Tumgik
#Gabriela Danielewicz
gdanskstrefa · 5 years
Text
Polski Ritterhof - Grunwaldzka 128
Polski Ritterhof – Grunwaldzka 128
Dawna Hauptstrasse (Adolf-Hitler-Strasse) na wysokości ulicy de Gaulle’a.
To ujęcie pięknej urody to odcinek Grunwaldzkiej między de Gaulle’a a Jesionową. Obecnie stoi tu prosty blok rodem z PRLu. Wtedy Hauptrasse, od 1933 Adolf-Hitler-Strasse. Wylot po prawej to Ulmenweg, czyli De Gaulle’a.  Wylot Eschenweg, Jesionowej, jest troszkę dalej. Naniosłam na tej pocztówce współczesną numerację…
View On WordPress
0 notes
gdanskstrefa · 6 years
Text
W cieniu starych ksiąg
W cieniu starych ksiąg
Przypuszczam, że niewielu współczesnych gdańszczan potrafi odpowiedzieć na pytanie, kim był Aleksander Krawczyński i czym zasłużył się dla naszego miasta. A był on niewątpliwie barwną postacią o bogatej osobowości. Wniósł swój wkład w rozwój polskiej kultury w odradzającym się po wojnie Gdańsku. Jemu też poświęciła fragment swych wspomnień z tamtego okresu gdańska publicystka Gabriela Danielewicz.
View On WordPress
0 notes
gdanskstrefa · 3 years
Text
Aleksander Rylke - profesor o dużej pogodzie wewnętrznej
Aleksander Rylke – profesor o dużej pogodzie wewnętrznej
Prof. Aleksander Rylke, który patronuje krótkiej uliczce w gdańskiej dzielnicy VII Dwór, po zakończeniu II wojny światowej był jednym ze współorganizatorów Politechniki Gdańskiej, konkretnie Wydziału Budowy Okrętów. Był to „świetny fachowiec, pionier polskiego okrętownictwa, legenda Politechniki Gdańskiej” (Gabriela Danielewicz). Poniższy tekst napisałam na podstawie: „Encyklopedii Gdańskiej”,…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
gdanskstrefa · 4 years
Text
Gdańskim działaczem, o którego zasługach dla naszego miasta oraz kraju, należy jak najbardziej przypomnieć, był Józef Czyżewski. Był niewątpliwie wielką osobowością, człowiekiem twardym, którego nie złamały żadne represje ze strony ówczesnych władz. Nic nie było w stanie zawrócić go z raz obranej drogi.
Po wojnie uhonorowano tego działacza, nadając jego imię ulicy w Oliwie – dawnej Ludolfiner Weg. Przy tej ulicy przez dziesięć lat mieszkał inny zasłużony działacz, Antoni Abraham. Poza tym w latach 1928 – 39 znajdowała się polska ochronka Gdańskiej Macierzy Szkolnej, w której odbywały się także zebrania i uroczystości różnych organizacji polonijnych, w których nieraz brał udział także Józef Czyżewski. Dziś mieści się w tym budynku przedszkole „Leśny Domek” (ul. Czyżewskiego 12 b).
Budynek dawnej polskiej ochronki w Oliwie
Życiorys Józefa Czyżewskiego opracował Stanisław Mikos (stanowi jeden z rozdziałów publikacji „Pomorscy Patroni ulic Trójmiasta”). Jego biogram znajdziemy też w „Encyklopedii Gdańskiej”. Wiele cennych informacji dotyczących rodziny Czyżewskich podała Gabriela Danielewicz w rozdziale pt. „Siostry Czyżewskie” (publikacja G. Danielewicz, M. Koprowskiej i M. Walickiej „Polki w WMG”). Również Edgar Milewski poświęcił Józefowi Czyżewskiemu jeden z rozdziałów w swej książce pt. „Opowieści gdańskich uliczek”.
Józef Czyżewski urodził się na Pomorzu, w rodzinie, w której pielęgnowana była polska kultura i tradycja. Jego rodzina znana była ze zdecydowanej postawy propolskiej.
Fragment ul. Czyżewskiego w Gdańsku – Oliwie
Jego dziadek, Wawrzyniec Czyżewski był powstańcem listopadowym z Mazowsza, żołnierzem w stopniu majora, który po upadku powstania listopadowego przedostał się na teren zaboru pruskiego. Mieli mu w tym pomóc flisacy, dzięki którym tratwą spłynął w dół Wisły, na Pomorze. Zatrzymał się w Opaleniu, wsi która dziś znajduje się na terenie powiatu tczewskiego w województwie pomorskim. Tam założył rodzinę. Jeden z jego synów, Marcin, zamieszkał w Widlicach, także w powiecie tczewskim. On właśnie był ojcem Józefa. Rodzina Czyżewskich utrzymywała się nie tylko z uprawy roli, ale również wikliniarstwa.
Józef wzrastał w atmosferze przepełnionej patriotyzmem, gdzie kultywowane były tradycje walk o niepodległość. Po szkole elementarnej, do której uczęszczał w Opaleniu, rozpoczął naukę w progimnazjum w Pelplinie. Niestety jego dalszą edukację uniemożliwiły władze pruskie – właśnie z uwagi na zdecydowaną postawę jego rodziny. Dalszą wiedzę zdobył dzięki samokształceniu.  Udało mu się jednak zdobyć niezbędne kwalifikacje agronomiczne, dzięki czemu przez jakiś czas pracował w cudzych majątkach ziemskich. Praca ta nie dawała mu zadowolenia. Poza tym nie chciał być dłużej zależny od swych pracodawców. Miał zbyt niezależną naturę, dlatego postanowił założyć własny zakład wikliniarski.
Józef Czyżewski. “Syn Ziemi Gdańskiej” T. Bolduan
Po odbyciu obowiązkowej służby w wojsku pruskim w Gdańsku, postanowił osiedlić się tu na stałe. Ożenił się z pochodzącą z Pomorza Marią Odrowską, wywodzącą się podobnie, jak on z rodziny znanej ze zdecydowanego oporu wobec zaborcy. Czyżewscy zamieszkali w Gdańsku u schyłku XIX w. – okresie najbardziej nasilonej w Niemczech polityki antypolskiej, co jednak nie zniechęciło ich do podjęcia ożywionej działalności społeczno – politycznej – nie tylko w Gdańsku, ale też na Kaszubach, Warmii i Mazurach. Józef i Maria doczekali się sześciorga dzieci: córek – Wandy, Bronisławy, Marii i Jadwigi oraz synów – Mieczysława i Stanisława.
Józef Czyżewski, poszukując rynków zbytu dla swoich wyrobów koszykarskich w różnych zakątkach Pomorza, prowadził agitację przeciwko zaborcy. Przemycał polską prasę (np. „Pielgrzyma”), dzięki czemu przyczynił się do podniesienia poziomu kultury i oświaty w społeczeństwie polskim w tym regionie. Czyżewski w czasie tych wyjazdów organizował również wiece i zebrania. „Stawał na beczce i wygłaszał płomienne mowy. Poruszał umysły i serca. (…) Niemcy nazywali go Królem Polaków – Polacy – Prorokiem” (Edgar Milewski, „Opowieści gdańskich uliczek”). Niewątpliwie Józef Czyżewski stał się przywódcą ludności polskiej na Pomorzu. Sprzyjały temu jego wrodzone zdolności organizacyjne, umiejętność zjednywania sobie ludzi oraz kontakty, jakie nawiązał poszukując rynków zbytu dla swoich wyrobów koszykarskich. Poza tym był uparty. Nic nie zdołało go złamać, ani zniechęcić do tego typu działalności – ani bieda, z którą się zmagał niemal przez całe życie, ani liczne represje ze strony władz, grzywny itp. Przykładowo w 1910 r. w odwecie za odważne wystąpienia został (wraz z innym działaczem Antonim Abrahamem) dotkliwie poturbowany, skazany na miesiąc aresztu oraz wysoką grzywnę. Z uwagi na działalność Józefa, jego rodzina zmuszona była kilkakrotnie do zmiany miejsca zamieszkania: właściciele lokalu wymawiali im wynajem.
