Tumgik
#kartkazpamietnika
girlrosie · 3 months
Text
02.02.2024
Dziś znowu źle się czułam, nie wiem co jest ze mną ostatnio nie tak, ciągle jestem przeziębiona, chce mi się spać a kiedy mam iść spać to sen nie nadchodzi. Depresja cały czas mi towarzyszy. Jedyne co dziś zrobiłam to poszłam do biblioteki przedłużyć kartę biblioteczną. Dawno nie czułam się szczęśliwa. A chciałabym być bo już powoli mam dosyć takiego życia. Chodzę na rozmowy kwalifikacyjne które nic nie dają, a czasem jestem traktowana na nich jak śmieć i mam tego po prostu dosyć. Odechciewa sie wgl odpowiadać na ogłoszenia kiedy widzi się jacy ludzie potrafią być chamscy.
3 notes · View notes
umierajxstad · 7 months
Text
pora na pełną szczerość. w końcu - sama przed sobą chociażby.
jest mi źle. kurewsko, kurwa, źle. wiem, że mówiłam to już nie raz w życiu, i pewnie jeszcze nie raz powiem. myśli przygniatają mnie do podłogi, jestem w jakby ciągłym transie, odrealnieniu, potrzebie. najgorzej jest nawet nie wiedzieć co się chce, kim się jest i kim się będzie. bo co raz częściej myślę o tym, że nie chce być wcale. ani teraz, ani już nigdy. boli mnie ciągle serce, nie mogę przełknąć jedzenia, nie jestem w stanie na niczym się skupić na tyle, na ile bym chciała. zagłuszam myśli głośna muzyka, ale one okazują się najczęściej być jeszcze raz takie głośne. decybele w głowie. kurwa, głośno. i ciężko. na serduchu czuję takie przygniecenie, w bani mam ciągłe kłótnie i awantury. sama ze sobą się, kurwa, kłócę. bo nie wiem czego chce i czego potrzebuje. i jest mi przykro, że tyle ludzi olewam, tylko dlatego, że nie wiem co mogłabym im powiedzieć. nie potrafię przecież rozmawiać o uczuciach, mimo tego, że czuję tyle, ile tylko mogę albo i jeszcze więcej.
jakie są te moje uczucia w końcu?
nie wiem. patrzę w lustro i nie widzę siebie, tylko jakąś pustą skorupę bez wyrazu, puste oczy, praktycznie na zawołanie szklą się od łez.
ciężko mi zasnąć, ciężko mi wstać. tylko siłownia trzyma mnie przy życiu chyba już teraz. chociaż i tak jak z niej wychodzę w mojej głowie siedzi tylko “kto przyszedłby na mój pogrzeb i kto by za mną choć trochę zapłakał? kto by zatęsknił?”
bo ja nie jestem chyba aż takim złym człowiekiem. chociaż nim się właśnie czuję. przesiąkniętą do szpiku kości złem skorupą.
ale wiesz co jest w tym najgorsze? że tego po mnie nie widać. śmieje się, żartuje, gadam, słucham i opowiadam. nikt nie wie co naprawdę we mnie jest. chciałabym móc komuś powiedzieć, kto mnie wysłucha i przytuli i powie mi, że nie jestem wcale taką idiotką, za jaką się uważam. potrzebuje tego jak sam skurwysyn. znów siedzę, jest wpół do pierwszej w nocy. wcześniej już praktycznie zasypiałam, ale parę myśli wybiło mnie ze snu doszczętnie. nawet sobie teraz nie przypomnę, co to były za myśli. ale zjebały mi względnie dobry humor. i jak zasypiałam, to zobaczyłam tą jedną twarz w takim półśnie. kurwa mać, jaka ze mnie idiotka.
chce komuś powiedzieć te wszystkie chujstwa, które mi zalegają w głowie. wiem, że to nie byłaby miła konwersacja, ale chciałabym kogoś, kto wysłucha, nawet jeśli pierdolę trzy po trzy i jestem jednym wielkim chaosem. i nie zbagatelizuje tego, co mu powiem.
