Tumgik
#małe przestrzenie
robert7979 · 4 months
Text
New Post has been published on Budowa i remont
New Post has been published on https://remont.biz.pl/salon/czy-lawa-w-malym-salonie-to-dobry-pomysl/
Czy ława w małym salonie to dobry pomysł?
Tumblr media
Czy ława w małym salonie to dobry pomysł?
Wybór mebli do małego salonu może być wyzwaniem. Każdy element wnętrza musi być starannie przemyślany, aby zapewnić funkcjonalność, nie zaburzając przy tym poczucia przestrzeni. Ława, często centralny punkt w salonie, może być doskonałym rozwiązaniem, ale czy zawsze jest to dobry wybór w przypadku ograniczonej przestrzeni? W tym artykule przyjrzymy się zaletom i potencjalnym wyzwaniom związanym z umieszczeniem ławy w małym salonie, przedstawiając praktyczne wskazówki i pomysły na to, jak wybrać idealny model i jak go efektywnie wkomponować w przestrzeń.
0 notes
my-name-is-lilia · 6 months
Text
3 grudnia [niedziela], 20:22
Boże Wszechmogący, ześlij deszcz, potężny deszcz, taki, który jeszcze nigdy nie padał, deszcz jak bombardowanie, deszcz jak nalot. Ześlij deszcz i zatop to miasto. Zrób to szybko, zanim ktokolwiek zdąży zareagować. Zanim włączą się alarmy. Niech woda wyleje się z Wisły, niech rozleje się po obu brzegach, niech zatopi Pragę i Powiśle, niech zatopi Żoliborz i Targówek, Mokotów i Wawer. Niech pada. Niech wszystko zaleje woda, czarna, brudna, zimna. Niech płynie. Niech przykryje kamienice, ulice, wieżowce, skrzyżowania, niech po samą iglice przykryje Pałac Kultury i Nauki. Zatop nas, Boże, bo jeśli tego nie zrobisz, będziemy biegać tutaj w kółko, zderzać się ze sobą, uderzać w ściany, które sami postawiliśmy, będziemy wściekle szarpać tę brudną tekturę, z której to wszystko jest zrobione, aby wydusić z niej cokolwiek, miłość, pieniądze, nas samych, coś, czego tak naprawdę w ogóle tam nie ma, a jesli nawet jest, to zaledwie na chwilę, i znika szybciej, niż się pojawiło. (...) To bez sensu. Skończ to, Boże, bo to, co się dzieje, jest suche, jest ciche, jest bez puenty, jest smutniejsze niż zła komedia. Niech lunie i niech pada. Boże Przenajświętszy, niech pada.
Niech zaleje restauracje i burdele, niech zatopi biurowce i wynajęte biura, domy i mieszkania, niech zatopi kluby go-go, siedziby telewizji, agencje reklamowe, niech zatopi Ząbkowską i Marszałkowską, Puławską i Koszykową, Jana Pawła i Sobieskiego. Niech zatopi kościoły, wietnamskie budy, centra handlowe, bazary, szpitale, Palac Prezydencki, Uniwersytet Warszawski, bary mleczne, knajpy z sushi, niech zatopi kluby, te z placu Zbawiciela i te z Mazowieckiej (...). Zatop tych porządnych i zatop kurwy i frajerów. Zatop prawdomównych i zatop oszustów. Matki, ojców i dzieci. Zarobionych i biednych. Pryncypałów i podwładnych. Zatop nas, Boże, zabij nas, święć się imię Twoje. Zatop nas, bo nie zasługujemy na nic innego. Niech woda się wylewa, niech zabiera wszystko ze sobą do rzeki, w nicość, z prądem, do końca, bez końca, aż do morza. Przecież nic więcej się nie wydarzy. Być może dawno temu, bardzo dawno temu coś się wydarzyło, ale to było nieważne mignięcie, flesz w czarnej przestrzeni, po którym już dawno wyświetliły się napisy końcowe. (...) Zatop to miasto, abym w końcu przestał słyszeć szum, głuchy krzyk. Zatop nas, bo nie potrafimy ani myśleć, ani kochać. Bo tego nie chcemy. Bo idziemy przez las, pijani od słów. Zatop mnie, bo ja tego nie chcę. (...) przecież nie ma na co patrzeć, Boże (...). Zatop ich wszystkich, bo nie wiedzą, co czynią, bo nie wiedzą, kim są, bo wychodzą w dzień i w noc tak samo bezmyślni, tak samo oszukani jak małe dzieci, które wbiegają do ogromnego, rozświetlonego lunaparku i przez chwilę jeszcze biegną, unoszone przez muzykę, reflektory, odgłosy, dźwięki i melodie, śmiech klaunów, brzęk monet, ale po chwili zatrzymują się i stoją nieruchomo, nie wiedząc, co się dzieje, głuchnąc od hałasu, ślepnąc od świateł.
Wysłuchaj mnie, Boże Przenajświętszy. Wysłuchaj, chociaż nie mam nic, co mógłbym zaoferować Ci w zamian. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
Amen.
(Ślepnąc od świateł, Jakub Żulczyk)
3 notes · View notes
thelinethatmademefree · 8 months
Text
Pięć dni
Pieniądze mi się rozpłynęły. Musiałam odpalić kalkulator i udowodnić samej sobie, że drobne transakcje faktycznie poprawnie się zsumowały. Że to nie błąd w Matrixie. Heetsy 16, jebany transport publiczny 43, zakupy w sklepach spożywczych 97zł, fryzjer 100zł. Była nadwyżka, nie ma nadwyżki. Bo jestem kurwa słaba. Bo szukam szczęścia tam gdzie go nie znajdę. Na co mi te pieniądze? Na nic. Ale miały być, a ich nie ma. Czy są mi niezbędne? Kurwa nie. Dam radę. Jednocześnie nie umiem sobie pozwolić na takie wyskoki. Popierdoliło mnie. Znowu się buntuje. Chciałabym żyć życiem innych. Takim, gdzie jest cisza i dużo mniej obowiązków. Każdy ma swoje problemy i trudy codzienności ale przynajmniej kurwa nie muszą przymusowo się poświęcać. Nie zrobię z tym absolutnie nic. Ignoruję, wytrzymuję, naprawdę się staram. Aż coś pęka i mi się ulewa. Cyklicznie. Zazwyczaj wtedy, kiedy przypomnę sobie, że inni żyją tak jak ja nie mogę. Wydaje mi się, że zgubiłam gdzieś dwa dni. Nic dziwnego w sumie. Wyjdę na rower. Wydam kolejne pieniądze. Dobiję do swojego upragnionego tysiąca przejechanych kilometrów. Jeszcze wrzesień się nie skończył. Nawłocie przekwitają. Liście zaczynają odpadać. O 18 jest szaro i przeraża mnie jesień, która się zaczęła. Gdy czuję się źle kompletnie zapominam o swoich przywilejach. Nie wykorzystuje ich i nie doceniam. Daję sobie masę przestrzeni na cierpienie tylko dlatego, że mogę. Wszystko wydaje się bez sensu. Bez głębi. Jest nudno i pusto. Mam małe cele, bo jakiś potrzebuję ale nie mam pojęcia co mam robić po ich osiągnięciu. Tak właściwie dla kogo ja mam dobrze wyglądać? Dla nikogo. Nikt nie zrobi dobrze mojemu ego. Nie ma poklasku. Jest samotność.
3 notes · View notes
Text
Konstruowanie homunkulusa
o Zuzannie Głuchowskiej pisze Kornelia Starczewska  redakcja Julianna Kulczyńska
W oceanie twórczości uwikłanej w kontekst polityczno-społeczny, sztuka proponowana przez Zuzannę Głuchowską to ożywcze przeniesienie się do pełnego barw mikrokosmosu, w którym logika zostaje zawieszona w próżni. Na pozór oniryczne wizję mają w sobie pierwiastek codzienności. 
Tumblr media
Zapytana czym jest dla niej sztuka odpowiada krótko i przewrotnie: 
„W sumie z obrazami to jest tak jakbyś próbowała skonstruować homunkulusa”. Patrząc na moją zdezorientowaną minę spieszy z podpowiedzią: „Homunkulus to jest rodzaj karła. Człowieczek, który miał wyglądać jak małe pomarszczone dziecko.”
Tumblr media
Na swoim profilu na platformie Tellonym Zuzanna dzieli się tym, jakie odczucia towarzyszą jej podczas pracy twórczej.
Zapytana: Co dzieję się w tobie, gdy tworzysz?, odparła: Czuję jakby przede mną rozciągała się wielka siatka, gdzie rozmieszczam puzzle przestrzenne. Wielowymiarowe szachy – ma ktoś tę grę na tel? Spoko jest? Nie grałam jeszcze w szachy.
W ostatnim czasie wraz z Bianką Białasik, artystki podjęły się stworzenia pracowni przy Św. Marcinie 45. 
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Czy macie porady dla młodych artystów, którzy chcą wynająć swoją pierwszą pracownię w Poznaniu?
