Tumgik
#dobre słowa
Text
Gdy mam dobry humor to i tak wystarczy jedno słowo, by to zmienić.
24 notes · View notes
angie2022sblog · 1 year
Text
Nie prześpię życia, realizując cudze plany na moje własne życie. Nie zrobię tego.
3 notes · View notes
naughty-20 · 1 year
Text
Tumblr media
3 notes · View notes
polskie-zdania · 1 month
Text
Nie przeszkadzaj kobietom, na które nie jesteś gotowy, słyszysz? Nie zawracaj im głowy. Nie zawracaj im dupy. Nie dotykaj. Nie zbliżaj się. Zostaw je w spokoju. Odejdź.
Jak to się zaczyna?
Oto zjawia się ona. Już na pierwszym spotkaniu wzbudza twoje zainteresowanie. Ma w sobie coś, co wyróżnia ją z tłumu. Lubisz jej słuchać, bo mówi jakoś tak inaczej. Rozmawiacie, godzinami. Jesteście w stanie porozmawiać na każdy temat. Wasze dyskusje stają się momentami tak zażarte, że w całym ciele czujesz ekscytację. Ma genialne poczucie humoru. Wciągająco opowiada o sobie i uważnie słucha, gdy przychodzi kolej na ciebie. Imponuje ci. Nie pamiętasz, by jakaś kobieta tak ci imponowała i bardzo cię to stresuje. Poprzeczka jest wyżej, niż zwykle. Przecież taką właśnie chciałeś. Taką na jej poziomie. Mądra, piękna inteligentna... No i ta jej empatia, ta prawda, te szczere intencje. Czujesz, że zasługuje na najlepsze, więc zarzekasz się w sobie, że dasz radę jej to dać. Mówisz jej, że czekałeś na kogoś takiego, jak ona. Już za chwilę będziesz szczęśliwy.
Jak to się toczy?
Już wiesz, że masz przed sobą kobietę marzeń. Poziom stresu zaczyna być coraz większy. Im więcej zalet w niej dostrzegasz, tym więcej wad widzisz w sobie. Czujesz, że tutaj musiałbyś zrobić dużo więcej niż zwykle. Być lepszy niż jesteś. Coraz częściej myślisz, że może jednak zasługuje na coś lepszego niż ty. Zaczynasz wątpić, że podołasz. Myśl o niej zaczyna powodować nieprzyjemny dyskomfort. Przebywając z nią zaczynasz myśleć o własnych niedociągnięciach, więc nie jesteś w stanie zachowywać się jak wcześniej. Ona to widzi, pyta. I choć czujesz, że mógłbyś powiedzieć jej prawdę, to jednak myśl o przyznaniu się do słabości kompletnie cię paraliżuje. Przekonujesz siebie, że zasługuje na więcej, niż taki miękki typ jak ty. Stopniowo rzadziej się odzywasz, choć bardzo tego nie chcesz. Udajesz, że tracisz zainteresowanie. Tak będzie lepiej. Tak będzie lepiej.
Jak to się kończy?
Ona. Zdezorientowana odpuszcza i odchodzi, bo jest z tych, które wiedzą, że o miłość nie należy prosić. Pisze ostatnią wiadomość dziękując mu w niej za wszystkie dobre emocje i życzy powodzenia. Zagubiona będzie jeszcze przez kilka miesięcy. Włoży mnóstwo pracy w kontrolowanie swoich myśli, bo te nie będą dawać jej spokoju. Będzie miała żal. Będzie miała żal, bo o nic z tego nie prosiła. Będzie zła, bo nie wymagała deklaracji, które ktoś wielokrotnie postanowił jej dać. Będzie mielić miesiącami wszystkie jego słowa i prosić siebie, by w końcu odpoczęła, bo i tak nie dowie się, co się tutaj tak naprawdę stało. Nie będzie umiała przypisać mu złych intencji i będzie miała do siebie o to pretensje. Przecież jak facet chce, to jest. Przecież to proste... To proste, prawda?
Nie zbliżaj się do kobiet, na które nie jesteś gotowy, słyszysz? Nie dotykaj ich. Nie oswajaj. Nie karm słowami, które odbierane będą jako deklaracje. Nie obiecuj. Nie przytulaj. Nie ocieraj łez. Nie pozwalaj jej się u siebie rozpaść, jeśli nie planujesz później pozbierać jej kawałków. Nie powtarzaj, że jest wyjątkowa, jeśli nie jesteś w stanie tak właśnie jej traktować. Jeśli nie jesteś w stanie zapewnić prawdy - odejdź.
- Marta Kostrzyńska
211 notes · View notes
niechciaana · 4 months
Text
Normalizujmy dobre traktowanie innych zamiast mówienia, że trzeba nie odpisywać przez długi czas żeby ktoś ,,zatęsknił" czy pokazanie zainteresowania po czym znikanie po słowa. Nie rozumiem czemu żyjemy w czasach kiedy to bycie oschłym i traktowanie kogoś źle jest takie hot. Nie jesteś zainteresowany to po prostu nie pisz a jeśli zależy Tobie na relacji to dbaj o nią. Czy to takie trudne?