Działalność Czyżewskiego niepokoiła władze niemieckie, zwłaszcza że działacz ten wielokrotnie w swych wystąpieniach zapowiadał odzyskanie niepodległości przez Polskę. Niemcy obawiali się, że jest to wstęp do „rewolucji polskiej”. Miał poczucie misji – poprzez swoją działalność pragnął dotrzeć także do tych rodaków, którzy zastraszeni bali się przyznać do swej narodowości.
Józef prowadził w Gdańsku zakład koszykarski. Marzył jednakże o otwarciu własnej drukarni. Wiedział jak wielką moc ma słowo drukowane: pragnął poruszać polskie umysły i serca drukując polską prasę, literaturę oraz ulotki propagandowe.
Dlatego zlikwidował swój warsztat i wykupił drukarnię Hermana Fellera (co wiązało się z likwidacją „Danziger Tageblatt”) przy St. Johannisgasse (ob. ul. Świętojańska 36) – naprzeciw kościoła św. Jana. Dziś  na fasadzie budynku przedszkola nr 32 przy ul. Świętojańskiej 26 (a nie w miejscu dawnej drukarni) znajduje się  wmurowana tablica pamiątkowa informującą o działalności Józefa Czyżewskiego.
Rodzina Czyżewskich (składająca się już wtedy z ośmiu osób) zamieszkała w lokalu przyległym do do drukarni. Dodatkowym źródłem utrzymania była hurtownia papieru i materiałów papierniczych. W tamtym czasie Czyżewski drukował takie gazety, jak „Kurier Gdański” i „Tygodnik Gdański”. A także ulotki, odezwy i plakaty. „Kurier Gdański” wychodził od 1894 r. i był skierowany do ludności wiejskiej. „Tygodnik Gdański” zaczął wychodzić od 1 IV 1895 r. W 1908 r. przez pewien czas Józef Czyżewski drukował wydawanego przez Aleksandra Majkowskiego „Gryfa”. W 1891 r. Czyżewski przyczynił się do założenia „Gazety Gdańskiej”.
Popiersie Aleksandra Majkowskiego znajdujące się w Muzeum Ziemi Kościerskiej w Kościerzynie
Dzieci od najmłodszych lat pomagały rodzicom w drukarni – zwłaszcza przy tłoczeniu nielegalnych druków. Taka praca odbywała się nocą – rano wszelkie ślady tejże działalności musiały być zatarte. Zresztą wszystkie cztery córki uzyskały dyplom zecerski, a Maria, jako jedyna kobieta przed pierwszą wojną światową w Niemczech (według niektórych źródeł w całej Europie) zdobyła dyplom mistrza drukarza. Taką informację podała Gabriela Danielewicz. W „Encyklopedii Gdańskiej” wyczytamy, że to nie córka Maria, a matka (o tym samym imieniu, co córka) jako pierwsza kobieta w Europie uzyskała taki tytuł. Wanda zdobyła go także, ale dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym.
Dodać należy, że z czasem córki pomagały ojcu w kolportowaniu ulotek i prasy. Towarzyszyły mu w wyjazdach do różnych miejscowości, gdzie on przemawiał w czasie wieców i nielegalnych spotkań. Zdawały sobie sprawę z powagi sytuacji: cała rodzina Czyżewskich znajdowała się pod obserwacją policji. Jednakże ani szykany, ani niepogoda nie zrażały dzielnych panien Czyżewskich.
Dzieci były wychowywane w duchu patriotycznym. Przysłuchiwały się częstym dyskusjom na temat polskiej literatury, historii i kultury. Przez dom Czyżewskich przewijało się wielu Polaków „pełnych zapału i entuzjazmu dla sprawy wyzwolenia ojczyzny”. Zresztą Józef Czyżewski był jednym z założycieli Towarzystwa Ludowego „Jedność”, które według „Encyklopedii Gdańskiej” powstało w 1891 r. (Gabriela Danielewicz oraz Stanisław Mikos podają rok 1884) skupiającego polskich rzemieślników, robotników i drobnych wyrobników. Zadaniem tego Towarzystwa była obrona i pielęgnowanie języka polskiego. Wzorem Czyżewskiego podobne towarzystwa (np. „Oświata”, albo „Gwiazda”) powstawały w innych miejscowościach na Pomorzu. Odegrały one ogromną rolę w okresie wzmagającej się na tym terenie germanizacji. W 1904 r. z inicjatywy Józefa Czyżewskiego Towarzystwo „Jedność” zostało przekształcone w Związek Polskich Towarzystw Ludowych, który skupiło inne, podobne mniejsze towarzystwa ludowe. Od tej pory zaczęły odbywać się ich coroczne zjazdy, na których opracowywano program działania na najbliższy okres. Czyżewski dążył do stałego rozszerzania zakresu pracy i zasięgu wpływów tych stowarzyszeń. Dzięki jego działalności w 1907 r. działało na Pomorzu 56 kół, które zrzeszały 6594 członków, zaś w 1914 r. – 113 kół skupiających 15 tys. członków.
Maria (z d. Czyżewska) i Wincenty Lniscy. “Polki w WMG” G. Danielewicz, M. Koprowska, M. Walicka
Czyżewski w 1906 r. przyczynił się do utworzenia Zjednoczenia Zawodowego Polskiego – stowarzyszenia rzemieślniczo – robotniczego, które miało za zadanie obronę interesów polskich pracobiorców. Miało charakter związku zawodowego. Odegrało bardzo ważną rolę wobec polskich pracowników, wyrywając ich spod wpływów niemieckich związków zawodowych, zapobiegając tym samym ich germanizacji.
Dzieci Czyżewskich przesiąkły atmosferą domu rodzinnego. Niemniej najstarsza Wanda będąc uczennicą szkoły handlowej Scherlera i to jedyną Polką w tamtym czasie w tej placówce, bardzo dotkliwie odczuwała prześladowania z powodu swej narodowości. Jej sugestie dotyczące zmiany polsko brzmiącego nazwiska na niemieckie spotkały się oczywiście ze zdecydowanym sprzeciwem ojca. To był jedyny taki epizod w życiu Wandy, kiedy – o mały włos – zaparłaby się swej narodowości.
Siostry Czyżewskie wielokrotnie namawiały inne polskie dzieci do udziału w spotkaniach w domu Degenharda przy Breitgasse (czyli przy ob. ul. Szerokiej), w czasie których odbywały się śpiewy polskich pieśni oraz na imprezy dla polskich dzieci organizowane przez Towarzystwo „Jedność”. W czasie tych spotkań można było posłuchać recytacji polskiej poezji np. Juliusza Słowackiego.
Ul. Ogarna 89 – kolejne miejsce zamieszkania Czyżewskich
W 1902 r. państwo Czyżewscy założyli tajną polską szkółkę, której spotkania odbywały się w ich ówczesnym mieszkaniu przy Hundegasse (ob. ul. Ogarna 89). Nauczycielami byli pracownicy Bałtyckiego Banku Komisowego (Baltische Kommissions – Bank A. G.) oraz panny Czyżewskie. Uczyły one najmłodsze dzieci czytać i pisać po polsku, także śpiewać polskie piosenki i recytować wiersze. Dzieci uczęszczające na te zajęcia uczyły się polskiej literatury, historii i geografii. Nauka odbywała się popołudniami, w grupach nie większych niż dwadzieścioro dzieci. Zajęcia trwały każdego dnia po dwie godziny. Czyżewscy sami drukowali elementarze, podręczniki i śpiewniki, które rozdawali swoim uczniom za darmo. W tamtym czasie Józef Czyżewski zmuszony został do zaprzestania wydawania polskich czasopism. W swej drukarni tłoczył za to nielegalnie broszury i ulotki „krzepiące serca” oraz podnoszące poziom kultury Polaków. Czyżewscy oraz nauczyciele z ich tajnej szkółki narażali się niejednokrotnie na represje ze strony władz. Nie raz przypłacali tę działalność grzywnami lub nawet więzieniem. Nie zniechęcało ich to jednak do jej kontynuowania. Wzmogli tylko czujność, dlatego w czasie odbywania się takich zajęć stawiali na straży przy drzwiach najmłodszą córkę, Jadwigę.