To nasze pierwsze miejsce, decyzja została podjęta w ciągu tygodnia. Obie potrzebowałyśmy miejsca do tworzenia. Bianka zajmuje się wizażem, co równa się przyjmowaniu różnych osób. Mieszkanie nie wchodzi w grę, przy intymnej przestrzeni pokoju 9m2, gdzie większość zajmuje łóżko, nie ma nawet gdzie przechowywać wszystkich kosmetyków, nie mówiąc już o osobie malowanej. Ja zajmuję się malarstwem. Od prawie pół roku mieszkam z chłopakiem w jednym pokoju, a właścicielka mieszkania, co jakiś czas przypomina mi, że nic nie mogę ubrudzić. Już jakiś czas nie maluję. Czuję, że nie mam swojego miejsca. Chcemy, żeby pracownia mogła często się zmieniać; przyjmować formę galerii, miejsca spotkań i warsztatów, a także przestrzeń do tworzenia. Co ułatwiło nam sytuację, to dogadanie się z właścicielem, że zrobimy remont w zamian za kilka miesięcy czynszu. Niestety mamy problem ze ścianą, bo pojawił nam się grzyb. Co miało być zaniedbanym wyciekiem okazało się większą sprawą. Zrozumiałyśmy wtedy, że nasza ciężka praca może pójść na marne, a co najpierw brzmiało jak dobry pomysł, okazać się mogło naszym koszmarem. Okazało się, że z drugiej strony budynku zbiera się woda z rynny, czego rezultatem jest wilgoć w naszej ścianie. Na szczęście dostałyśmy pozytywną odpowiedź od zarządcy. Umówi dekarza i poprowadzi rynnę inaczej. Na pewno przy wynajmowaniu dodatkowego pomieszczenia warto pamiętać, żeby sprawdzić wszystkie zakamarki. Również te wokół budynku. Dobrze jest poznać sąsiadów; wiedzieć na co przeznaczono przestrzenie wokół. Mamy tę przyjemność sąsiadowania z kilkoma pracowniami (Fajny Zinek, Maf), dzięki czemu jesteśmy częścią powoli rozwijającej się społeczności artystycznej pasażu „Pod złotą kulą”, na św. Marcinie. Organizowane są tu wydarzenia takie jak spotkania, koncerty i warsztaty dla zainteresowanych. Ważne przy wynajmie przestrzeni to rachunki. Na szczęście nie ma się czego bać. Jeśli nie jesteś w stanie pozwolić sobie na większe wydatki, spróbuj odezwać się do znajomych, może będziecie mogli wynająć przestrzeń w kilka osób. Dotychczas wszelkie koszty związane z naszą pracownią pokrywa zrzutka, którą rozpoczęłyśmy tydzień przed podpisaniem umowy. Wiele naszych bliskich, znajomych a także obcych nam ludzi dołożyło swoją cegiełkę, dzięki czemu mogłyśmy pokryć koszt remontu. Wiele osób zainteresowało się tym, co robimy i śledzą nasze poczynania związane z pracownią. Mam nadzieję, że rachunki nas nie przygniotą, a odpowiedzialność za miejsce nie skradnie nam snu z powiek. Damy radę.
Tumblr media
Zuzanna Głuchowska (ur. 1999) – poznańska malarka, w swojej twórczości chętnie sięga po media takie jak malarstwo czy rysunek. Nie boi się eksperymentów z różnymi płaszczyznami tworząc projekty zarówno na karteczkach samoprzylepnych, jak i wykorzystując swoje ciało jako podłoże malarskie. Senne wizję często przedstawia w konwencji wpisu do dziennika, co nadaje charakterystyczny rys jej działaniom.  Jej notatniki można było zobaczyć na wystawie „In the making..”, która odbyła się we pod koniec września 2020 roku w przestrzeni Inkubator Kultury – Pireus w Poznaniu oraz podczas wystawy ᴛʜᴇ ꜱᴇʀᴘᴇɴᴛ ᴅɪᴍᴇɴꜱɪᴏɴ ʀᴇᴊᴇᴄᴛꜱ ᴛʜᴇ ᴋɪɴɢᴅᴏᴍ w lipcu 2020 roku pod adresem Józefa Łukaszewicza.
10 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Spotkanie rodzinne, malowanie pisanek, włosing, pieski, nostalgia taka, że ryczę
Wróciłam z wczorajszego malowania pisanek przepełniona emocjami: mieszanką FOMO i nostalgii.
Brakuje mi mojej rodziny.
Mam wrażenie, że czas zapierdala i ja mam w tym gronie coraz mniej czasu do zaaranżowania wspólnie. Boję się ich odejścia. Czuję, że coś się zmienia - i rodzice, i ja starzejemy się. A jednocześnie tak pięknie potrafimy spędzać czas...
Mieszkanie osobno pozwala na zbudowanie dobrej, serdecznej relacji. I bardzo się z tego cieszę - to nauka powzięta doświadczeniem.
Tumblr media
Zaczęłam od wizyty u mojej siostry, która od... hymm... od października jakoś utrzymuje, że źle robię włosing, bo o ile loki utrzymują mi się z przodu, to z tyłu mam ledwie fale, chociaż WIEMY, że mam potencjał na osiągnięcie pukli jak u lalek.
Zrobiłam test na covid (czysto) i pojechałam do sis. Pracowałam sobie zdalnie podczas, gdy siostra eksperymentowała na moim skalpie.
To było bardzo przyjemne. I takie "normalne". Kiedy się na to umawiałyśmy czułam takie "a spoko, luz, zobaczmy, bo może masz rację, że coś mogę robić lepiej by mi służyło". Dopiero, gdy już siedziałam w salonie siostry, pijąc kawę, klikając po klawiszach i czując, jak sis (ubrana w legginsy i t-shirt z odciskami stópek na brzuchu i napisem "Wychodzę latem!" :D) przeczesuje mi włosy NAGLE wróciło do mnie wpomnienie dzieciństwa i czasu nastoletniego, studenckiego. To ona mi farbowała włosy (raz była zjarana i pofarbowała mi krzywo xD), wyrywała mi złośliwie, wbrew moim prostestą wszystkie siwe włosy, ona zaplatała mi warkocze dziecięcymi łapakami uczona wcześniej plecenia warkoczy na motkach wełny i muliny w pokoju u babci Gertrudy; ona potem wymyślała mi fryzury i aplikowała pianki i kolorową bibułę na włosy. Ona kręciła mi włosy na papiloty podczas seansów filmów z Johnnym Deepem... A ja byłam osobą od wszystkich zadań specjalnych na jej włosach na przestrzeni lat: balejaży, brokatów, podcinania końcówek, farbowania, warkoczykowana, papilotów itp itd.
Nostalgia mnie wzięła. Zaufane dłonie na moich włosach. Takie przyjemne zabiegi.
Coś, co mi się wydaje doświadczeniem bardziej zarezerwowanym dla kobiet, które mają siostry. Coś tak dziewczyńskiego... Młode kobiety spędzające wspólnie wieczór przed laptopem z "Supernaturals" lub "Pamiętnikami wampirów", z piwami pod ręką, tostami z serem na talerzach i wzajemnie zaplatające sobie włosy. Jedna siedzi na fotelu-workowej-puffie, a druga na ziemi między jej nogami.
To chyba bardzo wyjątkowe wspomnienie - tak do mnie to wczoraj dotarło. I się poryczałam przed klawiaturą (i teraz też ryczę ze wzruszenia). I to nie był jedyny raz, kiedy wczoraj płakałam ze wzruszenia.
Przywiozłam siostrze to, co pozwoliła mi kupić: matę do przewijania dziecka, taką składaną, przenośną i ciuszki: jeansowe ogrodniczki i sweter z wełny. Ona pokazała mi pierwsze ciuszki, które dostała od naszej najstarszej kuzynki. Bardzo się nimi jara, powtarzała "to niesamowite, że on będzie miał taką malutką główkę, a te czapeczki będą pasować!" - sama bym chyba nie zwróciła uwagi na to jak małe są. A rzeczywiście były małe, ale wciąż OLBRZYMIE jak się pomyśli o tym, że ta główka ma się zmieścić w szyjkę macicy, a potem pochwę. Brrr.
Sis mówi, że to jej nie jest straszne. Że za bardzo tęskni za byciem mamą by się tego bać. A ja chyba nie odpuszczę strachu dopóki sis nie urodzi i nie dostanę potwierdzenia, że przeżyła. Rodzić w tych czasach i w tym kraju to jak hazard. Uspokajała mnie, że była na drugich prenatalnych i że wszystko jest w porządku, że płód się rozwija prawidłowo. Z ulgi znowu mi się oczy zaszkliły.
Metody włosingu siostry i mojego różnią nie niuansami, przedyskutowałyśmy to, wymieniłyśmy się sposobami, wiadomościami o wykorzystanych kosmetykach itp. I faktycznie, wydobyła mi skręt z tyłu głowy, ale z przodu jej sposobem mam o wiele luźniejszy skręt.
