Tumgik
#Bóg jest jak wiosna
Text
Bóg jest jak wiosna czyli wiosna w sztuce
Ostatnim słowem świata będzie miłość. Wiosna jest jak miłość. Odradza się jak wiosna. Wiosna w sztuce jest znana przynajmniej już od czasów Sandra Botticellego. Jego La Primavera czyli Wiosna znana jest na całym świecie, bo eksponowana w każdym podręczniku historii sztuki europejskiej czy sztuki renesansu jest praktycznie jego pełnym wdzięku początkiem. Do końca nie wiadomo, dla kogo namalował…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
wolcichyczas · 8 months
Text
11.09.2023
Rut 1:15-22 
(15) Następnie rzekła Noemi: Oto twoja szwagierka wraca do swojego ludu i do swojego boga; zawróć i ty za swoją szwagierką. (16) Lecz Rut odpowiedziała: Nie nalegaj na mnie, abym cię opuściła i odeszła od ciebie; albowiem dokąd ty pójdziesz i ja pójdę; gdzie ty zamieszkasz i ja zamieszkam; lud twój - lud mój, a Bóg twój - Bóg mój. (17) Gdzie ty umrzesz, tam i ja umrę i tam pochowana będę. Niech mi uczyni Pan, cokolwiek zechce, a jednak tylko śmierć odłączy mnie od ciebie. (18) Noemi, widząc, że tamta obstaje przy tym, aby iść z nią, zaniechała z nią dalszej rozmowy. (19) I szły obie, aż doszły do Betlejemu. A gdy doszły do Betlejemu, powstało z powodu nich w całym mieście wielkie poruszenie i kobiety mówiły: Czy to jest Noemi? (20) A ona rzekła do nich: Nie nazywajcie mnie Noemi, nazywajcie mnie Mara, gdyż Wszechmogący napoił mnie wielką goryczą. (21) Bogata wyszłam, a Pan zgotował mi powrót w niedostatku; dlaczego więc nazywacie mnie Noemi, skoro Pan wystąpił przeciwko mnie, a Wszechmogący zło mi zgotował? (22) Tak powróciła Noemi a wraz z nią Rut Moabitka, jej synowa, z pól moabskich. A przyszły do Betlejemu na początku żniwa jęczmiennego.
Noemi stara się siłą przekonać Rut żeby powróciła ze swoją szwagierką do ich ziemi. Mówi nawet, że Orpa wróciła“do swojego boga”. Sugeruje to, że nawet nie troszczyła się o to czy ta dziewczyna uwielbiała Kemosza, czy Jahwe. Moabici stworzyli z brązu bożka Kemosza z wyciągniętymi ramionami. Zapalaliby we wnętrzu bożka ogień, a kiedy jego ramiona i brzuch były rozżarzone do czerwoności, kładliby w ramionach swoje niemowlęta i uwielbiali go słuchając krzyków swoich dzieci. Nigdzie nie jest powiedziane dlaczego Rut pragnęła być z Noemi. Czy to jest sugestią tego jak wielką miłością darzyła syna Noemi, Machlona? Czy jest coś, co Rut uważała w Noemi za atrakcyjne? Pomimo kiepskiego świadectwa swojej rodziny, czy Rut zaczęła kochać i wielbić Jahwe? Jakakolwiek była jej motywacja, to jest to oczywistym poświęceniem, by zostawić swoje miejsce narodzin, swoją rodzinę i jej dziedzictwo, i udać się do miejsca, którego nie zna, gdzie nie ma żadnej pewności, że zostanie przyjęta i nie ma żadnej gwarancji finansowego powodzenia. Wersety 16 i 17 są często używane na ślubach przez to jak czułe są. Jednakże, pamiętaj, że zostały powiedziane przez kobietę do kobiety, a nie miedzy mężem, a żoną! Minęło już dziesięć lat (1:4), ale każdy rozpoznaje Noemi. Wioska jest mała, nawet setki lat później (Malachiasza 5:2). Prawdopodobnie żyło tam tylko kilkaset osób. Bez żadnych mediów, które by ich rozpraszały, socjalne wydarzenia (włączając w to narodziny, śluby i pogrzeby) są głównymi atrakcjami. „Mara” (1:20) oznacza „gorzka.” Bardziej pasuje do jej okoliczności niż „przyjemna.” Jest wiosna tego roku (kwiecień). Zbiory są świętowane w czasie Paschy w czasie Święta Zbiorów.
Krok Życiowy
Nawet w najśmielszych snach Rut nie mogłaby uwierzyć w to, co Bóg dla niej planuje! Czy Ty możesz ufać Bogu w tym, co On dla Ciebie planuje?
0 notes
zyciorysy5222 · 2 years
Text
Pakiet - Chemia śmierci, Zapis. W Kościach,Szepty - Simon Beckett - Księgarnia Legolas
Nieudolna interwencja Putina w ciągu wyborów prezydenckich na Ukrainie w minionym roku, gdy to wspierał prorosyjskiego kandydata, wynikała między innymi z przekonania, że Stany Zjednoczone i Europa próbują przeciągnąć na prywatną właściwość kraj, który tradycyjnie był politycznie i gospodarczo związany Rosji. Temat dnia: Między nami ptakami. Temat dnia: Wiosenne obserwacje. W dniu 29 maja 2019 roku odbyły się wiosenne warsztaty plastyczne „Wiosna Art. Operacje plastyczne wiosną mieszają się również z wygospodarowaniem wolnego terminu na rekonwalescencję. Wykonajcie więc prace plastyczne powiązane z wiosną. Wiosną pogoda jest podobna na noszenie luźnych ubrań, które okrywają swoje ciało. I po był poważny wypadek, który odmienił doktora Huntera na zawsze. Przypominam o przeczytanie poniższego wiersza, który będzie zachętą dla dziecka do przeprowadzenia ” Jak wygląda wg. Jak trafna pokazała się ta przepowiednia po tej wojnie? 3. Poproś rodzica aby ocenił Twoje uczucie i postawił w przykładzie jak dalece jest spełniony z Twoich postępów. W arkuszu egzaminacyjnym z matematyki na egzaminie ósmoklasisty będą zarówno zadania otwarte, jak i zamknięte.
Oba kraje samorządne Indii i Pakistanu prawnie powstała z wybiciem północy w dniach 14-15 sierpnia 1947. W ceremonii przekazania władzy odbyło się dzień wczas w Karaczi , w ciągu stolicę innego państwa Pakistanu , tak aby ostatni Brytyjska Viceroy , Lord Mountbatten Birmy może uczestniczyć zarówno imprezy w Karaczi i zabawie w Delhi . Celem BEN jest popularyzacja wiedzy historycznej dotyczącej Nasz w XX wieku, tak by myśl o doświadczeniach z jej dziejów była interesująca obecnie i by została przekazana kolejnym pokoleniom. W zdobywaniu wiedzy matematycznej działają z zmianie MATeMAtyka i Toż się liczy! Egzamin ósmoklasisty, matematyka prawdopodobnie stanowić przydatny. W terminach stalinizmu i neostalinizmu „haniebnie okaleczony” (ściągnięta korona z orła na płótnie i drzewcu) powoli szedł w cień by uniknąć tajemniczo z życia szkolnego na startu lat 70-tych, dowolnie ze względu na indywidualne religijno-patriotyczne treści. Także w ramach kształcenia wykonywane jest kierowanie nadające kwalifikacje do nauczania pierwszej uwadze w naukach i instytucjach oświatowych, którego treści programowe są wspólne z poradami zamkniętymi w prawu Ministra Zdrowia z dnia 26 sierpnia 2009 roku w historii przygotowania prowadzących do prowadzenia działań edukacyjnych w obszarze udzielania pierwszej pomocy. Gdy po poskromieniu bałwochwalstwa wstępuje powtórnie na Synaj, wpisuje się za ludem, prosząc: "Jest wprawdzie ludem o twardym karku, ale przebaczysz winy znajome i grzechy nasze, i sprawisz nas swoim dziedzictwem".
Sięgając po swoje oferty dowiesz się czym według Dalajlamy jest dobro i zupełnie z Katarzyną Olubińską, autorką bloga i sztuki Bóg w znaczącym mieście, Co się zmienia, jak najważniejsze wydarzenia życia jest się zgodnie z Bogiem? CFO - Chief Financial Officer - najważniejsze stanowisko zarządcze w obszarze finansów. Podpowiadamy dzisiaj, dlaczego warto i które operacje należy tworzyć w czasie wiosennym. Dzięki temuż tworzymy swoboda w zatuszowaniu różnorodnych ran i niedoskonałości, jakie potrafią być otwarte jakiś atmosfera w okresie pooperacyjnym. Temat: Aktywnie spędzony czas. Temat: Ćwiczenia ogólnorozwojowe - z zastosowaniem innego sprzętu. Temat: Ćwiczenia w dwójkach. Temat: Crocodile tears. Partii ciała. Temat: Radość i ruch. Temat: „Stół Słowa i stół Chleba”, uczeń wykonuje zadanie i szkolenia z podręcznika s. Starannie zaprojektowana szata graficzna, przemyślana struktura podręcznika oraz czytelna nawigacja ułatwiająca naukę przyrody. Cel katechezy: uświadomienie prawdy, że przez sakrament pokuty pojednania oraz namaszczenia chorych Bóg pomaga w sakramentach. Podpisuje obrazki s. 105, oraz układa wyrazy w kontekście str. Podręcznik str. 58 zad.
Podręcznik str. 52 zad. Podręcznik str. 56 zad. Karty zajęć z edukacji polonistycznej str. Karty ćwiczeń ćw. 3 str. https://sprawdzianykartkowki.pl/artykul/12338/test-diagnostyczny-geografia-klasa-8 ucznia str. 44, zeszyt ćwiczeń str. Książka ucznia str. 42-43, zeszyt ćwiczeń str. Podręcznik str. 16-17, karty ćwiczeń str. Podręcznik str. 8-9, Karty ćwiczeń str. Przeczytajcie tekst 4. Formatowanie obrazu wstawionego do tekstu - str. Przeczytaj tekst. Dobierz odpowiedni nagłówek (A-F) do jakiejś dziedzinie tekstu (4.1.-4.4.). Wpisz odpowiednią literę w jakąkolwiek kratkę. Cel zabiegu: nacięcia biegną zazwyczaj w czystym załamaniu skóry na obu powiekach - dolnej i górnej. Również w trakcie zabiegu dobierany jest nadmiar sebum, zanieczyszczenia skóry i martwy naskórek. Jerzego jako patrona artystów, harcerzy i bibliotekarzy. Jerzego przy placu bł. Duże obciążenia lub, odwrotnie, długi okres przy komputerze, aktywny sport, urazy, choroby zakaźne wywołują rozwój artretyzmu. Zakaz brania go do punktów komercyjnych wydany przez National Science Foundation uniemożliwiał jego wzrost w obecnym kursu. Za pośrednictwem komunikatorów internetowych uczniowie mogą stanowić zobligowani przez nauczyciela do przekazywania np. zdjęć wykonanych prac. Wpływa zatem nie wyłącznie na względy estetyczne, lecz również zapewnia dobrą wygodę. Niektóre dialekty nie są dostępne dla pracowników, którzy znają tylko standardowa niemiecku. Bóg bunkruje się w Bunkrze, działa bez spodni, wywala nogi na stolik i wcina chińszczyznę, wpływając na to, aby wszyscy mówili do niego Chuck.
