Tumgik
#gorszy dzień
polskie-zdania · 6 months
Text
Próbuj, ale pamiętaj, że może się okazać, że nigdy tam nie dotrzesz. Może się okazać, że nigdy do tej stacji nie dojedziesz i będziesz przez to myśleć, że ci nie wyszło, a to nie tak. Najprawdopodobniej zawsze coś będzie nie tak. Najprawdopodobniej zawsze coś będzie cię gryzło, smuciło, męczyło, frustrowało lub bolało. To nie tak, że to się kiedyś kończy. To nie tak, że docierasz do jakiejś magicznej granicy pracy nad sobą, na której terapeuta ściska z uśmiechem twoją dłoń, wręczając ci oficjalnie certyfikat zdrowia umysłowego, a ty od tej chwili czujesz się już tylko dobrze. Rozwój nie odbywa się po linii prostej i na początku będzie to mylące, ale nie poddawaj się. Jeśli przez trzy dni będziesz się trzymać, a czwartego się podłamiesz - nie oznacza to, że nic nie zrobiłaś. Jeśli przez trzydzieści dni uda ci się czegoś nie robić, a trzydziestego pierwszego się potkniesz - nie oznacza to, że wróciłaś do punktu wyjścia. Jeśli przez kilka miesięcy w końcu nie będziesz się z czymś zmagać, a potem ten problem znów do ciebie na jakiś czas wróci - nie oznacza to, że nie wykonałaś ważnej pracy. Progres nigdy nie będzie prostą, wzrastającą linią. To zawsze będzie sinusoida. Jeśli przez trzy dni będziesz się trzymać, a czwartego się podłamiesz - daj sobie prawo, by poczuć się gorzej, odpocznij przez noc i wróć do walki, jak tylko poczujesz się lepiej. Jeśli przez trzydzieści dni uda ci się czegoś nie robić, a trzydziestego pierwszego się potkniesz - podziękuj sobie, ponieważ jeszcze jakiś czas temu przerastał cię jeden, a dziś zdolna jesteś aż do trzydziestu. No widzisz? Brawo! Jeśli przez kilka miesięcy w końcu nie będziesz się z czymś zmagać, a potem ten problem znów do ciebie wróci - pamiętaj, że nie wrócił tu na zawsze. Wiesz już dobrze, że potrafisz przez kilka miesięcy, więc spokojnie. Będziesz mogła znów, jak tylko odzyskasz siłę. Nie oczekuj, że twój rozwój będzie miarowym i systematycznym wspinaniem się po linearnej górze. Nie oczekuj, że nie zdarzą się po drodze gorsze dni. Nie oczekuj, że wszystkie twoje złe doświadczenia po prostu rozpłyną się w powietrzu. Masz prawo cierpieć z powodu rzeczy, które zdarzyły się dawno temu. Masz prawo miewać gorsze dni z powodu wydarzeń, z którymi zwykle już całkiem dobrze sobie radzisz. Masz prawo nie udawać, że nie bolało, nawet jeśli na co dzień już aż tak cię to nie dotyka. Masz prawo być smutna i zła jeszcze długo po tym, jak zostałaś zraniona. Walcz. Walcz, rozwijaj się i pracuj na sobą, ale, proszę, nie zapomnij się przytulić, gdy zdarzy ci się gorszy dzień. Nie zapomnij, że silna jesteś nie tylko, gdy stoisz twardo na nogach, ale także wtedy, gdy kulisz się pod kocem. Nie zapomnij, że silna jesteś nie tylko pełna radości, ale także wtedy, gdy płaczesz. Pamiętaj, że nie poradzisz sobie z emocjami, jeśli ich do siebie nie dopuścisz. Nie uciszysz swojej złości, jeśli najpierw nie dowiesz się, jak bardzo jesteś wściekła i nie pokonasz smutku, jeśli najpierw nie pozwolisz sobie poczuć, jak ogromnie jest ci żal. W pełni świadoma swoich emocji, wyruszysz w drogę do magicznej stacji i jeszcze długo nie zdasz sobie sprawy z tego, że dotarłaś do niej, gdy oficjalnie pozwoliłaś sobie być człowiekiem.
- Marta Kostrzyńska
298 notes · View notes
deathissolution · 2 months
Text
Tylko noc przynosi mi spokój. W dzień wbrew pozorom świat jest gorszy.
105 notes · View notes
zakochana-w-cytatach · 7 months
Text
"Głęboko we mnie siedzi coś, czego nie potrafię zrozumieć. Nie potrafię tego wypowiedzieć. Nie potrafię tego nazwać. Mam różne stany, emocje, uczucia. Bywa, że nie potrafię znaleźć ani jednej pozytywnej myśli. Nie dociera do mnie, że może być lepiej, że to tylko gorszy dzień. To nie jest zwykły smutek. Czuję rozpacz, wszystko jest dla mnie nijakie. Ja jestem nijaka. Pusta. Słaba. Nie zasługuję na nic. Czuję, jak przez całe moje ciało przechodzi ból i dociera w najczulszy punkt. W moją psychikę. W takich sytuacjach czuję się najbeznadziejniej na świecie. Myślę, że dla mnie dobre może okazać się tylko jedno rozwiązanie (...)"
- Małgorzata Gołota, "Żyletkę zawsze noszę przy sobie"
185 notes · View notes
thelittlestmy · 4 months
Text
Czasem pokłócisz się z jedynym znajomym.
Czasem dostaniesz ledwo 3 z czegoś, z czego każdy dostał 5.
Czasem pokłócisz się z rodzicami o jakąś pierdołę i będziesz o tym myśleć cały dzień.
Czasem popsujesz swój rekord bez sh.
Czasem po prostu będziesz mieć gorszy dzień. Będzie ci się chciało płakać i €iąć się.
Nie będziesz widział w tym sensu. Będziesz się czuć bezradnie, w obliczu całego życia, nad którym nie nadążasz.
Będziesz się czuć jak najgorszy, najgłupszy i najbardziej godny politowania człowiek jakiego znasz.
Ale na koniec dnia pomoże ci świadomość, że nic dziś nie zjadłeś. Że jesteś bliżej celu. Że małymi kroczkami zbliżasz się do perfekcji, a reszta nie ma przecież znaczenia, prawda?
