Tumgik
#ostatnie marzenie
witchwhaat · 9 months
Text
ZŁOTY CHŁOPAK😭
1 note · View note
drifftingg · 1 month
Text
Boże dlaczego tak mnie nienawidzisz? Dlaczego tak paskudnie mnie osrałeś? Spędzam przed lustrem życie całe, skurwysynu dobrze wiem ze to widzisz, moje cierpienie jak zachód slońca, mrok fasta i norweski chłód otacza mnie, Ogarnia mnie norweski chłód fastowanie, po 168h może jakoś zmieni tego ulańca, w człowieka.. Żaby, żaby, żaby, ogarnia mnie, otacza mnie. One pływają w stawie, bolą mnie stawy. Z głodu cały mój tłuszcz strawie, ogarnia mnieeee otacza mnieeeeee. Żabę, żabę, żabę, w stawie kaczki karmie. Chce mieć chude nuszki, dla nich wszystko zostawię. I rękę dam sobie odciąć, jak żaby, żaby, żaby w stawie, składają skrzek, a rosa kapie, kapie, kapie, ogarnia mnie otacza mnie, głód i skręt kiszek, trwa wiec progres słodki niczym beczka miodu. Żabę, żabę, żabę, zjeść chciałbym żabę, serce bije jak dzwon, aby tylko z głodu, nie umrzeć choć czuje, że umrę zranię, tym moja mamę, mamę, mamę, która kupiła mi zabe zabe zabe Bo prosiłem moja mame mame mame: proszę kup mi taką żabę, żabę, żabę. Całe moje sadło, nagle jak postrzelona łania, spłynął ze mnie strumień górski potok, zalał łąki i odżywił pszenżyto, moja mama kupiła mi żabę, żabę, żabę, do ruchania. Moją żabę rozerwało dziś na strzępy, łania wykrwawia się postrzelona w kopyto, leży i czeka już tylko na śmierć, nie zależy jej, na niczym innym, bo jej marzenie się spełniło nim, odebrano jej życie, jej chude sarnie nuszki były tym, o czym wielu marzyło, a czym życie ją odmieniło. Łanio dlaczego krwawisz, dlaczego nie uciekasz przed myśliwym złym ostrym, dlaczego nie miałaś w ogóle sił? Dlaczego nic nie zrobiłaś, gdy padał ostrzał? Powoli już umieram wykrwawiam się, zasmakowałem wszystkiego i niczego. Moja mama kupiła mi żabę, żabę, żabę do ruchania, moja żabę rozerwało na strzępy. Dziś wykonałem jej sekcje zwłok, wbijałem cieniutkie szpileczki, stukające po bruku szpileczki chudych nużek, dla których oddałem życie, przerwa między udami, buty nad kolano na szpilkach, z czarnymi rajstopkami, sarnie nuszki stukają o poduchy z mchu, chude nuszki stukają o kamienny bruk. Takie nogi przyciągają wzrok, postrzelona lania wydaje z siebie ostatnie tchnienie, moja mama kupiła mi żabę, żabę, żabę, umieram chudo, dałem radę, radę, radę, wiem jak smakuje życie, bo wyruchałem żabę, żabę, żabę.
Autor - driffting
edit : poprawilem
13 notes · View notes
tearsincoffe · 25 days
Text
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
[30.03.2024]
Dzień bez psychicznego szwanku byłby dla mnie dobą straconą. Problemy rozpoczął rodzinny wyjazd na cmentarz, rzecz która napawa mnie lękiem niezależnie od święta czy okazji. Wujek (brat mamy) stanowi olbrzymie oparcie podczas walki z rakiem... dla samej chorej. Doraźnie nie mogę czuć się pominięta ponieważ często obdarowywuje mnie zawrotnymi kwotami pieniężnymi. Ale psychicznie aura tego człowieka mnie wykańcza. Znienawidzony przez współpracowników za nieuzasadnione poczucie wyższości nie pomija w ów procederze rodziny. Mama-koleżanka również staje się przy nim inną, najgorszą wersją siebie. Jakby koszmarne rodzeństwo miało we krwi smykałkę i pełną pasję do poniżania ludzi. Zazwyczaj są to drobne komentarze na granicy żartu, tak abym jako osoba obśmiewana wyszła na histeryczkę jeżeli tylko pozwoliłabym sobie mieć coś przeciwko. Dyskredytacja mej persony zawsze była tłumaczona niskim wiekiem. Czuję, że pomimo okropnych grzechów w roli ojca (ujawniając je mama-koleżanka zburzyła jakąkolwiek role postaci męskiej mi znaną) tylko dziadek kochał mnie miłością bezwarunkową. Tęsknie za nim każdego dnia równocześnie dziękując, iż nie musi oglądać upadku psychicznego ukochanej wnuczki. Konfrontacja z jego dziećmi zawsze mnie stresuje, przyprawia o drżenie rąk i duszone łzy. Wujek kpi a rodzicielka warczy przy błahostkach typu ustawienie znicza nierównolegle z wiązanką. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile szkła pobiłam ponieważ patrzyli mi na ręcę niby sępy wyczekując potknięcia. Całą drogę powrotną wstrzymywałam emocje skandując wewnętrze "zagłodze się aby być już z dziadkiem!" Uzmysłowiłam sobie, że zaplanowany na jutro post może zostać tematem tegorocznej Wielkanocy. Mama-koleżanka ma język zbyt długi aby mieścił się on za zębami więc spodziewam się podobnego wystawienia jak przy okazji samookaleczeń parę lat temu. Wtedy bagatelizowała sytuacje słowami "rysunki", "zadrapania" jestem ciekawa gdzie kreatywność języka poprowadzi ją jutro. Naturalnie po powrocie wróciłam do bezpiecznej łajby łózka dryfując po śmieciowym oceanie własnych czterech ścian. Uwięziona przez własne emocje jak samotny marynarz. Pierwsze pytanie mamy sugerowało jakobym miała się bezpodstawnie obrazić. Bo w końcu to ja jestem problemem, prawda? Dopytywałaby dłużej gdybym łamiącym głosem nie poprosiła aby wyszła. Wpajała mi od dzieciaka tłumaczenie z powodów płaczu, przez to z każdą kroplą płynu spływającą po twarzy myślę, że karam sumienie grzechem śmiertelnym. Mary samookaleczeń wybudzone słodkim zapachem załamania wyszły na powierzchnię. Gdyby ostatni raz nie przyprowadziły ze sobą stanów lękowych, łzy nie byłyby ostatnim płynem opuszczającym me ciało. Brak tożsamości rodzinnej niszczy mi psychikę odkąd zrozumiałam, że stoję na przeszkodzie rozwodowi rodziców. Strona ojca widzi we mnie parias, zaś dla matczynej czuję się niewystarczająca, wiecznie w ceniu perfekcyjnej mamy-koleżanki, niedoścignionego wzoru. Nie mam już dziadka, jestem sama.
SPOŻYTE: 0kcal/0kcal
(Chciałabym jeść jeszcze mniej chociaż wiem, że to marzenie ściętej głowy.)
SPALONE: 278kcal
BILANS: -278kcal
Przetrwajcie jakoś kolejny z tych komercyjnych dni gdzie promowane są nierealne wartości rodzinne.
Chudej nocy Motylki! 🦋
17 notes · View notes
dhr-ao3 · 23 days
Text
Inheritacne - A Christmas Prince || Dramione Pl
Inheritacne - A Christmas Prince || Dramione Pl https://ift.tt/NaxmgSb by Cravedka Opis: Hermiona pracuje w Proroku Codziennym, po wielu latach swojej kariery dostaje szansę na awans i jej marzenie o zostanie redaktorką ma się w końcu spełnić. Ma napisać artkuł o Malfoyach i zbadać bujne życie uczuciowe Casanovy Draco Malfoya, który przez ostatni rok podróżował po świecie nie przyjmując swojego spadku po zmarłym ojcu. Czy w otoczeniu świątecznej atmosfery podstęp Hermiony, aby udawać nauczycielkę jego młodszego brata i na własne oczy przekonać się jak żyją sławni Malfoyowie się powiedzie? Czy po zamieszkaniu w Malfoy Manor dowie się o Draconie czegoś więcej? Czy jej intryga wyjdzie na jaw? Words: 11934, Chapters: 3/3, Language: Polski Fandoms: Harry Potter - J. K. Rowling Rating: Teen And Up Audiences Warnings: No Archive Warnings Apply Categories: F/M Characters: Hermione Granger, Draco Malfoy, Cygnus II Malfoy, Narcissa Black Malfoy, Astoria Greengrass, Theodore Nott Relationships: Hermione Granger/Draco Malfoy Additional Tags: Christmas, Winter, Malfoy Manor (Harry Potter), Good Draco Malfoy, Adult Hermione Granger, Adult Draco Malfoy, Teacher Hermione Granger, Family, Adoption, Inheritance, Draco's Brother via AO3 works tagged 'Hermione Granger/Draco Malfoy' https://ift.tt/uUmHLai April 01, 2024 at 08:29PM
3 notes · View notes
forthedarkmessiah · 2 months
Text
Próg naszego domu
Na podwórku rozgościł się spokojny, stonowany wieczór. Czoło nieba pociemniało, okraszone stygmatami gwiazd, zakochanych w swoim własnym świetle. Brakuje paru minut do zapadnięcia zmroku. Za moment zapłoną uliczne latarnie, znacząc drogę dla tych, którzy spóźnili się z powrotem do domowego ogniska.
