Tumgik
vconfess · 4 years
Text
`150. our eyes catch sync.
Tumblr media
Stay with me As we cross the empty skies Come sail with me We play in dreams As we cross through Space and time Just stay with me.
— rosemary by deftones
no właśnie. tak, tak tak. nie było jej sto lat. stary, gdzieś ty był. no wieeeeeem. na wstępie powiem, że mój związek ma się dobrze, a wręcz doskonale, a wręcz OMAJGASZ, NIGDY W ŻYCIU NIE BYŁAM TAK BARDZO ZAKOCHANA I TAK BARDZO PEWNA. no nie wytrzymam. ten facet jest mój. nie oddam nikomu, nigdy nigdy. babcia ciągle mnie pyta czemu on się nie oświadcza. halo, proszę pana, do roboty!
jestem magistrem filmoznawstwa. odwaliłam ten cholerny minimalizm w SF na 4+. mój film jeszcze nie wyszedł, bo ransomware zeżarł mi większość plików z kompa (w tym nagrane dialogi... #ihatemyself). przesuwam premierę na przyszły rok i chyba będziemy nagrywać od nowa. muszę to jakoś zgrabnie przekazać moim aktorom. książka jest za to wydrukowana. ale głównie moi znajomi przeczytali. większości się chyba podobała. nie wiem. już piszę następną. wysłałam Zagadkę jeszcze do kilku wydawnictw (w tym fizyczny maszynopis do repliki, która odrzuciła...), ale tylko cisza lub odmowy. ciężko tym debiutantom, oj ciężko. przynajmniej z zespołem się rusza. oficjalnie nazywamy się eeriestand i mamy w miarę ogarnięte dwie pioseneczki. zrobiliśmy sobie pro sesyjkę na moim polu. pożegnaliśmy się z gitarzystą niestety, dandy wskoczył na jego miejsce i aktualnie szukamy basisty. what if oxygen kills? nanana
kurde, strasznie ciężka sztuka zmieścić tutaj te 6 miesięcy. to aż pół roku. przed niespełna dwoma tygodniami świętowaliśmy z kamilem Ósemeczkę. kurczę, do roku już z górki, nie? haha. dwa dni po ostatniej notce, w nocy po juwenaliach powiedział mi, że mnie kocha. ale to było piękne... a ja już chyba co najmniej od tygodnia się wtedy męczyłam z tą myślą już. ale ze mnie spadło wszystko, gdy to usłyszałam. ta uśmiechnięta powaga, głębokie spojrzenie w oczy, jeszcze po przecudownym koncercie much... jeju. mogłabym to przeżywać w nieskończoność. generalnie strasznie go kocham. aż czasami niesamowicie trudno mi uwierzyć, że jestem w takim długim, udanym, zdrowym związku. i że on uważa, że jestem piękna, najukochańsza. i jakatamniejeszcze. no kurde, czyż to nie jest cudowne??? byliśmy u puszty i piorka w poznaniu na urodzinach (na cały weekend! szykuję kolejny poznan am/pm!). poznałam jego rodziców - byłam na jego wsi już jakieś 3 lub 4 razy. uwielbiam tam być. mam jeszcze lekką blokadę przy większym towarzystwie jego rodziny, ale generalnie obieram dobrą drogę. już i tak jestem bardziej ogarnięta niż kiedyś przecież!
byłam na tym ślubie marty. i marysi. i kisnę, obydwie są umężowione. ekhem, a propos wesel, dostałam superpracę. just guess... JAKO MONTAŻYSTKA FILMÓW WESELNYCH! yaaay! i teraz jestem constantly w klimacie. to jest dopiero beka.
nie pisałam tutaj jeszcze, że oczytany wyzwolony ma dziewczynę. i to taką śliczną... która kupuje mu t-shirty bauhausu. wyskoczyło mi to w jeden wieczór na tablicy na fejsie (#najgorszezło, kiedy ja to usunę...) i dostałam jakiejś schizy - musiałam wyjść się przejść i słuchałam oczywiście wszystkich piosenek, które mi się z nim kojarzą. czyli siema sunny day real estate, slowdive, khonnor, jeniferever, songs:ohia i tak dalej. dziwne to było, naprawdę. zaszkodziło mi to info. ale tylko chwilowo. przeżywałam jakieś góra 3 dni i było spoko. nawet napisałam do niego z gratulacjami. haha. odpisał chyba po tygodniu, brawo xD
dobra, kurka muszę iść spać. tylko jeszcze szukam jakiegoś romantycznego bannera, żeby wstawić do notki. rano trzeba wstać i kopsnąć bracho do szkoły. no a potem robota. nie jestem studentką, nie mam zniżek :o szara rzeczywistość dorosłego człowieka. ZA (prawie) DWA TYGODNIE SKOŃCZĘ 24 LATA!!! stararura, stararura. no nic, to pa.
- Marshal
0 notes
vconfess · 5 years
Text
` 149. kiss me with forever where only death remains.
Tumblr media
I'm going to get married today So please don't touch me, please stay away I know I'm not good, I've never been true But you know that I love him and I don't love you.
--- chapel by nicole dollanganger
no i stało się. (jezuuu, to znowu się stało, zakochaem siee). nie wiem co w sumie, zawsze jak siadam do tej notki, to automatycznie tracę wenę. mam trzysta kilogramów rzeczy do roboty - film, magisterka, recenzje, pracki zaliczeniowe, dorywcza na ekspozycji w media markcie i ja już po prostu nie wiem. a teraz się okazało, ze mam jeszcze chłopaka na dodatek, więc już po prostu... XD żartuję, to akurat nie jest żaden problem. mogę nawet powiedzieć, że czuję się cudownie i w końcu wiem jak to jest być w super związku. w takim, w którym się chce być. i nie ma się żadnych, ale to ŻADNYCH wątpliwości. jest tak, jak powinno być. jest P-I-Ę-K-N-I-E. (i idę z nim na wesele Marty! ♥)
wczoraj przyjechałam do niego do akademika, akurat na naszą dwumiesięcznicę, i zrobiliśmy sobie wieczór poetycki. klimat był nie do odtworzenia. świeczki, niebieskie lampki na suficie (sklepienie krzyżowe) i ben frost. ♥  on miał dwa swoje wiersze do przeczytania, a ja aż 6 (+ 4 rymowane, te gorsze, które czytał on. a raczej rapował haha). i powiem wam, jego poematy były kurczę, naprawdę dobre. pierwszy szczególnie. a z drugiego mi się smaczki podobały. ajjajajajaj. a na koniec śpiewałam (pomyślane) i dogrywał mi na gitarze. to było jakieś niebo serio.
ledwo się ogarniam ze wszystkim, bardzo ciężko jest. mam odwaloną pierwszą wersję montażową filmu i to już jest spory postęp. z zespołem trochę zastój, ale trudno. z książką nic. czekam na kasę ze stażu, żeby urządzić druk przez ridero. czasem siły mnie opuszczają. mam dosyć studiów.
trzymcie kciuki. jutro muszę wylaksować na juwenaliach! no i na urodzinach kuzynki, której meeega dawno nie widziałam.
dobranoc. skończę swoje głupotki i wrócę do roboty. (co na dzisiaj, mgr czy recenzja Breath?)
- Marshal
0 notes
vconfess · 5 years
Text
` 148. “kill me by surprise” you said.
