Tumgik
#cytat z literatury
Text
"Trzeba się nauczyć obdarzać nieobecnością tych, którzy nie zrozumieli znaczenia naszej obecności.
- Valerie Perrin, "Życie Violette"
621 notes · View notes
niesforni · 4 days
Text
Miłość to jak wiatr, nie możesz jej zobaczyć, ale możesz poczuć.
~Nicholas Spark
15 notes · View notes
autorkaromansow · 2 months
Text
Tumblr media
Dzień dobry 😊
Witają się z Wami Wydawnictwo Romanse, Ewelina C. Lisowska oraz bohaterowie romansu historycznego IMPRESJE WIKTORII, czyli Benek i Wiki. Miło nam, że zdecydowaliście się do nas zajrzeć i poznać kolejną historię w ramach Dni z twórczością. Czeka nas Was kilka ciekawych wątków.
Zaczynamy!
"IMPRESJE WIKTORII to drugi wydany przeze mnie romans historyczny. Powieść powstała z okazji konkursu w Instytucie Literatury i miała mieć nie więcej niż 250 000 znaków ze spacjami. Konkurs odbył się w czerwcu 2020 roku. Do dziś żałuję, że starałam się dopasować książkę do wymogów konkursowych. Obecne wydanie jest dłuższe o kilkaset tysięcy znaków ze spacjami i jest w końcu takie, jakie sobie wymarzyłam. 😊 Między Wiki i Benkiem aż iskrzy!"
Ewelina C. Lisowska
Zapraszamy na 13:00! Będzie cytat z książki 😊
Dołącz do wydarzenia na Facebooku Ewelina C. Lisowska autorka romansów.
0 notes
pop-culture-diary · 7 months
Text
Anioł jaki jest każdy widzi
Tumblr media
"Siła Niższa" Marta Kisiel, wyd. Wydawnictwo Mięta
Ocena: 5 / 5
„Siła Niższa” jest kontynuacją świetnego „Dożywocia”, książki w której pisarz Konrad Romańczuk przybywa do odziedziczonego po dalekim krewnym domu i dowiaduje się że razem z wiekową Lichotką dostał też w spadku nietypowych Dożywotników w osobie miedzy innymi anioła z alergia na pierze i widma seryjnego samobójcy. A że, powtarzając po autorce, Konrad jak mało kto nadaje się na ofiarę przewrotnego losu, jego przeżyciami można by zapełnić więcej niż dwie książki.
Tak więc w „Sile niższej” zmaga się głównie z prozą życia codziennego w postaci rachunków czy braku umiejętności gotowania i to one przysłaniają mu cały świat, w tym jego Dożywotników.
Licho jest ponownie przeraźliwie urocze i nieporadne. Utopiec zgryźliwy i cwany. Zmora niebezpieczna. Rudolf Valentino i jej gromadka, puchata i przerażająca. Szczęsny niestety (dla czytelnika) nieobecny, a Konrad zarówno nieszczęśliwy jak i naburmuszony. Do tej kochanej zgrai dochodzą nam ponownie już znajome postaci jak Carmilla i zupełnie nowe czyli Turu Brząszczyk, niemieckie widma w liczbie trzech i Tsadkiel.
Widma są cudowne. Od momentu, gdy zostają przedstawione, przez trudy włączenia się do pokręconej rodziny Konrada, aż do stania się jej nieodłączną częścią, bawią do łez swoją skłonnością do kart, ‘tegesu’, „Dźwięków muzyki” i domowych napraw.
Tsadkiel, do którego odnosi się cytat z okładki: „Szanuj anioła swojego, bo możesz mieć gorszego” jest przeciwieństwem Licha w dosłownie wszystkim. Posągowo piękny, całkowicie poważny, stereotypowo anielski, a przy tym niesamowicie akuratny i bardzo, ale to bardzo nieprzyjemny w obyciu, to Tsadkiel wprowadza główny konflikt do domu pokrzywdzonego przez los (i Siłę Niższą) Konrada Romańczuka. Wydawać by się mogło, że to jedna z takich postaci, których po prostu nie da się polubić i która w żaden sposób nie zasługuje na odkupienie. A jednak Kisiel znajduje coś bardzo ludzkiego w nieludzkim aniele i zapewnia mu może nie pełne wybaczenie u bohaterów i czytelnika, ale na pewno zrozumienie.
