Tumgik
#wisielec
the-road-to-dreams · 8 months
Text
Gra w wisielca uczy nas, że jedno słowo za dużo i możemy pozbawić kogoś życia.
114 & 03/09/23
104 notes · View notes
panzpazdziernika · 2 years
Text
...
Serce z kamienia Czy ktoś pokocha mnie To bez znaczenia Idę wieszać się Serce z kamienia Rysą na szkle To bez znaczenia Właśnie wieszam się Serce z kamienia Błądzę we mgle To miało znaczenie? Cóż... powiesiłem się.
♪ ♪ ♪
3 notes · View notes
tarotbedzin · 1 year
Photo
Tumblr media
Karta dnia na dzień 18.01.2023 Wisielec, karta spokoju, spowolnienia, wejście w głębie wody, zdanie się na innych, pogodzenie się z czymś, czasem jakieś poświęcenie, smutek, medytacja, niespełniona miłość. https://www.youtube.com/watch?v=wOCIH69Dr14&list=PLg0gV4WXKbIQT1huuhq-nBJ7ItDFVuzQH&index=13 https://tarotbedzin.pl/ #tarot #kabała #wisielec #wróżba #18.01.2023 https://www.instagram.com/p/CngejXrowe_/?igshid=NGJjMDIxMWI=
0 notes
fairycruenta · 7 months
Text
Wisielec
Pęknięty kręgosłup
I śmierć przez uduszenie
Skręcony kark
Ostatnie w życiu cierpienie
Pocięte ręce
Krew spływa po sukience
Sznur na szyi
I skok z wysokości
Pęknięte kości
I upadek w radości
Już dobrze kochanie
Już krzywda ci się nie stanie
Już nie płacz kochanie
Już nic cię nie zaboli
A każda rana się zagoi
56 notes · View notes
kasja93 · 8 months
Text
Cześć
Tumblr media
Gdy o 23 zadzwonił budził nie wiedziałam gdzie jestem i jak się nazywam, ale szybka przebieżka wokół zestawu mnie rozbudziła. Na szczęście nie trafiłam na żadnego „żartownisia” co by mi wypiął siodło. Nie jest to trudne dla kogoś kto się zna a pociągnięcie wajchy skutkuje, że naczepa odłącza się od konia. I jak się nie rozłoży na naczepie nóg to pierdyknie ona jak światowa gospodarka za całkiem niedługo. Zawsze sprawdzam czy wszystko jest tak jak powinno nawet po 5 minutowej wizycie w toalecie albowiem popaprańców na tym świecie nie brakuje.
Tumblr media
Pojechałam na załadunek i tak patrze, przyglądam się i okazuje się, że kiedyś już tu byłam. Jakieś dwa lata temu. Pewnie bym tego nie zapamiętała, ale wtedy właśnie miałam mały problem - albo raczej ładujące mnie głupole. Załadowana podjechałam i okazało się, że towar się posypał bo był źle załadowany w połowie naczepy bez możliwości zabezpieczenia by nie poleciał. No i jedna paletka zrobiła hyc o podłogę xD kazali mi wracać skąd przybyłam co mi było obojętne. Szefowi zrekompensowali podwójnie trasę i wszyscy byli zadowoleni. Prawie wszyscy bo zapewne ładujący dostał bure z góry na dół o ile nie pojechali mu po wypłacie.
Na szczęście tym razem obyło się bez problemów. W spokoju pozwolono mi wypić kawę i przeczytać kilka rozdziałów Halnego nim odesłano mnie z kwitami do kolejnego miejsca. Tam również bez problemów, wzięłam prysznic a po rozładowaniu wyjechałam na parking czekać na kolejne wytyczne.
Tumblr media
Zjadłam sobie zupkę instant - kurkową. Była spoko. Akurat zjadłam i pozmywałam, gdy przyszło info co dalej :) Miałam podjechać najbliższej jak się da skąd przyjechałam :) czyli na ten sam Amazon o którym pisałam na początku.
