Tumgik
#błogość
natalia-rubber · 4 months
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Jestem uwięziona w gumie nieprzerwanie od 24 godzin. Mimo to czuję, że mogłabym mieć na sobie więcej warstw lateksu. Nie czekając ani chwili dłużej zakładam drugi kombinezon, blokuję zamek błyskawiczny kluczem aby od razu umieścić go w pojemniku. Natychmiast zakładam maskę przeciwgazową żeby nadal czuć błogość. Po chwili maska zasysa się do twarzy dając mi jeszcze większą rozkosz. Ze skarpetek powoli zaczyna wypływać nadmiar potu. To znak, że powinnam założyć Huntery.
I'm trapped in rubber for 24 hours straight. Still i feel like i could wear more latex layers. I don't wait any longer and i put on the second suit, lock the zipper with a key and place it in the container. I immediately put on my gas mask so that i can still feel the bliss. Mask is sucked into my face, giving me even greater pleasure. Sweat slowly flows from the socks. This is a sign that i should wear Hunters.
14 notes · View notes
ja-doll-divine · 1 year
Text
Całkiem fajne te urodziny miałam wczoraj. Kwiatki od jednej córki M , moi siostrzeńcy odśpiewali sto lat na Messengerze, kolejna córka M wpadła wieczorem i razem z tą pierwszą oraz z moim M również odśpiewali sto lat. Dojechał potem partner jednej z nich z życzeniami i butelką wina 🤣
Późnym popołudniem wpadłam do Siostrzeńca do szpitala z chińczykiem. Taką grą. No i pograliśmy razem z innymi dzieciakami z sali. Było zabawnie.
Dzisiaj świętowania dalszy ciąg. Przyjeżdżają moje Przyjaciółki i robimy chillout. Spacer, kawa na mieście, takie tam... 🥰🥰🥰
Mam taką błogość w sercu. I nawet rosnące koszty weterynarza nie są w stanie jej zabić 😆 😆
26 notes · View notes
x495x · 1 year
Text
Chce po prostu umrzeć. Nieważne jak, czy się zagłodzę czy serce mi padnie od energoli, czy płuca nie wytrzymają, czy czy się powieszę, czy dach na mnie spadnie, czy ktoś mnie zabije. Po prostu chce poczuć tą błogość tak jak gdy jestem pijany, lub naćpany. Tą którą czuje nie wynurzając się długo z wody. Gdy braknie mi powietrza. Gdy woda opatula moje ciało. Gdy zaczynam czuć ją w nosie. Gdy czuje śmierć. Utonięcie było by piękne. Twoje zwłoki opadające na dno jeziora, całe sine i pomarszczone od przebywania w wodzie. Jeśli nikt cię nie znajdzie to się tam rozłożysz, ryby będą muskać twoją skórę. A jeśli jednak cię znajdą to twoi rodzice będą się zastanawiać co zrobili źle. Będą mówić że gdyby wiedzieli że coś jest nie tak to by ci pomogli. Niestety tylko kłamią. Wiedzieli że jest źle. Nie zareagowali bo ich to nie obchodzi, bo mają cię gdzieś. A przecież widzieli jak nie jesz, widzieli twoje blizny, widzieli powiększone źrenice, czuli alkohol, czuli szlugi. Mieli to w dupie. Bo jedyne co ich obchodzi to twoje oceny. I nic więcej.....
32 notes · View notes
flowerandblood · 3 months
Note
Not the original anon but there aren't a lot of synonyms for fingers except "digits" For fingertips I like "the pads of his fingers" sometimes. That's all I can think of, sorry.
I know you didn't ask for this advice but since that first person already said something I feel like maybe it'll be useful to say that fingers aren't something you need a synonym for if you feel like you're saying it too often. I think of it like "said" as a dialogue marker and how people's brains are so used to reading it that it's a completely neutral word to throw in and readers will only notice if an author is using descriptors like "growled" "sneered" "muttered" "shouted" at the end of every line of dialogue. So like, I personally don't notice how many times "fingers/fingertips" shows up in a story and "the nubs of his fingers" barely registers but as soon as it's shortened to "his nubs" I'm like. Okay, I know what that means even if it's not a usual descriptor for fingers/fingertips. Not paying attention to that because I really love the rest of the story.
Sorry if you didn't want any commentary on this but I did want to give you the first two synonyms in case they helped. Love your writing!
Hi, I know about word "digits", just digits digging sound not so much better for me in my brain.
Maybe I will add right away that two the same words who are not basic like "he, his, him" or "and, as, if" etc. used in two sentences one after another in Polish grammar are considered a mistakes about which we learn in elementary school. 😬
Polish language loves synonyms and have a lot of them, and this is what I lack in English. Many words that I use when I write are untranslatable.
