Tumgik
tltr · 12 years
Text
Seks w kinie #1 - Dzieciaki
Poniższy tekst powstał kilkanaście lat temu (proszę brać na to poprawkę!) na potrzeby nieistniejącego już od bardzo dawna portalu e.pl i wchodził w skład cyklu o największych seksualnych skandalach w kinie. 
Reżyser Larry Clark tak bronił swojego dzieła przed zarzutami: W tym filmie jest bardzo mało nagości. Wszystkim po prostu trudno zaakceptować fakt, że dzieciaki w 1995 uprawiają seks.
Premiera filmu Clarka na festiwalu kina niezależnego w Sundance wywołała prawdziwą burzę. Krytycy oburzali się na bezkompromisowość z jaką pokazane jest w „Dzieciakach” środowisko nowojorskiej młodzieży i odrzucili film jako absolutnie niemoralny. Podobnie było na innych festiwalach. Recenzent z Cannes pisał: „Dzieciaki” były bardzo wyczekiwanym filmem. Wszyscy chcieli się dostać na jego pokaz prasowy. Po pół godzinie projekcji wszyscy chcieli wyjść.
Faktycznie obraz młodych ludzi, bohaterów filmu, robi szokujące wrażenie. Przez  90 minut obserwujemy nastolatków snujących się po ulicach i przesiadujących w parkach Nowego Jorku. Nie maja oni pracy, pieniędzy, ani żadnego celu, chyba że za cel przyjmiemy nowe, przygodne kontakty seksualne, które stanowią istotę ich egzystencji.
Tumblr media
Świat bohaterów filmu Clarka obraca się tylko wokół seksu. Wszystkie ich dążenia i pragnienia sprowadzają się do kolejnych miłosnych podbojów, a rozmowy do wyolbrzymionych albo wymyślonych opowieści o odbytych stosunkach. Chłopcy mówią dlaczego nie używają prezerwatyw  (spadają, pękają, sprawiają, ze penis jest mniejszy), dziewczyny krytycznie oceniają smak spermy. Wszyscy jednak zgodnie przyznają: seks to najwspanialsza rzecz na świecie!  
Środowisko młodych mieszkańców Ameryki poznajemy towarzysząc trojce głównych postaci. Telly to nałogowy „ pogromca dziewic”. Film rozpoczyna scena, w której przekonuje on 12-letnią (!) koleżankę, by uprawiała z nim seks. Z powodzeniem. Swoja filozofie sprowadza do zdania: Kiedy rozdziewiczysz dziewczynę stajesz się Mężczyzną . Nikt po tobie tego nie zrobi. Możesz umrzeć następnego dnia, a i tak zostaniesz zapamiętany. Jego przyjaciel Casper to 17-letni ćpun i alkoholik, a Jenny właśnie dowiedziała się, ze jest chora na HIV. Jest zaskoczona: Przecież zrobiłam to tylko raz. Z Tellym.
„Dzieciaki” sprawiają wrażenie filmu wyjątkowo autentycznego. Zostało ono uzyskane dzięki świetnej pracy młodych aktorów, zdjęciom stylizowanym na dokument, a także scenariuszowi. Napisał go 19-letni Harmony Korine, któremu udało się uchwycić naturalność dialogów i zachowań. Na widzach robi to tak duże wrażenie, że reżyser oskarżany był o wprowadzanie swych aktorów w stan hipnozy, by potem ich wykorzystać.
W filmie pojawia się także przemoc, kradzieże, alkohol i narkotyki. Jego bohaterowie to hedoniści i egoiści bez żadnej przyszłości. Najbardziej jednak niepokojące jest to, ze są oni łudząco podobni do swoich rówieśników, których możemy obserwować na ulicach polskich miast. Może więc warto zacytować producenta „Dzieciaków”: Niewiele filmów ma możliwość zmiany ludzkich zachowań. Na szczęście ten zszokuje rodziców i zmusi ich do zrobieni czegoś, by pomóc swym dzieciom. Rodzice oglądajcie „Dzieciaki”!
Tumblr media
1 note · View note
tltr · 12 years
Text
Z zakurzonej półki #1 - Salut bohaterom
Poniższy tekst ukazał się w pierwszym numerze zina "Biceps" (nakład wyczerpany) i zainaugurował cykl tekstów o rozmaitych starszych komiksach, którym warto się przyjrzeć.
Kapitan Hans Klotz, najtajniejszy agent rebeliantów, wpada w pułapkę grafa Hermana Wolframa. Odziany w długi czarny płaszcz i równie czarny hełm sługa trzęsącego galaktyką Imperatora, zamraża kapitana i oddaje do kolekcji płyt węglowych Yabby. Najwyższa rada rebeliantów, do złudzenia przypominająca sztab przedwojennego wojska polskiego, decyduje, że trzeba odbić bohatera z łap wrogów. To arcytrudne zadanie zleca Hanowi Oslo, jego owłosionemu partnerowi oraz Lukowi Spacerunnerowi. Śmiałkowie nie wiedzą jeszcze jak wiele przyjdzie im przejść, by uwolnić Klotza...
