Tumgik
#nieodwzajemniona mi
toniemiloosc · 2 years
Text
Nie mogę zapomnieć, nie potrafię. Chciałam, żebyś to był Ty. Wierzyłam ci, ufałam, pragnęłam i marzyłam. Jednak ty mnie zostawiłeś, odsunąłeś się, tak nagle. Tęsknię, a ta tęsknota mnie zabija. Otworzyłam się, pokazałam prawdziwą siebie. Miałam nadzieje, że mnie taką pokochasz. Ty jednak odszedłeś, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Zostawiłeś mnie samą, z mrocznymi myślami. Chciałam, żebyś to był ty, dlatego pozwoliłam sobie na uczucia. Pozwoliłam ci zbliżyć się do mnie, choć tak rzadko to robię. Ale pragnęłam cię, pragnęłam cię całą sobą. Nadal pragnę. Wolałabym nigdy cię nie poznać, choć tak bardzo nadal pragnę byś był obecny. Nie umiem funkcjonować bez Ciebie, nie potrafię, nie chcę. Nie chcę bez ciebie.
351 notes · View notes
w-polowie-martwa · 5 months
Text
Kiedyś przejrzysz tego tumblr i rozpoznasz, że to wszystko było o tobie
G.M
~B
17 notes · View notes
Text
"Czasami tak bardzo chciałbym cofnąć czas i zapytać: Czy zostałabyś ze mną, gdyby było inaczej?"
39 notes · View notes
takajednaniekochana · 2 years
Text
Boje się, że pewnego dnia znajdziesz kogoś lepszego niż ja...
46 notes · View notes
trwamwtymbezsensie · 1 year
Text
Już tyle razy powtarzałam sobie, mówiłam, zarzekałam się, że już nigdy nie chce się zakochać, nie chce z nikim być, chciałabym żeby moje serce uschło, ale nie potrafię. Tak bardzo pragnę założyć rodzinę... Pragnę mieć dzieci i męża. Wiem, że kochała bym ich ponad życie i zrobiła dla nich wszystko. Jestem jeszcze bardzo młoda i wiem o tym, ale po prostu pragnę miłości...
9 notes · View notes
czarno-bialy-film · 2 years
Text
Ja nigdy nikogo nie znajdę. Jestem za głupia na miłość po prostu, ja oddaj cała siebie moja głowę, serce a w zamian dostaje odrzucenie, i przepłakane noce
7 notes · View notes
8hotoke8 · 2 years
Text
Pokusa krwawiąca z miłości
Kiedy on mnie dotykał, gładził moją skórę, każdy jej cal, całował, pieścił myślałam tylko o Tobie. Wyobrażałam sobie, że to ty robisz te wszystkie rzeczy. Serce mimo ciepłych podrygów krwawiło, bo wiedziało, że to nie jest prawdziwe, a tym bardziej niewłaściwe. Z tamtym chłopakiem nic na szczęście głębszego mnie nie łączyło, więc mogłam się ulotnić kiedy chciałam. Problem pojawił się w momencie, kiedy w jego oczach dostrzegłam tlącą się, powracającą miłość. Wiedziałam, że to moment aby uciec, by zniknąć kosztem odebrania mu nadziei na ponowne ciepło z mojej strony. Choć może to brzmieć podle, nie miałam wyrzutów sumienia. Ten kto dawał mi uciechy sam wielokrotnie mnie niszczył i sklejał by znów połamać. Jednak w tamtym momencie zrozumiałam, że uczucia do Ciebie są zbyt silne bym mogła od tak z Ciebie zrezygnować. Choć czas zmusił mnie do tego, zmierzenie się z przykrymi realiami by je stłumić na tyle na ile potrafię.
~ Hotoke 04.06.2022
3 notes · View notes
blyskinoca · 2 years
Text
Miało być lepiej, nie rozumiem. Coraz bardziej nienawidzę siebie, innych i tego życia. Mam wszystko ale nie potrafię już tego ciągnąć.