Stanęłam na parkingu 20 km przed załadunkiem i zaczęłam tzw pauzę weekendową. Nie będę Wam tłumaczyła zależności ilości przejechanych godzin w stosunku do dni pracujących względem godzin jakie musimy odebrać w stosunku do odpoczynków tygodniowych bo mózg się od tego lasuje. Bez kitu mi ogarniecie tego zajęło prawie rok po zdaniu egzaminów xD a i tak przepisy w przeciągu ostatnich 7 lat zmieniły się kilkukrotnie. Ekspertem nie jestem, ale znajomi po fachu dzwonili nie raz zaczynając słowami „Kaśka bo plan jest taki a taki i dzwonię bo wiem, że kto jak kto, ale ty powiesz jak zrobić by było dobrze oraz miało ręce i nogi”. Zbyt wiele kombinacji alpejskich za mną bym nie doradziła.
Aktualnie tylko dwie osoby z branży wiedzą o tym, że wróciłam do zawodowego przemierzenia kilometrów. Moja przyjaciółka (ta co ją ze Szwecji ściągałam) oraz mój przyjaciel (ten co razem pracowaliśmy u Suchotnicy Niemieckiej). Są to moje totalnie safe person. Narazie chce tylko z nimi rozmawiać
Tumblr media
Przejeżdżając przez Hamburg (na fotce most tzw Wisielec) zdałam sobie sprawę jakie miałam szczęście, że typ od kontenerów mnie olał. Gdybym wzięła robotę od niego to bym się bujała między Hamburgiem a Brenerhaven. Zapomniałam już jak „fajnie” się jeździć po obwodnicy tego pierwszego. Hamburg jest w remoncie niezmiennie chyba od lat 80 tych xDDD Tragedia… chociaż bardziej tragikomedia. Dziś i tak miałam szczęście bo Hamburg za pierwszym razem przeleciałam nocą (jest takie nawet takie powiedzonko- co łączy niemieckie kobiety i autostrady? Najlepiej przelecieć nocą xD), drugim zaś razem nad ranem i ruch był umiarkowany jak na sobotę przystało. W tygodniu można odstać w korkach nawet dobre kilka godzin.
Tumblr media
Po 5 godzinnej drzemce postanowiłam sprawdzić na satelicie okolice. Okazało się, że można bez problemu wyjść na spacer z przy autostradowego parkingu na którym koczuje. A wiadomo jak sobota to do Lidla, do Lidla… Nie potrzebowałam niczego, ale pójście do sklepu motywowało mnie do spaceru. Kupiłam kimchi, jabłka, owoc granatu oraz paczkę prażynek (?) krabowych.
Tumblr media
Patrząc na naród Niemiecki często dochodzę do wniosku, że są zdrowo popaprani. Jakby tak spojrzeć co się odwala na parkingach to można byłoby pomyśleć, że to naród koczowniczy. Gdy tylko zbliża się weekend odpalają swoje pojazdy jak najgłośniej trzaskając przy tym drzwiami by każdy Hemlut tudzież Ahmed w sąsiedztwie wiedział, że wyjeżdża wraz z rodziną na wycieczkę. Owa wycieczka to najczęściej podróż na zajszczany parking gdzie z ochoczą rozkładają na trawce koce i jedzą kanapeczki robiąc sobie selfiaczki pod takim kątem, aby widać było tylko zieleń xD cały niemal naród tak się w weekendy bawi. Mówię wam ja to czasem nie mogę na to patrzeć zwłaszcza, że wiem co w nocy moi koledzy robili na ten trawnik xD
Tumblr media
Jedzeniowo póki co wpadła tylko zupka chińska z rana. Pije dużo wody. Szczerze mówiąc w domu mniej bałam się jeść bo miałam więcej ruchu. Tu boje się, że jak zacznę jeść to przytyje a przecież mam jeszcze tyle do zrzucenia… kupiłam te jabłka by jeść chociaż jedno dziennie do powrotu do domu. Wiem, że nawet gdybym zjadła więcej, niż tą cholerną zupkę czy coś innego to nic mi nie będzie bo nie przekraczam tego co spala organizm podczas samego bytowania. Zastanawiam się do powrotu bilansów dziennych. Mieć ścisłą dietę tak powiedzmy max 600 kalorii a wracając na te 3 dni do domu z trasy mieć lekkie cheat day. Muszę to przemyśleć
23 notes · View notes
kattie-moss · 2 years
Text
Dzisiaj rozpoczynam fast, a po wczorajszym napadzie mam nadzieję, że będzie trwał 3dni.
