4. Agresja - III
Chłopcy trzymający się z boku byli młodzi i niedoświadczeni. Jednakże, mimo że wszyscy wyglądali na zdenerwowanych, ściśle trzymali się swoich pozycji i chronili dom rodziny Mo, przywiązując talizmany do ścian. Sługa o imieniu A-Tong został przeniesiony do sali. Lan SiZhui mierzył lewą dłonią jego puls, natomiast prawą wspierał plecy Madame Mo. Nie mógł uratować ich obu naraz, był w straszliwej sytuacji. Nagle A-Tong poruszył się, starając przeczołgać się po ziemi.
A-Ding zawołała: "A-Tong, obudziłeś się!"
Zanim jej twarz zdążyła się rozpromienić, A-Tong uniósł lewą rękę i złapał się nią za szyję.
Widząc to, Lan SiZhui trzykrotnie postukał w kilka punktów akupunktury A-Tonga. Wei WuXian wiedział, że chociaż wyglądali łagodnie, ludzie z klanu Lan mieli moc, która była przeciwieństwem delikatności. Z taką siłą trudno byłoby komukolwiek się poruszyć. Jednak A-Tong sprawiał wrażenie, jakby niczego nie czuł, uścisk jego lewej dłoni stawał się silniejszy, a wyraz jego twarzy wydawał się bardziej bolesny i pokręcony. Lan JingYi zaczął ciągnąć za jego rękę, ale było to jak zerwanie kawałka żelaza, bez żadnego efektu. Po chwili jego szyja wydobyła z siebie trzask i głowa A-Tonga bezwładnie opadła. Jego kark został złamany.
Udusił si�� na oczach wszystkich!
Widząc sytuację, A-Ding zawołała łamiącym się głosem "... Duch! Tu jest niewidzialny* duch. Sam udusił A-Tonga!"
Jej przenikliwy głos zmroził krew w żyłach wszystkich, dlatego każdy uwierzył w to bez większego wysiłku. Jednak opinia Wei WuXian była przeciwna - nie był to dziki duch.
Przeanalizował talizmany wybrane przez chłopców; wszystkie służyły do walki z duchami, a Sala Wschodnia dosłownie była nimi pokryta. Gdyby naprawdę był dziką zjawą, talizmany zaczęłyby żarzyć się zielonymi płomieniami, gdy trafiłaby do Wschodniej Hali. Jednak teraz nic się nie stało.
To nie wina młodzieży, że reagowała zbyt wolno, ale stworzenie było rzeczywiście okrutne. Świat kultywacji miał ścisłą definicję kategorii "dzikich duchów" - musieli zabić co najmniej jedną osobę w miesiącu i kontynuować zachowanie minimalnie przez kwartał. Kryterium zostało ustalone przez samego Wei WuXiana i prawdopodobnie nadal było używane. Był najlepszy w kontaktach z tego rodzaju. Dla niego zabicie jednej osoby w ciągu siedmiu dni byłoby uważane za okrutnego ducha, który po prostu często mordował. To "coś" przyczyniło się do śmierci trzech osób naraz i to w tak krótkim czasie. Trudno byłoby nawet zdolnemu kultywatorowi natychmiast znaleźć rozwiązanie, nie mówiąc już o tych juniorach, którzy dopiero co rozpoczęli swoją karierę.
Gdy tak myślał, blask świecy zamigotał. Zawiał złowrogi wiatr, a wszystkie lampiony i świece na dziedzińcu i Wschodniej Sali zgasły.
Gdy zapadła ciemność, zewsząd zaczęły dochodzić krzyki. Wszyscy przepychali się i szarpali, chcąc uciec tak szybko, jak tylko było to możliwe, potykając się i upadając. Lan JingYi krzyczał: "Zostańcie na swoich miejscach, nie uciekajcie! Złapię każdego, kto będzie nadal się tak zachowywał! "
Nie mówił tego tylko po to, by niepokoić ludzi. W rzeczywistości złe istoty uwielbiały sprawiać kłopoty w ciemności i osiągać przewagę w takich chwilach. Im większy był płacz i chaos, tym bardziej prawdopodobne było to, że nieświadomie przyciąga on niebezpieczeństwo. W takich chwilach izolacja lub stany nerwowe były wyjątkowo niebezpieczne. Jednak wszyscy byli przerażeni na śmierć, więc jak mogli mieć uszy na takie słowa? Po chwili Sala Wschodnia ucichła, a słyszeć było zaledwie kilka lekkich oddechów i ciche szlochanie. Prawdopodobnie zostało niewiele osób.