Tumblr media
Winter we huddle in anger, spring sadness sink in it
Summer accept all departures, in autumn start again
--- rhodonite and grief by la dispute
trochę się porobiło. teraz zalegam od rana w łóżku i czuję się beznadziejnie, bo się pochorowałam. w nocy miałam gorączkę i nie mogłam spać. koszmar. obejrzałam powiązania na hbo go, drinkuję lekarstwa, no i przesłuchałam nowe AF. rozczarowando grube. ale doom in full bloom jest bardzo ok. są trąbki! ♥ nie mogę się doczekać la dispute, aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.
co ważne to to, że z kamilem będzie chyba pięknie. co za wieczór co za noc! - ostatni trip plażowy z winem (białym półsłodkim!!!), francuskimi piosenkami (a później z myslovitz i lennym valentino), a potem zaczęło lać jak dotarliśmy na orłowo i jedliśmy prince pola, popijając herbatą z termosu. pocałowaliśmy się pierwszy raz pośród ciemnej jak w dupie plaży, z rojkiem w słuchawkach i koniec. taaakie urocze. na ostatnim karaoke też był i śpiewaliśmy razem papa dance i walk. no i goodbye kiss. aw. babcia będzie happy XD chociaż jeszcze jej nie powiedziałam, a jak spytała czy to prawda, że go nie chcę, to spiekłam buraka i nie umiałam odpowiedzieć zgrabnie hahaha. jestem śmieszna.
czekam na poniedziałek, bo wbijamy na karaoke z michałem i będziemy śpiewać what is love nanana ♥ w ogóle beka będzie jak on przyjedzie.
trzecia próba zespołu już za mną, wymyśliłam tyle nazw, że lista się nie kończy. ciekawe jaką wybierzemy.
wydałam książkę przez ridero, ciekawe co to będzie. muszę nazbierać na druk. aaaaa. ZAGADKA NASZEGO WSPÓŁISTNIENIAAAAAA!
trzymajcie za mnie kciuki, żebym sobie poradziła w życiu.
- Marshal
0 notes
vconfess · 5 years
Text
` 142. well, i’m scared to face this.
Tumblr media
But failing that Just cool down Wouldn't you love to make it Is this real or am I just Imagining?
--- in safe hands by badly drawn boy
witam serdecznie znów po milionie lat. jestem okropna, wiem to. aktualnie jestem w trakcie przeprowadzki z wordpressa na tumblra. dopieszczam ostatnie szczegóły. zostało do obrobienia jeszcze ok. 50 notek. strasznie dużo. ale ja kiedyś głupoty wypisywałam, o rany.
ostatnie nowinki, które tu pisałam dotyczyły marudy z zespołu. funfact --> od 29 maja zaczęliśmy taki proper relationship na poważnie i na oficjalnie. kurczę, powiem wam, że to był naprawdę ogarnięty i udany związek. (nie zwracajcie na razie uwagi na to, że piszę był. dotrzemy do tego, spokojnie) chodziliśmy sobie po plaży, kąpaliśmy się późnym wieczorem, spędzaliśmy czas u niego, a nawet pojechaliśmy razem na weekend do warszawki. miałam kilka momentów “i love him, muszę mu powiedzieć natychmiast!!!”, ale nie powiedziałam nic. przyznam, że miałam od niego bardzo mało feedbacku słownego. coś mi przestało pasować. nie wiem. nuda? mało romantyzmu? w każdym razie bardzo chciałam, żeby pomógł mi to naprawić, ale nic z tego nie wyszło. wyszłam od niego z płaczem i na tym się skończyło. na początku października jakoś. oh wonderful one, why are you like that?
potem odszedł z zespołu. zaraz po nim, po niedługim czasie, odszedł też basista. znaleźliśmy nowych na ich miejsce, ale to już nie było to samo. w grudniu, dwa dni przed świętami, perkusistka się mnie pozbyła. smsem. bardzo dojrzale i profesjonalnie.
zakręciłam sobie krótkodystansowo z kolesiem, którego kojarzyłam z karaoke. pod koniec listopada jakoś się spotkaliśmy po raz pierwszy chyba. i było spoko serio. dobrze się dogadywaliśmy, w muzyce bezbłędnie nawet. i całkiem mi się podobał, mimo kilku mankamentów i tego, że nie był superpiękny. ale stylówkę miał. na takiego grunge’owego emo boja. weszliśmy na ofiszal jakoś w styczniu, ale zerwałam z nim po dwóch tygodniach. coś prysło. to nie było to. nie było pyk. potem się zaczął zachowywać strasznie dziwnie, wypytywać kubczixa o mnie, śpiewać sugestywne piosenki na karaoke i w ogóle... jak przyszłam raz z kamilem, to już w ogóle był obłęd. przysiadł się i nagadał mu, że zerwaliśmy jak wyszli razem na zewnątrz. kurde, jak na początku czułam się, że ta relacja sprawia mi przyjemność i czuję się w niej swobodnie i naturalnie, to od jakiegoś czasu czułam, że o-o, zaczyna się robić creepowato. zakończyłam to. znajomość jako znajomość nawet. przestałam się czuć bezpiecznie, męczył mnie w snach i w ogóle było bardzo dziwnie. nie chciałam tego ciągnąć, mimo że myślałam, że uda nam się wrócić do fajnych kumpelskich stosunków. no ale nic z tego.
ze starym basistą rozkręcamy nowy projekt muzyczny. dzisiaj mieliśmy drugą próbę. mamy już jego kumpelę na perkę i jej kumpla na gitarę. na razie się dobrze dogadujemy. gramy aktualnie trzy covery: the cure, deftones i placebo. i świetnie się czuję w muzie typu deftones. i without you i’m nothing mi się super śpiewa. musimy zacząć pracować nad swoją muzą. tyle tekstów do wykorzystania!
nadal nie znalazłam żadnej pracy. oglądam plotkarę, jestem już kurczę na ostatnim sezonie i kisnę, bo zaraz się skończy. jestem team chuck&blair na maksa, a właściwie nikt już mnie tam nie interesuje. wszyscy mi się znudzili xD męczę się na studiach i próbuję pisać mgr, chociaż idzie mi jak po gruzie. chodzę na karaoke w każdy prawie poniedziałek. mam już stałą ekipę (i rzeźnik nawet podbijał!!!). co najmniej jeden duet z kubczixem i ostatnio nawet trzy ze sławkiem hahaha. rozsyłam książkę do wydawnictw od prawie roku. nie mam żadnych ofert oprócz współfinansowania. spróbuję sobie chyba sama poradzić przez ridero. ostatnio bardzo tęsknię za oczytanym wyzwolonym. serio serio. słucham sobie jego ronda i wspominam prywatne koncerty przez telefon i ehhh... usunęły mi się wszystkie video z sandomierza, bo dysk przenośny się rozwalił. to jest pech. raz po napiciu się na karaoke napisałam do niego o tym, że tęsknię. nie zderzyłam się ze ścianą, bo mnie nie odrzucił. tylko nawet pisał, że on też i w ogóle, że mam wbijać. uhhhhhh. ale to niemożliwe. to jest taki sentyment, który mi nie przechodzi. nie widzieliśmy się kurde od koncertu slowdive. półtora roku. to jak sto lat. tęsknię na maksa. za dwa tygodnie ma urodzinki. chciałabym mu coś wysłać. przyjechać i wyściskać. kurczaczki no. potrzebuję jakiegoś nowego crusha. takiego, żeby mógł pobić oczytanego na głowę. tak samo jak oczytany pobił na głowę jana. najśmieszniejsze jest właśnie to, że kamil ostatnio zaczął seriously podbijać i spotkaliśmy się nawet. dwa razy przyszedł już na karaoke, raz poszliśmy do mojej babci, a potem mnie zaprosił na kolację do akademika. na szczęście jeszcze nic poważnego się między nami nie wydarzyło. przytulaliśmy się i trzymaliśmy za ręce tylko. wczoraj pisał do mnie po pijaku... o. że o mnie pomyślał. ajajaj. teraz mu pewnie głupio, bo nie pisze cały dzień haha. ale już są ploty i zdania są podzielone. babcia chce, żeby był moim mężem, a mama nie XD a ja jeszcze nie wiem. bo oczytany. bo jestem ostrożna. bo chcę pyk.
