Tumgik
#jak piękny obraz tego co było
trudnadusza14 · 4 months
Text
23-24.12.2023
W sobotę spałam do 15
Nareszcie spałam
Miałam sen ze przed sylwestrem dostałam ataku padaczkowego przez który trafiłam do szpitala bo był długi.
Oby to nie był prorok 😑
Jak wstałam to od razu poszłam z mamą do sklepu po zakupy ostateczne
Dowiedziałam się że mój wujek nie przyjdzie bo on ma imprezę w firmie
Trochę smutno mi się zrobiło bo jednak zawsze był choć na chwile
Później były przygotowania do wigili i pakowanie prezentów
No i jak położyłam prezenty pod choinką to Kiara była ciekawa bardzo 😅
Tumblr media
No i ludzie. Kupiłam prezenty dla mamy i mama była tak ciekawa tego prezentu że nie mogła wytrzymać i musiała otworzyć
Zresztą obie otworzyłyśmy 😅
Mamie kupiłam taką ozdobę róże w szkle.
Tumblr media
Bardzo się ucieszyła z tego prezentu
Poza tym jeszcze dostała kubek z śmiesznym napisem i ulubione słodycze
Ja dostałam kostki Rubika i też słodycze
O dziwo nie miałam na nie ochoty
Kostki Rubika bardzo chciałam
I to są różne. 2X2X2 , 3X3X3, 4X4X4, 5X5X5 i trójkątna
Ostatnio lubie rzeczy logiczne
A Kiarze się torba spodobała 🤣
Tumblr media
No i ludzie
Spodobała mi się bardzo piosenka z nowego filmu
"Akademia Pana Kleksa"
Piosenka pt "Całkiem nowa bajka"
Naprawdę mi wpadło w ucho do tego stopnia że to śpiewam co chwilę
Idę na ten film niedługo,nie mogę się doczekac
Później sprzątałam tańcząc jednocześnie 😁
I było kąpanie zwierzaków
A Kiarusia w nocy spala z misiem
Tumblr media
I w nocy coś mi się nie chciało spać
A jak wróciłam do pokoju to Kiara położyła się na moje miejsce w śmiesznej pozycji xd
Tumblr media
Ta to ma pozy 😂
Rano zjadłam owoce i do wigili postanowiłam pościć
Bo wiecie nie chce jeść jak w normalne dni kiedy wiem że wieczorem czeka mnie więcej jedzenia😅
Żeby się nie przejeść. Bo nie znoszę uczucia kiedy mi niedobrze od jedzenia
A nie chce żebym przypadkiem nie przeszła z any w bulimie
Miałam raz w życiu epizod bulimiczmy. A raczej anorektyczno bulimiczmy
Bo np zjadłam jabłko i miałam taką panikę że wywoływałam po tym jabłku wymioty
Nigdy w życiu
Rano padał śnieg
Dosłownie sypało i było pięknie
Tylko szkoda że ten śnieg równie szybko stopniał
Wyszłam na spacer ale miałam dziwną zadyszkę
Prawie zemdlałam
Nie wiem co jest grane. Może to ma związek z okresem który mi się skończył albo z czym innym
Ale to po nowym roku chyba pójdę zrobić badania krwi
Bo apetyt w sobotę miałam w miarę dobry,lepszy niż przez ostatnie dni
Jak wróciłam do domu zachciało mi się rysować
Wpadł mi pomysł przez tą nową piosenkę z filmu
Pomysł na nowy obraz 😏
Będzie dość duży
I tak w ogóle jako że weszły na mnie spodnie które do niedawna nie wchodziły postanowiłam się zważyć
No i tak jak myślałam
Schudłam. Tylko trochę niepokoi mnie że w tydzień tak dużo
Mam mniejszy apetyt ale nie na tyle żeby się głodzić
No i potem podcinałam sobie końcówki. Mam odczucie że moje włosy są coraz bardziej pokręcone
I dalej wchodzę w sukienkę która nie jest wcale taka luźna a kupiłam ją kiedy byłam bardzo chuda
Moje ciało ma jakąś moc czy co
Ale podobam się sobie
A później była wigilia
Spędziłam ją z mamą a dopiero później doszła ciocia
Odnośnie cioci. Mama źle postrzega całą rodzinę i twierdzi że to jej się czepiają. Powiedziałam jak jest że to innym jest przykro że ich unika mówiąc że nigdy nie ma czasu kiedy ktoś jej proponuje spotkanie to ta zawsze mówi że jest zajęta choć tak naprawdę siedzi w domu i się nudzi
O dziwo tak zadziałałam że wreszcie ją przekonałam i się pogodziła z ciotką
I z resztą rodziny też próbuje się kontaktować
Dobry znak
Spróbowałam większości potraw na stole
Mimo że mi smakowały to miałam jakieś poczucie winy że zjadłam
Oby to nie było to co myślę
Tylko chwilowe
W pokoju postanowiłam się zdrzemnąć.
Jak się obudziłam przyszła ciotka i oglądaliśmy świąteczny odcinek M jak miłość a potem "Listy do M 2"
Mimo że nie jestem fanką romantyków film "Listy do M " uwielbiam
Bardzo mi się spodobał
Układaliśmy też podczas oglądania te kostki Rubika
Nie miały cierpliwości 😂
Jak ciocia poszła to oglądałam sobie swój serial szpital
Ostatnio mnie zastanawialo że w tym serialu było już trochę przypadków osób z zaburzeniami odżywiania,przemocy w rodzinie,narkotyków a nie było jeszcze nic o samobójstwie ?
I mówisz i masz. Był po tej myśli odcinek akurat o samobójcy 😁
Boże jestem palnięta ale lubię takie tematy
Aha i dowiedziałam się że dostałam jeszcze jeden prezent w postaci karmy która dosięgnęła moich oprawców.
Laska która w podstawówce naśmiewała się że jestem gruba i się śmiała ze mnie a kiedyś byłam gruba przez branie sterydów z tego co wiem od mojej koleżanki która ma z nią kontakt to ona na coś zachorowała i sama musi brać leki przez które jest teraz otyła i przez to ją chłopak rzucił
No to teraz ktoś doświadcza tego jak ja się kiedyś czułam odtrącona przez wszystkich z powodu wagi na którą wpływu wtedy nie miałam
I jeszcze jedna perełka
Typ który mnie kiedyś molestował teraz siedzi.
Za dokładnie to samo. Molestował też inne i z tego co się dowiedziałam nawet zgwałcił parę
Ma jakieś 4 lata więzienia i stracił prawo wykonywania zawodu bo był wf-stą
Miód na moje oczy 😎
A wiecie. Ja się w ogóle bałam to zgłaszać tymbardziej jak tą akcję sobie przypomniałam po jakieś 12 latach. To ktoś mógłby uznać to za brednie
To już wolałam odpuścić z zgłaszaniem tego na policję tymbardziej jak długo nie mogłam przypomnieć sobie jego twarzy
I wiecie. Stres związany z rozprawami nie uniosłabym tego raczej
Ale się cieszę że dostał chuj za swoje 💪
Więc jeszcze mam kolejny powód do świętowania w środę ✨🎊🎉
I tak btw w tej książce o historiach medycznych przeczytałam o dziewczynie która przez zaburzenie odżywiania w którym zjadała niejadalne rzeczy połknęła setki igieł
Okej. Ja sama jako nastolatka połknęłam parę żyletek bo chciałam się zabić ale kurcze do dziś mnie zastanawia jak uszłam z tego bez uszczerbku
Ta też długo objawów nie miała 🙈
Albo przeczytałam o chorobie eksplodujących zębów. Wtf xD
Coś podobnego co sama mam z tymi zębami tylko że u mnie jest taka anomalia że pod stałymi wyrastają jeszcze drugie stałe
Dziwne to 🤣
Ale w sumie wychodzi na plus. Wypada stary i rośnie nowy mocniejszy
Albo kolejna ciekawostka. Kiedyś papierosami leczono choroby płuc i ogólnie układu oddechowego czy przeziębienia 🙈
I niby to ludziom pomagało. Kumacie to ?
Ciekawe co dalej w tej książce ale bardzo mnie wciągnęła
Jutro będzie ten poniedziałek i to jest najbardziej męczący dzień
Rocznica śmierci przyjaciółki 😔
Mam nadzieję że przetrwam i będzie tylko lepiej
Ale się już środy nie mogę doczekać 🤩
Także do zobaczonka. Mam nadzieję że dobrze spędzacie święta ❤️🎄
Trzymajcie się kochani 💜
19 notes · View notes
annpositivitylife · 1 year
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Byłam w lumpie ✨ parę razy ostatnio dla odstresowania. To jest chyba moja pasja xD zrobiłam zdjęcia takich ciekawych wzorów. Sobie też coś kupiłam 👉👈
Tumblr media Tumblr media
No mi się te sukienki meeeega podobają, szczególnie że mam mało trochę
Tumblr media
A to moja stylizacja na zakończenie roku 🥹 kupno tej bluzki było strzałem w dziesiątkę!
Ogólnie ten tydzień był wzruszający, człowiek miał poczucie że coś się kończy xd i że życie się kurde dzieje na naszych oczach. Wczoraj na zakończeniu było tak pięknie.. ja wiem, że nie będę pewnie tak kiedyś tego wspominać ani tutaj wracać, ale no jest takie poczucie. No i tę szkołę w porównaniu do podstawówki to kocham 💟 wspomnienia z przyjaciółmi też zostaną na zawsze
Była też piosenka mojej koleżanki na zakończeniu, "Ostatnie naście", ciągle to nucę 🙈 jak chcecie to obczajcie na yt. Naprawdę jest fajnie, ale już takie poczucie że już poważnie, matura. Dosłownie nie wiem co robić w ten weekend xD całe liceum się uczyłam, w tym roku to już w ogóle zapierdziel. Skupię się chyba na psychice i odpoczynku i zrobię jakieś moje powtórki. Boję się nieco ustnych no i nie lubię całej takiej tej otoczki, że na galowo, tyle ludzi itp., nawet nie stresują mnie tak same egzaminy.
Wraz z tą piosenką poczułam taką dumę. Skończyłam liceum ze średnią 5.0, ale to nawet nie jest ważne. Ile się zadziało, ile doświadczeń zebranych, nauki.. wow. Naprawdę, zdarzyło się wiele rzeczy, o których bym nie pomyślała że dam sobie radę. A dałam 🥹 ja ciągle mam obraz siebie kako zahukanej dziewczynki z podstawówki, a jednak coś niecoś już umiem i jest fajnie 😅
Modlę się żeby nie dostać mental breakdownu, w niedzielę idę na krótką posiadówkę bo moja koleżanka ma 18. Priorytety na ten czas to medytacja, ćwiczenia, pisanie dziennika, powtarzanie. Po prostu zebrać to do kupy i przypomnieć szczegóły, ogół już mam. Będzie fajnie 🥹
Nie mogę się doczekać wakacji i STUDIÓW, bo to wymarzony kierunek. Ale tak samo nie mogę sobie wręcz wyobrazić poczucia pustki bez matury xD gdzie tyle ksiązek, tyle notatek i wszystkiego, wszystko kręciło się wokół tego.. Z drugiej strony nie chcę zarzucić się pracą, a mam takie skłonności. No bo chcę wrócić do tarota i przeczytać mnooostwo książek. I prawo jazdy!
A propos diety i wagi, względem zdrowego jedzenia to jest różnie, ale na pewno schudłam, choć nie było to moim głównym celem. Widzę to po spodniach xd no i miałam tak kilka razy, że biorę jakieś spodnie i myślę sobie "nie no, będą za małe", a okazują się za duże sporo 🙈 dosłownie mam teraz dziwne postrzeganie siebie. Mama wpycha we mnie jedzenie, cukier i biały chleb, bo się troszczy przed maturą, ale mnie to trochę irytuje. Nie po to cały rok zmieniałam swoje nawyki żywieniowe w trosce o mózg, by zapychać się przed maturą.
Z chłopakami to różnie. Staram się dbać przede wszystkim o siebie. Moja koleżanka jest teraz w podobnej sytuacji i wariuje jak jeszcze ja parę tygodni temu. Ale staramy się trzymać w ryzach xd faceci są dziwni. Dopiero po maturze zastanowię się czy chcę się spotkać i czy coś z tego będzie
11 notes · View notes
awardwinningpies · 2 years
Text
19.08.2022 piátek
Jest 18:50.
Tumblr media
Pomyślałem sobie przed chwilą jak rzadko fotografujemy miejsca. Jak ja je rzadko fotografuję. Kiedy oglądam wywołane przez siebie zdjęcia - prawda jest taka, że to w zasadzie jedyne zdjęcia, jakie oglądam - to krzywię się na widokówki bez ludzi, z samymi drzewami. Za mało się na nich dzieje.
To, co mam w galerii na telefonie? Zdjęcia bez wysiłku zsynchronizowane z chmurami i dyskami, których tak pewien jestem, że nie zaglądam nawet do nich. Fotografia analogowa, to teraz ta, do której w biegu uciekam, żeby się zatrzymać od pędu życia. Skupiam się wtedy na kadrze, bo mam takich tylko 36w jednej rolce. Pamiętam o tym dobrze robiąc zdjęcia Minoltą, bo została mi na przykład już tylko ostatnia klisza, a dni na wyjeździe zostało już tylko cztery. Zresztą, w ogóle nawet telefonem rejestruję tak nie istotne rzeczy jak na przykład moja twarz. Coś, co w procesie ewolucji miało być niemożliwym przeze mnie do obejrzenia jest teraz centrum mojego zainteresowania — moja czasem piękna czasem nie twarz. 
Są na niej oczy, które miały mnie nigdy nie zobaczyć. A jeśli już to od czasu do czasu w jakimś odbiciu wody, ale i tak rzadko i nigdy wystarczająco dokładnie, bo się zasłania sobie światło prawie zawsze jak się patrzy w dół na zwierciadło wody (co świadczy, że natura nas tak stworzyła, żeby wręcz utrudnić nam zobaczenie się). A teraz mamy maszyny, z którymi do niedawna co prawda trzeba się było mocno nastarać, żeby sobie samemu zrobić zdjęcie albo nawet samemu sobie w grupie innych osób zrobić zdjęcie (mniej samolubnie). Samowyzwalacz nieco zaspokoił tę potrzebę. Natomiast teraz mamy możliwość zrobienia komuś zdalnie zdjęcia i on nawet o tym nie wie. Więc jest to bardzo szybki rozwój technologiczny, do którego nie do końca mógł dopasować się mózg, który pomimo, że plastyczny, to jednak dalej kierujący się instynktami, o których istnieniu nawet nie mamy pojęcia. Gadzi. Jaki wpływ ma to, że patrzymy cały czas na siebie, porównujemy, oceniamy. Co? Grę światłocieni słońca lub sztucznego światła? Wiadomo, że inaczej się wygląda na przedniej kamerce, w lustrze w łazience, w lustrze w łazience u twoich rodziców, inaczej w przymierzalni a jeszcze inaczej na brzegu panoramicznego zdjęcia. A już najzupełniej inaczej w oczach ukochanej osoby. 
(leciało Possibility Lykke Li)
A więc teraz chodzimy po Ziemi częściej niż rzadziej przekonani o tym, że to my najlepsi, my poważni, my ponad wszystko. Wszystkim, Każdym. A wyobraźcie sobie, jak kochalibyśmy patrzeć na innych, jakbyśmy ich kochali, gdybyśmy się tak w sobie nie zakochali najpierw. W lustrze, w selfie. Jak pięknie patrzyliśmy oczami, które znały tylko mamę, tatę, babcię i kota. Tylko to, co dookoła. Niebo, drzewa, krowy, cień. Tylko uśmiech, płacz i deszcz. A teraz, jeśli nawet na analogowym zdjęciu jest tylko “widoczek(w domyśle bez ludzi)”, to już nie jest dla mnie tak ciekawy jak ten z ludźmi, a już nie na pewno nie tak interesujący jak mój własny portret. żeby zobaczyć jak się wyglądało, jak się zmieniło, czy się jest kim się chciało być, czy się jest kimś innym, czy boże nie daj boże jest się sobą!
Swoim telefonem raczej robię zdjęcia tylko wyjątkowym zachodom słońca i najmagiczniejszym instalacjom kostiumowym księżyca - choć wiadomo jak księżyc wychodzi na zdjęciach. Jest niefotogeniczny? Nie. Kamery są parodią tego, co widzi nasze oko. Bo kiedy światło dociera do tylnej części oka, przemieszcza się wzdłuż wiązki nerwów znajdujących się w siatkówce. Otrzymane obrazy są następnie przekazywane do mózgu za pośrednictwem nerwów wzrokowych. Przetwarzając te informacje mózg ponownie odwraca obraz, tak żebyśmy nie widzieli świata do góry nogami. Aparaty papugują, udając, że migawka to skomplikowane narzędzie. Nasze źrenice potrafią dużo więcej, dużo szybciej, lepiej).
(spojrzałem teraz sobie w oczy w lustrze, które stoi na biurko. nie zbyt to przemyślane, w kontekście choćby tego, co właśnie chcę napisać o lustrach. niemniej jednak, spojrzałem na siebie i zobaczyłem w oczach smutek. Czemu jestem smutny? Oczy zobaczyły oczy i automatycznie zrozumiały, bo zobaczyły siebie same. czy to się właśnie dzieje, kiedy patrzymy innym w oczy? mamy nadzieję, że to nasze własne. doszukujemy się, dopatrujemy. To nie nasze, ale może odbijam się w nich ładnie. Pobędę zostanę.)
Pomijane są przez nasze oczy wszystkie takie-sobie zachody i wschody, a w zasadzie to tak zaspanie zapatrzeni w światło telefonu, nie pamiętamy już czy wschody mają te same kolory, co zachody. Widząc zdjęcie słońca na horyzoncie nie potrafimy nawet określić czy to wschód czy zachód. a to przecież dwa różne zjawiska. Nie pamiętamy, że kiedy jest się smutnym, to lubi się zachody słońca. Nie wiem czy nawet zdajemy sobie sprawę z tego, w którą stronę się poruszamy, ale raczej nie — dlatego wszyscy beka z KIERUJ SIĘ NA POŁUDNIE. (a jakby ktoś pytał to kieruj się zachód! W Londynie jest naprawdę super, ale pewnie w Berlinie, Madrycie i Kopenhadze też). 
Nie patrzymy na to, co powinniśmy. A kto wie czy przez to nie zaburzamy swojego istnienia falowego, nie dostarczamy przez to do siebie odpowiednich obrazów o określonym naświetleniu. Ekrany tylko udają światło. 
Czy widząc siebie, mogę powiedzieć, kiedykolwiek widziałem kogoś innego? Czy nie szukam się bez przerwy gdzieś? Gdzie się widzę za dziesięć lat? Nie wiem, siebie nigdzie nie zobaczę. Może ci, którzy nigdy niczego na oczy nie widzieli, Może oni widzą duszą i co z tego, że nie potrafią opisać kolorów.
Kolory są nieopisywalne. Tak samo jak miłość
Ale mimo to widzę czerwone kolory zachodów i fiolety wschodów. Może być Amsterdam albo ściana lasu. I dom bordowych/granatowych desek. Chcę się nie widzieć w lustrze. Chcę cię widzieć czystymi oczami. 
To na pewno robiła już Marina Abramovic. Coś czego pewnie próbowała Lady Gaga, a Michael Jackson powiedział, że lustro odbiera naturalność i ćwiczył taniec bez luster. Sam Mały Książe wydaje się być także odą do nie patrzenia na numery, tylko na to, co ktoś lubi.