For example:
Jego palce dotknęły jej twarzy, jej buzia cała czerwona od łez, które starł lekkim ruchem swoimi opuszkami. Zamknęła oczy czując jak jego koniuszki wodzą po miękkiej skórze jej lica, jej oblicze wyrażało spokojną błogość.
His fingers touched her face, her face all red from tears, he wiped them away with light movement of his fingertips. She closed her eyes as she felt his fingertips trailing over the soft skin of her countenance, her countenance expressing peaceful bliss.
This is two simple sentences and look at it – I didn't have to repeat any words apart from "jej/her" & "jego/his" in my language, and in English? I have to sit and think how to change it because it sounds awful to me. 😵
I just need synonyms, in other way I will die. And then by by my fics. 😂
Thank you for being kind 🙏💕
3 notes · View notes
cruel--soul · 3 months
Text
Pierwsza pobudka, pytanie "Co się dzieje?"
Ból który mnie rozsadzał w tamtym momencie był nie do opisania.
Uwieranie na klatce piersiowej, ful kabelków ja pierdole i jebany monitorek pik pik
Otrzeźwienie, tysiąc myśli, jebanych hałaśliwych myśli, kurwa chciałam żeby to był żart, wtedy chciałam żeby to się okazało wytworem mojej wyobraźni, przed śmiercią.
Znów, znów się nie udało. Najgorsze uświadomienie było, że żyje, oddycham, słyszę, widzę i czuje..
Zlot lekarzy, jebane monologi, pytania bla bla
Najgorsze słowa bliskich mi osób - "Dlaczego?"
Dlaczego haha
A tak se, ironia
POWAŻNIE KURWA, JA SE POWINNAM ZADAĆ PYTANIE "CO ZROBIŁAM ŹLE!?"
Tablety w kubeczku, łazienka 3 w nocy, wszyscy śpią, a ja?
Pustka i nadzieja, że tym razem - doznam spokoju.
Pyk!
Oczywiście, że nie, dlaczego?
Bo kurwa nawet samobójstwo mi się nie udało! Tak nieudolna, żałosna. Starałam się kurwa!
Jaki błąd???
Ah no tak.
Zamiast połączyć uspokajacze i nasenne, co zrobiłam?
Połączyłam jeszcze psychotropy, bez mózg kurwa!
Psychotropy działały nie współgrając z nasennymi, pięknie, po prostu pięknie.
Urwanie filmu, wtedy walka o wolność.
Męczenie się z manipulowanie lekarzy, o wyjście na żądanie.
Za 5 razem! Za 5 razem kurwa dopiero mogłam wyjść, i wreszcie poznać to uczucie po raz kolejny. Chłodne, świeże powietrze, ja pierdole, wtedy se nawet pomyślałam "to jest piękne!"
Pierwszy papieros, istna błogość, pysznej spalenizny hah.
Doczłapanie się do domu, odmawiając podwózki.
Wrócenie stanu pustki. Ból i nic więcej.
Przepraszam, że jestem taka bezsilna.
Wybaczcie mi proszę, ten ostatni raz.
Dajcie mi wreszcie umrzeć!
Kurwa! Zdychaj wreszcie!
Nie masz prawa żyć!
2 notes · View notes
magazynkulinarny · 4 months
Text
Kandyzowana skórka pomarańczowa
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Niezbędny dodatek do serników, keksów, pierników, ciastek, makowców, pączków i wielu deserów.
Skórka pomarańczowa gotująca się w syropie cukrowym to znak, że idą święta Bożego Narodzenia. Jej zapach roznosi się po całym domu przynosząc błogość, spokój i dobre wspomnienia.
Moja Mama robi ją od lat. Duże ilości produkuje na Wielkanoc do mazurka ze skórką pomarańczową, który bardzo lubię. Jego prostota: kruche ciasto i lepka słodycz kandyzowanych owoców przełamana nutą goryczy jest idealna! Przed Wigilią natomiast gotuje nieco mniej, ale tylko nieco, do sernika, piernika lub keksa.
Przy okazji dziękuję Ci, Mamo, za te wszystkie godziny przy garach, Wigilie, Wielkanoce, imprezy i codzienne obiady! Tyle ich było, a Ty wciąż nie ustajesz... Nie przeczytasz tego, wiem, nie śledzisz mojego bloga, ale to nie ma najmniejszego znaczenia. Po prostu chcę to napisać.
Wbrew pozorom pracy przy tym przepisie nie ma zbyt wiele. Najkłopotliwsze jest zdejmowanie albedo ze skórki, ale tylko za pierwszym razem. To tak, jak z wyjściem na siłownię po długim czasie nieobecności. Najtrudniejszy jest ten pierwszy raz, potem idzie jak z płatka!