W ogóle... ech. Sis ma włosy o skręcie średnicy pierścionka. Drobny całkiem, taki jaki osiągałyśmy kręcąc włosy na papiloty. A ja i tata mamy loki o średnicy tak około 2-3cm, pukle takie się robią, cała większa sekcja się układa w tunel jak w perukach dworzan Ludwika XVI. Babcia (mama taty) mówiła, że też miała loki, ale nie wiem jakie, bo robiłą trwałą, ale mówiła, że jej tata miał włosy takie same jak jej syn, tata, ten sam rodzaj loków. I bardzo te kręcone włosy w swoim tacie uwielbiała, wspominała jak je układał przed lustrem, jak lubiła na to patrzeć. I dlatego spośród swoich dzieci wyróżniała mojego tatę... Ciekawe czy synek siostry będzie miał kręcone włosy? Sis mówi, że ma nadzieje, że nie, bo to straszne utrapienie - no cóż, racja, nasze włosy są liczne, gęste, ale też słabe i wiotkie, łamliwe i wymagają sporo pielęgnacji by wyglądać ładnie...
---
Przeżyłam też wczoraj mały szok - w pół drogi z dworca odebrała mnie siostra z Lucynką. Zaznaczę, że Lusi nie widziałam jakoś od listopadowego wypadu w górki: w święta nie, bo byliśmy chorzy, w sylwestra też, a potem przy każdej okazji już była z nami mała i przez naszego malucha trzeba było inaczej rozgrywać spotkania. Więc mojego ulubionego pluszowego misia nie widziałam od kilku miesięcy. Strasznie tęskniłam! Widziałam je z daleka, machałam już z pół kilometra. A Lusia oczywiście nie widziała, bo zaczepiała wszystkich po drodze by głaskali, by spojrzeli jaki z niej cudowny piesek (moją siostrę to doprowadza do obłędu - twierdzi, że zazdrości mi, że mój szczeniaczek się ludzi boi, bo ona ma dość tego jak wiele ludzi dotyka jej psa podczas spaceru - zamiast się odpryskać to trwa audiencja za audiencją uwielbienia dla psinki). I NAGLE Lucynka mnie wyczuła i pociągnęła do przodu! A mnie trawiła świadomość JAK WIELKI Z NIEJ PIES. *o* Pozwolili jej na zimę zarosnąć jej naturalną szatą, bez podcinania. Zarosła. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam ją z taką ilością futra. Totalnie owczarek pikardyjski. MAAAAASĘ futra, szczególnie na karku i szyi, w okolicach kołnierza i łopatek - wygląda jakby miała grzywę jak u lwa! Jej czaszka to 3 czaszki mojego szczeniaczka. *o* Gdyby chciała to połknęła by moją Welesie ot tak. Taki nieco karłowaty niedźwiedź. Wydaje się o 15cm większa w każdym wymiarze przez to futro. I być może przytyła - sis nie wie, ale przyznaje, że Szwagier zaprzestał z nią biegania porannego, więc mogła przybrać na wadze.
Lucysia po przywitaniu ze mną pobiegła dalej, niuchając, a siostra po drugiej stronie smyczy śmieje się "tylko ciocia do ciebie przyjechała! Wujka nie ma!". Piesek spojrzał na moją siostrę z niedowierzaniem. Takim "R U sure?" i wróciła do mnie opierając zadartą głowę na moim udzie i patrząc Z TAKĄ MIŁOŚCIĄ w oczach. Pieski są cudowne...
Potem, wiele godzin później, na godzinę przed moim powrotem do domu do moich rodziców przyjechał mój kuzyn. Dowiedział się, że będę i miał nadzieję, że jestem z Welesią. Po prostu spontanicznie wpadł do rodziców z Hakim. Jego boarder colliem. I ZNOWU miałam dysonans poznawczy, bo czaszka Hakiego jest porównywalna do Lusi, czyli głowa mojego szczeniaczka zmieściłaby mu się spokojnie w paszczy. Czemu ja tego wcześniej nie zauważałam? *o* To dla mnie zawsze były takie "maleństwa", a przy nich moja niunia to jest mini-maleństwo!
Najlepsze jest to, że kuzyn wszedł do mieszkania, a za nim, jak taka CZARNA kulka futra z PISKIEM wleciał jego pies. Wbiegł najpierw prosto do cioci (mamy kuzyna i bapsi pieska) i usiadł tak blisko by przylgnąć całym swoim piszczącym z tęsknoty ciałkiem. Taki przytulas. A potem zrobił to samo wobec mnie. Roześmiany kuzyn wyjaśnił, że jest brudny jak siedem nieszczęść i może mnie pobrudzić, sorka, bo myli razem samochody. Nie mogłam. Rozpływałam z urzeczenia tymi wpatrzonymi we mnie czarnymi, pełnymi miłości oczętami osaczonymi w zaskakująco dużej czaszce xP - nie widziałam tego malucha prawie rok! A on mnie pamięta i z taką miłością i oddaniem w spojrzeniu mnie wita! Głaskałam gładkie futro (w dotyku przypomina mi futerko mojego szczeniaka) z powoli rozpoznając gdzie ją jasne plamki jego ubarwienia pod tym brudem. Rozkoszny typek. Moja niunia jeszcze tak na mnie nie patrzy... Ciekawe czy będzie?
Kuzyn chce się umówić na zapoznawczy spacer z pieskami. Troszkę się śmieje z mojej niuni - że taki pimek mały przy jego psie i Lucynce, ale na pewno będzie ciekawie. Ciekawe jaka wyrośnie i na ile ma charakter w typie boarder collie, bo umaszczenie bezsprzecznie na to wskazuje.
No fakt.
Cieszę się. Za kuzynem też tęskniłam. Rozmowa się ciężko kleiła, on był lekceważący i trochę ironiczny, ale gdy przestawał być "z góry" i pytał naprawdę z zainteresowaniem i z zaangażowaniem dział się własnym doświadczeniem miałam ochotę... nie wiem? Nie wiem jak to ubrać w słowa. Po prostu z nim wraca się do płynnego, bezpiecznego kontaktu w innym tempie niż np: z jego mamą, a czas jaki miałam do odjazdu do domu na to właściwe dla tej relacji tempo nie pozwolił. A byłam spragniona tego kontaktu po prostu. A mimo to tyloma fajnymi rzeczami się wymieniliśmy i się wstępnie ustawiamy na wybieg z pieskiem. Będzie ciekawie.
I to też mnie wzruszyło - ta tęsknota, to porozumienie odbudowywane, to spotkanie.
---
Po włosingu i skończonej pracy zjadłyśmy u siostry obiad i pojechałyśmy obydwie do rodziców.
Na rodzinne malowanie pisanek.
Mama trochę namieszała, naprzestawiała, ale ostatecznie się udało nam spotkać w czwartek 6 kwietnia 2023. Tylko jedna ciocia się wykręciła od przyjazdu - jej strata.
Mama przyszykowała miejsce pracy: stół okryła ceratą, na stole postawiła kominki (takie do aromaterapii). W nich rozpuściła wosk pszczeli. I narzędzia jakie nauczono ją robić na szkoleniu. Ja jeszcze poprzedniego dnia przeszukałam okoliczne plastyczne w celu nabycia pena do batiku - jakim kiedyś mój tata malował jajka woskiem - niestety nie jest osiągalny do kupienia od ręki, trzeba zamawiać. No trudno. A u rodziców w domu czekało mnie zaskoczenie: okazało się, że tata dowiedziawszy się, że mama organizuje babski rodzinny zjazd w celu malowania jajek postanowił SAM wykonać pena do batiku. Najpierw kupić - kiedyś kupował w Cepelii, a teraz takich sklepów nie ma. Nie pomyślał o plastycznych (dla niego to "przyrząd do malowania jajek", a nie "przyrząd do batiku"), ale pomyślał jak samemu taki pen wykonać. Zjeździł ponoć kilka powiatów szukając w sklepach odpowiedniej blach (!). Kupił blachę, zespawał i zrobił dwa przyrządy. Niestety bardzo nieprecyzyjne. xD Ale zrobił!
Ja wydrukowałam przykładowe wzory malowanych tradycyjnych ludowych pisanek, żeby czymś inspirować własne wzory. Wydrukowałam tego po kilka by dziewczyny mogły wybierać. Okazało się to być pomocne.
Usiadłyśmy w piątkę i malowałyśmy. Było świetnie. Ciocia - przyjaciółka mamy - miała jedno zastrzeżenie: brak tradycyjnych śpiewów (zgrywała się). :D Lubię jak mama spotyka się ze swoimi koleżankami ze studiów, tymi moimi przyszywanymi-ciociami. Mam zawsze w ich towarzystwie jakby młodnieje, jakby jakiś chochlik w ich oczach płonął i momentalnie dobywały z siebie jakieś niesamowite pokłady kreatywności. :D
Wczoraj na malowaniu pisanek byłam ja i siostra, mama, siostra mojej mamy i przyjaciółka mojej mamy o której myślę jak o członkini rodziny. Od zawsze. I tata xD
Chociaż tata spędził większą część spotkania w kuchni najpierw farbując swoje jajka w łupinkach cebuli, a potem smażąc nam wszystkim placki ziemniaczane i robiąc gulasz (to ostatnie z trudem, bo utrzymywał, że nie potrafi).
