Tumgik
#narkomańskie życie
hex-en-------666 · 3 years
Text
Nie propaguję ćpania choć to będzie zawsze ze mną. Coś jak nie potrafię latać nawet jak czwarte piętro.
TNC
94 notes · View notes
o-p-a-tfsposts · 6 years
Text
Opat - Żyję Hip-Hop’em
Tumblr media
Był rok 1996. To wtedy zapragnąłem zostać raperem. Wymyśliliśmy to z Sikorem siedząc u niego na chacie. Ej Stary załóżmy zespół! Nie sądziłem, że to przyniesie takie rezultaty, a może raczej ich brak. Oprócz wielu lepszych czy gorszych nielegalnych płyt cd, niepokończonych materiałów, kłótni, artystycznych awantur, rozczarowań i mega zajawki nie ma nic. Pustka. Cisza. Zero śladu po ludziach, którzy tworzyli historię mojego życia. Przestali robić muzykę, zajęli się domami itp. Gdzie jesteśmy teraz ? Robiliśmy muzykę całe życie. Żyliśmy pasją i coś nie wypaliło. Wielu ludzi na naszym miejscu dawno olałoby temat. Dlaczego piszę jako My ? Nie jestem osamotniony znam kilkudziesięciu utalentowanych muzyków, twórców, którzy są na tym samym poziomie, czyli w niszy. Nadchodzi czas żeby podsumować pewne sprawy. Pierwszy zespół jaki miałem nazywał się Red Rap. Byłem jeszcze grubo przed mutacją głosu, ale wierzyłem, że kiedyś ktoś mnie rozpozna właśnie przez to, przez robienie muzyki. Czy doczekałem takich czasów. Owszem. Może nie jestem rozpoznawalny, ale ludzie co mnie kojarzą, raczej kojarzą mnie włąśnie przez to. Przez muzykę. Podkłady leciały z keybordu, a my łaziliśmy wokół magneta z wbudowanym mikrofonem i nagrywaliśmy pierwsze nieudolne wokale. Potem po sylwestrze 1997 zmieniliśmy nazwę i tak powstał najważniejszy projekt rapowy mojego życia - Versus. Przez lata nazwa ewoluowała i przybierała różne formy. Było: Versóz póżniej Versooz. Stworzyliśmy wtedy piękny kolektyw. Było z Nami pełno ludzi, mieliśmy sporą Brygadę. Tworzyliśmy nurt tak zwanej kontrkultury. Jeden z naszych albumów nazywał się właśnie: Kontrcooltura. Każdy chyba chciałby żyć z pasji, ale jeśli Cie to ominie, bo nie masz w sobie tyle cwaniactwa i fartu pozostaje po prostu żyć pasją. To też jest super rozwiązanie, które towarzyszy mi przez całe życie. Byłem w liceum, padał straszny deszcz. Miliśmy umówioną nagrywkę na 8 rano na strychu u Fenixa, który robił Nam muzę na pierwszy album. Otworzyłem drzwi Madaz mój Ziomek ze skłądu był cały mokry. Musiałem mu dać swoją bluzę, bo chciał wracać do domu. Wyszliśmy. Całą drogę jaraliśmy fajki. Miałem 16 lat i nagraliśmy u Fenixa pierwszy profesjonalny kawałek nazywał się “Hookie-Pookie” i stał się hitem w Naszym LO. Dziewczyny były wniebowzięte. Pierwszą płytę nagrywaliśmy we czwórkę: Ja czyli Opat, Madaz, Mefisto i Fenix. Album nazwaliśmy: “Versóz - Korytarze Konstrukcji Konfliktów”. Dwupłytowy LP. Madaz zapytany przez dziennikarza w wywiadzie do lokalnej gazety na pytanie jakie macie oczekiwania po tej płycie powiedział tak: “ Jeśli wzrośnie po niej liczba samobójstw będę zadowolony.” Wyobraźcie sobie konsternację dziennikarza jak dostaje taki tekst od szesnastolatka. Na płycie największą furrorę zrobiły wspomniane: “Hookie-Pookie”, ale i “Marzyłem”, “Fotografie”, “Godziny Bólu” i “Narkomańskie rządze”. Pojechaliśmy do Łukowa na duży koncert. Wchodzimy, a tam pełny Ośrodek Kultury łacznie może ze 300 osób. Czad. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, a Ci wszyscy ludzie przyszli na Versóz. Daliśmy ostry ogień. Pod koniec koncertu ludzie tak głośno skandowali Versóz, że nie słyszałem nawijanego przez siebie refrenu. Potem melanż do 6 rano. Sukces. Małolaci dali czadu. Pojechaliśmy potem do Cieszyna. Koncercik, świeże powietrze, super klimat. Trochę mało ludzi. Skwar, rynek, godzina 13. Największy żar i My. Pod sceną z 50 osób. Okoliczne puby zapełnione po brzegi. Lokalni zipersi na fontannie i znów ogień. Ludzie krzyczą, że spoko. Mimo tego, że nie znali tekstów. Znów sukces i nagle coś się zaczęło nie stykać w składzie. Odchodzi Madaz poróżniliśmy się bardzo. 