Stoję w oknie. Przyciskam nos do szyby, aby dokładniej widzieć życie toczące się na ulicy. Dotykam wnętrzem dłoni zimnego, nieustępliwego szkła. Skrapla się na nim mój z lekka niepewny oddech.
Stoję tak od dwóch godzin. Nie mam odwagi, aby oderwać się od parapetu i usiąść w fotelu, by tam cierpliwie zaczekać. Jakaś moc sprawia, że chcę zobaczyć, jak zmierzasz chodnikiem wiodącym do naszego domostwa. Jestem zbyt niecierpliwa, aby czekać na odgłos dzwonka. Nie, nie umiem odejść od okna. Zaczekam tutaj na twoje kroki.
Moje serce podrywa się do szparkiego galopu. Wytężam wzrok, na mojej twarzy przysiada uśmiech od ucha do ucha. A więc jesteś! Mogę w końcu odkleić się od szyby i biegiem ruszyć ku przedpokojowi, by uwiesić ci się u szyi, kiedy tylko przekroczysz próg naszego domu.
Nie wytrzymuję. Drżącymi z ekscytacji palcami odryglowuję drzwi, otwieram i lekko wybiegam na korytarz. Rzucam ci się na szyję, zanim zdążyłeś wspiąć się na nasze piętro. Przylegam do ciebie całym wygłodniałym ciałem, sycę wszystkie niecierpliwe zmysły. Pragnę wdychać zachłannie twój zapach (mieszanka cynamonu i pomarańczy), delektować się ciepłem, bijącym od rozległej piersi.
Mija wiele, wiele czasu, zanim puszczam cię wolno. Biorę krok wstecz i karmię wzrok twoją osobą. Jesteś rozpromieniony, jakbyś dostrzegł nagle swoje uosobione marzenie. Dostrzegam wyraźnie swoje odbicie w twoich oczach. Teraz już wiem, że wytrzymaliśmy aż tyle, żeby obłaskawić przyszłość, ze śmiercią na czele. Wiem, że nie ma mocy, która ponownie podzieliłaby nasz strach i niepokój. Od dziś będzie nas budziło to samo słońce, będziemy oddychać tym samym powietrzem.
Ze światłem w duszy i sercu, zapraszam cię do środka. Czekam, aż spokojnie rozsiądziesz się w fotelu i opowiesz mi, co wydarzyło się przez ostatnie kilka tygodni. Nie mogę nasycić się pięknem i urodzajem twoich słów. Spijam je z twoich warg, których smak zdążyłam zapomnieć. Czuję się, jakby samo słońce zagościło w naszym mieszkaniu. Jakby objawił mi się sam wiosenny poranek. Powietrze jest niezwykle lekkie, jest ciepło i przytulnie.
Czy to szczęście składasz w moje wygłodniałe ramiona? Czy to żal i ból sprawiają, że otwiera się przed nami teraźniejszość? Dzisiejszego wieczora podzielić nas mogą tylko nasze splecione dłonie. Do ust przylegają rozbestwione, łakome pocałunki. Już nigdy, nigdy więcej nie pozwolę ci zasnąć. Pozostaniesz, by każdego ranka karmić mnie pokornym blaskiem. Tak, od dziś będzie mnie budził pełen szacunku, delikatności i miłości dotyk. Namiętność rozsiądzie się wygodnie w naszych myślach. Nie będziemy czekać, aż przeminie ostatnia gwiazda; doskonale znamy posmak tęsknoty i cielesnego oddalenia.
Zaśniemy, gdy świt będzie czaił się za rogiem. Wcześniej nie będzie na to czasu. Spokojnie, nie musimy się donikąd spieszyć; przed nami wieczność, której nie powinniśmy się obawiać. Nasze zmysły długo będą czekały na ukojenie. Już nigdy więcej nie zapomnę muśnięć twojej skóry. Zanim nadejdzie poranek, odetchniemy z ulgą. Sen, poczęty z ochotą, obdarzy ciała pamiątką.
Tumblr media
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 5 months
Text
Wrażeń z podróży część kolejna.
[Miałam zapisaną w roboczych relację ze Sieny, z majówki 2023r, która mi zniknęła, a której nie mogłam odkopać z archiwum, aż TERAZ, nagle, 28 listopada BUM i mam tę relację - nieukończoną. Tak, ale wszysto co tu napisałam budzi we mnie ekscytację i mam nadzieję, że w kim jeszcze obudzi również. Chcę wrócić - może w przerwie swiątecznej do spisywania wrażeń z podróży do Włoch. Tym bardziej, że w międzyczasie, jesienią, pół roku po tych doświadczeniach NIESPODZIEWANIE wydarzyła się jeszcze raz Florencja i po raz pierwszy Piza! :D ]
Urlop majówkowy 2023r w którym konfrontowałam oczekiwania z rzeczywistością.
[Tutaj poprzedzający wpis z memoriałem https://myslodsiewniav.tumblr.com/post/716673885506011136/kontynuacja-konfrontacja-oczekiwa%C5%84 ]
Część IV
Najcięższy kawałek za mną. :P Najciężej mi się o Florencji pisało, bo zaliczyłam ten meltdown pod Dawidem i po prostu jeszcze to dla mnie trudne do tamtych emocji wracać by je przeżywać na nowo.
O. sugeruje, że skoro tak dużo piszę to może kiedyś wydam to-to jako swoje memuary. Zabawne. Nie wie jak pisze i jak czasami pierdolę trzy po trzy.
Potrzebuję pisać, bo czasem nie potrafię samej siebie zrozumieć. Mam huragan... Na przykład miałam potrzebę pisać na wyjeździe, ale nei miałam lapka. Ani kartki. Był telefon, ale nie czułam się komfortowo - wiedziałam, że będę potrzebowała wyrzucić z siebie DUŻO słów, by oddać to co czułam (jak zresztą zrobiłam we wpisie o Florencji), a nie miałam komfortu przeznaczenia zadowalającej przestrzeni czasu na pisanie. Dlatego skupiłam się po pierwsze na TU i TERAZ, pogadałam z O. i z przyjaciółmi, a po drugie komfort mi dała wizja tego, że NIEBAWEM wrócę do komputera i to wszystko z siebie wyrzygam, poukładam, może nawet zapłaczę i być może się wkurwie znowu pisząc o tym, jak przewodnicy redukują piękno Dawida do detalicznej roboty artysty w obrębie jego dłoni, a tłum to bez echa łyka i bez kontemplacji przechodzi dalej...
I stało się to... podczas pisania.
I trudno mi było wczoraj... (teraz już dwa dni temu)
Ale tamtego dnia już wiedziałam, że wszystko było inaczej niż liczyłam, że będzie. I że miałam więcej oczekiwań niż zdawałam sobie z tego sprawę. Że jakieś nienazwane nigdy dotąd marzenie małej dziewczynki pod rzeźbą Dawida przy wejściu do palazzo vecchio umarło - tak jakby to dziecko we mnie usłyszało pierwszy raz w życiu, że Święty Mikołaj nie istnieje... Było we mnie wiele niezgody, wiele żalu, goryczy...
I byłam tym tak zmęczona... Gdy to piszę jestem zmęczona na wspomnienie tego co wtedy czułam i jestem zmęczona po przeżyciu tego wszystkiego w kontrolowanych warunkach podczas rozkminy.
Z tego powodu tamtego dnia, na urlopie, dzień po Florencji ograniczyłam się do minimum: jeżeli na coś mam wpływ to przynajmniej na uniknięcie zimna i deszczu. Reszta i tak mnie zaskoczy.
Po prostu przyszło wtedy odpuszczenie i poniekąd akceptacja. Zwrócenie się ku temu, co jeszcze może podnieść komfort pobytu.
Dlatego wraz z O. ograniczyliśmy zakres naszych pierwotnych planów: dnia czwartego mieliśmy pojechać o świcie na cykanie zdjęć nad Toskańskimi wzgórzami z welonem złotej mgiełki unoszącym się nad winnicami, potem do Term Saturnina, a potem nad Adriatyk się opalać i chillować, i wbiec do morza... Ale wedle prognozy satelitarnej - nad morzem miało padać i być zimno, w termach również (to znaczy termy miały być ciepłe, ale po tych kilku dniach deszczów naprawdę siedzenie w ciepłym basenie z zimnym deszczem lejącym się na łeb to ostatnie za czym tęskniliśmy). Więc zostaliśmy na miejscu i zrealizowaliśmy plan, który mieliśmy zaplanowany na dzień nr 3 w Toskanii (a 5 dzień naszej podróży). Pojechaliśmy do Sieny.
Tej Sieny.
Tej, która sprawiła, że tuż przed wyjazdem kupiłam komplet bielizny o nazwie "sienna" w kolorze sjeny palonej.