I oczywiście Turu. Turu to postać cudowna, ciepła, troskliwa i jednocześnie mówiąca prawdę prosto w oczy. On jeden w całym domu rozumie jak działają emocje i dobrze wie jak sobie z nimi radzić. A radzi sobie przy pomocy, ciast, czekolady, głośnego śpiewania i po prostu zwykłego zainteresowania innym człowiekiem (czy aniołem). Potrafi też solidnie potrząsnąć kimś kto tego potrzebuje by poradzić sobie ze sobą samym i wszystkim dookoła.
Ale nie tylko postaciami i relacjami między nimi stoi „Siła Niższa”. Marta Kisiel jest taką autorką, która z najbardziej absurdalnego pomysłu potrafi zrobić realistyczny wątek. W książce pojawia się więc forum dla ludzi, którzy otrzymali Dożywotników czy pomysł założenia hotelu dla wszelkich istot nadprzyrodzonych, potraktowany z pełną powagą. Oba wypadają wspaniale. Ogromną zaletą „Siły niższej” jest też przezabawna narracja, najeżona nawiązaniami do kina czy literatury. Nie potrafię zliczyć ile razy się uśmiałam czytając tę książkę. Jednocześnie, zdarzyło mi się też popłakać ze wzruszenia. Przeczytałam jednym tchem.
Koniec końców „Siła niższa” jest książką o tym co w życiu ważne (spoiler: Nie zawsze to co mam się wydaje) i że nie wolno zapomnieć o tym kim jesteśmy, choćby częściowo. Bo każdy człowiek składa się z wielu aspektów i zredukowanie się do jednego (czy to bankomat czy matka) nikomu nie wyjdzie na zdrowie.
I absolutnie każdy powinien mieć w swoim życiu Turu Brząszczyka.
[Pierwotnie opublikowane 24 sierpnia 2023]
0 notes
wlechistanie · 1 year
Text
Krótki poradnik robienia pseudonauki (Tomasz J. Kosiński „Wiara Słowian”, W-wa: Bellona 2020)
„Wiara Słowian” Tomasza Kosińskiego, wydana przez wydawnictwo Bellona w 2020 roku, to „dzieło” tyleż kuriozalne, co… smutne. Autor, który sam ogłasza się w komentarzach pod własnymi książkami jako „słowiański wieszcz”, „wiedun” itp., wyprodukował kolejny tytuł, po przeczytaniu którego komuś choć trochę obeznanemu z tematem robi się po prostu smutno, że można coś takiego zrobić z tematem. No ale ad rem.
Tumblr media
Książka ma ok. 500 stron (nie licząc bibliografii) i składa się z trzech głównych części: pierwsza to rozdziały „Rys historyczny”, „Przegląd źródeł i literatury przedmiotu”, druga to „Podstawy słowiańskiej mitologii”, „Kosmogonia”, „System wierzeń”, „Obrzędy religijne i magiczne”, „Rekonstrukcja słowiańskiego panteonu”. Książkę kończy „Posłowie” i „Bibliografia”, w której oprócz książek naukowych, popularnonaukowych i ezoterycznych jest też masa linków do internetowych stron turbolechitów i innych „antysystemowców”.
Co czytelnik znajdzie w środku? Prawie wyłącznie wypisy z innych książek (w tym, jak to u tego autora bywa, w połowie z przestarzałych i amatorskich), poukładane w dodatku bez żadnego planu i zamysłu. Autor przepisuje setki fragmentów z prac naukowych i innych, ale to przepisywanie służy tylko zwiększaniu objętości książki, bo nie idzie za tym ani żadna sensowna dyskusja, ani na końcu nie ma podsumowania, które by jasno pokazywało, co z przytoczonych poglądów jest słuszne, a co trzeba odrzucić. Wymienianie wszystkich błędów i przekłamań tej książki po kolei byłoby jednak za długie i nudne, dlatego metodę twórczą Tomasza J. Kosińskiego przedstawimy w trzech punktach:
1) Przepisuj, ile wlezie, nie podając źródeł Tak. Aby napisać taką książkę, taką jak pisze T. Kosiński, trzeba na potęgę przepisywać. Trzeba sobie przygotować co najmniej kilkaset fiszek z gotowymi wypisami z innych książek i ułożyć w kolejności – według tematów. Nie trzeba zawsze oznaczać, że jest to cytat czy parafraza. Całe akapity można podawać jako swoje. A co! Kto zabroni? Przykłady poniżej (wzięte pod uwagę trzy książki – S. Urbańczyka „Dawni Słowianie” z 1991 r., A. Gieysztora „Mitologia Słowian” (wydanie z 2006) i A. Szyjewskiego „Religia Słowian” z 2003 na pewno nie wyczerpują tej listy):
Gieysztor 2006, s. 27
Wydaje się, że najwięcej poznano z tych zamierzchłych i zatartych śladów wierzeniowych Słowian dzięki nowej mitologii porównawczej i nowym metodom semiotyczno-strukturalistycznym stosowanym na pograniczu folkloru i językoznawstwa. (…)
Trzeba postarać się o wprowadzenie religii ludów słowiańskich w krąg komparatystyki tego nowego typu, której zaletą jest także układ otwarty, przyjmujący składniki i warianty lokalne i uwzględniający rozwój historyczny poszczególnych ludów.