Pośród ciemności nagle rozjarzył się ogień. Lan SiZhui rozpalił Talizman Płomienia.
Ogień z Talizmanu Płomienia nie zostanie zgaszony przez złowrogie wiatry. Użył karteczki, aby zapalić świecę, a reszta chłopców ruszyła, by dodać otuchy innym. Pod światło Wei WuXian przypadkowo spojrzał na swoje nadgarstki. Kolejne cięcie zostało uzdrowione.
Po dokładnym zlustrowaniu ich wzrokiem, nagle uświadomił sobie, że coś było nie tak z liczbą cięć.
Początkowo miał dwa nacięcia na każdym z jego nadgarstków. Jeden zniknął, gdy umarł Mo ZiYuan, a inny, gdy zginął ojciec Mo ZiYuana. Śmierć sługi, A-Tonga, wyleczyła jeszcze jedno z cięć. Dodając to, tylko trzy cięcia powinny zostać wyleczone. Ostatnie cięcie było najgłębsze i najbardziej wypełnione nienawiścią.
Ale w tej chwili na jego nadgarstkach nie było żadnego śladu po ranach.
Wei WuXian wiedział, że Madame Mo jest zdecydowanie jednym z celów zemsty Mo XuanYu. Najdłuższy i najgłębszy odcinek prawdopodobnie został przydzielony dla niej. A jednak zniknął.
Czy Mo XuanYu nagle osiągnął punkt epifanii i puścił jego nienawiść? To byłoby niemożliwe. Jego dusza została już złożona w ofierze jako cena za wezwanie Wei WuXiana. Tylko śmierć Madame Mo mogła wyleczyć ranę.
Jego wzrok powoli skierował się w stronę bladej Madame Mo, która niedawno się obudziła i została otoczona przez wszystkich.
Chyba, że już nie żyła.
Wei WuXian był pewien, że coś już przejęło ciało Madame Mo. Jeśli ta istota nie była duchem, to w takim razie czym?
Nagle A-Ding krzyknęła: "Ręka... Jego ręka! Ręka A-Tonga!"
Lan SiZhui przesunął Płomienny Talizman ponad ciało A-Tonga. Rzeczywiście, jego lewa ręka również zniknęła.
Lewa ręka!
W błyskawicznym tempie dla Wei WuXiana stało się to jasne, a istota niszcząca spustoszenie i brakujące lewe ramiona ostatecznie rozwiązały zagadkę. Szybko wybuchnął śmiechem. Lan JingYi warknął: "Ty idioto! Jak możesz śmiać się w takiej sytuacji?" Ale po chwili namysłu wiedział, że i tak był szleńcem, więc po co miał się targować?
Wei WuXian szarpnął go za rękaw: "Nie, nie!"
Lan JingYi był rozdrażniony, odciągając materiał, "Co" nie "? Nie jesteś idiotą? Przestań się wygłupiać! Nikt nie ma czasu, aby zwracać na ciebie uwagę."
Wei WuXian wskazał na zwłoki ojca Mo ZiYuana i A-Tonga, które leżały na ziemi i powiedział: "To nie oni".
Lan SiZhui zatrzymał wściekłego Lan JingYi i zapytał: "Co masz na myśli mówiąc" to nie oni "?
Wei WuXian stwierdził uroczyście: "To nie jest tata Mo ZiYuana, a to też nie jest A-Tong".
