Tumgik
#poczucie wartości
nieujawniona-istota · 2 months
Text
Jeśli budowałeś złe nawyki przez pół życia, nie oczekuj od siebie, że je zmienisz w jeden wieczór. Daj sobie czas. Warto.
32 notes · View notes
vivoergosum · 1 year
Text
Życie bez seksu? Życie bez miłości? Na pewno nie życie bez Ciebie. Nie chcę być jedną z opcji. Chcę być jedyną opcją. Nigdy nie oddam serca osobie, dla której jestem tylko kolejną opcją. Nie jestem w jego lidze. Nie jestem w jego sercu. Nie wie nawet że istnieje. Nie wie że gdy słyszę jego głos to zamieram w środku. Nie wie jak przyjemnie jest umrzeć za życia. Nie wie jak to jest cierpieć z miłości. Nie wie jak to jest być samemu będąc otoczonym ludźmi. Czy się o tym dowie nie wiem sam. Czy już los mój taki, cierpieć z miłości do kogoś kto nawet nie wie o moim istnieniu? Życie oddam by on mógł przeżyć, czy i on zrobi dla mnie to?
3 notes · View notes
martiove · 1 year
Text
W realnym świecie są dwa rodzaje uczuć – te wewnętrzne, które musisz uczciwie nazwać i z którymi musisz sobie poradzić, i te w twojej głowie, które racjonalizujesz i oceniasz bez satysfakcji. To czego pragnąłem w relacji z rodzicami (w rzeczywistości wciąż tego chcę), to znacznie więcej niż sobie uświadamiałem.
Ken Steele, Dzień, w którym umilkły głosy. Moja walka ze schizofrenią, s. 223
3 notes · View notes
za-chuda-znaczy-chora · 9 months
Text
„Jesteś dla mnie ważna” Usłyszenie tego zdania poruszyło moje złamane serce
16 notes · View notes
angie2022sblog · 10 months
Text
Czuję się inna.
Jestem inna.
Ta przepaść która idę mnie zmieniła.
To gówno które mam za sobą dało mi do myślenia.
To wszystko sprawia że chcę być lepsza.
Ten syf mnie nie zniszczył, on mnie zaczął odbudowywać.
I dziś dopiero zaczynam to rozumieć
12 notes · View notes
Text
Jeśli nikt we mnie nie wierzy, to czy tak naprawdę istnieje?
7 notes · View notes
Text
"Nie przeszkadza mi że obok nie ma już Ciebie, ciągle ciągle ciągle, ciągle jadę przed siebie, dziś moi przyjaciele zajmują Twoje siedzenie"
~ fatamorgana
5 notes · View notes
centrumobecnosci · 1 year
Photo
Tumblr media
#mam #poczucie #własnej #wartości #ufam #sobie #doświadczam #tego #co #we #mnie #psychoterapia #doświadczeniowa #centrumobecności (w: Centrum Obecności) https://www.instagram.com/p/Co1e41ZI3dh/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
pustazapalniczka · 2 years
Text
Listy nigdy nie wysłane do ***. (3)
A teraz powiedz mi dlaczego potraktowałeś mnie w sposób w który bałam się być potraktowana?
Zniszczyłeś mnie tak samo jak zniszczony byłeś
Uwolniłeś we mnie emocje które zamknęłam gdzieś głęboko w sobie z myślą, że na zawsze
Sprawiałeś, że czułam się jak zwykła szmata
Straciłam poczucie swojej własnej wartości
A ja tylko chciałam ci pomóc..
Chciałam cię wyciągnąć z dna na które sam mnie wciągnąłeś
1 note · View note
harmony-and-peace · 3 months
Text
„Poczucie własnej wartości jest niezwykle istotne dla Twojego szczęścia. Jeśli nie czujesz się dobrze ze sobą, trudno jest czuć się dobrze z czymkolwiek innym"
- Mandy Hale
223 notes · View notes
nieujawniona-istota · 3 months
Text
Zawsze należy mieć chwilę zastanowienia; chwilę, by pomyśleć, czy warto się trudzić. Czasem bardzo warto, ale zdarza się zupełnie odwrotnie. Tymczasem, będąc w pośpiechu produktywności, nie zauważamy, że biegniemy prosto w dal, kiedy meta jest po prawej stronie obok nas.
