Tumgik
#miasto nocą
tanczysz-z-demonem · 11 months
Text
Lecisz z towarem przez długi czas, później w głowie demony przez które boisz się spać...
98 notes · View notes
zly-demon · 9 months
Text
Dzieciaki, co nie chciały marzyć dziś biorą tabletki by zasnąć ;)
28 notes · View notes
zlyy-demon · 2 months
Text
Dzieciaki, co nie chciały marzyć dziś biorą tabletki by zasnąć ;)
4 notes · View notes
ddarkone · 4 months
Text
Tumblr media
I ZNOWU TRACEEEEE
kontakt ze światem.
2 notes · View notes
g33k0n · 5 months
Text
Tumblr media
0 notes
krwioholik · 9 months
Note
Regis na wakacjach może? Jakiś takich prompt gdzie po prostu odpoczywa i czuje się staro
|| A bit of rare, Polish writing from me :) For English look below the cut! It's a rough translation by Google Translate because I'm too tired to rewrite it in another language but it did a decent job ;) ||
Świt wstawał nad bezkresem morza łuną złocistego światła a szum fal przerywały jedynie pojedyncze pokrzykiwania mew. Schodzący z wydmy wampir zatrzymał się na moment, biorąc głęboki oddech i podziwiając rozciągający się przed nim widok pustej plaży i zabarwionego złotem słońca morza. Tak, pomyślał sam do siebie, to był dobry wybór. Tu rzeczywiście da się odpocząć.
Ruszając w dół wydmy ścieżką wiodącą na plażę, wspomniał zeszłoroczne wakacje. Jedź w góry, namawiali go znajomi alpiniści, którzy przychodzili do niego regularnie po maść z arniki na bolące stopy. W górach jest inne powietrze, a i nie ma nic piękniejszego niż szczyty o poranku! Cóż, Emiel miał słabość do górskich widoków. Co więcej, w granicznych górach rosło kilka rzadkich gatunków kwiatów, których nie można było znaleźć już nigdzie indziej, a których zapas właśnie mu się kończył. Pojechał. I jakże tego żałował!
Wypoczynkowe miasto, w którym zatrzymał się za radą alpinistów, aż pękało w szwach od kuracjuszy wszelkiej maści. Nic nie pomagało wstawanie przed świtem, bo ci co ambitniejsi już i tak byli na szlakach wiodących w góry, na szczyty i do urokliwych jezior. W dzień tłumy były tam gorsze niż na rynku w Novigradzie a nocą... O, nocą to się dopiero działo! Śpiew, tańce, muzyka i odgłosy uciesznych, pijackich zabaw wszelkiej maści, które w nieprzyjemny sposób przypominały mu wstydliwe czasy młodości. Nie, Regis nie odpoczął w górach.
Biała plaża, która rozciągała się przednim gdy zszedł z wydmy była jednak pusta. Bystre oczy wampira dostrzegały co prawda i na niej pewne ruchy, były to jednak tylko kraby i przelatujące tu i ówdzie ptaki. Cisza, spokój, powiew chłodnego, morskiego wiatru. Tak, morze to był zdecydowanie lepszy pomysł.
Znajdując sobie najprzyjemniej wyglądający zakątek piasku, wampir rozłożył cienki koc na którym usiadł. Gdy słońce wstało już na dobre, wbił w piach również nieduży parasol, chroniący go od bezpośredniego dotyku promieni. Chociaż jako urodzony w tym świecie był już całkiem dobrze przystosowany do jego światła, zbyt długa i bezpośrednia ekspozycja wciąż nie była przesadnie przyjemna.
Wiatr chłodził, morze szumiało, a Regis westchnął z zadowoleniem, oparty karkiem o swoją torbę i czytając książkę, która długo się naczekała aż wreszcie się za nią zabierze.