Niedawno do trzeźwości namawiają mnie, wydawać by się mogło, z każdej strony. Najpierw Florence, później jeszcze gdzieś coś, ktoś, jakiś komentarz, potem Gaga w piosenkach, potem w wywiadzie i o tym, że ją samą Elton namawia do trzeźwości. Gaga też sama powiedziała, że JESZCZE nie jest trzeźwa. I żartowała, że Elton tak ją namawia gorąco, a sam wybrał trzeźwość jak miał siedemdziesiąt lat.
Trochę dygresyjnie się zrobiło, dlatego przepraszam, że przerywam, ale inaczej mógłbym się pogubić w tym, o czym naprawdę chcę powiedzieć.
Tak serio i tak naprawdę to najbardziej chcę powiedzieć, że niegdyś dostałem nagrodę od żony i syna Jonasza Kofty.
Tumblr media
Bardzo jestem z tego dumny. 
A poza tym, to chciałbym tylko powiedzieć, że nie jesteśmy stworzeni do patrzenia na siebie. Pewnie! szukajmy siebie w oczach innych ludzi. Może znajdziemy, może nie znajdziemy. Może wcale nie szukamy. A może nagle przestaniemy szukać i dostrzeżemy jeszcze coś zupełnie innego. Ale ponad wszystko, zacznijmy zwracać uwagę na to, co jest w życiu na wyciągnięcie naszego wzroku. Patrzmy i uczmy się dostrzegać aż do tego najdalszego punktu, do którego dociera światło. 
To dlatego artyści są tak wartościowi, bo patrzą godzinami na krajobraz i obserwują cień, który jest pracą słońca. Wydaje im się, że to na wschodzie są najpiękniejsze cienie, ale żeby je dostrzec trzeba wcześnie wstawać, więc te zachodnie też nie wyglądają źle. To dlatego teraz artyści mają tak trudno, bo mogą być najczęściej jedynie grafikami komputerowymi. Gdzie do przeniesienia jednej grafiki na drugą nie potrzeba już wyciągać nożyka, nożyczek ani kleju. (NIE DAJ BOŻE NA GORĄCO). Nic, nawet nie musimy mieć pomysłu. Ktoś nam na youtubie powie co i jak ze sobą połączyć; dołączy linki do pobierania do subskrybowania do donejtów i hejtów. 
Wszystko na CLICK KLIK znamy ten klik. mysza, pad, klawisz, klatwiatura. Mózg nam się ślini na ten dźwięk. A dźwięku migawki w oczach nie ma. Mimo to jednak starajmy się zapamiętać a później starać się chcieć przywołać skład chemiczny, który powoduje w nas obserwowanie świata, którego jesteśmy częścią, bez którego nie istniejemy.
Właśnie leci piosenka maria welner - colours of the wind
Jest 21:24.
1 note · View note
paper-words · 2 years
Text
Tacy właśnie byliśmy
Jeden łyk palący przełyk. Rzeczywistość przestaje być wyraźna i tak ciężka. Jeden wdech drapiący gardło. W ciele rozlewa się wszechogarniający spokój. Jedna, nieduża tabletka. Wszystko staje się lepsze.
Było zimno. Chłodne powietrze otulało nasze, rozgrzane w niekoniecznie właściwy sposób, ciała. Otaczająca nas ciemność zaczęła wlewać się do naszych umysłów, nie pozwalając nam na chociaż odrobine spokoju. Pustki. Bo czasem to właśnie ona była najlepsza. Dusiliśmy się w nieustannej ciszy, która nie chciała wypuścić nas ze swoich zacieśniających się sideł.
Ociężale zamrugałam powiekami, próbując wyrwać się z letargu. Dreszcz spowodowany zimnem przeszył moje ciało. Nie przejęta, odwróciłam się w kierunku chłopaka znajdującego się obok. Spowity lekkim, białym dymem ze swojego żarzącego się papierosa, spoglądał obojętnie w moją stronę. Ze smutkiem spojrzałam w jego martwe oczy, po czym bez słowa chwyciłam szklaną butelkę. Mój umysł zalała kolejna fala otępienia.
Byliśmy dwójką młodych ludzi próbujących ratować się w najbardziej destrukcyjny sposób.
Piłam. Dużo i szybko. By choć na chwilę zagłuszyć myśli. Po alkoholu wszystko stawało się prostsze i piękniejsze. Wszelkie mankamenty były coraz mniej wyraźne. Granice się zacierały. Zasady nie stanowiły już takiej przeszkody. Reguły przestawały obowiązywać. Dlaczego świat nie mógł być tak piękny na trzeźwo?
Wzięłam kolejny łyk.
Przez ułamek sekundy pomyślałam, że może dzięki temu będę w końcu wystarczająco dobra, by przebywać w czyimś towarzystwie. W jego towarzystwie. Parsknęłam kpiącym śmiechem, pozwalając, by na moje usta wpłyną smutny uśmiech. Pokręciłam głową próbując pozbyć się infantylnych myśli. Szumiało mi w niej coraz bardziej. Świat zaczął się kręcić. Obraz rozmazywać. Mimo to nie przestałam. Chciałam więcej. A byłam już tak pijana.
Tak bardzo chciałam poczuć się lepiej, a z każdą sekundą było coraz gorzej.
Niespodziewanie poczułam lekki dotyk na swojej skostniałej dłoni. Zdezorientowana odwróciłam gwałtownie głowę, co przepłaciłam jej nie małymi zawrotami. Chłopak wpatrywał się we mnie pytająco swoimi szklanymi, przekrwionymi oczami. Nienaturalnie rozszerzone źrenice lustrowały mnie, wyczekując satysfakcjonującej go odpowiedzi. Nikt z nas nie wypowiedział ani jednego słowa. Zamiast tego tylko się w siebie wpatrywaliśmy, a cisza między nami stawała się coraz bardziej bolesna. Ale to było dla nas normalne, prawda?
Było mi niedobrze. Gubiłam się w tym wszystkim.
Ale czego więcej można było oczekiwać od tak zepsutych, pomylonych ludzi, jakimi byliśmy. W końcu to tylko otumanione umysły. Osaczone usta, stanowiące najgorszą broń. Głodne dotyku, rozgrzane ciała z żalem rozlanym po kościach. Zbłąkane dusze. Chłopięce pragnienia pogubione między dziewczęcymi udami. Dziewczęce powieki spuchnięte od wylewającego się nocami chłopięcego zawodu. Zakrwawione kolana i drogie dodatki. Zniewolone dłonie, które nie wiedzą już, jak dotykać. Udręczone wargi, które nie wiedzą już, jak nie ranić. Stłamszone temperamenty, które nie wiedzą już, jak otrząsnąć się z wszechogarniającego marazmu.
Zatracona w chwilowym uczuciu lekkości, pokiwałam ledwo zauważalnie głową. Jego obojętna, nieco zblazowana twarz ani drgnęła. Tak jakby moja decyzja nie miała znaczenia. Nie dając mi nawet chwili na zaczerpnięcie ostatniego haustu powietrza, stanowczo złapał mnie za szyję, tym samym gwałtownie przyciągając do pocałunku. Nasze języki walczyły w szaleńczym tańcu. Brudnej wojnie. Było brutalnie i chaotycznie. Wulgarnie.
My tacy byliśmy.
Oderwał się ode mnie po chwili, żebyśmy oboje mogli zaczerpnąć powietrza. Nasze oddechy były urwane i mieszały się ze sobą. Zaśmiałam się gorzko, a łzy błysnęły w moich oczach, następnie tocząc swoją drogę po policzkach. Patrzył na nie niewzruszenie swoimi matowymi tęczówkami, podczas gdy ja uśmiechałam się coraz szerzej. Ucisk na szyi nieznacznie się wzmocnił. Zblokowaliśmy wzrok. Gdzieś głęboko w nim tliła się iskra. Iskra uczucia niezależnego od pożądania. Niestety owa iskra, była niewystarczająca, by powstrzymać naszą zgubę.
Tacy właśnie byliśmy. Zbyt zepsuci, by się ratować. Zbyt zaślepieni, by zawalczyć o coś więcej.
Po chwili znowu wpił się gwałtownie w moje wargi, tym samym urywając kontakt wzrokowy, który mógł prowadzić do czegoś, co wydawało nam się niebezpieczne. Czegoś, czego nie znaliśmy. A potem czułam już tylko ruchy jego języka i przygryzanie warg. I jedną małą tabletkę przetaczającą się niepozornie z jego ust do moich.
Nie wiedziałam, czy mijały sekundy, minuty, a może godziny. Wciąż było mi mało. Nagle gwałtownie się ode mnie odsunął, odcinając mnie tym samym od tej grzesznej przyjemności. Zdezorientowana uchyliłam powieki wpatrując się w niego wyczekująco. Ale nagle zrozumiałam. Otaczające mnie dźwięki wydawały się być przytłumione. Dotyk przestał być tak znaczący. Oddech powoli się wyrównywał. Powieki znów się przymknęły.
I nie czułam już nic.
Jego dłoń zsunęła się z mojej szyi.
W końcu miałam swoją upragnioną pustkę. Cisza znów stała się błoga.
Zapomniałam jednak, że owa cisza zawsze poprzedzała burzę.
- Q
0 notes
dreamneed2 · 2 years
Text
UAM Vs UMK (Co Wybrać?
Ze powodu na ostatnie, że większość par nie dodaje żadnych punktów, znaki zodiaku z końcem 0 nie zostają zamienione w tabeli. Kryzys oddał się we znaki kierowcom. Aby prześwietlić auto musimy jego numeru rejestracyjnego, numeru VIN, daty pierwszej rejestracji. Auto świeżo sprowadzone z Niemiec. Niemiec płakał jak sprzedawał - raz możecie sprawdzić, czy ze smutku, albo z przyjemności. Jak więc dodatkowe? Ministerstwo twierdzi, że rozszerzyło liczbę firm, z którymi współpracuje. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uruchomiło serwis "Historia Pojazdu". Ministerstwo Cyfryzacji poinformowało właśnie, że internetowa usługa Historia Pojazdu ma już dane dotyczące samochodów sprowadzanych z Niemiec. Gwarancja autentyczności przebiegu. Sprowadzony z Niemiec - 2 właścicielka od nowości… Opel Astra Serwisowana , jeden właściciel , gwarancja przebiegu 86.000tys . Auto serwisowane w Niemiec- nowy właściciel dostaje pracę… W "przeszłości pojazdu" sprawdzisz auto z Niemiec! Niemiec płakał, jak sprzedawał? Przesyłam piękny film, trwa 6 min, który pokaże Wam jak wskazywałoby tworzenie ksiąg. W Europie za wynalazcę czcionek drewnianych bierze się Holendra Laurensa Janszoona Costera, który korzystając swojego wynalazku wydrukował w 1423 roku ośmiostronicową książkę pt. Krasiejowie, który zasłynął w bieżących latach z sensacyjnego odkrycia skamieniałych kości triasowych płazów i gadów. Aby to zrobić potrzebujemy jedynie numeru rejestracyjnego, numeru VIN, datę pierwszej rejestracji i wyglądzie zaufanego - wyjaśnił Marek Zagórski, szef resortu cyfryzacji.
Tumblr media
By to dokonać potrzebujemy jedynie numeru rejestracyjnego, numeru VIN, datę pierwszej rejestracji i charakteru zaufanego - tłumaczy minister cyfryzacji Marek Zagórski. Jeśli nie jesteście coraz profilu zaufanego, a tak sobie uświadomiliście, że o go pamiętać - obejrzyjcie nasz kurs. Demoniczne zwierzchności wchodzą na jakość bycia gości na człowiekiem sobie terenie. Warsztaty, kursy, szkolenia - wszystko, co da ludziom na uświadomienie sobie zagrożeń powstających z dojazdu do sieci. kartkówka informacjom takim jak zweryfikowany numer VIN, rzeczywisty przebieg samochodu dobry z informacjami z Pierwszej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, zmiany właścicieli czy wyniki badań przeglądów technicznych dają kierowcy pełen obraz o samochodzie. Jak wykorzystać z możliwości udostępnianej bezpłatnie przez resort Cyfryzacji? To Góra Kuszenia, na jakiej Jezus był - jakże inaczej - namawiany przez szatana do grzechu. I przez pierwsze trzy miesiące ostatniego roku niemal 40 milionów razy. Zmiany te, odpowiadające zapisanym dźwię­kom, detektor transformuje na dowody elektrycz­ne, które są następnie rozwijane i grane przez głośniki w kinie.
Tylko po stanie wojennym zaczęły być widoczne zmiany. A w Yanosik Autoplac ogłoszenia sprzedaży auta powodują tego modelu precyzyjne dane, by wierzący nie posiadał żadnych wątpliwości o stanie nabywanego pojazdu - wyjaśniła. Obecnie weryfikacja tego modelu informacji będzie spokojniejsza - z pomocą dla każdych odpowiednich osób. W styczniu sprowadzono rekordową liczbę tego rodzaju aut. Najwięcej aut wynika z Niemiec. W 2017 roku sam sprowadziłem go z Niemiec od ostatniego okresu… Dotychczas bardzo prosto było okłamać potencjalnego nabywcę co do bezwypadkowej przeszłości samochodu albo do ostatniego, że 17 letni Volkswagen Passat w dieslu przejechał 171 000 km i ani metra więcej. W niniejszej rzece z wyjątkiem graniczy wyłowienie czterech kółek o nienagannej przeszłości. Umowa kredytowa spłacana do niczego w sezonie, jednak co miesiąc grana w granicy od 500 zł do 5000 zł. Co miesiąc do naszego świata wjeżdża ponad 2 tys. W minionym roku istniałoby obecne około 583 tys. Francja, trzecia Belgia - 70 tys. 60 proc. importu. Inna z wynikiem 98 tys.
Zarówno rodzaj leku, dawki, sposób podania jak również przebieg leczenia są zawsze dobierane przez lekarza indywidualnie dla każdego pacjenta - w relacje od rodzaju nowotworu, stopnia zaawansowania choroby, wieku, itd. Podczas podawania leku pacjent musi gościć w szpitalu. Udało mi się poprowadzić ponad kilkaset wesel, podczas których zajmował gości idealnie dobranymi przebojami muzycznymi. W 2019 r. na lawetach wjechało ich ponad 1 mln - powstaje z raportu Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. W 2019 roku Polacy wzięli spośród niej… Resort Cyfryzacji zwiększył liczbę firm, z jakimi współpracuje. Od teraz do ostatniego grona dołącza oraz firma AutoDNA - wskazał resort. Każdy ranek przylega do programu „Pierwsza Odmiana” to teraz tam usłyszymy dobrą muzykę, a i konkursy i dowcipy dla słuchaczy. Jest on także podstawą procesu rekrutacji na studia sportowe. Najdoskonalsza wartość nagrań gwarantowana marką legendarnego studia PhaseOne. Studia magisterskie na kursu geografia idą do kupienia pogłębionej wiedzy o zróżnicowaniu procesów przyrodniczych i społeczno-gospodarczych w nowych skalach przestrzennych: globalnej, regionalnej i lokalnej.
1 note · View note
charakterystyki5388 · 3 years
Text
Co Było Na Egzaminie 8-klasisty?
Zaznajom się z raportem tych dwóch rodzajów. Zapoznaj się z materiałami wynikającymi tych dwóch punktów w trosce. Zapoznaj się z przedmiotem w pracy Plastyka str.118-123 (Sztuka mediów). Innym typem omawianego sposobie jest skierowana plastyka brzucha. Natomiast nie ale takimi wydarzeniami żył ówczesny plac rynkowy. Decyzja chodzi tylko i wyłącznie do Ciebie. Sprawdza się wyizolować konkretny rodzaj RNA z twego ciała, tylko gdy znamy te białka stresowe, ostatecznie błędnie zdiagnozowane jako reprezentatywne dla HIV, ukazują się one wyłącznie w pewnych sytuacjach stresogennych, albo jeśli posiadasz immunologiczny kontakt z nimi. Zaburzenie polegające na niewłaściwym rozmieszczeniu tkanki tłuszczowej kieruje do powstania łydek lub podudzi widzianych jako zbyt masywne. Najwyraźniej Apollos był jedną wiedzę na materiał powiązań pomiędzy Janem Chrzcicielem i Mesjaszem, lecz istniała ona mała. Podręcznik dla szkół podstawowych WSiP przekazują informację w przyjazny sposób, który umożliwia naukę. Przesyłam piękny film, trwa 6 min, który pokaże Wam jak robiło tworzenie ksiąg. Po dzisiejszej lekcji rozumiesz jak kiedyś stawiano drewniane budynki. Dzisiaj dowiesz się jak wskazywałoby dawne budownictwo drewniane. Dzisiaj obejrzysz lekcję, na jakiej dowiesz się w który styl można dokonać ruchomą rzeźbę ze słomek. Spróbuj stworzyć taką pracę wzorując się na filmiku. Nadzieję niesie jednak próba zjednoczenia często wrogich również gdy pokazuje historia nieraz stających po przeciwległych stronach barykady stanów społecznych.
Tumblr media
Już wtedy zaobserwowałem nieporozumienia i kłótnie między kolegami z innych lóż, niemniej ale były tam te interesujące osobowości, więc zdecydował się do nich przyłączyć. Powszechne były polowania z psami, które przetrwały do rzeczywistość w Anglii i Francji w sytuacje tak zwanej pogoni za lisem. Data: 28 kwietnia 2020 r. Data: 16 i 23 czerwca 2020 r. 17 czerwca 2004 ( czwartek). Test w dniu 9 czerwca o godz.19.00. Data: 26 maja 2020 r. Lekcja na doba 15. 05. 2020 r. Lekcja na dobę 17. 04. 2020 r. Lekcja na doba 08. 05. 2020 r. Lekcja na dzień 22. 05. 2020 r. ZOBACZ TU: Egzamin ósmoklasisty 2020 angielski. 3. Egzamin poprawkowy przeprowadza komisja powołana przez dyrektora szkoły. Jeśli zagrażają środowisku, zostają zdemontowane przez autora. 5. Technika flop - rozbieg z końcu pod kątem 60-70o w układu do poprzeczki, gdzie to etapy biegniemy po łuku, skok od ataku nogi wymachowej ugiętej w kolanie i same w dołek przez co daleko poruszają się biodra. Czasami obiekty są zaledwie kilka godzin, po czym znikają wchłonięte przez naturę.
Ponieważ Land art wpisany jest w krew a często tam pozostaje, artyści dokumentują swoje kariery na fotografiach, szkicach, oraz filmach. Temat: Land Art - sztuka natury, "Las w słoiku". Temat: Sztuka ludowa - wycinanki. Temat: 13 Dziwnych sztuczek do malowania na zwykłe dni. Dzisiaj poznasz nową metodę rysowania kwiatów, wykonasz pracę plastyczną. Wykonasz oryginalną serwetkę z papieru przy zastosowaniu zasad kompozycji rytmicznej. Wykonaniu fotografii. (Można także uczynić więc na zasadzie fotokolażu, przy użyciu programów komputerowych.) Potem z Waszych zdjęć możemy sprawić prezentację, i nawet wystawę. Internauci zachwycają się niesamowitym klimatem piosenki „The Secret Game” w przygotowaniu Ani Karwan. 4. sprawdzian , zapraszam do przygotowania pracy plastycznej, jeśli oczywiście macie czas, obejrzyjcie obrazy (link poniżej) wybierzcie jeden obraz i zinterpretujcie go wybraną techniką, (obraz planuje żyć dopiero inspiracją) mówiąc prościej: namalujcie, narysujcie wylepcie po swojemu. To wszystko sprawia, że tylko dzięki myśli i zdawaniu poziomu rozszerzonego istniejemy w kształcie dogonić wiadomości tworzące się na tę materię.