Waga: 52.3kg
Stan psychiczny: wisielec
Tumblr media Tumblr media
7 notes · View notes
Text
Miękka koszulka dziewczęca Kawaii Woo Bear
Tumblr media
💕 Wisielec imponujący koszulka z puszystym Niedźwiedziem Kawaii Woo Bear! Kup teraz: https://kawaiibuy.co/myt3p ✨ #KawaiiFashionShop
❤10% OFF Coupon: kawaii10off
📦Free worldwide shipping📦
0 notes
bizarrepotpourri · 6 months
Text
Wychowanie przez wieszanie
W średniowieczu nietrudno było trafić w ręce kata. Śmiercią karano za kradzież, mord, podpalenie, bigamię, kazirodztwo, herezję, obrazę majestatu.
W szwajcarskiej Lucernie miejsce kaźni otoczono kamiennym murem. Skazańcy, sędziowie, kat i gawiedź wchodzili do środka przez bramę. W centrum stała szubienica, w pobliżu znajdował się budynek gospodarczy, użytkowany przez kata, i studnia. Obok szubienicy archeolodzy natrafili na trzy umocnione kamieniami i cegłami doły po palach, na których mogły być umieszczane koła z przywiązanymi do nich skazańcami. W obrębie murów znaleziono kości zwierząt, co może sugerować, że miejscowy kat był też lokalnym hyclem. Miejsce kaźni powstało w 1560 r. i funkcjonowało aż do XIX w.
Nie wszystkie europejskie miejsca straceń są tak dobrze przebadane. Przez wiele lat archeolodzy natrafiali na nie przypadkiem, gdyż większość przykryła współczesna zabudowa, a po szubienicach pozostały jedynie nazwy – Góra Wisielców, Szubieniczna, Straconka czy Szubienicznik. Chociaż w Europie było co najmniej 10 tys. miejsc straceń, w samych Niemczech przebadano ich dotychczas tylko 50, w Polsce raptem kilka. Po kilkudziesięciu latach prac w różnych częściach Europy temat ten doczekał się monografii pod redakcją niemieckiego archeologa Josta Aulera. – Grono katowsko-szubieniczne to współpracująca ze sobą grupa archeologów, historyków i antropologów z całej Europy. Wśród nich są nawet osoby pochodzące z rodzin przez wieki uprawiających zawód kata – mówi wrocławski historyk Daniel Wojtucki, współzałożyciel polskiego Stowarzyszenia Ochrony i Badań Zabytków Prawa.
Szubienice budowano na wzniesieniach, przy rozstajach dróg, w pobliżu murów i głównych bram miasta. Zdarzało się, że były to klasyczne, znane z westernów, drewniane szubienice kolankowe, przypominające trzepak szubienice widłowe czy składający się z trzech słupów trójnogi zwierz. Im większe było miasto, tym solidniejsze wznoszono konstrukcje, na których zawisnąć mogło jednocześnie kilkadziesiąt osób. Od późnego średniowiecza wiele murowanych szubienic miało kształt cylindrycznej, czworokątnej lub trójkątnej wieży wysokości od 2 do 4 m i średnicy kilku metrów. Na jej szczycie wznosiły się słupy. Na opierających się o nie belkach wieszano skazańców. Często wnętrze tej instalacji stawało się miejscem ostatniego spoczynku powieszonych. Wieże wisielców były stałym elementem krajobrazu aż do końca XVIII w.
Honorowe i nie
Każdy podróżnik przy wjeździe do jakiegokolwiek europejskiego miasta, chcąc czy nie, musiał minąć miejsce straceń. Widok zmaltretowanych szczątków skazańców, smród rozkładających się ciał i krakanie krążących nad szubienicami kruków były nie tylko wizytówką rządzącego tam prawa i surowości sędziów, miały przede wszystkim odstraszać wędrownych złodziei, morderców i gwałcicieli. Resocjalizacja przestępców była średniowiecznemu prawu nieznana. Podstawą systemu prawa aż do XVIII w. była surowa kara, do działań prewencyjnych należało właśnie wystawianie ciał skazańców na widok publiczny. Historia pokazuje, że egzekucje zawsze przyciągały tłumy gapiów, ale system ten nie miał specjalnego wpływu na zmniejszenie przestępczości. Wisielec zostawał na stryczku dotąd, aż sam nie odpadł, wtedy kat wrzucał do dołu w niepoświęconej ziemi tuż przy szubienicy to, co z niego zostało.
