Tumgik
#24 grana
qualcosalungolastrada · 3 months
Text
Si pure votta 'o viento nun me movo
Anche se tira il vento non mi muovo
Chello ca me fa sbandà so' l'onne
Quello che mi fa sbandare sono le onde
Si quando sto stutato nun me trovo
Se anche quando sto spento non mi trovo
"Vatte 'a cercà!" m'o dico sempre
"Vai a cercarti" me lo dico sempre
Comme se po' parlà su nun vulimmo?
Come si può parlare se non vogliamo?
Basta si nun è proprio nient 'e ché!
A meno che non sia proprio niente di ché
Comme nun saccio 'e vote nun vedimmo
Non so proprio come sia possibile che a volte non vediamo
L'amice che arrefonneno pe' te
Gli amici che "si sacrificano" per te
Si nun ce fermammo mo'
Se non ci fermiamo ora
C'hanno venì a piglià
Devono "venirci a prendere"
Chiudi ll'uocchie e appiennete a me
Chiudi gli occhi e appoggiati a me
Turnamme a casa!
Torniamo a casa
Chiudi ll'uocchie e nun ce pensà
Chiudi gli occhi e non ci pensare
Turnamme a casa!
Si pure nun è niente nun me trovo
Anche se non è successo niente non mi trovo
Amma campà cu 'e pezze 'nfronte
Dobbiamo vivere con " 'e pezze 'nfronte"*
Si pure sto currenno nun me movo
Anche se sto correndo non mi muovo
Senza sapè che tengo a mente
Senza sapere cosa sto pensando
Comme c'amma fermà nun 'o sapimmo
Non sappiamo come dobbiamo fermarci
Quando so' troppo e cose che amma fa
Quando le cose da fare sono troppe
Tanto dimane chello ca vulimmo
Ma tanto domani, quello che vogliamo
Nun è mai tardi pe' c 'o ghi a cercà
Non è mai tardi per andarcelo a cercare
*letteralmente "con le pezze in fronte" è un modo per dire: essere nei guai, stare male.
3 notes · View notes
intotheclash · 11 months
Video
youtube
24 Grana -'E kose ka spakkano
2 notes · View notes
turuin · 2 years
Text
sempre una delle loro più belle, per testo e musica
2 notes · View notes
isolaideale · 2 years
Video
youtube
Canzone della Sera #998
24 Grana - Resto acciso
0 notes
falcemartello · 1 year
Text
Tumblr media
Breve storia.
Al signor Mario si rompe il telecomando della tv e scende al negozio sotto casa per comprarne uno nuovo. Il negoziante puzzone però non accetta il pos. 
E allora lui indignato lascia la merce sul banco e se ne va. D’altronde al signor Mario fottesega che quello c’ha la tassazione al 45%, le bollette da pagare, l’affitto del locale, le commissioni bancarie.
È un evasore e deve fallire, punto e basta. Tornato a casa e compra il telecomando su Amazon, che quelli sono onesti e si fanno pagare cashless. Starà un giorno senza televisione ma sticazzi. Vuoi mettere perdere una comoda sera spaparanzato sul divano a guardare Lilli Gruber a confronto della lotta contro l’evasione fiscale?
Passa un anno. È quasi sera e il signor Mario, assiduo lettore di Repubblica, è seduto sul cesso a leggere il giornale. C’è scritto che Amazon ha pagato 700 milioni di euro di tasse a fronte di 9 miliardi di ricavi. Più o meno l’8%. E un dubbio atroce lo assale.
Ma proprio nel momento in cui l’illuminazione del momento Fantozzi mentre legge i libri del compagno Folagra sta per redimerlo per sempre zzzzzz clap! Si fulmina la lampadina del bagno. Buio pesto.
Cerca tentoni la carta igienica ma la sua mano non incontra nessun rotolo di morbidezza.
Pare sia finita. Allora il signor Mario tutto sporco e trafelato scende di casa per comprare il necessario dal piccolo negozio sotto casa.
D’altronde è un’emergenza e non si può andar troppo per il sottile. Le questioni di principio possono aspettare.
Con suo sommo sgomento, però, scopre che il piccolo esercente ha chiuso i battenti per sempre.
Come hanno fatto la merceria, l’alimentari, il fruttivendolo, la macelleria, il panificio eccetera eccetera. Abbandonando il quartiere al suo destino di dormitorio senz’anima.
Certo ci sarebbero sempre il minimarket pakistano e il bazar cinese, ma le recensioni online dicono che le lampadine Made in China consumano quanto un Boeing 747, emettono più radiazioni di una Tac e rischiano pure di esploderti in testa.
E la carta igienica è talmente chimica che la pelle ti diventa color verde palude e ruvida come carta vetrata grana 40. Allora apre l’app di Amazon per fare l’ordine, tanto il corriere arriva al più tardi domani pomeriggio. Per stasera si arrangerà.
E invece no. Il colosso dell’e-commerce ha fagocitato tutta concorrenza e pertanto non consegna più in 24 ore.
Adesso fa un po’ come gli pare e consegna in 7 giorni lavorativi. Morale. Il signor Mario passa un’intera settimana a cacare a lume di candela e pulirsi il culo col suo giornale preferito. Chissà.
Magari riflettere in penombra lo aiuterà a capire il problema vero dove sta.
Fine.
91 notes · View notes
Text
Tumblr media
Torta di bietole genovese, tanto semplice quanto buona!
youtube
INGREDIENTI PER UNA TEGLIA DI 22/24 CM DI DIAMETRO
PER LA PASTA MATTA: 200 g di farina Manitoba 100/110 g di acqua 1 cucchiaio di olio extravergine d'oliva PER IL RIPIENO: 700 g di bietole pulite 250 g di prescinsêua (oppure 200 g di ricotta e 100 g di yogurt intero) 50 g di ricotta vaccina 100 g di Parmigiano o Grana Padano grattuggiati 50 g di farina "'00" 1/2 cipolla Sale quanto basta Olio extravergine d'oliva
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Wielkanoc 2023 i relacja z ciałem
Byłam bliska napisania, że było okay.