Zachowanie środowiska naturalnego w niezmienionym stanie jest związane z pomocą nas tychże. Ponadto są lokalne przemieszania kolejności pięter roślinności związane ze odmiennymi warunkami klimatycznymi Gór Izerskich i Bystrzyckich. Popularart i hiperrealizm to dwa kierunki sztuki XX wieku połączone z możliwym postrzeganiem świata. Wzmacniajcie ich zajęcia w dziedzinie, prowadzoną nowoczesną strategią online.Nauczyciele na nowo powstałej stronie naszej szkoły, będą montowali środki do produkcji ze całych przedmiotów oraz dla każdego etapu edukacyjnego oddzielnie. Dlaczego proponuję tego typie sztukę i sprawiania? Cewniki specjalistyczne urologiczne z różnymi zakończeniami, które umożliwiają zbieranie moczu oraz jego prowadzenie bez zastoju oraz ewentualne pracowania na pęcherzu (np. płukanie). Szkolenie służy rozwijaniu potencjału twórczego i elastyczności myślenia. Następnie obserwuje wszystko, co z nimi się dzieje śledzi ich proces wzrastania i robi informacje ze własnych planów i zdjęcia. Nie potrzebujesz dostarczać do mnie zdjęcia. Dodatkowym zadaniem dla zainteresowanych jest spowodowanie naszej działalności abstrakcyjnej i przesłanie skanu czy dobrze przygotowanego zdjęcia do oceny. Pracownia Rzeźby prowadzona przez Pracodawcy Piotra zaprasza na miejsca plastyczne on-line.
1 note · View note
idanit · 4 years
Text
Litania, w której pewne rzeczy są wykreślone
Litany in which certain things are crossed out, Richard Siken, Crush, 2006
I will need the translation in a linkable place at some point so I’m posting it here, where other people can see it, because why not. Unfortunately, the best I could do to preserve the visual characteristics of the poem was to convert the doc pages into pngs. Plain text version is available at the bottom.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Litania, w której pewne rzeczy są wykreślone Richard Siken, Crush, 2006
 Każdego ranka liście klonu.
Każdego ranka kolejny rozdział, w którym bohater przestępuje
z nogi na nogę. Każdego ranka te same wielkie
i małe słowa, wszystkie oznaczające pożądanie, wszystkie oznaczające
Będziesz na zawsze samotny, a później umrzesz.
No więc może chciałem dać ci coś więcej niż tylko katalog
nieokreślonych czynności,
coś innego niż desperację.
Drogi Taki-i-Taki, przykro mi, że nie mogłem przyjść na twoje przyjęcie.
Drogi Taki-i-Taki, przepraszam, że na nie przyszedłem
i uwiodłem cię,
posiniaczyłem, zrujnowałem, biedaku ty.
Chciałbyś lepszą historię. Kto by nie chciał?
Zatem las. Piękne drzewa. I śpiewająca kobieta.
Miłość na wodzie, miłość pod wodą, miłość miłość i tak dalej.
Ależ jest ujmująca. Śpiewaj, pani, śpiewaj! To budzi smoka, rzecz jasna.
Miłość zawsze budzi smoka, i nagle
wszędzie płomienie.
Już widzę, że myślisz, że to ja jestem smokiem,
to byłoby bardzo w moim stylu, ale nie jestem. Nie jestem smokiem.
Księżniczką też nie.
Kim więc jestem? Po prostu pisarzem. Zapisuję różne rzeczy.
Przechodzę przez twoje marzenia i wymyślam przyszłość. Pewnie,
zatapiam łódkę miłości, ale to dopiero potem. I tak, połykam
szkło, ale to potem.
A ten fragment, w którym przyciskam cię
do ściany i każda część twojego ciała ociera się o cegły,
zamknij się
Wszystko po kolei.
Przez jakiś czas myślałem, że jestem smokiem.
Teraz chyba mogę ci się przyznać. Przez jakiś czas myślałem też, że jestem
księżniczką,
różową jak wata cukrowa, która siedzi tutaj, w moim pokoju, w zamkowej wieży,
młoda i piękna i zakochana, czekając na ciebie z
ufnością,
ale księżniczka widzi w lustrze tylko księżniczkę,
a ja brnę tu przez błoto, plując ogniem,
i zostaję zadźgany na śmierć.
No dobra, jestem smokiem. Co z tego.
Tak czy siak, ty jesteś bohaterem.
Dostajesz magiczne rękawice! Gadającą rybę! Oczy jak dwa snopy świateł!
Czego mógłbyś chcieć więcej?
Robię ci naleśniki, zabieram na polowania, mówię do ciebie, jakbyś
naprawdę tu był.
Jesteś tu, kochanie? Znasz mnie w ogóle? Raz-dwa, czy ten mikrofon działa?
Pozwól mi zrobić to jak należy, ten jeden raz,
ku pamięci, pozwól mi zrobić coś z kremu i gwiazd, coś, co będzie,
wiesz, jak to idzie, po prostu niebiańskie.
Słyszysz, jak w twojej głowie dzwoni telefon,
a kiedy otwierasz oczy,
tylko polana z jeleniami pośrodku. Cześć, mój ty jelonku.
W Twojej głowie dźwięk szkła,
dźwięk zderzenia, podczas gdy ciężarówki przewracają się i eksplodują w zwolnionym tempie.
Cześć, kochanie, przepraszam, że tak wyszło.
Przepraszam za kościste łokcie, przepraszam, że
tu mieszkaliśmy, przepraszam za tę scenę, gdy staliśmy przy schodach
i za to, jak wszystko zepsułem, mówiąc to na głos.
Za to ostatnie szczególnie, zresztą powinieniem był wiedzieć lepiej.
Biorę kawałki tego, co pamiętam, i zszywam je na powrót razem, rozumiesz,
by zrobić z nich stworzenie, które będzie robić to, co chcę,
albo odwzajemni mi się miłością.
Nie jestem całkiem pewien, dlaczego to robię, ale ty w tej wersji nie
karmisz sobą złego człowieka
na tle czarnego nieba z drobnymi punktami świateł.
Cofam to.
Drewniane korytarze jak trumny. Te prymitywne określenia.
Cofam je.
Oto powtarzający się obraz zniszczonego kochanka.
Wykreślony.
Niezdarne ręce w ciemnym pokoju. Wykreślone. Coś jest
pod deskami podłogi.
Wykreślone. A tutaj stoi tabernakulum,
zbudowane od nowa.
Oto fragment, w którym wszyscy byli zawsze szczęśliwi i wszystkim
przebaczono,
chociaż na to nie zasługiwaliśmy.
Słyszysz, jak w twojej głowie
dzwoni telefon, a kiedy otwierasz oczy, myjesz się
w obcej łazience,
stojąc przy oknie w żółtym ręczniku, a od największego brudu, jaki kiedykolwiek znałeś,
dzieli cię tylko dwadzieścia minut.
Wszystkie pokoje w zamku oprócz tego jednego, mówi ktoś, i nagle
ciemność,
nagle tylko ciemność.
W salonie, na zepsutym podwórku,
na tylnym siedzeniu samochodu, podczas gdy za szybą migają
światła. W gulgotaniu łazienki na lotnisku, skąpany w aptece
nienaturalnego światła,
z rękoma, które wyglądają dziwnie, z dziwną twarzą, ze stopami, które wydają się za daleko.
A potem samolot, miejsce przy oknie nad skrzydłem z widokiem
na skrzydło i małą plastikową torebką orzeszków.
Dotarłem do miasta i spotkałeś się ze mną na stacji,
uśmiechając się w sposób,
który mnie przestraszył. Boczną alejką, przechodząc obok salonu gier,
w górę schodów budynku,
do małego pokoiku z niedziałającym zlewem, twoimi rysunkami, wszystkimi twoimi rzeczami,
spojrzałem za okno i powiedziałem
To nie różni się za bardzo od domu,
bo nie różniło się,
ale wtedy zauważyłem czarne niebo i tamte światła.
Przeszliśmy przez budynek do kolejki nadziemnej.
Wszystkie te budynki, to szkło i ten lśniący, piękny,
mechaniczny wiatr.
Byliśmy już w wagonie, gdy zacząłem płakać. Ty też płakałeś,
uśmiechałeś się i płakałeś na sposób, który tylko
wzmagał moją histerię. Powiedziałeś, że mogę mieć wszystko, czego tylko pragnę, ale ja
po prostu nie potrafiłem powiedzieć tego na głos.
Właściwie to powiedziałeś Miłość jest dla ciebie
czymś więcej niż zwyczajną miłością romantyczną. Jest jak religia. Jest
przerażająca. Nikt
nigdy nie będzie chciał się z tobą przespać.
Okej, jeśli jesteś taki mądry, sam to zrób –
masz tu ołówek, spraw, żeby było dobrze...
Jeśli okno jest po twojej prawej, jesteś u siebie w łóżku. Jeśli okno
jest na twoim sercu, namalowane na zatrzask, to oddychamy
wodą rzeczną.
Zbuduj mi miasto i nazwij je Jeruzalem. Zbuduj mi kolejne i nazwij je
Jeruzalem.
Wróciliśmy z Jeruzalem, gdzie nie znaleźliśmy tego,
czego szukaliśmy, więc zrób to jeszcze raz, daj mi kolejną wersję,
inny pokój, kolejny korytarz, kuchnię przemalowywaną raz
po raz,
kolejną miskę zupy.
Opowiedzenie całej historii ludzkiego pożądania zajmuje jakieś siedemdziesiąt minut.
Niestety nie mamy na to czasu.
Zapomnij o smoku,
zostaw pistolet na stole, to nie ma nic wspólnego ze szczęściem.
Przewińmy od razu do momentu epifanii
w złotym, padającym od tyłu świetle, podczas gdy kamera przesuwa się nad jezioro,
gdzie toczy się akcja,
i wszystko mieści się w kadrze, na tyle bliskim, by zobaczyć
niebieskie krążki moich oczu gdy mówię
coś brzydkiego.
Mi też nigdy nie podobało się to zakończenie. Więcej miłości wypływającej na wierzch na zły sposób,
a ja nie chcę być kimś, kto mówi na zły sposób.
Ale to nie działa, te wykreślenia, to nieustanne wygładzanie plisów.
Jasne, było trochę miłych fragmentów,
koktajle z cytryną i melonem, śmiech w jedwabnych piżamach
i drobinki cukru
na kanapkach, miłość miłość, czy coś, wybierz numer. Przepraszam,
że to taka kiepska historia.
Drogie Przebaczenie, wiesz, że było nam ostatnio
trudno i że jest mnóstwo rzeczy,
o które chciałbym cię poprosić.
Raz już próbowałem, liceum, druga przerwa obiadowa, i potem jeszcze raz,
wiele lat później, w basenie pełnym chloru.
Wciąż mówię do ciebie o pomocy. Wciąż nie mam
tych luksusów.
Powiedziałem ci, o co mi chodzi i skąd się to wszystko wzięło, więc złóż to w całość.
Trzymamy się za brzuchy, tarzając się po podłodze...
Gdy to mówię, powinienem mieć na myśli śmiech,
a nie truciznę.
Chcę więcej musu jabłkowego. Chcę więcej siedzeń przeznaczonych dla bohaterów.
Drogie Przebaczenie, zostawiłem dla ciebie talerz.
Przestań kręcić się po podwórku i wejdź.
7 notes · View notes
superrealizm · 4 years
Photo
Tumblr media
JAN DAVIDSZ. DE HEEM – VASE OF FLOWERS (1645)
Wazon z kwiatami autorstwa Jana Davidszoona de Heema jest wspaniałym przykładem martwej natury, i to w jej pierwotnym, dziś już nie do końca zrozumiałym, znaczeniu. Wbrew pozorom ukazywanie intrygującego piękna zdobionych przedmiotów, soczystych barw kwiatów czy owoców nie było głównym zadaniem barokowych martwych natur. Namalowany w 1645 roku Wazon z kwiatami miał być obrazem, który korzystając z alegorii i metafor, dotyka tematu ulotności życia, jego kruchości i przemijania. Myślenie symboliczne pozwalało na tworzenie kompozycji składających się z codziennych przedmiotów, a jednocześnie na poruszanie tematów egzystencjalnych.
Pierwszą martwą naturę, potraktowaną jako samodzielny temat malarski, datuje się na 1504 rok – był nią obraz włoskiego malarza i rysownika Jacopo de’ Barbari Martwa natura z kuropatwą i żelaznymi rękawiczkami. Jednak dopiero w XVII wieku tego rodzaju obrazy usankcjonowały się jako odrębny gatunek. W baroku był to zatem temat stosunkowo nowy, choć elementy martwej natury o tak symbolicznym znaczeniu pojawiały się już wcześniej, np. w malarstwie renesansowym i średniowiecznym, jako uzupełnienie dla portretów czy scen rodzajowych. Niewinnie dziś kojarzony gatunek malarski służył, poprzez wykorzystanie motywów wanitatywnych (vanitas – łac. marność), zwróceniu uwagi odbiorcy na marność życia ludzkiego.
Niezwykłe, że kruchość życia i kondycja człowieka została przedstawiona za pośrednictwem zwykłych przedmiotów czy, jak w przypadku obrazu Jana de Heema, polnych roślin. Człowiek jest w tych obrazach jakby „podmiotem domyślnym”. Obrazy te mówią o człowieku, lecz bez jego udziału. Zasadnicze znaczenie tego rodzaju malowideł doskonale wpisuje się w ogólny charakter epoki, dla której jednym z elementów charakterystycznych były symboliczne przedstawienia marności. Obraz Jana de Heema również jest przepełniony takimi treściami, lecz są one dla współczesnego odbiorcy zdecydowanie mniej czytelne.
Barokowi artyści wykorzystywali w swoich pracach pewnego rodzaju kod, którego odczytanie nie było dla człowieka tamtych czasów żadnym problemem. Znaki te były ściśle związane z ówczesnym życiem i duchowością, funkcjonowały w świadomości społecznej. Jednak po upływie kilkuset lat pierwotne treści, metafory i wykorzystane w kompozycji symbole przestały być już tak oczywiste. Wynika to z naturalnych przemian społecznych i historycznych. Zmiany te i zacieranie się pierwotnych znaczeń spowodowały, że sam gatunek, także zmieniał swój charakter. Zaczął funkcjonować głównie w swojej wierzchniej warstwie znaczeniowej.
Aby zrozumieć i zinterpretować ślady zgodnie z zamysłem artysty, potrzebna jest dziś wiedza dotycząca zwyczajów i tradycji kulturowych ówczesnego świata. Nie jest niczym zaskakującym, że dzisiejszy sposób myślenia człowieka różni się od tego z XVII wieku. To, co kiedyś przychodziło naturalnie, z biegiem czasu zaczęło nastręczać więcej trudności. Symboliczne znaczenie części przedmiotów zamieszczanych w tego rodzaju kompozycjach w dalszym ciągu pozostało zrozumiałe dla współczesnego odbiorcy, inna część już nie. Niektórych ukrytych treści można się domyślać lub podskórnie je wyczuć. Pewne przedmioty zyskały nowe pola interpretacyjne, a oczywiste jeszcze w baroku rozumienie innych znikło zupełnie z ogólnej świadomości.
Wazon z kwiatami nie zaskakuje swoją kompozycją. Na blacie, po środku stoi wazon z bogatym bukietem kwiatów. Barwna wiązanka wyłania się z mroku. Ciemne, można powiedzieć, mroczne tło podkreśla istotę tematu – kwiaty. Tym, co zwraca uwagę są fantazyjne kształty i kolory roślin. Sam obraz jest dość ciemny. Dzięki intensywnemu oświetleniu kwiatów artysta wzmacnia kontrast pomiędzy nimi a tłem, co wzmaga zagadkowość drugiego planu. Ta dychotomia budzi w odbiorcy pewien niepokój. Postrzępione, wyraźne i jasne krawędzie płatków kwiatów oraz ich liście mocno odcinają się od otaczającego mroku, stają się drapieżne i „ostre”.
Jeżeli przyjrzymy się dokładniej bukietowi, zauważymy, że płatki kwiatów są mocno rozwinięte. Artysta uchwycił szczególny moment „życia” roślin tuż przed obumarciem, kiedy kwiat wciąż wygląda pięknie, lecz lada chwila przekwitnie. Liście są pozwijane i delikatnie skłaniają się ku dołowi, podobnie jak połamane źdźbła zbóż. W języku symboli kwiaty i liście oznaczają życie i witalność, lecz więdnące, opadające są interpretowane jako śmierć i przemijanie. Dodatkowo poszczególne gatunki kwiatów mają swoje znaczenia, np. róża może oznaczać śmierć, przemijanie, ale też zmartwychwstanie i wieczność.
Przepiękny bukiet kwiatów można więc interpretować także jako przestrogę. Jan de Heem ostrzega przed przywiązywaniem zbyt dużej wagi do świata doczesnego, rzeczy materialnych i ich powierzchownego piękna, które przemija. Kwiaty, w szczególności tulipany, były w XVII wieku w Holandii przedmiotem handlu, przynosiły ogromne zyski. Na sprzedaży cebulek ogromnych majątków dorobiło się wielu siedemnastowiecznych handlowców. Część z nich jednak, na skutek niekorzystnych transakcji i spekulacji towarem, równie szybko je utraciła. Dlatego też tulipany były utożsamiane z bogactwem i wysokim statusem oraz jego nietrwałością. Na pewno nie bez znaczenia jest także to, że artysta przedstawia rośliny ścięte, takie, które nie odrodzą się w naturalnym cyklu przyrody.
Interesującym, a bardzo łatwym do zignorowania elementem jest blat stołu, na którym stoją kwiaty. Jej istotę podkreślać ma umieszczony na jego brzegu ślimak. Ustawianie na krawędzi stołu przedmiotów było bardzo popularnym motywem w malarstwie XVII-wiecznym. Można powiedzieć, że stanowi jeden z charakterystycznych elementów gatunku, można zaobserwować je również na takich obrazach, jak np. Śniadanie z homarem Willema Claesza Heda, czy Martwa natura z ostrygami Cornelisa de Heema (syna Jana de Heema). Zaznaczenie krawędzi stołu i ustawienie przedmiotów, które mogą za chwilę z niego spaść, jest symbolicznym przedstawieniem granicy życia i śmierci.
Ślimak namalowany przez Jana de Heem’a stał się nośnikiem wielu symbolicznych znaczeń. Namalowany na krawędzi stołu znajduje się symbolicznie u kresu życia – za chwilę spadnie. Sam przedstawia kruchość, delikatność i krótkotrwałość, a jednocześnie śmiertelny grzech i lenistwo. Dodatkowo symbolicznie nacechowana jest muszla, którą nosi na grzbiecie – oznacza śmierć i przemijanie. Oprócz ślimaka na obrazie zauważyć można jaszczurkę, której znaczenie jest dwoiste i trudne do jednoznacznego zinterpretowania. W chrześcijaństwie odczytywana jest jako dążenie do dobra i zmartwychwstania. Jednocześnie jednak, przez swoje podobieństwo do węża, bywa utożsamiana z towarzystwem diabła oraz grzechami ludzkości.
Na obrazie zauważyć można wiele drobnych owadów symbolizujących krótkość życia. Wśród owadów dostrzec można też motyle, którym przypisuje się dodatkowe znaczenie – symbolizują duszę ludzką. Przemiana poczwarki w motyla, który wzlatuje i może dążyć do światła, była porównywana z egzystencją człowieka, którego dusza po śmierci, tak jak motyl, leci do światła. W ten sposób, obraz Jana Davidszoona de Heema, przedstawiający bogatą i kolorową martwą naturę, a jednocześnie będący przestrogą przed przywiązywaniem zbyt dużej wagi do spraw doczesnych i zwróceniem uwagi na kwestię życia wiecznego, dziś samodzielnie stanowi odbicie epoki, w której powstał.