Trudno powiedzieć, ilu skazanych zawisło, ilu ścięto głowę, połamano kołem czy potopiono, z pewnością były to dziesiątki, a może setki tysięcy. Teksty wspominają o tysiącach najróżniejszych egzekucji, bo trafić na stryczek wcale nie było trudno. Śmiercią karano za kradzież, mord, podpalenie, bigamię, kazirodztwo, herezję, obrazę majestatu. Gdy sąd (stosując często tortury) skłonił oskarżonego do przyznania się do winy, zapadał wyrok – kara chłosty przy pręgierzu, okaleczenie lub śmierć.
– W każdym mieście były dwa miejsca egzekucji – honorowe, czyli rynek, i niehonorowe, poza miastem. O tym, czy skazany dostąpi zaszczytu ścięcia na rynku, a rodzina będzie miała prawo pochować ciało na cmentarzu, decydował rodzaj przestępstwa i pozycja skazanego – mówi specjalista od archeologii miejskiej dr Cezary Buśko. Za małą kradzież odcinano dłoń lub rękę. – Kilka lat temu, kopiąc na rynku we Wrocławiu, natrafiliśmy na drewniane fundamenty pręgierza z XIV w. i kość strzałkową ręki – mówi dr Buśko. – Być może jest to ręka złodzieja, którą ku przestrodze przybito do pręgierza.
Większe kradzieże kończyły się karą złodziejską, czyli powieszeniem. Kobiety rzadko trafiały na stryczek, zazwyczaj je ścinano, przy gorszych zbrodniach (np. dzieciobójstwo) zakopywano żywcem. – Najcięższe przestępstwa: rozboje na drogach, wielokrotne morderstwa, kwalifikowano do kary łamania kołem – mówi Daniel Wojtucki, który właśnie pisze doktorat o roli kata na Śląsku. Rozciągniętemu na ziemi skazańcowi kat pod nogi i ręce podkładał klocki, tak by każde uderzenie ciężkim kołem powodowało otwarte złamanie. Bardziej humanitarnym sposobem było łamanie od góry, gdyż kat zaczynał od głowy lub szyi, szybko zabijając lub pozbawiając świadomości skazańca; od dołu – łamano najpierw wszystkie kończyny, po czym wplatano straceńca w szprychy koła, na którym umierał kilka godzin lub dni. Okrutną karą unicestwiającą ciało było palenie na stosie lub gorsza wersja – powolne przypiekanie. Znacznie rzadziej zaś wbijano na pal, obdzierano ze skóry czy wyciągano jelita.
Wisielcy z Lubania
W Polsce najwięcej murowanych szubienic zachowało się na Śląsku. Wojtuckiemu udało się zlokalizować ok. 300 dolnośląskich miejsc straceń (wyniki jego badań opublikowane będą w książce, która ma wyjść na początku przyszłego roku). Wraz z pierwszymi lokacjami miast na prawie niemieckim pojawiły się w krajobrazie Śląska pierwsze miejsca straceń. Prawo wyższego sądownictwa – tzw. karania na gardle – należało do ważniejszych przywilejów miejskich i było zastrzeżone, dlatego bezprawnie wystawiane szubienice czy pręgierze były niszczone. Dziś zachowało się tylko kilka murowanych szubienic, najczęściej w formie ruiny, m.in. w Wojcieszowie, Kątach Wrocławskich, Złotnikach Lubańskich (przebudowana w latach 70. XX w. na zameczek), Miłkowie koło Jeleniej Góry, Lipie pod Jaworem, Lubaniu czy Mościsku koło Świdnicy – opowiada Wojtucki.
