Tumgik
#ulewa
appalachy · 7 months
Text
Ja pierdole gdybym wiedziala ze burze w portugali tak wygladaja to bhm nie przyjechala chb xddd kurwa ocean wydaje sie coraz blizej te fale sa tak kurwa wielkie ze dosiegna aka chb niedlugo, wiatr tak swiszczy ze wydaje sie jakby to ludzie krzyczeli, blyskawica rozswietla cale niebo a sila deszcu tak potezna ze okna i drzwi trzeszcza mam wrazenie ze z zawiasow wypadna, na korytarzu w aka kaluze juz wielkie idk kto to bedzie zmywal.No i wisienka na torce kurwa ania wlasnie do samolotu wsiada leci do polski na chwile ja pierdole to jest niesamowite ze nie odwolalai tego lotu
1 note · View note
taconafide2 · 10 months
Text
Tumblr media
This is just pathetic😭😭😭😭😭😭😭😭🥹🥹🥹🥹
1 note · View note
Text
Cienko widzę dzisiaj kroki. Będzie trudno dobić 8 tysięcy, bo mama zawiozła mnie na przystanek, przez co straciłam już kilka kroków. Na dworze straszna ulewa i okropna pogoda, a zawsze wychodziłam na dwór nabijać sobie kroki.
No nic, takie rzeczy też się zdarzają. Postaram się zrobić jak najwięcej kroków, ale będzie ciężko. Przynajmniej na wfie coś spalę.
55 notes · View notes
pozartaa · 5 months
Text
21.12.23 UTRZYMANIE WAGI dzień 295
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zjedzone: 1590 kcal (limit +/-2100 kcal)
Bez liczenia: budyń smak wanilia 'Gellwe' Słodki Kubek ok. 220g/ batonik 'NUTBAR' peanut almond cranberry 30 g (Action)/ mandarynka
Ale dziś spokojna nocka w pracy była. O wiele lepiej się pracowało niż ostatnio, kiedy to zasnęłam na blacie.
Po pracy zaszłam do Lidla po warzywa na sąłatkę, obładowałam się jak wielbłąd.
Tumblr media
Oto bukiet warzyw (oczywiście cześć warzywek pójdzie też do innych projektów kulinarnych). Każdy polski balkon przed Świętami zmienia się w dodatkową lodówkę 😆.
Sąłatkę robi S w sobotę, a ja już dziś zabrałam się za sernik. Tak jak w zeszłym roku żadnych wigilijnych potraw nie klepię w Fitatu. Wiem co gotuję i zdaję sobie sprawę, że to nie będzie ani "fit" ani "low-cal". Ale też nie topię niczego w szmelcu, ani nie zacukrzam á la "próchnica-instant" bez potrzeby.
Myślę, że zdrowy rozsądek i szczypta umiaru za stołem powinny się rozprawić z ewentualnymi wyrzutami sumienia 🤞🤞
***
Szkoda ze mój konflikt naczyniowy nerwowy misiał dać o sobie znać 😵‍💫. Koło 14:00 ciśnienie zaczęło lecieć na łeb na szyję. Patrzę do aplikacji pogodowej, a tam jakąś masakra.
Tumblr media Tumblr media
Ja myślę - nie ma opcji, że znowu wyląduje nad kiblem z szumem w uszach i potężnym zawrotami glowy. Ścigałam się z czasem - leki, pozycja leżącą i cierpliwość. I tak miałam poczekać aż ciasto na sernik zmarznie w lodówce. Wcześniej zdążyłam sobie zrobić to zabawne foto w kuchni... Miałam iść po jedzenie dla kotów, a zostalam uziemiona...
***
Wieczorem już było ok na szczęście. Chwilę się zdrzemnęłam pewnie rekompensujac sobie mało odespaną nockę. Straszna ulewa za oknem ale niby ma jeszcze śnieg padać. Dokończyłam sernik. (Tarkowałam ciasto przed wystawieniem do piekarnika ale wersją ostateczna chwalę się jutro)
Tumblr media
Uświadomiłam też sobie ze Wigilia Wigilią, ale zanim będę kroić szynkę świąteczną (którą robię jutro) i zabierać do pracy rybę po grecku - nie mam żadnego obiadu.
Jutro ugotuję jeszcze fasolkę po bretońsku (żeby było szybko i prosto). S się śmieje że to 13 wigilijna potrawa 🤣. Nie ma co - moje życie kręci się dokoła żarcia! Będzie okazja odtworzyc parę przepisów do Fitatu 😮‍💨.
Tumblr media Tumblr media
42 notes · View notes
tiredpoet7 · 6 months
Text
23.11
900 kcal, 10.000 kroków, 30 minut ćwiczeń.
JESTEM GLOOOOODNA
dobra, nie głodna, ale mam ochotę coś porzuć, przełknąć i posiedzieć nad tym żarciem z pół godziny aż poczuję się lekko przejedzona. jednocześnie nie mam żadnej konkretnej zachcianki. bezustannie myślę tylko o bułce którą zjem jutro rano, jakby była jakaś wyjątkowa 😭
wracając ze szkoły złapała mnie ogromna ulewa. jakieś załamanie chmury, nigdy nie widziałam takiego deszczu. moje spodnie wyglądają jakbym ZANURZYŁA je w wannie xD a w butach miałam basen. całe szczęście mój układ odpornościowy jeszcze się jakoś trzyma i nie skończyło się chorobą.
nie czytam nic, nic nie oglądam więc w sumie nie mam o czym wspomnieć. w wolnych chwilach piszę. udało mi się domknąć stare opowiadanie i lecę z drugim tomem, z nudów zrobiłam sobie prOfeSjoNAlna okładkę. Pisze mi się lepiej, kiedy nie wywieram na siebie takiej presji, że ma być idealnie. i tak nikt oprócz mnie tego nie przeczyta i mogę pozwolić sobie na lukę fabularną, zamiast wyrywać sobie włosy z głowy, nie wiedząc jak ją zamknąć xD
dobranoc!
25 notes · View notes
fukssja · 1 month
Text
Dzień dobry, witam w ten wspaniały dzień.
Ostatnie dni to był niezly survival, że tak powiem. W czwartek jak pisałam, był faścik jakoś do 18, gdzie zjadłam obiad. Miałam potem pójść na spacer, ale taka ulewa była, że się poddałam i uznalam, że pouczę na polski.
Nauka na polski to było przeglądanie aplikacji lub robienie absolutnie wszystkiego nad otwartym zeszytem. Zrobiłam niby jakieś opracowanie na podstawie tego co kumpel z równoległej klasy powiedział i nawet raz nie przeczytałam (ale skopiowalam z internetu do notatnika, to prawie jak nauka przecież).
Przed nieudolną naukę poszłam spać grubo po północy. W nocy słabo spałam, a rano myślalam, że nie uda mi się wstać z łóżka. Zmusiłam się na jakieś 10 minit przed wyjściem, zdążyłam tylko skorzystać z toalety.
A do tej toalety chodziłam cały dzień... może te spaghetti mi jakoś zaszkodziło, idk, ale psiapsi mi na wfie kazała iść spać bo podobno momentami wygladalam wrak czlowieka. W jakimś odstępie czasowym zjadłam dwie mandarynki. Zmusiłam się do zostania na dwoch ostatnich lekcjach, a ostatnią chamsko przespałam. W domu pierwsze co zrobiłam, to wyrzygałam te dwie mandarynki (nie wymusiłam jbc), a potem poszłam spać.
Wieczorem ogladalam szoguna, a o 23 znowu zasnęłam po rozmowie z przyjacielem. W sobotę praktycznie cały dzień przespałam. Byłam odwodniona jak mój kwiatek kiedy o nim zapomnialam na 2 tygonie (rip [*] anginka). Dopiero wieczorem udalo mi się znaleźć siłę na zejście i zrobienie sobie budyniu. Jak mama wróciła to zjadłyśmy gulasz. Oglądałyśmy detektywa Monka, a o 1 jakoś poszłam spać.
Dobra dosyć niezłe opowiadanie się z tego zrobiło, ale ogólnie to jestem cała i zdrowa 😀👍dzisiaj już czuję się lepiej, chociaż cisnienie nie ułatwia zbytnio funkcjonowania.
8 notes · View notes
trudnadusza14 · 10 months
Text
22-27.07.2023
Jest w zasadzie już piątek a ja od niedzieli nie przespałam ani godziny
Nie ma to związku z tym że jestem w mani
Bo bliżej mi do dołu
Może w głębokim stresie ?