Siostra zaproponowała, aby farbowanie jajek stało się naszą rodzinną tradycją, bo to całkiem fajne! Wychodzi nam itp. Fajna okazja by spotkać się w gronie w którym nie ma szans by spotkać się w innych okolicznościach. Pomysł spodobał się wszystkim. Zrobiłyśmy każda po 4 pisanki. Niektóre krzywe. To nie było łatwe wbrew pozorom. Trudno się maluje tym woskiem, by nie wychodziły kleksy. A osiąganie kształtu to w ogóle spora trudność.
Potem dołączył na spontanie kuzyn, jak wspominałam. Ciocia co jakiś czas łączyła się ze swoją córką (i wnuczką) w Chicago - pokazywała dziewczyną nasze pisanki i co tu robimy. Szwagier dawał znać, mój O. się odzywał... w zasadzie było tak miło, że bardzo mi go brakowało w tym gronie. Rodziny.
I znowu się wzruszyłam.
Ech.
Pod koniec mojej wizyty tata zagadnął ciocię o kuzyna ich (w sensie, że tata zagadnął swoją szwagierkę o kuzyna mojej cioci i mamy). Atmosfera zgęstniała. Stasze pokolenie zaczęło wymieniać informacje, upewniać się wzajemnie, że wujek się tak łatwo nie podda. Moja o moim "obleśnym wujku", seksiście, mizoginie i osobie, która czyniła mi, siostrze, moim koleżanką (które się potem na to nam skarżyły) i starszym kuzynką (tez uważały, że wujek jest dziwny) w okresie dojrzewania komentarze, które dziś bez wątpliwości sklasyfikowałabym jako molestowanie, seksizm i naruszanie granic. Wujek do tego zajmuje w hierarchii społecznej wysokie stanowisko z racji wykonywanego zawodu i wiedzy, i sukcesów zawodowych - jest autorytetem. Mam w związku z nim mieszane uczucia - bo był czas, gdy mi pomógł, ale też było więcej sytuacji, gdy po prostu denerwowałam się na myśl o tym, że do nas przychodzi i co powie.
I teraz też mam mieszane uczucia: bo nie utrzymuję z nim kontaktu, jego synowie z którymi się wychowałam nie chcą najwidoczniej utrzymywać ze mną kontaktu pomimo podjętych prób.
A właśnie się dowiedziałam, że wujek ma raka. Zaawansowanego raka. Z naciekami. I to nota bene raka prostaty - czyli to samo na co zmarł mój dziadek, a jego wujek (w sensie, że genetycznie choroba wędruje).
I walnęła mnie jakaś taka doczesność... starość znajdzie każdego. Moi rodzice wylizali się nie bez szwanku z chorób, z których nie powinni wg. wujka wylizać się. A teraz on obudził się z nowotworem złośliwym i nie wiadomo czy wyjdzie z tego.
Wziął mnie strach. O moich rodziców, o siebie, o siostrę. O jej synka. Natychmiast wystrzeliłam do kuzyna z pytaniem czy się bada - a on wyznał, że nie. Ja mu przypominam o naszym dziadku. A tata zachęca by się przebadał, bo tata się w zeszłym miesiącu przebadał i jest zdrów jak ryba (tylko arytmia serca i padaczka pourazowa wciąż są grane). I tata dodaje, że to się bada z krwi! Na to obudzony jak z letargu "Z KRWII?" no tak, z krwi! Chłopaki się powymieniali informacjami. Tata powiedział, że on się badał wraz z bratem i bratankiem. Moja siostra od razu dodała, że jej mąż tez się badał. A ja - że mój chłopak też się bada, razem z tatem i dziadkiem, bo dziadek miał już stwierdzony nowotwór prostaty, wycięty, ale od tej pory bardzo tego pilnują.
To nie istotne co i kto powiedział... Chyba chcę napisać, ��e myśl o tym, że wujek być może umiera mnie przeraziła. I przeraża mnie myśl o tym, że mogłoby zabraknąć mojego taty i kuzyna - którego tak rzadko widuję, a za którym jak się okazuje tęsknię. Nie chcę stracić okazji do spotkań, do rozmów.
NA tak wiele rzeczy nie mam wpływu... jak na ten zapieprzający w zawrotnym tempie czas.
Wracając do domu płakałam i nie potrafiłam zgodzić się na jedną przyczynę: z tęsknoty, z nostalgii, ze strachu, z ulgi, ze wzruszenia, że chociaż życie płynie i na wiele jego poplątanych ścieżek nie mamy wpływu, a inne się zmieniają, ludzie dokonują wyborów, zmian, to spotykam się z najbliższymi w 2023 r by spędzić cudowne popołudnie malując pisanki woskiem?
Brakowało mi O.
Mówiłam mu, że chce pojechać sama, bo miał to być babski spęd, ale pojawili się panowie i jakoś tak... chcę, żeby uczestniczył w życiu mojej rodziny, by ją poznał i też się cieszył ich towarzystwem. By chociaż trochę rozumiał ten koktajl emocji z którym wracałam do domu.
Wróciłam do siebie, mój chłopak wyszeł z pieskiem mi na spotkanie - tak jak wcześniej siostra, aby zgarnąć mnie po drodze.
Pamiętam jak kiedyś rozpoznawałam z daleka F. po chodzie - szedł sztywno, szybko, z napiętymi barkami i zaciśniętymi pięściami. Zawsze wyglądał tak, jakby był w drodze spuścić komuś wpierdol i kiedyś mnie to bawiło (sama idea, że on komuś spuszcza wpierdol była zabawna i jakaś taka out of charakter), bo przez ten charakterystyczny sposób poruszania mogłam go rozpoznać nawet z daleka.
I dokładnie na tej samej zasadzie - aż sobie przypomniałam o F. - poznałam wczoraj w tłumie ludzi, na ulicy po zmroku mojego chłopaka. To była tylko jedna z dziesiątek sylwetek widocznych z daleka, ale szedł tak lekko, jakby podskakiwał z radości. Rozluźnione ramiona miękko pracowały przy każdym kroku, a fryzura powiewała. Rozglądał się na boki.
Wyszłam na przeciw im i zawołałam szczenię moje kochane, nie widziane całe kilka godzin. Nie od razu mnie poznała, najpierw zatrzymała się niepewnie, ale jak usłyszała mój głos - zapiszczała, ogon zamachał i rzuciła się w moją stronę. a potem skakała wokół mnie. Za nimi też tęskniłam. I też się poryczałam ze wzruszenia opędzając się przed psimi buziaczkami i próbując dać buzi człowiekowi.
Nie wiem co się ze mną dzieje! Dlaczego tyle wielkich emocji! Tyle wdzięczności za moich bliskich! Za to, że jestem kochana i kocham! Za to, że żyjemy!
Po prostu ryczę wzruszona od wczoraj.
A przed pujściem spać nie miałam przestrzeni - a mój chłopak chyba nie miał uważności (?) - by przekazać mu ten cały kołowrotek emocji i jak wiele ten dzień mi zrobił w emocjach i jak mi samej teraz trudno, bo NIE WIEM JAKA EMOCJA WE MNIE PRZEWAŻA. Ulga? Wdzięczność? Tęsknota? Radość? Smutek? Strach? Trwoga? Spokój? Poruszenie? Wszystko na raz!
A on mi już na tym nowym materacu, po zgaszeniu świateł i po długiej cieszy na wyciszenie wyznaje "Wiesz, nie mogę się doczekać, aż pojedziemy na święta do domu. Tęsknię za nimi. Bardziej niż myślałem, że tęsknię. Tak dawno ich wszystkich nie widziałem, aż 2 miesiące temu." I znowu się poryczałam. Bo rozumiem. Dla niego to jest nowe. On też się tego uczy. Do tej pory (przed związkiem ze mną) nie było po prostu w jego życiu miesiąca w którym by nie był w domu rodzinnym. A teraz... ech.
Ja tęsknię za kuzynem niewidzianym od roku, a on za rodzicami nie widzianymi od miesiąca (bo spotkaliśmy się w puszczy, ale byli chorzy, a wcześniej byliśmy wszyscy razem na koncercie). To jest to samo uczucie.
I bardzo rozumiem tę potrzebę bycia blisko z bliskimi, ale też budowania własnego życia.
---
A mam FOMO bo znowu mam wrażenie, że równi członkowie rodziny robią więcej i lepiej niż ja. Że ja źle zarządzam czasem itp.
A!
I jeszcze coś - jak byłam u siostry, podczas włosingu zadzwoniła pani. Zaprosiła mnie na rozmowę kwalifikacyjną w związku z ogłoszeniem ze stycznia. xD Chyba zeszłego roku. xD No więc idę - najwyżej nic z tego nie będzie.
