Tumgik
kotekzielony2 · 5 days
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 7 (26.04.2024)
Na prowadzonym przeze mnie kanale na platformie YouTube kreuję głównie serie z przechodzenia różnych gier, najczęściej klasyków (o czym wspomniałem w jednym z poprzednich wpisów), choć tworzę też od czasu do czasu inne projekty. Jednym z takich pobocznych moich projektów jest prowadzona od 2015 roku seria poświęcona grze wyścigowej "Trackmania United Forever", w stylu teleturnieju. Krótko mówiąc, w tej serii przejeżdżam nadsyłane mojej personie trasy przez innych graczy (w grze istnieje bowiem edytor tras, gdzie kreować można swoje własne tory!). Projekt ten liczy dwa sezony - pierwszy, zakończony w 2016 roku, zawierający pięć odcinków i drugi, rozpoczęty w 2017 roku, wypełniony pięćdziesięcioma odcinkami, z czego ten ostatni odcinek drugiego sezonu o okrągłym numerze bardzo niedawno miał premierę!
21 kwietnia 2024. Po dwóch dniach wytężonej pracy nad okrągłym, jubileuszowym pięćdziesiątym odcinkiem drugiej edycji programu odetchnąłem z ulgą kiedy zobaczyłem, że program do montażu przetworzył moje wideo i materiał był gotowy do wstawienia na YouTube. Pozostało już jedynie kilkanaście kliknięć, nadanie filmowi nazwy, opisu, ustawienie odpowiednich parametrów, dodanie kart z odnośnikami do reszty odcinków, ustalenie konkretnej godziny premiery. Niedługo później nastał wieczór, wybiła odpowiednia godzina i pięćdziesiąt wyemitowanych odcinków serii stało się faktem! Sam odcinek, mimo standardowego przebiegu i czasu trwania różnił się od reszty wydań. Z najbardziej zauważalnych zmian dodałem liczbę 50 do logo programu i liczbę tę umieściłem też w kilku innych miejscach. Pod koniec odcinka wygłosiłem dość długie, bo około dwuminutowe przemówienie, gdzie m.in. obszernie podziękowałem za wszystkie nadesłane mi dotąd trasy, oraz podziękowałem gorąco wszystkim tym, którzy śledzili moje poczynania po tychże torach. Samych tras, na przestrzeni pięćdziesięciu odcinków i niespełna siedmiu lat emisji miałem zaszczyt rozgrywać aż 123, nadesłanych przez w sumie 41 osób! Zapewne dla topowych polskich YouTuber'ów, którzy w nanosekundy zgarniają tysiące subskrypcji i miliony wyświetleń pod filmikami te liczby byłyby niczym, natomiast dla mnie - skromnego i mało popularnego twórcy, wyniki te naprawdę robią wrażenie! Cieszyłem się z każdego zgłoszenia, z każdej cudzej trasy, od każdej żywej duszy, ponieważ każde nowe zgłoszenie, każdy nowy otrzymany tor przyspieszał premierę następnego odcinka a z prowadzenia każdego odcinka czerpałem sporo frajdy! Nie ukrywam, że chciałbym ten projekt pociągnąć jeszcze dłużej, gdyż dość mocno polubiłem swój program i po półsetce wyprodukowanych odcinków nadal mam ochotę na więcej (jak to mówią: "apetyt rośnie w miarę jedzenia"), z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę z tego jak trudno jest niestety znaleźć graczy i tak naprawdę każdy wyemitowany odcinek jest dla mnie małym cudem. Seria, mimo praktycznie samych pozytywnych opinii, nigdy nie generowała potężnej oglądalności i choć obiektywnie uważam, że ów cykl ma bogaty potencjał, mam też świadomość i szanuję to, że nie każdy ma czas, nie każdy ma chęci i nie każdy gra w gry...
4 notes · View notes
kotekzielony2 · 15 days
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 6 (16.04.2024)
Plany filmowe, na które uczęszczam od kilku lat, bywają bardzo różne. Różne istnieją seriale, filmy, koncepcje, scenariusze, pomysły, wątki, gram w różnych projektach, w różne role się wcielam i... po kilkuset takich moich udziałów na planach nadal można mnie mile zaskoczyć, o czym przekonałem się w ten kwietniowy poniedziałek.