W każdym bądź razie usiłuje spać choć mi się to nie udaje bo co chwila przewracam się z boku na bok bo jest mi jednocześnie bardzo zimno i na przemian gorąco. I pocę się jakby był upał a jest w pokoju chłodno
I nie jestem grubo ubrana. A mimo to pocę się niesamowicie. Przez to nie mogę spać
I duszę się coraz bardziej to ostatnio odpuściłam ćwiczenia i czekam jak mi się poprawi
I wgl miałam w niedzielę taki stan i taki dziwny sen że wtf
Bolało mnie od gardła do podbrzusza i miałam okropną gorączkę i byłam cała mokra
Chyba z bólu zasnęłam i tu już był sen. Byłam w chmurach. Mówił do mnie jakiś miły głos:
Głos: bólu już nie ma. Podaj mi rękę,porozmawiamy,tylko proszę nie patrz na mnie
Ja oczywiście musiałam spojrzeć ale nie ujrzałam nic poza oślepiającym blaskiem więc zwróciłam głowę w dół xdd
I był jakiś wykład o tym jakie życie jest kruche,o umieraniu,życiu po śmierci,dążeniu do szczęścia i takie tam jeszcze o śmierci. Czyli w zasadzie tematy które lubię xd
Rozglądałam się i w tych chmurach bawiły się dzieci a ja chciałam do nich biec,bawić się z nimi i mówię że chce do nich biec a ten ktoś do mnie :
Głos: jak do nich pójdziesz to cię porwą,znając ciebie
Ja: ale ja naprawdę chwilę proszę.
Głos: naprawdę chcesz tu już zostać na wieki ?
Ja: chciałabym chwilę się pobawić z nimi
Głos: hm to jeszcze nie twój czas,wrócisz tu to się pobawisz, na razie masz coś jeszcze do zrobienia
Odprowadzał mnie do jakiejś bramy a za bramą jakiś anioł który mnie wziął mnie na ręce i lecieliśmy w dół.
I się obudziłam. I do dziś zastanawiam się nad tym snem. CO TO MIALO BYC ?! Raj ? Bóg ? Anioł stróż ?
Wtf
Na bank to poruszę jutro z terapeutką. Bo jutro będzie terapia po jej urlopie
I wgl jak wtedy spałam to wbiła do mnie moja przyjaciółka i porozwalała cały pokój chcąc mnie obudzić robiąc totalny bajzel xDD
Ale ja spałam twardo xD
I mam kolejną pozytywną rzecz xD
Taka historia z poniedziałku. Nie było grupowych bo za mało osób, ale dowiedziałam się że od czwartku będą nowe zasady. Bo wielu nie przychodzi nie informując o tym. To już tak nie będzie. Oczywiście mnie to nie tyczy bo moje zaburzenie lękowe sprawia że byłam przekonana że jak nie przyjdę bez usprawiedliwienia to mnie od razu wyrzuca xd
Więc zawsze informuje. A może jednak jestem mądra xd
Jak stamtąd wychodzę mówię że obym zdążyła przed burzą
I idę idę i najpierw ptak na mnie nasrał xD jeszcze na czubek głowy. Fuj xD
Dobrze że miałam bluzę i kaptur
Jak dojechałam autobusem to idę idę i dostrzegłam jakiegoś dziwnego ptaka.
Tak patrzę,ani to wróbel,ani gołąb,kruk czy inne takie typowe ptaki. Wyglądał bardziej na... Sokoła ?
Zobaczył mnie to spojrzał się i uciekł. Nie mógł latać chyba miała chore skrzydło
Zwróciłam uwagę człowiekowi który mieszka bliżej tego gdzie był ten ptak
I tu się zdenerwowałam jak powiedział że to chyba sokół ale chyba chory. I że albo przeżyje albo zdechnie
Spytałam co w takiej sytuacji zrobić a on że może zadzwonić po straż i go zabiorą
To kiego ulicha ignorujesz tego ptaka skoro wiesz co robić ...
Nie rozumiem ludzi.
Ja zadzwoniłam po pomoc i co mnie jeszcze bardziej wkurwilo to wszyscy co zobaczyli tego ptaka tylko się jarali i go płoszyli
Czekam na pomoc i zaczęła się taka ulewa,burza a ja bez parasolki w samej bluzie która przemokła
Przeczekałam pół godziny i doszczętnie zmarzłam i jako że ten sokół się schował w schowku to musieliśmy go wydostać
Udało się. Skrzydełko faktycznie złamane ☹️
I udało mi się zrobić zdjęcie tego sokoła. Okazało się że to młoda samiczka sokoła ❤️
Tumblr media Tumblr media
Poświęcenie udało się 🧡
I wiecie co. Poczułam coś nowego że jednak jestem warta czegoś bardzo dobrego 🌻
I ja się dziwię jednej rzeczy. Im więcej takich rzeczy się dzieje przełomowych w mojej głowie tym stan fizyczny mi się pogarsza
To jest coś za coś czy co ? XD
Obejrzałam nowe anime o nazwie :
Youkoso Jitsuryoku Shijou no Kyoushitsu e
Zajebbiste. Trochę mi uruchomił wspomnienia ale co tam. Było ekstra. Jest o niby najgorszej klasie D która chce awansować do najlepszej klasy A i stara się ale klasa C im dokucza. I jest tam ich totalny wróg który usiłuje znaleźć w tej klasie geniusza. Bo jest jeden geniusz
Polecam.
Przeczytałam też książkę pt :
"Porażony życiem - Rafał Miszkiel
Jest to biografia chłopaka który w wyniku próby samobójczej stał się nagle niepełnosprawny i złamał kręgosłup.
I on tam opowiada o życiu z niepełnosprawnością jak sobie poradził i ogólnie głównie o niepełnosprawności. Ale też bardzo motywująca książka. Jak niektóre cytaty czytałam to ciary mnie przechodziły.
We wtorek oglądaliśmy film na zajęciach.
"As Astral"
Czy jakoś tak. Opowiadał o życiu w statku kosmicznym. Syn usiłował odnaleźć ojca który poleciał w kosmos i zaginął ale żył
To mnie aż tak nie zaciekawiło ale dobra
Jak w nocy powiedziałam sobie dziś że mam dość starania się na siłę spać to uczyłam się różnych zagadnień i trafiłam na artykuł o tym o czym się śni na parę miesięcy przed śmiercią. I ja takie przypominając swój ostatni sen myślę : CO ?!
Mam nadzieję że to nie prawda .
Byłam w środę załatwić coś u komornika i dowiedziałam się że ojczulek mnie straszy sądami i wyzywa bo mu się kiedyś nie chciało płacić i teraz ma nadpłaty. Dlatego chce on się spotkać cwaniak xddd
No a dziś w czwartek na grupowych poruszyłam to co się u mnie dzieje dzięki znajomemu który postanowił mnie ciągnąc za język
I wgl moja matka ostatnio naprawdę marnieje
Coraz mniej je i zastanawiam się co zrobić żeby chociażby zmusić ją by poszła do cholernego lekarza się zbadać bo ona tak często narzeka że jest zmęczona,zimno jej,brzuch ją boli,kości i inne jeszcze rzeczy
Może wujek pomoże bo nawet on się pyta co jej się dzieje i usiłujemy coś z tym zrobić. Tylko co
Wiem że jak ktoś nie chce się leczyć to za Chiny tego nie zmienisz choćbyś nie wiem jakbys się starał. Bo ta osoba musi chcieć tej zmiany
Tak czy siak muszę coś wykombinować
Może mi się uda może nie
Byłam też u gastrologa i będę mieć kolejne badania
Zobaczymy co wyjdzie
Na razie to się czuje jakaś coraz słabsza,gorączka pojawia się i znika a ból i duszności są jakby coraz silniejsze
Na poważnie myślę by za niedługo pójść na sor
Mam przeczucie że naprawdę coś się dzieje poważnego
I przyszły moje rzeczy z sheina. Przymierzyłam i wszystko jest idealne ! Wchodzę w ten sam rozmiar co rok temu a ważę 10 kg więcej. I to w S/M. A rok temu się bałam że jak będę tyle ważyć co teraz wrócę do XL. A tu niespodzianka. Można ? Można. Co nie zmienia faktu że gdzieś tam w głębi chce jednak jeszcze coś zrzucić. Ale nie daje sobie presji takiej silnej. Nie ma po co
I jutro a raczej już dziś ważenie. No jestem ciekawa xD
Ale nogi mam niby zgrabne. Wrr będzie cieplej to ubiorę się w sukienkę. Na razie jutro ubiorę te świecące spodnie
Wgl myślę żeby sobie zaraz nie zrobić włosów na róż
Będę sobie Pinkie Pie xD
Jak jutro będzie ciepło to ubiorę sobie którąś sukienkę 😏
Mój przyjaciel chce żebym była jego obrona. Bo teraz jest szał na ten film barbie i on wygląda jak ken. Jeszcze jak się napompował na tej siłowni to już wgl. Psychofanki go atakują 🤣
Chyba pójdę na ten film też
Do zobaczyska. Bajo. Miłego dzionka 💜
7 notes · View notes
kotekwfilizance · 3 months
Text
Leć motylku, leć
Na głodówki miej chęć
Biegnij gąsieniczko, biegnij
Mżawka, deszcz czy ulewa, moknij
Obżeraj się grubasku, obżeraj
A potem na ulicy motylki mijaj
5 notes · View notes
pinkpilatesgirl · 11 months
Text
BIZE ALE ULEWA BYKA JMIE JUZ NIE MA ALE BYLA W CHUJ TAKA ALE FAJNIS BYLO TERAZ JUZ TYLKO ZACHMURZONE JEST A POTEM MA SIE ROZPOGODZIC I TAK WIWC DOBRZE BO MUSZE NA SOACER DZIS WYJSC 2X, NA ROWER I WIECZKREM BIEGANJE JESZCZE
7 notes · View notes
fuggivaboutit · 1 year
Text
Sąþi! – angasami – abra, abra angasami ja bech i esmo; nu wī mułwastech ćot ja esmo ludi? Sa sûktôme ebrowa mene fôyanųs – ne guba – ne tǫpowa. Najabrôz be sa fôyanu lûmo ebrina. Ja þuśach ałsane in þame himinejǫ i in þanǫ erþų. Ja þuśach munoginami sanumas in halų. Jak, togda, ja esmo ludi? Wiþuśajite! i zerajite jak sedrowlîk – jak stîrsawlîk ja mogǫ tayati þanǫ cêlį spelǫ.