61 notes · View notes
tearsincoffe · 25 days
Text
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
[24.03.2024]
Dobre złego początki. Nie chwalę sobie niezawodnej intuicji ale jedno pozostaje zawsze pewne - po górkach przychodzą dołki. Moje żałośnie słabe ciało radzi sobie dzisiaj szczególnie źle. Problemy z oddechem, mroczki, ból - w konsekwencji przypominają mi po co to robię. Właściwie gdyby nie widmo szkoły przyjęłabym ów stan rzeczy niby starego przyjaciela. Prawdziwe wyzwanie objawiło się w postaci wanny. Oglądanie znienawidzonego nagiego ciała w pełnej krasie, brak sił aby ustać oraz nieuzasadniony spadek nastroju przybyły równie szybko co niespodziewanie. Mimo łez i potoku nienawistnych słów wobec własnej osoby dokonałam rzeczy normalnej dla innych, dla mnie nie zawsze oczywistej. Resztkami motywacji chciałam odrobić polski, przedmiot z którego nauczycielka ma do mniej więcej cierpliwości niż realnie na to zasługuję. Ale wtedy pojawiła się ona - konkurencja, niedościgniony wzór, koleżanka - ktoś kogo przy ludziach zwę mamą. Śmieszny mnie jak mocno sprzeczałam się ze słowami psycholog zaledwie wczoraj oraz jak szybko dostałam ich namacalne dowody. Koleżanka-mama chodzi wściekła niczym osa. Wszystko z winy telefonów ojca kompletnie nieporadnego życiowo. Spytacie czemu więc odbiera? Albo chociażby słusznych nerwów nie wyładuje na ich zapalników? Również pytałam więc zdradzę Wam odpowiedź. Przeze mnie. Zawsze wiedziałam, że całe zło jakie oglądam jest z mojej przyczyny, na tym tle miałam pierwsze myśli samobójcze jako smarkacz z dwoma kitkami i w bluzce z wizerunkiem Hanny Montany. Jestem problemem od chwili stwierdzenia mojej płci (ojciec wraz z jego familią chorobliwe pragnęli chłopca). Zawodziłam nim jeszcze zdążyłam w pełni ukształcić się na istotę ludzką. Wróćmy do chwili teraźniejszej, poszło o zupełny trywializm. Obiecałam dopełnić obowiązku jutro gdyż czułam jak słaniam się na nogach. Błąd. Kto mający chociaż odrobinę empati odmawia własnej matce która poświęciła dla Ciebie najlepsze lata życia a na dodatek zmaga się z nowotworem złośliwym? Uległam. Powtarzając naprzemiennie w głowie usłyszane za ścianami gabinetu słowa o "stawianiu granic" oraz tym jak odpychająca moralnie jestem. Ona wie, że nie mam siły. Przyzwala na moje głodówki sama zachwalając, iż ona nie jadła chorując. Ciekawi mnie gdy czytam Wasze posty z zapytaniami "jak unikać jedzenia przy rodzicach" szczególnie podczas zbliżających się nieuchronnie świąt. Dla mnie to zupełnie obcy świat ponieważ zaplanowana na ten czas pięciodniowa głodówka spotkała się z zupełnym brakiem rekacji. Ale może to dobrze? Czemu chora matka miałaby nadszarpywać swego powolnie wracającego zdrowia dla moich widzi-mi-się? Nie mogę jedynie wyrzucić z głowy jej wszystkich wspomnieć które dumnie rozgłaszała jak łatwo przychodziło manipulowanie znajomymi. Tylko mi by tego nie robiła... prawda? Mam dość porównywania się z nią odkąd tylko jestem świadoma przekazywanych mi historii. Męczy mnie ciągłe przegrywanie z własną rodzicielką. Mam prawie dziewiętnaście lat a ona zawsze potrafi sprawić, że czuję się jak nieposłuszny bachor bez jedynek i ubrudzony błotem. Nawet wypłakać tego nie mogę, czuję, że złościłaby się gdyby mnie usłyszała. Zawsze wpajano mi łzy jako coś złego, oznakę ułomności. Chciałabym jutro nie otworzyć powiek. Tylko pisanie tego bloga daje mi spokój, głodówki kontrolę. Poza tym nie mam nic.
SPOŻYTE: Okcal/0kcal
SPALONE: 314kcal
BILANS: -314
Spokojnej nocy, Wam wszystkim.
24 notes · View notes
kasja93 · 4 months
Text
Hej
Tumblr media
Zjedzone: kawa z mlekiem, 2x śliwka Nałęczowska, 5x domowy knedel ze śliwką
Spalone: ?
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Budzik zadzwonił, odpaliłam klamota i pojechałam na załadunek do Wrocławia. Tam posiedziałam godzinkę i poczytałam.