1 note · View note
wspomnienia12 · 8 months
Text
Tumblr media
Cześć mam 18 lat...
I doświadczyłam bolesnego rodzaju miłości..
-Miłość nieodwzajemniona-
Jest to jedna z najbardziej raniących uczuć...
Przeżyłam ją i dalej przeżywam choć okropnie boli .
To właśnie przez nią podjęłam wiele decyzji które prowadzą do zmiany mojego dotychczasowego życia i całej mnie wewnętrznej i zewnętrznej.
Jedną z takich decyzji jest przeprowadzenie się do innego miasta, , mam nadzieje że pomoże mi to zapomnieć o bólu jakiego doświadczyłam podczas relacji z nim i zacząć nowy rozdział w którym nie będzie moje serce ranione.
Trzymajcie kciuki za mnie.😉
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Mamoru-Usagi-Seiya rozkmina o to czym jest final goal w relacji baji mojego dzieciństwa
cia którDałam nura w moją krainę nostalgii z okazji choroby i pozwoliłam sobie w niej utonąć, popływać bez poczucia winy (w końcu i tak byłam na L4). Ale fajnie sobie spojrzeć na Czarodziejkę z Księżyca z perspektywy czasu. 
I jeszcze ciekawa obserwacja - w ramach retrospekcji na terapii nie raz patrzyłam na moich animowanych idoli, a właściwie crushy :P z lat dzieciństwa. Dochodziłam raczej do smutnych wniosków - że podziwiając TE postaci nic dziwnego, że wjebałam się w TAKIE relacje z mężczyznami, jakie były moją częścią historii (no a z drugiej strony nic dziwnego, że dziewczynka tęskniąca relacją z emocjonalnie niedostępnym ojcem oglądając bajkę wytwarza największe emocje wobec emocjonalnie niedostępnego ojca, który w ramach fabuły anime uczy się okazywać te emocje tj. Vegeta - DragonBall). Do tego porównywałam swoje wybory do wyborów siostry - która mając w teorii te same predyspozycje i zasoby jednak wybierała fajnych typów na swoich crushy (Gohan, Naruto).
Tym czasem wracając w ciągu ostatnich dni do Sailor Moon zobaczyłam najpiękniejszy (moim zdaniem) rodzaj związku, jaki mogłabym sobie wymarzyć. Niespodziewany, ale oparty na dostrzeżeniu tego kim każda z tych osób w relacji w tej chwili życia jest i nie wymagania niczego więcej, bez naginania swojej woli, cudzej woli, z pełną ofiarnością i otwartością na to co można dać i brać. I na bycie okay z poczuciem zazdrości (które jest, ale nie zatruwa), poczuciem żalu (który jest częścią życia), z poczuciem radości pomimo trudności w odnalezieniu się w pokręconych uczuciach, z poczuciem pogodzenia się z tym, że miłość jest nieodwzajemniona, ale jednak jest się kimś absolutnie ważnym dla tej drugiej osoby. Mój dziecięcy crush na Seiyę to chyba mój najzdrowszy - chociaż gorzki i smutny - crush. I to nie gorzki i smutny przez Seiyę samego w sobie! Owszem, typ zostaje w rezultacie odrzucony na rzecz kogoś innego, miłość jest niespełniona, ale w ciągu ostatnich dni przeczytałam tyle dojrzałych rozkmin na temat tego DLACZEGO historia i mitologia Sailor Moon wymagała odrzucenia Seiyi, chociaż był on (jako postać i on, jako jeden z najważniejszych składników całej relacji jaką wniósł do tego świata) lepiej napisanym wątkiem romantycznym, jaki główna bohaterka w ogóle miała szansę doświadczyć w trakcie trwania serii (i to serii składającej się z 200 odcinków, a typ pojawiał się w raptem 30 epsach). I