45 notes · View notes
mikoo00 · 6 months
Text
Tw
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Generalnie lęk czuje nawet nie wiem z jakiego powodu
Może ed się odezwało może alkoholizm Nie wiem dokonca
Przeraza mnie jak bardzo przytylem nadal jestem szczęściarzem bo wolniej tyje niż chudnę Udało mi się zjeść dziś 641 kcal
W pracy strasznie mi się ręce trzęsły Czulem mrowienie w dłoniach Dawno tak nie miałem w momencie gdy nic się po prostu nie stało
Kupiłem pepsi w butelce (jeden z największych moich wyzwalaczy bo wlewałem wóde i codziennie piłem) nie czulem smaku liczyłem łyki jak dawniej oceniając po jakiej ilości byłbym podpity licząc na ulgę z każdym łykiem prześwitywały mi myśl,, nie chce nic czuć" na chwilę działało (generalnie picie i liczenie pomaga przekierować myśli dlatego) Następnie znowu fala lęku,, Tak też by było po alko a nawet gorzej" Nie wazne co robiłem nie potrafiłem się pozbyć tych emocji
Tego dnia też poszedłem na czyjaś rocznicę Panikowałem bo na nich nie skupiam się na czymś doświadczeniu a na tym jak pogratulować przed duża grupą ludzi by nie wyjść na debila
Po meetingu myslalem czy aby napewno chce organizować swoją rocznicę Tak jak na tej rocznicy gdzie cześć osób mowila o programie,, cuda się dzieją dzięki aa",, jest wspaniale"
Nie dzieją się cuda Ta choroba może zabić każdego Czasami starania nie wystarczają i tu nasunoł mi się cytat z filmu,, mój piękny syn,, to jest jak rak" to dobra metafora Nie przypomina mi to cukrzycy Gowno które wyżera cie od środka Nigdy nie będziesz mieć stu procentowej pewności czy jakie kolwiek działania powstrzyma rozwój alkoholizmu Może być nawrót mogą B ć przeżuty na inne sfery życia oraz obszary psychiki Każdy następny jest gorszy Trudniej bowiem wyjść na prostą Tak mi na terapi mówiono Niedawno też na meetingu usłyszałem,, lepiej zapić wcześniej tuż po terapii niż później będąc dłużej w aa"
Uświadomiłem sobie ile miesięcy mam Pierwszy rok minie ile się zmieniło a raczej co się nie zmieniło co sprawiło, że silniej odczółem słowa terapeutki z przed paru miesięcy,, inni lepiej radzą sobie z wyzwalaczami mając tyle miesięcy co ty",, nie trzeźwiejesz"
Dalej Boje się ludzi, dalej ciężko jest mi się przypomniało godzić z traumatyczny dzieciństwem z tym, że ojciec nigdy nie będzie dla mnie ojcem Za późno
Tez wyobrażałem sobie ten dzień Nie chce żeby to było święto "z martwych stania, Narodzenia, urodziny" przez nakręcenie innych na sprawy duchowe po prostu się boję ich oceny Wiem że jestem wrzodem na dupie jednaj osoby gówniarzem Jestem tam najmłodszy reszta jest po 30 koło 50 ci co byli może 3/5 lat starsi odeszli i wrócili do picia
Ktoś kto by usłyszał że moje picie trwało nie całe 2 lata mógłby pomyśleć że mam łatwiej ale tak naprawdę u większości uzależnienie rozwija się latami ja doszedłem do przed ostatniej fazy alkoholizmu w takimvczasie
Ta choroba może mnje zabić szybciej niż innych
Mam silne tendencje s.. A nasilają się właśnie gdy pije Inni mogą myśleć że gdy zapija wpadną w ciąg i dosięgnąć ich zdrowotne i prawne konsekwencje
Mnie może dosięgnąć natychmiastowa śmierć
Już raz byłem w takim momencie jedyne co mnie uratowało to nadzieja ze moze to ostatni raz i dbając o siebie będę wkoncu wartościową osobą
Gdybym zapił zawiódł bym wszystkich sprawił bym że poczuli y się jak ja będąc dzieckiem patrzący na degradacja mojego ojca Nie wyabzcylbym sobie nigdy Nie potrafiłbym dać sobie kolejnej szansy To ostatnia
Myślę że na moją i znajomej rocznicę mniej przyjdzie ludzi którzy chcieli by mnie wysłuchać ale to dobrze będę w jej cieniu
To nie jest mój dzień i nie jest to chwała wobec aa gdzie doświadczenia innych minią się w oczach nie których jak magiczne zaklęcia Nie działo by to na mnie gdyby nie działania niektórych ludzi To dzień osób które ratując siebie były wstanie uratować na ten czas czyjeś życie
Chce rocznicy chce wyrazić tym osobom wdziecznosc
Chciałbym zaprosić moją mamę jednak nie wiem czy to dobry pomysł Usłyszała by o moich próbach s...
Boje się że zapije
Myslalem o alkoholu myślę że się sam nakręciłem,, jeśli zapije to tego stresu związanego z rocznicą unikne" jednak nie mogę dać sobie na to Przyzwolenia nie mogę nie szanować tego ile nerwów i starań kosztowało innych bym nie pił
Chyba też wywarłem na sobie presje,, Musze wytrwać bez alko do roxznicy" co kłuci się z zaleceniami terapeutyczny i i aowskimi,, 24h tylko tyle",, muszę zmienić jak najwięcej się da w swoim życiu przed rocznicą",, moje życie jest nudne" ale ono ma być normalne a nie spektakularne
Alkoholicy mają tendencje do siania chaosu w swoim życiu Ciągłe wzloty i upadki Bo to znam bo to sprawia że czuje się żywy bo życie niektórych aowców takie jest sielankowe pełne radości euforii To mnie denerwuje
Nie wiem czy jestem na głodzie Może tak być lęk nie uzasadniony, rozdrażnienie, złość bez powodu, płacz, rozpacz, pustka, apatia Koloryzowanie wspomnień, nadmierne myślenie o alkoholu, drżenie dłoni, poczucie winy i samotność w tlumie
Mimo tych objawów nie wiem Może się wstydze? Po tym co usłyszałem od teraputki Nie jestem idealny i nie mogę tego zaakceptować Miałem dziś wielokrotnie derealizacje Gdy sprzątałem sale było źle bo nie muszę myśleć co robię to przychodzi mi automatycznie Będąc na kawach trochę uspokoiłem bo to już wymaga ode mnie skupienia i planowania
Dochodzi do tego wszystkiego kolejny trigger Koleżanka z pracy powiedziała innej ile schudła 16kg w 3 miesiące..
