Tumgik
#serducho
simpleisthehardest · 6 months
Text
Jak byłam u babci akurat leciały Barwy z Dareczkiem i sobie uświadomiłam, że trochę za nim tęsknię :) I trochę mam ochotę nadrobić odcinki z nim.
1 note · View note
szukamznajomego · 2 months
Note
laska chętnie pozna inną laskę!! wysylajmy sobie glupie tiktoki i edity z naszymi crushami, nawet jesli mamy inne gusta🫡🫡 piszmy o wszystkim i badzmy dla siebie. ja mam 21 lat ale Twoj wiek jest mi obojętny totalnie. daj serducho i napiszę, moze akurat nadajemy na tych samych falach!
(pst, ja lubie enhypen, txt i bts, ghost, rammstein, sushi, sarkazm i wszystko co slodkie, seriale, dramy, plotkowanie o wszystkim i jedzenie gaha)
4690.
20 notes · View notes
deathissolution · 11 months
Text
Argument, że tego kwiatu jest pół światu, że jak nie ta to inna ni chuja do mnie nie trafia. Mi nie mija. Ja Cię nie zastąpie. Nie będę nawet szukał.
Będę wierzył i będę się łudził.
I może będę na ciebie zły, rozżalony, stęskniony jak skurwysyn, ale myślami i tak będę z tobą. A moje serducho będzie rwało się do ciebie, z niewyobrażalną mocą.
41 notes · View notes
rapidhighway · 18 days
Note
Rapid is the highway you take to my serducho 👉🏼💖
Tumblr media
H HEJ RORO HIIIII ILOVE YUOU
Tumblr media
11 notes · View notes
myslodsiewniav · 4 months
Text
3.01.2024
Opiszę migawkami, które oddadzą - może - myśli ulotne, chociaż nie wiem czy dam tak radę.
w sylwestra było super. Najpierw oglądaliśmy horrory (te z zaplanowanego wcześniej i nieodbytego z powodu chorób Halloween), a bliżej północy graliśmy z chłopakami w gry na konsoli (mega miłe, bo S. ogarnął dodatkowe pady, w wyniku czego mogliśmy od razu wszyscy grać). Pierwsza gra była zespołowa - świetnie się przy niej bawiłam. Druga gra polegała na wyeliminowanowaniu kumpli z gry i to mi się nie podobało: nie dość, że nie czuję się swobodnie grając padami do Xboxa, to jeszcze stres rósł, frustracja rosła, nie miałam na to siły. Chłopakom się to podobało, dla mnie to było mało rozrywkowe, bardziej stresujące. Trzecia gra była spoko też, ale kończyliśmy w nią grać o 3 w nocy, polegała na humorze (nienawidzę gier opartych o subiektywny odbiór poczucia humoru - ale akurat ta gra jest spoko, bardziej chodzi o komunikację wizualną, a ocena humoru jest dodatkiem).
2
Mój piesek na dzień (albo dwa? Nie wiem, wszystko mi się zlewa) przed sylwestrem był oddany do krojenia - sterylizacja. Było dramatycznie dopóki byliśmy w gabinecie, bo pacjentka jest pieskiem lękliwym. Po pierwsze bardzo walczyła z anestezją, bardzo. Malutkie ciałko wciąż było napięte, chociaż łapki się rozjeżdżały wybudzała się by stać na tych łapkach. No łamało to serducho. :( Fajną mamy panią weterynarz, wyjaśniała nam wszystko, ale i tak stres i strach o małą był. Jak ją położyliśmy na stole, a pani wet ją goliła do operacji mogliśmy trzymać malucha za łapki - tj. taki support. Patrzyła nam w oczy tymi przerażonymi ślepkami. Kurcze, jaka szkoda, że nie da się pieskowi tego wyjaśnić... Odebraliśmy pacjentkę po 1,5h, sama do nas przyszła: jak weszliśmy do poczekalni to machała do nas ogonkiem z kenela w gabinecie. Pani wet ją wypuściła, a mały, obolały i zestresowany dreptacz przyszedł po przytulaski. Kocham maleństwo. Pierwsze dwa dni były ciężkie, trzeba było niunię nosić na romczkach <3, jedliśmy i spaliśmy z nią na podłodze w pokoju dziennym (przenieśliśmy materac, żeby nie próbowała wskakiwać na łóżko w sypialni) generalnie maluch ma bana na skakanie, ale z uwagi na to, że jest kangurzątkiem, które wygląda tylko jak piesek, już podczas sylwestra u kumpla - chociaż została wniesiona na romczkach na to 3 piętro, to z ekscytacji u wujpsia od razu wskoczyła na oparcie kanapy xD jakiś 1,20m nad ziemią, ot tak, jak to ona. Ech... A wiem, że ma szyte w 3 warstwach, więc we wtorek (wczoraj) na kontroli u wet dostała ochrzan za udawanie kangurka xD. Obecnie siedzi przy mnie i chodzi w fartuszku. A! Ważne! Jej pierwszy sylwester z nami! Ku naszemu zaskoczeniu (w końcu to lękliwy piesek) w sylwestra miała absolutnie wyjebane na wystrzały - graliśmy w gry, a ona spała. Brzuchem do góry xD Czuje się u Programisty jak u siebie, hehehe. Miałam dla niej leki, gdyby wariowała, ale nie wariowała ze strachu, więc ich nie podałam... No i okazało się to być błędną decyzją, bo kwadrans po 00:00 całe osiedle rozdudniło wybuchami petard, a mój kangurek nie wiedział co ze swoim małym ciałkiem zrobić i gdzie się schować. Panika, zgroza, trwoga. Trzeba było tulić. Nie trwało to długo, najwyżej 15 min, ale w przyszłym roku oszczędzę jej mimo wszystko tych atrakcji. :/ Za tydzień zdejmowanie szwów, apetyt może zacząć rosnąć niezdrowo za 2-3 mc. Obserwujemy.
3
Chciałabym zrobić jakieś podsumowanie roku, ale nie chce mi się. W sensie, że czekam z tym, aż mnie wena najdzie. Jedyne czego mi się chce to spowolnienia, powrotu do równowagi. Chcę zadbać o regularne treningi, bo brakuje mi tego. Wrócę (wracamy) do liczenia kalorii, bo to pomaga nabrać właściwego rytmu. I do sauny. I do wyjścia do lekarza, aby zbadać co i jak.