łoł! Chyba mając te 9 lat oglądając Czarodziejkę z Księżyca i płacząc przy ostatnich odcinkach (kiedy cały kraj oglądał relacje Powodzi Stulecia w 1997 xP bardzo żywo to pamiętam) za tym, że Seiya musi odejść nie zdawałam sobie sprawy tego jak duża presja spoczywała na Usagi. Czytając te długaśne eseje zdałam sobie sprawę z tej presji i ogóle zrozumiałam to co się działo wśród fanów Sailor Moon na całym świecie przez postać Seiyi - bo dla tej 9-letniej-mnie było jasne, że Usagi nie może wybrać Seiyi dopóki najpierw nie porozmawiać i nie zerwie z Mamoru. Bo to uczciwe. A Usagi jest uczciwa, więc oczywiście musi tak się zachować. Ale najwidoczniej ta rozmowa z nieobecnym przez 30 odcinków chłopakiem spowodowała, że bohaterka wybrała jednak ze wszystkimi konsekwencjami zostać w raz rozpoczętym związku - i to było dla mnie dostatecznym powodem i wytłumaczeniem zdarzeń z bajki. Po prostu: legit, bo bez względu na finał ktoś by cierpiał w tym trójkącie, a mi było przykro, że jest to akurat bohater z którym wolałam widzieć swoją heroinę. Po zastanowieniu się nad tym, jak to sobie sama wyjaśniłam - bo w moim świecie istotnych wartości (długo tak było i nie wiem czy tak nie jest nadal) nie rezygnuje się z relacji w którą się weszło tak dokumentnie i intymnie pod wpływem uczuć do osoby z zewnątrz związku. Przede wszystkim lojalność i uczciwość w związku: wiadomo, że z czasem różne rzeczy w relacji będą się zmieniać, że bez spróbowania naprawy czy w ogóle można mówić o miłości? Według mnie nie. Z dzisiejszej, o 20 lat starszej perspektywy uważam, że po prostu Usagi miała za mało czasu by pozwolić swoich na sprawdzenie jak to jest w tym związku, co jest aktualne i co jej bardziej pasuje, a do tego Seiya nie miał czasu by czekać na jej decyzje (OMG gdy byłam mała nie wytrzymałabym tego napięcia jakie taka linia fabularna by wymuszała). Obydwoje mieli zobowiązania do których musieli wrócić.
To co mi internet pokazał to podwaliny tego sporu między Mamoru-Usagi i Seiya-Usagi, w kontekście głównego tematu całej opowieści tej serii. Fabuła Czarodziejski z Księżyca opiera się luźno o grecki mit o miłości między pastuszkiem Endymionem, a boginią księżyca Selene, który się w sobie zakochali i umawiali się w jaskiniach na schadzki czym były tłumaczone fazy książyca, ale na potrzeby Sailor Moon Naoko Takeuchi przerobiła nieco bohaterów dramatu, dodała nowe tło, ubrała wszystko w ornamenty legend ze swojego kręgu kulturowego i stworzyła własny etos: oparty na legendzie o miłości - niewinnej, pełnej młodzieńczego zachwytu, niespełnionej, zbyt wcześnie przerwanej gwałtowną śmiercią, jaka wydarzyła się tysiąc lat temu między ziemskim księciem (Endymionem) i księżycową księżniczką (Selenity). Przez pierwsze 50 odcinków bohaterowie się “budzą” jako ponowne wcielenia tych tragicznie zmarłych niegdyś bardzo zakochanych ludzi - tyle, że wszystko co istotne dla widza się wydarza w latach ‘90, tysiąc lat po śmierci tamtych ludzi, nie ma księżniczki, nie ma księcia, nie ma królestw, pałacy. Nie ma tego bajkowego, niedookreślonego kontekstu. Jest współczesne miasto, współczesne problemy społeczne, emocjonalna uczennica, jest trochę złośliwy