Na początku XX w. Józef Czyżewski współpracował z konspiracyjną organizacją „Straż”, która działała w tamtym czasie na Pomorzu. Występowała pod szyldem towarzystwa oświatowego , a w rzeczywistości prowadziła działalność polityczną. Pretendowała do roli tajnego rządu narodowego. Powierzyła Czyżewskiemu rolę starosty na miasto Gdańsk i powiaty gdańskie. Podlegało mu 70 komisarzy z Pomorza Gdańskiego. Jej członkowie wywodzili się głównie z drobnomieszczaństwa i rolników, przy czym w Gdańsku 60 % jej członków stanowili robotnicy.
Józef Czyżewski w otoczeniu dorosłych dzieci: Jadwigi, Mieczysława, Marii i Wandy. “Polki w WMG” G. Ganielewicz, M. Koprowska, M. Walicka
W 1912 r. Czyżewski znalazł się wśród założycieli Towarzystwa Odrodzenia Polski, które stawiało sobie za zadanie przygotowanie ludności polskiej do walki zbrojnej na Pomorzu. Dodatkowo wraz z Tomaszem Pokorniewskim przyczynił się do utworzenia Towarzystwa Kobiet Polskich, zwanego następnie Towarzystwem Polek. Głównym jego celem było uświadomienie narodowe kobiet oraz przeciwdziałanie ich germanizacji. Wanda Czyżewska od momentu jego założenia pełniła w nim funkcję sekretarki, a w latach 1910 – 12 – przewodniczącej. Członkiniami były też pozostałe panie Czyżewskie, łącznie z matką oraz synową Józefa (żoną Mieczysława, Antoniną z Gierłowskich). Córka Józefa, Maria urozmaicała spotkania swoim pięknym śpiewem (przez pewien czas kształciła się w konserwatorium w Gdańsku).
Dom Polski – siedziba Gminy Polskiej i innych organizacji polonijnych
Józef Czyżewski był także członkiem Towarzystwa Czytelni Ludowych; miał swój udział w utworzeniu w 1913 r. Towarzystwa Akademików Gdańskich. Była to pierwsza korporacja studencka w Gdańsku, zrzeszająca polskich studentów ówczesnej gdańskiej politechniki. Miała ona zapobiegać wynarodowieniu Polaków, na co nastawione były szowinistyczne  korporacje niemieckie.
Czyżewski współpracował także z założonym w Poznaniu w 1912 r. Polskim Centralnym Komitetem Wyborczym. A w 1918 r. nawiązał współpracę z Organizacją Wojskową Pomorza, której celem było przygotowanie powstania zbrojnego na Pomorzu. Jej kierownikiem został Franciszek Kręcki, a zastępcą dr Józef Wybicki. Jak wiemy do rozwinięcia akcji zbrojnej na tym terenie nie doszło.
Józef Czyżewski w swoim ówczesnym mieszkaniu przy Ankerschmiedegasse (ul. Kotwiczników 6), które przylegało do jego drukarni, gromadził broń dla przyszłych powstańców. Niestety w grudniu 1918 r. Niemcy dokonali napadu na ten lokal, zdemolowali drukarni�� i dotkliwie pobili członków rodziny Czyżewskich. Dziś o tych zajściach informuje przechodniów tablica umieszczona w 1984 r. na fasadzie budynku przy ul. Kotwiczników. Jednak i to zdarzenie Józefa Czyżewskiego nie złamało i nie zniechęciło do dalszej działalności. W 1919 r. wszedł w skład Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu, jako przedstawiciel gdańskiej Polonii. Dodatkowo w kwietniu 1919 r. na zjeździe w Gdańsku założył Polskie Stronnictwo Ludowe – Pomorze. Po za tym znalazł się w gronie osób, które brały udział w agitacji wśród ludności polskiej Powiśla. przed przeprowadzeniem plebiscytu na tym terenie.
Członkowie zarządu Gminy Polskiej w 1927 r. W pierwszym rzędzie drugi z prawej strony siedzi Józef Czyżewski. “Syn Ziemi Gdańskiej” T. Bolduan
Po utworzeniu Wolnego Miasta Gdańska Józef Czyżewski kontynuował działalność społeczną. Był jednym z założycieli Gminy Polskiej (utworzonej 21 IV 1921 r.) , w której pełnił przez pewien czas funkcję prezesa. Zrezygnował z członkostwa w tej organizacji dopiero w 1927 r. w wyniku konfliktu, do jakiego doszło pomiędzy członkami. Do rozłamu przyczynił Zygmunt Moczyński, którego zwolennicy utworzyli drugi zarząd Gminy Polskiej, który uzyskał poparcie poparciem ówczesnych władz RP.
Józef Czyżewski za swe zasługi otrzymał wiele odznaczeń, m. in. Krzyż Oficerski Orderu Polonia Restituta.
Ten niestrudzony działacz odszedł 21 X 1935 r. i został pochowany obok swej zmarłej kilka lat wcześniej, żony Marii na gdańskim cmentarzu Św. Mikołaja i Kaplicy Królewskiej przy Große Allee (ob. Al. Zwycięstwa). Szczątki małżonków ekshumowano po wojnie (w związku z likwidacją cmentarza) i złożono na gdańskim cmentarzu Srebrzysko.
Grób Marii i Józefa Czyżewskich na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku
Córki Józefa Czyżewskiego poszły w ślady ojca: „włączyły się w szeroki nurt społecznego życia”. Najstarsza Wanda (już jako żona Stefana Ressela – gdańskiego kupca i bankowca) przyczyniła się w 1919 r. do powstania pierwszej w Gdańsku ochronki dla polskich dzieci. Mieściła się ona przy Poggenpfuhl (ob. ul. Żabi Kruk) w domu należącym do dr Franciszka Kubacza. Przez pewien czas Wanda wydawała czasopismo dla kobiet „Pomorzanka”, z czego jednak musiała zrezygnować z powodu postępującej choroby płuc. Również z tego powodu została zmuszona zaniechać działalności politycznej: otrzymała właśnie mandat do Senatu WMG. Dodatkowo w tamtym czasie zmarł tragicznie Stefan Ressel; Wanda na rok wycofała się całkowicie z życia społecznego. Potem bardzo często angażowała się w akcje charytatywne organizowane przez gdańską Polonię, zwane „bazarami”, czego nie zaniechała po przeprowadzce do Gdyni. Zbliżające się widmo wojny skłoniło ją do odbycia kursu strzeleckiego i samochodowego. Po jej wybuchu wyjechała wraz z córką z Pomorza; swą tułaczkę zakończyła na na Lubelszczyźnie. Pracowała w spółdzielni rolniczej w jednej z tamtejszych wsi, jako sekretarka i tłumaczka. Jednocześnie – w miarę możliwości – starała się nieść pomoc swoim rodakom: pisała w ich imieniu podania, interweniowała u władz, także ratując uwięzionych. Po zakończeniu wojny wróciła do Gdańska. Tu przyczyniła się do integracji środowiska dawnej Polonii. W 1961 r. otrzymała Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Zmarła w 1970 r. jako pierwsza z sióstr Czyżewskich.
Bronisława Czyżewska po ślubie w 1908 r. z ekonomistą, Ludwikiem Nowackim, osiedliła się w Wielkopolsce. Tam zaangażowała się w działalność pedagogiczną: uczyła dzieci języka polskiego. Po wojnie Nowaccy zamieszkali w Szczecinie.
Maria w 1920 r. wyszła za mąż za Wincentego Lniskiego, z którym zamieszkała w jego gospodarstwie Brodnicy Dolnej. Po wojnie, po śmierci męża wróciła do Gdańska. Do emerytury pracowała w Gdańskich Zakładach Graficznych. Zmarła w 1981 r.
Najmłodsza z sióstr, Jadwiga w 1923 r. wyszła za mąż za lekarza z Krakowa, Stanisława Borowskiego. Po kilku przeprowadzkach osiedlili się w Kartuzach, gdzie Jadwiga włączyła się w działalność różnych lokalnych organizacji. Angażowała się też w rozmaite akcje patriotyczne. Właśnie w domu Borowskich w Kartuzach zmarła w 1928 r. matka – seniorka rodu, Maria Czyżewska, która spoczęła na gdańskim cmentarzu Kaplicy Królewskiej przy Große Allee (ob. Aleja Zwycięstwa).
