Tumgik
#gałąź
witekspicsnature · 1 year
Photo
Tumblr media
A part of maple tree in Autumn.
20 notes · View notes
drifftingg · 2 months
Text
RODZINKA, WEGE SIOSTRA
Ja dzisiaj będę zajadał smażone toffu w marynacie takiej jakby BBQ? mega dobrze to pachnie są tam powidła ślikowe i sos sojowy
Do tego pasztet wegański mojej siostry czyli najlepsza rzecz jaka istnieje - ona zawsze robi zajebisty
Do tego banoffee wegańskie co prawda coś nam nie wyszło z ubijaniem tłuszczu z mleczka kokosowego - powinno się podobno ubić jak śmietana ale no wyszedł nam maks kremik XD
Tam trzeba było niby na 24h do lodówki dać mleczko i tylko użyć części "stałej" ale moja siostra nie doczytala ze 24h musi być w lodówce i wczoraj juz nie miala opcji zeby tyle czekać wiec zrobilimsy tak jak sie dało - spód jest z mielonych orzechów i kakao i chyba daktyli, toffee to są tak naprawde mielone daktyle z maslem orzechowym do tego bananki i ten kremik (gdzie kazali dodac sok z 1 cytryny i to wyszlo w chuj kwaśne mimo ze dodalismy 2/3 calej cytryny)
Jeszcze mamy mleczko jedno ktore całą noc było w lodówce i moze spróbujemy je ubic gdy ona sie obudzi
Ogolnie moja siostra jest wege ponad 13 lat (a ma 23 wiec juz dluzej niz nie byla wege) no i na spotkania rodzinne po prostu sama sobie robi jedzenie zeby nie siedziec glodna przy stole XDDDD
na wielkanoc gdybyście sie zastanowili to wege przy stole macie chleb ale nie masło i moze herbate nic więcej. Bylismy raz u cioci od strony ojca (pojebana rodzina z tą ciocia na czele) i robili "biedną wielkanoc" bo swiezo sie okazalo ze jej uber bogol mąż ją zdradzał (to akurat nie smieszne) no i ona nagle w jej w chuj bogatym domu nad którym latali helikopterem robila bieda spotkania ze liczy sie spędzony czas razem (chuja tam pierdolisz namawiala ojca żeby jej z lasu drewno kradł na opał na tym spotkaniu - moze macie taką gałąź w rodzinie kasy mają x10, mega skąpi, na wigilię jest tak że każdy dostaje 1-2 prezenty (u nas sie robi tak ze każdy ma jedną osobe i dla niej kupuje - nie jestem z biedneo rodziny po prostu juz nie ma dzieci praktycznie sami dorośli i tak po prostu sie robi) no i kazdy ma 1-2 prezenty plus jakies czekolady zapakowane i slynne skarpety swiąteczne a oni 4 worki na smieci 120L zajebane prezentami i musieli przecież to przynieść na wigilię akurat tą - nie mogli se tego w domu potem odpakować XDDDD i kazdy 15 prezentów XDDD
no i nagle biega sniadanie wielkanocne u nich XDDD był zurek gdzie babcia zrobila i mowi do mojej siostry czemu nic nie je (poza żurkiem, pasztet (mięso), szynki, jaajka, suchy chleb i salatka z majonezem (ma jajko) i szynke miala ta salatka) wiec doslownie tylko suchy chleb mogla jeść siostra) i mowi ona ze nie zje żurku bo ma mięso, a babcia ze ona WYJMIE KIEŁBASE XDDDDD o starzy
na co moja siostra jej tlumaczy ze to tak nie dziala - że i tak zupa była na mięsnym wywarze i babcia jej klamie w zywe oczy że SPECJALNIE DLA NIEJ ZROBILA NA WARZYWNYM - TAK KURWA NIE WIESZ ZE WYLOWIONA KIEŁBASA TO NIE WEGE ZUPA NAGLE SIE ROBI ALE WYWAR KTORY ROBISZ MIĘSNY ZAWSZE ZROBILAS WARZYWNY XDDDDDDDDDDDDDDD - to ciekawe że od 10 lat nigdy moja siostra nie jadła na rodzinnej wigilii (od tej strony rodziny bo mamy zwykle dwie wigilie od rozwodu rodziców) jedynie jadła jesli sama sobie przyniesie XDDDD
wtedy mnie tak babcia wkurwiala tym ze atakowala moją siostrę pamietam ze nawet jej łzy napłyneły a babcia wtedy nagle zmienia z kurwienia na nią i mowi do mnie o mikolajku a ty szyneczki? jakby sie nic nie stalo - zjadlem wtedy tez tylko suchy chleb bo powiedzialem ze nie mam ochoty na nic wiecej
babcia obrazona w chuj oczywiscie XDDD jebać cie pozdro hehe
no ale ja juz sie z tamtą częścią rodziny nie widuje od paru lat w ogóle i nie żaluję <3 a dzisiaj idziemy do tej od strony mamy i oni akurat starają sie od paru lat myslą o mojej sisotrze ale po pierwsze starają - nie oznacza ze na wielkanoc nagle jajka wynajdą w wersji wege albo szynki (no są te zastępstwa ale to nie to samo co jakieś wykwintne wędliny ktore btw są ultra ochydne i zrzygac sie mozna na widok takiej wielkiej szynki nie będą wege nawet)
wiec mamy trzy kozackie rzeczy ten pasztet (wczoraj juz mialem post poza tym ladnie wyglada nie napoczęty ale tak pachnial po wypieczeniu ze o kurwa) do tego te toffu marynowane i to ciasto banoffee - mega zajebiscie to brzmi do tego chyba sie zmieszcze w limicie bo te rzeczy az tyle kcal nie mają
22 notes · View notes
myslodsiewniav · 10 months
Text
Imiona dzieci w rodzinie i ból dupy
25.07.2023r.
Zadzwoniła do mnie siostra chwilę temu. Ot tak. Poopowiadać co u niej i jej synka. Miła rozmowa.
Ciekawe na ile jest tak jak teraz między nami, bo mamy obydwie taki moment w życiu? A na ile dlatego, że hormony u siostry, a u mnie dystans? Nie wiem.
Anyway - opowiedziała mi coś, co mnie zaskoczyło.
Okazało się, że chodzi o kuzyna, tego "mojego człowieka w rodzinie" i temat jaki moja siostra poruszyła w piątek (podczas urodzin rodziców) z nim. A zarazem jest to temat, który zastanawiałam się czy w ogóle potrzebuje mojej uwagi, bo ewidentnie jest to coś o co Niemiecka gałąź rodziny ma ból dupy, kipią złością i frustracją od ponad 30 lat xD, a czym moja gałąź rodziny w ogóle nie zaprząta sobie głowy, bo nasz punkt widzenia jest zupełnie inny.
Chodzi o imiona. Dla członków rodziny.
Ech.
Niemiecka gałąź rodziny OD LAT ma ból dupy o to, jakie imię mi nadano. Moja ciotka, siostra ojca, przekonana (i w takim przekonaniu wychowana i utwierdzana od małego) o tym, że jej zawsze i we wszystkim należy się pierwszeństwo, wszystko co najlepsze była w pierwszej ciąży mieszkając jeszcze w Polsce. Nie wiem na ile miała wtedy bliski kontakt z moimi rodzicami - bo czas jej wesela i pierwszych radosnych miesięcy jako żony to jednocześnie okres, kiedy moi rodzice przechodzili żałobę po śmierci mojego starszego brata. Nikt mi o tym okresie zbyt chętnie nie opowiadał. Zarówno rodzice, jak ciocia, wujek czy babcia milknie i z bardzo strapionymi minami, a po chwili ciężkiej ciszy wspominali, że widzieli jak mój tata wtedy bardzo rozpaczał, jak cierpiał. Tyle wiem. Nic więcej mi nie mówiono kiedy byłam dzieckiem i czułam, że ten temat jest na tyle delikatny, że nie powinnam drążyć. Ze ślubu ciotki (radosnego, fotografowanego przez wszystkich braci) zachowało się jedno-jedyne zdjęcie moich rodziców - uśmiechniętych oszczędnie do zdjęcia, ubranych na czarno, siedzących w odosobnieniu przy stole.
Tata jest starszy od siostry o 10 lat. On był trzydziestolatkiem, z pracą, z doświadczeniami życiowymi, z żałobą do odbycia, który późno zdecydował się na założenie rodziny, a ciocia była młodą dziewczyną, która od razu po studiach wyszła za swojego chłopaka z którym była od podstawówki, a nim minął im rok od ślubu była w ciąży.
Nie wiem na ile często ciocia miała okazję widywać moją mamę (też od niej straszą o 11 lat, laskę z innym doświadczeniem życiowym) i jak wyglądały wtedy kontakty. Czy w ogóle moja mama była w stanie lekko wchodzić w taki kontakt z młoda, pewną siebie laską, rozpieszczaną i zawsze "najważniejszą" spośród całego rodzeństwa, zarozumiała, wyróżnianą - podczas, gdy ona sama miała kompleks niższości, a w dodatku w tamtym momencie miała do przeżycia żałobę po NAGLE zmarłym bracie, zmarłym w niemowlęctwie synku i umierającego na raka ojca w domu, którego pielęgnowała? I do tego ciągle robiła karierę w zawodzie wyuczonym, planowała przyszłość z moim ojcem... Nie wiem. Ciocia i mama to bardzo odległe osobowości, priorytetyzujące inne cechy i wartości - ale nie wiem czy WTEDY też tak było. (Muszę zapytać).
Anyway - mama zaszła w ciążę mniej-więcej wtedy co ciocia. Bardzo była szczęśliwa. Nie wiem czy one w ogóle o tym rozmawiały. Mama bardziej wspomina ciotkę z tamtego okresu, jako osobę, która miała rozległą wiedze położniczą - ciocia jest położną z wykształcenia - i która rozwiewała wszelkie wątpliwości mamy. Wiem, że mama była będąc w ciąży z tatem w Niemczech, u jego młodszego brata, gdzie bratowa zabrała mamę na USG, wtedy niedostępne lub trudno dostępne w Polsce. Mama mi nie raz pokazywała moje "pierwsze zdjęcie", które gładziła z czułością. Ale nie wspominała, żeby wtedy jej towarzyszyła siostra taty (która ostateczne przeprowadziła się na stałe do Niemiec, do tego brata, który już tam mieszkał). To zawsze w ustach mojej mamy była podróż naszej komórki rodzinnej: jej, taty i mnie w jej brzuszku. <3
Moi rodzice planowali wtedy przeprowadzić się na stałe do Niemiec dlatego wtedy, będąc w odwiedzinach w Niemczech mama zaczęła robić research imiona dzieci jakie są "normalne" w tym rejonie i pokoleniu. To była końcówka lat 80', więc czerpała wiedzę z gazet i książek.