(…)  Dzięki innym badaczom, zwłaszcza etnografom, przedstawicielom antropologii kulturowej i semiotyki, doceniamy religioznawczy walor kultury ludowej, która także już wchodzi do warsztatu historyka religii. Każdego, kto bliżej z nim się zetknie, folklor zdumiewa prawdziwie długim trwaniem mitów ukrytych w obrzędach, bajkach, przysłowiach, nazwach osobowych i miejscowych, a czasem - zbyt rzadko wśród Słowian - w epice ludowej.
Kosiński 2020, s. 60
Dzięki nowej mitologii porównawczej i metodom semiotyczno-strukturalnym, stosowanym na pograniczu folkloru i językoznawstwa, mimo wspomnianych wcześniej trudności rekonstrukcja słowiańskich wierzeń wydaje się możliwa. Zwłaszcza mając na uwadze dokonania Mircea Eliade, Georgesa Dumezila, Wiaczesława W. Iwanowa i Władimira N. Toporowa oraz innych uczonych, którzy nie ograniczali się w swoich badaniach jedynie do metod filologicznej i historycznej. W nowej mitologii porównawczej, znanej z pism Dumezila, stosuje się układ otwarty oparty na wariantach lokalnych i uwzględniający rozwój historyczny poszczególnych ludów. Dlatego należy wprowadzić religię ludów słowiańskich w krąg komparatystyki.
To dzięki różnym dziedzinom, zwłaszcza etnografii, antropologii kultury i semiotyce, zaczynamy doceniać religioznawczy walor kultury ludowej. Folklor, tak lekceważony od lat przez historyków religii, zawiera w sobie wiele wartościowych dla religioznawców mitów ukrytych w obrzędach, podaniach, bajkach, eposach, przysłowiach czy nazwach osobowych i miejscowych.
------------------------------------------------------------------------------
Gieysztor 2006, s. 44/45
W latach dwudziestych ubiegłego wieku Vatroslav Jagić, chorwacki współtwórca fundamentów slawistyki historycznej i językoznawczej, był gotów oddać całe piśmiennictwo naukowe w sprawie mitologii słowiańskiej w zamian za kilka nowych i pewnych tekstów źródłowych na tenże temat.
Kosiński 2020, s. 64
Prezentował Vatroslav Jagić, chorwacki współtwórca fundamentów slawistyki historycznej i językoznawczej, który był gotów oddać całe piśmiennictwo naukowe na temat mitologii słowiańskiej w zamian za kilka nowych i pewnych tekstów źródłowych z tego okresu.
------------------------------------------------------------------------------
Gieysztor 2006, s. 50-51, 72
Tak na przykład w starożytnych Indiach doby wedyjskiej, poświadczonej głównie eposem religijnym Rigwedy i innymi tekstami od XII wieku p.n.e., znamy trójwarstwowy układ społeczeństwa ludzi wolnych (arja). W jego skład wchodzą bramini (kapłani), kszatrijowie (wojownicy) i wajśjowie (rolnicy). Odpowiednikiem tego modelu byłaby triada bóstw głównych, w których pierwszą funkcję sprawowała para Mitra i Waruna, drugą - Indra, trzecią zaś bliźnięta Aświnowie, inaczej Nasatjowie.
