Tumgik
#te jebane ekrany
tanczacazesmiercia · 4 years
Text
gdy otula mrok, a ja wychodzę z domu to śpisz i to wszystko to, co pamiętamy z normalnych dni poznaliśmy zło i nie chcemy go więcej już dziś jak kwiaty z plastiku w zamkniętym śmietniku a wargi do krwi gdy otula mrok, a ja wychodzę z domu to śpisz i to wszystko to, co pamiętamy z normalnych dni poznaliśmy zło i nie chcemy go więcej już dziś jak kwiaty z plastiku w zamkniętym śmietniku a wargi do krwi w końcu wyjdę niby po chleb i nie zostawię kartki, tylko puste samarki i nigdy nie odnajdziecie mnie i zostaną ci płyty i te jebane lajki co tylko ciągle więcej ich chcesz a kiedy zgasną światła i wyłączy ci wi-fi zostaniesz tylko ty i twój sen o plastikowym świecie, w którym sami żyjecie a żaden tego nie chce, już nie jak te ich sztuczne kwiaty na poprawianych zdjęciach jesteście piękni tylko we szkle ekrany monitorów, nie wychodzimy z domów błagam kurwa, ratujcie mnie z zewnątrz sa tak piękne a w środku sa tak zwiędłe i chyba to tak samo jak ty tw plastikowe kwiaty stwarzam je jak od kalki ty żadnej nie rozróżniasz już z nich wszystkie są takie same jakbyś skopiował mamę i mówię ci dzień dobry tu dziś choć mieszkamy za ścianą pisze do ciebie rano bo kurwa nie możemy wyjść dlatego keidy wstajesz to albo znów udajesz i mówisz sobie: nie jest źle i albo sie użalasz albo znów odpierdalasz i nikt naprawdę nie chce cie
Kartky - plastikowe kwiaty
12 notes · View notes
2quetzacoatl2-blog · 7 years
Text
Oddział 04
Rany goją się szybko, ale po takim czasie nadal smarkam zeschniętą krwią i z nudów bawię się szwami na palcach. Rolki łagodzą ból poobijanego ciała i rozciętej tkanki. Jestem trochę spuchnięty, ale nie mogę narzekać, to wszystko na moje życzenie. Czynna napaść na jednego z niebieskich, ja pierdole. Ludzie mówią często ze przez emocje i adrenalinę niczego nie pamiętają. Ja pamiętam wszystko, co do ułamka sekundy i to jest moje przekleństwo. Przestraszyłem i skrzywdziłem psychicznie i emocjonalnie tyle osób, bliskich i dalekich. Będąc w amoku i szale, czułem że to jedyne wyjście. Byłem przekonany, że muszę to zrobić i robić to będę musiał w nieskończoność
....
Mówią, że bylem źle traktowany na SORZE, jak to ćpun. Ona pisze mi, ze wciąż czuje tamten szpitalny zapach. Pamiętam różne zapachy, ale przede wszystkim smród fekalii pacjenta, który zrezygnował ze wstania do toalety, zmieszane z mocnymi, tanimi perfumami pielegniarki-niepowtarzalna won. SOR mam już za sobą, przynajmniej na razie... Policjanci traktowali mnie różnie-jak to policjanci. Problemów z nimi jednak, niestety, tak szybko nie załatwię, zbyt duże tarapaty. Cudem nie znalazłem się na śledczaku.
... Nigdy dotąd nie miałem takiego apetytu. Wystarczyły 3 doby na SORZE i jedna na dołku, żeby przeprogramować mój żołądek z "nie dziękuje" na "kurwa mac, dawaj więcej!". Nigdy nie jadłem wiele, ale odkąd dostałem leki czuję że mógłbym zjeść współlokatorów sali, cały personel medyczny, a nawet te skurwiałe szpitalne posiłki. Serio, wpierdalam jak wilk, pale jak smok, a chodzę zamulony jak leniwiec-jebane zoo zamknięte w jednym mnie. (Ale jakim mnie, kurwa... nieważne). Z początku leki były wybawieniem, zabiły LęK. Lubie gry słowne, ale odkąd czuje lęk, to nie bawi mnie już łatwość w przemienieniu tego słowa w synonim medykamentu.