Nie wiem czy tata uczestniczył w aktywnym wybieraniu mojego imienia, ale na pewno pomagał w researchu i potwierdzał czy wybrane ostatecznie przez mamę imię jest faktycznie używane "normalnie brzmiące" dla niemieckiego ucha.
Mama nie raz nam powtarzała, że miała od zawsze wybrane imiona dla chłopców. Trzy imiona jej się podobały. Jedno tak bardzo, że jeszcze na studiach zwracała się nim do brzuszków ciężarnych przyjaciółek - przyjęło się tak mocno, że wśród moich kuzynów jest naprawdę wiele Maćków (tych kuzynów z wyboru, tej rodziny zaadoptowanej, tej, która z przyjaciół stała się rodziną i towarzyszami wakacji, ognisk i wyjazdów na zakupy). Mój brat też nosił to imię... Zostały więc dwa pozostałe imiona męskie - trochę to zabawne, bo imię, które miało być mojego, gdybym była chłopcem to jest obecne imię, które nosi mój chłopak :P - ale żeńskie nie były dla mamy oczywiste... Podobały się jej imiona literackie. I w końcu znalazła imię, które jej się podobało od zawsze, piękne, włoskie, a o którym dotąd nie pomyślała w kontekście imienia dla córeczki. Jak je znalazła w książeczce to wiedziała, że to jest TO. Tata potwierdził, że to spoko imię do adaptacji w niemieckojęzycznym społeczeństwie i stało się. Mieli to z głowy: wybrane imię dla córeczki i dla synka. Gotowe do wzięcia. ale nikomu ich nie zdradzili.
Moi rodzice do końca NIE CHCIELI znać płci dziecka (mojej) :P - interesowało ich tylko czy jestem zdrowa. Cała reszta była nie ważna. Chcieli mieć dzieciątko. Bardzo.
[Tak mi o tym mówią, z maaaaasą czułości - że nie ważne dla nich nigdy było czy będę dziewczynką czy chłopcem, a nie chcieli tego wiedzieć wcześniej, aby się nie nastawiać jaką-kobietą/mężczyżną-mam-się stać, aby wbrew sobie i mimochodem nie fantazjować o przyszłości, nie narzucać na mnie i na siebie oczekiwań. Mądre. Chociaż myślę, że po stracie jaką przeżyli to też była strategia ochronna na wypadek nieszczęścia.]
I tak 12 lutego rodzę się ja.
Ojciec obdzwania rodzinę, przyjeżdża do szpitala rodzeństwo, siostra pyta ojca o to jak się dziewczynka nazywa, a tato podaje imię i tym samym rozpętuję ból dupy na kolejne 30 lat. Bo moi rodzice nie wiedzieli (albo może wiedzieli, ale nie pamiętali, bo nie było to dla nich istotne), że ciocia, królowa rodziny, pępek ich małego rodzinnego świata wybrała BARDZO podobne imię dla swojej córeczki.
Imiona różniły się jedną literką w środku. W moim imieniu jest 6 liter, w imieniu, które wybrała ciocia dla córki - było ich 7.
To dwa inne imiona, o innym źródłosłowie. Jedno wywodzi się ze starożytnego Rzymu (tj. jest starsze niż Rzym, pochodzi od plemion zamieszkujących półwysep apeniński), a drugie jest imieniem wywodzącym się z języków północno-germańskich. Ale są niemal takie same...
Nie wiem czy moi rodzice coś z tym zrobili? Tym bardziej, że wylądowałam w inkubatorze, bo okazało się, że mam upośledzoną odporność. Bardziej byli skupieni na zapewnieniu mi i sobie bezpieczeństwa. Myślę, że bólem dupy ciotki się mało przejmowali... Przynajmniej oni NIGDY mi nie opowiadali o pierwszych miesiącach mojego życia wplatając w tę historię bóle dupy kogokolwiek z członków rodziny czy rodzeństwa. Zawsze to była historia mojej komórki rodzinnej.
Wiec 20 marca rodzi się moja kuzynka - jest ode mnie większa (mamy zdjęcia na których leżą obok siebie dwa niemowlaki: ja starsza o miesiąc, ale mniejsza, biała, z kępką rudawo-brązowych włosów, a obok wielka kuzyna, o ciemnej cerze i łysej, ale znacznie większej główce) i nosi imię bardzo powszechne, popularne w naszym roczniku (chodząc do polskiej szkoły zawsze miałam przynajmniej jedną lub kilka dziewczynek noszących to imię w klasie). Imię pochodzące z Biblii i normalne dla polskiego ucha, ale egzotyczne dla niemieckiego (chociaż łatwe do wymówienia).
Potem, przez całe dzieciństwo, lata nastoletnie i aż do teraz kuzynka będzie wkurzać się na to imię, nie znosić go. Będzie jest dziwnie skracać, byleby nie brzmiało tak, jak wymawia się je w Polsce. Będzie narzekać, że jest za długie jak na standardy "fajnych" imion jej rówieśników w UK, Niemczech, Korei, ale też będzie zawstydzana koniecznością wyjaśnienia, że nie jest osobą bardzo religijną, że imię to "po prostu imię" - a Brytyjczyków ono dziwi, bo o ile John czy Benjamin to używane imiona w ich kulturze, o tyle imię normalne dla Polaka noszone przez moją kuzynkę według nich jest wynikiem jakiegoś uważnego i pogłębionego studiowania Biblii. Kuzynka jest pytana jak u niej w rodzinie praktykuje się wiarę - co jest kuriozalne i dziwne tak po prostu. Będzie wielokrotnie wyrzucać "dziwność" tego imienia z żalem do własnych rodziców, twierdzić, że jej nie kochali nadając jej takie imię, a szczyt zawstydzenia osiągnie idąc z przyjaciółmi w UK na stand up: artysta wybiera ją z tłumu jako asystentkę by zaarangażować na scence jakiś skecz, ona z ekscytacją wybiega na scenę, on zwyczajnie pyta o imię, ona podaje je do mikrofonu - tą akceptowalną przez nią formę, używaną podczas mieszkania w UK, skróconą do trzech pierwszych liter - a artysta zaskoczony dopytuje jeszcze raz o imię, i jeszcze raz, śmieje się i cała sala śmieje się z nim. W końcu pyta, zaskoczony, spontanicznie od jakiego imienia jest to zdrobnienie, a zawstydzona i spięta kuzynka przyznaje się do pełnej formy, a komik wybucha "OMG! Did your parents used to be hippies or what?" - boli ją to. Jest wyśmiana. Na scenie. Facet, paczka jej przyjaciół i cała sala na stand upie śmieją się. Być może był to niewinny żart, ale dla niej źródło traumy. :/
No i ich sprzeczki w rodzinie wyglądają tak: kuzynka nie mówi co jest dla niej smutne (tj. dorastanie na zrębie kultur, poczucie, że nigdzie do końca nie pasuje - ja tak to odczytuję), bo albo jest to zbyt bolesne, albo po prostu nie potrafi tego dostrzec. Zamiast tego kieruje pretensje do rodziców zarzucając im, że jej nie kochali, utrudniali życie i wyrazili to wybierając jej takie okropne imię. A jej matka (a! Ona nie może być winna popełnienia błędów, bo ona zawsze ma ma racje i błędów nie popełnia... Ech... Jestem ciekawa w sumie co się u ciotki pod deklem dzieje, jak to jest wszystko skonstruowane, te mechanizmy obronne itp Z dzisiejszej perspektywy jak wspominam kłótnie kuzynki z jej mamą to nasuwa mi się określenie "dwie niedojrzałe emocjonalnie siostry kręcą dramę o pierdoły, a tak naprawdę unikają rozmowy o tym co jest w niedopowiedzeniu" :/ no ciotka nie była moim zdaniem oparciem dla swoich dzieci) odkrzykuje, że wybrała jej inne imię, ale brat i bratowa je UKRADLI i nadali mi! Że jak jej córka ma pretensje to niech je kieruje do swojej kuzynki! Że ja to wybrane dla niej pierwotnie imię noszę, że wszystko dlatego, że urodziłam się o miesiąc wcześniej i jej ZABRAŁAM imię, które jej się należało. I koniec końców konkluzja tego przekazu pokoleniowego u nich w rodzinie funkcjonuje jako pielęgnowanie ŻALU do mojej rodziny za kradzież imienia.