źródło: nazdrowie.pl
4 notes · View notes
poiverine · 4 years
Text
Moledro
Then marble, soften'd into life, grew warm.
Wzrok, o którym sama myśl już od rana sprawiała, że czuł jak wzdłuż jego kręgosłupa przesuwają się niespiesznie zimne palce, zdawał się przeszywać go jeszcze zanim stojąc przed mieszkaniem starego pianisty, dał znać mieszkańcom o swoim przybyciu. Swoim zwyczajem odwlekał moment, gdy zastuka wreszcie w ciężkie dębowe drzwi, dając wędrującym po jego ciele niewidzialnym dłoniom (a także jego własnym, drżącym zawsze tuż przed przekroczeniem progu) czas na uspokojenie. Od śledzących każdy jego krok, każdy najmniejszy ruch, szybki oddech i skurcz mięśni oczu nadal oddzielała go szczelnie zapora wzniesiona, jakby nie z myślą o przyszłych pokoleniach zamieszkujących kamienicę, a właśnie o tych kilku chwilach każdego dnia, kiedy wyczekujący lekcji muzyki, czarnowłosy chłopiec mógł ukryć przejętą duszę za grubą ścianą.
Pierwsze mieszkanie na drugim piętrze kamienicy znajdującej się zaledwie dwie przecznice od Grimmauld Place, Alphard Black znał lepiej niż własną kieszeń. W dni takie jak ten - słoneczne, przepełnione letnią duchotą i ciepłem, które zdawało się wylewać nie tylko z pomiędzy rzadkich koron drzew, rosnących przy chodniku, ale też z czarnych jak smoła ulic i ślepych od odbijających się od nich promieni okien - niewielką odległość dzielącą dwa domy pokonywał z brakiem pośpiechu, jaki mógłby być godny podziwu.
Tam, gdzie przechodnie obok stawiali swoje zwyczajne, pewne kroki ludzi, którzy wiedzą dobrze, że są spóźnieni, choć nie są jeszcze pewni dokąd, on kontynuował swój marsz człowieka, który do końca dnia nie musi znaleźć dla siebie żadnego celu. Wydawać by się mogło, że na swojej trasie nie mijał wcale zbyt wielu zakrętów ani bocznych uliczek, a mimo to nie zdarzyło mu się jeszcze nie zgubić w drodze na lekcje fortepianu. Wszystko za sprawą prześladującego go już od rana, przenikliwego spojrzenia.
Z zamyślenia wyrwały go uchylające się ku wnętrzu mieszkania, które tak dobrze znał, drzwi, jednocześnie sprowadzając jego myśli na tor letniej rutyny, pozbawionej głosów odbijących się echem gdzieś między murami Hogwartu, przepełnionej za to zajęciami, które Irma Black wciąż uparcie znajdowała dla trójki swoich dzieci. Chochlik - skrzat domowy jego nauczyciela muzyki; starego pianisty, którego dłonie przestawały drżeć w chwili, w której spoczywały na klawiaturze - odprowadził go swoim zwyczajem, dusznym bez względu na porę roku korytarzem prowadzącym do salonu, w którym odbywały się lekcje. Alphard znał na pamięć każdy wiszący na ścianie obraz, każde wgniecenie w dywanie i zwisającą z sufitu pajęczynę, mimo to nie pospieszał zmęczonego skrzata, samemu odwlekając chwilę, w której przed dręczącym go spojrzeniem nie będzie chroniła go już żadna ściana.
Jak co tydzień, Chochlik zostawił go w pokoju, mrucząc pod nosem, że jego pan pojawi się lada moment, zanim zamknął za sobą skrzypiące drzwi. Alphard wiedział, że jak zwykle oznacza to, że swojego nauczyciela nie zobaczy jeszcze przez kolejne dwadzieścia minut, co jednak nigdy nie martwiło go  szczególnie. W dni takie jak ten, nigdzie się nie spieszył . Czekając, aż właściciel domu pojawi się w drzwiach, burząc się, jakby to Black był tym, który spowodował zamieszanie, Alphard przechadzał się wolnym krokiem wzdłuż ogromnych okien wychodzących na zalany słońcem dziedziniec kamienicy, oglądał grzbiety książek ciasno ułożonych na zajmujących ściany półkach i przygrywał dobrze sobie znane melodie na zajmującym sporą część salonu instrumencie.
Nigdy tylko nie patrzył w stronę stojącego w kącie marmurowego posągu.
Rzeźba wychylała się z miękkiego półcienia, pozwalając dosięgnąć się wpadającemu do pomieszczenia słońcu. Alphard wiedział, że przedstawia legendarnego króla żydowskiego, który używając procy powalił olbrzyma. Postać - albo raczej sam jej tors i zwrócona w kierunku pianina głowa - Dawida były tam, odkąd tylko pamiętał, a jego czujne, przenikliwe spojrzenie towarzyszyło mu gdziekolwiek by się nie ruszył.
Kiedyś lubił mu się przyglądać i już jako dziecko uważał rzeźbę za wyjątkowo piękną. Tym bardziej niezrozumiałym było dla niego , czemu od pewnego czasu - odkąd Lestrange i Rosier z taką pasją zaczęli poruszać tematy sięgające dużo dalej niż pocałunki, gdy tylko zauważyli, jak rozdrażnia to ich młodszych kolegów - zaczął unikać spojrzenia stale obserwującego go kamienia. Czekając w samotności na starego pianistę, ignorował jego obecność tak, jak ignorować można natrętną myśl, czy irytującą muchę. Bywały poranki, podczas których z pasją zaprzeczać gotowy był samemu jego istnieniu, jakby miało to naprawdę wyrwać kąt, w którym stał z rzeczywistości mieszkania starego pianisty, przypominający przerażającą swą tajemnicą stronę z zakurzonej książki.
Coś w spojrzeniu Dawida przerażało go w sposób, jaki zostawia na skórze chłodne ścieżki i ściska w podnieceniu serce. A jednak, mimo tego strachu, za sprawą jakiejś niepojętej siły, znalazł się nagle twarzą w twarz z mężczyzną wykutym z marmuru. Badawcze spojrzenie świdrowało go, zdając się na wskroś przenikać jego ciało i zaglądać prosto w głąb duszy, a spokojny, pełen skupienia wyraz skąpanej w słońcu twarzy zachęcał do tego, by podszedł jeszcze bliżej. Być może nawet, by pozwolił sobie podejść zbyt blisko.
Żaden głos w głowie nie krzyczał, by uciekał, ale Alphard był pewien, że nawet gdyby to zrobił, on i tak nie ruszyłby się ze swojego miejsca.
Ich twarze dzieliła teraz tak niewielka odległość, że można było ją zamknąć wyciągniętą dłonią. W głowie szumiało mu od myśli nie mogących znaleźć swojego miejsca w przypominającym labirynt umyśle, a serce to burzyło się, to znów z roztargnieniem próbowało wycofać się w ciasnej klatce piersi, kiedy jego gorący oddech dotknął - zadziwiająco chłodnego nawet pod złotym dotykiem słońca - marmuru. Zastygłe w wyrazie skupienia, rozchylone wargi Dawida były zaproszeniem, jasną dłonią wyciągniętą z ciemności i słodką pokusą do zrobienia jeszcze jednego kroku naprzód.
Stanął na palcach, nieśmiało unosząc dłoń do niewrażliwego na dotyk policzka przyszłego króla, jakby dawał mu czas na to, by ten mógł ją zatrzymać - czy to, by odsunąć ją z niesmakiem, czy żeby jak najdelikatniejszy kwiat móc ująć ją w swoją kamienną odpowiedniczkę, unieść do ust i ucałować każdy z drżących, bladych palców.
Kamień jednak milczał uparcie, zastygły w spływającym po jego sylwetce złotymi łzami słońcu, więc Alphard - nie namyślając się dłużej - ostrożnie wychylił się do przodu i dotknął ustami chłodnego marmuru.
Posąg nie odtrącił go ani nie zatrzymał i coś w tej obojętnej bezczynności sprawiło, że chłopiec poczuł się niemal zawiedziony - spodziewał się być może, że zupełnie jak w mugolskich baśniach, zaklęta postać ożyje pod jego dotykiem, a chłód pod palcami powoli zacznie zastępować rozlewające się po jego ciele ciepło - nic takiego się jednak nie stało. Dawid stał nadal dumny i niewzruszony, kompletnie nieruchomy, kiedy drżące niepewnie na jego zimnej skórze usta rozchyliły się niepewnie, chcąc jakby zachęcić martwy kamień do odpowiedzi, dając znać bezdusznemu marmurowi, że ten ma jego zgodę na kolejny krok.
Alphard starał się chłonąć przesuwający się wzdłuż jego kręgosłupa, przypominający gładzącą go pieszczotliwie dłoń, elektryzujący dreszcz, poczucie bezbronności i podporządkowania jakiejś niewidzialnej sile, nieporadność ciała, które nie znało jeszcze upojenia. Starał się zapamiętać dokładnie każde z tych uczuć i zastanawiał się, czy podobne myśli mogły pojawiać się między pocałunkami utrwalanymi na płótnach, których tyle widział lub między wersami ciężkimi od namiętności, których tyle przeczytał. Chciał zbliżyć się do marmurowej piersi tak, by między nimi nie było już więcej przestrzeni, w której mógłby mieć czas na myślenie, by poczuć krew szumiącą w pulsujących żyłach na kamiennym karku i dłoń wędrującą po jego kruchych pod dotykiem posągu ramionach i włosach.
Westchnieniem łapczywie wciągnął powietrze do płuc, dopiero wtedy zdając sobie sprawę, jak długo musiał wstrzymywać oddech, kiedy jego język zamiast uczucia, na swojej drodze napotkał jedynie chłodną obojętność nieruchomego posągu.
Zmrużone oczy zaczęły otwierać się powoli, prawie z nabożeństwem, jakby odwlekając chwilę, w której na miejscu zaklętego w marmur, przenikliwego spojrzenia, stanie przed nim już tylko kamienny blok, obrobiony pięknie przez czyjeś wprawne dłonie. Spod czarnych rzęs zobaczy jak spogląda na niego już nie zagadkowo żywa postać z kąta salonu, urzekająca tajemnica, a zwykła rzeźba, nie tylko pozbawiona serca - co wszakże niczym jeszcze nie odróżniałoby jej od Dumnego i Starożytnego Rodu Blacków - ale również obojętna na próbujące odbić się w jej pustych oczach słońce.
Dawid rzucał dalej swoje srogie spojrzenie w stronę nieistniejącego Goliata, a tymczasem stojącemu przed nim chłopcu, którego blade policzki powoli opuszczał rumieniec, w przypływie jakiejś niewytłumaczalnej euforii przeszło przez myśl, że to wszystko czyni go wręcz odpychającym.
Alphard Black obrócił się energicznie na piętach i z niemalże dziecinną manierą pomaszerował spokojnie w kierunku stojącego przy oknie pianina, przy którym rozsiadł się wygodnie przesuwając długie palce po dobrze znanych klawiszach.
Tumblr media
3 notes · View notes
trudnadusza14 · 5 months
Text
28.11.2023
Śniła mi się jakaś podróż
Jak wstałam od razu na śniadanie
I po śniadaniu obchód i zamiast iść normalnie od pierwszej sali to zaczęło się od mojej
Powiedziała że dziś wychodzę. Szczęście że nie musiałam się z nią kłócić
Szczerze powiem że trochę badziewne te obchody bo wchodzi nagle 7 osób (tak było u mnie) i jak mam powiedzieć jak się czuje przy tylu osobach co weszli tylko na chwilę ?
Już łatwiej mi było w weekend kiedy weszła tylko pielęgniarka i jakiś lekarz i nikt więcej
Przecież nie każdy człowiek z łatwością mówi przy dużej ilości osób jak się czuje
Jako lekarz psychiatri chyba powinna to wiedzieć.
Wyszłam o 11.
Spakowałam się szybko i co wstawałam to miałam okropną zadyszkę
Prawie zemdlałam dosłownie
Koleżanki mi pomogły trochę i przytuliły na pożegnanie
Musiała mnie mama odebrać
Wyszłam na dwór i miałam myśli
"boże jak pięknie"
Jarałam się tym śniegiem na dworze
I jeszcze jak wtedy tak sypnęło nagle śniegiem
Zaczęło tak mocniej sypać co mnie jeszcze bardziej nakręciło
Poczekaliśmy na taksówkę i pojechaliśmy
W wypisie ta kundzia napisała że nie pojechałam na planowane EEG. Ale nie przyzna się dlaczego nie pojechałam xDD Bo przecież u lekarza to wstyd napisać prawdę szczególnie u takiego typu osób
Z wyników badań tam zobaczyłam że znowu mi hemoglobina poleciała
Co może tłumaczyć moją ostatnią zadyszkę
Jeny ale że mi w dwa tygodnie poleciała o całe 1,0 😳?
Gdzie norma to 11,2 a ja jestem już poniżej 10,0
Do diabła nie mam siły już z tą anemią co wraca i wraca
Jak dojechaliśmy to poszliśmy na zakupy i tu ja już totalnie myślałam że zaraz ducha wyzione
Dawno tak mnie nie męczyło chodzenie
Jest jakiś nowy smak yoghurtu proteinowego do picia
Banan-carmel.
Jak skosztuje wyrażę opinie ale zapowiada się pysznie 😋
Byłam też u lekarza który powiedział mi pewne wyniki ale będzie jeszcze jedno badanie które ostatecznie to potwierdzi
Powiedział też że jak ta anemia będzie tak szybko postępować to mogę nowego roku nie dożyć
Zważając na moje objawy i to co on też wykrył. Aczkolwiek nie mówię na razie bo nie chce krakać i sobie jeszcze bardziej głowy tym zawracać
I to co czułam w tej chwili to istny kabaret.
Jedna strona: Wreszcie to się wszystko skończy
Druga: Co ? Nie nie nie. Ja nie chcę umierać
Trzecia: Wyjebane,umrzemy tak czy siak
I jeszcze inne ale te najbardziej słychać xD
Ster przejęła ta co chce żyć i stara się robić wszystko by tą anemię przychamowac. Nawet pić znienawidzony sok z buraków xD
Jak szłam na zajęcia to już po kilku krokach myślałam że zemdleje
A jak doszłam to terapeutka jak mnie widziała to powiedziała że się wystraszyła bo jestem blada jak trup i co mi w tym szpitalu takiego robili że taka blada jestem xdd
I gdybym wtedy nie usiadła od razu to bym chyba zemdlała i transport znów do szpitala
Odsapnełam chwilę pijąc ten sok z buraków i trochę zajadając się dwoma listkami czekolady
Zeszłam potem na dół i oni malowali ja postanowiłam coś narysować
W głowie miałam pewien obraz. Dotyczący świąt
Ale jeszcze nie umiałam tego ukazać na rysunku
Coś tam rysowałam i gadałam z koleżanką
Pod koniec zajęć przyszedł jakiś pan który rzekomo zgubił 18 razy swój dowód osobisty
Czyż to nie rekordzista ?
Tumblr media
Wróciłam wcześniej do domu i pierwszy raz od dłuższego czasu wzięłam płótno do ręki i coś tam naszkicowalam. Będę to jutro albo w przed weekendem malować. Później włączyłam telewizję i ogladnelam sobie Galileo a potem dwa horrory.
"Zakonnica"
"Sen"
Szczerze jakoś zakonnica mnie nudziła niż straszyła
A sen trochę zaciekawił bo to trochę podobne do filmu koszmar z ulicy wiązów
W międzyczasie zamówiłam sobie coś z maka coś wege. Szczerze nawet mi smakowało
Raz na ruski rok tak z własnej woli nic nie szkodzi
Zaraz chyba pójdę spać
Jutro rano wyjdę wcześnie i będę robić zdjęcia zimy
Także do zobaczenia
Trzymajcie się kochani 💜
9 notes · View notes
podziemia-nixenit · 4 years
Text
𝕴𝕴
 Chcąc nie chcąc, Leon został u młodszego i postanowili razem poszukać możliwości wyjścia z krainy. Tego dnia co starszy chłopak obudził się w obcym mu miejscu, nie wydarzyło się za wiele, nie rozmawiał zbytnio z Felixem, ani nie wychodził z pokoju, pozostał sam ze swoimi myślami.
 Następnego dnia z rana, Felix miał wolne od pracy, więc chciał pokazać, swojemu gościowi, miasto i ciekawe miejsca w okolicy.
 Szli razem w ciszy przez niewielki las, w którym znajdowała się posiadłość chłopca, parę chwil minęło, zanim doszli na miejsce. Felix czuł się niekomfortowo z powodu, iż nie mógł wymyślić tematu rozmowy z nowym znajomym. Leon za to, lubił cisze, uspokajała go, mimo iż w tej chwili nie czuł się zbytnio przyjemnie.
 Przekraczali niewielki most, który prowadził do jednej z mniej ruchliwych dzielnic. Mijali różnego rodzaju stworzenia, które nie zwracały na nich uwagi, za to czarnowłosy nie mógł oderwać od nich oczu, obawiał się ich, ale również je podziwiał, wszyscy byli inni, byli według niego piękni.
 Swoją uwagę skierował na masywnego mężczyznę przypominającego Minotaura, miał on dwa metry wysokości i ogromne rogi, którymi mogłby zabić. Owa postać opierała się o ścianę jednego z budynków. Stara budowla za bohaterem, miała ściany zbudowane z brudnej, czerwonej cegły, tak jak większość budynków w tej okolicy. Po chwili minotaur zauważył wzrok Leona na sobie i posłał mu wrogie spojrzenie. Ich wpatrywania przerwał głos młodszego.
- Jesteś może głody?
 Leon nie zdążył odpowiedzieć, kiedy to Felix złapał go za ramie i pociągnął w stronę jakiejś knajpy. W środku była niewielka, ogniste światło z kinkietów nadawało pomieszczeniu ciepłej atmosfery, poza oświetleniem na ścianie wisiało parę obrazów. Na ciemnej drewnianej podłodze stało kilka okrągłych stołów, większość z nich była pusta. Od razu jak się wchodziło był barek ze stołkami, a za nim drobna kobieta o elfich uszach. Jej długie czekoladowe włosy opadały na delikatną twarz ozdobioną masą piegów, tęczówki również miała w odcieniu brązu. Ubrana była zaś skromnie, lecz dziewczęco. Po lekko ubrudzonych ubraniach, rzec można było, iż ciężko pracowała w owym lokalu.
Chłopcy zasiedli przy ladzie, młodszy machnął ręką w stronę barmanki, która posłała mu uśmiech i kazała mu chwile poczekać. Wycierała w tym momencie jedna ze szklanek, po tej czynności podeszła do znajomego.
- Cześć Mercy! - Uśmiechnął się szeroko na widok dziewczyny. - Jak ci mija dzień?
- Nawet dobrze, ale mamy z bratem coraz mniej klientów, martwi mnie to, wiem, że Matta tak samo. - Można było wyczuć smutek w jej glosie po tym jak wspomniała o swoim bracie. Bardzo go kochała, on ją także, ale był za bardzo zapracowany, by to okazywać. Martwiła się o starszego, gdyż się przepracowywał. Poza pracą tu, zajmował się stolarstwem.
- Aj, nie sądziłem, że dojdzie do momentu, że będzie aż tak źle. - Mercy kiwnęła tylko głową na słowa młodszego, mając nadal przygnębioną minę.
