Tumgik
#tylko że zamiast pustyni są... góry ...
gdanskstrefa · 5 years
Text
Słodki, ale piękny. Taka piękna baśń dla dorosłych. W Las Vegas spędziliśmy pełne dwie, intensywne doby. To znaczy śpiąc tam i traktując miasto  jako punkt wypadowy w okoliczne atrakcje (area 51, zapora Hoovera, Dolina Ognia, Primm i samochód Bonnie i Clyde).  Było to tak intensywne, że właściwie samo Las Vegas oglądaliśmy niewiele. Nie udało nam się dotrzeć na ulicę Fremont, gdzie neonowy kowboj Vegas Vic macha ręką, włóczyliśmy się więc po głównej ulicy wieczorami, zaliczając wszystko po łebkach.
Tak, jedna ulica wystarczy, by zobaczyć całe Las Vegas. To prawie 7 km. Fakt, w każdym hotelu z kasynem można spędzić 2 godziny, a że hoteli dużo, a jeden piękniejszy od drugiego, odległości olbrzymie, to można tak chodzić i chodzić, i dwa wieczory to za mało. Do tego trzeba dołożyć dwa czynniki w tych wędrówkach bardzo ważne: upał i tłumy ludzi.  O 22-ej w nocy mieliśmy 39 stopni i wszędzie nieprzebrany tłum ludzi, których trzeba było wymijać, omijać, przepraszać, czekać, potykać się, przeciskać. Non stop, non stop. To było męczące. Każdego roku Las Vegas odwiedza ok. 40 mln ludzi. Poniżej hotel Mandalay Bay, z którego rok temu szaleniec zabił 59 osób.
Chciałam jednak pokazać ten fenomen kiczu, w którym tylu Amerykanów jest zakochanych. Kiczu i hazardu, bo zapewne obie rzeczy się uzupełniają. Mam wrażenie, że w tym mieście tylko się gra, nic więcej. “What happens in Vegas, stays in Vegas”. W 176 kasynach goście zostawiają 6 mld dolarów.
Wybraliśmy Las Vegas na punkt węzłowy naszej eskapady. Tu wylądowaliśmy z Nowego Jorku i stąd startowaliśmy po trzech tygodniach. Tutaj wynajęliśmy samochód (ceny najtańsze) i pokonaliśmy nim 12 000 km, jeżdżąc po Nevadzie, Arizonie, Kalifornii, Oregonie, Idaho, Utah i zahaczając lekko o Montanę. Tutaj też była najtańsza benzyna: 4,39 dol/baryłkę. Hotele też były najtańsze (a najdroższy nam przypadł przy Kanionie Antylopy, nie ma zmiłuj, kto chce oglądać kanion, musi płacić). Nic dziwnego, skoro w Nevadzie firmy prowadzące działalność gospodarczą zwolnione są z podatku dochodowego. Zdjęcie powyżej to właśnie nasz hotel Stratosphere z wariactwem na górze, ale o tym później. Gdyby dzisiaj zamawiać lipcowy nocleg dla 2 osób, to w Stratosphere kosztuje to 83 zł (z podatkami hotelowymi 235 zł).
A po lewej stronie kaplica, o której śpiewał ON – czyli Elvis Presley – White Chapel, przesłodka, z aniołkami, serduszkami i wyznaniami miłości. [Zachęcam po kliknięciu na zdjęcie, otwierać je jeszcze szerzej przyciskiem u góry.]
