Tumgik
#chyba sztuka
trzykwadranse · 1 year
Text
Tumblr media
Tumblr media
55 notes · View notes
perplexingly · 3 months
Note
W jakimś poprzednim poście pisałaś, że lubisz teatr. Może masz do polecenia jakieś sztuki/musicale w Polsce? Jakie sztuki dobrze wspominasz?
Miłego dnia i dziękuję z góry za odpowiedź! 💜
Nie mieszkam w Polsce od 2014, więc jeżeli chodzi o to co można zobaczyć na żywo to na prawdę nie wiem 😢 (a jeżeli o to co mi się osobiście podobało najbardziej w przeszłości - najmilej wspominam Mistrza i Małgorzatę, i polską wersję Hair w Capitolu Wrocławskim; Hair to w ogóle było moje pierwsze doświadczenie burzenia czwartej ściany w teatrze)
Jeżeli chodzi o to jakie musicale były nagrane, są dostępne online i mogłabym polecić to: Taniec Wampirów (bootleg - i mój ulubiony musical polski, chociaż nigdy nie widziałam na żywo), Piloci (nie jest mój ulubiony, ale ze względu na to, że nowoczesne Polskie sztuki tak rzadko są nagrywane, myślę, że warto wspierać), Wujek.81 Czarna Ballada (o tragedii kopalni Wujek z punktu widzenia dzieci, jest na prawdę smutny ale bardzo mi się podoba. Video kiedyś znalazłam na chomiku, a CD można zamówić online). Jeszcze mogłabym polecić Cyrano - ale tylko CD jest dostępne.
I jeszcze — skoro to tematyka musicali to oczywiście muszę wspomnieć o tym szkolnym musicalu Mieszko I o którym się głośno zrobiło na tiktoku, bo jest na prawdę fajny : D
Co do innych sztuk, nie musicali — wiem, że bardzo dużo starszych sztuk jest wrzucanych na yb albo na vod.tvp.pl, ale nie widziałam ich zbyt dużo… chyba moją ulubioną był Hamlet Wajdy z Teresą Budzisz w roli Hamleta (kiedyś był na yt ale nie mogę teraz znaleźć…). Balladynę też zawsze się fajnie ogląda, są różne wersje online. I jeszcze, to dosyć głupia sztuka ale lubię Igraszki z Diabłem (zwłaszcza wersja z 1974)
Wybacz, że ta odpowiedź jest taka chaotyczna 🙇‍♀️
21 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Siemka
Z serii „Kasja odkrywa Amerykę” chciałabym polecić te owo sucharki pełnoziarniste:
Tumblr media
W smaku obłędne, chrupkości idealna a jedna sztuka ma 4 kalorie. Zrobiłam sobie dziś „fancy kanapeczki” na śniadanie i tak bardzo sucharki podbiły smak almette i imitacji kawioru z łososia, że nie mogę wyjść z podziwu. Chyba chrupkie pieczywo i wafle ryżowe narazie pójdą w odstawkę bo to jest totalnie moje odkrycie roku 😆
Tumblr media
PS. Przedstawione śniadanie wyniosło 110 kalorii
158 notes · View notes
trudnadusza14 · 3 months
Text
30.01-2.02.2024
We wtorek był bardzo spoko dzień. Pierwszy raz od dłuższego czasu spałam krócej niż 7 godzin i się wyspałam
To było jakieś 6 godzin ale trochę mnie to zastanawia bo ostatnio potrzebowałam po 10 godzin snu
Wyszło też że zaliczyłam 2 dni głodówki choć nieumyślnie
Ja się właśnie dziwię że miałam głodówkę i też mniej snu po takim intensywnym dniu
Aczkolwiek na praktykach zaczęło się od informacji że jedna osoba z grupy ma raka
Jak ja ją cholernie rozumiem...
Znam ten ból
I nikomu tego nie życzę
Później miałam bojowe zadanie
Poprowadzić terapię ruchem
Im więcej mi zadań dają tymbardziej mi się gęba cieszy xD
I na sali gimnastycznej jak ktoś nie chciał ćwiczyć to proponowałam różne ćwiczenia i ostatecznie wszyscy się dobrze bawili
Potem były grupowe z psychologiem na temat higieny snu i dostaliśmy kartki które mamy wypełnić
Oczywiście dostali je osoby zmagające się z zaburzeniami snu
Ja byłam wtedy taka rozgadana ze usta mi się nie zamykały z ekscytacji 🤣
Potem znowu dostałam pochwały i mogłam lecieć do domu
Odpoczęłam chwilę i poleciałam na terapię.
Jak zobaczyłam że nie ma miejsca przy stole to się trochę spiełam ale później też próbowałam coś rysować
Rysowałam moją koleżankę i w sumie nie wyszło tak jak chciałam ale najwyżej poprawie
Jak wszyscy wyszli to podeszłam tam do terapeutki i chwilę pogadałam
I uwaga. Dostałam dziwny tekst że ja skoro mam padaczkę i chorobę psychiczną i inne choroby to nie powinnam być terapeutą zajęciowym
Bo osoba zajmująca zdrowiem psychicznym nie powinna chorować !
Powinna być zdrowa jak rydz żeby pomagać !
Ja jej powiedziałam że to że ja choruje nie znaczy że będę zła w tej roli bo jednak rozumiem pacjentów
No i ta mi gada że powinnam iść na jakiegoś asystenta zdrowienia
Oczywiście,asystent zdrowienia to też jakaś forma pomocy ale jak byłam na tych zajęciach to często się trochę nudziłam. Bo potrzebowałam coś robić a nie tylko siedzieć przez dwie godziny
I nie sądzę że spelnilabym się w takim zawodzie bo ja chcę bardziej pomagać różnymi technikami (sztuka,rozmowa,zabawa,ruch,muzyka) tymbardziej jak jestem ruchliwa i kreatywna oraz pomysłowa
Szkoda by było nie wykorzystać takich talentów
I wgl jej argument że nie powinnam pracować w takim zawodzie brzmiał tak że jakbym pracowała przykładowo ze schizofremikami to dostałabym ataku i by się przestraszyli i uciekli xD
Jakby ja w to nie wierzę
To z tego powodu że mam padaczkę mam rezygnować z własnych marzeń ?
To się kupy nie trzyma
Gdybym z tego zrezygnowała to prawdopodobieństwo że bym ze sobą skończyła jest dość wysokie
Bo jednak odkąd zaczęłam te szkole zrobiłam większą robotę nad sobą a odkąd zaczęły się praktyki to jeszcze większą
I zaraz dojdę co się wydarzyło następnego dnia na praktykach
Ale ogólnie jej kolejny argument że ona nie słyszała żeby jakiś psycholog terapeuta czy psychiatra leczył się psychiatrycznie
Jakby. Spójrzmy prawdzie w oczy
Psychicznie choruje co druga osoba a na psychologię najczęściej idą osoby co same przebyły choroby czy zaburzenia psychiczne
Oczywiście,nie będzie się dobrym terapeutą czy psychologiem jeśli się nie leczy tych chorób. Ale jeśli się leczy i ma się remisje to nie widzę przeszkód by taka osoba poszła na taki kierunek
A osobiście znałam taką jedną co chorowała na nerwicę lękową (z tego co pamiętam) i słyszałam od tej kobiety że w poradni pracuje psycholog chora na Chad
A ta z nerwicą była najlepszym psychologiem dziecięcym w moim mieście. Z jakieś 5 lat do niej chodziłam. Teraz to chyba jest na emeryturze
Jest też w internecie artykuł na temat psychiatry co choruje na schizofremie
Także jakie nie chorują ? To tylko stereotyp że psychologowie czy terapeuci nie chorują psychicznie
Nie wiem co wy o tym sądzicie
Jak wrociłam do domu coś obejrzałam i poszłam spać
A następnego dnia mieliśmy mieć na praktykach przedstawienie psychodramy
Dali nam jakieś karteczki i ja miałam zimę. Ale weź tu pokaż zimę xD
Większość pacjentów była zdecydowana że tego nie zrobią a prowadzące nie chciały podać przykładu jakby to mogło wyglądać
I ja ogólnie mówię że nie wiem a w ostatniej chwili przebłysk i pierwszy raz w życiu naprawdę głośno krzyczałam. I okazałam przed wszystkimi dużo emocji
A całe 17 lat miałam z tym problem 🥺
Wszyscy byli pod wrażeniem a ja nawet nie wiedziałam że umiem krzyczeć xD
Miałam też napisać później wnioski z obserwacji i znów pochwalona xD
Zostałam w domu a jak mama wróciła to były takie teksty że zdecydowałam że wyjdę na długi spacer
Spotkałam znajomych i chwilę pogadałam
Na zajęcia nie poszłam
A następny dzień byłam instruktorką tańca i królowa imprezy xD
Ale serio zabawa była przednia 🥰
Mnóstwo siniaków mi się pojawiło ale było warto
Wszyscy zadowoleni
I dostałam propo że jutro mam pisać artykuł do gazety o ośrodku 😍
Ucieszyłam się
Wróciłam na chwilę do domu i po chwili odpoczynku poszłam na imprezę i tu się zdarzyło coś co mnie trochę dobiło
Najpierw witam się ze wszystkimi tak jak zawsze. Grzeczność i rutyna po prostu
Potem idę tam do terapeutek powiedzieć "dzieńdobry"
A one od razu wąty że mam gadać z pacjentami a nie personelem
To już przywitać się nie można ?