Swoją droga leki i lęki mają wiele wspólnego, mimo, że nie mają prawa istnieć we mnie jednocześnie. Najważniejszym podobieństwem jest to, ze jedno i drugie szalenie (nie da się dobrać lepszego przymiotnika) wpływa na moje ja, ale jakie ja, kurwa mac... to nawet nie jest istotne. Leki z początku były wybawieniem, bo nie ma niczego przyjemniejszego w tym miejscu od snu bez koszmarów. Problem pojawia się jednak gdy musisz się obudzić. Każda pobudka z drzemki (których z początku w ciągu dnia miałem 5) wymagała ode mnie więcej siły niż bylem na to przygotowany. Wiec spuchnięty, mamrocząc i stękając zwlekałem się z łóżka by zjeść, patrzeć na ludzi którzy nie ze swojej winy - jedząc -wzbudzali we mnie odruchy wymiotne. Potem zapalić i wrócić do łóżka. Właśnie, idę zapalić, kurwa, zostały mi 2 szlugi, A. powiedział, że dowiezie mi je dopiero jutro, a ja nie mam zamiany prosić się o fajki współpacjentow, nie po tym, co widziałem. ... Nie jest łatwo patrzeć jak jeden z pacjentów wyciąga peta z popielniczki (zrobionej z pustej puszki po konserwie), którego właśnie dogasiłeś i stara się go dopalić, błagalnym wzrokiem prosząc o następnego. Nie jest łatwo, ale to miejsce zmusza do asertywności, mi został ostatni.... Gdy zwrócę wzrok w prawy górny róg sali przepisowo pomalowanej na szpitalne kolory (kojące odcienie zieleni) spotykam oko kamery, środki bezpieczeństwa. Obiektyw cyklicznie i miarowo mruga do mnie czerwonym światełkiem niby metronom nadający rytm kumulującej się we mnie kurwicy. Nie wiem, jak wytrzymałbym tu bez tego wszystkiego, dzięki czemu tu wytrzymuje. Nie wiem, jak wytrzymuje tu bez tego, czego potrzebuje najbardziej. Szowinistycznie i egoistycznie mowie o Niej jak o „przedmiocie". Nie zasługuję na jej wizytę, bo nasze ostatnie spotkanie skończyło się tragicznie, a Ona i tak mówi, że chce być przy mnie i nigdy nie zostawi. Nie rozumiem, jak może bać się, ze ja miałbym o Niej zapomnieć. Po tym wszystkim, co dla mnie zrobiła. Nie zasługuje na Nią. Nie chce o tym myśleć, ale mój mozg ma w dupie moje zachcianki, ot takie połączenie nerwowe.... ... Co jakiś czas pielęgniarka zerka czy nie probuje rozbić sobie głowy o zlew, czy wydłubać sobie oka łyżką. Jebane łyżki, to mój jedyny oręż tutaj. Mogę już wpisać sobie do CV, że pokroiłem bułkę tym sztućcem. Może, kiedy wyjdę to tu uda mi się to przekuć w jakiś talent i zacznę zarabiać. Będę nimi żonglował i wyciągał je zza uszu małych dzieci ku uciesze gawiedzi. Ja pierdole. ... Z racji tego, że jestem kurewsko powierzchownym typem, to już pierwszego dnia poprzyklejałem tu ludziom (moim zdaniem) odpowiednie etykietki. Współczuję tu każdemu, ale do każdego trzymam dystans, tutaj tak trzeba. Czasem zakładam słuchawki na uszy i udaje ze nie słyszę tego, co do mnie mówią. Czasem każę im spierdalać. Często muszę pilnować czy żaden z czubów nie chce mi niczego podpierdolić. Zwykle chcą jedzenia i papierosów, czyli tego, czym ja nie jestem w stanie się dzielić z wyżej wymienionych powodów. Poza tym nowe oszołomy często nie mają przy sobie nic, wiec bywam darmowa budka telefoniczną (mam naprawdę korzystne warunki taryfowe-zboczenie zawodowe), by mogli się skontaktować z matka, bratem czy „siwym" - najbliższa osoba dla skończonego ćpuna. Tego jednak nie mam im za źle. Ja sam na SORZE prosiłem o telefon współpacjenta i dzięki temu nie musiałem wracać przez pol miasta boso z pokaleczonymi stopami. Wracając do etykiet, to zacznę od najniższego szczebla. Pacjenci na wykończeniu czekający na śmierć, często w agonalnym krzyku i konwulsjach. Skutecznie przypominają mi o tym, gdzie się znajduje, gdyby choćby na sekundę udałoby mi się uciec stad myślami.