Mając twarz pokrytą makijażem, gdy zachowywał się poważnie, tym bardziej wydawał się prawdziwym wariatem. A jednak, otoczony słabym blaskiem świec, jego słowa przyprawiały o dreszcze na plecach. Lan SiZhui wlepił w niego wzrok na sekundę i zapytał wbrew sobie: "Dlaczego?"
Wei WuXian zawołał z dumą: "Ich ręce. Żaden z nich nie był leworęczny. Jestem tego pewien, bo zawsze krzywdzili mnie prawymi dłońmi."
Lan JingYi splunął, tracąc cierpliwość: "Z czego niby jesteś dumny? Zobacz, jaki jesteś z siebie zadowolony!"
Jednak Lan SiZhui zaczął się pocić. Cofając się, A-Tong użył lewej dłoni, by się udusić, a mąż Madame Mo również użył lewej ręki, by popchnąć swoją żonę.
Ale w ciągu dnia, kiedy Mo XuanYu sprawiał kłopoty w Wschodniej Sali, obaj śpieszyli się, by go stąd wydostać, używając obu prawych rąk. Niemożliwe było, aby nagle przed śmiercią stali się leworęczni.
Chociaż nie wiedział dlaczego, aby dowiedzieć się, czym było to stworzenie, musieli myśleć w kierunku "lewej ręki". Po tym, jak Lan SiZhui zdał sobie z tego sprawę, poczuł się zaskoczony i spojrzał na Wei WuXiana. Nie mógł przestać o tym myśleć, nagle powiedział: ... To nie jest zbieg okoliczności.
Wei WuXian tylko się uśmiechnął. Wiedział, że wskazówka była zbyt celowa, ale nie mógł nic na to poradzić. Dobrze, że Lan SiZhui również nie zastanawiał się nad tym zbyt długo, pomyślał: jeśli młody mistrz Mo był skłonny mi o tym przypomnieć, prawdopodobnie nie miał w zamiarach niczego złego. Odsunął od niego wzrok, mijając A-Ding, która zemdlała od płaczu i wylądowałna na Madame Mo.
Jego wzrok wędrował od jej twarzy do rąk. Ręce Madam były w większości ukryte w rękawach, ukazując tylko połowę jej palców. Prawa ręka miała je jasne i szczupłe, niewątpliwie należące do kobiety, która żyła wygodnie i nigdy nie pracowała.
Jednak palce na jej lewej ręki były znacznie dłuższe niż te po prawej. Były również grubsze, a kłykcie wygięte, pełne siły.
Ręka nie pochodziła od kobiety - to była ręka mężczyzny!
Lan SiZhui rozkazał: "Chwycić ją!"
Kilku chłopców złapało Madame Mo. Lan SiZhui szepnął "przepraszam" i był już gotowy rzucić talizman, gdy lewa ręka Madame Mo nagle wykręciła się w absurdalny sposób, celując prosto w jego gardło.
Dopóki nie złamanoby kości, niemożliwe było, aby żywa osoba przekręciła ramię w ten sposób. Szybko zaatakowała i była bardzo blisko chwycenia go za szyję, gdy jednocześnie Lan JingYi krzyknął i rzucił się przed Lan SiZhui, blokując go przed jej ręką.
Rozbłyso się, a kiedy tylko chwyciła ramię JingYi, zielone płomienie rozpaliły się na ramieniu chłopaka, które poluzowały jej uchwyt. Lan SiZhui uniknął śmierci i chciał już za to podziękować Lan Jing Yi, kiedy zobaczył, że połowa jego munduru została spalona na popiół, wyglądając przy tym dość niezręcznie. Lan JingYi zdjął drugą połowę munduru i wściekle go zbeształ: "Dlaczego mnie kopnąłeś, wariacie? Chcesz mnie zabić?!"
Wei WuXian odskoczył jak przerażony szczur: "To nie ja!"