15 kwietnia 2024. Zapowiadał się krótki (a tym samym bardzo przyjemny), poranny plan zdjęciowy, co ciekawe, oddalony o niecałe dwa kilometry od mojego domu! Nie potrzebowałem więc żadnego transportu, choćby jednoprzystankowej przejażdżki zwykłym tramwajem i siłą własnych nóg dotarłem na zbiórkę w zaledwie piętnaście minut od wyjścia z domu. Odhaczyłem się na liście obecności, wypełniłem umowę i, o dziwo, zostałem poproszony przez opiekunkę planu o pokazanie swojego dowodu osobistego co jest prawdopodobnie pierwszą taką sytuacją, która mnie na planie spotkała (praktycznie nigdy wcześniej bowiem nie było potrzeby pokazywania dowodu tożsamości by móc na planie uczestniczyć). Po dość niecodziennym wydarzeniu zawitałem do garderoby, w której wszystko co zrobiłem to zmieniłem obuwie i byłem już w pełni gotowy do gry (oczywiście nie komputerowej, a w serialu!). Wkrótce wsiadłem z paroma innymi osobami do samochodu produkcyjnego i udaliśmy się na, także bardzo mało oddalone, miejsce zdjęć. Oczywiście nie miałem pojęcia jak będzie dokładnie wyglądać scena, w której przyjdzie mi zagrać. Wiedziałem jedynie, że w scenie będę ponoć oczekiwać na tramwaj, czyli jakby nie patrzeć, szykowała się dość historyczna sytuacja - o ile zdarzyło mi się do tej pory raz, w 2023 roku, zagrać pasażera autobusu i raz, w 2022 roku, pasażera w warszawskim metrze, to jeśli dobrze sięgnę pamięcią, nie uczestniczyłem jeszcze na żadnym planie zdjęciowym z podstawionym tramwajem! I tego dnia nadeszła właśnie wyjątkowa okazja wcielić się w rolę pasażera tramwaju! Nagrywanym szczęśliwcem okazał się widoczny na zdjęciu wysokopodłogowy, piękny skład 105N2k/2000 (nazywany "bulwą") o numerach taborowych 2112 i 2113, po świeżym NG (remoncie). Sama scena okazała się niestety biedniejsza niż początkowo zakładałem i samym pojazdem nie zdołałem się przejechać, a jedynie wsiadałem do niego, aczkolwiek wystarczyło zaledwie kilka ujęć i niedługo później odbierałem już wynagrodzenie za plan. Dzień trwał więc bardzo krótko i co najważniejsze, kolejne nietypowe doświadczenie zostało zdobyte. Oczywiście, miałem chrapkę na więcej, choćby na chwilową przejażdżkę tym tramwajem, choć musiałem przyznać, że już samo uczestnictwo na planie było poniekąd szczęściem, z tej racji, że oprócz mnie w scenie grało zaledwie kilka osób, a chętnych na plan na pewno nie brakowało. Ile wynosiła zatem szansa dostania się na ten plan filmowy? Tego nie potrafię dokładnie ocenić, choć jestem przekonany, że szansa ta, delikatnie mówiąc, nie była wysoka. Oby szczęście jeszcze nie raz mi dopisało!
9 notes · View notes
kotekzielony2 · 1 month
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 5 (30.03.2024)
Od 2011 roku działam na platformie YouTube oglądając i komentując przeróżne materiały, a także prowadząc kanał, gdzie zamieszczam filmiki z unikatowych gier komputerowych. Filmiki te dotyczą najczęściej przechodzenia tychże gier - klasyków, w formie solucji, okraszone (od końcówki 2014 roku) moim komentarzem głosowym. Owe solucje i serie są o tyle specyficzne, że zawierają dokładne przejście gry, od początku do końca i niemal zawsze na ustawionym najwyższym poziomie trudności. W lutym i marcu tego roku zabrałem się za realizację czterdziestej drugiej już serii z przejścia gry, a nagrywaną grą była kultowa strategia "Stronghold" (w tłumaczeniu "Twierdza") z 2001 roku.