Pierwsi ludzie zaczęli pojawiać się niecałą godzinę później. Wpierw nie przeszkadzało to wampirowi za bardzo, było ich bowiem niewielu a plaża długa i szeroka, każdy zaś wybierał dla siebie miejsce w rozsądnej odległości od innych. Jednak im wyżej słońce wschodziło na niebie, tym więcej wczasowiczów przybywało na plażę. Coraz większe grupy, już nie tylko pary czy małe rodziny z dziećmi, ale całe biwaki, których pociechy biegały we wszystkie strony obsypując się piachem, pokrzykując do siebie nawzajem w zabawach, ciągnąc matki za spódnice i domagając się a to picia, a to jedzenia, a to pączków z makiem. Co prawda marszcząc nos lecz wciąż z niejaką nadzieją, Regis próbował skupić się na książce.
Tłumy jednak nie przestawały napływać i w przeciągu może godziny plaża już praktycznie pękała w szwach. Nie było już miejsca, by siadać z dala od innych. Poniżej wampira siedziała rodzina z dwójką małych dzieci, powyżej para z nadpobudliwym psem, który nieustannie ciągnął za krótką smycz i podduszał się na obroży, nic sobie jednak z tego nie robiąc i tylko charcząc jak zarzynany zwierz węsząc w piasku. Na prawo rozsiadła się grupa znajomych ze swymi dziećmi, ewidentnie po raz pierwszy w życiu widzących piasek bo nawet po trzydziestu minutach nie były w stanie przestać się nim rzucać.
Cierpliwość Regisa kurczyła się współmiernie do wzrastającego zgiełku i hałasu. Gdy po raz czwarty strzepywał piasek z kartek książki, wykrzywił już usta w wyrazie zniesmaczenia i rosnącej frustracji. Tego, co działo się na plaży, już na pewno nie można było nazwać odpoczynkiem. Czarę goryczy przepełnił zaś denerwująco przeszywający głos obnośnego sprzedawcy, który wędrował w tę i we w tę, nawołując do zakupu kukurydzy, która swym zapachem zdradzała wampirowi raczej chciwość sprzedawcy niż zachwalaną świeżość.
Wampir otrzepał książkę po raz kolejny, schował ją do torby, zwinął koc i złożył parasol. Mimo uszu puścił już mało subtelne komentarze jego plażowych sąsiadów, radujących się z tego, że zwalnia miejsce, chociaż kły świerzbiły go żeby coś powiedzieć.
Nie warto, pomyślał sam do siebie, zakładając torbę na ramię i ruszając z powrotem w górę wydmy. Prędzej tu świra dostanę, niż odpocznę. W rzyć mi takie wakacje.
Jeszcze tego samego dnia udał się w podróż powrotną do domu, woląc być już nawet stratnym na zaliczce za wynajęty pokój niż męczyć się nie wiadomo po co, kiedy ten sposób wypoczynku ewidentnie nie był dla niego.
Mierny humor opuścił go w zasadzie dopiero gdy następnego dnia wszedł już na ścieżkę prowadzącą bezpośrednio do jego chatynki, gdy wrócił pośród swoje słoje, fiolki, wagi i mikstury. Pogoda była ładna więc zaparzył sobie herbaty, usiadł w kwietnym ogrodzie wystawiając świeżą wodę i poczęstunek dla kruków. Pobliski las szumiał cicho, gdzieś w oddali zaszczekał pies. Jako iż wszyscy jego pacjenci byli przekonani, że wyjechał, nikt nawet nie zapuszczał się w pobliże. Zamykając oczy, Regis westchnął z zadowoleniem.
Wypoczywał.
Dawn was rising above the vastness of the sea with a glow of golden light and the sound of the waves was interrupted only by single calls of seagulls. Coming down the dune, the vampire paused for a moment, taking a deep breath and admiring the view of the empty beach and the golden sun-tinged sea stretching out before him. Yes, he thought to himself, it was a good choice. You can really relax here.
As he made his way down the dune path to the beach, he thought back to last year's vacation. Go to the mountains, he was urged by mountaineer friends who came to him regularly for arnica ointment for aching feet. There is a different air in the mountains, and there is nothing more beautiful than the peaks in the morning! Well, Emiel had a soft spot for mountain views. What's more, in the mountains on the border there were a few rare flowers that could not be found anywhere else, and he was running out of supplies. He drove. And how he regretted it!
