Tumgik
#tylko jedno w głowie mam
Tumblr media
Soo the brainrot is real and it's spreading to my own personal blorbos
Introducing:
Anthony as a very irritatied but still well-meaning Bachelor
Art(emy) as a highly pacifist haruspex, which goes against the entire point if the haruspex, but c'mon, this boy isn't going to kill anybody (at this point in the story, heh, just kidding, unless)
Should i color this? I kinda want to color this
6 notes · View notes
tearsincoffe · 1 month
Text
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
[25.03.2024]
Zapierałam się, iż pierwsze spotkanie z psycholog nie może jakkolwiek ukształtować mojego zdania. Godzina to stosunkowo mało czasu. Jestem jednak człowiekiem, błądze i tym razem nie było inaczej. Od soboty coś kliknęło w moim ograniczonym móżdżku który złudnie sądził, że jest samoświadomy. Zmiany nastrojów działają sprężyściej od kalejdoskopu, tylko zakopana w łózku odczuwam pozory bezpieczeństwa. Zapomniana na jakiś czas umiejętność płaczu wróciła nieporządna oraz gwałtowna. To trochę na pozór starej rutyny z nowymi dodatkami tylko, że tym razem wszystko jest intensywniejsze. Ukrywana agresja którą otoczenie truje mnie od chwili narodzin została wreszcie odpowiednio zauważona pchając myśli ku autodestrukcji. A był mi to temat zapomniany przez długi czas. Czy po powyższym opisie zdziwię kogoś kolejnymi wagarami? Łóżko trzyma mnie w dybach, ja siebie trzymam w łóżku niby w dybach. A wizytę miałam dwa dni temu, o losie... rokowania mych najbliższych dni malują się w odcieniach szarości (lub chujni całkowitej, dla mniej powściągliwych językowo). Organizm także zawodzi. Chciałam zagłuszyć ciąg obżarstwa postami lecz wszystko było zbyt gwałtowne. Nieznane wcześniej kołatanie serca odbierało oddech a nogi koniecznie próbowały zostać splątanymi kochankami przy każdej próbie wstania. Rozsądnie chociaż z bólem i zawodem zmieniam swój "motylkowy kalendarzyk". Poszczę jedynie podczas dwudzionków (walcz ze mną jeśli chcesz abym używała słowa "weekendów"). Boję się, co mogę więcej powiedzieć? Kalorie z napadów nie były tak przerażające ponieważ zostawały w cieniu słodkiej niewiedzy, zaś gdy w grę wchodzą liczby... mamy do czynienia z motylkową ruletką. Jedynym plusem tego dnia są zaległości szkolne które ponadrabiałam mając tylko jeden atak szału. Książka z zakresu biologi rozszerzonej to przedmiot stworzony do bicia się po głowie. Możecie nazwać ów zachowanie godnym rozkapryszonej bachorzycy lecz to oraz paczka marlboro uchroniły mnie przed sesją golenia żył. Mimo zmęczenia oraz ogromu pracy do nadrobienia pisanie notatek z polskiego przyniosło mi chwilę relaksu. Jeśli kiedykolwiek uświadczycie bełkotu spod mego pióra będzie to satyra. Pragnę zaznaczyć ogrom cierpliwości jakim darzy moją osobę polonistka a nie od początku byłam dla niej cukierkowa (zero sugar Thalia). Pokładam nadzieję w jutrze chociaż wiem, że jedno malusieńkie niepowodzenie wprowadzi mnie w stan gorączki nerwowej. Niech będzie to lekcją trzymania demonów na wodzy.
SPOŻYTE: 252kcal/300kcal
(- Czym najbardziej lubię się truć? Bingo! Kubek Knorr mac&cheese jalapeño - 244kcal. Po głodówkach odczuwam potrzebę sięgnięcia po coś ciepłego a tutaj mam wartość kaloryczną podaną na tacy oraz zero wkładu własnego.
- Nieokreślona ilość coli zero, ok. 800ml ~ 8kcal.)
SPALONE: ???
(Nawet nie włączyłam dziś krokomierza 💀. Hańba mi za lenistwo.)
BILANS: 252kcal
(Po tygodniu bycia na minusie ta porażka boli inaczej...)
Tumblr media
(Do soboty słodka kontrolo! Dłużej wyczekana będziesz bardziej ceniona.)
Chudej nocy Motylki! 🦋
25 notes · View notes
wannabeskinny000 · 1 month
Text
hejka motylki!!
wiem że pewnie niewiele z was dotrze do tego posta bo nie mam narazie dużych zasięgów ale od czegoś trzeba zacząć co nie? A wiec postanowiłam ze zacznę tutaj publikować żeby mieć większa motywacje i pomoc również wam w tej calej przygodzie bo wszyscy tutaj mamy wspólny cel. Z ed zmagam się jakoś od początku tego roku szkolnego ale na początku nieświadomie bo po prostu ze stresu zaczęłam zajadać emocje przez co przytyłam i po raz pierwszy w życiu stwierdziłam ze nie lubię swojego ciała i swojej figury. Wcześniej cale życie byłam szczupła i moja waga była raczej w normie, jak byłam młodsza miałam niedowagę ale potem byłam już ,,normalna”. Zaczęłam się odchudzać w październiku 2023 i bardzo szybko stało się to obsesja i praktycznie od razu zauważyłam ze w mojej głowie coś się zmieniło i moja relacja z jedzeniem już nie jest zdrowa jak kiedyś. Od tamtego momentu do dziś nie potrafię z tego wyjść chociaż nie wiem jak bardzo bym próbowała, nie zlicze juz ile razy bylam na „recovery” które nie przyniosło żadnych skutków w mojej psychice i mój problem z jedzeniem tylko sie nasilal, dlatego oficjalnie stwierdzilam ze pozostaje mi tylko jedno wyjscie - schudnac. Poniewaz przez te miesiace moja waga caky czas skacze i wyglada to bardziej jak bulimia bo caly czas mam jednak bmi w normie i wcale nie widac po mnie ze borykam sie z ed. Na tumblr jestem od lutego i szczerze nigdzie nie czuje sie tak zrozumiana jak tutaj i juz od dawna chcialam zaczac tu publikowac ale nie mialam psychy… Chvialabym stac sie czescia tej spolecznosci i pomagac wam troche i tak samo mi wstawianie tutaj napewno bardzo pomoze bo bede miec wieksza motywacje jak juz pisalam wczesniej. Planuje wstawiac bilanse moze nie codziennie ale na pewno czesto, bede sie tez dzielic tutaj moimi przenysleniami i doswiadczeniami. Beda tez sie pojawiac meanspo i sweetspo, mozliwe ze bede robic nawet bodychecki. Mam nadzieje ze spodoba wam sie mój profil i oczywiscie zapraszam tez na pv, chetnie poznam sie z innymi motylkami. <33 Jakby cos to aktualnie robie fasta i mam już 23 h , postaram sie pociagnac do 40 godzin a najlepiej byloby gdybym dobila 48 h ale zobaczymy. CHUDEGO DNIA WSZYSTKIM!!!