4
Postanowiłam, że pierwsze co zrobię po tym, jak dostanę nową wypłatę w nowej pracy (której jeszcze nie mam) to mani, pedi, fryzjer i sesję wizerunkową. To jest trywialne, ale uważam, że w tej sytuacji ważne. Poza tym chcę pedi, mani i fryzjera. Tak btw - w czerwcu zrobiłam sobie pedi ostatni raz - zeszło dopiero w połowie grudnia. Świetną specjalistkę ewidentnie dorwałam! Szkoda, że nie miałam kasy na uzupełnianie... Ech...
5
Nie dostałam odpowiedzi w sprawie tej rekrutacji, która brzmiała dla mnie jak dobry deal, tej od rozmowy rekrutacyjnej na której było konkretnie i miło, przyjaźnie. Napisałam do nich sama. Odpisały, że proces rekrutacyjny jeszcze się nie zakończył, że nie znają jeszcze decyzji wydziału, ale planują informować kandydatów i kandydatki z końcem tego tygodnia lub z początkiem przyszłego. Fajnie. Czekam. Robią na mnie bardzo pozytywne wrażenie - owszem, nie dali znać w ustalonym terminie co dalej, ale na mojego maila znowu odpisali rzeczowo, kulturalnie i asertywnie. Nie nastawiam się na pozytywną decyzję, ale przyznaję, że mocno trzymam kciuki.
6
Siostra opowiadała mi o nowej dramie kręconej przez rodzinę jej męża. Smutne to. Z boku opowiadane jest wręcz dziecinne, ale tyle dorosłych ludzi zaangażowanych w te układy, zależności, ze swoimi ranami i systemem rezonuje bardzo, jak się tego słucha. :/ I chyba nakreśliła mi też dlaczego w zasadzie dostaję od Szwagra NAGLE dość dużo wiadomości (wcześniej wymienialiśmy tylko krótkie info, a teraz potrafi sam z siebie napisać mi długą wiadomość - bardzo sympatyczną i bardzo mi się ten sposób komunikacji podoba, wiem co się u nich dzieje, czuję się akceptowana i mile widziana w partycypowaniu we wspólnym życiu rodziny itp).
Chodzi o to, że typ spełnił oczekiwania rodziny, jako ostatni członek rodziny w swoim pokoleniu został ojcem i chyba - zgaduję - liczył, że to zmieni podejście rodziny, że NAGLE nie będą wobec niego używać pewnych figur, formułek. Teraz zaczął zauważać jak bardzo źle jego rodzina traktuje go i moją siostrę, jak ich lekceważą i jak zarzucają ich kolejnymi oczekiwaniami itp. Dla jego rodziny - nic się nie zmieniło, dla Szwagra - zmieniło się WSZYSTKO, bo teraz sam jest ojcem i to co puszczał mimo uszu, gdy chodziło o dorosłych ludzi (jego i sis), teraz go oburza zupełnie i uważa to za niedopuszczalne. Na przykład: zaraz po Wigilii zgolił brodę i przyciął wąsa. Zamienił look XIXw gentlemana na look wujka z Solidarności, hehe. No i super! Wysłał nam zdjęcie (do mnie) - na fotce uśmiecha się szeroko w T-shircie z napisem "Dog Dad" i swoim 5-miesięcznym, rozchachanym bobasem na rękach. Opisał tą fotę "Moja żona: chcę iść na koncert Dawida Podsiadło, ja: mamy Dawida w domu!" xD No i jest memuszek! xD Urocza fota. Uroczy opis. Zaśmialiśmy się. Wspólnie z moim partnerem pochwaliliśmy odważną zabawę wizerunkiem, zachwyciliśmy się nad bujnym wąsem i skomplementowałam, że mu - Szwagrowi - w ogóle jest świetnie z zarostem, więc niech z tego korzysta i się bawi! A jak mu się znudzi solidarność to szybko może zostać ponownie drwalem, albo może baczki na Wolverina czy coś :D No i chcemy - OFCOURSE - bilety na ten koncert, który da u nich w domu xD Kilka godzin później dostaję zrzut ekranu z okna z konwersacją Szwagra z jego siostrą, pod tym samym zdjęciem, które wysłał nam. Zrzut ekranu jest opisany "wiadomość od Ciebie i wiadomość od mojej siostry, ech". Czytam - siostra go wyśmiała, ubliżyła, że do Dawida się porównuje, a śpiewać nie potrafi, kpiła "nawet syn się z ciebie śmieje", on odbił "młody się śmieje, bo ma niekumającą żartu ciotkę". Tego nie ripostowała, za to przeszła od razu do wytykania, że najpierw taką gęstą brodę miał (jako uwaga na negatywną cechę), a teraz TO. Że powinien to wszystko w końcu zgolić! Że wygląda niedorzecznie i z takimi zagrywkami w pracy nikt nie będzie go brał poważnie. Czytałam i czułam to, co potrafię czuć jak moja rodzina zachowa się niedelikatnie wobec tego co jest dla mnie ważne... Znam ten brak akceptacji, zrozumienia, rezygnację. Smutne. A potem siostra mi nakreśliła, że to o wiele szersza i większa sprawa na polu komunikacji Szwagier - jego rodzina. Teraz to wykwitło (ponownie) i to w sumie nie wiadomo z czego... Wiem, że tak się zdarza. Ale kurcze...
Szwagier rozżalony zauważył "rozumiem, że oni [jego rodzice] mogą nie brać na poważnie moich decyzji dotyczących mnie, ale moich decyzji dotyczących mojego dziecka!?" i podobno ostatnio zauważa, że moi rodzice traktują go z większym szacunkiem, z większym zaufaniem, po prostu jak dorosłego faceta niż jego rodzice. Że moi rodzice chwalą go - a jego tylko krytykują. Siostry dociskają i wytykają błędy (tj. ich zdaniem błędy np: zdecydowanie, że po kolacji w I Dzień Świąt wracają na noc do własnego domu, że nie zabierają swojego 5-miesięcznego malca na imprezę imieninową cioci, taką, która miała trwać do rana, na wynajętej sali. Wedle sióstr i rodziców to absolutnie niedopuszczalne by na ta imprezę nie przyjechać z małym) - a ja się w ich życie nie mieszam, a jak mam się z nimi spotkać to wcześniej dzwonię pytając o dyspozycyjność. Facet zaczyna to dostrzegać.