A w sumie moja definicja "okay" albo musi ulec zmianie (bo przywykam do wielowymiarowych zmian w moim życiu), albo muszę lepiej zadbać o siebie by zapewnić sobie warunki w których nie jestem nastawiona na przetrwanie, na wydechu, na czujce, żeby po tych 3 dniach dopuścić dopiero do siebie emocje i posumować "no było okay, nie było dramatów, było okay" i sobie nagle uzmysłowić, że przeżywam od wczoraj mały dramat, który ma na mnie silniejszy wpływ niż mogę ocenić.
Od kiedy mamy pieska brakuje mi balansu w życiu, a jednak na polu pieskowym - kiedy w końcu każda moja myśl nie wędrowała do psiecka - udało mi się wywietrzyć głowę w te święta.
Dwa pierwsze dni spędziliśmy u rodziny O., trzeciego dnia wracając do domu zatrzymaliśmy się u mojej rodziny na obiedzie.
Było uroczo.
Widziałam w końcu tego mojego małego brzdąca bawiącego się z innymi pieskami - piesek teściów przerażał początkową moją pchełkę. Ich psina cieszyła się i chciała od razu się bawić tak, jak się bawi z innymi psiulkami - ale jej jeden ruch łapą równał się rozsmarowaniu naszego szczeniaczka na podłodze. Był płacz. Potem przez kilka godzin moja psórcia wyła i drapała w okno patrząc na pracujących na podwórzu chłopaków (wędzili sery i wędliny) oraz hasające pieski. Ale potem Szwagier nr 2 zabrał małą na dwór, wyniósł do bawiących się dwóch psów (sam przyszedł w odwiedziny do teściów z ojcem i ich własną sunią, szpicem, bardzo energicznym) i po 30 minutach puka mi w okno. Patrzę, a on pokazuje mi jak mój szczeniaczek gania po ogrodzie 2 pieski większe od niej dużo-dużo i cięższe o 20-30kg xD Ba! Podgryza w zabawie w psie łydki i ucieka dając nura w krzaczory. I zaraz znowu je goni po podwórzu.
To było wzruszające. Serio.
Była taka szczęśliwa!
O. relacjonował, że najpierw siedziała przy nim, jak rąbał w drewno, ale po namowach Szwagra nr 2 poszła się bawić. Po prostu. :D Z ulubionym wujkiem poszła się bawić.
Była tak zajęta zabawą, że nie pamiętała o jedzeniu (a karmiona od razu po pierwszym kęsie porzucała miskę i jeszcze ciamkając biegła do drzwi lub okna by sprawdzić czy koleżanki na nią czekają) i nie miała czasu na sen, dlatego ile razy szła ze mną do pokoju tyle razy po prostu momentalnie zasypiała. Nie było opcji, żeby została sama w pokoju i się wyspała xD, ani nie było opcji, żeby wszystkie trzy psiaki posiedziały i odpoczęły - zabawa była grana non stop. Dlatego w nocy pies nam po prostu odleciał tam, gdzie stał. Po prostu się wyłączyła xD
Nie powiem - było mi przykro, że zupełnie mnie ignorowała. Ja z nią spędzam prawie 24/24 od 2 miesięcy, a gdy się bała leciała do O.; na wołanie po imieniu - leciała tylko do O., na dworze miała mnie w dupie - pilnowała wciąż, gdzie jest O., nawet na karmienie musiałam ją łapać i wynosić, a potem karmić ręcznie by w ogóle coś zjadła.
Dosłownie dwa razy zareagowała w widoczny sposób na mój widok - raz gdy rzucałam piłeczką i drugi raz, gdy teściowie wyprowadzili ją na spacer i chyba się przestraszyła - jak zobaczyła mnie to zapiszczała, położyła po sobie uszka, podbiegła niziuteńko przy trawie, a potem sama wskoczyła na rączki. <3
Kwestie rodzinne muszę jeszcze przetrawić, bo wydaje mi się, że było okay, muszę sprawdzić czy wszystko było okay, bo kilka rzeczy mnie gniotło i nie wiem dlaczego (w sensie czy to mój problem w środku, czy faktycznie zachowanie kogoś wobec mnie było nie ok).
Potem przyjechaliśmy do moich i gdy byłam już w drodze zadzwoniła siostra z info, że nakryła mamę na powrocie do nałogu. I to mnie porusza bardzo. Martwię się bardzo. I tu chyba głębsza rozminą wejdzie. Ale chwilowo nie mam czasu i przestrzeni - byłam skupiona na odsuwaniu od siebie trudnych emocji, by przetrwać i skupić na na tu i teraz, na tym by jakoś rozmawiać z najbliższymi i by po prostu dotrzeć do swojego bezpiecznego domu i te nagromadzone emocje wypuścić z siebie. Teraz będzie czas. Z mamą wczoraj też pogadałam i była to rozmowa... rozczarowująca i przykra, bo przypominająca de facto toksyczną komunikację sprzed ilu? Czterech lat? Jakoś tak. A to samo w sobie ściąga radość z malującej się wizji najbliższej przyszłości. Z drugiej strony - to jest choroba nawrotowa, wiedziałam o tym, więc byłam przygotowana na taką możliwość... Ech... Była zła, ale świadomość, że taka możliwość była zawsze (i że prawdopodobnie mama teraz cierpi pod całym płaszczykiem arogancji, którą się broni) bardziej nakarmiła we mnie poczucie smutku. Smutno mi i martwię się.
Na niewiele rzeczy mamy w życiu wpływ. Po prostu.
A na te, na które mamy warto wpływać.
Mama obiecała, że dziś pójdzie szukać pomocy do psychologa. Zobaczymy.
Ja się zastanawiam jak chronić nasze życie, które dopiero zaczynamy budować.
A wczoraj wracaliśmy z O. tacy szczęśliwi - bo wracamy do DOMU. Do naszego miejsca, w którym wszystko jest "po naszemu", gdzie się dobrze czujemy, gdzie czujemy, że należymy. Gdzie jest bezpiecznie i gdzie możemy odpuścić.