Tak naprawdę Elvis śpiewał o innej, pół godziny drogi dalej, oczywiście przy tej samej ulicy Las Vegas Blvd. (Strip), ale tych białych, ślubnych kaplic się namnożyło, wszystkie czerpią z Elvisa i wszystkie oczywiście mają odpowiednią limuzynę (ta o rejestracji Chapel 5):
…i obowiązkowo różowego cadillaca:
Cadillac stoi w Tunelu Miłości. Takim różowym cadillakiem Elvis wozi po mieście. Tunel ma piękny sufit:
Z powodu tych kaplic Las Vegas słynie z szybkich ślubów. Rocznie bierze ślub w Las Vegas 120 000 par. Śluby można również zawierać w prywatnych kaplicach w restauracjach i hotelach, na polach golfowych i w samochodzie.  Zawierali tu związek małżeński: oczywiście Elvis z Priscillą, Frank Sinatra i Mia Farrow, Angelina Jolie i Bob Thorton,  Bruce Willis i Demi Moore, Richard Gere i Cindy Crowford, Jane Fonda i Roger Vadim i wielu wielu innych… Rita Hayworth, Kirk Douglas, Paul Newman, Jon Bon Jovi ….itd. itd. A jak ktoś chce, to altanka też czeka:
Las Vegas Blvd. jest najjaśniejszą ulicą na świecie, widoczną z promów kosmicznych. Światła Strip gasły dwa razy: po śmierci Deana Martina i  śmierci Franka Sinatry.
W mieście dużo jest reklam cyrku.
Jednak największy oszałamiający  kicz to hotele. Siedemnaście spośród dwudziestu największych hoteli w Stanach Zjednoczonych znajduje się w Las Vegas. Hotele egzystują razem z kasynami.  Pierwsze kasyno powstało w 1931 roku, po legalizacji hazardu, na stacji benzynowej Northern Club.
Miasteczko i nazwa “Las Vegas” pojawiły się już w 1829 roku, choć miasto jako miasto zostało założone w 1905 roku i było to miasto kolejowe służące do obsługi okolicznych kopalń oraz punkt przesiadkowy w wędrówce na zachód. Aż do 1977 roku stacja kolejowa znajdowała się … w hotelu – Plaza Hotel-Kasyno. I stacja, i okienka biletowe połączone były z kasynem.  Hotel był tłem dla takich filmów, jak: “Diamenty są wieczne” (siódmy film z serii o James Bondzie), “Powrót do przyszłości II” czy “Kasyno” Martina Scorsese.
Jednak boom na miasto rozpoczął się wraz z budową zapory Hoovera w latach 30. XX wieku i formowaniem sztucznego jeziora Mead. Specjalnie dla robotników zbudowano miasteczko Boulder City, 30 km od LV (boulder – głaz, zapora wstępnie też nazywała się Boulder Dam) i zakazano w nim całkowicie hazardu – z troski o jakość pracy. Dzięki temu Las Vegas mogło się rozwinąć, a zakaz hazardu w Boulder City pozostał do dzisiaj i jest to jedyne miasto w Nevadzie, gdzie on obowiązuje. Tak zadecydowali mieszkańcy.
Drugi napływ ludności  (i był to napływ największy) i jednocześnie turystów  miał miejsce wraz z przyjazdem naukowców z Projektu Manhattan w roku 1942.  Chodziło o zbudowanie bomby atomowej. Pierwsza bomba atomowa wybuchła w zupełnie innym miejscu, a poligon Nevada powstał w 1951, więc nie bardzo wiem, dlaczego przyjechali właśnie tutaj, jednak w ślad za nimi pojawiła się mafia.
I tak w 1945 zjechał tu Bugsy Siegel, Żyd z Podola, płatny morderca, który w Los Angeles już miał fatalną opinię. Zaczął tu zbijać miliony. Założył kasyno (i hotel) Flamingo, nazwane tak na cześć  długich nóg swojej dziewczyny Virginii Hill, która zresztą taki też miała pseudonim artystyczny.
Flamingo został otwarty w grudniu 1946 r. i zyski, jakie zaczął osiągać, zachęciły innych do inwestowania w miasto (samo kasyno to 7200 m2). Obiekt był wówczas najbardziej luksusowym hotelem na świecie, ale standard dla hoteli wyznaczył inny: Mirage. Żeby zakończyć wątek Flamingo dodam, że flamingi (ptaki) mają tu swoje siedlisko. Miały i pingwiny, ale oddano je do zoo w Dallas, bo któryż by pingwin wytrzymał na 40-stopniowym upale? Komedia kryminalna “Ocean’s Eleven” i musical “Viva Las Vegas” zostały tu w całości nakręcone.