I niesprawiedliwym byłoby wydawać werdykt jego rodzina = zła, moja = dobra. Nope.
Moja podstawowa komórka rodzinna z której wyszłam to 4 osoby (5 wliczając nieżyjącego brata) z której 3 przeszły lub są w terapii.
U mnie przecież też są zachowania nie okay, ale kiedyś było ich więcej. Do tego stopnia, że z poczucia nieszczęścia weszły mechanizmy złe, depresja, uzależnienie, współuzależnienie... no i w końcu terapia starała się konieczna, by już te relacje, które są tak fundamentalne i potrzebne tak bardzo nie bolały.
I się udało, ale było ciężko.
No i facet doświadczył zdrowszej dynamiki rodzinnej, zmieniły mu się priorytety wraz z wejściem w nową rolę (ojca) i NAGLE - widzi, że już nie pasuje do swojej podstawowej komórki rodzinnej, że chce nowej jakości.
Z tego co opowiadała siostra - bo to jej dotyczy i te emocje w niej buzują, bo... Ech. Rodzina jej męża nie przyjmuje do wiadomości, że to co do nich o swoich decyzjach mówi Szwagier to jego decyzje, albo ich wspólne decyzje - uważają, że moja siostra mu wyprała mózg i tak o niej opowiadają... Fajnie... No przykro jej.
Nawet mnie poruszyło, gdy po wsłuchaniu hiper dziecinnej przepychanki słownej "jestem obrażony na ciebie, ale nie powiem ci dlaczego, zadzwoń do mojej córki, może ona tobie wyjaśni" i "tata jest obrażony, powiedz mojemu bratu, żeby zadzwonił do niego i go przeprosił, a potem, jeżeli przebaczy to ty też zadzwoń przeprosić" itp itd. i wybuchów jakichś rzeczy, które tamtym przeszkadzały 5 mc temu, a o których dopiero teraz sobie przypominają i wyrzucają je jako oskarżenia-argumenty świadczące o winie rodziny mojej siostry (skala żalu w stosunku do przewinień jest tak zaskakująca, że trudno to zripostować np: że siostra założyła synkowi inne skarpetki w sierpniu niż te, które teściowa mówiła by małemu założyć - teściowa w krzywdzie, płaczu, żalu, a siostra i Szwagier próbują sobie tą sytuację w ogóle przypomnieć, bo w sierpniu to sis była w połogu i działo się tyle, że nie pamiętają nic), a potem od razu instruktarz tego jak należy się zachowywać wobec rodziców/sióstr w sposób w jaki rodzice/siostry tego oczekują itp, itd.
Zauważyłam wtedy, że imię jednej z sióstr Szwagra się nie pojawia często w tych zabawach w głuchy telefon. Tej, która nota bene pomogła w połogu mojej siostrze, przyjechała na tydzień, zajęła się dzidziusiem, nauczyła co i jak... Ta sama do której dzwonił w sierpniu by podziękować za bycie dla mojej siostry starszą siostrą, którą ja po prostu nie wiem jak być w tym zakresie. Na co siostra wyznała, że faktycznie ta siostra jest okay i będzie jej wdzięczna, ale też dzwoniła do mojej sis by mi tyłek obsmarować, bo "ta twoja siostra to taka przesadnie emocjonalna jest, nie? Dzwoniła do mnie z podziękowaniami i chlipała ze wzruszenia" - moją sis to wkurzyło trochę, a mnie rozbawiło. xD Ja wiem, serio, ja wiem, tak mam i to jest okay.
6
Mój szef znowu odpierdala. Jest tak nieogarnięty i bezczelny, że brak słów. Nie zależy mi. Ale kurde, co za typ... Ech. Rzecz taka: z końcem grudnia skończył się mój stosunek pracy, wygasły obydwie umowy. Nie dawał mi znać z niczym. Aż do NOWEGO ROKU - o 21:45 napisał, że załatwił sprawy w urzędzie i nie muszę już tam iść xD No zajebiście. A jako kto "nie muszę", jak u niego nie pracuję już? xD Zapytałam czy w takim razie proponuje mi podjęcie współpracy. Na jakich warunkach? Na jakiej stawce itp. Oraz GDZIE UMOWA, bo nie czuję się bezpiecznie czekając na umowę, aż mu się przypomni, jak kiedyś - po wydarzeniach z czerwca, lipca, sierpnia, września straciłam do tej firmy zaufanie, nie chcę pracować bez podpisanej fizycznie umowy, bo nie wiem jaki numer mi wytną. On to skomentował "jesteś nie fair, ta sytuacja to była sytuacja wyjątkowa i pojawiła się tylko raz" xD No zajebiście. Oraz, że zawsze dotrzymuje terminów - przecież wypowiedzenie dostałam w czerwcu dokładnie na czas xD HAHAHA. Chcę negocjować umowę, wiedzieć na jakie warunku się godzę, chcę wiedzieć jaką stawkę mi oferuję - i dlatego jestem NIE FAIR według mojego szefa!? No to dziś mu napisałam, że argument o wypowiedzeniu dostarczonym na czas to nietrafiony argument, bo w tej chwili nie jestem nawet u niego zatrudniona. My nie rozmawiamy o "przedłużeniu" umowy - na to był czas w grudniu. My rozmawiamy o wznowieniu współpracy. Chcę lepszej komunikacji. Dodałam, że brak kontaktu w grudniu w sprawie negocjacji przedłużenia umowy po wszystkim co się wydarzyło przez ostatnie pół roku był dla mnie absolutnie stresujący (nie aż tak - mam całkiem wyjebane na tą pracę, chcę stąd uciekać jak najszybciej), że proszę go o nieumniejszanie moim jasno komunkowanym potrzebą tj. potrzebie bezpieczeństwa i przewidywalności najbliższej przyszłości. Że nie pozwolę sobie na więcej stresu i niepewności - bo przez ostatnie pół roku tyle się go najadłam, że zdrowie mi się posypało (co jest prawda - nie stać mnie na wizytę u gina, ani na wizytę u psychiatry, ani na badania anemii i hormonów, których lekarz rodzinny nie chce mi przepisać). Dodałam, że nie ufam mu, a odbudowywanie zaufania to proces - więc niech wyśle mi umowę, zapoznam się z nią i się z nim skontaktuję.