student. Są nadnaturalne siły, te które kiedyś zgładziły ich poprzednie wcielenia i te które pomogły im się ponowo odrodzić. To całkiem sporo do ogarnięcia - nagle odkryć, że żyćko, które się żyje jest kontynuacją czegoś-co-było i to taką, jaką trochę niejasno przekładać nam-widzom, ludziom zachodu, wyrosłym na kulturze chrześcijaństwa - bo my nie do końca ogarniamy czym jest reinkarnacja, która jest tak jasna dla rozkodowania i zaakceptowania dla widzów mających większą styczność z religiami i systemami filozoficznymi wschodu, dla nas dusza przez chrześcijaństwo jest nieśmiertelna, ale jest też nierozerwalnie zespolona z tożsamością, z tym, czym “jestem”, z koncepcją bytu i świadomości - na tym zresztą się opiera masę historii naszego kręgu kulturowego, baśni, legend i niestety również historia wielu wojen, obecność duszy odróżnia ludzi od zwierząt itp itd; tym czasem reinkarnacja na wschodzie jest mniej obciążona kontynuacją spójności tożsamości każdego z wcieleń - bardziej wspólne działanie karmiczne wszystkich wcieleń jest jakimś rozpatrywanym równaniem w skali istnienia reinkarnacji (przykładem na bardziej wschodnie podejście do tematu jest “Avatar: The Last Airbender” - Aanga i Kore różni masę, ale to masę cech, a jednak każde z nich urosło wokół tego samego trzonu “ja”, tj samej duszy. Zresztą tak samo jak Roku, Kiyoshi i Wan - to nieprzerwany krąg reinkarnacji, balansu odejść i powrotów, jako ktoś nowy, inny, z innym zestawem cech i zaplecza, ale z tym samym potencjałem do osiągnięcia, jednak też z mądrością i możliwością uczenia się na błędach poprzednich wcieleń; kto zmienia choć trochę sens tego czym jako jednostka jest dla świata i co czyni w kontakcie z zastanym światem).
Jednak Naoko Takeuchi wybiera w swojej historii użyć tej interpretacji reinkarnacji, która dla ludzi zachodu jest tak zrozumiała. A może po prostu niedookreśla jej pozwalając na jednocześnie na swobodną interpretacje? A może właśnie chce się bawić mitem miłości nieszczęśliwej, tej z eposów, tej ze średniowiecza? Tej, która wiąże Tristana i Izoldę, Romeo i Julię? No bo wiadomo, że w średniowieczu nie było nic bardziej przesranego co mogło złapać ludzi niż miłość: wtedy żadne śluby, żadne ideały, żadne wartości, żadne przyżeczenia nie miały siły siły, mocy. Miłość prowadziła prosto do śmierci i tam prowadziła miłość bohaterów te tysiąc lat przed rozpoczęciem wydarzeń Czarodziejki z Księżyca i tam właśnie prowadzi miłość bohaterów w zasadzie przez większą część 200 odcinków. Oczywiście - to miłość piękna, szlachetna i pokonująca ograniczenia, dająca siłę by przezwycięzyć nawet śmierć. Jest to miłość cierpliwa (no bo aż 1000 lat czeka, a potem te ostatnie 30 epsów pozostaje lojalna pomimo wyraźnych powodów by wątpić w uczucie jednej ze stron), łaskawa jest. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość bohaterów “nigdy nie ustaje”. Ale już nie powiedziałabym, że jest to miłość, która “nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą” - bo bohaterowie mają swoje wątpliwości i słabości, głupie zachowania (które na nich wywiera fabuła - to trzeba oddać, fabuła anime, a nie fabuła napisana przez Naoko Takeuchi).