[Jak to omawiałam nie raz z własną siostrą i z mamą, z przyjaciółmi to NIKT nie może pojąć dlaczego nie mogłbyśmy nosić podobnych imion, różniących się jedną literką w środku? No dlaczego? Co by to zmieniło? Moja mama słysząc o takich docinkach w moje stronę od cioci czy kuzynku zawsze była zdumiona, bo ona nic nie wiedziała tych planach ciotki sprzed lat. Ba! Jak jej nawet przy kolejnych okazjach takich uwag o tym opowiadałam to mama ciągle utrzymywała, że pierwszy raz to słyszy - co odczytuję, jako mało ważną dla jej mózgu informację, ona wiedziała jakie imię wybrała dla własnego dziecka i elo, nikomu nic nie kradła, ani na niczyją decyzję nie wpływała. Są przecież rodzeństwa nazywające się Kasia, Basia, Asia, znam rodzeństwa nazywające się Marek i Darek, Józek i Julek, ba! W rodzinie ze strony mamy mam kuzynów 3-stopnia, dzieci rodzeństwa, najbliższe swoje kuzynostwo którzy noszą to samo imię, a w rodzinie mówi się Duży-Krzyś i Mały-Krzyś. Jak niby wybór moich rodziców ZAMYKAŁ drogę wyborowi cioci i wujka? I dlaczego katalizatorem złości i frustracji małej dziewczynki ma być przekierowanie tej złości i frustracji na inną, małą dziewczynę? Bo ja ten żal, tą złość za "ukradzione" imię znam w kontaktach z tą gałęzią rodziny od dziecka. I zawsze czułam się winna, a w zasadzie czułam się nie okay z tym, że oczekuje się ode mnie, żebym czuła się winna i przepraszała za "zabranie" imienia kuzynce... :/ Za wyrządzenie krzywdy kuzynce i cioci. A przecież jestem "nie ważna", bo ciocia jest najważniejszą osobą w rodzinie, a mam tak ważne dla niej imię. A jednocześnie widziałam, że tego się ode mnie oczekuje - jakbym będąc niemowlęciem ukradła kuzynce nie tyle "imię" co "łatwiejsze życie", chociaż tego nie potrzebowałam, bo ostatecznie rodzice nie wyemigrowali i wychowywałam się w Polsce. Tym ten żal o imię był większy, chociaż niewyartykułowany, nie nazwany u podstaw, jedynie wyciągano esencję przykrywającą buzujące i nawarstwiające się latami uczucia w ich rodzinie w słowa oskarżenia "ukradłaś mi imię". I co jeszcze bardziej bolało moją kuzynkę - moje rzadkie i nieczęsto spotykane w moim roczniku, łacińskie imię nie było nigdy dla mnie źródłem kompleksów czy przykrości, tak jak jej imię dla niej. Nie tworzono nigdy wobec mnie przezwisk na bazie imienia, nie wyśmiewano jego dziwności czy obcości. Przeciwnie - przez większość życia było mi z moim imieniem dobrze. Cytując spostrzeżenie mojego byłego chłopaka - który btw też swojego imienia nienawidził - "Twoje imię jest tylko twoje. Jak ktoś go używa masz 99,99% pewności, że chodzi o ciebie" i to fakt. Utożsamiam się ze swoim imieniem. Były oczywiście różne głupotki, problemy z tym, jak je wymawiano - co mnie potrafiło wkurzyć, ale... lubię swoje imię. Tak po prostu. Czego wiele osób nie potrafi pojąć... Czy dla wszystkich kontakt z imieniem to w pewnym momencie taka przepychanka z poczuciem własnej tożsamości i ego? Bo cytując moją siostrę "Chyba jesteś jedyną osobą jaką znam, która lubi swoje imię" - i to jednocześnie jest na jakiś sposób fajne, a zarazem budzi zastanowienie "czy ja powinnam jednak czuć się źle ze swoim imieniem w jakimś kontekście, bo to jest normalne/zdrowe?" - mam wrażenie, że w każdym towarzystwie w jakim byłam temat imienia to zawsze był temat rzeka, źródło anegdot itp. Po prostu imiona budzą emocje. Ot! ]
AAAAA znowu się rozpisałam.
Do sedna.
W piątek, na imprezie rodziców, jak rozmawiałam z żoną kuzyna, NAGLE doleciał do mnie pełen przekąsu ton głosu mojego kuzyna (rozmawiającego wtedy z moją ciężarną siostrą i Szwagrem, z tego co wiedziałam do telefonu od siostry - o kredytach hipotecznych i rynku mieszkaniowym :P) - wymówił z pretensją moje imię. Czując się wywołana odwróciłam się w ich stronę, do stołu przy którym siedzieli. Siostra się tylko uśmiechała, a kuzyn obcinał mnie przerysowanym, ale przy tym niechętnym spojrzeniem. Długa twarz, mlaśnięcie z niesmakiem, zmrużone podejrzliwie oczy, ale przy tym spojrzenie pełne wyższości. To był żart, to było celowe, był w tym humor. Ale też budziło to spojrzenie we mnie napięcie. Rzuciłam do niego "co tam byku!?", a on na to (nadal zaczepnie, z humorem) "mówiłem [mojej sis], że ukradłaś mojej siostrze imię".
I serio, to jest tak bardzo nie ważne dla mnie, nie będące treścią moich rozkmin czy sposobu myślenia, postrzegania i poznawania świata, że przez chwilę się zastanawiałam o cholerę mu chodzi. Od 4 lat typa nie widziałam, jego matki też.... ale jego siostra podczas spotkania ze mną w październiku 2022 (10 miesięcy temu) też OCZYWIŚCIE musiała o tym wspomnieć, więc wróciłam do sedna tego komunikatu we własnej głowie. I nagle kliknęło mi. Przypomniało mi się o co jego rodzina ma ból dupy. I nagle jego żartobliwy ton zaczął dla mnie być próbą sympatycznego pokrycia pielęgnowanego od lat żalu do mnie, mielonego w ich komórce rodzinnej, za to, że jakoby ja i moja mama dokonałyśmy NIECNEJ kradzieży, a nam ta niesprawiedliwość, niemoralność uszła na sucho. Że zabrałyśmy coś, co należy się im, bo wpadli na nią pierwsi, a razem z tym imieniem zabrałyśmy nie wiem... komfort życia? Pozytywne relacje w rodzinie? Chuj wie, ale to jest coś dużego za co obwiniają mnie i moją mamę (a dlaczego nie tatę? Nie wiem. Może dlatego, że jest bratem cioci - tj. jest "swój" :/). I są źli, że nie kajam się za tą "kradzież". Bo jeżeli coś ukradłam to oznacza, że jestem złodziejką, nie? A nie czuję się złodziejką. We mnie ta dyskusja budzi złość i sprzeciw: bo nie mam zamiaru czuć wstydu i przepraszać za to, że żyję - wychodziłam z tego latami, mam prawo czuć się okay z tym jakie imię noszę.
Kurwa, to moje imię!
Asertywnie i na poważnie mu powiedziałam jeszcze raz, że to nie prawda. Że moja mama nie wiedziała jak miała się nazywać jego siostra, przypomniałam, że tym bardziej miesięczny niemowlak nie mógł wiedzieć, jak miała się nazywać jego nienarodzona wtedy siostra. Że moje imię to imię literackie. Wybrane przez mamę wcześniej. O korzeniach z łacińskich. A imię jakiego nie nadano jego siostrze to inne imię, podobnie brzmiące, o korzeniach germańskich.
A kuzyn tylko sceptyczni, kpiąco, z wyższością wzniósł brew. Też na poważnie, bez humorku. I z takim pełnym większości powątpiewaniem wyleciał z "możesz w to wierzyć, jak chcesz".
Wkurzył mnie.
A z drugiej strony - nawet gdyby moi rodzice znali plany wyboru imienia mojej ciotki i wujka TO CO Z TEGO? Mam inne imię niż to, które oni wybrali.
aaaaargh.
To jest po prostu głupie.
Machnęłam na niego ręką i wróciłam do rozmowy z jego siostrą, bo przekonanego nie przekonam xD Jego prawda, to jego prawda i tyle.
Dlatego się zastanawiałam czy jest sens się w ogóle poświęcać temu tematowi czas? Bo ja o tym nie myślę na co dzień. Nie jest to treścią moich problemów, rozkmin itp. Mi jest dobrze z tym kim jestem. Wybór imienia nigdy nie był dla mnie polem traum czy problemów w rodzinie, mam swoje własne kawałki do zadbania. Niech mnie nie wciągają w swoją gierkę. Małostkowa rzecz na której skupiają się ludzie, którzy wybierają nie rozmawiać o absolutnie poważnych uczuciach jakie ta rzecz w nich budzi i jakie pustynie emocjonalne ich niezdolność do komunikacji potworzyła. Niech w to nie wciągają mnie. Mają do rozplątania masę pretensji na polu dzieci-rodzice i ja, jako kuzynka jestem obok tego, daleko.
Zostawiłam temat w piątek po prostu nie wdając się w dalszą wymianę zdań z kuzynem.
A siostra dziś zadzwoniła by opowiedzieć mi o wielu sprawach w tym o fakcie, że kiedy w piątkowy wieczór kuzyn dosiadł się do niej i jej męża by pogadać o czymś co obydwoje przekminiają (tj. kupno mieszkania/domu, kredyty, stopy procentowe itp) zaskoczył ją nagłą zmianą tematu na powiększanie rodziny. NAGLE kuzyn powiedział mojej siostrze o tym, że obecnie wraz z żoną starają się o dziecko. I przyznał - właśnie ze śmieszkiem, z humorkiem - że jak w kwietniu dowiedział się jakie imię dla dziecka wybrali sis i Szwajgro to był wraz ze swoją żoną TAKI WKURZONY, bo cytuję "UKRADLIŚCIE NAM IMIĘ DLA DZIECKA!"
JAPIERDOLE.
To jak klątwa! xD
Kurwa, sięga kolejnego pokolenia!
Siostra streszczała mi zaskoczona, że kuzyn to imię dla przyszłego-synka wybrał ze swoją dziewczyną jeszcze jak chodzili do liceum. Że mieli imię dla chłopczyka i dziewczynki. Że jego rodzina (rodzice, siostra) wiedzieli o tym wyborze od dawna, dlatego w kwietniu tego roku słysząc wieści z Polski bardzo rozpamiętywali jak to pierwotne imię jego siostry zostało ukradzione przez Vill (tu moje imię rl). I właśnie wtedy je rzucił z tym przekąsem, a ja się odwróciłam pytając "co tam byku?". xD
Siostra mówi, że rozmawiała z nim o ewentualnej alternatywie - powiedział, że już coś wybrali innego, ale nie chce tego zdradzać, bo wcześniej doświadczyli wiele krytyki. Cytuję "mam dość słyszenia komu i z czym się to imię kojarzy i dlaczego jest niewłaściwe". Siostrę to rozbawiło i z tą swoją ciążową, nowo-nabytą dojrzałością opowiedziała mu, że to i tak będzie miało miejsce. Opowiedziała mu o cyrku jaki przeżyła z rodziną Szwagra, telefonach sióstr próbujących namówić ich do zmiany tego "okropnego" imienia itp. I opowiedziała mu o tym, że ma z tym luz, że to ją wkurza ofc, ale to jest ich wybór i kropka, chociaż to szokujące jak bezczelni potrafią być bliżsi i dalsi ludzie w wyrażaniu opinii na temat imienia jej dziecka (tu dla kontekstu: zapytano na zjeździe rodzinnym szwagra miesiąc temu moją sis czy gdyby jednak urodziła się dziewczynka to nazwaliby córeczkę żeńskim odpowiednikiem obecnie wybranego imienia dla chłopca. Na co siostra - która w kontraście do mamy nie miała pomysłu na imiona męskie, ale miała od zawsze kilka ulubionych imion żeńskich - odparła ze śmiechem, że w takim razie dziewczynka będzie nazywać się XXXX. To bardzo uroczy wybór, bo jest to imię nawiązujące do imienia mojej siostry i zarazem do imienia naszej mamy, i jest to imię literackie, tak bardzo-bardzo uhonorowanie lini-kądzieli <3. Uważam, że to urocze imię. Na co z mocą burzy zareagowała teściowa grzmiąc z oburzeniem "O FU! NIE POZWALAM! ABSOLUTNIE!" wszystkich wzięła konsternacja, tylko nie moją siostrę, która dotąd by reagowała odpaleniem się i pyskówką, a na tych ciążowych hormonach wybuchła głośnym śmiechem i asertywnie rzuciła "Ale nikt mamy o zdanie nie pytał!" xD xD xD xD Pozamiatała. Cała rodzina też walnęła w śmiech. Teściowa była obrażona, ale ostatecznie po prostu przemilczała).