Była tam moje koleżanki z którymi pogadałam
Najwięcej z jedną
No a potem taka scena. Jeden pokazał wszystkim jak tańczy. To mi się w sumie podobało że jest taki odważny
No tylko mi się nie podobała muzyka na tej imprezie bo nie przepadam za nową muzyką. Wolę starsze hity np z lat 70-00 a nie tych np z 2020
Oczywiście że zdarzy się fajna piosenka ale zdecydowana większość to mi zdaniem beznadziejna muzyka a ba. Często nawet kopiowana od tych starszych
Taki przykład że ktoś tam jeszcze zaśpiewał piosenkę "ostatni raz zatańczysz ze mną" w wykonaniu Trips i Kubańczyk a to jest ogółem piosenka Krzysztofa Krawczyka. To oryginały powinny być popularne bardziej a nie podróby
I kolejna sytuacja potem
Weszła jedna terapeutka i było jakieś zebranie a ona trzymała jakiś prezent
No i sobie na początku myślę że może ktoś ma urodziny i to jak najbardziej ok
Ale sytuacja była inna. Bo to był ulubieniec tej terapeutki i ona uważała że on robi najwięcej z grupy.
Ta gówno prawda. Każdy się stara jak może a ja nawet tego gościa nie znam mimo że uczęszczam od 2 lat tam
Jedyna rozmowa z nim to brzmiała tak
-Hej co u ciebie ?
- Dobrze a u ciebie ?
- Też spoko.
-To miłej zabawy.
- Wzajemnie.
I tylko tyle. To mam prawo go nie znać tak dobrze jak ta terapeutka a ona miała do mnie o to pretensje 😂
Jeszcze polecialo pytanie za co go cenimy i mi się dostało za szczerość bo odpowiedziałam szczerze :
"akceptuje go i lubię ale przepraszam ale go nie znam to nie potrafię stwierdzić za co go cenie"
I wąty tej pani do mnie od razu. Ze chodzę 2 lata a go nie znam. No nie znam. Może ze 3 czy 4 razy go widziałam
I potem poleciało pytanie czy on jest przystojny 😂
I ja znowu że nie wiem co odpowiedzieć bo nie potrafię stwierdzić czy ktoś jest ładny czy brzydki bo na wygląd nie patrzę tylko charakter mnie interesuje
I znowu krzyki do mnie że jestem nieprzyjemna 🤣
Ale serio ludzie jakby ja mam problem z tym określaniem czy ktoś jest ładny czy brzydki. Bo uważam że nie ma brzydkich osób. A jak ktoś się mnie pyta czy ktoś mi się podoba to odpowiadam że no chłop jak chłop nic wielkiego nie widzę
I zawsze wtedy są pytania czy jestem lesbijką. Ani to ani to. Nie mam zainteresowania takimi rzeczami zwyczajnie jak inni. Zakochuje się sercem a nie oczami
Gdyby ten chłopak o którym już kiedyś wspominałam by mi się nie przyśnił w sensie nasza relacja itd to nigdy bym się w nim nie zakochała
Zakochuje się poprzez to jak się z kimś dogaduje,czy się rozumiemy i jak mamy wspólne pasje to jeszcze lepiej.
Dlatego nienawidzę tego typu pytań czy mi się ktoś podoba czy jest przystojny
No i wyobraźcie sobie że potem jak ona mnie wzięła na rozmowę dostałam ochrzan xd
Za to że jestem nieprzyjemna xd
I się mnie pytała jak ja chcę mieć normalne życie skoro nie interesuje się żadną z płci i wszystkich chce mieć jako przyjaciół a nie do związków
Jak ja chcę mieć dzieci itd
Ja mówiłam że ja dzieci nie chce a ewentualnie kiedyś bym może zaadoptowała ale nie zamierzam rodzić bo mam świadomość tego że przez swoje zdrowie to mogłabym przekazać dziecku geny które by spowodowały cierpienie
I awantura była niezła. Że nie wiem co mówię itd
Jakby każda baba musiała być w ciąży żeby była jak to ona określiła "doświadczona życiowo"
I już mniej ogólnie pamiętam ale pamiętam że na koniec powiedziałam że będę żyć tak jak sobie to zaplanowałam i że nie będę sztucznie miła tylko szczera do bólu bo nareszcie wyszłam z ukrycia i nie dopasowuje się do nikogo tylko słucham siebie
I walnelam w stół tak mocno że był odgłos jakby coś się zlamalo i miałam spuchniętą pięść
I wyszłam z imprezy z koleżanką i rozmawiałyśmy co się wydarzyło
Ona też uważa że tak naprawdę wszyscy się staramy żeby tam było super a nie tylko jedna osoba i każdy tak naprawdę powinien dostać chociażby coś małego np plakietkę typu "Jesteś wspaniały,pamiętaj o tym"
Wróciłam do domu i próbowałam potem spać ale się nie dało i o 3 się poddałam
A rano wybrałam się na praktyki spokojnym spacerkiem pieszo
Przyszłam to gadałam z pacjentami i miałam zadanie zrobić kalambury. Wymyśliłam jakieś proste rzeczy z dozą np emocji z czym mieli problem.
O dziwo sobie poradzili tylko nie umieli pokazać takiej emocji typu radość. Boże czemu ja myślę żeby zacząć ich uczyć na temat emocji 🤦
Po kalamburach na rozmowę wzięła mnie psycholog i na początku się wystraszyłam że coś zrobiłam. A tu ogólnie były pytania o moją historię o blizny co widać na ręku a ja mówię że to jakby widać że niby świeże ale prawda jest taka że ja zamiast poczekać aż się zagoi lubiłam to rozdrapywać i dlatego to tak wygląda 😂
I ona ogólnie mnie poedukowała jaka tu główna choroba panuje. I tam głównie schizofremia (aż mi się przypomniało tekst jednej terapeutki że nie dam rady z ciężko chorymi schizofremikami 🤣) myliła się
No i ogólnie powiedziala że odkąd tu jestem na praktykach to wszyscy są jakoś bardziej zmotywowani do udziału w zajęciach. A tymbardziej jak się dowiedzieli o tych chorobach które przechodziłam i przechodzę
Bo widzą że to że chorujemy nie znaczy że jesteśmy beznadziejni i mimo choroby można np uczyć się i osiągać sukces i robić co się kocha
Jak to usłyszałam myślałam że się rozrycze ze szczęścia 🥺🥰
I ogólnie dostałam też jakaś książkę którą mam czytać w wolnym czasie
Był potem obiad i od czasu tego odblokowania się jakoś jem lepiej i mniejsze poczucie winy. Może potrzebowałam takiego odblokowania się ? 🤔
Potem miałam kłótnie z panem od artystycznych 🤣
On mi ogółem mówił że pacjenci nie lubią takich zajęć rozkładanych w czasie bo nie skończą tego i się męczą
A on co robi ? Robi takie właśnie zajęcia
I co jest najbardziej porąbane. On twierdzi że zajęcia ze sztucznej inteligencji to forma zajęć artystycznych
No ciekawe gdzie. Ja uważam że to informatyka. Bo nie ma to związku ze sztuką
Bo to chodzi mu o takie coś ze wpisujesz do Al czy jak to się mówi komendę np "Wieś farbami akrylowymi" i sztuczna inteligencja tworzy ci obraz.
I on uważa że to rozwija wyobraźnię i jest formą sztuki
Jakby rozumiem gdyby to były np zajęcia z grafiki komputerowej ale takie coś to absolutnie nie jest formą sztuki. Bo to nie robimy my tylko sztuczna inteligencja za nas. Owszem takie zajęcia mogą być interesujące ale nie sądzę że to rozwija wyobraźnię. Prędzej lenistwo w mojej opinii i oczekiwanie że coś lub ktoś zrobi coś za nas
Ja osobiście wolę tradycyjne formy sztuki. Bo jednak doznania,zapachy,odczucia dotykowe oraz poprawa sprawności rąk jest w przypadku takich osób istotna. Bo tu też są przypadki które mają ograniczoną sprawność rąk
I zajęcia manualne w tym przypadku też pomagają
Bo jednak robisz coś tymi rękoma
No i jeszcze jedna awantura była odnośnie kredek i farb. On twierdzi że dobre rzeczy da się kupić tylko za 1000 zł
Nie jest to prawda. 2 lata temu czy 3 kupiłam sobie kredki za prawie 200 zl które do dziś mi służą i świetnie rysują
Ale ten się wykłócał że bzdury gadam i się nie znam bo on jest po plastyku i asp i wie lepiej
I powiadał dlaczego tak uważa aczkolwiek to co myślę ja to że to nie kwestia ceny tylko też umiejętności posługiwania się kredkami czy farbami
Jasne,są gorsze i lepsze marki ale nie trzeba wydawać 1000 zł by kupić dobre przyrządy do sztuki
Bo to w sumie tak jakby się powiedziało że dobre ciuchy to tylko markowe. A jest to prawda ? No nie
I on chyba ogólnie zapomina że nie każdy ma warunki wydać tyle pieniędzy na kredki czy farby
I ja mu też tłumaczyłam że można narysować czy namalować świetne obrazy czy rysunki przyrządami za np 100 zl
Trzeba tylko umieć
A ten dalej przy swoim 🤦
Potem szliśmy do galerii sztuki na wystawę i w sumie ciekawe prace aczkolwiek trochę nie mój styl. Nie przepadam za nagością w sztuce 🤔
Tumblr media
Choć ten obraz bardzo mi się spodobał. Uwielbiam fantastykę 🥰
Potem byłam jeszcze na spacerze i w autobusie przysypiałam a jak wróciłam do domu to poszłam na drzemkę
A potem do biblioteki i na zajęcia gdzie głównie rozmawiałam z innymi
A jak wróciłam to szybko poszlam spać
Aczkolwiek jak wróciłam to ktoś sobie słodko spał 😂
Tumblr media
Jak ja ją kocham 🥰
No cóż to tyle. W niedzielę napisze.