Dlaczego Mirage?  W latach 70-tych Las Vegas przeżywało kryzys turystyczny, co było spowodowane legalizacją hazardu w New Jersey. Zamiast tłuc się do Las Vegas, wielu hazardzistów wolało bliższe Atlantic City. I wtedy pojawił się Steve Wynn, inwestor budowlany, ze swoim pomysłem na budowę luksusowych hoteli. Złote okna Mirage są bowiem mieszanką złotego pyłu i szkła.
Mirage wybudowano za 630 mln dolarów. Hotel związał się mocno z cyrkiem du Soleil, który tu permanentnie wystawia swoją sztukę “Love”.
Artykuł  jest na 3 podstronach, przejście na kolejną podstronę poniżej.
Steve Wynn nie tylko wybudował Mirage, ale również Treasure Island, Bellagio oraz Encore i Wynn.
Treasure Island, czyli Wyspa Skarbów, miał przyciągać całe rodziny, więc były tu baseny dla dzieci i motywy pirackie. Z czasem jednak zwrócono się ku doroślejszemu odbiorcy i baseny zastąpiono jacuzzi i klubami nocnymi. Sztuczne jezioro zostało, ale szoł  z zatapianiem statku pirackiego zastąpiono przedstawieniem bardziej “dorosłym”. Noclegi zaczynają się tu od 69 dolarów za noc.  Po drugiej stronie ulicy koncertują fontanny.
Co ciekawe, woda używana do fontann i sztucznych jezior pobierana jest po oczyszczeniu z toalet, łazienek i zlewów kuchennych. Wszak Nevada to pustynia. Zasadniczo Las Vegas czerpie wodę z jeziora Mead utworzonego z rzeki Kolorado, ale konsumpcja wody jest wyższa niż przynoszą roztopy i deszcz. Stąd miasto ratuje się, jak może.
Hotele Encore i Wynn są siostrzanymi hotelami. Są zdobywcami największej ilości diamentowych nagród Forbesa ze wszystkich obiektów wypoczynkowych i kasyn na świecie. Wynn postawił w nich na roślinność, co widać nawet przed wejściem. W przeciwieństwie do innych hoteli, te dwa swoje atrakcje chowają w środku. A są nimi np. 27-metrowy wodospad w środku klubu nocnego albo salon samochodowy z autami Ferrari i Maserati. Encore nie posiada piętra 12 ani pięter 40-49, bowiem uchodzą one za pechowe w kulturze azjatyckiej, do której nawiązuje wystrój Encore. Okna są tu ogromne.
Kolejny podwójny kompleks to Palazzo i Venetian, czyli Wenecja na pustyni, najsłynniejsza rzecz w Las Vegas.
Wenecja faktycznie robi wrażenie, ale jak ma nie robić, jak koszt budowy wyniósł 1,5 mld dolarów?
Mamy tu więc most Rialto, gondole, Pałac Dożów, dzwonnicę św. Marka w naturalnej wysokości, fontanny i posążki, a gdy otwierano kompleks w 1996 roku, w niebo poleciały gołębie, zatrąbiły trąbki, a Sophia Loren ochrzciła pierwszą na świecie zmotoryzowaną gondolę.
W środku dużo fresków i kasyno o powierzchni 11 000 m2.
Venetian stoi na miejscu zburzonego hotelu Sands. Obecny hotel trochę jest wyprany z historii, ale w Sands działo się dużo. Bywał tu (często), jako senator, John F. Kennedy, bywali Sinatra, Dean Martin i Sammy Davis Jr. Bywali również Nat King Cole, Judy Garland, Louis Armstrong, Shirley Mac Laine i Marlene Dietrich. Śpiewali na słynnej scenie Copa Room.