Brama wiodąca na teren dawnego KL. Stutthoff
W czasie II wojny światowej dr Borowski został aresztowany. Jadwiga wraz z dziećmi spędziła okupację w Warszawie. Po zakończeniu wojny przez jakiś czas mieszkała w Kartuzach, potem przeprowadziła się do Gdańska, gdzie zmarła w 1972 r. Została pochowana na cmentarzu Srebrzysko. Tuż przed śmiercią otrzymała Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Mieczysław Czyżewski tuż po wybuchu II wojny światowej został aresztowany. Trafił do KL Stutthof, gdzie zgładzono go w egzekucji 67 działaczy gdańskiej Polonii, w Wielki Piątek 22 III 1940 r. Jego symboliczny grób znajduje się na Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu przy ul. Chrobrego w Gdańsku, gdzie 4 IV 1947 r. złożono szczątki wspomnianej egzekucji przeprowadzonej w Stutthofie w marcu 1940 r.
Moją opowieść zakończę informacją przytoczoną przez Edgara Milewskiego o wielkim zjeździe członków rodziny Czyżewskich, jaki miał miejsce w „dwudziestą rocznicę września, w rodzinnej kolebce w Nowem nad Wisłą”.
Maria Sadurska
Krzepił serca rodaków polskim słowem Gdańskim działaczem, o którego zasługach dla naszego miasta oraz kraju, należy jak najbardziej przypomnieć, był Józef Czyżewski.
0 notes
gdanskstrefa · 4 years
Text
Wspominając Polki zaangażowane w działalność przedwojennych organizacji polonijnych w Gdańsku, warto przybliżyć sylwetkę Marii Flisykowskiej, zwanej przez rodzinę i znajomych Marylą lub Marylką. Jej życiorys przedstawiła znana gdańska publicystka, Gabriela Danielewicz w książce pt. „Polki w Wolnym Mieście Gdańsku”, której była współautorką.
Zdjęcie ślubne Marii z d. Kozak i Alfonsa Flisykowskiego
Urodziła się w 1910 r. w okolicach Kutna w rodzinie Henryki i Tomasza Kozaków. W 1915 r. państwo Kozakowie przeprowadzili się do Warszawy. Tam Maria Kozakówna ukończyła w 1928 r. gimnazjum im. Marii Konopnickiej. Następnie wyjechała do Zgierza, gdzie uczęszczała do Centrum Wyszkolenia Łączności. Po jego ukończeniu została skierowana przez Ministerstwo Poczty i Telekomunikacji do Gdańska. Tam została urzędniczką Poczty Polskiej. Do jej zadań należała obsługa telegrafu. Początkowo nie zdawała sobie sprawy ze stosunków panujących w Wolnym Mieście, z sytuacji, w jakiej znajdowali się mieszkający tu Polacy. Wtedy jeszcze nie wiedziała, z jakimi wyzwaniami przyjdzie jej się zmierzyć, decydując się na zamieszkanie w tym mieście. Przybyła do Gdańska pełna entuzjazmu i zapału do pracy. Była zachwycona atmosferą portowego miasta oraz widokiem tamtejszych zabytków, wśród których szukała śladów polskości. Czuła się też zaszczycona, że zatrudniono ją w polskiej instytucji w Wolnym Mieście, zwłaszcza że w tamtym czasie urzędnicy pocztowi cieszyli się powszechnym szacunkiem.
Była ładną ciemnowłosą dziewczyną o niebieskich oczach, pełną wigoru i optymizmu. Swoje obowiązki w pracy traktowała bardzo poważnie. Dodatkowo zaangażowała się w działalność różnych tutejszych organizacji polonijnych. Udzielała się w: Polskim Czerwonym Krzyżu, Tajnej Organizacji Wojskowej, Związku Pracowników Poczt, Telegrafów i Telefonów Rzeczypospolitej Polskiej (pełniła funkcję sekretarza), a od 1937 r. w Gminie Polskiej – Związku Polaków. Angażowała się również w pracę w polskich świetlicach w WMG.
Ponadto wraz z grupą tutejszych Polek w 1930 r. zainicjowała powstanie żeńskiej sekcji sportowej w obrębie polskiego klubu „Gedania” (utworzonego w 1922 r.), który od 1926 r. był gospodarzem terenu przy Heeresanger 11 (ob. Al. Legionów, róg ul. Kościuszki). Polki należące do „Gedanii” uprawiały takie dyscypliny sportu, jak lekkoatletyka, siatkówka, strzelectwo i sporty zimowe.
Klub Sportowy “Gedania”. Maria Flisykowska czwarta od lewej w dolnym rzędzie
Początkowo sekcja żeńska liczyła trzydzieści zawodniczek, zaś w 1939 r.  prawie osiemdziesiąt. Wśród nich wyróżniały się: Hildegarda Bigocka (zwana przez koleżanki „Bigosią”), Marta Flisikowska (kapitan drużyny piłki ręcznej), Klara Cherchowska i in. W drużynie tej panowała życzliwa atmosfera, oparta na wzajemnej przyjaźni i zaufaniu. Pochodzenie społeczne ani wykonywany zawód nie miały znaczenia. Żadna zawodniczka nie czuła się gorsza, żadna się nie wywyższała. Do „Gedanii” należały przedstawicielki różnych zawodów, a także kobiety, które nie pracowały.
Drużyna żeńska zaczęła z czasem odnosić sukcesy. Większość zawodniczek otrzymało Państwową Odznakę Sportową, za osiągnięcia w różnych konkurencjach, w tym w marszu i strzelaniu. Gedanistki dwukrotnie zdobyły wicemistrzostwo Gdańska, a raz – mistrzostwo.
Pierwsze zawody lekkoatletyczne sekcji kobiet odbyły się 3 V 1930 r. Treningi odbywały się trzy razy w tygodniu. Obejmowały biegi, gimnastykę, kozłowanie, siatkówkę itp. Często do trenujących zawodniczek dołączali ich koledzy klubowi.
Należy podkreślić, że Polakom należącym do „Gedanii” zależało nie tylko na rozwoju ich sprawność fizycznej. Wstępując do tego klubu sportowego chcieli zamanifestować swoją polską narodowość. Uważali też, że przynależność ta jest formą służby ojczyźnie. Dlatego też nasilające się od 1933 r. represje wobec Polaków mieszkających w WMG, dotknęły również członków klubu „Gedania”. W czasie meczów zawodnicy grający w barwach polskiego klubu byli obrzucani kamieniami przez członków Hitlerjugend. Bywało też, że sędzia niemiecki prowadzący zawody wykluczał któregoś z polskich sportowców z dalszej gry za używanie języka polskiego na boisku.
Wraz z zaostrzaniem się stosunków polsko–niemieckich w WMG, a tym samym wraz ze zbliżającym się coraz bardziej widmem konfliktu zbrojnego, klub „Gedania” zaczął prowadzić kursy szkoleniowe np. kurs sióstr rezerwy PCK oraz wykłady z zakresu medycyny. Ćwiczenia dotyczące udzielania pierwszej pomocy odbywały się w mieszkaniu radcy handlowego Komisariatu Generalnego RP, Alfreda Siebeneichena. Niektóre zawodniczki uczestniczyły w kursie obrony przeciwlotniczej, zorganizowanym w Toruniu. Maria należała także do Tajnego Przysposobienia Kobiet, z ramienia którego odbyła w Toruniu kurs sanitariuszek rezerwy oraz obrony własnej.
Maria i Alfons z dziećmi na wsi niedaleko Kartuz. “Polki w WMG” G. Danielewicz, M. Walicka, M. Koprowska
W 1935 r. Maria Kozakówna poślubiła Alfonsa Flisykowskiego – od 1933 r. naczelnika Polskiego Urzędu Pocztowego nr 2 na Dworcu Głównym w Gdańsku (a od 1937 r. kierownika referatu pocztowego w Dyrekcji Poczt i Telegrafów RP w WMG). Ich Ślub odbył się w Warszawie. Małżonkowie zamieszkali w mieszkaniu służbowym w gmachu Dyrekcji Poczt i Telegrafów przy Heveliusplatz (ob. Plac Obrońców Poczty Polskiej) na Starym Mieście w Gdańsku. Wkrótce Maria urodziła dwoje dzieci: Henrykę i Andrzeja. Mimo to nie porzuciła pracy zawodowej ani działalności społecznej, za którą została w 1938 r. odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi.
przeczytaj: Jak poczta gdańska została pocztą polską?