No ciekawe... ciekawe czy mój siostrzeniec w ogóle będzie miał kontakt z kuzynostwem z Niemiec.
I ciekawe czy faktycznie kuzyn z żoną zrezygnowali już z tego imienia: siostra go podobno przekonywała tymi samymi argumentami, które w tym wpisie przytoczyłam, żeby swojego przyszłego syna też tak nazwali, jeżeli chcą - chłopcy i tak będą dorastać w odległych krajach, MOŻE będą się widywać raz na jakiś czas. Co mu szkodzi.
A on upierał się, że "nie", bo "już jest przecież zajęte" i "to musi być wyjątkowe imię, takie jakiego nie ma w rodzinie".
8 notes · View notes
whatever228sworld · 1 year
Text
Wystarczy chwila
Wystarczy chwila, by zabić By małe drzewo wyrwać z korzeniem
Moment, by zdeptać końcówki trawin I gałąź owoców połamać skinieniem
Wystarczy sekunda, by szklankę potłuc
I szkłem komuś ręce pociąć na przemian
Mrugnięcie oka, by jadem otruć
Niewinne, puchate stworzenia
Wystarczy błysk, by kliszę prześwietlić
Wywrócić spodnie na lewą stronę Dokładnie tyle, ile dobiegnie Gdy z gniewem rzucisz znów telefonem
14 notes · View notes
liscie-na-wietrze · 7 months
Text
Dzisiejsza senna inspiracja :)
Idę uliczka, po obu stronach las, z jednej strony stoi drewniana ławka, siadam I stawiam obok plecak. Czekam na dwóch chłopaków- moich znajomych. Przychodzą, jeden mówi, że chce coś nam pokazać, prowadzi Nas – zapomniałam plecaka. Idziemy kawałek ulicą, która znam, w pewnym momencie chłopak, który chce coś nam pokazać i skręca w boczną drogę prowadząca do lasu. Najpierw mijamy jedna odnogę, kiedyś ba szłam, doszłam wtedy do rozłożystego drzewa. Kolega prowadzi Nas dalej, głębiej w las – tu akurat nigdy nie poszłam. Czuje niepokój i chłód, podekscytowany chłopak mówi, że już nie daleko. Idziemy głębiej widzę mgłę unoszącą się nad wodą, żalenie światła, czuję nietypowy metaliczny posmak w ustach, nie chce iść dalej, ale On Nas prowadzi.  
- bagna, do których dostała się substancja chemiczna, czy nie jest pięknie i uspokajająco? 
Nie! Ja czuję niepokój, nie chce tu być. Może zewnętrznie, gdy się patrzy oczyma to jest zachwycające miejsce... jednak serce I Intuicja mówią, że jest złowroga, zwodnicze. Drugi kolega czuje chyba to samo sądząc po jego minie. Jednak robię jeszcze dwa kroki za podekscytowanym mężczyzna... czuje pod butami coś na kształt zimowego szronu na kałuży... buty kruszą lekka szklaną powierzchnię i zaniżają się w gęstym błocie... To dla mnie za dużo, robię gwałtowny krok do przodu, czuje ze krew odpłynęłam mi z twarzy. 
- To miejsce na pozór wydaje się piękne, ale nie jest nie chce tu być, nie powinno istnieć.  
- Ja się nie zgadzam, przychodzę tu, gdy potrzebuje chwili oddechu. 
- Twoim zdaniem jest piękne, moim straszne. Nie czujesz metalicznego posmaku na języku? W tej mgłę coś złego jest. Smak krwi bądź jakiejś substancji chemicznej. Tam w oddali są martwe drzewa pokryte szklistymi kolcami, nie dostrzegłeś ich, gdy wiatr na ułamek sekundy rozwiewał mgłę? Te ptaki które wleciały w białe opary unoszące się nad wodą, zgłupiały o w śmiertelnym tańcu obijały się o kolce by w końcu stracić na nich życie, nie zauważyłeś krwi i ptasich szkieletów, gdy mgła rozwiewała się? 
- Nie. 
- Coś przysłania i otumania Twoje zmysły.  
- Idę stąd, ta mgła... nie jest zwyczajna. Zrobiłam kolejnych kilka kroków do tyłu by odwrócić się gwałtownie, przyśpieszyć i znaleźć się z dala od tego miejsca, jeden chłopak szedł za mną z bladą twarzą, jak by miał zaraz zwymiotować a drugi, zakochany w „magicznym” lesie zamyślony. Szli za mną powlekając stopami po ziemi, gdy ja wyszłam na ulice im nadal brakowało kilka metrów, spojrzałam przed Siebie, na środku ulicy stała ławka a ba niej leżał mój plecak. Odwróciłam się do towarzyszy, wchodzili na ulice, znów spojrzałam przed Siebie ławki i plecaka nie było. Spojrzałam na chłopaków, Oni na mnie, zrobiłam kilka kroków na przód, poszli za mną. Szliśmy kilka minut zanim doszliśmy do miejsca, gdzie stała ławka. Na ławce siedziało 5 mężczyzn, plecak stał obok ławki. 
- To moja własność. 
- Weź więc ją sobie.  
Mężczyźni się napięli, dwaj chłopcy stali dwa kroki za mną. Ogarnęła mnie przejmująca złość, nie wiem co ja spowodowało. Mężczyźni się szczerzyli. Wciągnęłam powietrze, o drzewo obok oparty stał jakiś kij, prosta gałąź – chwyciłam ją i wypuszczając z płuc powietrze zawołam jak wilk, wkładając w to sporo siły, wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotkę i wtedy cała piątka mężczyzn Sue na mnie rzuciła. W ułamku sekundy do mojego umysłu napłynęła fala obrazów, które widziałam w koreańskich Dramach (lubiłam oglądać zwłaszcza te o mistrzach walki, kultywatorach). Moje ciało samo walczyło, wykorzystując to co oczy zobaczyły w filmach i serialach a umysł zakodował. Czułam, że nie walczą na prawdę, jednak specjalnie wygrać też mi nie dadzą. Dwaj Mężczyźni za mną patrzyli zahipnotyzowani, nie ruszając się o centymetr. 
Nagle usłyszałam przeciągły gwizd. 
- Starczy, zobaczyłem co chciałem. 
- Tak, Sir. 
Teraz mnie sparaliżowało. Ten głos niski, otulił mój zmysł słuchu. W głosie usłyszałam, że jego właściciel nie znosi sprzeciwu, poczułam lekkie podniecenie, podniosłam głowę do góry. Mężczyzna stał trochę wyżej na podwyższeniu terenu, miał może 35 lat, może 40. Nowoprzybyłego otaczała aura wyższość, miał długie włosy związane w kitkę... Obraz niczym wyjęty z któregoś filmu koreańskiego. Poczułam, jak nogi zamieniają mi się w watę. 
- Kto nauczył Cię walczyć? 
- Nikt. To był mój pierwszy raz. 
- Interesujące. Czułem, że nie jesteś zwyczajną kobietą. Skąd znasz te ruchy? 
- Z filmów?  
- hm.? 
- Oglądam dużo filmów z sztukami walki. 
- Zapamiętałaś je, pomimo że nigdy nie przećwiczyłaś żadnego? 
- Coś w tym stylu. Umysł zalał mnie obrazami które oczy zarejestrowały a ciało wykorzystało. 
- Wy dwaj, wracać Skąd przyszliście. 
- Ale...  
Dopiero teraz przypomniałam sobie o chłopakach, ciekawe co o mnie pomyśleli. Mieliśmy iść na kawę i pizzę...  
- Czy Ona wygląda jak by potrzebowała ochrony?? 
- Nie, ale... 
- Znikajcie i nie zawracacie mi czasu. A Ty drogą damo pójdziesz za mną, do miejsca, gdzie nauczysz się więcej, ten świat jeszcze nie wie, że Cię potrzebuję. 
Spojrzałam na chłopaków, bez słów przekazałam im idźcie, nic mi nie będzie, nie długo się spotkamy. Przecież jutro mamy razem zajęcia w szkole. 
Odwrócili się z ociężeniem, poszli przed Siebie w kierunku przystanku autobusowego. 
Odwróciłam się z powrotem w stronę dziwnego mężczyzny, nie znałam go, ale Intuicja podpowiadała mi, że to dobry człowiek i nic mi nie zrobi. Piątka mężczyzn się rozpłynęła, tylko ten mężczyzna kąpał się w blasku jesiennego słońca. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się, machnął ręką bym za nim poszła i poszłam, po kilku krokach przed Nami z ziemi wyrosły brama, spojrzałam z nieufnością na nią. Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej. 
- Choć, jesteś wyjątkowa ten świat potrzebuję Ciebie. Jesteś jednak jeszcze zbyt młodą, nauczę Cię wszystkiego co umiem, jednak... musimy opuścić to miejsce, ten świat... niestety musimy mu pozwolić by zaczął gnić i zmieniał się w pył... by móc go uratować. 
Nie zrozumiałam tych słów, poszłam jednak za Nim. Coś mi mówiło, że tak musi być. Przekroczyłam bramę i zamieszkałam na Niebiańskie Dworze. 
Tumblr media
Grafika stworzona w programie Canva :)
2 notes · View notes
si-monik-7 · 10 months
Text
"Tak zwane - Czarne Owce - rodziny
są w rzeczywistości poszukiwaczami dróg wyzwolenia dla drzewa genealogicznego.
