Tumgik
#tak cierpię
czemu-tak-jest · 3 months
Text
Nie chce już więcej wspominać przeszłości, bo każda myśl o niej łamie mi serce. Chcę się pogodzić całkowicie z tym co było, bo już i tak nigdy tego nie zmienię. Koniec ze wspominaniem i topieniem się w smutku, ale robię to chyba nie dlatego, że zależy mi na przyszłości tylko po to żeby nie cierpieć i zagoić te stare rany, bo nie mam innego wyjścia muszę żyć dalej i iść do przodu. Po prostu nie chcę już cierpieć przez to co było, ale nie po to żeby spełniać marzenia i żyć dalej tylko żeby chociaż trochę mniej cierpieć...
11 notes · View notes
Text
niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie niech ktoś mnie zajebie
42 notes · View notes
nadvinee · 1 month
Text
Wmówiłam sobie wczoraj że nienawidzę jeść i ogólnie , że nie cierpię jedzenia. Dzisiaj nie mam apetytu ,a gdy patrzę na jedzenie jest mi nie dobrze. Więc motylki pamiętajcie że wszystko zależy od nas , jak wmówicie sobie ,że schudniecie i ,że będziecie chude , to uwieżcie mi , TAK BĘDZIE
227 notes · View notes
pozartaa · 28 days
Text
31.03.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 395. Limit +/-2100 kc@l.
Wybrane posilki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Ok dziś w robocie na dniówkę i jutro w robocie na dniówkę. Całe Święta w robocie, ale to już wiecie bo o niczym innym nie pisze od tygodnia 🫣. Dziś i jutro jedzieniowo cały dzień będzie powtórzony, więc nie zdziwcie się, że zobaczycie te same zdjęcia.
***
Robię też w międzyczasie jakieś tam podsumowanie miesiąca i mam nadzieję, że się wyrobię. Kalendarza i rozplanowanie DBLK i Cheat Day na kwiecień jeszcze nie ruszyłam. (Boszeee... JUŻ KWIECIEŃ! Czas zapierdziela).
A dziś miałam jakiś straszny skurcz kiszek cały dół brzucha mnie bolał, aż koleżanka musiała mnie jakimś proszkiem rozkurczowy poratować. Serio, ja tak rzadko cierpię na jakiekolwiek bóle, że poczułam się bardzo zawiedziona swoim organizmem. Niestety proszek nie zadziałał i tak się męczyłam do końca dnia. Po powrocie do domu wypiłam rumianek z nadzieją, że mi trochę pomoże.
A dzień mijał zadziwiająco szybko i nawet nie jakoś strasznie. Nastawiałam się na zapierdziel, a tym czasem był względny spokój. Jeszcze tylko jutro i po jutrze i nocka we wtorek.
A wiecie co? Czytam o jakichś rodzinnych/"m0tylkovych tragediach przy Wielkanocnych śniadaniach i obiadach i w sumie cieszę się, że nigdzie nie muszę jechać i nigdzie odstawiać żadnej szopki.
Tumblr media Tumblr media
A na koniec trochę kotospamu. Tak wyglądają moje koty kiedy się otwiera lodówkę.
Dobrej nocy wam życzę!
28 notes · View notes
zaburzonyswiat · 1 year
Text
Mimo wszystko nie myślę, żeby się zabić, że nie chce żyć. Chcę. Nie pocięłam się też, choć pewnie kiedyś bym to zrobiła, tylko co mi da ukaranie siebie skoro i tak cierpię? Przetrwam. Sama, ale przetrwam.
@zaburzonyswiat
153 notes · View notes
ziniszczmnie · 15 days
Text
Tak bardzo cierpię
12 notes · View notes
mrwickk · 1 year
Text
Nie wiem, jak to zacząć, ale tęsknię za tobą. Może nie tęsknię, może jestem już rozkojarzony, bo przywykłem do bólu, ale nie wiem. Tęsknię za wszystkim. Tęsknię za dawnymi nami, za tym, co mieliśmy, czym byliśmy. Wiem, że nie możemy wrócić, ale naprawdę chciałbym, żebyśmy mogli. Ty już poszłaś do przodu, więc to chyba moja kolej, chociaż naprawdę tego nie chcę. Mogę ci tylko podziękować za to, jak silny się stałem. Przyniosłaś płomienie i przeprowadziłaś mnie przez piekło. Musiałem się nauczyć, jak walczyć o siebie. Muszę ci powiedzieć kilka rzeczy, wiesz, że zamierzam ruszyć dalej. Nie dlatego, że już mi przeszło, ale w tym momencie tylko bardziej ranię siebie i czekam na ciebie, kiedy nawet nie wracasz. Miałem nadzieję, ale nieważne, jak długo czekam, to mnie boli, muszę pozwolić ci odejść. Przepraszam, ale zmieniłaś mnie, patrzyłem, jak się poddajesz. To tak bardzo boli. Ale jeśli kiedykolwiek przegram moją walkę, chcę przeprosić za wszystko. Przepraszam, że nie byłem wystarczająco dobry, przepraszam, jeśli kiedykolwiek cię zraniłem. Przepraszam, że nie byłem wystarczająco silny. Tak bardzo cierpię, ale naprawdę staram