Tumblr media
Był jakiś gruby melanż i znów zeszliśmy się w składzie z Sikorą. Zaczęliśmy nagrywać nowy materiał. Oczywiście zawsze mi towarzyszył mój Stary Druh Mefisto. Mega utalentowany i mega pogubiony gościu. Najlepszy beatmaker jakiego kiedykolwiek słyszałem. Człowiek tysiaca twarzy, prawdziwy muzyczny pasjonat. Szykowaliśmy materiał pt. “Versualizm” Zabawa słowem, lekkie jazzujące beaty. Zupełne przeciwieństwo Korytarzy. Mieliśmy gotowe beaty i teksty. Znów pojechaliśmy na koncert do Łukowa, a tam roczarowanie. Zamiast tłumu 50 osób na sali. My zdezorientowani gramy dziwny materiał. Zawiesiliśmy pracę nad nim po jednym kawałku. Rozpoczęła się era “Kontrcooltury”. 
Śpię sobie w najlepsze. 7 rano. Nagle otwierają się drzwi wpada Mefisto. Mówi posłuchaj tego i puszcza beat do: “Nieszablonowy Styl”. Coś pięknego. Rarytas. Majstersztyk. Rzeźbimy teksty. W międzyczasie dołącza Mejnart. Jesteśmy w pięciu. Ja, Mefisto, Sikor, Mejnart i Fenix. Mejnart odchodzi przed wejściem do profesjonalnego studia. Tak poznajemy Tomka Delegata i gościmy u niego w kabinie średnio raz na tydzień. Powstają grube kawaliny i wydajemy Ep “Kontrcooltura”. Zapowiada się ciekawie. W międzyczasie organizujemy koncert w klubie Analog. Znowu zaskoczenie. Klubik pęka w szwach. Gra z Nami Dj DBT. Totalny ogień. Znów nie kończymy materiału. Zaczynamy pracę nad Naszą najlepszą płytą zatytułowaną: “Przemijać”.
Tumblr media
Dalej już leci z górki. Ostro we trzech pracujemy nad tekstami. Sikor zabija stylem, Mefisto smaży beaty jak geniusz. Dogrywają nam żywe instrumenty muzycy: Paulina Grzechuła, Delegat, Fenix. Jest odlot. Kawałki ludziom siadają naprawdę spoko. Pewien skinhead określa nas jako Hip-Hopowe Myslovitz. Nagrywamy naprawdę dużo, melanżujemy non stop siedzimy w studio. Zanim wychodzi “Przemijać” wypuszczamy dwie rzeczy: “Ep Przemijać” i maxisingle “Pozwól mi grać” i “Korzenie”, który okazuje się koncertowym strzałem w dziesiątkę. Nagrywamy do tego klip i tu zaczynamy się kłócić. Klip wyjdzie dopiero po reaktywacji składu w 2011 a mamy przełom 2006/2007. Po wydaniu “Przemijać” jedziemy do Sosnowca poznać Naszych przyszłych przyjaciół i kompanó muzycznych z KLB Kliki. Gramy koncert w Dąbrowie Górniczej. Znów sukces, pełna sala. Kończę grać “Korzenie” i jakiś typek z pierwszego rzędu podaje mi jointa. Magiczny czas. 
