Tumgik
#cytaty nie ma dla nas granic
Text
Miłość to bezinteresowny dar z siebie dla drugiego człowieka.
169 notes · View notes
przysiegaireny · 11 days
Text
polskie filmy cieszą
Nowe Spojrzenie Na Rozrywkę: Rola Współczesnego Kino W Kształtowaniu Kultury
Współczesne kino przekształca krajobraz rozrywki, przekraczając tradycyjne granice, stając się potężną siłą kształtującą kulturę. Dzięki swojej zdolności do urzekania widzów, prowokowania do myślenia i inspirowania zmian, współczesne kino odgrywa kluczową rolę w wywieraniu wpływu na normy, przekonania i wartości społeczne.
Od rozwiązywania palących problemów społecznych po uwzględnianie różnorodności i postępu technologicznego – przyjrzyjmy się, jak współczesne kino na nowo wyobraża sobie rozrywkę i pozostawia niezatarty ślad w kulturze globalnej.
1. Przyjmowanie Różnorodności I Włączenie Społeczne
Jedną z najbardziej znaczących zmian we współczesnym kinie jest jego zaangażowanie w akceptowanie różnorodności i promowanie włączenia społecznego.
Twórcy filmowi opowiadają dziś historie, które reprezentują szerszą gamę głosów i doświadczeń, odzwierciedlając bogatą strukturę naszego globalnego społeczeństwa. Ta zmiana nie tylko wzbogaca opowiadanie historii, ale także sprzyja empatii i zrozumieniu wśród odbiorców.
Ukazując postacie różnych ras, grup etnicznych, płci i orientacji seksualnych, współczesne kino przełamuje stereotypy i zachęca do akceptacji różnorodności.
2. Zajmowanie Się Palącymi Problemami Społecznymi
Współcześni filmowcy wykorzystują siłę kina, aby rzucić światło na palące problemy społeczne, od zmian klimatycznych i praw człowieka po ubóstwo i zdrowie psychiczne. Dzięki fascynującym narracjom i realistycznym portretom filmy te budują świadomość i zachęcają do rozmów, które mogą prowadzić do znaczących zmian.
Kino, przedstawiając złożone zagadnienia w przystępny sposób, ma potencjał mobilizowania widzów i inspirowania do działania. To społecznie świadome podejście do tworzenia filmów pokazuje, że to medium może być czymś więcej niż tylko rozrywką – jest katalizatorem postępu społecznego.
3. Przedefiniowanie Granic Gatunków
Współczesne kino na nowo definiuje tradycyjne granice gatunkowe, łącząc elementy dramatu, komedii, science fiction i fantasy, tworząc innowacyjne i skłaniające do myślenia narracje.
Trend ten zachęca twórców filmowych do eksperymentowania z technikami opowiadania historii, rzucania wyzwania oczekiwaniom widzów i poszerzania możliwości kinowej ekspresji.
Przesuwając granice gatunkowe, współczesne kino utrzymuje dynamikę i aktualność tej formy sztuki, atrakcyjnej dla zróżnicowanej publiczności o różnych gustach i preferencjach.
4. Wykorzystanie Postępu Technologicznego
Postęp technologiczny zrewolucjonizował współczesne kino, umożliwiając reżyserom urzeczywistnianie swoich twórczych wizji w sposób wcześniej niewyobrażalny.
Od najnowocześniejszych efektów specjalnych po wciągające doświadczenia wirtualnej rzeczywistości, technologia poprawia wrażenia kinowe i przesuwa granice wizualnego opowiadania historii. Innowacje takie jak CGI, przechwytywanie ruchu i zaawansowana konstrukcja dźwięku przyczyniają się do spektaklu współczesnego kina, porywając widzów i wznosząc medium na nowy poziom.
5. Wpływ Na Kulturę Globalną
Być może najważniejsze jest to, że współczesne kino ma głęboki wpływ na kulturę globalną, przekraczając bariery geograficzne i językowe, aby dotrzeć do widzów na całym świecie.
Ikoniczne postacie, zapadające w pamięć cytaty i efektowne wizualnie sceny ze współczesnych filmów zapadają w pamięć, kształtując zbiorową tożsamość i wpływając na popularne trendy.
Niezależnie od tego, czy jesteś fanem polskie filmy lub zakochany w hollywoodzkich hitach, wpływ współczesnego kina rozciąga się daleko i szeroko, dotykając serc i umysłów na wszystkich kontynentach.
Tumblr media
Każda branża filmowa wnosi własne perspektywy kulturowe i wizje artystyczne, dodając warstwy do bogatego gobelinu światowego dziedzictwa filmowego.
Podsumowując:
Współczesne kino to nie tylko forma rozrywki — to dynamiczna siła kulturowa, która kształtuje i odzwierciedla nasz ewoluujący świat.
Akceptując różnorodność, zajmując się kwestiami społecznymi, na nowo definiując granice gatunkowe, wykorzystując postęp technologiczny i wpływając na kulturę globalną, współcześni filmowcy na nowo wyobrażają sobie możliwości rozrywki i wywierają trwały wpływ na społeczeństwo.
Ponieważ nadal jesteśmy świadkami ewolucji biała odwaga, jasne jest, że jego rola w kształtowaniu kultury pozostanie istotna i transformacyjna przez wiele lat!
0 notes
klubidzpanstad · 6 years
Text
Sekciarze wrócili...