To był on. We wnętrzu munduru z klanu Lan znajdowały się szaty inkantacji, wyszyte za pomocą cienkich nici tego samego koloru, dołączonych jako dodatkowa ochrona. Jednak w przeciwieństwie do silnych istot, takich jak ta, mogła być użyta tylko raz, zanim stała się nieważna. W nagłym wypadku Wei WuXian mógł tylko kopnąć Lan Jing Yi i użyć jego ciała, aby ochronić szyję Lan SiZhuia. Lan JingYi znowu chciał go skarcić, lecz pani Mo upadła na ziemię, a cała krew i ciało na jej twarzy zostały osuszone, aż na czaszce pozostała tylko cienka warstwa skóry. Męska ręka, która nie należała do niej, odczepiła się od jej ciała. Palce istoty zgięły się swobodnie, jakby rozciągały się lub ćwiczyły, a pulsowanie ich żył było wyraźnie widoczne.
To była zła istota, którą przyciągnęła Flaga Upiornego Przyciągania.
Rozczłonkowanie było klasycznym przykładem niepokojącej śmierci. To było tylko trochę bardziej godne niż sposób, w jaki umarł Wei WuXian. W odróżnieniu od sytuacji, w której został starty na proch, w tym przypadku kończyny i części ciała były skażone jakąś niechęcią do osoby, która zmarła i chciały połączyć się z innymi częściami, aby umrzeć wraz z całym ciałem. Dlatego wymyślono strategie znalezienia innych części ciała. Jeśli "to" je znajdzie, może być usatysfakcjonowane i spoczywać w pokoju lub może wywołać więcej problemów. Jeśli nie może ich znaleźć, część ciała będzie musiała znosić drugą najlepszą opcję.
Jaka byłaby druga najlepsza opcja? To "coś" musiałoby załatwić sobie ciała żywych ludzi.
Było to jak ta ręka - zjedz lewą rękę żywej osoby i zastąp ją. Po osuszeniu całej krwi i zabraniu energii osoby, porzuca ciało i znajduje kolejny pojemnik na pasożytnictwo, aż w końcu zebrałby wszystkie inne części swojego ciała.
Gdy tylko ręka opętała osobę, umierała ona natychmiast. Ale zanim całe ciało zostanie pożarte, nadal będzie mogło chodzić, pod jej kontrolą, tak jakby ten człowiek wciąż żył. Po tym, jak "to" zostało przyciągnięte, pierwszym pojemnikiem, którym znalazło, był Mo ZiYuan. Drugim był ojciec Mo ZiYuana. Kiedy Madame Mo kazała mężowi odejść, zachował się niecodziennie i ją pchnął. Wei WuXian początkowo myślał, że to dlatego, iż smuciła go śmierć syna, a także był zmęczony arogancją żony. Teraz, gdy znów o tym pomyślał, nie było to tak, jak powinien wyglądać ojciec, który właśnie stracił syna. To nie obojętność wynikała z poczucia beznadziejności. To był śmiertelny spokój - spokój pochodzący od już zmarłej osoby.
Trzeci pojemnik to A-Tong, a czwarty to Madame Mo. Podczas chaosu, od momentu kiedy nagle zgasły światła, dłoń przeniosła się na jej ciało. Kiedy Madame Mo zmarła, znikły również ostatnie cięcia nadgarstków Wei WuXiana.
Chłopcy z klanu Lan zauważyli, że chociaż talizmany nie działały, ich ubrania już tak, dlatego wszyscy zdjęli płaszcze, aby przykryć nimi lewą rękę. Warstwy ubrań wyglądały jak biały kokon. Po chwili kulka z jasnych strojów rozpaliła się, tworząc zielone, wiręcz paranormalne piekło. Chociaż zajęłoby to chwilę, po pewnym czasie, kiedy mundury zostałyby całkowicie spalone, ręka wynurzy się z popiołów. Podczas gdy nikt nie patrzył, Wei WuXian pobiegł w kierunku Zachodniego Dziedzińca.
Dziesięć lub więcej trupów, które były zapieczętowane* przez chłopców, stało cicho na dziedzińcu, unieruchomione inkantacjami narysowanymi na ziemi. Wei WuXian zniszczył jeden z symboli, zakłucając całą formację. Zaklaskał dwa razy. Nagle, z szarpnięciem, białka wszystkich chodzących zwłok zwróciły się w górę, jakby obudził je grzmot.