Ci członkowie drzewa, którzy nie dostosowują się do zasad lub tradycji systemu
rodzinnego, którzy stale
szukają, aby zrewolucjonizować przekonania, w przeciwieństwie do dróg naznaczonych tradycjami rodzinnymi, ci krytykowani, osądzani, a nawet odrzucani, są powołani
do uwalniania drzewa powtarzających
się historii, które frustrują całe pokolenia.
Czarne owce, ci, którzy się nie adaptują,
ci, którzy krzyczą, buntują się, naprawiają, detoksykują i tworzą nową, kwitnącą gałąź. Niezliczone niespełnione pragnienia, niespełnione sny, sfrustrowane talenty naszych przodków manifestują się w ich buncie, szukając swego ujścia.
Drzewo genealogiczne, przez bezwładność, będzie chciało nadal utrzymywać kastracyjny
i toksyczny kierunek swojego pnia, co sprawia, że ​​jego (Twoje) zadanie jest trudne
i problematyczne. Jednak nikt nie może sprawić byś zwątpił. Zaopiekuj się swoją wyjątkowością jako najcenniejszym kwiatem swojego Drzewa.
Jesteś marzeniem wszystkich swoich przodków "
Tumblr media
3 notes · View notes
Text
youtube
Druga połowa obecnego miesiąca, czyli czerwca, jest u mnie naznaczona powrotem do jednego z bardziej lirycznych weteranów rodzimego rapu. Jarosław "Bisz" Jaruszewski z Bydgoszczy jest tą osobą, która z każdym kawałkiem udowadnia, że hip-hop nie jest tylko tym pustym chwaleniem się saltem, czy imprezami, ale jest to też środek wyrazu pozwalający poruszać znacznie głębsze tematy. Nawet te zarezerwowane dla bardziej tradycyjnej poezji.
Pierwszy raz na artystę natknąłem się, gdy byłem jeszcze licealistą i to jeszcze zapatrzonym w muzykę klasyczną. Koleżanka postanowiła mi wysłać parę utworów, które odczarowują stereotyp nurtu. Jednym z nich była "Banicja" z płyty "Wilk Chodnikowy" - możliwe, że najpopularniejszy utwór, jak i krążek w karierze Bisza. Świetny pianistyczny podkład został wyprodukowany przez Marcina Pawłowskiego ps. "Pawbeats".
Niestety przez lata nie miałem okazji do przerobienia reszty dyskografii. To z końcówki szkoły, zaczęcie studiów, a podczas studiów samym życiem. To nie jest tak, że nie miałem styczności z gatunkiem - śledziłem dzieła Szczecińskiego duetu Łona i Weber, oraz Taco Hemingwaya. Choć faktem nadal to nie była główna gałąź muzyki w mojej specjalizacji. Tak jakoś po prostu wyszło.
Przypadkiem przypomniałem sobie o Jarku na początku roku, kiedy pojawiło się jego najnowsze wydawnictwo: "Ulisses". Z miejsca mi się spodobał, choć byłem świadomy, że nawiązuje gęsto do swoich poprzednich prac. Jest to bowiem podsumowanie dekady i temu też te utwory prowadzą swoisty dialog ze sobą. Po tym znów miałem przerwę,.
Mówią "do trzech razy sztuka". Paręnaście dni temu i postanowiłem oddać artyście co artystyczne. Ten mój opór przed gruntownym przerobieniem twórczości nie wynikał z jakości, ta jest wyśmienita, a głównie z psychologii. Anyway, natrafiłem wtedy na EP "Piękno i Bestia" z 2017. Dokładnie były to dwa utwory: "Oko Patrzącego" oraz "Czekając na barbarzyńców". To było to co przekonało mnie do poświęcenia parunastu godzin na słuchanie reszty. Temu też ten post linkuje do drugiego z wymienionych utworów.
Patrząc na pierwsze albumy Bisza, jak i te projektu "B.O.K" (od pseudonimów: Bisz, Oer (producent), Kay (wokalista)), dostaniemy bardzo potężną dawkę staroszkolnego rapu. Przykładem może być "ronin" z albumu "Raport z Walki o Wartość". Jeżeli komuś podoba się ta stylistyka to polecam przesłuchanie reszty albumów tria. Wracając do solisty, to od wspomnianej płyty "Wilk Chodnikowy" zaczyna się bardziej poetycki i nieco bardziej refleksyjny charakter twórczości Bisza. Najlepszym przykładem będzie kawałek "Smutek świata" z albumu "Ukryte w śniegu" duetu Bisz / Elhuana. Ten drugi to producent.
Jest jeszcze nieco eksperymentalny długograj "Wilczy Humor", który powstał na beatach Radex-a. Tutaj piosenkami polecanymi przeze mnie będą "Brudne buty", "Potlacz" i otwierający "Grymas losu". Tyle będzie mojego gadania. Najlepiej po prostu sięgnąć słuchawek i usłyszeć na własne uszy, czy to coś ma jakąś wartość. Dla mnie ma.
PS. Nie wiedziałem, gdzie to umieścić, ale Jarek jest też autorem najpiękniejszego utworu o trudności ostatniego pożegnania. Tu nie mam żadnych słów i jeżeli miałbym polecić tylko jeden utwór to na pewno byłby to "Niemożliwość pożegnań" do pianina, na którym gra Pawbeats, a przygrywa mu jego orkiestra. Dzieło jest fragmentem albumu producenta "Nocna". Tej jeszcze nie odsłuchiwałem.
2 notes · View notes
ahosia3 · 1 year
Text
Może pewnego dnia jakiś inny chłopak albo dziewczyna stanie w tym samym miejscu i zapatrzy się w drzewa. Może będzie się czuć równie samotnie i pomyśli, że z góry świat na pewno wygląda inaczej. Jakoś lepiej. Zacznie się wspinać, gałąź po gałęzi, nawet kiedy mieć wrażenie, że nie ma na czym oprzeć stopy. Nawet jeśli wszystko będzie wydawać się beznadziejne, nawet kiedy wszystko będzie mówić, że nie warto się trzymać. Może tym razem nie puści. Może zaciśnie dłonie na gałęzi i ruszy dalej.
~Val Emmich:"Drogi Evanie Hansenie"
3 notes · View notes
lichozestudni · 1 year
Text
Kontynuując... Ale ruska strefa wpływu czyli prl też miała swoje plusy np. to co dla mnie ważne: Polska tworzyła np. bajki a wchodząc do amerykańskiej strefy zamknęliśmy studia rysunkowe i zalaliśmy rynek amerykańskimi tworami (mój kolega pracuje w bajkowym rysunku w Wielkiej Brytanii bo Polska nie uważa, że to jest ważna gałąź kultury...). Polskie samochody czy komputery szybciej rozwinąłby prl niż polska w amerykańskiej strefie. To że Polska nadal nie ma swojego samochodu mówi wiele. Większość firm została sprzedana. Większość polskich słodyczy, piw itd. o których teraz myślicie nie jest już... no właśnie polska. Z popularnych piw to chyba tylko łomża jest w polskich rękach. Żywiec należy do Holandii, żubr należy do Japonii, tyskie też, kasztelan należy do Danii itd.
Jednak pogonienie ruskich rekompensuje wiele:p
6 notes · View notes
chomikiemirysikiem · 2 years
Photo
Tumblr media
"...Wewnętrzne dywagacje nad problemami nowoczesnego meblarstwa doprowadziły go do jedynego słusznego wniosku: - Albo nie rozumiem instrukcji, albo ta gałąź jest od innego kompletu..." Inktober 2022, dzień 9, nest
3 notes · View notes
interpretacje5084 · 2 years
Text
Młodzi Krótkodystansowcy Bez Ideałów - Dom Rekolekcyjny Górka
Zadanie napisz na laptopie i przekaż do oceny - termin oddania pracy 11 maja. Tytuł recenzji odnosi się natomiast do diagnostyki i myśli, jakie wystawiono tutaj tej pozycji. Do startu w stalinowskim procesie pokazowym dopuszczano ludzi ostatecznie i dokładnie złamanych, co powodowało uniknąć podobnych niespodzianek. Ważnym elementem w toku parowania jest wiatr. Że toż przyjść w wszelkiej temperaturze, chociaż im istnieje idealniejsza, tym mocniejsze tempo parowania. Warto wstąpić do kilku znanych wiosek nad jeziorem - do Zawozu, Werlasu i Teleśnicy Oszwarowej. Nie narzekał zdjęcia, średnio o sobie napisał, jednak coś mnie zaciekawiło w tejże kobiecie. Wypełnij kartę pracy , może dowiesz się czegoś o sobie. Idealna opcja dla rodziców z najmniejszymi dziećmi. 6. Propozycja dobrych gier na domu z rodzicami. 2.Przypnij szmatki klamerkami do ogrodzenie, albo drewna w nietypowych mieszkaniach na obszaru gier (w kształcie, na słońcu, w kształcie - gdzie wieje wiatr, w światłu - gdzie wieje wiatr). 1.Obrysuj kredą brzegi kałuży na chodniku, bądź kolejnej twardej nawierzchni na terenie zabaw. Podsumowując - program tikkun olam proponowany przez reformistyczny judaizm w w duchu „Dabru emet” zbiega się w oryginalny sposób z końcami ortodoksyjnego planu rabina Sacksa budowy „świata pod suwerenną władzą Wszechmocnego”, w duchu modlitwy aleinu, a razem z prawami chasydzkiego planu rabina Menachema Schneersona, wykonywanego przez ponad tysiąc agend Chabad-Lubavitch na świecie a przez agencję żydowską o firmie Root & Branch (ang. Korzeń i Gałąź), czerpiąca z internetowych stron żydowskiej Unii Ortodoksyjnej.