5 notes · View notes
niechciaana · 1 year
Text
Proste rzeczy, które przyniosą Ci szczęście:
Nie podchodzenie do życia zbyt poważnie, nie przejmowanie się błędami - traktowanie ich jak małe lekcje
Zrobienie motywacyjnych playlist muzycznych
Samotne randki
Wspólne spędzane wieczory z twoją drugą połówką/przyjaciółmi
Oglądanie błyszczących gwiazd na czystym niebie
Wschody i zachody słońca
Prezenty które zrobisz dla samego siebie
Jazda/spacery po zielonej przestrzeni
Pyszne posiłki, które uda Ci się przygotować podczas improwizacji
Poznawanie nowych ludzi, którzy nadają na tych samych falach co ty
Zadbanie o regenerację
Zadbanie o swoje ciało pod kątem pielęgnacji
Bycie bradziej asertywnym i robienie rzeczy w zgodzie ze sobą.
4 notes · View notes
focusonaheartbeat · 1 month
Text
ogrodnictwo
Na ziemi po moim poprzednim związku pozostały zgliszcza. Konsekwentne wypalanie traw przyniosło oczekiwany efekt - nic nie mogło tam wyrosnąć, gleba wyjałowiona do cna. Oczywiście, zgodnie z tradycyjnymi metodami rolnictwa, robi się to z zamysłem: by wyjałowiona przez jakiś czas ziemia z czasem odzyskała swoje największe walory. Nie jest to czasowo efektywny sposób, ale zdecydowanie najbardziej organiczny, jedyny znany prostym ludziom, jedyny, który wydaje się dostępny przy braku magicznego wpływu nowoczesnej technologii. W psychologii natomiast nie ma chyba nawet takich naukowych postępów, żeby jakikolwiek sposób poza całkowitym wypaleniem, niczym piętna, wchodził w grę w procesie użyźniania gleby własnej emocjonalności i możliwości wydobycia z siebie uczuć romantycznych.
Więc choć próbowałam raz za razem obsiewać mój zagon, nic nie miało prawa jednak z tego wyjść, w związku z dość oczywistymi prawami natury.
A teraz znowu podjęłam próbę. W swoich rolniczych ambicjach i z powodu tęsknoty za plewem, postanowiłam utworzyć z boku naprawdę maleńką rabatkę i się do niej przyłożyć. Dziecięcymi grabkami przekopałam te glebę, i zasadziłam maleńkie sadzonki własnych uczuć, podlewanych nikłym strumieniem nadziei. Dokładna obserwacja rabatki każdego dnia i fakt, że przychodziłeś jej doglądać (być może od niechcenia, nie do końca świadomie) sprawiły, że zauważyłam bardzo małe, kiełkujące zalążki, które chciałam dla ciebie i z tobą pielęgnować. Nic tam nie było pewne, każdy dzień to w pewnym sensie udręka dbania o te małe rosnące byty, niepewność ich jutra, ale zaczęłam widzieć w nich jakąkolwiek perspektywę na ponowne zebranie plonów. Rozkoszowałam się codziennie swoim zaangażowaniem, potencjalnymi możliwościami sycącej strawy własnej produkcji, korzystania z plonów własnej ziemi. Potencjalne bogactwo tej sytuacji po poprzednim dystopijnym krajobrazie wydawało się nad wyraz atrakcyjne, do tego stopnia, że na chwilę postanowiłam zapomnieć, jak niewielkie są szanse przetrwania roślin trudnych w pielęgnacji, wymagających w uprawie na tak wczesnym etapie rozwoju.
No i to słodkie, upajające, chwilowe zapomnienie było zgubne. Okazało się, że twoje doglądanie tej rabatki nie było prostolinijne w intencjach. Choć była w nim coś troskliwość i uwaga, tak samo był w nim strach i brak poczucia kontroli nad efektem. Z jednej strony chciałeś zobaczyć, jakie listki pierwsze wychyną spod ziemi, co z tego może być, ale z drugiej strony bardzo obawiałeś się, że będzie to coś, na co jesteś uczulony, albo coś czego nie znasz i nie potrafisz się tym zajmować. Nagle perspektywa zajmowania się rabatką stała się zbyt przytłaczająca. Więc zdeptałeś ją, w strachu, że to co wyrośnie nie będzie wystarczająco idealne.
I teraz ty nie musisz doglądać rabatki, ale moja kariera rolnika znowu leży na głębokim dnie i znowu wrócę do swojego hobbystycznego zawodu jakim jest archeologia i grzebanie w odmętach przeszłości, głęboko pod wypaloną glebą. Nie wspominając o tym, że źródełko nadziei zanikło, nie jestem w stanie w tym momencie wykrzesać z niego ani kropelki, prawdziwa susza. Coś z tej wody zostało jeszcze w głębszych warstwach gleby, zdeptana rabatka i tak może wypuścić plon nawet jak nikt się tego nie spodziewa, są przecież wyjątkowo odporne egzemplarze lub nawet zaskakujące samosiejki. No ale jest to nadzieja głupiego, nie mogę liczyć na jakikolwiek plon, który będzie przewidywalny i który pozwoli mi się tym rolnictwem zająć tak naprawdę - w najlepszym wypadku zabłąka się tam jakieś coś, co przezimuje nadchodzący sezon i wydostanie się na powierzchnie w nieokreślonej przestrzeni czasowej, z nieokreślonym efektem, w zupełnie niespodziewany sposób.
Jak mogłeś zdeptać moją rabatkę.
Tumblr media
1 note · View note
grawpytania18 · 2 months
Text
Która drużyna była najczęstszym zwycięzcą Ligi Mistrzów w historii?
🎰🎲✨ Darmowe 2,250 złotych i 200 darmowych spinów kliknij! ✨🎲🎰
Która drużyna była najczęstszym zwycięzcą Ligi Mistrzów w historii?
Według wielu źródeł, rekordową ilość zwycięstw w różnych dziedzinach można uzyskać poprzez determinację, ciężką pracę i nieustanne dążenie do osiągnięcia celu. Niezależnie od tego, czy mowa o sporcie, biznesie czy życiu osobistym, osiągnięcie rekordowej liczby zwycięstw wymaga wielu wysiłków i poświęceń.
W sporcie, tacy zawodnicy jak Michael Phelps w pływaniu, Serena Williams w tenisie czy Usain Bolt w biegach sprinterskich zyskali uznanie za swoje imponujące rekordy zwycięstw. Ich ciężka praca, determinacja i nieustanne dążenie do doskonałości przyczyniły się do zdobycia wielu mistrzostw i tytułów.
W biznesie również zdarzają się osoby, które osiągają rekordowe sukcesy poprzez skuteczne zarządzanie, innowacyjne podejście do biznesu i nieustraszoną determinację. Przykłady takich liderów biznesu jak Jeff Bezos, Elon Musk czy Warren Buffett pokazują, że osiągnięcie rekordowej ilości zwycięstw w biznesie wymaga nie tylko wizji, ale także wytrwałości i umiejętności podejmowania ryzyka.
W życiu osobistym każdy z nas może dążyć do ustanowienia własnych rekordów zwycięstw poprzez realizację marzeń, pokonywanie własnych słabości i rozwijanie się jako jednostka. Dążenie do własnych celów, niezależnie od tego, jak wielkie czy małe mogą być, może prowadzić do osiągnięcia sukcesu i satysfakcji z własnych dokonań.
Wnioskując, rekordowa ilość zwycięstw jest rezultatem determinacji, ciężkiej pracy i nieustającego dążenia do doskonałości. Niezależnie od dziedziny, osiągnięcie rekordowych sukcesów wymaga poświęcenia i zaangażowania, ale może przynieść ogromną satysfakcję i uznanie.
Historia triumfów to fascynujący temat, który przyciąga uwagę wielu osób na całym świecie. Triumf to zwycięstwo, sukces lub osiągnięcie celu, które przynosi ogromną radość i satysfakcję. W historii ludzkości można odnaleźć wiele znaczących triumfów, które zmieniły bieg wydarzeń i miały wpływ na kształtowanie się świata.
Jednym z najbardziej ikonicznych triumfów w historii jest zdobycie Rzymu przez wodza Gajusza Juliusza Cezara. To wydarzenie miało ogromne znaczenie dla rozwoju starożytnego Imperium Rzymskiego i zapoczątkowało epokę Cesarstwa. Triumf Cezara symbolizował potęgę i siłę imperium, która trwała przez wieki.
Innym historycznym triumfem, który zapisał się w kartach dziejów, jest przylot Apollo 11 na Księżyc w 1969 roku. Misja ta była spektakularnym sukcesem ludzkości i dowodem na to, że marzenia o podboju kosmosu są możliwe do realizacji. To triumfalne wydarzenie zainspirowało pokolenia i zapoczątkowało erę podboju kosmosu.
Historia triumfów to także opowieść o indywidualnych sukcesach i osiągnięciach. Ludzie na przestrzeni wieków dokonywali rzeczy niesamowitych, pokonując własne ograniczenia i osiągając cele, które wydawały się niemożliwe do zrealizowania. Ich triumfy stanowią inspirację dla kolejnych pokoleń, motywując do działania i dążenia do perfekcji.
Warto pielęgnować pamięć o historycznych triumfach, ponieważ są one nie tylko źródłem wiedzy, ale także inspiracją do działania i pokonywania własnych wyzwań. Triumfy są często efektem ciężkiej pracy, determinacji i poświęcenia, dlatego są tak cenione i budzą podziw. Niech historia triumfów będzie motywacją do osiągania własnych sukcesów i dążenia do doskonałości.