Po załadunku pojechałam na stację paliw i po zatankowaniu dostałam kawę oraz śliwki w czekoladzie, gdyż odmówiłam posiłku (gratis do zatankowania). Popijając kawę, jadąc do Niemiec zjadłam domowe knedle - jedzenie w czasie jazdy to nawyk, który powinnam zacząć eliminować… Nie chodzi mi tu o bezpieczeństwo czy inne BHP a fakt, że nie celebruję porządnie posiłku…
Pogadałam chwilę z kolegą i nim się obejrzałam zajechałam na parking pod Berlinem gdzie zamieniłam się naczepą z całkiem miłym kierowcą. Gość był naprawdę spoko. Dostałam zlecenie na załadunek. Jutro na południe ładuje i wieczorem przekazuje naczepę dalej. Takie tam sztafety w tym tygodniu robię. Tragedii nie ma zatem nie narzekam
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Rozmawiałam dziś z @pozartaa na temat depresji i generalnie problemów psychicznych. Jak to my starzy ludzie (XD) mam w zwyczaju wspominać stare (niekoniecznie) dobre czasy. Pomyślałam, że może warto by było „publicznie” nieco opowiedzieć o tym skąd, dokąd, dlaczego i tak dalej.
Otóż pierwsze objawy depresji zauważyłam u siebie jakieś 3 lata temu. Zaczęło się od chronicznego zmęczenia, wykonywaniu obowiązków mechanicznie i permanentnym zirytowaniem.
Bo musicie wiedzieć, że ja nigdy, ale to przenigdy nie dopuszczałam do siebie myśli w stylu „nie dam rady”, „ktoś musi mi pomóc”, „niech mi współczują”. To ja byłam dla każdego oparciem, ostoją dobrej rady, rycerzem na białym koniu nie zaś osobą, której trzeba podać pomocną dłoń. Najbardziej ze wszystkiego bałam się, że będę od kogoś uzależniona oraz byciem ciężarem dla innych a zwłaszcza bliskim. Do perfekcji opanowałam grę aktorską i nikt nie wiedział, że mam problem umyć włosy, pójść do sklepu, obejrzeć film i tak dalej. Gra pozorów, pewność siebie, poczucie własnej wartości. Bo widzicie. Ja nigdy nie czułam się jak gówno. Czułam się zmęczona, ale zawsze znałam swoją wartość i szłam z podniesioną głową.
Po półtora roku dość kijowej pracy. Zaczęłam wynajdywać i odliczać każdy element w kabinie ciężarówki na którym mogłabym się powiesić. Wbrew pozorom jest ich trochę… Gdy umycie włosów w trasie przy pomocy miski i wody z bańki zajmowało mi ponad dwie godziny bo po każdej czynności typu wyjęcie miski ze schowka, naszykowanie szamponu, ręcznika etc musiałam robić przerwy kilkunastominutowe stwierdziłam - odchodzę. Idę gdzieś indziej. Zaczęłam wtedy jeździć dla bezpieczeństwa z przyjaciółką w podwójnej obsadzie. Myślałam, że jest lepiej póki któregoś dnia moja zmienniczka postanowiła na 30h pojechać do domu, gdy stałyśmy we Wrocławiu na parkingu. Niemal nie wychodziłam z kabiny i miałam problem wstać z łóżka - nie miałam dla kogo stwarzać pozorów.
Pracowałyśmy tak coś koło 8 miesięcy. Firma dla której jeździłyśmy straciła kontrakt i były masowe zwolnienia.
Ja zaś będąc znów sama paradoksalnie odetchnęłam od przebywania ciągle w czyimś towarzystwie. Depresja chwilowo odpuściła. To była totalnie cisza przed burzą bo niecały rok później dostałam załamania nerwowego. Coś w końcu we mnie pękło. Presja w pracy, presja na zarabianie pieniędzy, presja kupna domu oraz remontu w najbliższej przyszłości, wypadek przyjaciółki w pracy oraz to jak została potraktowana i na koniec słowa mojej szefowej „nie obchodzi mnie jak się czujesz. Widzę cię tego i tego na bazie”.
Umówiłam się do psychiatry prywatnie bo potrzebowałam zwolnienia lekarskiego tu i teraz. Wiedziałam, że jak pojadę do pracy dobrze się to nie skończy bo znów wtedy ostatnimi czasy zaczęłam liczyć punkty w kabinie, na których mogłabym zawisnąć. Choć tak naprawdę głównie napędzała mnie wściekłość na szefową i chęć ujebania suki oraz postawienia na swoim. Poszłam po L4 nie po leczenie bo ja naprawdę nie zdawałam sobie wtedy sprawy jak poważny jest mój stan. Ciągle go bagatelizowałam.
Weszłam do gabinetu. Usiadłam naprzeciw mojej pani doktor a ona zapytała „Dzień dobry, niech pani powie co panią do mnie sprowadza”. A ja, ta twarda, niesamowita babka co przyszła z myślą o wytępieniu L4 rozpłakałam się dukając przez szloch „Nie mam już siły”.
Opowiedziałam wszystko. Począwszy od tego jaki zawód wykonuje, poprzez wypadek przyjaciółki na podejściu mojej szefowej do mnie. Wylało się ze mnie to wszystko co tłamsiłam. Pozwoliłam sobie na „słabość” bo to lekarz i de facto obcą mi osoba przed którą nie musiałam udawać.