Czteroosobowy zespół przebadał dotychczas resztki szubienicy w Kątach Wrocławskich, Lubaniu i Miłkowie. W Lubaniu archeolodzy znaleźli wewnątrz murowanej szubienicy szczątki 30 skazańców. Stwierdzenie, że ktoś został powieszony, nie zawsze jest łatwe, jednak znaleziony w Lubaniu łańcuch z wplątanymi fragmentami kręgów szyjnych nie pozostawia żadnych wątpliwości. – W jednym ze znajdujących się obok szubienicy grobów natrafiliśmy na kości dojrzałego mężczyzny z nienaturalnie przesuniętym pierwszym kręgiem szyjnym względem drugiego, co wskazywać może na gwałtowną śmierć w wyniku powieszenia – mówi dr antropologii Honorata Rutka. Podobnie przesunięte kręgi miał wisielec znaleziony na duńskiej wyspie Zelandia w miejscowości Slots Bjćrgby. Natomiast w szwajcarskim Matten archeolodzy znaleźli szkielet podzielony na dwie części. Prawa noga była lekko wysunięta z miednicy i brakowało niektórych kości palców. Badacze stwierdzili, że człowiek ten tak długo wisiał na szubienicy, że dolna część jego ciała odpadła, a zwierzęta rozwlokły mniejsze jego fragmenty.
Z głową między udami
O wiele łatwiej zidentyfikować ofiary katowskiego miecza. Na pochówki ściętych skazańców badacze natrafili przy szubienicy w Miłkowie. Zbudowaną w 1677 r. szubienicę kazał wznieść właściciel Miłkowa Carl Heinrich von Zierotin, który odkupił od Jeleniej Góry prawa sądownicze, by móc karać swoich poddanych – opowiada Wojtucki. Wkrótce na szubienicy zawisł szwagier jej fundatora baron von Fitsch, który zabił swą żonę Joannę von Zierotin. Uczynił to za namową pokojówki – swej kochanki, którą za karę ścięto mieczem. Kolejna słynna egzekucja odbyła się w październiku 1701 r., kiedy to stracono czterech członków rodziny Exnerów, oskarżonych o kazirodztwo i dzieciobójstwo. Ojca, matkę, syna i córkę ścięto, po czym włożono do grobów i przebito kołkami. Dla młodego kata z Jeleniej Góry wykonanie egzekucji na rodzinie Exnerów było egzaminem mistrzowskim.
W tym roku badaczom udało się odkopać w Miłkowie trzy bezgłowe szkielety i jeden powieszonego. Najstarszy z nich – szkielet młodej kobiety – znajduje się pod kolejnymi grobami. Niewykluczone, że są to szczątki skazańców znanych ze źródeł historycznych. – Ponieważ zależy nam na identyfikacji tych postaci, być może zdecydujemy się w przyszłym sezonie na badanie metodą C14, by ustalić dokładny wiek kości – mówi dr Rutka. Ale nie zawsze, tak jak w Miłkowie, skazaniec miał szczęście i trafiał na profesjonalistę. Zdarzało się, że oprawca uderzał wielokrotnie, zanim udało mu się obciąć głowę nieszczęśnika. Wyjątkowego pecha miał mężczyzna ścięty toporem w miejscowości Neastved na Zelandii, którego szyję nieudolny oprawca po prostu zgruchotał.
Wisielców najczęściej zostawiano na stryczku, ściętych – chowano, ale zdarzało się, że obcięte części ciała wystawiano na widok publiczny. Pod koniec zeszłego roku Dawn Hadley z University of Scheffield i Jo Buckberry z University of Bradford przebadały dziesięć czaszek znalezionych w latach 60. na wzgórzu Walktington Wold (zwanym też Wrotami Piekieł) w hrabstwie Yorkshire. Okazało się, że czaszki należały do przestępców straconych między VII a X w. Ścięte głowy długo wisiały na słupach, o czym świadczy brak szczęk, które odpadły, zanim głowy trafiły do ziemi. Co ciekawe, z okresu wczesnego średniowiecza w Anglii nieznane są żadne szczątki skazanych kobiet – nie wiadomo, czy to dlatego, że kobiety rzadziej schodziły na złą drogę, czy też po wykonaniu wyroku szybko je chowano. Z czasem jednak i to się zmieniło. W nadreńskim Langenfeld, w trakcie prac na miejscu kaźni, znaleziono czaszkę zamożnej kobiety (zachowały się resztki brokatowej tkaniny), w której tkwił długi żelazny gwóźdź.
