Tumgik
#kolorowo
andzist · 8 months
Text
Tumblr media
Mężu zamówił mi buty i wczoraj do niego dotarły. Na naszym zalando nie było rozmiaru a u niego był jeden dostępny 🙂😄 Dziś ma je wysłać do mnie, uwielbiam takie podeszwy. Większość moich butów to teraz właśnie takie traktory 😂 Tylko kolory różne wybieram, żeby nie tylko czarne. A to była miłość od pierwszego wejrzenia - choć nie każdy to zrozumie 😂
15 notes · View notes
tworyimroki · 1 year
Photo
Tumblr media
Another cute bat is done ❤️ This time violet 💜 Price per piece: 20$ + sq.
4 notes · View notes
wilczaaduszaa · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media
31 notes · View notes
haftolinka · 2 years
Photo
Tumblr media
Igłą kolorowane 🖍️ #haft #haftuje #haftkrzyżykowy #haftreczny #crossstitch #crosstitchlove #crosstichflower #recznierobione #rękodzieło_pl #polscytworcyrekodziela #polskihandmade #handmade #embroidery #embroideryart #hobby #pasja #kolorowo (w: Warsaw, Poland) https://www.instagram.com/p/CdtZJ5Urgd3/?igshid=NGJjMDIxMWI=
2 notes · View notes
energiaobrazu · 7 months
Text
malowana radość
Malowana radość: odkryj piękno kolorów.
Zabawa malarska to największa radość dla każdego malarstwo-entuzjasty!
Farby w rękach, pędzel w dłoni i można tworzyć cuda na płótnie.
A gdy farba ląduje na nosie czy ubraniu, to dopiero sztuka staje się wyjątkowa!
Kto powiedział, że malarstwo to tylko o szlachetnej twórczości?
To także o beztroskiej zabawie i uśmiechu na twarzy
0 notes
multirenowacja · 2 years
Photo
Tumblr media
#truelove 🎨❤️🎨❤️🎨 @lala.maluje Mój ulubiony fotogadżet to kwiaty i akcesoria malarskie 💐🖌️🎨. Kwiaty zawsze pięknie się prezentują i nadają lekkości zdjęciom ✨. A farby, pędzle, palety dopełniają kadr i od razu pokazują czym się zajmuję 😊. #lalamaluje #tarrago #multirenowacja @multirenowacja #farbydotkanin #kobiecafotoszkoła #fotowtorek_kfs #gadzet_fotowtorek #gadżety #twórczość #mojswiat #malowaniekurtek #polskierękodzieło #róże #kolorowo #mojapasja #niezchinzpasji #kochamtocorobie #paleta #customdiy #zakulisami #workinprogressart #customizacja #kurtkijeansowe #mojehobby #smallbuisnessowner #pracazpasją #malowaniejestfajne #artystycznynieład #artystyczne https://www.instagram.com/p/CgT9Voss9mX/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
Text
Jak opisałabym moje macierzyństwo w dwóch słowach?
Mam znajomą, rozmawiałyśmy może z dwa razy, mamy się na fejsie, to i widzę, go tam u niej.
Otóż, zamążwyjście.
Więc znajoma wrzuciła zdjęcia z podróży poślubnej po Laosie, Tajlandii czy tam innej Sri Lance. Pola herbaty, tuktuki, orientalne żarcie, plaże z palmami.
Moje ulubione zdjęcie z tej podróży życia, to to, na którym siedzi jej mąż. Piękna restauracja, pyszne jedzenie i on w koszulce z napisem:
'jest rozczarowująco'.
1 note · View note
colourmanic · 2 years
Photo
Tumblr media
#EzRepost @delphineesperon with @ezrepostapp Hello voici la vie du papillon dans #mandalasnature #melpomenichatzipanagiotou #melpomenichatzipanagiotoucircleoflife #fwhcolour #colourmanic @colourmanic #mandalas #coloring #coloringaddict #coloriageantistress #coloriageaddict #coloriageaddict #artecomoterapia #omalovanky #omalovankyprodospele #coloringforgrownups #kolorowo❤️💛💚💙💜 #coloring_secrets #coloring_masterpieces #beautifulcoloring #mycreativeescape 🦋 #naturemandalas #naturemandalascoloringbook https://www.instagram.com/p/CfYl6JTDs35/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
lekkotakworld · 19 days
Text
Hej Wam!