U mnie ed jak i alkoholizm są ze sobą połączone Gdy nie mogę schudnąć i zajadam emocje rodzi się pomysł by wrócić do picia ale zanim to nastąpi próbuje uciec do any
Chciałbym porozmawiać z terapeutką o tym wszystkim Niestety pewnie przez to że nie zadzwoniłem do niej we wtorek mimo że wiedziała że jestem chory i mówiła bym nie przychodził prawdopodobnie będzie na mnie w chuj zła Znów będę menelem, manipulatorem alkoholikiem na dupościsku który,, nic nie wynosi z terapii po ukończeniu zapije" będę musiał to wszystko w sobie tlumic
Jest cień szansy ze jednak tak nie będzie Ale sie wstydze tych wszystkich myśli które opisałem Na meeting idę dopiero w pon Mam wyrzuty do siebie że ciągle tam jończe o problemach Nie jestem m wstanie sobie radzić z życiem
Boje się porozmawiać z kim kolwiek
To jedyne miejsce gdzie mogę wyrzucić to siebie
Wiem, że się nakręcam nie potrzebnie bo do grudnia szmat czasu
58 notes · View notes
lekkotakworld · 7 months
Text
Czwartek, 05.10.23
Zjedzone: 1068 kcal (295 kcal - pumpkin spice latte na napoju migdałowym)
Spalone: 470 kcal (12900 kroków)
Płyny: 2x herbata, 1,0 l wody
Waga rano: 66,60 kg 🧡
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Wczoraj poszłam spać znów koło 21. Obudziłam się sama z siebie przed 7. Dziś bez budzika, bo zajęcia miałam na 11:30. Wstałam z dziwnym nastrojem, nie miałam siły na nic zupełnie. Cały czas czuję się przygnieciona przez swoje własne myśli i emocje. Łapie się też na tym, że zazdroszczę współlokatorce, że ma pracę tu na miejscu i ma wypchane całe dni. A ja siedzę i nic nie robię, zwyczajnie się nudzę i mam poczucie marnowania czasu. Ja nie umiem siedzieć bezczynnie. Jak siedzę bezczynnie, to od razu mam myśli, że przecież rodzice płacą za mieszkanie, dają mi na jedzenie i na wszystko, żebym mogła tu funkcjonować, a ja zupełnie nic nie robię, tylko siedzę na dupie. Dobija mnie to strasznie, bo chłopak pracuje, mój brat pracuje, studiują też, tyle że zaocznie, czego ja też zawsze bardzo chciałam. Nigdy nie chciałam iść na studia dzienne, ale kiedy okazało się, że architektura na politechnice jest tylko stacjonarnie, to musiałam podjąć tą decyzję. Nie chciałam obciążać rodziców. A teraz za każdym razem jak mam te chwilę, kiedy nie mam żadnego zajęcia, to mam poczucie winy, że mogłabym coś robić, zarabiać, żeby choć trochę ich odciążyć. Czuję się jak gówno..
Waga mimo, że stoi w miejscu po wczorajszym napadzie, to ja i tak czuję się dwa razy większa.. Mam strasznie wielki brzuch, że aż boli. Śniadanie dla mnie było katorgą, miałam w planach nic zupełnie dziś nie jeść ale wiem, że to doprowadziłoby do zamknięcia się koła objadania się i głodówek, a temu mówię kategoryczne NIE. Choć nie sądziłam, że skończy się tylko na śniadaniu i kawie. W ogóle dziś nie czułam głodu, nawet czułam jakiś dziwny ścisk w żołądku, połączony ze wzdęciami, no cóż, może jakiś wirus jest w powietrzu, albo mój organizm musi się znów zaklimatyzować. Edit: jem jogurt i pieczywko
Byłam dziś na uczelni, okazało się, że można wyłożyć Prawo o zagospodarowaniu przestrzennym i nie zanudzać. Naprawdę byłam pod wrażeniem, że tak nudny materiał tak szybko mi minął. Później zajęcia z projektowania, też spoko, pół godziny i po krzyku, mega luźne zajęcia będą, za to kocham prowadzącą (miejmy nadzieję, że znów moją promotor 🤞). Po zajęciach poleciałam odebrać książkę i kupiłam nowe spodnie. Mówię sobie już chyba dość jak chodzi o zakupy na ten miesiąc. Jestem w patowej sytuacji, bo za chwilę skończy się poprzednia wypłata, a kolejna, która będzie za chwilę zostaje zamrożona i czeka na podyplomówke. Chyba potrzebuje pracy, coś muszę poszukać, bo nie wyobrażam sobie nie mieć ani grosza.
Tumblr media Tumblr media
Przepraszam za tak średni nastrój w tym wpisie, ale naprawdę mam słaby dzień. Nawet prawie pokłóciłam się z mamą bez powodu, bo mam gorszy czas. Jesień?
64 notes · View notes
niechciaana · 1 month
Text
6 zasad życia:
Nigdy nie podawaj ręki na siedząco
Nigdy nie wydawaj pieniędzy, żeby zaimponować innym
Nigdy nie błagaj o związek
Nigdy nie jedz ostatniego kawałka czegoś, czego nie kupiłeś
Nigdy nie doprowadź do tego, żebyś miał tylko jedno źródło dochodu
Nigdy nie podejmuj decyzji w ten "gorszy dzień"
20 notes · View notes
motylekkin · 2 months
Text
DZIEŃ 3️⃣
zjedzone: 956 kcal
spalone: 830 kcal
bilans: 126 kcal
Dzisiaj trochę gorszy dzień. 10k kroków zrobione, trening, ale zjadłam znowu trochę więcej. Przynajmniej zmieszczone w limitach. Nie poddaję się. Dzisiaj wpadł pomysł na wakacyjny wyjazd, na którym chcę pokazać wszystkim jak CHUDA jestem 🫶🏻
25 notes · View notes
fluttershycloud · 4 months
Text
1 stycznia
Cały dzień praktycznie przespałam po sylwestrze, ale też ćwiczyłam także na plus. Mam nadzieję, że ten rok nie będzie gorszy niż poprzedni i w sumie tyle mi do szczęścia wystarczy. Robie się głodna także idę spać
Zjadłam: 500 kcal
Spaliłam: 400 kcal
Dobranoc!