29 marca 2024. Nagrania kolejnej serii na kanale dobiegły nareszcie końca. Nie ukrywam, że był to jeden z bardziej wymagających projektów, wszak "Twierdza" jest trudną i zmuszającą do niemałego wysiłku grą (szczególnie na najwyższym poziomie trudności na jakim grałem). Gra polega w głównej mierze na dbaniu o gospodarkę, dbaniu o kmieci, o popularność, budowaniu różnych struktur, a nierzadko też stawianiu własnych zamków i ich obronie przed nieprzyjacielem, jak i również rekrutowaniu coraz potężniejszych wojsk, budowaniu machin oblężniczych i obleganiu wrogich warowni. Brytyjscy autorzy przygotowali do przejścia dwie kampanie - kampanię militarną (główną, z wątkiem fabularnym) składającą się z dwudziestu jeden misji, a także kampanię ekonomiczną (dodatkową) z pięcioma, niepowiązanymi ze sobą, misjami, a więc w sumie dwadzieścia sześć pasjonujących misji. Sama rozgrywka bardzo mi się podobała, choć przyznaję, że niektóre misje nieźle mnie zmęczyły z tego względu iż początkowo nie byłem w stanie ich zaliczyć! Niewątpliwie dużą zaletą gry jest bardzo mała losowość, przez co w każdej misji sprawdzała się metoda prób i błędów. Wystarczyło dokładnie zapamiętać, co się w danej misji dzieje i kiedy, każdy nawet najmniejszy szczegół, i na tej podstawie opracować najbardziej korzystną strategię działania. Kilka misji wydawało się jednak na tyle trudnych i wymagających, że opracowanie najlepszej (wg mnie) strategii ich przejścia zajęło mi ponad tydzień! Mimo sporego wysiłku włożonego w tej grze, czułem się szczęśliwy po zrealizowaniu wszystkich nagrań - wypowiedziane przez lektora słowa pod koniec gry "… i wreszcie mogłeś odpocząć" okazały się strzałem w dziesiątkę, a podczas napisów końcowych wybrzmiewała najlepsza muzyka w grze. Powstało łącznie dwanaście odcinków, każdy z nich trwający około 25 minut, więc cała seria zawiera niecałe pięć i pół godziny materiału. "Twierdza" jest świetną grą, ze wspaniałym, średniowiecznym klimatem, profesjonalnym dubbingiem oraz, jak się okazało, wymagającą rozgrywką i jestem pewien, że jeszcze nie raz do niej wrócę. Niewątpliwie za pewien czas zapomnę jak udało mi się zaliczyć tutejsze najtrudniejsze misje, więc prawdopodobnie gdybym do tej gierki wrócił, musiałbym obejrzeć swoją własną solucję (śmiech).
Moim kolejnym do zrealizowania krokiem jeśli chodzi o gry z serii "Twierdza" jest niewiele młodsza, moja ulubiona odsłona, czyli "Twierdza Krzyżowiec", choć póki co robię sobie przerwę od gier strategicznych - mam w planach też inne projekty, inne tytuły. Za kilka dni, konkretnie drugiego kwietnia wychodzi pewna gra, na którą czekam od kilku lat - być może to ten tytuł będzie przeze mnie nagrywany jako następny? Jeszcze pomyślę! Wpierw czekają mnie, mam nadzieję, długie i satysfakcjonujące godziny przy zagłębianiu się w świat tej uroczej, wyglądającej na dopracowaną w każdym calu, strzelanki z widokiem z góry.
3 notes · View notes
kotekzielony2 · 2 months
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 4 (12.03.2024)
Na wstępie dziękuję wszystkim za 10 obserwacji! Dziękuję wszystkim za kliknięcia i wszystkim tym, którzy z moim pamiętnikiem się zapoznali :)
Dziś rozpiszę się o bardzo sympatycznym planie filmowym, na którym postawiłem stopę, jak na razie lider w kwestii moich najprzyjemniejszych planów zdjęciowych w ciągu tego roku.