Trochę zmian na blogu, miałam jakiś taki dzień, że zapragnęłam tu wrócić. Nie chce się zmuszać i zapewniać, że wracam do codziennego postowania, ale coś tam będzie się pojawiać, postaram się 🤞
Magisterka - co tu dużo mówić, jest ciężko, nawet bardzo ciężko. A dobra pogoda nie pomaga. Projekt to jakiś koszmar, zupełnie mi nie idzie, czuję, że wzięłam na siebie za dużo.. i jak zapewniam siebie i innych, że dam radę, bo co to takiego, nie takie rzeczy już robiłam, to tak ostatnie dni to wewnętrzna panika, że jednak nie dam rady. Pokonuje mnie wielkość hali garażowej, rozplanowanie wszystkiego, tak żeby się zmieściło i żeby był sens.. W ogóle drogi, parkingi ehh to stoi zaraz obok kibli, których też nie znoszę projektować. Chce iść we wtorek na konsultację, ale póki co to nie mam co konsultować z tego projektu. Chce już zrobić cokolwiek, pokazać, może moja promotor mi coś powie, doradzi co mam zrobić. Ehh.. Z bardziej pozytywnych rzeczy to część pisemna idzie mi nader dobrze. Jestem zadowolona, jakbym mogła to cały czas bym tylko pisała. Choć tu też nie jest aż tak kolorowo, bo mam zaczęte mnóstwo wątków a nic nie skończone. A czasu coraz mniej. Stresuje się bardzo. Czy zamierzam pozarywać troszkę nocek w najbliższym czasie? Niestety tak. Ale wiem, że to ostatnie takie 3 miesiące i koniec. Wolność. Praca w biurze to już co innego 😉 a ją lubię 🫶
Piękna pogoda była w ten weekend, wczoraj wleciał spacer, dzisiaj nawet dłuższy. No i się spiekliśmy trochę z moim M. Dla mnie to już troszkę za gorąco nawet było 😅 ale ja jestem zimnolubna hahah
W piątek szykuje się wyjazd, będzie fajny weekend, ale najpierw sporo roboty. We wtorek konsultacje. W czwartek przestawiam jeden bardzo fajny temat (niestety nie mogę napisać, bo jest związany z moim rodzinnym miastem, a nie chce tutaj tego podawać póki co). W piątek mam zajęcia, na które w końcu muszę coś zrobić 🫠 a później super weekend ❤️
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
30 notes · View notes
tworyimroki · 1 year
Photo
Tumblr media
My beautiful rainbow bat is waiting for new home :) Price: 15$ + sq.
5 notes · View notes
pozartaa · 5 months
Text
12.12.23 UTRZYMANIE WAGI dzień 286
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Zjedzone: 1550 kcal ( limit +/-2100 kcal)
Bez liczenia: 29 migdałów/ batonik 'dobra kaloria' kokos & nuta pomarańczy 35g/ 2x kakao gorzkie z wodą o mlekiem 0.5%
Hej w końcu wolne! Mam całe 3 (prawie 4 dni) dopiero piątek do pracy na noc. Będę śmigła w końcu. Czas zrobić parę rzeczy dla siebie. Zaczęłam od wywalenia 200 zł w Lidlu ale wszystko praktycznie na wigilię jest (dorsz zamrożony - była już próba zamrożenia i odmrożenia surowej ryby i efekty są dobre. Ten sam los spotkał mięcho na szynkę świateczną) Później odespałam nocną zmianę i troszkę zabrałam się za ogarnianie chałupy. Dziś robótki ręczne i obowiązki "kurodomowe"
***
A teraz mała doza dramatu. Dziś rano przyszła koleżanka która mnie zmienia. Po minie widzę że coś się dzieje. Przysięgam, twarda to dziewczyna, bardzo pracowita - rolniczka nawykła do tyrania i jedna z tych osób, która miała zbyt wiele doświadczeń jak na kogoś, kto jest młodszy ode mnie o 10 lat.
Ale idę za nią, a ona przebiera się i płacze... To ja kurwa też płaczę i słucham co się stało. Jej związek to porażka i jeszcze facet jest leń, a czarę goryczy przelało to, że zniszczył jej telefon. Kontakt z rodziną i znajomymi - nic innego poza tym nie miała. Oczywiście to i tak się już rozpadało (... I telefon trochę też) To nawet nie był związek. Więc szybko coś kombinowałam - załatwiłam jej telefon zanim kupi nowy i przyszłam po nią wieczorem żeby jej pokazać gdzie salon plusa otwarty do 21:00 w galerii..... Nie mogę po prostu zdzierżyć kiedy komuś dzieje się krzywda i to jeszcze nie sprawiedliwie. Litości nie mam nad ludźmi, którzy sami sobie pracują na zły los, ale to jest coś, czego nie mogę pojąć. Kiedy za dobro, oddanie i pracowitość spotyka kogoś ból i samo zło.