Apropos tego, że ciało jest połączone z emocjami, z rozumem - tak, jak analizowanie wszystkiego co się działo, w tym emocji i uwag zostawiłam na "jak będę u siebie, jak już przestanę być gościnią" tak ciało pozwoliło na puszczenie emocji dopiero w domu - rozluźniłam się dopiero po 4 dniach na tyle by się załatwić. Przez ten czas ciało było napięte, w tym jelita. Nie puszczało. Czuję się teraz znacznie lepiej... :P
No i jeszcze jedna sprawa: trochę przytyłam o czym wiem. Ale dobrze się czuję sama ze sobą. Schudnę. Powolutku. Po prostu na święta nie ma sensu trzymać diety. Wtedy odpuszczam i to jest zdrowe moim zdaniem. Tym czasem padały uwagi pod kątem moim i mojego O. że przytyliśmy. Chociaż się tyle mówi o tym, że to jest niekulturalne by komentować... I o ile rodzina O. wprost komentowała wagę "No widać po tobie synu, że przybrałeś na wadze, ciekawe ile ważysz" i dziewczyny między sobą się przechwalały (?) ile ważą. Nie wiem sama, tak to odbieram - rzeczowo informowały siebie ile ważyły przed świętami i ile ważą po zjedzeniu świątecznego posiłku, niby bez mówienia o wyglądzie, bez właśnie "chwalenia" czy "triumfu", bardziej z taką zgrozą siostra mojego O. powiedziała mu ile waży obecnie aż 60kg, ale mówiła to w momencie, kiedy ojciec przyniósł wagę do salonu by sprawdzić ile jego syn przytył i okazało się, że przytył baaardzo dużo (jak skomentowali), ale nie widać tego po nim (jak go zapewnili), a jego wynik ponad 80kg wywołał śmiech wśród rodziny, że taki przytyty jest - nie czułam tu szydery, ale czułam, że to ważne dla nich, a przy tym dla mnie całość wydawała się taka... nie okay. Czemu wszyscy w ten sposób reagują jeżeli to wszystko ma się sprowadzać do tego jak kto i dlaczego wygląda... To nie jest moim zdaniem okay, to prowadzi do porównań, a porównania do gorszego samopoczucia, do czucia się żle we własnym ciele. Przynajmniej dla mnie to było przykre, chociaż nikt mi na wagę stawać nie kazał i nikt w tamtej rodzinie nie powiedział nic wprost o moim wyglądzie. Czy jeżeli 60kg u siostry mojego chłopaka to dużo zdaniem jego mamy, taty i babci to ile według nich to jest norma?
Może to moje doświadczenia nakręcają mnie do rozkminiania tej sytuacji? Bo jednak mój kontakt z własnym ciałem jest trudny i jestem wyczulona na tym punkcie? No nie wiem. Dla mnie 60kg to granica zdrowej wagi. Ale ja jestem 35cm niższa od siostry mojego partnera. Osoba o jej wzroście ważąca 60kg to zdrowa osoba. Czemu więc przedstawia to się w ten sposób? Obydwie nosimy ciuchy w tym samym rozmiarze - dlatego łatwo mi się z nią wymieniać.
Mam trochę dysonans - jeżeli to jest po prostu jakiś tam wyznacznik nic nie znaczący to po co rozmawiać o wadzę tuż po zjedzeniu świątecznego śniadania? Żeby pojawiły się wyrzuty sumienia?
Druga sytuacja - przyjechaliśmy do mojej rodziny i ciocia chciała mi dać po sobie spodnie. Miłe. Niepotrzebne, ale miłe. Zaproponowałam jej, że mogę jej pomóc sprzedać to czego nie nosi, a czego ja nie wezmę, bo mam pełną szafę i staram się ją pomniejszać. Dodam jeszcze, że przy sytuacji byłam tam ja i partnerka mojego kuzyna - osoba bardzo szczupła, o typowo azjatyckiej figurze, drobna.
I kurcze... to mnie wkurza i jest dla mnie bardzo przykre. Bo nie ważne co zrobię dla moich krewnych jestem zawsze w kategorii "gruba".
Ciocia (emerytowana sportsmenka, smukła i wysoka, ode mnie tak spokojnie 20cm wyższa) pokazuje mi spodnie - szerokie spodnie, takie spódnico-spodnie, granatowe w zielone liście palmowe. Letnie, przewiewne, bardzo ładne. A ja patrzę na metkę - poliester. Więc nie będą przewiewne, niestety. Patrzę na drugą metkę - Medicine, rozmiar L, a z Medicine to ja noszę XS, bo S na mnie wiszą. Uwielbiam krój i uwielbiam markę, więc uczciwie informuję ciocię, że nie wezmę, bo po pierwsze poliester, a doświadczenia mam takie, że ciuchy z poliestru to wiszą u mnie w szafie praktycznie w ogóle nie tykane, a po drugie - dla mnie te spodnie są za duże, musiałabym zwężać, a to szkoda, lepiej sprzedać. Na to zdziwiona ciocia mówi, że na nią są też za duże i miała nadzieję, że na mnie będą właśnie dobre. Że swojej synowej (partnerce kuzyna) nawet ich nie proponuje, bo widzi jakie ona ma wąskie bioderka. I ciocia odwiesza je do szafy mówiąc "no dobrze, to nie te, bo są za małe". Mówię cioci, że nie są za małe tylko za duże, że od kiedy schudłam noszę S. A ciocia na to "no nie wiemy czy są za duże, bo nie przymierzyłaś, nie?".
Zatkało mnie tak, że nie wiedziałam co powiedzieć. Złożyła, że nie przymierzyłam, bo myśla, że WIEM, że się nie zmieszczę w nie.
Komunikacji brak. Po prostu miała swoją odpowiedź i nie brała nawet pod uwagę tego co jej powiedziałam.
Dała mi szarawary, których nie nosi - szybko zmieniając temat. Niby mają rozmiar uniwersalny. Ale poszłam przymierzyć - za duże, gumka rozciągnięta. Spadały ze mnie, nawet wzdętej po 3 dniach jedzenia i braku wizyt w ubikacji. Były też za długie - chociaż gumka na nogawce trzymała się kostki to deptałam po fałdach nogawki. Pokazałam to cioci, a ciocia w śmiech i oznajmia, że myślała, że noszę "elkę". Znowu spokojnie (a w srodku się gotuję, w środku już odpalona, pełna żalu i poczucia krzywdy, że znowu przez ciało jestem zawstydzana) wyjaśniam, że mam wagę w normie, BMI też w normie, w miarę regularnie ćwiczę, jestem osobą od niej dużo niższą, po prostu jestem inaczej zbudowana.