Trzy najlepsze zdobywcy tytułu w sporcie to ci, którzy osiągnęli największy sukces w swojej dziedzinie. Ci sportowcy są uważani za legendy i niezapomniane postacie w historii sportu. Jednakże, aby stać się jednym z najlepszych zdobywców tytułu, trzeba poświęcić wiele czasu, wysiłku i determinacji. Oto trzech najwybitniejszych zdobywców tytułu w historii sportu:
Michael Jordan - uznawany za jednego z najlepszych koszykarzy w historii, Michael Jordan zdobył aż sześć tytułów mistrza NBA z Chicago Bulls. Jego determinacja, umiejętności i liderstwo sprawiły, że stał się ikoną koszykówki i jednym z najlepszych zdobywców tytułu w historii sportu.
Serena Williams - jedna z najbardziej utytułowanych tenisistek w historii, Serena Williams wygrała wiele turniejów wielkoszlemowych i była numerem jeden na świecie wielokrotnie. Jej siła fizyczna, talent tenisowy i nieustępliwość sprawiły, że jest uważana za jedną z najlepszych zdobywców tytułu w historii tenisa.
Cristiano Ronaldo - portugalski piłkarz, który zdobył wiele tytułów ligowych oraz Ligę Mistrzów z różnymi klubami, był wielokrotnie uznawany za najlepszego piłkarza na świecie. Jego umiejętności, praca nad sobą i determinacja sprawiają, że jest jednym z najlepszych zdobywców tytułu w historii piłki nożnej.
Ci trzej sportowcy reprezentują szczytowy poziom osiągnięć sportowych i są wzorem do naśladowania dla młodych adeptów sportu. Dzięki swojej pasji, ciężkiej pracy i zaangażowaniu, stali się legendami w swoich dziedzinach i inspiracją dla innych sportowców.
Najważniejsze kluby piłkarskie mają szansę rywalizować o dominację w prestiżowej Lidze Mistrzów UEFA. Kilka z nich wybijają się na pierwszy plan swoimi osiągnięciami i bogatą historią w tym turnieju.
Real Madryt to zdecydowanie jeden z najbardziej dominujących klubów w Lidze Mistrzów. Zdobywca aż 13 tytułów tej prestiżowej imprezy, hiszpański gigant regularnie pokazuje swoją klasę i umiejętności na europejskim poziomie.
Innym klubem, który od lat imponuje swoją grą w Lidze Mistrzów, jest FC Barcelona. Dzięki legendarnym zawodnikom takim jak Lionel Messi czy Xavi Hernandez, Barcelona zdobyła wiele trofeów i zapisała się w historii jako jedna z najbardziej utytułowanych drużyn w tym turnieju.
Bayern Monachium również należy do elitarnego grona klubów dominujących w Lidze Mistrzów. Klub ten posiada bogatą historię sukcesów w tej rozgrywce i regularnie stawia czoła najlepszym drużynom Europy.
Juventus Turyn to kolejny klub, który zasługuje na uwagę w kontekście dominacji w Lidze Mistrzów. Zespół ten często przedstawia wysoki poziom gry i walczy o najwyższe cele w europejskich rozgrywkach.
Wśród innych potężnych klubów, które mają swoje osiągnięcia w Lidze Mistrzów, warto wspomnieć o takich drużynach jak AC Milan, Manchester United czy Liverpool FC. Wszystkie te kluby mają swoje miejsce w historii tego prestiżowego turnieju i ciągle dążą do kolejnych sukcesów na europejskiej scenie piłkarskiej.
Niezależnie od dziedziny czy branży, statystyki zwycięzców odgrywają istotną rolę w analizie wyników i osiągnięć. Zbieranie danych dotyczących zwycięzców pozwala na zidentyfikowanie trendów oraz określenie kluczowych czynników przyczyniających się do sukcesu. W różnych konkurencyjnych środowiskach, takich jak sport, biznes, czy rozrywka, statystyki zwycięzców są przydatnym narzędziem do monitorowania postępów, oceny efektywności strategii oraz motywowania do dalszego rozwoju.
Analiza statystyk zwycięzców może pomóc w identyfikacji najlepszych praktyk oraz wyznaczeniu celów do osiągnięcia. Poprzez zrozumienie działań i decyzji podejmowanych przez osoby osiągające sukces, można wyciągnąć cenne wnioski oraz dostosować własne działania w celu poprawy efektywności i szans na zwycięstwo. Statystyki zwycięzców dostarczają również inspiracji i motywacji dla innych, zachęcając do rywalizacji oraz dążenia do osiągnięcia wyznaczonych celów.
Wnioski płynące z analizy statystyk zwycięzców mogą być wykorzystane do doskonalenia umiejętności, planowania strategii oraz podnoszenia jakości wykonywanych działań. Dzięki systematycznemu zbieraniu, porządkowaniu i interpretacji danych dotyczących zwycięzców, możliwe jest skuteczniejsze zarządzanie własnym rozwojem i osiąganiem sukcesów. W ten sposób statystyki zwycięzców stanowią cenny instrument w procesie doskonalenia oraz efektywnego budowania własnej ścieżki do zwycięstwa.
0 notes
robert7979 · 7 months
Text
New Post has been published on Budowa i remont
New Post has been published on https://remont.biz.pl/mieszkanie-2/jak-urzadzic-przedpokoj-w-domu-jednorodzinnym/
Jak urządzić przedpokój w domu jednorodzinnym?
Tumblr media
Jak urządzić przedpokój w domu jednorodzinnym?
Urządzanie przedpokoju w domu jednorodzinnym to często niedoceniane, ale niezmiernie ważne zadanie. Jest to pierwsze pomieszczenie, które goście widzą po przekroczeniu progu domu, a zatem wpływa na ich wrażenie i odbiór całego wnętrza. Oprócz estetycznej funkcji przedpokój odgrywa także rolę praktyczną – to miejsce, w którym przechowuje się odzież wierzchnią, obuwie, a czasem także różne drobiazgi. W związku z tym warto poświęcić czas na dobrze przemyślane urządzenie tej przestrzeni. Dowiedz się już dziś, jak od czego zacząć!
0 notes
kubsonyt · 2 months
Text
Tumblr media
Bill "Psotnik" Cyferka (ang. Bill Cipher) to jednooki trójkątny demon snów, formalnie istniejący jedynie w przestrzeni umysłu, który chce uzyskać dostęp do wymiaru w którym znajdują się Wodogrzmoty Małe. Aby wprowadzić amok i chaos we wcześniej wspomnianym miejscu odkąd został przywołany przez Stanforda Pinesa ponad trzydzieści lat temu. Jest znany ze swojej tajemniczej postawy i sadystycznego poczucia humoru.Bill jest głównym antagonistą Wodogrzmotów, a jego debiut jako postać możemy zobaczyć w przedostatnim odcinku pierwszego sezonu (aczkolwiek obserwował on główne postacie od początku serii i pojawiał się w kreskówce jako trójkąt w najmniej zauważalnych miejscach, np. w ekranie automatów do gier czy dywanie Stana. Od samego początku widoczny był też w czołówce serialu.Bill jest żółtą, trójkątną istotą wzorowaną na symbolu illuminati/oku opatrzności. Ma jedno duże oko w oprawie czterech krótkich rzęs na górze i na dole. Porusza się w dużej mierze lewitując i rzadko stoi na własnych nogach. Ma cienkie, czarne kończyny, nosi małą, czarną muszkę, i wysoki, czarny cylinder, który unosi się tuż nad jego głową. Czasem można zastać go z czarną/jasno żółtą laską w ręku. Ramiona nie wydają się być w ustalonej pozycji i mogą być przesuwane bez żadnych trudności (w odcinku Sock Opera przesunął on je nawet w stronę muszki). Przez większość czasu jednak ustawione są na jego obwodzie. Gdy jest bardzo zdenerwowany staje się czerwony. Jego kończyny i cylinder robią się wówczas białe a oko czarne z białą źrenicą. Gdy zamierza zawrzeć z kimś pakt jego dłoń otaczają błękitne płomienie.
Moce i zdolności:
-Zna przyszłość oraz przeszłość.
-Można z nim zawiązać "diabelski pakt".
Możliwość wejścia i wyjścia z cudzego umysłu.
-Umiejętność komunikacji się z innymi poprzez kształtowanie swego ciała na wzór ekranu (na wzór telefonu).
-Możliwość przechowywania ludzi w swoim ciele z ich wspomnieniami.
Możliwość zmiany jego ciała, kształtu i formy.
Wytwarzanie obrazów na ciele.
-Zdolność do wprowadzania ludzi w okolicy w trans.
-Możliwość wyczarowania rzeczy od innych indywidualnych umysłów.
-Możliwość dowolnie modyfikowania swojego głosu oraz zmiany barw oka.
-Możliwość przywoływania płomieni (czerwonych i błękitnych).
-Możliwość wymazywania lub zamieniania słów z ludzkiego mózgu. Jest wszechmogący w umyśle innych ludzi i wydaje się mieć także nieograniczone możliwości poza nim, jednakże tylko pod postacią nic nie zmieniającej fizycznie iluzji.