I znowu to jedna z tych chwil, gdy się chce rzec "tak miało być", bo spoiler: tak jak bielizna leży idealnie, tak Siena leżała mi idealnie. <3
Rano obejrzeliśmy taras należący do naszego domku. Mieszkaliśmy w ośrodku wypoczynkowym w domkach kaskadowo przycupniętych na zboczu gaju oliwnego. Było tam przepięknie. Nawet nie wiedzieliśmy rezerwując, że do własnej dyspozycji mamy basen i kort tenisowy (!). Czarujące miejsce, skryte między bardzo starymi drzewami. Każdy domek miał swoją część tarasu do dyspozycji. Nasz taras był wysunięty nad łagodne zbocze, między drzewami mogliśmy usiąść przy stoliczku, na krzesełkach, a zarazem ten taras był chodnikiem komunikacyjnym dla całego ciągu domków (4 w jednym rzędzie) i chronił przed błotem poniżej - a błoto mnie zachwycało! To była glina! Ruda glina! :D
Zjedliśmy w porannym chłodzie śniadanie, potem wybraliśmy się na kawusię do baru w naszym ośrodku (świetne miejsce - mini-miasteczko domków kampingowych schowane w gaju oliwnym). Musiałam trzymać pieska na kolanach - tylko w takiej pozycji nie szczekała czujnie na gości. :D Było przemiło. Gdyby jeszcze świeciło słonce, to z baru roztaczałby się malowniczy widok na pagórki Toskanii - w pochmurny dzień (ale taki z bardzo jaskrawym, jasnym, przydymionym światłem przy którym ciężko robić dobre zdjęcia) krajobraz zdawał się być spłaszczony trochę.
Lżejsi o stres, o gnający czas, o plany, w końcu odpoczywaliśmy po tych ostatnich dniach istnych maratonów wrażeń. Chłonęliśmy spokój. Nieśpieszność.
Wsiedliśmy w samochód i ruszyliśmy do Sieny, w której miało zacząć padać dopiero po 15 - i tym razem prognoza pogody się sprawdziła! Yey! Było sucho.
Ledwo wyjechaliśmy z naszej mieściny i wyłoniło się wiekie i czarodziejskie, nierealne, jak z jakiejś książki Prattcheta - San Gimignano.
Tumblr media
/OoO/
Po prostu zachwyt. Wysiedliśmy z samochodu by porobić zdjęcia, bo... to było jak wjazd do baśni! Te wielkie wieże widywane wcześniej na zdjęciach, ach! Pewnie, wiedzieliśmy obok czego wynajmujemy domek xD Wiedzieliśmy co tu jest do zwiedzania i zjedzenia, ALE zobaczyć to na żywo to zupełnie inne uczucia... I jeszcze ta myśl: wczoraj jechaliśmy tą samą drogą i byliśmy tak zmęczeni, zestresowani i przybici, że totalnie nie zauważyliśmy TEGO. Nie zauważyliśmy miasta z byczymi wieżami na wypiętrzonym wzgórzu! Więc rano mielimy wrażenie, jakby to nierealne, średniowieczne miasto czarodziejsko nam wyrosło przez noc pod samym nosem! I się nagle skrzyło pod szarymi, deszczowymi chmurami. Jakby czekało na nas z jakimś bohaterskim questem rodem z RPG i lożą czarodziejów zajętych odwracaniem przypadkowo rzuconego podczas wczorajszej kolacji czaru niewidzialności (chociaż tak naprawdę miasto reklamuje się muzeum tortur :P).
No i to była zapowiedź lepszego - jak już odpuściłam oczekiwania to podziała się magia!
To był cudowny dzień.
Ubraliśmy się tego dnia w końcu nie-jak-turyści. Mieliśmy na sobie takie kolorystycznie matching outfity, bardzo ceglasto-gliniaste kolory. :P (wyszło przypadkiem, ale pasuje to do Sieny). Mogłam założyć fajne spodnie i świetny topik (top to zakup na ostatnią chwilę - wzięłam go przy okazji mierzenia joggerów w Oysho, żeby coś tam na górze mieć. Leżał jak druga skóra, był z tego materiału funkcyjnego na którym nie widać plam ewentualnego potu, jest wygodny i czuję się w nim zajebiście. I chyba wrócę po jeszcze jeden w innym kolorze, bo naprawdę zakochałam się). Do tego skórzana kurtka i coś na włosy (bo przez wilgotność w powietrzu miałam na głowie watę cukrową, a nie fryzurę :P). Mój partner wybrał też prostotę: ciemne spodnie, T-shirt i katankę w kolorze cegły, tą od której chyba zaczęła się nasza bliższa konwersacja, tą którą kupował podczas łowów w ciuchlandzie, gdy jeszcze byłam koleżanką, którą pytał o opinię. :D
Ja się czułam komfortowo.
Jechaliśmy bez planu, bez ciśnienia.
Wyskoczył nam nagle drogowskaz na Monteriggioni - miasteczko, które ze wzgledu na fortyfikacje bardzo chciał obejrzeć mój partner. Zdziwił się, że to tak niedaleko od nas, że to po dordze. Że bez planu trafiliśmy tuż pod to miejsce, które przecież jeszcze miesiąc temu upierał się, że chce zwiedzić. Zapytałam z ekscytacją i radością "chcesz wjechać?", a on na to "to będzie okay, jeżeli będziemy w Sienie później?", a ja "wszytko jest okay jak długo nie pada!".
:D
I serio, na tamten moment, kiedy odpuściłam oczekiwania mogłabym nawet nie wjechać do Sieny i być szczęśliwa :P
I zaparkowaliśmy pod miasteczkiem. Było cudownie. Co prawda nasz piesek się skasztanił na środku średniowiecznego miasteczka i musieliśmy czyścić podłoże (kocie łby) chusteczkami xD, bo było to tak płynne, że w worek na kupy nie dało rady tego zebrać xD, ALE było tak cudownie. Mój chłopak w końcu mógł skorzystać z tego aparatu kupionego przed wyjazdem bez groźby zamoczenia go. Świetnie było się tam zgubić, poczuć klimat. Potem zeszliśmy zboczem między polami wina - coś cudownego. W końcu. Chociaż "toskańskiego słońca" nie było, wciąż się kryło za chmurami, to w końcu czułam, że odpoczywamy tak, jak chcieliśmy.
Tumblr media
Gdy dojeżdżaliśmy do Sieny - przez chmury przebijało słońce. Było cudownie - W KOŃCU. Nie było ciepło, ale też nie czułam tego przenikliwego zimna, ani wiatru.
Zaparkowaliśmy samochód w parkingu podziemnym i zaczęliśmy zwiedzanie.
Nie potrafię nawet opisać jak od początku samego pobyt w Sienie był komfortowy w porównaniu do pobytu we Florencji.
Po pierwsze wielopiętrowy, podziemny parking do którego kieruje turystów komunikacja drogowa. Po drugie obecność chodników i funkcjonalność przejść jak już się z tego parkingu wyjdzie. Nie potrzeba mapy, by widzieć, że potrzeba kierować się w górę. Miasto wyrastało jak to włoskie miasta średniowieczne - na wzgórzu. Nie powinno to dziwić, to jest coś co znamy też z polski, ale co jednak wygląda inaczej, przez krajobraz i średniowieczną zabudowę typową dla tych terenów. Czuć tam było to co znam z rycin. To miasto pnące się po nieprzeciętnych stromiznach w górę. :D :D :D
I tutaj pozwolę sobie na kolejne porównanie do doświadczenia Florenckiego: zaczęliśmy Florencję od panoramy, od zobaczenia wszystkiego co nas czeka, bo Florencja leży w dolinie, ze swoją wielką kopułą. Zaś Sienę zaczęliśmy od podzziemia i pieliśmy się w górę, i w górę, i w górę - i było to diabelnie ekscytujące, bo nie wiedzieliśmy co nas czeka i kiedy, a widok panoramy sieneńskiej to był deser podany po sytym doświadczeniu, a nie apettizer ciekawszy niż danie główne. :P
Było pięknie!
Wyszliśmy na główną ulicę na której roiło się na poboczach od fiatów 500 (a sami takim samochodem przyjechaliśmy, więc troszeczkę wzruszki nas łapały widząc tyle maleństw dookoła). Akurat obok nas, równolegle na chodniku szły dwie pary z Polski: mężczyzna opowiadał reszcie o Il Palio czyli historycznej rywalizacji mieszkańców Sieny z mieszkańcami Florencji o tytuł najlepszego/najważniejszego miasta w Toskanii. Oraz o wewnętrznych rozgrywkach między mieszkańcami dzielnic Sieny - to było ciekawe, chociaż już nam znane z wcześniej, jeszcze przed wyjazdem słuchanych/czytanych przewodników i podcastów. Miło słuchało się tej opowieści (jednocześnie nie zdradzając, że rozumiemy każde słowo, idąc spokojnym krokiem, w komfortowej ciszy). Na ulicach miasta było ludnie, ale nie było tłoczno.
