Tumgik
madaboutyoumatt · 2 days
Text
Omegaverse - Matt
Praktycznie każde ze słów, plus ta bliskość i dotyk, sprawiały, że w Matcie rozchodziło się ogromne ciepło. Przeplatające się uczucie pożądania, chęci zdobycia tego wszystkiego na raz, w tej jednej chwili, oraz ogromnego szczęścia. Jeżeli można było umrzeć od tego ostatniego to zdawało mu się, że teraz był tego bliski. Jasne, planowali wiele na przyszłość, ale już teraz był na to tak bardzo szczęśliwy.
-  Nastoletnia ciąża już mi nie grozi. – zaśmiał się, bo Josh trochę wizję jego rodziców na to wszystko kreował w tą stronę. Był dorosłym człowiekiem, który potrafiłby już się sam utrzymać. Czy gdyby teraz wpadli dałby sobie radę? Tak. Tylko byłoby cholernie ciężko. Do pewnego momentu i niektóre rzeczy mógłby robić na praktykach, ale pewnie to by nie przeszło. Za dużo w gabinetach używa się rzeczy, które mogą być potencjalnie niebezpieczne dla ciąży a on nie chciałby narażać życia swojego dziecka. Musiałby wziąć dziekankę. A po porodzie wrócić na studia. Zapewne potrzebowałby wsparcia, ale na pewno byłoby to możliwe. I nigdy by tego nie żałował mając z Joshem dziecko.
Dalsze deklaracje partnera sprawiały, że w omegi głowie tylko już szumiało. Feromony się podniosły  podniecając ich obu, nie ważne, że dopiero co niedawno to robili. Gdyby to zależało od Matta wewnętrznej omegi to już by byli w trakcie robienia malucha. Nie chciało mu się wierzyć, że proste słowa o wspólnej przyszłości tak bardzo zmieniały jego postawę i myślenie. Zanim w końcu zrozumiał co czuł do Branda nigdy w życiu nie myślał o tym aby z kimkolwiek – a w szczególności tu i teraz – mieć dzieci, nie bacząc na swoją karierę i przyszłość.
Oddawał się jednak temu co czuł przeciągając pocałunek i już niespokojnie poruszając się na partnera biodrach. Omawiali ważne sprawy, ale jego już paliło od wewnątrz, co byłoby może i dla niego upokarzające tyle tylko, że jeżeli to było z modelem to takie nie było.
- Mhm. – przytaknął na umowę alf wbijając swój nos w długa szyję, poszukując tego znanego, uspokajanego a zarazem podniecającego zapachu. Nie było go tam, co sprawiło, że entuzjazm lekko mu opadł. Jednak co innego tak łatwo nie opadało i nie była tutaj mowa o jego własnym ciele. – Czyli spędzimy ją wspólnie? – to byłaby ich pierwsza i w sumie dość szybko na to przystali, bo już przy drugiej odkąd są parą. – I będę mógł w końcu poczuć twój zapach. – sapnął z lekką radością, ale i westchnięciem, bo poczuł już między swoimi pośladkami męskość partnera, który wcale nie czekał do rui aby mogli zając się sobą.
Tylko w sprawie swoich feromonów ewidentnie lubił męczyć swoją omegę.
0 notes
madaboutyoumatt · 4 days
Text
Omegaverse - Josh
- Pewnie. Już widzę jak rodzice skaczą z euforii na twoją ciążę w trakcie studiów – Josh prychnął, nie czując tego zachwytu bardziej konserwatywnej rodziny Matta. – Na szczęście to nie ich sprawa – przesunął ustami po jego szczęce, obniżając swój głos. Obaj byli wciąż ciepli od ostatniego razu, ale wizja wspólnej rui działała na niego niemalże tak mocno jak feromony Matta. Zachęcające i ciepłe. Kuszące. – I to nasze życie – objął go mocniej w pasie, przekręcając na łóżku.
Matt znalazł się na jego biodrach, a on uniósł się do siadu, obejmując go ramionami.
Wizja ślubu, oznaczenia i wspólnych dzieci jawiła się na horyzoncie jako marzenie. Realne, do spełnienia, ale do którego oboje jeszcze nie doszli. I jak sam ślub nie był pod żadnym względem problematyczny, Josh miał jego wizję.
- Wziąłbym odpowiedzialność bez zastanowienia. To nasze szczeniaki. I nie chcę nikogo innego – powiedział wprost, całując go krótko w wargi. – W odpowiednim czasie – dodał, bo jeśli mogli to zaplanować, on w najbliższym roku nie miał w planach zakładania rodziny. To nie jego ciało się zmieniało, nie on poświęcał lata na ciążę i macierzyński, powrót do zdrowia, nie mówiąc o formie. Mimo to nie chciał być rodzicem, którego nie ma. Przez całe jego życie ktoś zawsze był obok niego, póki nie dorósł na tyle, aby samodzielnie wyjechać. – Chcę to zrobić odpowiednio. Być mężem i rodzicem, który jest obok, i poświęci swój czas bez żalu i wrażenia, że coś stracił. Jeśli coś się wydarzy w międzyczasie, będziemy w tym razem. Na razie razem zaplanujmy przyszłość – objął dłońmi jego twarz, przyciągając go tym razem do mocniejszego pocałunku.
Matta zapach wciąż unosił się w powietrzu, dając słodką obietnicę wspólnego życia. Mogli rozpocząć go już teraz, wystarczyło zrobić coś, o czym i tak rozmawiali. Wgryźć się i oświadczyć. Josh nerwowo przesunął językiem po swoich zębach, czując jak pragnienie w nim rośnie.
- Mamy z Amandą umowę, wyprowadzi się na czas naszych rui. To nie problem – mieli to opracowane. Alfy były bardziej terytorialne, pozbawienie ich znanego gruntu było równie nieprzyjemne co zmiana otoczenia dla omeg, ale inne… Pod pewnymi względami. - Za tydzień będę na wybiegach. Moja rozpocznie się za dwa dni, może dzień jeśli będziesz tak ładnie pachniał i się rumienił. Myślę, że się zsynchronizujesz ze mną. Czuję, że twoja jest blisko.
Przez to, że Josh był na lekach, jego organizm przeważnie grał tak jak chciał. Kiedy jednak przychodziła ruja, i pojawiał się Matt, leki wydawały się wprowadzać więcej chaosu niż porządku. Ruja nie dawała mu wiele czasu, brakowało tego uczucia ciepła, przygotowywania ciała do rozpłodu. Nie. Jego potrafiła wbić szpony i wrzucić go siłą pod pociąg żądzy.
Po samej tej rozmowie czuł różnicę.
0 notes
madaboutyoumatt · 22 days
Text
Omegaverse - Matt
Siedzą w ciszy Matt delektował się ich własną obecnością. Czuł się jakby nikogo nie było dookoła, tylko oni się liczyli i ich złączone dłonie. To było bardzo przyjemne, tym bardziej, że nie miał możliwości na co dzień to odczuwać. Byli rozdzieleni przez połowę świata. Praca, studia i nagle człowiek był w jakimś innym uniwersum, gdzie z osobą, którą kochał i z którą do tej pory był tak blisko nie mógł nawet się dotknąć. I może dlatego od środka palił go jeden temat – Ameryka. Miał poczucie, że w sprawie pracy nie mógł dyktować żadnych zasad i reguł, jednak tym razem miał oddzielać ich ogromny ocean i kolejne problemy z strefą czasową. Uważał, że zasługiwał jak Josha chłopak dowiedzieć się o tym wszystkim bezpośrednio od niego. Jasne, wiedział, że ten przeglądał kontrakt, ale od przeglądania do podpisania była daleka droga. A przynajmniej on tak myślał. Mimo to nie poruszył tego tematu teraz, miał wrażenie, że tylko by popsuł tak miłą chwilę, więc postanowił to zepchnąć trochę głębiej w siebie.
