Niedzielny, kwietniowy poranek. No... może przedpołudnie. O godzinie 9:00 dostaję wiadomość od Konrada: “Cześć. Jesteś w domu?” Odpisuję ospale, że w pewnym sensie, bo jeszcze śpię. Tłumacząc się, że późno wróciłam i potrzebuję jeszcze chwili snu. Jego odpowiedź jest krótka: “O 10 wrzucę kawę”.
I jak napisał tak robi. Jest punktualnie. Z plecakiem na plecach wchodzi szybko i wyciąga z niego kawę przywiezioną z niedawno odbytej wyprawy do Wietnamu- Trung Nguyen Sang Tao 1. Jest to 100% Culi Robusta. Jej uprawa to proces prażenia ziaren na słońcu przez około 100 dni co wydobywa z niej wyjątkowy smak i charakterystyczny zapach. Ziarna „culi” są stosunkowo małe i mają groszkowy kształt. Mieli się je dość grubo i zaparza w tradycyjnych PHINach. Dają mocny i ciemny napar. Kawa ta jest naturalnie słodka o czekoladowym aromacie.
Przepis:
20g kawy zalewamy ok. 20ml wody o temperaturze 96-100 stopni Celsjusza (dochodzi do preinfuzji). Następnie dolewamy wody do naszego phina i czekamy aż spłynie kawą do naszej szklanki/filiżanki.
Ze względu na to, że u mnie w domu szklanek brak nie widać dziś spektakularnie jak kawa kapie z phina. Jest natomiast równie pyszna i pachnie obłędnie:) Nawet kot Maciej przyszedł wiedziony jej aromatem.
Tradycyjnie podaje się ją z odrobiną mleka kondensowanego. Niektórzy podają ją z miodem. Można też pić sam czarny napar. Świetna na rozpoczęcie dzisiejszego dnia jak również w wersji mrożonej na upalne dni.
5 notes
·
View notes
Musicie wiedzieć, że Piotrek nie lubi kotów. Jednak moja Chmurka tego nie rozumie także postanowiła się zaprzyjaźnić z naszym gościem, a może uznała, że jest królową, a on jej tronem. Znając kocią naturę myślę, że to drugie. Kolejną kawą była Kenia z palarni warszawskiej Kofi Brand. Zaparzona w dripie. Lubię nasz rodzimy rynek kawowy. Cieszę się, że się rozwijają i że tworzą się coraz to nowe miejsca, zarówno palarnie jak i miejsca gdzie można popijać świetnie zaparzoną kawę, porozmawiać o niej i nauczyć się jeszcze więcej od pasjonatów takich jak ten na fotografiach. I tutaj właśnie przyszedł czas, abym szeptem zdradziła Wam pewną informację. Piotr z przyjaciółmi już niebawem, bo w kwietniu otwierają na ul. Żydowskiej w Poznaniu kawiarnię. Nazywać się Będzie “Bardzo.” i już BARDZO nie mogę się doczekać kiedy otworzą swe drzwi dla gości. Niebawem o nich więcej, a tymczasem życzę Wam dobrej kawy.
9 notes
·
View notes
“Kiedyś się śmiałam z takich ludzi i do dziś karcę się za to. Leszek szkolił mnie na swoje zastępstwo w pracy i jak się spotkaliśmy (w 2009 roku) od razu zaiskrzyło i zaczęliśmy być ze sobą. I tak jest do dziś:). Czasem ktoś nas się zapyta ile jesteśmy ze sobą, bo zachowujemy się jak świeżo zakochani... 🙂 Ja się bardziej zajmowałam alkoholem, a Leszek kawą i tak powstała mieszanka wybuchowa. Pracowaliśmy w różnych miejscach, wiele osób bardzo nam pomogło w naszym rozwoju.
Chcieliśmy stworzyć swoje miejsce na ziemi...”.
Szukali lokalu przez trzy lata. Pewnego dnia przechodząc ulicą Władysława IV w Gdyni Basia zobaczyła TEN właśnie lokal i poczuła, że to jest właśnie to miejsce. Oboje są z tego miasta, więc oczywiste dla nich było stworzenie kawiarni właśnie tu. Chcą “miejsca gdzie będzie można wypić dobrą kawę, zjeść ciacho i pogadać. Pośmiać się i wyżalić jak będzie trzeba”.