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Profesjonalne zdjęcia robi Nam Agata Wytrzyszczewska. Podczas koncertu w Analogu poznajemy Neskę, która na stałe dołącza do zespołu. Jest prawdziwy ogień. Gramy sporo. Wrocław, Chorzów, Świdnik, Lublin. Zespół się prawie rozpada. Zostajemy tylko Ja i Neska dołącza Papi i powstaje płyta Versooz - “Brudna Oryginalność”. Jedyny album VRS wydany fizycznie na cd. Znowu gramy dużo: Świdnik, Lublin i pobliskie miasteczka. Każda z tych płyt to setki historii, zwirowań i dziwnych momentów życia zespołu. Brudna Oryginalność robi sporo szumu. Jednakże nic nie przebije “Przemijać”. Ilość propsów ze środowiska HaipeHaope była przeogromna. Zbyt wiele kłótni i jakichś osobistych niedopowiedzianych akcji zbiło Nas z tropu i poszliśmy nie w tym kierunku co trzeba. Dziś to historia, którą tu opisuje. Życie pasją. 
Tumblr media
Potem nadeszły czasy “Brudnej”. Melanże i w końcu pojednanie między mną, Sikorem i Mefistem. Wracałem wtedy z melanżu 5 dniowego z Madazem i spotkałem chłopaków. Od razu poszliśmy w tango. Po jakimś czasie reaktywowaliśmy zespół i zaczęliśmy nagrywać “Biały Progres”. Graliśmy dużo koncertów. W tekturze był pełny skłot i ludzie oszaleli to był zajebisty comeback Versooz. Potem graliśmy w Cobrze i też była zajebista impreza. Znów się o coś pożarliśmy. W międzyczasie po płycie “Przemijać” nagrywaliśmy album “Miłość, muzyka, melanż i podróże w czasie”, który także nie został ukończony. Pokłóciliśmy się także w trakcie nagrywania “Progresu” i ostatecznie “Progres 90′s” wyszedł jak już byliśmy skłóceni. Zespół, w którym grałem to był ogrom emocji, frustracji, rozczarowań, ale też kupa zabawy, biby i mnóstwo świetnej muzyki i tekstów. 
Tumblr media Tumblr media
Dużo w tym tekście dziwnych trafów, kłótni itp. ale to historia tego składu. Po “Progresie” znów nastąpiła cisza i jeszcze raz próbowaliśmy reaktywować zespół. Powstały trzy klipy do epki: “Plaga Much”. Zebraliśmy beat i pomysły na materiał: “Operacja CHAOS”. No i udało się doprowadzić tą operację do końca. Oto moje życie pasją. prawie dwadzieścia lat historii zespołu, który nie istnieje jak brzmiał tytuł jednego z singli z płyty “Przemijać”. 
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
3 notes · View notes
mariatsu · 3 years
Text
Ja już nie mam siły na narkomańskie życie.
Piątek 13-go listopada 2020.
#maybeanniversary?
Symbolicznie : 6 listopada 2019. K. 🖤
0 notes
play-watch-listen · 7 years
Text
Breaking Bad, recenzja.
Tumblr media
Przed Breaking Bad broniłem się zawzięcie od jakichś ładnych kilku lat. Właściwie już od pierwszych odcinków, czyli od roku 2008, ktoś z otoczenia polecał mi ten serial. Na początku nieśmiało: ciekawa nowa rzecz, która podpasowała jednemu czy dwóm znajomym, kolejna fajna telewizyjna produkcja na wysokim poziomie. Prawdziwa szajba zaczęła się chyba mniej więcej przy sezonie drugim czy trzecim: internety zawrzały, recenzenci piali wręcz z zachwytu, posypały się nagrody Emmy i Złote Globy, wszyscy oglądali i nie mogli nachwalić. Cóż, nie byłbym jednak sobą, czyli nonkonformistycznym filmowym hipsterem, gdybym ot tak z takiej gremialnej rekomendacji skorzystał. Moja reputacja snobującego się indywidualisty nie udźwignęłaby takiego balastu. A mówiąc serio, to sami wiecie jak to jest z polecanymi nam rzeczami: i tak każdy lubi poczuć, ze oto właśnie nadszedł ten właściwy moment, że jesteśmy gotowi na przyjęcie jakiegoś filmu bądź serialu. Nie dlatego, że ktoś nam go rekomenduje, ale bo tak nam się podoba. Taka to nasza kapryśna i przewrotna kinomanów (a może po prostu homo sapiens w ogóle) natura.
Do sedna jednak! Jak się zapewne domyślacie mając przed sobą tę oto recenzję, dałem się koniec końców skusić na Breaking Bad. Tak się stało i, co tu owijać w bawełnę, zostałem dosłownie zmieciony z powierzchni Ziemi. Mówiąc bez ogródek: każda pochwała jest tu w stu procentach zasłużona a każda ze 141 nagród (sic!) i 223 nominacji przyznana absolutnie słusznie. BB to majstersztyk sztuki audiowizualnej, prawdziwa X muza w odcinkach. To ponadto jeden z koronnych argumentów na przejęcie przez seriale palmy pierwszeństwa nad filmami jeśli chodzi o głębokie, odważne i wartościowe produkcje.