Starajmy się tak traktować I właśnie żyć, by nikomu w naszej ojczyźnie nie brakło dachu nad osobą i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki. Bierze się go do: określania wysokości Słońca nad horyzontem w chwili jego górowania, ustalania położenia południka miejscowego. Usuń, zapisywanie nowości w artykule. Leibovitz nie ukrywała, że Sontag stanowiła jej mentorem i pozytywnym krytykiem jej działalności. Temat dnia: Dalsze losy Karolci. Temat dnia: Powroty ptaków. Temat dnia: Kapelusz Pani Wrony. Temat dnia: Żyj zdrowo. Temat dnia: Legendy o naszych miastach. Temat:„Bóg leczy w sakramentach”. Jeśli chesz, prześlij mi swojego motyla. Proponuje, abyście osiągnęliśmy motyla techniką origami. kartkówka niektórzy pacjenci z względu strachu przed skutkami ubocznymi chemioterapii, odwlekają czas podania wlewów. Także na klucze w Google wpływa także czas aktualizacji zaindeksowanych stron www. Ważnym punktem pytania jest wystawa zbiorowa malarstwa i sztuki Klubu Plastyka im. W ciągu wiosny”. W punkcie uczestniczyło 30 osób, które pod kierunkiem profesjonalnego plastyka pana Jędrzeja Bobowskiego zgłębiały tajniki sztuki malowania akwarelą.
Tumblr media
1 note · View note
my-darkness90 · 4 years
Text
Pierwsza notka
Witam Cię podróżniku towarzyszu!
Skoro tu jesteś, to pewnie wszedłeś przypadkiem lub po prostu z czystej ciekawości. Być może zastanawiasz się kim jestem i o czym będę tu pisać. Istnieje możliwość, że w ogóle Cię to nie interesuje, więc zachęcam Cię wnet do kliknięcia na ten krzyżyk w górnym, prawym rogu.
Jestem osobą spokojną, choć wbrew pozorom łatwo się wkurzam. Niewiele mówię, ale za to mam tysiące różnych myśli na minutę – jeśli chciałoby się je dogonić, nie miałoby się żadnych szans.
Lubię mieć spokój, kiedy nikt nie zawraca mi niepotrzebnie głowy na lewo, a także chodzić swoimi ścieżkami jak kot. Tak – z kotami mam dużo wspólnego. Czasami mam wrażenie, że w poprzednim wcieleniu byłam kotem.
Nie jestem wyznania katolickiego, chrześcijańskiego, prawosławnego ani innego gówna. Nie wierzę w takie coś, jak niewidzialny bóg, którego tak naprawdę nie ma. Mój światopogląd skłania się w stronę nauki oraz ewentualnej reinkarnacji . Nie, buddystką też nie jestem. :)
Co robię? Co lubię? Czym się interesuję?
Kocham, kiedy jest ładna pogoda, ale nienawidzę upałów i mrozów, także najbardziej odpowiada mi wiosna i wczesna jesień. Uwielbiam samotne spacery najbardziej po lesie czy po spokojnej okolicy mojego miasta, słuchać muzyki, nie gardzę też sportem i czytaniem książek.
Interesuje mnie astronomia, języki obce (angielski, norweski, hiszpański, włoski i ew. niemiecki), lubię czasem coś ugotować, kiedy mam wenę.
Zapomniałabym.. Lubię matematykę tak gdzieś od kilku lat. :) Nie, nie jestem już uczennicą. Strefę szkolną mam już za sobą. Chociaż nie wykluczam, że zapiszę się kiedyś na jakiś kurs lub do szkoły policealnej.
Obecnie wykonywanie większości rzeczy musiałam zawiesić ze względu na zdrowie. Ale nie warto o tym na razie wspominać..
Na moim blogu znajdą się głównie moje przemyślenia, moje zdanie, moje przeżycia. Jeśli nie będzie Ci coś odpowiadać, nikt na siłę Cię tu nie trzyma.
Jednak, jeśli zainteresowałeś się w jakimś stopniu moim blogiem i moją osobą, zapraszam Cię do odwiedzania mojej strony. :)
Marta.
2 notes · View notes
majstersztykzchwil · 5 years
Text
Ja o tej kobiecie myślę naprawdę poważnie. To nie jest tak, że rzucam te słowa żeby Ci zaimponować bądź żebyś mi uwierzył. Nie zależy mi na Twojej ani niczyjej opinii w tym temacie, bo doskonale wiem co do niej czuje i wiem jaki się przy niej staje. Myślę o niej w kategorii domu z ogrodem, w którym ona będzie mogła sadzić swoje ulubione bratki i krzewy, a mnie przyjdzie co tydzień kosić trawę i wysłuchiwać krzyków, bo znowu skosiłem jej krzew, którego znowu nie zauważyłem. Myślę o niej w kategorii zapełnienia tego domu dziećmi, które codziennie rano przyjdzie mi zawozić do szkoły przed pracą. Myślę o niej w kategorii wsparcia, kiedy dopadnie ją przeziębienie i ja będę musiał przejąć obowiązki matki i ojca bowiem nie chce mieć w domu super bohaterki, która ze wszystkim musi radzić sobie sama. Myślę o niej w kategorii mojej przyjaciółki, która zawsze będzie widziała we mnie tego zabawnego gościa, z wielkim dystansem do całego otaczającego nas świata, w którym będzie miała oparcie i do którego zawsze będzie mogła przyjść i się wygadać. Nie chce kobiety, która na każdym kroku będzie bała się mi o wszystkim mówić. Nie chce dawać jej powodów do zazdrości choć umówmy się, patrząc na nią będzie to niesamowicie trudne. Możesz się śmiać, kiedy słuchasz tego co mówię, ale ja doskonale zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Ludzie i Ty także do nich należysz, wszyscy uważacie, że macie czas, i że coś możecie zrobić później. Możecie poznać później dziewczynę, możecie później się ożenić, możecie później zmienić prace, możecie później wyjechać na wymarzone wakacje i później wyznać komuś, że kogoś kochacie i że Wam na kimś zależy. Przyjmujecie przyszły czas za coś gwarantowanego, jak zwrot podatku, czy też to, że po zimie nastaje wiosna. A co jeżeli to Wasza ostatnia wiosna i kolejnej nie będzie? Ja przynajmniej spędzę ten czas z ukochaną mi osobą, której nie chce wypuszczać z ramion i mojego życia. Nie chce iść przez świat ze świadomością, że na pewno przytrafi mi się druga taka okazja, bo kto da mi taką gwarancje? Słyszysz? Bóg się z nas wszystkich właśnie śmieje, bo słyszy nasze plany.
16 notes · View notes
Text
Opowieści z Parku Sztywnych cz. II Studium mózgu samozabójcy (Felietony z Odległej Przestrzeni #7)
Entliczek pętliczek, pętelka radosna Życie – sroga zima, lecz nadchodzi wiosna... 
 W zeszłym tygodniu opowiedziałem Wam historię samobójstwa swojej znajomej. Dzień, w którym się o nim dowiedziałem był dla mnie niecodziennym szokiem i przyczyną wielu lat rozmyślań, zwątpień i refleksji. Dzisiaj, z perspektywy czasu mogę śmiało podzielić się swoim zrozumieniem dla pewnych zachowań, które w tamtym czasie wydawały mi się szokujące i budzące lęk. Jeżeli nie czytaliście poprzedniego wpisu, to proszę, poświęćcie chwilę na zaznajomienie się z jego treścią. Może akurat ta smętna opowieść przyda się Wam w życiu.
Samozabójstwo przez wieki było traktowane jako grzech śmiertelny. Samozabójcy postrzegani byli jako ludzie przeklęci, zarówno w kościołach jak i w nurtach poetyckich. Duchowni odmawiali chrześcijańskiego pogrzebu dla takich nieszczęśników, a poeci wierzyli, że dusza samozabójcy jest zaklinowana pomiędzy wymiarem fizycznym a duchowym. Znaczy to tyle, że taki osobnik nie może trafić do zaświatów, ale błąka się bez celu po tym świecie jako upiór. Pewni ludzie twierdzą, że każdy przyszły samozabójca zaczyna odczuwać straszliwe wyrzuty sumienia w momencie, kiedy jest już za późno i traci kontrolę. Nie wiem skąd oni to wiedzą. Możliwe, że dowiedzieli się tego od niedoszłych samozabójców. Możliwe, że sami spróbowali...
Każdy przypadek samozabójstwa jest indywidualny – inne są natomiast problemy, motywy, stany emocjonalne i światopoglądy. Każdorazowo dostrzec można jednak olbrzymie podobieństwa między takimi przypadkami. Jeżeli samozabójstwo jest efektem długotrwałej depresji – a w większości wypadków jest, to staje się ono taką furtką do rozwiązania problemu i zwyczajnej ucieczki.
Widziałem kiedyś taki czarno-biały obrazek, który przedstawiał pokój. Pośrodku widniała szubienica, jako otwór do kolorowej rzeczywistości. Wszystko za pętlą było kolorowe, a inne rzeczy poza nią były czarno-białe. Także można w tym dostrzec poczucie jakiejś ulgi … Koniec zmagania i fajrant. Nie wiem, czy czuliście kiedyś coś takiego. Bywa tak wtedy, kiedy jakieś traumatyczne wydarzenie dobiega do końca i znowu można swobodnie oddychać. Świat nabiera innych barw, zapachów i nagle staje się piękny. Wydaje się taki, gdyż poziom złych emocji spada i to co na co dzień nas nie zastanawia i z czego się nie cieszymy okazuje się fascynujące i inspirujące. Skontrastowanie dwóch, skrajnych względem siebie światów. Łatwo wyczuć swojego rodzaju pokój i relaks w otaczającej rzeczywistości. Zupełnie tak, jakby siedzieć w małym pokoiku i słuchać Black Metalu na poziomie pierdzących membran i subwooferów. W pewnym momencie braknie prądu. W ciszy, która wypełniła pokój można się zanurzyć jak w ciepłym morzu, gdzieś w dalekich, ciepłych krajach; wśród palm, złocistych piasków i chłodnych powiewów wiatru.
Teraz sobie można przenieść ten obraz do psychiki samobójcy. Jego decyzja o odebraniu sobie życia jest właśnie takim kontrastem i rozpoczęciem czegoś nowego – końca ziemskiego życia.
Z Iwoną było tak, że to była jej trzecia próba samobójcza, a skoro trzecia, to musiała być udana (swoją drogą Młoda wyznała mi, że obawiała się, że taki moment kiedyś nastąpi). Po prostu, chciała dać sobie ostatnią szansę i poczuć się w końcu zdrową. Niestety ten plan średnio wypalił, bo wszystkie schorzenia – migrena, depresja, zmęczenia chroniczne i wiele innych wróciły. Według mnie to była zaawansowana hipochondria z depresją, choć lekarzem nie jestem. Z doświadczenia wiem jednak, że kiepski stan psychiczny wpływa na nasze samopoczucie jak trucizna utrzymująca się w organizmie przez miesiące. Jest to wiadome również stąd, że po podjęciu decyzji o odebraniu sobie życia Iwona poczuła się nagle jak nowo narodzona. Zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nic dalej nie musi i jej męczenie się z samą sobą dobiega do końca. I nagle świat nabrał rumieńców; można było inaczej spojrzeć na ludzi i rzeczywistość, przestać marudzić i wyjąć te stado szpilek z tyłka. Był to czas, aby podsumować to co się da, rozliczyć się z bliźnimi i sprawić by dobrze ją zapamiętali (co ze mną jej się średnio udało). W końcu trwał październik – środek pięknej, złotej jesieni. Zwłaszcza, jeśli tak bardzo lubi się jesień...