Ich przepis na życie?
“Jesteśmy szczęśliwi i to szczęście staramy się przekazywać innym. Wiele razy słyszeliśmy, że dodajemy odwagi. Warto być sobą, warto robić to co się kocha, niezależnie od branży. Myślę że to jest kluczem do sukcesu. Trzeba lubić siebie i lubić ludzi. Trzeba się nawzajem szanować i akceptować. Trzeba być uczciwym. I trzeba ciężko pracować. A wszystko będzie dobrze 🙂”. Basia przyznaje, że nie zawsze było prosto i łatwo, ale mają siebie nawzajem i z każdej lekcji starają się wyciągać pozytywne wnioski. “Przyszło 5 osób w ciągu całego dnia- to cieszylismy się jak głupki, że aż 5 osób przyszło! Uwielbiamy poznawać nowych ludzi, pokazywać im świat kawy, rozwijać ich smaki! Odkrywamy tez SIEBIE, uczymy się nieustannie, czytamy dużo książek i szkolimy się. Bo zawsze trzeba się rozwijać, bo zawsze trzeba iść do przodu”- mówi Basia.
Wybór kawowy Basi w 2016 roku: “To odkrycie z tego roku- Rwanda Nyungwe jest po prostu niesamowita - granat, czereśnia, kakao i miód. Zawsze kiedy ja pije - odkrywam na nowo 🙂.” -Jaka metoda?- “Drip.”
Wybór kawowy Leszka: “W moim wyborze kawa roku 2016 to Kenia Baragwi za swoją wszechstronność i czystość w smaku. Aromat: czarny bez. Smak: mnóstwo porzeczek borówek i herbata w tle. Najlepiej mi smakowala w aeropressie. 🙂”
Także jeśli zamierzacie wybrać się do Gdyni w tym roku to pędźcie do Basi i Leszka na Władysława IV! Ciasta wyśmienite, często również wegańskie. A kawa? Sami odpowiedzcie... Jaka kawa może wychodzić z rąk ludzi, którzy to kochają i wciąż dbają o swój rozwój? Poza kawą i ciastem zaserwują Wam zawsze mnóstwo uśmiechów i pozytywnej energii. Bawcie się doskonale!
Poniżej link do ich Fanpage’a:
https://www.facebook.com/blackandwhitecoffeegdynia
6 notes
·
View notes
Spotkałam na swej drodze ludzi...
Dziś historia m.in. o Piotrze... Piotrze Lasiku. To on po odejściu Ani Gradzkiej przejął pieczę nad kawowym barem Raju. Ustawiał, siorbał, niuchał nieustannie. Mieszał, eksperymentował. Może nie był tak uczony jak jego poprzedniczka, ale kochał to i z tego co wiem nadal kocha. To było widać w jego iskrzących się oczach i uśmiechu kiedy coś mu wyszło tak jak tego oczekiwał. Tak jak Ania mnie oczarowała tym światem i od niej wszystko się zaczyna tak Piotrek był moim głównym przewodnikiem na początku drogi. Przez czas kiedy razem pracowaliśmy na Śródce, a było to kilka miesięcy odpowiadał na wszelkie moje pytania, dzielił się wiedzą i spostrzeżeniami. Spotykaliśmy się przed pracą lub w wolny dzień by uczył mnie wszystkiego co sam o kawie wie. Dlaczego kawa lubi takie, a nie inne mielenie przy różnych metodach parzenia, a co do tego ma temperatura i preinfuzja. Ilość ziaren przypadająca na napar występujący w jednej filiżance. A co najlepiej do dirpa, aeropressu i chemexa? O wszystkim rozmawialiśmy. Podpowiadał, podsyłał materiały. Zarażał miłością do kawy.