W lutym 1939 r. Alfons Flisykowski, który miał coraz większą świadomość zbliżającej się agresji ze strony Niemiec, polecił żonie wyjechać wraz z dziećmi z Wolnego Miasta Gdańska. Dlatego Maria wkrótce zwolniła się z pracy, zabrała dzieci i zamieszkała w Warszawie u swych rodziców. Jej mąż został wtajemniczony w poufne sprawy polityczne; w jego mieszkaniu odbywały się spotkania Tajnej Organizacji Wojskowej pocztowców. Służyło też ono za konspiracyjną siedzibę dowódcy planowanej obrony Poczty Polskiej – Konrada Guderskiego, który z początkiem 1939 r. przybył do Gdańska. Jego zastępcą został właśnie Alfons Flisykowski.
Podczas obrony Warszawy we wrześniu 1939 r. ojciec Marii stracił cały dobytek. W tym niezwykle trudnym czasie, mimo zawieruchy wojennej Maria postanowiła przedostać się wraz z dziećmi do Goręczyna k. Kartuz, do rodziny jej męża. Niepokoiły ją docierające do Warszawy sprzeczne informacje dotyczące gdańskich pocztowców, którzy 1 IX stanęli do nierównej walki z Niemcami.
Tablica umieszczona po wojnie z boku głównego wejścia do gmachu Dyrekcji Poczt i Telegrafów RP, na której widnieją nazwiska Obrońców Poczty Polskiej
Niestety Maria jesienią 1939 r. nie dotarła do Goręczyna. W tamtym czasie na Pomorzu Niemcy przeprowadzali akcję wywłaszczania Polaków z ich gospodarstw, które były następnie przejmowane przez niemieckich kolonistów. Po wielu miesiącach tułaczki, dopiero pod koniec 1940 r. Maria znalazła schronienie i pracę w gospodarstwie rolnym i sklepie spożywczym w Chmielnie u rodziny Skrzypkowskich – spokrewnionych z rodziną jej męża. Tam doczekała końca wojny. W międzyczasie dowiedziała się prawdy o heroicznej obronie Poczty Polskiej we wrześniu 1939 r. w Gdańsku. Jej mąż po tragicznej śmierci Konrada Guderskiego (która miała miejsce w trakcie obrony Poczty) przejął po nim dowodzenie. Został ranny. Wraz z sześcioma innymi pocztowcami usiłował uciec z budynku po zakończeniu walk. Niestety został zatrzymany przez Niemców 2 IX.
Znalazł się w grupie 38 pocztowców, którzy wyrokiem sądu polowego grupy gen. Friedricha Georga Eberhardta zostali skazani na śmierć. 5 X 1939 r rozstrzelano ich na terenie strzelnicy na Zaspie przy ob. Al. Jana Pawła II. Dziś miejsce to upamiętnia pomnik „W hołdzie Bohaterom”, ustawiony w 1992 r. miejscu odnalezionej rok wcześniej zbiorowej mogiły. Po ekshumacji prochy pocztowców spoczęły na cmentarzu przy ul. Chrobrego, na której w 1993 r. ustawiono pomnik projektu Małgorzaty Bohr–Szymaniak. Widnieją na nim tablice z nazwiskami rozstrzelanych pocztowców, w tym Alfonsa Flisykowskiego.
Wróćmy do Marii Flisykowskiej. Tuż po zakończeniu wojny postanowiła wrócić do Gdańska. Jej życie legło w gruzach, podobnie, jak ukochane miasto. Nie poddała się jednak, rozpoczęła życie od nowa.
Na początku powołano ją do Komisji Weryfikacyjno – Rehabilitacyjnej (zwanej też Komisją Weryfikacyjno – Rehabilitacyjną dla Polaków – Gdańszczan) utworzonej w Gdańsku 22 VI 1945 r. przy Zarządzie Miasta, na podstawie okólnika Ministerstwa Administracji Publicznej z 20 VI 1945 (określającego zasady przyznawania obywatelstwa polskiego byłym obywatelom niemieckim), zarządzeniem wojewody gdańskiego Mieczysława Okęckiego.
Przewodniczącym komisji został przedwojenny gdańszczanin – Kazimierz Banaś–Purwin, jego zastępcą muzyk Tadeusz Tylewski, zaś sekretarzem Alojzy Pilarczyk. Jak podaje „Encyklopedia Gdańska” weryfikacja dotyczyła ludności autochtonicznej – w tym przypadku – zamieszkującej teren byłego II WMG. Polegała ona na „oddzieleniu Polaków od Niemców (których na podstawie Traktatu Jałtańskiego miano następnie wysiedlić za Odrę), a jej celem było ustalenie polskiej przynależności narodowej, co równało się przyznaniu pełni praw obywatelskich”. Zweryfikowani otrzymywali tymczasowe, a od października 1945 r. stałe zaświadczenie o polskim obywatelstwie. Komisje zajmujące się weryfikacją ludności brały pod uwagę: „polskie pochodzenie oraz zamieszkiwanie na terytorium poniemieckim 31 VIII 1939, brak związków z hitlerowskimi organizacjami, głównie z Narodowosocjalistyczną Niemiecką Partią Robotniczą, pisemną deklarację wierności narodowi i państwu polskiemu” („Encyklopedia Gdańska”). Dodatkowo wspomniane komisje zajmowały się rehabilitacją osób, które figurowały na Niemieckiej Liście Narodowościowej, przyznając im polskie obywatelstwo. Osoby wpisane na III i IV grupę NLN musiały udowodnić „braku działań w czasie II wojny światowej na szkodę narodu i państwa polskiego, złożenie deklaracji wierności narodowi i państwu polskiemu przed organami administracji I instancji”, zaś osoby wpisane na II grupę tejże listy „musiały udowodniać w sądzie przymusowy wpis na NLN”. Osoby zrehabilitowane otrzymywały początkowo zaświadczenie ważne tylko przez sześć miesięcy, a dzięki dekretowi z 24 VIII 1945 r. – zaświadczenia stałe.
Komisja Weryfikacyjno–Rehabilitacyjna dla Polaków – Gdańszczan miała cztery oddziały: w Gdańsku, Wrzeszczu, Oliwie i Sopocie. Maria Flisykowska pracowała w ramach pierwszej z wymienionych.
Po rozwiązaniu komisji w październiku 1947 r. Maria Flisykowska została zatrudniona w instytucji, która z czasem przekształciła się w Zarząd Portu Gdańsk, w jego dziale finansowym. Pracowała tam do momentu przejścia na emeryturę w 1971 r.
Zamieszkała w dzielnicy Siedlce, przy ul. Sowińskiego.
Podobnie, jak przed wojną poświęciła się również działalności społecznej: działała w Związku Zawodowym Marynarzy i Portowców, w Lidzie Kobiet, w Zarządzie Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, w Komitecie Opieki Społecznej.
Utrzymywała żywe kontakty z przedstawicielami dawnej Polonii Gdańskiej. Zależało jej na integracji tego środowiska. Przyświecał jej bardzo ważny cel: utrwalanie pamięci o obrońcach Poczty Polskiej w Gdańsku. Dlatego brała udział w każdej uroczystości, która upamiętniała to wydarzenie. Została zaproszona jako gość honorowy na premierę sztuki Stanisława Goszczurnego pt. „Dzwony Zwycięstwa”, jaka miała miejsce 26 VII 1971 r. w Teatrze Ziemi Gdańskiej w Gdyni (ob. Teatr Miejski im. Gombrowicza). Spektakl reżyserował znany trójmiejski twórca, Kazimierz Łastawiecki.
Maria Flisykowska otrzymała wiele odznaczeń, medali, dyplomów. W 1964 r. ponownie odznaczono ją Srebrnym Krzyżem Zasługi. Ponadto przyznano jej po wojnie odznaczenie honorowe „Za zasługi dla Gdańska” i „Zasłużonym Ziemi Gdańskiej”, Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski i in.
W 1950 r. wyszła ponownie za mąż – za Władysława Piaseckiego, przedwojennego działacza polonijnego z Gdańska, który był dawnym zawodnikiem „Gedanii”. W 1966 r. powtórnie owdowiała.
W 1970 r. została matką chrzestną statku PŻM m/s „Obrońcy Poczty Polskiej”, którego wodowanie odbyło się w Szczecinie. Jesienią 1972 r. odbyła nim rejs do Brazylii. Swoje wrażenia utrwaliła w postaci szczegółowo opracowanych wspomnień.
