Tumgik
#chyba się zakochałam
kostucha00 · 5 months
Text
12 Listopada 2023, Niedziela 🍁:
🥧: ?
🔥: 125 kcal
💤: 9 h
📙: 3 h
Jem nie więcej niż zwykle, ale od czwartku było takie zamieszanie, że nie miałam głowy do liczenia kalorii. To idzie na plus. Jutro już najprawdopodobniej będę liczyć, dzisiaj też już niby mogłam, ale chciałam to "pociągnąć" najdłużej, jak się dało. Na razie jest okej, nie ma ciśnienia. Jestem zaabsorbowana moim kotkiem 😸.
Przedstawiam Państwu Nicolasa Scratcha:
Tumblr media
Ma 6 lat i jest z Ukrainy. "Nicolas" już się nazywał, "Scratch" sama dochrzciłam. Dla niezorientowanych: Nicolas Scratch to postać z serialu Chilling Adventures Of Sabrina. To czarownik. Bardzo seksowny czarownik. W skrócie jest cudowny i się w nim zakochałam. (W kocie, nie w postaci xD). Większość czasu spędza na spaniu (ulubione miejscówki: ja vs moja poduszka vs oparcie kanapy jeśli jest słońce), bardzo głośnym mruczeniu, tuleniu się do mnie i gryzieniu moich palców. Ewentualnie siedzeniu na parapecie i wchodzeniu na wszystko, na co potencjalnie da się wejść (wszedł nawet po drabince na łóżko mojej siostry, potem wybierał raczej prostszą drogę przez moje biurko). I jest bardzo łagodny. Dał się wyczesać (i nawet uprzejmie obrócił się na grzbiet, żebym mu wyczesała brzuszek), pozwala sobie dotykać łapki (próba przed obcinaniem pazurów, chociaż na pierwszy raz chyba zdecyduję się u weterynarza) i wkładać się do umywalki (próba przed wykąpaniem go, bo troszkę podśmierduje. Zobaczymy jak zareaguje na kontakt z wodą). Niepotrzebnie też kupiłam mu legowisko, bo zwyczajnie woli spać ze mną. I przysięgam, że chyba jeszcze nigdy nie spałam tak dobrze, jak przez ostatnie dwie noce. Coś mi mówi że ta noc też będzie dobra. Drapak jeszcze nie doszedł (kupowałam przez internet), ale za razie "atakował" tylko wycieraczki i starą torbę na laptopa. Zabawki też go nie interesują; woli łapacz snów na ścianie, cotton ballsy, szal boa mojej siostry i pluszową kurę zawieszoną nad oknem. Tata na początku nie był przekonany, ale teraz widać że go lubi (chociaż wciąż udaje, że nie). Nie głaszcze go, ale pozwala mu siadać sobie na ramieniu, wygłupia się i go zaczepia. Nie mówi mu po imieniu tylko nazywa "bolszewicką świnią", "ruskim szpiegiem" albo po prostu "Siergiej". Mówi też że on nie mruczy, tylko wysyła informacje. Nie daje się przekonać że Ukraina to już nie Związek Radziecki. A mama z jakiegoś powodu się go brzydzi. (Btw nie wiem jak pójdę jutro do szkoły, bo jak tylko zamykam się w łazience, zaczyna skakać na drzwi i przeraźliwie miauczeć).
Mini-sesja zdjęciowa Nicka:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
* * * * *
Wspominałam też że mój wujek zmarł. Ogólnie przykra sprawa, bo to mąż tej cioci, która urabiała mamę przez ostatnie 3 miesiące i jechała ze mną do schroniska (zawdzięczam jej to że mam kota, serio). Po prostu strasznie mi jej szkoda bo jest najlepszą osobą jaką znam i nie zasłużyła sobie na to. Nawet w takiej sytuacji do mnie dzwoni, pyta o Nicka i prosi o zdjęcia. Mówi żebym się nią nie przejmowała, bo była na to przygotowana; wujek przez powikłania po zapaleniu trzustki miał zatrzymania akcji serca średnio co dwa tygodnie i przez ostatnie cztery lata połowę czasu spędził w szpitalu. Nawet już z nim nie jeździła, bo się przyzwyczaiła. Tyle że mimo że większość czasu spędzał w sypialni, specjalnie wyszedł żeby mi złożyć życzenia i zobaczyć Nicolasa. I wszystko było dobrze, a kiedy wróciłam do domu nagle ciocia zadzwoniła powiedzieć, że wujek nie żyje. Dosłownie pół godziny wcześniej widziałam gościa, rozmawiałam z nim, a chwilę potem go nie ma. Pojebane.
* * * * *
Na prośbę @pozarta bonusik w postaci zdjęcia tortu który upiekłam dla A.
Tumblr media
Ogólnie to nie był piętrowy bo nie miałam stelaża ani podstawek, więc po prostu położyłam dwa takie same "blaty" jeden na drugim. Perspektywa słaba, więc nie widać, ale wyszedł wysoki (ok. 25 cm).
miejsce na dorosłe tagi 👇
35 notes · View notes
mel-v-v · 1 day
Text
Sukces przeżyłam szkołę ^^
Ogl to jest u mnie 6 stopni a ja mam tylko cieni sweter (nie nawidze kurtek) więc chyba robię speed run bycia chora
I jeszcze jak bylam w tramwaju to spotkałam dziewczynę która miała tak perfekcyjnie chude ramiona i nogi że się chyba zakochałam (xD) no to na tyle paa pa.