14 notes · View notes
vivoergosum · 1 year
Text
Pełni szaleństwa brniemy przez życie ciągnąc jedno drugie w górę. Jeśli jedno sięgnie dna drugie pomoże wzbić mu się na szczyt. Zasługujesz by wejść na szczyt i nigdy z niego nie zejść. Nie puszczaj! I ja nie puszczę.
Sprawiłeś że czuję się silny jak nigdy. U twego boku nic mi nie straszne. Nic mi nie potrzeba, wystarczysz mi ty!
1 note · View note
skinny-poppy · 2 months
Text
Unpopular opinion
Dlaczego ludzie pozwalają traktować się jak ściery? I to przez "przyjaciół" jakby ktoś mnie złapał za brzuch i nazwał grubasem, wielorybem to bym mu zajebała.
W tych czasach ( co uważam za totalnie zjebane) ludzie mają tak niskie poczucie własnej wartości i aby tylko nie zostać samemu potrafią znosić takie gówno że to już przesada.
Kochani! Dobra rada:
Czasem należy opuścić dane osoby aby odzyskać swój spokój i zrobić miejsce dla tych nowych, prawdziwych przyjaciół. Ponieważ uwaga! ŻADEN ALE TO ŻADEN PRAWDZIWY PRZYJACIEL nie będzie sprawiał wam przykrości komentując wasz wygląd,ignorując, obrażając czy wyśmiewając waszą wagę. A jeżeli myślicie ze oni tak na to nie patrzą, otóż oni to robią specjalnie.
Wiec nie ma co się łudzić i wynieść śmieci zanim w nich utoniecie.
22 notes · View notes
kasja93 · 4 months
Text
Hej
Tumblr media
Zjedzone: kawa z mlekiem, 2x śliwka Nałęczowska, 5x domowy knedel ze śliwką
Spalone: ?
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Budzik zadzwonił, odpaliłam klamota i pojechałam na załadunek do Wrocławia. Tam posiedziałam godzinkę i poczytałam.
Po załadunku pojechałam na stację paliw i po zatankowaniu dostałam kawę oraz śliwki w czekoladzie, gdyż odmówiłam posiłku (gratis do zatankowania). Popijając kawę, jadąc do Niemiec zjadłam domowe knedle - jedzenie w czasie jazdy to nawyk, który powinnam zacząć eliminować… Nie chodzi mi tu o bezpieczeństwo czy inne BHP a fakt, że nie celebruję porządnie posiłku…
Pogadałam chwilę z kolegą i nim się obejrzałam zajechałam na parking pod Berlinem gdzie zamieniłam się naczepą z całkiem miłym kierowcą. Gość był naprawdę spoko. Dostałam zlecenie na załadunek. Jutro na południe ładuje i wieczorem przekazuje naczepę dalej. Takie tam sztafety w tym tygodniu robię. Tragedii nie ma zatem nie narzekam
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Rozmawiałam dziś z @pozartaa na temat depresji i generalnie problemów psychicznych. Jak to my starzy ludzie (XD) mam w zwyczaju wspominać stare (niekoniecznie) dobre czasy. Pomyślałam, że może warto by było „publicznie” nieco opowiedzieć o tym skąd, dokąd, dlaczego i tak dalej.
Otóż pierwsze objawy depresji zauważyłam u siebie jakieś 3 lata temu. Zaczęło się od chronicznego zmęczenia, wykonywaniu obowiązków mechanicznie i permanentnym zirytowaniem.
Bo musicie wiedzieć, że ja nigdy, ale to przenigdy nie dopuszczałam do siebie myśli w stylu „nie dam rady”, „ktoś musi mi pomóc”, „niech mi współczują”. To ja byłam dla każdego oparciem, ostoją dobrej rady, rycerzem na białym koniu nie zaś osobą, której trzeba podać pomocną dłoń. Najbardziej ze wszystkiego bałam się, że będę od kogoś uzależniona oraz byciem ciężarem dla innych a zwłaszcza bliskim. Do perfekcji opanowałam grę aktorską i nikt nie wiedział, że mam problem umyć włosy, pójść do sklepu, obejrzeć film i tak dalej. Gra pozorów, pewność siebie, poczucie własnej wartości. Bo widzicie. Ja nigdy nie czułam się jak gówno. Czułam się zmęczona, ale zawsze znałam swoją wartość i szłam z podniesioną głową.