5 marca 2024. Dostałem propozycję udziału na dwóch planach zdjęciowych podczas tego dnia, jednakże jeden z nich musiałem odrzucić ze względu na nakładające się na siebie godziny obu planów. Wybrałem ten późniejszy plan, który zaczął się wczesnym popołudniem. Już w pierwszych momentach bardzo mile się zaskoczyłem wzorowym zachowaniem niedużej, kilkuosobowej ekipy jaką spotkałem. Każdy z członków ekipy przywitał się i przedstawił, co wprawiło mnie w osłupienie bo przecież mało kto tak postępuje! Tym razem miałem zagrać epizod w pewnej produkcji na YouTube i choć przed planem denerwowałem się umiarkowanie (wszak zapowiadał się mój większy występ niż zazwyczaj), to atmosfera, jaka na tym planie panowała, sprawiła, że stres niemal całkowicie zszedł! Oczywiście, w kilku momentach delikatna trema dawała się we znaki, kiedy np. zastanawiałem się jak założyć strój klauna (w którym później grałem), ale te bardziej stresujące chwile na szczęście trwały bardzo krótko. Sceny szły bardzo szybko z tej racji, że większość z nich kręcona była tylko raz i nie było potrzeby ich powtarzania. Czułem, jakby był to zupełnie inny plan niż te, do których przywyknąłem. Wiedziałem, że nie jest to typowy telewizyjny czy Netflixowy serial wymagający wielu ujęć i pracy, a prosty, kameralny, niewyszukany fabularny projekt na YouTube. Same zdjęcia kręcono z dala od głównych ulic i w tym czasie delektowałem się świeżym powietrzem i przyrodą. Jedno z ujęć zrealizowano nawet na kładce ze zdjęcia - przemieszczając się po niej, przypomniała mi się zielona szkoła! Przeżyłem niezłą przygodę, ale muszę też podkreślić, z jak profesjonalnym zachowaniem spotkałem się na owym planie. Praktycznie żadnych złośliwości, żadnych ironicznych ani niekulturalnych wypowiedzi w niczyją stronę, nikt się o nic nie przyczepiał ani nie robił sobie wyrzutów, prawie żadnego narzekania, bo nie było powodu. Krótko mówiąc - wyśmienita postawa! Będąc sytym, z bogatszym portfelem i przede wszystkim zadowolony, pod koniec dnia nie powstrzymałem się od komentarza, z którego jasno wynika, że takich planów jak ten, mi brakuje. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz zagoszczę w tym projekcie, bo naprawdę mi się podobała współpraca z tą ekipą, jak i uczestnictwo na ich planie zdjęciowym.
Tego samego dnia oddano również do użytku nową, ok. 2,5-kilumetrową trasę tramwajową w moim mieście, a jako, że interesuję się w pewnym stopniu komunikacją miejską, to nie przeszedłem obok tego wydarzenia obojętnie i z tej okazji, po planie, przejechałem się nowym odcinkiem. Oprócz tego opublikowano też nowy zwiastun produkowanej od ok. czterech lat pewnej gry. Gry, która jest już na ukończeniu i której premierę zaplanowano na początek kwietnia. Nie jest to tytuł bardzo znany ani szczególnie wielki, aczkolwiek po najnowszej zapowiedzi utwierdzam się w przekonaniu, że będzie to wspaniała gra i nie mogę się doczekać kiedy zanurzę się w niej na wiele godzin.
