Tumgik
Text
Nie chcę zasypiać, by się obudzić. Choć po to właśnie jest sen, aby po ponownym rozwarciu powiek, wypoczętym przywitać nowy dzień. Wolę noc, ciemność sprawia, że czuję się komfortowo, bezpiecznie. Światłość dnia budzi we mnie niepokój. Przewijający się ludzie, tłumy - każdemu znany marsz robotów. Chciałbym pozostać anonimowy, równocześnie będąc rozpoznawalnym jak każdy. To znaczy, że nie chcę się bać rzeczywistości. Być może dziś nie usnę, będę tak leżeć. A może już nie wstanę, pozostając w krainie snu na zawsze? Miękka poduszka. Ludzie, którzy zniknęli, zapadli w wieczną drzemkę. Widzę ich przed oczami, poruszają ustami bezgłośnie. Czy dobrego dokonali wyboru? Czekają na mnie cierpliwie, za każdym razem rozkładając ramiona, gdy patrzę w przepaść, chyląc się ku martwej materii. Obumiera dusza, ciało jeszcze walczy. Staczam się, trzymając głowę dość wysoko. Promieniuje we mnie wyborów piętno. Niespełnione cele. Tarzam się w gęstym dymie, ochlapując otoczenie myśli swoich ciężarem. Dziwny posmak w ustach, to chyba zobojętnienie wprawione w ruch, przesiąka wszystko wokół. Wygodna kołdra, a ja w nią owinięty. Poczuj wraz ze mną wygodę łóżka. To słodycz, w gorzkich momentach życia. Uchodzą opary sił witalnych, pozytywnego myślenia. Mimo wszystko trzeba iść, jeszcze trochę. Być może za zakrętem czeka pętla, która rozwikła zagadkę istnienia, przeznaczenie dobiegnie końca. Czas płynie, sunę wraz z nim, choć nie zawsze udolnie. Schorzenie w postaci mojej osoby. Odcień szarości z przebłyskami kolorów. Reset.
13 notes · View notes
Text
Błędy czasem popełniamy. Dzięki nim, uczymy się jak żyć. Innym wybaczamy, czasem nam ktoś nie wybaczy. Ciężko jest się z tym pogodzić, jeśli ktoś nie zrobi dla nas tego, co my damy komuś. Angażujemy się, wierzymy. Trach, zniszczony świat. Płacz i zawodzenie. Długa droga przy powstaniu. Więcej doświadczenia. Tym razem to my skończymy coś przedwcześnie (być może). Nauczeni przez wydarzenia. Zniechęceni porażką. Życie bywa łatwe, trudniejsze nieco częściej. Wybory. Ich nie żałuj. Przed siebie prosto patrz, wśród ludzi bądź, bo tam czeka kolejna przygoda. Niech nadejdzie szybciej. Trzeba się otworzyć i nie zbaczać tam, gdzie ci fałszywcy, rzucający słów na wiatr wiele, zataczają świadomie koło nienawiści w pozornej, chwilowej rozkoszy. Fk 'em.