Wei WuXian zabrał głos: "Obudźcie się. Czas popracować!"
Zwykle nie potrzebował skomplikowanych inkantacji, by kontrolować te kukiełkowe zwłoki - wystarczyło proste polecenie. Poruszające się przed nim trupy przemieściły się o kilka drżących kroków. Kiedy zbliżyły się do Wei WuXiana, ich nogi osłabły i upadły na ziemię, jakby były prawdziwymi ludźmi.
Wei WuXian uznał to za zabawne, a jednocześnie denerwujące. Ponownie klasnął w dłonie, tym razem lżej. Te umarlaki prawdopodobnie urodziły się w wiosce Mo i też tu umarły, w dodatku nie doświadczywszy w pełni życia. Instynktownie podążyły za przykazaniami przywoływacza, a także przerażone przyzywającym, leżącym na ziemi i obawiającym się wstać.
Im bardziej okrutna była istota, tym lepiej Wei WuXian mógł ją kontrolować. Te chodzące trupy nie zostały przez niego wytresowane i nie radziły sobie w bezpośrednich manipulacjach. Nie miał przy sobie żadnych materiałów, co oznaczało, że nie był w stanie natychmiastowo stworzyć narzędzi ułatwiających poruszanie się trupów. Nie mógł nawet zmontować zwykłych, pomocnych drobiazgów. Rosnące zielone płomienie na Wschodnim Dziedzińcu stopniowo stawały się coraz słabsze. Nagle Wei WuXian znalazł rozwiązanie.
Dlaczego musiałby wychodzić na zewnątrz i szukać martwej osoby z silnym urazem i okrutną osobowością?
W Wschodniej Sali były nie tylko jedne, ale wiele zwłok!
Pobiegł z powrotem na wschodni dziedziniec. Ponieważ pierwsze rozwiązanie Lan SiZhuia nie powiodło się, znalazł on drugie. Uczniowie wyciągnęli miecze i wbili je w ziemię, tworząc z nich ogrodzenie, w które po chwili uderzyła ręka ducha. Zużyli całą swoją energię przekazując ją w rękojeści, tak, aby istota w środku nie uciekła, nie zwracając uwagi na to, kto wchodził lub wychodził ze stworzonego przez nich pola. Wei WuXian wkroczył do Wschodniej Sali i złapał zwłoki Madame Mo i Mo ZiYuana, łapiąc po jednej z ich rąk i przemówił cichym głosem: "Obudźcie się!"
W ułamku sekundy oczy Madame Mo i Mo ZiYuana stały się całkowicie białe. Zwłoki zaczęły wydawać przeraźliwe i potężne wrzaski, które wściekłe duchy wydobywały z siebie, gdy tylko wracały do życia.
Pośród krzyków, kolejny trup zadrżał i poczołgał się do nich, czyniąc najniższy i najsłabszy wrzask. To był mąż Madame Mo.
Wrzaski były wystarczająco głośne, a resentyment wystarczająco silny, by na twarzy Wei WuXiana pojawił się uśmiech. Czuł się całkiem zadowolony: "Rozpoznajecie tą dłoń?"
Rozkazał: "Rozedrzyjcie ją na strzępy".
Trzej członkowie rodziny Mo wyskoczyli jak zbiczowani z trzech świstów czarnego wiatru.
Lewa ręka zniszczyła jeden z mieczy tworzących barierę i już miała się wyrwać, kiedy do środka wtargnęły trzy okrutne postacie bez lewych ramion.
Oprócz tego, że rodzina nie była w stanie przeciwstawić się rozkazom Wei WuXiana, również nienawidziła stworzenia, które ją zabiło, więc wyładowywała swoją złość na przeklętej dłoni. Głównym napastnikiem była niewątpliwie Madame Mo. Zwłoki kobiet były często szczególnie okrutne po modyfikacji, włosy uźne, a oczy przekrwione. Przez paznokcie, które zwiększyły swoją długość, pianę zbierającą się w kącikach ust i wrzaski, które wystarczały, by zawalił się sufit, Madam Mo sprawiała wrażenie wyjątkowo szalonej. Za nią podążał Mo ZiYuan, który współpracował ze swoją matką i używał zarówno zębów, jak i ręki. Jego ojciec był na końcu, pokrywając luki między atakami pozostałych dwóch ciał. Zmęczeni chłopcy zaniemówili ze zdumienia.