29 notes · View notes
kasja93 · 6 months
Text
Cześć
Tumblr media
Żyje.
Ostatnio głównie zatracam się w sobie. Przebywanie w odosobnieniu mi służy. Nie przeszkadza mi, że z nikim praktycznie nie rozmawiam. Biorąc pod uwagę, że jeszcze kilka miesięcy temu nie mogłam sama ze sobą przebywać uważam, że jest okej. Jestem dużo spokojniejsza. Nie mam wahań nastroju. Po prostu tak sobie trwam i jest dobrze. Potrafię pożartować. Pośmiać się. Moje serce potrafi szybciej zabić. Nie jest mi również obce wzruszenie czy smutek. Czasem mam gorszy dzień, gdy przez zmęczenie mam złe nastawienie i robię się zgryźliwa.
Dwa razy już się niemal zwalniałam podczas tej trasy xd i w sumie, gdyby brak jakiś konkretnych ofert już bym odeszła. Jednak póki nie pojawi się coś konkretnego na horyzoncie posiedzę tu gdzie jestem :) jak rozmawiam ze znajomymi z branży u nich też nie jest tak jak powinno. Chyba tak już jest.
Ja już nawet nie komentuje jak dostaje jakąś popieprzoną robotę. Tak samo wykonalności pewnych tras w terminie nie obdarzam żadnym słowem. Mam to w dupie. Oczywiście mnie to drażni i irytuje, ale nie mój problem. Wykonuję swoją pracę przyzwoicie bez robienia więcej, niż leży w moich obowiązkach.
Tumblr media Tumblr media
Dostaje od taty zdjęcia oraz opisy tego co się w domu odwala. Ruda Zdzisia i jej mąż Jerry Pantoflarz vel Zębolicha mają się dobrze. Tak jak reszta zwierzyńca. Bardzo mnie to wszystko rozpogadza oraz podnosi na duchu. Zwłaszcza gdy jestem zmęczona.
Tumblr media
Właśnie wzięłam kąpiel na firmie i będę czekała, aż mnie zawołają pod rampę. Nie prędzej, niż o północy zatem mogę chwilę odpocząć. W sobotę mam rozładunek we Wrocławiu zatem jakoś pewnie po południu będę jechała już do domu.
Generalnie weekend spędziłam pod Paryżem, później pojechałam do Niemiec oraz Luxemburgu. Teraz znów jestem w Niemczech 🤷🏼‍♀️ Robota jest taka sobie, ale staram się nie ekscytować zbytnio.
Generalnie czuję się średnio. Coś mnie od weekendu bierze. Jakieś grypo jelitowe choróbsko. Bebechy mnie bolą na równi z głową. Samo życie.
28 notes · View notes
mrocznaksiezniczka · 2 months
Text
Tumblr media
Stała na skraju życia i śmierci Nie chciała już dłużej czuć tej okropnej boleści Tego kłucia w płucach, i bezsilności w kościach Każdy dzień zdawał jej sie gorszy i gorszy, nigdy nie myślała że tak skończy Teraz stoi i trzyma przy szyi pętle Wygląda niczym piękna dama, grzejąca się w dziennym świetle Nie wie jednak czy skończyć teraz czy jutro bo w natłoku myśli zastanawia się, czy komuś po tym wszystkim, będzie chociaż smutno.
13 notes · View notes
uposledzony-aniol · 5 months
Text
"Jestem coraz gorszy, mówią, kiedyś byłeś lepszy
Rozjebany głos przеz te pierdolone krеski
Każdy dzień jest coraz cięższy"
18 notes · View notes
deathissolution · 23 days
Text
To czego nie umiem powiedzieć na głos. Poza nielicznymi osobami, nikt o tym nie wie.
Problemy z autoagresją
To, że dzień w dzień byłem bity różnymi przedmiotami, paskiem, kablem lub kijem do czternastego roku życia przez matkę, do momentu aż się nie postawiłem. Zostawiło to trwałe skazy na mojej psychice. Dla kilkuletniego mnie był to niewyobrażalny ból, gdy kazała mi leżeć na łóżku a ja dostawałem raz za razem. Gdy ja chciałem jedynie odrobiny jej ciepła.
Że brat z którym zamieszkałem ćpał i robił imprezy. Do tej pory pamiętam jak młody ja był na jednej z nich, i młoda dziewczyna w moim domu niemal przedawkowała, zamknęła się w łazience, tak że brat musiał wywazac drzwi, aby się do niej dostać.
To, że ojciec, silniejszy ode mnie, wynosił mnie z domu na siłę, gdy mówiłem, że nie chce do niego jechać. Że przy najmniejszym niepowodzeniu również zdarzało mu się stosować wobec mnie przemoc. Zawsze byłem ten gorszy, bo środkowy, zawsze było coś. Bo dziecko z pierwszego małżeństwa, bo to i tamto.
Że gdy jechałem do niego, noc w noc płakałem, bo tak bardzo nie chciałem tam być.
Że zamykałem się w pokoju, często wpatrując się w sufit i modląc się do Boga, aby mnie zabrał. Lub zamykałem się w świecie książek, które dzięki temu pokochałem. Chce komuś opowiedzieć te wszystkie fajne rzeczy, o książkach które przeczytałem, o ich fabule, historie o wakacjach, o tych przyjemnych momentach. Ale ciężko gdy w mojej głowie jest tyle mroku zakazanych rzeczy i przykrych sytuacji.
Że macocha obrażała mnie, spiskowała przeciwko mnie, obwiniała o wszystko, szczuła mojego własnego ojca na mnie, rzuciła się na mnie z rękoma i dusiła, a gdy ja popchnąłem w samoobronie, twierdziła, że to ja ją zaatakowałem. Że ta sama kobieta goniła mojego brata przyrodniego krzyczac, że go zabije. Że potrafiła osmieszac mnie przy ludziach ze szkoły, że jestem nieudacznikiem.Jednak o dziwo jako jedyna z rodziny przeprosiła mnie za to. I to z nią wbrew pozorom mam teraz bardzo dobry kontakt. I jest mi bliższa niż moja własna matka.