Ot, takie ... (i tu urwałam w maju i do tego wrócę)
6 notes · View notes
wiking0 · 2 years
Text
01.08.22
Nie wiem czemu, ale nie moge wstawić posta...
Hej.
Piszę ten post 5 raz i mam nadzieje, że ostatni. Tumblr mnie chyba nie lubi. Poprzednie posty przetwarzał, przetwarzał i nagle zniknęły.
W pracy było dobrze. Ostatni dzień na zmywaku, wracam do swojej pracy. Fajnie było, może kiedyś jeszcze bede miała zaszczyt tam pracować 😆
Rano za to czułam sie fatalnie aż do wieczora. Przez to odpuściłam kolacje i inne posiłki. Co do jedzenia na statku to, ja sie go chyba po prostu boję. Genaralnie boję sie jedzenia. Boję się przejść obok stołówki, bo wiem, że coś mnie tam przyciagnie i zaczne jeść bez kontoli. To takie uczucie jakbym trzymała ciągle to coś w środku na smyczy. To mnie męczy. Bolą mnie rece, chcę puścić smycz, dać na luz, ale wiem też, że nie mogę, bo bez tego to coś co jest uwiązane na smyczy sie puści i wciagnie mnie w taki bulimiczny stan. Jedzenie, tabletki, rzyganie, jedzenie tabletki, rzyganie... W każdym bądź razie dzisiaj nie było aż tak tragicznie. Mogło być lepiej. Jasne, ale nie wyjdę odrazu z tego. Zobaczymy jak pójdzie mi jutro.
Skończyłam też oglądać anime - Blue Peroid. Seans mi sie podobał. Tematyka też w punkt. Oglądając miałam wrażenie, że doskonale rozumiem głównego bohatera. Też kiedyś siedziałam w malowaniu dosyć mocno, nawet chodziłam do kółka. Jedyny minus to to, że anime tego typu jest przewidywalne. Nie ważne w jakiej dupie by był bohater i tak mu sie uda i tak osiagnie swoje marzenie, a gdy już prawie umiera przychodzi magiczna wróżka z pomocą. Nie przepadam za czymś takim, ale może to tylko moje preferencje. Jestem milośniczka porąbanych anime. W końcu moim ulubionym jest Higurashi. Tam to sie dopiero dzieje ^^
Miłego dnia ;)
Tumblr media
Ładne niebo i ksieżyc był wczoraj ^^
13 notes · View notes
angie2022sblog · 1 year
Text
Każdy myśli o tym jakie jest jego życie. W tym temacie nie wyróżniam się na tle innych. Czy moje życie może być lepsze, czy inni mają gorsze, dlaczego moje życie wygląda właśnie tak. Tysiące pytań które codziennie przewijają się przez moją głowę. I wiecie co, nie znalazłam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Ostatnio spróbowałam zrealizować swoje największe marzenie, chciałam wyjechać i zacząć nowe życie. Bardzo szybko upadłam, zderzyłam się z ziemią. Po raz pierwszy nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, nie miałam chęci, żadnej motywacji. Przez ostatnie lata nie miałam łatwego życia ale zawsze potrafiłam znaleźć punkt zaczepienia, motywację. Teraz tego nie potrafię. Chcę znaleźć punkt zaczepienia. Walczę sama ze sobą. Jednak ile razy można dostać od życia cios i się podnosić. Ile razy mam jeszcze oberwać, podnieść się, żeby potem dostać cios. Ile razy do cholery .... Czy jeśli teraz się podniosę, już nie upadnę ? Nie wiem. Jak narazie chwilę sobie poleżę.
4 notes · View notes
27kg-za-duzo · 2 years
Text
Mam 27 lat i jeden dzień. Wagi już nie 27kg do zrzucenia, bo trochę ponad 25kg. Postęp mały, ale jest.
Ostatni raz kiedy tak bardzo czułam potrzebę schudnięcia miałam 14-15 lat. Co śmieszne, wtedy ważyłam między 54-60 kg, teraz waga marzenie.
Można powiedzieć, że w tamtych czasach chciałam być motylkiem. Chciałam schudnąć tak jak pokaźny procent młodych dziewczyn. Kult chudości jeszcze się ciągnął. Był to też czas rozkwitu motylkowych blogów. Wiele chciało posmakować chudości.
Sporo się zmieniło, przede wszystkim dorosłam. Nadal tęsknię patrzę w stronę ed tumblr, ale bardziej z sentymentem, niż chęcią naśladowania. Mam teraz nieco inne cele niż kiedyś.
Chciałabym schudnąć ale i stanąć się silniejszą - psychicznie i fizycznie.
Moje cele i założenia:
Spadek wagi oparty na deficycie spowodowanym zmniejszoną kalorycznością posiłków i ćwiczeniami kardio
60 kg ale może się zmienić, jeśli przy biorę tkankę mięśniową, cel będzie wyższy lub zmieni się na procent tłuszczu / wymiary
Zwiększenie wydolności
Zbudowanie sylwetki, masy mięśniowej
Odpowiednia ilość białka żeby nie stracić za dużo mięśni podczas chudnięcia
Limit kalorii wyższy lub równy dziennej podstawowej przemianie materii (jw. żeby nie stracić mięśni i być zdrową)
Zacznę się mierzyć
Więcej nie pamiętam 😄
Choć obserwuję blogi motylkowe, a mam inne spojrzenie teraz na te sprawy, nie zamierzam prawić wam morałów, bo wiem jak to jest. Ze względu na własną historię fascynuje mnie to, ale nie chcę do tego wracać. Potrzebuję jedynie trochę inspiracji i motywacji. Mam nadzieję ,że będę mogła też się jakoś odwdzięczyć czymś takim na blogu 😊
4 notes · View notes
sohee-e · 2 years
Text
Od dziecka marzymy aby wreszcie stać się dorosłym. Ja też byłam takim dzieckiem. Chciałam mieć własne pieniądze za które miałam kupować ubrania, kosmetyki, wyjeżdżać. Tak miało być i z początku tak właśnie to wyglądało. Zderzenie z rzeczywistością nastąpiło jednak bardzo szybko, szybciej niż bym to zakładała. Było bolesne. Bardzo. Marzenie którym żyłam ostatnie 19 lat okazało się rozczarowaniem. Ludzie których uznawałam za przyjaciół, ulotnili się. Rodzina która była ze mnie dumna nagle zaczęła nieświadomie wierzyć w bajkę. Od tego się zaczęło. Moment w którym przyszła prawniczka zrozumiała że nie chce być tym w co wierzyła przez całe swoje dotychczasowe życie.
5 notes · View notes
kilkawspomnien · 2 years
Text
ojaaaa.....
30.05.22
NO HEJ XD
spełniło mi się troszkę małe moje marzenie co do tego miejsca. zapomniałam o nim i dostałam szansę odkryć je na nowo, i zakochać się w tym, jak bardzo ja z kiedyś to nadal ja. odkryłam na nowo tę agusię, która tak przepięknie wyrażała swoje myśli i z każdego postu robiła małe dzieło sztuki. pogoń za pięknem - ależ za tym tęskniłam, jak cudownie się to czytało! jak pięknie jest wyrażać cierpienie chwytliwymi słówkami i romantycznymi epitetami. loved that, dziękuję za przypomnienie mi o tej głęboko schowanej potrzebie piękna.
kupa czasu minęła (oho, widać moje umiejętności pięknego wyrażania się) i tak chciałabym o wszystkim opowiedzieć. fascynujące jest dla mnie, że w pewien sposób jestem dokładnie w tym miejscu co mniej więcej 2 lata temu - pełna niezrozumienia wobec świata, chcąca zamknąć się we własnym świecie, przyciszona i przygaszona, szukająca rozwiązań na niemożliwy do wygrania pościg za ideałami. mimo że przez te 2 lata zmieniło się prawie wszystko, wróciłam do punktu wyjścia. mimo imprez, stacjonarnej szkoły, psychologa, dwuletniego związku z moim najlepszym przyjacielem (!), potracenia ogromnej ilości znajomych, emocjonalnie jestem w tym samym miejscu. 
o czym ci opowiedzieć, droga ja? niedawno wybiła mi druga rocznica. w ciągu ostatniego miesiąca kamil pokłócił się z zuzią boną, ja również, i mój świat o dziwo lekko legł w gruzach. ostatnio super przytyłam i nie wiem czemu, ale chorobliwie boję się iść na badanie krwi i usłyszeć, że to nie jest problem z hormonami. od miesiąca robię się smutna i mimo, że przez ostatnie kilka miesięcy miałam radochę ze wszystkiego - nauki, spacerów, jazdy do szkoły, czytania - to teraz wszystko wydaje się być automatyczne i bez sensu. znowu mam kompleks basi, wiesz? kto by pomyślał, że do tego wrócę! ale wróciłam. straciłam kontakt z dylewską i alą. z jarską prawie już nie gadam, basia i zuzia b. to już nie to samo, co kiedyś. tata jest ostatnio całkiem super! mamy gdzieś pojechać na wakacje. giga zaprzyjaźniłam się z obiema bliźniaczkami, z mamą jestem najbliżej na świecie. uwielbiam przesiadywać w bibliotece i słuchać podcastów. zapiszę się jutro na kurs wakacyjny do british council. desperacko szukam czegoś, co pozwoli mi się na nowo zakochać w życiu i w sobie. strasznie spadła mi samoocena, mimo że dopiero było tak super. od roku co imprezę przeżywam histerię w łazience - nadal tak masz? chadzasz na imprezy? ja ostatnio prawie w ogóle, wszyscy żałośnie obrazili się na mojego chłopaka i przez to złapałam niechęć do nich. całą moją uwagę zabiera mi ostatnio moja sylwetka i waga, mimo że jem mało, to nadal rosnę i rosnę. biorę od października tabletki antykoncepcyjne i wreszcie nie mam bolesnych, paskudnych okresów! ale weszła mi obsesja na punkcie ciąży, bardzo się jej boję. 