On eć ąmogi mułwi jak furistlîk sa þankanu wechoda mene brajńǫ; nu jinogda menowa, on ulewa mę nêw dagejǫ i nachtujǫ. Sano nena be. Pećaluze nena be. Ja lubach sa singį manę. His nemât felowa mę. His nemât geba mi owidų. Hes gułþemis ja hawach ne wiyę. Ja menajǫ ćot on eć hes okǫ! da, on be ję! His hawa þanǫ okǫ enas sǫpo – ena flononi, modri oko, mid enô fełmemu nad on. Kogda on drûsa an mi, mene flôþo rina frusti; i þê nêw griþųs – abra ledralîk – ja prikupach mene mįtų ętati þanǫ ferchę singina mano, i dosa uwolajǫ sę þas okemis fur ałmât.
Nun je eć þanǫ vesanę. Wî uzmenajete mę ludį. Ludmanes lizajete nesanǫ. Nu wî hawâdid mę yitati śulati. Wî hawâdid yitati śulati jak frôdlîk ja þurlangach – mid ćę radanujǫ – mid ćę predeyitanujǫ – mid ćę predesedowanujǫ ja hodach tô łerkǫ! Ja bech nemât milôzi tô þanǫ singį manę þo ob þame cêlinu łikujǫ prede ja semach hime. Ja krǫtach bułte hes duremis i otuwerach on – þê abra ledralîk! I togda, jak ja śafach enǫ otuweranų fagrį fur mene hoftemis, ja klasach in ene tomoninu śîmejǫ, alanǫ zaweranį, zaweranį þê ćot ne lûchto flośa ût, i togda ja werach in mene hoftǫ. Â, wî hawâdid smijawi an yitaye jak fuchsuklîk ja werach on in! Ja sturźach on latlîk – abra, abra latlîk, þê ćot ja mogį ne męsati þas singina mano spanujǫ. On ęta mę ene stųdujǫ klasati mene cêlį hoftǫ in þanǫ otuweranų þê dalekį ćot ja mogį yitati hime jak his loźa an hes badźeńe. Hâ! – wiyâde ena ludi mane bit þê frôdi jak ję? I togda, kogda mene hofto be łal in þanǫ sale, ja ąddônach þanǫ śîmę radansamlîk – abra radansamlîk – radansamlîk (wifur sa gunes grenach) – ja ąddônach on tolik ćot ena sąlîki settu lûchtemis drûsa an þanǫ sǫplîkį okǫ. I ję ja dônach fur sebun langį nachtųs – ala nachtu ob medźinachtujǫ – nu ja desach þanǫ okǫ ałmât zaweranį; i þê on be ąmogi dônati þanǫ łerkǫ; fur on be ne þanǫ singį manę wa umęsani mę, nu hes ubilį okǫ. I ala murgines, kogda sa dage affema, ja hodach bałþlîk in þanǫ salę, i mułwach ayansamlîk tô hime, halach hime mid namenê, in ene fastinu farbujǫ, i wemolach hes jak his wichoda þanǫ nachtų. Þê wî yitajete ćot his wiyâdi be enǫ abra bǫbokį singį manę, ofto, uzmenati ćot ala nachtu, tolik ob kalif, ja yitach at hime heft his spa.
Ob þame ochmtinami nachtujǫ, ja bech węc þo gastajlîk radansami in otuwarayęs þas duremis. Enas ristuzamano fûnchądu sturźajeć węc śor þo dôna mene. Nemât prede tenǫ nachtų, ja fôyach þanǫ stemų mene þrûþuzes – mene łićemis. Ja mogį śǫdinlîk wederźati mene fôyanųs segemis. Menati, tamǫ ja bech, otuwerach þanǫ durǫ, fałi i fałi, i his ne iz dromati mene dogulińa dêdujis ći þankanujis. Ja gerlîk hochotach at þanǫ þankanų; i aru his þuśa mę; fur his sturźa an þame badźeńe nallîk, jak śim sturani. Nun wî moźeþ þankati ćot ja smikach sę – nu ne. Hes sale be jak flaki jak hartǫ mid þanô gǫstinom tomujǫ, (fur sa laþes be anklîk fastinani, þurwa agǫ leftełǫ,) i þê ja lizach ćot his moźe ne yitati þanǫ otuweranǫ þas duremis, i ja þurlangach weraje an onomu flatlîk, flatlîk.
Ja hawach mene hoftǫ in, i predberâch otuwerati þanǫ śîmę, kogda mene þûme þûpa an þame tin-bułtejǫ, i sa singi mane wezdraśa in badźeńe, i wigrêta – "Wa esi tamǫ?"
Ja þurlangach al geri i mułwach nesanǫ. Fur ena cêli stųdu ja sturźach ne enǫ brêdę, i ob tene matejǫ ja þuśach hime lećati. His jeć sedâśe wessąþi in þame badźeńe þuśayęt; – tolik jak ja dônach, nachtuze i nachtuze, wiþuśach tô þem doþbuþbudzumas in þem seftumas.
Śor ja þuśach enǫ þichtį puchanų, i ja lizach ćot on be þanǫ puchanų doþlîkina agemis. On be ne enǫ puchanų ako ći angaso – âch, ne! – on be þanǫ śurtį dâwanį dunę ćot westajeć fram þas bućmo ob þas sełaluze kogda on be perfulânani mid treftemu. Ja lizach þanǫ dunę łal. Tolik nachtųs, ob medźinachtų, kogda ala þas łerałduze spâchǫ, on hawa łayani fram mene eganina bôsmo, dûpânajeć, mid onogo agisaminom gałmemu, þanǫ agǫs ćot frasmika mę. Ja mułwajǫ ćot ja lizach on łal. Ja lizach ćot þanǫ singį manę fôyani, i źalach hime, nu ja hochotach in ibejǫ. Ja lizach ćot his łes lećajeti framaft þanǫ furistį þichtį dunę, kogda his hawâśe łądźajeti in þame badźeńe. Hes agos hawâśe si framaft alajeti an hime. His hawâśe si śichajeti uzmenati oneme wesanklosinami, nu mogî ne. His hawâśe si mułwajeti sę – "On eć nesanǫ nu þanǫ łįdę in þame emârejǫ – on eć tolik enǫ łęćę perchodajeti þas flaćemis," ći "on jenklîk enǫ þerćę wa krûka enǫ edinį krûkanų." Da, he hawâśe si śichajeti udobańowati sę mid tenma uzmenanumi: nu his desa alanǫ in pustinu. Ala in pustinu; wifur Doþe, in ąffemayęs hime hawâśe demńani mid hes flakina śazo prede hime, i rîcha þanǫ tîbrǫ. I on be þame źałsaminu unąþejǫ þas ąmmenanina śazo wa ćina hime fôyati – þoch his nekotro yita ći þuśa – fôyati þanǫ bitamę mene hoftemis in þame salejǫ.
Kogda ja ćakach dołmât, abra gaþułdlîk, ûte þuśaye hime lećajeć, ja fetach otuwerati enǫ łâjlį – enǫ abra, abra łâjlį gelų in þame śîmejǫ. Þê ja otuwerach on – wî moźete ne uzmenati kolik dogullîk, dogullîk – do, za ena rastu enǫ kenį tomonį settų, ćej sa þêrde þas ochmiladźo, śûta fram ût þas geluze i drûsa an þame sǫplîkinu okeńe.