The resort town where he stopped on the advice of mountain climbers was bursting at the seams with patients of all kinds. Nothing helped getting up before dawn, because those who were more ambitious were already on the trails leading to the mountains, to the peaks and to the charming lakes. During the day the crowds were worse there than in the square in Novigrad and at night… Oh, it was only at night that it happened! Singing, dancing, music, and the sounds of all sorts of fun drunken parties that unpleasantly reminded him of the embarrassing days of his youth. No, Regis didn't rest in the mountains.
The white beach that stretched out in front of him as he descended the dune, however, was empty. The vampire's keen eyes saw some movements on it, but they were only crabs and birds flying here and there. Peace and quiet, a breath of cool sea wind. Yes, the sea was definitely a better idea.
Finding the nicest-looking corner of the sand, the vampire spread out a thin blanket on which he sat down. When the sun was up for good, he also stuck a small umbrella in the sand, protecting him from the direct touch of the rays. Although born into this world he was already quite well adapted to its light, too long and direct exposure was still not overly pleasant.
The wind was cooling, the sea was roaring, and Regis sighed contentedly, leaning his neck against his bag and reading a book that he had been waiting for a long time to finally get to it.
The first people started arriving less than an hour later. At first it didn't bother the vampire too much, because there were few of them and the beach was long and wide, and everyone chose a place for themselves at a reasonable distance from the others. However, the higher the sun rose in the sky, the more vacationers flocked to the beach. More and more groups, not just couples or small families with children, but entire campsites, whose children ran in all directions, showering each other with sand, shouting at each other while playing, pulling mothers by the skirts and demanding water, food, and donuts with poppy seeds. Wrinkling his nose, but still with some hope, Regis tried to focus on the book.
The crowds, however, continued to pour in, and within an hour or so the beach was practically bursting at the seams. There was no place to sit away from others anymore. Below the vampire sat a family with two small children, above a couple with a hyperactive dog who constantly pulled on the short leash and choked on the collar, but did not care about it and just wheezed like a slaughtered animal sniffing in the sand. On the right sat a group of friends with their children, clearly seeing sand for the first time in their lives because even after thirty minutes they were unable to stop throwing it.
Regis's patience waned in proportion to the increasing tumult and noise. As he brushed the sand off the pages of the book for the fourth time, his mouth twitched in disgust and growing frustration. What was happening on the beach certainly could not be called rest. The cup of bitterness was filled with the irritatingly piercing voice of the salesman who wandered back and forth, calling for the purchase of corn, which by its smell betrayed to the vampire the seller's greed rather than the advertised freshness.
The vampire brushed the book off again, put it in his bag, rolled up the blanket, and folded the umbrella. He had already let go of the unsubtle comments of his beach neighbors who were happy to be clearing up space, though his fangs itched to say something.
Not worth it, he thought to himself as he slung the bag over his shoulder and headed back up the dune. I'd rather go nuts here than rest. Wish me such a holiday.
On the same day he went back home, preferring to lose even on the advance payment for the rented room than to suffer for some unknown reason, when this way of rest was clearly not for him.
The mediocre mood did not leave him until the next day he had already entered the path leading directly to his hut, when he returned among his jars, vials, scales and potions. The weather was nice, so he made himself some tea, sat in the flower garden, putting out fresh water and a treat for the ravens. The nearby forest rustled softly, a dog barked somewhere in the distance. Since all his patients were convinced that he had left, no one even ventured anywhere near. Closing his eyes, Regis sighed contentedly.
He was resting.
17 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Dwa dni temu, gdy ja byłam w saunarium do mojego chłopaka wpadł jego kolega.
Wczoraj - ja wyskoczyłam na miasto ze swoim kolegą. 
Wydawało mi się, że nie mam żadnych większych rozkmin - po prostu fajnie było się spotkać, ale chyba jednak mam.
Po powrocie do domu z sauny zastałam chłopaków nadal na kanapie, z piwami i chipsami, zajętych żywą rozmową. Momentalnie uściski na misia i zaproszenie mnie do przyłączenia się do spotkanka. 