Zacznijmy może od krótkiego zarysu fabuły, specjalnie dla tych, którzy przespali ostatnie dziesięć lat w jakiejś jaskini bądź zostali uprowadzeni przez UFO i dopiero teraz zwróceni do świata. Naszym głównym protagonistą jest Walter White, sympatyczny, choć nieco ciapowaty nauczyciel chemii, wiodący całkiem przeciętne Zycie. To szczęśliwy mąż i ojciec wykonujący pracę która, chociaż zdecydowanie poniżej reprezentowanego przezeń intelektualnego potencjału, przynosi mu dużo frajdy. Musi co prawda dorabiać na myjni u drobnego przedsiębiorcy o jakże swojsko brzmiącym imieniu Bogdan, żeby związać koniec z końcem, ale nawet to nie jest w stanie zmącić jego spokoju. Mąci go za to zdecydowanie, a nawet burzy i niszczy, spadająca na rodzinę White’ów jak grom z jasnego nieba informacja o raku płuc Waltera.
Serial serwuje nam więc iście Hitchcock’owskie otwarcie: trzęsienie ziemi dostajemy już na starcie, potem napięcie tylko rośnie. Druzgocąca diagnoza staje się bowiem motorem napędowym i bodźcem do działania pana od chemii. Dziwnym splotem wydarzeń (niespodziewane benefity posiadania szwagra w DEA) zostaje on świadkiem rozbicia szajki zajmującej sie lokalną produkcją meta amfetaminy. Nie dość tego: na miejscu zbrodni Walt zauważa jednego ze swoich niegdysiejszych uczniów, niejakiego Jesse’ego Pinkmana.
Sympatyczny starszy pan, zaraz po swoich pięćdziesiątych urodzinach, postanawia połączyć ze sobą te, pozornie niezbyt przystające, kawałki układanki. Namierza więc swojego byłego podopiecznego i proponuje spółkę, w której to Jesse miałby stać się odpowiedzialny za stronę dystrybucyjno marketingową, on sam zaś, będąc świetnym chemikiem, za tak zwane „pichcenie” mety.
Tumblr media
Ten szalony plan, i próby wprowadzenia go w życie, stanowi bazę do jednego z najbardziej niezwykłych, genialnych, najlepiej napisanych i trzymających w napięciu seriali jakie kiedykolwiek powstały. Scenariusz ewoluuje tu stopniowo i niespiesznie, powoli dokładając kolejne wątki i przedstawiając nowe postacie. Cała historia jest przy tym niezwykle spójna i przemyślana od początku do końca, pozbawiona wrażenia kreatywnego impasu, nierzadko towarzyszącemu seriom o większej liczbie sezonów (tu mamy ich pięć). Opowiedziana historia jest bardzo, bardzo wciągająca, rozbudowana, pełna suspensu i angażująca emocjonalnie. Słyszałem co prawda zarzuty rzekomych dłużyzn i wolnego tempa akcji, ale ja osobiście, nie odnotowałem takowego zjawiska wcale. Jeżeli jednak ktoś za nudne i ślamazarne uznaje momenty służące nabudowaniu sylwetek bohaterów, przedstawiające ich w rożnych życiowych sytuacjach, to tak, takie chwile również są tu obecne.
Świetnie napisane dialogi i scenariusz na niewiele by się zdały, gdyby zabrakło utalentowanych aktorów. Na całe szczęście, w przypadku Breaking Bad problem ten zwyczajnie nie istnieje. Po pierwsze, Bryan Cranston. O mój boże, jak ten facet gra! To jest rola godna nie tylko czterech nagród Emmy i Złotego Globu oraz listu dziękczynnego od Sir Anthony Hopkinsa (sic!), ale i jakiegoś hymnu ku czci i salwy honorowej. Przebiegająca na naszych oczach transformacja wąsatego, poczciwego fajtłapy z duszą na ramieniu w bezlitosnego, pozbawionego skrupułów zbrodniarza, to rzecz na szklanym ekranie po prostu bez precedensu. Cranston stworzył kreację ikoniczną, historyczną, do podziwiania i zachwycania się. Jego Walter White zapisze sie na pewno złotymi zgłoskami w historii telewizji.