- A co u ciebie? To twój nowy znajomy?
- Jestem Leon. - Przedstawił się, zanim zrobił to Felix. Wstał i podał kobiecie dłoń, którą po chwili uścisnęła.
- Miło mi cię poznać, jak mogłeś usłyszeć, nazywam się Mercy. Skąd jesteś? Nigdy cię wcześniej nie widziałam.
- To długa historia. - Przerwał młodszy. - Opowiem ci ją kiedy indziej. Zmieniając temat, jesteśmy głodni i chcielibyśmy coś zjeść, co nam zaproponujesz?
- Hmm, co powiesz na...
 Elfka zaproponowała gościom posiłek, na który się od razu zgodzili. Nie zwlekając dłużej, zabrała się za robotę. Po paru chwilach można było wyczuć w powietrzu smakowite aromaty ziół oraz mięsa, które pogłębiły głód chłopców, między którymi nadal panowała niekomfortowa cisza. Młodszy w końcu spróbował ją przerwać.
- Tak więc... Jak tam twoja głowa?
- Już tak bardzo nie boli. - Złapał się za wspomniane miejsce.
- To dobrze. Powiedz, jest jakieś miejsce, jakie chciałbyś odwiedzić? Mogę ci pokazać wszystko, co będziesz chciał. - Uśmiechnął się ciepło Felix, zależało mu, żeby Leon czuł się dobrze, gdyż w końcu jest on pod jego opieką.
- Nie wiem w sumie, każde miejsce jest w porządku... - Mówił obojętnie, nie dlatego, że nie odpowiadało mu coś, był po prostu zszokowany ostatnimi wydarzeniami. Myślał, że to wszystko to jeden wielki sen, że zaraz się obudzi i to będzie już koniec. Ten ból głowy trzymał go w niepewności, tak samo, jak ten zapach jedzenia. Czy ludzie czują takie rzeczy podczas snu? Niemożliwe, ale przecież to nie mogło być naprawdę. Minotaury, hybrydy, elfy i inne stworzenia przecież nie istnieją, racja? Ból głowy się nasilał z każdą myślą o tym wszystkim.
 Jego rozmyślanie przerwał widok talerza podsuniętego pod nos. Jeśli poczuje smak posiłku, to znaczy, że to jawa, tak? Leon nie wiedział, czy się modlić, żeby to był sen, czy wręcz przeciwnie, w końcu mogło coś się ciekawego wydarzyć w jego nudnym ostatnio życiu.
 Bał się tego miejsca, tych stworzeń, ale przecież on kochał nieznane, intrygowało go. Skosztował jedzenia, było dobre, nie mógł określić, co to było, ale było naprawdę bardzo dobre. Spojrzał na zajadającego się Felixa,. Uśmiechnął się, gdyż młodszy przypominał mu Bena. Właśnie, Ben... Ciekawe co on by myślał o tym miejscu, pewnie by mu się bardzo spodobało.
- Jesz to? - Zapytał z wypchaną jedzeniem buzią i wskazał na porcje Leona.
- Smacznego. - Podsunął mu swój talerz, na co zielonooki uśmiechnął się szeroko i pożarł porcje kolegi. Starszy chłopak patrzył jak Felix zajada się posiłkiem, a z tyłu głowy ciągle miał obraz Bena, jakby to on tu siedział i zjadał tę potrawę.
 Może jednak nie muszę opuszczać tego miejsca...
1 note · View note
autumn-jackalope · 4 years
Text
Parę słów o szacunku do siebie, czyli kto kogo tak naprawdę nie szanuje
Temat był już niejednokrotnie wałkowany na różnych forach, blogach i portalach społecznościowych; masa dziewczyn pozujących topless lub nago do zdjęć została choć raz w życiu nazwana szmatą, dziwką, słyszała pod swoim adresem „kurwisz się” albo  „nie masz do siebie szacunku”, ewentualnie, że „to nie jest miejsce na takie rzeczy”, bo potencjalnie „demoralizujesz moje dzieci, jak Ci nie wstyd?!”. W tym ja, nie raz, nie dwa, słyszałem to pod swoim adresem.
Zacznijmy może od kwestii szacunku do samego siebie; Według SJP, szacunek to „stosunek do osób lub rzeczy uważanych za wartościowe i godne uznania”. Czyli pojęciem szacunku do siebie możemy tak naprawdę określić to, że uznajemy swoją wartość, akceptujemy siebie, dbamy o zdrowie fizyczne i psychiczne, oraz życie w zgodzie ze sobą i swoimi przekonaniami. Jeżeli ktoś, wbrew naszej woli, każe nam publikować gdziekolwiek takie zdjęcia – fakt, nie jest to ok. Jeżeli fotograf każe modelce rozebrać się do zdjęć, chociaż umowa była inna – to nie jest ok. Jeżeli ktokolwiek bez waszej wiedzy i zgody rozpowszechnia wasze nagie/półnagie zdjęcia w celu skrzywdzenia was, czy bez waszej wiedzy – to też nie jest ok. Ale w momencie, kiedy dorośli ludzie, którzy sami za siebie odpowiadają i sami o sobie stanowią dobrowolnie wstawiają na jakikolwiek serwis nagie/półnagie zdjęcia ze swoim udziałem i nie jest to dla nich niekomfortowe, powiedzcie mi – gdzie ten wspomniany brak szacunku? Ludzie krzyczący „nie szanujesz się!” swoim zachowaniem starają się wpoić nam, że ich pojmowanie dobrego smaku i obyczajowości jest jedynym słusznym, wymagając respektowania swoich poglądów, w tym samym momencie depcząc cudze. Radziłbym takim osobom zastanowić się, kto i do kogo tak naprawdę w takiej chwili okazuje brak szacunku.
Demoralizowanie dzieci? Cóż. Regulamin facebooka jasno stanowi, że jest przeznaczony dla osób od 13 r.ż. w górę, tak samo instagram i większość portali społecznościowych. W tym wieku chyba każdy z nas wiedział, jak wygląda naga kobieta i nagi mężczyzna – chyba, że spał na lekcjach WDŻ i przyrodzie w szkole podstawowej. Nawet jeśli nie, współczesna telewizja reklamuje w okresie letnim stroje kąpielowe, przez cały rok emituje reklamy bielizny, w grach na komputer czy konsolę damska zbroja mogłaby z powodzeniem służyć za wymyślne bikini,  a na kanałach muzycznych możemy podziwiać półnagie modelki w teledyskach. Pamiętam, jak któregoś wieczoru wybraliśmy się ze znajomymi do baru – na zawieszonym telewizorze leciał akurat kanał muzyczny, nie pamiętam jaki; pamiętam za to, że na 10 teledysków, przy dobrych wiatrach może jeden z nich nie zawierał choć jednej roznegliżowanej pani albo faceta świecącego torsem. I naprawdę, nie wydaje mi się, żeby nastoletni dzieciak nadal myślał, że nasze zewnętrzne narządy płciowe wyglądają jak u Kena i Barbie; dla buzującego budzącymi się hormonami mózgu wyobrażenie sobie co znajduje się pod mizernym skrawkiem materiału nie stanowi większej trudności.
Pragnę też przypomnieć, że istnieje coś takiego jak blokada rodzicielska, czy choćby opcja „zablokuj użytkownika”. Czy chodzi o dziecko, czy bardziej pruderyjnych dorosłych – naprawdę, skorzystanie z tej opcji nie wymaga nadludzkiego wysiłku i nie boli. Nikt nikogo nie zmusza do obserwowania na instagramie roznegliżowanych modelek, nikt nikogo nie zmusza do odwiedzania stron pornograficznych, nikt też nie zmusza do korzystania z portali ułatwiających znalezienie partnerów seksualnych. Poza tym uważam, że skoro dziecko ma dostęp do takich treści a jego rodzic nie wyraża na to zgody, to czy faktycznie powinien demonizować i obarczać winą za to, że dziecko je ogląda osobę, która je udostępnia? Bo mi się wydaje, że to raczej ta osoba powinna popracować nad tym, dlaczego dziecko to robi, nad swoim podejściem do niego. Pomyśleć, czemu dziecko postępuje wbrew jego woli. Jeżeli ktoś namawia je do tego, by dodawało takie zdjęcia – zgadzam się, to jest mocno nie wporządku, eufemistycznie rzecz ujmując. I podchodzi pod paragraf, swoją drogą. Ale kiedy dorosła osoba wstawia gdziekolwiek siebie samego nago czy półnago, nie zmuszając nikogo ani nie namawiając do pójścia w jej ślady – ma do tego święte prawo. Tak samo jak osoba nie udostępniająca takich treści ma prawo wstawić zdjęcie świeżo upieczonego tortu, kotka, pieska, akwarium, swojego ogródka czy czego tam dusza zapragnie.
Dalej, przejdźmy do wyzywania ludzi od dziwek, szmat i zarzucania im, że uprawiają prostytucję, bo dodają nagie/półnagie zdjęcia. Chciałbym skromnie zauważyć, że prostytucja polega na pozyskiwaniu dóbr materialnych w zamian za usługi seksualne. Celem osoby prostytuującej się jest wywołanie podniecenia u klienta – po to, żeby dostać za to pieniądze, ubrania, gadżety itd. Czy Rafael Santi, uznany za boskiego artystę, namalował swoje „Trzy Gracje” chcąc wywołać w ludziach podniecenie? Czy Michał Anioł, wykuwając w kamieniu „Dawida”, chciał wywołać w ludziach podniecenie? Czy Leonardo Da Vinci, szkicując słynnego człowieka witruwiańskiego chciał wywołać nim podniecenie? Nie. Rafael Santi przedstawił nam piękno kobiecego ciała, wykorzystując motyw mitologiczny. Michał Anioł chciał przedstawić postać biblijną, Dawida, tuż przed walką z Goliatem. Równocześnie nadał jego wyglądowi cechy renesansowego kanonu piękna; do dziś rzeźba zachwyca nas idealnie oddanymi szczegółami ludzkiej anatomii – zagłębieniami mięśni, naczyniami krwionośnymi, szczegółowo oddanymi włosami. Szkic Leonarda był ilustracją do fragmentu Księgi III traktatu „O architekturze ksiąg dziesięcioro”;  autor pisze tam, że budowle sakralne powinny mieć proporcje człowieka; uznaje ludzkie ciało za model wszystkich proporcji, ponieważ idealnie wpisuje się ono w dwie „doskonałe” figury geometryczne, czyli koło i kwadrat.
I podobnie do tych artystów, współcześni fotografowie, bardziej lub mniej profesjonalni, stosują często nagie ludzkie ciało w formie „rekwizytu”, medium przekazującego rozmaite treści, jako element kompozycji, lub po prostu wykorzystują jego walory estetyczne celem ukazania jego piękna, chcąc po prostu wywołać w widzu zachwyt – czy to przedstawiając ciało kanonicznie dla danego okresu uznawane za piękne, czy to piękne w jego przekonaniu, czy to odbiegającego od ogólnie przyjętego kanonu piękna, czasem wręcz podkreślając lub skupiając się głownie na jego niedoskonałościach (co swoją drogą jest pojęciem względnym), chcąc pokazać inne spojrzenie na nie. Bardzo często pomaga to osobom odbiegającym od kanonu, mającym pewne stosunkowo nietypowe lub mające negatywny wpływ na postrzeganie samego siebie cechy zaakceptować siebie – chyba każdy z nas ma albo miał jakieś kompleksy i wie, że potrafią nam nieźle dopiec. Wracając jeszcze do prostytucji - jasne, celem niektórych zdjęć ma być po prostu wywołanie czyjegoś podniecenia, oczywiście, takie osoby istnieją – i zazwyczaj to zaznaczają. Odbiegając nieco od tematu, nie widzę nic złego w prostytucji – to zawód jak każdy inny. Jeżeli kobieta czy mężczyzna nie jest do niego zmuszana w jakikolwiek sposób – ma święte prawo go wykonywać, tak jak pani X ma prawo pracować jako pielęgniarka, a pan Y być elektrykiem. Oburzanie się o to, to jak oburzanie się, że pani X może zarazić się czymś od pacjenta (jasne, są pewne wytyczne, ale wypadki się zdarzają), a pan Y umrzeć na skutek porażenia prądem – no jak tak można?! Można na to odpowiedzieć argumentem, że przecież oni się przyczyniają do tego, że inni ludzie żyją lepiej/są bezpieczniejsi. Równie dobrze można na to odpowiedzieć, że prostytuująca się kobieta sprawia, że komuś jest lepiej, bo oglądając film pornograficzny z nią w roli głównej osoba która to robi może ulżyć swojemu popędowi seksualnemu, zaspokoić się, sprawiając tym samym, że dzięki temu poczuje się lepiej. Do czego zmierzam – zarzucanie komuś, że „się kurwi”, kiedy po prostu pozuje do półnagich czy nagich zdjęć jest lekko mówiąc nie na miejscu, skoro nie udostępnia tych ujęć w celu uzyskania dóbr materialnych; jest eż po prostu chamskie i ujmujące. Osoba pozująca do takiego zdjęcia może pałać równie wielką niechęcią do rozwiązłego trybu życia, co osoba hejtująca ją za to, że udostępniła taki a nie inny obraz samego siebie i jest to zwyczajnie dla niej krzywdzące. Nawet jeżeli pozuje w wyuzdanej pozie, nawet jeśli na tym zdjęciu jest obscenicznym wcieleniem “seksowności”, nie daje to nikomu prawa do okraszonego chamstwem, nienawiścią i jadem wrzucania jej do jednego worka z osobami uprawiającymi prostytucję.
Podsumowując: uważam, że osoby, które razi nagość mają do tego święte prawo – ale szanujmy się nawzajem i nie wchodźmy z butami do czyjejś głowy i życia. Jeżeli rażą nas takie treści – nie szukajmy ich na siłę tylko po to, żeby umoralniać innych i nie wciskajmy im na siłę swojego spojrzenia na świat. Jeżeli przewija nam się to mimo woli – naprawdę, świat bez chamskiego komentarza się nie zawali, można to pominąć. Nawet jeśli ktoś czuje taką potrzebę, można to robić w sposób nie raniący nikogo i nie będąc natrętnym. Kulturalna dyskusja na poziomie o tym, że coś nam się nie podoba, nie obrażając żadnej ze stron wygląda zupełnie inaczej, niż ta pod czyimś pełnym jadu i nienawiści komentarzem, rzuconym bez poszanowania dla drugiego człowieka. Używając pewnych pojęć (mam na myśli pojęcie „szacunku do siebie”, rzecz jasna) warto by było je rozumieć. Uważam, że ludzkie ciało jest czymś fascynującym; jest czymś, co od zarania dziejów inspirowało mnóstwo artystów, czymś co może być równie zachwycające, co piękny ogród, świątynia czy krajobraz. Czymś, co posiada każde z nas. Każdy z nas ma prawo do własnego zdania – ale nie oczerniajmy innych za to, że mają inne podejście do pewnych kwestii niż my.
3 notes · View notes
courier5758 · 4 years
Photo
Tumblr media
Art in the time of Corona
ENG text, then PL text.
Corona doesn't have a single face, a single side to it, or a single 'universal' experience tied to it:  It varies from person to person, from circumstance to circumstance, and from location to location. By the by, before I go much further, I must point out that I have not had an experience at all similar to the experience of Italy, where there have been days in which 900 people have died in a single day.  Should I find a link to material detailing this experience, I shall be sure to include it at the end of this - my first text on this site. (frieze article linked at the bottom)  Broadly, here in the UK, the experience has been coloured by the cancellation of exhibitions and fairs, the loss of paid work in roles other than Art (we all have rent to pay after all), Treasury statements which have brought financial relief - to different degrees - to many, dare I say it, 'mainstream' employees, and finally, the declared Lock-Down. Those of us with connections to the Continent may be gradually feeling a slowly seeping sense of fear and panic in the face of this pandemic.  Some far-sighted people saw the havoc as it developed on the Continent and in China, and made preparations as best they could, with an eye to cocooning themselves away till the pandemic starts to recede.  Some people really have been playing it day-by-day, both in awareness of what is going on and in how this relates / effects every person individually. For many people, this Time of Corona has had some plus-points;  Online-community is ramping up:  Real-world community is being revived, or even recreated from scratch:  Hobby groups of Facebook are operating at a level they were never intended to operate at, and behaving as support groups for the isolated and the scared.  In isolation, by some beautiful twist of circumstance, 'community' is revitalised, and this 'community' aspect I feel is critical.  We Artists.  What are we to do in the time of Corona?  What can we do in the time of Corona? I remember a guest lecture we had, back in my time at Art College.  One of my many sins, I don't remember who gave the presentation, and I wasn't so organised as to write down their name...  This was still in my Foundation year, 98/99.  Close to the end of the presentation, he said "... our business is to dream dreams, and make pictures;  That is the whole of it."  For me, this is one of those great 'nothing-but-everything' statements,-  dream dreams, and make pictures...   The 'picture' being presented in so many places, is one of fear and terror:  An Invisible Killer Stalks the Land, Striking Indiscriminately;  Look - even the PM is Not Safe..! I do not believe that this 'picture' is the one that we, Artists, should focus on.  I do not believe that we need to focus on it.  Slightly paraphrasing the artist Robertina Sebjanic, "... sometimes, too much information carrying bad news can lead to resignation and forgetfulness ...".  Broadly, I think this is about right.  Instead, I believe that we as People, let alone Artists, need to remind ourselves that this Corona is not going to be here for ever.  We are all bunkered down at the moment, self isolating and physically separating, but this experience is not an experience of the Tomb.  At worst, this is an experience more like a deep dive in a submarine.  At best, this experience is similar to that of a Moth or a Butterfly in it's chrysalis, biding it's time, waiting for the season to change, developing safely.   Art in Italy -  https://frieze.com/article/whole-generation-artists-might-be-wiped-out-carolyn-christov-bakargiev-museums-care-and
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Wersja Polska - 
Sztuka w ,Czasie Korony’.