Składniki:
6 dużych, niewoskowanych pomarańczy (najlepiej bio) 1 1/2 szklanki cukru 125 ml wody 2 łyżki soku z cytryny
Wykonanie:
Pomarańcze wyszorować szczoteczką, sparzyć wrzątkiem i osuszyć.
Skórkę naciąć małym, ostrym nożem wzdłuż owocu cztery razy i zdjąć. Miąższ wykorzystać do zimowej herbaty, grzańca lub po prostu zjeść.
Skórkę oczyścić z białej, wewnętrznej warstwy (jest gorzka). Pokroić najpierw w wąskie paseczki, a następnie w kosteczkę, prostokąciki lub podłużne wiórki.
W rondlu wymieszać wodę z cukrem, zagotować. Zmniejszyć ogień i gotować do momentu, aż powstanie tzw. syrop cukrowy. Dodać pokrojone skórki pomarańczy i gotować na małym ogniu, bez przykrycia, około 25-30 minut. Często mieszać. Gdy staną się szkliste smażyć jeszcze kilka minut, Gdyby syrop nadmiernie zgęstniał, podlać gorącą wodą.
Pilnować, by temperatura była równomierna. Zbyt wysoka spowoduje, że cukier zacznie się krystalizować, a skórka stwardnieje.
Pod koniec smażenia dodać sok z cytryny, wymieszać i wyłączyć gaz.
Przełożyć do wyparzonych słoików. Skórkę kandyzowaną można zalać syropem cukrowym. Przechowywać w chłodnym miejscu.
5 notes · View notes
mvanillam · 1 year
Text
#grudzień
Z aktualności...
-szybciutko odpuściłam randkowwanie przez internet jakaś tragedia Ci faceci 🥴
-nadal mieszkam z rodzicami chociaż coraz ciężej Nam znosić siebie nawzajem rodzice są starsi i potrzebują spokoju a u Nas albo bunt 7 latki albo hormony 13 latka
...ale ja nie o tym.
Historia z Ł. Wciąż nie zakończona.
To znaczy zerwałam z Nim już prawie dwa miesiące temu a on zupełnie nieoczekiwanie dla mnie zareagował desperacja i złamanym sercem.
Chciałam to łagodnie zakończyć. Z klasą i szacunkiem na jaki ten związek zasługiwał.
Tłumaczyłam,prosiłam. Dystans 100%.
A Ł? Najpierw przywiózł mi i zostawił na moim samochodzie Nasze "wspolne" rzeczy i Nasz puzzel...
Zabolało 💔
Znał moje najbliższe plany więc przyjechał za mną na dyskotekę na której byłam że znajomymi,potem jeszcze kilka razy jeździł za mną. Ja popadłam w paranoje i strach bo dla mnie to nienormalne tak się narzucać...Ale on był zdesperowany a ja się odcięłam.
Był czas że zablokowałam go gdzie się dało bo się bałam że znowu będzie za mną jeździł a ja nie chciałam rozmawiać. Nie umiałam spojrzeć mu w oczy bo wiedziałam że być może pęknę. Raz pozwoliłam mu na rozmowę,stal przede mną że lzami w oczach zmęczony ta sytuacja. Moim odejściem. Było mi przykro że doprowadziłam go do tego stanu ale nie chciałam być z Nim wbrew sobie. Bardzo długo trzymałam dystans mijały tygodnie.
Miesiąc. Teraz drugi.
Odpuściłam,złamałam się. Uległam na krótkie rozmowy co słychać,jak mija dzień...
Spotkaliśmy się. Rozmawialiśmy o normalnych sprawach,nic konkretnego. Podtrzymaliśmy kontakt telefoniczny.
Kilka dni później,wychodząc z pracy po nocnej zmianie na moim samochodzie,za wycieraczka był przymocowany mały bukiecik z piękna róża w środku ...
Zamurowało mnie. Od razu wiedziałam...że to od Ł. Który czekał na moja reakcje,nic wcześniej nie mówił, wiedziałam tylko tyle że ma coś do załatwienia wieczorem i że będzie w okolicach mojej pracy ale nie spodziewałam się kompletnie.
Spotkaliśmy się niezobowiązująco,żeby pogadać. Podziękowałam za niespodziankę i trochę znów porozmawialismy.
I jak na kobietę przystało...przeszło mi przez myśl że nikt nigdy tak się o mnie nie starał.
Z dzisiejszej perspektywy widzę że wtedy był okropnie zdesperowany i nie wiedział jak do mnie dotrzeć,teraz kiedy wyciągnął wnioski po tamtych sytuacjach,starą się do mnie dotrzeć powoli i spokojnie.