Do zobaczenia
Trzymajcie się kochani 💜
7 notes · View notes
deep-scarred · 6 months
Text
01.11.2023
💗🪨📖🪦🏃🎂🦉
💗 na początku chcę zaznaczyć że podkradłem motyw postu @goal-x-digger mam nadzieję że to nie problem
🪨 odkopałem jakiś stary fandom Kamieni na Szaniec na tumblrze i jestem bardzo zdziwiony. nie spodziewałem się że ludzie tak bardzo to lubili (lubią?) szczególnie film, mi za bardzo do gustu nie przypadł ale to dlatego że jestem maniakiem jeżeli chodzi o dokładność ekranizacji do książki więc wszystko wiadomo.. już pomijając fakt że film już trochę ma mimo że wydaje się ciągle nowy. ja sam bardzo kocham tą książkę ale mam jeden dosyć spory problem z nią, mianowicie gloryfikowanie młodej i pięknej śmierci za ojczyznę... nawet samo zdanie "pięknie umierać i pięknie żyć" daje do myślenia na temat czy to na pewno nie wpłynie na ludzi... już nie wspominając o całej reszcie...ja nadal próbuję wywalić z mojej głowy motyw młodej śmierci i nadal mi się nie udało po takim czasie... co nie zmienia faktu że jestem przywiązany do lektury
📖 zabrałem się za Tango Sławomira Mrożka! oprócz tego że sztuka bardzo chaotyczna nie będę nic innego mówić bo nie chcę spojlerować. powinniście przeczytać albo pójść jeżeli taka okazją nastąpi, zwłaszcza patrząc na to że jest to bardziej znana sztuka (czemu się nie dziwię, jest genialna). moim faworytem jest Artur, bardzo mnie intryguje cała jego postać i to jak potoczyła się jego historia... co nie zmienia faktu że koniec sztuki przyniósł mi pewien rodzaj ulgi, prawdopodobnie związanej z nie do wytrzymania anarchią na scenie która wraz z zakończeniem zakańcza się i daje wreszcie odetchnąć. cały fenomen tej sztuki polega na tym, że zamiast typowego tropu artysta w rodzinie konserwatystów jest to totalnie odwrócony konserwatysta w rodzinie artystów co szczerze mówiąc jest o wiele ciekawsze. może kiedyś dam rozwiniętą recenzję, no ale bez spojlerów to bez spojlerów więc pozwolę zakończyć na tym, że na ogół bardzo mi się podobało i chętnie obejrzę to na żywo.
🪦 jadę na groby i boże już mi się nie chce... nawet nie wstąpimy na jedzenie do rodziny, bez sensu... gdybym jeszcze lubił moja rodzinę to chętnie bym z nimi pojechał no ale bez przesady. tak chętnie bym pojechał na Powązki zapalić świeczkę na tych grobach ale już pomijając fakt że chyba nie można Warszawa jest tak cholernie daleko. gdybym jeździł sam to by było jeszcze fajnie ale nie z rodziną. przynajmniej są ładne. miło widzieć tyle zapalonych zniczy. szkoda tylko że trochę taka konkurencja się z tego zrobiła że ludzie szukają jakiś wielkich wieńców i wogóle.
🏃 zaczynam szukać sportu dla siebie ale chyba zostanę przy podstawowych ćwiczeniach z wuefu, na razie nie wydaje mi się że cokolwiek lepszego znajdę. na szczęście mój brat ma jakieś ciężarki i takie coś do pompek więc może pożyczę by nie skończyć na brzuszkach i bieganiu
🎂 zaczynam odliczanie do urodzin! jeszcze piętnaście dni. trochę nie mogę w to uwierzyć, jakoś zawsze wydaje mi się że daleko są, potem się wydarzają z nikąd i znowu jest cały rok do nich. mój brat się pytał co bym chciał i powiedziałem mu że koszulkę z Garfieldem, zastanawiam się czy rzeczywiście taką dostanę. jeżeli dostanę pieniądze to kupię sobię taką jedną książkę którą chcę od dłuższego czasu. a nie ma mowy że inaczej jakąś dostanę. już pomijając fakt że to jest o mniejszościach seksualnych w PRL-u... i się nawet subtelnie nie nazywa więc nie ma mowy o proszeniu kogoś o nią. trochę to nie fajnie gadać o urodzinach jakby to chodziło o prezenty ale z drugiej strony naprawdę przynoszą frajdę jak się fajne dostanie... ale też cieszę się bo chcę obejrzeć Operację Hiacynt z koleżanką na właśnie moje urodziny! uwielbiam ten film i muszę zobaczyć jej reakcję.
🦉 naprawdę się wkurzyłem bo straciłem 17 dniowy streak na duolingo no ale trudno.
i to chyba tyle 💗
12 notes · View notes
pinkpilatesgirl · 1 year
Text
coś na co czekaliście czyli haul jedzenia z auchan
batony proteinowe
protein 33% o smaku wanilia malina 5zl -186kcal sztuka 16.5g bialka
go on protein po 3.40zl sztuka, jeden okolo 210kcal (ale ten zielony akurat 238kcal) i 10g bialka
oshee protein chyba 3.30zl, 165kcal sztuka i 12g bialka
wafle ryżowe slim
w obu wersjach jeden ma 19kcal a jest to normalna porcja, jedne naturalne a jedne wieloziarniste
owsianki Lubella
jedno opakowanie ma 100g i ok 80kcal
kisle
Dr Oetker ok 120kcal na sztuke
gellwe około 110kcal na sztuke
Tumblr media
33 notes · View notes
cinnamonbunny09 · 24 days
Text
Nie dopiełam się w swoje ulubione spodnie....Miałam w głowie fajny ootd i chciałam wykorzystać swoje ulubione spodnie (podkreślają moją juicy dupe) i co? I kurwa nie dopiełam się w nie. Mam ochotę to wszystko kurwa wyjebać za okno i nigdy nie tknąć jedzenia...ostatnie miesiące to były napady i napy w kółko i w kółko. Chyba serio znowu przestanę jeść, bo tak się spaść to kurwa sztuka.
3 notes · View notes
ikagamii · 10 months
Text
14 czerwca 2023
Zjedzone: 916
Spalone: ???
Bilans: 916 (?)
Ogólnie to do końca roku szkolnego już nie muszę chodzić do szkoły, bo dziś już oceny wystawili, dziś więc nie byłam w szkole, bo ogólnie po kiego grzyba (chyba nie po to żeby zdobywać wiedzę, nie 🤔). Ogólnie sporo dziś siedziałam w mediach i ogólnie muszę się ograniczać, żeby się nie ogłupiać od scrolowania i żeby mnie głowa nie nawalała, więc staram się szukać innych zajęć niż telefon. Dzisaj akurat trochę ponad 5 godzin, ale potrafiło być 7-8 więc nie jest tak źle, może jeszcze później sobię coś oglądne na yt . Dzisiaj nie liczyłam spalonych kcal itp, bo nie ćwiczyłam zbytnio, tylko sprzątałam w pokoju i chodziłam. Mam tutaj mini haul składający się z 2 rzeczy xD
Tumblr media
Zeszyt ekipy, xDD, no ale przynajmniej ładny jest, no cóż dino ma jakiś sojusz z ekipą i mają tylko ich zeszyty, ogólnie zamierzam w nim zapisywać ile kcal ma jakiś przepis, potrawa i niskokaloryczne przepisy z tumbr więc jeśli znacie jakieś to koniecznie się podzielcie! ( przy okazji w kadr wkradła mi się moja urocza foczka ❤️) i herbatniki, ogólnie jak mi się bedzie nudzić to policzę ile kcal ma sztuka ale cała paczka ma aż 884 kcal, spodziewałam się mniejszej ilości, ale w sumie nie jest źle, bo jest ich mega dużo a czasami jedno małe ciasteczko albo cukierek potrafi mieć ponad 100 kcal. Moja mama ogólnie mega lubi różne wafle np ryżowe i takie kruche rzeczy w miarę fit i kupuje teraz dużo takich żytnich chlebków więc ukradłam paczkę i jeden ma chyba troszkę ponad 20 kcal więc nie jest źle. Ogólnie jadłam dziś 100 sztuk czereśni z ogrodu i takie grzanki z masłem tuńczykiem, przecierem pomidorowym i oliwkami
Tumblr media Tumblr media
Były mega pyszne i oczywiście dokładnie wyliczyłam ich kcal a nawet dodałam sobie trochę więcej niż miały "na wszelki wypadek" i powybierałam jedne z mniejszych jakie były. Nareszcie trzymałam się limitów
Tumblr media
Więc teraz myślę że zapisze sobie różne kcal przepisów i niskokaloryczne rzeczy wiec jak mówię jak ktoś zna jakieś przepisy to niech się podzieli :) przepraszam za tak długi post!
Chudej nocy motylki ❤️🦋
10 notes · View notes
1234stas · 2 months
Text
ostatnio czas robienia rzeczy do trzech razy sztuka, chciałem kupić takie spodnie w cos ale w jednym oddziale były za duże, w drugim miały być a nie było, a w trzecim mam nadzieję że będą!!
byłem dzisiaj drugi raz a turnusie żeby zostawić karteczkę serduszkową, za pierwszym razem miałem złe zdjęcie, za drugim (dzisiaj) speszyłem się wypełnianiem tego przy ludziach (zwłaszcza niektórych..), ale za trzecim razem się uda… zabrałem kartkę do wypełnienia w domu, w teczce w kratkę ją mam teraz.
dzisiaj też drugi dzień kiedy miałem niby zorganizować wyjazd do Portugalii, ale za pierwszym razem nie byłem pewien czy w pracy bd mieć zgodę na wyjazd w tym terminie, dzisiaj spytałem i ok, napisałem też dzisiaj do H o polecenie miejsc, zobaczymy co odpisze, moglibyśmy się zobaczyć! Przez to że czekam na jej odp to jakoś nie załatwiłem tego dzisiaj do konca
to będzie też chyba trzeci weekend na który się umawiamy z Mati i Jess, i tym razem chyba nam się uda spotkać; tęsknie za nimi myśle
Ps a ja jestem n cierpliwy i jakoś chciałbym już
2 notes · View notes
annpositivitylife · 2 years
Text
Tumblr media Tumblr media
Tapety na mój mood, moje ulubione kolory
Nie wiem czy to pierwsze jest poprawnie alw okej xD
Tumblr media Tumblr media
Ja, biblioteka i Łempicka 😍 powinnam przeczytac, podoba mi się jej sztuka (ale w większości to o jej kontrowersyjnym życiu, szczególnie tym seksualnym chyba xD już na pierwszej stronie, tak tylko przekartkowałam xD).