(Swoja droga nawet w snach nie udaje mi się wyjść poza oddział 04, potrafię śnic tylko o tym miejscu, ewentualnie sprowadzając tu Tą, która chciałbym mieć przy sobie. Trudno jest mi skupić się na czymkolwiek innym, kiedy w głowie mam tylko Ją). Po ostatnim namaszczeniu i przekręceniu się tych pacjentów na sale wjeżdża lampa ultrafioletowa, która ma za zadanie dezynfekcje pokoju i całego jego asortymentu. Po jakimś czasie sala jest gotowa na następnego "ledwo żywego". Następna kategoria są niedołężni pacjenci w pieluchach dla dorosłych, totalnie niepoczytalni. Reagują tylko na kilka komend takich jak „podciągnij kurwa spodnie" albo „nie dam ci szluga" czy proste, jadowite „wypierdalaj". Tych ludzi nie traktuje się jak ludzi i przykro się na to patrzy, ale myślę, że gdybym siedział tu dłużej, to sam bym ich gnoił, dla rozrywki, chociażby. Poza tym jest tu sporo schizofreników zapętlonych w swoich maniakalnych jazdach, wiele alkoholików i kilku ćpunów na detoksie. Najbardziej ustawieni są tu cwaniacy, którzy strugają wariata, by dostać rentę. Siedząc tu, wzbogacają się na pacjentach, sprzedając im nabijane szlugi po 5zł za paczkę lub robią im zakupy, biorąc hajs za fatygę. Obrzydzają mnie, ale olewam to, bo i tak nie zmienię systemu, który jest już zakorzeniony od dawna. Leki zaczynają działać, postaram się przespać. ... Raz na jakiś czas idę oglądać telewizje, zwykle czuby nie są w stanie przetrawić niczego poza programami w stylu „dlaczego ja?" (oglądam to, by popatrzeć na wrocławskie ulice a dziś widziałem tam znajomego z gimnazjum) czy mózgotrzepiących seriali o życiu w wielkim mieście lub malej prowincji. Wczoraj szczęśliwie udało mi się zobaczyć pół filmu Wesa Andersona. Schowałem pilot za plecami i udawałem, że nie słyszę docinków w stylu „co za jebnięty film, niech to ktoś przełączy" ze strony tych, którzy choć trochę rozumieli to, co wyświetlało się na ekranie. Przerwał mi ordynator, czas wracać na sale. Nie było mi już nawet smutno, ze nie dokończę seansu. Bylem rozczarowany, bo w momentach, które powinny wzbudzić we mnie uśmiech, musiałem się do niego zmuszać. Na domiar złego uśmiech ten miał raczej wyraz zgorszenia i kurewsko gorzki smak.... K. przyjechał tu 2 dni temu, a ja już poznałem pół jego życia. Problemy z rodzicami, „teściową", alkoholem i własnym sobą. To zabawne, że wcielam się w role terapeuty w chwili, w której sam potrzebowałbym go najbardziej. K. jest w porządku, jego wzrok wzbudza zaufanie, ukazuje dobroć jego serca-poczciwy chłopak JAK TO MOWIĄ. Męczy się, bo jego narzeczona jest zamknięta na oddziale podzielonym od naszego o zaledwie 300m. Przed chwila pozwolili im spotkać się na 5 min. Po spotkaniu K wrócił zrozpaczony. Myślę, że personel zrobił mu tym kurewską krzywdę i postąpił bardzo nieodpowiedzialnie. Jeśli było to zaplanowane, to chce mi się rzygać na myśl o perfidii tutejszego ordynatora. Udało mi się go trochę uspokoić (K., nie ordynatora), pomógł papieros i końska dawka leków uspokajających-śpij dobrze K., koszmary cię tam nie dosięgną. ... Współczuje tym, którzy śpią gorzej ode mnie. Tym, którzy nie mogą pozwolić sobie na drzemkę w ciągu dnia. Boje się, ze mnie zaraz tez to dosięgnie, bo powoli zmniejszają mi dawki leku, którego nazwy nigdy nie zapamiętam. Insomnia w tym miejscu jest największą z możliwych tortur i boje się jej jak... nieważne.