wzrost: 159 cm bmi: 18.99
sw: 52 kg
cw: 48 kg
lw: 47,2 kg
gw: 45 kg
ugw: 40 kg
42 notes · View notes
goalsdigger · 7 months
Text
30. 💊 🚬 🛌
★ Nocowałam wczoraj u babci i co? I zjadłam tabsy. Pięknie. Drugi dzień kroki nienatuptane, trening niezrobiony, nauka nietknięta, chata niewysprzątana. Tylko ból głowy, rzyganie w drodze do domu i spanie pół dnia. Dlatego mam tego właśnie dość. Jeszcze dzisiaj miałam być na warsztatach z samoobrony i na jakimś Dniu Zwierząt Domowych, no ale w takim stanie nie dotarłam... Jutro za to idę na (uwaga, uwaga) nabożeństwo (tak, ja XD) a potem mam konsultacje z Panem Księdzem by mnie przyjął do grupy wsparcia dla osób uzależnionych. Uwierzyć, nie uwierzę, ale taka społeczność mi się przyda.
★ Fajki też palę :))) Ale ostatnio się trochę podziało, mam nieco stresu i na razie się wstrzymam z tym rzucaniem. Zwłaszcza, że tego nie widzę, a na chuj się zmuszać. Przerzuciłam się na epeta (mimo, że nie twierdzę, że to mniejsze zło, ale tańsze, no i nie śmierdzę). Przepraszam, że was zawiodłam. I samą siebie. Trudno. Na wszystko przyjdzie czas. Zresztą widzę teraz, że nie jestem takim kozakiem za jakiego się miałam, by rzucać oby dwa nałogi na raz. Najpierw jedno, potem drugie. Jak to doradzała zresztą @pozarta
★ Potrzebuję nieco odpocząć.
Tumblr media
44 notes · View notes
drifftingg · 1 month
Text
Ale mi się dzisiaj zajebiscie biegało
Od samego początku czułem że mam bardzo dużo energii i stopniowo zmieniał sie mój plan odnośnie tego co chce przetestować. Przypomnę ze to było drugie wyjscie z nowym dystansem czyli 4.5km teraz z poprzedniego 3.85 o którym pisałem 4.0 ale chyba jednak pomiary z opaski były zawyżone - raz były takie raz takie i wcześniej mi bardziej logicznie pasowało 4.0 (porównywałem z okresem gdy biegałem 3.3km i dodałem pętle 0.7km - te sama która potem dodałem znowu) No i myślałem ze po prostu 4.0 to jest a błąd jest ze mi łapie 3.8/3.9 ale jednak początkowo prawdopodobnie było 3.1 bardziej)
Anyway najpierw testowałem ile pobiegnę pierwszy 1km i uznałem ze pobiegnę tez drugi szybkim tempem a resztę zwykłym żeby mieć siły na całość szczególnie ze dodatkowe 700m przede mną. Potem gdy już miałem prawie 1.5km i czułem ze mam tyle sił co na starcie uznałem ze sprawdze czy mi sie uda zrobić 2.5 w 15:00 czyli challenge blupupupu @blubgloop . Cały czas mając w głowie ze dopiero dobijam do połowy zrobiłem 2.5km w 14:33 i uznałem wtedy ze pobiegnę takim tempem jakim mi wyjdzie samo - czyli ze nie będę sie spowalniał wcale i najwyżej od pewnego momentu będę truchtać tempem 9:00 na km a nie 6:00 czy 7:30 które mam zwykle gdy sie mecze może 8:00.
I tak udało mi sie zrobić 3.0km w 18 z kawałkiem nie pamietam dokładnie, 3.5km w 21:00 tempo 3:00 na 500m utrzymane do tego momentu. 4.1km czyli gdy dobiegam do pasów na krańcu parku 24:55 jakieś (ponieważ te swiatla widać z dużej odległości to dobieram tempo a przynajmniej sie staram takie mieć żeby nie stać ja czerwonym bo stamtąd mam 300-350m pod górkę do domu i skoro cześć czasów mam bez „odpoczynku” na pasach to wole mieć tak każdy a ze tam krótko jest zielone No to widzę jak jedno gaśnie i wiem mniejwiecej gdzie muszę być zanim sie kolejne zielone zapali żeby na migającym zdążyć i wiem tez gdzie mniej więcej być żeby akurat dobiec na świeże zielone. Udało sie mi dziś dobiec tak ze stałem 10s może a do domu z czasem 27:00.
Czyli poprawiłem czas z 29:20 na tej samej trasie a zatem to sporo i czułem na koniec sie przyjemnie zmęczony i przyjemnie wybiegany ale miałem trochę sił - nie zdecydowałem sie na kolejne extra kółko bo uznałem ze będę poprawiać dystans osobno od czasu - a ostatnio dokładałem dystans i teraz tak wyszło ze naprawdę znacząco uciąłem z czasu i chciałem tez dobiec w miare jednym tempem - nawet jeśli bym przetruchtal jeszcze sporo.
Uwielbiam biegać a zwłaszcza w takie dni wyniki same w sobie nie są dla mnie takie ważne ale cieszy mnie gdy sie dobrze wybiegam i dobrze zmęcze wiec poprawy czasu albo nowe dystanse są tego zwykle dobrym wymiarem.