Wyszłam z gabinetu ze zwolnieniem lekarskim oraz receptą na leki. I wiecie co? Z pierwszej chwili nie chciałam ich nawet wykupić! Pomyślałam, że dostałam co chciałam czyli L4 i leki nie są mi potrzebne. Wykupiłam je jednak i zaczęłam brać tak po prostu… Bez refleksji.
W międzyczasie zaczęła się nagonka w firmie poprzez czat służbowy i choć nie padło moje imię wprost to wiem, że wywody szefowej o łamaniu danego słowa, zdradzie etc były skierowane do mnie. Potwierdził to mój przyjaciel, który śmiał się z szefowej podczas wspólnych rozmów telefonicznych. Zaczęłam się spodziewać zemsty po powrocie do pracy bo planowałam być na zwolnieniu 2 tygodnie - po takim czasie miałam wyznaczoną kolejną wizytę. Zaczęła się bezsenność. Spałam po 4 godziny na dobę, budziłam się o 2/3 nad ranem, chodziłam w te i nazad po mieszkaniu a natłok myśli był okropny.
Na kolejnej wizycie opowiedziałam jak się czuję, jak wygląda sytuacja w pracy. Byłam już spokojniejsza i nie wpadam w taką histerię jak na pierwszej wizycie. Zwiększono mi dawkę leków przeciwlękowych a ja zaczęłam silniej odczuwać chęć zaprzestania egzystencji. Wcześniej w ryzach trzymała mnie praca i poczucie obowiązku.
Przez przypadek trafiłam w zoologicznym na Rudą, która była do adopcji bo ktoś ją oddał. Gdy wskoczyła mi w ramiona rozpalałam się i zabrałam Zdzisławę ze sobą do domu. Znów miałam powód by wstawać z łóżka, miałam kim się zająć. Z perspektywy czasu wiem, że ten długouchy królik uratował mi życie. W sumie to obie sobie pomogłyśmy.
Mijały kolejne tygodnie. Mój stan nie polepszał się. Miałam problem by wejść do kuchni bo były tam noże. Gdy chodziłam na spacery miałam myśli by rzucić się pod przejeżdżające samochody. Moi rodzice z którymi nie mieszkałam nie wiedzieli o tym. Myśleli, że siedzę w domu bo nie chce pracować.
Nastąpiła zmiana leków. Znów mogłam spać dzięki farmakologii choć nadal dręczyły mnie koszmary związane z pracą. Czułam, że zawodzę bo zamiast pracować i zarabiać siedzę w domu. W końcu poruszyłam ten temat w rodzinnym domu i powiedziałam jak się z tym czuje. Dostałam dużo wsparcia.
Około kwietnia odważyłam się przyznać przed bliskimi, że mam depresję, myśli samobójcze. Bardzo to dotknęło moich rodziców bo zwyczajnie o tym nie wiedzieli i nie rozumieli dlaczego. Ja sama nie wiedziałam dlaczego. Jedyne co wiedziałam, że chce żyć i nie chce umierać choć takie myśli wracały.
Nastała wiosna, do domu przygarnęłam Jerrego i coraz śmielej planowaliśmy wraz z rodzicami zakup domu.
W końcu 10 czerwca udało się zrealizować marzenie i zaczęliśmy z tatą remontować nasz wspólny dom. Ja zaś czułam się lepiej. Myśli samobójcze przeszły w myśli rezygnacyjne i nie pojawiły się codziennie. Były dni gdzie czułam się w miarę, były takie, gdy cały dzień nic nie robiłam bo nie byłam w stanie. Myśli krążyły mi wokół pieniędzy, które z mojej zaoszczędzonej kupki znikały w zatrważającym tempie.
Pani doktor zaleciła mi pójście na terapię… Bałam się terapii, bałam się, że po niej będzie mi gorzej przez wywleczenie kolejnej osobie tego jak słaba jestem… No i pieniądze. W lipcu zdecydowałam się znaleźć pracę. Było to zdecydowanie za wcześnie. Lęki wróciły, depresja również jednak brałam to na klatę dla pieniędzy. Codziennie płakałam i tego nie ukrywałam. Czułam się okropnie.
Pod koniec sierpnia poszłam na terapię. Co dwa tygodnie spotykałam się z naprawdę miłym psychoterapeutą online. Depresja się nasiliła przez rozgrzebywanie tego co mnie bolało. Przez mówienie o lękach i złych momentach. Jednak już po drugiej wizycie zaczęłam czuć się lepiej.
Pod koniec września zaczęłam budzić się z letargu, październik był jak wahadło. Raz czułam się świetnie wręcz nierealnie by następnego pojawiał się spadek. Co śmieszne dopiero w październiku dotarło do mnie jak w nienaturalnie euforycznym stanie się znajdywałam a owy „spadek nastroju” był po prostu stabilizacją i próbą złapania wewnętrznej równowagi.
Od tamtej pory do dziś minęły prawie 3 miesiące. Czuję się dobrze. Nie jest idealnie bo są dni gdzie nie chce mi się nic, ale to NORMALNE! To normalne, że nie codziennie człowiek jest w skowronkach. Nie mam złych myśli, głównie myślę pozytywnie. Nabrałam ogromnego dystansu do siebie, pracy i wszystkiego co mnie otacza. Nie muszę sobie ani nikomu udowadniać, że jestem super i sobie ze wszystkim radzę.