Razem z obecną ustawą, sposób nauczania szkolnego i zakres zasad tego materiału ustali minister uprawniony do sytuacji wiedzy i wychowania (art. Kilku z nas wie o tym, że dyrektor okręgowej komisji egzaminacyjnej, na udokumentowany wniosek absolwenta albo jego rodziców, może okazać zgodę na rozpoczęcie przez absolwenta do egzaminu maturalnego spośród tego celu lub tematów w tytule dodatkowym. Ostatni zajazd na Litwie i nie jest wszelkim niezwykłym wydarzeniem, jednak stoi się ważnym poprzez zastosowane przez kartkówka słowo ci nadające zarówno tytułowi, kiedy również wszelkiemu utworowi epickiej nobilitacji. 2021 roku. Zmianie uległ także przebieg szlaku, który wiódł do schroniska. Na tle istnieje te labirynt z siana, prawdziwy wiejski ogródek, zjeżdżalnia linowa, a ponadto warsztaty wyrobu masła, zajęcia garncarskie, wiejskie kręgle, jazda konna również wyjątkowe atrakcje. Wszystkie zajęcia edukacyjne powinny uwzględniać treści wprowadzone w SPW . Dzieci powinny zrozumieć, iż to, iż ilość wody się zmniejsza, nie podkreśla jej zniknięcia. Kobiety winnym być znacznie dużo wynagradzane, ich praca - krótsza (jedna osoba nie może wykonywać 24 h na dobę), a odprowadzane składki powinny zapewniać godną emeryturę w Polsce lub w Niemczech.
Samochód zostańcie na parkingu położonym przy ulicy Dołżyca-Terka. Traficie do niej w około godzinę z Przełęczy Wyżnej, gdzie można na parkingu zostawić samochód. Obie trasy poprowadzone zostały przez malownicze zakątki Bieszczad. Po wejściu szczyty (to faktycznie pestka!) nagrodzeni zostaniecie pięknym wyglądem obejmującym panoramę Bieszczad z Tarnicą i Połoninami. W polecanych wsiach z łatwością znajdziecie spokojne miejsce nad wodą z czystym widokiem. Jego miejsce z powodzeniem zajmują sieci P2P, który często dostarczają do nielegalnej wymiany utworów. Droga wiedzie wzdłuż potoku, który ma meandry i kaskady, a w finale do Sinych Wirów, czyli fontann piany na skalnych progach. Trzeci, największy, przedstawia orła polskiego jak łącznie z orłem pruskim czyli pomorskim rozrywają szponami krzyż Zakonu, z napisem w otoku: „Krzyżacki krzyż dręczy Prusów. Większość kasyn oferuje darmową wersję automatów, to możesz najpierw wypróbować dany slot za darmo, aby dowiedzieć się gdy więc wszystko działa, zanim zdecydujesz się obstawiać wielkie pieniądze. Nie zostaw wyposażyć malca w wczesny plecak i czapkę z daszkiem - niech poczuje się jak jedyny turysta. Wśród polecanych prac z działu Informatyki uważają się publikacje wydawnictw Naukowego PWN i Helion.
Tumblr media
To, że kojarzycie się do końca, zasygnalizują wam krzyże cerkwi majaczące wśród drzew. Warto spotkań z przyjemny i pójść ścieżką wśród traw i ziół - co za zapach! kartkówka linii na szczyt Dwernika znajdziecie tablice z opisami fizycznymi i byłymi, ślady po okopach z terminów I Wojny Światowej. Znajdziecie tu Państwo zebrane ciekawe doświadczenia przyrodnicze, które pomogą dzieciom zrozumieć podstawy danych zjawisk. 1.Zamocz wszystkie szmatki w wodzie. Wszystkie ograniczenia powiązane z czarnym dotykaniem piłki oraz ingerencją w jej lot mają zastosowanie. Wszyscy uczniowie z dużym działaniem i entuzjazmem spełniają wszystkie zajęcia z poszczególnych bloków. Wszyscy chcemy o bogactwie. Najłatwiejszy dostęp z dziećmi jest do cerwki w Łopience, w Smolniku nad Sanem (napisana na listę UNESCO) a na cmentarz żydowski z Lutowiskach. Na wycieczkę tam oraz z powrotem (bez zaglądania nad jeziora) lepiej zarezerwować 3/4 dnia, jeśli jedziecie z maluchami. Do wsi idzie się żwirową drogą bez potrzeb pokonywania większych wzniesień. Nieopodal jest most - trzeba go przejść, aby wpisać na żwirową ścieżkę idącą do Rezerwatu Sine Wiry i starej wsi Zawój.
Jest tam wiata i tablice opisujące historię wsi. Co musisz pamiętać, żeby poznać historię danego pojazdu? Do wyboru dwie trasy: z Ustrzyków Dolnych (czas kursu to 1,5 h) a z Uherców Mineralnych (czas przejazdu 2 h). Dzieciaki mogą tu buszować do woli, i rodzice będą planowaliśmy je pełny godzina na oku. Zapraszamy do wyczerpania się na uwagę szlakiem cerkwi oraz do Muzeum Dobranocek. Konieczne będzie też dobre zaliczenie kolokwium i danie wybranego projektu zaliczeniowego dokumentującego zdobyte wiedze oraz umiejętność. Drezyny Rowerowe Uherce Mineralne 62a, 38-623 Uherce Mineralne (dawna stacja PKP), tel. Fundacja Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej, Majdan 17, 38-607 Cisna, Tel. Obserwuje się, że cechuje ona „plac bez meczetu” lub „zgromadzenie umarłych” jako pamiątka po targach niewolników i egzekucjach, wykonywanych tam aż do XIX wieku. Zdjęcie nie może istnieć korzystniejsze, smog istniał taki, że w niniejszy upalny dzień ważna było oglądać na ciepło bez okularów. Niemal cały szlak idzie w lesie - idealna droga na upalny dzień. Bacówka jest jednoznaczna niemal z samochodu.
2 notes · View notes
Text
chirurgia stomatologiczna
Czym powinien wyróżniać się dobry chirurg stomatolog?
Tumblr media
Dobry chirurg stomatolog powinien charakteryzować się nie tylko doskonałą wiedzą fachową, ale także empatią i umiejętnością budowania zaufania. Powinien być precyzyjny, cierpliwy i potrafić skutecznie komunikować się z pacjentami. Ważne są również umiejętności manualne oraz zdolność do szybkiego podejmowania decyzji w trudnych sytuacjach. Ostatecznie, profesjonalizm, etyka zawodowa i troska o dobro pacjenta to kluczowe cechy dobrego chirurga stomatologa.
Czym charakteryzuje się chirurgia stomatologiczna?
Chirurgia stomatologiczna to gałąź stomatologii zajmująca się diagnozowaniem i leczeniem schorzeń jamy ustnej, żuchwy oraz struktur z nią sąsiadujących, poprzez zabiegi chirurgiczne. Charakteryzuje się szerokim zakresem interwencji, od prostych ekstrakcji zębów po skomplikowane zabiegi rekonstrukcyjne. Główne obszary chirurgii stomatologicznej to implantologia, chirurgiczne leczenie schorzeń przyzębia (np. choroby przyzębia), chirurgiczne usuwanie zębów (w tym ósemek), chirurgiczna korekcja wad zgryzu, chirurgiczne leczenie zmian patologicznych jamy ustnej (np. torbiele, nowotwory) oraz chirurgiczne leczenie urazów twarzoczaszki.
Kluczowymi umiejętnościami chirurga stomatologicznego są precyzja, wiedza anatomiczna, umiejętność pracy pod mikroskopem oraz umiejętność komunikacji z pacjentem, zwłaszcza w przypadku zabiegów wymagających znieczulenia ogólnego. Dzięki postępowi technologicznemu, chirurgia stomatologiczna  staje się coraz bardziej precyzyjna i mniej inwazyjna, co przekłada się na skrócenie czasu rekonwalescencji oraz poprawę efektów terapeutycznych.
Kiedy należy udać się do chirurga stomatologa?
Wizyta u chirurga stomatologa może być konieczna z różnych powodów. Przede wszystkim, jeśli odczuwasz ból związany z zębami, dziąsłami lub szczęką, warto skonsultować się z specjalistą. Problemy takie jak ból zęba, trudności w otwieraniu ust, krwawienie dziąseł, obrzęk wokół zęba czy trudności w żuciu mogą wymagać interwencji chirurga stomatologa. Dodatkowo, jeśli masz problemy związane z wyrostkiem zębodołowym, takie jak zatrzymane zęby mądrości, chirurg stomatolog może być potrzebny do ich usunięcia. Warto również udać się do chirurga stomatologa w przypadku urazu twarzoczaszki, który może wymagać operacji rekonstrukcyjnej. 
Wreszcie, jeśli potrzebujesz zabiegów chirurgicznych związanych z implantami zębowymi czy rekonstrukcją kości szczęki, chirurg stomatolog będzie odpowiednim specjalistą do wykonania tych procedur. W każdym przypadku, kiedy masz wątpliwości co do stanu zdrowia jamy ustnej, wizyta u chirurga stomatologa może zapewnić odpowiednią diagnozę i leczenie.
0 notes
mikansudak · 15 days
Text
Ród Siudaków ma jednego kontynuatora, mojego brata. Moja gałąź odłamała się (Pan Bóg zareagował na "alko"-pochód sukcesu moich przodków). Jestem protoplastą, założycielem rodu Sudaków, jak wodór ma jeden elektron, tak ród ma jednego kontynuatora.
1 note · View note
myslodsiewniav · 1 year
Text
Przypierdolka z dupy ludzi, których nie znam i nie wiem kim są, a którzy się interesują nami...
Zaczęłam wczoraj pisać, ale przyszli goście i musiałam przerwać. A jak wróciłam, to cała treść mi zniknęła :(
Anyway - dużo się działo wczoraj. 
Nadal nie kminię po co kuzynka mi jedną rzecz powiedziała. Po to, żeby mnie wciągnąć w jakąś dramę z ludźmi, których nie znam? Czy może po to by uciąć kręcenie dramy poprzez szczucie mnie na tych ludzi? Bo jednak jakby kuzynka się poczuwała do wkurwu i bronienie, ale ja jednak “reprezentuję” swoją gałąź rodziny w imieniu osoby, która teraz ze względu na ciążę nie powinna się tym zajmować... No nie wiem. I mam uczucie takiego brudnego, paskudnego pogrania mną, bo o temacie myślę od wczoraj.
Zaczęło się od tego, że związano mi usta na wstępnie złożeniem obietnicy, że poniższe informacje od których moja kuzynka chodzi ze złości po ścianach zachowam dla siebie. Że “sekret”. No okay, mogę być dyskretna, luz, w czym mogę pomóc?