Później życie stało się takie jakie powinno być. Nie spędzali z sobą 100% swojego czasu, ale widywali się. Wspólnie spali i czasami jadali. Nie musieli nadrabiać straconego czasu, nie mogli być z sobą ciągle. Ciekawie jednak było widzieć Branda tuż po jego pracy kiedy czasami wracał jeszcze z makijażem, jednego dnia wymordowany i prawie tak śpiący, że na stojąco mógłby usnąć, innego nakręcony opowiadając mu cały swój dzień. Tylko Evans czuł się dziwnie kiedy był sam w ciągu dnia i właściwie nie miał co robić. Jednego ugotował wszystkim obiad, który został skomplementowany, ale jednak przy sesji jednej za drugą modele nie mogli zbytnio się nim rozkoszować. Zajął się więc bardziej mieszkaniem aby tamci nie musieli się tym martwić i zwiedzaniem. Okolica, centrum wszystko to co Josh mu pokazał. Wychodząc jednak samemu zmieniał przepiękną obrożę, którą dostał od partnera na swoją, która była porządniejsza. Czuł się tak bezpieczniej.
- Nie wiem. Podobno partnerzy mieszkający wspólnie w końcu się synchronizują. – nie byłoby to nawet dziwne kiedy spędzał się tak dużo czasu wspólnie na mniejszej przestrzeni.
Jego serce zadrżało słysząc to jak prostu i bez skrępowania Brand mówił o ich ślubie i oznaczeniu go. Nie mógł się nie ucieszyć i wypuścić mimowolnie więcej swoich feromonów. Chciał tego, tak samo jak dziecka z nim o czym już mówił wcześniej, po ich pierwszym razie.
- Jeżeli wziąłbyś za to odpowiedzialność to ja nie miałbym nic przeciwko. – delikatny rumieniec pojawił się na jego policzkach, bo to była zaawansowana rozmowa. – Wtedy i ona nie mogłaby być zła. Jak byśmy jeszcze dorzucili jej tak pięknego wnuczka jak jego ojciec to już w ogóle nie byłoby po czym gadać.
Zaczął się śmiać głaszcząc młodszego po policzku. Odkąd byli oficjalnie razem pozwalał sobie popuszczać wodze fantazji i widział w wyobraźni przepiękne dzieci, które są praktycznie lustrzanymi odbiciami Josha. I od razu wiedział, że chociaż jeszcze ich nie było to kochał je ponad swoje życie.
- Mimo to, jak chcesz to rozegrać. Za tydzień powinna wpaść moja ruja. Jeżeli to będzie problem mogę się przenieść do hotelu.
To powinno być problemem kiedy mieszkało się z dwiema alfami w mieszkaniu.
0 notes
madaboutyoumatt · 25 days
Text
Omegaverse - Josh
- Posiedzę z Tobą – to była najprostrza i najbardziej oczywista odpowiedź jaka tylko mogła paść. Josh usiadł obok niego, łapiąc go za wolną rękę. Kciukiem przesuwał po grzbiecie jego dłoni, mogąc robić milion innych, ciekawszych i bardziej odpowiednich miejsc w saunie, jednocześnie nie zamierzając ruszyć się z miejsca.
Koniec końców cały przyjazd Matta był szansą na spędzenie czasu razem, i właśnie to zamierzał robić. Odhaczyć z radością największy punkt na liście.
Przez kolejne dni Evans w dużej mierze był zostawiony samemu sobie. Josh z Amandą zaczęli maraton castingów, wychodząc jeszcze przed świtem i wracając chwilę przez zmierzchem. Do części złapali się już wcześniej, teraz jedynie podpisując umowę, przy innych musieli się nagimnastykować i poczekać w kolejkach. Brandowi zależało na tym wszystkim szczególnie mocno z czysto personalnego powodu. Chciał wyjechać z przytupem. Podpisać się pod ilością wybiegów, swoimi występami w gwiazdorskim stylu. Móc pokazać się z profesjonalnej strony, aby jeszcze tu wrócić. Zamykanie drzwi w modelingu było czasem pewną śmiercią na danym rynku. To, że przenosił się z Azji do Ameryki, nie oznaczało, że nigdy już nogi nie postawi na wybiegu w Seulu.
Chciał, aby pragnęli go bardziej niż on potrzebował ich. Ruja w tym momencie była jeszcze mniej potrzebna niż zwykle. Jego ciało było na odwiecznych blokerach. Na jego zasadach, nie odwrotnie. Z Mattem jednak nic nie było takie proste i oczywiste.
- Myślisz, że jak wejdę w ruję, dołączysz do mnie? – zapytał któregoś wieczoru w czubek głowy Matta. Pomiędzy castingami, a docelowymi pokazami, był dokładnie tydzień. To wymagało precyzji, której nauczył się pilnować. Jego ruja w tym wszystkim nie była większym problemem niż zwykle, bardziej to czy Matt się zsynchronizuje. Gdyby ich role się odwróciły, wskoczyłby za nim pewnie dobę później. Dwukrotnie byli blisko siebie terminami, za każdym razem omega pociągała go za sobą. Przedwcześnie. Bez kontroli. Musiał działać w ten sam sposób na Matta, po prostu musiał. – Wiem, że tak. Powinniśmy bardziej pomyśleć o podwójnych zabezpieczeniach. Co by twoja mama mnie nie zjadła przez przedwczesne oznaczenie terenu przed ślubem – palcami przesunął po jego brzuchu, całując go znowu we włosy.
0 notes
madaboutyoumatt · 1 month
Text
Omegaverse - Matt
Matt nie miał problemu z gorącymi temperaturami. O ile nie były one przesadzone. Na plaży na Bali mógłby pewnie się wylegiwać cały dzień, ale w saunie? Za dużo tego było. Plus to przejście z wilgotnej na suchą i z powrotem. To wszystko chyba nie było do końca jego bajką.
- Nie ruszam się.
Josh mu wręcz zabronił, ale gdzie miałby pójść? Siedział w głównej sali, gdzie jego jedynymi opcjami był powrót do piekieł, wyjście lub toaleta. Nie miał za wiele opcji a nawet jakby próbował stąd wyjść to i tak problemem byłoby to, że nie miałby gdzie się ruszyć, bo prowadzony przez dwójkę modeli nie miał pojęcia jak trafił do tej łaźni.
Butelka zimnej wody, która dotknęła jego czoła przyjemnie go ochłodziła. W tej krótkiej chwili kiedy Josha nie było obok niego nikt nawet nie próbował do niego podjeść. Podobno Azjaci byli bardziej nieśmiali w stosunku do zagranicznych osób obawiając się o swój poziom języka angielskiego. Może właśnie to odstraszyło innych od omegi, a może to, że zaczepianie omegi w łaźni było baaaardzo podejrzane. Jak się jednak miało okazać to jego własny partner chciał zachować się jeszcze bardziej podejrzanie.
- Nie! – prawie pisnął w ostatniej chwili łapiąc za Branda ręcznik i go utrzymując na odpowiednim poziomie. – Zawiąż go z powrotem. Nic mi nie jest. Poza tym, mogę po prostu zdjąć górę.
Poczekał aż partner, z chyba lekką niechęcią, złapał za swoje jedyne odzienie i pozostawił je na swoich biodrach. On w tym czasie rozsunął poły szlafroka i powoli wyciągnął z niego jedną a potem drugą rękę, nadal mając zawiązany pasek na biodrach, który przy siedzeniu wystarczając podtrzymywał go zakrywając strefy intymne. Mimo to Matt poczuł się jakoś dziwnie nagi. Co prawda był nagi – no, prawie – ale nie o to chodziło. Chyba bardziej o fakt, że rozebrał się przed wszystkimi na sali, chociaż nikt w sumie na niego nie patrzył, i odkrywał oznaczenia jakie przez ostatnie dni z radością pozostawiał na nim model. To czego na pewno nie zauważył to były przyciemnione, twarde i odstające sutki, które takie się zrobiły czując nagły chłód a wcześniejsza Branda nimi zabawa nie pomagała na ich delikatność.