się teraz jak najlepiej. To naprawdę jest do bani, tak bardzo staram się żyć dalej, ale szukam cię w każdym. Inni ludzie mogą mnie traktować wspaniale, tak dosłownie idealnie, ale ja chcę tylko ciebie. Trzymałem się ciebie, kiedy byłaś na najniższym poziomie, mimo że bolało mnie to każdego dnia i nocy. Nie mówiłem ci, przez co przechodzę, bo zmagałaś się z własnymi problemami. Które były też moimi. Ale kiedy najbardziej cię potrzebowałem, zostawiłaś mnie.W każdym razie w końcu zaakceptowałem to, co było dla mnie najlepsze, i pozwoliłem ci odejść. Zawsze będziesz miała specjalne miejsce w moim sercu i w mojej rodzinie, ale nie ma już dla ciebie miejsca w moim życiu. Próbowałem wszystkiego, żeby naprawić nasze problemy, kiedy ty w ogóle się nie starałaś, i zatraciłem się w tym procesie. Zrezygnowałaś ze mnie, kiedy zrobiło się ciężko, i zostawiałaś mnie za każdym razem. Zasługuję na kogoś, kto pokocha mnie na tyle, by zostać i sprawić, by wszystko się ułożyło. Ty już nie jesteś tą osobą, choć bardzo chciałem, byś to była ty, choć bardzo cię kocham, wiem, że bycie razem wyczerpie mnie emocjonalnie i nigdy nie ułoży się tak, jak byśmy chcieli. Życzę ci wszystkiego najlepszego w życiu, ale wiedz, że zawsze będę cię kochać, kocham cię tak bardzo i zawsze będę, ale myślę, że nadszedł czas, abym odszedł. Kiedy wszystko było dobrze, o mój Boże, wszystko było dobrze, uczyniłaś mnie najszczęśliwszym, jakim kiedykolwiek byłem i dałaś mi najlepsze wspomnienia, które będę pielęgnować na zawsze. Ale kiedy było źle. Sprawiłaś, że zacząłem kwestionować wszystko, co mogłem zrobić tylko po to, żebyś się tak przestawiła i jestem wykończony. Zawsze będę tu, jeśli będziesz mnie potrzebowała, ale teraz to nie jest czas dla nas, ale wierzę, że naprawdę mamy między sobą coś wyjątkowego. Więc kiedy będziesz gotowa, będę tu, ale na razie muszę iść, do widzenia. -Moja miłość
169 notes · View notes
myslodsiewniav · 18 days
Text
Ostatnie cztery dni są dowodem na nadciągającą katastrofę klimatyczną
I wiem, że kto jak kto, ale ja z tą swoją tolerancją na wysokie temperatury to przeżyję. :D BYŁO CUDOWNIE!
Słucham jak ludzie narzekają, że jako ludzkość mamy przejebane, bo w kwietniu nie powinno być lata. I to fakt. To dla wegetacji roślin, życia zwierzaczków niezbyt dobry scenariusz.
Ale dla mnie to fantastyczne wieści!
W sobotę było chyba u nas najcieplej - powyżej 30*C. To był w końcu pierwszy raz, kiedy poczułam, że mogę bezpiecznie ściągnąć z siebie koszule i zostać w samym topie. CUDOWNE. KOCHAM ten stan.
Przez kolejne dni musiałam mieć coś zarzucone na ramiona, a w poniedziałek nawet siedziałam wieczorem pod kocem - niby było ciepło, ale nadal to były zbyt nieprzyjemne warunki do życia.
Mój chłopak coś tam przebąkiwał, że "słońce praży" i że "leje się z niego" - a dla mnie to była ledwo-ledwo temperatura komfortowa do życia.
Dawać mi te zapowiadane lata z gorącem 40*C!
Nie wiem czy będę miała co jeść (bo w teorii zboża i inne uprawy spłoną), ale wreszcie będę się dobrze czuła we własnej skórze.
Przykład tego jak cierpię w okresie jesień-zima-wiosna? W poniedziałek przed pracą obydwoje szykowaliśmy się do wyjścia z mieszkania. Wiadomo: rano niższa temperatura, chłodem wieje. Mój chłopak: skarpety, bielizna, jeansy, sam T-shirt i na niego skórzana kurtka (ale rozpięta). Ja: grube skarpety, bielizna, grube dresowe spodnie, na górę sweter z kaszmiru i wełny merino, na głowę czapka i na wszystko bluza z kapturem. Jak wychodziliśmy sprzeczaliśmy się: ja do niego miałam problem, że nie zabrał chociaż bluzy i się przeziębi, bo przecież jest zimno na dworze, może po pracy będzie pogoda na T-shirt! On do mnie, że przecież mamy od 2 dni lato, więc powinnam sama założyć T-shirt, zamiast przegrzewać się w swetrze z kaszmiru i merino, że skończy się tak, że to ja się rozchoruję. Wyszliśmy na dwór. On odetchnął, ja zadrżałam. Wróciłam do mieszkania zmienić tą bluzę na kurtkę puchową. Dopiero w zestawie kurtka puchowa + sweter merino-kaszmir było mi ciepło. Mój facet czekał na mnie na chodniku, w tym T-shircie i w rozpiętej kurtce, kiwał głową z niedowierzaniem.