Wiecie, ja kiedyś taką nie byłam. Nie miałam w sobie takiej empatii. Kiedy chorowałam na buli i 4n€, to ludzki los był mi obojętny. Więcej - dla dobrych ludzi ( jak moja bratowa, która mi najbardziej pomogła) byłam też straszną pizdą... Kłamałam, a nawet kradłam...
Tak działa ED. Robi z nas nieczułe potwory. Nic nie jest ważne ani nikt, bo widzisz tylko siebie, a nawet jeśli wewnętrznie cierpisz przez to, jaki się stałeś - to się nie przyznasz, bo wtedy musiał byś powiedzieć sobie. Ok... Nie jest tak romantycznie, jak to przedstawiają w internetach.... Moja lekcja życiową było "Każdy zasługuje na szansę" i "Jeśli możesz pomóc nie robiąc czegoś własnym kosztem - to pomuż!"
To dla mnie nic załatwić by mogła wyjść dziś wcześniej z pracy ani pożyczyć telefon, który i tak się wala... Makaron mi świadkiem, że zrobię ile mogę. Chciałabym żeby D. przychodziła do pracy uśmiechnięta, a nie zapłakana. A w ogóle to bym chciała żeby każdy przychodził do pracy uśmiechnięty.... O!
Ehhh ale " cool story, bruh" nie? Czasami myślę o tym jakie mam szczęście że mój S. jest jaki jest i też nie było kolorowo, kiedy alkohol wchodził w grę... Ale teraz to inna - lepsza historia.
***
A na koniec spieszę poinformować że ząb mego "małża" się nie zepsół tylko chyba dentysta był już nieco zmęczony bo to jednak 4 h na fotelu było 😦. Wszystko działa i dobrze.
***
A jeśli chodzi o jedzenie to dziś kolacja największy posiłek dnia i to tradycyjnie praktycznie zaraz po obiedzie.... Który był o 19:00... Bo koleżanka była ważniejsza. Kupiłam ser halumi/ haluni/ hallumni (whatever) Ależ ty jesteś tłusty, serku 😆! @tomek224 ale przyznaję że to białkowe mistrzostwo świata 😉. Może będzie nowy rodzaj sera = my love 🧀❤️ i proszę się nie śmiać z mojejwgo wykwintnego dania z pokrojoną parówka z Lidla. 😉
Tumblr media Tumblr media
52 notes · View notes
tanczysz-z-demonem · 3 months
Text
Mogę Ci pokazać mój świat... Tutaj nie jest kolorowo, ale jeżeli w to idziesz, to nie potrzebujesz barw...
26 notes · View notes
mikoo00 · 4 months
Text
🎄24
❄️Wstałem dość wcześnie Pomogłem mamie w kuchni podszedłem się położyć na chwilę Źle się czułem obejrzałem sobie vlogmasa i cześć streama na jacexie Resztę jutro dooglądam
❄️W zasadzie już wszystko było zrobione do jedzenia Mama jeszcze tylko zrobiła kopytka i takie paluchy z grzybami i serem Myślałem, że będę miał więcej do sprzątania Wystarczyło żebym mył garnki Rok temu odkurzałem i myłem podłogi Wczoraj to bracia zrobili jak ja byłem w pracy 🥰 Miałem nie wychodzić na pole ale śmieci same się nie wyniosą a bracia pochłonięci grami eh.. No nic
❄️Wigilię zaczęliśmy jakoś o 16:40 Nie słuchaliśmy kolęd jak zawsze Puściłem playlistę z piosenkami świątecznymi na Spotify Byliśmy sami Babcia, mama, no i moi dwaj bracia Ciocia nie przyjechała Chciała spędzić wigilię u znajomej Mieliśmy święty spokój
Kiedyś zazdrościłem innym takiej tłocznej wigili Zbierają się wszyscy wójkowie z żonami, kuzyni Mają kochającego ojca..
Bolała myśl, że brat mojej mamy nie chce już tak się angażować w nasze życie Nie jesteśmy bogaci jak reszta jego otoczenia
Teraz doceniam Lepiej jest gdy są tylko najbliżsi ci z którymi widuje się na codzień Zero kłutni, zero dzielenia się jakimiś teoriami, oświeceniami, politycznym debata Święty spokój, swoboda Jemy kiedy chcemy, ubieramy się jak chcemy kończymy kiedy chcemy i resztę wigilii każdy w swoim zaciszu delektuje się chwilą odpoczynku Jakbym miał siedzieć wśród tyłu ludzi Przemęczony to bym zwariował Nie wypada przecież opuszczać gości i zamykać się w swoim pokoju
❄️12 potraw nie było XD sporo dobroci Nie liczyłem kcal Strasznie mi się chciało z przejedzenia Mam wyrzuty sumienia...