Uwielbiam siedzieć w czytelni, tam jest taka ciiiisza, są super gazety psychologiczne (ale Zwierciadła nie lubię, niby się wypowiadają psycholodzy, ale też ludzie którzy w sumie się na tym nie znają i takie tam są frazesy), fajne są Charaktery, jakiś tam Coaching chyba
Tumblr media
Shit, na moim podwórku był XD
Poza tym, nikt
Ja, zamiast uczyć się na sprawdzian: krąg z grzybów XDDDDD
Ale spoko, Biblię powtarzałam już mega dużo razy
podobno ludzie sobie tak próbowali wytlumaczyć, a naprawdę grzybnia ma układ pierścieniowy xD czy coś, nie znam sie
Poza tym, lubię ją, jeden z niewielu takich kanałów na YT, ale trochę jednak jest tam za mało takiej czarownicowej wiedzy, dużo sprzedane w taki komercyjny sposób xd jest dużo np. takich książek jak dla dziewczynek czy coś które są słabe
Tumblr media Tumblr media
Podobnież to jest 2 na 10
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
A o tym marzę 🥰😍 i też między innymi o nowej książce Andersa Hansena (on napisał Wyloguj swój mózg, cudo)
Poe umarł 7 października, ja wtedy mam urodziny 😬
A Dracula był cudowny, Frankensteina też przeczytalam, klasyka literatury, może się.przyda do matury xD z chęcią znowu bym przeczytala
11 notes · View notes
wilanowo · 1 year
Text
Perspektywa Marsa
Jest dla mnie rzeczą absolutnie jasną, że każdy, chciałby związać swoje życie z szeroko pojętą twórczością artystyczną, w pierwszym kroku poszukuje dla siebie inspiracji. Chcemy się jakoś zdefiniować, zakotwiczyć w tym szerokim twórczym świecie, określić to, kim jesteśmy i do czego dążymy. Nierzadko zdarza się, że gnani ambicjami sięgamy wysoko, po inspiracje z najwyższej artystycznej półki: klasyki gatunku, mistrzostwo form. Koncept doskonały, bo doskonale odległy.
Potem zaś, chcąc dorównać obranym wzorcom, możemy niestety boleśnie zderzyć się z poprzeczką, którą chcielibyśmy przeskoczyć, a którą, co ironiczne, sami sobie ustawiliśmy.
Zaryzykuje stwierdzenie, iż dość częstą inspirację dla współczesnej młodej bohemy stanowi Paryż. Paryż, czy raczej koncept Paryża, to w końcu ucieleśnienie snu każdego artysty: piękne kawiarnie o klasycznym wystroju, kwiaty w klombach, urocze balkoniki starych kamienic (z obowiązkowym widokiem na wieżą Eiffle’a), muzea na każdym kroku, wysmakowana moda oraz cudowna kuchnia… no, chyba że jesteśmy żabą. A poza tym tłumy, kolejki, turyści i niebezpieczne dzielnice, w których bez pytania można dostać oklep. Oczywiście też dla sztuki. Wszak jesteśmy w Paryżu.
Jak widzimy, Paryż a koncept Paryża to dwa zupełnie różne światy. Ten pierwszy nie różni się zbytnio od innych europejskich stolic; drugi z kolei nie istnieje.
Tumblr media
Rzeczą absolutnie dla mnie fascynującą jest za to kreowanie zjawiska Europy w Polsce – chociażby takiego „polskiego Paryża”, który miałby być jednocześnie światowy, artystyczny, a przy tym swojski i taki „nasz”. Stąd mamy dwie drogi: możemy pokazać urok „naszego Paryża”, jego znaleźć punkty wspólne z Paryżem francuskim lub wskazać piękno, którego w Polsce niekoniecznie można się spodziewać. Z drugiej strony, możemy owo poszukiwanie piękna wyśmiać, skupiając się wyłącznie na tym, co lokalne. Będziemy mieli zatem przytulne, trochę duszące kawiarnie i kawę w peerelowskiej szklance w koszyczku. Krzywe balkoniki starych kamienic, których mury głoszą wzniosłe hasła namawiające do bliższych stosunków z kibicami wrogiej drużyny piłkarskiej. Cudowną kuchnię i bułkę z pasztetową na śniadanie. Zdjęcia bez filtra, nierzadko prześwietlone. Czyste łamanie konwencji. Nikt przed nami tego przecież nie zrobił.
Zastanawia mnie jednak, po co jednak szukać w Polsce Paryża, skoro można poszukać w niej Polski? A potem pokazać piękno nas samych, bądź przeciwnie, samemu z siebie się pośmiać? 
Z tego właśnie pytania narodziło się Wilanowo, czyli Wilanów prowincji. Zakątek łączący wszystkie wady życia na wsi ze wszystkimi wadami życia w mieście. Otwarty umysł i ciasne mieszkanie. Tradycja i nowoczesność. Estetyka odziana w bogactwo, będąca tak naprawdę taniością Ikei wyrosłą na dawnym polu kapusty. Oraz pozorna niedostępność, która znika, gdy tylko poznamy kod do bramy osiedla.
Z Paryżem łączy się sztuka, jak i możliwość zebrania obicia części frontowej przedniej, jeśli w swoich wojażach zawędrujemy w mniej gościnny zakątek. Przekładając to na stołeczne realia, nasz „Paryż Polski” powinien zatem znajdować się gdzieś na Pradze Północ, w siedlisku starych „pankierowników” i młodych artystów wynajmujących mieszkania po okazjonalnej cenie, oraz w otoczeniu pięknych murali i smutnych śmietników wypełnionych „małpkami” i foliami po kebabie.
Tymczasem Wilanów, czy raczej koncept Wilanowa, to ucieleśnienie marzeń Areczka z korporacji. Poprawny do zanudzenia, tworzony „od linijki”, a jednocześnie bez planu. Bezwstydnie rozrastający się na dawnych wiejskich polach, nie wypierający tego, z czego powstał, a przy tym dumny z tego, czym się stał. Obiekt pogardy praskiej bohemy.
Inspiracja Paryżem zobowiązuje. Biorąc taki wzór, sami niejako skazujemy się na wędrówkę po wyżynach sztuki wysokiej, a w tej jednak nie wszystko uchodzi na sucho. Jeśli świadomie pozostając w jej okowach chcemy wyśmiać na przykład estetykę fotografii wykwintnego jedzenia przy prostych okazjach, to publikacja zdjęcia śniadania składającego się z kajzerki z pasztetem będzie chyba najgorszą opcją. Estetyka nijak nie pasująca do naszej głównej inspiracji to nie pastisz. To zwykłe przestrzelenie konwencji. Z kolei inspiracja Wilanowem nie zobowiązuje do niczego. Będąc trzydziestoletnim milenialsem z kredytem na drugie tyle lat, z automatu jesteśmy przecież nudni. Możemy więc śmiało publikować zdjęcia kanapki z chleba posmarowanej nożem, i nikt nie będzie mógł zarzucić nam niedopasowania żartu. Wszak wiadomo, że korporacyjna widownia Instagramowych profili dla ludzi 30+ ma dowcip czerstwy, jak chleb z tej memicznej kanapki.
Bo widzicie, jeżeli coś kontrujemy, jeśli czemuś się sprzeciwiamy, parodiujemy jakieś zjawisko, w pierwszej kolejności nie powinniśmy oczekiwać, że odbiorca od razu będzie wiedział, o co nam chodzi. Po pierwsze, my sami powinniśmy wiedzieć, o co nam chodzi. Co chcemy wyśmiać? Z czym się nie zgadzamy? I czy to, z czym się nie zgadzamy, istnieje gdzieś indziej niż tylko w naszej głowie. Nawet jeśli traktujemy Paryż jako punkt wyjścia, nasza przekorność musi mieć sens i jakieś odniesienie. Nie dodawanie filtra do zdjęcia tylko dlatego, że wszyscy instagramowi twórcy tak robią, nie czyni jeszcze awangardy. Tak samo zresztą nie czyli jej fakt, iż Wilanowo znajduje się w alfabecie dość blisko Villego Valo.
Zatem zanim poznamy idealną dla nas inspirację, powinniśmy przede wszystkim poznać siebie. Zadajmy sobie kilka prostych pytań: kim jesteśmy? Do czego dążymy jako twórca? Dla kogo tworzymy? Czy chcemy osiągnąć blichtr, sławę i uznanie jakichś klik artystycznych z szeroko rozumianego środowiska, czy raczej wywołać uśmiech na twarzy zmęczonego Areczka, który wraca do domu po ośmiu godzinach harowania w Excelu? 
Oczywiście, każda inspiracja jest dobra, ale nie każda będzie dobra dla nas. Życie zaś staje się znacznie przyjemniejsze, gdy prowadzimy je w zgodzie ze sobą, nie z konceptem siebie. 
Poza tym, z perspektywy Marsa wszyscy jesteśmy z Wilanowa.
~Wilanowo
2 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Hej. Dzisiejszy bilans:
Zjedzone 217
Spalone aktywnie 607
Tumblr media
Ruda robi pozycje „na zdechlaczka” a Jerry czyści jej futerko.