Informacja, którą przekazała mi kuzynka dotyczyła... Ech, zaznaczam, że tym razem się nie rozpiszę, bo wczoraj rozpisałam się na kilka stron i wszystko poszło w cholerę - chodzi o to, że we wsi z której pochodzi tata i w której ja i siostra spędzałyśmy często czas z kuzynostwem (podkreślam: nie znamy mieszkańców wsi tak osobiście, mój tata ich zna, ja miałam tylko kontakt ze zjeżdżającym się do babci kuzynostwem, a spoza rodziny znam dzieci jednej osoby, która pochodzi z tej wsi z pokolenia taty, bo dorastałam z chłopakami w tym samym mieście, chodziliśmy do tych samych szkół - ja z jednym z chłopaków do tej samej klasy i niespecjalnie się lubiliśmy - a w niektóre święta obydwie rodziny jeździły odwiedzać babcie; dodatkowo dzieliła nas ulica, tam byli prawie sami chłopcy w różnym wieku, a u nas prawie same dziewczyny - walczyliśmy w śmigusa i tyle kontaktu było) rozeszła się plotka dotycząca mojej siostry i jej ciąży. A w zasadzie nawet ci ludzie NIE WIEDZĄ, że sis jest w ciąży... 
Jedna z gałęzi rodziny (jeden z braci mojego taty wraz z żoną) mieszka nadal w tej wsi. Wczoraj córka jednej z kuzynek wróciła wcześniej na weekend ze studiów i poszła odwiedzić koleżankę z liceum, która jest dla nas jakąś kuzynką-5-stopnia (tj. wiem, że córka kuzynki jest dla mnie kuzynką 2-go stopnia :P, ale chodzi o to, że wyjaśniam, że tamtej rodziny 5-stopnia nie znam; ZNAM babcię tej odwiedzanej laski, a ta babcia jest kuzynką pierwszego stopnia mojej babci i SŁYNIE jako najbardziej zaangażowana plotkara we wsi od rokręcania gównoburzy, zawsze jak mój tata przyjeżdzał w odwiedziny do mamy z nami ta ciotka w ciągu kilku chwil pedałowała na rowerze w odwiedziny by się “przywitać”, bardzo prosta kobieta, jowialna - tą panią znam z dzieciństwa, za nic nie wiem kim są jej dzieci, jak wyglądają, jak się nazywają, jej wnucząt również nie znam, ale wiem, że jedna z wnuczek chodziła do szkoły z prawnuczką mojej babci - dlatego córka mojej kuzynki poszła odwiedzić koleżankę ze szkolnych lat) i podczas tych odwiedzin ciotka dziewczynki zaczęła wypytywać córkę mojej kuzynki o moją siostrę i o to czy moja siostra będzie miała dziecko z in vitro. Wszystko w atmosferze sensacji. Gdy młoda zgodnie z prawdą odpowiedziała, że nie wie (bo po chuj ma wiedzieć mając te 20-kilka lat i niemal nie utrzymując kontaktu z naszą gałęzią rodziny? W ogóle ona jest raptem dwa lata starsza od mojego chłopaka xD zupełnie inne tematy w życiu obecnie są dla niej ważne min. imprezy, studia i praktyki) wówczas osoby, które tam były zaczęły cisnąć jak właściciwie moja siostra się nazywa, obczajać siostrę na fejsie, obczajać mojego Szwagra, jego rodzinę, dzieci jego sióstr.
To wydarzenie było tak przykre dla córki kuzynki i jednocześnie tak bardzo czuła, że te pytania są niewłaściwe i nie powinna na nie odpowiadać, ale zarazem czuła, że jej własne granice są przekraczane, czuła się w konflikcie: bo z jednej strony reprezentowała swoją najbliższą rodzinę (czyli moją siostrę i być może to dziecko, swojego kuzyna, z tego samego pokolenia, które będzie napiętnowane, że “in vitro” przez społeczność, która dla niej samej jest nabliższa), a z drugiej czuła się zaatakowana przez bliskie środowisko dla niej... Była zła, że w ogóle ktoś o to pyta tak bezczelnie! Opowiedziała po powrocie do domu o wszystkim swojej mamie i cioci (moim obydwu kuzynką). 
Młodsza z kuzynek natomiast zaczęła mniej-więcej dostawać smsy od mieszkańców wsi (ona nie mieszka tam, czasami tam przebywa ze swoimi dziećmi, ale mieszka w dużym mieście) którzy nie wiadomo skąd mieli jej numer, albo pisali wiadomości na massengerze z pytaniem o moją siostrę i o jej studia. Żądali (!) odpowiedzi na to czy moja siostra robi sobie in vitro i by moja kuzynka przestała kłamać, że sama sobie opłaca studia (to jej piąte studia) i przyznała, że to zakład jej płaci za studia!
Przyznać muszę, że prawie przez większość czasu słuchania tej relacji płakałam ze śmiechu, bo cała ta sytuacja, rozdmuchana i rozemocjonowana przez obcych mi ludzi wydawała mi się niedorzeczna i zakrawająca o farsę! Jak zadałam najoczywistrze w tej sytuacji pytanie: “A po co ona w ogóle pyta?” okazało się, że NIKT nie zadał pytania, które mnie (obecnie) meczy - wszyscy tam byli bardziej skupieni na tym, że w ogóle pytano, ale NIKT nie zapytał po co? Może tam był podtekst, może oni wszyscy rozumieli PO CO te wszystkie osoby pytały, a dla mnie to jest nieczytelne? Dla mnie brak najbardziej oczywistego pytania też wydał się w tamtej chwili, słuchając tej relacji niedorzeczny, głupi i po prostu śmieszny! Szczególnie, kiedy kuzynka - wkurzona, oburzona i wyrzucająca “co za wścipstwo okropne!” jak przecinek, przy każdym wydechu :P - tłumaczyła mi ze złością, że za studia płaci przecież sama, jak za swoje wszystkie dotychczasowe studia (i to fakt, ona  jest zosią-samosią w kwestii edukacji, ale rodzice kupili jej mieszkanie - to ich wkład we wsparcie jej ekonomii). A ten zarzut przecież sam się ora: robi studia w zupełnie innej branży niż ta, w której obecnie pracuje, BO chce się przekwalifikować i rzucić obecną robotę w cholerę xD Co to byłby za idiotyczny ruch ze strony “zakładu” by akurat TAKIE studia jej opłacać! Poprzednie studia - fajnie by było jakby miała dofinansowanie, ale pracodawca ich nie wspierał. W ogóle takie docenianie pracownika przecież jest okay i takiego pracodawcę się chwali - czemu miałaby trzymać takie coś w tajemnicy? Czemu pracodawca nie miałby używać argumentu o współfinansowaniu studiów pracowników jako własnej reklamy!? I dlaczego jakieś obce osoby miałby wiedzieć co i jak z jej finansami! Za co i ile płaci!? I dlaczego żądają “przyznania się” do tego co robi w swoim życiu? xD To jest przekroczenie granic! Ale też kultury! I jest po prostu głupie xD Tak głupie, że aż śmieszne!
Tak bardzo nie rozumiem.
Ani w kwestii prywatnego życia mojej siostry (którą widzieli pewnie z 20 lat temu, obecna im babka) ani w kwestii edukacji/wsparcia rozwojowego ze strony pracodawcy mojej kuzynki. 
Serio, nie rozumiem po co obce osoby miałby się tym interesować?
Po co?
Serio próbuję znaleźć na to odpowiedź... Po co? Ciekawi mnie to: po co?
Niemniej uspokoiłam przez śmiech kuzynkę, że w tej całej historii to najbardziej mi szkoda jej siostrzenicy, bo była postawiona w chujowej sytuacji w jej własnym kręgu towarzyskim, że NIKOMU nic do tego co i jak moja siostra robiła. Moja siostra jest kochana, mój siostrzeniec będzie kochany, a jeżeli ktoś miałby mu zrobić przykrość lub piętnować za to, że jest wykochany i wyczekiwany - będzie miał do czynienia z moją siostrą i JUŻ tej osobie współczuję xD hehehe Albo za ewentualne prześladowanie czy zniesławienie czy jakkolwiek się to nazywa prawnie, gdy szkodzi się małemu dziecku - spotkanko w sądzie murowane i zasądzenie kary. 
Kuzynka jeszcze więcej wątków pociągnęła - że ci ludzie podsyłali jej profil na fb mojego szwagra dopytując czy “to ten?” itp itp. Kuzynka im odpowiedziała, że to nie jest ich sprawa i że to skrajnie niekulturalne o to pytać, a w odpowiedzi dostawała “to dowiem się w końcu tego o co pytałam czy nie?” - nie, typiaro, spadaj. xD Potem zauważyła, że ci ludzie nawet nie wiedzą, że moja sistra jest w ciąży, że pytają bardziej o metodę zajścia, jej też pytali “w jakiej pozycji zaszłaś w ciążę” (jak to powiedziała to się spłakałam ze śmiechu - poziom ciar żenady wybił poza skalę xD)... Potem przypomniała jak to nie lubiłyśmy od dziecka tej starej plotkarki, kuzynki naszej babci (faktycznie, nie przepadałam, bo chciała palić moje kolekcjonerskie czasopisma, bo “ta, to taka makulatura, ta i tak się to spali, dajże mi to” itp :P pytała o moich rodziców, o pracę mojej mamy itp). Obydwie się pośmiałyśmy. Kuzynka podziękowała za rozmowę - dystans dzięki wygadaniu się mi z tego wszystkiego złapała.
Ale zakończyłam tę na pozytywnej nucie - obydwie się śmiejąc, rozbijając tę bańkę nagromadzonego przez kuzynkę napięcia...
A im więcej czasu od tej rozmowy minęło tym gorzej się czułam...
Bo dla mnie in vitro to przecież jedna z normalnych metod zajścia w ciążę, no big deal, ale duże nakłady finansowe. Ot i tyle. Możliwość. Tak to wygląda w mojej bańce informacyjnej, ALE z tego co wiem jest cześć mieszkańców tego kraju, która uważa metodę in vitro za jakieś naruszenie doktryn ich wiary (jeżeli tak oni mają, nie muszą stosować in vitro, ale dlaczego z powodu ich wiary osoby, które nie są wierzące lub mają inne granice dopuszczalnych zachowań miałby z tego nie korzystać? Hymmm?). I do tego jakieś obce osoby obsmarowują dupę mojej siostry (która sobie poradzi z nimi, o to jestem spokojna, zje ich na śniadanie, w końcu jest pierdolnięta jak się wkurzy :P ALE jest też w ciąży i wszystko co przeżywa ma teraz wpływ na jej synka, a szkoda płód od razu zalewać adrenaliną i programować od razu na równie pierdolnięty jak matka xP) i potencjalnie mogą ryć beret małemu chłopczykowi, takiej zupełnej tabula rasa.