Kurtkę puchową ściągnęłam dopiero około godziny 11, jak wracałam z biura do mieszkania. Wtedy dopiero czułam, że jest mi ciepło. Po 13 zmieniłam sweter na T-shirt.
Ja nie znoszę zimna! Nie mam tolerancji na zimno, a zimno to dla mnie WSZYSTKO co jest poniżej 25*C i co zmusza do noszenia WIELU WARSTW ODZIEŻY. Ech. Właśnie to, od kiedy wiem, że mam ADHD stało się jasne - nie lubię marznąć, a najlepiej się czuję im mniej na sobie mam. Dlatego kocham lato, bo mniej bodźców dostarcza mi odzież, którą noszę. Przytłaczające i niekomfortowe dla mnie jest noszenie WARSZTW, noszenie ciuchów z DŁUGIMI rękawami, rzeczy, które muszą przylegać by na nie móc założyć kolejne WARSTWY. Czuję się wtedy w opresji. Przytłacza mnie ilość drażniących bodźców na skórze. Najprzyjemniej jest wtedy, gdy mam na sobie coś zwiewnego, co najwyżej muska moją skórę. I dobrze jest czuć komfortowe ciepło... a komfortowe ciepło dla mnie to przynajmniej 30*C.
Przetrwam katastrofę klimatyczną - mam nadzieję.
----
Byłam wczoraj u mojego dziekana. Spoko człowiek. Wyjaśniłam wszystko i wierzę, że jest spoko. A jak nie będzie spoko, to znowu się do niego wybiorę, bo zapewnił mnie, że w żadnym wypadku nie powinny mnie spotkać jakieś nieprzyjemności z powodu zasadnej skargi. Fajnie było. On też mi wyjaśnił - w słowach bardziej literackich i akademickich - że odpisywali mi tak oficjalnie na skargę, bo zakładali dupochron. Opowiedział jakie sytuacje mieli (jeden student w imieniu całej grupy napisał skargę na nauczyciela akademickiego nie do dziekana, nie do rektora, a od razu do MEN xD - no i musieli się z tego wybronić - tym bardziej, że pozostali studenci w imieniu których napisał tą skargę nie mieli pojęcia, że gość skargę pisze i że w dodatku pisze w ich imieniu, bo oni nie czuli, żeby cokolwiek skarżenia wymagało). Trochę mi lżej. Przy tym wyjaśniłam dlaczego ja pisałam skargę (bo nie mamy starościny/starosty) - na to typ mi wymienił masę powodów dla których należy przeprowadzić wybory na starościnę/starostę oraz zaznaczył, że w obecnych okolicznościach ja nie powinnam podejmować się obowiązków starościny - mam indywidualny tryb nauki, mam dwie uczelnie i semestry do zaliczenia. To DOŚĆ jak na jedna osobę.
Jestem bardzo zadowolona z tego spotkania.
Natomiast martwi mnie, że mam do nadrobienia kilka lekcji na drugiej uczelni - ogarnę. Ale nie mam czasu ostatnio.
Po spotkaniu z panem dziekanem oddzwoniłam so siostry, która - ma timing! - podczas całego spotkania z dziekanem dobijała się do mnie telefonem, sygnał za sygnałem, totalnie ignorując odrzucanie jej z smsem o treści "Nie mogę teraz rozmawiać. Oddzwonię później." Ech. Stres dodatkowy. Myślałam, że z rodzicami się coś stało dlatego na alarm bije, ale nie - ona chciała po prostu pogadać podczas spacerku z synkiem po parku.
Ech.
Nie zauważyła smsa ode mnie, bo miała ręce pełne pieluch, rozumiem. Ale stresu się najadłam przez to jej dobijanie się. Że też ona ma taki timing! Od kilku dni dzwoni, jak akurat robię coś ważnego. Ech. Porozmawiałam z nią chodząc po uczelnianym parkingu i strefie rekreacyjnej - miałam zamiar wrócić do domu, ale gdybym wyszła na główną ulicę, to po prostu nie słyszałabym jej i sama bym darła się do słuchawek xD A poza tym, oczywiście byłam u dziekana z moim psiaczkiem, więc przy okazji młodej dałam szansę na odpryskanie się.
Ponownie ta sama konkluzja po rozmowie z siostrą: lekarze swoją ignorancją i brakiem empatii, a czasem po prostu brakiem elementarnej zdolności słuchania ze zrozumieniem (!) robią z ludzi antyszczepionkowców. No to po prostu oburzające! I chociaż jeszcze miałabym poprawkę, że słyszę interpretację ROZMOWY z lekarzem, od strony sporu. Ale nie, siostra czytała mi pismo. W zasadzie wymianę korespondencji między nią i różnymi ciałami regulacji pracy lekarzy.