Przed Caesars Palace można natomiast trafić na Nike z Samotraki i inne rzeźby. Ponoć pokoje są takie, żeby każdy mógł się czuć jak cezar. Hotel zasłynął organizowaniem skoków motocyklowych ponad fontannami i rajdami Formuły 1 Grand Prix Las Vegas, areną bokserską (Muhammad Ali),  koncertami Eltona Johna, Roda Stewarta, Leonarda Cohena, Cher i Celine Dion oraz występami Davida Copperfielda na scenie Colosseum, wybudowanego specjalnie dla Celine Dion.
Do hotelu doczepione jest Forum Shops, czyli “starożytne” forum sklepowe, które zmienia kolory i posiada kręte schody ruchome. Lidla i Carrefoura tam nie uświadczycie.
Mamy również akcenty paryskie. Amerykanie więc nie muszą lecieć do Paryża, aby podziwiać Łuk Triumfalny, czy wieżę Eiflle’a.
Mnie natomiast bardzo podobał się hotel Bellagio. Przy przeładowanym Venetian wydawał się stonowany w wyglądzie, aczkolwiek w środku urzekający sufitami. Parasolki są ręcznie malowane i zmieniane w zależności od poru roku.
Bellagio powstał w 1998 r. na miejscu zburzonego hotelu Dunes. Powinien być nam na swój sposób bliski, bo przy Dunes działał teatr rewiowy, w którym występowała Violetta Villas. Sama ceremonia otwarcia hotelu Bellagio wyniosła 88 mln dolarów. Wystąpił wtedy Cirque du Soleil i dla niego jest to od tamtego momentu scena domowa pokazu “O” (przedstawienie wodne).
Na pokaz fontann niestety było za późno, czyli po północy. Pozostało mi więc podziwiać je na stronach Wikimedii. Ponoć to jezioro nie wykorzystuje szarej wody, ale czystą. System zaopatrzony jest w 1200 dysz, które skoordynowane są z 4 500 świateł. Koszt budowy tylko tej przyjemności to 75 mln dolarów, a fontanny “grają” w wielu produkcjach filmowych.
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/transcoded/5/51/Bellagio_casino_fountain_feature_%28medium_quality%29.ogv/Bellagio_casino_fountain_feature_%28medium_quality%29.ogv.480p.vp9.webm
  Ale to, co zrobiło na mnie największe wrażenie, to 2000 szklanych kwiatów autorstwa Dale’a  Chihuly’ego – Fiori di Como.
Kwiaty zajmują obszar 190 m2 (największa szklana instalacja na świecie) i jest to 18 ton  konstrukcji wiszącej nad głowami turystów.  Chihuly tworzył swoje dzieło przez 2 lata. Fiori di Como oznacza “kwiaty znad jeziora Como”, które najwyraźniej musiały być inspiracją dla tego rzeźbiarza. Codziennie o świcie 10 inżynierów czyści całą instalację; szacuje się, że 15 000 – 20 000 gości codziennie przychodzi tu tylko po to, by na nią popatrzeć.
Artykuł  jest na 3 podstronach, przejście na kolejną podstronę poniżej.
Nie są to wszystkie atrakcje Las Vegas, gdzie kicz miesza się z artyzmem. Do piramidy i Nowego Jorku nie dotarłam. Jak jednak wyglądają kasyna Las Vegas? Są lśniące i w dywanach. Wchodzi się do nich bezpośrednio z ulicy. Czasem trudno znaleźć recepcję i windę.  Jeden automat przypada na 2,5 mieszkańca LV, więc można zabłądzić 😉 Do tego dochodzą stoły do ruletki i inne stoły. Wydaje mi się, że na jednym zdjęciu uchwyciłam pana podpisującego czek, w dodatku samotnego. Mówią, że w tunelach pod Las Vegas mieszka ok. 1000 osób – nałogowych graczy, którzy stracili w kasynach cały swój majątek.
W kasynach również nie ma zegarów. Udało mi się uchwycić jeden, ale już nie pamiętam, czy to było wewnątrz, czy na zewnątrz.