nie chce mi się już pisać. pewnie odezwę się niedługo, postaram się. buziak ogromny, i gdziekolwiek jesteś, trzymaj się przecieplutko. jestem strasznie ciekawa, jaka jesteś i co przed tobą 
3 notes · View notes
butterfly-4 · 2 years
Text
Cześć wam
Ostatnimi czasy sporo sie działo u mnie. Wyjazdy do rodziny, kłótnie w domu i wysoki poziom stresu zniszczyły mi fasta. Zauważyłam jednak że moim najlepszym mało kalorycznym zapychaczem są klasyczne jabłka. Dzisiaj zjadłam je ze cztery i malutką miseczkę kaszy z leczo i w zasadzie to tyle a nie czułam jakoś za specjalnie głodu. W dodatku w tym roku jabłka są mega tanie więc los kłania się w moją stronę.
Przez dwa dni moja waga stoi więc nie jest źle ale też nie jest extra. Jednak wiem że jakieś większe rezultaty pojawią się dopiero po jakimś czasie… Na razie jem tyle by nie przekraczać limitu w ustalonej diecie i kontynuuję częste spacery, bieganie po schodach i wychodzenie na siatkówkę ze znajomymi🤗
Przez ostatnie dni zaczęłam bardziej się zapoznawać z ludźmi którzy podzielają moje marzenie i doś�� sporo rzeczy się nauczyłam. Wasze wsparcie jest niesamowite. Wszyscy jesteście dla mnie motywacją. Jestem pewna że z takim zgraniem wszyscy osiągniemy własne cele🦋
Tumblr media Tumblr media
Dostałam od kumpeli maskotkę. Przypomina przytulanki z serii słodziaki z biedronki. Jednak to jabłuszko mnie urzekło. 🤗🍏🍎
3 notes · View notes
myslodsiewniav · 5 months
Text
10 grudnia 2023
Jestem tak zmęczona, że nie wiem jaki mamy rok. Coś mi nie styka w mózgu xD
Od wczoraj robię z automatu w dacie byki taki, że kisnę potem ze śmiechu - uznałam (tip z podcastów dla atypowych), że pierwszy raz nie zacznę studiów z 1 - zeszytami do poszczególnych przedmiotów, mam jeden wielki zeszyt na cały semestr, oddzielam przedmioty naklejając w środku kolorowe znaczniki; 2 - nie będę się opierać na notatkach w zeszytach, zeszyty będą służyć do notatkowania i bazgrania (jak zwykle służyły i tak, a ja miałam poczucie winy, że to takie nieestetyczne), a na zdjęciach sajdów i na tym co usłyszę, co zostanie polecone jako lektura uzupełniająca.
Kiedyś chciałam być dokładna i dopóki skupiałam hiperfokus na tym, by mieć super zeszyt, doputy przepisywałąm info z pieczołowitością było super... ale jak dopamina spadała (czego nie wiedziałam wtedy, a co wiem teraz), to notatkowałąm na czymkolwiek, pośpiesznie, bez pieczołowitości, zakreślaczy, nagłówków i dokładności itd itp i bardzo surowo potem siebie oceniałam, zarzucałam samej sobie, że zaprzepaściłam pracę itp. Że jestem okropna. Bardzo dużo frustracji mnie samą to kosztowało nie mówiąc o tym, że też przez nauczycieli było odbierane jako "olewanie ich przedmiotu".
A teraz mam totalny luz w obszarze. Wiem, co mi służy i co wynika z ADHD. Mam więcej takiej opiekuńczości i wyrozumiałości wobec siebie i swoich zachowań na które nie mam wpływu. Nie walczę z sobą.
ANYWAY - zaczynam dany dzień zjazdowy i kolejne wykłady/ćwiczenia oddzielam od siebie tytułem w postaci nazwy przedmiotu na górze strony i daty.
I to jest hit jakie ja daty wczoraj wpisywałam - obwiniam o to przeglądanie zdjęć na konkurs fotograficzny z zeszłego tygodnia xD - wczoraj był 9 grudnia 2009 roku (taaaaaaaa - bo myślałam kilka dni temu o najtrudniejszych latach mojego życia), potem 2019 roku xD haha (ostatni przed pandemią, kiedy miałam jechać do Wenecji, a ostatnią podróżą okazała się ta do Berlina - gdzie robiłam sobie kuku; kiedy zrealizowałam marzenie z bucketlisty - zdobyłam medal w dyscyplinie sportowej), a kolejne ćwiczenia odbywały się 9 grudnia 2021 roku, gdy już znałam mojego obecnego partnera xD
No dużo kreśliłam.
O ile łapałam się na tym, że napisałam jakieś głupoty, to DZIURA W MEJ PAMIĘCI świeciła w miejscu, gdzie powinna być odpowiedź na pytanie "Jaki mamy rok obecnie?". Po prostu zacięłam się. Nie wiedziałam.
Anyway - super się czułam w piątek - ledwo liznęłam to w poprzednim poście, ale NAPRAWDĘ w piątek odczułam TAKĄ ulgę. To moje obolało ciało, które zdaje się jakby obrzeknięte, posinaczone, które odczuwa ostatnio każdy dotyk jako coś bardzo przykrego, to właśnie ciało w piątek odciążyło się od nagromadzonego stresu. Gdy po sesji 30 minut w 100*C wyszłam z sauny czując, że chyba przesadziłam z długością leżenia w środku, a potem uzupełniłam płyny, wzięłam prysznic, to ciało jakby... jakby napięte i SILĄ trzymające mnie w pionie, do kupy, mięśnie i kości, tak boleśnie i kwaśno, te mięśnie zaczęły od środka drżeć, jakby musować pod skórą. Znam to uczucie. To uwalnianie nagromadzonego stresu poprzez pracę z ciałem. Wróciłam więc do ciepełka - czułam, że nie przesadziłam jednak, że tego potrzebowałam. Jak znowu leżałam w ukropie 100*C to łzy - z ulgi - płynęły same. Było mi tak dobrze...
Przemyślałam kilka spraw... przede wszystkim właśnie powrót do uczuć z lat 2009-2014, do depresji, do tego zagubienia które czułam, poczucia obowiązku, załamania nerwowego. NAPRWDĘ jak myślę o tej dziewczynie, która wtedy przeżyła i przetrwała to wszystko co się wtedy wydarzyło, to mam ochotę ją przytulić i zapewnić, że warto żyć. Że czeka ją tyle dobra jeszcze. Wtedy nie uwierzyłabym, że moje życie może wyglądać tak, jak wygląda obecnie. Że mogę być bezpieczna i silna, ale nie przeciążona. I że mogę tak kochać i być kochana jak teraz jestem.
Ech.
Teraz dopiero patrzę na tą Siłaczkę i ją widzę, jak próbuje być ideałem i zasłużyć w oczach bliskich, byleby ją kochali, byleby była bezpieczna. I jak to z dzisiejszej perspektywy wydaje się w oczywisty sposób niewłaściwe - byłam bardzo młoda i nie miałam wsparcia. Nie jestem i nie mogę być ideałem, bo jestem żywym człowiekiem. Nie opiszę tego w kilku zdaniach, po prostu to zbyt złożone. Słowa mnie zawodzą. Teraz, mają ponad 30 lat potrafię być wyrozumiałą opiekunką dla tamtej dziewczyny. Teraz jest tak inaczej, tak wielką, nieprawdopodobnie wielką robotę obydwie wykonałyśmy...
No i to dało perspektywę na spojrzenie na obecną sytuację. Jest stresująco i trudno, ale jest okay. Naprawdę jest okay. Mam szczęście iść w życie ze świetnym człowiekiem, cudownym przyjacielem, kochankiem i partnerem. Mam pieska o którym marzyłam. Mieszkam w mieszkaniu bez "obcych" współlokatorów... Byłam we Włoszech.
Wow. Po prostu doceniam.
Nie jest tak, że jestem bezrobotna - mam chujową pracę, ale jednak dochód, mały, ale jest. Cieszę się tym. Cieszę się, na myśl o tym, jak dużo w mojej rodzinie się zmieniło...
No i właśnie to ostatnio napisała mi moja przyjaciółka - że moja terapia okazała się być uzdrowicielska dla całej rodziny. Szczególnie dla mojej relacji z tatem.