Chociaż miejska szubienica czy szafot były niezbędne, to nikt się nie palił, by budować czy odnawiać te nieczyste miejsca. Kodeks Karola V z 1532 r. reguluje tę sprawę, zobowiązując większość lokalnych rzemieślników i urzędników do uczestniczenia w budowie i remontach szubienicy. W renowacji wrocławskiej szubienicy w 1675 r. uczestniczyły setki robotników, w ten sposób dyshonor rozłożył się po równo. Skrupułów takich nie miał tylko kat, który jako jedyna osoba mógł zbliżyć się do wisielca.
Katowskie życie
– W średniowieczu na Śląsku nie wszystkie miasta miały miejskiego kata – mówi Wojtucki. – Wyrok mógł wykonać jeden z ławników czy sędzia. Od XVI w. można mówić o rodach katowskich, w których dziedziczyło się profesję. Kat był osobą niehonorową, ale nie był wyklęty. Z racji swego zawodu miał oddzielne miejsce w kościele czy oberży, ale często był szanowanym obywatelem, mającym prawo spocząć na cmentarzu. Długoletniego kata Zgorzelca ze słynnego rodu katowskiego Strassburger, który umarł w wieku około 90 lat, żegnały tłumy.
Życie kata nie było łatwe. Zadawanie bólu, zabijanie, kawałkowanie ciał i chowanie cuchnących trupów były dla niego chlebem powszednim. W egzekucjach – tych pełnych okrucieństwa, bólu i krwi wyreżyserowanych spektaklach dla gawiedzi – kat był główną postacią. Przy standardowym ścięciu czy powieszeniu nie musiał się zbytnio natrudzić, gorzej, gdy trafił się seryjny morderca. Ręce pełne roboty miał kat, który 19 stycznia 1654 r. przeprowadził w Oleśnicy egzekucję mordercy 251 osób, Melchiora Hedloffa. Źródła wspominają, że kaźń zaczęła się od rwania ciała gorącymi obcęgami na rynku, potem zawleczono go końmi na miejsce straceń, gdzie złoczyńcę kat łamał kołem od dołu. Następnie poćwiartował jego ciało i wystawił na czterech drogach wjazdowych do miasta.
Na razie archeolodzy nie trafili jeszcze w Polsce na ciało skazańca łamanego kołem, udało się to Niemcom. Szkielet znaleziony w Friedlandburgu koło Getyngi pokazuje, co ta brutalna procedura czyniła z ludzkim ciałem – wszystkie kończyny i żebra mężczyzny są połamane, a czaszka zmiażdżona.
Na znalezienie ciała poćwiartowanego Melchiora Hedloffa nie ma co liczyć, ale przed archeologami zajmującymi się badaniem miejsc straceń jeszcze sporo pracy. Na razie z ich badań wynika jednoznacznie – miejsca straceń i egzekucje wyglądały dokładnie tak, jak opisują to stare dokumenty, a straszące przy drogach szubienice, nabite na pale głowy czy wystawione na widok publiczny poćwiartowane ciała jednak niespecjalnie zachęcały wszelkiej maści złoczyńców do wejścia na dobrą drogę.
1 note · View note
vipsmetafantasy · 6 months
Text
Tumblr media
Znalazłem tą grę. Porwała mnie. Kupuje albo drukuje te karty i będę męczyć wszystkich znajomych.