Tumblr media
Zakończyło się trzytygodniowe sekciarskie tournee po Stanach Zjednoczonych. Rodzina Chojeckich wraz ze swoimi wyznawcami szlaja się po Ameryce, odwiedzając sekciarskie centra dowodzenia (Liberty University), zagubionych, nie ogarniających rzeczywistości polonusów czy stetryczałe stowarzyszenia o którym znów dziś będzie mowa. Przy okazji swojej wycieczki, która ma także inne, nie wspominane przez nich podłoże, na każdym kroku robią tam przysłowiową "wiochę" Polakom. Nadęty "pastor", którego pompatyczne i zarazem idiotyczne wystąpienia i prezentacja jego osoby przez jego córeczki napawają go niesamowitą pychą, sprzedaje tam nieświadomym ludziom swoje polityczne i historyczne "analizy", które w Polsce odbierane są uśmiechem politowania. Opowiadał tam m.in. takie historyjki jak te o protestanckiej Polsce a nawet stworzył... wykres, który "udowadnia",  że Ameryka jest silna bo jest protestancka a Polska upadła bo jest katolicka. Jednym z eventów w jakim brali udział Chojeccy było spotkanie niewielkiej grupki starszych osób pogrążonych jeszcze w rzeczywistości zimnej wojny czyli organizacji John Birch Society. Aby nie rozpisywać się ponownie o tej organizacji odsyłam do poświęconego jej tekstu na blogu nawiązującego do wizyty jej szefa Arthura Thompsona w lubelskim bunkrze sekty Chojeckiego. "Pastor" doskonale wczuł się w panujący tam klimat przywołując wspomnienia o pustych, sklepowych półkach z butelkami octu. John Birch Society w krzywym zwierciadle IPP przedstawiana jest jako "największa i najbardziej wpływowa organizacja antykomunistyczna w USA", co lata temu miało w sobie ziarnko prawdy, dziś jednak jest cieniem dawnego stowarzyszenia i przypomina klub rekonstrukcji historycznej. Jednak wykrzywianie rzeczywistości jest normą w środowisku lubelskich sekciarzy, o czym przekonujemy się każdego dnia. "Pastor" Chojecki wygłosił "wykład" do kilkudziesięcioosobowej publiczności JBS, której średnia wieku wynosiła ok. 60 lat. Przy tej okazji współpracownicy strzelili mu sesję zdjęciową, która, w ich mniemaniu, przedstawi go jako liczącego się w Polsce działacza politycznego czy religijnego (skreśl odpowiednie w zależności od sytuacji). Jak dowiadujemy się z przekazu Chojeckich o "wykładach" pseudopastora pisały nazajutrz "amerykańskie gazety". Chodzi oczywiście o broszurki JBS, które czytają sami zainteresowani. Eunika Chojecka, córka guru, zaczyna wywiad z "pastorem" od pochwał, których nie szczędziła mu także tajwańska sekciara Hanna Shen. "Pastor" wykazuje przy tym swoją wrodzoną "skromność" (tę cechę dzielił z niejakim Marianem Kowalskim), próbując odgrywać rolę jakiegoś... "sługi bożego" (?), który oznajmia pewne rzeczy Amerykanom i Polakom. Oczywiście to wszystko odbyło się z pomocą Boga, jak zawsze u Pawełe, nawet wtedy gdy któryś z jego krytyków trafia do szpitala, albo wtedy, gdy nagle "z nieba" przychodzi kilkunastotysięczny przelew na konto, którego by się w życiu nie spodziewał. Natłok bzdur i propagandy a'la TV Mango jest tak ogromny, że opisaniu tej wyprawy trzeba by było poświęcić bardzo długi tekst i poświęcić temu wiele nerwów. To będzie ciężka przeprawa... znów przychodzą mi do głowy cytaty z "Kuracji" Smarzowskiego, zwłaszcza jeden: "Wprowadzić haloperidol". Jak mówi Eunika, "pastor" podczas swojego "wykładu" poruszał sprawy historii Polski i bieżącej polityki. Jak wygląda to w jego wykonaniu wiedzą obserwatorzy sekciarskiego universum. Wszystko jest uproszczone do granic możliwości, dopasowywane do ich narracji na poziomie pierwszych klas szkoły podstawowej, jego "analizy" i wiedza historyczna jest poniżej wszelkiej krytyki. Jednak "biblijna" rodzina Adamsów przekonuje nas, że wysłuchujący ich Amerykanie w podeszłym wieku, mają wielką wiedzę o Polsce (zakrzywanie rzeczywistości stosowane w sektach). Chojecki przytacza więc swą opowieść o żywiołowej reakcji zgromadzonych na historię i polskiej husarii, w zapytaniu o logo ich telewizji. Ten wątek od początku był obiektem drwin ich krytyków z racji radykalnie antykatolickiego przesłania "pastora" i jego organizacji. Wspominając tę polską formację z pewnością pominął on pewne charakterystyczne dla niej cechy jak np. to, że była ona, o zgrozo, katolicka, to, że rycerze ci nosili ryngrafy z "jakąś babą" jak określą on Matkę Boską a idąc do bitwy śpiewali oni pieśń ku jej czci. Takie tam, nieistotne szczegóły. I znów okazało się, że Polacy to głupki... "nie zdają sobie sprawy z tego, jak kochający wolność Amerykanie" rozumieją "komunistyczno-globalistyczny spisek". Nie rozumieją "nauczań" Chojeckiego, Machały... a przecież "w całej Polsce tylko oni". Spotkanie ze środowiskami amerykańskich szurów i sekciarzy przedstawione zostało przez Chojeckiego jako dowód na wielkie wpływy ich środowiska. "Pastor" mówił więc o tym, że oni docierają do "najbardziej wpływowycy i znaczących" środowisk w USA podczas, gdy z przedstawicielami PiS i rządu polskiego nie chce tam rozmawiać nawet "babcia klozetowa". Ja osobiście, i wielu innych, ubolewam nad tym, że nie mamy okazji zobaczyć "pastora" Chojeckiego na publicznych spotkaniach z Polakami. Z tego miejsca apeluje do "pastora" aby zaczął uświadamiać nas tak jak robi to w Ameryce w zamkniętych kółkach ich znajomych. "Pastorze", wyjdź do nas, poprowadź, odpowiedz na nasze wątpliwości! Obiecujemy, że stawimy się na takim otwartym spotkaniu. "Jak śmy tu im opowiadali co PiS wyrabia, jaka to komusza partia..." - mówi Chojecki. Ten sam Chojecki, który razem z Kowalskim przez ostatni rok reklamował PiS a tych, którzy mieli wątpliwości (z ich własnego środowiska) usuwali jako "ruskich agentów". I teraz wjeżdża koronny i zarówno żałosny temat dostępu do broni, którego sekciarskim agitatorem jest Andrzej Turczyn. IPP prezentuje taki "odpustowy" , wyświechtany światopogląd odnośnie tego tematu. "Pastor" żali się staruszkom z JBS, że w Polsce nie można kupić sobie w Lidlu karabinu AR-15 (w biblijnym Wallmarcie jest obok płatków śniadaniowych). Przy okazji tej sprzedaje oczywiście uproszczoną narrację przenosząc warunki amerykańskie na polskie, jest to przypadłością wielu szurów wrzeszczących o broni palnej, tak jakby było to "być albo nie być" polskiego społeczeństwa. Opinie w tej sprawie są podzielone, nie jest to miejsce na roztrząsanie tego, chodzi o zwrócenie uwagi jak bezrefleksyjnie Chojeccy chcą kopiować w Polsce amerykańskie wzorce, zwyczaje czy warunki. Rozbrojeni Polacy bez możliwości dostępu do broni? Znam kilka osób, które w swoich domach, w wymaganych prawem szafach mają pistolety i karabiny i żaden z nich nie miał problemu z dostępem do tych narzędzi. O co więc chodzi Chojeckiemu, Turczynowi i reszcie sekciarzy? O nic... to po prostu temat do mielenia jęzorem.