Mój tata w zeszłym tygodniu zrobił coś fantastycznego...
(uśmiecham się ze wzruszeniem, gdy o tym myślę).
Siostra w mikołajki wysłała mi zdjęcie swoje i synka w rogach reniferowych (psinka w tle też walczyła z porożem, które chciała zrzucić z główki xD). Życzyli udanych mikołajek. Zażartowałam, że mają w domu jakąś stajnie reniferów. Zapytałam gdzie ten ich Mikołaj - mając na myśli Szwagra, który był w pracy. Siostra odparła, że Mikołaj wpadnie popołudniu - tym mnie utwierdziła, że mowa o jej mężu.
Tym czasem wieczorem - kiedy podarowałam mojemu chłopakowi grę dla naszej dwójki: karciana z rozwiązywaniem detektywistycznej sprawy morderstwa - dostałam od mamy smsa. MÓJ OJCIEC w przebraniu Świętego Mikołaja trzyma na rękach 5-cio miesięcznego wnuczka, a obok jego nogi leży WIELKI WÓR.
MÓJ OJCIEC, którego NIGDY nie było na mikołajki, gdy my, jego dzieci, byłyśmy małe! Który nie był nigdy w nasze wychowanie zaangażowany, który nie wiedział jakie mamy telaenty, marzenia, sympatie. Ten sam człowiek, który w mikołajki, w nasze studniówki, wręczanie świadectw, nagród czy występy zawsze miał coś ważniejszego do roboty i zwykle to był tening na boisku lub oglądanie meczu u brata w domu, ten sam człowiek OBECNIE jest najfajniejszym dziadkiem ever.
Poryczałam się ze wzruszenia wtedy i ryczę teraz to spisując.
Potem - dla weryfikacji wspomnień - zadzwoniłam do mamy z pytaniem czy faktycznie dobrze to wspominam, czy tata kiedykolwiek w ogóle z nami był podczas tego święta. A już nawet o to czy był przebrany za Mikołaja to nie pytam, bo wiem, że nie, nigdy.
Mama potwierdziła, że ojciec miał w pompie mikołajki, dla niego to nie było ważne święto - ważna była Wigilia i Boże Narodzenie, ale mikołajki olewał i mama sobie nie przypomina by jej mąż kiedykolwiek dla własnych dzieci się przebrał. Te mikołaje, które nas odwiedzały, które pamiętam z dzieciństwa to byli najmowani przez mamę aktorzy świadczący takie usługi.
A teraz taka zmiana.
Okazało się wprawdzie, że to moja siostra kupiła ojcu kostium i kazała mu przyjść w przebraniu, ALE tata się wczuł w rolę. Do tego stopnia, że z rozpędu pojechał odwiedzić inne dzieci w rodzinie. Potem grupka rodzinna zalana została zdjęciami pociech moich kuzynek (dla których mój tata to z jakiegoś powodu ulubiony wujek) u mojego przebranego ojca na rękach.
No wzrusz na maksa.
Jestem pod wrażeniem.
Podzieliłam się tym z przyjaciółką i ona od razu wróciła do rozmowy, którą zapamiętała, że odbyłam z ojcem kilka lat temu, w ramach terapii. Rozmowy, która zmieniła dynamikę córka-ojciec, a która ostatecznie zaowocowała zmianą i uzdrowieniem relacji w rodzinie.
Kolejny raz udowadniam sobie, że terapia to najlepsza decyzja mojego życia. Było trudno, było boleśnie, ale dotarłam do sedna problemów (które znam, które wychodziły, które przeszkadzały żyć) i zmieniłam mindset, zmieniłam zachowania, schematy... stałam się samotną krą oderwaną od tego skostniałego, schorowanego lodowca. I jak już ja się oderwałam to nagle zaczęły się przetasowania we wszystkich wzajemnych zależnościach w rodzinie.
Było ciężko i było warto.
Cieszę się, że papi spełnia się w roli dziadka. <3
W piątek też rozmawiałam z moim chłopakiem o rodzeństwie. Właśnie przez to oglądanie zdjęć z moich dysków w poszukiwaniu takich właściwych na konkurs - oglądam, oglądam, natykam się na fotorelację z tego rajdu w tym roku, w czerwcu, w tym na zdjęcia jego siostry. Takie, które ja jej wykonałam. Dużo ciepłych wspomnień jednak również powrót do frustracji i napięć, które wtedy się urodziły (i najlepsze w tym jest to, że teraz mam porównanie - w czerwcu spędziłam z O. i jego rodziną, z siostrą i jej chłopakiem raptem 3 dni, które czasem były męczące, niefajne, a w listopadzie w tym samym składzie spędziliśmy wspólnie tydzień, o 4 dni dłużej niż w czerwcu, na wyjeździe we Włoszech i było cudownie, idealnie, fantastycznie, lepiej być nie mogło... Jedyne co się zmieniło to CZAS jaki w ciągu dnia ze sobą spędzaliśmy. Drobna sprawa. A tak bardzo wpływająca na odbiór wydarzeń i temperaturę wspomnień... Ech).
No i teraz, szczególnie po tym jak sobie pogadałam z jego siostrą, jak miesiąc temu wymienialiśmy doświadczenia, zabawne anegdoty i śmieszne sytuacje z dzieciństwa, skojarzenia - teraz widzę i rozumiem, jak bardzo ta dziewczyna ściga swojego brata. Jak ma problem typowy dla młodszego rodzeństwa: że zawsze jest mniejsza, słabsza i bardziej musi się starać, nie to co ten starszy brat, który TYLE rzeczy wykonuje z palcem w dupie. Szczególnie zapadło mi w pamięć jedno wspomnienie, którym się dzielili. Opowiadali nam -mi i Szwagrowi nr 2 - je na zmianę, raz mój chłopak, raz jego siostra, uzupełniali tę historię. Niby to samo wydarzenie, niby obydwoje utrzymują napięcie, ale drobne różnice w optyce na te wydarzenia jaskrawo wyłaniały się im dalej w historię. Ostatecznie czuć silne emocje u każdego z nich i tak bardzo różne uczucia.
Mój chłopak opowiada o podwórkowym wyścigu na beemiksy. Zaczyna, że to był głupi spontan, pomysł brawurowych dzieciaków, by się ścigać w miejscu w którym nie powinni się ścigać. Że gdyby babcia się dowiedziała to byłoby przerąbane, ale gdyby o tym wiedziała mama lub tata to szlaban murowany! Kręci głową nad niedorzecznością pomysłów dzieciaków. Zaczyna od opowieści o tym, jak wyglądał jego nowiutki rower, który dostał na komunię. Opowiada o przygotowaniach rowerów do wyścigu, o tym jak nie miał pojęcia co dokręca i dlaczego przyczepienie koralików w szprychy było tak istotne i śmiertelnie poważne, ale czuł się jakby chodziło o pojedynek na śmierć i życie! Opowiada o tym co robiły inne dzieciaki, opisuje jak bardzo kolorystycznie na tle reszty "fur" wyróżniał się rowerek jego siostrzyczki, z różowymi koralikami i szarfami. Mówi o niej jak o właścicielce najbardziej awangardowej jednośladówki, takiej budzącej podziw na blokowisku.
W jego opowieści wiek dzieci nie jest istotnym czynnikiem, wszyscy mają równe szanse, wszyscy są równorzędnymi zawodnikami, wszyscy są niedorzecznie poważni jak na uczniów podstawówki przygotowujących się na jadę w miejscu, w którym rodzice zakazali jeździć. xD A w historii jego siostry, a właściwie tej samej historii - po prostu narratorzy uzupełniają ją na bieżąco, kończą wzajemnie swoje zdania opowiadając nam ze śmiechem, z radościom jakie mają wspólne wspomnienia z dzieciństwa - wiek to jest główny czynnik, który podnosi jej adrenalinę. Opowiada jak próbowała pompować opony swojego różowego rowerka z frędzlami obserwując uważnie współzawodników i szacując jak bardzo nie ma szans, bo jest od nich wszystkich o rok młodsza, chuda i dużo drobniejsza. A jej rower, chociaż naprawdę piękny, nie ma przerzutek. Jak próbuje wyprzeć przeczucie, dojmujące, że ma przesrane... dlatego stawia na przygotowanie swojego pojazdu to, by nic sie w nim nie zepsuło.
O. opowiada, że ruszyli, że była adrenalina, bo robią coś zakazanego, że pędzili, że wyprzedzali się, że wiatr we włosach, że pach pod kołami, że stromizny i pagórki. A jego siostra wspomina to ze śmiechem, pamięta szybkość, podniecenie i strach. I to, że reszta dzieci się odda i oddala, a ona pedałuje na swoim ślicznym rowerku, poci się, panika w niej rośnie, bo brakuje jej tchu przy podjeżdżaniu pod pagórki, tym rowerkiem o ślicznym kolorze i małych kółkach, bez przerzutek. I tak pędzi i pędzi, czuje radość i strach, że przegrywa, że zostaje w tyle i krzyczy słabym głosem "POCZEKAJCIE!".