Nie doczekała niestety uroczystych obchodów 40–lecia Obrony Poczty Polskiej w Gdańsku, które miały miejsce 1 IX 1979 r. Otwarto wtedy ponownie Urząd Pocztowy nr 1 przy Placu Obrońców Poczty Polskiej wraz z Muzeum Poczty Polskiej (do 2003 r. oddział Muzeum Poczty i Telekomunikacji we Wrocławiu). Na placu przed gmachem poczty odsłonięto wówczas Pomnik Obrońców Poczty Polskiej (wg projektu krakowskich artystów Krystyny Hajdo–Kućmy i Wincentego Kućmy), zaś na murze pocztowego dziedzińca – epitafium z brązu autorstwa Marii i Zygfryda Korpalskich. Maria Flisykowska umarła w sierpniu 1979 r.
Maria Sadurska
Telegrafistka w szeregach Gedanii Wspominając Polki zaangażowane w działalność przedwojennych organizacji polonijnych w Gdańsku, warto przybliżyć sylwetkę Marii Flisykowskiej, zwanej przez rodzinę i znajomych Marylą lub Marylką.
0 notes
gdanskstrefa · 4 years
Text
Kim byli Glinieccy?
W dziewiętnastowiecznym Gdańsku ważną rolę wśród tutejszej Polonii odegrało małżeństwo Glinieckich. Niestety, mało kto pamięta o ich zasługach; rzadko wspomina się ich nazwisko.
Gdańska pisarka i publicystka, Gabriela Danielewicz, poświęciła  tej rodzinie, w szczególności Tekli Glinieckiej, krótki rozdział w książce zatytułowanej „Polki w Wolnym Mieście Gdańsku” (której była współautorką). Tę…
View On WordPress
0 notes
gdanskstrefa · 5 years
Text
Najszykowniejsza ulica przedwojennego Gdańska była poszatkowana i na różnych odcinkach nazywała się ulicą Główną, Pomorską, Gdańską i Sopocką Szosą. Ta szosa łączyła Gdańsk z oliwskim opactwem cystersów i była częścią drogi kupców przybywających z południa. Czasy nazistowskie przyniosły ujednolicenie nazwy (ulica Adolfa Hitlera) i numeracji. Ulica po wojnie znowu się podzieliła – tym razem na dwie części (Grunwaldzka i Niepodległości), ale numeracja pozostała. Ta jedna numeracja dla Grunwaldzkiej jest najlepszą rzeczą, jaką zostawiły nam ciemne  karty miasta.
Nie o tym jednak chcę pisać. W ogóle nie chcę pisać. Chcę pokazać, jaka piękna była najpiękniejsza z pięknych na moim odcinku – we Wrzeszczu.  Jest kilka ulic w Gdańsku straconych przez wojnę, których jest mi szczególnie szkoda: Podwale Grodzkie wraz z Wałami Jagiellońskimi, Podwale Przedmiejskie, Podwale Staromiejskie i ona – Grunwaldzka, perła w koronie.
Pocztówki mają różną datację, ale wszystkie są przedwojenne. Podpisy posługują się obecnymi nazwami, by łatwiej można było zlokalizować miejsce w dzisiejszej topografii dzielnicy. Każdą pocztówkę można powiększyć po kliknięciu nad nią (toggle size).
Zaczynamy.
Grunwaldzka 24, róg Bohaterów Getta Warszawskiego (Bohaterów po lewej)
Grunwaldzka, park Uphagena
Grunwaldzka, róg Do Studzienki
Grunwaldzka, róg Do Studzienki
Grunwaldzka, róg Do Studzienki, tu dwie kamienice przetrwały
Grunwaldzka między Do Studzienki a Sobótki
To samo miejsce – między Do Studzienki a Sobótki
Grunwaldzka między Miszewskiego a Waryńskiego
Na tym odcinku stoją kamienice 16 i 17 wg dawnej numeracji lub 47 i 49 wg nowej. O 16 – aptece Kriewitzów pisałam w swoim czasie.
Apteka Kriewitzów
Grunwaldzka między Do Studzienki a Sobótki lub między Miszewskiego a Waryńskiego
Grunwaldzka 17 (dawna numeracja)
Grunwaldzka, róg Sobótki
Jeszcze jedno ujęcie tego fragmentu. Po prawej Sobótki, po lewej w tym miejscu jest obecnie skwer Anny Walentynowicz. Wtedy, od 1901 do 1939 r., stał hotel Dwór Artusa (Artushof).
Grunwaldzka, po prawej Sobótki
Odwracając się o 180 stopni, w kierunku Oliwy, widać, jak narożny Konopnickiej zamykał oś widokową:
Grunwaldzka, od Wassowskiego w kierunku Waryńskiego i Konopnickiej, Dwór Artusa po prawej
Dochodzimy do skrzyżowania Grunwaldzkiej z Konopnickiej i Jaśkową Doliną, zanim powstał tu dom towarowy Edelsteina...
Po lewej Konopnickiej, po prawej Jaśkowa Dolina
…i trochę później, jak już powstał:
Po lewej Konopnickiej, po prawej Jaśkowa Dolina
A teraz zaczyna się prawdziwie królewski świat.
Grunwaldzka, róg Konopnickiej
Grunwaldzka, Konopnickiej po prawej
I w drugą stronę.
Grunwaldzka, róg Jaśkowej Doliny
Grunwaldzka, wylot Jaśkówki
Najelegantszy rynek świata:
Grunwaldzka, rynek
Grunwaldzka, rynek
Wschodnia pierzeja rynku:
Grunwaldzka, rynek, po 1909 r.
Grunwaldzka, rynek, 1900 r.
Grunwaldzka, rynek, 1920
Grunwaldzka, róg Dmowskiego
Zachodnia pierzeja rynku:
Grunwaldzka, rynek i fontanna
Grunwaldzka, róg Partyzantów po lewej, po prawej wylot Dmowskiego
Również widok w kierunku Oliwy, gdzieś tu po prawej byłaby (też już nieistniejąca) restauracja Newska.
Grunwaldzka, widok w kierunku Klonowej
Podobne ujęcie, tylko zimą:
Grunwaldzka, widok w kierunku Klonowej
Z drugiej strony widok w kierunku Gdańska, wylot Dmowskiego jest zasłonięty przez tramwaj:
Grunwaldzka między Klonową a Dmowskiego
A teraz poczta:
Grunwaldzka w kierunku De Gaulle’a, poczta
Za pocztą willa następcy tronu , czyli obecnie hotel Szydłowski:
Grunwaldzka, obecnie w tym miejscu jest hotel Szydłowski
Na kolejnej pocztówce jest fragment między De Gaulle’a a Jesionową, wylot De Gaulle’a na wysokości wozu; naprzeciwko obecnie jest przeskok na drugą nitkę Grunwaldzkiej.
Grunwaldzka między De’Gaulle’a a Jesionową
Poniżej bliższe ujęcie, które analizowałam przy okazji artykułu o Ritterhof, za domem z wykuszem znajduje się brama i przejście zwane Privetweg, gdzie mieszkała Gabriela Danielewicz oraz Kazimierz Wiłkomirski.
Grunwaldzka, widać wylot De Gaulle’a
Nadal jest elegancko! Dochodzimy do wysepki. Tak widział Grunwaldzką Władysław Pniewski, gdy stał pod swoim domem nr 132.
Grunwaldzka, z prawej przy drzewach wylot Lendziona
Lendziona obecnie nie ma wylotu na Grunwaldzkiej, wpada na tory tramwajowe przed wysepką.
Grunwaldzka, róg Lendziona
Dochodzimy do skrzyżowania z Jesionową, białego budynku nie ma, tory tramwajowe skręcają tu na prawo.
Grunwaldzka, w głębi wysepka, po lewej wylot Jesionowej
Grunwaldzka, wylot Jesionowej
Grunwaldzka w kierunku Kościuszki, wysepka
I na koniec tej wędrówki przez najpiękniejszą ulicę  Gdańska – kamienica na rogu Jesionowej, dziś istniejąca, ale oszpecona, jak cała ulica, która straciła swój blask i stała się zwykłą przelotówką łączącą banki i domy handlowe.