No i tak bohaterowie z którymi dorastałam to nastolatka i student, którzy odkrywają, że mieli całe epickie życie w poprzednim wcieleniu w którym się straszliwie kochali. Łatwo pogubić się w tym wszystkim co TERAZ razem przeżywają - a przeżywają szok, odkrywają, że kiedyś wspólnie przeżyli coś strasznego i teraz ich ściga to samo co zabiło ich poprzednie wcielenia, do tego każde z nich ma ukrytą tożsamość i te ich ukryte tożsamości są też w konkretnej relacji wobec siebie, no i wreszcie oni sami: coś miedzy nimi jest, tylko co TO JEST? Nie mają szansy przeanalizować tych wszystkich warstw (a na tę chwilę to aż trzy warstwy relacji: Selenity-Endymion, Sailor Moon - Taxido Mask i Usagi - Mamoru), bo muszą walczyć o własne życie i jednocześnie opłakiwać śmierć przyjaciół. A potem zaczyna się drugi sezon i zapominają o wszystkim xD po kilku odcinkach odzyskują pamięć, zaczynają być młodą, nieśmiałą parą - wchodzą w związek i wtedy na łby wpada im Chibi-Usa. Dosłownie mają kilka odcinków na bycie parą. A z tym różowym maszkaronem wpada kolejna wizja zagłady, inwazja, zazdrośnik-stalker, który jest gotowy rozwalić ten świeży związek, bo uważa, że byłby lepszym partnerem dla Usagi xD [Tu dodam dla jasności: tysiąc lat temu Endymiona i Selenity zabiła królowa Beryl - nie wiem czego była królową i to chyba nigdy dla nikogo nie było problemem - która była zazdrosna o uwagę jaką cieszy się księżycowa księżniczka. Beryl twierdziła, że kocha Endymiona, a jeżeli on tego uczucia nie odwzajemniał to wzięła i zabiła zarówno jego, jak i obiekt jego uczuć... W kolejnym sezonie mamy odwrócenie ról: pojawia się wraz ze swoją świtą książę Diamond - który powinien być wampirem moim zdaniem, absolutnie wpasował by się w lore tego tropu xD -  który zmanipulowany teoriami spiskowymi Starca/Mędrca (takiego złego Yody z kosmicznego świata Sailor Moon) postanawia, że potrzebna mu siła bycia power couple do spółki z reinkarnacją przedstawicielki dynastii panującej w Układzie Słonecznym i w tym celu postanawia najpierw usunąć z drogi wszystko co laskę trzyma w jej świecie, w tym męża i dziecko. Tak, męża i dziecko, bo Diamond cierpi na obsesyjne myśli w dalekiej przyszłości, ale snuje je nieudanie, bo w rezultacie zarówno laska jak jej mąż wymykają się z jego zasięgu, ale też są wykluczeni z aktywnej obrony, zaś dziecko ucieka za pomocą magii do przeszłości - co komplikuje sprawy i zarazem sprowadza Diamonda i jego świtę te XXX lat wstecz do rzeczywistości bohaterów). 
Nie chcę zaczynać tematu łamania praw fizyki i tego JAK skoki w czasie w wykonaniu Chibi-Usy powinny były wpłynąć na świat bohaterów (a powinny były o wiele bardziej i to wiele bardziej docześnie i bezwzględnie)... Internet ten trop w popkulturze wałkuje od dekad i chociaż SĄ dzieła kultury, który wyprostowały ten wątek (DragonBall chociażby ze specjalnym nawet dodatkiem w najnowszej serii) - naprawdę powiedziano o tym dość. Nie chcę dodawać, bo nie chcę się na tym aspekcie skupiać. 