Korona nie ma tylko jednej tważy, ani tylko jedną stronę, i nie ma takiego czegoś jak tzw „uniwersalne doświadczenie”.  Każda osoba odczuwa i przeżywa ten czas inaczej, w zależności do miejscowości i warunków. Zanim cokolwiek więcej napiszę, pragnę podkreślić że nie mam - i nie mogę sobie wyobrazić - tzw ,Włoskiego doświadczenia’, gdzie minęły dni w których aż 900-parę-plus ludzi zginęło w ciągu jednej doby.  Jeżeli znajdę gdzieś materiały opisując te doświadczenia, to udostępnię przy końcu tego - mojego pierwszego tekstu - w tym blog-u. Ogólnie mówiąc, doświadczenie Angielskie kolorowany jest odwołanymi wystawami - artystycznych jak i też przedsiębiorczych -, dla wielu ludzi stratą pracy płatnej (każdy z nas płaci za mieszkanie, jak nie czynsz to hipoteka...), i z różnymi zapowiedziami z departamentu Skarbnicy Narodowej, ogłaszające różne pomocne-dla-niektórych funduszów, zwłaszcza ludzi zatrudnionych, ogólnie z głównego nurtu społeczeństwa, a na zakończenie, deklaracja krajowej kwarantanny. W gronie ludzi w Anglii z połączeniami do kontynentu, powoli budziły się początki strachu i lęku , kiedy przed naszymi oczami epidemia na kontynencie zaczęła się manifestować.  Niektóry że tak powiem ,dalekowzroczni’ ludzie, widząc budzący się chaos i spustoszenie - najpierw w Chinach, wtedy w Włoszech - przygotowali się jak najlepiej mogli, celując na wczesną izolacje i przeczekanie aż pandemia zacznie opadać.  Inni podeszli do pandemii jakby z dnia na dzień, zarówno z punktu świadomości i przygotowania, jak i też z punktu zrozumienia jakie będą skutki tego wszystkiego w codziennym życiu ludzi i narodu. Dla wielu ludzi, ten okres pandemii przynosi niespodziewany łup; w internecie, wspólnota i społeczność się wzmacnia, a w sferze codziennym miedzy-ludzkim, te same cechy odradzają się.  W Facebook'u, prze-różne kluby i wspólnoty dla hobbystów, amatorów, miłośników i sympatyków znajdują że zaczynają zajmować rolę punktu moralnego i psychicznego wsparcia  W naszej izolacji, tak się ułożyło - pięknie nawet - że ,towarzystwo’,wspólnota’ i ,społeczność’ się odnawia.  Uważam że te odnawiające się cechy są - dla nas wszystkich - krytyczne. My artyści.  Co takiego mamy zrobić z sobą w tym czasie?  Co takiego możemy zrobić?  Jaki może być nasz wkład? Pamiętam pewnego wykładowcę z czasów kiedy jeszcze byłem w szkole sztuki pięknej.  Był z nami w gościnności, tylko na ten jeden dzień.  Niestety, nie zapisałem jego imienia - jeden z moich przeróżnych grzechów...  To jeszcze było w moim tzw ,roku gruntującym’, w 98/99.  Dochodząc do końca wykładu, on powiedział „ ...nasze całe zajęcie to śnić-marzyć, i tworzyć obrazy: Oto wszystko, i całość...”.  Dla mnie, to jest jeden z tych wypowiedzi wpadających do kategorii „Wszystko, i Nic”;  ...śnić-marzyć, i trwożyć obrazy ... Obraz nam prezentowany z tylu źródeł, to obraz lęku i strachu:  „Niewidzialny Zabójca Krąży Po Naszym Kraju, Uderzając Każdego Bez Rozróżnienia - Nawet Premier Boris Nie Był W Pełni Bezpieczny..!!!” Wierzę że ten ,obraz’ nie jest obrazem do którego my artyści musimy cokolwiek dodawać.  Nie wierzę że musimy się skupiać na ten temat i ,obraz’.  Troszkę parafrazując słowa artystki Robertina Sebjanic, „ ... czasami za dużo informacji z przykrymi wieściami doprowadza do rezygnacji i zapomnienie…”.  Ogólnie, uważam że coś w tym jest.  Uważam że - jako ludzie, nie tylko z powodu że jesteśmy artystami - musimy sobie przypominać że ta ,Korona’ nie będzie nad nami wisiała na zawsze.  Jesteśmy wszyscy, że tak powiem, w bunkrze w tej chwili,- w izolacji i fizycznie oddaleni od siebie, ale te doświadczenie nie jest doświadczeniem grobu.  W najgorszym przepadku, jest to doświadczenie głębokiego nurkowania w łodzi podwodnej.  W najlepszym przepadku, możemy ten okres przejść tak, jak motyl albo tropikalna ćma przechodząca fazę metamorfozy w poczwarce:  bezpiecznie rozwijająca się, czekając na swój czas i sezon.  https://www.dorzeczy.pl/swiat/134458/tragiczna-sytuacja-we-wloszech-najnowsze-dane.html   https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,174110,25838906,koronawirus-we-wloszech-ponad-13-tysiecy-ofiar-liczba-zakazonych.html# 
1 note · View note
czule-punkty-blog · 4 years
Text
najgorsza randka świata
Sierpień. Piękne popołudnie przechodzące w równie piękny wieczór i świetny film w kinie. Bardzo dobry scenariusz na pierwszą randkę z dopiero co zapoznanym na Tinderze sportowcem. Niestety te wszystkie sprzyjające okoliczności zostały złożone w ofierze bóstwu rozczarowania. Czekała mnie najgorsza randka świata.
miłosna sztafeta
W ostatnich latach moje sprawy damsko-męskie układają się tak, że już na samo wspomnienie tego tematu w głowie słyszę wrzask bezradności. Namiętny kochanek z Półwyspu Apenińskiego, smutny chłopak pogrążony we wspomnieniach o swojej byłej, mężczyzna nieakceptujący knajp/taksówek/PMSu to tylko kilka eksperymentów, do których się dobrowolnie zgłosiłam. Z każdego z nich wychodziłam uboższa - na wartości traciła moja pewność siebie, odwaga, wiara w czyjeś dobre intencje. Chciałam zahamować ten proces i  dlatego w którymś momencie miałam sporą presje na poznanie „kogoś normalnego”. 
W tamto sierpniowe popołudnie byłam w trakcie randkowego maratonu. Co kilka tygodni umawiałam się z kimś nowym. Każde rozczarowanie zwiększało tylko ciśnienie na rozpoczęcie kolejnej znajomości - sztafeta musiała biec dalej!
nie tak jak na zdjęciach
Umówiłam się ze sportowcem. Na profilu miał całkiem sporo zdjęć, a rozciągnięta na kilka dni korespondencja zapoznawcza szła całkiem naturalnie. Sytuacja wydawała się na tyle bezpieczna, że zaproponowałam kino -  miałam akurat podwójne zaproszenie. 
Przyszłam trochę wcześniej. Ubrałam się - jak zwykle na taką okoliczność - w proste kroje i kolory. Tak, aby wyglądać korzystnie, ale nie być wystrojoną. Jednak, gdy w oddali dostrzegłam zbliżającą się sylwetkę mojego towarzysza, zamarzyłam o zupełnie innej kreacji - chciałam mieć na sobie pelerynę niewidkę.
To był totalny rozjazd pomiędzy osobą, z którą korespondowałam, a tą, która właśnie się ze mną witała. To był rozjazd filozoficzny. Bo czym jest widzenie? Czym jest obraz? Jak ma się moje - wytworzone na podstawie zdjęć - wyobrażenie o człowieku do człowieka, który przede mną staje w swej materialnej postaci? 
Z jednej strony wszystko się zgadzało: imię, sylwetka, fryzura, rysy twarzy. Z drugiej, nie zgadzało się kurwa nic. Postawa, chód, gestykulacja, ton głosu, ubrania ułożyły kogoś zupełnie innego. Skoro przypisujemy symboliczną wartość tzw. pierwszemu wrażeniu, to w tamtej chwili nie mogło być ono gorsze.
Po raz pierwszy na randce w ciemno miałam doświadczenie wyjścia z siebie i obserwowania sceny z boku. Był to dość przykry widok. Kobieta, którą bardzo lubię i szczerze jej kibicuję, miotała się i ze wszystkich sił próbowała nie dać tego po sobie poznać. W jednym momencie starała się uspokoić gonitwę myśli, przystosować do nowych okoliczności, opanować rozbiegany wzrok oraz prowadzić miłą, naturalną rozmowę. Jej rozmówca nie mógł absolutnie nic podejrzewać - to nie jego wina, że wymyśliła go sobie inaczej.
śmiech na sali
Weszliśmy do kina. Rozsiedliśmy się w fotelach, zgasło światło, wystartował film. Uznałam, że dwie godziny ciszy pozwolą mi się odprężyć, nabrać dystansu do początkowej spiny i w dalszej części wieczoru zachowywać się jak człowiek, a nie jak jakaś zawiedziona księżniczka, do której przyszła żaba zamiast księcia. 
No nie. Ciszy nie było. Cały czas słyszałam śmiech mojego towarzysza. Komuś na ekranie coś upadnie - śmiech, ktoś na kogoś spojrzy - śmiech, ktoś komuś coś powie - śmiech. I nie chodzi o to, że ten film nie był zabawny. Był. W kilku momentach był nawet bardzo zabawny. Jednak osoba siedząca obok mnie śmiała się cały czas, niemalże na każdej scenie - tak jakby bodźcem rozbudzającym wesołość był sam fakt oglądania czegoś na ekranie. Ten ciągły chichot irytował mnie do tego stopnia, że po raz drugi tego wieczoru zamarzyłam o tym, aby zniknąć. 
Nie zniknęłam. Zaszliśmy jeszcze do jakiejś knajpy na drinka. Było sympatycznie. Poprosił o numer. Podyktowałam. Rozeszliśmy się. Wróciłam do mieszkania. Wzięłam długi prysznic. 
Chciałam zmyć z siebie tę randkę. 
To nie była moja randka.
tinder bywa słabym swatem
Byłam wściekła i rozgoryczona. Ale powodem wściekłości i rozgoryczenia nie był ani ten konkretny mężczyzna ani jego zachowanie. Nawet ten potok śmiechu w kinie mogłabym w innych okolicznościach przyjąć z dobrotliwą wyrozumiałością. Cały dowcip polegał na tym, że to ja zaproponowałam to spotkanie, mój był pomysł, aby to było kino i później, idąc już za ciosem, poszłam na drinka i podzieliłam się swoim numerem telefonu. 
Zaprosiłam na randkę faceta, który mi się nie podobał i nie byłam w stanie dostrzec żadnego punktu, w którym nasze pola energetyczne by się przecinały. Gdybyśmy się spotkali w biurze, w bibliotece, w pociągu czy przy barze to bym tego nie zrobiła. Stało się inaczej, bo Tinder.
króliki z kapelusza
Zanim aplikacje randkowe zmonopolizowały rynek miłosnych podbojów, flirt miał bardziej namacalną substancję. Dwie przypadkowe osoby najpierw się dostrzegały, później coraz mniej dyskretnie sobie przyglądały, w końcu rozpoczynały rozmowę. Ta znajomość — mimo że mogła okazać się przelotną - była zanurzona w bodźcach. Najpierw widziałam sylwetkę, strój, mimikę i gestykulację, słyszałam głos, czułam zapach. Decyzja o tym, czy kiedyś gdzieś razem wyjdziemy, pojawiała się później.
Tinder sprawił, że wyskakujemy przed sobą jak króliki z kapelusza. Obojgu z nas się wydaje, że wstępnie zadeklarowaliśmy jakieś wzajemne zainteresowanie, bo przecież się „zmaczowaliśmy”, poczatowaliśmy, przeskanowaliśmy fotki. Są to jednak deklaracje lunatyków. Pierwsza randka przestała być świadomym sygnałem, że między dwojgiem ludzi pojawiła się jakaś chemia. Teraz to jest bardziej wieczorek zapoznawczy, który rozpoczyna się nerwowym wypatrywaniem człowieka utkanego z kilku zdjęć i mnóstwa wyobrażeń, i żarliwą modlitwą, żeby pierwszym uczuciem na jego widok była ulga. Nie radosne podekscytowanie, przyspieszone bicie serca czy podniecenie. Ja oczekuję ulgi. Jest mi ona niezbędna, aby nie poczuć się skompromitowaną, że oto przyszłam tutaj w najlepszej wersji siebie, z nadzieją na romans, a adresatem tego wszystkiego jest człowiek z innej bajki.
brak ulgi
Gdy nie ma ulgi to jest najgorzej. Przekonałam się o tym w tamten sierpniowy wieczór, gdy wylądowałam na randce z kimś, z kim nie chciałabym wylądować nigdzie indziej. Jestem świadoma, że to nie była najgorsza randka świata - że czasami jest bardziej obciachowo, nieprzyjemnie, nudno lub smutno (nie wymieniam „niebezpiecznie”, bo mam naiwną nadzieję, że wszystkie chodzimy na randki, na których czujemy się bezpiecznie). Jednak ta przygoda zamknęła mnie w sobie. Przez kilka miesięcy nie byłam w stanie nawet pomyśleć o tym, że znów mogłabym się z kimś umówić - z osobą poznaną ONLINE czy IRL, bez znaczenia. Moje ciało mówiło „nie”. Nie miałam rezerw energetycznych na kolejną tego typu pomyłkę - tak jakbym się bała, że wtedy nie dam rady wesoło szczebiotać i zamiast tego się poryczę. 
Zawsze sądziłam, że randka to świadomy sygnał, że jest jakieś przyciąganie. Że jestem zafascynowana czyjąś urodą, charyzmą, osobowością. Nagle okazało się, że zaczęłam wysyłać te sygnały na oślep - proponowałam randki przypadkowym ludziom. Potem z niektórych z nich chciałam uciekać. 
Złościłam się za to na siebie, złościłam się na mężczyzn, złościłam się na czasy, w których żyję i na rodziców - że pobrali się w młodym wieku i do tej pory są razem, a ja nie mogę powtórzyć tej ścieżki. Z tej złości opadłam z sił i uznałam, że w tym momencie, bardziej niż miłości, potrzebuję przerwy od jej poszukiwań. Wtedy po wyjściu z kina dałam sobie spokój z randkami na wiele miesięcy. Ostrożnie wracam na rynek, ale nie potrafię przewidzieć skutków. Mam wrażenie, że akurat w tej grze „what doesn’t kill you, makes you stranger”. 
1 note · View note
Photo
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dziś po raz pierwszy ubrałam w obraz niezwykły pomysł kobiety, która widzi litery kolorami. Ba! Widzi całe słowa w palecie Pantone! 
Z Natalią Turostowską i jej siostrą Martą spotkałam się już wcześniej w ramach innego ciekawego projektu, podczas którego miałam przyjemność narysować dziewczyny i wyłuskać z ich tomiku poezji najciekawszy fragment nadający się na plakat. Siostry współtworzą też Pracownię Chcemy Całego Życia, której projektowałam logo. W ramach pracowni wyżywają się twórczo razem z innymi osobami z różnymi niepełnosprawnościami.
Siostry zapadły mi w pamięć już podczas pierwszego spotkania. Wiedziałam, że nie będę musiała długo czekać, żeby znów mnie czymś zachwyciły. Więc gdy Zuzia, która koordynuje działania m.in. Pracowni CCŻ, powiedziała mi: „Słuchaj, Natalia widzi kolorami cały alfabet!”, powiedziałam: - „Cokolwiek masz na myśli i cokolwiek z tego wyjdzie, wchodzę w to!”.
W głowie Natalii alfabet ułożył się w bardzo konkretnych barwach. Tak po prostu jest i już (hej, kognitywiści!). Natalia potrafi opisać w kilku słowach każdy kolor, który jest przynależny konkretnej literze. To bardzo precyzyjne informacje, a jednocześnie równie poetyckie. Na przykład:
kakao z małą ilością mleka to „Ą”. 
zmęczony kolor wyblakłych tatuaży to „Ć”
czerwony jak krew po szczepieniu to „L”
taki czarny jak wtedy, gdy zamykam oczy to „Ś”
„V” jest kolorem lustra: szybowe, przezroczyste (to było wyzwanie!)
róż plastelinowy to „Z”
biały papieros i biały dym dają razem ten kolor - to „ Ź”
Zuzia zrobiła świetną robotę i w rozmowie z Natalią znalazła odpowiedniki kolorów (liter) we wzorniku Pantone. A moim zadaniem była najprostsza część misji - przedstawić to wizualnie.
Podekscytowana zadaniem podpatrywałam z wypiekami na twarzy co mi tam wychodzi w fotoszopie w trakcie pracy. Nie miałam wpływu na zasadniczą część tego projektu, więc byłam ciekawa czy całość będzie estetyczna. Czy sąsiedztwo kolorów w głowie Natalii będzie wizualnie atrakcyjnie na plakacie. Może barwy będą się gryzły? Może będą ze zbyt wielu porządków i nie da się tego pożenić, by nie drażniło oczu?
Efekt pracy mózgu Natalii mnie zauroczył: jej alfabet wyglądał pięknie! Połączenia kolorów okazały się nieoczywiste, ale jednak pasujące do siebie i do całości. Wyszła z tego dobra praca graficzna (co zawdzięczam wyłącznie Natalii). 
Czuję się tak jakbym dostała vipowskie zaproszenie do jej mózgu. Niezwykłą możliwość, by spojrzeć na język inaczej niż dotychczas, zmienić perspektywę i otworzyć się na Inne. W tym szaleństwie jest metoda!
No więc mamy teraz punkt wyjścia, mamy wzornik, dzięki któremu możemy budować kolorowe światy. Pisać poezję kolorami. Podpisywać się barwnym ciągiem. Wyobraziłam sobie też urzędowe pisma w kolorowe paski. Dowody osobiste odzwierciedlające nasze formalne „ja” kolorami. Tęczowy ciąg plus orzełek… Nieskończone możliwości! A przy okazji nagle świat przestaje być heteronormatywny. LGBT na równych prawach!
Oczywiście są też ponure, stonowane, nudne słowa, sprawdziłam, np włos albo stos. Nic radosnego zaiste. Ale jest ich znacznie mniej niż reszty (czysta matematyka w lingwistyce!).
Ciekawe czy Natalia widzi też w ten sposób liczby, sprawdziłabym sobie PESEL…
Oto jak wygląda moje imię i nazwisko w interpretacji alfabetu Natalii:
Tumblr media
3 notes · View notes
virginia92 · 5 years
Text
Asperger-Człowiek   -Rozdział dwudziesty ósmy
Tumblr media
Nauczyłem się jednak, że sercu nie można nakazać, kiedy, kogo i jak ma pokochać. Serce robi, co chce. Od nas zależy najwyżej to, czy pozwolimy naszemu życiu i głowie dogonić serce.*
Był zaskoczony tym, jak wszystko dobrze się układało. Nie tego oczekiwał, ale przecież nie miał zamiaru narzekać na to, co otrzymał. Zaskakująco Harry okazał się podejść do nowej sytuacji z opanowaniem i pełną podziwu otwartością. Oczywiście to nie tak, że nagle zaczęli się obściskiwać i zachowywać jak Gemma i Niall, zresztą Lou wcale tego nie chciał. Harry był wyjątkowy, to co ich połączyło było tak niezwykłe i ważne, że szatyn chciał to celebrować i napawać się szczęściem, jakie go spotkało. Może brzmiał, jak idiota, ale czuł się jak król świata przynajmniej do momentów, w których Harry sprowadzał go brutalnie na ziemię. 
Zapukał do drzwi i wszedł do pokoju, w którym miał nadzieję zastać loczka. Nie widział go, odkąd wrócił z pracy i domyślał się, że chłopak zaszył się w swojej sypialni i uczy się na kolejne zaliczenie. Jak wszyscy mogli się spodziewać, Harry był pilnym studentem i chyba założył sobie, że będzie najlepszy na roku, ponieważ uczył się obsesyjnie, a przecież studia dopiero się zaczęły. Spojrzał na chłopaka, który rozłożony na łóżku studiował jakąś książkę. Nie zdążył się przywitać, gdy brunet odezwał się, wytrącając go z równowagi. – Nie będę uprawiał z tobą seksu – loczek nawet na niego nie spojrzał znad swojej książki, a Louis starał się powstrzymać głośny śmiech, który cisnął mu się na usta. – Ale, że teraz, czy nigdy? – musiał z tego zażartować, nie było opcji, żeby się powstrzymał. Harry był najbardziej zaskakującą osobą na świecie. Lou czasami nie miał pojęcia, co dzieje się w głowie tego chłopaka. – C–co? – wyjąkał loczek całkowicie zmieszany. Jego blade policzki zarumieniły się i chyba po raz pierwszy Lou widział prawdziwie zawstydzonego Stylesa. – Słyszałem taki tekst w filmie i chciałem go wypróbować – dodał szybko, nim szatyn zdążył skomentować te odważne słowa. – I jak się z tym czujesz? – zrobił kilka kroków i usiadł na starannie pościelonym łóżku. Czasami zastanawiał się, jak Harry to robi. Wyleguje się i kręci, a ta ciemnozielona kapa zakrywająca pościel, cały czas wygląda nienagannie. Lubił żartować z młodszego, teraz kiedy ten powoli dostrzegał drobne różnice między złośliwościami, a droczeniem się. – Sam nie wiem, wydaje mi się, że głupie jest mówienie tego głośno, chociaż z drugiej strony ostatnio czytałem jakiś artykuł o związkach, w których jedna osoba zmusza drugą do seksu i to przecież jest przemoc, więc może mówienie tego na głos nie jest wcale tak głupie. Wiesz, może pewne rzeczy nie są dla wszystkich tak oczywiste jak być powinny i … i chyba mówienie o tym, co czujemy i czego chcemy, zawsze jest ważne prawda? – zielone tęczówki wpatrywały się w Louisa, a ich właściciel wymagał od niego odpowiedzi  na zadane pytanie. 