W spadku po pani Iwonie dostałem dwie książki pisarza Kurta Vonneguta - „Syreny z Tytana” i „Kocia Kołyska”. Pożyczyła mi je za życia i po prostu nie zdążyłem oddać. Zacząłem czytać drugą pozycję, ale pewnym momencie przerwałem, gdyż ten przebiegły pisarz szydził tam z wartości, które dla mnie jako człowieka z fundamentalnymi przekonaniami były istotne. Byłem wtedy mocno zaangażowanym wyznawcą jednego z protestanckich kościołów i nie chciałem zagłębiać się w tajniki ateistyczno-egzystencjalnej filozofii. Nie miałem czasu ani najmniejszej ochoty. Jednak siłą rzeczy zacząłem się z tego typu nihilistycznymi materiałami stykać coraz częściej i za każdym razem przypominała mi się moja polonistka.
„Popełniła samobójstwo będąc egzystencjalistką... Wierzyła, że to absolutny koniec i że pogrąży się w nicości... Na wieczność …” - myślałem. Z jednej strony cała ta koncepcja wydawała mi się przerażająca, z drugiej zdawałem sobie sprawę, że rzeczywistość jest jaka jest bez względu na nasze opinie, stany psychiczne czy domniemania. Później zaczęły mi wpadać w ręce pozycje takie jak „Byt i nicość” Jeana Paula Sartre'a czy prace jego kolegi Martina Heidegerra.
Oczywiście nie zacząłem wątpić w Chrystusa i jego Ojca; było to raczej poczucie depresyjnej pustki, które wracało niczym jakieś natręctwo. I nikt mnie nie mógł za bardzo zrozumieć, bo z większością ludzi różnił mnie poziom endorfin – dla moich przyjaciół nie było tego problemu, bo świat był dla nich prostszy i weselszy. Do dzisiaj nie wiem na czym polegały moje rozterki od strony psychosomatycznej, ale było ich sporo. Biłem się z myślami do tego stopnia, że chciałem wniknąć poza zasłonę tej rzeczywistości, by upewnić się, że moja wiara jest prawdziwa. Pojawiały się u mnie myśli, które wizualizowały ostatnie chwile mojej znajomej.
Myślałem, rozmyślałem, myślałem, rozmawiałem i dalej bywałem w miejscu, w którym ta historia – wraz ze wszystkimi znakami i sygnałami, się przydarzyła – w szkolnej bibliotece. Miałem wrażenie, że Iwona zaraz wejdzie do szkoły. Zostały po niej książki, herbaty, kubki, jakieś pliki na komputerze i plan pracy. I ten fotel, wokół którego mój kolega chciał palić znicze i zawiesić wieńce. Dobrze, że on jako jedyny zachował dobry humor.
Na szczęście to był ostatni rok w tej szkole, a Bóg przygotował dla mnie niespodzianki, które sprawiły, że ten smętny świat zmienił się nie do poznania.
Książki od pani Iwony oddałem do biblioteki. Myślałem nawet by je jednak spalić i wysypać jej nagrobek. Zamierzałem jej powiedzieć wtedy: „You are the champion … My friend ... Trzeba było więcej Vonneguta czytać". Za życia lubiła także zespół Queen. Niestety powiedziałem sobie, że więcej na jej grób nie pójdę i póki co dotrzymuję sobie słowa. Miałem bowiem do niej ogromny żal. Myślałem, żeby cofnąć się jakoś w czasie i spróbować temu zapobiec. Powiedzieć, niczym starotestamentowy prorok: „Wiem, co chcesz zrobić, nie ukryjesz tego”.
Ale Biblia nie mówi wprost o samobójstwie. Jeżeli ktoś ma ochotę sobie je zrobić to jego wybór. Miałem sytuacje, w których odciągałem ludzi od takich pomysłów i jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie. Każdy bowiem, kto informuje cały świat o tym, że chce się zabić, najprawdopodobniej tego nie zrobi. Bo tak naprawdę chodzi mu o rozczulenie się nad sobą, pokrzyczenie trochę, że świat jest taki zły, jacy to ludzie są źli i wszystko na tym świecie jest do dupy. Takiemu to bym nawet mógł linę podać. I nie zamierzam się więcej martwić nie śpiąc po nocach w obawie, że będę takiego osobnika miał na sumieniu. A na pewno nie będę miał, bo choćbym się za przeproszeniem „zesrał” to nie mam żadnego prawa i kompetencji by decydować za kogoś o jego życiu. Bo prawdziwi samozabójcy są cisi, a i bardzo często pogodni i weseli. Wysyłają bardzo delikatne, ledwo wyczuwalne sygnały, które można zidentyfikować dopiero po ich śmierci.
Ostatecznie moje własne doświadczenia pokazały mi jakiś logiczny ciąg w zdarzeniach z przeszłości. Nauczyłem się co tak naprawdę znaczy "nie osądzać" drugiej osoby, nie znając wszystkich faktów, nawet jeśli jej decyzje nas zraniły. Musiało minąć kilka lat, żebym mógł swobodnie tę historię opowiadać i zdrowo zdystansować się od czyichś założeń, poglądów i decyzji.
Bo co nas nie zabije, to nas przeora.
0 notes
redhatmeg · 4 years
Quote
- Don Camillo, po coś wyczyniał takie dziwactwa? - To nie dziwactwa – odpowiedział don Camillo – tylko figuratywna alegoria dla wykazania głupoty w tezach Peppona. - Ta alegoria tu nie pasuje. Postępując w ten sposób, rozjątrzyłeś jeszcze bardziej serca tych ludzi. Sprowokowałeś ich. - Nie — stwierdził don Camillo. – To ja zostałem sprowokowany. To Peppone wyskoczył z tą historią z koniem. Powiedział, że nie mówi do mnie, tylko do konia, który rozumie lepiej ode mnie. Więc wsadziłem na wózek konia i zająłem jego miejsce między dyszlami. - I zasługujesz na to, żeby tam zostać, don Camil¬lo. Ty nie reprezentujesz frakcji opozycyjnej wobec Peppona, ty musisz reprezentować mądrość, która interweniuje u dwóch opozycyjnych stronnictw i do¬prowadza je do poszanowania wiecznego Prawa. Jeśli występujesz pod sztandarami jednej z frakcji, to jak możesz pokazywać tablice wiecznego Prawa ludziom z drugiej frakcji i mówić im: „To są Prawa Boga”? Bo oni wtedy na to: „Nie, to są prawa wrogiej frakcji!”. Don Camillo rozłożył ręce. - Jezu, frakcje są dwie: Chrystusa i antychrysta. Ja nie mogę stać pomiędzy nimi dwiema, bo muszę walczyć w szeregach Chrystusa. - Don Camillo, bluźnisz, czyniąc ze swojego Boga szefa partii. Bluźnisz podwójnie, dlatego że wysta¬wiasz los Boga na łaskę ostatecznego rezultatu walki pomiędzy dwiema frakcjami, oraz dlatego że uwa¬żasz, iż twój Bóg może walczyć po stronie jednej frakcji, a przeciwko drugiej. Patrząc przez pryzmat prawa stworzonego przez ludzi, można stwierdzić, że istnieją ludzie przestrzegający prawa, łamiący prawo i broniący prawa. Ale człowiek sprawiedliwy nie mó¬wi: Jestem po stronie prawa, a więc muszę walczyć w szeregach obrońców prawa. Człowiek sprawiedliwy trwa przy prawie i stoi na straży jego czystości i doskonałości, ażeby nie dopuścić do tego, że jego obrońcy będą chronić prawo aktami, które mu się sprzeciwiają. Istnieje Prawo Boga i istnieją ludzie, którzy działają przeciwko Prawu Boskiemu, jak i lu¬dzie, którzy walczą o jego zwycięstwo. Ale twoje miejsce jest poza frakcjami; masz stać na straży Prawa Boskiego, aby nikt go nie naruszył, aby za¬chowało swoją czystość i aby czyste, nieskalane, pełne blasku mogło być przedstawiane członkom jednej i drugiej strony jako najwyższe upomnienie. Don Camillo podniósł oczy do nieba. - Jezu, więc co mogę teraz zrobić? Stać w miejscu, kiedy inni idą? - Idź, don Camillo, idź prostą drogą Boga. I jeżeli stwierdzisz, że ktoś inny idzie tą samą drogą co i ty, rozraduj się w głębi twego serca. Ale jeśli w pewnej chwili zostaniesz sam, bo inni, którzy szli u twego boku, zejdą z drogi Pana, żeby pójść na skróty, smuć się, lecz pozostań na drodze Pana. Przywołuj ich pełnym głosem, błagaj, by weszli z po¬wrotem na duszną drogę, ale ty sam nie schodź z drogi Pana. Nigdy, don Camillo, nigdy! Niech cię nie kusi fakt, że droga na skróty, którą poszedł ten, co z tobą maszerował, wkrótce połączy się z drogą Pana i skróci marsz. Droga Pana nie ma skrótów. Ten, kto choćby na małą chwilę schodzi z drogi Dobra, kroczy drogami Zła. Jeśli zawsze będziesz szedł po drodze Dobra, będziesz głosem przywołującym na właściwą drogę tych wędrowców, którzy pobłądzili.