W wieku prawie pełnoletnim uciekłem z domu i już do niego nie wróciłem przez długie lata, bo moja macocha obwiniła mnie za wszystko i kazała wypierdalać. więc tak zrobiłem.
Że ucieklem przez okno swojego domu do kogos kogo kochałem, bo chciałem ją zobaczyć tylko na jakiś czas, pomimo zakazow. Dla miłości jestem gotów do każdego poświęcenia, oddam siebie za ciepło, zrozumienie i troskę.
Że musiałem wyjechac za granicę, aby godnie żyć. Bo gdy matka sprzedała dom rodzinny, zalatwila dach nad głową mojemu bratu i sobie, a ja zostałem bez niczego. Oczywiście nie chciałem się domagac, zawsze wolalem być samodzielny. Więc wyjechałem zaznać dorosłości w innym kraju. I były to ciężkie 4 lata, lata smutkow ale i radości.
Że ta właśnie, która mnie urodziła po 14 latach przemocy zostawiła mnie samego z bratem, który mnie utrzymywał. Wyprowadzila się i nigdy nie wróciła. Po części ja rozumiem, choć na to zrozumienie przyszedł czas później. Przechodziła depresję i załamanie nerwowe po rozwodzie z ojcem. Musiała go bardzo kochać. Gdy ich małżenstwo się skończyło, przesypiala całe dnie. Mimo że była wobec mnie jaka była, to i tak byly dobre momenty. Sam zwykle przychodziłem do niej i kładłem się obok wtulony. Z pewnością mnie kochała, na swój sposób. Skłonności do depresji musze mieć po niej.
Miałem trudności w szkole, gorzej radziłem sobie z nauką, ciężko było mi zawierać nowe przyjaźnie. Nie ufałem. Bujałem się ze zlym towarzystwem, lub siedziałem sam. Głównie byłem sam. W samotności odnajduje swój spokój. Lubię zamknąć się w czterech ścianach bez towarzystwa ludzi, którzy czasem mnie męczą. Mimo, ze tego towarzystwa czasem brakuje.
Wiele zmiennych miało wpływ na mnie i moją osobowość i to jak trudno mi się przed kimś otworzyć. Często zajmuje to długie miesiące nim zaufam, a nawet lata.
W dodatku wiele toksycznych relacji, które często sam zapoczątkowałem, narkotyki i sytuacje, których można było uniknąć. Ci którzy mieli mnie wspierać robili mi testy na narkotyki, zamiast spytac czemu tak robię, co się dzieje, wesprzeć mnie.
Robiłem dużo złych rzeczy, wiele zła wyrządziłem i jak nie wierze w karme tak chyba coś mnie dopadło. Nie wiem jakie będą moje dalsze losy, gdzie zaprowadzi mnie przyszłość, chciałbym aby była swietlana u boku kogoś kto będzie mnie kochał, a ja będę mógł spełniać się dając rodzaj miłości i jej pokłady jakie w sobie mam komuś wyjątkowemu. Choć w gruncie rzeczy nie wiem czy miłość istnieje. Czasem w to nie wierzę, że jest gdzieś ta czystość, piękna naiwność, słońce w dzień i księżyc w nocy.
Są też rzeczy, o których nie jestem gotów mówić, bo są w nie zamieszane inne osoby, a to mogłoby narazić ich na konsekwencje.
I sam nie byłem ideałem, miałem i mam wady i zalety.
Zgrywam chuja, który jest nieczuły, ale w gruncie rzeczy mam empatię, i biorę na siebie problemy innych, chce pomagać, a jak nie mogę to czuję się bezsilny. Jestem problemem, którego należy unikać. Mam w sobie zbyt wiele wrażliwości na świat i widzę za dużo. A to nie zawsze wróży coś dobrego.
Więc owszem jestem straumatyzowanym przez świat chlopcem, zagubionym. Ale staram się, i chce być oparciem, chce dawać komfort, chce dać swoją miłość komuś kto nie będzie patrzył na mnie jak na potwora. Mam swoje cienie i blaski, jak powiedział ktoś bardzo mądry. Tak bardzo chciałbym nic nie psuć, ale moja przeszłość sprawiła, że dużo zepsułem do tej pory. Bo ja potrzebuje czasem się posklejać, potrzebuje trochę więcej czasu.
Jestem silny. Może nie jak Jack Reacher ani jak pseudo Hak Hobie,który uciekł z samolotu ledwo zywy,nie jestem agentem sił specjalnych, ani nie mam wyjątkowych zdolności ratowania z opresji. Ale przetrwałem wiele lat gnojenia mnie, znęcania psychicznego i fizycznego, lata porażek, wzlotów i upadków. I jestem tutaj. Jestem dla kogoś, kto pokocha mnie właśnie takiego o. Z rysami uszkodzonego z kilkoma elementami do naprawienia, z potencjałem.
Chce kogoś kto pojedzie ze mną na comic con, kto ułoży ze mną te cholerne puzzle, kto po prostu będzie, jakich błędów bym nie popełnił, kto mnie nie przekreśli, nie zostawi na pastwę losu, kto da mi pewność.
7 notes · View notes
aliiska · 28 days
Text
-ˋˏ ༻ TW ED ༺ ˎˊ-
Nie promuje i absolutnie nie polecam ed, jest to tylko i wyłącznie swego rodzaju pamiętnik, każdy czyta na własna odpowiedzialność
ₓ˚. ୭ ˚○◦˚.˚◦○˚ ୧ .˚ₓ ₓ˚. ୭ ˚○◦˚.˚◦○˚ ୧ . ₓ˚. ୭ ˚○◦
୨ Dzisiaj mam gorszy dzień bo zjadłam już 620 kcal ale jutro robię fasta i będzie git ୧
ₓ˚. ୭ ˚○◦˚.˚◦○˚ ୧ .˚ₓ ₓ˚. ୭ ˚○◦˚.˚◦○˚ ୧ . ₓ˚. ୭ ˚○◦
~ Chciałam tylko napisać ze jeśli zjedliście dzisiaj więcej to nie wszystko stracone, jutro tez jest dzień, nie poddawajcie sie, będzie dobrze obiecuje! ~
Chudego dnia słodziaki!! 🦋
18 notes · View notes
myslodsiewniav · 3 months
Text
Stan na 25.01.2024
Kupiłam leki. 2,5h w plecy, do odpracowania, bo okazało się, że w całym mieście tylko w jednej aptece były. Cholernie trudnodostępne są te leki na ADHD. ALE MAM! (dzięki @indira2004 <3)
Wzięłam.