Nie sama prędkość a uczucie że biegam „wyczynowo” mi sprawia radość. Nie świadomość tego po fakcie chociaż jest to fajne, tylko sam moment gdy biegnę i sobie mijam ludzi dysząc - nie krępuje mnie to (pare osób pytało na pv że by chciało zacząć ale biega wolno i o dyszeniu) dobry oddech świadczy o tym ze umiecie oddychać podczas biegania (dyszenie to dobry oddech imo bo porządny) a dodatkowo o tym ze dajecie z siebie wszystko ludzie spacerujący obok nie ocenia czy jestescie biegginersmi czy mistrzami tylko „ocho mija nas gość biegacz” analogicznie z dziewczyna biegaczką.
Takze ten pomyślcie moze o tym dyszeniu jako o takim dowodzie wyczynowosci waszych biegów jeśli ktoś to usłyszy to poza tym ze skupi uwagę na tym na 1-2 sekundy bo potem was minie i przeleci mu ptak albo spojrzy na dziecko obok z piłka czy swoją zone czy cokolwiek, pomyśli ze Aha pewnie ktoś dużo przebiegł bo oddycha tak jeśli w ogóle pomyśli bo bardziej to podświadomie przetworzy.
Także u mnie super z bieganiem, czuje ze mam moc na lepsze wyniki od tego nawet - na pewno na dużo dłuższy dystans jeśli zwolnię, tylko jakoś bardziej mnie jara pobiec np 5.3km czy ile wyjdzie z extra pętlą i po prostu kapkę wolniej niż dzisiaj takim tempem jak poprzednie wyjscie. Niż np 6.0 czyli dwie pętle dodać ale wolniej biec.
A osobno mnie interesuje ile bym miał w tescie coopera czyli dystans w 12min - bo dziś miałem 2000m co super wynikiem nie jest ale liczyłem sie z tym ze mam do zrobienia znacznie więcej plus dodatkowo to nie jest po równej trasie tylko są górki a coopera to bym chciał na płaskim i mieć pewność odległości bo ta opaska tak średnio sie nadaje - tzn dziś około 500m zawsze miało podobny czas 3:00 czyli by sie zgadzało bo tempo miałem stałe raczej ale nadal fajnie by było mieć stabilny ten pomiar do coopera. Wiec w międzyczasie gdy np zorganizują coś takiego na awfie będę poprawiał kondycję - i dodatkowo kręci mnie 20:00 na 5km - tez po w miare prostej trasie ale ta moja aktualna się nadaje poza może tym podbiegiem do domu - i tutaj tez lekko się upewnić ze trasa znana ale to bym chciał pobiec jak na zawodach czyli tak żeby na mecie zdechnąć po prostu
18 notes · View notes
starvinpoet · 8 days
Text
myślę sobie sporo o mojej dysmorfii ciała która jest OGROMNA. i utrudnia mi życie na każdym możliwym szczeblu. zacznijmy od tego że ja nie wiem jak wyglądam. nie mam kurwa pojęcia czemu w każdym lustrze wyglądam inaczej, na każdym zdjęciu, na filmikach robionych przez kogoś. czemu czasem mój nos jest normalny a czasem sterczący? nigdy nie zwracałam na niego uwagi aż ostatnio ktoś nie powiedział mi że jest paskudny i teraz nie mogę znieść przebywania wśród ludzi bo widzę sobie jakby "ich oczami" z profilu, gdzie ten nos jest szczególnie widoczny i taki wizerunek siedzi mi w głowie przez całe spotkanie.
jeszcze gorzej jest z obrazem ciała bo też nie umiem stwierdzić czy jestem gruba, przeciętnie szczupła, większa, chuda, czy tysiąc innych wariantów. niby bmi mówi 19 ale kurwa, jak na siebie patrzę to mam takie ogromne ręce i szeroką twarz. ponownie, nie wiem jak wygląda moja sylwetka. w lustrach w galeriach jest w porządku, w domu dupy nie urywa ale bez płaczu. u kogoś w domu — 10/10. ALE TO JEDNO LUSTRO W SZKOLE. to lustro to moj jebany trzynasty powod. wystarczy że wejde do toalety, spojrze w nie i mam nastrój zepsuty na cały dzień, znowu jesy to wrażenie patrzenia na siebie oczami innych w najgorszym możliwym wydaniu, przez co nie odzywam się do nikogo, nie mam znajomych, nie udzielam się na lekcjach.
nie mam żadnych swoich zdjęć, jak robi to uciekam bo w takich robionych przez kogoś wyglądam grubo. social media puste, brak zdjec profilowych, siostra chce zdjexie na pamiotke? nope. zabierz to. jak juz natrafie sie na jakies swoje zdkecie to zamykam oczy.
mam mase nieobecnosci w szkole i klamie o "sprawach rodzinnych" gdzie tak naprawde nie moge znieść bycia widzianą i nienawidzę faktu że istnieje, w każdym ubraniu czuję się niekomfortowo, nie mogę pogodzic sie z tym że mam ciało. siedząc się zaslaniam. ale chyba bardziej od sylwetki nie znoszę swojej twarzy, choxiaż maltretuje sie jej widokiem bezustannie. wstaje rano i ide spojrzec w lustro. cwicze przed lustrem aby widziec jak paskudnie wyglada wtedy moja twarz, siedze z lusterkiem na kolanach i zdarza mi sie przegladac po kilka godzin. nie trudno sie domyslec ze od tego mam tez problemy z samookaleczaniem bo cały czas probuje sie ukarac za to ze wygladam jak wygladam
i nie wiem czemu to pisze, chyba staje sie to dla mnie zbyt ciężkie, wyklucza z życia, bo nie dosc ze nienawidze swojego wygladu to jeszcze rownie paskudnie wyrazam sie o swoim charakterze, codziennie mysle tylko jak by to bylo byc kims innym. naprawde nie mam nikogo i naprawde prpblemem jest tu moj wyglad — jak wyjasnic to ze znajomi nie chca sobie robic ze mna zdjec, nie przedstawiaja swoim bliskim i patrzą na mnie jakby z odrazą?
marzę tylko o tym aby dowiedziec sie jak wygladam w rzeczywistosci zeby przestac zastanawiac sie nad tym godzinami kazdego dnia i zaczac normalnie funkcjonowac
chaotycznie trch, wiem
14 notes · View notes
smokedgastropod · 2 months
Text
okej, najbardziej znaną na świecie piosenką węgierską jest, prawie na pewno, "gyöngyhajú lány" zespołu omega (dziewczyna z perłowymi włosami)
jak się czujemy z tym, że polskim odpowiednikiem jest zapewne "gdzie jest biały węgorz" cypisa, znane potocznie jako "tylko jedno w głowie mam" lub "polish cow"?