Możliwość kupna broni w supermarkecie utożsamiają oni z wolnością, nie odnosząc się do żadnych tradycji, warunków danego kraju. Ich argumenty, podobnie jak w każdym innym przypadku, są na poziomie gimnazjalisty. Będąc szczerym, i wiedząc co nieco z własnego doświadczenia, pokuszę się o stwierdzenie, że i polskim policjantom broń palna jest niepotrzebna bo częściej wyrządzają sobie nią krzywdę sami albo przypadkowym ludziom a skala przestępczości w Polsce (ze szczególnym uwzględnieniem strzelanin) nie wymaga od nich (wszystkich) posiadania aż takich środków (o wiele bardziej niezrozumiałym jest brak broni palnej u wszystkich policjantów brytyjskich). Pominę już to, że tak wychwalana przez Kowalskiego i Chojeckiego polska policja na codzień daje się we znaki polskiemu społeczeństwu w sposób całkowicie przeczący idei "służyć i chronić". To także mogą obrócić w "argument" służący ich narracji ponieważ Czaruś Kłosowicz zrobił zdjęcie radiowozu na którym widnieje naklejka "In God we trust" jako dowód tego, że "amerykańska policja ufa Bogu". No dobrze Czaruś, już dobrze... Co trzeba podkreślić? To, że rodzina Chojeckich udała się do swoich mocodawców sączyć tam antypolską propagandę. Nie odnosi się to tylko do, typowego zarówno dla nich jak i dla KODziarzy i PO, donosicielstwa na rząd, który można lubić lub nie, ale do lżenia polskiego społeczeństwa i polskiego narodu. Eunika Chojecka z uśmiechem mówiła o tym, że "wysłali skargę do Trumpa, i nie jest to żart" na "sytuację w Polsce". Jakich bzdur nagadali tam ludziom, możemy się tylko domyślać, ale ich postawa stawia ich w jednym rzędzie ze wszystkimi Różami-Thun und coś tam. Chojeccy sączyli w USA kłamstwa i propagandę, wspomnieli nawet o "pro-russian group", która "zaatakowała" ich letni bunkier. Mieli okazję spotkać się w siedzibie JBS kongresmena Thomasa Massie, któremu naopowiadali o Polsce i Polakach podobnych bredni, czym później się chwalili. Wielokrotnie podkreślałem to, że tzw. "sojusz cywilizacyjny" w którym ciągle gada Chojecki jest w jego mniemaniu niczym innym, jak tylko kopiowaniem w Polsce amerykańskiego sekciarstwa, co wielokrotnie przyznał sam. Mówi on o "zbudowaniu w Polsce drugiej Ameryki" i nie chodzi mu o jakieś, cokolwiek to znaczy, podnoszenie życiowych standardów (także wątpliwych ale pomijanych celowo przez taniego propagandystę) czy możliwość liczenia się na arenie międzynarodowej Polski jako kraju Polaków. On, co wielokrotnie mówił chciałby uczynić z nas "lotniskowca USA", przekopiować tutaj wszystkie, wątpliwej jakości, amerykańskie wartości, po prostu zamerykanizować Polaków. Mówi on o tym wprost... chwali więc polską kiełbasę dostępną w sklepach w Ameryce ale już śmierdzą mu polskie, katolickie kościoły w tej Ameryce i agituje za tym by napędzać mieszkających tam Polaków do "kościołów" jemu podobnych sekciarzy. Na szczęście liczebność polonii na spotkaniach z tym odrealnionym, ale jednak szkodliwym osobnikiem, pokazuje gdzie tamtejsi Polacy mają jego pomysły i "mądrości". Chojecki po powrocie stwierdził, że naganianie polonusów do tamtejszych zborów protestanckich będzie kolejnym celem "misji" jego środowiska. W tym wszystkim przytakują mu blisko związani z nim fanatyczni i równie cyniczni członkowie sekty jak małżeństwo Kopciów. "Pastor" ubolewa nad tym, że Polacy po prostu tego nie chcą, nie szczędził im nigdy z tej okazji najgorszych bluzgów, tak samo lży nasz naród przebywając w gronie przyklaskujących mu Amerykanów. Chojecki i jego córeczki bardzo cieszą się także z popularności filmu "Kler" co, oczywiście, także nagięli do swojej narracji. Jak mówi Chojecki, "katolicyzm w Polsce jest już passe". Tak samo cieszył się ze statystyk irlandzkich urabiając je na swoją modłę. Twierdził on, że Irlandczycy "porzucili katolicyzm ponieważ zrozumieli, że Rzym oszukuje ich w kwestiach Biblii", co jest całkowitą bzdurą ponieważ Irlandia jest dziś jednym z najbardziej zlaicyzowanych krajów, w którym na porządku dziennym jest wzmożona aktywność środowisk tzw. LGBT czy poparcie dla aborcji. Ale widocznie pasuje to "pastorowi" bardziej niż to, że mieliby nadal trwać przy katolicyzmie. "Pastor" ma konkretne priorytety. Powrót do Lublina okazał się dla Chojeckich i ich pracowników bardzo ciężkim doświadczeniem. W nadawanym już z lubelskiego bunkra programie z tęsknoty za Ameryką rozpłakała się najpierw Eunika a zaraz po niej Kornelia. Obserwując ich zachowania w tym temacie odczuwa się realną pogardę dla tego wstrętnego typa, za to co potrafił zrobić z własnymi dziećmi i co próbuje robić z zagubionymi ludźmi, których wielu nagonił mu przez ostatnie 2,5 najmimorda Marian Kowalski. Co najlepsze, ci, którzy doznali łaski "pastora" i zostali "porwani do biblijnej republiki" po powrocie nie mogą zdecydować się gdzie jest ich kraj. To, że polski patriotyzm w środowisku IPP jest tylko i wyłącznie chwytliwą fasadą jest oczywiste dla obserwatorów działalności tej szkodliwej sekty. Ich dziecinna