Po półtora roku dość kijowej pracy. Zaczęłam wynajdywać i odliczać każdy element w kabinie ciężarówki na którym mogłabym się powiesić. Wbrew pozorom jest ich trochę… Gdy umycie włosów w trasie przy pomocy miski i wody z bańki zajmowało mi ponad dwie godziny bo po każdej czynności typu wyjęcie miski ze schowka, naszykowanie szamponu, ręcznika etc musiałam robić przerwy kilkunastominutowe stwierdziłam - odchodzę. Idę gdzieś indziej. Zaczęłam wtedy jeździć dla bezpieczeństwa z przyjaciółką w podwójnej obsadzie. Myślałam, że jest lepiej póki któregoś dnia moja zmienniczka postanowiła na 30h pojechać do domu, gdy stałyśmy we Wrocławiu na parkingu. Niemal nie wychodziłam z kabiny i miałam problem wstać z łóżka - nie miałam dla kogo stwarzać pozorów.
Pracowałyśmy tak coś koło 8 miesięcy. Firma dla której jeździłyśmy straciła kontrakt i były masowe zwolnienia.
Ja zaś będąc znów sama paradoksalnie odetchnęłam od przebywania ciągle w czyimś towarzystwie. Depresja chwilowo odpuściła. To była totalnie cisza przed burzą bo niecały rok później dostałam załamania nerwowego. Coś w końcu we mnie pękło. Presja w pracy, presja na zarabianie pieniędzy, presja kupna domu oraz remontu w najbliższej przyszłości, wypadek przyjaciółki w pracy oraz to jak została potraktowana i na koniec słowa mojej szefowej „nie obchodzi mnie jak się czujesz. Widzę cię tego i tego na bazie”.
Umówiłam się do psychiatry prywatnie bo potrzebowałam zwolnienia lekarskiego tu i teraz. Wiedziałam, że jak pojadę do pracy dobrze się to nie skończy bo znów wtedy ostatnimi czasy zaczęłam liczyć punkty w kabinie, na których mogłabym zawisnąć. Choć tak naprawdę głównie napędzała mnie wściekłość na szefową i chęć ujebania suki oraz postawienia na swoim. Poszłam po L4 nie po leczenie bo ja naprawdę nie zdawałam sobie wtedy sprawy jak poważny jest mój stan. Ciągle go bagatelizowałam.
Weszłam do gabinetu. Usiadłam naprzeciw mojej pani doktor a ona zapytała „Dzień dobry, niech pani powie co panią do mnie sprowadza”. A ja, ta twarda, niesamowita babka co przyszła z myślą o wytępieniu L4 rozpłakałam się dukając przez szloch „Nie mam już siły”.
Opowiedziałam wszystko. Począwszy od tego jaki zawód wykonuje, poprzez wypadek przyjaciółki na podejściu mojej szefowej do mnie. Wylało się ze mnie to wszystko co tłamsiłam. Pozwoliłam sobie na „słabość” bo to lekarz i de facto obcą mi osoba przed którą nie musiałam udawać.
Wyszłam z gabinetu ze zwolnieniem lekarskim oraz receptą na leki. I wiecie co? Z pierwszej chwili nie chciałam ich nawet wykupić! Pomyślałam, że dostałam co chciałam czyli L4 i leki nie są mi potrzebne. Wykupiłam je jednak i zaczęłam brać tak po prostu… Bez refleksji.
W międzyczasie zaczęła się nagonka w firmie poprzez czat służbowy i choć nie padło moje imię wprost to wiem, że wywody szefowej o łamaniu danego słowa, zdradzie etc były skierowane do mnie. Potwierdził to mój przyjaciel, który śmiał się z szefowej podczas wspólnych rozmów telefonicznych. Zaczęłam się spodziewać zemsty po powrocie do pracy bo planowałam być na zwolnieniu 2 tygodnie - po takim czasie miałam wyznaczoną kolejną wizytę. Zaczęła się bezsenność. Spałam po 4 godziny na dobę, budziłam się o 2/3 nad ranem, chodziłam w te i nazad po mieszkaniu a natłok myśli był okropny.