I jest o NIEBO lepiej niż wczoraj.
Wczoraj moje skupienie nie istniało. Miałam gorszy dzień (wiem dlaczego, o tym za chwilę), ale połączyło się to z nasileniem objawów ADHD - milion myśli na raz, poczucia winy, bo nie wiem na co się zdecydować, a jak na coś się decyduję to momentalnie coś innego odciągało moją uwagę i tak skakałam od rzeczy do rzeczy, byłam strasznie rozkojarzona, nic nie dokończyłam, kilka rzeczy rozgrzebałam i porzuciłam. Zmęczona byłam okropecznie i zarazem napalona. I głodna.
Ble.
Dziś obudziłam się z bólem gardła.
I z takim poczuciem, że coś mnie bierze, jakby przeziębienie czy coś...
Ech...
Obawiam się tego, że się rozchoruję przez natężenie stresu, brak czasu na relaks i regenerację (na mój wybrany sposób) i po prostu jakiegoś wirusa (no bo zimno jest, ja mam obniżoną odporność, anemie - mój organizm jest bardziej podatny), ale nie mogę, bo mam sesję. Wczoraj miałam się uczyć na egzamin (który jest w piątek), a NIE ROZUMIAŁAM co czytam, odpływałam i odpływałam... masakra...
Chujowo się czuję.
Ech.
I coś mi mówi, takie mam flashbacki z Wietnamu, że będzie tak jak kiedyś - do pierwszych egzaminów z interesujących przedmiotów wystartowałam z pełnej pary, a na te ostatnie nie mogę wyhamować i zrobię jak kiedyś - po łepkach, na oparach, bezsilności, a potem odchoruję ten hiperfokus przez cały okres ferii... :/
Ostatnio przeczytałam takie porównanie "osoby z ADHD mają moc zadaniową jak pędzące ferrari, ale hamulce jak od roweru. To właśnie siła działania niedopasowana do siły wyhamowania jest największym wydatkiem energetycznym, powodem przebodźcowania i niewspółmiernego zmęczenia".
Ech. Dlatego cieszę się, że po miesiącu bez leków znów je mam. Czuję w tej chwilii różnicę... Mam nadzieję, że zdam wszystko dobrze.
Skąd to przekonanie o tym, że się mogłam przeziębić: teściu przyjechał przeziębiony. Już nie prądkował, po prostu dochodzi juz 3 tydzień do siebie po chorobie. Odebraliśmy go z dworca - nasz piesek na jego widok ze szczęścia był bliski zgubienia ogona :D WRESZCIE! Jejku, jak miło widzieć naszego malutkiego pieseczka cieszącego się ze spotkania z naszymi gośćmi! Jejku! Po tylu miesiącach zdobywania jej zaufania i jej aktywnemu okazywaniu strachu i wrogości wobec gości takie widoki jak ten we wtorek na dworcu to jest coś fantastycznego! Chce się przytulić, piszczy, macha ogonkiem, podskakuje w miejscu, domaga się od nas potwierdzenia "tak, to jest twój psiadek!" i tak dalej. Wzruszające szczególnie, że podczas ostatniej wizyty teścia w czerwcu ujadała bez przerwy całe 5h naszego spotkania. A teraz siedziała przy jego nogach patrząc z uwielbieniem. Ech.
Poszliśmy wspólnie na tajskie jedzonko - to bardzo dobre papu. Bardzo. Teściu chciał tam się wybrać - poprzednio byliśmy tam razem jakieś 2 lata temu. Wtedy rodzice przyjechali na weekend do swoich dzieci, a dzieci zaprosiły partnerów (czyli mnie i Szwagra nr 2) i w szóstkę wybraliśmy się na polecane przez siostrę mojego chłopaka jedzonko, do miejsca tuż obok mojego wynajmowanego mieszkania. Często kiedyś tam jadałam, dlatego wydawało mi się to takie dość osobliwe, że siostra O. zapewnia, że ta akurat knajpa jest najlepsza w mieści - nie czułam, że jest najlepsza, ale też nie czułam, że jest zła. Niemniej miło mi było zjeść z nimi obiad tym bardziej, że cała rodzina nad każdym daniem mruczała i wzdychała z zachwytu. :D Dla teścia najlepiej zapisała się w pamięci niesamowita ostrość zamówionego dania i dodatek w postaci całej kiści pieprzu. I właśnie za tą kiścią tęsknił, więc nalegał, byśmy wszyscy po jego przyjeździe poszli zjeść w tamto miejsce.
Luz, okay. Mi pasuje. Dawno tam nie jadłam (bo się przeprowadziłam, hehe).
Zamówiliśmy, przyszło, a on wypala, że musimy zrobić zdjęcie jedzenia i wysłać jego córce. Okazało się, że cały czas na ich grupce rodzinnej trwała przepychanka z siostrą mojego chłopaka o to, że ona sobie nie życzy by jadać w tej knajpie bez niej. Ewidentnie dziewczyna miała FOMO, a brat i ojciec ją trollowali.
Hymmm... nie wiem... mocno mnie to porusza. Znowu. Teścia i mojego chłopaka biorę takich jakimi są. Serca na rękach. Sympatyczni ludzie. A obydwie kobiety tej rodziny to dla mnie zagadki momentami. Inna wrażliwość niż moja do tego tam jakieś tarcia są, których nie rozumiem, bo nie należę do tej rodziny jak w komórce podstawowej...