- Widzisz? Jest ok. – wziął wodę i zaczął ją pić, zapewne nie zdając sobie spawy, że taki spocony z całym swoim wyglądem rysował się trochę jak z jedno z Josha snów i to wcale nie z rodzaju tych czystych. – Muszę chwilę odetchnąć. Chociaż chyba to nie do końca moja bajka.
0 notes
madaboutyoumatt · 2 months
Text
Omegaverse - Josh
- Jak miód – Josh wymruczał, świadomie bawiąc się dwuznacznością i słowami. Był bardziej kokieteryjny niż Matt. Pomimo konwenansów, stereotypów, jakiś społecznych wymagań, to alfa kusiła omegę, nie odwrotnie. I to nawet nie było typowo samczym podrywem, a niemalże trzepotaniem rzęsami.
Zdecydowanie parł swoją ścieżką. Czasem z prądem, czasem pod prąd, jednak zawsze na swoich zasadach. Gdyby przejmował się wiecznie zdaniem innych i brał pod wagę każdą uwagę, nie byłoby go w tym miejscu. Może w ogóle by go nie było. Niektórzy nie wytrzymywali zbyt dobrze presji rówieśników i ich gnębienia. Josh miał twardą skórę, nie tylko przez swoje azjatyckie pochodzenie. Matt w jakimś stopniu też musiał mieć, przyjaźniąc się z nim przez tyle lat, a teraz wychodząc z ojczystej bańki. W jakimś stopniu.
Josh nie był tutaj aż tak popularny, aby ludzie łapali go na ulicy i nie pozwalali przejść. Nie ta kultura i sława. Może rozwijając karierę w Anglii, może po przeprowadzce do Stanów, może, może… Może miało się to zmienić na lepsze albo gorsze. Na razie obaj mogli przemieszczać się po saunie, i jedynie co zwracało na nich uwagę to wzrost Branda, i ich inne pochodzenie.
- Podobno w Niemczech można chodzić nago bez problemów. Byłaś kiedyś? – Josh zagadnął Amandę, kiedy całą trójką wypacali wszystkie brudy.
- Nigdy. Ale byłam na plaży nudystów. To starsze pokolenie jest luźniejsze – dziewczyna odchyliła głowę do tyłu. Niby była owinięta ręcznikiem, a góra jej piersi i praktycznie całe nogi były widoczne. To zostawiało niewiele ukrytego ciała.
- Musiało cię ścisnąć – Brand zażartował sympatycznie. Dobry humor się go trzymał, pogawędka też była przyjemna, ale Matt najważniejszy. Kiedy tylko temperatura i wilgotność okazała się za wysoka, oboje szybko opuścili saunę. Josh machał dłonią przed twarzą Matta, chcąc go nieco ocucić.
- Jasne, zaczekaj tutaj. Poważnie, siedź – pocałował go w spocone czoło, ruszając po butelkę wody.
Matt nie wyróżniał się za bardzo, przynajmniej względnie. Był otulony szlafrokiem, z włosami przyklejonymi do czoła, wilgotnymi od potu jak zresztą cały on. Większość była w podobnym stanie, na tym polegała sauna. Jednak wciąż był samotną omegą. Gdyby Koreańczycy nie byli tacy nieśmiali...
- Powinieneś się rozebrać – Josh powiedział, podając mu wodę. – Zamieńmy się, będzie ci lepiej – sięgnął do swojego ręcznika, rozplątując go. Jeśli Matt nie chciał aby świecił nagim tyłkiem na środku holu, musiał szybko sam się rozebrać i przejąć ręcznik, albo powstrzymać materiał przed spadnięciem z bioder.  
0 notes
madaboutyoumatt · 2 months
Text
Omegaverse - Matt
Wcześniej już się nad tym zastanawiał, ale teraz to co powiedziała Amanda trochę bardziej w niego uderzyło. Jasne, sam w pewnej chwili, kiedy Josh nie chciał za bardzo z nim rozmawiać, dowiadywał się o nim sporo z Koreańskich stron. Modelki i modele nie byli tak ciekawymi kąskami jak aktorzy czy muzycy, ale Branda ewidentnie ciągnęło do tych popularnych, co nie raz mu też wytknięto, że ma parcie na szkło. I o ile o Amandzie było głośno, ale tylko w ich półświatku, o Joshu było więcej wiadomo. Większa popularność popychała do większej ilości plotek i konspiracji. Nawet modelki mama miała swoje do dodania. I to uderzyło Matta, że jeżeli chce z tym facetem być, to będzie się z tym wszystkim ciągle bił i wojował. Czy dało się na to jakoś przygotować?
Słodki pocałunek – dosłownie dzięki dodatkowej ilości miodu na ustach – momentalnie wybił go z strapienia. Jakby dokładnie wiedział co zrobić i dlaczego Matt właśnie tego potrzebował. Brunet oblizał swoje usta po buziaku, co wyglądało dwuznacznie, ale nie było wcale naumyślne.
- Smakuje? – z miękkim i delikatnym uśmiechem zapytał się w sprawie śniadania, które było dość proste, ale jakoś przyjemnie było mu je zrobić dla Josha i Amandy, więc miał nadzieję, że im zasmakowało.
Nie brał pod uwagę wyjścia do publiczne łaźni, więc nie był na to przygotowany, ale Brand zadbał o niego. Spakował ich obu do jednej torby a na miejscu wszystko mu przetłumaczył. Dlatego sam był zaskoczony tak samo jak mógłby być postronne osoby widząc jak wyższy wpycha się z nim do przebieralni. – Jo.. – urwał na to co tamten powiedział i zaczerwienił się kiedy jego własna ręka wylądowała tam, gdzie teraz nie powinna. – Josh! – prawie pisnął. Uwielbiał go, ale nie był aż takim buntownikiem, różki mu jeszcze nie wyrosły. Najwidoczniej jednak młodszy lubił pójść pod prąd.
Wyszedł po chwili ubrany w za duży szlafrok. Dla dobra wszystkich, głównie swojego, wybrał tą opcję. Tym bardziej, że był przez partnera trochę pooznaczany tu i ówdzie. Nagle jednak poczuł się dziwnie. W sumie trochę jakby byli na basenie, ale jakoś tak tego nie widział. Poza tym, Brand przez ostatnie lata dojrzał, wydoroślał, stracił już resztki tego co mają w sobie nastolatkowie. Był facetem, przystojnym i och znającym swoją wartość. Stojąc obok niego w białym, za dużym szlafroku czuł się dziwnie, byłoby jeszcze gorzej gdyby stał tylko w ręczniku na biodrach.
- Em, będziemy się widzieć z Amandą? Bo w sumie nawet się nie zapytałem czy to jest koedukacyjne miejsce.
Spotkali się z dziewczyną w głównej hali, gdzie można było przesiadywać pomiędzy wybraniem saun, gdzie można było odetchnąć, zjeść czy się napić. Było kilka pomieszczeń o różnych wilgotnościach i temperaturach. Przeszli przez kilka a Matt przestawał tak bardzo pilnować swojego szlafroka, więc na pewno jedną czy dwie malinki można było zauważyć na jego obojczykach. Poza tym było ciekawie i przyjemnie do momentu kiedy zaczęło mu się po prostu kręcić w głowie.