Dziś było okej. Pojechałam rano na zakupy bo w lodówce było głównie powietrze i warzywa dla uszaków. Zaopatrzyłam się w trochę proteinowego nabiału, napojów zero i sałatkę z przeceny, która była dziś mym jedynym posiłkiem. Nie miałam serio ochoty nic dziś jeść i gdyby nie ta sałatka z krótką datą pewnie nic bym nie przełknęła. Nawet zrobiłam sobie proteinowego szejka na mleku migdałowym, ale koniec końców trafił do lodówki… Stresuje się. Jutro mam wizytę u psychiatry i zawsze dzień wcześniej mam overthinking. Oczywiście racjonalnego powodu nie ma. Pani doktor jest do rany przyłóż a mnie jest dużo lepiej, niż podczas naszych pierwszych spotkań. Jednak mimo wszystko staram się przygotować do wizyt jak najlepiej przez co myśle i myśle i końca nie widać… Znów śni mi się praca. Sądzę, że to przez fakt, iż w ciągu kilku najbliższych tygodni zacznie się remont domu. Podświadoma presja pójścia jak najszybciej pracować i zarabiać kasę (aktualnie wciąż jestem na l4) robi swoje. Obawiam się, że znów wrócę do pracy i będę jeździć po kilka tygodni zmuszając się by udawać, że jest dobrze. I to właśnie muszę powiedzieć pani doktor. Ona jest po to by mi pomóc z moimi myślami. Jak nie lekami to chociaż rozmową…
Tumblr media Tumblr media
Anonimowy kartonożerca xD Król Złoty oraz Król Srebrny czują się dobrze. Jak wróciłam z zakupów widziałam odciśnięte ślady ciapek na prześcieradle zatem się działo jak mnie nie było xD
Dziś była tak piękna pogoda, że wystawiłam na taras pościel by się przewietrzyła. Mam nadzieje, że dzięki temu będzie mi się dziś dobrze spało. Teraz aktualnie pada.
W ogóle muszę się pochwalić, że przeszłam Dziedzictwo Hogwartu i w mig udało mi się je sprzedać. To była dobra gra a że nie jestem fanką zbieractwa puściłam ją w obieg :) nie spodziewałam się, że pójdzie w godzinę od wystawienia. Cenę dałam taką samą jak większość sprzedawców. Chyba po prostu komuś spodobał mi się opis o dobrej zabawie jaką dzięki tej grze przeżyłam. Ogólnie też kupiłam na alledrogo Soda Stream, więc będę testować jak przyjdzie. Po przeliczeniu wszystkiego 8 razy wyszło mi, że po miesiącu jego zakup mi się zwróci a później będę płaciła jakieś 2 zł za litr napoju zero. No i mniej będę produkować śmieci co przyda się jak już przeprowadzę się do swojego domku. Nie wspominając, że do najbliższej Stonki czy innego dyskontu będę miała dobre 5 km a nie widzi mi się „spacer farmera” ze zgrzewkami na takim dystansie skoro nie ma chodnika tylko bym musiała iść poboczem xD
Raz moja przyjaciółka i jej druga połówka odwołała wizytę u mnie z powodu zmiany w grafiku. Raz ja zaś odwołałam wizytę u nich przez ataki woreczka. Zatem do trzech razy sztuka. Mają mnie odwiedzić w czwartek lub piątek. Zobaczymy co z tego wyjdzie :) generalnie byłoby fajnie, gdybym się z nimi zobaczyła w końcu. Wpadną na krótko, przywiozą mi moje rzeczy, które od stycznia zalegają w bagażniku Opla Insygnia (Śmierci), wypiją kawę, spróbują namówić uszaki na wyjście spod łóżka smaczkami i pojadą. Pewnie coś zamówimy i zjemy razem. Nie będę świrować przy nich. Ogólnie się tym nie martwię.
Tumblr media
Menu: kupna sałatka Amerykański Cezar razem 217 kalorii
Tumblr media
Ćwiczenia:
7918 kroków
Pół godziny jogi
Pół godziny pilatesu
15 min z hula hop
53 notes · View notes
myslodsiewniav · 11 months
Text
Odważyłam się.
Całą noc mi się śniło, że wylewam porcelit do moich autorskich form. Całą noc xD.
Co się obudziłam, to zasypiałam i śniłam, że przy zachodzie słońca, w ciepłym miejscu, w jakiejś pracowni, przy zapalonych lampkach i wilgotnym letnią rosą powietrzu wylewam porcelit. To był chyba jakiś garaż: rozmawiałam w tym śnie z moim O. pracującym gdzieś w głębi pomieszczenia przy czymś, jakimś pojeździe.
To było tak dostarczające... no po prostu boskie! Kremowo-biały porcelit z maźnięciem intensywnego błękitu... Coś fascynującego.
Nie wiedziałam w ogóle, że porcelit.
Myślałam szczerze mówiąc nad zakupem kamionki.
A tu porcelit... Taki fantastyczny... Taki... Ech.
Wczoraj zeszłam do sąsiadki na dole. Pierwszy raz od roku jak tu mieszkam odważyłam się WEJŚĆ do pracowni, którą mam dosłownie na tej samej ulicy. Bo miałam wiele lęków, wiele przekonań, że jestem niewystarczająca - a ten certyfikat zdobyty w weekend w mojej głowie był jaką furtką, jakimś pozwoleniem na pójście dalej, wejście tam, gdzie "nie powinnam" bo nie mogę się uważać za równą/równorzędną tylko za nooba. Porozmawiałam z nią. Okazało się, że mają idealnie taki piec jaki sobie wymyśliłam, że jest potrzebny do realizacji moich prac. I wypalają idealnie w takiej temperaturze, jaka mnie interesuje (a która nie interesuje mojej weekendowej nauczycielki). I jeszcze pouczyła mnie jakie szkliwa są u nich brane pod uwagę do wypału i że te szkliwa eliminują w zasadzie wiele osób zainteresowanych ich usługą, a dla mnie od początku tylko takie były istotne, brane pod uwagę. Staram się powiedzieć, że teraz, kiedy poczyniłam krok... to nagle się okazuje, że mam pod nosem możliwość, która wydawała się nieosiągalna. A jest pod nosem.
Wczoraj wyszłam zesztywniała z wrażenia.
W ogóle to myślałam o tym jak chcę być postrzegana przez osobę z którą prawdopodobnie wejdę we współpracę. I wahałam się zawsze przed wejściem do tej pracowni na dole: bo za mało fajnie, nie atrakcyjnie, kompetentnie, świeżo wyglądam, a przez to "za mało" taka właśnie się czuję. Że chciałabym jednak zrobić dobre wrażenie, tak jak w pracy - spotkanie z klientem to pewien dress code, pewne nastawienie, pewna energia. Zwykle jestem otwarta w takich sytuacjach (nawet jeżeli w środku nie jestem do końca taka, czasem zlękniona, bo nie wiem jak to wyjdzie ostatecznie, czasem negocjuję coś czego wynegocjować nie mam szans, ale nie chcę by to było po mnie od razu widać), ciuchy, makijaż, fryzura to moje ego-busty, coś co mi daje poczucie bezpieczeństwa i nastraja do pewnej energii, do pewnego rodzaju działania, do przybrania i utrzymania jednej z moich masek, z moich wizji siebie.
I to okay, każdy tak ma.
Ale przed wejściem do pracowni, do sztuki, tak jak kiedyś do budynku ASP czuję takie... zachwianie poczucia własnej wartości, czuję niepewność, czuję sie niewystarczająca, czuję syndrom oszusta: bo ja to tak w sumie lubię w sztukę i potrafię, ale nie tak profesjonalnie jak ONI (tu: ONI na piedestale, a ja malutka zadzieram głowę wysoko-wysoko i do piedestału nawet nie sięgam na palcach, a co dopiero do NICH). Oni to wszyscy którzy tu studiują, mają lata doświadczenia, wiedzę i papierek. Ech, wiem, że to szkodliwe, i stare, i niepotrzebne. To jakieś stare przekonanie, które we mnie powoli umiera z wiekiem -dzięki doświadczeniu i poznanym ludziom, którzy udowadniają, że jak się coś robi z sercem i dogłębnie się temat poznaje to jest on źródłem dochodu i satysfakcji; a na brak dochodu nie ma decydującego wpływu to czy ma się potwierdzenie, zaświadczenie, dokument na to, że się talent ma i inny osobnik z talentem to stwierdza i kwituje, tylko szczęście, sytuacja ekonomiczna i masę innych czynników. Jednak na polu mojej wymarzonej pracy artystycznej -jak się okazuje- trzyma się mnie to przekonanie jeszcze mocno. Bo przecież wiem, takie są fakty (fakty przeciwko przekonaniom - to dobra droga), że sztuka istniała i była tworzona zanim pojawiły się papiery zezwalające, stopnie naukowe, certyfikaty i zezwolenia. A jednak we mnie to jest i nie do końca byłam dotąd uważna na ten hamulec, na zauważenie jego istnienia... ech... Chyba zaczynam to widzieć.
Wczoraj 3 razy podchodziłam do drzwi i dwa razy odchodziłam. Pojawiały się pomysły na wymówki: jutro, jak umyję włosy i lepiej je wystylizuje, jak zrobię make up, jak się ubiorę bardziej tak... żeby się czuć do rozmowy z artystką o sztuce, jak równa z równą. A przecież miałam zapytać tylko o piec i jego parametry wypału! Noż cholera! 3min rozmowy! A jednak to pierwsze wrażenie, więc lepiej nie, wrócę jutro...
Byłam ubrana w czarne dresy (i to te stare, porwane na szwie w jednym miejscu - ale nie widać, jak nie wiesz - nie te nowe, wygodne z Oysho w których się czuję jak tysiąc dolców, które podkreślają moją talię i świetnie leżą wszędzie), białe buty sportowe i czarną puchową kurtkę. Na głowie węzeł z poplątanych loków i zmęczona twarz sauté (nawet zapomniałam o kremie, jak siadłam do kompa tak przepadłam).
Wyszłam z domu w ogóle z innego powodu: byłam na szybkiej misji po papier toaletowy i mokre chusteczki dla niemowląt (przecieramy nimi dupkę naszemu pieskowi by nie brudziła mebli po powrocie ze spacerku). Tylko tyle! Po prostu wyszłam, truchtem ruszyłam do sklepu by jak najprędzej wrócić do pieska i do odpowiadania na zgłoszenia w pracy, a tu nagle szyld pracowni. I nagłe przekonanie, że teraz nie ma już piedestału, a wraz z nim nie ma wymówek, jest kolejna dana do pozyskania. I paraliż. I kołowrotek myśli. Fakty i dawne przekonania. Wątpliwości. Strach i ekscytacja.
