Tumgik
#lubić za bardzo
linkemon · 2 months
Text
Qifrey x Reader
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Tumblr media
ʀᴇᴀᴅᴇʀ ᴍᴀ ᴏᴘɪɴɪᴇ̨ ʀᴏᴢᴛʀᴢᴇᴘᴀɴᴇᴊ ɪ ɴɪᴇᴏᴅᴘᴏᴡɪᴇᴅᴢɪᴀʟɴᴇᴊ ᴄᴢᴀʀᴏᴡɴɪᴄʏ. ᴘᴇᴡɴᴇɢᴏ ᴅɴɪᴀ ᴡᴘᴀᴅᴀ ɴᴀ ᴜᴄᴢᴇɴɴɪᴄᴇ ǫɪғʀᴇʏᴀ, ᴋᴛᴏ́ʀʏ ᴢᴏsᴛᴀᴡɪᴀ ᴊᴇ ᴘᴏᴅ ᴊᴇᴊ ᴏᴘɪᴇᴋᴀ̨. ᴊᴀᴋ ᴢᴀᴊᴀ̨ᴄ́ sɪᴇ̨ ᴄᴢᴡᴏ́ʀᴋᴀ̨ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢᴀ̨ᴛ ɪ ɴɪᴇ ᴡᴘᴀśᴄ́ ᴡ ᴋᴌᴏᴘᴏᴛʏ?
ᴅᴏᴅᴀᴛᴋᴏᴡᴇ ɪɴғᴏʀᴍᴀᴄᴊᴇ:
ʀᴏ́ᴢ̇ɴᴇ ᴡʏᴅᴀɴɪᴀ ᴍᴀɴɢɪ ᴍᴀᴊᴀ̨ ʀᴏ́ᴢ̇ɴᴇ ғᴏʀᴍʏ ɴᴀᴢᴡ ᴡᴌᴀsɴʏᴄʜ ɪ ɪᴍɪᴏɴ ʙᴏʜᴀᴛᴇʀᴏ́ᴡ (ɴɪᴇ sᴀ̨ ᴛᴏ ᴅᴜᴢ̇ᴇ ʀᴏ́ᴢ̇ɴɪᴄᴇ, ᴀʟᴇ ᴊᴇᴅɴᴀᴋ ɪsᴛɴɪᴇᴊᴀ̨). ᴍᴏᴢ̇ʟɪᴡᴇ ᴡɪᴇ̨ᴄ, ᴢ̇ᴇ ᴢɴᴀᴄɪᴇ ɪɴɴᴀ̨ ᴡᴇʀsᴊᴇ̨ ᴊᴇśʟɪ ᴄᴢʏᴛᴀᴄɪᴇ ᴘᴏ ᴀɴɢɪᴇʟsᴋᴜ ʟᴜʙ ᴡ ᴘʀᴢʏsᴢᴌᴏśᴄɪ, ɢᴅʏ ᴡʏᴊᴅᴢɪᴇ ᴀɴɪᴍᴇ.
sʜᴏᴛ ᴊᴇsᴛ ᴘɪsᴀɴʏ ᴡ ᴏᴘᴀʀᴄɪᴜ ᴏ 3 ᴛᴏᴍʏ ᴍᴀɴɢɪ ɪ ᴘᴇᴡɪᴇɴ ᴅʀᴏʙɴʏ sᴘᴏɪʟᴇʀ ᴢ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴢ ᴘᴏ́ᴢ́ɴɪᴇᴊsᴢʏᴄʜ, ᴀʟᴇ ɴɪᴇ sᴀ̨ᴅᴢᴇ̨, ᴢ̇ᴇ ᴢᴇᴘsᴜᴊᴇ ᴛᴏ ᴋᴏᴍᴜś ᴢᴀʙᴀᴡᴇ̨.
Koko zbiegła po schodach, podziwiając coraz więcej i więcej kolorowych fiolek. Przylecieli na zakupy po zapas atramentu, ale nie mogła się nacieszyć widokiem dookoła. Sklep jak zawsze pełen był niezwykłych przyborów, ziół i przyrządów. Tetia pociągnęła ją za ramię, przez co nieomal spadła z ostatniego stopnia. 
— Chodź za mną. Przyszła profesor [Reader]! — zawołała wesoło koleżanka. 
Jej oczy zdawały się świecić. Musiała naprawdę lubić tę osobę. 
— Kim jest profesor [Read…]? — Koko nie zdążyła skończyć pytania. 
Dziewczynka wyjrzała zza wielkiego drzewa. W progu rzeczywiście stała kobieta, na oko w wieku profesora Qifrey. Na jej głowie spoczywał spiczasty kapelusz, jednak znak na nakryciu głowy nic jej nie mówił. Ubranie powiewało za nią przy każdym kroku, choć okna były zamknięte. Kiedy stanęła bliżej światła, mogła się jej przyjrzeć dokładniej. Musiała wiele przejść. Płaszcz był zabłocony, a we włosach miała kilka liści. Kilka razy stuknęła kozaczkami o podłogę, chcąc pozbyć się tego, co przykleiło się do jej podeszwy. 
— Tylko nie ona… — westchnęła Agata. Zmarszczyła brwi i odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia. 
— Nie mów tak o dziewczynie profesora. — Riche pojawiła się jakby znikąd. Najmłodsza adeptka nadal nie miała pojęcia, jak to robiła. 
Koko spojrzała jeszcze raz w stronę kobiety. Profesor miał dziewczynę? Nigdy wcześniej o tym nie słyszała, ale do jego atelier trafiła niedawno. Nie za bardzo miała czas się nad czymś takim zastanawiać. Nie potrafiła tego opisać, ale jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić go obok kogoś takiego. 
— Przecież dobrze wiemy, że jest nieodpowiedzialna. Zawsze pakuje się w kłopoty. — Z tymi słowami najstarsza adeptka odeszła szybkim krokiem do innego działu. Chciała się znaleźć jak najdalej. 
— Cześć, dziewczynki! — Donośny głos poniósł się echem po kamiennych ścianach. 
— Dzień dobry! — Tetia krzyknęła głośniej niż koleżanki i podbiegła, szeroko się uśmiechając. 
— Dziękuję za powitanie. — [Reader] pstryknęła ją w nos. Mała rozpromieniła się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. 
Musiała dobrze ją znać, skoro wiedziała, jak bardzo lubi, gdy się jej dziękuje. 
— Pokazać pani profesor, jak ulepszyłam moją chmurę? 
Koko cieszyła się szczęściem przyjaciółki. Ostatnia ich przygoda, która doprowadziła do ulepszenia nowatorskiego kręgu, nie była zbyt szczęśliwa. Jeśli istniała choć jedna dobra rzecz, która wyniknęła z tego wszystkiego, to było właśnie to. 
— Może później. Muszę kupić papier, zanim zapomnę, że po niego przyszłam. — Wyjęła z torebki portmonetkę, nieomal strącając najbliżej stojącą fiolkę. Na szczęście Riche w porę ją złapała. 
— Ma pani coś na głowie… — Najmłodsza uczennica zdjęła gałązkę zaplątaną w jej włosach. 
— Dziękuję bardzo, emmm… Koko? To ty, prawda? — Przyjrzała się jej z zaciekawieniem, odliczając pieniądze. 
— Tak. 
Obawiała się oceniającego ją wzroku albo co gorsza oskarżeń. Większość dorosłych czarodziejów tak się właśnie do niej odnosiła. Była czymś w rodzaju sensacji i to z rodzaju tych niemiłych. Właściwie każdy już o niej słyszał. Wieści szybko się roznosiły. 
— Miło mi cię poznać. Qifrey dużo mi o tobie opowiadał. Gdzie się podziała Agata? Nie ma jej z wami? — Kobieta rozpoczęła wędrówkę w poszukiwaniu papieru. 
— Ona… emmm… jest zajęta… czymś — niezgrabnie zakończyła Koko. 
Nauczycielka była już jednak myślami gdzie indziej. Ucieszyło ją to. Wyglądała na osobę, która naprawdę mogłaby się przejąć tym, że Agata za nią nie przepada. Ona sama znała to uczucie. Żadna para naprawionych butów nie pomogła jej się z nią dogadać. Nawet jeśli trochę polepszyły sytuację, to ich relacji wciąż daleko było do przyjaźni. 
Głośny huk przerwał jej rozmyślania. Na podłodze leżała jak długa pani profesor wraz z jej nauczycielem. Nad wszystkim stał pan Nornoa, narzekając na to, jaki bałagan zrobili. Stare książki, dotąd posortowane, leżały w bezładzie wokół nich. Kurz unosił się w pomieszczeniu, sprawiając, że Koko poczuła wiercenie w nosie. Kichnęła głośno. 
Profesor Qifrey delikatnie sprawdzał, czy wszystko w porządku z [Reader], nie przejmując się gadaniem staruszka ani jego pomocnika. Tartar zaczął porządkować bałagan, gniewnie patrząc w kierunku pary. We wzroku nauczyciela dało się dostrzec coś, czego nie było tam wcześniej. Białe włosy były w nieładzie, a okulary prawie spadały mu z nosa, ale wydawał się tym nie przejmować. Koko uśmiechnęła się sama do siebie. 
Kobieta wstała, przepraszając właściciela wygrażającego cofnięciem jej zniżki. 
— [Reader], spadłaś mi z nieba! — Qifrey złapał ją za ramiona, nie przejmując się ubłoconym płaszczem. 
— Tego jeszcze od ciebie nie słyszałam — zaśmiała się. 
— Proszę cię, zajmij się nimi do wieczora! — Wskazał na uczennice. 
— Co? 
Zanim się obejrzała, mężczyzna już był przy drzwiach. Trzasnął nimi głośno. Nie miała pojęcia, gdzie tak mu się spieszyło. Miała tylko nadzieję, że wszystko było z nim w porządku. W końcu z ich dwójki to on był tym odpowiedzialnym. Jeśli tak nagle zostawił podopieczne, sugerowało to raczej coś niemiłego. 
— Chyba jesteśmy na siebie skazane. — Podrapała się po karku. 
*** 
Sprzątanie poszło dość sprawnie. Szczególnie gdy Agata przestała się chować i z niezadowoloną miną, postanowiła jednak pomóc grupie. A przynajmniej tak się Koko wydawało. W rzeczywistości to Tartar ją do tego zmusił, po tym, jak przypadkiem zastał ją w okolicach schowka na szczotki. 
Grupka dość szybko została wyproszona na zewnątrz. Pan Nornoa nie chciał ryzykować kolejnych wypadków. 
— To co chcecie teraz robić? — [Reader] położyła dłonie na biodrach. 
— Wrócić do atelier — stwierdziła Agata z morderczym wzrokiem. 
— Co będziecie robić w domu? Uczyć się? Przyda wam się przerwa. Czasem trzeba się rozerwać. 