❄️Nie chciałem jak co roku po posiedzeniu wigilijnym siedzieć u siebie żreć słodycze, które dostałem i ryczeć przez wyrzuty sumienia, więc zostałem z mamą Rozmawialiśmy sobie Obejrzeliśmy też kilka świątecznych filmów Mogłem się jak najdłużej cieszyć swietami
Choć jest coś co tak mi psuje ten vibe
❄️Jak już pisałem mój brat zaskoczył prezentami Ode mnie i od mamy dostał głównie bieliznę i sporo kosmetyków Czułem, że jest zawiedziony Troche z zazdrością patrzył na nas wszystkich Rozumiem co czuł bo ja tak miałem rok temu Nikt za bardzo nie wiedział co mi dać
To był generalnie ciężki czas dla mnie i nic mnie nie cieszyło po za obdarowywaniem bliskich Szok alkoholik wydał pieniądze na prezenty dla rodziny a nie na wóde
Właśnie tego obdarowałem w fajne przedmioty Dałem mu też coś do rysowania Oddałem swój pędzel którego nigdy nie używałem, jakiś łańcuch do spodni W tym roku jakies kadzidełko... Ale naprawie ten błąd
Mama miała takie same odczucia jak ja Nie po staraliśmy Jednak i tak bielizna jest droga w chuj a nie miał za bardzo nic nowego ale mamy w planach to naprawić
❄️Prezenty tegoroczne niesamowicie mnie cieszą 🥰
To od rodziny przyjaciółki mojej mamy: Kocham te tusze Bylem zaskoczony ilością kolorów Skarpetki świąteczne Przecudowne Wiem może to dziwne jednak uważam, że świątecznych skarpetek w święta nigdy dość
Tumblr media
Od babci: poszewka na łużko Z kąd ona wiedziała, że rozważałem w grudniu jego kupno Nikomu nie mówiłem ani nie pisałem Fajnie nawet pod kolor mojej pościeli 🥰
Tumblr media
Od brata:😳
Tam jest taka lampka co się ją podłącza do kontaktu i świeci na kolorowo Zajebisty bajer Ta ilość slodyczy Przecież tu jest kupę kasy I ta stówa
Trochę się wzruszyłem Życzenia na torbie Kochane wie, że mi zależy na byciu trzeźwym Troche to wzbudziło refleksje u mnie na temat naszej relacji i mojego braku zaufania do niego..
Tumblr media
Od mamy: 🥰
Koco bluza Przemilusia Nie będzie mi zimno nareszcie XD dosłownie nawet w kocu jest mi zimno Śliczny jest kubeczek Zazdrościłem mamie jak sobie ostatnio kupiła XD Nie spodziewałem się, że i dla mnie wtedy wzięła ❤️
Tumblr media Tumblr media
❄️Mimo nieprzyjemnych emocji, które wygenerowała moja chora głowa Te święta są najlepszymi od lat 🖤🖤🖤
23 notes · View notes
delicja-0 · 9 days
Text
Tumblr media
18.04.2024
Mam dosyć tak serio
N poszlam do szkoły bo zle sie czulam, od wczoraj boli mnie brzuch chociaż psychicznie tez kolorowo nie jest.
Matka drze morde i ogólnie się obraziła za ro że n poszłam. Ryczalam caly ranek, jebnelam kilka razy pięścią w ścianę, rozwalilam sb uda i teraz leżę jakby nigdy nic (dalej mnie brzuch boli) i dosyalam doslownie minute temu opieprz że "o juz zdrowa jestes 😘" po czym to wywnioskowalas mamusiu?
Tumblr media
14 notes · View notes
aw3rs · 1 year
Text
Mogę Ci pokazać mój świat Tutaj nie jest kolorowo, ale jeżeli w to idziesz, to nie potrzebujesz barw
81 notes · View notes
myslodsiewniav · 13 days
Text
Niezbyt fajne jednak reperkusje skargi i kilka innych rozkmin.
14-04-2024
Drogi pamiętniczku... jestem, kurwa, jakimś zdechłym truchłem. Lunatykuję bardziej niż w piątek. Wpuszczam informację jednym uchem i przepuszczam przez drugie. NIC do mnie nie dociera. Działam na autopilocie.
Mam od wczoraj combo: zmęczenie + okres + alergia.
OMG co za zajob.
Wczoraj byłam na zajęciach na uczelni. Okazuje się, że przyjście na konsultacje wcześniej w tym tygodniu do dziekana - mojego love-człowieka na tej uczelni - by wyjaśnić wszystko co chodziło z tą skargą, było strzałem w dziesiątkę.
Bo się pan zaangażował bardzo.