Trzy razy wchodziłam po schodach i rezygnowałam, wracałam na chodnik kierując się do najbliższego dyskontu Biedronki, umawiałam się sama ze sobą, że potrzebuję czasu by ogarnąć emocje, chwilę na uspokojenie, poukładanie tego w głowie, oswojenie się z tym skokiem na głęboką wodę na który nie mogłam się zdobyć od roku, że w "w drodze powrotnej". Ale potem widziałam w wyobraźni siebie z paczką 16 rolek papieru toaletowego, którym brakuje kilku centymetrów by mnie przerosnąć, które wnoszę do pracowni by rozmawiać z panią artystką o możliwościach ewentualnej współpracy, bo przecież to o co chcę zapytać to takie nie ważne, takie tam pytanie przy okazji, tak naprawdę przecież zarabiam na czymś innym, że o tak, przy okazji weszłam... i zawracałam po schodach pod drzwi pracowni, bo to jednak dla mnie ważne, a papier toaletowy to dodatkowy stresor i przyczyna poczucie kompromitacji w jednak dla mnie i tak stresującej sytuacji. xD
No i weszłam za trzecim razem. Zapytałam. I te kila minut kosztowało mnie tak dużo emocji, że przeżywam to do teraz. WOW. To jest kolejny krok poza moją granicę komfortu. Bez piedestału. Z poczuciem, że jestem równa... jeden dokument zdobyty w weekend, a w głowie przemeblowanie jakby ruchy płyt tektonicznych. WOW.
Pani artystka - z którą od razu weszłam na Ty, doceniam to, nie lubię paniowania, szczególnie w pracy - opisała mi możliwości, jakie może mi zaproponować. Podoba mi się to o czym mówiła i prawdę mówiąc MOŻE bym z tego skorzystała. Serio. Gdybym dostała tylko dofinansowanie. Żeby pouczyć się jeszcze od kogoś innego, o innym spojrzeniu na materiał, a mam wrażenie, że ma bliższe spojrzenie do mojego niż prowadząca weekendowy kurs, który ukończyłam. Ale na razie nie mam kasy. Póki co - muszę kupić sobie materiał do pracy... Ale apetyt rośnie. Naprawdę. Jestem w dobrym miejscu w swoim życiu.
A na koniec zapytała mnie co w życiu robię i na czym zarabiam.
Powiedziała, że wszyscy z jej świata uciekają do mojego świata by zarobić, by mieć się z czego utrzymać.
I zasiała wątpliwości...
Bo chociaż WIEM co chcę robić, że mam póki co niewyklarowany obraz przyszłości to jednak MAM obraz, mam plan, mam wyjścia awaryjne itp. i w końcu odwagę - z bólem i wysiłkiem napięty mięsień odwagi by chociaż raz w życiu zrobić to co kocham, a nie to co byłoby bardziej odpowiedzialne, przewidywalne, mainstreamowe, przynoszące korzyści majątkowe, leżące poza rzeczami dającymi i radość, poza zdolnościami z których jestem dumna, a bazujące na tym co jest skutkiem ubocznym mojego ADHD (co tez jest we mnie super - nie umniejszam temu, po prostu jest to cenione w branżach, które mnie nie kręcą). Chodzi o to, że to co teraz robię to pierwszy raz w życiu jest realizacją MOICH tęsknot, MOJEGO marzenia o życiu, MOJEJ wizji idealnej pracy zarobkowej dającej możliwość realizować MOJE plany na życie.
I to jest cholernie ciężkie...
Bo to nie tylko odwaga, ale też konieczność walki z przekonaniami.
Szczególnie to ciężkie biorąc pod uwagę, że całe życie każdy mój wybór ścieżki zawodowej czy edukacyjnej był KOMPROMISEM, konieczną fuzją tego co jest odpowiedzialną, przewidywalną i zapewniającą utrzymanie się decyzją, a troszeczkę liźnięciem tego co marzyłam by robić, a co mi wmawiano, że nie jest odpowiedzialną decyzją (z chęci uchronienia mnie przed ubóstwem? Głodem? Bezdomnością? Złym towarzystwem? Złym życiem?).
Jestem architektką. Która nie znosi pracy architekta, bo liczenie (i zapewnienie bezpieczeństwa ludziom) mnie nie interesuje. Nie jara mnie konstruowanie statecznych, nudnych budowli, domków jednorodzinnych czy odnowy elewacji budynków z '70 (tj. interesowałaby mnie, gdyby była mowa o wielokolorowości, braniu pod uwagę murali czy bardziej kreatywnych pomysłów - proste "żółty jasny, żółty ciemny, zielony" po 10 razie po prostu koszmarnie nudzą i zniechęcają do tej roboty... każde dziecko obsługujące painta to potrafi, nie po to studiowałam, żeby robić tak nudną robotę i dostawać za nią tak chujowe wynagrodzenie) itp. Wolę projektować wnętrza, ale ciekawych wnętrz się od razu nie projektuje, najpierw trzeba zrobić milion nudnych, niekreatywnych, a zgodnych z przepisami chałtur i MOŻE wygra się jakiś przetarg, lub MOŻE trafi się na ciekawego klienta... Kochałam studiowanie tego kierunku. Ale przede wszystkim lekcje historii sztuki, historii architektury, rysunku, malarstwa, rzeźby, projektowania (każde! Domek kuźwa nad skarpą, centrum handlowe, budynek użyteczności publicznej, wesołe miasteczko, osiedle jednorodzinne - KAŻDE działanie kreatywne było super), ergonomie, rysunek, programy do obróbki, rewitalizacje, urbanistykę, zagospodarowanie ogrodów. Nie jarała mnie geometria - potrafiłam, ale nie miałam z tego przyjemności (przyjemność byla w tym, że rozumiałam i zdawałam, i nie musiałam do tego wracać), fizyka, matematyka, konstrukcje, budownictwo (poza ćwiczeniami - mieszanie materiałów mnie ciekawiło). A jednak w realnej pracy po studiach rzeczywistość bardziej opierała się na tych rzeczach, które mnie nie jarały.
Przygotowywałam się niemal do ostatniej klasy na studia medyczne... biologia mnie ciągnęła, ciekawiła, fizyka i chemia też - szczególnie jak mama (osoba, która ma do tego serce i pasję) mi te przedmioty tłumaczyła. Ale chciałam swoje życie zdeterminować pod swoją potrzebę bezpieczeństwa. Pod chęć naprawienia systemu: żeby być takim lekarzem, którego potrzebują dzieci. Którego ja jako dziecko nie miałam. Takiego, który nie pozwala by dzieci były krzywdzone przez personel medyczny, by ich prawa nie były respektowane, gdy leżą w szpitalu (moje prawa nie były respektowane, gdy leżałam w szpitalu - czasami dopiero powołanie się na pokrewieństwo z lekarzem zmieniało sposób w jaki mnie traktowano). Rozumiałam od wczesnego wieku, że lekarze nie zawsze wiedzą na co chorowałam, nie zawsze potrafili zdiagnozować mnie, że nauka wymaga badań, prób i błędów. I cierpliwości. Chciałam być lekarką, która czyni ten proces bardziej znośny dla dzieci... Tylko i aż tyle. Nie interesowała mnie żadna dziedzina wiedzy szczególnie. Po prostu chciałam mieć wiedzę, jak uczynić proces leczenia bardziej znośnym emocjonalnie dla dzieci... i by być osobą która przyczyni się do rozwoju jakiejś dziedziny naukowej, pomoże w badaniach. Nic szczególnego nie miałam na myśli, nic mnie wyjątkowo nie nurtowało - uwielbiam w ogóle naukę i dowiadywanie się nowych rzeczy. To był mój pomysł dziecięcy na siebie... Jak będę dorosła i zdrowa to pomogę innym, małym i chorym, bo pamiętam jak dzieci bywają bezradne w szpitalu...
Ale nie to przynosiło mi radochę... tylko malowanie, tworzenie. Latałam w euforii przy realizacji każdej pracy manualnej. I ZAWSZE byłam w tym dobra i wyróżniałam się na tle rówieśników. Zdobywałam nagrody. Byłam chwalona... Z biologii, chemii czy fizyki to już różnie: jak przy okazji wypełniania testu na ADHD wspominałam wśród rówieśników zawsze byłam "tą obrytą laską, która zna odpowiedzi, kumpluje się z kujonami klasowymi, ale jest spoko i podpowie", ale jednocześnie jak przychodziło do testu to moje oceny oscylowały w granicach 2-4. Czyli byłam obryta, a nie potrafiłam tego przekazać w normatywny sposób przez co też nie byłam za tą wiedzę doceniana, chwalona.
A w dziedzinie artystycznej byłam. Wyróżniałam się. Bez wątpliwości.
Dlatego jak przyszło do wyboru z czego pisać maturę musiałam sprawdzić, rozejrzeć się co jest faktycznie opowieścią o moich marzeniach, a co decyzją dyktowaną rozsądkiem i żalem po dzieciństwie spedzonym w szpitalach...
Tyle, że po tylu latach przygotowań do medycyny oświadczenie rodzicom, że chcę na ASP spotkało się z lękiem. I przypominaniu mi, że to musi być odpowiedzialna decyzja, która mi da umiejętności fachowe, które pozwolą mi sie utrzymać, że realizacja studiów z dziedziny sztuki to nie najlepsza decyzja w kategoriach "spokojna przyszłość, stabilna praca, samodzielne utrzymanie". Zrobiłam reaserch i wyszło mi, że architekturze najbliżej do ASP, że jest sztuka, kreatywność i jest fach w ręku, kolejny stateczny, potrzebny zawód.