Wielkie bitwy między zwłokami znali tylko z książek i opowiadań, a teraz oni wszyscy wpatrywali się w jedną z nich, jakby po raz pierwszy przyglądali się scenie pełnej krwi. Nie mogli odwrócić od niej wzroku. Wszyscy myśleli, że to było... Absolutnie ekscytujące!
Trzy trupy i ręka były w środku trudnej bitwy, kiedy Mo ZiYuan nagle się odsunął. Jego brzuch został zaatakowany przez dłoń, powodując rozlanie się kilku kawałków jego jelit. Madam Mo widząc to, wrzeszczała tym razem bez przerwy, osłaniając syna. Jej ataki były bardziej gwałtowne, a siła jej palcow prawie porównywalna z bronią stalową i żelazną. Jednak Wei WuXian wiedział, że stopniowo przegrywała.
Nawet trzy okrutne ciała które niedawno zmarły, nie mogły pokonać tego pojedynczego ramienia!
Wei WuXian uważnie obserwował bitwę. Jego język był lekko podwinięty, tłumiąc ostry gwizd w jego wargach i przygotowując się do jego wypuszczenia. Gwizd byłby w stanie wzbudzić jeszcze większą wrogość w okrutnych trupach, która mogłaby odwrócić sytuację. Wtedy jednak trudno byłoby się upewnić, iż nikt nie wiedziałby, że to jego robota. W mgnieniu oka ręka poruszyła się jak błyskawica, bezwzględnie i precyzyjnie łamiąc szyję pani Mo.
Patrząc, jak rodzina Mo zbliżała się do klęski, Wei WuXian przygotował się do gwizdu, który przez cały ten czas tłumił pod językiem.
W tym samym czasie echo dwóch dźwięków wydobytych z instrumentu strunowego zabrzmiało z daleka.
Dźwięk wydawał się być grany przez człowieka, a jego barwa była zwiewna i przejrzysta, niosła ponure chłody sosen potarganych wiatrem*. Gdy tylko do uszu walczących stworów dotarł ten dźwięk, ich ciała momentalnie znieruchomiały.
Chłopcy z klanu GusuLan natychmiast się rozpromienili, jakby narodzili się na nowo. Lan SiZhui wytarł krew z twarzy i podniósł głowę, radośnie wykrzykując: "Hanguan-Jun!*"
Gdy tylko usłyszał dźwięk dwóch odległych strun cytry*, Wei WuXian odwrócił się i powoli zaczął się wycofywać.
Znowu dobiegł odgłos tłumienia*. Tym razem był wyżej, przebijając niebo z kilkoma stopniami goryczy. Trzy okrutne zwłoki wycofały się i przykryły jedno ucho prawymi dłońmi. Jednakże niemożliwe było zablokowanie Tonu Eradicji* klanu GusuLan za pomocą takich środków. Ciała cofnęły się o kilka kroków, aż z ich czaszek wydobyły się słabe dźwięki pęknięcia.
Ponieważ ramię musiało toczyć ciężką walkę, po usłyszeniu dźwięku strun ponownie padło na ziemię. Chociaż jego palce wciąż drgały, nie mogło się poruszyć.
Po krótkiej chwili ciszy, chłopcy nawet nie próbowali powstrzymywać się od głośnego oklaskiwania, świętując radość z przeżycia tego incydentu. Zmagali się z tym przez całą noc, a ostatecznie przybyło wsparcie z ich klau. Nawet gdyby zostali ukarani z powodów zasad takich jak: "bycie nieuprzejmym i hałasowanie szkodzi reputacji klanu", w tamtym momencie ich to nie obchodziło.