(…) Jeśli imiona bóstw irańskich, w szczególności sarmackich, pozostały prawie niezauważone przez Prasłowian, to istnieje wspólny irańsko-słowiański zasób słów wyrażających życic duchowe. Wkład irański w słownictwo słowiańskie - około trzydziestu wyrazów (…)
Kosiński 2020, s. 163–164
Tego typu podział został jednak wyraźnie zarysowany w Rygwedzie z XIII wieku p.n.e., gdzie wymieniono trzy kasty wolnych ludzi (arja), braminów (kapłanów), kszatrijów (wojowników) i wajśjów (rolników), reprezentowanych przez odpowiednią triadę bóstw: Mitra i Waruna (władza), Indra (wojna), bliźniacy Aświnowie (rolnicy). Mimo wielu indoirańskich podobieństw należy zauważyć, że nazwy indyjskich czy sarmackich bóstw nie zostały przeniesione do języka słowiańskiego,  a cały zasób słownictwa religijnego w zakresie indoirańskich pożyczek ogranicza się do ok. 30 słów…
------------------------------------------------------------------------------
Gieysztor 2006, s. 239, 237
Na ich czele wymienić trzeba trzy wybitne przykłady rzeźby drewnianej. Pierwszy to głowa mężczyzny z brodą znaleziona w Jankowie nad Jeziorem Pakoskim, potraktowana z pełną ekspresją i znaczną umiejętnością, jakby echo plastyki przedromańskiej, co ostatnio nawet nasunęło domysł, że może to być głowa Chrystusa. Drugi - głowa mężczyzny z wąsem, wyłowiona z rzeki Warty pod Dąbrówką niedaleko Radomska
(…) Nie wydają się one posągami bóstw, podobnie jak płaskorzeźby z Altenkirchen i Bergen na Rugii, datowane hipotetycznie na X i XI wiek; na kamieniu altenkircheńskim wąsaty mężczyzna trzyma oburącz róg do picia, a relief bergeński wyobraża mężczyznę z nakrytą głową z rękami na brzuchu
Kosiński 2020, s. 199/200
Posągi bogów to drewniane, rzezane snycerską robotą słupy zwieńczone wyobrażeniem głowy bóstwa (taką głowę dębowego posągu bożka wyłowiono z jeziora w Jankowie koło Mogilna i  Warty pod Dąbrówką koło Radomska) lub duże, pełne rzeźby figuralne, takie jak okaz z Alt-Friesack koło Poczdamu. Trafiały się jednak również posążki mniejszych rozmiarów z metali szlachetnych. Znane są też reliefy przedstawiające bóstwa na dużych głazach eratycznych (np. wyobrażenie postaci z olbrzymim rogiem na kamieniu z miejscowości Altenkirchen koło Arkony na Rugii).
------------------------------------------------------------------------------
Szyjewski 2003, s. 43
Warto przypomnieć, że słowiańskiego słowa Bóg użyli misjonarze Słowian na określenie greckiego Theos i łacińskiego Deus dlatego, że znaczeniowo odpowiadało pojęciu istoty nadprzyrodzonej. Bóg w językach słowiańskich pokrewne jest irańskiemu bhaga „dawca łask // bogactw” czy skr. (sanskryckiemu) bhágas „darzący, pan, majątek, szczęście”
Kosiński 2020, s. 190-191
Słowiańskiego słowa „bóg” użyli misjonarze Słowian na określenie greckiego Theos i łacińskiego Deus, dlatego że znaczeniowo odpowiadało ono pojęciu istoty nadprzyrodzonej. Bóg w językach słowiańskich pokrewny jest irańskiemu bhaga (…) czy sanskryckiego bhagas (…)
------------------------------------------------------------------------------
Urbańczyk 1991, s. 107
Równocześnie w opowieści interpolatora tej kroniki o związku rodzinnym zachodzącym między Swarogiem a Dadzbogiem można widzieć nikły ślad słowiańskiej mitologii.
Kosiński 2020, s. 196
Relacja interpolatora księgi Malali o stosunku pokrewieństwa obydwu bóstw jest ocalałym, nikłym reliktem słowiańskiej mitologii.
------------------------------------------------------------------------------
Szyjewski 2003, s. 98
Rozpatrując problem Najwyższej Istoty na materiale indoeuropejskim, widać, że ów pierwotny najwyższy bóg tożsamy z niebem nosił imię *Deiwos, a imię to oznaczało jasność i światłość dnia, niebo i boga zarazem. Patriarchalni Indoeuropejczycy obdarzali tego boga płcią męską, nazywali ojcem (*pitar) i władcą (*ansura) świata, przydawali mu też rodzinę, do której należeli jego małżonka Ziemia-matka (*Ghđem-matar), córka – Jutrzenka (*Aušt ra) i dwóch koniokształtnych synów o cechach solarnych.