A praca... ech... to już różnie bywało. Byle zarabiać. Najgorzej było mi zarabiać jako architektce - syndrom oszusta na maksa, w bólu te obliczenia i zastanawianie się PO CO utknęłam w najgorszym co mogę robić, do czego nie mam ani serca, ani zdolności i jakim cudem ja w ogóle chcę na tym zarabiać. Myśl o odpowiedzialności jaką niesie ze sobą WAGA moich obliczeń, myśl o tym, że te chujowe, nijakie, miałkie i zgodne z przepisami elewacje budynków będą podpisane moim nazwiskiem, że realizuję projekty nudnych, wybranych z katalogu domków, a moja praca polega głównie na tym, że tłumaczę ludziom wryty - nie wiadomo kiedy - na pamięć kodeks budowlany i prawa fizyki wyjaśniając dlaczego nie przeniesiemy tej ścianki o tutaj, a w tym miejscu nie da się tanio załatwić czegoś-tam bo grozi to zaczadzeniem, że trzeba zainwestować w rozwiązania a, b lub c, a ja im powiem jak to wykonać tak, by dom był bezpiecznym miejscem... Ech. Nienawidzę tej pracy. Nic nie jest moją kreatywnością. Czuję się okłamana tym, jak cudownie pobudzające wyobraźnie były studia i jak tłamsząca wyobraźnię jest rzeczywistość. Ja mam być tylko wykonawcą cudzych pomysłów, podpowiadaczką możliwych rozwiązań i chodzącą encyklopedią fizyki, prawa, miar, ergonomii, teorii kolorów i okresu kwitnienia roślinności.
Nie miałam do tego serca. Określenie się architektką powodowało i nadal powoduje wstyd i ból żołądka. Nienawidzę tego zawodu.
Ciekawe czy są osoby po architekturze, które miały podobne oczekiwania do mnie, a które się w tej pracy znalazły.
Wolałam pracować w sklepie. A jeszcze lepiej być wizażystką - na bieżąco tworzyłam, na bieżąco działam kreatywnie. To była praca dorywcza - tj. odpowiedzialna, bo nie na pełen etat.
A tu w końcu po latach zdobyłam się na to, co w mojej głowie odzywa się lękiem moich rodziców o mój byt. Na pracę ze sztuką. Nie wiem czy pyknie.
Ale przynjemniej SPRÓBUJĘ tego, co jest MOJE.
Tak czy owak to ja poniosę konsekwencje - konsekwencją wyboru studiów i klas medycznych jest to, że wiem w czym jestem dobra, co lubię, że nie straciłam fascynacji nauką i że mam niskie poczucie własnej wartości, bo... przecież z moich naturalnych talentów się nie wyżyje, nie? Przecież inni, którzy się odważyli iść mimo wszystko na ASP i teraz prowadzą własne pracownie czy szkoły są w mojej głowie na jakimś niewyobrażalnym, nieosiągalnym piedestale. Teraz nie mam oporów by się krzywić jak słyszę o pracy w biurze architektonicznym i chałturzeniu na tych polskich przetargach - bo wiem, że to nie jest absolutnie praca dla mnie. Ale przez rok obawiam się wejść do pracowni artystycznej, bo mam przekonanie, że jestem za mało wystarczająca, gorsza, że poniosłam porażkę - a ja nawet nie spróbowałam!
Może się okazać, że to nie będzie coś dla mnie! A może będzie... nie wiem tego.
Ale najważniejsze, że się zdobyłam... odwazyłam.
Dlatego, gdy dziewczyna z pracowni w sąsiedztwie mnie zapytała - tak trochę z politowaniem - dlaczego zrobiłam sobie te uprawnienia, jeżeli życie pokazuje, że w zasadzie wszyscy z jej świata teraz robią wszystko by uciec do mojego... poczułam się obnażona. I poczułam, jak usta mi drżą od powstrzymywanego łkania, które wyrywało mi się z gardła. O ja, jakby trafiła w czuły punkt.
BOJĘ SIĘ, że inwestuję kasę w coś co nie wyjdzie! Boję się, że to najbardziej brawurowa i ryzykowna decyzja mojego życia, którą opłacę w ratach kredytu na 7 lat. Ale tak wiele odwagi kosztuje mnie to zawalczenie o sprawdzenie swoich marzeń, że trudno mi to opisać - i WIEM, że to mała rzecz! A jednak przez rok nie weszłam do tej pracowni! Świata to nie zmieni. Moje myślenie o sobie samej i swojej sprawczości zmieni! Bez względu na wynik! Na to jak się potoczy historia - spróbuję, poznam, posmakuję, ocenię czy mi to odpowiada czy jednak to nie jest moja droga.
Ech.
Jak opanowałam płacz i panikę próbowałam jej w kilku słowach wyjaśnić co robię i po co. W kilku słowach. To co powyżej. Ech. Karkołomna próba. Tym bardziej, że ze stresu skończyło się na kilku pourywanych zdaniach i zbierających się łzach pod powiekami...
Powiedziałam jej ostatecznie coś mniej więcej takiego "jak masz do czegoś smykałkę i serducho to z tego są pieniądze, jeżeli jeszcze dodasz trochę sprytu, a jak cos robić dostosowują się tylko po to by przetrwać, nie ma w tym serducha i nie ma fascynacji to z tego kasy nie będzie" - brzmi to jak paolocohelizm. Pusto. Miałko. Jak jakiś cytat z totalnie odlecianego coacha biznesu, ale z tych co patrzą w gwiazdy szukając kontaktu z UFO i używają ezoterycznego języka, który nie trafia do ludzi operujących na mniej emocjonalnym języku.
Laska mnie popatrzyła jak na szaloną i tylko pokiwała głową ugodowo. Nie zrozumiałyśmy się. Za duże uproszczenie. Za duże... Ech.
Wyszłam stamtąd niezręczna jak cholera, ale stres zszedł. Odważyłam się. Byłam tam. Stać mnie na jej usługę. Jest dobrze.
Jestem w dobrym miejscu życia.
A teraz czekam na materiały z jednej dziedziny i rozważam czy zamówić porcelit...
20 notes · View notes
mri-mg · 1 year
Text
Barok
Barok (port. perła) - XVII - połowa XVIII w. - duże anxiety spowodowane rozwojem nauki (kosmos??? bakterie??? prościej było o nich nie wiedzieć) i kryzysem demokracji (chyba wszędzie oprócz Polszy obalano królow itd.). Poza tym kontrreformacja - chęć reformy KK i walki z niekatolikami, a dzięki niej - nietolerancja religijna. Elementem kontrreformacji był kościelny Indeks Ksiąg Zakazanych.
Symbole baroku:
- Kirke (metamorfoza)
- martwa natura, kwiaty (piękno, nietrwałość i przemijanie)
- labirynt (ciężko jest)
- paw (splendor materialnego świata)
- zegary, klepsydry - upływ czasu, memento mori, vanitas (marność)
- antynomie - sprzeczności, np. poznawanie Boga rozumem
Nurty poezji baroku
- metafizyczna (o życiu, śmierci), np. Mikołaj Sęp Szarzyński
- światowych rozkoszy (o materialnych rzeczach)
- mieszczańsko-plebejska
- ziemiańska
- dworska, np. Daniel Naborowski i J.A. Morsztyn
Marinizm - styl poetycki stworzony przez Gianbattista Marino, polegający na tworzeniu efektownych form utworów, używając wielu środków stylistycznych, np. metafor, hiperboli. Stylu używali np. J.A. Morsztyn
Sarmatyzm - ideologia szlachty polskiej polegająca na wierze, że Polacy pochodzą od starożytnych sarmatów, a Polska jest najlepszym krajem, oazą złotej wolności szlacheckiej.
Sztuka - motywy mitologiczne, biblijne, święci, martwa natura itp.
Tumblr media
(Kokiety Rubensa, Ekstaza św. Teresy, Narcyz)
Filozofia baroku
Blaise Pascal - autor "Myśli" (1669 r.) - łączenie irracjonalizmu (temat) i racjonalizmu (metoda), apologia (obrona) chrześcijaństwa, człowiek jest marną trzciną, ale trzciną myślącą; chrześcijaństwo - dramatyczny wybór człowieka; antynomie (brzydki człowiek stworzony na podobieństwo Boga, Biblia źródłem pocieszenia i strapienia).
Kartezjusz (Rene' Descartes) - cogito ergo sum (myślę więc jestem), dualizm duszy i ciała (współistnieją, ale nie pasują do siebie).
Baruch Spinoza - antynomie ducha i materii, panteizm - Bóg, czyli przyroda. Używał matematyki do filozofii, nie wiem jak ale brawo.
Gottfried Wilhelm Leibniz - racjonalizm, antynomie: jednostka vs wielość, jedność świata vs mnogość świadomości. Też matematyk.