W Boże Narodzenie była podobna sytuacja: partnerka kuzyna zamówiła sobie sukienki - jedną miała wybrać, a resztę odesłać. Ja wtedy mówiłam o tym, że też szukam sukienki, a kuzyn zaproponował, abym skorzystała z okazji i przymierzyła kiecki jego partnerki, te, które i tak odsyła. A na to jego partnerka obcięła mnie spojrzeniem i powiedziała na ucho, że to może być zły pomysł, bo wszystkie są w rozmiarze S. Pokazałam jej, że też noszę S. Nie była przekonana, więc wywinęłam metkę sukienki w którą byłam ubrana - zobaczyła S i zaraz dodała zdziwione "o!" wyjaśniała, że po mnie nie widać. Było mi smutno, bo widziałam jak się cudownie zmieniło moje ciało, jak nabrałam siły, masy mięśniowej, jak poprawiła się sylwetka, kondycja... a to było tak bardzo niewidoczne dla moich bliskich.
Aż mi się odechciało mierzyć - czułam mieszankę żalu i takie poczucie, że cokolwiek bym nie zrobiła zawsze będę "gruba". A partnerce kuzyna w tej niezręcznej sytuacji jeszcze bardziej zależało, żebym w takim razie tym bardziej te jej sukienki przymierzyła.
Bo nie chodzi tak naprawdę o rozmiar, a o to, że nie ważne co zrobię i jak jestem dumna z ciała dostaję feed back, że nie mogę niektórych fasonów, kolorów, krojów nosić bo nie ten rozmiar, bo jestem za gruba.
I po mierzeniu tych sukienek - które szłam mierzyć w takim poczuciu jakbym z każdym kolejnym krokiem stawała się coraz bardziej spuchnięta, coraz bardziej szeroka, sztywna, niezręczna, nienawidząca ciała, które mnie zdradza - okazało się, że niektórych nie mogę przymierzyć bo mają za mało materiału na części piersiowej by zakryć moje piersi. Inne były nie w moim kolorze (ja to ciepłe tony, a ona - chłodne, ja mam rude, jasne włosy, a ona - czarne).
Nie mogę z tym nic zrobić.
Nie mogę zawsze uniknąć tego i takich rozmów o ciele.
Mam poczucie, że to bardzo kulturowa i głeboka sprawa - nawet jeżeli ja wiem, jak lepiej budować relację z ciałem i jak bez niepotrzebnych komentarzy wymieniać się ciuchami w moim środowisku znajomych o tyle nie mogę wymagać by wszyscy tak reagowali i zachowywali się.
Po prostu musze się chyba lepiej chronić przed komentarzami o których zapominam, że mogą paść.
Niemniej efekt jest taki, że obecnie czuję się gruba i brzydka...
15 notes · View notes
pauprxtodaobra · 2 months
Text
Tumblr media Tumblr media
Nome: Gawin Teepakorn Idade: 24 anos (6 de julho / canceriano) Sexualidade: Bissexual Profissão: Mecânico Residência: Torre Aurora, edifício Haneul, apto F1 (há três anos - mora com o pai)
resumo: mora em Haneul com o pai, os dois vieram fugidos da Tailândia por estarem devendo para agiotas por causa do tratamento médico que levou a mãe de Gawin a óbito. ele e o pai possuem uma pequena e simples mecânica no bairro, tá metido com corridas clandestinas, porém, não como corredor e sim como mecânico. pau pra toda obra, é o faz tudo do condomínio: precisa de serviços de chaveiro, encanamento? Trocar uma lâmpada, desentupir uma pia, montar móveis, pregar um quadro na parede? chama o Gawin.
personalidade: A marra é pura fachada, não que ele faça de propósito, apenas é a primeira impressão que costuma deixar, depois que passam a conhecê-lo percebe-se que é alguém responsável, sério quando precisa e bastante gentil. Costuma se preocupar com o bem estar das pessoas, tem um ótimo senso de humor e pode até mesmo ser fofo em algumas situações.
Canta quando não tem ninguém por perto: qualquer música da Shakira Estilo musical: Rock, hip-hop, rap e pop. Filme favorito: Velozes e Furiosos Roupa favorita: Couro, jeans e algodão, normalmente na cor preta. Tênis, boné, anéis e cordões de prata costumam fazer parte do seu estilo. Pessoa favorita: seu pai Maior medo: que os agiotas encontre a si e o pai. Vício: Café e flerte. Hobbies: Tocar violão, cantar, cozinhar, passear com seu cachorro, ler gibis, realities de culinária, séries e filmes de ação ou suspense. Animal de estimação: Payu Características: Brincos de argola na orelha esquerda, possui dois furos, um piercing de argola bem fininha no nariz do lado direito e cabelos em tamanho médio normalmente presos em um rabo de cavalo (às vezes faz algumas trancinhas). Preciso dizer que o menino é relativamente baixo, com apenas 1,74 de altura.
Bio completa
Se há algo que deveríamos aprender nessa vida é a de que não controlamos quase nada, a vida simplesmente acontece. Nem sempre damos o nosso melhor, mas não foi o caso dos Teepakorn, Gawin e seu pai fizeram de tudo para pagar o tratamento médico da mãe, no fim o patriarca acabou recorrendo a agiotas para conseguir suprir os gastos e essa escolha mudou tudo. A esposa não resistiu, acabou falecendo. As dívidas só cresciam, retaliação veio por parte dos agiotas, com suas vidas em risco, Gaw e o pai conseguiram fugir e hoje fazem três anos que estão morando na Coréia do Sul.
Filho único, apesar dos erros e defeitos do pai, sempre tiveram uma relação próxima. Carros e motos o encantam desde criança, cresceu se sujando de graxa e aprendendo o ofício e paixão do pai, ajudava na oficina desde sempre até o fatídico dia que precisaram deixar tudo para trás. Se estabelecer na Coréia não foi fácil, venderam tudo que conseguiram carregar para sobreviver, foi através de uma oportunidade duvidosa e única que conseguiram abrir uma pequena oficina nos arredores de Haneul, faz apenas dois meses que o empreendimento automobilístico inaugurou.
A oportunidade? Corridas clandestinas. Não que Gawin goste de correr/competir, no entanto, ele ama o som de um motor roncando e é um ótimo mecânico. Ganhou uma boa grana em uma corrida, o suficiente para comprar a moto dos seus sonhos e abrir um negócio com o pai. O problema? Digamos que boa parte de seus clientes vem das corridas ilegais, uma clientela que paga bem, mas que atrai muitos problemas.