Kosiński 2020, s. 195
Ów pierwotny najwyższy bóg tożsamy z niebem nosił imię *Deiwos, co oznaczało jasność i światłość dnia, niebo i boga zarazem. Nazywano go ojcem (*pitar) i władcą (*ansura) świata, miał też ponoć rodzinę, do której należeli jego małżonka Matka Ziemia (*Gdem-matar), córka – Jutrzenka (*Auštra) i dwóch okoniokształtnych synów o cechach solarnych
------------------------------------------------------------------------------
Szyjewski 2003, s. 80–81
Symbolem jednoczącym różne poziomy i wymiary kosmosu jest zwykle centralna oś kosmiczna, czyli axis mundi. Wokół niej zorganizowane są i na niej wspierają się poszczególne jego piętra, poszczególne światy. Pionowa oś kosmiczna, umiejscawiana zawsze w centrum, przedstawiana jest na ogół jako Kosmiczny Słup (Filar, Kolumna, Drabina), jako Góra Kosmiczna bądź też jako Drzewo Kosmiczne
Kosiński 2020, s. 153
… czyli axis mundi, która przedstawiana jest na ogół jako kosmiczny słup (Filar, Kolumna, Drabina), Góra Kosmiczna bądź też Drzewo Kosmiczne
------------------------------------------------------------------------------
Szyjewski 2003, s. 83
Określa się je jako sierdzień bądź żabkę, terminy opisujące trzpień dyszla w wozie, co ma oczywiste powiązania z gwiazdozbiorem Wielkiego i Małego Wozu
Kosiński 2020, s. 153
Miejsce styku, czyli trzpień dyszla Wielkiego Wozu, … określa się jako sierdzień bądź żabkę…
------------------------------------------------------------------------------
2) Świat jest czarno-biały, wskaż wroga i zwalczaj go!
Pamiętaj: „akademickość” jest zła, „nieakademickość” jest dobra. Bij w akademika jak w rudego psa! Pierwszy z wrogów – Aleksander Bruckner? Kojarzy się z nazizmem i faszyzmem (s. 63) – połącz te dwa słowa w jednym wersie i wytrwale powtarzaj w najróżniejszych konfiguracjach, aż czytelnik niemalże będzie już widział tego Brucknera, jak stoi na katedrze w Berlinie w mundurze SS-mana i prowadzi wykład dla Ślązaków o kulturze staropolskiej po niemiecku. Ale zaraz zaraz… O polskiej? Jak to?! Bruckner Antypolak (s. 64). Bruckner – kolaborant z Niemcmi i tępiciel polskości (s. 105). Bruckner – napastliwy ignorant… lekceważy kulturę ludową” (s. 177). Ale nie tylko Bruckner wrogiem jest. A współczesny historyk D.A. Sikorski? Rozjechał całe dziedzictwo Słowiańszczyzny walcem. Jego książka to stek bzdur i manipulacji faktami (s. 91). DAS pisze „w filogermańskim stylu”, a Henryk Łowmiański i Jerzy Strzelczyk „mniej lub bardziej udolnie kamuflują swój filogermanizm” (s. 91). Leszek Moszyński pisze „w swoim zacietrzewieniu… autorytatywnie” (s. 100). Leszek Moszyński i Leszek Bednarczuk mają złą wolę (s. 101) – to nie nauka, zwykła propaganda, serwilizm polskiej nauki… Elżbieta Kowalczyk prezentuje równie pogardliwą postawę, rozważa buńczucznie, celowo manipuluje ubogimi w wiedzę (s. 101). Mieczysław Buczyński wyciąga żenujące wnioski (s. 102). Strzelczyk to bezceremonialny insynuator (s. 115). Zresztą wszyscy akademicy to „akademicki beton” (s. 115), piszą oni „z nieskrywaną pogardą… buńczucznie” (s. 115). A pan Barkowski chyba za dużo czasu spędził na emigracji, „bo widać, że tego kompletnie nie rozumie”. I tak dalej, i tym podobne, w tym stylu.
3) Wyrzuć wszystkie słowniki do śmieci. Słowniki kłamią!
Słowniki języka polskiego nie istnieją. To znaczy istnieją, ale nie należy z nich korzystać. Z jakichś powodów trzeba czytelnikowi serwować etymologię różnych słów, kiedy tylko się da, ale nie należy tego robić za słownikami. Bo słownikarze to wszyscy bez wyjątku – kłamcy. Należy słowa etymologizować samemu, jak komu pasuje. Wszystko zależy od pomysłowości i inwencji. Więc do dzieła!