Moja siostra nim napisała to pismo konsultowała wszystko z prawniczką. Wiele godzin obydwie wertowały regulacje prawne Rzeczypospolitej Polskiej nim napisały to pismo, sprawdziły i poddały weryfikacji jakim regulacjom podlega praca lekarzy i jakim podlegają prawa pacjenta. Siostra zweryfikowała jak w świetle prawa należy traktować informacje na produktach farmakologicznych, w jakich przypadkach mówimy o odczynach niepożądanych, do jakich zaleceń należy się stosować (ha! Banał: tych na ulotce załączonej do opakowania). Wszystko dlatego, że moja siostra chce być odpowiedzialnym rodzicem, który da swojemu dziecku całą najlepszą ochronę i zarazem ochroni je przed cierpieniem, poszuka sposobu na ulżenie w bólu dziecku. A tym czasem jej długaśne pismo z powoływaniem się na konkretną podstawę prawną w każdym aspekcie xD doczekało się odpowiedzi w postaci jednego zdania, którego sens to "No o co pani chodzi? Przecież dziecko nie zostało zaszczepione kolejną dawką. Chyba o to chodziło, nie?". I tyle. To moją siostrę wkuuuuurwiło jak nie wiem. Jakby do lekarzy nie docierało, że siostra zaskarża ich o celowe działanie na niekorzyść małoletniego pacjenta, o łamanie polskiego prawa, o nadużycia i że domaga się wyciągnięcia konsekwencji, bo takie zachowanie zagraża kolejnym pacjentom. Krzyczała mi do słuchawki, że oni chyba myślą, że faktycznie jest jakąs sekciarą co nie lubi szczepioenk i której o antyszepionkstwo chodzi, a ona przecież wskazała, że pani pediatrka dopuściła się rażących niedopatrzeń, nadużyć i zaniedbań wobec małoletniego pacjenta, w dodatku załamała prawo polskie i regulacje na które są stosowne paragrafy, które wskazała moja siostra - ta pani powinna ponieść za to karę, a jej przełożeni ta próbą "zamiatania tematu pod dywan" narażają kolejne dzieci i ich rodziców na podobne cierpienie jakie było udziałem mojego siostrzeńca! Jakby tam komunikacja totalnie nie działa. Lekarze z przychodni i rzecznik do spraw pacjena widzą takie zgłoszenia zerojedynkowo: albo szczepimy jak leci, a jak rodzic zgłasza niepokój to jest AnTYszCzzepiOOOONkowcEM-SzuREM-PokręCONym. No nie. Dawno się skończyły czasy w których słowo lekarza było jak zaklęcie, w które traktowano jak niepodważalną prawdą. Teraz oczekuje się od lekarzy partnerskiego podejścia - to specjalista usługodawca. Przed wszystkim to też człowiek, który popełnia błędy - jak wszyscy i jak wszyscy musi ponosić za błędy konsekwencje. Ot, jak wielu innych specjalistów usługodawców. Jak dajesz feedback fryzjerowi, że twoim życzeniem było zafarbować włosy na blond, ale w trakcie farbowania czujesz, że występuje reakcja alergiczna, dajesz znać, że coś jest nie tak, a fryzjer to ignoruje i nie zmywa farby w wyniku czego ty potem przez tydzień masz krosty i poparzenie skóry głowy, podrażnienie oczu itp - kiedy skarżysz się na takiego specjalistę fyzjerstwa nie oznacza to przecież, że taka skarga równa jest temu, że jesteś przeciwna farbowaniu włosów i tak naprawdę nigdy ich pofarbować nie chciałeś/chciałaś! To absurd!
Chodzi o popełnienie błędu, który był w dodatku na szkodę zdrowia pacjenta za który lekarz musi ponieść karę. A poszkodowany może się domagać przyznania, że jego uwagi są zasadnie, oczekiwać przeprosin.
Dlatego przez ostatnie tygodnie siostra się bujała czy jej się chce odpisywać na te pisma od lekarzy. Ale kilka dni temu była u fizjoterapeutki - tej przepisanej "w ramach zadośćuczynienia" przez tą panią doktor, która chciała szczepić mojego siostrzeńca mimo niepożądanych odczynów poszczepiennych. Pani fizjo zwróciła rodzicom uwagę, że młody zbyt szybko wstaje. Mają go hamować z tym, okay. A poza tym zauważyła, że dziecko powłóczy (użyła innego słowa, którego nie pomnę - chodzi o to, że chłopczyk nie używa prawie jednej rączki, ma problem z jej podnoszeniem, podpieraniem się nią) jedną rączką i rzuciła, że to pewnie po szczepieniu, bo pewnie niedawno był szczepiony. Że póki co jest normalne, ale jeżeli utrzymuje się dużej to trzeba będzie z tym pracować. Fizjoterapeutka pouczyła siostrę, że jeżeli ta sytuacja z rączką się utrzyma dłużej niż tydzień mają dzwonić, bo pamięta, że podczas ostatniej wizyty, ponad miesiąc temu, też tak miał z tą rączką. To zmroziło moją siostrę i jeszcze bardziej wkurwiło. Pani fizjoterapeutka ewidentnie zapomniała jaka jest historia mojej siostry i po prostu założyła, że ma przed sobą dziecko, które podąża regularnie za kalendarzem szczepień. Tym czasem mały nie był szczepiony od czasu tamtej pierwszej fizjoterapii, a nadal mu się utrzymuje efekt tego niepożądanego odczynu poszczepiennego.