... Strach stopniowo do mnie dociera, myślę co odjebałem. Na własne życzenie, świadomie brnąłem w to samo bagno, z którego wcześniej wygrzebywałem się półtora roku. Bagno, do którego już nigdy nie miałem wracać. Bagno, w które wciągnąłem bliskich. Mówią, że to nie moja wina, że jestem chory. Kurwa ze tez nie możecie opracować na to leku. Znajdę tylko te, które łagodzą objawy, a gdzie są te, które wyleczą przyczynę u jej źródła? Co odjebałem. Boje się swojego stanu po odstawieniu leków, boje się wyroku sadu, boje się następnych zmian, terapii, życia. Lecz ten strach jest niczym w porównaniu z tym, co czułem przez te 4 dni. Co to za lek? Tu zamieszczę próbę uchwycenia go, zanim doszło do sytuacji, która rzuciła mnie w to miejsce. Już raz to przeżyłem, ale mogłem zebrać się do tego dopiero po upływie 2 lat, teraz czuje się nieco silniejszy (i słabszy zarazem). Oto ten zapis: „Im częściej o tym myślę, czy wspominam, tym częściej „te" rzeczy dzieją się w mojej glowie-prawo przyciągania, huh? Nie jest to przyjemna sprawa, wiec doceń ten spis, bo nosząc go przy sobie non stop w kieszeni (w aplikacji „notatki") wręcz proszę się o ziszczenie tego, czego obawiam się najbardziej. Boje się tak bardzo, ze myśl o tym odbiera mi oddech. Przede wszystkim samobójstwo nigdy nie jest ucieczka. I to nie jest pierdolenie w stylu kampanii społecznych czy słowa twojego pedagoga typu „zabicie się nie jest wyjściem". I mimo, że zgadzam się z tym zdaniem stuprocentowo, to zgadzam sie z nim w zgoła innym sensie. Przed cyklem życia NIE DA SIĘ uciec, nawet poprzez samobójstwo. Przynajmniej ja tak to sobie wyobrażałem i wyobrażam. Kurwa, byłoby łatwiej, co? Zabijesz się, odcierpisz swoje i zaczniesz cykl od nowa, z tym, ze tym razem bliżej dna. Nikt nie jest w stanie zabić się tyle razy, by dojść do DNA, poza tym im bliżej DNA jesteś, tym bardziej się go boisz, bo cierpienie towarzyszące śmierci, która jest karą, jest cierpieniem, które nie może zostać porównane do czegokolwiek innego. Wyobraź sobie drabinę. Każdy szczebel drabiny to jedno z twoich żyć. Reinkarnacja nie istnieje, jesteś ciągle ta sama dusza w tym samym ciele, z tym, ze w różnych rzeczywistościach i częstotliwościach. Przesuwasz się po tej drabinie, a każda NIEGODNA śmierć wiąże się z cierpieniem i spadkiem na niższy szczebel. Każda GODNA śmierć z kolei to awans wyżej. Im jesteś wyżej, tym trudniej się wspinać, wiadomo, ze łatwiej się spada. Lecz system jest sprawiedliwy i prosty. Jednak gdy zdasz sobie sprawę z tego, jak kurewsko długa jest drabina, zrozumiesz również okrucieństwo tego systemu" Po drugiej sytuacji, w której spojrzałem w oczy śmierci, dodałbym tylko hasło, które w tamtym momencie przewijało się w mojej głowie: "I TA ZŁUDNA NADZIEJA" - nadzieja na wyrwanie się z cyklu. Chciałbym wam to jakoś wyjaśnić, lecz nie potrafię, jest to zbyt świeże, bolesne i STRASZNE. Zabawne, pisząc to słucham 6go numeru z niezatytułowanej płyty Kendricka-w refrenie słyszę "I can't explain". Prawo