14 notes · View notes
kotekzielony2 · 2 months
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 3 (25.02.2024)
Niewątpliwie jednymi z bardziej pamiętanymi przeze mnie dniami są dni, w których poznaję nową osobę i jednocześnie ten nowy znajomy, bądź znajoma przynajmniej na pewien okres "gości" w moim życiu, tzn. zagaduje, kontaktuje się, pyta, jak minął dzień, opowiada o sobie. Dla wielu z nas, w tym dla mnie, są to piękne wydarzenia, kiedy to dwaj nieznajomi pewnego dnia spotykają się gdzieś przypadkowo, po czym zaczynają się poznawać, odkrywać się nawzajem, a nawet zaprzyjaźniać! Czasami nasz nowy znajomy, bądź znajoma okazuje się na tyle sympatyczną osobą, na tyle dobrze się z nią dogadujemy, że chcemy więcej rozmawiać, przebywać z tą osobą, więcej czasu z nią spędzać i mieć stały kontakt. Jednak życie pisze z reguły o wiele bardziej pesymistyczne scenariusze, w których niespodziewanie tracimy kontakt z kimś kogo poznaliśmy, z kim zaprzyjaźniliśmy się i na kim nam w pewnym stopniu zależało, żeby relację z tą osobą utrzymać. Przestaje ona odpowiadać na nasze wiadomości, nie odzywa się, znika bezpowrotnie. Dziś opowiem o jednym z takich przypadków, z którym spotkałem się niecałe trzy lata temu.
28 maja 2021. Byłem zaproszony na plan filmowy pewnego paradokumentu dla komercyjnej stacji. Jadąc na ten plan nie nastawiałem się kompletnie na nic. Trochę sobie posiedzę, wypełnię umowę, zagram w paru scenach, coś zjem, wezmę pieniądze i do domku. Tak sobie to wyobrażałem. Tak miało być. Plan odbył się w bardzo niewielkim gronie, więc czułem się komfortowo i spokojnie, do tego ulokowano go z dala od głównych ulic (mniej więcej tam, gdzie na zdjęciu). Na planie moje gałki oczne zarejestrowały kilka osób, których nigdy jeszcze nie widziałem, ani nie spotkałem. Zauważyłem m.in. pewną dziewczynę, która zajęta była czytaniem książki. Zastanawiałem się, jak do niej zagadać. Przymierzałem się do podejścia do niej i spytania jej, co czyta, choć niestety moje blokady okazały się finalnie zbyt duże, nieśmiałość ze mną wygrała i dziewczyna zniknęła mi z oczu. Plułem sobie wtedy w brodę, że nie odezwałem się do nieznajomej, że nie spróbowałem. Ciekawiło mnie co dokładnie dama czytała. Sądziłem, że dziewczyna odeszła z planu, ale okazało się, że weszła tylko do garderobianego autobusu żeby się przebrać do sceny, w której mieliśmy zagrać. Wkrótce także ja zostałem wezwany do garderoby - przebrałem się więc, wyszedłem, choć koleżanki nadal nigdzie nie widziałem. Udało mi się natomiast pogawędzić chwilę z dwiema innymi osobami w oczekiwaniu na naszą scenę. Po jakimś czasie szczęście uśmiechnęło się do mnie kiedy znów owa nieznajoma pojawiła się w zasięgu mojego wzroku. Czytała dalej. Tym razem już się nie wycofałem i z pewnym stresem rzuciłem do niej pytanie "Co czytasz?". Odpowiedziała i zaczęliśmy rozmawiać. Ku mojemu zaskoczeniu, przerwała wtedy czytanie, a rozmowa przebiegała płynnie i niezwykle miło. Dowiedziałem się, że ma na imię Julia. Wkrótce zagraliśmy wszyscy w jedynej scenie, w jakiej mieliśmy wystąpić tego dnia. Dzień zdjęciowy nie trwał dla nas zbyt długo i skończyliśmy dość szybko. Choć w trakcie sceny nie mieliśmy zbyt wielu okazji do dyskusji, to nie mogłem uwierzyć, z jaką lekkością i delikatnością przeprowadzałem z nią pierwszą konwersację. Po planie miałem tylko nadzieję zdobyć kontakt do nowo poznanej dziewczyny, tym bardziej, że nie był to plan kontynuacyjny i niewielka byłaby szansa spotkania jej ponownie. Nieśmiało spytałem się Julii, czy na mnie poczeka. Zaczekała i udaliśmy się spacerkiem na najbliższy przystanek autobusowy oddalony o niecałe półtora kilometra. Atmosfera panowała bardzo wesoła i miła. Czułem się wspaniale. Uświadomiłem sobie, jak bardzo brakowało mi takich momentów. Może taki wspólny spacer ze znajomym/znajomą nie był dla mnie zupełną nowością, choć przyznaję, że takie sytuacje, gdzie robię coś wspólnie z kimś, są u mnie niezwykle rzadkie. Pod koniec sympatycznego spaceru zaczekaliśmy na pierwszy autobus, a w międzyczasie dziewczyna podzieliła się ze mną kontaktem. W końcu dama wsiadła w swój autobus i pożegnaliśmy się.