12 notes · View notes
trudnadusza14 · 3 months
Text
18.01-29.01.2024
Zaczęło się od tego że jakoś nie miałam siły ani pisać bloga ani nic
Myśli samobójcze też były na topie
Tak samo silny jadłowstręt który uniemożliwiał mi jedzenie bez poczucia winy
I nie spalenie tego
Ogólnie to zaczęło się od tego że to był tydzień w którym się dowiedziałam że mam się w przyszłym tygodniu stawić na praktyki
I zrobiłam to. Ale o tym zaraz
Być może wspominałam już że ostatnimi czasy jakby mój lęk nie istniał
Tak jest i teraz
Wyparował czy co ?
Teraz każda relacja,czy każda sytuacja która normalnie wywoływała u mnie lęk teraz nic nie czuje
Może to i dobrze aczkolwiek trochę niepokojące
Bo jednak w sytuacjach gdzie ten lęk powinien pojawić się naturalnie np w zagrożeniu życia to go nie ma
Nie wiem. Pogadam o tym na terapi
Może ten jadłowstręt go przykrył
Cholera wie
Wracając do tematu co tu się dzieje to w czwartek jak niedawno zamówiłam sobie promarkery to na zajęciach chciało mi się rysować więc to robiłam
Gadałam z kolegami i kolega wymyślił sobie chorobę o nazwie :
Palmezja
Według niego to jest rodzaj depresji występujących z amnezją która rozpoczyna się pod palmami
My tłumaczyliśmy z drugim kolegą że nie ma takiej choroby a ten że on jedyny na świecie ma taką chorobę i nie ma nigdzie w internecie
Boże ręce opadają 🤣
Ale humor mi to nieźle podniosło
I ogólnie bardzo często myślałam o tych praktykach. Dosłownie jakby nie mogłam się doczekać
I poczułam coś dziwnego. Zewnętrznie czułam poczucie beznadziei że się nie nadam itd a głęboko w podświadomości czułam że dam radę i jestem do tego stworzona
Wreszcie zrozumiałam pytania swojej terapeutki odnośnie "w której części ciała to czujesz ?"
I tak. Poczucie beznadziei w głowie a tą w wiarę że dam radę w klatce piersiowej
A kiedyś było na odwrót. Poza malarstwem
A ogólnie w piątek miałam taki bardzo miły sen
Który w dodatku się sprawdził kilka dni później
Zaczęły się praktyki i wszyscy pacjenci mnie polubili i od razu z nimi złapałam kontakt a ba nawet w śnie była sytuacja że zwolnili jednego od zajęć artystycznych twierdząc że jestem lepsza
I ludzie dokładnie podobnie się dzieje !
Dojdę do tego zaraz
Te 3 dni przed praktykami to dosłownie przespałam. Taka byłam senna. Nieustannie udało mi się zasnąć na ponad 22 godziny. Wstawałam na chwilę i znowu poszłam spać i tak przez weekend
A poniedziałek to ten dzień
Miałam być na 11 i sprawiłam świetne wrażenie zjawiając się wcześniej
I kierowniczka mnie od razu polubiła 🥰
A myślała moja głowa że mnie od razu nie będą chcieli 😂
Powiedziałam wtedy że mogę zacząć od jutra i tak też zrobiłam
Ale jak się cieszyłam wracając do domu
I od razu zaczęłam pisać plan zajęć jakie zamierzam zrealizować
I jakby w jednym momencie zniknęły mi całe myśli samobójcze
Oraz problemy ze snem
Za to co widzę to została ta anoreksja która zdaje się że ma chyba nawrót
Uświadomiłam sobie to na praktykach po tym jak mnie dorwało na widok jedzenia myśli "nie zjem bo przytyje"
I jak mnie normalnie musieli zmusić żebym coś tknęła
No i też mniej jem o wiele
Ale ogólnie na tych praktykach idzie mi tak zajebbiście że kierowniczka już drugiego dnia zaproponowała mi żebym poprowadziła zajęcia !
Czy wy to rozumiecie ? 2 dnia !
A pierwszego dnia byłam też niesamowicie otwarta,radosna,pewna siebie i zabawna i przede wszystkim komunikatywna
Osoba która parę lat temu miała silną fobie społeczną jest komunikatywna i pewna siebie...
I też na zajęciach z psychologiem było o tym jakie pacjenci mają cele. No i tam też było takie koło życia które mogliśmy wypełnić. Wypełniłam i zastanawia mnie jedno.
Cholerka,w tym życiu jest jednak coraz lepiej !