— To może łódki? — Zaproponowała cichym głosem Riche. — Koko jeszcze tam nie była. 
Tetia przyklasnęła temu pomysłowi i zadowolona zaczęła prowadzić grupę przez miasto, nie zważając na protesty. 
To było miejsce, o którym Koko do tej pory jedynie słyszała. Chodziło o pływanie po otaczających miasto wodach. Kilkaset lat temu pewien czarodziej zbudował pojazd na wzór zaczarowanej, podniebnej karocy. Sposób na tworzenie tych samonapędzających się łodzi z czasem zanikł. Choć manuskrypty ich tworzenia znajdowały się w Wieży Woluminów, niewielu czarodziejów potrafiło z nich skorzystać. Należało dokładnie wiedzieć, do jakich części pasują jakie zaklęcia, a o tym mało kto miał w tych czasach pojęcie. Wiele rzadkich, zdobnych modeli zgromadzono wokół Karn. Część wynajmowano po wysokich cenach, a inne stały się atrakcją turystyczną. 
Młoda adeptka musiała przyznać, że widok był niesamowity. Woda odbijała kolory tęczowych liści, tworząc malowniczy obraz. Promienie jesiennego słońca świeciły wprost na łódkę, którą wybrały. Złoty łabędź leniwie sunął po tafli. Z jednej strony miały las, a z drugiej spokojny Karn. Riche wydawała się szczególnie zadowolona. Pewnie dlatego, że był to jej pomysł. Poza tym ceniła sobie ciszę. Tetia pokazywała pani profesor szkice swoich glifów, wyraźnie szczęśliwa z jej uwagi. Agata zaś co jakiś czas wodziła palcami po rzece. Pewnie wciąż rozpamiętywała to, co się stało chwilę temu. Łódka była tylko i wyłącznie dla dzieci. Tak przynajmniej powiedział wynajmujący ją człowiek. Dorosła wiedźma uparła się jednak, że koniecznie musi płynąć z uczennicami. Długo wykłócała się z właścicielem, by pozwolił jej wsiąść, choć Agata nalegała, by wybrać coś innego albo żeby puściła je same. Teraz od czasu do czasu spoglądała niezadowolona na nauczycielkę, mrużąc oczy. 
Koko przyjrzała się swojemu odbiciu. Oprócz złotych włosów zdawało się w nim tkwić coś jeszcze. Jakby obraz, który w ogóle nie przypominał tego, co było dookoła. 
— Musicie to zobaczyć! 
Pochyliła się, by dokładniej się przyjrzeć. Zanim się zorientowała, wszyscy zrobili to, co ona. Nawet nie zauważyła, kiedy łódź się przechyliła. Zdążyła jedynie pisnąć, zanim runęła do lodowatej wody. Gdy ponownie wypłynęła na powierzchnię, ogarnęła ją panika. Było ciemno. Na firmamencie migotały gwiazdy. Ku jej zdziwieniu znajdowała się w bardzo płytkiej wodzie. Kilka machnięć wystarczyło, by poczuła grunt pod nogami. Podpłynęła do czegoś, co wyglądało jak brzeg. Ujrzała go jedynie dlatego, że migotał zielonkawą poświatą. Piasek błyszczał w ciemnościach. Ktoś zakaszlał i z radością stwierdziła, że to Riche. Za nią podążały pozostałe uczennice i profesor [Reader]. 
— Nie mam pojęcia co się stało, ale musimy się tu rozejrzeć. Potraficie narysować glif ognia w ciemności? — spytała [Reader], wyciągając małą flaszeczkę świecącego atramentu. Na szczęście buteleczka nie odpłynęła gdzieś po drodze. 
Jedynie Agata się zgłosiła. Wyjęła przytroczoną do pasa różdżkę i bez słowa zaczęła działać. Wkrótce nad nimi unosiły się dwa płomienie — większy i mniejszy. 
— To nie pierwszy raz, jak coś takiego się dzieje, pani profesor — wyznała Koko, czując, jak ciężar winy zdaje się przytłaczać ją do ziemi. — Nie tak dawno temu pobiegłam za czarodziejem w masce. Profesor Qifrey mówił, że pewnie należy do Rond. Wtedy wszystkie trafiłyśmy z miasta do dziwnego, magicznego labiryntu, z którego nie dało się wydostać. 
Dziwne, że ich opiekun nigdy jej o tym nie wspomniał. Widywali się rzadko, ale dosyć często wymieniali listy. Biorąc pod uwagę, ile miejsca w nich zajmował on sam, a ile one, powinna już dawno poznać tę historię. W Wielkim Audytorium też nie słyszała o takim incydencie, a odwiedziła je niedawno. A przecież Zakon Ładu magicznego musiał coś wiedzieć, skoro sprawa dotyczyła wyjętych spod prawa czarodziejów. 
— Jak się wtedy wydostałyście? — spytała [Reader]. Nieustannie rozglądała się, próbując coś dojrzeć w mdłym świetle. 
— W labiryncie był smok. Uśpiłyśmy go moją autorską chmurką. Była tak mięciutka, że zasnął — wtrąciła się Tetia. — A potem zniszczyłyśmy glif labiryntu i wszystko się rozpadło. Na szczęście profesor Qifrey zabrał nas stamtąd w samą porę. 
— Tak jak myślałam. No cóż… Nie mamy innego wyboru. Musimy zrobić dokładnie to samo, co wy ostatnim razem. Obawiam się jednak, że nie tak prosto będzie znaleźć cokolwiek w ciemnościach. Odpocznijmy tu chwilkę. Niestety nie mogę was teraz nauczyć, jak rysować glif z pamięci. Nie mam wystarczająco fluorescencyjnego atramentu na ćwiczenia, ale możecie się przyglądać. Potem razem postaramy się przeszukać to miejsce. 
— Czy nie lepiej byłoby się rozdzielić? — spytała Agata. — Przeszłam test. Mogę już asystować. Jeśli się podzielimy, na pewno pójdzie szybciej. — Zawzięcie kreśliła kolejny krąg. 
— Rozumiem cię, ale asystowanie to nie to samo. Jesteśmy w niebezpiecznej sytuacji i w dodatku nie jesteś moją uczennicą. 
Koko nie musiała widzieć wyraźnie Agaty, by wiedzieć, że nie była zadowolona z odpowiedzi. Z całej czwórki to ona starała się najbardziej. Spędzała noce, poświęcając się magii. Zawzięcie uczyła się, nawet gdy powinna robić przerwy. Chciała jak najszybciej zacząć działać i denerwowała się, gdy Qifrey odmawiał jej możliwości wykazania się. 
— No właśnie. Nie jest pani moją nauczycielką. W dodatku to pani uwzięła się na tę przeklętą łódkę, chociaż mówiłam, że to zły pomysł... 
— Agato! — Tetia stanęła przed nią z rękami na biodrach. — Nie bądź niegrzeczna. 
To zmierzało w bardzo złym kierunku. 
— Jesteś jej pupilką, nic dziwnego, że jej bronisz — odgryzła się Agata. Po tych słowach szybkim krokiem odeszła ze swoim źródłem światła. 
— O nie — jęknęła [Reader]. — Poczekajcie tu minutkę, dziewczynki. Muszę ją sprowadzić z powrotem. Nigdzie się nie ruszajcie, dobrze? 
Z braku lepszego zajęcia zaczęły próbować rysować glify przy kiepskim świetle. Zachowała się jeszcze buteleczka zwykłego atramentu i dwie różdżki. Cała reszta musiała teraz pływać gdzieś na dnie szumiącego morza. 
Na szczęście obrażona dziewczynka nie oddaliła się za daleko, nim [Reader] ją znalazła. 
— Agato! — Profesor łapczywie łapała powietrze. Nie była przyzwyczajona do biegania. — Nie możemy się rozdzielać. Może oczekujesz ode mnie przeprosin, ale nie mogłam przecież wiedzieć, co się stanie. Proszę cię, wróć. Tak będzie bezpieczniej dla nas wszystkich. 
— Jeśli myślała pani, że się obraziłam, to jest pani w błędzie — oznajmiła ciemnowłosa dziewczynka, uparcie brnąc między skałami. 
Prawda była taka, że była trochę obrażona. Zdała drugi egzamin. Tymczasem nadal traktowano ją jak dawniej. Teraz jednak, gdy ujrzała coś, co ją zainteresowało, nie musiała się do tego przyznawać. Kilka małych, białych pędzlaków szybciutko pełzło w jednym kierunku. Widocznie poczuły zapach atramentu. 
— Możliwe, że gdzieś tam jest glif. — Wskazała skalną formację w oddali. 
— Masz dobre oko. Sprawdzimy to, ale wszystkie raze… — [Reader] zadziałała instynktownie, stukając butami. Złączony krąg na podeszwach pozwolił jej zabrać protestującą Agatę ze sobą. Wzbiła się w powietrze w ostatniej chwili. 
Skały na samym środku plaży poruszyły się. W oddali przeszedł grzmot. Pioruny rozbłysnęły fioletowym światłem, na moment ukazując całą prawdę. To nie były skały. To były cztery kopyta. A ponad nimi ogromne nogi. Kolejny rozbłysk ukazał pegaza. Stwór machnął skrzydłami, a wiatr porwał świecący piach z plaży i sypnął nim dookoła. Nigdy nie widziała tak wielkiego zwierzęcia. Czymkolwiek był, z pewnością Ronda maczały przy nim palce. Używanie magii w taki sposób na żywych istotach było zakazane. [Reader] nie mogła skorzystać z wielu gotowych zaklęć. Wszystkie, które chowała w notatniku, zmoczyły się. Udało jej się rzucić jedno z tych, które nosiła ze sobą w formie naszyjnika, na wszelki wypadek. Pegaz zawył na widok potężnego słupa ognia podsycanego wiatrem. Tupnął kilkukrotnie i zarżał. Dość szybko zorientował się, że może go ugasić piaskiem. Zaczął bez ustanku machać skrzydłami. Coraz mocniej i mocniej. Każde tąpnięcie o ziemię wywoływało wstrząsy. 
— Jeśli to dalej będzie trwało, to nas zabije! — [Reader] starała się przekrzyczeć wiatr. — Ja go czymś zajmę! Wy musicie znaleźć znak! 
— Dobrze! — Agata odbiegła w stronę koleżanek. 
Kobieta miała szczerą nadzieję, że pochwały, które Qifrey pisał na temat swoich uczennic, nie były słowami rzucanymi na wiatr. Nie chciała ich zostawiać, ale nie miała wyboru. 
Wyminęła skrzydło, starając się zająć uwagę pegaza. Malutki płomień zniknął jej z oczu i miała nadzieję, że adeptki naprawdę znajdą zaklęcie. W tym momencie nie miała żadnych innych pomysłów. Odpowiedzialność, którą czuła w tym momencie, była ogromna. Może dlatego nigdy nie przyjęła ucznia, nawet po zdaniu ostatniego egzaminu. Inaczej musiałaby się czuć tak, jak teraz, przez resztę życia. 