Rok Don Camilla - Wiosna, Giovanni Guareschi
0 notes
osobypostacieludzie · 6 years
Photo
Tumblr media
Władysław Kołodziej - jeden z najważniejszych przywódców, organizatorów i ideologów ruchu neopogańskiego w Polsce. Pracował w latach 30. XX w. jako urzędnik  w Brześciu nad Bugiem, później został pastorem metodystycznego Kościoła Chrystusowego. Wspólnie z Karolem Chobotem zorganizował Towarzystwo Literatów Lechickich. Obaj stali się redaktorami pisma „Siew wolności", które propagowało literaturę ludową. Wydawali także periodyk „Wiosna Lechicka" poświęcony duchowości i kulturze religijnej Słowian. Kołodziej był również redaktorem „Wiadomości Astrologiczno-Literackich", w których przedstawiał poglądy środowiska neopogańskiego. Używał pseudonimu Collen. W 1921 roku Kołodziej – według własnej relacji, nie potwierdzonej przez inne źródła – powołał do życia pierwszą neopogańską wspólnotę w Polsce. Było to Lechickie Koło Czcicieli Światowida. Przyjął wówczas tytuły: Piasta Kołodzieja Koła Świętego Wiary Światowida, Wieszcza Światowida, Drzewida Jasnogór, Dąbrowida Puszczy Białowieskiej. Jego Koło było wyznaniem henoteistycznym. Wszystkich słowiańskich bogów członkowie sprowadzali do przejawów jednego, najwyższego – Światowida. Jak sam później napisał w „Kalendarzu słowiańskim na rok 1947”: “[Słowianie] Wierzyli zawsze w jednego Boga, którego nazywali imieniem Światowid, podobnie, jak Żydzi nazywają Boga imieniem Jahwe (Jehowa), zaś muzułmanie (...) imieniem Allah. Religia dawnych Słowian była uniwersalistyczna i bioteistyczna. (...) musieli ulec w nierównej walce z przemocą ciemnych i okrutnych fanatyków ponurego średniowiecza, którego dymy «świętych» stosów jeszcze zasłaniają nam Prawdę Wieczną, że Bóg jest Ojcem Wszechświata a wszyscy ludzie, wierzący w Miłość, są sobie braćmi”. W 1925 r. na łamach miesięcznika „Odrodzenie" Kołodziej proponował utworzenie Rządu Stanów Pokojowych Świata. Odezwę w tej sprawie wysłano w języku francuskim na odbywający się wówczas w Wiedniu Kongres Pokojowy, ale nie spotkała się ona z odzewem. Według współwyznawców Kołodzieja jego myśl znalazła swoje ucieleśnienie w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Z pacyfizmem wiązała się również wyznawana przez drzewidów tolerancja religijna. Istniały dwie grupy w Lechickim Kole Czcicieli Światowida: monoteistyczna, silnie związana z chrześcijaństwem i okultyzmem (prof. J. Sas-Zubrzycki, wczesny Kołodziej, bracia Chobot oraz filozof F. Walczowski) oraz druga – o orientacji neopogańskiej (późny Kołodziej, L. T. Pietruszka wraz z żoną i J. Gawrych). W latach 1941-1945 przebywał w Krakowie. Krótko po zakończeniu drugiej wojny światowej Kołodziej razem z poetą L. T. Pietruszką powołali do życia Wielką Radę Drzewidów Roji. Głosiła ona: “zachowując najgłębszą cześć dla wiedzy i wiary słowiańskiej, uznaje księgi święte wszystkich narodów i odnosi się z szacunkiem do wszystkich wierzeń ludzkości oraz poręcza swym członkom zupełną wolność w zakresie wyznawania tej lub innej wiary (religii)”. Drzewidzi zainteresowani byli Roją, czyli wyspą Rugią (zwaną także Raną lub Rojaną). Według Kołodzieja była ona świętą wyspą Słowian, na której w Arkonie wznosiła się ich najważniejsza świątynia. W związku z tym Rada Drzewidów podjęła starania o uzyskanie niepodległości dla Rugii. 3 sierpnia 1945 roku wysłała memoriał na Konferencję Pokojową w Paryżu w sprawie niepodległości Roji: “Roja jako ziemia święta Słowian musi wrócić do wielkiej rodziny państw słowiańskich a jako przyszła siedziba drzewidów musi stać się łącznikiem między druidami Francji i Wielkiej Brytanii“. W 1946 roku sam Kołodziej zorganizował grupę wyznaniową Stowarzyszenie Lechitów „Sława”. Ugrupowanie istniało do końca 1947 roku, kiedy to wyszedł administracyjny nakaz zawieszenia działalności. W okresie swego istnienia Stowarzyszenie wydało dwa roczniki ”Kalendarza słowiańskiego” (na rok 1946 i 1947). W 1950 roku został aresztowany i skazany. Czas do września 1953 spędził w więzieniu. Po opuszczeniu więzienia krótko przebywał w Łodzi (mieszkała tam jego żona) i Wałbrzychu. W latach 1954-1956 mieszkał w Stąporkowie, gdzie zatrudnił się w nadleśnictwie Miedzierza. Tam zmarła jego pierwsza żona. Miejscowe UB założyło na niego sprawę o kryptonimie "Morze", zamkniętą w grudniu 1956 wobec niestwierdzenia wrogiej działalności. W materiałach sprawy brak informacji o głoszonych przezeń poglądach neopogańskich a występuje tam jako pastor metodystów. W 1956 przeniósł się do Warszawy gdzie zawarł nowy związek małżeński i zamieszkał na stałe, otrzymując rentę inwalidzką. W 1957 został zrehabilitowany. Ostatnią próbę rejestracji wyznania neopogańskiego podjął w 1965 roku. Wystąpił wówczas o zgodę na utworzenie Lechickiego Stowarzyszenia Czcicieli Światowida. Po rozpatrzeniu wniosku prośbę odrzucono, uzasadniając to w następujący sposób: “Przedstawione w podaniu i statucie projektowanego stowarzyszenia zasady nie dadzą się pogodzić z zasadami współżycia społecznego w Państwie Ludowym, gdyż są one anachroniczne, sprzeczne z postępowym charakterem naszego państwa i społeczeństwa, a ponadto nie mogą liczyć na poparcie ze strony szerszych grup obywateli”. Drzewidzi kontynuowali swoją działalność nielegalnie aż do końca lat siedemdziesiątych, gdy podjęli kolejną nieudaną próbę rejestracji. Grupa organizowała spotkania w Łazienkach, przy Ogrodzie Botanicznym w Warszawie. Czytano tam poezję, śpiewano pieśni i zapalano znicz na świętym kamieniu. W początkach lat 70. nawiązał z nim współpracę Bolesław Tejkowski, co jednak zakończyło się zerwaniem kontaktów. Władysław Kołodziej zmarł w roku 1978, a przed śmiercią przekazał władzę w LSCŚ na ręce Jerzego Gawrycha – „brata Masława II”. Na przełomie lat 70. i 80. powstała grupa skupiona wokół Lecha Emfazego Stefańskiego, ostatecznie zarejestrowana jako związek wyznaniowy pod nazwą Rodzimego Kościoła Polskiego. Z uwagi na brak większych różnic doktrynalnych grupy się połączyły. Masław pełnił swoją funkcję w nieformalnym Stowarzyszeniu Czcicieli Światowida do początku lat dziewięćdziesiątych, a następnie stowarzyszenie rozwiązał i został członkiem Rodzimego Kościoła Polskiego. Mimo pisarskiej aktywności drzewidów, zachowały się tylko nieliczne fragmenty ich spuścizny, co utrudnia zrekonstruowanie wszystkich ich poglądów. Nieopublikowane teksty Kołodzieja po jego śmierci przejął Bolesław Tejkowski.
0 notes
Text
Czas jesieni czyli czas na/dla Boga
Czas jesieni czyli czas na/dla Boga
Czas jesieni tak jak wiosna, lato czy zima to czas dany nam przez Boga. Każda minuta to czas dany nam przez Boga. Dany i zadany. W każdej minucie i chwili jest Bóg. Jeżeli Boga by nie było, tej chwili by nie było. On jest Panem czasu i Panem wszystkiego. Jeśli komuś wydaje się, że jest inaczej to się myli. Każdy człowiek ma tylko jedno życie. Każda kolejna jesień namacalnie przybliża nas do…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
Video
youtube
Pieśń uwielbienia | „Hymn Królestwa” Pierwszy występ chóru gospel Pieśni chóru: Hymn Królestwa 1.  (I) Królestwo zstąpiło na świat 2. (II) Nadszedł Bóg, Bóg jest królem 3. (III)  Wszyscy ludzie, wołajcie z radością
1.  (I) Królestwo zstąpiło na świat Lud wiwatuje Bogu, lud wychwala Go; wszystkie usta wysławiają imię jednego prawdziwego Boga. Wszyscy ludzie wznoszą swe oczy, by oglądać Jego czyny.
Lud wiwatuje Bogu, lud wychwala Go; wszystkie usta wysławiają imię jednego prawdziwego Boga. Wszyscy ludzie wznoszą swe oczy, by oglądać Jego czyny. Królestwo Boże w osobie Boga zstąpiło na ziemię, w pełni i bogactwie (w pełni i bogactwie). Jak można nie cieszyć się? (Jak można nie cieszyć się? ) Jak można nie zatańczyć? (Jak można nie zatańczyć?) Syjonie! (Syjonie!) Syjonie! (Syjonie!) Podnieś, Syjonie, swój sztandar i uczcij Boga. Śpiewaj swą pieśń zwycięstwa, 
głoś Jego święte imię na świecie. Wszelkie stworzenia, oczyśćcie się; przyjdźcie i złóżcie Bogu ofiary. Gwiazdy, wróćcie do swych domów, ukażcie wielkość Boga na nieboskłonie. Bóg pochyla się, by usłyszeć pieśń wznoszoną przez ziemskie głosy. Gdy śpiewają w bezgranicznej miłości, gdy oddają cześć. Gdy wszystko zostaje ożywione, Bóg zstępuje na ziemię. Kwiaty kwitną z radością, ptaki śpiewają, wszystko się cieszy. ptaki śpiewają, wszystko się cieszy. Na dźwięk pozdrowienia królestwa, imperium szatana upada, zdeptane, już nie powstanie, zniszczone przez hymn królestwa.
Któż ośmieli się powstać i sprzeciwić? Zstępujący na ziemię Bóg przynosi gniew i ruinę, wszystkie klęski, wszystkie klęski. Świat stał się królestwem Bożym. Obłoki kłębią się i suną po niebie, pod niebiem (pod niebiem), pod niebiem (pod niebiem), jeziora i źródła wzburzają się radosnym dźwiękiem. Odpoczywające zwierzęta opuszczają swoje nory, a ludzkość Bóg rozbudza z ich snu. Teraz nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, wszyscy w najpiękniejszych pieśniach oddają Bogu cześć, oddają Bogu cześć!
2. (II) Nadszedł Bóg, Bóg jest królem W tej pięknej chwi, w ten radosny czas, W niebie na górze i na dole wszyscy śpiewają, śpiewają chwałę. Któż nie jest podekscytowany? Któż nie jest beztroski? Wobec tego, kto nie roni łez? Wobec tego, kto nie roni łez? Ach... Niebo, już nie stare niebo, jest niebem królestwa. Ziemia, już nie dawna Ziemia, jest miejscem świętości. Po potężnym deszczu, zepsuty, stary świat został całkowicie zmieniony. Po potężnym deszczu, zepsuty, stary świat został całkowicie zmieniony. … ze śpiewnika „Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni” 
z księgi „Słowo ukazuje się w ciele”
Pełny tekst:  Powtórne przyjście Chrystusa 
Hymn Królestwa Lud wiwatuje na Moją cześć, wychwala Mnie lud; wszystkie usta wzywają imienia jednego prawdziwego Boga, wszyscy ludzie wznoszą swe oczy, by oglądać Moje czyny. Królestwo zstępuje na świat, Moja osoba jest bogata i szczodra. Któż by tego nie celebrował? Któż by z tego powodu nie tańczył z radością? O, Syjonie! Wznieś swój tryumfalny sztandar, by Mnie celebrować! Śpiewaj twą tryumfalną pieśń zwycięstwa i rozgłaszaj Moje święte imię! Wszystkie rzeczy na ziemi! Oczyśćcie się teraz w ofierze dla Mnie! Gwiazdy na niebie! Powróćcie teraz na wasze miejsca i pokażcie Moją potęgę na firmamencie! Jestem uważny na głosy ludu na ziemi, wylewającego nieskończoną miłość i cześć dla Mnie w pieśni! W tym dniu, gdy wszystko się odmładza, przychodzę na świat ludzi. W tym momencie kwiaty kwitną, ptaki śpiewają, wszystko jest pełne rozradowania! Na odgłos hołdu królestwa rozpada się królestwo szatana, zniszczone w rozbrzmiewającym chórze hymnu królestwa. I nigdy więcej nie powstanie!
Kto na ziemi śmie powstać i stawić opór? Zstępując na ziemię, przynoszę palący ogień, przynoszę gniew, przynoszę wszelkie klęski. Królestwa ziemskie są teraz Moim królestwem! W górze na niebie chmury przewracają się i kłębią; pod niebem jeziora i rzeki wzbierają i wydają porywającą melodię. Odpoczywające zwierzęta wychodzą ze swych legowisk i wszyscy ludzie, którzy śpią, są przeze Mnie obudzeni. Dzień, którego wszystkie ludy oczekiwali, wreszcie nadszedł! Ofiarują najpiękniejsze pieśni dla Mnie!
W tym pięknym momencie, w tym pasjonującym czasie,
Niebiosa w górze i wszystko pod niebem teraz oddają chwałę. Któż by się tym nie zachwycił?
Któż by się tym nie rozradował? Któż by nie zapłakał przy tej okazji?
Nieboskłon nie jest tym samym nieboskłonem, teraz jest nieboskłonem królestwa.
Ziemia nie jest tą ziemią, którą była, ale teraz jest ziemią świętą.
Po obfitym deszczu brudny stary świat jest całkowicie przekształcony.