Tumblr media
I to prowadzenie zajęć też mi super poszło
O dziwo
Bo kurcze tu naprawdę pomyślałam że nie dam rady bo to pierwsza taka sytuacja że mam poprowadzić zajęcia
Do tego tak nagle taka propozycja
A ja bez lęku i tylko raz się spytałam pani psycholog co mam mówić. Zaczęłam i się rozkręciłam
Zainteresowałam pracami,tematem. Zaczęłam od tematu "Kosmos"
Miałam też pokazać jak sama to tworzę
I musiałam robić to na szybko aczkolwiek pracę zrobiłam w 15 minut
Nie mogę znaleźć zdjęcia ale jak znajdę to pokaże
No i gadaliśmy o rzeczach związanych z kosmosem
Wszyscy byli zainteresowani i spisałam się perfekcyjnie
Boże kocham to słowo 🤣✨
Nawet bez problemu sobie poradziłam z zachęceniem do dalszej pracy co niektórych
No i zdanie psycholog co miała być moją asystentką brzmiały tak :
"no i po co ja jestem tu potrzebna jak ty świetnie dajesz radę "
I zaproponowano mi tego samego dnia żebym prowadziła za kogoś zajęcia 😮
Na razie to jestem głównie na zastępstwa za kogoś
No i na praktykach
Ale boże. To brzmi jak kwestia czasu i stale zatrudnienie 😃
W pracy którą na dodatek sobie wymarzyłam
+ bez studiów
Jak mi się to uda to będzie że jednak to jest możliwe
Wychodzi na to że umiem bardzo dobrze się dostosować do sytuacji. Bo kierowniczka mi mówiła że spróbuję poprowadzić jakieś zajęcia po paru tygodniach. A tu następnego dnia
A kolejnego dnia byłam poproszona żebym poprowadziła zajęcia które prowadziła psycholog
Też mi super poszło
Ja się czuję ostatnio jak jakiś specjalista normalnie 🤣
Choć przykładowo tego dnia gdzie zajęcia poprowadziłam to myślałam że one tak gadają żeby mnie pocieszyć
Bo gdzieś tam myślałam że beznadziejnie mi poszło
Wiem z czego się wynika. Jak miałam tzw "dwubiegunowych" znajomych i rodzinę którzy do mnie byli mili a za plecami gadali najgorsze rzeczy o mnie albo raz byli super a potem nagle zachowywali się jak najgorsi wrogowie
Więc no nie dziwię się sobie że tak myślę bo jednak to trauma która została
Ale jednak widzę że jednak faktycznie ekstra sobie radzę na tych praktykach
I za każdym razem nie mogę się doczekać praktyk
Także sukces jakiego nie było 🥰
A w weekend były egzaminy i wiecie ze zdałam prawie wszystkie na 6 ? I takie oceny mam też na koniec
Tej jednej 6 nie dostałam bo się jedna co mnie nie lubi uczepiła że jestem zbyt mało doświadczona by dostać 6 😂
I się kłóciłam z nią
Chciała mi 4 dać ale się wykłóciłam o 5
A jeszcze się posrasz babo 😏
Ale naprawdę egzaminy wyszły ekstra
Byłam też potem na wośp i wrzuciłam pieniążki i dostałam serduszko.
Moja koleżanka była wolontariuszką i ogólnie ja też miałam być ale egzaminy mi pokrzyżowały plany
Trudno spróbuję za rok
Ten miesiąc jest naprawdę zajebbisty
No a dziś to jechałam do Szczecina bo z tydzień temu dostałam pismo z zusu że mam się stawić do sądu do Szczecina na komisję
Byłam i wiecie co usłyszałam ?
Ma ta baba tam wyniki moje wszystkie z wszystkich szpitali a ona powiedziała co ?
Że to nie jest padaczka tylko ataki padaczkowe na tle nerwicowym
Jakby say what ?
Rozumiem gdybym te padaczkę miała w silnych sytuacjach stresowych ale tak nie było
Poza tym padaczkę mam stwierdzoną od lat. Mam w skutek tego guza co miałam kiedyś
Miała w badaniach wszystko i wszyscy gadali że to padaczka każdy neurolog nawet ludzie na ulicy a ta że to na tle nerwowym. No hit 🤣
Mniejsza zobaczymy
Też gada że jestem nerwuska. Choć nie rozumiem na jakiej podstawie skoro jestem ostatnio spokojna i pewna siebie
Ciekawa jestem tej opinii co mi napisze
Miałam mieć psychiatrę ale się ponoć pochorował
Po badaniach trochę podchodziłam po Szczecinie i na pociąg
Tumblr media
Byłam też tam i były niezłe widoki. Podobało mi się
Kocham wycieczki 😏
Potem wracałam do domu wieczorem i teraz ogarnęłam że nic nie tknelam cały dzień
Naprawdę nie mam chęci
Choć mam świadomość że to naprawdę nawrót
Umówiłam się do dietetyk i zobaczymy
To tyle,i chyba od razu pójdę spać. Już się nie mogę doczekać jutrzejszych praktyk 🥰
Do zobaczenia
Trzymajcie się kochani 💜
16 notes · View notes
tychablog · 7 months
Text
„List którego nigdy nie przeczytają moi rodzice”
A co jeśli nie jest dobrze?
Co jeżeli przez te wszystkie lata czułam się źle?
Co jeżeli każdej nocy błagałam Boga by mnie stąd zabrał, aż w końcu sama podjęłam próbę odejścia z tego świata bo chyba nie wysłuchał moich próśb..
Mówiliście że moge na was liczyć, że mam być szczera i że nic nie wiem o świecie bo jestem zbyt młoda by odczuwać taki ból jak wy. Mylicie się. Wiem dużo więcej niż wam się zdaje. Dorosłam już dawno temu. Chociaż tak bardzo nie chciałam, nie miałam wyboru.
Same słowa dla mnie nic nie znaczą, zwłaszcza wasze. Mówicie jedno robicie drugie.
Tak, to głównie wy zaczęliście wypalać moje dotychczas ciepłe serce
Ze wszystkim radziłam sobie sama. Miałam wrażenie że widzicie mój krytyczny stan, ale baliście się z tym zmierzyć. Ale ja też się bałam.
Czyżby dopadło was poczucie winy? A może zawiedzenie, dlatego udawaliście że wszystko jest dobrze? I w tym momencie zaczęłam umierać. Nie fizycznie. Psychicznie. Jak mogłam sobie poradzić z tym sama mając 11 lat? A jednak, byłam skazana na siebie.
Wciąż ocenialiście mój charakter i moje złe decyzje. A zapytaliście chociaż raz co jest przyczyną tych decyzji? Dlaczego wybrałam tą drogę nie inną? Nie? Tak myślałam.
Robiłam wiele złych rzeczy, ale zaczęło się niewinnie; od waleniem pięściami o ścianę, krzyczenia w poduszkę, żalenia się obcym ludziom po próby samobójcze, podpalanie i cięcie własnej skóry, anoreksje, bulimie i mogłabym tak wymieniać jeszcze sporo czasu.
Tato, nadmieniając do rozmowy w samochodzie, anoreksja to nie tylko choroba ciała. To właśnie dusza cierpi najbardziej. Mam nadzieję, że nigdy nie dowiesz się jakie to uczucie obsesyjnie ćwiczyć bo wziąłeś tabletkę na gardło która ma kalorie.
Mam nadzieję, że nigdy nie pójdziesz na spacer by wszystko zwymiotować bo w domu było zbyt dużo ludzi.