byłam na koncercie good charlotte w lutym. I OMG JAK PIĘKNIE. kocham ich od tak dawna i mogłam w końcu to przeżyć. skisłam całkowicie. zagrali tyle moich ukochanych kawałków, że koniec. serio. cudowne doświadczenie. nadal nie mogę uwierzyć, że to się stało w ogóle.
plany na najbliższy czas? znaleźć pracę, wydać książkę, napisać mgr, napisać drugą książkę, odnieść sukces z nowym zespołem, poznać miłego chłopca. realne? i hope so. ♥ 
(słucham sobie millions i curacao blue mansions, ale starocie!)
- Marshal
0 notes
vconfess · 6 years
Text
` 142. but then my hate for you makes my feelings altogether drop .
Tumblr media
So much that I can say to you With affection that I burn inside You’re aching from the distance Avoiding strain that’s running still alive.
--- drop by red house painters
jeny. takie dziwne i smutne rzeczy się nagle dzieją. stresujące. nie mogę sobie poradzić. nie mam siły za cholerę.
bandmates chcą zmienić nazwę zespołu. a ja nie mam lepszego pomysłu niż ten, który był. a muszę mieć. bo skończymy z beznadziejną nazwą, totalnie niechwytającą. muszę nad tym pomyśleć.
miałam znowu romantyczną sytuację z gitarzystą (marudą), mimo że ustaliliśmy, iż się kumplujemy tylko. było tak miło, a on woli, żeby to potraktować jako „jednorazową chwilę słabości”. jest mi tak smutno, że nie wytrzymam. to się nie może tak skończyć.
najlepszy szok, to że wczoraj, jak wracałam z nocy muzeów (na którą mnie zaprosił stary znajomy, który kiedyś – przed czterema laty? – szalenie mi się podobał!), napisał do mnie oczytany wyzwolony. ŻE MNIE KOCHA I JESTEM JEDNĄ Z NAJWAŻNIEJSZYCH OSÓB W JEGO ŻYCIU. a ja gapię się w te wiadomości, jakby był chory psychicznie i moja diagnoza brzmiała następująco: jesteś bardzo pijany. potem zaczął gadać o jakichś swoich popieprzonych snach i reszta rozmowy była bardzo dziwna.
dzisiaj postarałam się ogarnąć termin spotkania castingowego z potencjalnymi aktorami do mojego filmu, trochę się zamartwiałam życiem i sytuacją z marudą, bo kurde jak tu funkcjonować, jak wszystko cię tak przytłacza, no jak?
naprawdę nie mam siły, nie wiem co z tym wszystkim zrobić. muszę z nim pogadać, ale nie wiem jak to zacząć, bo nie chcę po raz milionowy wychodzić z czymś od siebie. on to by najchętniej o niczym nie rozmawiał, jak to facet, i tyle. niech się dzieje co chce. NOSZ KURWA.
no to cześć. idę się zapłakać do spania.
- Marshal 
0 notes
vconfess · 6 years
Text
` 141. but now you’re bleeding faster…
Tumblr media
You tore my skin but i didn’t bleed tried to steal my thoughts from in my sleep its through, not blue its through, not blue
--- wishing stone by dot allison
fuck it all, co się dzieje.
nie no, w zasadzie to nic aż takiego złego, żebym musiała tak ciskać fakami. ale jednak dużo. i intensywnie. w sumie już nie tak intensywnie, ale nadal dużo. więc jak? nadrabiamy?
śpiewam w zespole. piszę teksty prawie na daily basis. ŚPIEWAM, mogę to robić tak wiecie, powiedzmy,  ZAWODOWO. I’ve reached my goal, kurde! no i zwolniłam się z multikina. WRESZCIE. skończyłam korektę mojej książki, już taką ostateczną, po nieodezwaniu się pięciu wydawnictw, którym ją wysłałam, posłałam do kolejnych czterech i wymyśliłam najpiękniejszy na świecie tytuł. stay tuned, jak będzie coś wiadomo, od razu wrzucam info.
byłam involved w mały romans z kolegą z zespołu. było dość miło, a tak naprawdę na początku czułam wielkie niezdecydowanie, a kolejny raz wielkie uniesienie, i weź tu żyj z taką sinusoidą. ale temat w każdym razie nieaktualny, bo don’t dream it’s over. tzn, nie chciałabym nawet, ale wiecie jak to jest. nie ma co rozpamiętywać. w każdym razie słuchaliśmy dużo oceansize i leżeliśmy sobie po nocach.
płaczę nadal za oczytanym wyzwolonym. mieliśmy przerwę w kontakcie, i z mojej inicjatywy #takingbackcontrol zaczęliśmy jako tako gadać w jego urodziny, w marcu. nie jest idealnie, ale przynajmniej wiem, że jestem dla niego choć trochę ważna. co prawda nie kocha mnie aż boli go serce i nie płacze za mną dniami i nocami (jak ja za nim, ale cicho), ale cóż. life is life. that’s how it works.
zaczynamy pracę nad klipem, nad EPką, nad wizerunkiem… jak w tym temacie będą jakieś świeże info, to też wrzucę. uskrzydla mnie ten cały bandtopic. mogłabym żyć tylko z zespołowania i pisania. byłabym chyba szczęśliwa wtedy. ale musiałabym mieć super chłopca. takiego oczytanego… ale to już never happens. just not happening, don’t even think about it. chyba muszę nagrać nowego vloga.
jak włączę sobie teraz the movement i zacznę myśleć znów o kimś, o kim nie powinnam, to będę bardzo żałosna? i hope not.
życzcie mi szczęścia, bo znowu się trochę zagubiłam. i trochę nie wiem co dalej. te studia to serio nie moja bajka już. muszę przeżyć do końca magisterki, nakręcić to plażowe postapo i napisać pracę i koniec. zakończyć tą filmową pseudoprzygodę.
ciągle tu jestem, nie uciekam z confessa. ciao misiaki. będzie dobrze:)
- Marshal
0 notes
vconfess · 6 years
Text
` 140. but it doesnt mean anything, nothing.