Cranstonowi aktorsko depcze po piętach jego serialowy wspólnik, wcielający się w rolę Jesse’ego Aaron Paul. Pinkman nie jest ani zbyt bystry, ani szczególnie zdolny, to raczej budzący z początku co najwyżej uśmiech politowania narkoman i drobny cwaniak. Z biegiem odcinków i czasu spędzonego z jego postacią nie sposób jednak nie związać się z nim i nie sympatyzować. Wciągnięty w wir wypadków większych od niego chłopak ma w sobie coś bardzo charyzmatycznego i ogromna w tym zasługa Aarona Paula. Nawet nie wiemy kiedy udziela nam się jego sposób bycia, zaczynamy powtarzać jego kwestie i catch phrases z niepowtarzalnym „bitch” i „yo” na czele. To koniec końców świetnie napisana i zagrana postać, genialnie uzupełniająca dodatkowo Waltera White’a Cranstona. Panowie posiadają na ekranie fantastyczną chemię (nomen omen) i tworzą według mnie najfajniejszy ekranowy duet XXI wieku.
Tumblr media
Reszta bohaterów jest tu niewiele mniej ciekawa, każdy dokłada swoja cegiełkę do ogólnego wyśmienitego obrazu całości. Nawet pomniejsze, epizodyczne postacie zapadają głęboko w pamięci i maja coś interesującego do pokazania i opowiedzenia. Po raz kolejny wspaniała robota twórców.
Technicznie BB stoi również wysoko, poziomem dorównując produkcjom kinowym. Wszystkie wnętrza są wiarygodne, scenografia i charakteryzacja wypada naprawdę przekonująco. Zarówno przytulne domy mieszkalne stanu Nowy Meksyk, jak i zapuszczone hacjendy samego Meksyku właściwego, jak również narkomańskie meliny czy sterylne laboratoria wyglądają realistycznie (czasem aż nazbyt…) i pomagają w immersji. Podobnie praca kamery, dużo mamy pomysłowych ujęć i podkręcających wydarzenia na ekranie stylistycznych zabiegów. Muzyka pełni raczej rolę akompaniamentu w tle, dopełniając pięknie całość. Chociaż, zdarzają się i tu prawdziwe perełki. Jedną z nich wrzucam poniżej.
youtube
Breaking Bad to mój ulubiony serial od czasu Rodziny Soprano, a to w moim słowniku wielka pochwała. To 5 sezonów po brzegi wypełnionych grą aktorską na naprawdę najwyższym poziomie, świetną, trzymającą w napięciu histori��, dialogami, które chce się potem cytować („now, say my name… you’re goddman right”) i bohaterami, z którymi nie chcemy się rozstawać nawet po 62 odcinkach. Wchłonąłem to dzieło sztuki w jakieś półtora miesiąca i wciąż nie mam dość tego klimatu, fabuły i postaci. Polecam więc wszystkim szczerze i z całego serca: odpalcie choćby odcinek pilotażowy i sprawdźcie, czy nie jestem w tej laurce gołosłowny. Pozwólcie Waltowi zapukać do swoich drzwi :)
youtube
0 notes
hex-en-------666 · 3 years
Text
Tak tak potrzebuję pomocy ale nigdy w życiu nie zrozumiesz tej mocy
to stało się tej nocy
znowu narkotyki przez które tyle przemocy
wypierdalaj
wyjmuję śmierć z kieszeni
wysysam tlen z jej ciała
ona nie chciała ale chciała tylko nie wiedziała cała we krwi ledwie stała miała mętlik w głowie karetka jechała pogotowie
zamknij mordę zanim zaczniemy zadawać pytania które będą niewygodne.
TNC
48 notes · View notes
hex-en-------666 · 3 years
Text
Ja krzyczę viva la vida koka. Zajebmy wszyscy w nocha !!
moje 💎
31 notes · View notes
hex-en-------666 · 3 years
Text
Tumblr media
31 notes · View notes
hex-en-------666 · 3 years
Text
Mówiłem kurwa nie rób tak bo potem umrzesz 'dlaczego nie wiedziałam Konrad dobrze dziękuję' dwa tygodnie później nie posłuchała to była jedna z pierwszych osób która mi tutaj umarła. I to jest dla mnie jasne słońce jak widzisz bardziej niż pewne niż to że jebane słońce już nigdy dla mnie nie wzejdzie.
UMIERAMY SAMI
16 notes · View notes
hex-en-------666 · 3 years
Text
Tumblr media
6 notes · View notes