Pai e filho já se acostumaram com o novo país e cultura, mas… sentem falta da Tailândia, dos amigos que deixaram para trás. Ambos evitam se comunicar com as pessoas de lá, afinal, nunca se sabe se um agiota vai estar observando e escutando. Até agora ninguém veio bater na porta, o que não torna as noites mais fáceis para Gawin. O medo constante de ser encontrado não o deixa em paz, sorte que o rapaz disfarça muito bem, seja através de seu carisma e flerte ou até mesmo da alegria que é estar com Payu (seu cachorro de estimação).
Possui um jeito de andar e se portar um tanto quanto marrento, mas é tudo fachada, costuma ser educado e gentil, chegando a ser irônico ou sarcástico em algumas situações. Adora sair para se divertir, dançar e beber, às vezes bebe sozinho no jardim do prédio e é pau pra toda obra. O faz tudo do prédio, precisa de serviços de chaveiro, encanamento? Trocar uma lâmpada, desentupir uma pia, montar móveis, pregar um quadro na parede? Chama o Gawin.
porque seu personagem está em haneul complex? Gaw e o pai se mudaram para Haneul por ter sido o primeiro lugar que encontraram que conseguiriam pagar após fugirem dos agiotas da Tailândia. o prédio apesar de velho é discreto, até conseguiriam se mudar, mas gostam de criar raízes nos lugares e já estão mais que habituados ao lugar e moradores.
vaga de garagem: motocicleta ducati diavel v4 vermelha e preta.
3 notes · View notes
postdossonhos · 1 year
Text
CARTA ABERTA
Te amo tanto que vc não imagina, queria passar o resto da minha vida com vc, queria enfrentar todas as batalhas com vc, quero ir morar nessa cidade que devido as circunstâncias me agarrei e me fez apaixonar, quero fazer parte da sua família, e dos seus amigos, poder ir pra roça nos finais de semana e sentar debaixo de uma árvore com sombra pra poder descansar ao seu lado, como vc dizia que gostava, eu quero poder acordar cedo ao seu lado, preparar o nosso café, te dar um beijo de bom dia pra que cada um possa seguir o dia com mais leveza em ambos os trabalhos, chegar numa sexta feira e podermos ir em algum dos barzinhos aí, ou então chegar no final de semana e fazermos algo pra levantar uma grana e construindo nosso império pouco a pouco. Até chegarmos a ter nossa casa grande, cada um com seu carro na garagem, imagina que sonho podermos desfrutar de tudo isso juntos. E ao olharmos pra trás percebermos que os obstáculos nos tornaram mais fortes, mas não capazes de destruir nada. Hoje faz 4 dias que não vejo você, seu rosto ainda está bem nítido na minha frente, a sua cultura, o seu jeito ainda estão bem presentes em mim, a sua energia ainda está aqui dentro. Eu não sei o dia que tudo isso vai passar, e não sei quando os pensamentos irão ficar menos frequentes. Não sei qual a data pro amor que eu sinto vai acabar, as pessoas me dizem que com o tempo isso ameniza, que vai deixando de fazer falta, e eu tenho que esperar. O fato é que de 24 horas vc ocupa cerca de 21 horas do meu dia, e as outras 3 são os momentos que tento dormir, que não são frequentes sabe, rolo de um lado pro outro, acordo no meio do sono, tento dormir, mas quando me deparo abro as mensagens só pra ver se não tem nenhuma sua, aí é que bate aquela solidão, aquela angústia, vem a tristeza e a ansiedade é como se quisesse explodir de dentro de mim. Eu queria que nada disso tivesse acontecendo, as saudades, as vontades de te ligar ou mandar mensagens desesperadas pedindo por favor pra podermos voltar. Mas sei que hoje seus sentimentos por mim já não são mais os mesmos. Você pediu pra eu não tentar reconquistar e direcionar o foco em mim mesma, mas o único foco da minha vida está sendo você. Sei que em mim está faltando um pouquinho de amor próprio e dizem que só podemos amar alguém depois que nos amamos em primeiro lugar. Penso que to sendo egoísta comigo mesma, mas fico admirada de ter um sentimento assim por alguém que valesse a pena a luta. Só foi uma pena você não querer mais lutar por ele. Me pego pensando: será que vc já sentiu o que eu to sentindo? Como vc lida com o fim? Como pode ser tão fácil pra vc? Sei que quando acaba o sentimento por uma das partes é normal que alguém acabe saindo mais prejudicado, neste caso fui eu. Está chovendo agora, e se estivéssemos de folga eu optaria por estarmos deitados juntos assistindo talvez um daqueles filmes que eu acabava não dando muita bola, por não ser dos meus preferidos, mas.. se fôssemos 100% compatíveis teria tanta graça assim? Acho que não. Olhei recentemente as inúmeras mensagens que te enviei tentando te relembrar dos momentos, pra que desse chance a nós, mas apaguei antes mesmo de obter uma resposta que eu já sei, e sei também que não ia fazer bem pro meu coração ler suas palavras que hoje são meio frias porque você está tentando seguir e não quer que eu sofra indo atrás. Me sinto sozinha, mesmo rodeada de pessoas. E a única certeza de que tenho nesse momento é de que eu me apaixonaria por você quantas vezes fosse possível. Eu to tentando ajeitar ainda as coisas dentro de mim, tentando fazer aquela varredura dos sentimentos ruins que me tomaram. Eu espero que tudo fique bem e se ajeite, e enquanto as coisas não ficam bem saiba que ainda te amo... te amo mesmo tendo que te ver partir, te amo mesmo recebendo um "não vamos poder seguir em frente juntos", masss, ainda sim, te amo.
Tumblr media
17 notes · View notes
miltacos · 7 months
Text
#346 Taco de pescado en tempura de grana cochinilla, ensalada de nopal y kimchi de salicornias (chef Óscar Segundo, de Xocol)
Tumblr media
Evento Sabor de la tierra 2023 organizado por Arca Tierra, ex convento de San Hipólito, 24 de septiembre de 2023
Uno de los objetivos de este trabajo de documentar 1000 tacos es la de tener información gráfica suficiente para conceptualizar al taco como un sistema creativo con sus propias condiciones, límites, reglas generales, márgenes y posibilidades. Es un hecho que se percibe como un formato alimentario universal junto a otros como la pizza, el niguiri, y las tapas.