Tumblr media
9 notes · View notes
kasja93 · 10 months
Text
Hej!
Tumblr media
Dziś zamiast Jerrego obudziła mnie Ruda. Lizała mnie po uchu xD myju myju myju xD
Nakarmiłam uszaki i chwilkę jeszcze poleżałam. Ogarnęłam twarz i zęby. Wzięłam leki i poszłam na zakupy. Kupiłam zieleninę dla królików. Wzięłam również dwa opakowania galaretki myjące w Ziaja. Uwielbiam je! W ogóle bardzo lubię kosmetyki tej firmy. Odebrałam również książkę w Empiku!
Tumblr media
Uwielbiam tą serie. Trafiłam na nią przez przypadek wiele, wiele lat temu, gdy chodziłam do technikum. Pracowałam jako nastolatka nad morzem w wakacje, aby sobie dorobić. Na kiermaszu książek trafiłam na pierwsze wydanie i zakochałam się w tej serii. W Polsce wydane zostały wtedy tylko trzy tomy i wkroczyłam w ten fandom. Na chomiku znalazłam ludzi tłumaczących nieoficjalnie od fanów dla fanów. I po tylu latach dziewczyna, która to robiła… Przetłumaczyła książkę na nowo i kolejne tomy zostaną wydane! Tak bardzo cieszę się, że Aga z tłumaczeń na chomiku zaczęła robić to zawodowo! Coś niesamowitego :D przez totalny przypadek się o tym dowiedziałam i napisałam do niej właśnie na chomiku z gratulacjami! Zagląda tam co jakiś czas zatem na pewno ucieszy ją taka wiadomość.
Kupiłam też sobie dwie spódnice, koszulkę na ramiączka i ekstra rozświetlacz sygnowany Coca Colą.
Tumblr media
No i piankę koloryzującą. Jutro może pokaże wam się w różowych włosach ;) o ile odważę się jej użyć xD kiedyś zrobiłam sobie takie i mi się podobało.
Wróciłam do domu i zjadłam trochę owoców. Wpadło trochę ananasa oraz czereśni. Jutro wjadą truskawki oraz arbuz. I może galaretka, którą dziś zrobiłam.
Tumblr media Tumblr media
Uszaki mega były zadowolone z zieleniny. Jeśli macie ochotę zapraszam na filmiki z chrupania na moim kanale YT „KAZ93” :)
Tumblr media Tumblr media
Generalnie dziś był spoko dzień. Pogoda była ładna a jak wystawiłam pranie na taras i chwile później zaczęło padać. Jak przestało znów wystawiłam suszarkę by po kilkunastu minutach chować ją znów bo rozpętała się burza xD
Ogólnie nic dziś w sumie nie robiłam konkretnego. Jakoś dziś jestem zmęczona.
Rano zrobiłam nowe pazy. Większość sprzętu jest już spakowana, więc zrobiłam je na lekki odwal byle by były do czasu przeprowadzki.
Tumblr media
Dziś w ogóle zaczepił mnie chłopak w hebe i zapytał jakich kosmetixów używam bo on nie może trafić w takie co mu pomogą. Również należał do zakręconych. Pogadaliśmy chyba z pół godziny na ten temat. Było to dość miłe choć niespodziewane 😅
Tumblr media
Nakarmię zaraz uszaki i będę kładła się spać. Moja bateria się rozładowała totalnie. Dziś udało mi się zrobić pół godziny jogi :) powoli wracam do stanu sprzed operacji. Jutro w planach mam na pewno pakowanie szpargałów (wzięłam sobie pusty karton w Aldi) i może też ubrania jak się rozpędzę. Jeszcze zobaczę :)
Ogólnie humor mi dopisuje. Czuje ekscytacje związku z przeprowadzką. Muszę jeszcze wybrać meble do pokoju… Wciąż się jeszcze zastanawiam i zmieniam nieco koncept. Jednak postaram się dziś albo jutro na coś w końcu zdecydować
23 notes · View notes
kimsannah · 6 months
Text
Chyba się zakochałam… ale nie wiem czy tak wygląda to uczucie. Muszę się bardziej postarać, bo takiego grubego wieloryba jak ja nie będzie chciał
9 notes · View notes
emberlyolive · 2 months
Text
18.02.2024r.
chyba się zakochałam
mam nadzieję, że nie będzie to kolejne rozczarowanie bo wiem, że zwyczajnie tego nie przeżyję i mowie to z pełną odpowiedzialnością.
nigdy nie traktowałam ani nie śmiałabym potraktować tej osoby jako kogoś na kogo zwróciłabym uwagę dlatego moje zaskoczenie było równie wielkie kiedy zaczęliśmy pisać i zeszło nam 5h
wiem, że ten post nie jest na temat motylków ale mam nadzieję, że mam w was wsparcie
kocham was 🦋
~Ember
6 notes · View notes
lekkotakworld · 1 year
Text
Rany! Skończyłam czytać chyba po roku haha
Tumblr media Tumblr media
"Słońce w mroku" to historia ze "Zmierzchu" (pierwsza część sagi), opowiedziana oczami Edwarda. Początkowo ciężko było mi się wbić, ale z czasem zakochałam się w tej książce jak w każdej innej z tej sagi. Wielkie wow! Szczególnie jak czytało się całą sage, wtedy ma się porównanie wielu sytuacji, jak wyglądały z perspektywy Belli i jak z perspektywy Edwarda. Jestem naprawdę oczarowana!