przyciągania, huh? Nie wiem, może po prostu dwukrotnie wyćpałem za dużo i miałem irracjonalnie stany lekowe, które już mi się zagnieździły w głowie na dobre. Myślę, ze to bardziej prawdopodobne. Jednak jeśli tak jest, to jestem pod wielkim wrażeniem tego jaka przejażdżkę potrafi mi zafundować mój mozg. ... A. już wczoraj miał dowieźć mi kilka paczek "oryginałów" i cos do jedzenia. Niestety wczoraj przybrał pseudonim "jutro Wojtek" a dziś ksywę "abonent czasowo niedostępny", pies go jebał. Pewnie będzie mi głupio, jeśli jednak przyjedzie. ... Następny rozstrzępiony alkoholik zaczął nawijać o swoich pijackich wojażach. J. ma 50 lat, ale pomimo zarostu i lekko spuchniętej twarzy wygląda na sporo mniej. Jest tu, bo najebany rzucił się na te Olkę z DPS'u, która wkurwiała go i sprowokowała. Nie pamiętam momentu, w którym sie wyłączyłem i uciekłem gdzieś myślami. Większość z tych historii jest wręcz przerażająco analogiczne. Czuje dreszcz obrzydzenia na myśl jak bardzo analogiczne do mojej historii. Czuje dreszcz obrzydzenie, bo gdy J. oddal mi uprzednio pożyczony ode mnie telefon, zauważyłem na jego ekranie tłustą plamę po odciśniętej twarzy. ... Jestem w zawieszeniu, czuje zawieszenie, chciałbym dostać jedynie zawieszenie, zawiasy-najchętniej rozpierdoliłbym zawiasy kopem, razem z drzwiami i jebana futryna. Dokładnie tak jak wtedy, 3 pary drzwi, ściana, lustro, współlokatorzy, sąsiedzi, policjanci, art. 223, ja pierdole.
... Dziś usłyszałem jak K. w rozmowie ze swoją dziewczyną, nazywa mnie swoim przyjacielem. Wczoraj zaproponował mi, bym był świadkiem na jego ślubie. Chajta się w maju, ta akurat. Po oddziale chodzą słuchy, ze to nie jego dzieciak, ze z depresji wymyślił sobie związek z jakąś M., która notorycznie robi go w chuja. K. to ekstrawertyk po całości. Chłopak ma zbyt dobre serce jak na ten świat i na dodatek trochę od niego śmierdzi, ale głupio mu tak o tym powiedzieć, wiec się przemęczę. Widać, ze nigdy się u niego nie przelewało, teraz zwyczajnie nie ma ciuchów na zmianę a rodzice z dnia na dzień odwlekają wizytę. Czuje się fatalnie ze sobą, gdy słyszę, jak chłopak mówi mi, ze woli oddać cos komuś niż mieć to dla siebie. Woli głodować niż patrzeć na głodnego. Czuje wstręt do siebie, bo wiem, że ja nie zdobyłbym się na cos podobnego, mimo że jestem w lepszej sytuacji materialnej od niego. Wczoraj mnie ruszyło i chyba chcąc pozbyć się tego uczucia, podzieliłem się zapasami z kolegami z sali, ale to nie pomogło. Ja po prostu nie jestem dobrym człowiekiem. Stawiam się wysoko nad innych, przez co kończę jako egocentryk, którego potrzeby są najważniejsze. Ludzie często mówią, że pomagają innym, bo jutro sami mogą potrzebować pomocy. Wczoraj wypowiedziałem te słowa, kiedy po raz kolejny pożyczyłem komuś swój telefon, odrywając się od muzyki. Wypowiedziałem je, jednak ledwo przeszły mi przez gardło, po prostu nie czułem ich mocy. Jedyne co czułem to irytacje, żal i niechęć do ich pysków. ... Pacjenci, chcąc zabić czas pracują