Desde hace más de 15 años las y los cocinerxs en México ya observan al taco más que como una opción alimentaria, y lo usan instintivamente como formato para desarrollar sabores, proponer texturas, y liberar su potencial creativo en este formato culinario mexicano.
Esta versión del genial Óscar Segundo, del restaurante Xocol en la ciudad de Guadalajara, ofrece sin medias tintas una interpretación del taco de pescado frito. El tempura coloreado -y ligeramente saborizado- con grana cochinilla (tintura natural prehispánica mesoamericana proveniente de los insectos del mismo nombre que infestan a los nopales o cactáceas desde tiempos inmemoriales) rodea perfectamente al pescado y lo hace crujiente y atractivo en color y sabor.
Una base de mayonesa y la ensalada de salicornias ligeramente acidificadas redondearon el bocado porque ofrece a la vez la acidez, dulzor, potencia de sabores marinos, y grasa que todo buen taco de pescado debe presentar para ser exitoso.
instagram
2 notes · View notes
stjvmcs · 1 year
Photo
Tumblr media Tumblr media
eu juro que vi SKELETON 5 lá no píer de santa monica! RIVER STJAMES é um HOMEM CISGÊNERO de 24 anos. pelo que eu soube, ele trabalha como PROGRAMADOR. dizem que RIVER é muito CALMO, mas também pode ser um pouco SOLITÁRIO. na luz do sol da california, se parece bastante com HERO FIENNES TIFFIN.
Tumblr media
FAMÍLIA. no quesito de ter ou não irmãos, pode-se dizer que river experimentou o melhor dos dois mundos. por dezessete anos, foi filho único de madeline e stephen, um casal que apesar de não ter uma conta bancária de grande porte, sempre trabalhou muito para que nada faltasse ao filho. rosalie chegou na família de surpresa, fruto de um “acidente” quando sua mãe já achava ter entrado na menopausa. apesar de ter crescido sempre muito solitário, river se descobriu uma outra pessoa na presença da irmã pequena, tornando-se o maior exemplo de irmão coruja. especialmente por conta da pequena ter autismo, ainda que de grau leve, river sente a necessidade de protegê-la e ajudá-la sempre, sendo esse um dos motivos que o faz sentir que não pode deixar santa mônica.
Tumblr media
JUVENTUDE. stephen e madeline chegaram a achar que river possuía algum problema, pois apesar de todo o seu desenvolvimento nos primeiros anos ter sido normal, o garoto só começou a falar com três anos. não porque não sabia, mas simplesmente porque não queria. apesar do quesito social deixar um pouco a desejar, sempre foi uma criança muito esperta, atenta a tudo ao seu redor, e também um pouco acima da curva no que dizia respeito à inteligência. não era do tipo que levantava a mão para dar respostas na aula, nem sequer parecia estar prestando atenção, mas quando as notas das provas eram entregadas, river sempre recebia algo acima de a-. poderia ter sido alvo de bullying caso houvesse decidido se juntar aos nerds, porém sempre teve também um quê de valentão, não se deixando intimidar e fazendo com que os outros respeitassem seu espaço. fora sempre de poucos, mas bons amigos, nunca faltando com lealdade aos que conquistavam um espaço em seu coração. quando pequeno, não sonhava em ser presidente ou astronauta, mas  médico. entretanto, a seguir a carreira jamais foi uma verdadeira possibilidade, já que nunca teve dinheiro para pagar uma faculdade, e muito menos mais uma pós graduação em medicina. ainda antes de sair do ensino médio, river descobriu que gostava de passar seu tempo livre estudando informática, e não demorou para que se inserisse no meio de desenvolvimento de softwares, decolando uma carreira como programador.
Tumblr media
PERSONALIDADE. apesar da aparência um tanto quanto intimidadora e do jeito de lobo solitário, river possui um coração magnífico. os pais o criaram com bons princípios, e ele também sempre teve uma mente madura para não deixar que as opiniões alheias o mudassem. é muito decidido, podendo até ser chamado de “cabeça-dura”, pois é muito difícil que mude de opinião depois de colocar algo na cabeça. tendo crescido com pouco dinheiro, é alguém que sabe dar valor às coisas que têm e que conquista, e apesar de hoje em dia tirar uma boa grana como programador, mantém um estilo de vida humilde. a única coisa com a qual realmente gasta algum dinheiro por luxo é com suas tatuagens, pois enquanto o corpo ainda não está completamente coberto, river sempre acaba surgindo com um desenho novo a cada mês. é alguém que se sente mais confortável com seu lado racional do que emocional, o que acaba resultando em uma fachada de durão, quando na verdade não sabe bem expressar seus sentimentos, não raramente internalizando-os. apesar de tudo, é alguém sonhador: toda noite antes de dormir, entra em um debate silencioso entre as inúmeras razões que se dá para não sair de santa mônica, e o desejo de desbravar o mundo, conhecendo as mais belas paisagens e diversas culturas.
Tumblr media
EXTRAS.
mora sozinho em um apartamento que fica a 10 minutos de distância da casa dos pais.
foi adotado por devon, um cão de rua mestiço de pitbull que certa vez o seguiu até em casa, e hoje dorme junto consigo em sua cama.
tem mais de cem tatuagens no estilo old school espalhadas pelo corpo e, não, nem todas possuem um significado.
não fuma em público, mas possui esse péssimo hábito como uma espécie de válvula de escape.
em seu guarda-roupas, não possui uma única peça de roupa que não seja branca, preta ou cinza. 
Tumblr media
WANTED CONNECTIONS LINK.
Tumblr media
11 notes · View notes
homosociallyyours · 1 year
Note
Megan hi!!! I was in my lecture, listening to ways the government implements policies and then then my mind faded to boobs. Large boobs, hand full of tits, small breasties. So I am here, asking you (because I wanted to make you smile hehe), favorite boob size? Yes all are beautiful af, biteable af, but do you have a fav? Also, what's your favorite cheese🧀
Lololol LIYAH this is the best ask 🤣🤣🤣
I don't think i can pick a favorite boob size though-- they're each perfect in their own way?? No you know what? I'll just go with MY boob size, bc I love my boobs!! So-- a lil more than a handful. A delight!!