Przykładów jest cała masa, ale wymieńmy tylko najbardziej wybitne. Ot, na przykład taki: sporysz (na stronie 148) jest zestawiony z wyrazem sporzywanie. Tak: „sporzywanie”. Bo współcześnie to „spożywać”, ale wcześniej było „sporzywać” (przez ‘rz’). Pan Kosiński widocznie dopatrzył się, że prasłowiańskie *sporiti (od słowa „spor”) a „spożywać” to widocznie to samo. Tyle tylko że spor to spor, a spożywanie należy do tej samej rodziny wyrazowej co życie, żywy itp. No nic to, idźmy dalej. Greckie słowo Tegyraeus (s. 172; przydomek Apolla, greckiego boga). Po co znalazł się w książce o wierze Słowian? Zdaniem T.Kosińskiego jest on niewytłumaczalny „z grecka czy rzymska”, czyli… ma etymologię słowiańską – jest to „tęgi ra/re” + wyraz „us” (dosłownie gruby, owalny jak słońce). Czyżby? Jakieś 2 minuty zajęło mi znalezienie w googlach informacji, że to epitet Apolla utworzony od nazwy miasta Tegyra w Beocji. Czy „Tegyra” oznaczało „tęgi ra” (tzn. jak gdyby w systemie Kosińskiego „tęgie słońce”?). Tegyra jak Polygyra (inne miasto beockie), a skoro Polygyra to z angielska „many windings” (tj. dużo zakrętów), wniosek z tego taki, że „te” jak i „poly” są jakimiś pierwszymi członami złożeń, a „gyra” to zakręt, co pasuje do nazwy miejscowej. Gdzie tu miejsce na „tęgiego re”?
Podobnych błędów jest w tej książce dziesiątki, ale nie ma sensu pisać o nich wszystkich. Tomasz Kosiński jak zwykle produkuje kolejne etymologie ludowe, nienaukowe, które dawniej nazywano „dzikimi”, i to określenie chyba najlepiej pasuje to tego, co można przeczytać przez całe 500 stron: na przykład etymologia „biesiady” (s. 188) jest podawana za… Wacławem Potockim („bies siada”), barokowym poetą z XVII wieku. Co tu komentować? Autor książki nie wie też prawdopodobnie, że rosyjski wyraz „ad” (piekło) pochodzi z greckiego „had” (Hades) i sili się na „oryginalne” tłumaczenia (odwrócenie da- ‘darzenie’, bo niebo daje, a piekło zabiera – czytamy na s. 129 – co zostaje zestawione z angielskim „add” ‘dodawać’, rzekomo pożyczką od Połabian za pośrednictwem Sasów). Kreatywości i wyobraźni panu Kosińskiemu nie można z pewnością odmówić. Etymologia dzika, naiwna – to jedno, ale kolejną cechą tych pomysłów jest to, że przypominają alegoryczne interpretacje w mitografiach XVII- i XVIII-wiecznych (takich jak u Sarbiewskiego i innych). Ostatnie 100 lat rozwoju nauki poszło w las. Niech żyje etymologia przednaukowa! Innych przykładów nie będę omawiać, żeby niepotrzebnie nie wydłużać tej recenzji (ale czytelnika może zainteresować np. etymologia takich słów jak chociażby umierać s. 143, rozum, pamięć, ziemia s. 129, miesiąc s. 203, prawda s. 97; jeśli pan Kosiński nie wie, co to słownik, to polecam mu zapoznanie się np. ze Słownikiem języka polskiego W. Borysia, tam większość tych słów jest wytłumaczona, nie trzeba odkrywać Ameryki od nowa).
* * *
No dobrze, a co w tej książce jest oryginalnego, bo że jest masa hejtu i całe morze niekompetencji – to jasne samo przez się. Większość z nas na pewno kojarzy słowa do re mi fa sol la. Tak – to gama w muzyce. Otóż według T. Kosińskiego to koncepcja 7 sfer nieba, którą stworzył sam: jasne niebo Jasza, święte niebo Świętowita, pogodne niebo Peruna lub Swaroga itd. (s. 133, 134, 171). Jest jeszcze „nowa” koncepcja umieszczenia bóstw słowiańskich na tzw. Światowidzie ze Zbrucza. No ale żeby wiedzieć, że posąg przedstawia bóstwa i do tego słowiańskie, to trzeba po pierwsze – wiedzieć, czy ten posąg był obiektem czci przez Słowian (tzn. to Słowianie go wyrzeźbili i czcili), a po drugie – wiedzieć, czy w taką Ładę czy którąkolwiek z bogiń, w które Tomasz Kosiński „wierzy”, rzeczywiście wierzyli też wczesnośredniowieczni Słowianie. Bez tego te i podobne dywagacje są tylko koncepcjami Tomasza Kosińskiego i niczym więcej.