i bezkrytyczna fascynacja Ameryką obrazuje skalę prania mózgu jakie odbywa się w tym środowisku. To, że gotowi są szkalować Polskę przed Amerykanami czy nawet żydowskim agentem wpływu Danielsem pokazuje jak szkodliwą są oni grupą. To manipulatorzy wyprani z wszelkich wartości moralnych i etycznych, ten sam sort, który reprezentuje sobą środowisko KOD, "Gazety Wyborczej" czy urbanowskiego "NIE" (gdzie wywiadu udzielał niegdyś Kowalski, który nie przepuści kilku groszy choćby miał matkę sprzedać). Wyjazd do USA był dla nich wszystkich przeżyciem duchowym, Kornelia twierdzi, że Ameryka przybliżyła ją do Boga, że teraz chce dać więcej od siebie dla innych. Znając fanatyzm i rolę powierzoną Kornelii w sekcie może to oznaczać zwiększenie reżimu i kontroli w jej środowisku. Natomiast rowadząca w IPP kabaretowe programy kreacjonistyczne blondynka mówi o wielkiej wrażliwości protestantów i pomocy z ich strony gdy zdarzył jej się tam jakiś mały wypadek. No tak, trzeba było lecieć za ocean by takiego czegoś doświadczyć, w Polsce nie pomagają sobie, są przecież katolikami. Ogromną amerykańską wrażliwości i troskę o innych sprowadzi nam tutaj dopiero "pastor" Chojecki "modlący się" o choroby i śmierć dla innych ludzi. Po powrocie mamy oczywiście standardowe zakrzywianie rzeczywistości. Widzom IPP wizyta u amerykańskich mocodawców przedstawiona została jako niebywały sukces i dowód na to, że sekta Chojeckiego ma "unikatowy przekaz i dociera z nim na cały świat". Nieważne, że w amerykańskich świetlicach za publiczność robili Chojeckiemu przywiezieni z Polski członkowie rodziny i sekciarze oraz spędzona z całej Ameryki i Kanady kilkunastoosobowa grupka Polaków.  Córeczki guru Pawełe na podstawie komentarzy ich zwolenników z Australii czy Czech roztaczają przed wyznawcami wizję, że spotkało ich wielkie szczęście, że "pastor" działa w Polsce bo ludzie w Czechach, Australii i Nowej Zelandii chcieliby aby zwodził ich tam u nich. To oczywiście niesamowicie łechce ego zboczonego, wulgarnego oszusta. W Chicago znaleźli sobie naiwniaka, niejakiego Jacka, który ugościł ich tam i nadskakiwał im. To  jego osobą i jego dolarami wiążą plany "amerykańskiego studia IPP". Jak będzie to wyglądać okaże się w przyszłości. Ów Jacek nie sprawia wrażenia kogoś kto mógłby prowadzić jakieś audycje, chyba, że mają to być takie "łączenia z klubami IPP" zza granicy, gdzie raz na jakiś czas zbierają się przy piwku i paluszkach jacyś biedni ludzie i słodzą "pastorowi" oraz jego biznesowi przy okazji podbudowując siebie samych myśleniem, że biorą udział w czymś ważnym i poważnym. No chyba, że Chojecki wyznaczy kogoś z sekciarskiej ekipy do koordynowania tego projektu. Nie ma sensu opisywać dokładnie całego odrealnionego lania wody jakie uprawia Chojecki, jego rodzina i jego sekta. Wiemy jakie załgane raporty złożyli oni syjonistycznym sekciarzom w Ameryce, po obserwacji podejmowanych przez nich działań zauważymy jakie instrukcje przywieźli od swoich baptystycznych sponsorów, bo to, że przywieźli oni od nich konkretne wsparcie w walucie widać po zadowolonych gębach głównych aktorów tego teatru. Wróćmy jeszcze tylko na chwilę do tego jak destrukcyjnie oddziaływuje na zagubionych ludzi propaganda Chojeckiego. Z Lublina ��ączą się oni ze wspomnianym już Jackiem z Chicago, który wg słów Chojeckiego jest w pracy (ani Chojeccy ani Kopciowie w pracy stawiać się nie musieli, siedzą sobie wygodnie w budynku ich własnego biznesu). Wypowiedź Jacka pokazuje jak omamieni są wyznawcy Chojeckiego. Mówi on o tym, że ci, którzy spotkali się z nimi (sektą Chojeckiego) zostali uratowani przed diabłem, do którego prowadzą inne kościoły, że to "kościół" Chojeckiego jest najbliżej Chrystusa a oni tam, nawet już po "nawróceniu" sami pogubili się w tym wszystkim, gdyby nie byli prowadzeni na smyczy przebiegłego guru z Lublina. Takie emocjonalne i doktrynalne uzależnienie od lidera jest podręcznikowym przykładem technik stosowanych przez sekty. Podniecenie tego człowieka faktem, że mógł on spotkać rodzinę Chojeckich i oddać się na ich usługi potwierdza tylko techniki manipulacji stosowane przez guru. Dodajmy do tego kolejną historię ich wyznawczyni, która obsługuje u nich kamerę a na czas ich amerykańskich wojaży dostąpiła zaszczytu zajmowania się psami Chojeckich i Kopciów. Kobieta ta mówi o tym, że w dniu ich wyjazdu, gdy zdała sobie sprawę, że nie ma ich blisko była załamana, porównała to do przepowiadanego przez sektę "porwania wiernych" a następnie mówi, że te psy przypominały jej, że jej fałszywi nauczyciele wrócą, że to pozwoliło jej nie płakać. Nie trzeba chyba do tego większego komentarza. Jak bezczelni i aroganccy są antykatoliccy sekciarze niech świadczy historia opowiedziana przez Eunikę. Mówi ona o grupie amerykańskich katolików, którzy pikietowali klinikę aborcyjną Planned Parenthood (sieci aborcyjnych ubojni finansowanej z pieniędzy rządowych, rządu tej "biblijnej republiki"). Eunika mówi, że