And picking a favorite cheese is impossible BUT i can give an approximate top 3 in no particular order:
-Big Sky Grana (a very limited grana style cheese made by a weird dude from Wisconsin, Willi Lehner). It's crumbly and sharp with a bright, fruity acidity and the crunch of tyrosine crystals. You can use it like parm but I prefer to eat it as a snacking cheese until I get near the rind.
-L'Amuse aged goat gouda, "Black Betty" iirc its ideal age is around 13-14 months, so it gets dry but not so dry that it forms a lot of crystals. It's smooth and sweet, with notes of brown butter and salted caramel.
-Petit Marcel Aged Comte, aged 18-24 months. Rich, milky, complex-- amazing to melt but better to snack on. Comte and Gruyere are always sure bets (as long as they're actually from France and Switzerland, respectively) but this one in particular is incredibly good and consistent, thanks to the incredibly skilled people who work at the forts where its made.
I could keep going but I gotta stop or I'll miss cheese too much 😫😫
Thank you for this ask!! I hope my answers make you smile AND that you get to keep thinking of boobs!!!
6 notes · View notes
justafolkindieboy · 2 years
Text
31 de Agosto
21 estações. 21 vezes que você cruzou com o dia mais demorado do ano. Chega ano novo, porém não chega o final de seu mês. Primeiramente desejo um dia calmo, reflexivo, revigorante. Desejo toda a glória ao teu ser. Você sabe toda a figura que representa e representou para mim ao longo destes dois anos, desde aquele domingo frio no dia 24 de maio de 2020. Como lembro bem daquele dia. Cada pequeno detalhe. Do seu cheiro, da sua roupa, daquele all star batido, do seu jeito ao sair do carro pela primeira vez na minha frente mostrando a mancha no inferior direito das suas costas, daquela montanha verde divina que erramos o caminho planejado em que culminou em se transformar no por do sol mais lindo que presenciei de minha vida. Tudo era único. Tudo aconteceu exatamente da maneira que era para ter acontecido, Como Tudo Deve Ser. Pela primeira vez na vida, eu não tive vontade de ir embora. Tive vontade de ficar um pouco mais. Éramos como dois barcos navegando em águas calmas demais para serem atingidas por qualquer empecilho. Lembro das 225 cartas ao longo do primeiro ano de namoro que te escrevi. Seu Tumblr. Apenas seu. Grécia e Itália surgiram contradizendo todos os aspectos que eram desfavoráveis ao nosso redor. Não poderia dedicar algo menor para um amor que foi tão avassalador, que me curou de diversas formas internamente, que me impulsionou de diferentes maneiras para o meu crescimento. O homem que sou hoje, dedico muito a ti. Não seria metade da pessoa interessante que sou hoje, sem você ter passado pelos meus dias. Como crescemos juntos! O menino que te conheceu, hoje transita por outros áreas, tal como você. Fomos muitas vezes mutilados pelo tempo, pelas cobranças (internas e externas), pela falta de grana, mas nunca deixamos de sermos o porto um do outro. Hoje sou um homem, você uma mulher e que bela mulher. Sua curiosidade pelas coisas, seus conhecimentos aleatórios, fator importante para me deixar interessado em ti. Gosto de pessoas que não se contentam com o “não sei". Foram muito poucas que conheci. Mas é algo que sempre admirei em tua personalidade. Houve momentos que pretendi fugir de tudo e seus braços, colo, útero, sempre me mantiveram nos trilhos com uma naturalidade receptiva fora do normal.
Caconde, aquela viagem que nunca foi planejada, feita na base da impulsividade decidida em questão de minutos. Eu via meu sonho do vídeo “Sleep On The Floor” realizado. Dirigir é um dos meus maiores prazeres, ouvindo músicas que sempre gostamos, rumo ao desconhecido. Nosso sexo também sempre foi algo transcendental. Dividir a cama entrelaçando as pernas, após ambos estarem satisfeitos, era como Éden. Sempre me faltou palavras para descrever algumas situações que eu deveria vivenciar e não tinha. Hoje você faz 21 anos. Talvez não seja “para sempre 21", muito provável que não será. Hoje eu não farei uma serenata sob sua sacada cantando “Last Kiss" naquela rua perigosa que caminhávamos pela madrugada voltando dos lugares. Hoje eu não invadirei um palco de um bar para cantar “Black" para você e pedir uma salva de palmas propositalmente para você dizer que eu tinha te matado de vergonha logo após. Você não passará vergonha hoje. Portanto eu precisava me expressar de alguma forma. Precisava desabrochar de algum jeito meu carinho vasto como a linha do horizonte (infinita) por ti. Curta seu dia. Acorde um pouco mais cedo e sinta o doce abraço dos lençóis sobre sua pele macia e branca como neve. Tome um café quente bem devagar (sem açúcar pois assim, prefere). Olhe pela janela do ônibus, veja os ipês, o verde e o céu. Ande por onde f(l)or. Deixe a água do chuveiro escorrer pelos teus poros curando sua alma que carrega tanto peso desnecessário. Ouça Trovoa e Between The Bars. Viva os detalhes Melissa. Você merece o mundo! Você merece o melhor! Você merece a vida!
Eu te amo, e sempre irei. Conte comigo para sempre que precisar. Jamais virarei as costas a ti. A lealdade e honestidade sempre foram meus maiores pilares. Você, sempre será a minha primeira e grande mulher. Novamente, obrigado por tudo. Que o divino, independente de como for, proteja-te sempre.