746 stron książki, to chyba najwięcej ile przeczytałam. Najgrubsza książka w mojej kolekcji. Ale nie żałuję! Kolejny cel na ten miesiąc odhaczony! Pragnę upolować jeszcze jedną książkę Stephenie Meyer "Drugie życie Bree Tanner" (jeśli dobrze napisałam tytuł). To historia poboczna do sagi, myślę że może być równie ciekawa 🫠
To teraz czas na skończenie kolejnej książki, "Anioły i demony" nadchodzę!
26 notes · View notes
nakamikanai · 7 months
Text
Mam w szkole typiare która wygląda totalnie jak taka "zaawansowana" anorektyczka. Wychudzone ręce i nogi mega widoczne kości policzkowe i ogólnie jest po prostu kurwa idealna. Boże zakochałam się chyba. Jeśli jakimś cudem tu jesteś błagam poznajmy się
9 notes · View notes
fuckingmoonprince · 24 days
Text
misie chyba się znów zakochałam 😭😭😭😭 on jest po prostu kochany i miły njr wiem, może to tylko znajomy z klasy ale przytulił mnie dzisiaj i nie wiem
Bede go manifestować czy coś
5 notes · View notes
whatevax · 1 year
Text
zakochałam się ale nie wiem czy w Tobie czy w Twoim obrazie stworzonym przez moją głowę w scenariuszu, który samowolnie się w niej utworzył tak jakby bez mojej zgody ale zważając na to co właśnie czuję chyba utkwił tam na trochę dłużej
16 notes · View notes
niebooooo · 1 year
Text
Poczucie tęsknoty przychodzi niespodziewanie
Pojawia się ta myśl, od której rusza cała machina wspomnień. Wtedy wszystko to co złe już się nie liczy, zapominam o całym moim rozgoryczeniu, o bólu, o złości na Ciebie... Wtedy najważniejszy jesteś znowu Ty.
To Twój głos chcę usłyszeć, twój piękny śmiech... Zobaczyć jak śmieją Ci się oczy... Przypomnieć sobie jak kiedyś było, jak kiedyś byłam szczęśliwa...
Słyszę Cię, Widzę Cię
Chyba przeczuwałam coś od środka nagrywając te dwa, krótkie filmy. Filmy, na których jesteś Ty, taki jakiego pamiętam z najlepszych czasów... Wesołego, oddanego, prawdziwego,szczerego. Mojego Ł.
Na tych dwóch krótkich filmach widzę prawdziwego Ciebie, widzę chłopaka, w którym zakochałam się bezpamieci... Za którym tęsknię tak bardzo... Tęsknię za tamtym Ł. Tęsknię za Nami...
Tęsknota zapomina wszystko to co było złe... Nie ma bólu, rozpaczy i łez.
Tęsknota to czysta miłość, miłość do Ciebie Ł.
7 notes · View notes
annpositivitylife · 1 year
Text
Tumblr media
Zbierałam się trochę do tego wpisu
Zdjęcie Charakterów dla uwagi, serio mi pomagają, ta gazeta powinna zacząć mi płacić 🤣
Czemu to piszę? Chyba wewnętrzna potrzeba jakaś.., przemyślenie ostatnich wydarzeń, ułożenia sobie w głowie, danie sobie trochę przestrzeni..
Ten tydzień to był straszny xD. Serio. Ja często stawiam "xD", nawet gdy mówię o poważnych rzeczach. Jakoś oswajam ten lęk i staram się mówić o wszystkim z przymrużeniem oka nawet jak jest tak, jak w tym tygodniu.
Może od początku. Już wcześniej chciałam to opisać. Może nie żeby się z czegoś tłumaczyć, ale to pozwala lepiej mnie poznać i zrozumieć. A poza tym, sama muszę porządkować sobie to w głowie. Czytałam w Charakterach, że to ważne, by porządkować wydarzenia w głowie, uznawać coś za zamknięte i tak dalej.
To, że mam jakieś zaburzenia lękowe w ogóle nie zgadza się co do mojej osobowości. Fakt, który najchętniej wymazałabym z mojego życia. Zresztą, to nie pierwszy taki epizod w moim życiu.
Osoba wysoko wrażliwa. To całkiem nowe pojęce psychologiczne, autentycznie tacy ludzie istnieją i do nich należę. Jako dziecio byłam dojrzalsza niż rówieśnicy. Częściej zamyślałam się, miałam skłonności do wyolbrzymiania i zamartwiania. Nawet w dziecięcym wieku, nie do końca rozumiejąc, co to oznacza, uznawałam się za depresyjną albo że w końcu coś mnie dopadnie. Moi rodzice byli najlepsi jak mogli, ale trochę nie rozumieli, że jestem inna względem nerwowej budowy wobec reszty rodzeństwa. Nie mam im tego za złe. Byłam wyjątkowo nadwrażliwym dzieckiem.
Gdybym sama tego nie przeżyła, pewnie tak jak niektórzy rzucałabym tekstami "jak dziecko może mieć depresję" albo że "co za problemy może mieć dziecko". Wcale się nie dziwię, że są osoby, które temu nie wierzą, ale nie wierzą w coś, bo po prostu nie rozumieją, nie przeżyły tego.