Tumblr media
my body awkward in space is what i have this body traveling through space a body and record and i say the same thing over and over because i only think about the same things over and over in circles the name is colder but the feelings are warmer more realer map to a record its a body and record as a map and the summary stands
--- context ender by barr
  hm. nowy rok, nowa platforma, nowy adres. yconfess niestety, bo „confess” już dawno zajęty w milionie kombinacji. changes changes changes. dużo się pozmieniało od tego października. pierwsza rzecz. mój niedoszły związek z oczytanym wyzwolonym to już niestety smutna przeszłość. druga. nadal pracuję w multikinie. trzecia. przebiłam sobie wargę w drugim miejscu. mam teraz snejki. czwarta. mam kryzys filmowca, przestaje mnie kręcić ten temat i generalnie skończę na byciu biednym pisarzem, robiącym wideo-arty i śpiewającym do profesjonalnego mikrofonu, który sobie sprawi najpóźniej za półtora miesiąca. piąta. chcę zmienić pracę. i to szybko. mimo, że jest spoko: zaprzyjaźniłam się z ludźmi, nie stresuję się już tak na kasie, ale i tak. ILE MOŻNA PRACOWAĆ W TAKIM MIEJSCU? dla mnie pół roku to już dużo za dużo.
szukam ładnego motywu na mojego wordpressa i żaden nie jest taki onetowy. a szkoda. będzie mi brakować oneta. mam confessa od 2008 roku, przecież to już 9 lat. potrzebuję wąskiej kolumienki na środku i miejsca na poziomy nagłówek. that’s all. czy to takie trudne, serio? i czemu te litery są takie wielkie?! arghh. TO WSZYSTKO JEST ZA DUŻE. dobra, już zmieniłam na malutkie, teraz jest ślicznie. ale wypadałoby zrobić nowy nagłówek! #teenspiritisback!
nic się nie dzieje w ogóle. więcej. nie wiem. muszę się ogarnąć trochę. poznać jakiegoś nowego miłego emo chłopca, który będzie ogarnięty, a nie. ugh. i trzeba iść spać. muszę odwieźć brata, więc wstaję o 6.20, a potem, ok. 12 przychodzi do mnie kumpela z pracy na ploty. muszę być żywa.
KŁAŚĆ SIĘ!
- Marshal
0 notes
vconfess · 7 years
Text
` 139. and all the time I feel her, I feel her fade away.
Tumblr media
She flies She’s gone to ride an angel’s breath Gone to taste a dream And every time I call her A shadow crawls away
--- celia’s dream by slowdive
oh! wiecie co? za dwadzieścia godzin będę stała w palladium, czekając na slowdive (mam nadzieję, że z oczytanym wyzwolonym pod ramię). załatwiłam sobie nocleg u kumpla z gimnazjum i nie muszę się martwić o to, że nie zdążę na pociąg czy coś w tym rodzaju. wszystko umówione. tylko nie wiem kiedy mój ukochany raczy przyjechać ze swojego pięknego miasta. hm. piję meliskę, żeby się aż tak nie jarać i jakoś pójść spać, chociaż na te 5 i pół godziny.
nie wiem czy coś się zmieniło od ostatniego wpisu. o jeny, tak. zapomniałam. byłam na krótkim urlopie z mamą i z bratem. we wro i wawie. i wiecie co najśmieszniejsze? zgadnijcie z kim spotkałam się w wawie. otóż to, z moim byłym. SZOK, CO NIE??? a najlepsze jest to, że wcale nie było drętwo. wcale! przeszliśmy drogę z dworca nad wisłę, cały czas gadając, głównie o licencjatach i obronach, a potem siedliśmy sobie nad tą wisłą, piliśmy napoje bezalkoholowe i rozprawialiśmy o życiu. było naprawdę spoko. SPOKO. nie żartuję. bardzo miłe zaskoczenie.
zaczynam studia magisterskie, już jutro w sumie oficjalnie. robię sobie wagary w poniedziałek i wtorek (w pon nie ma zajęć, tylko jakieś spotkanie adaptacyjne, na które nawet na chwilę wpadnę!), ale trudno, są sprawy ważne i ważniejsze. a we wtorek zebranie pracownicze w kinie. śmieszne, bo będę wtedy jeszcze w wawie xD niech się walą na murawę! a co tam.
w ogóle nie wiem czy mogę o tym mówić publicznie, ale moja droga przyjaciółka po fachu, heather (thereshegoes) ma błyskotkę na palcu. oho! to już! moja psiapsi spotkała tego jedynego! wszyscy życzmy im wszystkiego najlepszego i samych wspaniałości. ach. misiaczki.
dopieszczam swoją wymarzoną setlistę, i, jak na razie, mam 14 utworów (mam nadzieję, że będzie ich więcej na samym koncercie oczywiście!). będę dodawać na bieżąco, bo już sobie przesłuchuję wszystkie albumy jeszcze raz. ojej ojej, nie mogę, jak super!!!
go get it
dagger
crazy for you
when the sun hits
star roving
sugar for the pill
allison
falling ashes
no longer making time
celia’s dream
ballad of sister sue
the sadman
primal
machine gun
here she comes
altogether
dobra, zakańczamy tę historię. powinnam już serio iść się położyć. brwi wyskubane, nogi ogolone (ryj cały w wypryskach, no ale co zrobić!), można jechać. trzymajcie kciuki za wspaniałe chwile.
take care, misie x
- Marshal
0 notes
vconfess · 7 years
Text
` 138. we’ve reached the point where we become what we are.
Tumblr media
Strangers became friends as we Walked through the Landscapes created and touched the little that the little that was left of the love imagined
--- opposites attract by jeniferever
banał. większy banał. największy banał. to jest ten moment, kiedy za cholerę nie wiem co dalej robiiiiiiiić. mam go właśnie po drugiej stronie słuchawki i na zmianę ryczę i się śmieję. zabawnie. tęsknię jak zarzynana. pomóżcie mi. kiedy jak nie teraz? kto jak nie on? dobrze, że slowdive już za nieco ponad dwa tygodnie! może uda mi się załatwić nocleg u kumpla i odleci mi kilka kwestii. aa! finanse finanse. jeszcze moja kochana puszt mnie zaprosiła na podwójne urodziny w październiku. skąd na to wszystko!!! aaaaaaaa!!! a do sandomierza kiedy??? KIEDY JAK NIE TERAZ???
soviet soviet grają w poznaniu w moje urodziny. takie piękne. pojechałabym. a trzy dni później sleep party people. jeny, w tym roku chyba strasznie szaleję z koncertami.
ojejku. gra mi sunflower. umrę. aaa. zabierzcie mnie do niego. czemu jeszcze nikt nie wynalazł teleportacji??? AAAAARGHHHHHH!!! znów mam prywatny akustyczny koncert przez telefon. ale to rozwala. rozwala na maksa. rozwala bez końca.
czytam teraz książkę żulczyka, zrób mi jakąś krzywdę, i na stronie 167 przebiegły mi ciary po plerach, bo koleś napisał większość tekstu na tej stronie totalnie w moim stylu. jak w mojej. zwroty do mamy, i to jesteś upity, o boże. jak moja bohaterka powiedziała jesteś nienormalny, o boże. no skicham się!
idziemy spać chyba. śpijmy. śpijmy wszyscy.
dobranoc. bądźmy dobrej myśli. jak jeden mąż.
- Marshal
0 notes
vconfess · 7 years
Text
` 137. nothing you can say can melt me like him.