Nie wysłał wciąż...
Ech...
7
Już w tej chwili rysują mi się plany wyjazdowe na "za dwa lata" oraz plany na wyjazd z rodziną mojego chłopaka. Tam też dużo zmian i być może łatwiej mi pisać o rodzinie Szwagra (dla mnie obce ludy), niż o tej bliższej, w której systemie ja się obecnie znajduję.
Ech...
8
Lekarz. Wciąż zapominam o tym, by się zapisać do lekarza rodzinnego - zaraz mam egzaminy, a skończyły mi się leki na ADHD i jest naaaaprawdę ciężko. Do tego coś mi chrupnęło w kolanie i teraz rzepka mnie boli przy każdym ruchu - jem galaretkę na potęgę.
9
Cieszę się ze studiów, ale tego wszystkiego jest TAK DUŻO.... Ciężki okres. Będą egzaminy chyba za 2 tygodnie...
10
Cieszę się, że będę dbała o ciało - ruch + jedzenie - bo widzę po cerze i włosach, że jest gorzej. Potrzebuję dobrego kremu nawilżającego. Musze jakiś research zrobić.
11
Wysłałam prace na konkurs fotograficzny. STRACH olbrzymi, decyzja trudna...
12
Bardzo fajny był Nowy Rok - w sylwestra moi kumple byli na antybiotykach (obydwaj od miesiąca wychodzą z korony), więc piliśmy cole, herbatę i wodę. Ja i O. na początku tylko po jednym piwku.
Dobrze mi to zrobiło. Presję ściągnęło.
Zrobiłam sushi - różowe <3 w tym wersja dla kumpla uczulonego na nabiał. Mówił, że to najlepsze sushi jakie jadł i baaaaardzo mi miło, bo trochę się narobiłam przygotowując tofu, ryż itp. :D
O. zrobił deskę serów - była wyżerka, ale taka fajna. :D
No i w Nowy Rok poszłam się marynować na saunie. OMG jak było cudownie tak zacząć rok!
9 notes · View notes
slowacki06 · 8 months
Text
Ale go poniosło... Biedak kosza dostał serducho boli
Tumblr media
16 notes · View notes
arogancky · 1 year
Text
Może się zakochałem, a może jestem świrem
Lecz wiesz, że działasz na mnie jak herbata z imbirem
Trochę słodka i ostra, lecz cały czas ją piję
Bo rozpala serducho, gdy z zimna ledwo bije
Herbata z imbirem- Smolasty
39 notes · View notes
lewanarta · 1 year
Text
If anybody's interested how is it going with Dawid and Marta, Dawid talked with Eurosport before the last competition of the season (in Polish):
To sum it up: Marta's recovery is going surprisingly well and they are grateful for all support ❤️
20 notes · View notes
mfdrnrz · 5 months
Text
Jestem idealnym przykładem tego, że głupi zawsze ma szczęście.
Odkąd się przeprowadziłem i przeszedłem krótkotrwałą "przyjaźń" z Tarką jak ospę, nigdy nie zostaję trzeźwy na długo. Wolne od zajęć wtorki dają idealne pole do szmacenia się ile wlezie.
Czuję, że mam już trochę zorane serducho, ale puls utrzymuje się w mojej chujowej normie. Wiem, bo mierzyliśmy na ćwiczeniach. Łapy podpuchnięte, ale nic to Baśka, we'll carry on. Siniaki to mi już zwisają do n-tego stopnia, jedynie na pobieraniu krwi w sobotę może być niezręcznie... Ale to dopiero raniutko. Skończę dziś o którejśtam solówkę i odczekam aż się pozamyka wszystko ładnie. Potem nasmaruję arniką i będę udawał, że tak miało być.
Miałem się dzisiaj pofatygować dwa skrzyżowania dalej, do mojej tinderowej wielkiej miłości, bo seks na tym syfie przywraca mi cały pasek many, zaprawdę powiadam wam. Ale niestety miłości bardziej niż króliczyć chciało się polecieć w kimoę po nocce w robocie... Więc zostałem porzucony jak ten pies. Na szczęście nie zmarłem na niebieskie kule :")
Dzisiaj dostałem od vendora pół na pół speeda z eufo. Myślałem, szczerze mówiąc, że będzie mnie bardziej nosić. A prawie że nie nosi, kryształ jak kryształ, ale poprzedni był o wiele lepszy. Ten inaczej pachnie i ma taki dziwny posmak, trochę od czapy tam się wydaje. Nie jest paskudny, ale niewielkie to mecyje i raczej rozprasza kiedy kolejna dorzuta oleistego od stężenia, żrącego? płynu wtłaczana jest do mojego wymęczinego krwioobiegu. Czy to w ogóle żre, tak naprawdę? Niby jak się wykropi leciutko poza wkłucie dożylne, to trochę piecze, ale żaden to kwasior. Muszę kiedyś sprawdzić jakie pH ma ta tajemna mieszanka kruszywa wszelkiego.
Za to dziś największym straszakiem nie był klasycznie przekozaczony strzał rozpalający mi ognie sztuczne w układzie oddechowym. Nie, ten chemiczny cudak postanowił mi na dzień dobry podnieść ciśnienie, dosłownie i w przenośni.