5 notes · View notes
thelinethatmademefree · 8 months
Text
Pięć dni
Pieniądze mi się rozpłynęły. Musiałam odpalić kalkulator i udowodnić samej sobie, że drobne transakcje faktycznie poprawnie się zsumowały. Że to nie błąd w Matrixie. Heetsy 16, jebany transport publiczny 43, zakupy w sklepach spożywczych 97zł, fryzjer 100zł. Była nadwyżka, nie ma nadwyżki. Bo jestem kurwa słaba. Bo szukam szczęścia tam gdzie go nie znajdę. Na co mi te pieniądze? Na nic. Ale miały być, a ich nie ma. Czy są mi niezbędne? Kurwa nie. Dam radę. Jednocześnie nie umiem sobie pozwolić na takie wyskoki. Popierdoliło mnie. Znowu się buntuje. Chciałabym żyć życiem innych. Takim, gdzie jest cisza i dużo mniej obowiązków. Każdy ma swoje problemy i trudy codzienności ale przynajmniej kurwa nie muszą przymusowo się poświęcać. Nie zrobię z tym absolutnie nic. Ignoruję, wytrzymuję, naprawdę się staram. Aż coś pęka i mi się ulewa. Cyklicznie. Zazwyczaj wtedy, kiedy przypomnę sobie, że inni żyją tak jak ja nie mogę. Wydaje mi się, że zgubiłam gdzieś dwa dni. Nic dziwnego w sumie. Wyjdę na rower. Wydam kolejne pieniądze. Dobiję do swojego upragnionego tysiąca przejechanych kilometrów. Jeszcze wrzesień się nie skończył. Nawłocie przekwitają. Liście zaczynają odpadać. O 18 jest szaro i przeraża mnie jesień, która się zaczęła. Gdy czuję się źle kompletnie zapominam o swoich przywilejach. Nie wykorzystuje ich i nie doceniam. Daję sobie masę przestrzeni na cierpienie tylko dlatego, że mogę. Wszystko wydaje się bez sensu. Bez głębi. Jest nudno i pusto. Mam małe cele, bo jakiś potrzebuję ale nie mam pojęcia co mam robić po ich osiągnięciu. Tak właściwie dla kogo ja mam dobrze wyglądać? Dla nikogo. Nikt nie zrobi dobrze mojemu ego. Nie ma poklasku. Jest samotność.
3 notes · View notes
pozartaa · 2 months
Text
18.03.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 382. Limit +/-2100 kc@l.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dziś wolne po nocy. Był spokój dzięki zimowej aurze. Przysięgam - śnieg padał jak zimą, a dwa dni temu przecież była burza jak latem. Cieszę się, że wczoraj trochę posprzątaliśmy w domu i dzis nie muszę. (Gotować muszę i myśleć o tym co będę jadła - muszę. To zawsze - muszę.)
***
Mam chwilowy bunt jeśli chodzi o ćwiczenia. Trudno. Moim założeniem było, że nie będę robić niczego w brew sobie... Jeśli mi się ulewa na samą myśl - to muszę sobie na jakiś czas odpuścić ( nie za długi mam nadzieję... Albo znowu czas zmienić zestaw ćwiczeniowy, bo ten się zaczyna nudzić)
***
Brakuje mi emocji w życiu... A może yebnę sobie fasta tak z 24h... (lol, oczywiście żartuję!) Miałam poczekać z żartami do Prima Aprilis 😜.
Szczerze... nawet w moim najgorszym momencie nie fastowałam - zawsze było "coś" , bo w moich czasach post nie był modny. Chyba ideałem dla mnie było coś koło 300 kc@l a 600 to było obżarstwo. Lubiłam wymyślać "dania" na przykład taki hicior to była galaretka z owocowej herbaty, wyskrobana z miążu bułka, nadziewane ogórki, gar zupy z kostki rosołowej zabarwionej łyżką koncentratu pomidorowego 🤦. Teraz jak sobie przypominam to aż mnie telepie. Wspomnień czaaarrrr.
***
Ale to już dawno za mną. Teraz ugotowałam sobie gar obiadowy. Znowu chilli i mam spokój na następny tydzień.
To jest niesamowite, że jedzenie jest nam jednak potrzebne by skutecznie ogarniać wagę.
Największy moment oświecenia miałam po wizycie u dietetyczki. To była dieta na której nie byłam nigdy głodna, wręcz nie byłam w stanie tego wszystkiego przeżreć. Żadna magia - odpowiednie makro i regularność posiłków przy jakimś niewielkim deficycie ( jej dieta to chyba było coś koło 1800 kc@l)
To jak jem teraz - to sposób jakiego się wtedy nauczyłam.
Oczywiście myślę, że gdybym teraz chciała sobie pocisnąć i chudnąć dalej, nie było by łatwo bo jestem dość blisko niedowagi (ale nadal w zdrowym zakresie - bo tego pilnuję). Organizm nie lubi ekstremów i zawsze się broni albo daje sygnały, że cos nie tak.
Pewnie, pewnie... łatwo gadać. Przecież ja wiem jak działa ĚĎ. Ale to była trochę gadka do ludzi którzy szukają szybkich i drastycznych rozwiązań. W stylu - "trochę pomotylkuje i będę chudsza od tej najchudszej suki" Bardzo łatwo zrobić sobie krzywdę nie tylko fizyczną. Przecież moja "dieta" też zaczęła się niewinnie, a intencje były czyste....skonczylo się na terapii 😬.
***
Ale dość biadolenia. Dziś dzień krótszy przez odsypianie nocki. Kc@l trochę mniej. Na obiad dojadam mój Błyskawiczny Bigos (mam jeszcze porcję na jutro) Na kolację zupa szczawiowa z gotowca z dwoma jajami.
***
Hej byłam też u fryzjera. Idzie wiosna - czas skrócić kudły. Powiem wam, że jestem bardzo zadowolona z efektu. Sporo skróciłam, ale bardzo dobrze to wygląda.
Tumblr media Tumblr media
Na koniec trochę kotospamu. Przygotowania lunchu z kocią kontrola jakości 😜.
Dobrej nocy wam życzę!
24 notes · View notes
myslodsiewniav · 9 months
Text
21.08.2023
Poniedziałek.
Obserwacja: kiedy zaczynam pracować to gorzej się czuję. Psychicznie. O wiele gorzej.
Nie chodzi o pracę-pracę tak ogólnie, tylko o to miejsce pracy. Muszę stad jak najszybciej wiać.
W weekend było fantastycznie.
Połowę piątku przepłakałam czując się jak gówno. Porozmawiałam z O. - emocje chłonę jak gąbka, niedogadanie z poprzedniego dnia przed kinem okazało się być z jego perspektywy małą i nieistotną sprawą, a która dla mnie była kroplą, która przelała czarę.
Opowiedziałam mu też o tym, jak się czuję...
Ostatecznie - bo płakałam, nie miałam siły i czułam się pokonana, po zrobieniu czegokolwiek tracę siły, muszę odpoczywać znacznie, ale to znaczniej dłużej niż "normalnie" - ustaliliśmy, że w tym mc umówię do psychiatry.
Mam też do umówienia zaległe badanie piersi.
Zawaliłam dwie sprawy - miałam Szwagrowi w piątek załatwić jedną sprawę i sobie przedłużyć wypożyczenie w bibliotece. A pogrążona w tej niemocy, w płaczu po prostu... nie miałam sily. I przez to, że nie miałam siły i że zawiodłam, że zawaliłam temat jeszcze gorzej się czułam. Potwierdziłam sobie, że jestem do niczego i tak ryczałam użalając się na sobą.
Potrzebuję bezpiecznego źródła dochodu :(
Ech... nie rozumiem tego co się ze mną dzieje...
O. pomógł mi ogarnąć sprawę dla Szwagra w piątkowe popołudnie. A w drodze powrotnej złapał nas CIEPŁY LETNI DESZCZ! Taki, którego krople są wielkie i ciężkie, uderzają w ciało niczym bicze wodne. Taki, który tworzy wielkie kałuże tańczące w słońcu! Taki dla którego wyskakujesz przed dom, na ulicę, by trochę w nim pobyć! I UŚMIECHASZ SIĘ SZEROKO z przyjemności: ten szum, to momentalne przemoczenie do suchej nitki, ta ULGA, jaką przynosi woda, ta adrenalina jaką zapewnia WIELKA ulewa i zapach ozonu w powietrzu przy jednocześnie bardzo wysokiej temperaturze odczuwalnej.
Ten deszcz rozmył moje łzy.
Czuję wdzięczność.
Niestety martwię też O. swoimi huśtawkami nastroju.