Niestety kontakt z Julią urwał się po kilku tygodniach, ani nie spotkaliśmy się więcej razy. Nie ukrywam, że w tamtym okresie czułem wyraźny niedosyt, albowiem dziewczynę mocno polubiłem i zależało mi na dalszym kontakcie. Biło od niej ciepło i posiadała cechy, które bardzo cenię w innych. Mimo negatywnych emocji jakie towarzyszyły mi przez pewien czas od zakończonej znajomości, cieszyłem się i byłem dumny z kolejnego nabytego doświadczenia w relacjach międzyludzkich. Przeczytałem też książkę, którą tamtego dnia czytała ona!
11 notes · View notes
kotekzielony2 · 3 months
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 2 (31.01.2024)
Na wstępie dziękuję wszystkim za przeczytanie mojego pierwszego wpisu! Mimo, że podkreślałem, że piszę dla siebie, to i tak widok choćby kilku pozytywnych reakcji (tzw. "notek") na moją opowieść był dla mnie bardzo miły i sympatyczny. Nie wiem, jak często będę sobie tworzyć takie "ściany" tekstu, aczkolwiek gdyby wydarzyło się u mnie coś ciekawego, coś, czym mogę i zechcę się podzielić, wtedy na pewno pobawię się w pisarza!
28 stycznia 2024. Jak co roku, w ostatnią niedzielę pierwszego miesiąca roku odbywa się finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Sama impreza - głośno reklamowana w telewizji i mediach społecznościowych, której głównym zamiarem jest wsparcie finansowe chorych dzieci i nie tylko - spowodowała tego niecodziennego dnia niemałe zmiany na ulicach. W moim przypadku maksymalnym kusicielem i motywatorem ku wyjściu z domu okazał się… zabytkowy tabor jaki wtedy wyjechał na miasto! Zapoznałem się więc z ww. taborem, jakie dokładnie pojazdy będą wozić pasażerów i zacząłem planować swoją podróż. Spośród historycznych czterech tramwajów i sześciu autobusów do wyboru, wybrałem dwa tramwaje i dwa autobusy, którymi zamierzałem się co nieco poprzesuwać. Na pierwszy strzał poszedł 12-metrowy Ikarus o nr taborowym 6306, którym jechało się świetnie, z przyjemnymi dla ucha dźwiękami silnika i wszystko wyglądałoby pięknie, cudownie, gdyby nie "pusty" tył pojazdu, gdzie ewidentnie zapomniano wstawić kilku siedzeń. Chwilę po przejażdżce tym węgierskim pomieszczeniem na kółkach dorwałem Jelcza o numerze taborowym 4891, który, z tego co mi się wydaje, stosunkowo często pojawia się na imprezach organizowanych przez KMKM (Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej). Wkrótce niestety szczęście delikatnie mnie opuściło i uciekł mi trzeci z zaplanowanych wozów (tramwaj Konstal 13N #407). Czyżby plan podróży się posypał? Nic jednak straconego! Udało mi się w zamian wsiąść do innego szynowego pojazdu (Konstal 4ND1 #1811) i był to najstarszy z zabytków tego dnia, jednocześnie jednak najbardziej niebezpieczny ze względu na… drzwi, które otwiera się tam manualnie, więc jakby nie patrzeć, możliwa jest sytuacja z intensywnie poruszającym się otwartym wyjściem. Na szczęście nie doszło oczywiście do żadnego wypadku! Pod koniec wyprawy złapałem turystyczny tramwaj (tym razem 105Na #1006) ze specjalnie zaprojektowanym wnętrzem i… fortepianem! Kolejna fajna przejażdżka - pomimo iż nikt w tym wagonie nie zagrał, a nawet samego instrumentu nie dało się otworzyć. Choć w całej, niemalże trzygodzinnej wyprawie nikt mi nie towarzyszył, a moje struny głosowe uaktywniły się zaledwie czterokrotnie, to z całą pewnością był to mile i przyjemnie spędzony czas i już w tym momencie czekam na kolejną okazję ku przejechaniu się zabytkami. Może następnym razem trafi się któryś z moich ulubionych egzemplarzy? Zobaczymy najpewniej w maju!