Góry się odmieniają… wody się odmieniają…
Ludzie także się odmieniają… wszystkie rzeczy się odmieniają…
Spokojne góry! Tańczcie dla Mnie!
Stojące wody! Płyńcie śmiało!
Śpiący ludzie! Powstańcie w waszej pracy!
Przybyłem… I króluję…
Wszyscy na własne oczy zobaczą Moje oblicze, wszyscy na własne uszy usłyszą Mój głos,
Doświadczą dla siebie życia w królestwie…
Tak słodkie… Tak piękne…
Niezapomniane… Niezapomniane…
W palącym ogniu Mego gniewu wielki czerwony smok się szamota;
W Mym majestatycznym sądzie diabły okazują swe prawdziwe formy;
Na Me srogie słowa wszyscy odczuwają wstyd, nie śmiąc pokazać twarzy.
Wspominając przeszłość, jak ze Mnie drwili,
Zawsze się popisując, zawsze Mi się przeciwstawiając.
Kto dzisiaj nie zapłacze? Kto nie odczuwa żadnej skruchy?
Cały wszechświat pełen jest łez…
Pełen odgłosów radości… pełen śmiechu…
Niezrównana radość… Niezrównana radość…
Lekki deszcz stuka… gęsty śnieg spada z nieba…
Ludzie mieszają smutek z radością… niektórzy się śmieją…
Niektórzy płaczą… a niektórzy wiwatują…
Jakby ludzie zapomnieli… czy to jest pochmurna i deszczowa wiosna,
Lato kwitnących kwiatów, jesień obfitych żniw,
Zima zimna jak lód i szron – nikt nie wie…
Na niebie chmury dryfują, na ziemi morza kipią.
Synowie machają rękami… ludzie poruszają stopami w tańcu…
Aniołowie pracują… aniołowie stróżują…
Ludzie na ziemi się krzątają, wszystko na ziemi się mnoży.
z księgi „Słowo ukazuje się w ciele”
Źródło: Kościół Boga Wszechmogącego
Zalecenie: Piosenki o Jezusie
0 notes
wolcichyczas · 4 years
Text
2020/08/24
Rut 1:15-22
(15) Następnie rzekła Noemi: Oto twoja szwagierka wraca do swojego ludu i do swojego boga; zawróć i ty za swoją szwagierką. (16) Lecz Rut odpowiedziała: Nie nalegaj na mnie, abym cię opuściła i odeszła od ciebie; albowiem dokąd ty pójdziesz i ja pójdę; gdzie ty zamieszkasz i ja zamieszkam; lud twój - lud mój, a Bóg twój - Bóg mój. (17) Gdzie ty umrzesz, tam i ja umrę i tam pochowana będę. Niech mi uczyni Pan, cokolwiek zechce, a jednak tylko śmierć odłączy mnie od ciebie. (18) Noemi, widząc, że tamta obstaje przy tym, aby iść z nią, zaniechała z nią dalszej rozmowy. (19) I szły obie, aż doszły do Betlejemu. A gdy doszły do Betlejemu, powstało z powodu nich w całym mieście wielkie poruszenie i kobiety mówiły: Czy to jest Noemi? (20) A ona rzekła do nich: Nie nazywajcie mnie Noemi, nazywajcie mnie Mara, gdyż Wszechmogący napoił mnie wielką goryczą. (21) Bogata wyszłam, a Pan zgotował mi powrót w niedostatku; dlaczego więc nazywacie mnie Noemi, skoro Pan wystąpił przeciwko mnie, a Wszechmogący zło mi zgotował? (22) Tak powróciła Noemi a wraz z nią Rut Moabitka, jej synowa, z pól moabskich. A przyszły do Betlejemu na początku żniwa jęczmiennego.
Noemi stara się siłą przekonać Rut żeby powróciła ze swoją szwagierką do ich ziemi. Mówi nawet, że Orpa wróciła“do swojego boga”. Sugeruje to, że nawet nie troszczyła się o to czy ta dziewczyna uwielbiała Kemosza, czy Jahwe. Moabici stworzyli z brązu bożka Kemosza z wyciągniętymi ramionami. Zapalaliby we wnętrzu bożka ogień, a kiedy jego ramiona i brzuch były rozżarzone do czerwoności, kładliby w ramionach swoje niemowlęta i uwielbiali go słuchając krzyków swoich dzieci. Nigdzie nie jest powiedziane dlaczego Rut pragnęła być z Noemi. Czy to jest sugestią tego jak wielką miłością darzyła syna Noemi, Machlona? Czy jest coś, co Rut uważała w Noemi za atrakcyjne? Pomimo kiepskiego świadectwa swojej rodziny, czy Rut zaczęła kochać i wielbić Jahwe? Jakakolwiek była jej motywacja, to jest to oczywistym poświęceniem, by zostawić swoje miejsce narodzin, swoją rodzinę i jej dziedzictwo, i udać się do miejsca, którego nie zna,  gdzie nie ma żadnej pewności, że zostanie przyjęta i nie ma żadnej gwarancji finansowego powodzenia. Wersety 16 i 17 są często używane na ślubach przez to jak czułe są. Jednakże, pamiętaj, że zostały powiedziane  przez kobietę do kobiety, a nie miedzy mężem, a żoną! Minęło już dziesięć lat (1:4), ale każdy rozpoznaje Noemi. Wioska jest mała, nawet setki lat później (Malachiasza 5:2). Prawdopodobnie żyło tam tylko kilkaset osób. Bez żadnych mediów, które by ich rozpraszały, socjalne wydarzenia (włączając w to narodziny, śluby i pogrzeby) są głównymi atrakcjami. „Mara” (1:20) oznacza Gorzka. Bardziej pasuje do jej okoliczności niż Przyjemna. Jest wiosna tego roku (Kwiecień).  Zbiory są świętowane w czasie Paschy w czasie Święta Zbiorów.
Krok Życiowy
Nawet w najśmielszych snach Rut nie mogłaby uwierzyć w to, co Bóg dla niej planuje! Czy Ty możesz ufać Bogu w tym, co On dla Ciebie planuje?
1 note · View note
inaryanders · 5 years
Video
Podziękowanie wielki, dziękuję bardzo za miłe słowa i życzenia, i Ci wszystkiego-najpiękniejszego, najlepszego, Samego-samego dobrego!!! Dobry, wiosna. Bóg otworzył okno na niebo i zapytał mnie: "Dziś jakie jest Twoje największe pragnienie?" Odpowiedziałem: "Boże, pomóż tym, kto czyta teraz ten list, patrz na jego rodziną i przyjaciółmi - to zasługują. Ja ich bardzo kocham". Miłość Boga jest jak ocean. Można zobaczyć początek, ale koniec - nigdy. Teraz ten list rozpocznie swoje działanie. Anioły istnieją - to prawda, ale czasami brakuje skrzydeł i nazywamy ich przyjaciółmi. ... dziś wieczór do 01:00 dostaniesz niespodzianka, nowość, który Chcesz usłyszeć. Ktoś zadzwoni do Ciebie i powie ci to, na co czekasz, lub 👼 Anioł przyniesie nowość we śnie ludzie, których uważasz aniołami. Ja uważam Cię! ! ! Powodzenia!!! Bóg zrobi dla Ciebie wieczorem!!! Zauważyć... Ten. .. 😘😂😁😇🍒🍒🍒😀🙏👍😘 😊😊 https://www.instagram.com/p/B0WJ9qlhTRl/?igshid=1winrk6we9vi1
0 notes
gdanskstrefa · 7 years
Text
część 1
Wiosna to młoda kobieta siedząca pod drzewem, ma we włosach kwiaty – podobnie w koszu w lewej ręce (ręką prawą nagina ku sobie kwitnącą gałąź drzewa). Płyta z Chlebnickiej przedstawia w tle klomb klasycznego ogrodu, gdy ta z Długiego Targu ogranicza się do skromnych traw łąki.
Wiosna z ulicy Chlebnickiej
Wiosna z Długiego Targu
Lato jest przedstawione na płycie z Chlebnickiej oraz jej oryginale – zamontowanym obecnie na Długim Targu – jako kobieta w wieńcu ze zboża, w lewej ręce trzyma kosz owoc- ów (róg obfitości?), owoce znajdują się także w koszu pod prawą ręką. Lewym ramieniem obejmuje snopek zboża, którego łany widać również w tle. Jak przystało na swoją porę roku, Lato jest dużo bardziej roznegliżowana – w praktyce naga – analogiczne elementy pojawiają się także w przedstawieniu z Długiego Targu (w cyklu sprzed Dworu Artusa): w prawej ręce,opartej na pieńku, trzyma sierp (na przedstawieniu z Chlebnickiej brak tego ważnego detalu), lewą obejmuje snopek zboża, inne snopki widać w tle, tam gdzie na Chlebnickiej były łany zbóż.
Lato, kopia z ulicy Chlebnickiej
Lato, oryginał z Długiego Targu
Snopek zboża u stóp i sierp (na ile da się to rozpoznać na złej jakości fotografii z XIX w.) sugeruje, że Lato pojawiło się również na przedprożu z ulicy Długa 14.
Lato, Długi Targ
przedproże na ul. Długiej 14 w 1870 r
Jesień to chłopiec z winnymi gronami we włosach i kadzią pod prawą ręką. Bachiczny chłopiec na Chlebnickiej przedstawiony jest w ujęciu od tyłu, w pół obrocie ku widzowi, ten z Długiego Targu widoczny jest od przodu, w ręku trzyma kielich z winem, winogrona widać u stóp (w przedstawieniu z Chlebnickiej w dłoni trzyma kiść winogron, którą wyjmuje z kosza, bądź do niego wkłada). Niebo na Chlebnickiej jest pochmurne, na Targu świeci słońce, może być ono jednak wkładem konserwatora, uzupełniającego płytę po wojennych zniszczeniach.
Jesień z ulicy Chlebnickiej
Jesień z Długiego Targu
Zima to starzec odziany w grube szaty – inaczej niż panie, zwłaszcza zaś całkiem nagi chłopiec – siedząc na krześle, grzeje nad ogniem lewą stopę – zzuł oba buty – w prawej ręce trzyma dzban. Z boku leży pies, zza krzesła wygląda kot, w tle widać bezlistne drzewo – tyle  na Chlebnickiej Na Targu starzec także grzeje lewą stopę nad ogniem, ale jest półnagi, siedzi na tle nagich skał – nie ma tu żadnych zwierząt ani roślin. Zarówno ta pustka, jak też domowe  pielesze z Chlebnickiej (cywilizacja), stanowią przeciwieństwo natury, będącej przedmiotem przedstawień pozostałych pór roku (od kwiatów przez zboża po winorośl – opozycje symbolu cywilizacji, ognia). W obu wypadkach starzec – podobnie jak chłopiec – jest przedstawiany w różnych ujęciach (w przeciwieństwie do pań, przedstawianych w pozach analogicznych).
Zima z ulicy Chlebnickiej
Zima z Długiego Targu
Ciekawostką może być fakt, że kopia płyty Zimy  z Chlebnickiej różni się nieco od  oryginału, co widać np. po twarzy kota – na oryginale patrzy na psa, gdy na kopii wyraźnie patrzy na widza i nie ma tak drapieżnych rysów. Widać odtwarzana z jakichś słabych zdjęć była, a nie z oryginału, jak Lato. Nawiasem, jest to dla oceny dawnych przedstawień poważny problem, często bowiem nie mamy do czynienia z tym, co w oryginale, a z rzeczami poprawianymi przez liczne konserwacje czy nawet z rekonstrukcjami, będącymi tworem tyleż odtwarzającym, co interpretującym ślady dawnej twórczości.