Wracając: w pierwszym sezonie mamy wiele interakcji i konieczność ogarnięcia wzajemnych uczuć kilku alterego tych samych bohaterów. W drugim sezonie najpierw jest amnezja, a potem pojawia się Chibi-Usa i bohaterowie NA POCZĄTKU ZWIĄZKU dowiadują się jaka przyszłość ich czeka: generalnie zostaną rodzicami, będą jakimś cudem rządzić jako królewska para całym globem Ziemskim, który w niedalekiej przyszłości przeżyje jakiś bliżej niedookreślony kataklizm, ale ich rządy będą niosły szczęście i dobrobyt, gwarantowały pokój (oh, jakie to naiwne). W trzecim sezonie - bohaterowie mają momenty, ale bardziej niż ich wzajemna relacja okazuje się ważne odkrycie czym na tym etapie dla Usagi, jej koleżanek i widzek jest miłość, czym są granice, co jest moralne, jak się odnaleźć w świecie (czyli perspektywa starszego o 8 lat Mamoru nie jest specjalnie istotna dla osób, które pisały scenariusz). Relacje też bardziej się skupiają na tym by pokazać Usagi i Mamoru jako młodych ludzi odnajdujących się w roli rodziców dla wciąż obecnej Chibi-Usy. W zasadzie więcej uwagi jest położone na budowaniu homoromantycznego pociągu miedzy Usagi, a Haruką niż z Mamoru. On po prostu - jest i to nie zawsze jest specjalnie zaangażowany. Bywa bardziej przydatny jako Taxido (tak, “przydatny”, bardzo przedmiotowo), niż bywa bohaterem czy osobą partycypującą w rozkminach bohaterek. On tam chyba nawet głównie ma jakieś wpadki - jak zapominanie o urodzinach Usagi i zerwanie z nią przez to (??? chyba muszę powtórzyć serię S). W czwartym sezonie Usagi i Mamoru są tłem dla ChibiUsy, która staje się główną bohaterką całego show (tam też znowu wyskakują odcinki o tym, że ktoś chciałby zająć miejsce Usagi przy Mamoru, bo patrząc na ich relację tak bardzo zazdrości tak fajnego chłopaka, więc jest niepewność i zazdrość - przy czym my, widzowie nie widzimy czego właściwie zazdroszczą: mamy ogólne wrażenie, że chyba są fajną parą, ale dostajemy więcej interakcji tej zazdroszczącej osoby z każdym z bohaterów niż bohaterów wzajemnie), a w piątym sezonie, po przerobieniu w ramach wcześniejszych odcinków masy związkowych niepewności nagle Mamoru znika na studiach w USA, a w życiu Usagi pojawia się Seiya. I oglądamy cały ten związek. 
No i właśnie - oglądamy to! To jest podłożenie nam przed scenarzystów trójkąta bez jednego boku. Dramatu, bez dramatu: bo dziewczyna miała lata do odkrycia w jakim związku jest i to znalezienia swojego poczucia lojalności. Jej brakuje jej chłopaka, który wyjechał, a którego ona bardzo kocha. Seiya szuka kogoś, wobec kogo jest bardzo lojalny. Każde z nich bardzo mocno odczuwa BRAK kogoś, kto dotąd był obok i ciągną do siebie wzajemnie. Flirtują bez celu by się poderwać (w zasadzie to częściej Usagi odczytuje teksty Seiyi jako dwuznaczne, chociaż on zwykle jest boleśnie mówiący-w-prost i to bywa sensem zamysłu komediowego scenarzutów) Spędzają czas wspólnie, odkrywają w sobie oparcie, ufają sobie, mają podobne poczucie humoru, polegają na sobie... a gdy się okazuje, że każde z nich ma drugą tożsamość, którą skrywa przez tym drugim i przy tym te ich alterego też są we wzajemnej relacji (i to na polu konfliktu etycznego) to i tak: polegają na sobie, są dla siebie oparciem, są gotowi na wszelkie poświęcenia dla drugiego.