Louis zgadzał się ze wszystkim, co powiedział chłopak, ale był pod tak wielkim wrażeniem tego, co mówił, że zwyczajnie zabrakło mu słów, zatkało go. To nie tak, że uważał Harry’ego za głupka, broń Boże, zabiłby każdego, kto chociaż pomyślałby w ten sposób, ale on nigdy sam z siebie nie poruszał takich tematów, a teraz mówił o tym dość otwarcie, chociaż jego policzki nadal przyozdabiał rumieniec. W takim momencie potrafił myśleć tylko o tym, jak bardzo Anne nie doceniała swojego syna, jak jej wielka miłość i troska przysłoniły prawdziwy obraz Harry’ego, który dorósł, dojrzał i nie był niewinnym nastolatkiem, który interesował się tylko książkami. Poczuł lekkie szturchnięcie i przemieścił się, układając obok bruneta. 
– Oczywiście, że tak. Człowiek powinien mieć prawo do mówienia o tym, czego pragnie, a czego nie chce, a druga osoba zawsze powinna to uszanować. – Objął go i z zadowoleniem poczuł, że Harry nie odsunął się i po chwili napięcia zrelaksował w jego ramionach. – Powinienem martwić się, że czytasz takie artykuły? Coś się dzieje? Zrobiłem coś nie tak? – musiał się upewnić, że go nie krzywdzi, że nie robi czegoś, czego chłopak nie chce. – Dlaczego miałbyś się martwić tym, co czytam? To głupie i nielogiczne. Kiedy miałeś trening, a ja zostałem w domu, sprzątałem gazetnik i przypadkiem trafiłem na jedną z gazet Gemmy. Tam było pełno podobnych artykułów, wiesz tych o miłości, związkach, seksie. Czasami zastanawiam się, dlaczego kobiety kupują gazety, w których prawie zawsze pojawiają się dokładnie te same tematy, które różnią się tylko tym, że napisał je ktoś inny. Całkowite marnotrawstwo pieniędzy. A przecież mogłyby kupić jakieś interesujące czasopismo i dowiedzieć się czegoś przydatnego. – Wiesz, może dla nich właśnie te tematy są ważne i przydatne – zażartował, przysuwając się bliżej do zaskoczonego chłopaka. – Mówisz poważnie? Przecież wystarczy porozmawiać z dobrym terapeutą, który wyjaśni te wszystkie skomplikowane sprawy i spójrz, ile czasu i pieniędzy można zaoszczędzić. Ludzie tego nie wiedzą? – zdziwienie loczka było autentyczne i po raz kolejny Lou musiał stłumić śmiech. – Wiesz, myślę, że kobiety lubią rozmawiać o tych sprawach między sobą, a takie artykuły zachęcają je do plotkowania. – Nie znam się na tym, więc ci zaufam, ale naprawdę rozmowa z Norą pomogłaby im lepiej, niż czytanie artykułu zatytułowanego jak rozpalić faceta albo sekret drugiej randki. – Harry spojrzał na niego z naganą. – Nie śmiej się Louis. Dokładnie przejrzałem te pisemko i naprawdę myślałem, że kobiety cenią się trochę bardziej w tych czasach. Okazało się, że według autorów tej gazety jedyne czym interesują się dziewczyny to mężczyźni, seks, ubrania, kosmetyki, kuchnia i zmienianie się dla innych. Jeżeli tak wygląda życie kobiet, to naprawdę cieszę się, że nie urodziłem się jako jedna z nich. Czy twoje siostry również są tak ograniczone? – Uhm nie wiem, mam nadzieję, że nie, ale cóż interesują się pewnie niektórymi rzeczami, które wymieniłeś. Harry tylko nie mów Gemmie, że jest ograniczona dobra? Myślę, że to bardzo się jej nie spodoba – ostrzegł loczka, który mógł narazić się na wściekłość siostry. – Nie żartuj Lou, już jej o tym powiedziałem, ale byłem naprawdę uprzejmy – brunet odłożył książkę, nim obrócił się w jego stronę. – Powiedziałem tylko, że zawsze ceniłem jej intelekt, chociaż wiedziałem, że nie dorównuje mojemu, ale teraz zaczynam myśleć, że byłem w błędzie, ponieważ żadna mądra osoba nie czytałaby czegoś tak poniżającego. Byłem delikatny i uprzejmy prawda? – Cóż, jak na ciebie – musnął palcami gładki policzek Harry’ego. –Byłeś naprawdę delikatny – uśmiechnął się, widząc zadowolenie chłopaka. – A jak zareagowała Gemms? – Chyba niczego nie zrozumiała, ponieważ uderzyła mnie gazetą w głowę i powiedziała, że sam niedługo zwariuję na twoim punkcie i zacznę czytać takie gazety. Nie mam pojęcia, jaki to miało związek i co miała na myśli, ale postanowiłem ją zignorować. – Mój mądry chłopak – uśmiechnął się do loczka, który wpatrywał się w niego z ostrożnością. Wiedział, że nadal nie przyzwyczaił się do Louisa, nazywającego go swoim. Pochylił się i musnął ustami jego policzek. Nadal nie mógł uwierzyć, że może to zrobić, tak zwyczajnie, bez powodu, bez namysłu. Nie odsunął się, całując go po raz kolejny, delikatnie wplatając palce w jego loki. – Nie musisz czytać tych głupich babskich gazet. – Dlaczego? – Ponieważ skradłeś moje serce i uważam, że jesteś najpiękniejszym i najmądrzejszym chłopakiem na świecie – odsunął się, chcąc zobaczyć reakcję Harry’ego na słowa, które powiedział. – Niczego ci nie ukradłem – stwierdził loczek, odpychając go lekko. – I nie wygaduj głupot. – Mój piękny Harry – powiedział głośno, celowo się z nim drażniąc, chcąc przekraczać pewne granice, które blokowały loczka. – Brzmi jak tytuł filmu prawda? – O Boże – westchnął młodszy, przewracając oczami. – Lepiej się pouczę, zaczynasz wygadywać całkowite bzdury. To ten moment, kiedy powinienem zacząć cię ignorować – chwycił książkę i otworzył na stronie, na której przerwał czytanie. – Nie dotykaj mnie teraz, nie będę mógł się skupić. – odepchnął jego dłoń i Lou wydawało się, że jest już pochłonięty przez świat nauki i słów, gdy odezwał się po raz kolejny. – Ale lubię, gdy to robisz. – Co takiego? – zapytał, przeciągając się leniwie na łóżku. Musiał wstać, nie mógł spędzić całego dnia na leżeniu, chociaż to było całkiem przyjemne. – Przytulasz mnie i jesteś blisko. Nie myślałem, że to może być takie przyjemne, więc możesz to robić, ale nie kiedy się uczę. A teraz idź sobie i zajmij się czymś pożytecznym. Louis pozwolił mu się uczyć, nie chciał przeszkadzać, a znał Harry’ego na tyle, by wiedzieć, że po takim wyznaniu lepiej zostawić go samego. Uśmiechnął się i ostatni raz pocałował bruneta w skroń, po czym wyszedł z pokoju śmiejąc się do siebie niczym wariat, którym może był. *** Liam po raz kolejny upewnił się, że Mia zabrała strój i buty potrzebne na trening, nim podał plecak Gemmie, która zgodziła się spędzić z ich córką ten dzień. Nie mógł uwierzyć, że jechali na kolejne spotkanie do poradni adopcyjnej i wszystko szło naprawdę w dobrym kierunku. Mieli już za sobą spotkania z psychologami, wypełnili odpowiednie papiery i teraz czekała ich rozmowa w ośrodku. Był podekscytowany i przerażony w tym samym czasie. Oczywiście nie byli całkowicie nieobeznani w tych sprawach, w końcu mieli już Mie, ale stres nadal trzymał go mocno w swoich ramionach. – Liam mamy wszystko, możecie spokojnie jechać i zająć się waszymi sprawami, a my będziemy się dobrze bawić prawda? – Gemma zerknęła na Mię drepczącą z podekscytowaniem w miejscu. – Tak, możemy już iść? To pierwszy poważny trening w tym sezonie, będziemy wybierać kapitana, nie możemy się spóźnić – dziewczynka pociągnęła ją w stronę drzwi. – Bawcie się dobrze, Mia słuchaj cioci, trenera i bądź grzeczna. Przyjdziemy po ciebie, gdy tylko wrócimy dobrze? – Zayn podszedł do córki, przyglądając się jej uważnie. – Dobrze? – zapytał raz jeszcze, łaskocząc ją delikatnie. – Tak tato, zawsze jestem grzeczna, przecież wiesz – odparła ze śmiechem Mia, odsuwając się od ojca. – Nie kłóć się z Theo jasne? – Liam pocałował ją w czoło, zanim mała zdążyła wybiec przed dom, wykrzykując coś na temat bratanka Nialla. – Udanej rozmowy panowie, mam nadzieję, że wszystko pójdzie po waszej myśli. A teraz spróbuję dogonić waszą córkę – Gemma obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę otwartych drzwi, przez które wybiegła Mia. – Gemms – zawołał za nią Zayn, gdy już miała wychodzić na zewnątrz – nie myśl, że nie porozmawiamy sobie  o tobie i  Niallu. Uwierz mi, już nie możemy się doczekać dręczenia was. – Daj im spokój – Liam skarcił męża, wywracając oczami. – Nie zachowuj się jak dziecko. Uśmiechnęła się i podeszła do Mii, która czekała na nią przed bramą. Cieszyła się, że nareszcie wszystko wydaje się wracać na swoje miejsce. Liam i Zayn są szczęśliwym małżeństwem, dzieci nie płaczą i nie załamują się, a Harry i Louis mają się całkiem dobrze, chociaż mama oczekiwała jakiejś wielkiej katastrofy w ich wykonaniu. Ona i Niall byli … byli tacy sami jak wcześniej z tym wyjątkiem, że teraz dostrzegali, jak wiele ich łączy i jak bardzo są w sobie zakochani. To było coś nowego i podobało się jej. To uczucie, gdy patrzyła na Nialla, a jego wzrok spoczywał na niej, teraz rozumiała już jak ślepa była. Wszyscy odkryli coś tak ważnego przed nią, ale nie narzekała, teraz nareszcie byli razem i miała wrażenie, że nic już ich nie rozdzieli. ***
Przyglądała się Louisowi, który starał się zażegnać kolejny konflikt na boisku. Nigdy nie powiedziałaby, że grupa małych dzieciaków może się okazać tak wymagająca. Biedny szatyn wrzeszczał na nich, ale jego głos i tak ginął wśród krzyków dzieci, które właśnie walczyły  o tytuł kapitana drużyny. Oczywiście nie trudno było się domyśleć, kto kłócił się najgłośniej i najbardziej zapalczywie. Z cisnącym się na usta uśmiechem przyglądała się temu, jak Lou stara się rozdzielić Theo i Mię, którzy chyba chcieli przejść do rękoczynów. Może mogła pomóc, ale nie chciała podkopywać jego autorytetu trenerskiego, więc pozwoliła mu działać. – Nie będziesz sam decydował Theo! – wykrzyknęła Mia, starając się wyszarpnąć z uścisku Louisa, który trzymał ją mocno. – Ty też nie! – odparował chłopiec dużo spokojniejszy od swojej koleżanki. – Jesteś jedyną dziewczyną w drużynie! Dlaczego miałabyś nami rządzić? – Jestem mądrzejsza od ciebie i od was wszystkich razem wziętych. Każdy wie, że to dziewczyny powinny rządzić światem. Faceci to tylko problemy! – blondynka kopnęła Louisa w nogę, uwalniając się z tego ramion. – Mia i Theo w tej chwili proszę się uspokoić – warknął w stronę dzieciaków, które miały niezadowolone miny na swoich buziach. – Wspomniałem tylko o tym, że musimy wybrać kapitana. Nie powiedziałem kiedy i jak to zrobimy, ale teraz wiem, że żaden z was nim nie zostanie! – krzyknął i zauważył, że reszta chłopców cofnęła się o krok. –Niby dlaczego? – prychnęła mała Malikówna. – Wiedziałam, że ty też trenerze będziesz za chłopakami, Tak było i będzie już zawsze! – Nie posądzaj mnie o nieuczciwość Mia, traktuje was wszystkich równo, ale dzisiaj przesadziliście. Zepsuliście trening i atmosferę w drużynie, od dnia dzisiejszego jesteście zawieszeni. Możecie pójść się przebrać i wracacie do domu – odwrócił się plecami do Theo i Mii, nie chcąc patrzeć na ich zawiedzione twarze. Był wyrozumiały, ale wszystko miało swoje granice. Od jakiegoś czasu miał wrażenie, że takie spory niszczyły całą ich małą grupę. Nie mógł dłużej na to pozwalać, wiedział, że Gemma obserwowała ich uważnie z trybun, więc nie musiał się obracać i sprawdzać, czy dzieciaki go posłuchały.  Tych dwoje zasłużyło na karę i nawet jeśli Liam i Zayn przybiegną do niego z pretensjami, nie miał zamiaru zmieniać swojego zdania. *** Był wykończony, ale Dama czekała na niego przy drzwiach i wręcz prosiła o wyjście na spacer. Musiał odłożyć na później wylegiwanie się na łóżku i czytanie książki. Przed wyjściem chciał jeszcze przywitać się z Harrym, który pewnie ślęczał z nosem w książkach i notatkach od samego rana. Nie musiał zbyt długo czekać na loczka, który pojawił się na schodach, jakby przywołany przez myśli Louisa. – Cześć Hazz, dopiero wróciłem, ale Dama doprasza się spaceru, więc przejdę się z nią po okolicy i wracam – powiedział na jednym wydechu, odsuwając od siebie psa, który wtulał się w niego coraz mocniej. – Czy mogę iść z wami? – brunet nie ruszył się z miejsca, ale widać było, że wyczekuje odpowiedzi. – Nie musisz pytać o coś takiego, zawsze możesz nam towarzyszyć, ale Dama będzie szczęśliwa, jeżeli sam zaczniesz zabierać ją na spacery – chciał zachęcić chłopaka do samodzielnego wychodzenia z Damą. To nie było nic niezwykłego, a mogło otworzyć loczka na coś zupełnie nowego. – Już jakiś czas temu pomyślałem, że to niesprawiedliwe. Chodzimy na spacery z Damą, a mój kot zostaje w domu. To jawna dyskryminacja, Harry też chciałby pozwiedzać i nam towarzyszyć – zauważył loczek, podchodząc do niego z grymasem niezadowolenia. – Naprawdę o co wam wszystkim dziś chodzi z tą niesprawiedliwością? – jęknął na samą myśl o dyskusji, jaka czeka go z Harrym. – Kocham cię Hazz, ale nie mam siły dziś dyskutować na temat niesprawiedliwego traktowania. – Kochasz mnie? – zapytał, jak zwykle zaskoczony tym wyznaniem Harry, ale zaraz zreflektował się i dopytał. – Jesteś zmęczony? Źle się czujesz?  Dlaczego nie masz sił? – Oczywiście, że cię kocham Hazz – pocałował chłopaka w skroń, muskając łagodnie jego plecy. – I po prostu wykończył mnie trening, dzieciaki były dziś nieznośne, a Theo i Mia zachowują się odpowiednio chyba tylko w twojej obecności. – Czyli jesteś zdrowy, nie stało się nic poważnego. Przestań marudzić Lou – chłopak rozpromienił się i najwyraźniej poczuł ulgę na myśl o tym, że szatynowi nic nie dolega. – Kocham cię to poważna deklaracja, wiesz o tym prawda? Nie wiem, czy o tym mówiłem, ale nikt spoza rodziny nigdy nie mówił mi czegoś tak miłego i to nadal mnie zadziwia, bo przecież jesteś … jesteś starszy, mądry, masz przyjaciół i nie wiem, dlaczego miałbyś chcieć spędzać czas ze mną i mówić mi takie słowa. – Hazz proszę cię, dobrze wiemy, że to ty jesteś mądrzejszy ode mnie, wiek nie ma tutaj żadnego znaczenia, a moją przyjaciółką jest twoja siostra, więc sam widzisz, pasujemy do siebie idealnie – chwycił go za dłoń i pociągnął w stronę ogrodu. Wrzesień w tym roku był przyjemny i ciepły, więc marnotrawstwem byłoby spędzanie czasu w domu. – Nie rozumiem jeszcze jednego – Harry pozwolił pociągnąć się w stronę tarasu z Damą drepczącą za nimi krok w krok. – Dlaczego powtarzasz tyle razy, że mnie kochasz? Powiedziałeś raz i zrozumiałem, nie musisz mówić tego tyle razy, a ja … ja nie powiedziałem tego w stosunku do ciebie nawet raz i … – Harry, Harry spokojnie – przerwał loczkowi, nim ten zagalopowałby się i wpadł w panikę. – Będę mówił, że cię kocham każdego dnia, kiedy tylko te słowa przyjdą mi do głowy. Tak to już jest z ludźmi, że lubią powtarzać te wyznanie, chcąc, by druga osoba cały czas wiedziała, że jest w naszym sercu i myślach, że troszczymy się o nią i chcemy tylko jej szczęścia. – usiadł na trawie, przywołując do siebie Damę, która chyba już straciła nadzieję na spacer. – A co do tego, że nie powiedziałeś mi tego nawet raz, nie szkodzi Hazz. Poczekam i jeżeli kiedyś poczujesz, że chcesz wyznać mi coś takiego, to będę najszczęśliwszym facetem na świecie, a jeśli nie, to jakoś to przeboleję. – Dobrze – westchnął loczek, sadowiąc się wygodnie na ławce nieopodal. – Bo to nie tak, że nie czuję do ciebie tego wszystkiego. Myślę, że tak jest i to od jakiegoś czasu, ale coś mnie blokuje i boję się, że jeśli powiem to raz, to nie będę widział sensu powtarzania tego po raz kolejny i wtedy będziesz na mnie zły. Nie wiem, czy to co mówię, ma jakikolwiek sens, ale możemy już skończyć ten temat? – Pewnie Hazz – mrugnął do niego okiem, uśmiechając się radośnie. Cieszył się z każdej takiej rozmowy, dzięki której młody Styles otwierał się przed nim i mówił coraz więcej każdego dnia. Teraz wiedział już, na czym stoi, zresztą nie czekał jakoś szczególnie na wyznanie Harry’ego. Wiedział, że sam fakt, że chłopak pozwala się przytulić, dotknąć i uważa Lousa za osobę, z którą warto spędzać czas, wystarczały mu w zupełności, a może były nawet ważniejsze, niż jedno wypowiedziane kocham cię. – Czy nie miałeś iść czasem na spacer z Damą? –Tak, ale pomyślałem, że pobawię się z nią w ogrodzie i przy okazji spędzę trochę czasu z tobą – to była dobra wymówka, a w rzeczywistości nie miał ochoty na wychodzenie z domu tego dnia. Obawiał się, że może spotkać Liama, który wyrzuci mu w twarz, jak okrutnie zachował się w stosunku do jego córeczki, która przecież jest aniołkiem. – Świetnie. Wracając do tematu