W sobotę umówiliśmy się, że jedziemy odzyskać harmonię: do lasu, w górki. Początkowo bałam się, że nie znajdę siły by wchodzić dlatego wybraliśmy niedaleki szczyt. W nocy trudno mi było zasnąć, ciężko mi było wstać. Ale jakoś ZUPEŁNIE inaczej wstaje się w sobotę - kiedy nie mam z tyłu głowy myśli o tym, że powinnam szukać pracy, że powinnam w tym momencie tak jak mój partner być w pracy i zarabiać.
Byłam od rana w sobotę przybita, ale OMG. Pogoda była IDEALNA!!! Było słonecznie, ponad 30*C i do tego tak parno, że trudno było oddchcać, że wilgoć oblepiała człowieka, a przy tym cieple i skwarze nawet wiatr na łysych szczytach gór nie był w stanie przeszyć ciała chłodem. Było jak w saunie <3. Po prostu na takie warunki czekam cały rok! UPAŁ <3
Wróciła frajda!
Wróciła radość!
Wróciła przyjemność!
Wróciła chęć do szukania ujęć, robienia zdjęć!
Wróciła kreatywność!
No po prostu....
Byłam tak szczęśliwa!
Byliśmy na szlaku we dwoje, z pieskiem. Rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się. Tak mi się fajnie podróżuje z O.
Słońce prażyło, piesek był szczęśliwy, O. był szczęśliwy... Było super. Mogłabym tak częściej. Dłużej.
Dopiero jak zeszliśmy z gór to postanowiłam świadomie sprawdzić "w sobie" jak tam moje lęki, strachy, rany. Czy nadal jest we mnie to, co wyciskało krokodyle łzy w piątek. I nie było nic. Zdziwiło mnie to. Czułam tylko szczęście, przyjemność, byłam spokojna, nie było we mnie grama napięcia. Było spokojnie i szczęśliwie... Nie rozumiem co się ze mną dzieje. :( Nie było śladu po przygnębieniu, niepokoju, napięciu... Była tylko pewność: jestem TU i TERAZ, jestem w porządku, jestem w DOBRYM momencie życia, MIERZĘ się z trudnościami, mam masę fajnych rzeczy do zrobienia, planów do zrealizowania, na pewno znajdę pracę, muszę się tylko przełamać by zadbać o drugie źródło dochodu. Małymi kroczkami. Nic na siłę.
I tak się czułam, aż do powrotu do domu. Zaparkowaliśmy pod Biedronką by wyskoczyć po coś "na szybko" na kolację... Wysiadłam na chodnik, w moim ulubionym miejsce w Polsce, niedaleko mojego domu... ii nagle w gardle pojawiła się gula, a w oczach stanęły łzy. Oblał mnie lęk, masę wątpliwości względem własnych kompetencji, umiejętności i przyszłości. Od tak, nagle.
Co się ze mną dzieje?
Podzieliłam się tym z O. - też jest bezradny, ale wdzięczny, że daje mu znać. Jak mnie przytulił dojmujące poczucie lęku, chłodu i beznadziei, bezsilności zelżało...
.... ale ciągle w sobie czuję te dwa wilki: jeden, który wątpi i działa na przekonaniach, na czarnych wizjach i drugi, który opiera się na faktach i przypomina na co w tej chwili faktycznie mam wpływ.
Ech...
Po górkach lepiej spaliśmy... chodziliśmy po domu niemal nago xP oglądaliśmy Farmę Clarksona (wkręciłam się, bardzo mi się podobało i dzięki temu jestem przekonana, że NIGDY nie będę bawić się w farmienie - rolnictwo to wykańczający emocjonalnie biznes). Zjedliśmy pyszne jedzoko, nosiliśmy na rączkach naszego psiaczka, który jak legnął na płasko po powrocie do domu tak mógł robić za dywanik xP (słodka jest)
W niedzielę jedliśmy wyłącznie pyszne jedzonko, zrobiliśmy chyba 3 prania, chyba też 3 razy odkurzaliśmy wszystko, posprzątaliśmy w mieszkaniu, zadbaliśmy o opaloną skórę, podlewaliśmy i pielęgnowaliśmy nasze kwiaty (i uprawy) doniczkowo-balkonowe. Było super. Było tak fajnie, że z przyjemnością zmieniałam chyba z 3 razy sukienki... ale rósł we mnie stres związany z nadchodzącym poniedziałkiem i koniecznością wykonania pracy dla pracodawcy, któe nie lubię, dla którego nie chcę pracować... Ech. No czuję wstręt na myśl o pracy.
Dziś, w pon, wstałam o 1h wcześniej - sprawdzam czy jeżeli przed pracą (którą widzę jako czynnik mojego złego samopoczucia) potrenuję to czy przez resztę dnia moje samopoczucie będzie bardziej stabilne (bez NAGŁYCH dołów i wybuchów płaczu, poczucia beznadziei). Zapakowałam rzeczy, które muszę odnieść do biblioteki, wsiadłam na rower i zrobiłam jakieś 10km między 7:30-8:30 (appka twierdzi, że spaliłam 387kcal) przy okazji załatwiając sprawę w Urzędzie Pocztowym i w biurze.
Miłe to.
Ale nie czuję się wcale teraz jakoś znacząco lepiej - nie mam teraz w głowie takiego stanu jak w sobotę czy w niedzielę, kiedy czułam się z samą sobą dobrze, kiedy czułam się silniejsza i bardziej sprawcza.
Nadal czuje się źle wykonując tę pracę (tj. bardziej w mojej głowie "wykonywać tę pracę" brzmi jak "tkwiąc w tej pracy" ) - tak bardzo mnie wszystko od tamtego komputera i plików odrzuca.... I czuję takiego doła...
6 notes · View notes
fukssja · 28 days
Text
15.04.2024r.
Tumblr media
Giga słabo u mnie dzisiaj z krokami (ledwo 7k wyrobiłam). Pogoda jest paskudna, cholernie zimno i ciśnienie tragiczne. Łeb mi pęka, brzuch też boli. Czuję, że zbliża się porządna ulewa.
Może przed snem zrobię jakieś ćwiczenia, teraz muszę się skupić na nauce na sprawdzian. Bo zaraz po spadku wagi, mam w planach też zdać ten rok, a pierdolone ciągi mi próbują to utrudnić (jak nie będę przez nie miała 4 na koniec to będzie mi przykro), także zaraz siadam do nauki i bede jeszcze raz przerabiała zadane przez panią zadania. Wypiję też wodę, może migrena ustanie, ale raczej nie przejdzie dopóki nie spadnie w końcu łaskawie deszcz.
Ale mogło być gorzej, grunt żebym zdała ten sprawdzian 😃✊️
5 notes · View notes
artbeediypl · 1 year
Text
Spotkanie
Spotkanie zapoznawcze przybrało formę randki. Oboje podeszliśmy do tego dość poważnie i mimo, iż miał być to wypad na kawę, ubraliśmy się elegancko. Czarne spodnie z paskiem i ciemna koszula były moim ulubionym zestawem. Miałem nadzieję że ten image Ci się spodoba, jednak nie spodziewałem się tego, co ujrzę na miejscu. Czekając na Ciebie w umówionym miejscu i trzymając w dłoni powitalną róże o czerwonych płatkach, rozglądałem się po przechodzących obok ludziach. Gdy Cię ujrzałem w oddali, zaparło mi dech w piersi.
Czarna, obcisła sukienka idealnie podkreślała Twoja figurę. Szpilki, które miałaś na nogach, dodatkowo wymuszały Twoje kołysanie biodrami przy każdym kroku. To, co najbardziej przykuwało uwagę, to dekolt sukienki. Głębiej wcięty i eksponujący Twoje zaskakująco symetryczne piersi. Usmiechnalem się coraz szerzej gdy podchodziłas do mnie. Wręczyłem Ci kwiat i cmoknelismy się na powitanie po polikach. „Bosko wyglądasz” – oznajmiłem a Ty uroczo się uśmiechnęłaś. „Dziękuję, Ty też nieźle się wystroiles” oznajmiłaś to i spytałaś jakie plany mamy. Wziąłem Cię pod ramię i odpowiedziałem, że zaraz zobaczysz. Ruszyliśmy przed siebie, równym, powolnym krokiem.
Poprowadziłem Cię do windy w budynku, w którym zarezerwowałem nam stolik dla dwojga. Spojrzałas na mnie pytająco. Odpowiedziałem uśmiechem i wcisnąłem guzik z numerem 22. Winda ruszyła a ja Cię objąłem w talii. Po kilku sekundach drzwi się otworzyły i wprowadziłem Cię przez próg do dużej sali. Przeszklone okna ukazywały panoramę całego miasta i okolic. Po chwili zostaliśmy zaprowadzeni do stolika i rozpoczęliśmy ucztę. Zjedliśmy dania główne, rozmawiając i śmiejąc się z opowiadań. Popijaliśmy wino i co jakiś czas zerkalas na panorame. Trzymaliśmy się za ręce przez chwilę, a Twoja noga otarła się kilka razy o moją. Słodka fizyczność. Po zjedzonym deserze i kolejnej lampce wina postanowiliśmy urządzić sobie spacer.