Poezja
"Rytmy abo Wiersze polskie" Mikołaj Sęp Szarzyński
(wydane pośmiertnie 1601 r. - otwierają barok w PL) poezja metafizyczna
Sonet IV. O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem
inwersja - szyk przestawny wyrazów
elipsa - pominięcie w zdaniu np. orzeczenia
peryfraza - omówienie (o nasz możny Panie = Boże)
podmiot zbiorowy (my, ludzie)
życie na ziemi to walka (ze swoim zepsuciem)
podmiot jednoosobowy (w 2 połowie sonetu)
człowiek i jego życie są marne, narażone na niebezpieczeństwa
jeśli człowiek zaufa Bogu to z jego łaską na spokojnie wygra życie
Sonet V. O nietrwałej miłości rzeczy świata tego
I nie miłować ciężko, i miłować | nędzna pociecha - paradoks i przerzutnia
czy jest ktoś na tyle bogaty, że się cieszy i niczego nie boi?
miłość - sens życia
ciało - zdradliwe, materialne
dusza - potrzebuje Boga, to on jest miłością
antyteza - walka duszy i ciała
jak nie masz Boga w swoim życiu to przeminiesz marnie - motyw vanitas
Daniel Naborowski
"Na oczy królewny angielskiej, która była za Fryderykiem, falcgrafem reńskim, obranym królem czeskim"
poezja dworska
Panegiryk - utwór pochwalny skierowany do danej osoby, zazwyczaj z okazji ślubu, narodzin dziecka, pogrzebu. Albo propaganda mecenasa. Pierwowzór prasy.
pochwała Elżbiety Stuart - księżniczka angielska, a jako żona Fryderyka V: falcgrafowa reńska i królowa Czech
cały wiersz mówi o tym że jest piękna jak nie wiem
antropomorfizacja
gradacja (stopniowanie) - jej oczy są po kolei jak: pochodnie, słońca, gwiazdy, niebo, bogowie.
komplement
koncept ("niezwykły pomysł poetycki oparty na skojarzeniach i pozornie niezależnych zjawiskach, oddanie harmonii zgodnej niezgodności i niezgodnej zdolności") tu chyba chodzi o to porównanie kolejno do różnych źródeł światła
sceptycyzm
"Krótkość żywota"
motyw czasu, przemijania
jaki jest sens życia? jakie jest przeciwieństwo przemijania?
czas cykliczny 🔃 - uroboros - zatacza koło, powtarza się cyklicznie
czas wertykalny ↗️ - zmierza do wieczności
paradoks
"Na toż"
dopełnienie wiersza "Krótkość żywota"
czas
w sumie nie wiem o co chodzi, mówi o czasie jak poprzedni
wniosek: czas jednak jest wertykalny, jeśli chcesz się odrodzić to musisz wierzyć
"Marność"
motyw vanitas
ciesz się życiem póki możesz, ale tak z umiarem, religijnie
jak będziesz bać się Boga to nie będziesz bać się śmierci 📈📈📈
Jan Andrzej Morsztyn
"Cuda miłości. Sonet"
poezja dworska
są 2 jego sonety o takim tytule 👍
w podr jest ten "karmię frasunkiem miłość i myśleniem"
cały wiersz jest zbudowany z podobnych zdań że coś czymś karmi
gościu chyba marzy o babie
gradacja/stopniowanie bo karmi różne rzeczy
puenta: jest głodny
wiem że brzmię nieprofesjonalnie bo już mam dość ale no tak naprawdę napisał
sam przy tej wszytkiej głód ponoszę strawie
szyk przestawny
pewnie chodzi o to że miłość jest super ale przynosi cierpienie
"Niestatek"
ale jesteś piękna (oczy=ogień, czoło=zwierciadło, ząb=perła)
no chyba że się ze mną nie zgodzisz i się pokłócimy
wtedy jesteś brzydka (oczy=popiół, czoło=maglownica, ząb=szkapia kość)
gradacja
ekspresywizmy - słownictwo nacechowane emocjonalnie
"Do trupa"
podmiot liryczny i adresat są martwi, jeden trafiony strzałą śmierci, a drugi - miłości
słuchaj stary wiem że nie żyjesz ale ja jestem zakochany więc mam gorzej
"Pamiętniki" Jan Chryzostom Pasek
Powstanie: ~1691-95 r., wydane w 1836 r. stały się must readem wszystkich polskich romantyków (ich winą jest m.in. Pan Tadeusz)
Sarmatyzm: mit pochodzeniowy, ideologia i styl życia szlachty; wszyscy myśleli, że złota wolność szlachecka to ustrój idealny, skąd narodziło się przywiązanie do tradycji, konserwatyzm, megalomania (przeświadczenie o własnej wielkości) i ksenofobia (niechęć do obcych), a nawet mesjanizm (Polska zbawi Europę).
Gatunek: pamiętnik - utwór epicki, prozatorski, w kt. autor spisuje wydarzenia ze swojego życia po jakimś czasie. Przez to często są niewiarygodnymi źródłami, za to dobrze przekazują indywidualność pamiętnikarza.
Fabuła: Pasek opowiada jakie to były wojny i jak raz pojechał do Danii a tam wszyscy się nienormalnie zachowywali
Prawdziwy Sarmata (Zagłoba dla przykładu):
Tumblr media
"Skąpiec" Molier
Powstanie: 1668 r., Francja
Gatunek: komedia - jej celem jest rozbawienie odbiorcy. Tu: komedia charakterów (postaci) ale istnieje też komedia intrygi ("Zemsta")
Komizm - właściwość sytuacji, wypowiedzi lub postaci wywołująca śmiech.
Rodzaje komizmu:
- komizm postaci (charakterów) - z zazwyczaj wyolbrzymionych cech lub postaw bohaterów
- komizm słowny - gry językowe, aluzje, anegdoty
- komizm sytuacyjny - mniej wyszukany, wynika z nieoczekiwanego przebiegu zdarzeń, spiętrzenia się zabawnych okoliczności i zachowań.
0. Paryż, dom Harpagona (skąpy, chciwy, brzydki, stary wdowiec, ojciec Kleanta i Elizy).
Eliza x Walery (nie jest bogaty)
Kleant x Marianna (nie jest bogata i ma chorą matkę)
Harpagon ma skarb zakopany w ogrodzie
Swatka Frozyna swata Harpagona i Mariannę
Poza tym Elizę i Anzelma, bo jest bogaty
Harpagon jest lichwiarzem czy coś
Przygotowanie kolacji z okazji narzeczeństw (budget edition)
Kłótnia ojca i syna o Mariannę
Kradzież skarbu (to na pewno nie jeden ze służących)
Policja oskarża Walerego
Przybywa Anzelm, który okazuje się być zaginionym na morzu ojcem Walerego i Marianny - jest bogaty, więc rozwiązuje wszystkie problemy
Kleant mówi staremu że dostanie swój skarb jeśli odda mu Mariannę
Będzie podwójny ślub!
Prawdopodobnie przydałoby się wymienić jakieś zabawne sytuacje
komizm sytuacyjny
scena, w której główny bohater zaleca służbie, by, podając posiłki na uroczystej kolacji, poruszali się w taki sposób, aby nie było widać dziur w ich strojach.
zachowanie Harpagona, gdy Frozyna prawi komplementy jego urodzie, by mu się przypodobać
sceny, w których widzimy tytułowego skąpca jako zalotnika walczącego o względy pięknej Marianny.
komizm postaci -
Krewki sześćdziesięciolatek zalecający się do pięknej dziewczyny, podejrzewający wszystkich dookoła, że czają się na jego majątek, wydający komiczne rozkazy mające na celu zaoszczędzenie niewielkich kwot pieniędzy, niemalże we wszystkim co robi wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika.
komizm słowny - wszystko co mówi Harpagon
„Ach, pięknie powiedziane! To najpiękniejsza sentencja, jaką słyszałem w życiu: Po to się je, aby żyć, nie zaś po to się żyje, aby jeść”
vanitas, marność
czas, przemijanie
poezja metafizyczna
poezja dworska
poezja o materialnych dobrach
4 notes · View notes
trudnadusza14 · 1 year
Text
1.03.2023
To była okropna noc,coraz częściej mam takie noce. Albo bezsenne albo koszmarne. Dziś było i jedno i drugie. Nie mogłam spać nie wiem do której bo jak pora snu to nie sprawdzam telefonu,co najwyżej spojrzę w okno. Szczerze powiem że przez to jakoś bezsenna noc szybciej leci. Do poranka nie mogłam spać. Chyba do 7. A jak usnełam to śniły mi się takie koszmary...
1. Robale ze mnie całą obłażą i gryzą
2. Wyrzucono mnie ze szkoły i jeszcze nie zdałam matury
3. Że mój ojciec chciał mnie zabić więc podłożył bombę do mieszkania i bomba wybuchła a ja spłonełam
Obudziłam się z bólem głowy i zebow. Leżałam pół godziny ale musiałam wstać bo miał przyjść za niedługo zespół mobilny. Wzięłam na ból głowy i na uspokojenie bo miałam odczucie że to też z nerwów ten ból. I fakt miałam rację.
Potem kolejny ból mnie strzelił,tak mnie kłuło w brzuchu że się zwijałam z bólu
Jakoś od tego uciekałam malując dalej obraz. Uświadomiłam sobie że musze kupić farby bo mi się kończą
Zespół mobilny przybył z opóźnieniem i pytali o sytuację w domu. Odpowiedziałam zgodnie z prawda
Wychodzę z domu spotykam listonosza i pytam :
Ja: Dzieńdobry,czy jest...
Listonosz: Nie nie nie nie nie !
I szybko zwiał xD
Potem wypad na zakupy i zadzwonili do mnie ze szkoły pytając się czy będę w weekend. Powiedziałam że tak. Jeny martwią się 😅
Zadzwoniłam potem do tego od spraw orzeczenia i co się okazało ? Że ta durna poczta nie dostarczyła mi listu ! Bo był wysłany i do nich wrócił !
Wrr... To już nie pierwsza taka sytuacja z tą pocztą. Jutro po odebraniu listu idę na pocztę wygarnąć im 🤬
Potem zastanawiałam się czy iść na zajęcia ale ostatecznie poszłam bo byłam ciekawa co będzie.
I rysowaliśmy,kolorowalismy
A za niedługo będziemy robić coś z drewna
I też pani prowadząca zajęcia zapisywała co brakuje,co trzeba dokupić
I możliwe że będziemy mieli w sali artystycznej a nie na górze 🎨
W sumie spoko. I dowiedziałam się że mają być teatralne ! Oł yeaaah !
Jak wróciłam oglądałam historie wielkiej wagi. Chciało mi się oglądać ale nie było co to wybrałam to
Później potańczyłam i tak teraz leżę wykończona zastanawiając się czy zakończyć ten dzień czy jeszcze pomalować
Tak kusi ten obraz ale jestem taka zmęczona...
Zjadłam dzis : mus jabłkowy,wafelka familijnego 1 sztuka,2 paluszki surimi i sałatę posypaną barszczem i energola
Zjedzone 183 / Spalone 900
4 notes · View notes
nannelia · 2 years
Photo
Tumblr media
Pierwszy raz widzę czerto cyfrową kwotę za dzieło, ale to chyba było malowane przez Dariusza, więc może po śmierci jego sztuka zyskała na sławie xD
5 notes · View notes