Bardzo tego chłopaka lubię, bardzo pozytywny, oczytany, zaradny gość. Taka trochę z niego bohema - wygląda niechlujnie, ale jak otworzy usta to sypią się diamenty ;). Przypomina mi vibe jaki dawał w czasach szkoły mój kolega, partner ze studniówki: taki czarujący inteligent, nieoczywisty lider w grupy nastawiony na dialog, demokrację i zarazem liberał na maksa. Nic na tym świecie nie jest w stanie go zgorszyć lub wybić ze strefy komfortu, popkulturę ma w małym paluszku, chętnie dzieli się swoją opinią, uwielbia się uczyć i poznawać nowe teorie naukowe, ale jednocześnie nigdy nie pamięta o kolokwiach i egzaminach: zawsze jest nieprzygotowany, a jednak polemiką i urokiem osobistym potrafi wybrnąć z trudnej sytuacji. Nigdy na szczycie i zarazem nigdy na dnie. Zawsze leczy kaca lub jest na rauszu, chętnie służy wsparciem i jest otwarty na nowe przyjaźnie, wyjazdy, projekty i uczestnictwo w protestach lub przyniesienie koleżance odpowiednio od okazji: 4-paku piwa lub paczki tamponów.
(mogę mu opis na tindera napisać :P)
Od wejścia mi objawił, że zabiera nas w góry w przyszłym miesiącu w ramach czegoś-tam organizowanego na jego uczelni. Że GÓRY! Że będzie fajnie! Że on patrzy na te storieski moje i O. i wie, że jeżeli z kimś miałby w góry jechać to z nami, a na ostatniej wyprawie na której on był to do szczęścia brakowało mu naszej obecności. Zapaliłam się do pomysłu, bo w ramach tego wyjazdu płacilibyśmy grosze za nocleg - po prostu cała chmara studentów ma dla siebie zarezerwowany cały wielki dom. No i góry! Uwielbiam góry! Jedyną przeszkodą dla mnie i mojego partnera by w góry chodzić co weekend są właśnie finanse. Wyjazdy kosztują, a my jednak nie zarabiamy kokosów, dlatego taki współudział byłby super! Ale mój chłopak widząc mój zapał do pomysł momentalnie mi przypomniał, że to byłby wyjazd “w góry” w taki sposób w jaki “w góry” w kwietniu pojechał Szwagier nr 2. 
Nie musiał wchodzić w szczegóły - wystarczyło tylko to hasło. No to było bardzo obrazowe przypomnienie - ani razu podczas tamtego wyjazdu nasz Szwagier-nr-2 nie wyszedł na szlak (i jego przyjaciele też), pił bez przerwy przez 3 dni, brali udział w jakimś inicjacyjnym evencie podczas którego studenci musieli przejść labirynt nocą (z mapami w rękach) w lesie podczas którego jakiś przypadkowy pijaczek, którego wzięli za współorganizatora wyjazdu zrobił im “stację” - kazał albo się rozebrać albo “wykupić” się oddając typowi butelkę wódki (akurat Szwagier nr 2 i jego przyjaciele byli na tyle rozsądni lub trzeźwi by powiedzieć nie, ale jakiś studentki w grupie przed nimi się rozebrały...), nie mył się cały wyjazd, a potem szczęśliwy, śmierdzący i pijany prosto z pociągu przyszedł nam pomóc w przeprowadzce relacjonując z zachwytem swoje przygody z “wypadu w góry”. Eeeee... Okay, w pierwszej, zbyt pochopnej chwili pomyślałam - no luz, studenci będą pić, a ja będę spać i będę miała tani nocleg przy dwóch dniach na szlaku. Dam radę. Ale mój chłopak - ku mojemu i kolegi zaskoczeniu - oświadczył, że on nie chce w tym brać udziału, bo nie wyobrażą sobie jak po imprezie, wypiciu alkoholu, który pewnie zaowocuje kacem lub poczucie ociężałości w całym dziele kolejnego dnia miałby wyjść na szlak górki. Że to pewnie skończy się tak, że nie będzie wyspany, wypoczęty, że to nieodpowiedzialne wychodzić na rauszu na szlak, że on nie po to jeździ w góry, żeby cierpieć czując się struty. 
WOW.