System monitoringu automatów jest zdumiewający. Na sali stoi ich kilkaset. Gdy zacięła mi się jednodolarówka i nacisnęłam przycisk “pomoc”,  pan z obsługi przybył w 20 sekund. Nic nie musiałam mówić. Otworzył kluczem co trzeba i wyjął banknot.
Chciałabym jeszcze przenieść się na moment do naszego Stratosphere. Hotel w środku ma pomieszanie wszystkiego i nie wygląda jak hotel, tylko centrum handlowe.
Wspominałam o wariactwie, które ma na szczycie.  Hotel jak hotel jest prostopadłościanem, ale wieżę widokową ma wolno stojącą i jest to najwyższa tego typu wieża w USA – 380 m.  Na tę wieżę można wjechać.  Goście zameldowani płacą 5 dolarów, czyli bułka z masłem, reszta 20.  Atrakcje, które są tam dostępne, są już dodatkowo płatne. A są makabryczne!
Jest to karuzela Insanity (widoczna po lewej stronie), której ramię wysuwa się poza obrys wieży i ludzie tam kręcą się nad przepaścią (dzięki Bogu, był szalony wiatr i karuzela była wyłączona, bo bym nie mogła na to patrzeć), wagonik X-scream (widoczny po prawej) – taka zjeżdżalnia, również poza obrys wieży, wjazd do góry Big Shot i spadek w dół oraz skoki w linach SkyJump. Wszystkie te atrakcje możecie zobaczyć na tym filmiku:
youtube
Sam widok Las Vegas z góry nie jest porywający, zwłaszcza nocą. To po prostu morze świateł i oprócz tych świateł nic nie widać. Jedynie Strip odznacza się poprzez swoje hotele.
W dzień Las Vegas też nie wygląda dobrze. Taki widok powitał mnie rano w hotelu (przylecieliśmy w nocy):
I tak Las Vegas wygląda.  Miasto budek i dużych przestrzeni.   Są tu parki, pola golfowe, domy kultury, pływalnie  i obiekty sportowe. Są, ale jakby ich nie było. Architektura żadna. Poniżej kilka fotek ze zwyczajnych ulic LV.
To, co było dla mnie najciekawsze w Nevadzie, to sama Nevada. Las Vegas leży w dolinie na pustyni Mojave, a to oznacza  310 dni słonecznych w ciągu roku. Temperatury w ciągu dnia dochodzą do 40 stopni, a może i więcej, skoro w nocy mieliśmy 39. Sucha dolina otoczona przez suche góry. Roślinności w tych górach niewiele.
Zdjęcie powyżej to chyba najbardziej zielony teren, na jaki trafiliśmy – okolice jeziora Mead.
Ten kamienisty krajobraz ma swój urok, wiele tu surowości, niedostępności i majestatycznego piękna.
Właściwie tyle chciałam napisać o Las Vegas. To, co tu widać na każdym kroku, to PIENIĄDZ. Jedyny i wszechmocny bóg w tym mieście. Na pewno jest to miasto jedyne w swoim rodzaju, które szokuje, zadziwia i … męczy. Nie mogłabym tu mieszkać. Nie rozumiem hazardu, drażnią mnie tłumy, wszyscy pracują na jeden rodzaj usług. Świecidełka bawią przez moment. Tu po prostu nie ma co robić. Ale zobaczyć – TAK!