niesprawiedliwości, pomyślałem, że przecież Harry jest inteligentniejszy niż Dama, więc dlaczego nie miałbym nauczyć go, jak chodzi się na smyczy? – loczek rozpromienił się na samą myśl i najwyraźniej oczekiwał takiego samego entuzjazmu ze strony Louisa. – Poprosiłem nawet Gemmę o kupienie smyczy. Mam już wszystko, więc jeżeli nie idziemy na spacer, możemy rozpocząć lekcję chodzenia na smyczy. – Potrafisz być naprawdę zdeterminowany Hazz – zauważył z podziwem. Już współczuł temu kociakowi, który będzie musiał męczyć się w szelkach, ale z drugiej strony takie wspólne spacery mogły okazać się całkiem przyjemne. – Mam nadzieję, że cię uda. – Oczywiście, że się uda, ubrałem mu już szelki i nawet nie był zły. Sam zobacz – wskazał na kota, który pojawił się na tarasie, patrząc na wszystkich z obojętnością. – Chodź Harry, czas na pierwszą lekcję, ale będzie zabawa. *** Godzinę później Louis leżał na trawniku i spoglądał na ciemne chmury, które zasnuwały błękitne niebo. Najwidoczniej dzień miał zakończyć się ulewnym deszczem, który zagoni ich do domu. Dama po jakimś czasie znudziła się zabawą ze swoim panem, a teraz biegała po ogrodzie Stylesów, goniąc biedne ptaki. Z nad wpół przymkniętych powiek obserwował Harry’ego, który nie ustępował i powoli krok po kroku nauczył swojego kota spacerować na smyczy. Oczywiście wyglądało to mniej więcej w ten sposób, że kot szedł tam, gdzie chciał, a loczek dreptał za nim i wydawał się naprawdę szczęśliwy i zadowolony z siebie. Louis mógł jedynie podziwiać widoki i rozkoszować się błogim lenistwem, od czasu do czasu odpowiadając na pytania zadane przez paplającego Harry’ego. Nigdy w życiu nie uwierzyłby w to, że ten chłopak, który nie kierował w jego stronę więcej niż kilka słów, okaże się taki rozgadany. Najwyraźniej Harry potrzebował tylko czasu i właściwych osób wokół siebie, by pokazać swoje prawdziwe oblicze. – Czy to nie jest dziwne, że Niall i Gemma są parą? – zapytał nagle Harry, przykuwając uwagę szatyna. – Dziwne? Dlaczego? – obrócił się na bok, by lepiej obserwować chłopaka, który chyba postanowił odpocząć i sam usiadł na trawie, odpinając smycz od zmęczonego kota. – Nie wiem, ale znali się od dłuższego czasu i dopiero teraz stwierdzili, że będą razem. Czy to nie powinno wydarzyć się dawno temu? Wiesz, w książkach i filmach zazwyczaj przestawia się to w ten sposób – zielonooki popatrzył na niego z pytaniem w oczach. Lou czasami zapominał, że Harry może odbierać rzeczywistość trochę inaczej, ale z drugiej strony miał trochę racji, ponieważ Niall i Gemms znali się od dzieciństwa, a musiało minąć tyle lat, by zrozumieli, że to siebie szukali. – Cóż, w tym co mówisz, jest dużo prawdy, ale wydaje mi się, że Niall kochał Gemmę już od dawna, a twoja siostra musiała po prostu dojrzeć do tego uczucia i uświadomić sobie, że z nikim innym nie będzie tak szczęśliwa, jak z nim – wyjaśnił to tak, jak czuł i chyba ta odpowiedź ukontentowała loczka, który mruknął i skinął głową, akceptując te słowa. – Gemma nigdy nie była zbyt błyskotliwa. To wiele by wyjaśniało prawda? – Tak, Hazz, ale nie mów jej tego, chyba że chcesz zamieścić te słowa w przemówienie na jej ślubie, wtedy jestem za – zażartował lekko, pozwalając chłopakowi przetrawić te słowa. Wiedział, kiedy ich sens dotarł do bruneta, który zmarszczył czoło i wydął wargę w ten uroczy sposób, który zawsze rozczulał Louisa. – Myślisz, że wezmą ślub? – Kto wie, kto wie Hazz – przymknął powieki akurat w momencie, gdy kropla deszczu spadła prosto na jego nos. Skrzywił się i przetarł wilgotną skórę dłonią. Dobrze przeczuwał, że niedługo będą musieli zaszczyć się w domu. – Ale na razie pozwólmy im być parą. Co ty na to? – Co ja na to? – Harry powtórzył pytanie, dając sobie chwilę na odpowiedź. To zdarzało się bardzo często, więc nawet nie zdziwiło Louisa, który postanowił w międzyczasie podnieść się i przywołać Damę. Ostatnie na co miał ochotę, to zmoknięcie lub bieg do domu w strugach deszczu. Był romantykiem, ale bez przesady. – Czy my jesteśmy parą Lou? – To zależy tylko od ciebie Harry i od tego, czego chcesz – posłał w jego stronę ciepły uśmiech i podał dłoń, pomagając mu wstać z trawy. – A ty chciałbyś? – chłopak nie ustępował i chyba chciał usłyszeć, co o tym wszystkim sądzi Louis, ponieważ stał w miejscu i ignorował deszcz, który zaczynał siąpić z nieba coraz intensywniej. – Będę szczęśliwy, jakąkolwiek odpowiedź mi podasz Hazz, nie musisz się mną przejmować – pocałował go w dłoń, którą trzymał i zauważył, jak usta chłopaka rozchyliły się lekko na ten czuły gest. –Ja … ja chciałbym, ale nigdy nie byłem w żadnym związku. Nie znam się na tym. A ty pewnie wiesz bardzo dużo prawda? – Styles miotał się w słowach i był wyraźnie zmieszany i zawstydzony. Całkowicie niepotrzebnie, ale skąd ten biedak mógł to wiedzieć. – Skarbie, nie stresuj się tak. Jeżeli chcesz, to wiedz, że ja nie pragnę niczego bardziej. I powiem ci, że nie jestem jakiś specjalistą od związków wiesz? – szturchnął go lekko w bok, chcąc rozbawić trochę spiętego loczka. – Ilu miałeś chłopaków? Dziewczyny nie prawda? Tylko chłopaków? – upewnił się Harry, a rumieńce pojawiły się na jego bladej skórze. – Żadnych dziewczyn Hazz. I wydaje mi się, że uważasz mnie za kogoś, kto miał wielu partnerów, ale nic bardziej mylnego. – To ilu? Odpowiedz Lou – loczek przeszedł w swój rozkazujący ton, który szatyn tak dobrze pamiętał z pierwszych dni mieszkania u Stylesów. – Dwóch facetów ok.? Jednego w szkole średniej, a drugiego na początku studiów. – Nie musiał kłamać, taka była prawda. Nie był typem podrywacza, nigdy nie czuł się dobrze w takiej roli, więc nawet nie próbował udawać kogoś, kim nie jest. – Och – westchnął Harry, odgarniając z czoła mokre loki. – To dobre och, czy wprost przeciwnie? – wolał się upewnić, nie chciał doprowadzić do jakiegoś kryzysu. – Ja … nie powinienem być zazdrosny o osoby, z którymi kiedyś byłeś prawda? – Możesz czuć cokolwiek chcesz Harry, nie ma żadnych zasad na to, co odczuwamy, ale zapewniam cię, że nie musisz być zazdrosny. Tamte związki trwały krócej niż czas, kiedy my się znamy. I do nikogo nigdy nie czułem tego, co czuję do ciebie – obserwował uważnie, jak ulga przepłynęła przez ciało młodszego i spokój odmalował się  na jego twarzy. – Było minęło jasne? – Mhm – mruknął Styles, myśląc o czym jeszcze. – A w międzyczasie, na studiach nie miałeś chłopaka, ale nie musiałeś być w związku żeby u …. – Louis zakrył mu dłonią usta, zanim loczek powiedziałby coś jeszcze. – Boże, to Gemma naopowiadała ci takich głupot? – zapytał i powoli odsunął swoje palce. – Nie słuchaj jej jasne? Twoja siostra jest niepoprawną kłamczuchą. Wszystko co mówi na mój temat to kłamstwa. – Teraz to on czuł, jak jego twarz staje się gorąca, a rumieńce rozprzestrzeniają się po jego policzkach i szyi. – Nie rozmawiałem z Gemms, ale trochę poczytałem i wiem, co się dzieję na studiach i jacy są chłopcy w tym wieku, więc to nie byłoby dziwne, gdybyś korzystał z … – Harry stop, proszę cię, przestań – głośno westchnął, starając się uspokoić. – Wiem, że niektórzy lubią przygody, chłopaków na jedną noc i przelotne znajomości, ale nie ja dobra? Nie jestem kimś takim i dla twojej wiadomości, nie spałem z żadnym facetem, z którym nie byłem w związku. Nie jestem aż tak zdesperowany i niewyżyty. – Nie musisz się denerwować Lou, tylko zapytałem – Harry wzruszył ramionami, ale po jego zadowolonym uśmiechu szatyn mógł stwierdzić, jak dobrze się poczuł, słysząc taką odpowiedź. – I powiem Gemmie, co o niej powiedziałeś – wytknął w jego stronę język, śmiejąc się cicho na grymas niezadowolenia na twarzy Tomlinsona. – Uprzedzaj mnie przed takimi rozmowami dobrze? Muszę być przygotowany psychicznie – poczuł usta loczka na swoim policzku, ale nim zdążyłby go objąć, ten odsunął się, złapał kota i pobiegł do domu, ślizgając się na mokrej trawie. – Nie planowałem dzisiaj przemoknąć na deszczu Harry Stylesie. Będziesz musiał mi to wynagrodzić! – zawołał za nim, ale oczywiście odpowiedział mu cichy śmiech i dźwięk zamykanych drzwi od tarasu. – Chodź Damo, chyba potrzebuję się położyć po tym szalonym dniu. I co on czyta za głupoty? – wymamrotał sam do siebie, wchodząc po schodach do domu. Może wolał tego nie wiedzieć, ale pewnie gdyby tylko zapytał, dostałby szczerą odpowiedź. Pewnie jego ciekawska strona osobowości zmusi go do zadania pytania, ale nie dziś. Tego wieczora nie miał siły na więcej rewelacji od swojego chłopaka. *** Nigdy nie był dobry w utrzymywaniu sekretów przed swoją mamą. Uważał, że to absolutnie nie czyni z niego maminsynka, ale czasami sam przed sobą potrafił stwierdzić, że lepiej było nie mówić tego czy owego swojej wścibskiej rodzicielce. Tym razem oczywiście nie potrafił się powstrzymać i po jakimś tygodniu od rozmowy z Harrym postanowił zadzwonić do mamy. Oczywiście Jay odebrała po pierwszym sygnale tak, jakby jakaś niewidzialna więź łączyła ich dziwaczne umysły. – Nareszcie dzwonisz Lou, myślałam, że już nie doczekam się telefonu od ciebie. – Jak zawsze na przywitanie otrzymał odrobinę wyrzutów, pod którymi ukryta była tęsknota i troska. – Dzień dobry mamo. Jak zawsze przypominam ci, że telefon ma również funkcję dzwonienia, nie musisz tylko odbierać połączenia, możesz je również wykonywać – zażartował, wyobrażając sobie, jak kobieta przewraca teraz oczami i cicho fuka na jego naganne zachowanie. – Nie bądź arogancki, bo jeszcze zacznę do ciebie dzwonić w ten zupełnie dziwaczny sposób i będziemy się obserwować na ekranach telefonów – zagroziła, a w jej głosie pobrzmiewała uciecha i rozbawienie. Byli do siebie tacy podobni, że czasami Lou czuł się przez to przytłoczony. To dlatego podczas wizyty swojej matki nie potrafił zrozumieć, dlaczego ta od razu nie dostrzegła tego, jak cudowny jest Harry. Całe szczęście opamiętała się w porę. – Nie groź mi. A czy teraz możemy już przejść do normalnej rozmowy mamo? – mogli dogryzać sobie w ten sposób przez pół dnia, a on miał tylko dwadzieścia minut do rozpoczęcia pracy, więc wolałby zmieścić się w tym czasie. – Domyślam się, że nie zadzwoniłeś do mnie tak po prostu. Ostatnio rozmawiamy tylko wtedy, kiedy masz mi coś ważnego do powiedzenia, więc zamieniam się w słuch. – Mówisz tak, jakbyśmy nigdy nie plotkowali na temat chłopaka Lottie albo głupich dziewuch z zajęć Fizzy – zauważył, ale zaraz sam zganił się w myślach. Po raz kolejny zaczynał bezsensowną dyskusję, a nie o tym chciał porozmawiać z najważniejszą kobietą w swoim życiu. – Dobra mamo, obiecuję, że poplotkujemy trochę w weekend, a teraz faktycznie chciałbym powiedzieć ci coś ważnego. – Domyślam się, w czym rzecz, ale pozwolę ci mówić. – Nie masz pojęcia, co chcę powiedzieć – pokręcił głową, ponieważ jego mama stawała się nieznośna. – Będziesz w wielkim szoku, zapewniam cię. – Na razie jestem znudzona twoim przydługim wstępem skarbie – Jay ziewnęła teatralnie, celowo irytując Louisa. – Dobra, więc słuchaj uważnie. Ja i Harry zaczęliśmy się spotykać – czekał na jakąś reakcję, zaskoczenie, szok, niedowierzanie, może nawet trochę złości i strachu, ale na pewno nie oczekiwał tego, co powiedziała mama. – Niczego innego się nie spodziewałam – stwierdziła opanowana Jay. – Naprawdę myślałeś, że zrzucisz to na mnie, jak bombę, a ja będę zadziwiona? Lou, synku to ja cię urodziłam i wychowałam. Odkąd tylko spojrzałam obiektywnie na tego chłopca, wiedziałam, że nie pozwolisz mu odejść. Jakkolwiek myślisz, że jestem ignorantką, musze ci powiedzieć, że znam swoje dziecko. – Myślałem, że będziesz zła i będziesz mówiła mi, że to zły pomysł i powinienem to jeszcze przemyśleć. Chyba trochę cię nie doceniłem mamo – wymamrotał, drapiąc się niezręcznie po karku. Mógł się domyśleć, w końcu jego rodzicielka zawsze go zaskakiwała i szokowała. – Powinnam zażądać przeprosin, ale daruje ci w tym jednym przypadku – Jay uśmiechała się, szatyn mógł usłyszeć to w jej głosie. – A teraz powiedz mi lepiej, czy Harry naprawdę zgodził się umówić z tobą? I co na to Anne? Ostatnio wspominałeś, że nie jest do ciebie przychylnie nastawiona. – Cóż, na pierwszą randkę zabrałem go z zaskoczenia, nawet nie wiedział, że to randka i wiesz mamo on … on był zaskoczony i zdziwiony tym wszystkim. Nikt nigdy nie traktował go w ten sposób, a on zasługuje na wszystko, co najlepsze. Gdybym mógł, dałbym mu wszystko, o co tylko by poprosił. – Wiedział, że brzmi, jak zakochany głupiec, ale chyba tym właśnie był, zakochanym do szaleństwa facetem. – A Anne, unika mnie i w zasadzie nie rozmawiamy, chyba że obok jest Harry, wtedy udajemy, że wszystko jest w porządku. Mogę to znieść, chociaż tęsknię za dawną Anne. – Chciałabym jeszcze kiedyś spotkać Harry’ego. Może przywiózłbyś go kiedyś do nas? – Do Donny? – musiał upewnić się, że dobrze zrozumiał. Jego mama nagle była taka miła, a przecież jakiś czas temu zachowywała się tak jak Anne. – Tak, do domu. Dziewczynki z chęcią poznałyby go. Anne przekona się ciebie, tylko musisz dać jej trochę czasu. Wiesz, pewnie nigdy nie spodziewała się, że Harry znajdzie sobie kogoś, a już szczególnie chłopaka. Będzie dobrze Lou, gdyby coś się działo, pamiętaj, że zawsze jesteśmy po twojej stronie. –Dzięki mamo. Cieszę się, że dałaś szansę Harry’emu, on naprawdę zasługuje na trochę ciepła i akceptacji – chciał dodać coś jeszcze, gdy dźwięk dzwonka rozbrzmiał tuż nad jego głową. – Cholera! Mamo spóźnię się na lekcję! Wybacz, zadzwonię do ciebie za kilka dni i wtedy spokojnie porozmawiamy dobrze? – Dobrze, dobrze i nie przeklinaj przed szkołą – zganiła go tak jak zawsze, a ciepły ton zniknął z jej głosu. – Pozdrów Harry’ego. – Dzięki, cześć – rozłączył się i wbiegł do szkoły. Tak właśnie kończyły się jego rozmowy z mamą. Może jednak był trochę maminsynkiem, ale tylko trochę. *** Anne była obok i obserwowała. Zastanawiała się, kiedy coś pójdzie nie tak i życie jej syna po raz kolejny stanie się katastrofą. Nie życzyła mu niczego złego, ale wiedziała, że to co zaczął Louis, nie skończy się dobrze. To był dobry chłopak, ale nie dla jej syna, nie w tym momencie jego życia. Nie była nadopiekuńczą matką, nie chciała zatrzymać syna tylko dla siebie, ale znała go lepiej niż ktokolwiek i miała pojęcie o tym, jak funkcjonuje. Louis pojawił się w ich życiu tak nagle i zadecydował, że wszystko to nad czym pracowali przez lata, nie jest warte jego uwagi i postanowił wprowadzić zmiany. Anne nie posądzała go o najgorsze, ale znała takich jak on, którzy mamią i kuszą, zachowując się jak idealni, przykładni chłopacy, by później rozkochać i porzucić. Nie wyobrażała sobie, co będą musieli przejść, gdy Louisowi odechce się niańczyć Harry’ego. Już teraz psychicznie przygotowywała się na koszmar, który nadejdzie prędzej czy późnej. *** Nadal nie mogłem uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę, ale przecież musiało prawda? Nie wiedziałem, jak to jest możliwe, że Louis i ja jesteśmy parą, to brzmi nierealnie. Jesteśmy parą, ja i ktoś czyli Louis, jesteśmy w związku, coś nas łączy. Wydaje mi się, że mama jest zła właśnie z tego powodu, ale na razie nie chcę z nią o tym rozmawiać. Boję się tego, co mogłaby mi powiedzieć. Wiem, że jestem niedoświadczony, ale przecież w życiu, w związkach zawsze jest ten moment, kiedy jest się niedoświadczonym, nowym i niezaznajomionym z tą całą miłością. Wiem, że Louis nie skrzywdziłby mnie celowo w żaden sposób. Dlatego powoli, zaczynam mu ufać, każdego dnia odsłaniam się coraz bardziej i nie oczekuję z jego strony brutalnego ciosu. Zacząłem rozumieć, że Lou traktuje mnie jak kogoś gorszego, słabszego od siebie i to dodało mi siły. Teraz wiem, że przy nim mogę być sobą, mogę czegoś nie wiedzieć i zwyczajnie zapytać, a on nie użyje tego przeciwko mnie. Tak wiele jeszcze nie rozumiem, tak mało wiem, ale miłość to chyba coś, co nie potrzebuje wytłumaczenia. Miłość to coś, co wyjaśnia wszystko inne.  
* Colleen Hoover
23 notes · View notes