przeprowadzili z nimi wywiad (oczywiście nie wspomnieli o tym jak codziennie lżą katolików i katolicyzm) a następnie jedna z podległych ich sekciar, prawdopodobnie z chęci zaimponowania utuczonemu guru, powiedziała, że "nie wyjedzie z Ameryki z czystym sumieniem jeśli nie powie im o ewangelii". Co im powiedziała? Że, owszem mogą bronić nienarodzonego życia ale sami stracą swoje, jeśli chodzi o wieczność bo są katolikami. Takiej bezczelności nie dopuścił by się żaden przyzwoity człowiek, ale z przyzwoitością Chojeccy i ich wyznawcy nigdy styczności nie mieli a w sekciarskim słowniku termin taki nie funkcjonuje. W takich momentach naprawdę trochę szkoda, że niektórzy katolicy są zbyt pobłażliwi bo za takie coś sekciarze powinni po prostu dostać po swoich uśmiechniętych, fałszywych mordach. Pochwalił to oczywiście guru tej złowieszczej sekty, mówiąc, że tylko "chcieli okazać wsparcie w słusznej sprawie a Ania jeszcze powiedziała im o zbawieniu w Jezusie", szeregowa sekciara zdobyła kilka punktów. Powyższe przykłady, po raz kolejny, pokazują, że w sekcie Chojeckiego fanatyzm, nienawiść, zacietrzewienie i całkowite podporządkowanie się guru jest starannie pielęgnowane. Sekciarze z Lublina narobili w Ameryce wstydu Polakom gdziekolwiek się pokazali. Nawet na ulicy, podczas pikiety w słusznej sprawie nie odpuścili sobie pogardy dla amerykańskich katolików, największej tam wspólnoty religijnej (nie licząc setek tysięcy kościółków protestanckich, z których każdy ma swoją jedyną prawdę i on gwarantuje najlepsze zbawienie, po promocyjnej cenie). Ci ludzie są zaślepieni nienawiścią do katolicyzmu, do polskości, do naszych tradycji, gardzą nie tylko podstawowymi wartościami ale także normalnymi stosunkami międzyludzkimi, które w ich zamkniętym środowisku są wypaczone. Dlatego siedzą zamknięci w hermetycznym bunkrze, pod czujną kontrolą psychopatycznego guru i jego czekistów, nie są dopuszczani do społeczeństwa i sami się od niego izolują. Taką samą pogardę powinni odbierać ci, którzy odpowiedzialni są za całą działalność tej szkodliwej grupy. Resztę, która została w to wciągnięta i zmanipulowana można próbować uratować (o ile to możliwe), w każdym razie na pewno trzeba ostrzegać inne ich potencjalne ofiary oraz uświadomić środowiska patriotyczne, że na przeróżnych odcinkach działają w Polsce opłacane z zagranicznych ośrodków rozbijackie centra, które należy konsekwentnie zwalczać. Znamienne jest jednak to, co powiedziała Eunika opisując tę sytuację a mianowicie to, że "ich grupa musiała wyjść ze strefy bezpieczeństwa" czyli po prostu wyjść do ludzi, oczywiście w bardzo ograniczonym, kontrolowanym przez guru zakresie jak przejazdy czy przechadzki. To jest to co charakteryzuje sekty, izolacja członków od reszty świata, wmówienie im, że pośród innych ludzi czyhają na nich zagrożenia, że ludzie są do nich wrogo lub niechętnie nastawieni. Chojecki stosuje wszystkie, podręcznikowe, sekciarskie metody manipulacji kontroli. Eunika nie wymyśliła sobie sama terminu “strefy bezpieczeństwa” definiowanej w sektach jako obracanie się wyłącznie we własnym gronie. Opisana sytuacja pokazuje, że sekta Chojeckiego  nie tylko totalnie kontroluje swoich wyznawców ale także to, że jest konfrontacyjnie nastawiona do świata nawet w sytuacjach zwykłych, ulicznych spotkań z innymi ludźmi. Oczywiście akcje taką mogli podjąć jedynie w stosunku do porządnych, spokojnych ludzi, innych napotykanych na ulicach grup już tak chętnie nie “ewangelizowali”
Przejdźmy teraz do kolejnej sprawy. Dziś odbywają się w Polsce wybory samorządowe, które przez ostatnie kilka miesięcy, jeszcze podczas współpracy z Marianem Kowalskim odgrywały u nich rolę kluczową, to one wg stałych komentatorów IPP są najważniejsze w walce o Polskę.Kowalski i Chojecki bluzgali na narodowców, że ci nie biorą w nich udziału (biorą). Od wyborów samorządowych swój marsz o władzę w Polsce zacząć miała stworzona przez nich "partia polityczna" Ruch 11 Listopada. Posunięcie z założeniem partii było zwykłą fasadą, wydmuszką dla utrzymania przy sobie wyznawców i sponsorów oraz przyciągnięcia kolejnych, którzy mamieni patriotycznymi hasłami przyłączyli się do grona tych, którzy wspierają szkodliwy biznes Chojeckiego. Po niespodziewanej ucieczce szczura Kowalskiego z tonącego okrętu okazało się, że wiceprezes Turczyn nie ma pojęcia o ordynacji wyborczej, a drugi wiceprezes Chojecki nie ma czasu na partię i nie zamierzał się tym w ogóle zajmować. W zamian za Kowalskiego "prezesem" owej "partii" obwołano oddanego bezgranicznie sekciarza Michała Fałka i temat znów ucichł. Naiwniacy, którzy nakupowali od nich przeróżnych gadżetów z logo "partii", mogli wreszcie spytać jak ona działa, a więc taktycznie ogłoszono... bojkot wyborów. To doprawdy wspaniałe posunięcie, partie polityczne zakłada się właśnie po to aby nie brać udziału w życiu politycznym, wyborach i próbach zdobycia wpływu na rzeczywistość. A przecież udział w takich wyborach to