Przywitał się na korytarzu, a potem kilka razy zagadywał mnie na korytarzu. A najlepsze było, kiedy wszedł na te nasze zajęcia z "tą panią prowadzącą na którą napisaliśmy skargę) i wchodząc od razu odszukał mnie wzrokiem, puścił mi oczko <3, "niby "coś przeczytał z informacji oprawionych i widzących na ścianach, pochodził sobie wzdłuż ściany" i wyszedł xD Mam wrażenie, że większość pogrążonych w pracy osób, w tym pani prowadząca, nawet nie zaczaiły, że na zajęcia wsunął się nam cichaczem dziekan xD. Koleżanka mnie szturchnęła łokciem zszokowana i tylko wskazała głową w bok. Ja jej na to "wiem, widziałam, jak wchodził. Puścił mi oczko", a kumpela tylko się uśmiechnęła zadowolona i obserwowała znad ekranu komputera, jak typ czytał sobie ramki zawieszone na ścianach.
Potem Ci, którzy zauważyli obecność dziekana śmiali się z tego dziwnego zachowania, jakby zupełnie nie łącząc faktów, że facet w zasadzie przyszedł by empirycznie sprawdzić jak wyglądają zajęcia na których poziom się skarżyliśmy.
A w przerwie SAM z siebie przyszedł do mnie, po 17:30, gdy siedziałam na przerwie z czołem wciśnietym w swój plecach próbując zarazem się trochę przespać i zarazem zwalczyć efekty alergii - wczoraj zaatakowała mnie tak kurewski mocno, że miałam do wyboru, albo ból głowy, potoki łez i smarków z nosa, albo wzięcie leku po którym mój organizm po prostu się wyłączał, zasypiał, a potem lecieć po kawę, któa przyspiesza metabolizm i przez te 4-5h leki przestają działać, więc znowu: zmęczenie, okres, do tego nasilający się ból głowy i potok łez ze smarkami. Więc druga tabletka i jeszcze większa senność. Siedziałam więc na przerwie taka zmarnowana, aż mnie ktoś za ramię łapie. Zaskoczona podnoszę głowę, a to dziekan, który mnie zapewnia, że mam się czym martwić, że wszystko będzie okay, że koniecznie mam mu dać znać jak poszły zajęcia itp. Wyjaśniam mu, że zajęcia było w porządku, ale jestem rozbrojona przez alergię. Laski z grupy, które siedziały na fotelach obok mnie zapewniają dziekana, że faktycznie jest okay, a on tylko poklepuje mnie po ramionach i zapewnia, że będzie okay i że dam radę.
xD
No to fajnie, bo czuję, że wsparcie przyszło.
Ale na zajęciach nie było tak kolorowo. Pani od skargi ani razu się nie odniosła do tego, że zachowała się ostatnio niezbyt profesjonalnie. Żadnego "przepraszam, zacznijmy współpracę jeszcze raz" itp - nic z tych rzeczy. Jak gdyby nigdy nic po prostu rozpoczęła zajęcia. Te same, DOKŁADNIE TE SAME, które próbowała zacząć 2 tyg temu. Hymm... Tylko, że tym razem my byliśmy stacjonarnie w klasie, a ona miała swój tablet graficzny i komputer podpięte do rzutnika. Widzieliśmy co robi i jak robi. To było spoko. Poproszona o przyjście z pomocą też przychodziła bezpośrednio do stanowiska by pomóc. To na plus.
Ale - czułam się bardzo źle. Pomyślałam, że nie będę siedzieć na tych zajęciach do 20 wieczorem, tym bardziej, że nie tak naprawdę nie musiałam: mam przyznany indywidualny tryb nauki. Nie muszę być na zajęciach wcale, to, że jestem to wyłącznie mój wybór. Dlatego chciałam po pierwszym bloku zajęć przedyskutować z nią warunki zaliczenia mojego IOS - tak jak planowałam, tak jak ustaliłam z panem dziekanem, że zrobię. Przypomnę: mam połowę semestru, pani wykładowczyni odkładała od marca podanie mi wytycznych zaliczeniowych. W końcu odpowiedziała na moje liczne, częste maile z przypomnieniem o konieczności zaliczenia IOS, że te warunki zaliczenia prześle do 15 kwietnia. Mamy dziś 14 kwietnia i NIC nie dostałam, dlatego miałam przyjść na zajęcia stacjonarne (jak ustaliłam to w tygodniu z dziakanem).