Różnie między Nami bywało ale fakt że traktował mnie jak kogoś najlepszego na całej Ziemi,potrafił mnie docenić,potrafił mnie dowartościować i do dziś to robi chociaż ja wciąż staram się trzymać pewien dystans.
Chciałam sprawdzić co poczuje po takim czasie jeśli on znowu mnie przytuli lub pocaluje. Pozwoliłam na to i wierzcie lub nie ale świat w tamtej chwili się zatrzymał. Nic zupełnie się nie liczyło. Czułam tylko jego usta i nic więcej...tylko...ciszę,spokój,błogość.
Szok. Pierwszy raz w życiu tego doświadczyłam.
Cały ten związek był dla mnie abstrakcja odbiegająca od reszty. To ile razy minęliśmy się na mieście nie wiedząc kompletnie że któreś z Nas będzie w tym miejscu,to ile razy ja o czymś pomyślałam i nie powiedziałam a on to zrobił...albo powiedział.
To jest niemożliwe....dlatego nie opuszcza mnie wrażenie że wszystko dzieje się po coś i może to jest właśnie to...
5 notes · View notes
nieposluszny-umysl · 1 year
Text
Minęło około półtora roku odkąd zrezygnowałam z tumblera... Rzeczywistość stała się ciężka.... Zrezygnowałam z alkoholu. Uzależnienie powoli odpuszcza, choć czasem mnie nachodzą myśli jak bardzo chciałabym się znieczulić... Poczuć znowu błogość... Chęć do życia... Odwagę do życia....
Jednego dnia czuję się silna... Czuję, że jestem w stanie rzucić wszystkie uzależnienia... I być wolna... Nic by mną nie sterowało. Byłabym tylko swoja. Jednak rzeczywistość jest zbyt bolesna. Codziennie daję mi się we znaki. Pokazuje mi jak bardzo jestem słaba i że jestem jej własnością. To ona panuje nad moim życiem. Nie ja.
2 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Wczoraj pierwszy raz od marca byłam na saunie.
Błogość! 
Szczęście.
Rozpływałam się.
Uśmiechałam się od ucha do ucha.
Co za odprężenie, co za mała magia.
TAK BARDZO brakowało mi leżenia w 100*C - W KOŃCU było ciepło. 
Przysięgam - ulga i błogość, odprężenie w nieświadomie spiętych mięśniach, pełne ulgi wzdechnięcia rozluźniające ciało i wyrywające się jakby mimo woli z ust...
Najlepsze było to, że wczoraj miałam okazję pierwszy raz doświadczyć nowo wybudowanej strefy w saunarium, która we wtorki jest zamknięta dla mężczyzn. Znowu mam swoje wtorki saunowe! Yey! Do tego w tej nowej strefie jest piękny design. 
Jest trochę w tym magii też takiej: po pierwsze nie miałam wczoraj pojęcia, że jest pełnia! Bardzo długo zbierałam się do wyjścia, byłam bardzo rozkojarzona. Kiedy w końcu wyszłam i zobaczyłam okrąglutki księżyc na niemal bezchmurnym niebie - zajarałam się. W ogóle to ciekawe jak to jest z tym saunarium: aby tam dojść i czuć się odpowiednio na pogodę ubraną miałam na sobie grube skarpety, spodnie, podkoszulek, sweter z angory, płaszcz, szalik i wełnianą czapkę. Zaś na miejscu, idąc przez ogród saunowy i potem biorąc prysznic po wyjściu z sauny pod chmurką, na zewnątrz, przy świetle księżyca byłam naga... odziana jedynie w ręcznik. I nie czułam zimna. Kurde no, kocham saunę! 
To niesamowite ile mi się fajnych rzeczy dzieje z głową w saunie - odpuszczam, jestem dla siebie łagodna, jestem troskliwa np: przez głowę przeleciały mi myśli o tym, jak wiele moich mięśni okazało się być spiętymi, a o czym nie wiedziałam, a teraz sie rozluźniły i po prosu czułam ból w tych miejscach, czułam takie pulsujące, kwaśno-słone zmęczenie mięśni i powstrzymywałam odruch by ponownie napiąć te mięśnie (bo napięte mniej bolą) z myślą, że “kochana, muszę cię w końcu zabrać na masaż do fizjoterapeuty” a stamtąd prosto do konkluzji pełnej czułości i troski: “zrobimy wszystkie badania, morfologię, B12, weźmiemy się za diagnozowanie SIBO, spokojnie, odzyskałaś już na tyle siły i odporność, że możemy podjąć temat diagnozowania na nowo skąd te problemy z trawieniem się biorą”.
Dopiero jak to piszę zdałam sobie sprawę, że zwracam się do swojego ciała nie po prostu jak do ciała (per “ciało”) tylko jak do przyjaciółki, do drugiej osoby wymagającej mojej troski i opieki. Wow. Zaczynami się ta dysocjacja sklejać.