- Dla mnie chyba to już jest za dużo. – dwójka modeli siedziała spocona, ale nie jakoś bardzo wzruszona wysoką temperaturą. Brunetowi zrobiło się zdecydowanie zbyt ciepło. Rozsunął bardziej szlafrok na górze i powachlował siebie ręką. Jego włosy jeszcze bardziej się skręciły a kiedy próbował wstać zachwiał się. Gorąc nie był mu super straszny, ale w połączeniu z taką wilgocią? Trochę tego za dużo.
Josh od razu do niego podskoczył i pomógł mu wyjść. Usadził go w hali głównej i pozwolił wziąć kilka głębszych oddechów. Poprawiał go, sprawdzał jego temperaturę ewidentnie martwiąc się o niego.
- Nic mi nie jest. Przyniósłbyś mi tylko wody.
0 notes
madaboutyoumatt · 2 months
Text
Omegaverse - Josh
- W tym zawodzie cały czas jesteś w jakimś trójkącie – Amanda zauważyła. – Plotki, plotki i plotki. Dobrze, że Koreańczycy pilnują swojego życia.
W innym momencie dnia mogliby wznieść za to toast. Pomimo wywlekanej prywaty, byli tutaj dość anonimowi. Może Josh trochę mniej, ale sam się podłożył związkiem z tutejszą gwiazdą.
- Mogą gadać. My wiemy jak jest – Josh wzruszył ramieniem, nie zamierzając się tym przejmować. Im w większej liczbie pokazów i kampanii brali udział, tym bardziej interesowali się nimi paparazzi. To z kolei wpływało na ich popularność, a w konsekwencji wizerunek. Napędzające się koło. Widział jednak życie bardziej popularnych ludzi, jego nie było tłoczne.
- Pewnie, że idziemy. Załatwię Ci szlafrok. Nie musisz brać niczego – zamruczał pod koniec, uśmiechając się. Na wargach miał trochę miodu, co wcale go nie powstrzymało przed wciśnięciem buziaka na Matta usta. Matt mógł nie do końca złapać o co chodzi, Amanda za to prychnęła obok.
Generalnie w saunie nie zalecało się noszenia bielizny. Co najwyżej majtki, ale i te powinny być najlepiej białe, naturalne i nie uciskowe. Josh jednak nie miał za bardzo wstydu kiedy w męskiej szatni zrzucił z siebie wszystko, obwiązując jedynie swój pas ręcznikiem. W Korei nie było na tyle ciepło, aby chodzić w klapkach, więc Matt dostał jedne na miejscu. Wszystko pakowane, czyste i nowe. W drodze wyjątku Brand też oddał mu swój biały, hotelowy szlafrok.
- Mam też ręcznik jak wolisz – spojrzał na niego, dając wybór pomiędzy stylem podobnym do niego – z nagą klatką i odsłoniętą większością nóg, lub zakrycia się pod warstwą materiału. – Normalnie nie miałbym nic przeciwko, żebyś się odkrył, ale ręcznik niewiele ukrywa… - zawiesił głos, zanim nie dokończył coś, o czym oboje zdawali sobie sprawę. – Mój ręcznik – byli w szatni, łamiąc odrobinę reguły prywatności. Powinni się przebierać osobno, aby nie wzbudzać podejrzeń. Dokładnie to by robili, gdyby Josh nie wcisnął się za Mattem, tłumacząc to wspólną torbą. On był już przebrany, z plecami do drzwi i zasuwki szatni, z półnagą omegą w środku. Do tego docisnął jego rękę do swojego krocza, ściskając palcami wypukłość. – Przebieraj się – pogonił go, uśmiechając się szelmowsko. – I zamknij drzwi! – wymknął się ponownie z szatni.
0 notes
madaboutyoumatt · 2 months
Text
Omegaverse - Matt
- Dziękuję. – uśmiechnął się kiedy polewał Joshowi kawę i dolał Amandzie. – Jednak to Amanda zrobiła kawę, tego sobie nie przywłaszczę.
Potem trochę tą dwójkę zostawił. W sensie byli w tym samym, dość niewielkim pomieszczeniu, ale kiedy ta dwójka się przekomarzała on tworzył im śniadanie. Chleb namoczył w mleku i jajku aby je potem podsmażyć. Robił to na niewielkim ogniu mając w tym samym momencie czas aby umyć i pokroić trochę owoców, jakie zakupili z Joshem poprzedniego dnia. Brakowało do tego wszystkiego jakiegoś syropu klonowego czy słodkiego sosu, ale mieli miód. To powinno wystarczyć, tym bardziej, że pozostała dwójka pilnowała kalorii.
Podsunął na stolik duży talerz z owocami, postawił miód i faktycznie trochę podsłuchiwał. Wiedział, że ta dwójka miała dobry kontakt, dlatego i jemu zależało aby mógł się dogadywać z Amandą. Jak wskazywały same Josha słowa, temu też na tym zależało. Matt nie był całkowicie pewien czy to się uda. Nie skreślał kobiety, nie miał jednak pojęcia czy ta będzie chciała się do niego przekonać. Nie była super przyjacielska w stosunku do niego.
- Proszę. - wyłączył kuchenkę i postawił przed nimi pachnący stos tostów, pachnących wanilią, bo dodał jej odrobinę do mleka, w którym maczał chleb. – Mam nadzieję, że będzie wam smakować.
I kiedy miał już sam się wziąć za jedzenie padły dwie sprawy. Po pierwsze, wyjazd Josha do Stanów. Wiedział, że Josh przeglądał papiery itd. ale nie mieli żadnej więcej rozmowy na ten temat. Spojrzał się więc na niego z pewnym zaskoczeniem, które mogło być odebrane bardziej odnośnie drugiej sprawy – rzekomego romansu.
- Czy w takim razie żyjemy w jakimś trójkącie, o którym nic nie wiem?
Uśmiechnął się oczywiście trochę żartując. Jednocześnie mając ogromną nadzieję, że to faktycznie był tylko żart. Czy w ogóle między nimi cokolwiek kiedykolwiek było? Brand trochę partnerów i partnerek miał. Matt nie chciał tego roztrząsać, bo po prostu go to bolało.  
- To jak z tą łaźnią, idziemy? Powinienem się jakoś przygotować? - mała zmiana a raczej powrót do poprzedniego tematu.
0 notes
madaboutyoumatt · 2 months
Text
Omegaverse - Josh
Było coś dziwnego w obserwowaniu dwójki swoich ulubionych ludzi (Ellie się nie liczyła, była siostrą). Pomimo dobrych relacji, zwykle byli oni… Rozdzieleni. Amanda reprezentowała życie tutaj, to modowe i wybiegowe, za to Matt jego dom. To chyba dobre określenie. Dom. Nie myślał o tym nigdy zbyt intensywnie, a jednocześnie był zupełnie pewny, że chciał budować z nim życie. Matt był domem nie tylko dlatego, że poznali się w rodzinnym mieście i dzielili obecne mieszkanie. Był osobą, którą Josh chciał na każdej płaszczyźnie. Jako faceta, przyjaciela, partnera, połówkę, omegę. To było proste i niekwestionowalne.
Usiadł naprzeciwko Amandy, obserwując swojego faceta z rozbawieniem.
- Też mogę kawy? – zapytał, czując ciepło na wizję Matta poruszającego się w jego codziennej przestrzeni jakby był u siebie. Z Amandą zrobili sobie tutaj przytulny kącik, przynajmniej na ile potrafili. Oboje jednak nie przywiązywali się do rzeczy materialnych i miejsc, nie jak niektórzy. Z taką ilością podróży w którymś momencie łapałeś pełne przyzwyczajenia – brak przywiązania, mniejszy jet lag i umiejętność spania w każdym miejscu. Jego modowe CV. – Jesteś cudowny. I co z tą łaźnią?