Tumblr media
His words make me swim Twilight from the screen he sees Into my past His brain is moving so fast
--- screen love, space and the time man by khonnor
oesu! co się porobiło. a może wcale nie tyle?
to był piękny weekend. aktualnie słucham sobie khonnora i rozpamiętuję, przewijam w głowie i upajam się każdą chwilą raz jeszcze. i jeszcze raz. i kolejny. bardzo przykro, że piękne rzeczy szybko się kończą i nie da się do nich wrócić. jak na razie czekam do października na koncert slowdive, wtedy na pewno się zobaczymy. nie wcześniej. och Boże pomocy pomocy ratuj mnie omdlałą z rozpaczy i tęsknoty!
ten człowiek to chodząca wspaniałość. jest strasznie kochany. ma srebrne kółeczko w prawej chrząstce, czego wcześniej nie zauważyłam (jejjuuu! +100 do seksowności!). piątek był najbardziej namiętnym piątkiem jaki przeżyłam ostatniego czasu. cieszyliśmy się sobą nawzajem przy pięknej klimatycznej muzyce. nie odrywając rąk od siebie praktycznie. ust też. ajjj. poznałam jego rodziców. bardzo mili ludzie. z dystansem i humorem. zero sztywniactwa i grania pod publikę. coś pięknego! w nocy oglądaliśmy bardzo głupi film o potworze mieszkającym w dupie u kolesia. potem zasnęliśmy. razem. jeju. moje przyziemne marzenia w końcu zostały spełnione! w sobotę byliśmy na wycieczce krajoznawczej i filmowaliśmy całego tripa kamerą (głównie ja, wiadomo). a wieczorem nagrywaliśmy wokal do piosenki zespołu, w którym BYĆ MOŻE będę śpiewać. macie trzymać kciuki, bo chcę w nim śpiewać! grają coś na wzór starego emo, więc podpisuję się obiema rękami i nogami. i moimi czterema głowami też! liczyłam co prawda na romantyczną noc, skoro była to nasza ostatnia (włączyłam nawet batter up z nowej płyty brand new: czyt. poprzednia notka), ale mój ukochany zezgonował koło 3. nad ranem po hektolitrach domowego wina i wyczerpującej robocie producenta muzycznego. i tak jest kochany na maksa ♥  a w niedzielę już smutno. bo to dzień mojego wyjazdu. wsadził mnie w pociąg o 19.37, ostatni raz go pocałowałam i tyle z romansu. koniec po raz drugi. i co?
nie, nie oświadczył mi się. i nie, nie jesteśmy nawet razem. i nie wiem nic. nie mam pojęcia co on o tym (o nas?) myśli. i czy myśli w ogóle. czy chce myśleć. nie wiem. po prostu nie wiem. żyję tym, co dzieje się aktualnie, co jest i było między nami i tyle. ważne, żebyśmy byli w kontakcie i nie stracili się jakoś po drodze. bo byłaby duża szkoda.
trudno mi wrócić teraz do świata żywych, ale jakoś trzeba. nie można przez cały czas żyć w chmurach, no nie? strasznie mi się nie chce pracować w multikinie. chyba po festiwalu filmowym wypieprzam stamtąd. chcę do empika drukować bilety na koncerty. ja przynajmniej nie będę prosiła o powtórzenie nazwy zespołu, bo nie wiem co do mnie ktoś mówi. argh. FANTOGRAM. jeny, jak można. albo nie wiedzieć kim są LA DISPUTE, mając całe łapy w tatuażach i wyglądając jak ktoś, kto dość mocno ogarnia post-hardcore. ludzie są mylący serio. tzn, pozory. ehh, wiecie o co mi chodzi!
przeziębiona jakaś jestem. kaszlę na wszystkie strony. mam dooooość, jestem zmęczona. mam nadzieję, że dostanę w piątek wypłatę, bo czeka mnie długa lista zakupów! muszę kupić bilet na slowdive i zrobić sobie porządne zakupy w sklepie z używanymi płytami! może znowu znajdę jakieś perełki typu seam i sparklehorse??? liczę na to!
no nic. to spadam zaraz do spania, bo jutro napięty program!
ciao! x
- Marshal
0 notes
vconfess · 7 years
Text
` 136. just turn it off, ’cause I don’t care anyway.
Tumblr media
It lit me up like a torch on a pitch black night Like an ember in the needles of a dried out pine It lit me up and I burn from the inside out Yeah, I burn like a witch in a Puritan town.
--- lit me up by brand new
hm. zostały dokładnie dwa dni. mój żołądek wypełnia rój pszczół. motyli z kolcami. pamiętacie jak mówiłam, że jestem romantyczką? haha, chyba jednak nie zawsze. pomocy!
najśmieszniejsze jest to, że czuję jakiś dziwny smutek, nie wiem o co chodzi. może to ta płyta brand new tak na mnie działa. a najbardziej umieram jak słucham batter up i myślę o tym, jakby to było przytulić się przy niej do oczytanego wyzwolonego. myślę i myślę bez końca. parę dni temu czytałam sobie swoje stare wpisy na livejournalu, który (dziwnie się złożyło) służył mi głównie do wywalania swoich depresyjnych myśli i przeżyć. strasznie przykra lektura. zrobiło mi się okropnie smutno, że naprawdę przeżywałam te wszystkie rzeczy, że naprawdę tak źle się czułam, a jednocześnie wiedziałam, że tej starej mnie już nie ma. oczywiście zasmarkałam się przy tym od płaczu, a o.w. zareagował najwłaściwiej jak mógł, biorąc mój problem na warsztat i przepuszczając przez swoje filtry życiowo-doświadczeniowe. nie próbował wywoływać sztucznego uśmiechu. zrozumiał i wiedział co powiedzieć. czyż on nie jest wspaniały?
a tak serio to nie mam siły. od wczoraj jestem okropnie drażliwa, denerwuję się w sekundę i jestem wredna. a potem nagle się z tego śmieję, chwilę później prawie płaczę… śmieszne, bo okres dopiero za dwa tygodnie! mamo, pomóż. jutro przychodzi do mnie heather (thereshegoes), bo musimy obgadać to i owo. przedwczoraj świeżutko odpicowałam jej bloga (możecie podziwiać). naśmiałyśmy się przy odkopywaniu starego maila i hasła. zmusiłam ją pod groźbą tortur, że ma wrócić na swojego ukochanego bloga i coś napisać, bo ostatni post lekko trąci nieaktualnością! lekko. LEKKO, no nie? to ja nadal jestem w szoku, że wróciłam na confessa, żeby zaktualizować swoje życie i jak na razie kurczowo się go trzymam. NIEWIARYGODNE proszę państwa. co się tu odpieprza?