Pociągnęła za rzemyk, ściągając z niego kolejny glif wypalony w drewnie. Dokończyła różdżką zaklęcie. Musiała podtrzymać wciąż tlący się pod kopytami płomień. Nigdy nie miała talentu do wodnych zaklęć jak Qifrey. Sam ogień nie szedł jej też tak dobrze jak u Olrugio. Za to wiatr był dziedziną, którą kochała. Jej dawny mentor powtarzał, że to z powodu jej roztrzepania. Uznawał, że jej charakter doskonale to odzwierciedlał. Być może miał rację. W końcu nigdy nie założyła własnego atelier. A do Wielkiego Audytorium zaglądała tylko, kiedy musiała. Żyła w drodze i jedną z niewielu stałych w jej życiu był Qifrey. Mężczyzna o błękitnych oczach i uśmiechu ciepłym jak dom. Zawsze dbał, by na czas wysłać do niej list. Nawet gdy inni po latach nie pamiętali o jej urodzinach, on jako jeden z niewielu zawsze znajdował ją, by wręczyć jej prezent. Zapraszał ją też na wszystkie ważne święta. Wiedziała, że zawsze może przyjechać, a on przyjmie ją z otwartymi ramionami. Szanował też jednak, jak ceniła sobie podróże, dlatego nigdy nie nalegał, by z nim zamieszkała. Podobnie jak jej rodzina. 
Pegaz stawał się coraz bardziej rozjuszony. Gdy zgasił płomień, nastała ciemność. [Reader] tym razem nie udało się uniknąć podmuchu wiatru. Buty wyhamowały upadek, ale uderzenie o skałę sprawiło, że na moment straciła dech. Dotknęła klatki piersiowej. Z pewnością musiała złamać kilka żeber. Niechętnie podniosła się do pionu. Rzuciła kolejny wietrzny glif w stronę lekko tlącego się żaru. Stuknęła obcasami, by wznieść się w powietrze. Naszyjnik był pusty. Nie mogła już nic zrobić. 
Nagle na ciemnym niebie znów pojawiły się błyskawice. Piasek zdawał się wsiąkać w morze. Zupełnie jakby woda połykała plażę. Kobieta zdała sobie sprawę z tego, że wyspa tonęła. Rozejrzała się. W oddali dojrzała jasny punkt. To musiała być wyrwa. A więc dziewczynki znalazły wyjście. W samą porę. Chciała zawrócić w jego stronę, jednak pegaz nie miał zamiaru dać jej tak łatwo odejść. Ponownie została odepchnięta. Tym razem ból był okropny. Nie miała pojęcia skąd, ale na jej rękach pojawiła się krew. Potrząsnęła głową. Nie miała czasu. Szła na dno razem ze swoim wrogiem. Skrawek lądu ginął z każdą sekundą. Ostatkiem sił uniosła się w górę. To był moment, by godziny spędzone na lataniu się opłaciły. Zerknęła do tyłu, próbując ocenić odległość. Tym razem dała się ponieść sile wiatru. W akompaniamencie głośnego rżenia, poszybowała w ciemność. 
*** 
— Pani profesor! — Głośno chlipiąca Tetia była pierwszym, co [Reader] zobaczyła po przebudzeniu. 
— Przecież mówiłam ci, że się obudzi — skwitowała Agata, odwracając wzrok. 
Uporczywie wpatrywała się w okno. Być może po to, by nikt nie zauważył, jaką ulgę poczuła. 
— Skoro byłaś taka pewna, to czemu tu z nami czekałaś? — spytała Riche. Nie mogła sobie odpuścić tej cichej uwagi. 
Doskonale wiedziała, dlaczego Agata nigdy nie przepadała za [Reader]. Wiedźma też pochodziła od jednego z trzech znamienitych rodów, które zawarły Zmowę Milczenia. W przeciwieństwie jednak do dziewczynki, jej rodzina była z niej bardzo dumna. Choć ich jedyna przedstawicielka śpiewająco zdała wszystkie pięć egzaminów, nie wsławiła się niczym wielkim. Nie przyjęła nawet jednego ucznia. Nie stworzyła też żadnego nowatorskiego zaklęcia. Miewała trudności z niektórymi żywiołami i kurczowo trzymała się wiatru przy rozwiązywaniu wszystkich problemów. Odrzuciła kilka świetnych posad, by podróżować. W środowisku zyskała opinię lekkoducha, a także osoby mało odpowiedzialnej. Mimo to rodzina bardzo ją kochała, zgadzając się na nieustanną wędrówkę po świecie i machając ręką w odpowiedzi na zaczepki. Była dokładnym przeciwieństwem Agaty, która nie mogła jej tego wybaczyć, od kiedy postawiła stopę w atelier. Teraz za to chyba trochę zmieniła zdanie na temat wędrowniczej nauczycielki. 
Koko uśmiechnęła się szeroko. Leżąca na łóżku szpitalnym kobieta wydawała się wciąż lekko skołowana. Cierpliwie jednak wysłuchiwała całej relacji od najbardziej żywej uczennicy. Kiedy zobaczyły, jak wyrwa się zamyka, spanikowały. Na szczęście profesor [Reader] udało się przez nią przelecieć w ostatniej chwili. Upadła do wody z ogromną siłą. Wspólnymi siłami wciągnęły ją na łódź. Była nieprzytomna i za nic nie dało się jej dobudzić. Nawet krzyki panikującej Tetii nie dały rady tego dokonać. Za to pomogły zaalarmować jednego z czarodziejów, który zmierzał właśnie w stronę Karn. Jak się okazało, był to profesor Qifrey, który pospieszył z ranną do szpitala. Medyczka orzekła złamanie kilku żeber i utratę przytomności, ale uspokoiła wszystkich, mówiąc, że to nic groźnego. Rozcięcie na czole prawdopodobnie miało zostawić bliznę. Na razie jednak zostało szczelnie zabandażowane. 
— Możecie nas zostawić na chwilę samych? — poprosił mężczyzna, zdejmując kapelusz. 
Odpowiedział mu stukot czterech par butów. 
— Panie profesorze? — Koko się zatrzymała. 
— Tak? 
— Ma pan super dziewczynę! — Odbiegła za koleżankami. 
Zza pleców Qifreya dobiegł śmiech, przerywany od czasu do czasu atakami kaszlu. [Reader] przyłożyła dłoń do ust, próbując stłumić chichot, ale szybko przestała się z tym kryć. 
— Kto… jej… powiedział… że jesteśmy parą? — Roześmiała się na dobre. — Chyba nie ty? 
— Podejrzewam, że dziewczynki. A one pewnie usłyszały to od Olrugio. — Qifrey przysiadł na łóżku. — Powinnaś się nad tym zastanowić. 
— To okropny sposób, żeby zapytać kogoś o bycie parą — westchnęła [Reader]. 
Głowa mężczyzny spoczęła w zagłębieniu jej szyi. On też musiał był zmęczony. Pogładziła go po białych włosach. Pachniał jak swoje atelier. Może rzeczywiście powinna rozważyć jego propozycję. W końcu i tak zachowywali się, jakby byli w związku. Czy dałaby w ogóle radę zostać na dłużej w jednym miejscu? Nie była pewna, ale mogła spróbować. 
— Zawiadomiłeś już rycerzy o Rondach? — spytała, chcąc rozluźnić uścisk. 
Qifrey zamarł na moment. Coś w jego postawie się zmieniło. Jakby pytanie go zaskoczyło. Przyciągnął ją do siebie mocniej niż wcześniej. Odwzajemniła uścisk, chcąc o coś dopytać. Nawet nie zauwa��yła, jak zamknął okrąg w glifie. Pierścień na palcu rozbłysnął. Czarne tło i białe znaki. Mężczyzna westchnął. Nie lubił tego robić. Zazwyczaj był to tylko Olrugio. Ostatnio też pan Nornoa. A teraz jeszcze [Reader]. Jej ciało na moment zwiotczało. Wymazanie pamięci było koniecznością. Wierzył, że było to poświęcenie w imię większego dobra. Na pewno by mu wybaczyła, gdyby wiedziała. Może kiedyś jej powie. Gdy już będzie po wszystkim. Teraz nie mógł tego zrobić. Musiał się dowiedzieć, co stało się lata temu. Odzyskać to, co zostało mu odebrane.
7 notes · View notes
iguessimghost · 9 months
Text
Nie warto się starać
Nie warto rozmawiać
Nie warto się spierać ani upierać
Nie warto kochać
Nie warto szlochać
Nie warto mówić ani nawet lubić
Nie warto czekać
Nie warto zwlekać
Nie warto uciekać ani się uśmiechać
Nie warto próbować
Nie warto czuć
Nie warto żyć
Nie-
Okej, jest okej
Po prostu czasami
Szczególnie nocami
Nachodzi mnie myśl
Gdzieś przed czwartą
Że może nie warto.
Boże, nie widzę sensu w tym wszystkim. Może nigdy go nie było? I dopiero teraz to sobie uświadamiam?
Mam za bardzo nasrane w głowie.
11 notes · View notes
annpositivitylife · 1 year
Text
Jak lubić siebie ciut bardziej albo przynajmniej tolerować?
Zacznijmy od tego, że trudno jest kochać siebie, nie akceptując się W OGÓLE. Wszystko należy robić metodą małych kroczków, nie od razu Kraków zbudowano 😅.
Po pierwsze, czemu to robić? Lubienie siebie po prostu w praktyczny sposób ułatwia życie i podnosi poziom satysfakcji. Jest dużo zalet, między innymi łagodniejsze podejście do siebie, lepszy nastrój, lepsze radzenie sobie z krytyką, docenianie siebie.
Zastanów się, czemu nie lubisz siebie na pewnej płaszczyźnie życia albo w ogóle. Może wynika to z własnych wygórowanych oczekiwań, rodziców, toksycznych relacji? Może masz trudność z zaakceptowaniem jakiejś cechy, twojego zachowania, reakcji, niekoniecznie zależnych od ciebie, porównujesz się do innych?
Nie jest jednak tak łatwo, kiedy jesteśmy bombardowani obrazami idealnego życia, aesthetic girl, clean girl, perfect night rutine itp. Poza tym ludzie wokół nas, nacisk na sukcesy, produktywność, siłę, radzenie sobie ze wszystkim.. Poświęcanie sobie za mało czasu i odrzucanie swoich emocji wpływa, że tracimy kontakt ze sobą i to kto inny stanowi o nas, a nie my sami.
Jak zwykle w takich psychologicznych czy rozwojowych kwestiach, wszystko się jakoś łączy i nie ma jednej odpowiedzi, która załatwia wszystko. Pamiętajcie, że ja też nie jestem w stanie wiedzieć wszystkiego, no i piszę to tylko na podstawie własnych doświadczeń jako osoba zainteresowana psychologią, po wieloletnich zmaganiach z różnymi rzeczami.