Park był duży i przyjemny. Spacerując alejkami wsunelas ręce pod moje ramię i opieralas się. Krok za krokiem, ocierałaś biodrem o moje. Taka drobna rzecz a tak silnie na mnie podziałała. Było idealnie, do momentu aż ciemne chmury i deszcz przegoniły nas z parku. Początkowo stanęliśmy pod wiatą, lecz wciąż nasilająca się ulewa i przeniknięte ciuchy nie były romantyczne. Zaproponowałem kawę u siebie w domu a Ty ochoczo się zgodziłaś. Zamówiliśmy taksówkę i dotarliśmy szybko na miejsce. Od razu podałem Ci świeży ręcznik byś mogła osuszyć włosy i skórę.
Sam też się przesuszylem i zdjalem koszule, zamieniając ja na inną. Skorzystała z łazienki by doprowadzić się spokojnie do ładu z włosami i poprawieniem makijażu. Ja w tym czasie przygotowałem kawy i przygotowałem stolik w salonie. Gdy wyszłaś z uśmiechem na twarzy, poczułem szybsze bicie serca. Przepięknie wyglądałaś w wilgotnych lekko włosach opadających na ramiona. Dekolt i piersi prezentowały się kusząco, a delikatna gęsią skórka dodawała smaczku. Podeszłam i usiadłaś obok, a ja oplotlem Cię ramieniem. „Masz zimna skórę” – zauważyłem i przyciągnąłem Cię mocniej by podzielić się swoim ciepłem. Nic nie odpowiedziałaś tylko wtulilaś głowę w ramie.
Przez chwilę tak siedzieliśmy, sącząc powoli kawę. Rozgrzało nas od środka i zaczęliśmy czuć się dużo bardziej komfortowo. Nie zauważyliśmy nawet upływającego czasu. Nastała noc a my nie mieliśmy dość rozmów i siebie. Żal było to zakańczać, więc zaproponowałem całonocne rozmowy. Zgodziłaś się ku mojemu zaskoczeniu. Ale od razu przygotowałem Ci łóżko, powlekając świeża pościel. Towarzyszyłaś mi oparta o komodę i prowadząc rozmowy. „No, łóżeczko na wszelki wypadek masz gotowe” – powiedziałem i uśmiechnąłem się podchodząc do Ciebie i kładąc dłonie na biodrach. Spojrzeliśmy sobie w oczy a serca zaczęły szybciej bić. Oddechy odbijające się na naszych twarzach były ciepłe i przyjemnie kojące.
Zbliżyliśmy się i lekko musnelismy wargami. Czuły pocałunek wywołał więcej przyjemności, a gdy wsunelass czubek języka muskając moje wargi, poczułem dreszcz na kręgosłupie. Zacisnąłem dłonie mocniej na biodrach i przyciągnąłem do siebie. Twoje dłonie oparły się o blat komody i lekko unioslas się na palcach. Pocałunek nabrał na sile i języki zaczęły taniec przyjemności. Co jakiś czas z ust wydobywały się ciche pomruki.
Nie miałem pojęcia jak Ty na to reagowałaś, ale byłem w pełni świadomy swoich reakcji fizycznych. Pragnienie rosło z każdą sekundą. Pchany tym, przesunąłem usta całując Twój polik, dochodząc do szyi. Czule pieściłem wargami skórę. Wysuwając czubek języka nawilżalem ją i pobudzałem. Lekko zsunąłem ramiączko sukienki i całowałem Twój obojczyk i bark. Nastepnie ramię, po czym wróciłem do Twoich ust. Twoja dłoń przeczesała moje włosy, druga gładziła po plecach.
Uniosłaś lekko kolano i pogladzilas jego wewnętrzna strona o moje udo. Chwycilas włosy i odchylilas na bok moją głowę, odsłaniając szyję, która zaczęłaś pieścić swoimi pełnymi wargami. Pocałunki były czułe, a zarazem dość drapieżne. Przeszył mnie silniejszy dreszcz. Wychwyciłaś to od razu, spoglądając na mnie i przygryzając wargę. Zaczęłaś odpinać guziki mojej koszuli i gdy wszystkie już odpuściły, błądziłaś dłońmi po torsie i boczkach. Moja dłonie wciąż gladzily biodra i talię, ale zaczepiły jeszcze o Twoje pośladki. Miękkie, jędrne… Pchnelas mnie do tyłu, krocząc w moją stronę, aż poczułem jak uderzam o łóżko. Pchnęłaś mocniej i upadłem na nie. Twoje spojrzenie było zniewalające.
Czułem co się wydarzy i pragnienie wzrosło jeszcze bardziej. Oparlas dłoń o moje udo i pochylając się, pocałowałaś brzuch. Zaczęłaś odpinać pasek, guzik i zamek błyskawiczny… Zsuwając ze mnie spodnie i pochylając, mym oczom ukazywał się kuszący dekolt i kształtne piersi. Przełknąłem ślinę. Gdy spodnie opuściły już swoje miejsce, wyprostowałaś się i utrzymując kontakt wzrokowy, zaczęłaś kusząco gładzić swoje biodra, talię, kołysząc się i dając pokaz kobiecości. Podziwiałem z uchylonymi ustami, a bokserki już ukazywały mój stopień podniecenia. Unioslaś krawędź spódnicy i powoli zaczęłaś odsłaniać skrywane pod nią tajemnice. Ujrzałem smukłe uda, szparkę pomiędzy nimi i czarne, koronkowe majtki z czerwonymi akcentami. Zatrzymałas się, gdy krawędź znalazła się na wysokości pępka i obróciłas się.
Idealny tyłeczek opięty koronka prezentował się niesamowicie. Zapragnąłem wgryźć się w tą brzoskwinke. „Jezu ale Ty masz cudowne ciało” – szepnąłem i poczułem jak robię się mokry. Też to zauważyłaś na bokserkach. Powoli odpielas zapięcie i bez pośpiechu zsunelas z siebie spódniczkę. Okryta jedynie koronka majtek, spojrzałas na mnie i zasłaniając piersi ręką, podeszłam i uklęknęłaś pomiędzy moimi udami, wolną ręke kładąc na moim kroczu. Masowalas, wyczuwając pod materiałem kształt członka. Badałaś go powoli, a on pulsował. Zacisnęłas lekko dłoń na jądrach, jakby je ważąc. Wciąż utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy.
Twoje piękno mną wstrząsnęło i to dosłownie. Przymknąłem oczy, odchylając do tyłu głowę jeknalem. Poczułem jak zaczynasz znów całować mój brzuch, podbrzusze, zsuwając ze mnie bieliznę. Ulga z jaką się uwolnił była orzeźwiająco przyjemna. Dłonią zaczęłaś gładzić nasadę penisa, w górę i w dol, masując druga ręka jądra.
Ponownie spojrzałem. Niesamowity widok. Uśmiechnęłaś się do mnie i wdrapalas się na łóżko, tuż obok mnie. Klęcząc, kontynuowała jego pieszczenie. Ja mogłem podziwiać Twoje piersi, talię, wypięta lekko pupę. Wrzalem. Głośniej jęknąłem gdy Twoje usta złożyły pocałunek na mokrej główce. Moja dłoń powędrowała do pośladków. Zacząłem gładzic w rytm Twych pieszczot. Usta stopniowo oplatały go coraz bardziej, a dłoń przerzucała kulki.
Podkręciłaś tyłeczkiem i uśmiechnęłaś się z członkiem w ustach. Oczy błyszczały. Sięgnąłem do piersi i lekko je ugniatając, cieszyłem się twardniejącymi sutkami. Pierś idealnie leżała w dłoni. Miękka i jędrna jak reszta ciała. Znów zapulsowalem gdy possalas go. Moje ciało napielo się. „Jezu… Co Ty ze mną wyczyniasz…” Jęknąłem i oblizalem wargi. Ty coraz śmielej kontynuowałas pieszczoty oralne. Spoglądałem na Twoje wypięte pośladki co napędzało całe pragnienie by się między nimi znaleźć. Oderwalas nagle usta od niego i skierowała pocałunki do mych ust.
Wciąż zaciskając na nim swoją dłoń, załączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Oplotlem Cię ramieniem i przerzuciłem przez siebie na bok. Ująłem dłonią pierś i zacząłem obdarowywać ciało deszczem pocałunków. Szyja, ramiona, boczki i talia… Brzuch i piersi. Przy nich spędziłem dłuższą chwilę, bawiąc się ustami i ssając lekko sutki. Zataczając na brodawkach kółeczka językiem i znów ssałem. Rozkosznie się wygielas w łuk. Zniżałem się i pieszcząc płaski i napięty brzuszek, zacząłem zdejmować majtki.