Złapałam wewnętrzną równowagę. Depresja jest w odwrocie. Nadal biorę leki bo według mojej pani doktor jak ten stan się utrzyma pół roku zaczniemy schodzić z dawek.
Nigdy nie czułam się tak dobrze jak teraz. Nigdy nie byłam tak pełna życia, nadziei i spokoju jak teraz. Podchodzę do życia zdroworozsądkowo, mierze siły na zamiary i nie podchodzę do wszystkiego jak do sprintu a maratonu i to dodatek takiego co się robi niespiesznym krokiem.
Czuję, że żyję i choć mam jeszcze trochę demonów ukrytych w głowie - w końcu nadal obawiam się powrotu do BED a ANA szepcze mi do ucha zbyt często. Jednak powoli małymi kroczkami do przodu.
Wiecie, że ja nigdy nie rozumiałam jak można chcieć się zabić? W pale mi się to nie mieściło. Tak jak bagatelizowałam depresję bo takie jest życie i tyle. Uważam się za silną psychicznie do czasu, aż znalazłam się w ciemnym miejscu swego umysłu gdzie nie docierało do mnie światło a jedynym wyjściem była chęć zniknięcia.
Dopiero podczas leczenia zrozumiałam czym jest depresja i jak strasznie można myśleć o sobie i życiu. Tylko ja cały czas miałam w sobie cichy głos mówiący „chce być zdrowa, chce żyć i być szczęśliwa” i on mnie motywował do leczenia. Poczucie, że nie mogę się poddać mnie napędzał do brania leków, chodzenia na wizyty i mówienia jak jest w gabinecie lekarskim. Teraz przeraża mnie, że byłam tak blisko krawędzi i nigdy, przenigdy nie chciałabym znów się na niej znaleźć i patrzeć w mrok, który mnie do siebie wołał
28 notes · View notes
klykcielewe · 4 months
Text
Kiermasz świąteczny
Jagna Sosjerka, 18.12.2023
W imieniu Koła Nowoczesnych Mieszkanek Małych Miejscowości pragnę zaprosić wszystkich mieszkańców na kiermasz świąteczny organizowany przez stowarzyszenie. Będzie to pierwszy kiermasz świąteczny w historii Kłykciów Lewych, na którym nie będzie można nabyć fizycznych przedmiotów. Zamiast tego na kiermaszu będą sprzedawane m. in.
wróżby
błogosławieństwa
nft
dobre/średnie/złe rady życiowe
7 minut w niebie (stanie śmierci klinicznej)
losy na loterię bez nagród
słowa otuchy
Kiermasz odbędzie się w najbliższy piątek o północy, w norze pod trzecim drzewem od lewej strony któregoś z kamieni na zachodnim skraju Lasu Leszego. Dochód z kiermaszu zostanie przeznaczony na zakup nowych mat do jogi dla KNMMM oraz tych uroczych małych doniczek, co ostatnio widziałam w ogrodniczym. Zapraszamy <3
20 notes · View notes
ajessaa · 1 year
Text
Miłość to uczucie wielkie,
które serca nasze rozgrzewa,
to siła, która nas prowadzi
i życie nasze upiększa.
Miłość to nie tylko słowa,
lecz czyny, które ukazują,
że w drugim człowieku widzimy
wszystko to, co piękne i dobre.
Miłość to dzielenie się sobą,
troska o drugiego człowieka,
to pielęgnowanie między nami
wspólnych marzeń i nadziei.
Miłość to radość i szczęście,
które każdy z nas pragnie mieć,
to bliskość, która nas jednoczy
i daje nam ciepło w sercu i duszy.
Niech miłość zawsze prowadzi nas
i ukazuje drogę do szczęścia,
niech nie zabraknie jej w naszych sercach,
bo to właśnie ona sprawia, że żyjemy.
63 notes · View notes
cruel--soul · 20 days
Text
Wiem, kim jestem, mamo.
Nie musisz mi już mówić, że jestem pieprzonym śmieciem! Nie musisz mi mówić, że jestem bezwartościowa egoistka. Nie musisz, kurwa, mówić mi, powinnam zniknąć! Zrobię to!! Obiecuję, że zniknę z twojego życia. Bo nie jestem już twoją córką! Wszystko co mówisz jest jebaną prawdą..
Ale ja też Cię nienawidzę, tak bardzo cię nienawidzę.
Ale dziękuję za te wszystkie lata przyzwyczajania do bólu.
Wiem, że nie zasługuję na dobre słowa, że to ja jestem winna wszystkiemu... Masz rację, mamo. Zepsułam ci życie od dnia, w którym się urodziłam... Bo jestem twoim błędem haha
10 notes · View notes
whatever228sworld · 2 months
Text
Pozwoliliśmy sobie na zimę.
Nazywaliśmy ją miłością.
Twój wzrok, bez pożądania, miał minąć.
Podobnie, jak mój brak zaufania.
Unosiła mnie ta miłość, na pozór.