Zima, płyta oryginalna, [za]: M. Kaleciński, Mity Gdańska – antyk w publicznej sztuce protestanckiej res publiki, Gdańsk 2011, s. 270
Zima, płyta oryginalna, [za]: M. Kaleciński, Mity Gdańska – antyk w publicznej sztuce protestanckiej res publiki, Gdańsk 2011, s. 270, porównanie detali z oryginału i kopii
porównanie detali z oryginału i kopii
Już po napisaniu tego tekstu 4 lata temu okazało się, że nie są to wszystkie rozpoznane przedstawienia czterech pór roku na gdańskich przedprożach. Pierwsze (na Długiej 20) znikło bez śladu; zrazu płyty usunięto z likwidowanego przedproża i po pewnym czasie umieszczono na fasadzie kamienicy. Ta jednak wojny nie przetrwała, a po wojnie odbudowano ją w postaci nawiązującej do okresu wcześniejszego. Jakość zachowanych fotografii pozwoliła rozpoznać ich temat i ogólny styl, analogiczny do tych na Długim Targu, nie widać jednak detali.
Długa 20
Długa 20 – zbliżenie dolnego fryzu   z Jesienią po lewej i Zimą po prawej (w środku motyw muz),
Bezpośrednio z tematem wiążą się też słupki przedproży na ulicy Chlebnickiej 28 (tu  ciekawostką może być błędna kolejność pór roku: Wiosna > Jesień > Lato > Zima) i Piwnej 1.
Słupki przedproży na Chlebnickiej
Słupki przedproży na Piwnej
Wiosnę reprezentują w obu przypadkach kwiaty, Lato kłosy zboża – na Chlebnickiej z sierpem – Jesień winogrona, Zimę ogień: na Chlebnickiej z salamandrą (motyw zahacza więc o alchemię), a na Piwnej w postaci spirali, co jest niezbyt czytelne i jest jedną z wielu zagadek.
Liczne formy związane z tematem prezentują jego formę cząstkową / zdegenerowaną. Takimi są np. girlandy kwiatów, rogi obfitości etc., ale to już nie tak ciekawe, jak formy pełne.
  Wiosna to dziewczyna, Lato kobieta, Jesień dziecko, a Zima starzec. Płeć pór roku (o  wieku nie mówiąc) nie zależy od rodzaju słów, określających pory roku (sprawdziłem łacinę i  niemiecki), kojarzy mi się za to z Czwórcą świętą bogów antycznych – matka boska Demeter,   dziewica Di/Ana, dzieciątko Bachus-Dion/Issos, bóg ojciec Jupiter. Carl Gustaw Jung dawno  już zauważył, że człowiek ma nie trzy, a cztery władze poznawcze: wiara, zmysły, rozum oraz   intuicja, którym odpowiadają archetypy w/w bogów (typowe jest, że pomija się zawsze jeden  z aspektów, jako przeciwieństwo naszej głównej władzy poznawczej określającej charakter – towarzyszą jej dwie mniej ważne, a ostatnia jest wyklęta jako Szatan. W chrześcijaństwie jest to wyrażone w opozycji Trójcy św. i kobiety, narzędzia Szatana, ale i czwartej postaci Trójcy,  Matki Boskiej – w dialektyce obok klasycznej triady tez pojawić winna się czwarta, co dałoby   ciąg teza > antyteza > proteza > synteza, bez czego rzekoma synteza okazuje się fałszem, protezą właśnie).
Skojarzenie to na pierwszy rzut oka może wydać się niezwiązane z tematem – tak jednak nie jest.
Bliskie jest mej młodzieńczej teorii PIWO (od Prostaczek > Inteligent > Wariat > Oświecony), w którą nie czas  tu wnikać, która jednak tłumaczy moją skłonność do tego tematu. Czego jednak chcieć, skoro według niektórych    przekazów 52 karty w typowej talii symbolizują 52 tygodnie roku, a 4 kolory kart – 4 pory roku: kara Wiosnę,   kiery Lato, trefle Jesień, a piki Zimę. Kultura symboliczna ma to do siebie, że Wszystko jest tu Wszystkim we  Wszystkim, w skrócie WWW J! Zupełnie jak w necie, który posłużył badaniu tła tematu (nie jego samego).
Także tu Trójca natury (obecna być może i w w/w trójcach bogiń,  Wiosny, Lata i Jesieni, pozostaje w opozycji do cywilizacji, Zimy. Motyw ten ma także liczne analogie w ozdobach gdańskich kamienic, gdzie pojawiają się cztery głowy czy popiersia, po   dwie młodsze i starsze / męskie i żeńskie.
czwórce głów zdobiące fryzy Domu Opatów Pelplińskich
popiersia starych i młodych mężczyzn i kobiet z kamienicy przy Długim Targu 20
Po wojnie w odbudowanej kamienicy na Długim Targu (tutaj: za wozem  na starej  fotografii) zamontowano oryginalną płytę Lata z przedproża na ul. Chlebnickiej.
popiersia starych i młodych mężczyzn i kobiet z kamienicy przy Długim Targu 3 i czwórce  głów zdobiące fryz między piętrami z kamienicy przy Długim Targu 2
Czy autorzy byli tego świadomi, czy też  przejawiała się tu jungowska nieświadomość kolektywna, oddziałująca przez kanony kultury?  Odpowiedź na to pytanie wymagałaby studium poważniejszego niż ta notatka… Badania są zresztą utrudnione, ponieważ większość fasad została odbudowana po wojnie, a jakość starych fotografii (służących czasem jako podstawa rekonstrukcji) jest z reguły w detalach zbyt słaba.
Wracając do czterech pór roku, ich następstwo Grecy wiązali z mitem o Demeter. Gdy  Hades porwał Korę (córę Demeter) do podziemi, bogini urodzaju chodziła po całej Ziemi i jej  szukała. Ponieważ była zrozpaczona, ziemię nawiedził nieurodzaj, natura zaczęła obumierać. Zeus, obawiając się skutków tej rozpaczy dla natury, nakazał, aby Kora część roku spędzała z  matką a część z mężem. Gdy Kora wychodziła na ziemię zaczynała się wiosna, natura budziła  się do życia i weseliła, a gdy wracała do Hadesu, przyroda obumierała. Pory roku symbolizują cztery fazy drogi Słońca, korespondując z fazami Księżyca i okresami życia człowieka.
Na Bliskim Wschodzie wyróżniano kiedyś dwie pory roku – suchą i mokrą – Grecy zrazu wyróżniali trzy pory roku – wzrost, rozwój i upadek – ale pod wpływem pitagorejczyków uznano, że jest ich cztery. Tak oni, jak i Rzymianie, wyobrażali je pod postaciami czterech kobiet: Wiosna w kwietnym wieńcu stoi obok krzewu puszczającego listki, Lato w wieńcu z kłosów, z ich pękiem w jednej ręce, z kosą w drugiej, Jesień trzyma kosz winogron i koszyk z owocami, Zima stoi obok pozbawionego liści pnia, czasem opatulona krzyżuje z zimna ręce.  Motywy te powtarzały się w sztuce od antyku po czasy współczesne (dopiero w połowie XX w., wraz z zanikiem wykształcenia klasycznego, zaczęło się to zmieniać i dziś najczęściej ich  symbolem jest kwiat – tu w zgodzie z tradycją – słońce, jabłko czy liść i śnieżynka, z kolorów  zaś zieleń, żółć, czerwień i błękit). Pory roku były kobietami:
cztery pory roku jako cztery kobiety, fot. z internetu
to znów dziećmi:
cztery pory roku jako czworo dzieci, fot. z internetu
..choć nie brak wyobrażeń różnopłciowych, analogicznych do wyżej opisanych gdańskich przedproży z ulicy Chlebnickiej i Długiego Targu.
W tym miejscu znów można wrócić do psychologii, jak bowiem pisze Maria Kielar-Turska:
Zdaniem Ortegi y Gaseta psychologia jest w dużym stopniu nauką metaforyczną. Pora to po prostu okres, w którym coś się dzieje, ale to także odpowiedni dla jakiegoś zdarzenia czas, pora właściwa. W Biblii w Księdze Koheleta czytamy, że ważne dla człowieka zdarzenia, zarówno te dobre, jak i przykre zachodzą w odpowiednich porach. W wielu psychologicznych  koncepcjach rozwoju wykorzystano tę ideę. Wyraz takiego ujmowania rozwoju jako ciągu pór  odpowiednich dla określonych zdarzeń znajdziemy w koncepcji zadań rozwojowych Roberta Havighursta… Prowadzona przez wielu badaczy analiza przebiegu rozwoju wskazała na pory właściwe dla rozwoju poszczególnych procesów czy zdolności… Metafora pór roku w życiu człowieka przywodzi na myśl te koncepcje rozwoju, które posługują się metaforami rozwoju rośliny. Przykładem może być koncepcja Ernesta Haeckla, niemieckiego filozofa i biologa z  przełomu XIX i XX wieków, twórcy prawa biogenetycznego, który uważał, że życie psychiczne  przechodzi przez takie same etapy rozwoju jak rozwój biologiczny, zauważa się okres wzrostu, potem dojrzałości i w końcu – zaniku. Pierwsza pora w życiu człowieka, dzieciństwo, kojarzy  się z wiosennym pączkowaniem. Dziecko to symbol przyszłości, siły, która się budzi – uosabia  dobre moce nieświadomego. Dorastanie kojarzy się z kwitnieniem i dojrzewaniem; młodzieniec symbolizuje takie cechy jak wywrotowość, inicjacja, bohaterstwo, zuchwałość. Dorosłość  wiązana jest z wydawaniem owoców, co zwykle ma miejsce jesienią, zaś starość przywodzi na myśl charakterystyczne dla zimy zamieranie pewnych procesów. A jednocześnie starca uważa  się za personifikację odwiecznej wiedzy ludzkości…. [M. Kielar-Turska, Cztery pory roku w rozwoju człowieka [Wprowadzenie OKPR XVII, plik PDF], s. 1-2]
medaliony z przedstawieniem Wiosny i Lata jako kobiet,  a Jesieni i Zimy jako mężczyzn
ozdoby zegara
ozdoby termometru
Ozdoby zegara i termometru  to cztery pory roku, które  symbolizują kwiat-Wiosna, zboże-Lato, owoc-Jesień i ogień-Zima – przedstawienia nawiązujące do form klasycznych ujęcia tematu czterech pór roku z XIX-XX w., fot. z Internetu.
Czy takie treści kryją się za gdańskimi przedstawieniami, czy są tylko naśladowaniem klasycznych wzorów bez ich zrozumienia, a może projekcją chrześcijańskich morałów na mit pogański? Czy da się badać takie idee (mecenasa bardziej niż rzemieślnika wykonującego jego zamówienie) bez możliwości dotarcia do zapisu świadomości autora, czy skazani jesteśmy  na porównywanie form i ich interpretację poprzez pryzmat naszej psyche? Temat czterech pór to wdzięczny przedmiot dla tego typu projekcji – tyleż poznania, co tworzenia dzieła…
PS., tekst pisałem do szkoły, zbuntowany błędami uczonego, co po ulicach nie chodził – zrazu biegając po ulicach z aparatem, potem – gdy nie było już czasu – przez swoje archiwa foto i książki, i przez net (najlepszy odlot to sprawdzanie pamięci i zbieranie ilustracji kamerą Google), ale najważniejsza była pamięć miasta, choć weryfikując ją trafiłem na parę rzeczy niespodziewanych, szczególnie przez porównania, kiedy nagle się okazywało, że to samo nie jest tym samym (mutacje czy kopie tych samych płyt np.).