I teraz... to dla mnie jest miłość. To dla mnie jest opowieść o pięknej miłości: nie szukając znajdujesz kogoś, kto zmienia wszystko. W TYM MOEMNCIE ŻYCIA, z tymi cechami wartościami jakie W TYM MOMENCIE ŻYCIA masz, z radością odkrywania całego potencjału TEGO KIM MOŻESZ BYĆ, JEŻELI POZWOLISZ MI SOBIE TOWARZYSZYĆ. Kto cię akceptuje, kto cię wspiera i nie oczekuje nic w zamian, kto z radością przyjmie, ale nie domaga się, kto akceptuje granice: twoje i swoje. Kto ma swoje życie, swoje cele, swoje wartości i pozostaje im wierny, nie zmienia całego świata i sposobu zachowania dla miłości (tu: w imię miłości) - a jednak WYBIERA kochać i okazywać to tak, jak potrafi. Nikt na nic nie jest skazany. To jest coś co uskrzydla, to jest uczucie i relacja, która unosi, która pozwala na wolność - bez uwikłania, ale ze świadomością konsekwencji (bólu), jaki się z nią wiąże. Po prostu: tu i teraz spotykasz kogoś i to nic, a jednak wszystko zmienia.
Tym czasem Mamoru i Usagi od początku są definiowani tym etosem miłości ze średniowiecznych legend: historią wielkiego uczucia sprzed tysiąca lat i obietnicą świetlanej i nieśmiertelnej przyszłości w potędze i dostatku za tysiąc lat wraz z ich córeczką - przy tym wszytskim TU I TERAZ jest tylko stanem pomiędzy, nieznaczącą chwilą, która w nikłym stopniu wpływa na ogrom mitu milosci, która pokonała śmierć, pokonała czas, która znalazła drogę by stworzyć relację z kimś bezpiecznym - przy którym być może brakuje wzajemnego zrozumienia, chemii, pociągu i podobnych potrzeb w życiu (związek 14-latki z 26-latkiem to jednak przepaść w potrzebach intelektualnych), ale przy kim masz gwarantowany byt i bezpieczeństwo.
Więc teraz rozumiem co budzi aż takie wielkie emocje w związku z fanami (takimi jak ja) kibicującymi Seiyi - bo jego pojawienie się trzesie tą obietnicą baśniowego bezpieczeństwa, trzesie tym co jest pewne, pojawia się masę pytań (jak “a co z ChibiUsa?” Czy znając swoje dziecko z przyszłości byłbyś gotów nadokonanie innych wyborów romantycznych godząc się moralnie jednocześnie z tym, że swoim wyborem anulujesz istnienie swojego przyszłego, jeszcze nie urodzonego dziecka? Moralna rozkminka? Komu o tym decydować?) i wątpliwości. 
Co jest piękniejszym mitem: miłość poznana po drodze w życiu? Czy miłość z przeszłości i przyszłości, która powinna definiować twoja uczucia Tu i Teraz bo od nich zależy największe szczęście? 
Miłość znaleziona? Czy miłość przepowiedziana i przeznaczona?
Zastanawiam się nawet na których etapach życia która z tych idei mnie bardziej porywała? Hymmm?
Niemniej Seiyę zawsze crushowałam. :D
5 notes · View notes
toniemiloosc · 2 years
Text
Niektóre drzwi musisz zamknąć. Nie z powodu dumy, arogancji, smutku czy nieudolności, ale po prostu dlatego, że donikąd już nie prowadzą.
49 notes · View notes
w-polowie-martwa · 1 year
Text
Głupie serce ciągnie wciąż do ciebie
~B
37 notes · View notes
zobacz-prawde · 3 years
Text
Nie ochronisz swojego serca zachowując się tak, jakbyś go w ogóle nie miał.
715 notes · View notes
niewarta-kochania · 2 years
Text
Nie jestem opcją.
Nie zgadzam się na bycie nią.
Dla Ciebie chcę być tą jedyną, na zawsze.
Niestety... Dla Ciebie nawet nie jestem.
159 notes · View notes
trwamwtymbezsensie · 1 year
Text
Jemu NIE zależy
6 notes · View notes
ikonkka · 2 years
Text
Zostałam zraniona wiele razy i nie chce już więcej
70 notes · View notes