Choć brzmi to paradoksalnie, zaakceptuj, że akurat w tym momencie życiowym w którym się znajdujesz, nie kochasz siebie najbardziej. To pomoże ci odrzucić presję. Bo wielu ludzi, także ja, wpada w pułapkę pogoni za czymś w rozwoju, a wtedy to traci sens tak naprawdę.. Pomyśl o tym, że nie traktujesz siebie jak niewolnika. Obserwuj swoje myśli- nie musisz wierzyć wszystkiemu, co wpadnie ci do głowy. Obserwacja siebie może pomóc w zmianie szkodliwych nawyków, takich jak ciągłe krytykowanie siebie w głowie, niedocenianie, czy stosowanie wobec siebie autoagresji. Myśl o tym, żeby traktować siebie jak osobę, którą lubisz. Szanuj swoje ciało, nie patrz na nie przez pryzmat mediów czy twoich kompleksów. Podziękuj mu, że masz energię, że możesz pracować, pisać, myśleć, przytulić innych, nie wiem, szyć, grać na pianinie, biec. Nie patrz na swoje ciało tylko w kategorii wymagań, pomyśl raczej, do czego ono ci POMAGA i za co jesteś wdzięczny. Staraj się znaleźć czas na pobycie ze sobą, odpoczynek. Pamiętaj, że jesteś człowiekiem, zasługujesz na przyjemność, chwilę wytchnienia. Perfekcjonizm bardzo zaburza postrzeganie siebie. Tutaj po raz kolejny pomaga traktowanie siebie jak przyjaciela.
Często mam tak, że autentycznie, uważam wszystkich za pięknych xD. Rzadko uznaję kogoś za brzydkiego. Może to dziwne, ale patrzę na człowieka i chociaż widzę, że nie wiem, nie wygląda jak z okładki, nie ma idealnych włosów, makijażu, może ma zmarszczki, trądzik, lekko krzywy nos, ale i tak jakoś mi się podoba. To jest też związane z czyjąś osobowością, lubię kogoś, to i myślę że jest ładny. Postaraj się spojrzeć tak na siebie. Czy naprawdę oceniasz tak negatywnie innych, tak krytycznie na nich patrzysz, analizując każdy szczegół i wymagając perfekcji? Pewnie nie. To dlaczego robisz tak samemu sobie? Jak miałam nie wiem, z 13/14 lat, wyczytałam w gazecie dla nastolatków, by uśmiechnąć się do siebie w lustrze, zauważyć w sobie coś ładnego, mówić sobie rzeczy w stylu "Jestem piękna, akceptuję siebie" (wtedy to jeszcze nie zostało określone jako afirmacja xD). Może brzmi to głupio, ale autentycznie takie coś mi pomogło lepiej na siebie patrzeć, także na swoje wnętrze, bo to się wszystko łączy.
Czas ze sobą. Medytacja, uważne jedzenie, zauważanie swoich dobrych stron. Jak czasem jest nam z tym trudno.. mamy zajebisty wynik z czegoś, ale nigdy nie jesteśmy w pełni zadowoleni. Cieszmy się z małych rzeczy xD i to jest prawda. Doceniajmy siebie na polu przyjaźni, osobowości, cech charakteru. Nie chodzi tu o samouwielbienie, ale o takie zdrowe podejście. Powiedz sobie- dobra robota. Zauważ, jak się zmieniłeś na przestrzeni lat, jak się rozwinąłeś, o ile jesteś mądrzejszy.
Nie żałuj sobie. Traktuj siebie z miłością, jak pełnowartościowego człowieka. Zrób sobie super długą kąpiel z olejkiem, kup coś słodkiego, usiądź z herbatą i po prostu bądź, pobaw się z dzieckiem, wyjdź na zakupy, potańcz do muzyki, spotkaj się z innymi, uszczęśliwiaj się!
Wiedz że masz w sobie wszystko, czego potrzebujesz. Taka jest prawda. Potrzebujesz poświęcenia sobie czasu i popracowania nad czymś, co już masz.
Akceptuj, że coś nie stanie się od razu. Czasem zdrowienie, naprawa relacji ze sobą trwa długo. Pewnie to całożyciowy proces, nie jest tak, że raz odhaczysz i już. To każdy dzień. Lepsze nastawienie, traktowanie siebie można wyćwiczyć. Początkowo to jest trudne, ale warto, nawet jeśli na początku czujemy się z tym sztucznie. To jest do pracy. Najlepiej ograniczyć destrukcyjne wpływy innych osób, chcących podciąć ci skrzydła, sprawiających że wątpisz w swoją wartość, ale nie zawsze się da.. niestety xD. Coś o tym wiem. Z mojej strony mogę powiedzieć że można spróbować powiedzieć tej osobie, żeby przestała, że cię to boli. W normalnej sytuacji powinno poskutkować. W innym przypadku, staraj się jak najbardziej oddzielać myślami od tej osoby, nie czuć też nienawiści wobec niej, bo to niszczy człowieka. Ja staram się wobec pewnych osób nawet o nich nie myśleć, nie zawracać nimi głowy, ani sekundy, choć jest cięzko. Pocieszam się, że kiedyś będą oni moją przeszłością. Zresztą czemu ktoś ma cię oceniać 🫣
35 notes · View notes
madduck44 · 2 months
Text
07.04.2024 r.
~ Dzień 7 ~
Zjedzone: 695 (nie zadowalający wynik zważając na to, że miałam kurwa mieć fasta...)
Spalone: ok. 100 kcal (byłam na spacerze ale nie zwiezlam nawet zegarka. Przeszłam około 2,5km i obstawiam że tyle może nawet się udało + kroki ogólnie)
Punkty (poprzedni post, tak będę się w to bawić): 13 pkt (niezbyt zadowalające patrząc na to, że miałam mieć co najmniej 19 ale i zjadłam słodycze i nie wypiłam tyle wody ile miałam wypić i zjadłam poprostu za dużo xD)
Żyje.
Pierdolić niedzielę, poważnie. Naszczescie zaczyna się tydzień i jakoś to naprawie. Planuje jeść do 500 kcal i palić ponad 300 dziennie ale to zobaczymy jak wyjdzie. Ładuje już ten jebany zegarek bo bateria tak szybko w nim pada.
Nie wyobrażam sobie jutrzejszego dnia.
Poważnie. Nie wyobrażam sobie powrotu do szkoły, jazdy samochodem, patrzenia na twarze ludzi itp. nie chce wychodzić z domu. Chce już żeby były wakacje i żeby to był lipiec (w sierpniu będę pracować) bo będę miała miesiąc nieograniczonego siedzenia w domu.
Jezu jeszcze mucha mi się obija o okno nie wytrzymam. Czemu to cholerstwo musi już latać?
A nie sorry to biedronka. To zmienia postać rzeczy.
Nie wiem co jeszcze napisać... Jadłam dziś trochę mac n cheese a że brat dał mi przepis to no spokojnie mogłam sobie wyliczyć kalorie z tego. Obiadu z rodzicami nie jadłam, jadłam pomarańcze, dwie krówki i tak wyszło z dzisiejszym jebanym bilansem.
Myślę że zważę się w przyszły czwartek. Teraz nie chce nawet patrzeć na wagę. Albo w weekend? Żeby te kilka dni znowu wytrwać w swoich postanowieniach i żeby coś się zadziało. Wiem że cokolwiek nie zrobię, narazie zejdzie że mnie (jak obrzydliwie to nie zabrzmi) zawartość jelit i woda a nie tłuszcz. Jak zacznę się więcej ruszać to może coś się ruszy ale chuj wie. Jestem ulana i tyle w temacie i chce to poprostu w końcu zmienić.
Ważąc 50kg byłabym w końcu może akceptowana i z tego "brzydka i gruba" zniknęłoby gruba... Może jakieś spodnie normalnie by na mnie wyglądały? Największym kompleksem jaki posiadam i to no od dziecka są uda bo są duże. Do tego mam trochę rozbudowane "czworki" co jeszcze bardziej je powiększa, więc gdyby i mięsień się skurczył, nie będzie mi to ani trochę przeszkadzać (ale głównie chodzi o tłuszcz).
Czasami też zauważam, że to może nawet nie moja waga sprawia, że jestem nie lubiana. Mam znajomą w klasie która jest śliczna naprawdę i jest większa odemnie. Jest miła, ale potrafi dosadnie pwoeidziec co myśli. Są osoby które jej nie lubią ale jest świetna poprostu. Dużo osób ją też lubi.
A ja nie wiem za co mnie mogą nie lubić jak nie wygląd i waga. Może nie jestem duszą towarzystwa ale no też jestem raczej ugodowa, nie obrażam nikogo, staram się angażować w sprawy klasy jak mogę, jestem dość lubiana przez nauczycieli ale nie jestem też takim "pupilkiem" bo nie mam ani świetnych ocen i opuszczam za dużo zajęć. Usłyszałam też od tych mean lasek z klasy że jestem zabawna i lubią mój humor ale nie potrafię powiedzieć czy to nie był sarkazm. Nie cierpię jak wszyscy patrzą. Nie cierpię jak o mnie gadają.
A może jestem nudna? To może być to xD
Ogólnie jestem w klasie z praktycznie samymi dziewczynami (dwójka chłopaków tylko) i nawet nie wiecie jakie ja mam tam na codzien thinspø. Przewodnicząca. Ideał. Śliczny uśmiech, piękne oczy, super styl, długie kasztanowe kręcone włosy, i te chude nogi.
Druga bardzo wysoka (+1,80), waga około 58kg? Chwaliła się ostatnio. Blond krótkie gęste włosy i te ręce ile ja bym dała za takie kurwa kościste ręce.
I trzecia to no chodząca laska z pinteresta. Blada, twarz chyba idealna bym powiedziała nawet bez makijażu. Rude, krótkie włosy, piegi, szczupła, ma świetny styl i sposób bycia.
Chciałabym się z nimi zamienić.
Zamienić ciałem, twarzą... Wszystkim.
Ale nikt nie zamieniłby się na to czym jestem. Jestem potworem, który stara się zmienić to kim jest ale mu nie wychodzi.
To na tyle użalania się. Dowidzeniaaa
2 notes · View notes
ulubionywuja · 5 months
Text
Bardzo chcę lubić książkę pana Leśniewskiego o Kościuszce, ale nie pomaga to, że w 70% ona nawet nie jest o nim
Widać, że autor za samym Tadkiem nie przepada, co jest ok (wolę czytać z dwóch perspektyw, pochlebnej i niepochlebnej, żeby sobie to ułożyć w całość), tylko do cholery jasnej, niech chociaż pisze o nim :') Jakbym chciała książkę o Pepim, Stasiu Poniatowskim czy kurwa innym Zabiełło TO BYM JĄ KUPIŁA. Plus imo to jest biografia ale nie, bo w połowie jestem, co się nadenerwowałam to moje, ale gdybym nie znała historii Kościuszki przed rozpoczęciem lektury, to bym jej nadal nie znała xD pamiętałabym chyba tylko to, że autor jest strasznie marudny. Informacje są podawane tak, jakby pisał je w punktach na sprawdzianie z historii.