DWA DNI DWA DNI DWA DNI DWA DNI. muszę zrobić sobie z nim milion zdjęć, sfilmować go podczas koncertu i ochh, wszystko! najgorsze jest to, że sobie uświadamiam, że trzy dni się skończą i wrócę do domu. a potem wcale nie musi być jak w bajce. A MAMA I TATA OSTRZEGALI! ojhh, ale to się tak nie da! nie powinnam myśleć o tym, co będzie potem, bo się zniszczę. może znowu moje carpe diem mnie uniesie (swym ptakiem!). terefere. najlepiej w ogóle zapomnieć jak się myśli. tylko oddychać. przeżywać. chłonąć. BYĆ.
jutro ostatnia zmiana w pracy przed wyjazdem, a potem czwartek: od rana robienie się na bóstwo, a wieczorem paznokcie u mojej kuzynki w klinice! czy ja się nie za bardzo staram przypadkiem? och, już się nie mogę doczekać wypłaty, żeby kupić bilet na slowdive, iść na łupy do epic-shopu i buraska iiiiiiiii KUPIĆ SCIENCE FICTION! muszę być na bieżąco z kolekcją ulubionego zespołu, a co! nie ma że boli! a w sumie to chcę, żeby ten weekend trwał jak najdłużej się da, bo coś czuję, że będzie mi baaaaaaaaaaaardzo smutno, gdy dobiegnie końca. niech oczytany wyzwolony mi się oświadczy w tym sandomierzu.
życzę wam udanej resztki wakacji. ja wracam się tułać z moimi myślami.
dobranoc.
- Marshal
0 notes
vconfess · 7 years
Text
` 135. my world is wishing me asleep.
Tumblr media
Weigh me down And when the darkness comes around Repeating heads Remember nothing I have said
--- lose my breath by my bloody valentine
słucham płynącego shoegazu, bo takie dźwięki akurat współgrają z moimi wnętrznościami. co się tu wyczynia?!
jejku. cały koncertowy trip w warszawie był po prostu obłędny. nie obyło się oczywiście bez ciągłego gubienia się i ogólnego zdezorientowania, ale podsumowując: BYŁO TAK, JAK MIAŁO BYĆ, JAK NIE LEPIEJ! znów nie mogę się skupić, bo mam totalny kaliber do przekazania. okej, może powiem to teraz, bez zbędnych ceregieli, bo eksploduję prędzej. trzymam się tego, żeby confess był pisany moim tokiem myślenia i naturalnym przepływem, a nie był jakimś estetycznym dziennikiem pisanym okrągłymi zdaniami, więc moje skakanie po tematach nie będzie niczym nowym xD jeju, rozkojarzam się. no nic! te koncerty. phantogram byli świetni, hashtag #dancetilldeath idealnie to opisuje. zaczęli you’re mine, więc byłam wniebowzięta – to mój ulubiony kawałek z najnowszej płyty. kilku z moich faworytów nie zagrali, ale całość setlisty mi to wynagrodziła, bo była bardzo dobra. np. mouthful of diamonds czy when i’m small – totalna miazga! przez następny dzień trochę błądziłam po warszawie, szukając muzycznych antykwariatów. trafiłam do dwóch – w pierwszym kupiłam płytę taking back sunday, na której w sumie poza sad saviour nic mi się raczej nie podoba (więc trochę żałuję, no ale nic, to tylko dycha), a w drugim nic ciekawego nie było, bardziej chyba na winyle i ogólnie jazz tam stawiali. potem poszłam wszamać coś w złotych tarasach i od razu pojechałam do hydrozagadki. jak wysiadłam z tramwaju i zbliżałam się do klubu, zauważyłam briana z japandroids!!! z uśmiechem na gębie weszłam, pokazałam bilet i zamówiłam sobie ciemne piwo pszeniczne. odnotować, dunkel (było niezłe!). siedząc na kanapie, czekając na support i pijąc owe piwejro, rozmawiałam sobie z oczytanym wyzwolonym przez telefon. support był całkiem niezły, wprowadził pożądany klimat, przygotowując nas na japandroids. a sami japandroids… oh hell, jacy dobrzy! byłam gdzieś w drugim/trzecim rzędzie bardziej na środku niż po lewej jak zawsze w hydro (było się już te dwa razy przedtem… haha), miałam bardzo dobry widok i sporo miejsca do tanecznego odjazdu. a na ostatniej piosence, the house that heaven built, rozpętało się szalone pogo, niewiadomo skąd, ale to było wspaniałe! o dziwo nie mam żadnych siniaków na rękach (chyba). po koncercie zebrała się do kolesi z zespołu niewielka kolejeczka, więc również się ustawiłam i poprosiłam o podpisanie płyty. specjalnie na tę okazję wzięłam ze sobą swój egzemplarz celebration rock. i udało się. powiedziałam im jeszcze, że są wspaniali i pomknęłam na tramwaj. czekając na opóźniony o niemal godzinę pociąg, zdzwoniłam się raz jeszcze z moim oczytanym wyzwolonym, co było najlepszym pomysłem świata. dobrze. a teraz najważniejszy news tej notki. dokładnie za 6 dni o tej godzinie będę czekać na dworcu na pociąg do… niego właśnie. HECA, NO NIE??? jadę tam na trzy dni i już mnie tak roznosi, że nie mogę myśleć o niczym innym! i on jest taki kochany ostatnio. cieszy się. nie wiem, no. coś cudownego. aż się boję. wczoraj aż się poryczałam ze szczęścia przed zaśnięciem – czy naprawdę może być tak pięknie? mamy dużo planów już, a ja już tylko myślę o tym, że w końcu go zobaczę, przytulę, dotknę, cokolwiek. usłyszę go tak normalnie, na prawdziwo, blisko siebie i ochhhhh. będzie pięknie! musi być. w końcu?
zapętlam teraz shell pale saints, bo idealnie mi pasuje. na zmianę z lose my breath my bloody valentine i dagger slowdive. jak przypomnę sobie jak śpiewał dagger właśnie, to normalnie dostaję skrętościsku żołądka na maksa. ajajajaj. the world is full of noise, yeah. i hear it all the time. you know i am your dagger. you know i am your wound. i thought i heard you whisper: „it happens all the time”.
czekają mnie jeszcze 3 zmiany w pracy (sobota, poniedziałek, środa – kasy!), a potem w końcu czwartek. czemu nie mogę myśleć o niczym innym?! czytałam sobie dzisiaj trochę starych wpisów w pamiętniku, głównie z okresu związku z kamilem. miałam naprawdę problemy ze sobą, w ogóle cały ten pamiętnik, który zaczyna się od grudnia 2014 bodajże, jest jakiś strasznie depresyjny. potem jest jeszcze gorzej. ciągle mam tam jakiś problem. ten, który piszę teraz jest w miarę spokojny, bez większych wybuchów. płakałam tam tylko nad moim warszawskim eks, ale to tyle. lubię tak podsumowywać swoje życie. lubię statystyki, tabelki i wnioski. skrzętnie prowadzę listę artystycznych odkryć z 2017 roku. na koniec 2016 wszystko podsumowywałam. zarówno lovelife, jak i mniej ważne sprawy: koncerty, filmy, muzykę. można sobie wiele uświadomić podczas takiego wracania do przeszłości. można spojrzeć na pewne sprawy z większym dystansem, z innej, oddalonej czasowo, perspektywy. to cholernie fascynujące, nie uważacie?
chyba będę uciekać, choć wcale mi się nie chce. zrobiłam dzisiaj packing list, czyli listę rzeczy, które muszę zabrać na mój miłosny urlop (miodowa trzydniówka!). tak, to jest ten stan, w którym mam ochotę się już pakować xD och, ratunku! aa. zapomniałabym. dostałam w końcu swój merch z la dispute. będę miała co nosić! no nic. to co, spadamy?
urlopik, miśki! trzymać mi się! ♥
- Marshal
0 notes
vconfess · 7 years
Text
` 134. the stillness of the night sets my thoughts adrift.