Zarzuciłem koncept żeby ogarnąć to do pracy (czasami mamy duuuzo wolnego i ostatnio graliśmy w wisielca)
Koncept ok boomer podoba mi się bardziej niż wisielec, głupie gry z obozów chrześcijańskich, i bardziej imho integruje niż piwo
Na piwie są splity. Tu nie ma. Alkohol najgorsza substancja
0 notes
krzysztofiwin · 8 months
Photo
Tumblr media Tumblr media
Krzysztof Iwin – „Wisielec” 14x21cm (2017) https://iwin.malarstwo.org/pl/wisielec-1645.html #akryl #gwasz #kredka #tusz #14cm #21cm #2017r #symboliczne #surrealistyczne #lalki #czarnobiałe #tarot #biele #czernie #szarości #art #painting #Iwin #KrzysztofIwin #obrazy #galeria #rysunek #rysunkituszem #rysunkigwaszemlubakrylem
0 notes
farfloc · 1 year
Text
Dziki cykl. Opowieść I: Wisielec
było tak że jak zwykle spędzałem życie u dziadków na wsi. wtedy wydawało mi się to normalne. rodzice muszą pracować więc oddaje się dziecko na przechowanie na wieś. znaczy babcia też jeszcze pracowała a dziadek tak naprawdę przecież był rolnikiem więc niby był częściej ale jednak jego kręcenie się w pobliżu było iluzoryczne bo pracował w gospodarstwie i nie miał czasu zajmować się jakimś bachorem. 
nawet mi się to wtedy podobało. byłem sam jak palec ale trochę jakby wolny. z jednej strony ciągnąłem do ludzi, ale z drugiej gdy nie znajdywałem słuchacza nic sobie z tego nie robiłem i wymyślałem sobie coraz to nowe przygody. dziadkom zależało tylko na tym bym odmeldował się na obiedzie o w pół do drugiej. przez resztę doby mogłem robić co dusza zapragnie, i chyba nawet lepiej jeśli się za nadto nie pokazywałem. czasem zapuszczałem się naprawdę daleko i wtedy jeden z wioskowych wujków odprowadzał mnie do domu zaliczając jakoby przy okazji pijany wieczór z dziadkiem. 
z jedną z takich swoich samotnych przygód powędrowałem do lasu za rzeką. las jak las sosny i brzozy. żwirowa aleja wśród pól i maków latem, ściernisk intensywnie pachnących żniwami jesienią, skrzących zasp śnieżnych zimą, i pachnących ziemią pierwszych zielonych źdźbeł wiosną. mostek i przepływającą leniwie rzeczkę też mocno pamiętam, i misie-patysie, i spływ łódek do morza... 
w każdym razie gdzieś wczesną wiosną bo pamiętam ten zapach, spotkałem w lasku wisielca. był dziwny wisiał sobie i merdał raz w prawo raz w lewo. dobrze pamiętam jego szarą kurtkę i brudne buty. jego dziwne matowe ręce. i obrączkę na palcu.(nigdy nie widziałem by facet ją nosił). nie pamiętam tylko twarzy. 
w każdym razie nie bardzo wiedziałem co zrobić ale że bałem się zrobić cokolwiek wróciłem do domu i tego dnia już chyba nigdzie nie wychodziłem. 
później podsłuchałem jak dziadek opowiada o nim babci przy kolacji. ale tylko że go ktoś znalazł i że przyjechała policja. nic o tym kim był. bardzo chciałem się o to dziadka zapytać ale zbyt się bałem. byłem przekonany że to ja zrobiłem coś złego.
miałem może 6 lat, i choć myślę o tym jako o anegdocie jaka mi się kiedyś przytrafiła, współczuje innemu 6 latkowi którego mogłaby ta historia być udziałem.
***
p.s. dużo później dowiedziałem się jeszcze o 4 samobójcach w mojej rodzinie. w tym o moim prapradziadku. widać mamy do tego predyspozycje.
p.p.s. gdy sam planowałem samobójstwo zawsze najbardziej bałem się tego że ktoś znajdzie moje ciało.
0 notes
przykrasasza · 1 year
Text
Modliszka kiszka wisielec
Tumblr media
0 notes
xchujowax · 3 years
Text
Gra w wisielca uczy nas, że jedno słowo za dużo i możemy pozbawić kogoś życia.
19 notes · View notes
kar-za · 4 years
Text
"Gdybym ulegał moim impulsom, byłbym dziś wariatem albo wisielcem."
32 notes · View notes
drinkdrugs · 5 years
Text
Do wyboru : szczur albo sznur
331 notes · View notes
zprochupowstala · 4 years
Text
Szmata, idiotka — mów o mnie co chcesz, kiedy już zawisnę będę miała to gdzieś ♡
31 notes · View notes