Otóż jak tylko się ulokowalem w kablu na prawym zgięciu (dalej nie mam pojęcia, kiedy ja się właściwie nauczyłem strzelać na obie ręce) i zobaczyłem czerwoną wstążeczkę, to zacząłem ostrożnie acz zdecydowanie dopychać tłoczek. Po docisku, wyciągnięciu lotki i wymachu kończyną do góry, klasycznie walnąłem się na plecki i kosztowałem pierwszego wjazdu tej strzelaniny. Całkiem erogenny afterglow po pierwszym wybuchu termicznym, jak na domieszkę speeda, ale nie umywało się do euforyka sprzed tygodnia... Chociaż właściwie to dosadna pobudka do życia zwału mięsa między nogami może tutaj służyć za reklamę, nie powiem, że nie.
Ale pełna satysfakcja zakłócona głównie niepasującym mi do schematu smaczkiem (czemu ja na to zwracam aż tyle uwagi? Sam nie mam pojęcia) zrobiła trzy duże kroki w tył, kiedy podłapałem, że coś nie jest jak być powinno. Otóż łapiąc się za przedramię ze zgrozą stwierdziłem - drętwe. Dotyk odczuwany w stopniu minimalnym, z naciskiem już lepiej. Ale napędziło mi to stracha, już aktywowałem mózg studenta umedu w celu zdiagnozowania kraksiątka.
Po pierwsze - nie wyjechałem przecież z kanału, poza tym ładując przez amatorską pomyłkę w mięsień poczułbym, że szczypi? Także mięśniówka nie pasowała, nie. Ciągle badałem czy receptory dotyku przestały stroić fumy, jednocześnie roztrząsając kolejne możliwe przypadki. Szybko skojarzyłem sobie to uczucie z tym, kiedy bezmyślnie zgodziłem się, żeby Tarka zrobiła mi zastrzyk w żyłę na dłoni, a rozepchane tym gwałtem naczynie naciskało mi jeszcze kolejne 2-3 dni na jakiś nerw odbierający dotyk. Tyle, że znowuż nie klikało, bo jak każdy zdrowy na umyśle wariat ładowałem po katolicku, do serca. A tylko w tym przedramieniu wystąpiło mi takie kuku, co znaczy, że coś się stanęło już po jednym kursie przez pompę główną obwodu.
Dalej nie wiem o chuj chodziło, a na forach rozmaitych nie szło o podobne historie z dreszczykiem. Co najważniejsze - czucie w pełni wróciło, leciutko pobolało i przestało, a żadna kolejna dorzuta już nie wywołała u mnie spontanicznego paraliżu żadnej części ciała. Także lekko postraszony, ale wciąż pełen werwy i chęci napieprzenia się jak poniemiecki szpadel, kontynuowałem.
Tańcowała igła z łyżką...
2 notes · View notes
lilqaa · 10 months
Text
1 serducho = +1 godz fasta
Zbieram do poniedziałku (03.07)
5 notes · View notes
paulinpaulinpaulin · 1 year
Text
Pobudka 3:30, M&M stan podgorączkowy :( Nie spaliśmy pół nocy. Martyna chyba trochę ściemnia ze złym samopoczuciem, ale gil jej leci, niech siedzi. M. to co ja, covid-srovid. Smutno mi, bo Martyna ma tydzień matematyczny, codziennie inny strój, w piątek konkurs recytatorski, w sobotę i niedzielę urodzinki, ale ona generalnie zlewka, spytała czy zrobimy konkurs i slajmy (sobotnie urodziny) w domu, powiedzieliśmy że tak, wzięła telefon i pokrojone warzywa i już zadowolona ;)
Posiedzi jeszcze jutro i może jej przejdzie i na ten piątek się ogarnie i pójdzie do ludzi.
M. miał jechać na weekend do Gdańska robić event, już odwołał. Duża kasa przepada, no ale zdrowie ważniejsze, wiadomo.
Ja lepiej, ale zatoki nadal zawalone, serducho pobolewa. Co za gówno.
Zamówiłam zakupy spożywcze na glovo, z biedry, mają jutro przyjechać, powiedzcie że to nie błąd ;) mamy sklepy pod nosem, ale nie mam siły tego targać, zapłaciłam za to 2,50 zł więc zarąbiście, no ale zobaczymy co jutro przyjedzie.
5 notes · View notes
szukamznajomego · 1 month
Note
😊 Masz ochotę luźno popisać?
Zabić nudę?
Nie szukam miłości, bo już ją mam. 🥰
Szukam dobrego kumpla/kumpeli do wymieniania się głupotami, codziennymi sprawami i marzeniami.
Jestem kobietą i mam 24 lata ale dobrze dogaduje się w sumie z każdym, więc zapraszam. 🙈✨🌿
Zostaw serducho a szybko się odezwę. 🫶🏼
4715.
18 notes · View notes
kayocorner · 1 year
Note
Hej! Muszę po prostu powiedzieć że cosplay fem! Nishikiego skradł mi moje serducho. Chciałabym spytać czy jest możliwość spotkania Ciebie na konwencie?
Aaa dziękuję bardzo, cieszę się 🥺💖💖 w tym roku na pewno będę na Pyrkonie i planuję tam zabrać Nishikiego 👀
Tumblr media
2 notes · View notes
blue-jisungs · 1 year
Note
wh0t mój mózg zrobił brrr jak zobaczyłam polski WHAT DO YOU MEAN ONE OF MY FAV AUTHORS SPEAKS THE SAME LANGUAGE BROOOOOOOOOOOO <333 made my day ngl
DOSŁOWNIE MAM GDZIES NAPISANE NA PROFILU ZE JESTEM Z POLSKI 😭😭😭 BUT PLS I LIVE FOR THOSE REACTIONS!!! I NAWET NIE WIESZ JAK MOJE SERDUCHO SIĘ RADUJE RN 😭 MWA LOVE U
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
RAJ! :D + Bardzo napięty grafik na ten tydzień
Wczoraj było w końcu 32*C! Cu-do!
W końcu przyjemna temperatura!
Tak cieszę się latem! 
Dziś jest około 21*C, wieje chłodem, idzie na deszcz, ale popołudniu ZNOWU wskaźnik ma przekroczyć 25*C i ZNOWU ma być cudooooownie! 
Cały rok czekam na te kilka dni upałów. Marzenie! 