Wyszłam stamtąd przeszczęśliwa - leżenie przez pół godziny w 100*C i szybkie prysznice na mrozie dla schłodzenia to jest najlepsze lekarstwo dla mnie na stres.
Kocham saunę. 
5 notes · View notes
modamugenipl · 2 months
Text
Do czego nosi się damskie espadryle?
Gdy słońce padało na malownicze miasto Alicante, w powietrzu unosiło się podekscytowanie. Emma i jej chłopak właśnie przyjechali, gotowi na rozpoczęcie dwutygodniowych wakacji w urokliwym nadmorskim miasteczku La Manga. Ciepło słońca pieściło ich twarze, napełniając ich oczekiwaniem na czekające ich przygody. Emma, znana ze swojego nienagannego wyczucia mody, starannie zapakowała swoją walizkę w szereg letnich kreacji. Sukienki, które bez wysiłku powiewały na wietrze, kapilarne stroje, które pasowały do żywych kolorów Morza Śródziemnego, bluzki, które wskazywały na urok hiszpańskiej kultury, szorty, które krzyczały wolność i klapki, które obiecywały wygodę podczas długich spacerów po piaszczystych plażach. Jednak wśród wszystkich stylowych zestawów, które ze sobą zabrała, był jeden przedmiot, który zajmował jej myśli - para nowych espadryli. Te misternie tkane i delikatnie wykonane buty były jej najnowszym nabytkiem. Ich urok tkwił w ich wyjątkowości, z małym kocim kombinezonem, który elegancko zapinał się wokół kostki. Gdy Emma rozpakowywała swoje rzeczy, ogarnęła ją ciekawość. Nie mogła przestać się zastanawiać, jak te espadryle będą się czuły na jej stopach, jak zmienią jej wygląd, a co najważniejsze, jak się w nich poczuje. Oczekiwanie narastało w niej, wzmagając pragnienie noszenia ich i doświadczania ich magii. Nadszedł pierwszy dzień wakacji, a Emma z niecierpliwością wślizgnęła się w swoje nowe espadryle. Natychmiast poczuła przypływ pewności siebie i elegancji. Każdy jej krok był jak pełen gracji taniec, przykuwający uwagę przechodniów. Gdy przechadzała się po tętniących życiem ulicach Alicante, ludzie odwracali głowy z podziwem, zaciekawieni wyjątkowymi butami zdobiącymi jej stopy. Chłopak Emmy nie mógł się powstrzymać od bycia urzeczonym jej nowo odkrytym urokiem. Patrzył z podziwem, jak bez wysiłku sunęła obok niego, a jej promienny uśmiech odzwierciedlał radość, jaką czuła w sercu. Espadryle odmieniły ją, podnosząc jej piękno i wdzięk na nowy poziom. Dni zamieniły się w noce i zbliżał się koniec ich wakacji. Romans Emmy z espadrylami trwał nadal i nosiła je przy każdej okazji. Za każdym razem, gdy je zakładała, przenosiła się do zaczarowanego świata, uciekając od przyziemnych realiów życia. Ale gdy nadszedł ostatni dzień ich wakacji, poczucie melancholii zaczęło przyćmiewać błogość Emmy. Myśl o pozostawieniu ukochanych espadryli ciążyła jej na sercu. Nie mogła znieść myśli o powrocie do starych butów, pozbawionych magii i uroku, które stały się integralną częścią jej wakacji. Z ciężkim westchnieniem Emma niechętnie spakowała espadryle, starannie zawijając je w bibułkę. W jej oczach pojawił się promyk nadziei, gdy zastanawiała się, czy jeszcze kiedykolwiek doświadczy tego samego uczucia zauroczenia. Czy kiedykolwiek znajdzie buty, które w ten sam sposób zdobędą jej serce? Gdy Emma i jej chłopak wsiedli na pokład samolotu powrotnego do domu, piękno Alicante zniknęło w oddali. Ale głęboko w niej płonął płomień ciekawości. Nie mogła przestać się zastanawiać, czy czeka na nią więcej magicznych doświadczeń, które rozpalą to samo poczucie zachwytu i sprawią, że jej serce zapragnie więcej. I tak, ze wspomnieniami z wakacji wyrytymi w pamięci, Emma rozpoczęła nowy rozdział w swoim życiu. Espadryle pozostały cennym wspomnieniem, które na zawsze zmieniło sposób, w jaki postrzegała świat. Wkraczając w nieznane, wiedziała, że życie ma sposób na zaskakiwanie jej, prezentowanie jej nowych i nieoczekiwanych rozkoszy, które utrzymają jej ciekawość przy życiu. Nie wiedziała, że podobnie jak espadryle w jej walizce, niezliczone cuda czekają na odkrycie, a każdy z nich obiecuje urzec jej serce i pozostawić ją zastanawiającą się, co kryje się za horyzontem.