Na pierwszym bloku zbyła mnie informacją, że mam wracać na miejsce, że porozmawiamy po zajęciach. Okay. Wykonałam zadanie, prosiłam ją o feedback, o pokazanie wszystkiego - po prostu uczestniczyłam w zajęciach. Nauczyłam się. Było okay, jak dla mnie zbyt szybko i zbyt dużo opcji, poleceń, wiedzy - za dużo, żebym mogła swobodnie powtórzyć w domu - ale faktycznie to była solidna, merytoryczna dawka wiedzy. No i kończymy pierwszy blok zajęciowy. Podchodzę do niej, a ona, że też potrzebuje odpocząć (pewnie też się stresowała) i że porozmawiamy przed kolejnym blokiem. No okay. Więc spakowałam się (bo planowałam po tej rozmowie wyjść do domu, bo czułam się jak zombi w śpiączce, do tego czułam ból) i wyszłam "na przerwę" i wtedy złapał mnie dziekan z pocieszaniem.
Po powrocie na drugi blok podchodzę do babeczki, a ona każe mi usiąść, bo planowała najpierw całej grupie zadać zadanie do wykonania, a w czasie, gdy inni będą pracować ona porozmawia ze mną. Była zirytowana, że musi mi to mówić. To chyba jedyny raz, gdy wyszło z niej to, co zaprezentowała podczas pierwszych zajęć - wkurw, że coś jej nie idzie tak, jak planowała. No dobra. Siadam przy biurku, a ona prosi mnie, żebym włączyła znowu komputer. Westchnęłam, no okay, włączę, bo chcę zobaczyć i empirycznie przeklikać to co ona pokazuje - tak się uczę, empirycznie, powtarzając. Jestem wzrokowcem. Więc jak już jestem i nie mogę wyjść to przecież przeklikam, bo o tę wiedzę mi chodziło idąc na studia. Wyjaśniła nam co i jak przez chwilę. A jak przeklikałam, to wyciągam zeszyt, wyciągam swój kalendarz i idę do niej. Pytam czy teraz ma dla mnie przestrzeń, ona skinęła głową (miło, z sympatią, bez focha - spoko).
Siadam, otwieram notes i czekam. A ona bierze głęboki oddech i wypala "Proszę mi wyjaśnić po co w ogóle pani ten indywidualny tryb nauczania?". Zatkało mnie. Przecież jej to opisałam w wielu, wielu, wielu mailach jeszcze w marcu. Chwilę milczałam, wprawiona w stupor, nie będąc sama pewna czy może powinnam się czuć zlekceważona czy zła? I dlaczego zamiast podawać mi zadania do wykonania ona wystrzela z pytaniem, domagając się konieczności wyjaśniania swoich potrzeb (podważająca ich zasadność!), czyli "po co chcę coś realizować inaczej niż reszta?". Uspokoiłam się. No okay, jednak babeczka będzie miała ból dupy za tą skargę z mojej strony, ale naprawdę się stara tego nie okazywać. Okay, pomyślałam wtedy, że w takim razie mam podstawy by się czuć zlekceważona, bo ewidentnie obszerne i szczegółowe wiadomości ode mnie nie są i nie były przeczytane, a sam fakt trybu indywidualnego (zatwierdzonego przez jej bezpośrednich przełożonych, nie ma z czym babka teraz dyskutować!) jest przez tą panią podważany jako zasadny - kim ona jest by lepiej wiedzieć co mogę ogarnąć w życiu, niż ja? Cierpliwie, skupiając się na faktach wyjaśniłam, że tak, jak wyjaśniałam jej we wiadomości e-mail (musiałam wspomnieć o tych wiadomościach, sorry, nie po to uczciwie pisałam o co chodzi, i to tyle razy by teraz się z tego tłumaczyć) uczestniczę w tym semestrze w nauce na dwóch uczelniach i niektóre zjazdy lub zadania mogą ze sobą kolidować. W związku z tym mam indywidualny tryb nauczania.
A ona mnie zaczyna przekonywać, że POWINNAM przychodzić na wszystkie jej zajęcia stacjonarne. Że POWINNAM rozważyć możliwość wyboru zajęć u niej i z nią, jako bardziej priorytetowe niż zajęcia na drugiej uczelni jeżeli chcę się faktycznie czegoś nauczyć.
DA FAK?
Poczułam się traktowania nie jak dorosła osoba, a jak leser, leniuch, który unika nauki na wartościowych zajęciach.
Zatkało mnie.
Wyjaśniłam jej - naprawdę będąc w szoku i czując się zaskoczona kierunkiem w jaki potoczyła się ta rozmowa - czym jest tryb IOS. Wyjaśniłam jej, że bardzo chcę się uczyć, a ten tryb ma mi umożliwić naukę, a nie zapewnić unikanie zajęć. Że chyba dochodzi tu do jakiegoś niezrozumienia wartości - chcę się uczyć i chcę to realizować w trybie IOS. O tym zresztą informowałam opiekunkę kierunku, a opiekunka kierunku dając tą konkretną panią prowadzącą od grafiki do grupy odbiorców zaznaczyła, że ja mam dostać listę zadań do wykonania i już we własnym zakresie zadbać jak je wykonać, a nauczyciel ma mi wskazać wytyczne tylko. Takie wytyczne na podstawie których zaliczy mi przedmiot jako zdany.