Nie, to nie streszczenie nachodzącego tomu „48 stron”. Tak zaczyna się pierwszy tom komiksu „Salut bohaterom”, spółki Jerzy Ozga - Zygmunt „Zeke” Kowal (znanej m.in. z „Sikorek” i „Kapitana Gżebyka na tropie”). I faktycznie dla fanów słynnego dzieła Adlera i Piątkowskiego wydany w 2002 roku album może być wyjątkowo atrakcyjną pozycją. Ciekawe, że „Salut bohaterom” nie odniósł niestety takiego sukcesu jak opowieści o Butchu i Gorskim. Choć wcale nie jest gorszy. Ba, wielu może uznać go za lepszy!
Komiks Zeke i Ozgi znany był z fragmentów publikowanych w sieci bądź nieodżałowanym magazynie „AQQ”. Wtedy jeszcze nosił nazwy „J-32” albo „Kapitan Klotz”. Z opisu jego fabuły nietrudno domyślić się, że autorzy dość swobodnie bawią się motywami z takich arcydzieł popkultury, jak serial „Stawka większa niż życie”, saga Lucasa i wiele innych. Łączą je ze sobą, parafrazują, zniekształcają. Jednym słowem, dość zużytym zresztą, uprawiają postmodernizm.
Przypomnijmy kilka jego podstawowych wyznaczników: heterogeniczność stylu i treści, stosowanie cytatów, dekonstrukcja fabularnych schematów, tendencje pastiszowe i parodystyczne, nostalgia. W komiksie Ozgi i Zeke bez problemu dałoby się odnaleźć je wszystkie, wydaje się jednak, że decydujący wpływ na charakter „Salut bohaterom” ma ta ostatnia. I można nawet dość dokładnie określić ramy przeszłości, do której sięgają autorzy. Wystarczy przyjrzeć się doborowi motywów, czy postaci pojawiających się w komiksie i dyskretnie zerknąć twórcom w metryki.
Urodzeni na przełomie lat 60. i 70. swoje nastoletnie lata, jeden z najbardziej intensywnych i kształtujących okresów w życiu człowieka, przeżywali w dziewiątej dekadzie XX wieku. To czas nieustających powtórek przygód kapitana Klossa w państwowej telewizji, triumfalnego pochodu gwiezdnowojennej trylogii przez ekrany polskich kin, oglądania na pierwszych odtwarzaczach wideo i w atmosferze najgłębszej konspiracji dzieł z Teresą Orlowski (zresztą fatalnej jakości technicznej). „Salut bohaterom”, co już sugeruje sam tytuł, to właśnie nostalgiczna podróż Ozgi i Zeke do tamtych czasów, powrót do filmów i komiksów (Wróblewski, „Thorgal”, „Szninkiel”), które wtedy rozpalały wyobraźnię i oddanie im w ten sposób hołdu.
Inteligentny, dowcipny scenariusz Zeke i charakterystyczne rysunki Ozgi doskonale opisuje słowo „niewymuszony”. Widać, że obaj bawili się podczas pracy nad tym albumem. Czuć luz i spontaniczność niezobowiązującej „chłopackiej” zabawy. Kadry nie są wycyzelowane, dopieszczone, a jednak dzięki doskonałej technice jednego z najlepszych polskich rysowników nie można czegokolwiek im zarzucić. Podobnie scenariusz; wiele zabawnych motywów pojawia się jakby mimochodem, na drugim planie, jako bonus dla uważnych oglądaczy. A przy okazji udaje się Zeke stworzyć fajną fabułę i bohaterów, których losy nie są czytelnikowi obojętne.
„Salut bohaterom” ma jednak jedną potężną wadę. Zawieszając wiele wątków bez rozwiązania zostawia nas z apetytem na ulubiony ciąg dalszy. Który do tej pory nie nastąpił! A od wydania albumu minęło już 8 lat. Ale proszę - niech ten minus nie przesłoni wam wszystkich wyżej wymienionych plusów. Szczególnie, że przy minimalnym wysiłku rzecz jest jeszcze do dostania. Jak wieść gminna niesie nakład „Salutu bohaterom” oscylował w granicy 1000 egzemplarzy. Połowa z nich została przez Zekę i Ozgę sygnowana (ja mam numer 81). I podobno tylko ta część trafiła do sprzedaży. Pozostałe 500 sztuk kurzy się w jakimś magazynie, łkając cichutko i marząc o ciepłych rękach czytelnika. 
3 notes · View notes