Tumblr media
Why think when there’s you? Why wonder when you’re here? Why dream when there’s you? Why worry when you’re gone? Why dream when there’s you? Why fear we’re together? Why dream when there’s you? Why worry as we lie in bed?
--- the movement by christian basso ft. kal cahoone
ahhh. i co w sumie? jest noc, 2.32: za parę godzin wstaję i jadę do wawy. to już dziś!!! phantogram&japandroids!!!
jest w porządku. jakoś lepiej. miałam dzisiaj pierwsze praktyczne szkolenie na kasy w multikinie i nie zginęłam! (kto jest dumny?) chyba tak szybko się nie zwolnię. trzeba zarobić na swoje muzyczne i chlebowe potrzeby. myślę nad ksywą dla tego wyzwolonego, oczytanego chłopca, o którym pisałam w poprzedniej notce, bo coś czuję, że będzie się tu częściej pojawiał. (nie u mnie niestety, chodziło mi o wpisy :<). wyobraźcie sobie, że nasz kontakt się jakoś poprawił i parę dni temu grał mi superindywidualny akustyczny koncert przez telefon. to było takie urocze, że aż się rozpłakałam, gdy zaczął. if you can’t get here fast enough, i will swim to you. i jeszcze to takie #accurate. mam ciągłą kotłowaninę w żołądku, którą wywołały 3 rzeczy. dzisiejsze szkolenie (a w sumie już wczorajsze), trip do wawy i moja niepokojąco zwiększająca się słabość do oczytanego wyzwolonego… trochę nie wiem co. on ma piękny głos i w ogóle jest wspaniały, strasznie chciałabym się z nim znowu spotkać. może dopiero na slowdive się zobaczymy? ale ale, październik przecież tak niedługo! wytrzymam. tak jak mówiłam, planuję zostawić wiadomość mojemu warszawskiemu eks, zobaczymy, czy tak jak myślałam, nawet się nie pokwapi odpisać.
kurczę, ale mi się wkręcił ten kawałek. jest tak mocno łóżkowy – moja głowa ma dość niecenzuralnych myśli w tym momecnie. ajjj! the tremble of your mouth sets me on fiiiire. nie wytrzymam. trzeba będzie sobie zrobić małą wycieczkę we wrześniu do ojczyzny ojca mateusza i spełnić swoje przyziemne marzenia. a niech to, czemu muszę być taką romantyczką?
w ogóle, co najważniejsze chyba! MÓJ UKOCHANY ZESPÓŁ, NI Z TĄD, NI Z OWĄD WYDAŁ NOWĄ PŁYTĘ! myślałam, że mnie rozniesie! Science Fiction jest wspaniałe, już mam trzy maksymalne faworyty i dwa mniejsze. ale to jest jakiś kosmos, normalnie brak atmosfery – jakbym wchodziła na orbitę, no nie wiem. coś pięknego, niesamowitego. czysta radość w moim przypadku. och. teraz niech tylko przyjadą do Polski i będę najszczęśliwsza na świecie. Brand New i American Football – te dwa koncerty mi brakują do pełnego szczęścia. no i doczekanie się gromadki dzieci z oczytanym wyzwolonym. jeny, jak to brzmi. muszę jak najprędzej zmienić tę ksywkę!
aj. jestem trochę rozkojarzona. zbyt dużo tutaj chaosu, ale myślę, że takiego pozytywnego. po raz kolejny przeczytałam wszystkie notki od początku powstania bloga i zalewałam się łzami ze śmiechu. byłam strasznie uroczo naiwna i głupkowata parę lat temu. a teraz ten blog dobija prawie do 9 lat. uwierzycie? i nadal istnieje. a ja nadal coś tu skrobię. to niewiarygodne, kurczę. co się dzieje! nie zdziwię się jak zaraz powrócę do robienia grafiki w AP i wstawiania free layów do notki. ojj bo skonam! ciekawe czy będę teraz jakoś częściej pisać. może zatęskniłam za takim prowadzeniem bloga, za gimnazjalnymi czasami i dzieleniem się swoimi nastolatkowymi przeżyciami. #bezzamkutoniemalbork tak jak #22tonieteenager.
zamierzam się dobrze bawić w tej warszawie. i mam nadzieję, że nie będę płakać, przejeżdżając przez plac wilsona. ktoś tu jest ogromnym złamasem:) powinnam już dawno o nim zapomnieć.
dobranoc! ♥♥♥
- Marshal
0 notes
vconfess · 7 years
Text
` 133. and laugh at myself.
Tumblr media
I wouldn’t mind if you took me in my sleep tonight I wouldn’t even put up a fight I wouldn’t care if you took it all away today I’m sure I wouldn’t even miss the pain
--- parking lot by mineral
ale zdziwko, co? no ja wiem, nie pisałam sto lat i zmieniło się tyle, że nawet nie wiem od czego zacząć. na wstępie muszę powiedzieć, że bardzo miło jest mieć miejsce, które nigdy nie zginie i do którego zawsze można wrócić i zaktualizować swoje życie. nie przejmując się czytelnikami, bo i tak takowych nie ma. co ważne, zdałam 3. rok studiów, obroniłam swoją pracę licencjacką o kinie postapokaliptycznym na 5, więc jestem maksymalnie zadowolona. najprawdopodobniej celuję w magisterkę na tym samym kierunku. mój związek z Kamilem rozpadł się po 10 miesiącach, co i tak jest moim najlepszym dotychczasowym wynikiem w związkowej historii. po drodze miałam kilka burzliwych romansów, które kończyły się u mnie bardzo dramatycznie i destrukcyjnie, moja psychika wycierpiała naprawdę dużo. a potem, rok temu w wakacje przydarzył się cud i poznałam najbardziej idealnego człowieka świata. no i oprócz tego, taki 10/10, wiecie. ale jest z warszawy i trochę nam nie wyszło. wychodziłam z tego niemal 8 miesięcy. nadal mi czasem trochę smutno. dokładnie za 10 dni rocznica pierwszego spotkania. okres październik-maj to był chyba najsmutniejszy okres w moim życiu. a na przełomie czerwca i lipca przyjechała do gdyni moja nowa miłość poznana na fejsowej grupie muzycznego niezalu – to był chyba najkrótszy romans w historii. oczytany, mądry, wyzwolony. taki to chłopak. tęsknię za nim, ale jak zwykle pojawia się ten sam problem – mieszkamy od siebie baaardzo daleko. poza tym po co mu ja? (śniło mi się, że od poważnego związania się ze mną woli pobawić się w trójkącie na jakiejś wyspie, ale ćśśś).