Tego mój chłopak nie pamięta. Tylko ze śmiechem kwituje najbardziej nieważną sprawę "no chyba zostałaś w tyle" i dodaje z uśmiechem, z radością, z czułością to co było najlepsze "ale był dreszczyk, no nie!?" :D
A dla jego siostry to jednak takie słodko-gorzkie wspomnienie. Mówi, że najbardziej pamięta tą okropną frustrację i poczucie tego, że nie ważne jak się by nie staała, to zawsze będzie najgorsza...
cdn.
Mam zajęcia :P wnioski i refleksje spiszę potem
4 notes · View notes
graprl · 20 days
Text
Jakie są najbardziej opłacalne kombinacje w pokerze podczas gry w kasynie?
🎰🎲✨ Darmowe 2,250 złotych i 200 darmowych spinów kliknij! ✨🎲🎰
Jakie są najbardziej opłacalne kombinacje w pokerze podczas gry w kasynie?
Ostatnie miesiące przyniosły boom w popularności gry w pokera online i stacjonarnie. Gracze z całego świata ścigają się o potężne wygrane, co sprawia, że znajomość najlepszych układów w pokerze jest kluczowa dla sukcesu. Własna strategia i umiejętność rozpoznawania sytuacji są istotne, ale znajomość hierarchii układów kart to podstawa.
Najlepszy układ w pokerze to poker królewski: as, król, dama, walet i dziesiątka tego samego koloru. Jest to marzenie każdego gracza, ale zdarza się niezwykle rzadko. Kolejnym silnym układem jest poker, czyli pięć kart w tym samym kolorze. Następnie trójka, czyli trzy karty tego samego rodzaju, oraz kareta, czyli cztery karty tego samego rodzaju. Full to układ składający się z trójki i pary, a kolor to pięć kart tego samego koloru.
Dużym wyzwaniem jest również rozpoznawanie słabszych układów, takich jak dwie pary, czyli dwie pary kart tego samego rodzaju, oraz para, czyli dwie karty tego samego rodzaju. Jednak nawet mając słabszy układ, z odpowiednią strategią i bluffem można zdobyć pulę.
Znajomość najlepszych układów w pokerze to podstawa skutecznej gry. Gra w pokera to nie tylko emocje i rywalizacja, ale także umiejętność analizy układów, czytanie przeciwników i podejmowanie trafnych decyzji. Dlatego warto poświęcić czas na naukę hierarchii układów kart i doskonalenie swoich umiejętności, aby odnosić sukcesy przy zielonym stoliku.
Zdobycie przewagi nad przeciwnikami w pokerze to nie tylko kwestia szczęścia, ale również strategii. Istnieje wiele różnych strategii, które gracze mogą zastosować, aby zwiększyć swoje szanse na wygraną.
Pierwszą kluczową strategią w pokerze jest kontrola emocji. Zachowanie spokoju i koncentracja mogą pomóc graczom podejmować mądrzejsze decyzje i unikać błędów spowodowanych emocjami. Ważne jest również zrozumienie wszystkich zasad gry i znajomość różnych kombinacji kart, aby móc podejmować świadome decyzje podczas rozgrywki.
Kolejną istotną strategią jest obserwacja innych graczy. Analiza zachowań i stylu gry przeciwników może dostarczyć cennych wskazówek dotyczących ich kart i strategii, co pozwoli lepiej przewidywać ich ruchy i dostosować swoje decyzje.
W pokerze ważne jest również umiejętne zarządzanie środkami. Gracze powinni kontrolować swoje stawki i unikać ryzykownych decyzji, które mogą prowadzić do dużych strat. Umiejętne zarządzanie kapitałem pozwala utrzymać się w grze dłużej i zwiększyć szanse na wygraną.
Podsumowując, strategie wygrywania w pokerze wymagają nie tylko umiejętności matematycznych i intuicji, ale także kontroli emocji, obserwacji przeciwników oraz mądrzego zarządzania kapitałem. Gracze, którzy potrafią połączyć te elementy, mają większe szanse na odniesienie sukcesu przy zielonym stoliku.
Podczas gry w pokera istnieje wiele różnych taktyk, które gracze mogą zastosować, aby zwiększyć swoje szanse na wygraną. Jedną z podstawowych taktyk jest kontrolowanie emocji i zachowanie pokerowej twarzy, aby nie dawać przeciwnikom wskazówek odnośnie siły posiadanych kart. Ważne jest także umiejętne zarządzanie swoim stackiem, czyli ilością żetonów, które posiadamy, aby móc grać w różnych sytuacjach.
Kolejną istotną taktyką jest czytanie przeciwników i analiza ich zachowań. Gracze mogą próbować rozpoznawać, kiedy przeciwnik blefuje lub ma mocną rękę, co pozwala podejmować bardziej świadome decyzje. Ważne jest również dostosowywanie swojej strategii do stylu gry innych graczy przy stole.
Ostatnią ważną taktyką jest umiejętne zarządzanie ryzykiem i podjęcie decyzji opartych na obliczonym prawdopodobieństwie sukcesu. Gracze powinni być świadomi swoich szans na ulepszenie ręki w kolejnych rundach oraz ryzyka związanego z kontynuacją gry.
Podsumowując, skuteczna gra w pokera wymaga zastosowania różnorodnych taktyk, takich jak kontrola emocji, czytanie przeciwników oraz zarządzanie ryzykiem. Gracze powinni także pamiętać o znaczeniu odpowiedniej strategii i dopasowywaniu jej do zmieniających się warunków podczas rozgrywki. Dzięki zastosowaniu tych taktyk będą mieli większe szanse na osiągnięcie sukcesu przy zielonym stoliku.
Analiza kombinacji w pokerze jest kluczowym aspektem strategii graczy, którzy chcą odnieść sukces w tej emocjonującej grze karcianej. Istotne jest zrozumienie różnych kombinacji kart, ponieważ umożliwia to przewidywanie ruchów przeciwników oraz podejmowanie właściwych decyzji podczas rozgrywki.
Podstawową kombinacją w pokerze jest para, czyli dwie karty o tej samej wartości. Kolejną silną kombinacją jest trójka, czyli trzy karty o tej samej wartości. Kolejnym etapem są karty kolejne (straight), czyli pięć kart w kolejności numerycznej. Kolor to z kolei pięć kart w tym samym kolorze. Bardzo silną kombinacją jest full, czyli trójka oraz para. Poker to natomiast najmocniejsza kombinacja, czyli pięć kart w tej samej serii.
Kombinacje te mają kluczowe znaczenie podczas analizy sytuacji przy stole. Gracze muszą wiedzieć, jakie kombinacje mogą uzyskać z posiadanych kart oraz kart wspólnych na stole. Dzięki temu potrafią ocenić swoje szanse na wygraną oraz zdecydować, czy kontynuować grę czy spasować.
Wnioskując, znajomość różnych kombinacji w pokerze jest niezbędna dla każdego gracza, który pragnie osiągnąć sukces. Poprzez analizę kombinacji gracze mogą podejmować bardziej świadome decyzje i zwiększyć swoje szanse na wygraną. Trzeba pamiętać, że poker to gra strategiczna, a umiejętność analizy kombinacji jest kluczowym elementem tej strategii.
Profesjonalne podejście do pokera jest kluczowe dla osiągnięcia sukcesu w tej grze karcianej. Zarówno początkujący, jak i doświadczeni gracze powinni przestrzegać pewnych zasad, aby poprawić swoje umiejętności i zwiększyć szanse na wygraną.
Po pierwsze, ważne jest, aby mieć strategię gry i trzymać się jej konsekwentnie. Nie można polegać tylko na szczęściu - profesjonaliści zdają sobie sprawę, że sukces w pokerze wymaga umiejętności, analizy i cierpliwości. Dobry gracz wie, kiedy zaryzykować i kiedy się wycofać.
Po drugie, profesjonaliści wiedzą, jak kontrolować swoje emocje podczas gry. Poker to gra pełna napięcia i stresu, dlatego ważne jest zachowanie zimnej krwi i koncentracja na strategii, nie dając się ponieść emocjom.
Po trzecie, ci, którzy traktują pokera profesjonalnie, często inwestują czas w doskonalenie swoich umiejętności. Analiza partii, nauka nowych strategii i obserwacja rywali - wszystko to pozwala się rozwijać i stawać się coraz lepszym graczem.
Wreszcie, profesjonalne podejście do pokera obejmuje również odpowiednie zarządzanie bankrollem. Ważne jest, aby rozsądnie gospodarować swoimi funduszami i nie ryzykować więcej, niż można sobie pozwolić.
Podsumowując, profesjonalne podejście do pokera to kombinacja umiejętności, strategii, samokontroli i nauki. Dzięki konsekwentnemu stosowaniu tych zasad można poprawić swoje wyniki i cieszyć się grą na wyższym poziomie.
0 notes
Text
Jakie były ostatnie wyniki jackpot w lotto?
🎰🎲✨ Darmowe 2,250 złotych i 200 darmowych spinów kliknij! ✨🎲🎰
Jakie były ostatnie wyniki jackpot w lotto?