hobby Mariana Kowalskiego, który przez ostatnie 2,5 roku określany był przez propagandę Chojeckich "drugim Piłsudskim", miał być wyznacznikiem aktywności społecznej i politycznej. Ruch 11 Listopada miał być alternatywą dla wszystkich istniejących partii w Polsce a tymczasem bojkotuje wybory. Zrozumiałym było by jeszcze tłumaczenie, że w związku z zaistniała sytuacją i brakiem czasu nie będą w stanie zorganizować na szybko udziału w tych wyborach. W takiej sytuacji, jako środowisko, które jednak wierzy w wybory, zaproponowali by swoim wyznawcom udział w nich wedle własnego sumienia lub z braku wyboru nie branie w nich udziału. Oni jednak ogłosili stanowczy bojkot ponieważ ich doktryna zakłada z góry, że nie ma, poza nimi, ludzi i grup, które warto w jakikolwiek sposób wspierać. Jest tylko jedna linia i klapki na oczach. I tym sposobem uda się dociągnąć ten "projekt polityczny" do kolejnych wyborów, a nie ma żadnych znaków aby zamierzali cokolwiek z tym zrobić bo też sami zdają sobie sprawę z tego, że to o czym mówią jest dla nich nieosiągalne na żadnym poziomie, że był to wyłącznie kolejny wabik. Kowalski udaje, że o tym nie wiedział, ale obiecujemy przypominać mu o tym i informować ludzi o tym kim jest i co robił. To samo dotyczy sekty Chojeckiego, której temat będzie wypływał za każdym razem gdy prymitywny, łysy oszust będzie próbował udawać niewinnego. Na koniec "pastor" pociesza zszokowane, polskie owieczki z Ameryki aby nie lękały się tym, że ich zbawicieli tam nie ma i zapowiada ponowną wycieczkę na koszt tych zagubionych ludzi, tym razem w jeszcze większym gronie. W programie pochwalona została także postać Jerry'ego Falwella Sr., sekciarskiego syjonisty powiązanego z sektą Moona, o czym był już tekst na blogu. Do Polski przywieźli jego autobiografię (!) i na jej podstawie reklamują tę szumowinę jako kogoś wielkiego. Być może doczekamy chwili gdy jawnie odwołają się do innej książki Falwella czyli “Wojna nuklearna i ponowne przyjście Chrystusa”, bo jak wiemy, Chojecki podziela jego światopogląd w tym temacie. Dobrze, że chociaż odkrywają karty i pokazują, kim są ich mentorzy i sponsorzy, bo gdy pisałem o tym ja i inni to nabierali wody w usta i rodzina Falwellów nie była u nich zbyt reklamowana a ich wyznawcy, nie wprowadzeni nawet w temat, wyśmiewali to wszystko. Klaruje się z coraz większą prędkością obraz sekty Chojeckiego jak i jego agresywnego, płatnego naganiacza, już niedługo nie będą mieli żadnego argumentu przeciwko głównym zarzutom przeciwko nim. Kowalski zresztą już ich  nie ma, to jego przedśmiertne podrygi w życiu publicznym, obiecujemy przyczynić się do tego w miarę naszych możliwości, czuwać z lusterkiem nad tym trupem by sprawdzić czy jeszcze oddycha a a następnie dopilnować zakopania truchła głęboko.  Do zobaczenia Marian... bo chyba nie myślisz, że widzieliśmy się po raz ostatni :)
6 notes · View notes
dariusblogpl · 5 years
Text
RPO Warszawska deklaracja LGBT+ pomoże chronić dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym, hejtem i dyskryminacją
RPO Adam Bodnar odpowiada nowemu rzecznikowi praw dziecka. Warszawska deklaracja LGBT+ pomoże chronić dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym, hejtem i dyskryminacją.
* Dyskryminacja i przemoc motywowana uprzedzeniami zagraża bezpieczeństwu uczniów, więc przeciwdziałanie tym zjawiskom powinno być ważne także dla Rzecznika Praw Dziecka
* Dlatego Rzecznik Praw Obywatelskich podtrzymuję poparcie dla podpisania przez Prezydenta Warszawy Deklaracji LGBT+
* Warszawska deklaracja zgodna jest z polskim prawem. Należy raczej zastanowić się, co zrobić by prawo lepiej chroniło dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym, hejtem i dyskryminacją
Taka jest odpowiedź rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara dla rzecznika praw dziecka Michała Pawlaka. Zawiera kompleksową analizę prawa polskiego i międzynarodowego. - Edukacja antydyskryminacyjna jest narzędziem bardzo potrzebnym, co po tragicznej samobójczej śmierci Dominika S. z Bieżunia w 2015 r. podkreślał RPO i ówczesny RPD w wystąpieniu do MEN – przypomina Adam Bodnar.
Nowy Rzecznik Praw Dziecka Michał Pawlak skierował do RPO 7 marca „Wezwanie do podjęcia czynności w sprawie naruszenia konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.
W ocenie RPD przyjęta przez Prezydenta Warszawy deklaracja LGBT+ może naruszać konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami ze względu na zawarty w niej cel wprowadzenia do szkół edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej, uwzględniającej kwestie tożsamości psychoseksualnej i identyfikacji płciowej, zgodnej ze standardami i wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
Skąd się wzięły cytaty z pisma RPD?
Rzecznik praw obywatelskich zauważa na wstępie, że zawarta w piśmie argumentacja zdaje się opierać na rozpowszechnianych w internecie i mediach uproszczeniach, nie zaś na rzetelnych materiałach źródłowych.