-Możliwość usypiania ludzi.
-Zamiana ludzi w kamień lub złoto.
-Możliwość opętywania ludzi
Słabości:
-Bill wydaje się istnieć psychicznie, dlatego do prac fizycznych potrzebuje innych ludzi.
-Po uświadomieniu sobie prawdziwej mocy umysłu, ludzie mogą nim manipulować.
-Nienawidzi dźwięków syntezatora.
-Będąc w czyimś ciele jest poddany wszystkim jego ograniczeniom.
-Billa można pokonać wtedy, gdy wszystkie postacie z jego koła złapią się za ręce i stworzą krąg. Trzeba utrzymać połączenie przez przynajmniej kilkanaście sekund. po tym demon zostaje unicestwiony.
-Po uzyskaniu fizycznej formy, można go zniszczyć tylko w swojej głowie - wymazać go za pomocą Pistoletu Usuwającego Pamięć.
-Nie może wchodzić do głowy innych bez zgody/porozumienia.
Ciekawostki:
-Postać Billa została zainspirowana z banknotu amerykańskiego. Jak informuje twórca Alex Hirsch w odcinku Between the Pines, Bill w początkowym pomyśle miał być w kolorze zielonym, ale stwierdzono że za bardzo będzie przypominał liść. W ostateczności dano Cyferce kolor żółty, dodano mu chude odnóża, muszkę oraz cylinder.
-Pierwotnie miał się nazywać Bill Black jednakże w Ameryce była już jedna osoba z takim imieniem i nazwiskiem więc Disney kazał zmienić jego nazwę. Alex dał mu na imię Bill Cipher.
-Istnieje prawdziwy posąg Billa stworzony prze Alexa Hirscha w celu globalnej zagadki dla fanów serialu w celu znalezienia go o nazwie Chiper Hunt.
-Bill pierwotnie miał być czarny a później zielony, lecz jeden z animatorów stwierdził że wygląda dziwnie (jak liść) i dlatego zmienili jego kolor na żółty.
-Pomimo wyraźnej inspiracji z oka opaczności z odwrotu dolara Bill ma wiele innych odniesień w swojej inspiracji: Jego cylinder i laska odnosi się do przysmaku Mr. Peanut, a nieznana historia nawiązuje do istot nieznanego pochodzenia z mitologi H.P. lovecrafta o demonach, istotach tak potężnych, że nasza egzystencja jest niczym, bądź jak w przypadku Billa - pacynkami którymi może sterować.
-Na reddicie w 2014 roku Alex Hirsch prowadził rozmowę w internecie o nazwie Bill Cihper AMA jako Billl, podczas której fani zadawali mu pytania.
-Na początku 10 odcinka 1 sezonu, można zobaczyć zieloną wersję Billa w jednej z maszyn do gier.
Jego prawdziwe imię nie jest znane ponieważ jak sam stwierdził, gdyby je w pełni wypowiedział, ludzie skamienieliby i oszaleli z przerażenia, dlatego wybrał imię Bill Cyferka
0 notes
sofiamiasojedow · 2 months
Text
Tumblr media
Niedaleko, gdzie spotykają się dwie rzeki - ta z zimną wodą z gór i ta druga, płytka, pełna ciepłego od słońca błota - rośnie las.
Wędrowiec widzi tylko jedną jego stronę.
Jest to część, którą człowiek rozumie i przekłada na słowa dla siebie zrozumiałe. Patrzy i myśli, że rozumie: to są mocarne, brunatnie pnie, rozwidlenia pierwszych konarów, rozchodzące w coraz cieńsze i drobniejsze gałęzie. To są korony, o zieleni tak ciemnej że aż czarnej, gdzie igrają promienie słońca, a do ziemi docierają tylko nieliczne fotony, absorbowane w milczeniu przez miękki i gęsty mech.
Wędrowiec wytęży wzrok. Możliwe, że przysiadł na jednym z kamieni wyrzuconych przez rzekę i moczy w wodzie strudzone pięty; skórzane sandały leżą rzucone niedbale na piasek. Wędrowiec wytęży wzrok i dostrzega rude wiewiórki, które jak iskry z ogniska śmigają wśród gałęzi. Słyszy odległy śpiew ptaków i skrzypienie konarów, i nasłuchuje znajomych melodii w tym skrzypieniu.
A jeżeli wędrowiec naprawdę utrudził się ponad siły i zostanie tutaj na noc, dostrzeże w spowitym nocą lesie ruchome światełka. Wytłumaczy je sobie na swój własny sposób, przełoży na słowa dla siebie zrozumiałe.
To jest ta część lasu nad którą Bóg Gór nie ma władania. Ona jest dla wszystkich, którzy mają czas i kroplę dobrej woli.
Jeden ze ślimaków sunie powoli po pniu drzewa. Kora jest szorstka i pełna suchych porostów. Szarozielony pył miesza się z ślimaczym śluzem i po chwili ślimak zatrzymuje się na odpoczynek. Spogląda z zadowoleniem dookoła, jego czułki wysuwają się i chowają z zaciekawieniem. Długa, świecąca smuga śluzu ciągnie się wzdłuż pnia aż na sam dół, gdzie korzenie zagłębiają się w ziemi. Ślimak wie - nie wie skąd, ale wie - że droga już niedaleka.
Wysiłek opłacił się, ślimak dociera na sam szczyt. Jeszcze nigdy tutaj nie był, brakuje mu pojęć do opisania tego, co widzi. A widzi kryształowe od rosy pajęczyny i pająki, grube jak spichrzowe myszy, tak niedościgłe na swoich ośmiu nogach. Widzi gniazda wysokie jak wieże, strzeżone przez ptaki o zimnych, uważnych niczym nóż spojrzeniach. Widzi wreszcie fragment błękitnego nieba i to zdumiewa ślimaka najbardziej.
Niebo? myśli. Nie zna tego słowa. Fragment widocznej przestrzeni jest niebieski jak niezapominajki i ślimak czuje, że jego małe serduszko zaraz pęknie z zachwytu. Pełznie szybciej, wyciąga czułki do góry, jest już tak wysoko, że bardziej się nie da. Słońce, jaskrawe, jasne i ogromne, razi go w oczy, tak że ślimak prawie ślepnie.
Niebo! wołałby nasz bohater, gdyby znał to słowo.
Nagle traci oparcie. To jest tak, jakby cały świat wyślizgnął się spod ślimaka i odskoczył w bok. Żadna gałąź nie jest nieskończenie długa, a niebo jest tak daleko.
Podróż z powrotem na ziemię była bardzo szybka, ale mech zamortyzował upadek. Jednak skorupa nie ocalała, rozbiła się na kilka kawałków.
Świat wirował jak na karuzeli, ale ślimak nie znał słowa karuzela, więc tylko leżał, walcząc z mdłościami. Wpatrywał się cały czas do góry - i ku swojemu zdumieniu, wciąż widział fragment nieba.
Nieporównywalnie malutki, pomiędzy czubkami drzew, maleńki jak nowonarodzony pajączek, niebieski jak oczy matki ślimaka.
Był tam przez cały czas, a ja go nie widziałem! zdumiał się ślimak.
Nie mógł w to uwierzyć, ale to była prawda.
Jaka szkoda, że zanim podzielił się tą informacją z innymi ślimakami, zjadły go mrówki.
0 notes
sfmeble · 3 months
Text
Małe komody – praktyczne i stylowe rozwiązanie
Tumblr media
Małe komody stanowią niezastąpione rozwiązanie dla osób poszukujących praktycznego i funkcjonalnego mebla do niewielkich pomieszczeń. Oferują one nie tylko miejsce do przechowywania różnorodnych przedmiotów, ale także pełnią funkcję dekoracyjną, dodając charakteru i stylu wnętrzu.
Kompaktowe rozmiary małych komód sprawiają, że doskonale sprawdzają się w pomieszczeniach o ograniczonej przestrzeni, takich jak kawalerki, małe sypialnie czy przedpokoje. Pomimo niewielkich wymiarów, oferują one dużą ilość schowków i szuflad, umożliwiając przechowywanie różnorodnych rzeczy, od ubrań po drobne akcesoria domowe.
Sprawdź już dziś, jakie małe komody znajdują się w ofercie sklepu internetowego sfmeble.pl. Zapraszamy!
0 notes
miskeit · 3 months
Text
Odwiedziłam planetarium. Przywróciło mi ono poczucie przestrzeni, dzięki czemu zdołałam oderwać się od prześladujących mnie pacjentów. Stąpać po śniegu tłumiącym kroki, w replikę nieba. Zamiast gwiazd ujrzałam związki międzyludzkie, poruszające się jak konstelacje, odsuwające się od siebie i ku sobie dążące, małe, duże, blade bądź uderzająco barwne, ciepłe lub zimne, rozproszone bądź wyraźne, a czasami wybuchające. Wloką za sobą smugi dymu i pióropusze, sypią iskrami, obracają się, poruszają wedle niewidzialnego wzoru, wedle wpływów, których nie potrafimy jeszcze zmierzyć, zanalizować, objąć. Znowu wychodzę na biały kobierzec śniegu. Płatki padają w ciszy. Znacznie się oddaliłam od ludzkich uwikłań. Oddycham ładem i przestrzenią.