Nie podoba mi się to i WOLAŁABYM być na zajęciach zawsze, ale czasem - tak jak wczoraj, czyli po 2 tygodniach nauki na dwóch uczelniach i zapierdolu totalnego w życiu osobistym, przyprawiona słabością związaną z utratą wielkich ilości krwi i atakiem alergii, nie wspominając o tym, że miałam jeszcze w międzyczasie wstrząs mózgu xD i mam rozmowy kwalifikacyjne, święta itp - po prostu nie dam rady być. I w ramach IOS mam dostać wytyczne jak zaliczyć by jednocześnie się nie zajechać.
Babka na to nalegała - grzecznie i uprzejmie - bym zrobiła wszystko by być na zajęciach u niej. Przyznałam, że na pewno będę, bo chcę się uczyć. A ona na to "a co jak pani będzie miała już wykonane zadanie, które pani grupa dopiero będzie przygotowywać?". A ja na to zaskoczona, że "Nie wiem, pójdę do domu odespać ten zapieprz, który mam od miesiąca?". A na to ta pani "Aha, to w porządku!". I dopiero wtedy mi wyjaśniła co będzie robione na następnych zajęciach. Podejrzewam, że to praca na nawet 3 lub 4 spotkania. Czyli w zasadzie te zadania mogą wyczerpać nasze możliwości czasowe z tą prowadzącą na ten semestr, ale mogą też nie wyczerpać.
Podała mi zadania, ale bez wytycznych jak to zrobić. Okay, tak mówiła, że tak ma być nasza opiekunka roku. Trochę mnie to wkurza, ale luz. Będę musiała poszperać. Mam do wykonania logo, ulotkę, dwa składy poligraficzne i grafikę z elementem photomontażu. Dużo i niedużo. A wszystko w programach, których nie ogarniam, będę musiała się ich nauczyć od zera. Jak będę na zajęciach to suuuuper. Jak mnie nie będzie to mam naprawdę spore wyzwanie.
No i babeczka znowu mnie pyta - jakby nie mogąc zrozumieć - po co mi ten indywidualny tryb? Czy ja nie chcę się uczyć? Czy ja nie chcę faktycznie tu być? Czy ja w ogóle mam świadomość jak to mnie obierze z wiedzy? Mówiła to taka zatroskana, taka ze współczuciem trochę, a trochę z niedowierzaniem.
I myślę, że gdybym była młodsza to by mi weszła babka na ambicje. Że przez indywidualny tryb "oszukuję", że "odbieram sobie szansę na odkrycie swojego potencjału", że to forma wagarowania, udawania zdobywania wiedzy. Ale teraz jestem stara dupa i mnie tylko tym gadaniem wkurzyła - wierzę, że typiara może nie rozumieć moich decyzji (w końcu nie jest mną, nie zna pełnego obrazu mojego życia, obowiązków, wartości, ma prawo nie wiedzieć), ale też kurwa nie ma prawa oceniać. Nikt jej o to nie pytał. Mam IOS, bo CHCIAŁAM mieć IOS. Wygrałam konkurs i jestem z tego powodu cholernie dumna, uważam, że to ważne, że zdecydowałam się podjąć wyzwanie nauki na dwóch uczelniach - to JEST ambicja do cholery!
Więc - pokrywajac irytację śmiechem - zarysowałąm granicę, że wiem co robię i jak robię; że spełniam swoje ambicje i korzystam z szans, jakie mi daje życie. Jestem tu, aby się uczyć, ale też tak, jak tego potrzebuję.
A babka na to tylko wzruszyła ramionami i wyjaśniła mi, że "no jak pani chce". I że jak mnie nie będzie na zajęciach to mam jej te wykonane grafiki przesłać, a potem pilnować na etapie, którego zaliczenia jest grupa xD, a jeżeli przekroczymy zagadnienia, które mi podała to mam przyjść do niej po kolejne wytyczne.
Byłam tak zmęczona i tak wytrącona z równowagi absurdalnością tej rozmowy (większość wykładowców, jak się dowiadywała dlaczego mam IOS gratulowali mi wygranej w ogólnokrajowym konkursie i życzyli powodzenia; podawali w treści maila, w podpunktach, zakres dydaktyczny swoich zajęć na ten semestr, lektury, którymi nadrobię materiał i wytyczne zaliczeniowego projektu. Nikt mi nie mówił, że źle robię decydując się na IOS, który przecież JUŻ TERAZ jest klepnięty - na czas negocjacji i niewyrażania zgody czas był przez wysłaniem wniosku do dziekana, na etapie gdy zbierałam zgody), że się wkurzyłam i przytaknęłam, wróciłam do biurka i chociaż leciałam z nóg wykonałam prędko to zadanie, które moja grupa wykonywała podczas naszej rozmowy i od razu je wysłałam do oceny. Dochodziła wtedy już 20. Więc z zajęć wyszłam o czasie według planu.