Janusz Waluszko
Cztery pory roku na gdańskich przedprożach – cz. 2 część 1 Wiosna to młoda kobieta siedząca pod drzewem, ma we włosach kwiaty – podobnie w koszu w lewej ręce (ręką prawą nagina ku sobie kwitnącą gałąź drzewa).
0 notes
shi-royan · 7 years
Quote
Wesołość, jaką człowiek w sobie nosi, jest jak wiosna, która otwiera wszystkie kwiaty duszy. Ponury Bóg byłby sprzecznością, a błogosławieństwo jest o wieczność starsze od potępienia.
Jean Paul 25 stycznia
0 notes
delighted-in-life · 7 years
Text
W piecu czy chłodzie - uwielbij gorąco Pana Boga!
Tumblr media
Zgłębiam obecnie Księgę Daniela. Dziś czytałam niesamowitą historię z 3. rozdziału. 
Król babiloński Nabuchodonozor każe zbudować sobie złoty posąg o niebagatelnej wyskości ok. 30 m (10 pięter a może i wyżej) i zarządza, że na znak muzyki, wszyscy mają się przed nim kłaniać, a kto by tego nie zrobił zostanie wrzucony do rozpalonego pieca.
Trzech żydowskich młodzieńców, przyjaciół Daniela zostaje przyłapanym na nie spełnieniu królewskiego rozkazu. Ponieważ utrzymują, że nie ugną kolan przed nikim innym jak tylko Bogiem, trafiają prosto do pieca, którego płomień bucha wzwyż na 25 m (król był chyba maksymalistą!).
Tuż przed ogłaszają z wiarą:
“Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu!”
Księga Daniela 3,17
Co za ufność i pewność!
Ku zaskoczeniu wszystkich nie dość, że w piecu nic im się nie dzieje i jak to mówi Biblia przechadzają się pośród płomeni (a wrzucono ich związanych!), to jeszcze pojawia się z nimi ktoś czwarty przypominający anioła.
“Jednak anioł Pański zstąpił do pieca wraz z Azariaszem i jego towarzyszami i usunął płomień ognia z pieca, sprowadzając do środka pieca jakby orzeźwiający powiew wiatru, tak że ogień nie dosięgnął ich wcale, nie sprawił im bólu ani nie wyrządził krzywdy.” 
Księga Daniela 3,49-50
Trzeba dodać, że stało się tak po tym, kiedy tuż po wrzuceniu do pieca młodzieńcy zaczęli się modlić o wybawienie.
Młodzieńcy kontynuują uwielbianie Pana Boga całym sercem (stojąc w środku rozpalonego pieca!).
I m. in. wypowiadają słowa, które mnie dziś bardzo poruszyły:
“Chłodzie i upale, błogosławcie Pana, chwalcie i wywyższajcie Go na wieki!”
Księga Daniela 3,67
Chłód ma uwielbiać Pana? Przecież chłód jest nieprzyjemny!
Ale skoro tak, to nie ma co narzekać jak mi jest zimno, tylko zamiast tego przyłączyć się do chłodu i uwielbić Boga! :)
W jakiejś mądrej książce przeczytałam kiedyś, że nie powinniśmy narzekać nawet na pogodę. Zapadło mi to bardzo głęboko do serca i staram się to stosować.
Historia z młodzieńcami skończyła się mega pozytywnie. Wyszli z pieca, a król wychwalając ich Boga obdarzył ich wysokimi stanowiskami.
Czy jestem w środku pieca trudnych okoliczności, czy po prostu marźnę tkwiąc w środku zimy, odliczając dni do upragnionej wiosny, wybieram skoncentrowanie się na Bogu i uwielbianie Go. 
On rozwiąże moje problemy. A wiosna też w końcu nadejdzie :)
Trzymajcie się ciepło!
Magda
ps. Zima też jest piękna!
0 notes
Text
Chanyeol, rozdział 3 // chanbaek
Kiedy Sehun wrócił ze szpitala do domu całkowicie zapłakany i z czerwonym nosem, matka uznała to za cud. Nie obchodził ją jakiś Luhan, który zmarł i który sprawił, że trzynastolatek nie potrafił pozbierać się w żaden sposób do kupy. Zapisano go nawet do szkoły, żeby powoli wracał do rzeczywistości, choć wcześniej postawiono przy nim grubą kreskę. Chanyeola bawiło to, jak ludzie odwrócili się od chłopca w jego najgorszych chwilach, a kiedy te minęły, udawali serdeczność. Ale Sehun nie miał ochoty wracać do szkoły. Schował się w pokoju, który dzielił z batem, wspiął się na piętrowe łóżko i płakał. Nikt, ani nic, nie potrafiło go odciąć od tego zajęcia, choć Chan co jakiś czas przynosił mu jedzenie.
Bóg został nowym mieszkańcem domu rodziny Park. Tak przynajmniej myślał Chanyeol, widząc jak mama wiesza w każdym pomieszczeniu krzyże i obrazy świętych. Chłopak nie ufał świętym, bo to ludzie ich wybierali. A jeżeli ludzie coś wybierają, to znaczy, że widzą w tym zysk. Nie wolno było ufać zyskom, których się nie rozumie. Cała ta szopka ze składaniem rąk była dla niego niezrozumiała. Nie pamiętał już, że jak był małym chłopcem, zaciskał piąstki przed pojawieniem się na świecie Sehuna. Nie pamiętał tego dziwnego uczucia, kiedy wychodził ze szkoły przed rówieśnikami, bo oni mieli jeszcze godzinę religii w piątki popołudniu. Po prostu nie pamiętał i teraz, kiedy przypominał sobie kolejne fakty na temat wyrwanych z kontekstu zdań biblijnych, zaczynał wątpić w to wszystko jeszcze bardziej. Księgę spisał człowiek. Jezus też był człowiekiem. Wszyscy byli ludźmi, a Chanyeol przestał wierzyć w ludzkość, a co dopiero, żeby wierzyć w Boga. Wierzył w Baekhyuna, a to tylko dlatego, że go widział, czuł i słyszał. Dlatego, że demon zrobił dla niego coś, czego Bóg nie zrobiłby nigdy. I kiedy mama proponowała mu pójście do kościoła, odmawiał, mówiąc, że dom jest jego wspólnotą, a do żadnej innej należeć nie chce. Co jakiś czas przez głowę przechodziło mu słowo “sekta”, ale nigdy go nie wypowiedział. Nie chciał, żeby mamie było przykro, skoro właśnie tak tłumaczyła sobie powrót Sehuna do pełni zdrowia. Nie raz zastanawiał się, czy nie powiedzieć jej prawdy, ale nie sądził, by Baekhyunowi się to spodobało. Mało co można było uznać za bezpieczny krok, bo każdy kolejny mógł wyprowadzić go na szczere pole nicości.
   — Dlaczego Luhan umarł? — zapytał pewnego wieczoru Sehun, kiedy przytulał do piersi swoją małą poduszkę. Chanyeol usłyszał szept chłopca dopiero po chwili, bo wydawało mu się, że się przesłyszał. Gdy tylko odwrócił się od biurka, przy którym odrabiał lekcje i spojrzał na brata, zrozumiał, że nic mu się nie wydawało. Ciemne oczy chłopaka podkreślały coraz bardziej widoczne odrosty na rozjaśnionych włosach. Yeol wstał z krzesła i wspiął się na łóżko Sehuna, siadając obok niego. Zgarnął go swoim ramieniem do siebie i przytulił tak, jak tylko najczulej potrafił.
         — Na każdego przychodzi czas, Sehun — powiedział, starając nie przypominać sobie widoku chłopaka pod kołami ciężarówki. — Kiedy ludzie wykonają swoją rolę na tym świecie, po prostu umierają.
        — Myślisz, że Luhan był aniołem? — spytał Sehun, jeszcze ciszej. — Mama mówi, że każdy człowiek ma swojego anioła stróża. Czy Luhan był moim?
       Chanyeol przełknął ślinę, głaszcząc włosy chłopca. Nie chciał kłamać, ale nie potrafił porównać Luhana do niczego bardziej adekwatnego. Xiao był światłem i Yeol nie potrafił odeprzeć od siebie wrażenia, że wraz z jego śmiercią i on zaprzepaścił gdzieś swoje dobro.
   — Nie, Luhan nie był aniołem. Luhan był dobrem — odpowiedział, dokładnie to, co myślał. — Ale, jeżeli to co mama mówi jest prawdą, to teraz jest przy tobie. Wydaje mi się, że jego misją na tym świecie, było utrzymanie cię przy życiu.
         Chanyeol nie wiedział, czy to do końca prawda, ale chciał w to wierzyć. Baekhyun mówił wyraźnie, że jeżeli Sehun by umarł, Luhan pozostałby przy życiu, więc Chan chciał wierzyć w to, że wersja świata z żyjącym Sehunem jest tą jedyną odpowiednią.
Nawet, jeżeli sumienie cały czas wołało go, kiedy patrzył na chłopca. I z jednej strony był szczęśliwy, bo zatrzymał przy sobie całe swoje dziecięce szczęście i sposób życia, ale jego spojrzenie na świat diametralnie się zmieniło. Trudno mu było odróżnić ciemność od światłości, skoro i to, i to, wydawało mu się tak samo zakłamane. A Baekhyuna nie mógł winić za to, że jest interesowny. Demon od razu powiedział, że jest złem. Czy to oznacza, że i wszystkie cechy, które go określają, są złe? Czy prawdomówność, szczerość i konsekwentność są cechami zła?
***
   Pierwszy raz wszedł do kościoła kilka tygodni później, kiedy Sehun znów zaczął chodzić do szkoły. Stał przed ołtarzem, wśród wiernych, którzy przyszli tam bez ustalonej godziny. Nie na mszę, ale na wewnętrzne wyciszenie. I to chłopak musiał przyznać choćby przed samym sobą. Nie ma lepszego miejsca na ciszę, niż kościół. Nie ważne gdzie, nie ważne jaki, po prostu wystarczy, że wokół ciebie jest kultura i światłość, jakby nadana przez faktycznego Boga. A prawda jest taka, że to ludzie nadają miejscu tak chwalebny wydźwięk i sprawiają, że wszystko, co tam się dzieje, wydaje się zatrzymywać czas w miejscu. Ceglane mury nie trzymały ciepła, wręcz przeciwnie - sprawiały, że w środku było jakby chłodniej. Mimo tego, że zaczynała się wiosna. Chanyeol usiadł przy modlącej się matce. Pogrążona w modlitwie, zupełnie odcięła się od rzeczywistości. Jej twarz pogrążona była w skupieniu i nadziei, jaką dawała ze sobą wiara. Chłopak nie wierzył, więc patrzył na kobietę i zastanawiał się czym jest ta wiara. Czy nie jest zaślepieniem duszy? Czy to nie jest zwykła wiara w kłamstwo? I czy jeżeli wielu ludzi wypowiada te same modlitwy, to czy istota, do której one są adresowane, jest prawdziwa? Czy to nie jest tak, że jeżeli wyprze się Baekhyuna, to Bóg mu pomoże? Sprawi, że wszystko będzie łatwe? Podobno bóg ma dla nas plan i wie wszystko. Skoro tak, to Chanyeolowi też powinien pomóc. Chłopak, patrząc na matkę, był w stanie rzucić się na kolana pod wyrzeźbiony krzyż i prosić o przebaczenie, ale wtedy usłyszał:
           — Gdzie był twój Bóg, kiedy umierał Sehun?