nauczyłam się screamować. prawie kończę swoją powieść o wycofanym osiemnastolatku, podejmującym filozoficzno-życiowe rozkminy. mam tatuaż pod biustem (dwa symetryczne, odwrócone ku sobie, domki z okładki american football połączone liniami wysokiego napięcia). zrobione na początku października, kilka dni po zerwaniu. smutne. od ponad miesiąca pracuję w multikinie i nie wiem czy mi się tam podoba, czuję się nieszanowanym robolem. jeszcze nie miałam nawet okazji stanąć na kasach. mam dzisiaj wieczorną zmianę i zamykam kino, nie wiem czy mi się chce tam iść. pomocy! (ale potrzebuję pieniążków). za nieco ponad dwa tygodnie wyjeżdżam do warszawy na mój podwójny koncertowy tripas (phantogram i dżapandrojds) i już się  nie mogę doczekać!!! zamierzam napisać do mojego byłego warszawiaka i poinformować, że jeśli chciałby się spotkać i pogadać bez spiny, to będę w wawie. zakładam, że nie dostanę nawet odpowiedzi (długa historia, nie warto jej przytaczać). do tej pory zdążyłam przeżyć koncert La Dispute, na którym umarłam i przytuliłam wszystkich członków zespołu (w tym mojego ukochanego Jordana, który jest moim ultimate crushem forever), Touche Amore, Immanu El i parę pobocznych lokalnych koncertów (w tym noc posthardkorową w sfinie, gdzie grało 7 różnych kapel – tam właśnie poznałam mojego pięknego ex…).  staram się żyć normalnie, staram się być ogarnięta i świadoma, mimo że jest mi smutno, nie czuję się zbytnio szczęśliwa, mimo że pewnie powinnam. nie wiem. mam straszną zawiechę i nie wiem co robić. mam wątpliwości co do świata, ludzi i wszystkiego. jest dziwnie.
żegnam się. keep your head up ♥
- Marshal
0 notes
vconfess · 10 years
Text
` 132. holding onto this.
Tumblr media
The truth of the matter is I’ve just begun to realise the damage I’ve done, But it’s never too late to communicate, so sorry of my behaviour of late, And when you get that look in your eye makes me want to cry every time, In a place filled with tragedy there’s always hope and we can cope, If were holding onto this…
--- hanging on every word by secondsmile
hellow. mam chłopaka. jestem TAKEN. w końcu! mam kogoś, a ktoś ma mnie! KOCHAM kogoś, a ten ktoś KOCHA MNIE. czy to nie jest cudowne? spędzamy razem same najlepsze chwile. chlejemy arizony i rockstary do upadku, strzelamy sobie selfie, chodzimy na plażę, pijemy desperadosy na miejscówie, śpiewamy jak zdychające konie na prerii, nosimy skarpety na łbach, łamiemy wszelkie zasady, wpadamy w kłopoty, mamy gdzieś ochroniarzy, kibicujemy Seahawks i … czujemy się ze sobą bezpiecznie i swobodnie. czy nie na tym polega miłość? na chęci spędzania z osobą każdej wolnej chwili, powiedzenia jej wszystkiego, ufaniu jej i … kochaniu za to, że istnieje. za wszystko i mimo wszystko.
kocham te wakacje. są piękne.
kocham Cię, Kamil. ♥
- Marshal
0 notes
vconfess · 10 years
Text
` 131. you know you don’t have to go.
Tumblr media
Hear the noise, tonight. You've burned out your light. Breath you in, hold you down. You don't have to tread the line.  Stop the noise, words getting louder. Try to hide, like a child. Hard to see, too hard to find. You don't have to tread the line, You don't have to tread the line. And does it hurt you? Do you feel when I try to touch? And are you scared now? If I open up maybe you will. When soldiers are calling, Just run through the night glo. Drown out the voices, And you know you don't have to go. And you know you don't have to go.
--- night glo by foxes
halo. była przerwa stu-miesięczna. no trudno. dostałam się na studia, na kierunek o nazwie WIEDZA O FILMIE I PRZEKAZIE AUDIOWIZUALNYM. mój plan B wypalił. chyba się cieszę.
w love life w końcu (chyba) stabilnie. znalazł się w końcu ktoś, kto uważa mnie za naprawdę wyjątkową i PRAWDZIWĄ. a o takiego kogoś mi chodziło. podziela moje pasje i upodobania. mogę z nim swobodnie rozmawiać i dzielić się wszystkimi spostrzeżeniami, myślami i odczuciami. tak, to dobry chłopak.
mieszkam od końca listopada w nowej chacie i czuję jakby WŁAŚNIE TUTAJ było moje miejsce na ziemi. jest tu spokojnie, poetycko i wiejsko (mam krowy pod oknem, no questions hahah). podłoże idealne do artystki w każdej dziedzinie.
tyle się pozmieniało… a właściwie sama nie wiem, czy tak dużo. oglądam dużo filmów. głównie z mamą, wieczorami, gdy już mój bracho pójdzie spać. zamówiłam sobie całą trylogię Więźnia Labiryntu, mojej kochanej książki, i właśnie odświeżam sobie lekturę. mamy wakacje, a ja na razie cieszę się wolnością jak mogę.
wczoraj nagrałam jakąś pseudo-elektro piosenkę, która dość szybko wpada w ucho.
ale chyba cokolwiek dobrego by się nie działo, ja i tak pozostanę emosem, chorującym na stany depresyjne i całe życie będę zrąbanym 4w5. śmiejcie się, no dalej.
- Marshal
0 notes
vconfess · 11 years
Text
` 130. goodbye to you, goodbye to you.
Tumblr media
I’m about to see a million things I thought I’d never see before and I I’m about to do all the things I’ve dreamed of And I don’t even miss you at all
--- bulimic by the used
więc aktualizuję. KOCHAM JESIEŃ KOCHAM JESIEŃ KOCHAM JESIEŃ KOCHAM JESIEŃ. kończy się mój ulubiony miesiąc i zacznie się zimniejszy pewnie listopad :c szkoda, kocham październiksa. uczuciowo jest następująco : Michał znalazł sobie jakąś dziewczynę i sobie odpuściłam. zareagowałam lepiej niż to sobie wyobrażałam. jestem z siebie dumna! mam nadzieję, że Wy też. za to zaczął podobać mi się Sławek (mi i Marcie haha, ale nie przeszkadza mi ta sytuacja jak na razie c:). jest też jakiśtam spoko z pierwszej klasy, Barcelona (please, chcę go jeszcze raz spotkać), Morissey (ach, ten to jest chodzącym seksem z brodą) i blondyn bliźniak. ach, jeszcze ten brat mojej znajomej z bierzmowania (dupeczka rocznik 97 hahaha). no i tyle. na razie jest całkiem spoko. odpoczywam sobie od miłości i zranień, odrzuceń i tak dalej. odpoczywam od bycia emo i od szeroko rozumianej głębokiej czarnej rozpaczy. jestem trochę punkiem i naszła mnie fascynacja na starego rocka (the who, the doors, the troggs itd). JENY I LOU REED :((( ja czytam dzisiaj metro i takie „NIEEEEEEEE NIEEEEEEEE NIEEEEEEEEEEEEEEEE”. milion ripów, nie wierze :(((((
kocham moje centrum Riviera i uwielbiam tam być mimo tej całej podjary tłumu. w końcu mam swoje wszystkie ulubione sklepy na miejscu i dosyć blisko (POD NOSEM POD SZKOŁĄ <3).
chciałabym poderwać Barcelonę albo Morissey’a, ale Moris na mnie nie zwraca uwagi, a Barcelony już nigdy nie zobaczę pewnie :((( bo jak ktoś się na mnie patrzy tak fajnie, to potem nigdy nie powtórzy się okazja :((( f c u k
robię od nowa serial w simsach w angielskimi napisami. zobaczymy czy to pójdzie haha. muszę jeszcze nakręcić zwiastun. ciekawe jak mi się to uda jak nie mam czasu na życie.
KILMI.
za niecały miesiąc nowa chata ♥
- Marshal
0 notes