Centymetr po centymetrze odsłaniając wzgórek łonowy. Tutaj zatrzymałem koronkę i całowałem jedynie wzgórek. Budując Twoje napięcie. Cudownie się odznaczał pomiędzy kościami biodrowymi. Wiłaś się zachęcająco. Znów znizalem majtki, podążając wargami i językiem po wierzchniej stronie uda, aż do stóp, z których zrzuciłem bieliznę całkowicie. Wracałem ku górze identyczną drogą, lecz po drugiej nóżce. Następnie od wzgórka pocałunki podążali już wewnętrzna strona, to w jedną, do w drugą stronę. Zbliżające się do Twego łona, podziwiałem Twoja reakcje i różowe, zroszone płatki.
Niczym w róży, którą Ci wręczyłem na początku, zwinięta w pąk, miała za chwilę rozkwitnąć rozkoszą. Czubkiem języka musnąłem Twoja łechtaczkę. Następnie przesunąłem go w dół, rozkładając płatki na boki, niczym skrzydła motyla. Rozkoszna słodycz rozpłynęła się po moim podniebieniu, a Twój jęk bym nektarem dla mych uszu. Całowałem Twoje krocze, pieściłem językiem. Pochwytując Twoja łechtaczkę w usta, possalem zalewając Cię falą rozkoszy. Dłonią zacząłem pieścić Twoje piersi, a na włosach czułem Twoj dłonie. Kolejny dreszcz rozkoszy spowodował że niekontrolowanie zacisnęłaś uda na mojej głowie.
Usmiechnalem się i zawirowalem językiem przy Twojej dziurce. Oderwałem usta od łona i ukleknąłem, łapiąc członek w dłoń. Główką przemknalem po Twoim wzgórku i płatkach. W górę i dół kilka razy, zbierając napływające soki. Rozkoszny widok. Ty kołysałaś biodrami i ocierałaś o mnie. Powoli wsuwałem go w Twoją ciasną i mokrą cipkę. Czułem na nim jak pulsujesz i pragniesz mieć go w sobie. Gdy wszedł do końca, pochyliłem się całując Cię namiętnie.
Ty od razu oplotłaś mnie udami w pasie i dłonie zarzuciła na szyję. Wszedł jeszcze głębiej uderzając o tylną ściankę. Jeknelismy w rozkoszy. Z każdym ruchem stawaliśmy się coraz głośniejsi i sąsiedzi tej nocy z pewnością nie będą spokojnie spać. Popychałem coraz mocniej, a Ty nie pozostawałaś bierna. Kołysząc biodrami dodawałaś tempa i przyjemności. Całując Twa szyję czułem pazurki wbijane w plecy i coraz silniejszy uścisk ud. „Kotek… ” Jeknalem z trudem. „Zaraz nie wytrzymam”. Twój jęk był równie silny i równie trudno ubralas słowa ” Ja też… Błagam nie przestawaj”.
To było jak zapalnik który uwolnił z naszych ciał wszelkie pokłady rozkosznej eksplozji.
Poczułem jak wyrzucam z siebię ciepłe nasienie wprost w Ciebie, a Ty czując ta fale skurczyłaś się w silnym orgazmie. Przylgnelismy do siebie tak mocno, że drżące ciała zdawały się być jednym. Dreszcze rzucały nami a jęki stopniowo się wyciszaly. Wciąż jednak złączeni nie zamierzaliśmy tego kończyć…
Oddechy się wyrównały i spojrzałem Ci w oczy. Twoje potargane włosy opadały na białe prześcieradło, a na polikach pojawiły się słodkie dołeczki od uśmiechu. Pocałowaliśmy się czułe. Skurcz Twojej pochwy wyrzucił z siebie członek wraz z resztą zmieszanych sokow. Zasmialiśmy się czując to. „Idziemy pod prysznic” – zasugerowałaś i wstaliśmy jednocześnie. Jęknęlaś rozbawiona, gdy wstając na równe nogi, poczułaś na udach spływające płyny. Dłonią zakryłaś krocze jakby próbując zatrzymać wszystko i pobieglas do łazienki. Poszedłem za Tobą. Uśmiech sam malował się na twarzy, widząc jak pędzisz. Gdy i ja wszedłem do łazienki, Ty już stałaś w kabinie i puszczałaśwodę. Przez chwilę stałem uśmiechając się szeroko, po czym dołączyłem do Ciebie i zasunąłem drzwi kabiny.
Woda była przyjemna, nie za gorąca i nie za zimna. Krople ścigały się po Twojej skórze. Objąłem Cię w talii i zroszeni kroplami natrysku, ponownie się pocałowaliśmy. Ciało czuło orzeźwienie i nową energię. Obróciłas się i wreczylas mi mydło. Nie musiałaś nic więcej mówić. Roztarlem w dłoniach pianę i zacząłem gładzić Twoje plecy. Czułem pod dłońmi każdy Twój mięsień. Począwszy od ramion i barków, po kręgosłupie w dół, talia, biodra, pośladki… Namydlilem każdy skrawek Twojego ciała.
Zbliżyłem się i moje krocze wpasowało się idealnie w Twoje pośladki. Dłonie powędrowały po biodrach do przodu, namyślając Twój brzuch i następnie piersi. Brodawki wciąż były kusząco nabrzmiałe i wołały o ich dopieszczenie. Mruczałaś słodko. Dłonie opuściły rozkoszne wzgórza i powędrowały po brzuchu w dół, docierając do łona. Również je obmyłem czule, dosięgając do wzgórka. Naparłaś na mnie pośladkami.
Obróciłas się nagle i kładąc dłoń na moim torsie, pocałowałaś. „Teraz moja kolej” – szepnęłaś i namydlilas dłonie rozprowadzając pianę po mojej klatce piersiowej i ramionach. Twoje dłonie gładko przesuwały się po moim ciele. Tors, brzuch, boczki. Równie dokładnie zaczęłaś obmywać członek, z każdej strony. Wywołałas lekki wzwód. Uśmiechnęłaś się patrząc w dół i gdy woda zmyła że mnie resztę mydła, kucnęłaś w rozkroku i mając go na wysokości twarzy, zacisnęłas mocniej dłoń i zaczęłaś poruszać. Stwardniał bardzo szybko. Pocałowałaś główkę, następnie powoli otulałaś swoimi wargami aż zniknął caly w Twych ustach. Jęknąłem w rozkoszy. Wciąż był bardzo wrażliwy po orgazmie.
Gdy Ty pieściłaś mnie oralnie, ja dłońmi zebrałem Twoje włosy w kucyk i trzymając je tak, nadalem rytm. Podziwiałem Twoje plecy i pośladki z góry. Prezentowały się bardzo seksownie i stymulująco. Co jakiś czas zerkalas na mnie z dołu i uśmiechała się widząc reakcje. W końcu wstałaś i obróciłas się tyłem, stawiając jedną nogę na podwyższeniu, wypięłaś lekko biodra do tyłu i nakierowałaś dłonią penisa na wejście do swojej dziurki. Pchnąłem i ponownie rozkoszowałaem się Twym ciepłem. Łapiąc Twoje biodra, podtrzymywałem Cię i poruszałem w rytm swoich pchnięć. Główka uderzała w najczulszy Twój punkt, więc jęki stały się znów bardzo głośne
Widok poruszającego się w Tobie członka był również bardzo stymulujący. To, jak płatki oplatały mnie swoją delikatnością, napinające się pośladki, zaróżowiona druga dziurka. Oraz mięśnie pleców tak wspaniale odznaczające się pod skórą. „Jesteś cudowna” – jęknąłem. Ty w odpowiedzi głośno jeknęłaś i uderzyłam dłonią w ścianę. To, jaką potrafiłem dać Ci rozkosz, pobudzało mnie do działania. Dałem Ci jednego odczuwalnego klapsa i pchnąłem mocniej. Jajka uderzyły o wzgórek i wywołały dodatkowy dreszcz.
Sama zaczęłaś również napierać mocniej na mnie. Mój ruch do przodu, to Twój w tył. Niesamowite doznania. Puszczając Twoje biodra, jedną ręką oplotłem Twoje podbrzusze, druga dłoń zacisnęła się mocno na piersi. Ty lekko wygięta w talii, opierając pośladki i plecy o mnie, położyłas głowę na moim barku. Od razu zacząłem całować Twoja szyję i sięgnąłem do krocza, masując wzgórek. Twoje podniecenie sięgało zenitu i po kilku ruchach znów poczułem jak się na nim kurczysz i pulsujesz, wyrzucając z gardła krzyk rozkoszy. Nie zwalniałem tempa, Ty jednak zapragnęłaś zmiany. Obróciłas się przodem, a gwałtowność z jaką zeskoczyłaś z niego rzuciła mym ciałem.