— Anaïs Nin
0 notes
dobreprogramy · 4 months
Text
Windows Server 2019 Standard
Windows Server 2019 Standard to rozbudowana wersja systemu operacyjnego stworzona specjalnie z myślą o potrzebach środowisk serwerowych. Microsoft, lider w dziedzinie oprogramowania, wprowadził na rynek ten produkt, aby sprostać oczekiwaniom firm, organizacji i administratorów systemów informatycznych, poszukujących wydajnych, bezpiecznych i łatwych w zarządzaniu rozwiązań.
Jedną z kluczowych cech wyróżniających Windows Server 2019 Standard jest jego zdolność do obsługi różnych rodzajów serwerów i aplikacji. Oferuje on skalowalność, dzięki której można dostosować środowisko serwerowe do zmieniających się potrzeb organizacji. Zarówno małe firmy, jak i duże przedsiębiorstwa mogą korzystać z tego systemu, dostosowując go do swoich indywidualnych wymagań.
System operacyjny ten wprowadza również zaawansowane mechanizmy bezpieczeństwa, co jest kluczowe w obliczu coraz bardziej zaawansowanych zagrożeń cybernetycznych. Funkcje takie jak Windows Defender Advanced Threat Protection oraz możliwość stosowania zasad kontroli dostępu zapewniają kompleksową ochronę danych i zasobów.
Wprowadzenie kontenerów oraz technologii Hyper-V pozwala na efektywne wdrażanie i zarządzanie aplikacjami. Windows Server 2019 Standard umożliwia również korzystanie z funkcji takich jak Kubernetes, co ułatwia zarządzanie kontenerami na dużą skalę.
Pod względem zarządzania danymi i przechowywaniem informacji, system ten oferuje nowoczesne rozwiązania, takie jak Storage Spaces Direct, co pozwala na efektywne wykorzystanie przestrzeni dyskowej i zwiększenie dostępności danych.
W kontekście dostępu do oprogramowania, Windows Server 2019 Standard współpracuje z różnymi platformami sklepów internetowych, a jednym z polecanych jest https://oprogramowanie.pro. Ten sklep internetowy oferuje szeroki wybór oprogramowania, dostosowanego do potrzeb użytkowników systemu Windows Server 2019 Standard.
Oprogramowanie.pro to miejsce, gdzie administratorzy i profesjonaliści ds. IT mogą znaleźć różnorodne narzędzia, programy i aplikacje serwerowe. Sklep ten zapewnia dostęp do wysokiej jakości oprogramowania, które pozwala na optymalne wykorzystanie potencjału Windows Server 2019 Standard.
Windows Server 2019 Standard to rozbudowane rozwiązanie, które spełnia oczekiwania zarówno małych firm, jak i dużych korporacji. Integracja z platformą sklepu internetowego https://oprogramowanie.pro umożliwia łatwy dostęp do różnorodnych narzędzi i aplikacji, podnosząc efektywność i funkcjonalność środowiska serwerowego.
0 notes
madaboutyoumatt · 6 months
Text
Josh
Nawet jeśli dla niektórych nie było to nic szalonego, zwykłe klęknięcie, otworzenie ust i poruszanie trochę językiem oraz szczęką, nic dużego, dla nich to była duża zmiana. Właściwie przełamanie się i trochę zamazanie poprzednich doświadczeń. Bardziej niż zadowolony, Josh czuł się chyba dumny. Potrzeba było trochę odwagi, aby wyjść poza strefę komfortu, a odrzucenie mogło boleć. Nie każdy był taki jak on, żyjący dewizą: gdy zamkną drzwi, wejdź oknem. Matt był po tej drugiej stronie, szczególnie w temacie ludzkich pragnień.
- Znaczy, chyba mówię sam przez siebie – Josh zaśmiał się, obejmując go ręką za barki. Wcisnął w swój bok, wsuwając nos w jego bujne włosy. Był odrobinę zażenowany sam sobą i tym jak szybko skończył. Z drugiej strony zaczynał się powoli przyzwyczajać jak wszystko było inne z Mattem. Kilka lat wspólnego związku dawało trochę czasu na przełknięcie swojego ego, przyzwyczajenie się do szaleństwa własnego ciała przy każdej, przeklętej nowości w ich życiu erotycznym. Małe trzęsienie zmieni, zmiany o milimetry w płytach tektonicznych, a on wybuchał niczym wulkan. Jakby się nad tym zastanowić, z całym wokalem Matta, to on prawdopodobnie był tym bardziej responsywnym. – Mogę powiedzieć to na głos. Było bosko. Mam teorię, że głęboki głos nie bierze się znikąd – zażartował głupio, próbując rozluźnić Matta. Zwykle po seksie, ten był bardziej miękki, jakby jego ciało traciło 30% sztywności. Patrząc na jego obecne ruchy, to musiała być magia orgazmu. – Co wprawia mnie odrobinę w kompleksy. Powinienem prawdopodobnie jeszcze trochę poćwiczyć – wyszeptał do jego ucha, przesuwając palcami z biodra na jego krocze.
Chciał sprawić, że po tym doświadczeniu będą same dobre wspomnienia. Orgazm w większości przypadków brzmiał jak dobry scenariusz do spełnienia tego. I może trochę… Może trochę na przestrzeni ostatnich lat polubił się bardziej z tą aktywnością.
Najpierw uczucie obcego ciała w ustach było specyficzne. Nawet jeśli jego umysł traktował to jako część seksu, a prawdopodobnie wszystkie komórki Josha lubiły seks, coś było nie tak z ciężarem penisa na języku, główką drażniącym podniebienie, a następnie ścianki gardła. To było konfundujące. Trochę doświadczenia, przesunięcie paru granic, i znalazł się w miejscu, gdzie rozbrajanie partnera było przyjemne na wielu polach, a niechęć do dławienia się, zamieniła się w dobrowolne, delikatne podduszenie się.
Josh cofnął rękę od jego bioder, przejmując szklankę z wodą.
- Połóż się – poprosił nisko, kładąc się zaraz przy boku Matta. Jak miał ochotę teraz zanurzyć się między tymi udami, równie mocno chciał poczuć siebie na jego języku. To było realne pokwitowanie tego co właśnie zrobili. Mogło być miło, seksownie, intymnie i blisko. Pochylony nad partnerem, z ręką w jego bokserkach, swoimi wargami zbierał słony posmak.
0 notes
maksimlustiger · 7 months
Text
Political Fiction
Chłopiec. Tak niedawno jeszcze był dzieckiem.
W tej lub innej części Świata.
Małe istoty płci męskiej.Wzrastające jak drzewa pod czujnym okiem Matki........w cieniu dyktatur, rządów, koalicji politycznych.
Propaganda wdrażana w subtelnych mainstreamach czaso - przestrzeni.
Dozowane prawidła racjonalizmu, radykalizmu lub skrajnego nacjonalizmu.
Chłopcy. Lat osiemnaście, dwadzieścia, dwadzieścia trzy rzędami kroczący w realny bój.W pięknych, szytych na miarę mundurach.
Nie ma znaczenia czy jest pełnia upojnego lata. Czy Tadek, Włodek i Jeremiasz mają dzisiaj ochotę na wspólne szaleństwo nad rzeką.
Nic nie ma znaczenia. W obliczu ustanowionych przez Władców konwencji.
Nie jest ważne , co czuje chłopiec. Czy chciałby kochać się z dziewczyną czy jeść ulubione matczyne konfitury.
Jeśli ogłoszono czas konfliktu między narodami. Jeśli m��wiono ustawicznie o waśni.
Cóż.
Chłopcy jak plastikowe kukiełki, jak zaprogramowane marionetki pójdą w bój. Wbrew sobie. Wbrew zdrowemu rozsądkowi.
Pójdą w bój. Niechciany. Nienaturalny. Wyznaczony przed Dyktatorów Tego Świata.
Dlatego mówię synowi - "Idź ze zniczem na grób rosyjskich żołnierzy. Byli nie wiele starsi od Ciebie. Świeżo wykluci mężczyźni. Nie chcieli umierać, Kochali życie.Nikt o nich już nie pamięta, Matki, siostry i bracia pomarli. Nikt nigdy z bliskich tu na obce ziemie nie przyjechał. Nie pomodlił się nad mogiłą. Tylko Obcy w ramach stosunków dyplomatycznych stawiali znicze i stali z poważnymi kamiennymi twarzami w płaszczach lub mundurach. Bo zasada polityczna , zawsze salonowo wybiera eleganckie maski okolicznościowe."
To największe mocarstwa świata wyznaczają reguły gry. Decydują o Wojnie lub Pokoju.
Głoszone szumne hasła o poprawie jakości życia i sprawiedliwości są li tylko propagandowym chwytem, stosowanym by osiągać zawsze ten sam cel, Nieograniczoną Władzę.
A chłopcy.........czwórkami szli .........prosto do Nieba.
Przecież ........ Nikt Nie chce umierać.
0 notes