I jak to powiedział to do mnie dotarło o czym on mówi - on nie myśli o tym, że reszta studentów wypije po piwie na głowę i zagra w Pociągi lub Monopoly - jak ja wspominam wypad w góry za moich czasów studiów (taką  mam grupę znajomych, bawiłam się świetnie). On mówi o grupie osób dla których punktem programu nie są góry tylko towarzyska okazja do wypicia alkoholu. Okazało się, że zanim przyszłam nasz kolega relacjonował mu ostatni rajd na którym był ze znajomymi w roku - oczywiście rajd “w góry”, ale cała grupa ANI RAZU nie wyszła na szlak, bo byli zbyt spizgani, spali cały dzień, a wieczorem do rana pili i robili głupie, nieodpowiedzialne rzeczy z których mieli fun. Dobrze dla nich jeżeli - jeżeli czuli z tak spędzonego czasu satysfakcję to super. Ja wolę spędzać czas w inny sposób. Każdemu jego definicja satysfakcji. Kolega - potem mi również streszczał - wcześniej mojemu O. opowiadał o tym, jakie ma teraz problemy miłosne, bo podczas rajdu brał różne używki, które mocno zaburzyły jego ocenę sytuacji. I się pokomplikowało. Mówił nam o tym jakie odloty zaliczył, po czym i dlaczego. I oczywiście “to tylko marihuana” itp. itd. 
Momentalnie ochota na wyjazd “w góry” mi minęła, a moje ciało zaczęło się trząść. Delikatnie, ale jednak. Zaciskałam do białości ręce w koszyczek by ręce mi nie zaczęły latać. W głowie miałam takie pełne pogodzenia “okay, typ ma jak wybiera, ja mam inaczej”, ale ciało jakby zebrało się do alarmu, bezwarunkowo, pod świadomie wysyłało info “ZAGROŻENIE, KURWA V., UCIEKAJ, MOŻESZ ZNOWU DOŚWIADCZYĆ CZEGOŚ OKROPNEGO!” - jakby rozdwojenie jaźni, niby jest wszystko okay, ale od samego słuchania czułam się chora. I co najgorsze: po tym relaksie na saunie... szkoda trochę. Potem się uspokoiłam, ale teraz to analizuje i chyba mi to dobrze nie zrobiło dla zdrowia.
No i proszę, od razu miałam odpowiedź na to czy jednak chce w taką atmosferę się pakować czy nie. Moje ciało daje sygnał. Rozum wie, że wszystko jest dla ludzi itp, ale jednak wolę żyć świadomie, nie potrzebuję się znieczulać, nie będę się bawiła dobrze w gronie ludzi zachowujących się... tak jak się zachowują ludzie pijani i naćpani. Wszystko jest dla ludzi, ale tu chodzi o mój komfort. Wychodzi na to, że jednak po Holandii nadal mam traumę.
Już w ogóle dystans złapałam, jak kolega wystrzelił “a jakie narkotyki najbardziej lubicie lub jakich najbardziej chcecie spróbować?” - stwierdziłam, że nie chcę go oceniać, jego sprawa co robi i dlaczego to robi. Po prostu dla mnie nie jest to bezpieczny, komfortowy grunt do rozmowy - wyjaśniłam mu, że mam bardzo złe wspomnienia związane z używkami i z osobami będącymi pod wpływem używek dlatego unikam. Jednakże mam różnego rodzaju doświadczenia za sobą i wiem też, że mój organizm jest bardzo wrażliwy na działanie psychotropów np: on mówił, że był ciekawy jak to jest doświadczyć halucynacji po LSD, tym czasem ja miałam za każdym razem po ziele haluny lub bardzo dziwne doświadczenia (przesuniecie obrazu względem dźwięku - słyszałam na żywo co się dzieje, ale obraz docierał z opóźnieniem) i nie chcę tego powtarzać tym bardziej, że marihuana też uzależnia, a mam takie DNA jakie mam, nie chcę nawet ryzykować możliwości uzależnienia się od jakichś substancji... Wolę się uzależnić od wysiłku fizycznego w górach na przykład.  Mamy po prostu inne podejścia i jesteśmy w innym momencie życia. 
Trochę się rozeszliśmy w tej rozmowie.