0 notes
winsdomoftheomali · 4 months
Text
Uderza mnie skowyt wiwatu, piesń, zagrana przez rany wojowników.
Okrzyk wypełniony wygraną nadzieją.
Ogarnia mnie poczucie sytości, przesiąka mnie, aż do kości.
Postulat szczescia odgania swąd trupów, dziś nie zaznam ciemności pomruków.
Gleba, nasiąknieta zbeszczeszczoną krwią wyje w niebogłosy.
Prosi o wybawienie, lamentuje, błagając samych Bogów. Karmazyn wsiąka w ziemię, wypuszcza łodygi zbrodni. Kwiaty, namaszczone kłamstwem.
Wśród skomleń natury wyrasta ogród, zapełniony korumpcją i zepsuciem, ogród, wypełniony szczątkami trepów.
Wizję pochłaniają moją nawiedzoną myśl.
Spaceruje po ogrodzie koszmaru, gładzę liście wyroku.
Wysłuchuje pisków zwierząt, dławiących się na owocach mroku.
Piękno kwiecistej aranżacji, niemalże ukrywa swąd poległej nacji.
Potrzask, uchodzący za raj.
Błogość wypełnia moje zepsute serce, nigdy nie pogrążę się już w męce.
Kości jedynie gruchotaja pod mą stopą - nie są już przeszkodą.
Jutro wstanę z odzyskana wolnością, wiem, że nie ulegnę strzaskanym kością.
Zwierzę się, leżącym tu gościom, wyjawię wszytsko.
Uznam zmarłego za przyjaciela, udam, że czuję jego ciepłe ręce na mych dłoniach.
Sięgnę płatku róży, dotknę cierni, nie przestanę mówić.
Nie zważę na krwawiące me palce, nie przestanę gładzić kadzi cierni.
Oczy me zaczną się mróżyć, przykryje je kurtyna łez, przypomni mi się miniona rzeź.
Głos mój mi wadzi, wrzuca mnie do cierni kadzi, zmusza mnie do wyznań stale.
Nie potrafię odnaleźć już słów, niczym ręką odebrano mój głos.
Mówię, choć niemie, mówię, choć głucho.
Otwieram usta, gestykuluje - nie zdołam usłyszeć już mych zdań, już serce ciąży mi jak drań.
Leżę więc w ogrodzie, wtapiam się w krwista glebę, gnije wraz z poległymi zwłokami.
Piękno ogrodu, nie widzę już jego uroku.
Czuje smród rozkładu, gorzki posmak agonii.
Bukiet róż nie zdoła ukryć już swądu tej zbrodni.
Róże opadły, pozostawiając po sobie widmo boskosci.
Opadły, pozostawiając zgnite łodygi i płatki usypane kolcami.
Bez krzyku, ani westchnienia, umiera nadzieja.
Konam więc i płacze, tęskno mi za utraconą wiarą.
Patrze na ogród usypany przymarzniętymi kwiatami, śnieg opadający na ozdobione kwiatami szczątki.
Uschne tu, aż do mych surowych kości.