tu, sprzątają, pomagają personelowi. Liczą na to, ze dzięki temu skróca sobie pobyt, dostana lepsza opinie pielęgniarek na dyżurach. Czasem robią to za fanty. Skąd je mają? Od pacjentów, którzy dostają paczki od rodziny, ale nie są wystarczająco świadomi i poczytalni by mieć je przy sobie. Te fanty trafiają do personelu szpitala, który albo sam kładzie na tym swoje bezwstydne łapska, albo rozdają je pacjentom, którzy pomogą im posprzątać kibel czy zmienić komuś pieluchę. Jeden z pacjentów wyjadaczy demaskuje przede mną obłudę i zgniliznę tego miejsca. Jego imie zaczyna się na "A", wiec mam mały problem, jak go nazwać. Na ratunek przychodzi mi jego fizjonomia. Szczupły, wysoki, zgarbiony i wiecznie zasępiony gość przywodzi mi na myśl Raskolnikowa z powieści Dostojewskiego. No wypisz wymaluj, gdyby nie wiek, bo nasz Rodion jest już dawno po studiach. Trudno mi powiedzieć co jest jego problemem, jest tu by załatwiać sobie zaświadczenia i chyba by po prostu uciec od życia. Opowiada mi, ze jeszcze miesiąc temu zarządzał stad swoja firma i wyciągał z tego dobre pieniądze, ale 'ta kurwa' mu wszystko zabrała. Dorzuca: - Do tego córki opuściły się w nauce i nie dają sobie pomoc, chuj, jak chcą mieć 4ki to niech mają. -Nie wiem Rodion, ja odkąd pamiętam leciałem na 3kach. Może dlatego tu wylądowałem.
Nie wiem kim jest "ta kurwa", Rodia mówi do mnie jakbym znal jego historie od zawsze i tylko jakimiś strzępkami informacji mi o niej przypominał. Przez to średnio rozumiem to, co do mnie mówi. A może to po prostu przez to, że jestem głupi i miałem 3ójki w gimnazjum, nie wiem. ... A. dotarł do mnie wczoraj, grubo naćpany i grubo po czasie odwiedzin. Gdy wkurwiona Piguła zobaczyła go w wejściu, to myślałem, że nie da rady przekazać mi nawet tej paczki. A. jednak rozegrał to z wrodzona, zawodowa i dodająca mu uroku nonszalancją. Rzucił ironicznie "ja do tego przystojniaka" i wskazał na mnie palcem. Odebrałem od niego paczkę z tanimi fajkami i słodyczami. Podziękowałem i zbiłem z nim piąte przez próg. Kazał mi się trzymać. Spóźnił się na tyle, ze nie było mi głupio za wcześniejsze pso-jebanie go. Myślę, ze A. czul się winny, bo to z nim spędziłem ten dzień, w którym rozpętałem piekło. Nie było go wprawdzie przy samym akcie. On sam powiedział mi przez telefon, ze to on mnie "rozjebał" wiec teraz musi "naprawić". Niesłychana hipokryzja drodzy państwo, bo zaraz po tym spytał, czy dorzucić mi do paczki jakieś palenie albo węże. Pytał tez, czy przemycę mu trochę relanium. Jeden ćpun z mojej sali, "Kebab", podsłuchał rozmowę i namawiał mnie, żebym załatwił mu przez A. jakieś dragi. Grubas okropnie się na to nakręcił i chyba byłby w stanie zrobić mi w zamian dobrze. Pierdolcie się wszyscy! Nie będę waszym przemytnikiem, chuj wam w dupę, nie zaryzykuje przedłużeniem swojego pobytu tutaj dla waszych jebanych zachcianek. To było moje ostatnie spotkanie z A., myślę, że on jeszcze o tym nie wie, ale ja już mam dość, jestem za słaby, czas z tym skończyć.