Autor „Wiary Słowian” nie rozumie, na czym polega nauka (i w ogóle „jak to się robi”), i dlatego przesuwa punkt ciężkości z kryterium bliskości czasowej źródeł historycznych do epoki, do której się odnoszą, na kryterium „osobiste”, „emocjonalne”. Jeśli jakiś badacz nie wierzy w panteon Długosza, jest podejrzenie co do złej woli „Niemców”, tak jakby kryterium wartościowania w tej pop-nauce, którą uprawia Kosiński był czynnik polityczno-etniczny. „Lubię Niemców – więc będę lubił niemieckie źródła, a polskie zlekceważę” – tak chyba w wyobrażeniach Kosińskiego wygląda rozumowanie typowego polskiego historyka. Bo przecież wiadomo, że Helmold czy Thietmar to byli „germańscy kaznodzieje”, a Polacy Długosz i Kadłubek – zasługują na odrzucenie (s. 67). Ci pierwsi są bardziej wiarygodni, bo wrodzy do Słowiańszczyzny, a ich teksty są tak samo wrogie jak ich twórcy – polscy naukowcy zdaniem Kosińskiego tak właśnie myślą, dlatego że rządzi serwilizm i klientelizm polskiej nauki. Zatem „nie wiedzieć czemu” (s. 74) źródła obce przez większość historyków i religioznawców są traktowane jako bardziej wiarygodne niż rodzime. Kosiński jakby nie zauważa, że Saxo Gramatyka albo Thietmara od opisywanych wydarzeń dzieliło nieraz kilka czy kilkadziesiąt lat, a Długosz pisał 400 lat po chrzcie. Szczegół?
Granie na stereotypach antyniemieckich i manipulacje w książce Kosińskiego można znaleźć co kilka kartek. Można odnieść wrażenie, że jego fobie antyniemieckie i niechęć do środowiska akademickiego są tak silne, że… pan Kosiński czasem nie kontroluje tego, co pisze. Przykład? „Opisy świątyń w Złotych łąkach Al-Masudiego z 956 r. – większość akademickich historyków nie daje im wiary (s. 70–71). Czyżby? Stanisław Urbańczyk, Aleksander Gieysztor, nawet D.A. Sikorski wymieniają je w swoich pracach, a ten ostatni poświęca im nawet 2-3 strony i traktuje jako wiarygodne źródła. Więc o co chodzi?
Pomijam tu masę niedorzecznych twierdzeń autora, jak to, że „mitologie germańska i słowiańska pochodzą w dużej części z Mezopotamii” (s. 74), tłumaczenie kroniki Jana Malalasa było na rosyjski (s. 89), „najstarszym źródłem pisanych, gdzie podane są imiona słowiańskich bogów, jest kronika Długosza” (s. 193), bo jest ich zbyt wiele, żeby każdemu poświęcać uwagę. Podobnie jak błędów rzeczowych – np. według „Kosy” filologowie Mikołaj Gałkowski i Viljo Mansikka byli historykami (s. 91), a archeolog Włodzimierz Szafrański – historykiem i religioznawcą (s. 66) i wiele innych.
Ulubionym zajęciem p. Kosińskiego jest jednak chyba przypisywanie dawnym Słowianom swoich własnych wierzeń i stylu życia – yin i yang (s. 189), hipotezy Gai (s. 195), a nawet wiedzy, że słońce jest centrum naszej galaktyki (s. 161). Naprawdę? Prasłowianie znali teorię heliocentryczną Kopernika i znali słowo „galaktyka”? Zapytany o metodologię, autor zapewne odpowiedziałby, że opiera się na posiadanych informacjach o Słowianach i swoistej intuicji poznania (s. 133). I to chyba wystarczy za komentarz do jego książki.
Czy polecam książkę Tomasza Kosińskiego „Wiara Słowian”? Tak, jeśli ktoś chce zgłębić temat: jak powstaje pseudonauka albo ma nietypowe poczucie humoru. W innych wypadkach – niekoniecznie.