Na kolejnej wizycie opowiedziałam jak się czuję, jak wygląda sytuacja w pracy. Byłam już spokojniejsza i nie wpadam w taką histerię jak na pierwszej wizycie. Zwiększono mi dawkę leków przeciwlękowych a ja zaczęłam silniej odczuwać chęć zaprzestania egzystencji. Wcześniej w ryzach trzymała mnie praca i poczucie obowiązku.
Przez przypadek trafiłam w zoologicznym na Rudą, która była do adopcji bo ktoś ją oddał. Gdy wskoczyła mi w ramiona rozpalałam się i zabrałam Zdzisławę ze sobą do domu. Znów miałam powód by wstawać z łóżka, miałam kim się zająć. Z perspektywy czasu wiem, że ten długouchy królik uratował mi życie. W sumie to obie sobie pomogłyśmy.
Mijały kolejne tygodnie. Mój stan nie polepszał się. Miałam problem by wejść do kuchni bo były tam noże. Gdy chodziłam na spacery miałam myśli by rzucić się pod przejeżdżające samochody. Moi rodzice z którymi nie mieszkałam nie wiedzieli o tym. Myśleli, że siedzę w domu bo nie chce pracować.
Nastąpiła zmiana leków. Znów mogłam spać dzięki farmakologii choć nadal dręczyły mnie koszmary związane z pracą. Czułam, że zawodzę bo zamiast pracować i zarabiać siedzę w domu. W końcu poruszyłam ten temat w rodzinnym domu i powiedziałam jak się z tym czuje. Dostałam dużo wsparcia.
Około kwietnia odważyłam się przyznać przed bliskimi, że mam depresję, myśli samobójcze. Bardzo to dotknęło moich rodziców bo zwyczajnie o tym nie wiedzieli i nie rozumieli dlaczego. Ja sama nie wiedziałam dlaczego. Jedyne co wiedziałam, że chce żyć i nie chce umierać choć takie myśli wracały.
Nastała wiosna, do domu przygarnęłam Jerrego i coraz śmielej planowaliśmy wraz z rodzicami zakup domu.
W końcu 10 czerwca udało się zrealizować marzenie i zaczęliśmy z tatą remontować nasz wspólny dom. Ja zaś czułam się lepiej. Myśli samobójcze przeszły w myśli rezygnacyjne i nie pojawiły się codziennie. Były dni gdzie czułam się w miarę, były takie, gdy cały dzień nic nie robiłam bo nie byłam w stanie. Myśli krążyły mi wokół pieniędzy, które z mojej zaoszczędzonej kupki znikały w zatrważającym tempie.
Pani doktor zaleciła mi pójście na terapię… Bałam się terapii, bałam się, że po niej będzie mi gorzej przez wywleczenie kolejnej osobie tego jak słaba jestem… No i pieniądze. W lipcu zdecydowałam się znaleźć pracę. Było to zdecydowanie za wcześnie. Lęki wróciły, depresja również jednak brałam to na klatę dla pieniędzy. Codziennie płakałam i tego nie ukrywałam. Czułam się okropnie.
Pod koniec sierpnia poszłam na terapię. Co dwa tygodnie spotykałam się z naprawdę miłym psychoterapeutą online. Depresja się nasiliła przez rozgrzebywanie tego co mnie bolało. Przez mówienie o lękach i złych momentach. Jednak już po drugiej wizycie zaczęłam czuć się lepiej.
Pod koniec września zaczęłam budzić się z letargu, październik był jak wahadło. Raz czułam się świetnie wręcz nierealnie by następnego pojawiał się spadek. Co śmieszne dopiero w październiku dotarło do mnie jak w nienaturalnie euforycznym stanie się znajdywałam a owy „spadek nastroju” był po prostu stabilizacją i próbą złapania wewnętrznej równowagi.
Od tamtej pory do dziś minęły prawie 3 miesiące. Czuję się dobrze. Nie jest idealnie bo są dni gdzie nie chce mi się nic, ale to NORMALNE! To normalne, że nie codziennie człowiek jest w skowronkach. Nie mam złych myśli, głównie myślę pozytywnie. Nabrałam ogromnego dystansu do siebie, pracy i wszystkiego co mnie otacza. Nie muszę sobie ani nikomu udowadniać, że jestem super i sobie ze wszystkim radzę.