Jak płatki śniegu niesione przez noc w środku zimy.
Nie chcieliśmy brać więcej od losu.
Płatki nad ranem stopniały i upomniało się życie.
Twój wzrok, bez pożądania, nie minął.
Nasze słowa stały się ostre.
Zaufanie nie wróciło a więc znikło na dobre.
Skaleczeni rozstaliśmy się zimą.
(tym razem nie pozwalając sobie na wiosnę).
7 notes · View notes
butterfly-any · 1 year
Text
Hej ,chciałabym zwrócić się tym postem do osób które chcą zacząć z aną lub dopiero zaczynają i nie wiedzą nic o konsekwencjach wynikających z tego lub myślą
(dość długie )
"ze mną tak nie będzie" lub "jak już schudne do wymarzonej wagi to przestanę" itp mogę wam powiedzieć że praktycznie każdy bardziej "wtajemniczony" motylek tak mówił
Ogólne to pokażę wam to na moim "przypadku" i mojej takiej historii
Jakieś 2-3 lata temu żyła sobie szczęśliwa 10-11 latka nie przejmowała się swoim wyglądem miało totalnie w dupie opinię innych co prawda miała ona lekką nadwagę ale wmawiała sobie że to genetyczne bo praktycznie każdy z stronny mamy ją posiada
Pewnego dnia przechodząc w domu z korytarza do kuchni w której siedział ten jeden "fajny" wujek dziewczynka usłyszała bardzo nie przychylne opinie na jej temat że powinna schudnć, kobietą tak nie wypada by mieć nadwagę (ważyłam wtedy ok 70kg przy wzroście 150-154) nie wiadomo czemu skrzywdziły je te słowa choć nie wiedzieć czemu przecież się nie przejmowała opinią
Chciała się zmienić schudnąć nie chciała mieć rozstępów na udach/przedramieniach/brzuchu chciała płaskiego brzucha i ud
Chciała mieć tak perfekcyjną figurę jak te wszystkie kpop idolki czy też inne influencerki . Nie wiedziała ona że istnieje coś takiego jak photoshop czy też inne aplikacje upiększające
Pewnego dnia przeglądając youtuba znalazła osobę która nagrała pewien film o anie i motylkach (pewnie wiecie o jaki chodzi )
Młoda ja pomyślałam że zacznie codziennie ćwiczyć i ograniczać jedzenie do maksimum i jeśli ktoś będzie chciał dać jej jedzenie to użyje jednej z metod podanych w filmiku. Tak też zaczeła robić .
Chciała się ona dowiedzieć więcej na ten temat dlatego zaczeła czytać przeróżne blogi na google
Możecie sobie powiedzieć Ale przecież nic się nie stało strasznego
Racja bo dopiero zaczynałam . Po kilku miesiącach starań zobaczyłam bardzo dobre wieść na wadze schudłam przecież już 5 kg !
Lecz nie wystarczało mi to ciągle widziałam brzydkie grube dziecko
A przecież powinnam być z siebie dumna rozstępy zniknęły nie miałam już tak pulchnej twarzy i aż tak odstającego brzucha
Jednak miałam ciągle niedosyt robiłam tak przez rok a nawet dłużej . Kiedy było lato pływałam bardzo często na zbyt długie odległość żeby zmotywować się do powrotu na brzeg (wrócisz będziesz bezpieczna nie wrócisz - utkniesz) możecie się spytać gdzie moi rodzice oni siedzieli na brzegu bo wiedzieli że mam bardzo dobre zdolność pływackie
Tak w lato schudłam kolejne 5 kilo
Więc wykonując BARDZO trudną matematykę wyjdzie 10 kg w dół
Znów możecie powiedzieć co w tym takiego strasznego? Przecież jestem tu i żyje i przecież schudłam !
Tak żyję. Ale w tym całym czasie nie zauważyłam że straciłam naprawdę wiele znajomości próbując dążyć do "celu" odcinałam się od każdego kto chciał stanąć mi na drodze przestałam sobie radzić i żeby nie musieć rozmawiać z osobami dorosłymi i by zmniejszyć ból psychiczny zaczełam się samookaleczać
Tak przechodzi do ostatnich miesięcy mojego życia aktualnie wciąż dążę do tego "celu" ważę 54-59 kg ( waga nie stała) dość często doświadczam napadów obrzerstwa brzydzę się sobą . Są już sytuacje że mdleje lub nie mogę ustać na noga bo mam takie mroczki przed oczami nie dość że w drodze do celu straciłam bardzo dużo znajomość które miały być na zawszę straciłam kontakty które były tymi pierwszo rzędowymi to też wyniszczyłam/ wyniszczam swój organizm Nie widzę sensu życia i mogłabym tak wymieniać
Do osób które chcą zacząć z aną wiedzcie że anoreksja nie jest " zabawką" na chwilę. Ona jest teraz i konsekwencje jej będą z wami do końca życia nie zauważycie nawet kiedy to wszystko się stanie (tu jest tylko kilka przykładów) jeśli możecie i na prawdę chcecie szybko schudnąć idźcie do dietetyka który ustali wam dietę . Wręcz was Błagam nie zaczynajcie z aną
Reblogujcie żeby jak najwięcej osób zobaczyło
Przepraszam za brak interpunkcji i błędy ortograficzne!