- Wiesz co.
- Może chcę to usłyszeć.
- Może ja nie chcę.
- Aghhhh, przecież wiesz, że lubię twój głos. Daj mi to – Josh podrażnił się, będąc w wybornym nastroju. Wywrócenie oczami Amandy było niemalże słyszalne.
- Zaczynają się niedługo castingi. Przyda się trochę wypocić – powiedziała w końcu.
- Okej, chodźmy. Potwierdzili, że jutro mam sesję.
- Spoko, zajmiemy się Mattem sobą. Dzięki – Amanda dostała w dłonie kubek z kawą, a Josh zaraz drugi.
- Mmmm, fajnie. Że się trochę integrujecie – Josh zauważył, ewidentnie nie dbając o momentami napiętą atmosferę między swoimi przyjaciółmi. Wychodził z założenia, że Amanda musiała się dotrzeć, a właściwie zaakceptować pewne rzeczy. Na przykład fakt, że Matt był nieprzesuwalny póki sam nie zechce się przesunąć. A i wtedy Josh nie zamierzał pozwalać na taką przeprowadzkę. – Mogłabyś przylecieć do UK.
- A ty do Polski. Zanim wykitujesz do Stanów. Moja mama ciągle się o Ciebie pyta. Oficjalnie w jej oczach mamy romans, i nie da się jej wyprowadzić z błędu. Żyje w świecie, gdzie przyjaźń między płciami nie istnieje. Dobrze, że mnie chociaż tutaj puściła – Amanda wtajemniczyła Matta, przekazując właściwie drugą część tylko jemu. Josh wiedział o owym romansie. Bawiło go to. Może dlatego, że nie słuchał od swojej mamy przy każdej rozmowie pytania kiedy przywiezie swojego faceta.
Właściwie jego mama za bardzo nie pytała o Matta, a nawet jeśli to… Było to skomplikowane w zupełnie inny sposób, niż trójkąt mamy Amandy, Amandy i jego, czysto platonicznego przyjaciela.
0 notes
madaboutyoumatt · 2 months
Text
Omegaverse - Matt
Był przejęty tym co właśnie zrobił. To nie był jego styl aby tak otwarcie konfrontować się z kimś. Raczej był  typem, który przemilczy sprawę i schowa głęboko w sobie. Właściwie też nie wiedział czy powinien w ogóle się w to wszystko wplątywać i tłumaczyć. Teoretycznie to nie jego problemem było to co dziewczyna myślała, to był tylko jej problem. On sam wiedział dokładnie co czuje do Josha, jak silne to jest i poważne. Zdaje się, że model też to wszystko wiedział i to o wiele wcześniej niż sam Matt. A jednak chodziło o zachowanie dobrego wizerunku. Amanda nawet nigdy z nim bezpośrednio nie rozmawiała, nie miała więc prawa tak po prostu go oceniać, w szczególności po wysłuchanej historii tylko z jednej strony. Pomijając ten fakt pozostawała jeszcze drugi jakim była chęć bycia w dobrych stosunkach z każdym kto jest ważny dla jego partnera. Chciał podobnej relacji jaką ten miał z Maxem.
Tak czy siak, cała sytuacja go jeszcze dodatkowo zestresowała, serca zaczęło bić o sto razy szybciej a ręce się trzęsły. Nie dość, że zaczął konfrontację to jeszcze nie dał dziewczynie się wypowiedzieć. W sumie nie było pewnie co powiedzieć, bo ona już swoje rzekła jeszcze w kuchni, ale nadal poczuł się jak jakiś zły charakter. Właśnie dlatego było przyjemnie móc zatopić się w ciepłych ramionach partnera. W mgnieniu oka przymknął oczy, ciepło się rozlało po jego ciele i nie wiedział kiedy a już spał.
Sam nie wiedział kiedy dni im miały. W końcu było tak przyjemnie. Nie rozdzielali się, wszędzie wspólnie przebywali i zwiedzali. Nie miał pojęcia czy Josh już wcześniej zwiedział te wszystkie miejsca, może sprawdzał je dla niego a może jednak, jak to ludzie pracy, na nic nie miał czasu i teraz w ostatnich tygodniach mieszkania w Seulu nadrabiał wszystkie atrakcje.
- Nie. Dziękuję.
Ziewnął przymykając jedno oko i kierując się do szafki z herbatami, którą zaopatrzyli ostatnio. Był miękki, lekko rozlazły i rozczochrany jawnie tym pokazując co z rana robili, jakby kobieta nie słyszała. Zaparzył sobie jedną z nich i usiadł naprzeciwko Amandy, zaczynał rozpoznawać, które to było jej, a które Josha ulubione miejsce do siedzenia, więc te omijał.
- O, ciekawy pomysł. – przytaknął nadal widocznie będąc zaspanym. Wolałby jeszcze pospać, ale obecni jego współlokatorzy mieli dziwne tryby życia. – Czytałem, że tutaj są bardziej otwarci na tatuaże niż w Japonii. – powiedział to jako ciekawostkę, ale wzrok dziewczyny dał mu jasno znać, że była zdziwiona a zarówno zastanawiała się gdzie mógł mieć jakiś ukryty. – Ja nie mam żadnych, tylko o tym czytałem. – sprostował. – To Josh planuje wszystko, więc trzeba się jego zapytać, ale przy takiej pogodzie nie powinno być problemu zmienić te plany.
I o wilku mowa, chłopak akurat wszedł do pomieszczenia kiedy Matt zdążył postawić kropkę w ostatnim swoim zdaniu. Od razu pochylił się nad starszym i go pocałował. Jakby się nie widzieli nie wiadomo ile a nie tylko przez moment brania prysznica.
- Chcesz kawy? Zrobię też tosty francuskie, bo tutejszy chleb to bardziej chałka niż jak chleb. – odwrócił się do Amandy. – Nie jadłaś jeszcze? Mogę zrobić więcej. – stanął przy malutkiej kuchence tak swobodnie jakby razem z partnerem mieszkał tutaj od dwóch lat. – Amanda proponuje wspólne wyjście do łaźni.
0 notes
madaboutyoumatt · 2 months
Text
Omegaverse - Josh
Josh sobie świetnie radził przez te wszystkie lata w Korei. Miał wzloty i upadki, jednak jak na dzieciaka wrzuconego do zupełnie innego kraju, kultury i pracy, jego sukcesy mierzone były inną miarą. Przetrwał. Zrobił sobie markę. Miał masę dobrych wspomnień. Jimina też nie żałował, jak chyba niczego w przeszłości. Może niektóre wspomnienia ściskały go w środku, inne powodowały gorzki posmak w ustach. To wszystko jednak było w jakimś stopniu częścią jego i tego kim był obecnie. Może gdyby nie te wszystkie przygody miłosne, teraz ich sytuacja z Mattem byłaby inna.
Może. Nie wierzył w to, ale zawsze istniała jakaś mała szansa, prawda? Nie chciał się zamykać.
- Pewnie. Zaczekaj aż zobaczysz nas wszystkich – Josh prychnął z cieniem rozbawienia. Można było nie być zainteresowanym modą i obecnymi trendami. Matt właściwie należał do tej całkiem licznej grupy ludzi, która zdawała się być zupełnie nieświadoma wpływu mody na życie. Pomijając całe historyczne wsparcie i poparcie, rzeszę osób biorącą udział w projektach, ciuchy miały znaczenie w odbiorze. Inaczej traktowało się mężczyznę w dresach, garniturze czy jeansach. Na jakimś poziomie Matt to łapał, ale nie na tyle, aby faktycznie zachwycać się kunsztem wykonania poszczególnych części garderoby. Nie, nie. Zostanie wrzucony nie w świat ciuchów, ale modeli i modelek.