Złapałam wewnętrzną równowagę. Depresja jest w odwrocie. Nadal biorę leki bo według mojej pani doktor jak ten stan się utrzyma pół roku zaczniemy schodzić z dawek.
Nigdy nie czułam się tak dobrze jak teraz. Nigdy nie byłam tak pełna życia, nadziei i spokoju jak teraz. Podchodzę do życia zdroworozsądkowo, mierze siły na zamiary i nie podchodzę do wszystkiego jak do sprintu a maratonu i to dodatek takiego co się robi niespiesznym krokiem.
Czuję, że żyję i choć mam jeszcze trochę demonów ukrytych w głowie - w końcu nadal obawiam się powrotu do BED a ANA szepcze mi do ucha zbyt często. Jednak powoli małymi kroczkami do przodu.
Wiecie, że ja nigdy nie rozumiałam jak można chcieć się zabić? W pale mi się to nie mieściło. Tak jak bagatelizowałam depresję bo takie jest życie i tyle. Uważam się za silną psychicznie do czasu, aż znalazłam się w ciemnym miejscu swego umysłu gdzie nie docierało do mnie światło a jedynym wyjściem była chęć zniknięcia.
Dopiero podczas leczenia zrozumiałam czym jest depresja i jak strasznie można myśleć o sobie i życiu. Tylko ja cały czas miałam w sobie cichy głos mówiący „chce być zdrowa, chce żyć i być szczęśliwa” i on mnie motywował do leczenia. Poczucie, że nie mogę się poddać mnie napędzał do brania leków, chodzenia na wizyty i mówienia jak jest w gabinecie lekarskim. Teraz przeraża mnie, że byłam tak blisko krawędzi i nigdy, przenigdy nie chciałabym znów się na niej znaleźć i patrzeć w mrok, który mnie do siebie wołał
28 notes · View notes
niechciaana · 1 year
Text
Dojrzałość to umiejętność oddalenia się od tego co ci nie służy. Od wszystkiego co zagraża twojemu spokojowi, co niszczy poczucie twojej wartości, co sprawia, że czujesz się gorzej i tracisz szacunek do siebie.
138 notes · View notes
Text
Dzień walki z depresją
🏴 23 lutego to data, która ma na celu zwrócić uwagę na problem depresji - jednej z najczęstszych i najpoważniejszych chorób psychicznych.
🏴 Depresja dotyka milionów ludzi na całym świecie, niezależnie od wieku, płci, rasy czy statusu społecznego.
🏴 Depresja to nie tylko chwilowy smutek czy zniechęcenie, to stan, który utrudnia codzienne funkcjonowanie, niszczy poczucie własnej wartości, zabiera radość życia i może prowadzić do samobójstwa…
🪄 Jeśli cierpisz na depresję, chcę Ci powiedzieć, że nie jesteś sam/a. Nie musisz się wstydzić ani ukrywać swojego problemu.
🪄 Depresja to nie twoja wina, to choroba, która wymaga leczenia i wsparcia. Nie bój się szukać pomocy, nie ma w tym nic złego ani słabego. Wręcz przeciwnie, to dowód twojej siły i odwagi. Pamiętaj, że depresja jest uleczalna, a Ty masz prawo do szczęścia i spełnienia.
🪄 Jeśli znasz kogoś, kto cierpi na depresję, chcę Ci powiedzieć, że możesz być dla niego/niej wielkim wsparciem. Nie oceniaj, nie bagatelizuj, nie krytykuj, nie zmuszaj do niczego. Po prostu bądź obok, słuchaj, okazuj zainteresowanie, szacunek i troskę.
🪄 Zachęcaj do podjęcia leczenia, oferuj pomoc w załatwianiu spraw, zaproponuj wspólne spędzenie czasu. Pamiętaj, że twoja obecność i życzliwość mogą zrobić dużą różnicę.
🖤 To dzień, w którym chcę powiedzieć: nie jesteś sam/a, jesteś ważny/a, jesteś potrzebny/a, jesteś kochany/a.
🖤 A jeśli potrzebujesz pomocy czy, rozmowy zawsze możesz do mnie napisać ✉️
🖤 Trzymajcie się i dbajcie o sobie
Wasza
@chora-dusza-chore-cialo
@x-chora-dusza-chore-cialo-x
14 notes · View notes