Może jednak się wyprowadzę kiedyś na południe? :P
--- 
Dziś urodziny ma moja siostra. W maju zadeklarowała jaki prezent by chciała dostać - wspólnie spędzony czas itp. Ale teraz jest na mnie zła albo obrażona (z jakiegoś wyczarowanego z dupy powodu - niestety nie wiem o co chodzi, a ona nie potrafi mi przedstawić zrozumiale swojego punktu widzenia. Tylko jest krzyk, pretensje, żal. Marzę o tym, aby w końcu poszła na terapię, bo sama się miota i ja przez to wyżywa się na mnie - taką mam teorię przynajmniej).  Więc zamierzam zrobić jej kartkę podarunkową, voucher na imprezę fajną przesłać i niestety też zadzwonić z życzeniami...
Mam nadzieję, że nie będzie gryzła...
Ech...
---
Jutro urodziny ma Programista, ale spotkamy się w czwartek po południu - też muszę mu jakiś prezent dać (jeszcze nie wymyśliłam jaki). Idziemy razem świętować, a potem mój O. zabiera nas na przejażdżkę i robi nam piknik. 
---
W czwartek urodziny ma Szwagier - dostanie prezent dziś, wraz z siostrą. ech na żadne urodzinowe spotkanie nas nie zapraszali, więc chyba nie chcą się widzieć. Z drugiej strony z rozmowy z mamą wynika, że siostra oczekuje wpadnięcia na “urodzinową kawusię”... I weź tu bądź mądry człowieku! Szlag może trafić! 
--- 
W piątek na dwa dni przyjeżdża teściowa i teściu. Chcą się spotkać i przy okazji zabrać samochód na południe do garażu. Dlatego od wczoraj i przez następne kilka dni popołudnia spędzam sprzątając, rozpakowując się itp. Żeby w naszym mieszkaniu było nieco bardziej “reprezentatywnie”... Niby nie jest tego wiele już do rozpakowania, ale dużo drobnych rzeczy zostało do przejrzenia i przeorganizowania na nowo (np: moja dawna szafka “toaletka” w lwiej części została rozładowana na szafkę w łazience, na półkę z lekami w kuchni, a zostały do zorganizowania w niej od nowa rzeczy z danej komody takie jak - ozdoby, maseczki, karteczki, kosmetyki kolorowe po które sięgam rzadziej, doszły rzeczy wyjazdowe - małe opakowania szamponów, szczoteczki itp).
Denerwuję się trochę - bo jednak mamy i tatusie miewają tendencję do narzucania swojego “wiem lepiej”, nawet gdy są fajni (patrz: moja mama, najlepsza i najkochańsza). A czasami właśnie dlatego, że są fajni!
Boję się czy dam radę ugościć tyle osób - w sensie, że sama muszę masę jedzenia przygotować, dwa obiady, dwie kolacje, jakaś kawa-z-ciachem i jedno śniadanie. Pewnie na jakiś punkt imprezy pójdziemy na miasto, do restauracji, ale i tak trochę stres... Ale z drugiej strony: stresuję się na samą myśl, że ktokolwiek poza moim O. będzie mi się po kuchni szwendał, w szafki patrzył. No NIE. Nie chcę tego. To moja przestrzeń.
Będę zestresowana w weekend pewnie...
---
Wczoraj... ech. No trudna sytuacja.
I przeżywam - mam wrażenie - to bardziej niż sytuacja na to zasługuje. 
Ale trochę nie wiem jak postąpić. Mam bardzo głębokie wrażenie, że coś jest nie tak...
Chodzi o to, że niedawno, w niedzielę tydzień temu, zadzwonił do mojego O. jego kolega. Ten przesympatyczny, baaaaardzo fajny, ciepły typ, którego miałam przyjemność poznać w listopadzie. Artystyczna dusza, piesko-kochacz, przeserdeczne serducho. Wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie wtedy i przy każdej kolejnej interakcji. Rzecz w tym, że od tamtego czasu zdążył związać się z Reżyserką (!), przeprowadzić się nas, do miasta (mieszkał z nią) i... przez cały syf z tą laską związany niestety nie spotkaliśmy się później nirazu. 
=/
Przykro mi bardzo, bo to taki sympatyczny chłopak! Z moim O. się tak fajnie przyjaźnią, tak się lubią. To taka nietoksyczna męska przyjaźń. 
A mogłoby być tak pięknie, gdyby nie to, że... zarysowałam granice (poprosiłam, aby się do mojego faceta nie przytulała, bo mi to nie odpowiada; że jesteśmy w świeżym związku i po prostu nie chcę by tak traktowała mojego chłopaka - siadała między nami i tuliła głowę do jego klaty...), których Reżyserka nie chciała respektować (stwierdziła, że zna O. dłużej i to jej przyjaciel i ona potrzebuje się przytulać, a jeżeli ja tego nie potrafię zrozumieć to znaczy, że jestem toksyczna, zinterpretowała moje słowa jako jakiś szantaż - poprosiłam, aby jeszcze raz ze zrozumieniem przeczytała co jej napisałam, a ona odparła, że jeżeli chcę rysować granice to proszę bardzo: ona też mi mówi, że potrzebuje się przytulać do mojego faceta, i co? Będę to respektować? Bo to, że mi jest przez to przykro to cytuję “żaden argument” według niej. :( Stwierdziłam, że sprawa przegrana, nawet nie odpisałam bo sprawa była jasna - chociaż kosztowało mnie to masę emocji, było mi bardzo przykro. Uznaliśmy z O., że ona nie widzi chyba w nas pary, nie widzi, że rości sobie równe prawa jakie w związku mamy ja i on. To nie było okay. Przykro nam było - mi chyba bardziej, bo pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. A ona dzień później napisała w sprawie dezynsekcji jak gdyby nigdy nic - nie odpisałam. Niesmak pozostał. Więc zaczęła pisać do mojego O. na temat tego, że ja jakaś dziwna jestem, bo jej na inny temat odpowiedzieć nie chcę - odparł, że podziela moje zdanie i jakoś tutaj kontakt zamarł).
 I luz. 
Ma do tego prawo - może nie szanować mojego zdania (jednocześnie licząc się z konsekwencjami - nie chcę takich osób w swoim otoczeniu), ale nie ma prawa wpierdalać się między mnie, a mojego chłopaka. 