Pocałowałaś i cofnęłaś się ciągnąć mnie za sobą. Gdy oparłaś się plecami o ścianę, a ja docisnąłem się do Ciebie, zaplotłaś nogę w moim pasie. Wbilaś paznokcie w skórę pleców. Uniosłem Twoje drugą nogę i nakierowując kutasa, wszedłem znów w Ciebie, dociskając mocniej do ściany. Zacisnęłaś na mnie uda i tak złączeni kontynuowaliśmy cudowne kochanie się. Pchnięcia były głębokie, lecz mniej intensywne. Nadrabialiśmy jednak mięśniami. Pragnąłem Cię z każdą chwilą bardziej. Woda wciąż obmywała nasze ciała i niemal parowała od naszych ciał.
„Jezu, zaraz dojdę wariatko” – oznajmiłem. „Chce Cię posmakować” – odpowiedziałaś półszeptem. Twoja prośba nie musiała długo czekać na spełnienie. Puściłem Twoje pośladki, a gdy stanęłas na nogi i wyszedłem z Ciebie, trzymając w dłoni pulsującego penisa Ty uklęknęłaś i od razu pochwyciłaś go w usta patrząc na mnie. Eksplodowałem a Ty uroczo się uśmiechnęłaś, usatysfakcjonowana doprowadzeniem mnie. Czując Twój język okrążający członek, drżałem w rozkoszy. Wstałaś po chwili i dodałaś, że pragniesz więcej… Zamruczalem i przytuliłem do siebie mocno. Obmywani strumieniem, przez chwilę staliśmy nieruchomo, po czym wyszliśmy z kabiny udając się znów do sypialni…
Wchodząc do sypialni, położyliśmy się obok siebie na łóżku. Na bokach, twarzą w twarz. Błądzilas palcami po włosach na mojej klatce piersiowej, ja zaś opuszkami palców gladzilem skórę od szczytu biodra, po talię i spowrotem. Miałaś idealne ciało. Bez skazy. Kuszące i pobudzające. Nie mogłem uwierzyć że leżysz tu obok i mogę Cię pieścić. Pocałowałaś mnie. „Poczekaj chwilkę” – szepnalem i wstałem pospiesznie do szuflad. Wyciągnąłem trzy świece i zapaliłem je stawiając na komodzie przy łóżku, zgasiłem światło i wróciłem do Ciebie.
Blask świec przyjemnie wpłynął na zmysły. Zamruczalas i stwierdziłam, że fajny nastrój. Znaw mnie pocałowałaś, sięgając dłonią do mojego członka. Był nabrzmiały i główka mocno się odznaczała po tych rozkoszach, lecz do pełni formy mi trochę brakowało. Twój dotyk jednak bardzo pobudzał moje zmysły i ciało. Piesciliśmy się wzajemnie, całując i tańcząc językami. Wciąż tak spragnieni doznań, byliśmy zaskoczeni, ale i szczęśliwi. Usiadłaś nagle i wciąż go masując, zmieniłaś pozycje, klękając nad moją głową i sama sięgnęłas ustami do niego.
Ja mając widok Twojej słodkiej cipki przed oczyma, zacząłem ją pieścić językiem. Połączenie w 69 dawaliśmy sobie wzajemną rozkosz długi czas. Nie spieszyliśmy się. Czułem Twoje sutki ocierające się o brzuch. Gładząc Twe uda przemyślałem językiem między płatkami, co jakiś czas wsuwając go głębiej. Ty również od czasu do czasu zgłębiała pieszczote i nie zapominała o dopieszczeniu jąder. Gdy jednak mój penis zaczął wypełniać znaczącą część Twoich ust, jakby tego wyczekując znizylas się cała i nie obracając się, nabilas się na niego.
Jęknąłem. Twoje zaciśnięte mocno pośladki i napięte plecy były niesamowite. Podskakiwałaś powoli na mnie, a ja masując Twoje pośladki, delektowałem się tą chwilą. Twoje włosy falowały w rytm tej rozkoszy. „Ohhh tak Kociaku” – widok Twych soków na moim penisie dodawał całej sytuacji pięknej barwy. Rewelacyjnie kołysałaś biodrami i rozbudzałas wszystkie zmysły. Po intensywnej przejażdżce na koniu, zeszłaś i położyłas się na boku, kusząco wypinając ciało w łuk. Nie czekałem na dalsze zaproszenie. Położyłem się za Toba i zacząłem ocierać mokra glo ka o Twoje pośladki.
Dłonią masowałem pupcie, rozchylając pośladki i podziwiając widoki. Potem dłonią przemknąłem po Twoim kroczu zbierając soki i rozcierając je aż do drugiej dziurki. Mruczałaś i w półmroku widziałem jak Twoja druga dziurka kurczy się i rozszerza. Pocałowałem Twe ramię i szepnąłem, czy masz ochotę spróbować. Mruknęłaś że bardzo, wiec powoli przymierzyłem się do wejścia. Rozluźniłas się zapraszając. Powoli, stopniowo zacząłem się wsuwać, popychając soki w głąb, by nawilżenie było jak największe. Ciasno i przyjemnie. Gdy udało się w całości go wsadzić w tą ciasna dziurkę, przylgnelismy jak dwie łyżeczki. Dłonią sięgnąłem do krocza by masować Twoja łechtaczkę poruszaliśmy się powoli by delektować się ta delikatnością.
Intensywność doznań była przyjemna. Nic więc dziwnego że zaczęliśmy przyspieszać drogę do kolejnego orgazmu. Wygięłaś się jeszcze mocniej i mocno chwycilas w garść prześcieradło. Całowałem Twoja szyję i już niewiele nam brakowało do przeżycia kolejnej rozkoszy. Tym razem siła z jaką przyszły nasze orgazmy była nie porównywalna z wcześniejszymi. Ciała drżały a w głowach zawirowało. Objąłem Cię mocno w talii i leżeliśmy długo drżąc, bez sił. Zasnęliśmy tak wtuleni.
5 notes · View notes
trudnadusza14 · 1 year
Text
17.02.2023
Nie mogłam usnąć mimo że jak się o 3 obudziłam wzięłam drugą tabletkę na spanie. Jak ostatecznie wstałam o 14 to miałam jakoś więcej sił więc postanowiłam na śniadanie zjeść sobie lekkie wafelki z warzywami. I myślałam normalnie że dziś nie pójdę na terapię i tak do 17 leżałam w łóżku. Leżałam gapilam się w okno i myślałam o śmierci. Boże. Mnie nawet triggeruje to że spojrzę na swoje leki i już mam myśl by je wszystkie naraz połknąć.
Ale ostatecznie się wybrałam bo musiałam też paczkę z paczkomatu odebrać bo cholera już przyszła wczoraj ale nie dostałam powiadomienia 🙈
Kawa,herbatka i moje włóczki i akcesoria do robienia pluszaków przybyły.
A w drodze na terapię jeszcze pogoda mnie nie motywowała bo dorwała mnie taka ulewa że w 5 sekund byłam mokra do tego stopnia że ze mnie kapało.
Doszłam i zmusilam się do rysowania.
Narysowałam "oczekiwanie na śmierć"
Muszę to dokończyć choć i tak jest spoko
Dowiedziałam się że w następnym tygodniu wraca malarstwo ♥️
I ma być jakaś psychoedukacja. Pisze się na to,kocham naukę 😆
Jak wracałam do domu to miałam takie myśli "A może kupię sobie czystą i przed popiciem połknę wszystkie swoje tabletki ?"
Myślę sobie później "co ty,durna jesteś jak ty smaku alkoholu nienawidzisz " 😆
Przeniosłam się ze stanu "nie mam siły na nic,nawet na śmierć" na "jestem gotowa umrzec ale nie ma odpowiedniej chwili"
I tym samym jakos się zamknęłam w sobie. Normalnie wspomnialabym o tym terapeutce dziś a wspomniałam tylko że nie mam siły przyjść. Ale no przyszłam to nie jest ze mną tak tragicznie według niej xd
W domu zjadłam sobie tylko 2 łyżki musu jabłkowego a później miałam siłe tańczyć to udało mi się i to. Jestem z siebie zadowolona
Więc ogólnie wyszło poniżej 200 kcal a spalonych 600.
I tak pizga wiatr że nie da rady spać. Moje nadwrażliwe uszy tego nie zniosą. I tak w telewizji znalazłam horrory i tak przed chwilą skończyło się "Obecność" a teraz jest druga część. Szczerze nie rusza mnie. Choć tej drugiej nie oglądałam. Usiłuje jakoś uciec od tych myśli autodestrukcyjnych i samobójczych. Oczywiście nie odbyło się bez pocięcia się. Ale już lepsze pocięcie niż próba samobójcza.
Cholernie chce jutro iść do szkoły i liczę że ta chęć do rana się utrzyma
7 notes · View notes