- Itália
5 notes · View notes
annalellina · 2 years
Photo
Tumblr media
Mi sto quasi abituando alle levatacce mattutine delle cinque con chiamata abbaio del cane, ma fatico parecchio poi a tenere gli occhi aperti dopo le nove e mezza di sera. Tutta colpa della pelosona mattiniera che con l'età, ormai sono quindici primavere per lei, chiama e appena apri la porta schizza in giardino o colpa delle mille cose che faccio correndo tutto il giorno? Sicuramente l'unione delle due è la risposta giusta a questo quesito. Mentre cerco di capire di chi sia la colpa vi lascio la ricetta della cena di ieri sera. . TORTA CON JULIENNE DI VERDURE AL FORNO . *Di seguito la ricetta completa* . 🌟Se ti piace la mia ricetta lasciami un like, un commento e salvala per non perderla 🌟 . Ingredienti 2 carote 1 zucchina 1 patata media 4 uova intere 1 cucchiaio di fecola di patate 1 cucchiaio di farina 00 2 cucchiai di grana 1 cucchiaino di lievito istantaneo per torte salate a piacere qualche cubetto di formaggio asiago sale e pepe prezzemolo tritato olio . Procedimento Lavare le verdure, privarle delle parti di scarto e tagliarle prima a fettine lunghe circa 4 cm e poi a julienne. In una padella scaldare l'olio. Iniziare la cottura delle verdure partendo dalle carote, poi le patate ed infine aggiungere la julienne di zucchine. Mantenete le verdure leggermente croccanti. Scaldare il forno a 180° e foderare una tortiera da 24 cm con carta forno. In una ciotola rompere e sbattere leggermente le uova; aggiungere il sale, il pepe e il prezzemolo tritato. Aggiungere il formaggio grattugiato ed infine unire le due farine setacciate con il levito. Versare il composto di uova nella tortiera, sulla superficie disporre le verdure ed rifinire con i cubetti di asiago. Infornare e cuocere la torta per 35-40 minuti. . #annaincasablog #foodbloggerbrescia #ricettevegetariane #venerdivegetariano #tortadiverdure #verduremiste #fattoincasadame #verdurejulienne https://www.instagram.com/p/Cjrj11loVoy/?igshid=NGJjMDIxMWI=
2 notes · View notes
duendeperdida · 2 months
Text
23/3/24 - blessings && torment
hj eh o aniversario do meu pai mas acabei q nao o vi, decidimos que amanha vamos comprar uma pizza pra comemorar, ele decidiu viajar e se n fosse pelo mau tempo estaria no meio do mato, entao nao acho q ele se importe mt.
eu amo qdo o sol esta em aries, talvez seja pq meu pai eh ariano com ascendente em aries, e eu tbm sou, e algumas outras pessoas q gosto bastante tbm sao, eh como se por ser meu aniversario o universo fosse automaticamente me presentear.
desde q me falaram q inferno astral nao existe eu n acredito mais, algumas coisas bem chatas aconteceram nos ultimos dias, tretei com cliente, cleaner, meus pais, a pessoa q me envolvo, e qdo isso acontece em pouco periodo de tempo eu fico com a certeza de q o problema sou eu mesmo.
mas apesar dos pesares e de eu ainda nao saber se to levando minha vida profissional pro lado certo, esse mes o negocio se mostrou mt promissor, em um ano e tres meses de empresa e depois dos ultimos meses nao chegar a bater a meta q eu coloquei na minha mente esse mes a gente conseguiu ultrapassar ela, e quebrar o record de maior ganho ate aqui, esse mes pela primeira vez na historia dessa empresa batemos R$8.7k/mes - em 4 semanas de trampo - se a pessoa q me deve tbm decidir pagar esse valor pra R$8.967 - praticamente 9k feitos, 465h de trampo gerados nessas ultimas 4 semanas, e marco ainda tem mais uma semana ate acabar... eu fico a ponto de me explodir e me da vontade de chorar real, nao so pela grana mas por conseguir ajudar pessoas a conseguir trampos!!
orgulhosa de nao ter desistido dessa ideia e feliz por ta conseguindo gerar uma grana q so consegui qdo tava fora (((e mesmo assim n sobrava nada pois gastava td pra sobreviver, uma realidade bem diferente aqui do br onde gasto no maximo em torno de 2.5k/mes pra viver, enfim feliz&triste se eh q isso eh possivel, mas hj as 9:28pm desse sabado, acabando de fechar o controle mensal eu to mais tendendo pra felicidade (:
1 note · View note
lisia81 · 2 months
Text
Yakuza Lover
Tumblr media
In uno stato di Pit Babe semi vedovanza lo ammetto e non me ne vergogno minimamente, una saga di The lost Tomb che con la versione cartacea mi fa rimpiangere le stramberie del drama quanto mancano Fatty, Poker Face l’amorooore e pure Pantera rosa, ho scovato sto drama nel catalogo Disney.
La copertina presagiva una ciofeca, my dramlist presagiva una doppia ciofeca, @dilebe06 ha tagliato la testa al toro, annunciandomi una quadrupla ciofeca.
Ebbene sì il drama e’ una ciofeca.
Chiariamoci da un drama di 9 puntate da 24 minuti compreso titoli di coda non è che mi aspettassi chissà che..ma per lo meno situazioni assurde, inverosimili al limite del ridicolo che ti scatenano la risata! Giusto per distrarmi un po’!
In effetti la storia era partita nel migliore dei modi: protagonista ingenua che grana gli occhi a palla e ha pensieri da battuta di manga, lead con sguardi e modi plateali. Inquadrature, fermi immagini, luci flash a condimento.
Tumblr media
La prima puntata ho riso, la seconda un po’ meno, arrivata alla quarta la vena comica era già consumata da un pezzo.
Tralasciamo sto amore fra i due protagonisti scoppiato dal nulla e basato sul nulla, se non un attrazione e desiderio carnale non parlo solo di sesso ma di contatto fisico, il suo sviluppo si basa su desiderio di normalità e ingenuità del capo della Yakuza e l’attrazione per il bello e tenebroso da parte di Yuri.
Tumblr media
Stanno bene insieme quando sono soli nel letto, o nell’appartamento di lui. Ogni tentativo di vivere una relazione normale finisce in drammaticità! Attentati, rapimenti, sparatorie ecc.. ma la cosa che mi fa più specie e’ che il lead è bene o male cosciente della cosa, mentre la nostra protagonista si adatta a questa situazione, pur di vivere questo amore.
Tumblr media
Ho letto in giro che la parte migliore del drama e’ Yuri, perché bene o male decide della sua vita e combatte. A me sembra che metta la testa nella sabbia come uno struzzo.
Il lead va al lavoro: ogni volta le dice ci rivedremo se sarò vivo. Lei in ansia finché non torna. Ma non pensi che se lui è vivo forse qualcun altro è morto??? Assolutamente no.
La tipica passività della protagonista giapponese c’è anche in lei. Non sono un pugno e 4 cazzotti o darla senza arrossire al secondo incontro, che ti rende forte e con carattere. Ma è avere coscienza della vita che stai vivendo, assumertene le responsabilità se è quello che vuoi.
Invece nulla, di nulla di nulla.
Appunto a Disney plus. Ok +16 ma metterlo nel gente romantico avvisando solo che ci sono scene di fumo………….
Voto 5 per le risate iniziali.
0 notes