Większe problemy nastały mnie pod koniec podstawówki. Nawet w liceum, zrywając z chłopakiem czy cokolwiek innego smutnego nie spowodowało u mnie takiego cierpienia.
Pod wpływem toxic nauczycieli stałam się małą perfekcjonistką , strasznie ambitną. Każdy konkurs, potem jeszcze szkoła muzyczna, w międzyczasie problemy z rówieśnikami, bo nie byłam akceptowana, wyzywano mnie od kujona. Serio, presja jaką czuję przed maturą to jest pikuś. W wieku 12-13 lat, byłam tak autodestrukcyjna, nienawidziłam siebie, nie widziałam nic dobrego w sobie, nigdy nie było idealnie. W końcu stres zaczął dawać objawy somatyczne. Bóle głowy, duszności, pocenie się, drżenie. Robiłam sobie krzywdę, samookaleczenia, bicie. Teraz jak to piszę tak bardzo nie mogę w to uwierzyć.. i tak jestem wdzięczna że to już moja przeszłość.
Wtedy pierwszy raz dostałam leki, miałam zdiagnozowaną depresję. Rzuciłam szkołę muzyczną, przestałam harować jak wół (też nie wiem jakim cudem mogłam być aż takim pracoholikiem jako DZIECKO), nauczanie indywidualne i dochodzenie do siebie.
Leki pomagały mi wrócić do siebie z przeszłości, znowu odczuwać radość. Wiele osób demonizuje leki psychiatryczne. Niepotrzebnie. Jasne, trzeba do tego podchodzić z rozwagą, ale jak do wszystkiego. Ale to nie zmienia osobowości, nie ma dziwnych faz i nie wiem czego tam jeszcze. Ja odczułam to jak powrót do siebie sprzed lat, sprzed choroby.
I wtedy stało się coś bardzo złego. Jako samotna 14 latka, wymęczona psychicznie, która tak bardzo chciała dostrzec jakieś światelko w życiu, zakochałam się w starszym chłopaku, który od samego początku dobierał się do mnie. Moi rodzice później zakazali mi się z nim zadawać. Uznałam to wtedy za coś strasznego. Strasznie płakałam, miesiącami myślałam, bo oczywiście nie widziałam nic złego w jego zachowaniu.
Luka w czasie, nie chcę w większości tego opisywać. Długo się leczyłam z tej relacji. Nie zostawiłaby we mnie tak głębokiego śladu, gdyby nie życiowy moment, w którym się znajdowałam.
Liceum to było dla mnie jak podmuch świeżego powietrza xD. Uznałam że zacznę nowy rozdział w życiu. I autentycznie się udało. Znalazłam chłopaka, grupkę koleżanek. Pierwszy raz miałam z kim gadać, miałam z kim się spotykać, wychodzić na miasto. Do tej pory mnie tak to wzrusza, że w końcu mam przyjaciół. Chociaż wiem, że początki były trudne- moje zachowanie po takiej izolacji było dziwne, byłam pewnie zbyt ekstrawertyczna i gadatliwa.
Niestety, pandemia. Zdalne. To zniszczyło wszystko to, nad czym pracowałam na terapii. Owszem, dzięki izolacji w domu dużo pouczyłam się niemieckiego. Ale PRZEZ izolację, brak ludzi na co dzień, swoistego lustra społecznego, potem, po powrocie do szkoły, zaczęłam mieć coś na podobieństwo lęków, ataków paniki.
Bałam się ludzi, tłumów, męczyłam się szybko, wstydziłam się odezwać, choć wcześniej nie miałam z tym problemu. Zauważyłam, że coś jest nie tak, gdy to zaczęło mnie przerastać- trzęsłam się przy tablicy, miałam jakieś ataki paniki na schodach (moja szkoła składa się głównie ze schodów..), myślałam że każdy o mnie mówi i mnie analizuje. Zwrócenie się o pomoc do rodziców, do psychiatry, wiele mnie kosztowało. Przyznanie się do pOrAżKi, jak ja to wtedy uważałam. Ale sama bym sobie nie poradziła.
Dopiero wyciszenie przez leki, wyprodukowanie tych jakiś serotonin, daje możliwość w ogóle do racjonalnego myślenia, do konkretnego podejścia do tematu, w ogóle do możliwości pracy nad stresem.
Ten tydzień czułam się wyjątkowo źle. Czułam, że wszystko mnie przerasta, nie mam radości z życia, czuję tylko presję. Czasem mam taki kołowrotek w głowie że brak słów. Za każdym razem, jak mam gorszy dzień, panikuję, że to nawrót depresji (kończę leki). Ale po prostu mój cykl miesiączkowy wariował, teraz już jest okej.
To nie ma być żaden pouczający wpis, ale jakbym miała już coś takiego powiedzieć, to bądźmy dla siebie mili. Nigdy nie wiemy, co przeżywa ta druga osoba. Nigdy. Mam przyjaciółkę, która lubi żartować. W większości mnie to bawi, ale czasem mam zły dzień i mówię jej, że to nie jest dobry moment, a ona niestety czasem nie rozumie.
Każdy toczy jakąś wewnętrzną walkę, taka jest prawda. To, ile razy wyrzucałam sobie że jestem słaba psychicznie, że nie dam rady, że będę całe życie z depresją i na lekach, wiem tylko ja. W sumie dlatego powinnam być wdzięczna- nawet mimo moich potknięć, jest o wiele lepiej, niż kiedykolwiek bym marzyła..