Ale jednocześnie jak może funkcjonować relacja w której znajoma NASZA otwarcie mówi, że ma gdzieś moje granice i szanowanie mojej prośby i zarazem mówi, że szanuje to, o co poprosi ją mój facet? No jak mój facet może z nią rozmawiać na luzie, podczas, gdy babka gardzi i źle traktuje jego partnerkę?
W listopadzie mój chłopak murem stał ze mną. Mieliśmy do tej sytuacji dokładnie taki samo podejście. 
Minęło pół roku.
W tym czasie wybrał się wraz ze swoim kumplem raz na ściankę wspinaczkową.
Tyle się widzieli - trochę szkoda, troszkę rozumiem. 
No, sytuacja się skomplikowała... z chłopakiem chętnie i z przyjemnością piszę, a no niestety z dziewczyną kontakt się urwał. Bardzo pokomplikowana jest ta sytuacja, bo z jednej strony - z przyjemnością wyszłabym się spotkać z tym typem, a z drugiej strony - no pewnie gość też chciałby zabrać ze sobą swoją dziewczynę, a tego nijak zrobić się nie da. I przez to chłopaki mogą wychodzić tylko we dwóch...
A kilka miesięcy później, w zeszłą niedzielę, jak byliśmy w drodze, gdzieś na krańcu Polski, kolega dzwonił do mojego chłopaka. Nie mógł mój O. odebrać, bo prowadził, był hałas. Poprosił, abym napisała do jego kolegi by ten pisał smsy - i tak to wglądało przez całą konwersację: ja odczytywałam te wiadomości, a potem wpisywałam to co dyktował mi mój O.
Chodziło o to, że chłopak wie, że niedawno się przeprowadzaliśmy do nowego mieszkania. Oni też się właśnie przeprowadzają i dlatego najęli przewoźnika od przeprowadzek. Ale coś tam się komplikowało, w rezultacie zostali bez firmy transportowej. Dlatego kolega prosił mojego chłopaka o namiary na naszą firmę przeprowadzkową. Trochę śmiech to nasz wzbudziło, to podejrzewanie nas o profesjonalizm xD - odpisaliśmy, że nie było żadnej najętej firmy. Był samochód dostawczy wypożyczony z pracy, były ręce naszych przyjaciół i członków rodziny. I tyle. Chłopak odpisał “rozumiem”. A mój O. zaraz sypnął mu poradami, pomysłami, podzielił się naszymi planami B, gdyby ten dostawczy nie wypalił itp. Gość podziękował, kilka pomysłów mu się podobało i luz.
W sobotę, trzy dni temu, mój chłopak chciał ustalić z mamą o której przyjadą nasi goście w piątek, ale ręka mu się omsknęła na liście kontaktów i zaczął dzwonić do kumpla. Mój O. zdziwiony (oczekując usłyszeć głos swojej mamy) wita się z radosnym mężczyzną po drugiej stronie słuchawki, zdezorientowany sprawdza na wyświetlaczu - a tak ksywka jest kumpla! :D - ze śmiechem wyznaje “to pomyłka, stary! Do mamy miałem dzwonić!”, a gość również z humorem żali się “no tak myślałem, że to pomyłka, bo chyba o mnie zapomniałeś!” - i stwierdzili, że muszą się spotkać. :D
Aż wczoraj mój O. dzwoni do mnie prosto od dentysty (miał wracać do domu i pomagać w sprzątaniu na przyjazd swoich rodziców) i wyjaśnia, że jego kolega dzwonił. Potrzebuje pomocy z wniesieniem mebli do nowego mieszkania - proponował czwartkowe lub piątkowe popołudnie. No i oczywiście nam ani czwartek, ani piątek nie pasowały. Ale O. zaoferował, że może TERAZ z nim podjechać przewieźć te meble. 
I pojechali.
I jest w tym coś takiego... niezręcznego.
A ja się... zestresowałam. W ogóle cały kontakt z tamtą dziewczyną mnie stresuje. Pierwszy raz w ogóle będąc w zwiazku mam taką sytuację, że ktoś nie szanuje tego, że mówię “nie”. (tym bardziej to przykre, że to jest inna kobieta). Pamiętam jak na terapii omawiałam to z moją psycholog - ona wtedy mi wyłożyła dlaczego to ważne, abym swoich granic broniła i jakie konsekwencje będzie miało jeżeli mój chłopak tych granic również nie będzie respektował. 
Zestresowana czekałam na wieści od O. przeglądając drobnicę w toaletce, myjąc wszystko, układając na nowo... Niby NIC się nie działo, a mnie już nakręcało lękiem i napięciem. Mam jakieś takie poczucie winy - że przez to, że ja chcę się czuć okay dwóch kumpli traci ze sobą kontakt. I rośnie we mnie lęk - że on nie wybierze mnie w sytuacji w której będzie musiał wybrać... Nie mówiłam nic na temat swoich obaw O. wcześniej, bo chciałam, aby wiedział, że mu ufam... ale z drugiej strony: jeżeli zachowa się nielojalnie wobec mnie to będzie mi przykro...
W końcu mój chłopak najpierw napisał, że skończył przewozić i przenosić dwa meble, a potem, że leci do domu.
Przyjechał i zaczął opowiadać... był bardzo zmęczony i bardzo szczęśliwy. :) (aż trudno mi się nie uśmiechnąć na wspomnienie jego zmęczonego, ale szerokiego uśmiechu).
Wciąż go trzymało znieczulenie po leczeniu kanałowym, opowiadał mi o tym, że czochrał psinkę należącą do jego kumpla (i że jest taaaaaka słodka), że nosili rzeczy do mieszkania i że nie tylko dla mnie ich wspólny kolega (a zarazem najlepszy, najbliższy przyjaciel mojego O.) jest osotatnim znajomym, którego jeszcze nie poznałam z jego strony znajomych, ale również dla Reżyserki. 
I mnie spięło.
Okazało się, że ona cały czas z nimi jeździła, pomagała...