W sprawach ekspresu ciśnieniowego oraz ustawiania espresso nauczycielem był Gaca z Brismann Kawowy Bar w Poznaniu. Ze swoją rozwichrzoną fryzurą w pewien bardzo zimny poranek odkrywał przed nami niuanse espresso. Jak bardzo niewielka zmiana może wpłynąć na smak czy niesmak kawy. Po wysiorbaniu wielu szotów na szkoleniu pamiętam, że nie chciałam by do mnie mówiono. Wszystko mi przeszkadzało, nawet szept. Gaca za to i tu poratował nas wiedzą: “Pamiętajcie! Bułka i banan! I można siorbać dalej!:)”
Tak bardzo już nie chciałam pić i sprzedawać niedobrej kawy, że zaczęłam wiercić dziurę w brzuchu Janowi z Cafe La Ruina, aby w końcu nauczył mnie technicznych rzeczy jeśli chodzi o ustawianie młynków i espresso. Nie miał już tyle czasu co kiedyś i ciągłe wołanie go za bar w celu ustawiania rozjeżdżającego się espresso mijało się z celem. Udało się! Po kilku miesiącach chodzenia, proszenia pokazał jak co działa. Od tego czasu to głównie ja ustawiałam kawy. Jan mógł zająć się innymi, ważniejszymi dla niego już wtedy rzeczami. Choć czasem prosiłam go jeszcze o pomoc.
Nadal rozmawiając, czytając, eksperymentując zaczęłam poznawać możliwości czarnego naparu...
19 notes
·
View notes
Opowiem wam bajkę ...
Pewna dziewczyna, z którą pracowałam śmiejąc się powtarzała: “Zawsze, gdy wchodzisz mam wrażenie, że zaraz zaczniesz opowiadać mi jakąś baśń.”
Niech się tak stanie. Opowiem wam coś...
Dawno temu była kawa. Zawsze z mlekiem i cukrem. Codziennie taka sama. W każdym miejscu i o każdej porze, sponiewierana słodko-mleczna zupka. Inne opcje nie istniały. Do czasu.
Pod koniec czerwca 2015 roku rozpoczęłam, ku zdumieniu znajomych i rodziny, pracę w poznańskiej kawiarni La Ruina na śródeckim Montmartrze. Dlaczego ku zdumieniu? Tego samego dnia w drodze na plener fotograficzny pod Łodzią otrzymałam telefon z Piątkowskiego Domu Kultury. Podczas godzinnej rozmowy z Panią Prezes, która uznała, że jestem jedyną słuszną kandydatką na miejsce przyszłej kierowniczki, zapytałam o działania oddolne w zakresie organizacji akcji w obrębie DK. Odpowiedziała nie tak jak tego oczekiwałam. Uznałam po tej rozmowie, że w trzy lata bym się tam wypaliła. Wahałam się chwilę i wybrałam kawiarnię.
Pierwszy dzień w nowej pracy rozpoczął się mandatem za jazdę bez biletu. Miasto Poznań w tym czasie rewolucjonizowało system płacenia za przejazdy i wprowadzało kartę PEKA. Biletu nie kupiłam, a w pierwszy dzień pracy nie jest dobrze się spóźniać. Trudno. Tego samego dnia ostatni swój czas w Raju (drugie dziecko właścicieli Ruiny) miała Ania Gradzka, która była odpowiedzialna za bar kawowy. Nawet o tym nie wie, ale to ona odmieniła moje postrzeganie kawy. Weszła do kawiarnii i jakby od niechcenia postawiła na barze przezroczystą szklankę z ciemnym naparem po czym rzuciła: “Chcesz się nauczyć czegoś o kawie? To masz, Etiopia.” Spojrzałam dość niepewnie na szklankę jak do whisky, w której znajdował się napar. Czarna? Bez cukru?- pomyślałam. Kiedy jednak powąchałam, w moim nosie poczułam kwiatowy orgazm. Oczy rozbłysły i natychmiast spróbowałam. Nie znałam się na tym, ale czułam, że jest fantastyczna, zupełnie inne doznanie. Nie miała nic wspólnego z tym co do tej pory znałam. Jej smak i aromat zmienił się, gdy temperatura opadła. Było to cudowne, intrygujące doświadczenie. Wciąż na nowo wąchałam ją jak narkomanka. Wtedy już wiedziałam, że przepadłam.
Od tego czasu minęły ponad dwa lata.
2 notes
·
View notes