12 notes · View notes
kotekzielony2 · 3 months
Note
Jak tam u ciebie? Miłej nocki ;)
Hej, wszystko w porządku u mnie, popracowałem ostatnio nad paroma małymi rzeczami i grałem w jedną gierkę. A co u Ciebie słychać, anonimie? Dziękuję za pytanie i miłego wieczoru życzę również :)
3 notes · View notes
kotekzielony2 · 3 months
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 1 (24.01.2024)
Wpadłem na pomysł by zacząć tu pisać co nieco o moim życiu. Pomyślałem, że fajnie będzie podzielić się tym, co u mnie słychać, co się u mnie dzieje. Tytuł mojego nazwijmy to "pamiętnika" nie jest przypadkowy. Nigdy nie miałem przyjaciół, ani "bratniej duszy", ani kogokolwiek z kim łączyła mnie bardzo bliska, długoletnia relacja. Moje życie towarzyskie nigdy nie było na najwyższym poziomie. Raz na jakiś czas otacza mnie garstka osób, z którymi mogę chwilę porozmawiać na zwyczajne, proste tematy, ale do niczego więcej zazwyczaj nie dochodzi. Sytuacja ta trwa w najlepsze od lat i koniec końców zdążyłem się przyzwyczaić do spędzania samemu czasu w 99%. Wiem jednak też, że takie życie samotnika z pewnością nie wygląda ani nie jest najbardziej satysfakcjonujące, jeśli nie mamy kogoś z kim moglibyśmy pogadać kiedy tego chcemy, na niemal dowolne (nawet bardziej głębokie) tematy, albo komu moglibyśmy podzielić się swoimi osiągnięciami czy smutkami. Nie bez powodu mówi się, że człowiek jest zwierzęciem stadnym i potrzebuje obecności drugiego człowieka, o czym samotne osoby, w tym ja, z pewnością wielokrotnie się przekonują. Dlatego też postanowiłem od czasu do czasu przelewać swoje przemyślenia tu na "papier", wyrzucić z siebie to, co siedzi mi w głowie. Nie nastawiam się, że ktokolwiek będzie czytał moje eseje - piszę dla siebie i własnej satysfakcji, niemniej, gdyby ktoś postanowił moje "ściany" tekstu śledzić, na pewno wywoływałoby to niezłego banana na mojej twarzy!
22 stycznia 2024. Kolejny dzień na planie filmowym. Zapowiadał się klasyczny dwunastogodzinny plan na co mentalnie byłem przygotowany. Pierwsze co zwróciło moją uwagę to przebieranki, które trwały… ok. czterech godzin. Był to plan pewnego nowego serialu, którego akcja dzieje się w 1981 roku, więc zdecydowaną większość osób należało wpakować w adekwatne do okresu ciuszki. A osób przybyło też dużo, bo ok. dwustu. Po długim wstępie rozpoczęły się równie mozolne przygotowania do sceny. Scena była bardzo złożona (z udziałem przypomnę ok. dwustu osób) - w niej starsza pani wykładowczyni, nieznająca ojczystego j. polskiego, przemawia po angielsku do studentów na wykładzie, lecz coś poszło nie tak i po mniej więcej trzech minutach monologu, część zebranych studentów zaczyna rzucać w stronę obcojęzycznej pani... papier toaletowy (nie wiem, z jakiego powodu i o co "kaman"). Chwilę później wszyscy rzucają się na środek auli jak na jakieś kosmiczne promocje w Lidlu, wyciągają transparenty i krzyczą. Ciekawa to scena, choć z racji swej złożoności i liczby statystów, męczona była do późnego wieczora (od wczesnego popołudnia), a z ust opiekuna planu powtarzały się słowa "Rozpędzamy się niepotrzebnie!", "Za głośno jest!" (podziwiam osoby, które dają radę kilkadziesiąt razy w ciągu dnia uciszać, a przynajmniej próbować uciszać tłum). W tym czasie posiedziałem co