W takim edukacyjnym filmiku po niemiecku widziałam napis: Perfektion kennt keine Grenzen. Perfekcja nie zna granic.
Boże, jak dobrze, że nie trafiłam na ten tekst jako 12-latka.. zabiłabym się, doprowadzając te granice na szczyt.
11 notes · View notes
pampalampa · 1 year
Text
Chyba bezgranicznie zakochałam się
7 notes · View notes
myslodsiewniav · 9 months
Text
WOLNA (uwolniona)
4-08-2023
Dziś czuję się WOLNA (napisałam z rozpędu "OWLna" i mam takiego banana, bo absolutnie uwielbiam sowy :3 ).
Ech.
Teoria: a co jeżeli wstrzymywałam podświadomie oddech i byłam napięta od pół roku NON STOP przez obawę o życie mojej siostry?
Co jeżeli WSZYSTKO co się wydarzało przez ostatnie miesiące było owszem, stresujące i wyczerpujące, ale poradziłabym sobie z tym wszystkim lepiej, szybciej, wydajniej, gdyby mój system/organizm nie był przeciążony jednym ze strumieni w głowie: gdyby nie ta CIĄGLE w tle grana melodia "sis jest w ciąży w kraju, w którym to heroizm i balansowanie na skaju samobójstwa"? Co jeżeli to jak bardzo wyczerpana byłam to naturalny efekt permanentnego stresu, który był obecny cały czas, cały czas dyszał mi w kark, a który próbowałam zepchnąć jak najdalej, bo "zajmuję się swoim życiem, na jej wybory nie mam wpływu", a który wychodził przecież co rusz w sennych koszmarach? A którego nie zauważałam świadomie?
A może to wcale nie był motyw przewodni melodii roku 2023... może to była tylko jedna z wersów w refrenie, która wracała wraz z pierdolnięciem bitu co zwrotkę? A każda zwrotka skakała po pełnej skali uczuć, dzięki od dołów do pisków.
No nie wiem.
Ech... ale czuję się, jakbym dopiero teraz MOGŁA ODDYCHAĆ.
Płakałam spontanicznie, co rusz przez dwa i pół dnia. Po prostu: szłam do urzędu i spontanicznie nagle po policzkach ciekły mi strumienie łez, wracając z fajnego spotkania weszłam do Douglasa by powąchać ferfumy o których wspominała @indira2004 (PRZEPIĘKNEEEEE! ZAKOCHAŁAM SIĘ! By the way - pamiętam, że kiedyś na pingerze pisała taka dziewczyna, która perfumy opisywała wrażeniami, małymi opowieściami - uwielbiałam te opisy czytać) - byłam szczęśliwa, lekka, zatopiona w przyjemności, w zmysłach i nagle łzy ciekną po twarzy. Nawet nie próbowałam tego powstrzymywać (nie tuszowałam też oczu - nie było sensu, wsyztsko by spłynęło) - to było przyjemne, to była ulga, nagle zrobiło się we mnie tyle miejsce na radość, na małe przyjemności... Jakby z tymi łzami odpływał nie tylko stres, strach, ale też śmieciowe myśli zatykające kanały kreatywności, tamujące żyły, spłycające oddech. Mam wrażenie, że się odwodniłam. A zarazem czuję się spoko. Czułam, jakby z tymi łzami odpływał cały, nadmuchany balon stresujących ZMIAN i PRZEŻYĆ ostatnich 7 miesięcy...
Szwagier - nie pamiętam czy o tym pisałam - wysłał mi wczoraj zdjęcie małego. Będę tym bombardowana teraz, wiem. ^^' Ale to było inne zdjęcie niż poprzednie: bardzo mocno, aż po samą bródkę opatulony kocykiem noworodek spał z uśmieszkiem na tej ziemniaczkowej buzi. To bardzo śmieszne zdjęcie. Przesłałam je mojemu partnerowi podpisując "Tortilla z uśmieszkiem!", a on na to "Właśnie miałem pisać, że uśmiechnięte buritto xD" - totalnie! Więc nie istnieje temat, który nie kojarzyłby się nam z jedzeniem. :P
Ech.
Nie mogę w to uwierzyć, że moja siostra urodziła człowieka. Od dwóch dni NAGLE to jest dla mnie jakimś kosmicznym, czarodziejskim konceptem. Wow.
W końcu też napisała mi coś - dotąd była tak zmęczona, że jedynie podsyłała zdjęcia, ewentualnie Szwagier nagrywał filmiki na których bardzo zmęczona, słaba, ale szczęśliwa przekazywała krótkie informacje. Napisała, że ma okropnie spuchnięte nogi, a opuchlizna może się utrzymać nawet do miesiąca i to ją martwi.
Okay... Zobaczymy. Nic na to chyba nie poradzimy (nie wiem czy wolno jej zrobić masaż limfatyczny na nogi po porodzie, z raną?).
Dziś wychodzą ze szpitala... więc dziś Lucynka pozna swojego młodszego, ludzkiego braciszka. Bardzo jestem ciekawa jej reakcji.