Grunwaldzka, róg Jesionowej
Anna Pisarska-Umańska
Grunwaldzka, mon amour Najszykowniejsza ulica przedwojennego Gdańska była poszatkowana i na różnych odcinkach nazywała się ulicą Główną, Pomorską, Gdańską i Sopocką Szosą.
0 notes
gdanskstrefa · 5 years
Text
Nestor geometrii wykreślnej
Jednym z bardziej zasłużonych profesorów Politechniki Gdańskiej był niewątpliwie prof. Franciszek Otto, postać barwna i nietuzinkowa. Wielki autorytet w dziedzinie geometrii wykreślnej, perspektywy malarskiej i rzutowej.
Jego sylwetkę przypomniała gdańska publicystka, Gabriela Danielewicz w swej książce poświęconej dziejom powojennego Gdańska – Wrzeszcza. Z tej publikacji  pochodzić będzie…
View On WordPress
0 notes
gdanskstrefa · 5 years
Text
Zapomniany uczony
Jednym z profesorów, którzy wnieśli swój wkład w utworzenie po wojnie Politechniki Gdańskiej, był prof. Maksymilian Tytus Huber. Obawiam się, że niewielu współczesnych mieszkańców Gdańska potrafi coś więcej powiedzieć na jego temat.
Gmach główny Politechniki Gdańskiej
Gdańska publicystka i literatka, Gabriela Danielewicz twierdzi, iż był to naukowiec wielkiego formatu, światowej sławy. W swoich…
View On WordPress
0 notes
gdanskstrefa · 7 years
Text
Górny i Dolny Wrzeszcz to dwa światy. Gdzie tam Dolnemu  do architektury Górnego. Górny miał piękne wille, krajobrazy, detale,przed wojną zamieszkiwali go bogacze i wyższa sfera. Dolny był miastem dla ludzi biedniejszych żyjących w skromnych domach, oszczędnych w wyrazie. Jednak jak pisze Gabriela Danielewicz: “Powojenny ostry rygor kwaterunkowy jednakowo potraktował całą dzielnicę”. Nowe budownictwo nie przysporzyło dzielnicy walorów. Na szczęście ulokowało się w Dolnym głównie na końcu Kościuszki i punktowo w kilku miejscach, nie licząc ostatniej inwazji Robyga.  Gorzej z przeróbkami i nadbudówkami, rozmnażającymi się chyba przez pączkowanie.
Zapewne wiele kamienic potraciło swoje ozdoby. Przedwojennych, gdańskich Polaków zastąpili inni powojenni Polacy. Jednak Dolny Wrzeszcz ma pewien klimat. Przez tyle lat mojego życia we Wrzeszczu nie spotkałam ludzi, którzy powoływaliby się na swoje pochodzenie, podkreślali je. Wszyscy byli gdańszczanami. Lepiej – wrzeszczanami, bo Gdańsk to już była inna dzielnica. Na mojej ulicy mieszkała przedwojenna polska gdańszczanka, a w klatce  nr 1 stara Niemka na parterze. Nic po polsku nie rozumiała. Któregoś dnia po prostu zniknęła. Do dzisiaj pamiętam, że ubierała się na czarno.
Całe moje życie spędziłam we Wrzeszczu, w moim Dolnym Wrzeszczu. Tu się urodziłam, tu chodziłam do szkół, tu wyszłam za mąż, tu mieszkam i tu pewnie umrę. Jestem wrzeszczanką z Polenhof.
Dolny Wrzeszcz to przede wszystkim przestrzeń. Wszędzie jest daleko. Gdy przemierzałam go w moich nastoletnich latach, wydawał mi się nieskończony. Przez te wszystkie lata patrzyłam i patrzę  na stary, prawdziwy Gdańsk, choć bardziej jest on moim przedwojennym Wrzeszczem. Na  placu Wybickiego fontanna nie działała, teraz działa, ale poza tym nic się nie zmieniło, a na jezdni leży kilka starych dekli studzienkowych.
Jesienią Wrzeszcz nabiera kolorów, a złote godziny pod koniec dnia o każdej porze roku sprawiają, że czerwona cegła aż boli w oczach. Wrzeszcz ma szerokie arterie i ciche, zaniedbane uliczki z brukiem i krzywymi chodnikami. Ale spróbujcie się przejść i popatrzeć na drzwi na Wallenroda albo schodki na Pestalloziego, albo popatrzeć na drzewa na Kościuszki. Wyrosły olbrzymie, jakby wojny tu nigdy nie było.
Plac Wybickiego
ulica Kościuszki
ulica Lwowska
aleja Legionów
ulica Dubois
fińskie domki
ulica Klonowicza
ulicy Zawiszy Czarnego
ulica Kościuszki
ulica Dubois
ulica Chrobrego
ulica Chrobrego
ulica Biała
ulica Lelewela
ulica Lelewela
portal – ulica Danusi
ulica Racławicka
ulica Grażyny
ulica Wallenroda
Strzyża
Strzyża
studzienka – plac Wybickiego
ulica Kościuszki
Anna Pisarska-Umańska
Moje miasto Wrzeszcz Górny i Dolny Wrzeszcz to dwa światy. Gdzie tam Dolnemu  do architektury Górnego. Górny miał piękne wille, krajobrazy, detale,przed wojną zamieszkiwali go bogacze i wyższa sfera.
0 notes
gdanskstrefa · 7 years
Text
Do prężnych działaczy przedwojennej gdańskiej Polonii należeli niewątpliwie Apolonia i Roman Ogryczakowie. Warto przybliżyć ich sylwetki.
Apolonia Ogryczakowa, z domu Tomaszewska, urodziła się 8 V 1875 r. w wielkopolskiej miejscowości Mogilno, jako córka Walerii i Jakuba. Została wcześnie osierocona. Pewien okres swego życia spędziła w Berlinie, gdzie uczyła się sztuki kulinarnej. W wieku dwudziestu siedmiu lat przyjechała do Gdańska, gdzie od początku swego pobytu  zaczęła udzielać się w organizacjach polonijnych. Miała zdolności muzyczne, więc wstąpiła do Towarzystwa Śpiewaczego „Lutnia”. Być może tu poznała Romana Ogryczaka, także Wielkopolanina (urodzonego 14 II 1873 r. we wsi Utrata k. Jarocina), działacza tutejszych organizacji polonijnych. Śpiewał we wspomnianym chórze, działał w Towarzystwie Ludowym „Jedność”. Apolonia i Roman pobrali się 11 X 1904 r. Według innego źródła ich ślub miał miejsce rok wcześniej. Roman był stolarzem i prowadził nieduży warsztat przy ob. ul. Dolnej (wtedy Hirschgasse) na Dolnym Mieście.
Na poniższych zdjęciach fragmenty ul. Dolnej (łączy ul. Łąkową z ul. Kamienna Grobla) –  stan obecny.
Początkowo małżonkowie żyli skromnie, Roman miał kłopot z uzyskiwaniem zamówień jako stolarz. W takiej sytuacji Apolonia wykazała się przedsiębiorczością i założyła sklep z artykułami spożywczymi (zwany wtedy składem kolonialnym), który z czasem zaczął przynosić zyski. Dzięki temu małżonkowie stopniowo mogli zmienić mieszkanie na większe, a w 1912 r. Roman kupił dom przy obecnej ul. Żabi Kruk 5 (wtedy Poggenpfuhl), gdzie przeniósł swój warsztat, a jego żona  sklep. Tam także zamieszkali.
Na załączonym zdjęciu fragment obecnej ul. Żabi Kruk  wraz z kościołem św. Piotra i Pawła oraz miejsce, gdzie stała kamienica pp. Ogryczaków.
Oto reklama sklepu Apolonii Ogryczakowej z przedwojennego przewodnika (cytowana przez Gabrielę Danielewicz):
Masło, wędliny, drób, owoce, pierwszorzędnej jakości oraz wszelką żywność dobrze i tanio kupisz tylko w sklepie A. Ogryczak . Gdańsk, Poggenpfuhl 5.
W innym przewodniku podano dodatkowo numer telefonu do tego sklepu: 282-32.