potok słów. palce uderzają szybko w klawiaturę na telefonie, guzior na słuchawkach, łzy kapiące na pościel i koszulkę i ta jebana, pierdolona pustka. niby czujesz tyle, a jak przychodzi co do czego, to nie czujesz nic konkretnego. i tylko udajesz, udajesz, udajesz. a tak naprawdę chłonie Cię czarna dziura, marzysz o tym, żeby Cię już tu nie było. bo do niczego się nie nadajesz, i jesteś wiecznym problemem. nie umiesz pokochać nikogo szczerze, masz jakieś, kurwa, dziwne fantazje i szukasz bodźców, które dadzą Ci jakiekolwiek odczucie. nieważne czy to dobre, czy złe uczucie. jakiekolwiek. byleby coś poczuć. byleby zabolało, albo nie. chociaż i tak częściej boli, niż cokolwiek innego. a jak nie boli samo z siebie, to chcesz zrobić wszystko, dosłownie wszystko, żeby zabolało. i nagle ta jedna żyletka do golenia łba wydaje się taka kusząca, nagle czujesz w nozdrzach ten dziwny zapach ciepłej krwi, słyszysz, jak kapie na posadzkę - i to ona się zaczyna wydawać taka realna, więc siedzisz i marzysz o tym, by poczuć jak ścieka Ci z ud czy z ręki. skądś, po prostu. albo nagle widzisz oczyma wyobraźni (tak kurewsko realnie) swoje ciało zawieszone bezwładnie na pasku od spodni, który właśnie zapinasz. przerażające nie? a jednak widzę to codziennie, ba - kilka razy dziennie. czuję tą cholerną krew, nawet w ustach. tak cudownie metaliczny smak. wyzwalający, i żywy, w końcu coś czuję. po czym uświadamiam sobie, że ona tam naprawdę jest i naprawdę ją czuje, bo tak mocno zgryzłam sobie policzki od środka.
ja naprawdę myślałam, że to minęło. że jestem w końcu lepszą wersją siebie samej, że moje demony poszły spać i tak szybko nie wstaną, naprawdę tak myślałam. i teraz chcę siebie ukarać, bo naiwna ja - uwierzyłam w to, że to będzie ich naprawdę długi sen, a może nawet zdechną gdzieś tam w środku mnie i nigdy już nie wrócą.
przepraszam wszystkich tych, których zawiodłam. tak szczerze przepraszam, jest mi cholernie przykro, że nie umiem być dla Was takim wsparciem, jakiego oczekiwaliście. że jestem dla Was problemem, zmartwieniem czy wkurwieniem. nie chciałam tego, naprawdę.
o ile w ogóle ktoś o mnie myśli.
bo ja o sobie już przestaje myśleć. liczy się tylko to, żeby przeżyć kolejny dzień, jakoś. ale czuję, ze mnie to wszystko pożera od środka, bardzo powoli. chyba wolałabym już szybką destrukcję, i szybki koniec. nieważne czego koniec, ja chcę tylko spokoju ducha. nieważne jak go osiągnę, ja chcę go osiągnąć. nawet jeśli miałoby mnie tu zabraknąć, ale oznaczałoby to koniec wojny, to tego właśnie chce.
przepraszam. nie umiem być inna. mimo tego, że bardzo bym chciała.
kocham zbyt mocno, zbyt mocno się przywiązuje, zbyt szybko…
a Tobie chcę podziękować. bo dzięki Tobie coś poczułam. będziesz wiedzieć, że to o Tobie, na pewno. o ile kiedykolwiek odważę się pokazać Ci to wszystko, i powiedzieć, dać przeczytać. wątpię w to. ale może kiedyś się dowiesz. naprawdę chcę Ci podziękować, bo te rzeczy, które do mnie piszesz, dają mi jakąś dziwną, mistyczną siłę. wiem, że ja nie jestem tak ważna dla Ciebie, jak Ty dla mnie, bo ja nie mogę być dla nikogo tak wyjątkowa. boli mnie przez to serducho, bo pomimo mojej świadomości i beznadziei, to jestem tylko człowiekiem i chcę się czuć wyjątkowa. nie jestem, nie byłam i nigdy nie będę. ale to dzięki tym rozmowom mam motywację. nikt mi jej tak dawno nie dał, nic nie pomagało, ale nagle zjawiłeś się Ty i, nie wiem jak, bo nie upewniasz mnie w żadnej z wartości, czuję się choć trochę lepszą osobą. może to przez czas, który dla mnie poświęcasz? bo nie oszukujmy się, jest to ogrom chwil, i słów, które znaczą dla mnie cholernie dużo. dziękuję, naprawdę.
jest dużo osób, którym mogłabym teraz dziękować.
ale nie mogę podziękować sobie samej. bo ja przez siebie ginę. albo zginę, jeszcze nie wiem.
dobranoc. śpij dobrze.
a ja postaram się chociaż w snach mieć lepsze jutro.
3 notes · View notes
harderrplease · 10 years
Text
Drogi pamietniku,
03.09 Tyle sie wydrzylo. Caly dzien przepłakałam. Otoczyłam sie murem kolczastym i obrosłam w ciernie. Już za późno żeby mnie uratować. Słysze ich śmiech. Mówie mało, krzycze cicho. Mam beznadziejne postrzeganie rzeczywistości. Wszedzie widze miłość. Jej brak.
0 notes