Dziś też mój siostrzeniec pozna swojego najważniejszego pluszaka: królisia-szumisia od cioci Vill :D :D :D Jestem bardzo ciekawa tego. Bardzo się cieszę, że to małe buritto ma coś ode mnie <3 (bo z tego co wiem prędko go na żywo nie zobaczę - siostra przez pierwszy miesiąc chce być tylko z mężem i dzieckiem, mam zamiar to uszanować i przy okazji trzymać rodziców na dystans - bo oni już dzień po porodzie się rwali do szpitala, pomimo tego, że powtarzano im wiele razy, że NIE jest to pożądana przez siostrę opcja). Bardzo wyczekany i bardzo kochany chłopczyk to jest. Jeszcze reakcja Lucynki to niewiadoma - na ile będzie zazdrosna itp. Ech.
Apropos Lucynki - wczoraj mój partner wrócił bardzo późno z tego pępkowego. Padnięty poszedł pod prysznic i jedyne dwie rzeczy z których zdał mi relację to 1) jak cudownie na jego widok zareagowała Lucynka, jak się cieszyła i przytulała; 2) że okazało się, że -z tego co wiem- mężczyzna z pary bliskich znajomych i zarazem sąsiadów mojej siostry o których wiele słyszałam, a których jeszcze nie poznałam pochodzi z... Ech, kasuję to już któryś raz, bo nie wiem jak to opisać, bez nazw: dorastał przystanek dalej niż dorastał mój chłopak, Ślunskie Chopaki się zgadały i mieli z tego powodu Ślunską Gadka. :P Tyle wiem, a jestem w sumie ciekawa - bo na spotkaniu byli również mężowie sióstr Szwagra, a to specyficzne grono :P Po pracy zagadam o to O.
Dziś też wyjeżdżam na weekend (długi weekend - pierwszy i ostatni na jakiś czas) w odwiedziny do rodziny O. - nota bene biorę strój do biegania. Zwykle biegam właśnie do tej miejscowości z której pochodzi sąsiad mojej siostry xD
I sama się sobie dziwie, ale wraz z tym potokiem łez wypłynęła ze mnie zdolność do odczuwania napięcia... Nie obawiam się już tego, co próbuję zawsze jakoś "przewidzieć" i znaleźć najbardziej komfortowe rozwiązanie dla siebie - a przy głośnej i intensywnej rodzinie mojego chłopaka to jest konieczność. Teraz mam luz. Najwyżej odejdę. Najwyżej wyjdę. I tyle.
Czuję się taka wolna... tak mi łatwo się oddycha...
Jest jeszcze coś co odróżnia dzisiejszy dzień od 3 poprzednich (mamy dziś piątek, 4 sierpnia), a mianowicie: dziś nie pracuję. To jest uwalniające!
OMG!
JAK we wtorek MUSIAŁAM usiąść do pracy do której zasiadam od 5,5 roku to mnie... po prostu ciągnęło na wymioty. Ja tu nie moge pracować. Ja jestem w tym nieszczęśliwa. Wypalona. Zła. Bezsilna czasem. Czuję się niedoceniana, nie stawiana przez wyzwaniami - przez co zaczynam wierzyć, że do niczego się nie nadaję!
MUSZĘ znaleźć nową, inną pracę by z tego okropnego miejsca się wyrwać. Wiem, że to potrwa. Wiem, że 1/2 etatu to mało, szczególnie przy tak zapierdalającej inflacji... ale chyba pierwszy raz mam tak... jak mam teraz. Cieszę się, że mogę teraz polegać na moim chłopaku - że nie jestem sama. Cieszę się, że wywalczyłam tamten urlop na 3 tygodnie w lipcu (który mi spłynął na popadaniu w dołek, chorowaniu i spaniu, przekonywaniu się, że zbytw wiele emocji i pragnień odłożyłam do przeżywania "na później", że potrzebuję odetchnąć).
I cieszę się, że DZIŚ NIE PRACUJĘ - DZIŚ JESTEM WOLNA OD TEJ PRACY. ZA DZISIEJSZY DZIEŃ NIE DOSTANĘ WYNAGRODZENIA OD TEJ BANDY KRĘTACZY. Dziś nie czuję się chora na myśl o tym, że "odpoczywam" na "urlopie", którego nie ma w umowie, który mam klepnięty na gębę, bo mój szef próbuje robić w chuja mnie i Państwo.
Nie jestem w stanie opisać jak to oddciąża głowę (pomimo tego, że gdzieś tam majaczy myśl, że jeżeli dziś nie pracuję to za ten dzień nie dostanę wynagrodzenia, że moja pensja się diametralnie zredukuje).
DZIŚ OD RANA CIESZĘ SIĘ ŻYCIEM. :D Bez euforii - nadal nie mam siły na euforię, nadal "bateria mi przecieka" ^^', nadal czuję się zmęczona myślą o robieniu czegoś.... ale też wróciła radość. Taka lekka. Taka, jak na zasłużonym urlopie - której na urlopie nie czułam.
I właśnie dzisiaj, pod prysznicem, gdy woda opływała moje ciało, gdy czułam oddech w każdym kawałeczku ciała dotarło do mnie coś, co chyba jest esencją WSZYSTKIEGO co opisuję w tym wpisie. Najważniejsza myśl na dziś:
GDYBYM PRACOWAŁA NA UOP TERAZ BYŁABYM NA 3MC L4 Z POWODU WYPALENIA ZAWODOWEGO. :(
Serio.