źródło: http://www.poschodkach.eu
Część swoich dochodów małżonkowie przekazywali na cele charytatywne. Byli małżeństwem bezdzietnym, co pozwalało im na przeznaczanie całego swego wolnego czasu na działalność społeczną. Wykorzystywali  go  na spotkania w gronie tutejszej Polonii, próby chóru „Lutnia” oraz teatru amatorskiego. Roman grał role męskie w spektaklach organizowanych przez Koło Przyjaciół Sceny; pełnił tam także funkcję dekoratora.
W 1908 r. Apolonia przyczyniła się do powstania Towarzystwa Polek, którego hasłem było zachowanie polskości i walka z germanizacją. Przy czym główną inicjatorką utworzenia tej organizacji była Ida Zielkowa. Wśród innych aktywnych działaczek były m. in. panie Czyżewskie, Maria Muzykowa, Jadwiga Kręglewska, Eleonora Kochanowska, Helena Hoffmann oraz Franciszka Tylewska.
Apolonia była wrażliwa na ludzką biedę i krzywdę. Choć była kobietą drobnej postury, nie brakowało jej werwy i zapału do działania. W czasie pierwszej wojny światowej zaczęła opiekować się sierotami, ludźmi wysiedlonymi i bezdomnymi. Próbowała zaradzić biedzie przeznaczając również własne fundusze. Czyniła to także w okresie międzywojennym wspierając wówczas także takie przedsięwzięcia, jak budowę polskich ochronek. Udzielała się również w Polskim Czerwonym Krzyżu i w Polskiej Misji Dworcowej. Po powstaniu Wolnego Miasta Gdańska przekonała się, że nadal zamieszkałym tu Polakom grozi wynarodowienie. Zaczęła podejmować różne inicjatywy dotyczące walki  z germanizacją. Aktywnie włączyła się w działalność rozmaitych organizacji polonijnych. Gabriela Danielewicz napisała na ten temat:
Śmiało można powiedzieć,że nie było w Gdańsku polskiej placówki społecznej bez udziału Ogryczakowej. Nie odstraszały jej żadne trudności, przeszkody ani szykany (…) Żyła z myślą o innych i w tym widziała dla siebie największą satysfakcję i radość. Nie liczyła na wdzięczność, nie czyniła niczego dla zyskania popularności, jedynie z głębokiego altruizmu.
W 1919 r. Apolonia Ogryczakowa założyła Towarzystwo Sług Polskich Św. Zyty, w którym pełniła przez wiele lat funkcję przewodniczącej. Organizacja ta rozrastała się – jej filie z czasem powstały w różnych dzielnicach Gdańska. Powodem założenia tej organizacji było zagrożenie zniemczeniem polskich kobiet pracujących jako służące w niemieckich domach. Masowe było zjawisko zatrudniania  Polek przybywających do Gdańska z prowincji w poszukiwaniu pracy w charakterze służących u niemieckich pracodawców. Apolonia dbała, aby na spotkaniach Towarzystwa panowała rodzinna, serdeczna atmosfera. Sama służyła radą i pomocą członkiniom. W czasie spotkań odbywały się recytacje polskiej poezji, śpiewano polskie ludowe piosenki oraz słuchano pogadanek np. na temat historii Polski. Ponadto organizowane były kursy szycia i haftu, wymieniano się przepisami kulinarnymi.
Oto relacje dwóch członkiń Towarzystwa: „Z przyjemnością wspominam zebrania w Towarzystwie św. Zyty. Schodziłyśmy się tam gnane silną potrzebą uczestniczenia w zbiorowości polskiej. Czułyśmy się pod skrzydłami pani Ogryczakowej jak w rodzinie i nie mogę zapomnieć jej szczerej troski o nasz los”. „Na zebrania czekałyśmy niecierpliwie, chcąc znowu spotkać się w miłym gronie, rozmawiać po polsku, śpiewać, pożalić się i razem poweselić się. Niektóre członkinie przynosiły swoje ciasta i tak przy kawie z mlekiem schodził nam czas. Pani Ogryczakowa traktowała nas na równi, dla każdej miała życzliwe słowo i każda mogła liczyć na jej pomoc. Była to bardzo dobra i skromna osoba. Chociaż była dość zamożna, nie wynosiła się ponad innych i ubierała bez pretensji.”
W mieszkaniu państwa Ogryczaków często odbywały się spotkania Polaków; przychodzili tam czołowi działacze różnych organizacji polonijnych. Tu należy wspomnieć, że Roman po zakończeniu pierwszej wojny światowej został działaczem Komisji Szkolnej przy Naczelnej Radzie Ludowej w Gdańsku. W dwudziestoleciu międzywojennym udzielał się w Gminie Polskiej (był członkiem od momentu utworzenia tej organizacji w 1921 r.); pełnił w niej funkcję prezesa tuż przed jej rozwiązaniem i utworzeniem Gminy Polskiej Związku Polaków. Cały czas czynił wysiłki w kierunku zjednoczenia gdańskiej Polonii.
Apolonia organizowała różne imprezy dla Polaków, głównie o charakterze charytatywnym. Były to festyny rodzinne, zwane popularnie „bazarami”. W czasie takich spotkań miały miejsce loterie; Apolonia wraz z innymi paniami przygotowywała fanty. Gospodynie przynosiły także własne wypieki. Dochód z loterii przeznaczany był na cele dobroczynne. Imprezy te miały także na celu zacieśnianie więzów pomiędzy Polakami, nawiązywanie nowych znajomości.
Na poniższych fotografiach siedziby różnych organizacji polonijnych w dwudziestoleciu międzywojennym: Dom Polski przy ob. ul. Wałowej (na drugim zdjęciu tablica pamiątkowa na fasadzie tego budynku) oraz gmach Dyrekcji Kolei przy ob. ul. Dyrekcyjnej. Mieściły się w nich organizacje, w których udzielali się Apolonia i Roman: Gmina Polska i Towarzystwo Polek w pierwszym z wymienionych oraz Koło Przyjaciół Sceny – w drugim.
W 1939 r. Ogryczakowie odrzucili propozycję wyjazdu z Gdańska, mimo perspektywy zbliżającej się wojny, czego oboje byli świadomi.  Czuli się w obowiązku pozostać w tym mieście. Niestety Roman (jak większość działaczy polonijnych) został w przededniu wojny aresztowany. Znalazł się w Victoriaschule (przy ob. ul. Kładki na Starym Przedmieściu), gdzie poddano go torturom. Zmarł wkrótce w szpitalu dla więźniów w obozie dla Polaków w Nowym Porcie na skutek odniesionych  obrażeń. Żona pochowała go – według jednego źródła na cmentarzu katolickim na Chełmie, według innego – na cmentarzu przy ob. ul. Powstańców Warszawskich.
Na zdjęciach dawny gmach Victoriaschule (szkoły dla dziewcząt im. Victorii) oraz główne wejście do niego.
Wkrótce uwięziono też Apolonię; znalazła się w obozie w Ravensbruck, gdzie przebywała do zakończenia wojny. Tu udzielała się w konspiracji. Więźniarki kilkukrotnie ocaliły ją od komory gazowej. W 1945 r. Apolonia pod opieką szwedzkiego Czerwonego Krzyża przybyła do Szwecji. 11 XII 1945 r. wróciła do kraju. Tu schorowaną krewną zaopiekował się inny znany przedwojenny działacz polonijny Kazimierz Banaś-Purwin (1890-1952), który przygarnął ją do swego mieszkania w nieistniejącym dziś budynku przy Jaśkowej Dolinie.
Tu umarła po ciężkiej chorobie 18 VI 1949 r. Pochowano ją na Cmentarzu Ofiar Faszyzmu przy ul. Chrobrego w Gdańsku, gdzie spoczęły także ekshumowane szczątki jej męża. Na zdjęciu symboliczny nagrobek Romana Ogryczaka oraz grób Kazimierza Banasia-Purwina – oba na cmentarzu przy ul. Chrobrego.
Za swą działalność  Apolonia Ogryczakowa została dwukrotnie odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi.
Apolonia i Roman Ogryczakowie są patronami ulicy na terenie jednostki administracyjnej Gdańska, zwanej VII Dwór.
Maria Sadurska
    Kim byli Ogryczakowie? Do prężnych działaczy przedwojennej gdańskiej Polonii należeli niewątpliwie Apolonia i Roman Ogryczakowie. Warto przybliżyć ich sylwetki.
0 notes