... Wczoraj dotarła do mnie paczka od Niej. To najpiękniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem, poleciały mi slodko-slono-gorzkie łzy. K. spytał, czemu jestem smutny i potarł moje ramie. Powiedziałem, że się wzruszyłem. Nie zasługuje na Nią. ... Raskolnikow podjął decyzje: chce wyjść za kilka dni i się zabić. Planuje przedawkować leki. Z początku spływało to po mnie jak po kaczce, później chwile się z nim kłóciłem i targowałem o jego życie, ale szybko odpuściłem. Skoro postanowił. Jego oczy zdradzają niewyobrażalny bol duszy. Nie musiałem się specjalnie wysilać, by podsłuchać jego rozmowę z córka, która skończył szybko, wykrzykując słowa "SPIERDALAJ, WYCIĄGAM KARTĘ SIM I SPIERDALAJ!" Córki ma dwie, "13-letnie kurwy". Rzucił ni to do mnie, ni do siebie, może w przestrzeń (zwykle w ten sposób się wypowiada): "Pierdole, skończyłem już karierę posiadania telefonu. Chuj w to, chuj we wszystko..." nucąc przy tym jakąś nieznana mi melodie. ... Co do melodii to K. wrócił zdołowany, bo coś tam- coś tam. Już w chuju mam, o co mu chodziło. Usiadł, wyciągnął swoja sfatygowana nokie i puścił jakiś chujowy numer Verby. "Zawsze puszczam to sobie, gdy mam dola". Ja pierdole ty prostaku, rzygać mi się chce. Czuje złość i agresję, bo już wiem, kiedy mnie stad wypuszcza. Boje się wyjścia bardziej niż... JA PIERDOLE ten brudas ustawił to na pętli i siorbie nosem, wpierdalając jakieś resztki z kolacji, zaraz naprawdę oszaleje. Jak zwykle nie daje tego po sobie poznać, siedzę naprzeciwko z oczami wbitymi w ekran i wyzywam go w notatniku telefonu. No kurwa chłopie czemu słuchasz piosenki, której tekst jest podziękowaniem "dla kochanej przyjaciółki". Czyją jesteś przyjaciółka baranie? I przede wszystkim czemu kurwa chodzisz w tych samych lachach kolejny dzień. K. się domyślił:
-Ty nie lubisz takiej muzyki? Założę się, że miał smutną minę zbitego psa, ale nawet nie podniosłem oczu, przecząco kiwając głową. ... JUŻ TYLE DNI A JA NIKOMU NIE POWIEDZIAŁEM ŻE JESTEM SŁYNNYM RAPEREM- PORÓWNANIE DO MEMÓW O STUDENTACH PRAWA- NIECH MNIE KTOŚ ZAUWAŻY, DAJCIE MI ATENCJI! ... D. napisał mi słowa, które teraz pozwolę sobie wyrwać z kontekstu "cale Zycie jeździsz rollercoasterem i pewnego dnia pozwalają ci wejść na diabelski młyn, żebyś stamtąd mógł pooglądać ten rollercoaster". No, teraz boje się zejść z młynu, bo wiem, że po powrocie będę musiał zająć się rollercoasterem i wcale nie chodzi tu o powrót na kolejkę. Mówiłem ze mam dość, już mnie mdli. Teraz muszę rozejrzeć się w parku rozrywki za innymi atrakcjami i nauczyć się z nich korzystać. Długa droga za mną, długa przede mną, ale czuje, że jestem gotów. ... Kurwa mać, ja mam cały park rozrywki do zaprojektowania i wybudowania. Inżynier budowlaniec, do niedawna nie wiedziałem, czym się różni dźwig od żurawia. Wyobrażam sobie siebie stojącego przed gabinetem luster. Krzywe zwierciadło-czas je naprostować. Tyle pracy przede mną, a nawet nie mam poziomnicy, nie mam żadnych narzędzi. Jedyne co mi pozostało to strach zmieszany z wolą walki.