Jak mnie to irytuje, insane. + Ummm nie wybaczę Leśniewskiemu, że nie umie poprawnie podać imienia autora swoich źródeł. Gościu mam to wszystko na półce, widzę ile razy się jebłeś
Jakby autor ma dużą wiedzę, ale ojjj no toporne pióro okropnie
Naprawdę czekam na biografię Tadka, która będzie ciekawa i dobrze zresearchowana, bo z jednej jest takie coś, z drugiej Książę Chłopów, który jest po prostu literaturą fantasy (i jakbyście nie wiedzieli, to w 1777 znali legginsy z kurwa spandexu 🥰)
Wszystko, z czego da się nauczyć czegokolwiek tak na cito (not sure czy ta pozycja na to miano zasługuje) jest niestety nudne okropnie, a to kurwa niedobrze
6 notes · View notes
sk1nnycat · 10 months
Text
małe meanspo (wkurzyłam się na sb przepraszam)
.
.
Jak nie będziesz miała cyferki 3 z przodu do września to możesz się pożegnać ze swoją godnością. Niby tyle pracujesz a i tak się obżerasz jak ta tłusta świnia. Naprawdę chcesz wyglądać jak ona? Zastanów się zanim COKOLWIEK zjesz. Kilka sekund w ustach a na zawsze w udach. Pomyśl dwa razy świnko ;) Wyobraź sobie rozpoczęcie roku szkolnego. Wszyscy na ciebie patrzą i myślą sobie: Boże jaka gruba lub ale glow down przeszła. Wszyscy patrzą na ciebie i się z ciebie śmieją. Naprawdę tego chcesz? Posłuchaj się Any. Nie możesz zmarnować tej szansy. Musisz zacząć teraz aby szybciej zobaczyć efekty. Nie masz prawa się obżerać jak te świnie w restauracjach. NIE MOŻESZ TEGO ZJEŚĆ JAK NIE BĘDZIESZ CHUDA. Jak będziesz chuda, wszyscy będą brali cię pod uwagę. Będziesz mogła ubierać malutkie slodziutkie ubranka, będą cię wszyscy lubić i podziwiać . Lepiej zacznij krowo. Wolisz codziennie, dzień w dzień godzina w godzinę płakać przy lustrze zadając sobie pytanie-czemu taka jestem.Jak nie zaczniesz teraz. Dzisiaj. Drugiej szansy może nie być. Lepiej postaw na ruch niż leżysz teraz i ryczysz grubasko. No wstan i zrób 50 pajacyków. Co? Za trudne? Innym to idzie bardzo łatwo, a tobie nawet 30 nie idzie? Boże jesteś chodząca żenadą. Nie masz motywacji? To ja znajdź. Poogladaj sobie zdjęcia thinspo, bonespo itp. poogladaj na yt sobie o koreankach jak one straciły swoją wage w tydzień kilka kilo. Poogladaj stare zepsute jedzenie na ktore masz ochote. Co? Nie zrobisz tego? Chcesz być grubasem jak tamten co ci dokuczał? Nie staczaj się jak on. On to widać że lubi sobie pojeść. Też chcesz tak wyglądać? Nie. Nie chcesz tak wyglądać. Co ci strzeliło do głowy ze że wzięłaś wtedy te obrzydliwe jedzenie. JEŻELI WIESZ JAK COŚ SMAKUJE TO PO CO BIERZESZ TO DRUGI RAZ TO DO GĘBY? PO CO? USATYSFAKCJONUJE CIĘ TO? TYLKO PRZYTYJESZ I TYLE. "Ale bym chciała wrócić do swojej wagi z x" a co wtedy robiłaś? Co robiłaś że miałaś taka niska wagę? Ile jadłaś? Ile ćwiczyłas? Odłóż to jedzenie. Nie możesz tego zjeść. Będziesz grubasem jak to zjesz. Wchodzisz na tumblra, i repostujes na swoim profilu jakieś porady 'jak schudnąć szybko', 'jakies cytaty', 'thinspo' a nic ze sobą nie robisz. Bądź jak te, które repostujesz. Bądź lepsza od nich. Bądź lepsza od tych co ci dokuczali. CHUDSZA.
12 notes · View notes
borntodie523 · 4 months
Text
To 3 weekend bez niego i nie wiem czuje taki spokój dziwny. Nie wiem nie chce se wmawiać za bardzo czy coś ale odkąd z nim nie jestem nie płacze z byle powodu, mam porządek w pokoju, czytam więcej, jestem regularna na swoich mediach, czuje że mam wszystko pod kontrola (no może prawie) i na wszystko mam czas, mam czystszą cere, zaczynam robić rzeczy, które wcześniej chciałam robić ale nie mogłam się zebrać. Boje się bardzo ze to tylko lepszy moment i później się to rozwali ale postaram się żeby było już tylko lepiej bo to naprawdę przyjemne czuć ten spokój po tak długim czasie męczenia się. W końcu zaczynam może nie lubić ale akceptowac czas gdy jestem sama ze sobą i nie traktuje tego jak jakiejś kary
4 notes · View notes
lekkotakworld · 2 years
Text
Tumblr media
Uprzedzam, to będzie długi post. Dziękuję każdemu, kto to przeczyta. Przede wszystkim dziękuję każdemu za to, że tutaj jest.
Co się zmieniło? Ano, zmieniło się wiele. Sierpień to jedna wielka sinusoida, która zakończyła się definitywnym RECOVERY. Ale zacznijmy od początku.
Tumblr media
Miesiąc zaczęłam dość mocno i depresyjnie. Mój stan psychiczny sięgał dna już praktycznie codziennie. Odreagowywalam jedzeniem, co za tym szło, wymiotami. Opychalam się, rzygałam, płakałam, dreczyly mnie wyrzuty i problemy z wypróżnianiem. Było mega źle. Nie ukrywam, myślałam, że już sobie nie poradzę. Nie chciałam też pomocy. Wraz z początkiem miesiąca pojechałam na ponad tydzień do mojego dziadka, dla którego jestem takim oczkiem w głowie, w końcu najstarsza wnuczka. Pobyt u dziadka był dla mnie zbawieniem, odpoczęłam od sytuacji w domu, zrobiłam trochę dla siebie. Jednak nawet tam znalazły się sytuację, które wywołały we mnie ogromny stres, nazbieranie się emocji głównie tych negatywnych.. Nie mogłam już na siebie patrzeć, chciałam jeść mniej, a jadłam więcej i tylko się dobijałam bardziej.
Pobyt u dziadka zakończył się jeszcze wizytą u babci. Tam były moje ukochane pierogi ze śliwkami. Nie wiem ile ich wtedy zjadłam, byłam w takim amoku, jadłam choć czułam, że już nie zmieszczę więcej, ale jadłam. Wróciłam do domu. Zwymiotowałam ile dałam radę.. Później płakałam. Próbowałam rozmawiać z chłopakiem. Powiedział wprost, że nie daje już sobie ze mną rady, że ma dosyć moich akcji, mojego stanu, że tylko sama się wyniszczam psychicznie i fizycznie. On za nic nie może zrozumieć jak działa moja głowa.. W tym momencie powiedziałam KONIEC, koniec oszukiwania samej siebie.
Tumblr media
Pamiętam jak napisałam tutaj, że nie będę się ważyć, że chce odpocząć. Wytrzymałam dwa dni chyba. Później utworzyłam stronę w swoim dzienniku, gdzie codziennie pisałam ile ważę rano, ile jem, spalam itd. I mimo, że wam tu nie podawałam wagi, udawałam, że nie wiem ile ważę, to wiedziałam. Potrzebowałam przez kilka dni pobyć sama ze sobą, samej sobie przyznawać się jak jest naprawdę i z nikim się tym nie dzielić. I wiecie, że chyba tu nastąpił przełom?
Postanowiłam zawalczyć o siebie i mój związek. Mój chłopak jest jedyną osobą w moim życiu, której boję się stracić, boję się, że bez niego już z niczym sobie nie poradzę.. Jest dla mnie najważniejszą osobą jaką posiadam. I tak walczę, widzę, że on też się cieszy, widzi, że jest już ze mną naprawdę dużo lepiej, widzi, że walczę, a walczę dla nas i dla siebie.
Na ten moment jest u mnie zdecydowanie lepiej. Radzę sobie tyle na ile potrafię, staram się nie gromadzić w sobie zbyt wielu emocji. Staram się też nie przyjmować wszystkiego zbyt mocno do siebie. Zaczęłam odnajdywać we wszystkim pozytywy, nagle okazuje się, że życie jest naprawdę cudowne i cieszy mnie każdy dzień! Czy jest idealnie? Oczywiście, że nie. Dalej się potykam, ale zbieram się dużo szybciej. Bardzo zmieniło się moje myślenie, moje nastawienie. Każdego dnia uczę się akceptować siebie i mogę przyznać, że naprawdę zaczynam siebie lubić i doceniać to co robię. Dziękuję samej sobie za każdy przeżyty dzień, za każdy nawet najmniejszy sukces.
Tumblr media
Najważniejsze osiągnięcia i sukcesy
Spadek wagi w zdrowy sposób
Mniej wyrzutów po jedzeniu
Ponad 3 tygodnie bez wymiotów!!!!
W miarę możliwości słuchanie swojego organizmu
Odstawienie słodyczy, opanowanie chęci na nie
Powrót do gotowania, które znów sprawia mi przyjemność
Upieczenie pięknego i co ważniejsze pysznego torta na urodziny mojej mamy
Czerpanie przyjemności z aktywności fizycznej, a nie tylko ze względu na spalone kalorie
Polubienie siebie w takim stanie, w jakim jestem
Poprawa relacji z bliskimi mi osobami
Prowadzenie dziennika i przelewanie najgorszych myśli na papier, co pozwala na rozładowanie emocji i bycie szczerym ze samym sobą
Uporządkowanie myśli
Zmiana nastawienia w ciągu dnia, wstawanie z dobrym nastawieniem, przez co w ciągu dnia naprawdę mi się CHCE
Unikanie sytuacji stresujących i z negatywnym działaniem na mnie lub radzenie sobie z nimi, wyłączając z tego napady na jedzenie
Uczę się odpoczywać, nie przepracowywać się
Wysypiam się
Powrót do rysowania i tworzenia oraz czytania książek
Powrót do dbania o włosy
Nosiłam sukienkę, czy krótkie spodnie i nawet się sobie podobałam!!
Byłam na basenie!!!