Na początek wydawało mi się, że to ja wychodzę z pozycji swojej niepewności, kompleksów na tle wyglądu, zasobów i że to ja się porównuję. Ale zrobiłam WSZYSTKO co mogłam by wyjść z tego mojego shitu - począwszy od zauważenia swoich myśli i zachowań, uświadomienia ich sobie w czasie rzeczywistym, decyzji o zachowaniu się inaczej oraz wreszcie o rozmowie wprost na temat uczuć i ustalania jak możemy budować relację w sposób w który chcę budować relacje. Naprawdę dojrzale to ogarnęłam. Swoje problemy wzięłam na siebie, te które były związane z zachowaniami - zaadresowałam, zauważałam i nie wchodziłam w nie.
Ale teraz, po 2 latach, kiedy ogarnęłam co moje i wiem, że nie ma we mnie od wejścia niepewności, zazdrości, kompleksów gdy wychodzę z kontaktem do siostry mojego chłopaka bywa, że tak napotykam mur i wiele z tych niezapraszanych uczuć się do mnie znowu dobija. Drzwi są zamknięte oczywiście, ale w takich momentach czuję takie "Co jest? To znowu ja? Co się we mnie uruchomiło znowu, przecież nic wcześniej nie czułam, nic nie zapowiadało niewygody, a tu nagle niewygoda jest. Ułożę się tak, by było wygodnie, ale o co chodzi?"... no i sobie to poobserwowałam i stwierdzam, że teraz to nie ja. Teraz to ona.
Ciekawe.
Triggeruję coś w niej, próbuje mnie ustawić w pozycji niepewności, kompleksu, niewygody, zazdrości. A gdy się jej nie udaje to najpierw przyznaje co sama czuje ale taka bliska paniki, bezsilności gorączkowej, a potem wyjaśnia, że sama jest w pozycji niepewności, kompleksu, niewygody i zazdrości. I w takich chwilach czuję się rozerwana - bo doceniam, że ma jak ma, że jest dużo ode mnie młodsza i dopiero uczy się budować zdrowo relacje, doceniam samoświadomosć, ale irytuje mnie ta przepychanka w której zawsze najpierw próbuje uderzy w moje rany by mnie zdominować. I jestem przekonana, że ona nie jest tego swiadoma, że to jej automatyczny mechanizm obronny.
No i właśnie... po powrocie z Włoch miałam opisać naszą rozkminkę na temat sióstr. Łatwo oceniać relacje siostrzane tej drugiej osoby w relacji: nie jesteś rodzeństwem, ale też jesteś na tyle blisko, że widzisz różne odcienie i detale relacji zbudowanej między rodzeństwem. Mój chłopak uważa, że moja siostra jako miłość definiuje kontrole: tak długo, jak robię to co moja siostra sobie wyobraziła, że powinnam była robić w życiu tak długo mamy fajne relacje. No i to jest prawda i w jedno zdanie zamknięte to co ja bym ubrała w kilka akapitów - moja siostra za bardzo uważa mnie za część siebie, nie akceptuje do końca mojej odrębności (coraz bardziej, powolutku), uważa, że jest silniejsza psychicznie WIĘC dlatego wie lepiej co jest dobre i dla kogo. Nie widzi, że rodzina jej męża wojuje jej własną bronią (kontrolą, krzykiem i uporem). Jednocześnie tęskni za mną okropecznie (no bo też to kim ja jestem w danym momencie życia daje kontekst tego kim ona jest w tym momencie życia) - a przez to neguje wszystkie decyzje, które mnie oddalają od rodzinnego miasta i ewentualnie jej własnej wygody.
Natomiast siostra mojego partnera ma poczucie wyższości - wiele jej się po prostu należy, wychodzi z pozycji animuszu, roszczeniowej (podziwiam to podejście - moje doświadczenia życiowe akurat tego poziomu poczucia pewności siebie nie pozwolą nadbudować), ale też w niej jest wielka potrzeba ustawiania się w hierarchii na podstawie porównań. Każdy przez to przechodzi w okresie nastoletnim i każdy w końcu z tego wyrasta, w swoim czasie. Myślę, że ona jeszcze mocno w tym tkwi - jest kochaną osobą z serduchem na dłoni (w końcu z takiej rodziny jest), ALE nie przepuści okazji by przypomnieć innym, że ona ma na jakimś polu więcej sukcesów niż ta druga osoba. Kocha brata, tęskni za nim bardzo, ale lubi w rywalizację "popatrz jak się życie ułożyło. To ja zawsze mówiłam, że będę miała psa, a ty, że będziesz mieszkał we Włoszech"... to nie jest ostatnie słowo mojego chłopaka w kwestii miejsca pracy i życia, ale wytknięcie tego w ten sposób w jaki to było wytknięte, z trumfem "to ja spełniam twoje marzenie, ha!" było jakieś takie... bolesne dla mojego partnera. Mi kilka razy z takim współczuciem wytknęła wzrost - na początek nie zacziłam, myślałam, że ona to zauważa jako cechę, tak jak ja fakt, ze jest wysoka. Aż któregoś dnia zaczęła "żałować mnie", bo taka malutka jestem - ha! A jak na to, że akurat uwielbiam być malutka i jest mi z tym dobrze, że kiedyś byłam bardzo wysoka i było mi z tym źle. Że rozmiar to tylko rozmiar, cecha, którą można poczytać subiektywnie na korzyść lub nie - ja poczytuję swój wzrost i jej wzrost obydwu nam na korzyść. Za dużo zrobiłam dla swojego ciała i psyche by teraz na cudowne ciało narzekać - takie jakie jest nosi mnie, tworzy cudowne rzeczy, odbiera zmysły, lubię swoje ciało. Nie mam zamiaru wchodzić w stare buty i się biczować za niedopasowanie do standardów piękna tego akurat wieku. Nic dobrego to nie przyniesie.
I to ją zupełnie zaskoczyło i temat się zamknął, chociaż myślę, że mówiłam bez emocji, łagodnie - bo w tamtym momencie nawet nie miałam przestrzeni do roztrząsania swojego ciała.
Też kilka razy chwaliła się jaka jest niesamowicie szczupła...
No, działo się...
Lubię ją, mam poprawkę na to, że jest młodziutka i do wielu rzeczy być może jeszcze w swoim życiu musi dojść, przewartościować. Ale to nie oznacza, że ja dla jej procesu wejdę w schemat, który mi nie leży.