Mogli nazywać byłego Amandy dupkiem. Mogli rzucić kilka innych, jeszcze ostrzejszych epitetów. Mogli naprawdę wiele, ale prawda była taka, że niekiedy oko samo leciało. Josh do dzisiaj pamiętał wrażenia po zobaczeniu idealnie zbudowanego sześciopaku, jędrnym biuście dociśniętym do jego pleców podczas jednej sesji, kocich, zielonych oczach wyrysowanych brązową kredką. Nawet nogi Amandy przy pierwszym spotkaniu wydawały się sięgać nieba w ten niekoniecznie niewinny sposób. To było szczególnie dokuczliwe w okresie dorastania. Po jakimś czasie człowiek się przyzwyczajał. Przynajmniej do tego.
Ogarniające ciało ciepło chyba nigdy nie przeminie w temacie Matta.
Josh objął go, cicho śmiejąc się na zmęczenie.
- Nie kuś. Zawsze możesz tylko leżeć i rozkoszować się utulaniem do snu – zażartował, całując go jednak w czoło, a nie usta. Palcami przesuwał po ciemnych włosach, drugą ręką obejmując go w talii. – Zamknij oczy – polecił cicho, tuląc go do snu. Jetlag i długi dzień potrafił być zabójczy.
Następnego dnia Amandy nie było już z rana. Zgodnie z pogodą – padało, i wieczorna sesja została przesunięta. Przemierzanie ulic Seulu nie miało większego sensu, dlatego obaj zdecydowali się na spędzenie trochę czasu w zamkniętych obiektach. Muzea, hale, nawet galerie. Poza kulturą, chodziło też o przyzwyczajanie Matta do poruszania się po mieście.
Trzeci dzień okazał się tak samo beznadziejny pod względem pogody jak poprzedni. Zanim Josh wyszedł z łazienki, w kuchni Matta powitała Amanda. Wyszła o świcie i wróciła późno. Od ostatniego monologu w pokoju dziewczyny, nie rozmawiali ze sobą.
- Nie wyłączyłam ekspresu. Chcesz kawy? – zapytała go. Niezależnie czy to było coś więcej niż zauroczenie, łatwo było przekreślić kogoś bez poznania. Nie o to jednak chodziło w przyjaźni i znajomości. Stąd delikatnie spowalniacze na drodze. Zresztą musiała słyszeć nie takie znowu dyskretne odgłosy z sypialni, kiedy Josh obudził się z typowym, porannym „problemem”. Szybko obrócili to w coś zupełnie innego. – Jeśli nie macie dzisiaj jakiś konkretnych planów, możemy pójść do łaźni. W Seulu jest kilka ogólnodostępnych. W nich jest mniejszy problem z płcią.
0 notes
madaboutyoumatt · 3 months
Text
Omegaverse - Matt
Nie miał pojęcia co jest bardziej stresujące to, że został z Amandą sam na sam czy, że miał być na jakimś pokazie i to od sceny. Znając Maxa to pewnie powiedziałby mu, że za bardzo dupę ściska i że powinien brać to co mu życie daje. W sumie była w tym pewna racja, z kobietą musi się jakoś zacząć dogadywać, dla dobra Josha. Na pokazach pewnie też będzie musiał bywać jeżeli chce odpowiednio partnera wspierać. A chciał. Od zawsze to robił, teraz chciał jeszcze bardziej i świadomie. Co oczywiście sprawiało, że wprowadzi mu się wiele zmian w życiu.
Nim zdążył cokolwiek przeprocesować został zaatakowany. Wprost, bez żadnych ogródek, bez czasu aby chociaż odpowiedzieć lub się obronić. Właściwie to co działo się między nimi było między nimi, nikt nie wiedział wszystkiego jak to było, a tym bardziej kiedy nie znało się drugiej strony opowieści. Nie miał jednak zamiaru się kłócić, wręcz zrobiło mu się smutno. Nie chciał aby Josh z czymkolwiek się borykał sam, teraz po to tutaj był. Wcześniej też byłby, ale rozumiał pewne odtrącenie w tej sprawie. Plus jemu samemu też nie było łatwo kiedy ten znajdował nowe miłości, a już nie było co mówić tylko o łóżkowych romansach. Mimo to zrozumiał pewien przekaz. Jimin był.. niestety, ale kimś ważnym w Branda życiu. Nie raz były plotki o tym jak się niby schodzili na nowo, wiedział o nich, bo prawie każde sprawiały, że dostawał palpitacji serca i małych ataków paniki. Josh jednak był z nim, nie z Koreańczykiem. Była potrzeba pochwalenia się i oznaczenia. Wsparcia. Poza tym młodszy wyglądał na zbyt szczęśliwego samym pomysłem aby tam się pojawił, nie mógł mu tego tak po prostu odebrać. W szczególności kiedy usłyszał, że to było dla niego ważne.
- Spokojnie. – pogładził młodszego po policzku chcąc aby ten faktycznie wziął głębszy oddech i odsapnął, bo przecież to wszystko nie działo się teraz. Jednak tylko pokazywało, że Amanda miała rację.
- Wystarczy mi abym widział tylko ciebie.
Teraz nawet współlokatorka musiała dostrzec tą miękkość w tych słowach i w jego spojrzeniu, którego nie da się od tak odegrać. Pocałunek był tylko większym pokazem uczucia. Prawdziwego. Chociaż kto wie co ona w tym mieszkaniu widywała.
Przy samej kolacji to modele głównie rozmawiali. Matt jedynie trzymał się boku partnera i w pewnym momencie walczył z tym aby nie zasnąć, więc w końcu postanowiono, że dzisiaj jest wcześniejsza pora do spania. Został jako pierwszy wypędzony do kąpieli i miał się od razu kłaść spać, ale kiedy Josh zajął łazienkę on na lekko miękkich nogach zapukał do Amandy pokoju, wiedząc, że ta jeszcze nie śpi.
- Przepraszam, chciałem tylko dodać coś od siebie, bo wcześniej nie było możliwości. Nie bawię się nim, nie jestem taki. Nie potrafiłbym nawet gdyby nie był tym jedynym. Jestem spokojny, cichy i stały w swoich poczynaniach i uwierz mi, że jeżeli mówię, że go kocham, a go kocham, to z całego serca, całym ciałem i każdą myślą. Po prostu do różnych osób różnie takie rzeczy dochodzą, czasami wiedzą to od razu, innym razem potrzebują więcej czasu. Wspieram go i będę go wspierał najlepiej jak tylko potrafię. W szczególności, że naprawdę łączy nas coś więcej niż jak tylko zauroczenie. – starał się patrzeć wprost na dziewczynę, która leżała na swoim łóżku z tabletem, ale często jego wzrok zjeżdżał gdzieś w dół z zdenerwowania. Był widocznie zestresowany, ale na tyle mocno zdeterminowany aby to zaznaczyć. – Jak mówiłem, chciałem tylko to powiedzieć, więc więcej nie przeszkadzam, dobranoc.
Wrócił do łóżka z głośno bijącym sercem. Czuł, że musiał to zrobić, Amanda nie była pierwszą lepszą osobą, które nie było co tłumaczyć, bo zaraz jej nie będzie w ich życiu. Była ważna dla Josha i on chciał też mieć z nią odpowiednie kontakty. Nie muszą się kochać ani przesadnie lubić, ale lepiej aby mogli sobie ufać i jak trzeba na sobie polegać.
Kiedy Josh wrócił z kąpieli Matt przykleił się do niego niczym rzep do psiego ogona. Co mogło zaskoczyć, ale było na tyle miłe, że kto by się dopytywał o cokolwiek więcej?
- Nie ma szans na nic więcej, jestem zbyt bardzo zmęczony.