Siostra - po prostu smutna, rozgoryczona, zmartwiona - poprosiła fizjoterapeutkę wystawienie pisma w którym zawrze tą uwagę, bo potrzebuje takiej opinii do dokumentacji, którą zamierza złożyć do Sanepidu. Siostra nic więcej nie powiedziała. Po prostu była zmartwiona. A fizjoterapeutka wystrzeliła zdziwiona "a po co pani taki dokument? Jest pani antyszczepionkowcem?". No mnie samą to wkurwiło, jak siostra mi to relacjonowała. Czy naprawdę ludzie nie widzą sedna problemu!? Nie, dziecko nie rozwija się prawidłowo, ma niepożądany odczyn poszczepienny, którego mimo upływu miesięcy nie nadrabia! To martwi! Trzeba się dowiedzieć czy młody nie jest na coś uczulony. No kurwa, skoro to co obserwują nie jest naturalne, nawet na tyle, że "jak nie mienie do tygodnia to proszę dzwonić" to należy szukać pomocy u kompetentnych osób!
Moja sis - już wkurzona - wyjaśniła, że polskie prawo wymaga by zgłaszać NOPy, powinien to zrobić lekarz pierwszego kontaktu, ale doświadczenia ma takie, że lekarze tą procedurę olewają, całe szczęście może to również zrobić rodzic. Na co pani fizjoterapeutka "a co to NOPy?', na to siostra spokojnie "Niepożądane odczyny poszczepienne", na to fizjoterapeutka przyjaźnie "Ale niepożądane odczyny poszczepienne są normalne, zawsze się pojawiają, gorzej jak się utrzymują długo. Raczej nikt tego nie zgłasza, tylko anstyszczepionkowcy. Moja mama jest pediatrą, uważa, że lepiej zaczepić niż nie zaszczepić!", na to siostra już gorzko (bo znowu została antyszczepionkowcem - ot tak, bo dba o zdrowie swojego dziecka) "Jeżeli występują objawy niepożądane, które producent zawarł w ulotce należy je zgłaszać. Nie wolno szkodzić pacjentom, to wynika nie tylko z przysięgi Hipokratesa, ale jest też zapisane w polskim prawie. Również karnym", a na to pani fizjoterapeutka "a jak tak, to spoko! Napiszę!".
xD
Przedwczoraj siostra znowu spotkała się ze specjalistką od prawa. I odpisała na te pisma różnych instytucji. Wrednie odpisała. xD Czytała mi to wczoraj. Najpierw zwróciła uwagę, że chyba zaszła pomyłką, bo w odpowiedzi na jej kilku stronnicowy list w którego treści odnosiła się do kilku aspektów, kilku zaniedbań i do każdego przytaczała postawę prawną z konkretnym paragrafem obowiązującego prawa dostała jedynie dwu-akapitową odpowiedź w której treści nie odniesiono się do wskazanych przez nią zaniedbań pracy lekarki pediatry. Wciąż czeka na odpowiedź na swój ilist w którym również prosiła o przekazanie zgłoszeń NOPów, które pani doktor twierdziła, że na przestrzeni ostatniego roku zgłaszała - nie mogła się doprosić tych dokumentów od samej pani doktor (chociaż ma na piśmie i w postaci nagranych rozmów z recepcji ustne zapewnienia petdiatrki, że takie NOPy zostały zgłoszone), a liście wysłanym wcześniej domagała się od placówki przesłania tych NOPów lub uzasadnienia dlaczego ich nie chcą przesłać, najlepiej by przy tym powołali się na konkretne paragrafy, wówczas zweryfikuje ze swoją prawniczką czy to zasadnie i czy nie skończymy z kolejną skargą do odpowiedniej instytucji - bo akurat utrudnianie jej wglądu w dokumentację medyczną własnego dziecka to jest przestępstwo. ITP ITD.
Tak całe pismo konstruowały. Bardzo rzeczowo, punktując kolejne sprawy, na które się skarżyła siostra, a na które nie dostała odpowiedzi. Dodając do każdego akapitu "Proszę odnieść się do powyższego aspektu, a jeżeli zdecydują się państwo go pominąć proszę o uzasadnienie wraz z adnotacją do podstawy prawnej".