Potem typ nas namawiał do picia alkoholu - zachwycony chwalił się, że przez cały pobyt na Erasmusie na zeszłym semestrze ANI JEDNEGO dnia nie był trzeźwy i ma obecnie taką odporność na alkohol, tak “mocną głowę”, że to napawa go dumą.
... i trochę mi się smutno zrobiło... bo pamiętam takie historie.
Chłopak z mojego rocznika, z liceum, którego przypomna mi tej kolega, który nas odwiedził też tak snul historie, też tak imprezował... i wpadł w nałóg. Wszedł w handel narkotykami, ma wyroki, ma wiele problemów i masę goryczy teraz, będąc typem po 30-stce. Niewiele zostało z tego błyskotliwego typa z bohemy, bo on sam czuje się taki... zgorzkniały, jakby przegrał życie, bo nigdy nie był na szczycie i nigdy też na dnie... ale był bardzo blisko dna, bo z czasem coraz mniej miał uroku osobistego i błyskotliwości, która ratowała go z opresji, a coraz więcej zniewolenia związanego z uzależnieniem, odpowiedzialnością karną, prawną i braku stabilności, braku narzędzi do radzenia sobie “na trzeźwo” z życiem... Przyjacielskie relacje okazały się toksyczne i tak dalej...
Życzę temu chłopakowi, żeby jego życie potoczyło się inaczej.
Po prostu miałam takie de javu po jego wizycie.
Rozmawialiśmy też o masie innych rzeczy np: zdecydował, że wybierze się do psychiatry i jest gotowy podjąć terapię u psychologa. WOW. W jego roczniku to jest po prostu normalna sprawa - dla mojego rocznika to wśród mężczyzn to raczej scenariusz wciąż dla mężczyzn bardzo odważnych lub w bardzo jednoznacznym kryzysie. Przekonałam się o tym kolejnego dnia podczas rozmowy z moim kumplem - okazało się, że wprawdzie nie on sam lecz jego krewny potrzebuje (z powodu myśli samobójczych) spotkać się ze specjalistą, ale to jest absolutne  nu-nu, bo wyjdzie, że jest “wariatem” - wkurza mnie to. Wkurza mnie ten brak świadomości i wartościowanie co jest okay reakcją: dorosły mężczyzna uważa, że lepiej napisać wiadomość sms do krewnego wyznając, że życie go przycisnęło i myśli o najgorszym, niż udać się do psychologa. A nawet kiedy facet będący w kryzysie dostaje pomoc od krewnych - bo z dystansu okazuje się, że dadzą radę pomóc typowi w jego życiowych problemach, że to nie jest sytuacja bez wyjścia (jak ją widzi typ, którego ona dotyczy, którą po części sam stworzył swoimi decyzjami przez lata) - to wtedy decyduje, że chociażby nie wiem co, pomimo myśli samobójczych, nie pójdzie do psychologa, bo taka wizyta to będzie przyznanie się do porażki na kolejnym polu, a więcej porażek typ nie zniesie. Jakie to jest pokręcone! Jakie krzywdzące! Faceci, chodźcie do lekarza do cholery! 
Anyway po ostatnich dwóch dniach mam dużo takich przemyśleń, bardzo jeszcze mglistych i niewyklarowanych... i przekonanie, że po prostu nie lubie używek, nietrzeźwości i alkoholu. Że najfajniejsze rzeczy dzieją się na jawie i kocham moje życie w tym momencie. Lubię to jak jest.
9 notes · View notes
adamtatur · 1 year
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Lublin (Polska), Stare Miasto nocą, styczeń 2023.
4 notes · View notes
Text
Zaufałam ci bo uwierzyć chciałam
I nawet przez chwilę myslalam
Że bede coś z tego miała
Patrzyłam w twoje oczy, uśmiechałam gdy mnie całowałeś
Mówiłeś że będziesz moim trzecim, tak naprawde tego nie chciałeś
Dziś jestem w rozscypce, być może nie zrozumiesz
Że ja mogłam poczuć, nawet jeśli ty tego nie czujesz
I każde spotkanie w głowie przemyka, żaden szczegół mi nie umyka, gra w mojej głowie jak głośna muzyka
I siedzę w aucie, patrzę na miasto nocą
A w głowie wciąż jedno pytanie
"no i kurwa po co?"