Dodał na wszelki wypadek aby dłonie partnera nie sunęły się zbyt nisko. Poza tym, samo zaśniecie z ukochaną osobą w ramionach był czymś co dawało już sporo radości, prawda? I nie było w tym wszystkim kłamstwa, bo jak tylko okularnik usłyszał młodszego bicie serca od razu usnął twardym snem.
0 notes
madaboutyoumatt · 3 months
Text
Omegaverse - Josh
Szczerze Josh nie był jakoś wybitnie na nie do tego podwójnego zabezpieczenia ze strony Matta. Jak na drodze – zasada ograniczonego zaufania. Z drugiej strony też nie mogłeś całe życie chodzić owinięty szczelnym kokonem, zasłoniony po uszy materiałem, a na szyi mieć jeszcze dodatkowo obrożę. Co to było za życie, wiecznie oglądając się za siebie? Końcowa decyzja jednak zawsze należała do Matta.
Tak samo jak jego dotycząca jego własnego ciała.
Co miał im wszystkim powiedzieć? Że nie chodziło tylko i wyłącznie o komfort innych, a jego własny? Zaczął brać blokery na samym początku, kiedy roztaczał wokół siebie zapach zbitego psa. Było to uciążliwe dla niego samego, dla innych, i jednocześnie w jakimś stopniu niebezpieczne. Może czasy kiedy dynamiką przypominali były dawno, ale to nie zniknęło tak do końca. Matt jako omega tego nie do końca rozumiał. Wchodząc do pomieszczenia nie oscylował innych wzrokiem, zastanawiając się kto może okazać się silniejszy i zdominować feromonami otoczenie. Josh nie produkując ich nie tylko chronił swój wtedy „słaby” tyłek, ale teraz wyszedł z tego obiegu. Był poza tym całym pokazem siły nie musząc rozpinać rozporka jeszcze przed wejściem do pomieszczenia. Z jednego komfortu przeszedł do drugiego.
Jeśli miał to odrzucić… To na swoich warunkach. Nikogo innego.
Patrząc teraz na Matta, utwierdzał się jednak, że warunki się zmieniały. Nie na tyle, aby rzucić wszystko w cholerę, ale zacząć to rozważać. Powinni o tym kiedyś porozmawiać.
Pokaz jednak totalnie wybił go z tych rozmyślań. Josh wystrzelił z krzesła, organizując się szybciej niż Matt zdążył dokończyć zdanie. Zostawił ich samych.
Amanda krótko spojrzała w stronę korytarza, zanim nie odwrócił w stronę Matta. Wciąż z pałeczkami w dłoniach. Słyszała, że Matt jest odrobinę wycofany, i nie pasował do typów ludzi z którymi Josh się dotychczasowo obracał. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Z drugiej strony Jimin prywatnie był uroczy i czasem nieporadny, Lizzy za to miała pewnie z pięć warstw jak cebula. Może oboje je z siebie rzucali wraz z ubraniami. To nie była jej sprawa.
- Słuchaj. Nie jestem fanem tego co się działo między wami na początku – powiedziała wprost. – Ale to jego życie, teraz wydaje się cholernie szczęśliwy, więc nie wtrącam. Pamiętaj tylko, że dźwiganie tego, jednocześnie próbując wyglądać jak milion dolców wykańcza bardziej niż się wydaje -  musieli być w formie niezależnie od prywatnych kwestii. I w przeciwieństwie do niektórych profesji, oni poza swoimi umiejętnościami, sprzedawali też swoje ciała.  – Są plotki, że na pokazie ma być Jimin z zespołem. Nie widzieli się chyba od roku – wyjaśniła pokrótce. - To dla niego ważne.
Zapchała się kolejnym sushi, unosząc lekko jedną brew. Josh dosłownie 15 sekund później wpadł do kuchni, wsuwając się energicznie na miejsce obok Matta.
- Mogą być problemy, ale ma popytać. Jeśli się jakiś zwolni, to trafi do Ciebie – zapewnił, aż musząc odetchnąć.
- Nie jest tak źle. Są to miejsca z których niewiele widać, bardziej widownie niż modeli. Chociaż słyszałam, że akurat jest świetny pogląd na tyły – powiedziała z lekką konsternacją.
Josh zmarszczył swój nos, mamrotając pod nosem „dupek”. To nie było coś, co chciało się słyszeć od swojego partnera.
- Słyszałem, że tyły mam całkiem niezłe – zapewnił Matta. – Tylko nie przyglądaj się innym za bardzo, bo będę zazdrosny – wychylił się, aby go powoli pocałować.
0 notes
madaboutyoumatt · 3 months
Text
Omegaverse - Matt
- To nie chodzi o bycie psychopatą. Każdy powinien podejmować odpowiedzialne decyzje. Moją jest to, że chce się bronić przed a nie po fakcie. Prawo odstrasza, ale nie w każdym momencie może pomóc. Po fakcie pozostaną tylko łzy i żal, że się nie zrobiło więcej.
Zgadzał się, że kary za nielegalne oznaczenie powinny być surowo karane. Nie chciał sobie nawet wyobrażać jak byłby załamany gdyby ktoś obcy go ugryzł zanim zrobiłby to Josh. Czy mógłby się z tym pogodzić? Prawdopodobnie nie, i czułby się cały czas jego niegodzien. Z drugiej strony, jeżeli doszłoby do tego tylko dlatego, że nie miał ochronionej szyi? Wielu ludzi by mówiło, że sam się o to prosił. I pewnie miałby też takie poczucie, że mógłby i powinien zrobić coś więcej aby samemu siebie obronić.
- Uważam, że nie można poświęcać swojego zdrowia dla bezpieczeństwa innych. – spojrzał niezadowolony na partnera, bo tym razem wszyscy pili do tego samego, tylko on nie zauważał, że robił sobie krzywdę.
Mimo wszystko nie chciał ciągnąć dalej tego tematu, bo za chwilę albo będzie awantura albo stypa. Dwie alfy i jedna pomiędzy nimi rozmawiające na temat, w którym mogą się nie zgadzać. Miał więc nadzieję, że ta zmiana tematu na pogodę pomoże. Wydaje się jednak, że wpadł z deszczu pod rynnę.
- Ja? – spojrzał zaskoczony na to pytanie a nie na sam fakt dociskającej się do jego ciała nogi. – Nie. Skądże znowu. Ja pewnie sobie poczekam tutaj na Josha.
I nagle cała akcja zaczęła eskalować i nie miał pojęcia co się działo. Jakiejś dziwne półsłówka, telefony i pokazy. Aż zbladł na to wszystko, bo zdecydowanie nie był człowiekiem, który lubił mieć uwagę skupioną na sobie.
- Josh, nie. Naprawdę nie trzeba.. – i już mówił do powietrza, bo partner robił swoje zostawiając w dodatku jego samego z Amandą.
- Aha. – przytaknął nadal z szokiem w oczach, bo teraz nie wiedział też co się wydarzy w najbliższym czasie. Nie pomyślał też, że jego przedłużony pobyt wpływa na dziewczynę, jakby trochę mu to umknęło.
0 notes
madaboutyoumatt · 3 months
Text
Omegaverse - Josh
Amanda podkuliła nogę, wyglądając przy tym zamiast skulonej na bardziej rozwaloną. Alfy i ich energia. Nie chodziło tylko o ciało, ale jego mowę. To jak się nosiły. Nie potrzebowały charyzmy Josha, zadziorności Maddy, kalkulacji Thomasa. Cała trójka była tak odmienna od siebie, a jednocześnie od pierwszego spojrzenia dało się zauważyć ich status. Amanda miała w sobie to samo. Była bardziej opanowana i spokojna niż Josh… Przynajmniej po całym dniu w pracy i pewnie nie do końca przespanej nocy.