Ech. Początkowo chciała - serio - zostawić to. Olać. Ma nową lekarkę, której ufa, wydaje masę kasy na dotarcie do sedna problemów zdrowotnych jej synka. Ale to zakładanie, że jej zasadne skargi na obsługę pacjenta w NFZ, na działanie na szkodę pacjenta, na zaniedbania ze strony pani lekarki, że to wszystko jest akt antyszczepionkowej złośliwości to ją wkuwało. To brzmi, jak "pacjent, który nie słucha bezwzględnie lekarza jest szurem i idiotą" - nie jest szurem i idiotą, po prostu domaga się sprawiedliwej obsługi i przyznania do błędu!
A - dla równowagi - na tych antyszczepionkowych spotkaniach na które trafiła po pierwszym wkurwie i rozgoryczeniu: traktuje się ją partnersko. Tak, pewnie, czasem weryfikacja faktów tego co mówią prelegenci sprawia, że wszystko kupy się nie trzyma i tak na logikę zaufać temu się nie da w 100%. Ale dostała wgląd w masę badań, masę hipotez, masę teorii. Poznała ludzi, którzy są pomiędzy - jak ona - nie negujących szczepionek, ale widzących, że szczepionki nie służą ich dziecku, szukających sposobów na zapewnienie dziecku odpowiednich szczepień ale bezpiecznymi preparatami, badających dzieci pod kątem uczuleń. Nikt nie podważa troski mojej siostry o swojego synka, nikt nie mówi "lekarze to idioci" (no dobra, tak teraz mówi moja własna siostra jak wspomina to pismo z odpowiedzią, które jej wysłali xD wkurwili ją). Nikt na jej zasadne obawy czy szczegółowe pytania nie wystrzela "jesteś antyszczepionkowcem" jakby to była obelga, która zamyka rozmowę i zapewnia ostracyzm.
----
Po zakończeniu rozmowy z siostrą zdzwonił mój partner. Okazało się, że za godzinę (jak to zleciało!) miał skończyć pracę i chciał, abym pomogła mu wybrać jedną rzecz w sklepie. No to nie opłacało mi się wracać do domu xD, więc wzięłam psa do biblioteki na uniwerku xD. Zaszyłyśmy się między regałami z magazynami o pisarstwie, medioznastwie i podróżach. Dalej próbuję napisać zadanie zaliczeniowe na zajęcia u Dumbledora, ale mam blokadę. Chyba znowu za duże oczekiwania wobec siebie mam. Po prostu mam już pomysł, ale jak do pisania siadam to dopadają mnie wątpliwości - czy ja w ogóle potrafię pisać? Czy ja się nie zbłaźnię. I jak widać - piszę metrowy wpis do pamiętnika, zamiast zadania, które mnie jara i które spędza mi sen z powiek.
Ech. :p
Potem pojechałam do mojego chłopaka. Po drodze się posprzeczaliśmy o pierdołę. Ja zrobiłam literówkę piszę wiadomość ("Są korki kochanie, będę bardziej o 16:40" - a byliśmy umówieni na 15:30. Jestem pewna, że napisałam 15:40, ale ściśnięta w tramwaju, ze spanikowanym pieskiem na rękach mogłam nie zauważyć, że palec mi się omsknął. A potem w tym ścisku nie odpisywałam na wiadomości faceta, który właśnie się dowiedział, że ma na mnie czekać półtorej godziny xD - dzwonił, to na niego nawarczałam, że nie mam jak gadać, bo pies wariuje, tłok, ludzie, hałas, pa! xD Oddzwoniłam te pięć minut później wyjaśniając, że już wysiadłam z tramwaju, że za 2-3 minuty będę w umówionym miejscu, ale zarazem byłam zła na niego, że do mnie dzwonił w ogóle - przecież napisałam, dałam mu znać, wie przecież, że nie znoszę jeździć z małą tramwajem w godzinach szczytu, że to powoduje we mnie stres, a odbieranie telefonów jest wtedy niemożliwe i jeszcze bardziej stresujące by operować jedną ręką psem, a drugą telefonem. Tym czasem on zdążył się już na mnie wkurzyć, że kazałam mu czekać na siebie półtorej godziny. Więc chwilę warczeliśmy do siebie, aż dotarliśmy do sedna problemu - on nie wiedział, że jestem w tramwaju, wiedział tylko, że mam pojawić się o 16:40, dlatego dzwonił, a ja nie wiedziałam, że wpisałam złą godzinę. Głupie nieporozumienie. Ale cieszę się, że te nasze nieporozumienia czy sprzeczki są takie, o błahostki. I że tak sobie z nimi radzimy. Zamiast się nakręcać "daj mi minutę, musi mi minąć złość", uspokajam się i uczciwie mówię "przepraszam, rozumiem jak musiałeś się poczuć". I to działa w obydwie strony. Trzeźwe spojrzenie na sytuacje, wzięcie swojej winy na siebie, a cudzej - oddanie tej osobie, której to był kawałek. Fajne to.)
Było ciepło. Dostałam od mojego chłopaka naszyjnik. Poszliśmy na spacer... a potem spontanicznie zaprosił mnie na obiad. Poszliśmy w trójkę na pizzę. Było cudownie. Ciepło - miałam na sobie letnią sukienkę i katankę. Fajnie.