Kupiłam wymarzone buty, na które ciężko pracowałam w lipcu
WAGA
Tumblr media
Jadłam różnie. Jednak po tych wszystkich przygodach przyjmuje utrzymywanie deficytu ok. 1800 kcal, jem jak jestem głodna, jem mniejszymi porcjami. Stosuje zasadę jedzenia między 8 a 17. Ograniczam słodycze do maksimum. Czekolada w szczególności poszła w odstawkę. Jem dużo owoców i jogurtów.
Czy spadek niecałych 2 kg na miesiąc jest Okej? Myślę, że jak najbardziej. Ha! Gdybym nie zawaliła tyle razy, to zapewne ten spadek byłby dużo większy. Ale no, mówi się trudno i idzie się dalej. Wolę mieć zdrową głowę niż niższe cyferki na wadze.
Tumblr media
Ale co najważniejsze, jestem sama z siebie niesamowicie dumna! Myślę, że zrobiłam ogromny krok naprzód.
Z tego miejsca chce bardzo podziękować osobom, które cały czas tutaj są, wspierali mnie i wspierają dalej. Naprawdę cieszę się, że was poznałam chociaż tam internetowo - @pozarta @letycja @tomek224 @wiking0 @nekoshy @za-duzo @anoreksjopierdolsie @aofijee i wiele innych, których już nawet nazw nie pamiętam 😭 Dziękuję wam!! ❤️ Bez was pewnie dalej tkwilabym w tym bagnie i nie potrafiła się z niego wydostać. Dziękuję za wszelkie wsparcie jakie od was dostałam, za wszystkie rady, komentarze, nawet jeżeli były dobitne, wszystko to było mi bardzo potrzebne. Cieszę się, że jestem w tym miejscu, w którym jestem. Jestem SZCZĘŚLIWA. I wiem, że przede mną jeszcze wiele cudownych chwil, a życie jest za krótkie, żeby ciągle myśleć o jedzeniu, kaloriach i wystających kościach. Nie to jest w życiu najważniejsze, prawda?
40 notes · View notes
CZ1
To nie jest tak że nie chce żyć, bardzo lubie swoje życie i chcialabym dożyć starości, ale brak poparcia i wsparcia, zrozumienienia mnie wykańcza. Całe życie staram się żeby było dobrze, ja chciałam poprostu pożyć przez chwile jak normlany człowiek w moim wieku, kocham swoje życie, lubie siebie swój charakter i zainteresowania, że nie sa takie zwyczajne. Ludzie moga mnie nie lubić, ale jak trafie na kogoś kto zaakceptuje te wszytskie cechy które ja w sobie lubie to moge poświęciç wiele. Jedyna rzecza przez ktora nie moge żyć, to brak pomocy. Rodzina i bliscy moga cie zaprowadzić do psychologa, psychiatry, psychiatra może dać ci leki, skierować na terapie, ale po chuj to wszytsko jak i tak w domu powiedza ci że w życiu nic nie osiagniesz bo nie wstałeś rano żeby iść po chleb. To tak cholernie boli, gdy najbliźsi cały czas proboja udowodnic ci że jesteś życiowa porażka. Dlaczego nikt nie może powiedzieć "będzie dobrze", "poradzisz sobie", zamiast tego "znowy zjebałeś", nikt w tym pierdolonym świecie cie nie pochwali za to co ci sie udało, jedynie może podeptac cię brudnymi butami i sprawic, aby twoja samoocena spadła. Ja wiem że jestem dobrym człowiekiem i nie uważam sie za dno społeczne, ale skoro innym tak bardzo nie pasuje to kim jestem to ok nie osiagne niczego w życiu nie przez to że nie chce, ani nie przez to że nie stać mnie na to ale przez wasze bezsensowne pierdolenie które traktujecie jako "kopniak w tyłek", jakas pseudo motywacje ktora ni uja nie działa tylko ryje psychike.
23 notes · View notes
jedynaprawdziwa · 5 months
Text
01.01.2024
Chciałam powtórzyć coś, co wydarzyło się 2 lata temu. Sylwester. Ale to było niemożliwe. Niby człowiek to wiedział, ale jednak się łudził.
2 lata temu świeżo weszłam w związek. Partner wcześniej miał bilety na samolot i zakwaterowanie więc nie spędzaliśmy tego dnia razem. Dwóch bliskich kumpli i przyjaciółka nie mieli partnerów. Byliśmy razem, w czwórkę, na imprezie sylwestrowej. Było cudownie. Tańczyliśmy do 5:30, mimo, że sala była wynajęta do 3:00. Było przedłużane. Tańczyłam z każdym.
Wczoraj chłopaki byli z partnerkami, przyjaciółka mieszka na Fuerteventurze, ja byłam z chłopakiem. Jeszcze jedna koleżanka była. Jesteśmy starsi, każde ma swoje życie, moje nawet nie jest tutaj, tylko w Poznaniu. Wszystko było inaczej, jeden kumpel zwinął się po 2, tańczył wcześniej tylko ze swoją dziewczyną. Drugi kumpel został dłużej niż my, udało mi się z nim raz zatańczyć, cały czas tańczył tylko ze swoją dziewczyną, która jest bardzo zazdrosna, w przeszłości cos odwalił, mieliśmy porozmawiać ale nie rozmawialiśmy praktycznie wcale. Z moim chłopakiem tańczyliśmy, ale mało. Jak włączałam jakiś znany utwór, ludzie wychodzili na parkiet, tańczyli to zmieniali na jakieś pato disco polo. Rozumiem, dorzucić na koniec playlisty, rozumiem nie lubić, ale zmieniać utwór w połowie, gdy ludzie się bawią. To jest w porządku. Sama też klikałam dodając utwory do playlisty. Zwróciłam kilka razy uwagę jak przełączano utwory w trakcie, gdy ludzie tańczyli, pokazałam jak dodać jako następny do playlisty. Za którymś razem podniosłam głos już na dziewczynę bo nie dało się bawić.
Jak się bawiłam? W porządku. Bez szału, ale tragedii też nie było.
2 notes · View notes
zwodorosty · 9 months
Text
To nie jest koncert życzeń
Chcę czuć rzeszkość poranków, nieszkodliwą dla bosych stóp i nagich ramion. Chcę słuchać niegasnących żabich koncertów i melodii kruczych lotów. Chcę chodzić łąkami na skróty. Chcę widzieć mgły, chcę, by wiatr plótł mi warkocze i by przyprowadzał deszczowe chmury. Chcę widzieć krople deszczu zawieszone na każdej szybie i każdej rzęsie.
Chcę wybierać polne drogi przy których rosną maki i chabry. Chcę, by ich drobne płatki przechowywały DNA mojego dzieciństwa i by było ich tyle, by zawsze mówiły, że kocha. Choć to źle dla ziemniaków, chcę znów zobaczyć stonkę, ale jedną... albo nie, lepiej dwie, bo żal przecież samotnych stonek. Chcę jeszcze kiedyś szukać robali na ryby i wcale nie brzydzić się złapać ich w rękę.
Chcę nosić sukienki. I cekiny też. Chociaż jedno cekinowe oczko wszyste cekinową nitką w mankiet rękawa, skromne, niewidoczne, dokumentujące skłonność sroczą do błyskotek. Chcę komentować co zechcę i jak zechcę, przejęzyczać się chcę od czasu do czasu.
Chcę jadać torciki bezowe z bakaliami z taką samą zachłannością. Chcę czuć na minutę przed nowym rokiem podniosłość chwili i zawsze chcę wierzyć, że to dobry moment, by zmienić całe życie. Chcę mieć energię nawet w najciemniejszych chwilach, chcę cieszyć się na rybę ze smażalni, bo jadę nad morze, chcę kochać morze jesienią, gdy jest wietrzne i obrażalskie.
Chcę przejąć się stłuczonym talerzem, chcę grzać ręce zimą w ciepłej wodzie z kranu, chcę choć raz jeszcze mieć do czynienia z nagrzanym piecem kaflowym z małą wnęką w którą wkłada się herbatę i ta herbata jest ciepła przez pół stulecia. Chcę zbić z kimś piątkę i żeby powiedział mi, że to, co robię, to klasa i że super. Chcę wypić latem herbatę na zewnątrz, najchętniej pod białą śliwką, żeby były proste ciastka, lekki wietrzyk i sielska rozmowa.
Chcę kiedyś dobrze tańczyć. Chcę palić papierosy oparta o balustradę, słuchając o pomyśle wyjazdu do Paryża na kilka dni tylko po to, by zatrzymać się w jednym z paryskich mieszkań, nie wychodzić nigdzie, nie zjeść bagietki i nie spojrzeć nawet na Wieżę Eiffle'a, być po prostu w Paryżu jak w każdym innym miejscu. Ale w Paryżu.
Chcę mieć szansę prowadzić absurdalne rozmowy z nowymi ludźmi, dalekie od small talków, pytać ich o najintymniejsze aspekty życia, w godzinę poznając pogodę ich ducha, a nie pogodę za oknem. Chcę widzieć w ludziach tę wabiącą różnorodność, ich rozmaitość. Chcę obejrzeć w niedzielę western.
Chcę znów kupić kwiatki u wątłej kobiecinki, która ma dwa maleńkie bukieciki, bardzo dużo lat i cierpliwość, by czekać aż przyjdę, by je od niej kupić.
Chcę ubrać żywą choinkę, żeby igły wbijały mi się w opuszki, żeby pachniało zielenią, lasem, żeby ta choinka nie była w pełni legalna, by była odebrana leśnej pocztówce, żeby była dzika i z pajęczyną, chcę ją pięknie przystroić, słuchać świątecznej muzyki, chcę znaleźć pierniczek ze swoim imieniem, chcę podawać siostrze bombki i ten jeden raz chcę zjeść kolację wigilijną przy świecach. Tylko przy świecach i może jeszcze przy choince. A poza tym to chcę też, żeby bąk chodził mi po palcu!
Chcę widzieć jak słońce migocze wśród liści i chcę mieć czas, by zatrzymać się i to zobaczyć. Chcę dostrzegać pas Drogi Mlecznej tak jak wtedy, gdy wracałam z mamą, tatą i siostrą od babci. Było zimno, była zima, a ja wysiadając z samochodu zawsze zadzierałam głowę, by sprawdzić, czy na niebie nic się nie zmieniło. Chcę zadzierać głowę tylko po to, by sprawdzać stan nieba.
Chcę wygrywać walki na kciuki z każdym, kto zechce stanąć ze mną do boju. Chcę wciąż lubić karty. Chcę pamiętać o każdym pierwszym "cześć" w swoim życiu i nie zapomnieć, że czasem nawet "żegnaj" jest po coś. Chcę gubić z pamięci powody do żalu.
Jedyne czego naprawdę nie chcę, to pamiętać ile kalorii ma łyżka majonezu, bo przez to jem go znacznie mniej.