Mam nadzieję, że nie wytniesz sobie napisu „nie jedz” na brzuchu. Pętla zataczała się wciąż, zaczynając od głodówek a kończąc na kompulsywnym objadaniu. Robiłam te wszystkie rzeczy może po to by zostać zauważoną.
Po co? Nie wiem. Brakowało mi rodziców. Brakowało mi bliskich. Brakowało mi kogokolwiek. Czułam, że jestem ze wszystkim sama. I tak właśnie było.
Czy żałuje? Nie:)
Lubię być słaba, lubię czuć się źle Lubię wyglądać jakbym miała zaraz umrzeć. Znalazłam w tym swój komfort. Doszłam do wniosku że szczęście ewidentnie nie jest dla mnie.
Dopiero gdy postanowiłam przedawkować tabletki tego lipca przez które prawie umarłam, zauważyłam jak moja młodsza siostra mnie potrzebuje a ja potrzebuje jej. Nie chciałam być „starszą martwą siostrą”. Jest dla mnie całym światem. Naprawdę myślałam że umrę, ale resztkami sił postanowiłam walczyć tylko i wyłącznie dla niej. Udawałam skruszoną z przerażenia, że trafię do psychiatryka i będę hańbą dla rodziny. Mimo iż wiem, że powinnam tam teraz być zważając na mój stan.
Jasne, że widzę jakieś wasze starania, robienie obiadu, zarabianie na dom, od czasu do czasu przytulanie. Ale czy to nie jest waszym obowiązkiem? Teoretycznie jest, a praktycznie muszę sobie na wszystko zasłużyć.
Boję się. Jestem przerażona. Z tyłu głowy mam głos który namawia mnie do kolejnego przedawkowania. Codziennie walczę z tym głosem ale boję się, że przegram. Każdy dzień to walka z samą sobą by przeżyć. I jestem już nią wykończona. Walczę od 6 lat. Od wypadku taty.
Wiecie jaka jest prawda? Prawda jest taka, że ja już dawno umarłam. Ciężko mi określić w którym momencie, bo zdałam sobie sprawę, że w moim życiu było więcej tych złych chwil niż dobrych. Teraz tylko próbuje się podtrzymać przy życiu. Nigdy sobie z tym nie poradziłam, nigdy nie przerobiłam tego tematu do końca. Po prostu żyłam dalej. Mimo że grunt palił mi się pod stopami a ja byłam tak samotna, że zaprzyjaźniłam się z swoją depresją. Tak naprawdę tylko ona mi wtedy została.
14 notes · View notes
happyg-olucky · 10 months
Text
Obejrzałam na insta rolkę o tym co zmienia się w głowie po lekach na ADHD. Jak nagle z chaosu mysli, dzwięków i dialogów wyłania się cisza. I poczytałam komentarze poniżej i się poryczałam. Jak ludzie piszą o swoich doświadczeniach i o tym, ze płakali, kiedy okazywało się, ze to co mają w głowie nie jest normą, i że inni ludzie tak nie mają. I piszą tam ludzie zdiagnozowani i jakbym czytała o sobie.
Nie jest do dla mnie mega objawieniem, bo jednak, ze przeszłam juz proces diagnostyczny dziecka i dla niego się doszkalałam i wiem, ze nie wszyscy tak mają, a jednak ryczę.
Nigdy nie rozumiałąm jak D. mówił, ze o niczym nie myśli, dla mnie niewyobrazalne. I czasem baaardzo zazdrosciłam, bo często chciałabym po prostu nie mysleć  o niczym i odpocząc. Nie wpisuje sie w stereotyp, bo się dobrze uczyłam i byłąm posłusznym dzieckiem, ale zawsze działałam, bawiłam się i uczyłam się na hiperfokusach. Najpierw nie mogłam się zabrać do nauki, a potem przed sprawdzianami naparzałam pół zbioru zadań na raz, albo cały zeszyt na pamięć.Na studiach to samo. Taraz tak mam jeśli chodzi o pracę, rzucam się na jakis temat, przez jakis czas sie na tym fiksuje, a potem przychodzi cos innego. W normalnym trybie nie umiem efektywnie pracować, bo wszystko mnie rozprasza, a ze pracuje w domu to czasem jest koszmar.
Od zawsze robiłąm iles rzeczy na raz, kiedys myslałąm, ze to zaleta, ale od jakiegos czasu uwazam to za fatalną wadę, bo to jest po prostu nieumiejętność skupienia się na jednej rzeczy. A jako wadę zaczęłam to postrzegać kiedy pojawiły się dzieci, bo kiedy ja sobie te rzeczy do roboty wybieram, to jest luz, a kiedy coś muszę zrobić ( przy małych dzieciach ciągle coś trzeba, no i dzieci to największe rozpraszacze) , muszę dopilnować to robiło się czasem śmiesznie, czasem nieprzyjemnie, czasem niebezpiecznie. Do teraz jak oglądam coś w tv, jedoczesnie grzebie w telefonie lub sprzątam, jak leże w wannie gram w scrablle, seriale oglądam tylko jak np gotuje. Trzy dni chodzę obok papierka leżącego na podłodze,a jak sprzatam to tak, ze żadnego okruszka nie moze zostać.
Nieumiejętność odpoczynku - przy “siedzeniu w domu” wyrabiałam po kilkanaście tys kroków w 50 m mieszkaniu. A jak jestem sama w domu najczęściej nic nie włączam, ani radia, ani tv nic, bo w głowie i tak mam nieustannie glosno. A jak chłopaki cos oglądają, słuchają ciągle biegam i wołam, zeby ściszyli bo nie słyszę własnych myśli, a D. się wkurza jak go uciszam kiedy ciągle cos nuci.
Jedno mnie zaskoczyło w tych internetowych komentarzach - o tym nie pomyślałam a od zawsze tak mam i to jest udręka - odtwarzanie dialogów i tworzenie w głowie alternatywnych scenariuszy rozmów. I jeszcze układanie sobie dialogów i sytuacji, które nie miały miejsca.
Ludzie piszą, ze to tak jakby w końcu dostać odpowiednie okulary, albo ktos ci posprząta bałagan w głowie.
I serio ryczę na myśl, że mogłoby tego chaosu nie być. 