– Mmm, mów mu dalej, że nic nie powstrzyma go od instynktu – otworzyła swój ryż, sięgając po pałeczki. – Robimy co możemy. Nie potrzeba feromonów, żeby namieszać komuś w głowie. Koniec końców prawo jest po to aby odstraszać tych zdrowo myślących.
- Psychopaci i tak nie zwracają na to uwagi. Jeśli chcesz kogoś zaliczyć, i masz pokręconą moralność, to unikniesz kary.
- Albo nie dbasz o konsekwencje.
- Albo cię one nie spotkają, bo cię chroni prawo – Josh uniósł lekko brew.
- Czujesz się niechroniony przez prawo? – Amanda zażartowała. – Chronisz wszystkich przed feromonami, a kto Ciebie ochroni? – drażniła się, chociaż oczywiste było do czego oboje pili. Przynajmniej dla nich, odbywając podobne rozmowy wiele razy. Trochę filozoficzne, trochę zaczepne. Ich charaktery się dobrze równoważyły, podobnie jak sytuacja w domu. Co by nie mówić, alfie Amandy był na rękę brak zapachu Josha. Ten był dominujący, łatwe do stwierdzenia po tym jak się nosił, a jednocześnie nie wydzielał feromonów mogących ją spłaszczyć. Co by jednak nie mówić Josh reagował na innych. Stępił swoją stronę miecza, ale ten był obusieczny.
- To jest fair. Patrząc na to, że jesteśmy silniejsi. Do czasu otwarcia słoika – Josh odpowiedział w podobnym tonie, wyciągając sos w stronę Matta. – Oryginalny jest w pudełku, ale ten jest mniej słony.  
Przez chwilę wszyscy rozkładali jedzenie przed sobą, dzieląc się sushi.
- Nie, jutro pracuję w studio, a później mam kilka dni przerwy. Na początku następnego tygodnia zaczynają się castingi. Ty masz ostatecznie tylko ten klip?
- Mhm. Ale mogą to przesunąć na cholera wie kiedy.
- Nie będą tego odkładać. Zawsze mogą zrobić sztuczny efekt.
- Opychamy biżuterię premium, myślę że stać ich na prawdziwy zachód słońca. I Matt jednak zostaje do końca miesiąca – dodał, uśmiechając się do siebie na samo wspomnienie tej przyjemnej niespodzianki. Pod  stołem docisnął swoją nogę do Matta, patrząc na niego z tą radością na twarzy pomimo posiadania pełnych ust.
- Tak? Bierzesz udział w pokazie? – Amanda zapytała, patrząc już na Matta. Josh emanował takim szczęściem, jakby zaraz miał się zamienić w Dzwoneczka i obsypywać wszystkich złotym pyłem. Przynajmniej dopóki nie załapał, że właściwie Matt mógł być częścią jego pracy. Wtedy rozjaśniał jeszcze jaśniej.
- Nie pomyślałem o tym. Napiszę z pytaniem – wyciągnął telefon z kieszeni, już pisząc wiadomość. Potrzebował biletu na pokaz. – Mamy póle biletów, trochę takie „z zaplecza”, ale można zajrzeć przez kurtynę. Kiedy Ellie była ostatnio, nie trafiła na ten czas. Ale chyba ty dawałaś temu…? – pstryknął palcami, udając, że zapomniał.
- Dawałam wiele rzeczy. Tylko komu?
- Och, Boże. Temu chujkowi, którego imienia tu nie wymawiamy, bo nie wracamy do błędów – podniósł się. – Dzwoni. Zaraz wracam – mrugnął okiem do Matta, odbierając telefon jeszcze w kuchni. – Cześć. Tak, tak. Gdyby było wolne to… - jego głos ucichł za ścianą sypialni.
- Nie gadamy o byłych. I niedoszłych – Amanda wyjaśniła za Josha.
0 notes
madaboutyoumatt · 3 months
Text
Omegaverse - Matt
Matt poczuł się nagle zestresowany. Oto miał poznać Josha przyjaciółkę. Taką, której nie znał wcześniej. Brzmiało to dziwnie, ale od zawsze byli tak blisko siebie, że nie mieli chociażby znajomych, którzy nie byliby z ich wspólnego kółka, często dziedziczyli ich po sobie tak jak to było chociażby z Maxem. Amanda pojawiła się w czasie kiedy między nimi było dziwnie. Inaczej tego chyba nie dało się nazwać, bo to jedno słowo najlepiej opisywało ten stan. Przez to i odległość, bagatela jedynie pół świata, nie mieli możliwość dobrze się poznać i zaprzyjaźnić. I okularnik tylko tak to przyjmował, że jedynym problemem była odległość i start jej przyjaźni z Joshem kiedy u nich było trochę ciężej. Nie podejrzewał, że mógłby narobić sobie więcej minusów.
- Matt.
Odruchowo podniósł się aby uścisnąć jej dłoń, bo podobno to było niegrzeczne robić kiedy jedna z stron siedziała. Poza tym była kobietą. Piękną kobietą. Kamera faktycznie nie oddawała jej urody a zapatrzenie się na moment na nią nie powinno nikogo dziwić. Szczupła i wysoka, ale nie koścista. Okularnik nie widział nigdzie mankamentów skóry czy innych problemów.
- Podobno piegi są teraz w modzie. – odpowiedział odruchowo kiedy tak naprawdę nie znał się na modzie ni krzty. Co zapewne było widać po jego basicowym ubraniu. Nawet by się nie pogniewał gdyby ktoś mu powiedział, że jest nijaki, bo w sumie trochę tak się czuł i wcale nie widział tego jako coś złego. – Sam je mam na nosie kiedy trochę złapię słońce.
Evans był zdecydowanie spięty. Chciał wypaść dobrze, ale nie znał Amandy na tyle aby wiedzieć jak się przygotować do spotkania z nią. Nie był też tak dobry jak Josh czy Max w nawiązywaniu kontaktów.
- Och, dziękuję. – delikatnie dotknął nowej obroży, którą wyjątkowo przyjemnie się nosiło, w szczególności po tym jak wyglądała jego codzienna, która była cięższa i twardsza. – Prezent od Josha. – spojrzał się na partnera w ten miękki i uroczy sposób zdradzający całkowicie to, że żywił do niego poważne uczucia. Gdyby mógł roztopiłby się pod jego spojrzeniem a nie od prezentów. Zaraz jednak to spojrzenie spoważniało z powody historii. – Wydaje mi się gdziekolwiek to nie było, ta część naszej historii jest nieprzyjemna. – on bardzo długo nie czuł się omega i starał się to wyprzeć od siebie, więc wszystko teraz trochę nagle na niego spadało. – Rozumiem całą sprawę i biorąc pod uwagę to, ż jestem omegą nie rozumiem tego. Masz rację, że jest piękne i na pewno wygodniejsze od zwykłej obroży i podniesienie kar na najwyższe też gdzieś rozumiem, ale co to wszystko pomoże w momencie nagłej rui? Alfa czy omega, nie będą myśleć trzeźwo, kara przyjdzie później i uwierz mi, że dl obu stron to się skończy fatalnie.
Oczywiście alfy skończą z karą, odsiadką i wysokimi grzywnami. Cokolwiek by to nie było mogą zawsze bronić się instynktem. Co z omegą? Raz oznaczona pozostaje to powiązanie na całe życie lub może je zerwać i nie mieć nikogo innego oraz prawdopodobnie do końca życia czuć się fatalnie. Czy jest w tym coś pocieszającego, że każda z stron będzie pokrzywdzona kiedy można spróbować temu zaradzić?
- Częstuj się. – Matt chciał zmienić temat, bo atmosfera zaczynała robić się gęsta. – Josh mówił, że najbliższe dwa dni będą deszczowe, to też wpływa na twoją sesje?
0 notes