4 notes · View notes
linkemon · 9 months
Text
Zapoznanie headcanons
Masterlist headcanonów z serii Nad Teyvatem w języku polskim można znaleźć tu.
For English version of the same work check my Masterlist here.
Tumblr media
Venti
✧ Bardzo prawdopodobne jest znalezienie go w barze. Angel's Share to miejsce, gdzie przebywa znacznie częściej niż powinien. Jedna butelka wina to za mało.
✧ Wasze pierwsze spotkanie miałoby miejsce właśnie tam. Zmęczona po podróży do Mondstadt chciałaś spędzić chwilę w słynnej tawernie. Nawet jeśli nie pijesz alkoholu, to barman Diluc ma także w ofercie drinki bez niego. Natomiast sam Venti byłby kompletnie pijany, tego możesz być pewna.
✧ Początkowo nie miałaś ochoty wchodzić z nim w żadne interakcje. Wydawał ci się bardzo natrętny. Zaczął opowiadać dziwne historie, z których większość brzmiała jak kompletne bzdury. Skąd niby miał wiedzieć co się działo kilkaset lat temu? Nie wytrzymałaś długo, zbierając się do wyjścia.
✧ Potem jednak nieznajomy oznajmił, że da koncert. Już miałaś wychodzić, gdy usłyszałaś przepiękną melodię. Lekko pijany głos trochę psuł efekt, ale poczułaś się oczarowana. Lira zdawała się tańczyć pod dotykiem nieznajomego.
✧ Wszyscy goście w tawernie byli jak osłupiali. Gdy piosenka się skończyła, radośnie zaczęli klaskać a niektórzy nawet gwizdali. Prosili by zagrał ponownie. Zgodził się pod warunkiem, że dostanie jeszcze butelkę wina. Postanowiłaś jednak zostać by go posłuchać.
✧ Stojąc na stole, przedstawił się jako bard Venti, po czym prawie z niego spadł, ale ktoś z tłumu go przytrzymał. Odchrząknął i zawołał, że kolejny występ dedykuje pięknej [Reader]. Kilka osób poklepało cię po plecach a inni rzucili ci zainteresowane spojrzenia. Poczułaś się lekko zażenowana, ale zostałaś do końca koncertu. Potem wypiłaś z nim jeszcze parę drinków. Dopiero następnego dnia dotarło do ciebie, że nigdy mu się nie przedstawiałaś a jednak skądś znał twoje imię.
Tumblr media
Zhongli
✧ Po tym jak zatrudniłaś się w jednej ze znanych i starych restauracji w Liyue, od razu dostałaś mnóstwo szczegółowych instrukcji od starszych kolegów odnośnie tego co i jak powinnaś robić.
✧ Kiedy pierwszy raz odbierałaś zamówienie od przystojnego mężczyzny o głębokim głosie, nie przypuszczałaś, że to właśnie on jest legendarnie zadłużonym klientem. Szczególnie po tym jak pochwalił twoją technikę parzenia herbaty. Nauczyłaś jej się, kiedy jeszcze byłaś dzieckiem. Wasza wioska była niewielka i zwykle mało kto ją kojarzył w stolicy. A jednak ten człowiek rozpoznał skąd pochodzisz tylko po tym jak przygotowałaś napój.
✧ Powinieneś się zbierać by obsłużyć innych klientów, jednak gdy tylko miałaś odchodzić, mężczyzna o imieniu Zhongli znajdował nowy temat do rozmowy. Posiadał tyle informacji, że słuchałaś go z fascynacją. Tak dałaś się wciągnąć, że starsza kelnerka musiała przyjść by przypomnieć ci, że wciąż pracujesz. Zostałaś poproszona o pokorne wybaczenie. Nie mogłaś się na niego gniewać, więc tylko powiedziałaś, że nic się nie stało, machnęłaś ręką i odeszłaś.
✧ Dopiero, gdy weszłaś do budynku, okazało się, że zapomniałaś poprosić o zapłacenie rachunku. Kompletnie spanikowałaś, ale starsi kelnerzy tylko się zaśmiali, że jak kolejna nowa osoba, dałaś się nabrać. Każdy z nich przez to przechodził z ich słynnym klientem bez grosza.
✧ Jakiś czas potem rachunek uregulował ktoś z Fatui, więc odetchnęłaś z ulgą. Obiecałaś sobie, że następnym razem gdy spotkasz Zhongliego, na pewno wyciągniesz od niego pieniądze z góry.
Tumblr media
Ei
✧ Wasze pierwsze spotkanie było niezwykle dziwne. Głównie dlatego, że najpierw spotkałeś jej marionetkę, a dopiero nią samą. Pomogłeś Aetherowi uciec od kary śmierci wraz z Thomą. Z wyrokiem śmierci wiszącym nad waszymi głowami, trudno było jakkolwiek lubić Raiden Shogun.
✧ Kiedy jednak Ei opuściła miejsce swojej medytacji by zobaczyć jak zmieniła się Inazuma, spojrzałeś na nią trochę inaczej. Wyobrażałeś sobie wyniosłą władczynię, tymczasem okazało się, że o wielu rzeczach nie ma pojęcia.
✧ Kiedy powiedziałeś, że tobie też smakuje mleko dango, kupiła sto sztuk i kazała ci je dostarczyć. Musiałeś je rozdawać wszystkim sąsiadom przez kolejny tydzień by się nie zmarnowało. Nawet Aether i Paimon nie dali rady ich skończyć.
✧ Podczas waszej małej wycieczki zaatakowali was wrogowie. Widziała, że zamierzasz wyciągnąć miecz, ale powstrzymała twoją dłoń, mówiąc że nie ma potrzeby. Sama zmiażdżyła ich jednym cięciem, po czym wróciła do podziwiania widoków.
✧ Wieczorem rzuciłeś pomysł by coś ugotować na zakończenie dnia. Powiedziała, że absolutnie nie potrafi gotować. Kiedy zacząłeś się śmiać, rzuciła ci mordercze spojrzenie, więc przestałeś, przypominając sobie co spotkało wcześniejszych napastników. Kobieta po prostu siedziała i patrzyła co dla niej przygotowujesz wraz z Aetherem. Kiedy wręczyłeś jej słodką zupę, wzięła łyk po czym oznajmiła, że chyba częściej zacznie opuszczać swoje odosobnienie.
9 notes · View notes
haydenns2222 · 10 months
Text
Dwa razy nie z rzędu nie wpada się to do tej samej kałuży i bagna. Jednak nie posłuchałam i to zrobiłam. Wpadłam nawet trzy razy...
Pierwszy raz kiedy odwiedziłam psychiatryk Józefów i uparcie powtarzałam sobie, że to był sen i ja nie mam prawa mieć problemów, zaprzeczyłam wszystkiemu. Tak to napewno do kurwy nie było prawdziwe. Lecz nie wiem ile można sobie pozwolić na bycie jebaną porażką. To nie był błąd jednak służby zdrowia i policji, że zabrali mnie do szpitala, to ich praca ale oprócz tego musieli mieć jakieś podstawy. Podstawy które zapamiętam do końca życia jak i sam fakt zabrania do szpitala w taki sposób.
Podstawy do zabrania czyli jednak coś we mnie stało się nie tak.
Drugi raz gdy z pociętą łapą, choć to tylko trzy sznyty trafiłam do chirurga żebym nie przecięła żyły bo można było ją zobaczyć w tej ranie. To drugim razem rodzice mnie zabrali. Bali się mnie zatrzymać w domu więc kolejnego dnia trafiłam do Konstancina i nie wyszłam z niego przez trzy tygodnie. Za krótko ale tak naprawdę miałam dosyć siedzenia tam więc przestałam być szczera. Na dobre.
Nie powinnam bo wtedy może by mi pomogli choć myślałam inaczej i nie było w mojej głowie na nic nadziei. Gdy tyle razy zostałam zignorowana i nie zrozumiana, to zamknęłam się.
Trzeci chyba jest najgorszym razem. Dlaczego? Nie trafiłam do teraz do psychiatryka. A już niedługo wybija osiemnastka. Wcale mi się nie poprawiło. To pozory, że jest lepiej. Leki zaliczone, psychiatra, psycholog. Więc skoro tak trudno zmienić moje chore myślenie i całą mnie czy kiedykolwiek będzie to możliwe? Sama też próbowałam siebie zmieniać bo bez tego nie ruszy gdy nie wezmę się za siebie i nie zacznę od siebie. Nie udało się. Nadal myśli samobójcze, chore myśli, boję się o siebie, chyba już nawet przestało mi zależeć, wpadłam w nałogi. Choć wcześniej bym tego nie zrobiła, boję się siedzieć w domu i z niego wychodzić, ataki paniki nasilone, wahania nastroju.
Lęk przed odrzuceniem choć nie musi być nawet prawdziwe odrzucenie. Ciągle mam jakieś paranoję, że to ktoś chce mnie skrzywdzić, dziwnie się na mnie patrzy i ocenia, wie o mnie coś czego ja nie wiem i tym ma przewagę (?), że mnie już nigdy nie będzie można pokochać, ani polubić a inni rozmawiają tylko z litości. Mam wiele paranoi.
Tak trudno innym przewidzieć jak się zaraz zachowam i się mogą mnie bać lub nie lubić, unikać ale szczerze? To ja sama siebie nie rozumiem i nie wiem jak się będę czuła za minutę bo mam skrajne emocje. Cała ja to skrajność. Wiem jednak jak bardzo brakuje mi bliskiej osoby koło siebie i gdy tylko widzę grupę przyjaciół, parę, czy bliskich sobie osób mam żal w sercu, gniew, łzy wypływają, nienawiść do siebie bo mnie chyba nie da się lubić ani kochać. Tak bardzo brakuję mi takiej osoby. Ale bliskiej nie na pokaz czy kiedy coś potrzeba, również wtedy gdy jest źle i trzeba siebie wspierać.
Tylko nie chce niszczyć tej osoby swoimi zaburzeniami, moją chorą osobą i chce żeby ta osoba miała drugą osobę -mogła być normalna, zdrowa psychicznie i mogła jej dać czego ja nie mogę i była szczęśliwa...
Tyle.
Bo wiem, że życie z osobami które mają zaburzenia i choroby psychiczne jest bardzo trudne. Możliwe ale bardzo trudne. Może być wyniszczające. Więc nie chce kogoś wyniszczyć.
Dlaczego tak często, prawie cały czas występuje u mnie schemat chęć życia i chęć samobójstwa?! W jedność. Niby chcę umrzeć ale z drugiej strony to jednak chciałabym przeżyć i by było normalnie choć już sama nie wiem czy to możliwe. Sprzeczność. Zachwiane odczuwanie świata i własnej osoby.
Pustka. Przeraźliwa pustka wewnątrz mnie.