Anna Pisarska-Umańska
  Ameryka: Słodki kicz z Las Vegas Słodki, ale piękny. Taka piękna baśń dla dorosłych. W Las Vegas spędziliśmy pełne dwie, intensywne doby. To znaczy śpiąc tam i traktując miasto  jako punkt wypadowy w okoliczne atrakcje (area 51, zapora Hoovera,
0 notes
dhenellawe-blog · 7 years
Text
Nie wiem, czy i kiedy to przeczytasz
Bo nie wiem, czy tu zaglądasz. Zgaduję, że kiedyś zajrzysz. Może będę tu troszkę pisywać, nie wiem. Wiem za to, że przysypiam, a moje łóżko jest boleśnie za duże dla jednej osoby i boleśnie puste. Istnieją tylko dwa sposoby, w które zasypiam - jeden to taki, w którym mi ciepło i radośnie i czuję słońce pod powiekami, absolutnie ogarnięta ogromem miłości, którą do Ciebie czuję. Wtedy leżę i myślę o nas i jestem bezgranicznie szczęśliwa, że znalazłyśmy siebie w tym życiu. Wspominam każdą chwilę i każdy pocałunek i chce mi się śmiać, chce mi się też tańczyć, przepływać rzeki, wspinać na góry i przemierzać całe pustynie. Czuję się wtedy niezniszczalna, nieśmiertelna, zamknięta na zawsze w tej chwilii, kiedy leżałyśmy we wrześniu u mnie, późno w nocy, zataczając nieśmiałymi palcami kółka na naszych bokach. Wtedy, kiedy, choć nie wierzę, modliłam się, żebyś mnie pocalowała, bo wiedziałam, że mi nigdy nie starczy na to odwagi. Od wtedy tylko połowicznie żyję w rzeczywistym czasie i przestrzeni, połowę zostawiając w tamtym momencie, kiedy nasze usta spotkały się po raz pierwszy, a ja, spadając w przestrzeń, która utworzyła się, kiedy rozstąpiła się pode mną ziemia, po raz pierwszy od kiedy sięgam pamięcią, zachciałam żyć. Czątki mnie zostały też na przystanku Kilińskiego-Sienkiewicza w Łodzi, gdzie pijana od szczęścia i piwa jagodowego pomazałam rurę, na peronach dworca glównego w Krakowie, na balkonie w Cafe Wolność, przy stoliku przy lustrze w palarnii Pierwszego, w Fabryce Krawatów i w Baraku i na stoisku Paese i przed moją szkołą i w Muzeum Włokiennictwa i w Cudawiankach i w salach kinowych i między kwiatami na dywanie na Twojej ścianie. Chce mi się śmiać, kiedy myślę o tym, jak niewygodnie jest u Ciebie palić, a jak to kocham, jak prześmiesznie wyglądasz protestując przeciw mojemu zmywaniu naczyń u Ciebie, jak ciepła jesteś przytulając mnie i jak ładnie wyglądasz, kiedy chodzisz po pokoju, gdy ja jeszcze leżę w łóżku. To wszystko przemyka mi pod powiekami, a ja czuję, że popsułam sobie zabawę z życia, łapiąc króliczka tak wcześnie, zamiast go gonić, ale cholera, jakie piękne jest to moje życie, od kiedy w nim jesteś. I zasypiam wtedy taka spokojna, szczęśliwa. I zawsze mi się wtedy śnisz, jak się śmiejesz.
Są też takie noce, to ten drugi sposób, kiedy zasypiam, a moje ciało nie rozumie, dlaczego nie ma Cię obok. Zwijam się wtedy w kłębek i staram się trzymać się w kupie, bo mam wrażenie, że gdybym nie wkładała w to całej siły i uwagii, atomy mnie zaczełyby, jeden po drugim, odklejac się od mojej całości i kolejno ode mnie odlatywać po to, by znależć się obok Ciebie. Są noce, które upływają mi na tęsknocie. I wspominam wtedy każdy dotyk, każdy pocałunek, każdą myśl o tym, jak bardzo pasują do siebie nasze dłonie. I tęsknię wtedy za tym, jak trzymałam rękę na Twoim kolanie pod stołem i za tym, jak siedziałaś mi na kolanach w tramwaju i za tym, jak spałam na Twoim ramieniu. Nie lubię, cholernie nie lubię, kiedy jesteś ode mnie dalej niż na wyciągnięcie ręki. Prawdę mówiąc, trochę się boję wtedy, że Cię sobie wyśniłam i Cię nie ma. I zasypiam wtedy, taka niekompletna i tęskniąca. I zawsze mi się wtedy śnisz, i zawsze się w tych snach kochamy. 
Dobranoc
0 notes