Wczoraj mnie odwiedziła. To niesamowite jak przyjemnie można spędzić dzień w takich warunkach. Wystarczy tylko trochę pokombinować i schować się kilka razy przed personelem. Jej żarty o moim stanie psychicznym zaczęły już mnie bawić, widocznie minął odpowiedni czas. Mierzwiąc moje włosy, zauważyła pierwszy siwy włos, poczułem zmieszanie. Od dziś możecie mówić mi Holden Caulfield. ... Niektórzy pacjenci kombinują, by nie przyjmować leków. Mój zgniły choroba mozg zaczął już podsuwać mi myśli, by ugadywać się z pacjentami i przejmować ich niechciane dawki jakiś wesołych tabletek. Cala apteka pod ręką, źle to na mnie wpływa i kurewsko kusi. Dobrze, ze niedługo wychodzę. Poszedłem się odlać, gdy na dnie kibla zauważyłem 2 tabletki relanium. Pojawiła mi się przed oczami scena z Rentonem z Trainspotting, bleh. Spuszczam wodę i wychodzę. ... Wszystko jest tu zapętlone, każdy element jest kurewsko powtarzalny. Nawet te zabawne czy zaskakujące rzeczy po jakimś czasie robią się nudne. Nie czujesz zaskoczenia, widząc jak jeden z czubów wpierdala pety, by za chwile nimi rzygać. Nie śmieszy cię, kiedy po wieczornej dawce leków każdy po kolei zwalnia i zaczyna przysypiać przed telewizorem. Wzruszasz ramionami, gdy jeden z pacjentów zaczyna napierdalać się po łysinie. Niewiele rzeczy jest w stanie cię poruszyć, gdy widzisz to samo kilka razy dziennie i nie sprawdza się tu zasada mówiąca, ze powtórzony żart jest zabawniejszy. Poza tym każdy z pacjentów ma tylko jeden zestaw tematów. Wygląda to tak, ze większość z nich napierdala o sobie. Ja najczęściej milczę, wiec na mnie to pierdolenie spada najczęściej. Muszę wysłuchiwać przez to zrozpaczonego K. albo wiecznie obrażonego na świat Raskolnikowa. Muszę słuchać o tym, jak chujowa jest schizofrenia od typa z wyjątkowo szpetno-szczurza morda. Muszę kiwać głową, na których rzeczy nawet nie słucham, bo mam je w dupie, zresztą i tak słyszałem je już milion razy. Dobrze, ze jutro wychodzę. ... Jednak boje się wyjścia, przyjemnie jest tu być wyrwanym od rzeczywistości. Nie muszę tu robić niczego poza przyjmowaniem tabletek (co odpowiada mojemu wewnętrznemu lekomanowi) i pojawiania się na posiłkach. Gdy wyjdę, to konsekwencje moich czynów spadną na mnie jak śnieżna lawina, wolałbym tu zostać na zawsze. Mógłbym nawet ześwirować i kręcić się po oddziale w pampersie, byłoby to wygodniejsze niż przyjęcie lawiny na klatę. Cóż, chyba wolałbym przed nią uciekać, ale jebana nagle przyspieszyła i nie dam już rady. ...
Zostałem wypisany ze szpitala. Po odstawieniu leków lęk powrócił. Ten sam lepki, podnoszący ciśnienie i poziom adrenaliny lęk - mój wieczny towarzysz.
144 notes · View notes