A potem wróciliśmy do domu.
Zmęczeni okropecznie.
Obydwoje potrzebujemy tego urlopu tak bardzo...
Mój chłopak wyznał mi, że jest tak bardzo ze mnie dumny, że zdecydowałam się na studia i że obecnie, trochę z przypadku, realizuję aż dwa na raz.
I że imponuje mu to jak wybieram miejsca potencjalnej pracy - zawsze patrzę pod kątem tego czy mogę się w tym miejscu rozwinąć, żeby nie było mi tak, jak jest u obecnego szefa. To miłe. Fajne, że to widzi i to ceni.
A propos napisałam do szefa w sprawie urlopu. Ech. Nie odpisał. Strasznie mnie to stresuje - napiszę z miesięcznym wyprzedzeniem: ignorka. Napiszę z dnia na dzień: ignorka.
OMG jak mnie brzydzi praca w firmie tego człowieka.
Ech, całe szczęście studia mam fajne...
Idę pracować. Ciao
12 notes · View notes
spustoszenie2 · 6 months
Text
Ciągle gadam ze dulcobis to 💩 a i tak to biorę raz na jakiś czas i cierpię dwa dni... wzięłam wczoraj o 17 jedna tabletkę i męczę się od 3 w nocy na kiblu. Może jak je wyrzuce to nie będzie mnie kusić żeby brać I wkoncu wypije kawe z mlekiem zamiast tych tabsów.
34 notes · View notes
t-oksycznosc · 1 month
Text
U C Z U C I A W E R S J A P O S T
kiedy tak dokładnie dotykam swojej duszy
widzę w niej tylko strzępy kurzu
rozbite lustra raniące falami od środka
a w tym serce
c z y s t e s e r c e
które zniszczyłeś na kawałki
wykorzystując umysł i niepewność od środka
nigdy nie chciałeś mnie w całości
nawet gdy seksualność była tak dużą kartą przetargową
nawet gdy tak żałośnie błagałam o miłość
nawet gdy tak starania przerastały cel
więc teraz pruszę się w sobię i cierpię
myśląc jak te 3 lata mnie zniszczyły
/nikogo już nigdy nie pokocham/
9 notes · View notes
Text
Pomocy, ratunku, pomóż mi, przytul mnie, uratuj mnie, zabierz mnie, zabij mnie
Te wszystkie prośby wyczytasz odrazu w kontakcie z moimi dużymi oczami skrytymi pod parasolem delikatnego makijażu, który maskuje ślady wszystkich przeszlochanych późnych wieczorów. Ujrzysz stres, paraliżujące napięcie w istocie. Zobaczysz lęk i przeskanujesz wzrokiem bałagan w głowie, który sprzątam od lat. Obraz każdej próby samobójczej, co przebiegła z niepowodzeniem. Zobaczysz moje życie, codzienne egzystowanie, mnie bez maski. Nie spodziewaj się, że nadal będę udawać szczęśliwą nastolatkę.
2 notes · View notes
nightsky88 · 26 days
Text
Ostatnio nie cierpię robić cardio z yt. Tak mi to zbrzydło, a jak się do tego zabieram to totalnie spada mi humor. Uznałam, że nie chcę opierać swojego dziennego ruchu na marnych wytuptanych paru tysiącach krokach, więc pomyślałam, że spróbuję pilatesu. Jest on spokojniejszy a efekty podobno też są niczego sobie. Dzisiaj spróbuję pierwszy raz. Czuje, że mi się spodoba🫶🏻
9 notes · View notes
an0r3xi4 · 7 months
Text
Właściwie to zrobiłam fasta, nie robiąc go xD zapomniałam cokolwiek jeść bo praktycznie cały dzień jestem sama i pół nocy, bo bejba kończy prace po 1:00 jakoś. Wypiłam dwie kawy, i nie jem od 36h jakośXD Nie czuje głodu, jak mam pamiętać o tym żeby zjeść cokolwiek jak nie ma Misi 🫠
Nie chce jeść, ale wtedy mój metabolizm będzie ☠️
Mam za dużo energii, ale śmieszne jest to ze wezmę mój mix tabletek na spanie (tak, mam przepisane od psychiatry bo cierpię na bezsenność i biorę je codziennie) i po 1.5h już spie wtulona w Miś.
Poszłabym ćwiczyć ale zasłabne, a muszę jechać po Misie bo nie dam jej tak późno w nocy wracać samej, a lebioda (badyl) nie ma prawa jazdy. How sweet I must be 💅
21 notes · View notes
tylkogasieniczka · 11 days
Text
Wczoraj miałam straszny binge... Mówiąc straszny mam na myśli około 4tys kalorii. Jestem załamana nienawidzę jedzenia! Dlaczego nie mogę przestać żreć?