1 note · View note
pol-a-alc · 2 years
Text
Notatka z wykładu prof. Pułki
„GENEZA/HISTORIA REPORTAŻU” pochodzenia słowo  reporto, znaczące „odnoszę”, „donoszę”, stanowi źródło pochodzenia nazwy „reportaż
francuskie reportage - dziennikarskie sprawozdanie z wydarzeń, których autor był świadkiem, zawierające jego stosunek do opisywanej rzeczywistości
reportaż   to   „gatunek   z  pogranicza publicystyki,  literatury faktu  i literatury pięknej „DEFINICJA REPORTAŻU”
"relację z określonych zdarzeń, a których naocznym świadkiem był sam autor”
"„publicystyczność reportażu manifestuje się najczęściej w tematyce lub / i w funkcji, którą ten gatunek publicystyczny spełnia, natomiast literackość w sferze stylu (formy)”
Zbigniew   Bauer:   zalicza   reportaż   do   gatunków informacyjnych,   czyli   powiadamiających   w   sposób   zwięzły   i   rzeczowy   o   prawdziwych wydarzeniach
"gatunek pogranicza, rozpięty pomiędzy literaturą a dziennikarstwem, czerpie reportaż z jednego i z drugiego pełnymi garściami. Jego otwartość i pojemność od dawna fascynuje literaturoznawców. Eksponując dokument – cytat, fotografię, rysunek – usiłuje reporter wszelkimi dostępnymi mu środkami uprawdopodobnić opisywane fakty. Każda materia zwiększająca autentyczność jest dobra”
reportaż to gatunek budzący wiele sporów, często wywołujący skrajnie różne opinie. Jednak można wyodrębnić kilka wspólnych jego cech, takich jak autentyzm, badanie faktów, narracja i dramaturgia, plastyczny język. To połączenie literatury i faktu jest najbardziej charakterystyczne dla tego gatunku. Wraz z jego rozwojem reportażu wyodrębniły się różnorodne jego typy
„FILM RZĄDOWY”
- reportaż: gatunek hybrydowy
- łączy ze sobą konwencje i gatunki literackie
- formalnie – reportaż, gatunek publicystyczny: autor może wyrażać własne poglądy
- prawda o kimś obcym, nowym, nierozpoznanym w kulturze
- autorska projekcja rzeczywistości, nie tylko bazująca na faktach
- każdy reporter ma własny światopogląd, pokazuje świat tak jak się nim wydaje
- rekonstruowanie własnej wrażliwości – wspólne doświadczenia pokoleń i narodów
0 notes
sugarplum88 · 4 years
Quote
Przełknę Cię, prześpię, przeboleję, ale zapomnieć nie zapomnę. To ostatnie, co mnie jeszcze grzeje.
Katarzyna Wołyniec
2K notes · View notes
sanus-sandra · 3 years
Text
"W lewej ręce trzymasz miłość a w prawej nienawiść".
~Adam Zagajewski, 'Prawda'
25 notes · View notes
g4briellae · 2 years
Text
Zawsze się bałam. Bałam się być zbyt brzydka i bałam się być zbyt piękna. Bałam się za bardzo zbliżyć do drugiego człowieka i równie mocno obawiałam się odrzucenia. Bałam się drwin. Bałam się oskarżeń, że się mylę, i równie mocno obawiałam się uznania mnie za arogancką, kiedy miałam rację. Takie życie bardzo wyczerpuje. W końcu brakuje już sił, wszystkie źródła są puste i człowiek chce tylko wydobyć się ze swojego życia. Zmienić. Stać kimś innym.
4 notes · View notes
Text
,,Dziwna rzecz, jak mnie to wszystko mało obchodzi."
-B. Prus
297 notes · View notes
Text
Dziś przeklinam każdą z chwil w której wywołałam łzy. Żałuję moich słów które zadały Ci ból.
Jula - Tamten dzień
71 notes · View notes
Text
"Każdy zasługuje na miłość. Jednak przekonałem się, że ci, którzy potrzebują jej najbardziej, zwykle czują się jej najmniej warci."
- Richard Paul Evans, "Kolory tamtego lata"
361 notes · View notes
niesforni · 7 hours
Text
"Jestem niczym bez ciebie, a moje marzenia i wszystko, co mam, są niczym... jeśli nie masz w nich swojego miejsca."
~Nicholas Spark
7 notes · View notes
mymindmystars · 4 years
Text
A za dzień -
już się nie spotkamy,
A za tydzień -
już nie pozdrowimy się,
A za miesiąc -
już się zapomnimy,
A za rok -
już się nie poznamy.
55 notes · View notes
flubbershy-y · 4 years
Text
Najbardziej boję się tego, że pewnego dnia obudzisz się i uświadomisz sobie, że te wszystkie powody, dla których się we mnie zakochałeś, zniknęły.
46 notes · View notes
dzieckosyf-u · 4 years
Text
Tumblr media
18 notes · View notes