Że mój O. “po prostu odpowiadał na jej pytania, bo nie chciał być niekulturalny”, że jakieś śmichy-chichy były, że pytania o naszą przeprowadzkę też... I Reżyserka prosiła mojego O. aby wyciągnął z domu jej chłopaka, bo gość jeździ tylko dom-praca, dom-praca, dom-praca i to ją martwi...
A potem tamta para powiedziała mojemu O., że “jesteście zaproszeni na naszą parapetówkę”, a mój O. odpowiedział “no zobaczymy jak to będzie”... 
...
Przykro mi, bo odbyły się rzeczy, które NAS dotyczą, a które odbyły się poza mną. (Z tego zdania moim zdaniem tchnie jedno: jestem sfrustrowana, bo nie mam nad tym kontroli).
Jest mi źle z tym, jak to zakomunikował mój chłopak “no zobaczymy jak to będzie” - takie “ni to nie, ni to tak” - byleby być grzecznym i uprzejmym (wkurzyło mnie to, ale tak to odbieram - a O. pyta mnie “to jaki miałem być?” - a ja mu na to “lojalny”). Co to znaczy “no zobaczymy jak to bedzie”...?
Jestem zła na niego, na sytuację i rozczarowana...
Jak on widzi możliwość spotkania się tą laską, która potraktowała mnie tak, jak potraktowała? Noż cholera...
Stwierdziłam, że “słoń jest w pokoju i nikt z was go nie nazwał” i co najgorsze mnie tam nie było (ja bym nazwała - przynajmniej teraz mi się tak wydaje, bo cała sytuacja budzi we mnie rozdrażnienie) - i to wręcz było znamienne i znaczące. 
I nie wiem co teraz zrobić z tym.
:( :( :(
A bardzo chcę coś zrobić.
Bo czuję, że jest mi przykro, ale nie potrafię dobrze zakomunikować co sprawiłoby, abym poczuła się w akceptacji i kontroli. W wewnętrznym sposkoju.
Bo teraz czuję lęk.
Pewnie trochę stresu i lęku przydałoby się odpuścić...
A z drugiej - nie myślałam o typiarze przez pół roku! Mój związek rozkwitł! Jestem szczęśliwa! A tu nagle pojawia się ktoś, kto już raz znęcił mój spokój. I co z tym zrobić? Akceptować? Odpuścić podczas, gdy wciągają mojego faceta w to, w co go tam wciągają i stawiają przed wyborem? Kocham go i bardzo mi na nim zależy! Ale czyjąc do niego to wszystko mimo to jestem zła, że nie powiedział im czegoś w stylu “dzięki za zaproszenie, ale póki co nie widzę na to możliwości po tym, jak Reżyserka ostatnio potraktowała Villkę i mnie.” - jednocześnie.... może on ma na to wyjebane? Może go to WCALE nie porusza na tak głębokim poziomie jak mnie (ja to czuję jako zagrożenie dla naszego związku - a on ewidentnie ma z tym luz, nie poczuwa takich zachowań ani trochę, jako niepokojące)? Może nie chce mu się wchodzić w konfrontację, która zawisła między typiarą a mną te 7 miesięcy temu? 
Jest mi przykro.
I źle.
I trudno mi uchwycić dlaczego...
Nie wiem ile i jak wie jego kolega... zaproponowałam, aby opisał albo pokazał koledze tamtą konwersacje miedzy jego dziewczyną, a mną... że fakty mogą więcej wyjaśnić, sam typ oceni skąd uraz i go zaakceptuje? Bo naprawdę koleś jest spoko i obydwoje z O. co jakiś czas wracamy do rozmowy o tym, że taki fajny chłopak, a w związku z tak... poplątaną i nauczoną toksycznych relacji laską... To mnie sprowadza do tego, że MOŻE ten chłopak też ma toksyczne zachowania... może... po prostu za słabo go znam (zdrowi z chorymi nie tańczą - mądre słowa, trzeba mieć w swoim kodzie zachowań coś, co pozwala rozpoznać toksyczne zachowanie drugiej osoby jako “atrakcyjne” zamiast “red flag”... jako ludzie jesteśmy tak cudownie skomplikowani.... cholera wie jak to będzie)?
Mój chłopak wczoraj powiedział coś takiego: “pamiętam, że wtedy było tobie bardzo przykro i jak to widziałaś. Moge mu to wyjaśnić” - a ja na to “nie chcę, abyś WYJAŚNIAŁ mnie! - sama siebie mogę wyjaśnić :(”, chciałam znać NASZE WSPÓLNE podejście do tego. I czy jest dla mojego O. aktualne. Zastanawiał się długo i wreszcie powiedział mi “to wyglądało tak, jakby Reżyserka chciała stawiać warunki w naszym związku, jakby nie rozpoznawała w nas pary, jakby nie szanowała tego” - ale wciąż powtarzał, że to JA czułam... pytałam co on czuł. Baaaardzo trudno mu było ten koncept jakoś złapać, ubrać w słowa... jak to “co czuł? i walił, że to co ja, ale zaraz znowu wracał do tego, że nie wie czy dobrze pamięta co ja wtedy czułam... Więc pytam go jakie on ma uczucia, sądy, pomysły na rozwiązanie tej sytuacji... i odpowieda, że nie wie... 
I tłumaczy mi przepraszająco, że też nie wie jak postąpić, bo pierwszy raz jest w takiej sytuacji - laska mu wisi i powiewa, ale jego przyjaciela po prostu mu brakuje...
Nie wiem ja to rozwiązać i siedzi to we mnie non stop... 
Gdybym była na terapii to bym zapytała mojej psycholog... ale nie jestem i nie wiem skąd czerpać wiedzę jak tu postawić granice i jak zadbać o siebie.
Czy chodzi tu o wypracowanie granic w związku? 
Jak zakomunikowac i co zakomunikować?
Bo ja nie wiem...
A czuję, że całkość jest jakaś taka... ciężkostrawna i nie wiem co zrobić, aby te uczucia rozplątać.... 
Jakieś rady?
24 notes · View notes
szybkie-znajomosci · 2 years
Text
2698
Dziewczyna 19 lesbijka która chętnie pozna inną dziewczynę najlepiej z Wawy lub okolic zostaw serducho a się odezwę ;)
2 notes · View notes