No na to zgodzić się nie mogę.
Z drugiej strony złożyłam obietnice, że zachowam to dla siebie. 
Nie chcę łamać danego słowa.
Im więcej czasu od tej rozmowy mijało tym bardziej zalewał mnie potok natrętnych mysli.
Zadzwoniłam pozornie-casualowo do mamy z pytaniem co w ogóle rozkminia o in vitro i o podawaniu tej informacji do publicznej wiadomości: mama się boi o wnuczka, ale szanuje, że moja siostra uważa, że nie ma się czego wstydzić. Mama o temacie myślała dużo po obejrzeniu serii dokumentów o doświadczeniach współcześnie dorosłych dzieci poczętych dzięki in vitro: WSZYSCY wspominali, że dzieciństwo było najtrudniejsze, ale potem to nie miało już znaczenia. Więc ona się martwi o wczesne lata młodego, ale potem ma przekonanie, że będzie mu się dobrze i zdrowo żyło.
Zadzwoniłam do siostry, też pozornie-casualowo pytając o milion rzeczy i zagadując, że z mamą niedawno rozmawiałam i zeszło nam na temat in vitro. Siostra na to “nie mam zamiaru się tym chwalić na lewo i prawo, ale jak ktoś zapyta to nie zamierzam kłamać. Uważam, że in vitro to cud i wielkie osiągniecie ludzkości” - no ja uważam tak samo i NIGDY dotąd nie rozkminiałam w ogóle tego, że to może budzić kontrowersje, a dziecko może być prześladowane, bo “jest z próbówki”. Okay... I siostra też przyznała, że niedawno pojechała do tej wsi z której pochodzi tata by spotkać się z będącą tam tymczasowo babcią, która przyjechała wraz z ciotką i wujkiem. I właśnie im siostra potwierdziła jaką metodą został poczęty mój siostrzeniec. Ot i proszę, tu jest zarzewie plotki - jak ja nie znoszę ciotki!  Arrrggghhh. Wypeplała komuś, pewnie “wielkiej plotkarze”, a potem wróciła sobie do Niemiec, a we wsi huczy. To nie jej rola o tym mówić... Ech... Z drugiej strony: kto by się spodziewał, że ISTNIEJĄ ludzie, którzy mogą się interesować cudzym pożyciem seksualnym i dzielić się plotką o totalnie obcych ludziach jak sensacjami? 
Zastanawiałam się co z tym zrobić...
Przegadałam to z O. - zadał pytanie “Wobec kogo czujesz większą lojalność: wobec kuzynki czy wobec siostry?”, no ba! Od razu “wobec siostry”. Więc mam odpowiedź. Stwierdziłam, że do siostry nie będę dzwonić i jej nie będę straszyć. Zadzwoniłam do mojego zrównoważonego, myślącego o wszystkim na chłodno Szwagra.
Od razu powiedziałam mu, że złożyłam obietnicę, że nie powiem od kogo wiem, ale uważam, że oni, jako rodzice powinni wiedzieć o tej dziwnej sytuacji i atmosferze sensacji by po prostu chronić dziecko (tym bardziej, że moja siostra powiedziała mi przez tel, że sama chce synkowi o wszystkim powiedzieć, jak będzie wystarczająco duży by rozumieć). Opowiedziałam, a Szwagier od razu zapytał “ale po co obce osoby o to pytają?”
xD
No właśnie nie wiem...
Zaczęliśmy rozkminiać, że MOŻE ktoś z tych ludzi ma problem z zajściem w ciążę i po prostu chcą dopytać o kontakt do ludzi, którzy radzili sobie z całą procedurą in vitro, którzy mają doświadczenia i mogą pokierować ich co i jak. Ale to też dziwne w dobie Internetu by szukać po znajomych takich ludzi. Wystarczy wygooglować. 
Dobre kilkanaście minut wymyślaliśmy powody dla których ktoś w ogóle zadawał takie pytania naszej DALSZEJ krewnej... I wszystko wydawało się niedorzeczne xD To było dziwne... 
Szwagier też uznał sytuację za wręcz komiczną - szczególnie po wiadomości, że obcy ludzie go obczajali na fb “no nikt JESZCZE do mnie nie napisał, ale jak napiszą w sprawie pomocy z in vitro to dam tobie znać, może wtedy to nabierze więcej sensu”.
Ustaliliśmy, że nie mówimy na razie siostrze, że pewnie do niej to dotrze prędzej czy później, więc luz, po prostu szkoda by się przejmowała tak naprawdę nieznaczącymi ludźmi, a jak jej się włączy mama-niedźwiedzica to znajdzie tych ludzi i ich dojedzie xD (a Szwagier to prawnie będzie ogarniał i pójdzie proces jeżeli jego dziecko miałby w jakikolwiek sposób ucierpieć) - więc niech to będzie później niż wcześniej, a póki co ustaliliśmy ze Szwagrem, że w razie gdybym znowu dostała info o niezdrowym zainteresowaniu jego synkiem mam dawać znać. Okay.
A - i Szwagier tak w ogóle jest rozbawiony, bo... nie wiadomo czy mają ciąże z in vitro. xD 
Sis przecież przestała się starać w litopadzie. Zajęła się sobą, poszła do dermatologa wyleczyć to czego nie leczyła “bo procedura in vitro na to nie pozwala”, poszła na psychoterapię by zadbać o własną głowę, wkręciła w nowe hobby na całego... i wtedy się zadziało. NAGLE okazało się, że jest w ciąży. 
Więc Szwagier uważa, że to tym bardziej go bawi: bo uważa in vitro za jedno z bardziej dogodnych rozwiązań, ale chyba posprzątanie bałaganu w głowie i terapię za jeszcze lepsze rozwiązanie.
I wzrusz na maksa... 
Taka jestem dumna.
Ja i moja rodzina jesteśmy żywym dowodem na to, że terapia działa, boli, jest straszna, zmusza do konfrontacji z masą trudnych tematów, ale daje LEPSZĄ jakość. 
I marzenia się spełniają. 
Ale ja wciąż, do teraz, dobę później, próbuję zrozumieć PO CO PYTAJĄ...? @_@
No bo po co?
14 notes · View notes
support1212 · 15 days
Text
Chirurgia ogólna i naczyniowa,
Chirurgia ogólna i naczyniowa,
Chirurgia ogólna i naczyniowa to jedna z kluczowych dziedzin medycyny, która zajmuje się diagnozowaniem, leczeniem i zapobieganiem zaburzeniom układu krążenia oraz różnymi schorzeniami narządów wewnętrznych. Specjalizacja ta wymaga od lekarzy nie tylko szerokiej wiedzy teoretycznej, ale także umiejętności praktycznych, precyzji i zręczności manualnych.
Zakres Chirurgii Ogólnej i Naczyniowej:
Chirurgia ogólna i naczyniowa obejmuje szereg procedur, które mają na celu przywrócenie prawidłowego funkcjonowania narządów wewnętrznych oraz poprawę przepływu krwi. Zakres specjalizacji obejmuje m.in.:
Chirurgię naczyniową: Jest to gałąź chirurgii zajmująca się diagnozowaniem i leczeniem zaburzeń naczyniowych, takich jak miażdżyca, tętniaki, czy zakrzepy. Procedury w tej dziedzinie mogą obejmować wszczepienie stentów, naprawę tętniaków oraz rewaskularyzację narządów.
Chirurgię jamy brzusznej: Specjaliści od chirurgii ogólnej i naczyniowej często zajmują się również zabiegami na narządach jamy brzusznej, takimi jak operacje żołądka, jelit, wątroby czy trzustki. Mogą to być zarówno operacje planowe, jak i nagłe interwencje w przypadku urazów lub ostrego schorzenia.
Chirurgię onkologiczną: Lekarze specjalizujący się w chirurgii ogólnej i naczyniowej często są zaangażowani w leczenie nowotworów układu pokarmowego, tkanek miękkich oraz narządów miednicy. Ich zadaniem jest usuwanie guzów oraz prowadzenie interwencji mających na celu kontrolę rozprzestrzeniania się nowotworu.
Chirurgię trzustki i dróg żółciowych: Zaburzenia trzustki i dróg żółciowych mogą prowadzić do poważnych schorzeń, wymagających interwencji chirurgicznej. Specjaliści od chirurgii ogólnej i naczyniowej wykonują operacje mające na celu usunięcie kamieni żółciowych, resekcję trzustki czy też chirurgiczne leczenie zapalenia trzustki.
Wykształcenie i Kwalifikacje:
Aby zostać chirurgiem ogólnym i naczyniowym, konieczne jest ukończenie studiów medycznych oraz specjalizacji z chirurgii ogólnej. Dodatkowo, lekarz musi zdobyć doświadczenie praktyczne w zakresie chirurgii naczyniowej poprzez staże i szkolenia specjalistyczne. W niektórych krajach konieczne jest również zdanie egzaminów certyfikujących.
Wyzwania i Perspektywy:
Chirurgia ogólna i naczyniowa to dziedzina, która wymaga od lekarzy nie tylko zaawansowanej wiedzy medycznej, ale także umiejętności szybkiego podejmowania decyzji oraz pracy pod presją. Z uwagi na rosnącą liczbę przypadków chorób układu krążenia oraz nowotworów, specjaliści w tej dziedzinie będą zawsze poszukiwani.
Wnioski:
Chirurgia ogólna i naczyniowa jest kluczową dziedziną medycyny, która odgrywa istotną rolę w leczeniu chorób układu krążenia oraz różnych schorzeń narządów wewnętrznych. Specjaliści w tej dziedzinie angażują się w kompleksową opiekę nad pacjentami, zapewniając im skuteczne leczenie i poprawę jakości życia.
0 notes
lamancejezykowe · 28 days
Text
Czarny dzięcioł z chęcią pień ciął.
Czego trzeba strzelcowi do zestrzelenia cietrzewia drzemiącego w dżdżysty dzień na drzewie?
Strzelec Strzałkowski wystrzelił, nie celując, lecz strzaskał gałąź, nie ustrzeliwszy cietrzewia.
0 notes