nieco w telefonie, poczytałem kilka artykułów, pouzupełniałem niektóre notatki, próbowałem także z kimś zamienić dwa zdania. Przez jakiś czas stałem/siedziałem obok pewnej nieznajomej, do której zdołałem się odezwać i chwilę porozmawialiśmy. Nie było to absolutnie nic wielkiego, rozmowa nie trwała długo, choć cieszyłem się z tej interakcji, tym bardziej, że była to prawie jedyna osoba, z którą zamieniłem tego dnia niezobowiązujące słówko. Po planie wystarczyło już tylko szybko oddać garderobie ciuszki i nie najwygodniejsze buty i do domu.. Myślałem, że zrobię to w parę minut? Myliłem się. Kolejka do garderobianego autobusu posuwała się w ślimaczym tempie i wiedziałem, że załatwienie ostatniej sprawy będzie kwestią bardziej kilkudziesięciu, aniżeli kilku minut. Najważniejsze jednak, że nie musiałem stać ani w mrozie, ani w deszczu. W końcu zrobiłem wszystko co trzeba i mogłem wracać do domu, ale pech chciał, że zwiał mi nocny autobus (kursujący co dwa kwadranse) i mimo małej odległości do metra, godzina zrobiła się na tyle późna, że po dotarciu do najbliższej stacji podziemnej kolejki zdążyłem jedynie usłyszeć odjeżdżający ostatni pociąg w przeciwną stronę, podczas gdy w moją stronę nie jechało już nic. Postanowiłem udać się na oddalony o ok. 3 km Dw. Centralny by pojechać N12/N62 i dzięki temu odrobinę szybciej zameldować się w domu. Starałem się zdążyć, lecz niestety także tutaj zabrakło mi czasu, a brakowało niewiele i ostatecznie mogłem wsiąść dopiero do następnego nocnego autobusu odjeżdżającego z centrum. Zacząłem powoli na dworze marznąć oczekując na jeżdżące pomieszczenie na kółkach, ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło, a przejażdżka klasycznym Solarisem z 2011 roku jakiego złapałem, po długim dniu, poprawiła mi co nieco nastrój.
15 notes · View notes
kotekzielony2 · 5 months
Text
Tumblr media
18 listopada 2023 roku KMKM (Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej) zorganizowało święto z okazji 10-lecia wycofania Ikarusów z regularnej eksploatacji. Tego dnia na ulice Warszawy wyjechało kilkanaście autobusów tej marki i obsługiwały one linię 410. Same autobusy towarzyszyły Warszawiakom (w tym mi) do 2013 roku. Po tym czasie spotykane są tylko okazjonalnie lub na liniach turystycznych (uruchamiane w okresie letnim). Może to wydawać się dziwne, że mimo zakończenia regularnych kursów Ikarusów 10 lat temu, owe pojazdy na jeden dzień wróciły do ruchu (to trochę tak jakby np. wyprodukować i wyemitować nowy odcinek zakończonego już jakiś czas temu serialu), niemniej święto to uważam za doskonałą okazję do ponownego przejechania się i przy okazji przypomnienia sobie tych bardzo charakterystycznych jeżdżących pomieszczeń. Pomieszczeń, w których zimą było zimno, a latem tropiki, z nieszczelnymi i trzeszczącymi się oknami, nie raz z zamykającymi czy otwierającymi się drzwiami w czasie jazdy i nie tylko. Oczywiście, po 10 latach od ich zniknięcia z regularnego ruchu, przejażdżki nimi to już nie całkiem to samo, jednakże cieszę się, że zorganizowano takie wydarzenie i przynajmniej na kilka godzin można było przenieść się w czasie. Pokazuje to też, że pamięć o tych pojazdach (które jeździły m.in. po Warszawie blisko 40 lat) zbyt prędko nie umrze.
11 notes · View notes