W ostatnich losowaniach Lotto padły liczby 7, 15, 22, 36, 41, 49. Wygrana suma w głównej kategorii wynosiła aż 12 milionów złotych. To bardzo duży jackpot, który cieszy wszystkich entuzjastów gier losowych.
Nie tylko główna wygrana cieszyła graczy, ale także nagrody w niższych kategoriach były bardzo atrakcyjne. Warto zauważyć, że w ostatnich losowaniach Lotto większość graczy otrzymało jakąś formę nagrody.
Losowania Lotto cieszą się ogromną popularnością w Polsce. Ludzie biorą udział w nich z nadzieją na wygraną, która zmieni ich życie. Wiele osób regularnie typuje ulubione liczby lub decyduje się na losowanie systemowe w celu zwiększenia swoich szans na zwycięstwo.
Najbliższe losowanie zapowiada się równie ekscytująco, a suma do wygrania z pewnością przyciągnie kolejne rzesze graczy. Lotto to jedna z najpopularniejszych gier losowych w Polsce, która od lat dostarcza emocji i szansę na spełnienie marzeń. Czekamy z niecierpliwością na kolejne wyniki losowania i liczymy na kolejne sukcesy oraz zadowolonych zwycięzców.
Jackpot w Lotto to marzenie każdego gracza. Wygrana wielkiej sumy pieniędzy w jednym z najpopularniejszych gier losowych może całkowicie zmienić życie. Jednak szanse na trafienie jackpota są bardzo małe i wynoszą zazwyczaj kilkadziesiąt milionów do jednego. Pomimo tego, co wielu może myśleć, gra w Lotto to przede wszystkim emocje i nadzieja na spełnienie marzeń.
Losowania Jackpota w Lotto odbywają się regularnie, co sprawia, że wszyscy miłośnicy gier losowych mają szansę na wielką wygraną. Aby wziąć udział w losowaniu, wystarczy zakupić kupon, zaznaczyć swoje liczby i mieć nadzieję, że tym razem szczęście się do nas uśmiechnie. Wygrane mogą być naprawdę imponujące, co zdecydowanie przyciąga uwagę graczy z całego kraju.
Dla niektórych gra w Lotto to regularna forma rozrywki, a dla innych możliwość spełnienia marzeń o bogactwie i luksusowym życiu. Niezależnie od motywacji, warto pamiętać, że gra w lotto powinna być traktowana jako forma rozrywki, a nie sposób na szybkie wzbogacenie się. Szanse na wygraną są minimalne, dlatego lepiej podchodzić do gry z umiarem i rozsądkiem.
Podsumowując, Jackpot w Lotto to fascynująca gra losowa, która przyciąga graczy swoimi obietnicami wielkich wygranych. Choć szanse na trafienie głównej nagrody są niewielkie, uczestnictwo w losowaniach to przede wszystkim emocje i nadzieja na spełnienie marzeń. Czy tym razem to właśnie Ty odegrasz zwycięskie numery? Trzymamy kciuki i życzymy powodzenia!
Losowanie lotto to popularna forma hazardu, w której uczestnicy wybierają kilka liczb spośród całej puli, a następnie czekają na losowanie, aby sprawdzić, czy zgadli wylosowane liczby. Jest to powszechna forma rozrywki, która przyciąga wielu ludzi chcących spróbować swojego szczęścia i wygrać duże pieniądze.
Losowanie lotto odbywa się zazwyczaj regularnie w określonych dniach tygodnia, co buduje napięcie i oczekiwanie wśród uczestników. Wyniki losowania są ogłaszane publicznie, a nagrody są przyznawane zgodnie z trafionymi liczbami. Im więcej liczb uda się poprawnie wytypować, tym wyższa jest wygrana.
Dla niektórych osób losowanie lotto stanowi formę rozrywki, która dostarcza emocji i adrenaliny. Inni traktują je poważniej, jako szansę na zmianę swojego życia poprzez wygraną, która może spełnić marzenia o dużym bogactwie.
Warto pamiętać, że losowanie lotto to forma hazardu, która opiera się na czystym szczęściu i nie ma wpływu na wyniki. Dlatego ważne jest grać odpowiedzialnie i rozważnie, bez nadmiernego angażowania się finansowego. Pomimo tego, losowanie lotto pozostaje popularną i powszechnie akceptowaną formą rozrywki dla wielu osób na całym świecie.
Numery zwycięskie lotto
Granie w lotto to popularna forma hazardu, która przyciąga graczy z różnych grup wiekowych. Aby wygrać w loterii, konieczne jest wylosowanie odpowiednich numerów. W Polsce co kilka dni odbywają się losowania Lotto, gdzie gracze mają szansę zgarnąć atrakcyjne nagrody.
Kluczowym elementem lotto są numery zwycięskie, które decydują o wygranej. W trakcie losowania maszyny losujące wybierają kilka numerów spośród dostępnych. Warto zauważyć, że szanse na wygraną są z reguły niewielkie, ale wiele osób decyduje się grać regularnie, marząc o szczęśliwym trafie.
Aby zwiększyć swoje szanse, niektórzy gracze stosują różnego rodzaju strategie, takie jak typowanie szczególnych liczb czy korzystanie z nadalających „szczęśliwych” numerów. Jednak warto pamiętać, że losowanie liczb w lotto jest procesem losowym i żadna strategia nie gwarantuje sukcesu.
Po ogłoszeniu numery zwycięskich, gracze weryfikują swoje kuponu, sprawdzając czy ich numery pokrywają się z wylosowanymi. Zazwyczaj w przypadku wgranej konieczne jest odwiedzenie jednej z placówek kolektury, gdzie można odebrać wygraną.
Warto pamiętać, że gra w lotto to forma rozrywki, która powinna być traktowana odpowiedzialnie. Pamiętajmy, że wygrana to kwestia szczęścia, a najważniejsze jest cieszyć się grą i emocjami towarzyszącymi losowaniu liczb.
Mam nadzieję, że powyższy artykuł dostarczył Ci ciekawych informacji na temat numerów zwycięskich w lotto. Graj odpowiedzialnie i miej realistyczne podejście do swoich szans na wygraną. Powodzenia!
Analiza wyników lotto jest ważnym elementem dla wszystkich osób, które biorą udział w grze losowej. Dzięki analizie można lepiej zrozumieć mechanizmy losowania oraz szanse na wygraną. Istnieje wiele różnych metod analizy wyników lotto, które pozwalają na przewidywanie kolejnych liczb oraz zwiększenie szans na trafienie wygranej.
Jedną z popularnych metod analizy wyników lotto jest analiza historycznych wyników. Dzięki sprawdzeniu, które liczby padły najczęściej lub najrzadziej w przeszłości, można próbować przewidzieć, które z nich mogą pojawić się w kolejnych losowaniach. Inną metodą jest analiza matematyczna, która wykorzystuje różne algorytmy obliczeniowe do przewidywania wyników.
Ciekawą techniką analizy wyników lotto jest również tzw. "analiza gorących i zimnych liczb". Polega ona na śledzeniu, które liczby w ostatnich losowaniach pojawiały się najczęściej (gorące liczby) oraz które najrzadziej (zimne liczby). Niektórzy gracze wierzą, że obstawianie zarówno gorących, jak i zimnych liczb może zwiększyć ich szanse na wygraną.
Warto jednak pamiętać, że lotto to gra losowa i żadna z metod analizy wyników nie daje gwarancji sukcesu. Ostatecznie wybór liczb pozostaje kwestią szczęścia. Analiza wyników lotto może być jednak interesującym hobby dla miłośników gier losowych, którzy chcą lepiej zrozumieć zasady panujące w tej popularnej formie rozrywki.
0 notes
miastaslow · 5 months
Text
Grudzień w Sosnowcu
Książka: Dwie samotności. Dialog mistrzów
Autor: Gabriel Garcia Marquez, Mario Vargas Llosa
Data spotkania: 10.12.2023
Miejsce spotkania: Herbaciarnia Marzenie, ul. Grochowa 1
Godzina spotkania: 17:30
Osoba kontaktowa: Tomek [email protected]
Tumblr media
Ostatnie w tym roku spotkanie sosnowieckiego klubu z kawą nad książką poświęcimy rozmowie o książce Dwie samotności. Dialog mistrzów.
Ponad pół wieku temu, w 1967 roku, w Krajowej Wyższej Szkole Inżynierii w Limie odbyło się spotkanie dwóch młodych pisarzy latynoamerykańskich: Maria Vargasa Llosy i Gabriela Garcíi Marqueza. W kilkugodzinnej rozmowie przyszli mistrzowie poruszyli temat ludzkiej samotności, roli powieściopisarza oraz genezy, prawdy i fantazji w Stu latach samotności. Snując rozważania o kondycji powieści w Ameryce Łacińskiej, zastanawiali się nad istotą tak zwanego boomu latynoamerykańskiego w literaturze, zjawiska, które wybuchło w owym czasie, stając się symbolem przebojowej tożsamości kontynentu.
Zapraszamy do lektury i oczywiście do wspólnej rozmowy o książce!
0 notes