1 note · View note
tanczysz-z-demonem · 6 months
Text
Wieczorem diabeł mi na dobranoc śpiewał kołysanki...
34 notes · View notes
lovecrystalmdma · 2 months
Text
"Życzę ci żeby wszystko się udało
Między nami było si niczego nie brakowało
Byś mogła żyć pełnią jakbyś tego chciała
Wszystko to ty bo bez ciebie nic nie działa
Byś była mądra uważała na kroki
I nie wierzyła zbytnio ludziom na piękne oczy
Życie sie toczy łatwo wypaśc z toru
Byś się nie stała ofiarą złego wyboru
Wszystko z pozoru wygląda tu zazwyczaj
Inne jest miasto nocą mi smakuję ulica
Ludzie odchodzą nie wracają do siebie
Rzucają mocne słowa najczęściej tylko w gniewie
Lubią sie ranić gdy często jest im przykro
A ja ci życzę żebyś mogła już tego uniknąć"
0 notes
krzysztofiwin · 3 months
Photo
Tumblr media Tumblr media
Krzysztof Iwin – „Miasteczko nocą” akryl, płyta 40x40cm (2019) https://iwin.malarstwo.org/pl/miasteczko_noca-1898.html #miasto #noc #świeca #pejzaż #40cm #40cm #2019r #żółcienie #czerwienie #błękity #brązy #art #painting #Iwin #KrzysztofIwin #obrazy #galeria #malarstwo #akrylenaplycie #obrazyakrylowe
0 notes
imsorryforallmylove · 4 months
Text
youtube
W japońskiej kulturze jest taki termin jak "pikadon" źródło ogromnej traumy, strachu i bólu. Najpierw rozbłysło światło, rozległ się huk, rozszalał się wiatr, chmury ciemne niczym nocą spowiły wszystko dookoła i dopiero ogień trawiący całe miasto pozwolił dostrzec cokolwiek, potem spadł czarny deszcz niosący śmierć, ale dopiero gdy kurz już opadł dało się zauważyć że wszystko dookoła legło w gruzach.
Życzę Ci żebyś nigdy w przyszłości nie musiała patrzeć jak Twoje życie zmienia się w ułamku sekundy, jak wszystko co Cię otacza staje się ruiną.
Znajdź w sobie siłę by przetrwać to co najgorsze.
Szczęśliwego nowego roku i pozostań uśmiechnięta.
L 🌒
1 note · View note
donospl · 4 months
Text
Sukhdev Sandhu „Miasto nocą. Londyn”
Wydawnictwo Książkowe Klimaty, 2023 Reportażem Sukhdeva Sandhu opisującym nocne życie Londynu, Wydawnictwo Książkowe Klimaty inauguruje serię Londinium, w której prezentować będzie książki z Londynem w roli głównej. Miasto nocą. Londyn” ukazało się w przekładzie Ewy Ledóchowicz. Nocne życie miasta kojarzy się na ogół z zabawami, klubami. Sandhu zwraca się jednak ku mroczniejszej stronie…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
cypr24 · 9 months
Text
Limassol nocą
Z daleka Limassol nocą wydaje się takie spokojne... Jakie jest naprawdę? #Limassol #Cypr
Z daleka Limassol nocą wydaje się takie spokojne… Limassol to miasto położone na wyspie Cypr. Jest to największe miasto na Cyprze pod względem populacji i jedno z najważniejszych centrów biznesowych na wyspie. Miasto słynie z pięknych plaż, które przyciągają turystów z całego świata. Jedną z najbardziej popularnych plaż jest plaża Ladies’ Mile, która oferuje białe piaski i krystalicznie czystą…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
maszynadopisaniacafe · 9 months
Text
Każde miasto nocą ma swój unikatowy kod. Wsłuchaj się w dźwięki, poczuj zapachy, obserwuj i doświadczaj różnych świateł, znajduj ukryte i nieoczywiste miejsca, a czasami pozwól sobie wpaść w ciszę urokliwych uliczek. Tak poznasz kod miasta.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
1 note · View note