          Głos Baekhyuna był spokojny. Usiadł swobodnie obok chłopaka i uniósł nogi, opierając je o opacie ławki przed nimi. Wszystko znów stanęło w miejscu, a Chanyeol zdawał się już to zaakceptować. Że te rozmowy z demonem były zupełnie oderwane od rzeczywistości. Dokładnie tak, jakby to nie one były prawdziwe, ale to, co tworzyły w jego głowie. Obraz rzeczywistości wyświetlający się przed jego oczyma był zwielokrotniony emocjami, które wywoływał Baekhyun. Dopiero teraz Chanyeol mógł zauważyć jego czarne skrzydła, które gniotły się przeokropnie na drewnianej ławce. Jednak demonowi to nie przeszkadzało. Człowiek miał okropną ochotę ich dotknąć. Czarne, delikatne pióra, wyglądały jakby wykonane z puchu, który ciągnął się aż pod pas.
          — Gdzie był twój bóg, Chanyeol?
          — Nie było go — odpowiedział, a Baekhyun prychnął. Pstryknął palcami, a w jego ręku pojawiło się jabłko. Wgryzł się w nie i wstał z ławki, by przejść się aż do ołtarza. Tak, jakby można było się tego spodziewać, za nim podążyła dusza, którą posiadł na wieki. Chanyeol nie potrafił się oprzeć, widząc jaką pewnością siebie i dziwnym przyciąganiem emanował demon. Nie dało się nie zauważyć ruchów ciała i lekkiego kołysania biodrami tak, jakby próbował uwieść człowieka na środku świętego miejsca. — Byłeś ty.
          Demon odwrócił się w stronę Yeola i uśmiechnął się lekko, a z jego ręki zniknął czerwony owoc. Owoc śmierci, nieśmiertelności, miłości i życia. Baekhyun był tym wszystkim, a zarazem niczym. Chanyeol widział w nim zło, ale i prawdę. A prawda stawała się jedynym, czego oczekiwał.
          — Kim jesteś? — zapytał człowiek, czując się coraz mniej pewnie. Demon uśmiechnął się lekko.
          — Cząstką tej dziedziny, co zła wciąż pragnie, a dobro wciąż czyni* — mruknął.
          — Nie baw się ze mną — żachnął się Chan. — Chyba nie chcesz mi wmówić, że zostałem twoim Faustem?
          Oczy demona zalśniły, ale ten nie odpowiedział na pytanie człowieka. To powinno być alarmem. Momentem, w którym Chanyeol powinien błagać, by Baekhyun oddał mu duszę i zabił Sehuna. Ale oczy demona były zbyt łagodne. Jego policzki zbyt delikatne, a dłonie, które już same odnajdywały drogę na ramionach człowieka, zbyt kuszące. Palce dotykały leniwie, spokojnie, jakby obiecywały niebo, a były piekłem.
           — Jestem upadłym aniołem — wyznał Baekhyun i uśmiechnął się słabo. Jakby przepraszająco. — Wiele bym dał, by wrócić do nieba, Chanyeol, ale już jest za późno.
          Chłopak nie rozumiał wiele, bo dotyk demona zabierał mu funkcję własnej interpretacji otaczającego go świata. Teraz widział Baekhyuna, jego palce, oczy, rzęsy i mały pieprzyk na policzku. Wydawało mu się, że dopiero w takich chwilach czuje, że żyje naprawdę - chwiejąc się na krawędzi jego skóry. Uzależniające uczucie, tak samo jak zapach, który poruszał każdym dreszczem na ciele. Każdym momentem, w którym go czuł.
          — Dlaczego chciałbyś wrócić do nieba?           — Bo kiedy byłem w niebie, nie wiedziałem tego, co teraz wiem. — Szept zamieniał się w intymność z każdym kolejnym wypowiadanym przez niego słowem. — Bycie złym jest w porządku, ale o wiele zabawniej jest być sprawiedliwym. Myślałem, że to Bóg jest sprawiedliwy, ale teraz, mierząc się z tym zadaniem, jestem coraz mniej przekonany co do dokładnej linii oddzielającej dobro od zła.           Każde kolejne słowo mąciło człowiekowi w głowie. Sam nie wiedział, czy jest dobry, czy zły. Czy warto być jednym czy drugim. Baekhyun powiedział, że najlepiej jest być sprawiedliwym, tak? Czy może nie? Może się przesłyszał? Może to wszystko było tylko snem? Stratowane uczucia i zmysły Chanyeola zaczęły się mieszać, podobnie jak wszystko wokół. Plamy otaczały go zewsząd, nim zdołał znów określić, że nadal jest w kościele. Przed nim, jak przedtem, stał demon. Bolała go głowa.
          — Sprawiedliwość jest zła?
          — Oczywiście, że tak — powiedział Baekhyun i zatoczył się w tył, śmiejąc się jak szaleniec. Jego czarne glany zastukały o posadzkę, co odbiło się echem po kościele. Podobnie jak ten chichot, który wcale nie wydał się Chanyeolowi zbyt przerażający. Nagle, mimika Baekhyuna zupełnie się zmieniła. Stał się poważny. — Bóg za dobro wynagradza, a za złe karze. Gówno prawda. Złe rzeczy zawsze zostawia mnie, więc to ja brudzę sobie dłonie sprawiedliwością.
          Chanyeol wytrzeszczył oczy, kiedy Baekhyun zapalił świecę ołtarzową kolejnym pstryknięciem palców i zaczął bawić się ogniem.
          — Zobacz, jaki z niego egoista — powiedział demon i wskazał na wizerunek Boga na ołtarzu. — Jego wychwalają za dobroć, a mnie nikt dobrego słowa nie powie, choć rozdaję kary nieuczciwym. — Jego głos stawał się coraz cichszy, ale Chanyeol słyszał go coraz głośniej. — A co najlepsze, boją się mnie nawet najlepsi ludzie. Może dlatego, że każdy ma coś za uszami?           Wtedy, Chanyeol mrugnął i znów siedział przy mamie, na drewnianej ławce. Kobieta uśmiechnęła się, wykonała znak krzyża i spojrzała na syna.
   — Prawda, że warto było przyjść? Można poukładać myśli.
   Myśli Chanyeola były chaosem. Ale podobno od tego zaczął się świat.
***
   Park przy ulicy był niedopowiedzeniem wszystkich tych zdań zostawionych gdzieś miedzy niedokończonymi kochankami. Trochę tak, jakby oni się rozstali, choć naprawdę żaden z nich tego nie chciał. Uczucie niedokończenia opowieści, zakończenia historii zbyt szybko, jest o wiele lżejsze jednak od tego, w którym ma się wrażenie, że ciągnęło się rozdział zbyt długo. Chanyeol czuł te dwie rzeczy równocześnie. Jakby chciał na dobre zapomnieć o tym, co było, ale równocześnie coś ciągnęło go do parku i do tej samej, starej ławki, z której schodziła już żółta farba. Na drzewach rosły już pierwsze pąki, kiedy udało mu się dotrzeć do drogi, którą chodził za Kyungsoo. Raz prawą, raz lewą stroną drogi, nigdy po środku. Środek jest nudny. Najlepiej jest ciągnąć się gdzieś ulicami lub wznosić się wśród chmur. Najgorzej jest znajdować się gdzieś pomiędzy. Nie mogąc do końca powiedzieć, że jest ci źle, ani krzyczeć, jak szczęśliwy jesteś. Tego też Chanyeol się bał. Bał się nie wiedzieć, co czuje, a kiedy już zdał sobie sprawę, że dawno niczego nie czuł, na nowo ogarnęła go pustka. Pustka, której tak bardzo się bał.
           Wtedy tę pustkę wypełnił Kyungsoo siedzący spokojnie na ławce, wpatrując się w chmury. Wyglądał dokładnie tak, jakim go Chanyeol zapamiętał, choć trochę schudł, a jego twarz była nieco bardziej kolorowa, niż wcześniej. I wyglądał tak, jakby się uśmiechał. Nie mocno, leciutko, bo Soo nie lubił się śmiać. Siedział w wyciągniętym, bordowym swetrze i przylegających, czarnych spodniach, a jedną nogę zgiął pod siebie. To właśnie na tym zgiętym kolanie Chanyeol trzymał swoją rękę, kiedy siedział obok niego. Patrzyli wtedy w chmury, dokładnie tak, jak robił to teraz chłopak i milczeli. Milczenie było ich głównym zajęciem, zaraz obok oglądania filmów i przyglądaniu się sobie wzajemnie. Czuli się kochani. Może nie codziennie. Może nie raz, nie dwa razy, ale kiedy łapali się za ręce, była w tym miłość. Może krótka, może tylko powierzchowna, może zakłamana, ale równie bolesna, co prawdziwa. Chanyeol usiadł obok chłopaka, nic nie mówiąc. Słowa były najmniej potrzebne, bo jeszcze by się pokłócili o kolejną głupotę, która już dawno nie ma znaczenia. Rozprawienie się z przeszłością powinno nadejść samo, nawet jeżeli niewypowiedziane. I Chanyeol znów poczuł się tak, jak przed kilkunastoma sekundami. Jakby był teraz niedokończoną opowieścią, z autentycznym końcem, do którego już nie da się dopisać choćby jednego słowa. Do ostatniego zdania nie da się nawet dopisać “ale”, więc co robił przy Kyungsoo, który ma więcej przecinków, niż kropek? Więcej pytań, niż odpowiedzi
          — Dobrze wyglądasz — szepnął do Kyungsoo i złapał go za rękę, bo wiedział, że on nigdy by tego nie zrobił. Jego dłoń drżała, choć nie było zimno. Prochy. Ale Chanyeol był przyzwyczajony.
          — Czasami nie wiem, czy jesteś prawdziwy, czy nie — odpowiedział, nawet nie patrząc Chanyeolowi w twarz. — Śnisz mi się ciągle.
          To nie to samo, co “tęsknię za tobą”, więc nawet tak tego nie interpretował. Bo Kyungsoo nie potrafił tęsknić, ani czuć tego, co czuł on. Kyungsoo mógł tylko skupić się na tym, co czuje do siebie. Co czuje w sobie i jak ma to przeżyć. Ale ciepło jego dłoni było miłe i słodkie. Zdradzało więcej, bo Chanyeol czuł się teraz jak w domu. Tak, jakby jego miejscem była dłoń chłopaka i to miłe uczucie, kiedy patrzył na jego twarz. Spokojną i jakby lekką, bez trosk. Bo Soo nie miał trosk, tylko problemy. Były dokładnie takie same jak wszystkich. A Chanyeol nie znosił ludzi. Nie wierzył w ludzi. Bał się ich.
          — A ty mnie nie — przyznał, ściskając leciutko jego palce. — Ale myślę o tobie.
         To było “tęsknię za tobą”. Bo sen o niczym nie świadczy. Nie śnisz tego, czego chcesz. Myślisz o tym, czego chcesz, a Chanyeol naprawdę potrzebował Kyungsoo, nawet jeżeli mówił, że tak nie jest. Nawet, jeżeli udawał przed samym sobą.
       — Nie daję rady bez ciebie.
          Kłamstwo sprawiło, że Chanyeol od razu puścił jego rękę i wstał bez słowa. Jeżeli można mówić o niedokończonych historiach, to ta była kolejną do ich kolekcji. Nie zamienili ze sobą więcej słów, bo Chanyeol odszedł. Choć tak bardzo chciał przytulić go mocno do siebie i powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Ale nie było. Chanyeol nie wybaczał kłamstw. Kiedyś ich potrzebował. Potrzebował kłamstw Kyungsoo, by żyć. A teraz? Teraz chciał prawdy. Baekhyun był prawdą.
*cytat z “Fausta” Goethego
——————————— beta: https://twitter.com/czaanke
0 notes