* Oficjalna strona Światowej Organizacji Zdrowia jako najnowsze opracowanie dotyczące edukacji seksualnej prezentuje publikację z 2018 r. „International technical guidance on sexuality education”, przygotowaną przez UNESCO przy współpracy z WHO. Nie zawiera ona cytowanych przez RPD treści.
* Standardy te nie zastępują przepisów prawa ani gotowego planu zajęć lekcyjnych, ale mają stanowić wskazówki dla decydentów oraz wymagają odpowiedniej i przemyślanej implementacji (ponieważ kwestia ta wzbudziła liczne kontrowersje i niejasności RPO zwrócił się do WHO o wyjaśnienie co, w świetle dostępnych obecnie informacji i materiałów źródłowych, należy uznać za aktualne standardy i wytyczne tej Organizacji w obszarze edukacji seksualnej).
Czy rodzicom wolno wszystko?
W pełni szanując prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, należy zauważyć, że prawo to nie ma charakteru absolutnego i może ulegać ograniczeniom, zarówno na gruncie Konstytucji, jak i Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
Granice tego prawa, tak jak i pozostałych praw i wolności, wyznaczają inne normy:
* m.in. art. 70 ust. 1 Konstytucji określający prawo do nauki i obowiązek nauki do 18. roku życia,
* przepisy zobowiązujące państwo do realizacji edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej.
Jak prawo chroni dzieci przed krzywdą i wykorzystywaniem seksualnym?
Zgodnie z Konwencją o prawach dziecka (art. 29 ust. 1(b)) nauka dziecka ma być ukierunkowana m.in. na rozwijanie szacunku dla praw człowieka i podstawowych swobód oraz dla zasad zawartych w Karcie Narodów Zjednoczonych.
Stosownie do Konwencji Rady Europy o ochronie dzieci przed seksualnym wykorzystywaniem i niegodziwym traktowaniem w celach seksualnych (art. 6) konieczne jest doprowadzenie do tego, aby dzieci otrzymywały w szkole informacje o zagrożeniach związanych z seksualnym wykorzystywaniem i niegodziwym traktowaniem w celach seksualnych oraz o środkach ochrony przed tymi zagrożeniami.
Wreszcie ustawa o planowaniu rodziny (art. 4 ust. 1 ustawy z 7 stycznia 1993 r.) wprowadza do programów nauczania szkolnego wiedzę o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji.
Warto przywołać w tym miejscu stanowisko Trybunału Konstytucyjnego, który w wyroku z 27 maja 2003 r. stwierdził że Konstytucja nie może gwarantować i nie gwarantuje, że wiedza przekazywana w szkole będzie zgodna z przekonaniami rodziców. Podobną interpretację art. 2 Protokołu nr 1 do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, zobowiązującego państwa do realizacji prawa do nauki przy uwzględnieniu prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami, przedstawiał też Europejski Trybunał Praw Człowieka (orzeczenie w skargach na obowiązkowy charakter zajęć edukacji seksualnej Dojan i inni przeciwko Niemcom oraz Kjeldsen Busk Madsen i Pedersen przeciwko Danii)
W Polsce rodzice mają prawo nie posyłać dzieci na edukację seksualną (i warszawska deklaracja tego nie zmienia)
Zarzuty o naruszeniu konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami wydają się o tyle chybione, że w obecnym stanie prawnym to rodzice decydują, czy ich niepełnoletnie dzieci będą uczestniczyły w zajęciach edukacji seksualnej – zauważa RPO. Warszawska Deklaracja LGBT+ nie zmieniła tego stanu rzeczy.
Jak wynika z rozporządzenia MEN z 12 sierpnia 1999 r. „w sprawie sposobu nauczania szkolnego oraz zakresu treści dotyczących wiedzy o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji zawartych w podstawie programowej kształcenia ogólnego”, treści dotyczące wiedzy o życiu seksualnym człowieka są w szkole przekazywane w ramach zajęć „Wychowanie do życia w rodzinie”. A z zajęć tych, na podstawie §4 rozporządzenia, rodzice mogą dziecko zwolnić. Zaś organizacje pozarządowe, które chciałyby współprowadzić takie zajęcia, muszą mieć pozytywną opinię rady rodziców (art. 86 Prawa oświatowego).
Prezydent Warszawy miasta nie ma kompetencji (nawet, gdyby takie były jego intencje) do zmiany swoją deklaracją przepisów prawa powszechnie obowiązującego. A zatem niezależnie od Deklaracji LGBT+, warszawskie placówki oświatowe będą zobowiązane działać zgodnie z tym rozporządzeniem.
Prawa dzieci nie są w Polsce dostatecznie chronione – nie ma gwarancji, że dowiedzą się, jak się bronić przed nadużyciami i dyskryminacją
Fakultatywny charakter edukacji seksualnej jest w ocenie RPO rozwiązaniem niesatysfakcjonującym, a także niezgodnym z międzynarodowymi standardami. Z prawa do nauki (którego ochrona leży niewątpliwie w obowiązkach Rzecznika Praw Dziecka), wynika przecież także prawo do otrzymania rzetelnej edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej.
Rzecznik Praw Obywatelskich wielokrotnie podkreślał, że polski system oświaty niewystarczająco uwzględnia konieczność edukowania młodych osób na tematy dotyczące praw człowieka, równego traktowania i rozwoju seksualnego. Wątpliwości budzi m.in. fakultatywny charakter „Wychowania do życia w rodzinie”, wykorzystywane przy jego realizacji podręczniki[1], a także brak rzetelnych danych wskazujących, jakie treści są przekazywane w czasie tych zajęć i czy odpowiadają one wymogom stawianym przez ustawę o planowaniu rodziny i ratyfikowane przez Polskę umowy międzynarodowe.
Zwiększenie wysiłków w obszarze edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej zalecają Polsce od lat międzynarodowe organy ochrony praw człowieka.