Do tej pory nie mówiłam o tym, a sobie myślałam, ze diagnoza nie jest mi potrzebna, ale teraz zaczynam sobie mysleć, że moze jednak na starosc zrobie sobek taki prezent i moze pozyje troche w spokoju i ciszy.
I druga rzecz, ważniejsza co zrobimy dalej z diagnozą młodego.
27 notes · View notes
tearsincoffe · 1 month
Text
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
[24.03.2024]
Dobre złego początki. Nie chwalę sobie niezawodnej intuicji ale jedno pozostaje zawsze pewne - po górkach przychodzą dołki. Moje żałośnie słabe ciało radzi sobie dzisiaj szczególnie źle. Problemy z oddechem, mroczki, ból - w konsekwencji przypominają mi po co to robię. Właściwie gdyby nie widmo szkoły przyjęłabym ów stan rzeczy niby starego przyjaciela. Prawdziwe wyzwanie objawiło się w postaci wanny. Oglądanie znienawidzonego nagiego ciała w pełnej krasie, brak sił aby ustać oraz nieuzasadniony spadek nastroju przybyły równie szybko co niespodziewanie. Mimo łez i potoku nienawistnych słów wobec własnej osoby dokonałam rzeczy normalnej dla innych, dla mnie nie zawsze oczywistej. Resztkami motywacji chciałam odrobić polski, przedmiot z którego nauczycielka ma do mniej więcej cierpliwości niż realnie na to zasługuję. Ale wtedy pojawiła się ona - konkurencja, niedościgniony wzór, koleżanka - ktoś kogo przy ludziach zwę mamą. Śmieszny mnie jak mocno sprzeczałam się ze słowami psycholog zaledwie wczoraj oraz jak szybko dostałam ich namacalne dowody. Koleżanka-mama chodzi wściekła niczym osa. Wszystko z winy telefonów ojca kompletnie nieporadnego życiowo. Spytacie czemu więc odbiera? Albo chociażby słusznych nerwów nie wyładuje na ich zapalników? Również pytałam więc zdradzę Wam odpowiedź. Przeze mnie. Zawsze wiedziałam, że całe zło jakie oglądam jest z mojej przyczyny, na tym tle miałam pierwsze myśli samobójcze jako smarkacz z dwoma kitkami i w bluzce z wizerunkiem Hanny Montany. Jestem problemem od chwili stwierdzenia mojej płci (ojciec wraz z jego familią chorobliwe pragnęli chłopca). Zawodziłam nim jeszcze zdążyłam w pełni ukształcić się na istotę ludzką. Wróćmy do chwili teraźniejszej, poszło o zupełny trywializm. Obiecałam dopełnić obowiązku jutro gdyż czułam jak słaniam się na nogach. Błąd. Kto mający chociaż odrobinę empati odmawia własnej matce która poświęciła dla Ciebie najlepsze lata życia a na dodatek zmaga się z nowotworem złośliwym? Uległam. Powtarzając naprzemiennie w głowie usłyszane za ścianami gabinetu słowa o "stawianiu granic" oraz tym jak odpychająca moralnie jestem. Ona wie, że nie mam siły. Przyzwala na moje głodówki sama zachwalając, iż ona nie jadła chorując. Ciekawi mnie gdy czytam Wasze posty z zapytaniami "jak unikać jedzenia przy rodzicach" szczególnie podczas zbliżających się nieuchronnie świąt. Dla mnie to zupełnie obcy świat ponieważ zaplanowana na ten czas pięciodniowa głodówka spotkała się z zupełnym brakiem rekacji. Ale może to dobrze? Czemu chora matka miałaby nadszarpywać swego powolnie wracającego zdrowia dla moich widzi-mi-się? Nie mogę jedynie wyrzucić z głowy jej wszystkich wspomnieć które dumnie rozgłaszała jak łatwo przychodziło manipulowanie znajomymi. Tylko mi by tego nie robiła... prawda? Mam dość porównywania się z nią odkąd tylko jestem świadoma przekazywanych mi historii. Męczy mnie ciągłe przegrywanie z własną rodzicielką. Mam prawie dziewiętnaście lat a ona zawsze potrafi sprawić, że czuję się jak nieposłuszny bachor bez jedynek i ubrudzony błotem. Nawet wypłakać tego nie mogę, czuję, że złościłaby się gdyby mnie usłyszała. Zawsze wpajano mi łzy jako coś złego, oznakę ułomności. Chciałabym jutro nie otworzyć powiek. Tylko pisanie tego bloga daje mi spokój, głodówki kontrolę. Poza tym nie mam nic.
SPOŻYTE: Okcal/0kcal
SPALONE: 314kcal
BILANS: -314
Spokojnej nocy, Wam wszystkim.
24 notes · View notes
kasja93 · 5 months
Text
Hejka
Tumblr media
Czwartek:
Zjedzone: zupa kalafiorowa
Spalone aktywnie: ?
Piątek:
Zjedzone: fast
Spalone aktywnie: ?
Tumblr media
Wczoraj jakoś poszło. Pomimo mocnego wiatru spałam w miarę okej. Rano zrobiłam sobie herbatkę adwentową a do mnie dotarły zdjęcia z domu. Otóż w drogę prowadzącą do mojego domu (gruntowa, nieutwardzona prowadząca w pole) wjechał gościu ciężarówką… Z tego co mi tata przekazał: gość rozmawiał z kobitą o prezentach przez telefon i skręcił w lewo za wcześnie XD utknął w najlepsze, zakopał się po połowę kół XD Nie wspominając, że zestaw przechylił się o jakieś 30 stopni na nasz płot. Na szczęście się nie wywrócił. Tata poszedł na drugą stronę drogi do sąsiada, który ma ciągnik rolniczy a ten po godzinie typa wyciągnął.