Wydawało mi się, że naprostowałam kontakt z nią, wychodziłam z rozmową. Było miło. Ale potem zaczęła się sesja i nic... jak ja nie piszę ona nie pisze. Trochę mnie męczy podtrzymywanie kontaktu, a przy kontakcie na żywo zdziwienie, że ja o czymś nie wiem bo mi nie powiedziała (bo skąd mam wiedzieć, jak nie mówiła?). Też z jej strony jest wyścig o to kto i gdzie pojedzie, kto i co dobrego zje... To jest takie... toxic. Z moimi przyjaciółmi przesyłamy sobie zdjęcia z podróży i jedzonka, ale po to by się podzielić zachwytem, ciekawością, sposobem podania. A z jej strony do brata i rodziców idzie treść "ja byłam, a wy nie!"... i to jest... słabe? Nie moje. Gdy pytam co jej się podobało wychodzi, że właśnie fakt bycia... a nie koniecznie jakość bycia (mam wrażenie, że jej chłopak bardziej na tą jakość bycia leci). I to chyba okay - każdemu to co lubi, po prostu ja nie potrafię tego złapać z moim systemem wartości.
No i we wtorek właśnie byliśmy z teściem w knajpie i chociaż jego córka nie była obecna ciałem, to w rozmowie bardzo - że padnie z zazdrości, że skręca ją ze złości, bo poszliśmy do tej knajpy bez niej (mieszka w innym mieście, dopiero co się przeprowadziła znowu do kraju, ech...), potem czytali jej odpowiedzi.
Ech... miałam we wtorkowy wieczór dwóch członków tej głośnej rodziny, a czułam się jakbym znowu zjechali się wszyscy. Zgiełk, dużo głosów, dużo kontaktu.
A po obiedzie teściu uparł się, że chce na piwo... Więc zabraliśmy go do browaru i sami też wypiliśmy. Na chwilę zrobiło się weselej i cieplej i być może wtedy mnie przewiało. :/ Ech...
No i właśnie - piwo mnie być może doprawiło. Jak nie pije się alko tak długo jak my nie piliśmy to wypicie NAGLE 2 piw to naprawdę szok dla organizmu. Dla mojego chłopaka mógłby być to mniejszy szok - młodszy, ma szybszy metabolizm. A ja po tym piwie cały wczorajszy dzień czułam się ociężała i rozleniwiona.
Było bardzo miło z teściem. Bardzo podobało mi się, jak opowiadał o żonie (ile w tym miłości i sentymentu do wspólnej historii, przygód i szalonych pomysłów), merytorycznie porozmawialiśmy o pracy, o filmach. Fajnie było.
Bardzo.
Tylko wróciliśmy do domu bardzo późno, wstawieni, trzeba było robić śniadanie do pracy i lecieć spać, by wstać rano do pracy. No i jeszcze gościowi pościelić, podać śniadanie, zapakować na drogę coś do jedzenia itp.
Banały, ale jednak czasochłonne. I też taka walka z czasem...
No i chyba to mnie rozwaliło.
W ten weekend b��dę miała dużo ćwiczeń. Troche się denerwuję...
Do tego w niedziele po zajęciach przyjeżdża teściowa... ech... nie pasuje mi to. Dokładają mi stresu... Nie wiem, muszę to przemyśleć.
Ponad to moja siostra narysowała fotorealistycznie geparda i nie mogę z niej, bo to szaleństwo. Piękne, czapki z głów. Coś mi się wydaje, że za rok to będziemy zgłaszać tyle prac do konkursu całą rodziną, że masakra. xD
Zrobiłam też te badania krwi, pobrałam je i przed chwilą konsultowałam z lekarką - B12 jest w normie (juuuuupiiii), tarczyca też super, ale żelazo spadło - więc dostaję jakiś fajny lek i działamy z tą anemią...
No i wracam do PRÓBY nauki - wykłady były w opór ciekawe, ale materiały do nauki to NUDA - czarne literki na białym tle. Nudzi mnie samo patrzenbie na to.
8 notes · View notes
lekkotakworld · 1 month
Text
10.03.24 - dzień 70
Hej. Ale te dni lecą, boje się, bo tym samym zbliża się obrona. Jak mi idzie magisterka? Bardzo powoli. Ciężko o motywację, nie wiem jak zacząć, co robić, ehhh no jest ciężko.
W czwartek nareszcie długo wyczekiwany koncert Darii Zawiałow 🥹🫶 to jest jedno z wydarzeń w tym roku, na które bardzo czekam. Czuję, że będę tam płakać 😅 ale warto haha
Mam dziwne dni ostatnio, miewam dołki, najpewniej to przez stres. Miewam też dziwne myśli, z którymi ciężko sobie poradzić, ale jakoś sobie radzę. Chciałabym w ogóle wrócić do pisania tutaj bardziej regularnie. Niby miałam zniknąć, ale do końca nie potrafię, nie umiem zamknąć tego miejsca. Ale nie potrafię też tutaj pisać, najczęściej potrzeba pisania tutaj pojawia się, gdy mam jakiś gorszy moment. Czy teraz też taki mam? Poniekąd.
Doskwiera mi samotność? Nie wiem czy mogę tak to nazwać. Dostaje już na głowę od siedzenia samej. Współlokatorka pracuje, więc od rana do jakiejś 17 siedzę zupełnie sama w mieszkaniu. Nie mam siły wychodzić, nawet nie wychodzę na spacer bo jest to dla mnie trochę stratą czasu, mimo, że tego zaoszczędzonego czasu i tak nie wykorzystuje. Pokrętna logika. Czuję też zmęczenie, ale wiem, że to stres.
Nie chce pisać tylko o smutnych rzeczach. Zaczynam bardzo doceniać czas spędzony z bliskimi. Coraz częściej chce wracać do domu. A jeszcze bardziej chce, żeby mój M. był ze mną. Zawsze po weekendzie razem zaczynam odczuwać pustkę. Ta kwestia też nie daje mi spokoju. Bo co będzie jak skończę studia? Wrócę do domu, pójdę do pracy i co dalej? Nie lubię o tym myśleć, ale wcześniej cały czas sobie powtarzałam, że jeszcze mam dużo czasu. A tu zostały raptem 4 miesiące. Przerażające.
No nic. Do następnego ❤️
39 notes · View notes