Nawet kiedy jadąc autobusem, czy metrem potrafię bez celu wpatrywać się w przestrzeń i zamyślać się. Wyglądam wtedy dziwnie wiem. Myśli mają dziwny charakter, nie mój i nie poznaje siebie. Jak pasuje tu stwierdzenie wyglądam wtedy jak smutny pies.
No cóż może to prawda. Ale to nie ważne.
6 notes · View notes
annpositivitylife · 2 years
Text
Bosz piątek po południu, najlepszy czas na dodatkowy niemiecki xD ale mi się nie chciało
Plusy: cały tydzien udawało mi się wstawać o 6.20 i nie wracać po chwili do łózka. Miałam tak to luźny tydzień, po szkole mogłam się nawet zdrzemnąć. Używałam mało telefonu, w końcu mi się udało!
Minusy: w sumie nie ma, oprocz tego że wkurwiają mnie niektórzy i nie lubię jak piździ na dworze )));
Postanowiłam opisać tu historię wyleczenia swojego trądziku xD nie wiem, może jestem głupia, a może komuś się przyda
Ogólnie trądzik miałam od zawsze chyba, już w wieku 12 lat miałam krosty i kompleksy z tym związane. Ogólnie moja pielęgnacja leżała, mydlo i woda, zresztą to nie było wtedy tak "modne". Moja mama dodatkowo mówiła mi by używać kremu nivea i acnosanu xD chciała dobrze, acnosan jej pomógł, mi w sumie nie zrobił niczego
W liceum, pod koniec pandemii, mój problem z cerą się pogłębił. Zresztą, na początku liceum bardzo dążyłam do perfekcyjności, no bo jest tyle ładnych lasek, idealny makijaż, fashion stylizacje i w ogl. Kupowałam za dużo pielęgnacji, nie czytając składów i ogólnie zbyt chaotycznie, nieprzemyślane. Nic nie pomagało, miałam nie tyle duże krosty, co całą twarz w małych krostach (sorry jak brzydzi, no taki life xD). W końcu namówiłam swoich rodziców na dermatologa (wcześniej byli do tego sceptyczni, uważali że samo mi przejdzie). A to serio, trądzik wpływał strasznie na moją psychikę, poczucie wartości. Ja pamiętam, że ja często podchodziłam do lustra i po prostu już nie mogłam, bo ciągle coś było na tej twarzy, bez przerwy. Czasem rano, pierwsze co robiłam, to było spojrzenie w lusterko, czy krem (lub acnederm-dla mnie dobry, ale nie za dużo) wpłynął jakoś lepiej na moją cerę.
Poszłam do dermatologa no i początkowo się ucieszyłam- tydzień później grudkowate krostki zniknęły. Przede wszystkim ogromny komfort psychiczny, przestalam mieć obsesję na punkcie wyglądu swojej twarzy. Niestety, problem znowu wrócił. Ogólnie z tym dermatologiem bylo trochę jak widziałam na shortsach na YT, takie
POV: idziesz do dermatologa na NFZ xD
Nie było pytań o pielęgnację o nic i raczej stereotypy że przyprawy itp
Potem dostałam następny antybiotyk (ogólnie to były maści na twarz). Po poprawie problem znów zaczął wracać i już nie chciałam tam iść żeby nie dostać tabletek (powiedziała że dostanę jak się nie polepszy).
Wzięłam sprawy w swoje ręce- wypożyczyłam książkę Skin coach, która naprawdę zmieniła moje podejście do skóry. Przeczytalam też Skin food, o jedzeniu dobrze wpływającym na cerę. I wtedy zaczęły się moje wielkie zmiany (złożyło się to tak samo z nowym rokiem).
Zaczęłam uważać na swoją dietę, zdrowo się odżywiać, brać suplementy (cynk, witamina D, magnez, witamina B). czytać składy. Zupełnie zmieniłam swoją pielęgnację, ograniczyłam ją do totalnego minimum. Jest taka sama od roku i moja skóra nie przestała jej lubić. Jest ogromna zmiana. Przede wszystkim, w końcu poczułam że jestem w stanie coś zrobić, co przyniesie efekt. Nie mam idealnej cery (jeśli ona istnieje w ogl), ale zapomniałam już o grudkach, o wstydzie spowodowanym trądzikiem. Teraz jak czasem pojawi mi się jakaś krosta to nie przeżywam. Dało mi to ogromny komfort psychiczny. Używam sprawdzonych rzeczy, pianki z Isany (którą polecano w Krainie składów na yt, uwielbiam ten kanał!), jako toniku zielonej herbaty (wyczytałam że to okej do cery tłustej), mam kilka kremów (niektóre zostały z poprzednich zakupów). Mega dobre było dla mnie serum aloesowe z Ava Eco. To była taka baza. Kiedy się okazało, że to działa, zaczęłam próbować z retinolem, serum pod oczy, innymi kremami, ale wszystko stopniowo, sprawdzając składy i myśląc, czy mi to serio potrzebne
No, i w sumie tyle, poprawiło mi to humor po niezbyt udanym dniu 😅
20 notes · View notes
niechciaana · 11 months
Text
21 rzeczy których się nauczyłam w 2022
1. Dyskomfort pozwala nam się rozwijać. On nigdy nie jest wygodny ale przez niego poznajmy samych siebie. Dyskomfort wyrzuca nas z wygodnego miejsca. Może wydawać się niepotrzebny ale to on sprawia że stajemy się bardziej wartościowymi ludźmi
2. Negatywne emocje są nam potrzebne w życiu. One nie sprawiają że mamy bezwartościowy dzień. To że ja odczuwam smutek, strach to komunikat w jakim kierunku potem zmierzamy.
3. Pilates, siłownia czy fitness to nie jedyna forma wartościowego ruchu. Joga jest równie wartościową gdy właśnie to ją danego dnia potrzebujemy. Słuchajmy swojego ciała.
4. Bycie offline to ogromna przyjemność i czerpanie szczęścia z życia na innym poziomie. Telefon zawęża nam spojrzenie na świat. Nie dostrzegamy innych wartych uwagi zjawisk.
5. Odstawienie elektroniki przed snem zmienia jakość snu. Podwyższa się czas głębokiego snu i szybciej zasypiamy. Dopóki Siennie spróbuje to nie zobaczymy różnicy.
6. Zimę da się lubić. Z tą trudną porą roku da się oswoić, można żyć z nią w zgodzie i potrafić w niej funkcjonować bo jednak ona z nami zawsze będzie, nie wyrzucimy jej z pór roku.
7. Nie muszę doświadczać w życiu wszystkiego aby być wartościowym człowiekiem. Nie da się spróbować wszystkiego, a przede wszystkim nie trzeba doświadczać wszystkiego kiedy to nie jest zgodne z tobą. Trzeba z czegoś zrezygnować albo w ogóle ich nie próbować aby żyć w zgodzie z samym sobą.
8. Zrobione włosy to game changer. To jest taka zmiana w samopoczuciu i wyglądzie, czuje się z tym o wiele lepiej i codzienność jest przyjemniejsza.
9. Rutyna ułatwia funkcjonowanie. Czuje się przez to lepiej, moje ciało czuje się bardziej zadowolone. To nie musi być macha, trening, medytacja. Są to czynności przez które czujemy się lepiej, to może być jedną rzecz. Woda z cytryną, kilka stron książki.
10. Zerwanie przyjaźni może boleć tak jak złamane serce. Mamy prawo do tego aby odczuwać takie emocje nie tylko w kontekście relacji miłosnych.
11. O przyjaźń trzeba dbać tak jak o związek. W przyjaźni nie zawsze idzie wszystko bezproblemowo. W naszej kulturze mało mysli się o przyjaźni, bardziej o związkach. przyjaźń to relacja jak każda inna. Też trzeba wkładać w nią wysiłek i mogą być w niej kryzysy i niezgody, zazdrość. I to jest cały czas przyjaźń.
12. Cykl menstruacyjny to siła kobiety a nie przekleństwo. 4 fazy cyklu to zaproszenie do różnych rzeczy. Kiedy nauczymy się funkcjonować w zgodzie z cyklem to będziemy bardziej powerfull
13. Synchronizacja cyklu działa. Można przeżywać okres bez zabójczego bólu. Chodzi tu o podchodzenie odpowiednio do treningów i diety w danych cyklach.
14. Lęk to nie intuicja i to jest konstruktywny. Żyjemy w takich czasach, że nie do końca nasz mózg rozróżnia rzeczy które są potencjalnie dla nas zagrożeniem. Przez to w naszym życiu jest dużo lęku. Często ma on mało wspólnego z rzeczywistością albo w ogóle.
15. Media przedstawiają specjalne informacje by siać panikę gdyż łatwiej w ten sposób przyklejamy się do newsów. A co za to więcej generujemy kliknięć. Może warto przerzucić się na media bardziej neutralne?
16. Rzeczy które najbardziej irytują nas w innych to rzeczy które irytują nas w samych. Warto się sobie przyjrzeć w takich sytuacjach.
17. Wielu ludzi bardzo łatwo przejrzeć. To czego się czepiają, jak się zachowują mówi bardzo dużo o człowieku. To jak ktoś zwróci uwagę na nasz cellulit to prawdopodobnie sam go ma , jeśli komuś nie podoba się twój nos to sam może mieć taki kompleks. Wiele osób w ten sposób się obnaża, pokazanie to co ich najbardziej boli.
18. Regularna aktywność fizyczna wpływa na nasze zdrowie psychiczne.
19. Alkohol szalenie szybko uzależnia. Regulowanie emocji alkoholem to kiepski pomysł.
20. Masaż to luksus ale niekoniecznie fanaberia.
21. Warto w swoim życiu znaleźć czas na nic nie robienie. I takie czas też jest okej. Nic nie robienie jest często dla nas bezużyteczne ale to nie prawda. Głęboki odpoczynek jest dla nas ludzi również ważny.
3 notes · View notes
lisiprom · 10 months
Text
"Noce za nocami" M. Wilk
Tumblr media
Bardzo przyjemna książka o marudno-melancholijnym wampirze i bardzo sympatycznym młodym człowieku, który trochę pobłądził w życiu. Nic odkrywczego i miejscami trochę przewidywalna ale czytało mi się tą powieść tak fantastycznie, ze przeczytałam ją w dwa dni :) Poza tym bohaterowie byli z gatunku tych dających się lubić- zarówno główni ( Fryderyk bardzo mi trafił w gusta) jak i poboczni ( Nika był świetny) a i relacje między nimi były bardzo przyjemne w śledzeniu.
Takie polskie fantastyczne BL, które mi bardzo osobiście podeszło i mam nadzieję, że autorka stworzy coś równie przyjemnego. Może jakaś kontynuacja? Bo wzorem swojego bohatera, autorka zakończyła książkę w sposób na tyle otwarty, by móc kontynuować losy bohaterów. A przyznaje, że bym chętnie jeszcze o nich poczytała.
1 note · View note