Dzisiaj też się objadłam, ale nie aż tak bardzo jak wczoraj
W tym tygodniu postaram się zrobić tak żeby średnia z tego tygodnia wynosiła moje zero kaloryczne, to chociaż nie przytyje. Co będzie trudne, bo jak już mam binge to zmienia mi się sposób myślenia o 180 stopni, to tak jakby Ana znikała i pojawiała się we mnie jakąś inna kreatura, która chce tylko żreć i żreć, nie patrząc na to że jest mi niedobrze i cierpię. Już wolę Anę, która mnie głodzić nie patrząc na to, że mnie zabija.
Wgl to gdzie ja pomieściłam to jedzenie skoro ostatnio jadłam po 500-1000 kalorii? Wyrósł mi drugi i trzeci żołądek czy co?
15 notes · View notes
kostucha00 · 18 days
Text
10 Kwietnia 2024, Środa 🌷:
To ja! Po miesiącu chyba. Ale to zleciało... Normalnie bym nie pisała, bo chciałabym już spać o tej godzinie, ale dzisiaj jakoś nie mogę. No cóż, żyćko. Idę jutro na paznokcie, bo zdążyły mi już tak odrosnąć że dałam sobie spokój z myciem włosów — za bardzo mi przeszkadzają, a za opuszek wychodzą może na pół centymetra. Ale nie chcę gadać tylko o poznokciach. Tak zaczynając chronologicznie, pojechałam w końcu złożyć wniosek o dowód (5 miesięcy to odwlekałam, bo dużo bliżej mam do centrum obsługi klienta w centrum handlowym niż w urzędzie, a nie cierpię centrów handlowych), przy okazji zużyłam chyba ze trzy karty prezentowe; kupiłam sobie kubek i kilka książek. Potem wylądowałam w szpitalu na dwa dni — miałam krwotok i jak pojechałam na SOR i jeszcze przyznałam że mam okres od grudnia to mnie zatrzymali na badania i obserwację. Chcieli już mi robić transfuzję krwi, ale wyszło że anemię mam prawie zagrażającą życiu, ale nie do końca (poziom hemoglobiny 6,8 — transfuzja od 6,5 i mniej) więc tylko podczepiania mnie na bieżąco do kroplówek z żelazem. W końcu dostałam zwolnienie z w-fu (do tej pory wciąż musiałam ćwiczyć xD) i receptę na Ketonal forte, bo nawet zwykły był za słaby (i nikt mnie nie zwyzywał od narkomanek, więcej — po raz pierwszy usłyszałam że to, że okres boli mnie tak bardzo że nie mogę chodzić ani się wyprostować, nie jest normalne). Był to też pierwszy raz kiedy podczas pobytu w szpitalu traktowano mnie jak człowieka, a nie mysz laboratoryjną. Dostałam hormony, które działają, okres mi się skończył i w końcu nie czuję się umierająca — dalej jestem osłabiona i zmęczona 24/7 ale jest o niebo lepiej. Może byłoby jeszcze lepiej gdybym nie złapała anginy i nie musiała brać antybiotyku przez tydzień, ale i tak nie narzekam, w końcu obniżona odporność po czymś takim jest w sumie logiczna.
Byłam też na wyborach. Pewnie głupio to zabrzmi, ale byłam tym strasznie podekscytowana, więc jak tylko się obudziłam to ubrałam się i pobiegłam zagłosować xD. Nie miałam dowodu, bo nie zdążyli wyrobić, ale nikt nie robił problemów że miałam zamiast niego legitymację. Za to kiedy wróciłam i powiedziałam to rodzicom to się zaczęli burzyć, że nie powinni mi dać głosować, skoro w wytycznych jest że trzeba pokazać dowód osobisty albo paszport — ale myślę że chodzi po prostu o dokument ze zdjęciem, imieniem i nazwiskiem i peselem. W każdym razie spełniłam swój obowiązek obywatelski :D.
Ogólnie to nie wszystko, ale pisząc to zrobiłam się w końcu zmęczona, więc... Idę spać 😴🌙. Postaram się jeszcze w tym tygodniu napisać resztę z tego co się działo — to była jakaś połowa.
A, i dzięki @goalsdigger za motywację do zabrania się za tego posta ❤️. Pewnie bym się gapiła teraz w ścianę gdybym nie miała z tyłu głowy że chcesz wiedzieć co u mnie ;D.
14 notes · View notes
71tera77y · 1 month
Text
Dobry wieczór motylki!
To nie jest post typowy dla mojego bloga, jest to coś między chwaleniem się a zaleniem.
Zachorowałam na jelitówke i od wczoraj nie jestem w stanie nic zjeść. Jeśli cokolwiek włożę sobie do ust, od razu wymiotuje.
Stąd właśnie dzięki temu wczoraj jedyne co zjadłam to półtorej jabłka.
Cierpię niesamowicie z bólu. Nie jestem pewna czy kiedykolwiek bolał mnie żołądek tak mocno jak teraz... ale za to trochę organizm mi się przeczysci i może schudne tak z 1kg dzięki temu.
Proszę życzcie mi szybkiego powrotu do zdrowia <3
Gdy tylko wyzdrowieje to wrócę do wstawiania tygodniowych bilansów.
Kocham was <3
Chudej nocy motylki ❤️
13 notes · View notes