1 note · View note
thelinethatmademefree · 4 months
Text
Rozpoczęcie
Kuba poprosił abym wzięła ze sobą MDMA. Nie odpowiedział na moje pytanie po co, poinformował po prostu, że porozmawiamy jak przyjadę. Na miejscu okazało się, że Martyna chciałaby jednak zażyć ale razem, nie sama. Kuba opowiedział jej o moim przykrym doświadczeniu. Zapytali, czy może nie chciałabym spróbować wziąć pół i zobaczyć jak będzie. Zapewnili, że odkręcą dla mnie kaloryfer na maksa. Zgodziłam się z zastrzeniem, że jeśli zacznę zamarzać to absolutnie nie biorę więcej i poprosiłam abyśmy wzięli dopiero za jakiś czas bo niedawno jadłam posiłek, a raz już po emce wymiotowałam i bezpieczniej będzie odczekać. Uprzedziłam również, że jak że mnie już zejdzie, to trzeźwieje całkowicie. Zaczęliśmy od alkoholu, quizu i jengi. Bardzo spokojnie, bez pośpiechu i grzecznie. Udało się wyluzować i nawet było przy tym całkiem sporo śmiechu. Emkę zdecydowaliśmy się zażyć chyba około 22. Nastawiłam timer na trzydzieści minut z czystej ciekawości ale też po to aby przygotować się na pierwsze objawy, a te pojawiły sie po czterdziestu minutach u całej trójki, równiusieńko. Ku mojemu zaskoczeniu… Nie zrobiło mi się zimno. Fakt pociły mi się dłonie ale nie odczuwałam dreszczy tak jak ostatnio. Wejście nie było też przesadnie mocne. Efekt był fajnie wyważony, nie wymiotło mnie ani nie czułam przytłaczającego nieogaru, który wtedy tak bardzo mi przeszkadzał i był nie do zniesienia. Gdy teraz się nad tym zastanawiam to zdałam sobie sprawę, że ja tak naprawdę w tamtej chwili za wiele nie myślałam. Nie bałam się ani też niczego nie zakładałam. Czy u mnie w domu faktycznie jest aż tak zimno? Czy po prostu wymarzłam przy odbiorze i to było powodem tak silnych dreszczy? Prawdopodobnie nie znajdę odpowiedzi jednak jestem przekonana, że wystąpiły czynniki, które miały wpływ na pozytywny efekt. Byłam w towarzystwie, prowadziliśmy ciekawe rozmowy, a kaloryfer ustawiony na piątce. Atmosfera była przyjemna i czułam się bezpiecznie. Połówka okazała się dawką idealną. Bez problemu prowadziliśmy dalsze rozmowy i w euforii zaczęliśmy się przytulać oraz nieśmiało dotykać. Spokój, błogość… luz. Emka spełniła swoje zadanie. Pozwoliła otworzyć się Martynie na tyle, że zaczęła robić pierwsze kroczki w stronę wspólnych zabaw. Jadąc do nich byłam pewna, że absolutnie nic się nie wydarzy. Temat ucichł na miesiąc przed spotkaniem i byłam przekonana, że jedyne słuszne dla niego miejsce znajduje się wyłącznie w wyobrażeniach Kuby. Fakt, ogoliłam się poprzedniego dnia ale tylko dlatego, że Marta niemal wcisnęła mnie do wanny z maszynką bylebym tylko miała z głowy i straciła wymówkę aby móc wyjść od niej wcześniej. Gubię się w chronologii zdarzeń. W końcu byliśmy naćpani. Wydaje mi się, że w toku rozmowy padła propozycja spankingu ze strony Martyny. Że ma ochotę i chętnie by spróbowała. Dostała zatem od Kuby parę razy na goły tyłek po czym zapytała czy też chcę. Przyznaje, było mi trochę głupio. Ściągnęłam jednak ubranie z tyłka i nachyliłam się tak samo jak ona. Wydaje mi się, że fakt iż ja wyparłam całkowicie możliwość wspólnych zabaw miał w moim kontekście ogromne znaczenie. Nie zastanawiałam się czy po emce będę w stanie cokolwiek zrobić ani w ogóle co będziemy robić tej nocy. Kompletny brak ciśnienia oraz brak zrozumienia niektórych poczynań z ich strony pomogły potoczyć się sytuacji bardzo naturalnie i swobodnie, co zresztą zostało później docenione i zachwalane. Kluczem do sukcesu okazała się po prostu otwarta rozmowa i zadawanie bezpośrednich pytań. Pocałowałyśmy się. Pytań zaczęło pojawiać się coraz więcej. Były też coraz bardziej konkretne. Czy jak mnie dotkną to sprawi mi to przyjemność czy raczej bez różnicy? Czy jestem podniecona? Czy wydaje mi się że dojdę czy że nie ma szans? Czy chciałabym spróbować coś z tym zrobić? Pisanie idzie mi topornie i wychodzi drętwo. Widzę to. Mimo zmęczenia dzięki notowaniu rozumiem i dostrzegam więcej. Warto pisać, nawet jeśli czasami robi się to na siłę.
0 notes
hashixyz · 4 months
Text
W końcu się spotykamy. Po tylu latach samotnej tułaczki, w końcu na siebie wpadamy. Nie mogę znieść twojego przenikliwego spojrzenia. Odwracam się, udając, że wcale nie pękło mi serce, gdy z dnia na dzień zakończyłeś tę przyjaźń i wcale nie mam do ciebie żalu za to co się stało. Jak mogłeś odpuścić tak łatwo?? Miałam tyle pytań. Jednak ty milczałeś. Po prostu podszedłeś i przytuliłeś mnie, a ja poczułam, że cząstka mojej duszy wróciła na miejsce. Lata niewypowiedzianego smutku, żalu, pretensji, zamknięte w szczelnym uścisku. Byłeś taki ciepły....jakbym dotykała Cię naprawdę. Poczułam cudowną błogość i niewyobrażalne szczęście, którego tak bardzo mi brakowało. Chciałabym Ci wszystko powiedzieć, co u mnie i żebyś został już na zawsze...