Jak ktoś ma kijowy dzień niech pomyśli o nim XD
Ja zaś podjechałam na załadunek, wzięłam prysznic i czytałam książkę. Po 170 km zmaterializowałam si�� na niemieckiej poczcie gdzie, o dziwo, wszyscy byli mili i szczęśliwi. Rozładowali mnie w 15 minut i życzyli wesołych świąt :)
Dojechałam na parking i poszłam spać…
Jednak dobrze nie spałam przez pieprzony wiatr! Wiało tak mocno, że czułam się jakbym była podczas sztormu na morzu. Choć miałam pustą naczepę przez wiatr co chwilę się budziłam. Nie raz czy dwa ktoś szabrował mi naczepę a dwa razy nawet mi się do kabiny włamano, gdy w niej byłam i zwyczajnie jestem już wyczulona na wszelkie bujanie…
Do tego dotarł jeszcze ból głowy w skroniach przez zmianę ciśnienia (bo wiatr to nic innego jak ruchy powietrza związanym ze zmianami ciśnienia - z wyżu do niżu, im większa różnica tym silniejszy wiatr).
Dwa dni bolącej głowy… jupi! 🙄
Tumblr media
Ruszyłam wcześniej wiedząc, że naczepa pewnie już na mnie czeka załadowana. Przyszłam do cieć Budy, tam postałam sobie pół godzinki by okazało się, że lecą w kulki i dwie godziny muszę jeszcze poczekać 💀
Jakoś mocno mi się nie spieszy bo rozładunek w Łodzi będę miała o 1 nad ranem w Łodzi, ale wiadomo lepiej jechać, niż stać.
Z plusów: spakowałam się i posprzątałam w kabinie. Umyłam okna, podłogi, wytarłam kurze, posortowałam rzeczy, które zabieram.
Tumblr media
Podjechałam, zostawiłam pustą naczepę i czekałam ZNOWU, aż skończą załadunek 🙄
Co za nygusy. Poziom wyjebania we wszystko na tym magazynie sprawia, że życzę im by się w niedzielę karpiem udławili czy co oni tam żrą w tych parszywych Niemczech.
Tumblr media
Wyjechałam i będąc już godzinę od załadunku okazało się, że wydano mi złą naczepę z towarem do Sosnowca a nie Łodzi 💀 czekałam półtorej godziny, aby dojechał do mnie kierowca, którego ładunek miałam na pace. Facet mega fajny nim dojechał rozmawialiśmy na telefonie. I cyk kolejne opóźnienie…
Na szczęście do granicy szło całkiem nieźle. Zatankowałam na Świecku 736 litrów, kupiłam sobie żarówki do kabiny bo jedno światełko przestało działać a ja wyznaje zasadę: jak wymieniać spaloną żarówkę to wymieniać należy parami. Niby elektryczne pitolenie, ale serio jak wymienisz jedną to za kilka dni pierdyknie ta stara.
Tumblr media
W sumie korki były tylko na bramkach po bilet lub do opłaty. Ogólnie nie było tragedii choć na bramkach był problem. 20 minut czekałam bo Litwinowi odrzucało karty. W końcu go puścili bo chyba płacił tej babie w okienku w naturze. Mi kartę też odrzuciło, ale mam kilka różnych firmowych plastików i w końcu jedna przeszła. Ewidentnie jakiś problem techniczny
Tumblr media
Na przerwę zajechałam na Orlena i wywalczyłam kawę tak czarną jak masa całej tej tłuszczy co wraca z zagranicy na święta. Serio. Walczą o te hot dogi jak o Karpia w lidlu klika lat temu. Chociaż w sumie… sama entuzjastką hot dogów nie jestem (team zapiekanka) ale w porównaniu co zachód ma w swojej ofercie hot dog może jawić się niczym święty Graal XD
Tumblr media
Na szczęście w Łodzi poza dziurami spotkała mnie zamiana naczep i w 10 min załatwiłam niezbędną papierologię, zostawiłam pełną i zabrałam pustą naczepę :)
Teraz byle dojechałać 30 km na bazę, zabrać swoje rzeczy i bez problemu jechać na niemal 10 dniowe wolne 🥰🥰🥰
11 notes · View notes
beebisbeeble · 1 month
Note
Tumblr media
tylko jedno w głowie mam koksu pięć gram odlecieć sam
3 notes · View notes
r0zk0chanie · 8 months
Text
Tumblr media
Jezus Maria xd ja dzisiaj od rana myślałam że mam na dzisiaj 400kcal i już się załamałam że zjebałam 🤦🏻‍♀️ a tu wchodzę i patrzę 700kcal xd no hit 🤣 ale mniejsza miałam przystanąć na 3 małych gołąbkach które dają w 250 g ok 230 kcal i później chciałam zjeść jakąś owsiankę żeby się zmieścić w tych 400 ( bo myślałam że tyle mam ) no ale chuj poszliśmy z chłopakiem i córą do sklepu ja czekałam z nią a chłop wszedł chciałam tylko żeby kupił mi wodę i fajki. A ten mi wylatuje z lodem i piwskiem. No i co miałam zrobić? Jak zobaczyłam tego loda to lekko spanikowałam no bo jak mi kupił to trudno trzeba było zjeść. Ale i tak jadłam go za kare bo nie dość że był cholernie słodki to jeszcze obrzydliwy bo miał w sobie kokos którego kurwa nienawidzę całym sercem. A z jakieś 10 kcal zostawiłam i dałam młodej bo już nie mogłam go dojesc. ( mając dziecko jest łatwiej bo zawsze jest wymówka że nie musisz jeść możesz dać dziecku ). No a piwo - cóż. Nigdy nie odmowie nie ważne ile by miało kalorii xddd Captain Jack na szczęście na 100ml ma jakieś 54 kcal zależnie od smaku to i tak te kalorie jakoś dużo się nie różnią a takie jedno piwo ma 400ml także też nie jest źle wazne że się zmieściłam a już się bałam że kurwa zjebałam nie wiem co mi odjebało że dzisiaj miałam w głowie te 400 kcal na dzień 🤣 dzionek zaliczony więcej nie jem. Miłego popołudnia chudzinki mimo że i tak pewnie tego nikt nie czyta no ale cóż haha 💜
18 notes · View notes
Text
Tylko jedno w głowie mam
Koksu pięć gram, odlecieć sam
W krainę zapomnienia 🐄🐄🐄
17 notes · View notes
krwioholik · 10 months
Text
Przemyślenia młodego Regisa
Tylko jedno w głowie mam, krwi chociaż gram, odlecieć tam w krainę zapomnienia W głowie myśli mam, kiedy skończy się ten stan Gdy już nie będę sam, bo popłynie krew strumieniem
9 notes · View notes