63 notes · View notes
pro-czekoladka · 6 months
Text
Więc tak...zwracam się do motylków które możliwe że są początkowe albo nie mają wiedzy...do rzeczy...
Najpierw -co pobudza chęć na jedzenie
1.samo patrzenie na jedzenie,,najadanie się wzrokiem,,tak tak .gdy patrzy się na jedzenie budzi się coś w rodzaju,,psa Pawłowa,, o którym uczyliśmy się. Gdy jest np obiad .nie patrz nawet 1raz na posiłek wogule trzymaj się daleko od zapachów jedzenia bo to tylko wywoła głód
2.nie jedz kęsa nawet bo to może zagrozić twej równowadze i nagle patrzysz i pochloniesz trzy talerze sałatki,,jak to się stało?,,tylko silnych motylków tą zasada nie obowiązuje
3.myślenie o jedzeniu.
Też budzi chęć choć nie u wszystkich np.u mnie to nie działa mogę myśleć i tak nie mam chęci
4.docinki w twoją stronę w stylu,,będziesz głodna,, ,,później nie dostaniesz,, ,,bo wyrzuce,, to jest moje słabe ogniwo bo oni tym muwieniem zapalają mi w głowie lampkę ,,idź! ,,i tu trzeba się postawić. Silne motylki z tym sobie radzą
5.oglądanie jedzenia w sklepach kusi by kupić
6.rzucie gumy!tak !ona wywołuje chęć wsadzenia jedzenia do ust po zużyciu żeby ten trik naprawdę działał musisz co chwilę rzuć nową...chmm...A co z pieniędzmi na zapasy?
7.ćwiczenia fizyczne i praca.zmeczenie potęguje do dwóch rzeczy,, snu lub jedzenia,,lepiej idź spać!
Teraz moje wypróbowane sposoby na zabicie chęci na posiłek
1.kawa fusiasta ewentualnie rozpuszczalna...kawa inka nie działa!oczywiście kawa musi być gorzka
2.papierosy miętowe i tu mój sposób palenia który mocniej działa na zabicie głodu pokarmowego...usiądź w spokojnym miejscu .nigdy w tłumie!skup się na przyjemności palenia ...wdech i...nie nie wydychasz od razu po zaciągnieciu tylko ...trzymaj w płucach do 10sekund i powoli wydychaj...palenie zwykłych działa krócej.
Teraz sposoby walki z napadem głodu
1.Pij zioła,(chłodne)u mnie działa na godzinę melisa
2.posłuchaj muzyki i uwaga !Ja tak mam...nie wiem czy wy też...słuchaj polskich utworów i wtapiaj w słowa utworu siebie i ane...i rozum je według siebie.uwierzcie że to da się zrobić
3.miej przy sobie tubke że slodzikiem i gdy masz ochotę na słodycze weź kilka pastylek i ssaj. Nie są za dobre ale za to minie Ci ochota na słodkie no i 0kcal
4.idź po prostu spać
5.zajmij się Facebookiem,pisz ze znajomymi przez messager lub na innych czatach
6.pisz z motylkami to podstawa.
Jak sprawdzić czy schudlas
1.Mierzenie się centymetrem
2.ważenie się
3.spostrzeżenia że ubrania są za duże
4.obserwować się w lustrze NAGO i dostrzec czy coś się zmieniło
Kary
1.ćwiczenia
2.sprzątanie
3.zakazanie sobie smartfona przez cały dzień. Tak tak!to boli...
4.nie jedzenie nic ...okres dowolny
5.wyrzucenie czegoś co kochales...bolii
Nie polecam
1.cięcia się i 2. podpalania czy 3.bicia się
Bo Wkoncu mamy mieć te ciało piękne?no nie motylki?
Ewentualnie operacje plastyczne upiekszajacę typu w szpitalu usunięcie tłuszczu z brzucha ,ud ,lub pupy.
Mam nadzieję że pomoglam komuś tym postem ...
Pozdrawiam wszystkich.
Motylki trzymajcie się lekko
Tumblr media
12 notes · View notes
drifftingg · 8 months
Text
PROCES I KILOGRAMY ORAZ CZAS
wspaniali proanoni u mnie wyborny dzień dzisiaj i teraz taka rozkmina - wczoraj GIGANTYCZNY apetyt i przekroczone kalorie - dzień beznadziejny - obrócił się w dobry na sam konieec gdy jednak dałem radę przestać jeść po przekroczezniu o 200kcal mojej dziennej ilosci (w sumie nie jest to limit ale kazdy wie o co chodzi jak uzywam tego słowa - jednak mi bardziej przeszkadzało że zjadłem tyle co zawsze a nie byłem najedzony) i gdy minęły mi zakwasy i poćwiczyłem. (prezencik w postaci niskiej wagi spadl wczoraj w nocy z nieba).