...otwieram oczy, wyłączam budzik.
0 notes
madaboutyoumatt · 6 months
Text
Josh
 Ta cisza między nogami Josha w pierwszym momencie mu umknęła. Szum krwi w głowie i swój własny oddech, cięższy niż po porannym bieganiu, zagłuszał wszystko wokół. Gdyby nie obezwładniająca przyjemność, mógłby się skrzywić na to JAK głośno oddychał, albo analizować skąd te zawroty głowy, jakby ktoś odciął mu powietrze, a on wziął pierwszy haust powietrza zbyt łapczywie. Zamiast tego nie myślał o niczym konkretnym, mając tą przyjemną pustkę.
Właśnie dlatego lubił seks – było to jeszcze lepsze niż siłownia. Było niczym dobiegnięcie do mety pierwszym. Podniesienie swojego maksimum o kolejne kilogramy. Otrzymanie największego projektu i dowiezienie go do końca. Adrenalina, satysfakcja i  poczucie zwycięstwa. To nie było tylko fizyczne. Nawet jeśli wspięcie się na Mont Everest było kwestią wytrzymałości i przygotowania, nie chodziło tylko o to. Widoki na szczycie były wisienką na torcie.
A skoro o tym mowa, Josh w końcu zmotywował się do przekrzywienia głowy i spojrzenia na Matta. Nie czuł nasienia na swoim torsie i żadnej chusteczki wokół główki penisa. Jednocześnie był niemalże na 90% pewien, że nie doszedł w usta. Co się stało z pozostałymi 10% nie miał pojęcia. Może aż za mocno go zamroczyło.
- Skarbie – niemalże zaskomlał, wydając z siebie kolejny niespodziewany dźwięk. Jakby jego gama wokalna w przeciągu ostatnich zaledwie kilku krótkich kompromitujących minut powiększyła się o przynajmniej jedną oktawę. Ten dźwięk jednak niemalże zaginął, kiedy  wyrzucił z siebie jeszcze kilka kropel, spinając swoje ciało od brzucha po uda, falując pośladkami po pościeli. – Wow. Mmm… okej.
Mało kiedy Joshowi brakowało słów. Teraz niby gadał, a w rzeczywistości nie składał nawet pełnego zdania. Nie aby musiał. To był czas na akcje – rzucenie się po chusteczkę, koszulkę, nawet kawałek prześcieradła, aby wytrzeć twarz partnera ze swojej własnej spermy. To było taktowne i oczekiwane. Normalnie dokładnie to by zrobił – zszedł z łóżka, zabrał materiał pod ręką i wytarł Matta, oczyszczając go zanim ten w ogóle na dobre złapie oddech. Teraz to Josh łapał oddech, a przede wszystkim widok przed sobą.
Z napięcia, przez błogość na twarzy, przeszli do czegoś bardziej drapieżnego.
Matt doskonale znał tę minę, po tym jak Josh pierwszy raz zobaczył go nago, doprowadził do orgazmu, założył obrożę i teraz – gdy chłonął widok przed sobą, zapamiętując go z błyskiem w oczach. Było pewne jak cholera, że ten sam widok będzie odtwarzał w swojej głowie więcej niż raz, i nie raz przeniesie go na papier czy tablet. Gdyby nie byli wieloletnimi partnerami, takie wykorzystywanie wizerunku, byłoby… Negatywnie postrzegane.
Dopiero kiedy Matt ruszył się, Josh odpowiedział tym samym.
- Mam to! Już – wyciągnął ręce do Matta, aby pomóc mu wstać. Ten po takim klęczeniu musiał mieć zdrętwiałe nogi, więc to był pierwszy priorytet. Następnie przetarcie twarzy chusteczkami, które na zapas trzymali przy łóżku. Dokładnie wytarł twarz, na końcu zsuwając okulary. – Umyję je i przyniosę ci wodę. Rozprostuj nogi – polecił, całując go krótko w głowę. Przy okazji w końcu zerknął na krocze Matta, ciekaw czy zadziałało to na niego czy… Jednak było daleko na liście rzeczy, które go podniecały.
Po powrocie i tak nie wytrzymał.
- Co myślisz?
0 notes
lifeisbrutaltrue19 · 6 months
Text
chwilowa błogość
ulotne momenty
0 notes
cruel--soul · 26 days
Note
Spacerujemy po ulicach cichych,Podziwiając piękno otaczającego nas świata.Odczuwamy spokój i błogość,W tej chwili wszystko jest idealne i wspaniałe. 🖐️🖐️🖐️ Miłego wieczoru! Trochę koloru!🫡😉
Ahh niech to będzie codzienność, istna wieczność tych pięknych wizji, stanu upragnionej błogości 😌
Miłego boy 🤭
0 notes