Ech.
No nie wiem sama.
Zdecyduję co i jak chyba jutro, bo dziś jestem padnięta.
Nie wiem czy o tym pisać do dziekana czy nie? Nie wiem po prostu co robić...?
Mam zamiar dziś sobie porobić zadanka.
A dziś przespałam ciągiem jakieś 12h, wstałam nieżywa. Jestem jak taki worek ziemniaków, nie mam siły. Boli mnie. Mam piasek pod oczami, jestem wielka i spuchnięta, obolała. I zalana krwią - przeciekł tampon i podpaska. I nie rozumiem co się do mnie mówi. Do tego do czasu wzięcia tabsy na alergię bolała mnie głowa. Jestem jak takie zombie.
Z uwagi na to, że dziś mam zajęcia zdalnie uczestniczyłam w wykładach z łóżka, pół-śpiąc, a potem już słuchając wykładów na słuchawka, jak wstałam, umyłam kwiatki doniczkowe pod prysznicem (mam ich 32 w domu obecnie, dlatego póki co prysznic wzięło 10 doniczek, suszą się na balkonie - kiedy ja tyle tych kwiatków adoptowałam!? Mam zielone mieszkanie, to jest okay, ale ile też to dodatkowej pracy generuje... ech), zrobiłam nam śniadanie do pracy na poniedziałek i wtorek (dopiero jak je zrobiłam to sobie przypomniałam, że mój chłopak nie idzie do pracy, bo mamy urlop...).
Działam na autopilocie teraz. Ech.
No i wczoraj odkryłam coś strasznego na temat jednego z mich ulubionych wykładowców. Światło tak niefortunnie na niego padało, że coś zauważyłam i nie mogłam już odwidzieć. I miałam przez to taaaaaaaką burzę emocji. Trochę nie wiedziałam co ze spojrzeniem zrobić, a trochę czułam się idiotycznie wchodząc w prywatność człowieka, którego baaaaardzo cenię. Ewidentnie -chyba- to nie jest świeża sprawa, ani nawet trochę świeża, to wszystko jest dawno za nim, ALE świadomość o tym co oznacza zauważona przeze mnie rzecz i o tym, że dziś, w kwietniu 2024 roku mogłoby nie być na świecie tak fantastycznego, zarażającego fascynacją wobec świata człowieka mnie zmroziła.
Po zajęciach podeszłam do niego by mu bardzo, bardzo, bardzo podziękować za prowadzenie tak fascynujących zajęć - bo oczywiście, jak już udało mi się zostawić prywatną sprawę tego pana, a wsłuchałam się w wykład to ZNOWU się wzruszyłam wrażliwością i fascynacją z jaką ten pan wykłada. Serio. Znowu siedziałam na jego wykładzie i chlipałam poruszona, że tak pięknie ubrał w słowa opowieść o historii świata. Rozbawiłam go tym. Powiedział - z humorem - że bardzo się cieszy, że tak mnie porusza, chociaż wcale nie cieszy go, że doprowadza mnie do płaczu. <3
Nie wiem czy uda mi się zrobić to zadanie konkursowe - teraz zamiast je robić pisze. ech. Zobaczymy.
Kolejna sprawa - mój chłopak wczoraj wyznał, że od baaaaardzo dawna zbiera się do zadania pytania: zapytał mnie czy przypadkiem, jak piszę tzw "odsiewam myśli" lub "muszę wyrzygać słowa, żeby zrozumieć co czuję, bo czuję za mocno" to czy przypadkiem nie publikuję tego z ubrarwieniem na jakiejś stronce i czy nie prowadzę w sieci drugiego życia, zbierajac followersów. xD
Bardzo mnie to rozbawiło.
Ale też uznałam, że częściej będę pisać pod kłódką. Dla niego.
Wyjaśniłam mu pingera, ludzi których znam i fakt, że nie zbieram followersów, ani nie prowadzę drugiego, tajnego życia w sieci. Ale faktyczne istnieją ludzie, którzy czytają moje rzygi. I że ja czytam literki tych ludzi, których mam wrażenie, że znam ponad 10 lat xD
Ale rozbawiła mnie zupełnie wizja "zbierania followersów" i prowadzenia drugiego, tajnego życia...
Ale on ma prawo tak to intrpretować.
I ma teraz rozkminę etyczną - czy to okay?
9 notes · View notes