Po radosnym machaniu dłońmi w stronę księżyca, Lan SiZhui nagle uświadomił sobie, że ktoś zniknął. Szarpnął Lan JingYiego, "Gdzie on jest?"
Lan JingYi był pochłonięty aktem zadowolenia: "Kto?"
Lan SiZhui odpowiedział: "Młody Mistrz Mo."
Lan JingYi zagadnął: "Hmm? Po co szukasz tego wariata? Kto wie, dokąd uciekł. Pewnie wystraszył się moich gróźb."
"..." Lan SiZhui wiedział, że Lan JingYi zawsze był nieostrożny i bezpośredni, nie myśląc o niczym ani nikogo nie podejrzewając. Pomyślał: poczekam, aż HanGuang-Jun przyjdzie, a potem o wszystkim mu opowiem.
Wioska Mo jeszcze spała, ale trudno było stwierdzić, czy to był prawdziwy sen, czy tylko udawany. Chociaż walka trupów była masą krwi i ubóści, wieśniacy nie obudzili się wcześnie rano, aby być świadkami tego zajścia. W końcu nawet osoby postronne musiały umieć wybrać, na których zdarzeniach się pojawić, a to zawierające wiele krzyków było zdecydowanie jednym z tych niebezpieczniejszych.
Wei WuXian najszybciej jak mógł usunął wszystkie dowody formacji ofiarnej w pokoju Mo XuanYu i wybiegł przez drzwi.
Niestety, osoba, która przybyła, pochodziła z klanu Lan, a w dodatku, okazał się nią Lan WangJi!
To była jedna z osób, które w poprzednim życiu walczyły z nim, więc powinien się szybko wycofać. Musiał prędko znaleźć wierzchowca, a przechodząc przez dziedziniec, niespodziewanie zauważył jednego przy wielkim kamieniu młyńskim. Osioł był przywiązany do rękojeści, żując coś w ustach. Kiedy zobaczył, jak chłopak biegł pochopnie, wydawało się, że był zaskoczony, a nawet spojrzał w bok, jakby był prawdziwą osobą. Wei WuXian nawiązał z nim kontakt wzrokowy przez jedną sekundę i natychmiast został dotknięty przez maleńką pogardę w jego oczach.
Próbował chwycić za linę i wyprowadzić osła, jednak ten głośno narzekał, wydając kilka skrzeczących odgłosów. Wei WuXian musiał użyć zarówno swoich słów, jak i siły, aby wprowadzić go w błąd i wyprowadzić na ścieżkę. Wyruszyli główną drogą, gdy tylko nad horyzontem nastał świt.
~•~
Pieczęć: "zastosowanie pewnego rodzaju związania obiektu / osoby, aby nie mógł / nie mogła korzystać z jednej lub kilku swoich zdolności, mocy itp".
Ponure chłody sosen ogorzały: Tutaj autor odwołuje się do wiersza Liu ChangQing.
HanGuang-Jun: HanGuang-Jun to "alternatywne imię" lub "hao". Alternatywna nazwa to zazwyczaj tytuł przyznawany osobie przez siebie lub innych. W tym przypadku sufiks "-Jun" na końcu przekłada się bezpośrednio na "dżentelmen" lub "człowiek o szlachetnym charakterze". Interesujące jest to, że przyrostek "-kun" w języku japońskim wywodzi się z tego, chociaż oba są używane w różny sposób.
Cytra: instrument muzyczny składający się z płaskiego drewnianego pudła dźwiękowego z wieloma naciągniętymi na nim strunami, ułożonymi poziomo i granymi palcami oraz plektronem. Tutaj cytra odnosi się do chińskiej cytry. [cytra (guqin) Lan WangJiego w mediach]
Ton Eradicji / tłumienie: dosłowne znaczenie to "dźwięki, które mogą pokonać przeszkody". Jest często używany podczas ataku.
Niewidzialny duch - przymiotnik ten został użyty, ponieważ niektóre duchy można zobaczyć, w tym wypadku jednak tak nie było
17 notes
·
View notes