Czy zatem dzisiejszy MIKRO apetyt (300kcal aktualnie u mnie a właśnie przyjąłem 2 szklanki milk shejka (75ml mleka 0,5%, 100g banan, 50g maliny, 50g jeżyny, 50g jagody). I dzisiejszy odczyt wagi którym się nie pochwaliłem 62,0kg tutaj :3 (przypomnę że u mnie się najbardziej liczy dojście z każdym nowym kilogramem do zera po przecinku czyli gdy miałem 63,5 - zależało mi na 63,0 - to że zaćwiczyłem mięśnie na śmierć i że chudłem ale waga stała w miejscu z powodu zakwasów a gdy już odpuscily było 62,0 a wiec 1 extra kilogram po tym ile wczoraj zjadłem jest magiczne i cieszy bardzo.
Czy zatem moj humor zalezy tylko od wagi i zjedzony kalorii? To nie byłoby zbytnio dobre. W pewnym sensie na pewno tak jest. Jest jednak pewne ale które pozwala mi na to patrzeć z nadzieją. Mianowicie od poczatku wiedzialem ze do zrzucenia mam 17kg czyli sporo i że do celu nie dotrę w mgnieniu oka, postawiłem więc po paru dniach bicia się z myślami na proces: opary o trzy elementy dwa z nich przyszly mi zadziwiająco łatwo (wytrwałość w ćwiczeniach fizycznych oraz w odżywianiu się z deficytem oraz nie podjadaniu slodkiego tak aby te 900 kcal mnie syciły bo wybieram sycące posiłki) trzecim elementem jest czas. Czas jest już trudniejszy do zniesienia zwlaszcza gdy na wyjsciu wyglada sie tak jak wyglądałem ja (surprise dla mnie to że 5kg mniej na wadze ale tez ogromna ilosc biegania i troche cwiczen i moim zdaniem progres juz widać co mnie mega cieszy bo przed ugw bede ważył na tyle malo ze sie bede potrafił znieść bez ubrań mimo że do ugw bedzie kawałek).
Tym razem czas jest jakby po mojej stronie - 64,0 bylo jakis czas temu i choć nie skupiałem sie na tym że waga 63,5 lub z innym przecinkkiem towarzyszy mi dosc dlugo (bo istotne dla mnie wazenie jest do 7 dni a codzienne sa kontrolne bardziej - jednak trzeci fundament czyli czas nie jest dla mnie na tyle łatwy do zaakceptowania zeby czekac te 7dni - póki co przynajmniej) tak więc radość jest dziś z tego że waga ruszyła w dół ale waga powinna tak robić przy zachowaniu procesu a ja swoj zachowałem więć może ta radość nie jest ściśle z tego że schudłem a z tego ze spodziewałem się tego kilograma i logicznie czułem że go zrzucę wyszło tak że miałem wodę w organizmie w okresie gdzie juz bym postęp w jego zrzucaniu widzial i tej wody nie mam w sobie w dniu gdy progres jest duzy. (tak mi sie przynajmniej wydaje)
no wiec generalnie to super i wspaniale bo schudłem extra 1kg chociaz duzo przy tym jest gimnastyki myslowej żeby nie zwariować co chyba na razie mi sie skutecznie udaje odlozyc w czasie dzięki tej gimnastyce
trzymajcie sie w tej chudości ;3
19 notes · View notes
niechciaana · 3 months
Text
3 rzeczy, które mogą Ci rozwalić związek to...
Słuchanie rad osób, którzy w tym związku nie są.
Brak docenienia za to, co robicie dla siebie na co dzień. Dobre słowa budują satysfakcję ze związku.
Brak strategii komunikacji, w sytuacjach konfliktowych. To, że będziecie się kłócić to pewne. Pytanie czy potraficie się wzajemnie w tym usłyszeć i zrozumieć.
7 notes · View notes
tearsincoffe · 5 months
Text
Dzisiejsza kłótnia z mamą zmotywowała mnie aby być perfekcyjnym motylkiem (przynajmniej do końca roku). Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Koniecznie muszę wrócić z wpisami ponieważ to moja jedyna siła napędowa. Skoro już mam być porażką mogę zostać kościstym nieudacznikiem.
Pamiętaj, Twoje uczucia są ważne i nikt nie ma prawa ich dyskredytować. Starasz się jak tylko możesz, podziwiam to. Łzy nie są powodem do wstydu, wyrzuć z siebie ten ból i idź na przód z czystą głową. Każdy ma prawo do małych potknięć, rzecz ludzka, wrócisz do gry na własnych zasadach. Kocham Cię mimo wszystko, jesteś dobrym człowiekiem słońce. Przepraszam, przepraszam za każdą sytuacje w której nikt nie powiedział Ci tego magicznego słowa mimo, iż zasłużyłaś/eś. Wyobory innych ludzi nigdy nie były a tym bardziej nie będą Twoją winą więc nie noś tego krzyża za kogoś. Każdy dzień może być tym lepszym, dasz radę!
Piszę powyższe jakby nikt nigdy Ci tego nie powiedział. Ja na te słowa czekam definitywnie zbyt długo.
Mam nadzieję, że wasz dzień był lepszy Motylki 💙 do zobaczenia jutro!
12 notes · View notes