Nie byłam tak długo "wolna" tj. odpoczywająca prawdziwie od czasu liceum. Jestem zmęczona tak, że miesiąc na urlopie nie pozwolił mie tego odbić. Mam odruch wymiotny siadając do mailów w których reprezentuję firmę, która próbowała mnie zrobić w chuja... ba! Która mnie zrobiła w chuja...
Czuję się jakbym była w potrzasku. Było bardzo źle... ale dopiero z punktu 4 sierpnia 2023 roku jestem w stanie to dostrzec.
:(
UoP w takich wypadkach mogłoby pomóc... Ech...
Wyspałam się, zrobiłam serię ćwiczeń w domu, spakowałam ciasto upieczone dla teściów, nałożyłam na włosy maskę (a na maskę czepek, a na czepek czapkę :D), ubrałam się w ciuchy do bieganie i poszłam z psórcią do parku, pobiegać <3. Zachwycałam się tym, na co nie miałam siły przez ostatnie tygodnie: niebieskim odcieniem nieba, soczytą zielenią trawy, bujnością kwiatów. Zrobiłam pieskowi sesję zdjeciową w kwiatkach. Ech... a potem wróciłam do domu i zjadłam to pyszne śniadanko przygotowane 3 dni temu: surowe warzywa z tuńczykiem. Mniam.
Umyłam głowę, wystylizowałam loki tak, by trzymały przez weekend, oglądałam filmiki, odpisałam na zaległe wiadomości, rozsyłałam CV, tańczyłam, śpiewałam...
Tak jakoś wyszło. Ale czuję różnicę w sobie... Chyba ta moja bateria trochę mniej przecieka... Te łzy (albo świadomość, że moja siostra żyje) były lecznicze...
Mam pomysły... Dawno nie miałam pomysłów. Ostatnio obecne było głównie we mnie zwątpienie, które zbijałam przypominając sobie o faktach, żeby nie wpadać w dołek i samoumartwienie... a nie zawsze się udawało...
W środę moja przyjaciółka mi coś uzmysłowiła: spotkałyśmy się w listopadzie 2022 r, na kawie i to ona wtedy mi oświadczyła, że zaczyna od przyszłego semestru studia. Wraz z chłopakiem. Ona mi nakreśliła czego szukała, jak szukała i że w nadchodzącym 2023r stawia na siebie, bo życie jest krótkie do cholery i nie ma na co czekać! A tu spotykamy się w sierpniu 2023r. i to ja z partnerem zaczęliśmy studia - oni odłożyli początkowo w czasie decyzję o studiach ze względu na zawał taty jej partnera, na bardzo chore zwierzątko pod ich opieką oraz na stan emocjonalny przyjaciółki (poszła po diagnozę ADHD, a dostała info o tym, że może i ADHD, ale badać to będzie dopiero jak wyleczy się z depresji), a potem latem jeszcze nic nie wcielili w życie ze względu na pracę wykonywaną przez jej partnera - po prostu nie ma czasu, żeby złożyć papiery itp. Nie jest za późno i oni o tym wiedzą - nie o to chodzi. :D Chodzi o to, że pośrednio rozmowa z nią zaszczepiła mi kopa do przemyślenia własnego stosunku do tematu. Do zweryfikowania swoich potrzeb i marzeń. A w rezultacie do podjęcia czegoś... co na tę chwilę mnie CHOLERNIE CIESZY i dopiero teraz, od lipca właściwie (jak złożyłam dokumenty i podpisałam umowę - wykonałam najtrudniejszą część, doprowadziłam formalności które mnie przerażały do końca) jest w zgodzie ze mną. :D Bardzo teraz jaram się tym, że zaczynam studia na kierunku artystycznym - który mnie jara! Nie mogę się doczekać! I wiem, że będzie trudno, ALE NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ! :D
No WOW. W ciągu 8 miesięcy zrobiłam coś na co nie mogłam zebrać się od lat...