Edukacja antydyskryminacyjna pełni też szczególną rolę w przeciwdziałaniu przemocy motywowanej uprzedzeniami. Ze skarg które wpływają do Biura RPO od obywateli, wynika że uczniowie LGBT+ są w polskich szkołach szczególnie narażeni na dyskryminację i przemoc ze strony rówieśników. Potwierdzają to także dostępne opracowania wyników badań. Według Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej 69 % uczniów z Polski, biorących udział w badaniu, “zawsze” albo “często” doświadczyło albo było świadkiem negatywnych komentarzy albo czynów wobec osób LGBT w środowisku szkolnym[2].
Z innych badań wynika, że blisko 30 % przypadków agresji motywowanej homofobią zdarza się na terenie szkoły, a w prawie 50 % osobami stosującymi przemoc na tle homofobicznym są koledzy i koleżanki ze szkoły[3].
Zjawiska te mogą powodować u młodych osób LGBT+ poczucie wykluczenia oraz problemy z rozwojem i nauką, a nawet prowadzić do tak tragicznych konsekwencji jak samobójstwo. Problem ten dostrzegło także Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, stwierdzając, że wyższy wskaźnik samobójstw wśród osób LGBT w porównaniu do innych młodych osób nie jest efektem ich orientacji seksualnej, ale stygmatyzacji, marginalizacji i dyskryminacji, których doświadczają[4].
Warszawska deklaracja jest potrzebna
Warszawska deklaracja formułuje cele i kierunki dla działania władz samorządowych w obszarze ochrony praw osób LGBT+ i przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową, w zakresie kompetencji samorządu terytorialnego.
Deklaracja LGBT+ stanowi ważny krok w stronę zapewnienia równego traktowania wszystkim obywatelom, a także wyraz wsparcia dla osób, w tym dzieci, które codziennie muszą mierzyć się z falą nienawiści i dyskryminacją ze względu na swoją orientację seksualną lub tożsamość płciową.
Dlatego RPO z niepokojem przyjął, że te podstawowe dla demokratycznego państwa cele i założenia są w opinii Rzecznika Praw Dziecka „ideologią afirmowaną jedynie przez wąską grupę społeczną”, którą Deklaracja „narzuca ogółowi rodziców”.
- W odniesieniu natomiast do podniesionego przez Pana Rzecznika argumentu, iż Deklaracja LGBT+ narusza art. 18 Konstytucji RP poprzez „promowanie różnych rodzajów związków”, pragnę zauważyć, że przepis ten stanowi, iż małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny znajduje się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Wyznacza on więc zadania władzy publicznej w zakresie regulacji i ochrony związków małżeńskich, ale nie odnosi się w żaden sposób do kwestii samego istnienia związków jednopłciowych. Nie zabrania więc edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej o różnych rodzajach związków – tłumaczy rzecznik praw obywatelskich.
- Wyrażam nadzieję, że powyższe wyjaśnienia będą dla Pana Rzecznika satysfakcjonujące – pisze Adam Bodnar. Przypominając trwającą współpracę obu instytucji, dodaje: - Z przykrością przyjąłem pismo Pana Rzecznika, w którym zajmuje Pan stanowisko wnioskodawcy a nie partnera działającego we wspólnym celu. Trudno mi także zrozumieć przyczyny powoływania się przez Pana Rzecznika na ślubowanie, które złożyłem obejmując funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich. Pragnę zapewnić, że znam jego treść i działam w jego duchu, wypełniając powierzone mi obowiązki.
0 notes
Text
Opowieść.
*Twój dziadek oświadczył mi się z kawałkiem cukierka. Nie mieliśmy nic, ukląkł i powiedział do mnie: „Teraz nie mam nic, tylko cukierka, ale jeśli chcesz, możemy wszystko razem zbudować”.
A ty?
„Otworzyłam cukierka, podzieliłam go na dwie części i zjedliśmy. Od tego momentu dzieliliśmy się i dzieliliśmy wszystkim. Upadaliśmy, powstawaliśmy i budowaliśmy.
Wszyscy razem. Przeżywaliśmy trudne chwile, zmęczenie, ale zawsze byliśmy dla siebie. Do ostatniego''
„Inne czasy, babciu”
„Czas nie zmienia sposobu, w jaki kochasz.
Teraz boją się wszystkiego. Nie biorą ślubu z obawy, że nie będą w stanie budować. Jak tylko się pokłócą, odchodzą, bo wtedy myślą, że znajdą lepszego. Zawsze szukają doskonałości, jakby ona istniała. Brakuje im postrzegania rzeczywistości. O szczęściu w małych rzeczach. Robią wielkie demo, pierścionki za tysiąc dolarów, przesadzone wideo z oświadczynami, a potem przegapiają ten moment. Ta intymna rzecz, którą trzymasz we dwoje, tylko we dwoje na całe życie. Tego im brakuje. Odwagi, by żyć i kochać za to, kim są, a nie za to, jak sobie to wyobrażają.*
97 notes · View notes
Text
- Czym jest miłość dla Ciebie?
- Dla mnie miłość to Ty
26 notes · View notes
Text
On naprawdę nie wierzy, że ja chcę spędzić z nim resztę życia i dłużej.
13 notes · View notes
Text
Przysięgam nigdy nie zapominać, że to miłość na całe życie.
,, I, że Cię nie opuszczę "
35 notes · View notes
Text
Nie bądź w związku z kimś, kogo nie chciałbyś poślubić.
38 notes · View notes
Text
,, (...) Jestem stałym bywalcem Twojego Tumblera "
-@cytaty-niemadlanasgranic
35 notes · View notes
Text
Gdy zdasz sobie sprawę z tego, że chcesz spędzić resztę życia z daną osobą, chcesz, aby ta reszta zaczęła się jak najszybciej.
26 notes · View notes
Text
Przysięgam, że dopóki Ciebie nie poznałam nigdy tego wszystkiego tak bardzo nie pragnęłam.
6 notes · View notes
Text
Tumblr media
❤️
2 notes · View notes
Text
Nie można kochać nie tracąc siebie.
@cytaty-niemadlanasgranic
43 notes · View notes
Text
#nadzieja 23.12.2023
3 notes · View notes
Text
Ty tak słodko mnie przytulasz, chciałbym dać Tobie nazwisko Ale raz mi już nie wyszło
11 notes · View notes