Do tego - ona, kumpela - po latach zmagania się z okropnymi miejscami pracy, mobbingiem, złymi warunkami - w końcu pracuje w fajnym miejscu. Cieszę się, bo WIDAĆ jak jest jej tam dobrze. :D I oczywiście - leki działają, ale też wzmaga tą siłę (a naprawdę od niej ją czuję) to, że faktycznie w tym roku postawiła na swoje przyjemności i marzenia: jest w zajebistej formie (to jest takie fajne zupełnie bez kontekstu hymm... nie wiem jak to o co mi chodzi opisać. Kurcze. Hymmm... Każda kobieta wychowana w społeczeństwie xD ma na jakimś poziomie i w jakiś sposób trudną relację z ciałem - to nie jest kontrowersyjna opinia. xD To całkiem realne i przebadane case study. xD [i mężczyźni też mają swoje, ale nie chcę teraz o mężczyznach pisać] Nie chodzi mi o kompleksy - bo każda ma jakieś, różnica polega na tym, że jesteśmy na różnych etapach akceptacji tego, że kompleksy są nieodłącznym elementem życia. Chodzi o jeszcze głębszą relację, od przekazu kulturowego, od modnych rodzajów sylwetek, przez wzorce czerpane z obserwacji mamy, wzorce czerpane z domu, z otoczenia, z popkultury, z subkultur, ze stereotypów zagranych również w kontekście politycznym itp itd. No... I żeby nie było: to jest okay być na różnych etapach relacji z własnym ciałem. Po prostu odczuwam frajdę, jako kobieta zawsze bardziej krągła niż smukła, która nie raz słyszała, że jest gruba - chociaż nie jestem w tym momencie życia, jestem zdrowa, mam BMI w normie [wiem, że to kontrowersyjny współczynnik], mam krągłe ciało, które jest okay, mam dużą pupę, biust, pulchne ramiona, uda, wąską talię i jestem niska; ale też jestem świadoma ciała i chociaż ostatnio nie miałam na to dużo siły, to uważam mimo wszystko, że przez ostatnie lata regularnych treningów nabrałam bardzo dużo dużego :P, zdrowego, mocnego mięśnia pod moją warstewką miękkiego tłuszczyku :P No. No i teraz BARDZO miłą i taką pełną akceptacji, radości z RUCHU, radości ze współodczuwania i współdzielenia przyjemności z dbania o swoje ciało, które robi tyle fascynujących rzeczy - od pracy, przez bieganie, aż po trawienie - po prostu odczuwam to wszystko w momencie, kiedy moja kumpela, niegdyś zawodniczka olimpijska, osoba, która jest świadoma ciała na poziomie, którego ja nie jestem na ten moment w stanie jeszcze zczaić, która jest wysportowana, a jej ciało to przede wszystkim pięknie wyrzeźbione mięśnie w smukłej sylwetce wpisującej się w tradycyjny wzorzec kobiecego piękna. I właśnie ona, bez heheszkowania, bez masy głupich założeń dzieli się ze mną radośnie tym, że odkryła niedaleko mnie nową, świetnie wyposażoną siłownie i muszę tam wpaść, bo mają tam najlepsze schodki i stanowisko do podnoszenia sztang, jakie widziała wmieście <3 To nie jest toksyczna pozytywność. To nie jest przytyk, że potrzebuję schudnąć. To nie jest NIC z tych rzeczy, których bałam się tyle lat wstecz idąc na siłkę. To jest po prostu radość i chęć współdzielenia zajawek. Każda z nas czego innego szuka na siłowni, a jednocześnie napędza nas to samo - ADHD :P ale to jets takie fajne! Gdyby ktoś mi powiedział 10 lat temu, że zajarana kumpela będzie mi polecać "stara, musisz to obczaić!" w kontekście siłownie xD to był parsknęła śmiechem. A już za świra miałabym kogoś, kto by mi obiecał, ze na te wieści aż bym się paliła by sprawdzić tę infromację, bo "NOWA SIŁOWNIA!" będzie budzić we mnie tą samą ekscytację co wieści o nowej knajpie z tajskim żarciem w mieście :D :D :D. No, o to mi chodzi... podoba mi się jaki teraz mamy we dwie kontakt. Do których zajomości trzeba dojrzeć)
Poza tym pojechała na festiwale - i przekonała się, że to nie jest forma dla niej xD
Pojechała na wakacje - to kocha.
Wymieniłyśmy się informacjami o szukaniu pracy i ponarzekałyśmy na chłopów. Wymieniłyśmy się podcastami, informacjami o możliwości wzięciu kredytu na mieszkanie, informacji dotyczacymi piesków... No dużo czuję i to jeszcze bedzie we mnie pracować..
A póki co zbieram się - muszę się spakowac na długi weekend.
5 notes · View notes
mlek0-s0j0we · 9 months
Text
nmg chyba się zakochałam muszę schudnąć do sierpnia bo wtedy będziemy jechali na obóz razem aaaaa nie spodziewałam się że kiedyś spodoba mi się chłop a nie baba
2 notes · View notes
slavicafire · 2 years
Note
aj żmijo, ból nie do zniesienia - chyba się w kupałę zakochałam w kimś, kto chyba nawet na mnie przychylnym okiem nie spojrzał... chciałam mu włosy zapleść, ale nie wyszło. jak żyć?
ano jak to - jak żyć? to jeden wieczór tak Ci życie wykoleił, jedno nieudane zaplecenie, jedno rozczarowanie? ileż tam chyba w tej krótkiej wiadomości...
noc miłości prawdę Ci powie - zastanów się, czy to zakochanie ma korzeni na tyle, że i bez ognisk i rozgwieżdżonej nocy nadal gdzieś męczy i dręczy - czy może było chwilowym rozgrzaniem, zapomnieniem, zaplątaniem? kupała lubi figle pleść, szczególnie sercowe, lubi taką nagłą falę zakochania skierować... na chwilę, na spojrzenie, na splecenie rąk, na moment... czy tak było i tym razem?
ale jeśli nadal trwa, jeśli Ci się wbiło w serce i dać wyrwać się nie chce, to zastanów się nad tym drugim chyba u góry - chyba nie spojrzał? to spojrzał czy nie - a może nie masz pewności i trzeba grunt zbadać dalej, już w normalny zwykły dzień lub normalną zwykłą noc?
co ma być to będzie, co z tego miało wyjść to już kupalnocka sobie zasądziła - tylko Ty tego jeszcze nie wiesz i się musisz dowiedzieć, więc myśl i grzeb i próbuj i kombinuj.
a przede wszystkim, jak nasi mądrzy przodkowie zawsze powiadali:
weź zagadaj.
15 notes · View notes
Text
chyba się zakochałam zabijcie mnie nie chce japierdole!
5 notes · View notes