5 notes · View notes
Text
Światło latarni, odbite w kałuży o zmroku. Widok zza okna, poprzez szparę pomiędzy dolną krawędzią szyby, a roletą. Kontury drzew, zarysowujące się przed wzrokiem i ich puste gałęzie, obdarte z liści o tej porze roku. Tak samo i my czasem, tracimy to, co nas przyozdabia. Gdzieś ucieka uśmiech i pogoda ducha. W takich chwilach siadamy, bądź kładziemy się bez sił. Przy akompaniamencie wyszukanej muzyki albo niezawodnej ciszy. Brak odgłosów bywa jednak zabójczy, skupiamy się za bardzo wtedy na przeszłości i tym, co przed nami. Zapominamy jednak o trwaniu teraz, o przebywaniu tam, gdzie naprawdę się znajdujemy. Gaszę światło, powoli wypuszczam kłęby dymu przed siebie i przyzywam muzę, za którą stęskniłem się ponownie, a która zawsze czeka na mnie tuż za linią drzew głębokiego lasu niezaspokojonych pragnień. Zawędrujemy dziś razem w odległe miejsce, gdzie często widywałem ją pośród przewijających się momentów mojego życia. Odczuwam dreszcz podniecenia, ekscytacji, gdy bierze mnie za rękę i ruszamy w toń mroku, przesyconą naszych istnień obecnością. Spokój, gdy jest tuż przy mnie, świadomość odbieranych bodźców jest słodka, niczym posmak vape'a, którego katowałem od kilku dni. Przemawia do mnie natura, konary wraz z wiatrem szepczą mi do ucha, abym posuwał się dalej, przyciąga mnie ta ciemności kraina, głębsza z każdym krokiem. Dochodzimy do wzniesienia, gdzie krzyżują się drogi, łączące życia etapy. Którą ścieżką podążymy dziś? Kontynuacja na wprost, czy zboczenie z kursu? Udajmy się na ślepo, zbaczając ze szlaków, gubiąc rozeznanie i zapominając o powrocie. Zgubmy się po raz kolejny, to jest takie pociągające. Zakurzone krainy losu, mimo wszystko poznaję swoje stare ślady, które zostawiłem tu niegdyś nieświadomie. O nie, zaczyna świtać. Pozostanę znowu sam, słońce zwiastunem przebudzenia. Gdzie ja jestem? Powtórka historii. Zagubienie, przemęczenie, niepewność. Najlepiej będzie przysiąść na pniu i skryć się przed jasnością dnia. Przeczekać rozłąkę, bądź najeść się trujących roślin i dołączyć do niemych szczątek, porozbijanych na kawałki możliwości.
3 notes · View notes
Text
Wyczyść umysł, wyczyść słowa. Wypuść dym z ust, niech rozchodzi się na wszystkie strony świata, oświetlany dźwiękiem ciszy. Melodia bez dźwięku wymazuje pamięć, pozostajesz tylko Ty. Teraźniejszość, tak nazywamy chwilę obecną. Skup się, bez wysiłku, bądź teraz. Jesteś? Zostań jak najdłużej, wsłuchaj się w swój szept w umyśle, podczas czytania. Litera po literze, zazębia się maszyneria i przesuwa tryb po trybie, ku działaniu odpowiednio zaprogramowanemu. Wdech i wydech, bez pośpiechu. To co zepsute, nie istnieje. Wady, pomyłki - zwykłe nazewnictwo. Harmonogram na dziś, to zaakceptowanie. Akceptacja niezmiennego, niezależnego stanu rzeczy. Koniec z walką, początek świadomości. Bycie sobą, wraz ze sobą i dla siebie. Każde spojrzenie w lustro, oznacza trzeźwy subiektywizm. Ulatują opinie z zewnątrz, zabarwione przemocą mentalną. Rzeczywisty obraz postaci, w czystej egzystencji charakteru. To właśnie Ty. Tutaj, dzisiaj i zawsze. Wiesz najlepiej kim jesteś, co możesz, a także gdzie zmierzasz. Limit tkwi tam, gdzie go wytyczysz. Nie jesteś na siłach, póki sobie nie pozwolisz. Krok w tył, chwila zatrzymania, by następne dwa postawić do przodu. Wybierasz moment wznowienia podróży przez życie.
4 notes · View notes
Text
Jest dziś chłodno, zarzucę Ci koc na ramiona. Będę patrzył jak siedzisz, jak istniejesz, jak żyjesz. Chłód wychodzi od Ciebie, a ja oddałem Ci nakrycie, marznę więc, lecz nadal podziwiam postać przede mną w nakryciu. Upiornie zimno, zamarzają słowa, brak już gestów. Królowa śniegu, ciepło umiera. Bolesne piękno pożera kolory, wszystko staje się białe, jednolite. Chyba chciałbym uciec, lecz wszędzie mnie znajdzie Twojego lodowatego oddechu ton. Zakurzone wspomnienia oddziałują wciąż mocno, brak schronienia. Dobiegam do krawędzi, szlak się urywa, przede mną warstwa gruba pokrywy lodu i szczątki tych, którzy skoczyli. Nie przeczuwałem, że było nas wielu, tym razem ja trafiłem w Twe szpony. Przez fascynację, ciekawość, pragnienia. Wyboru już nie ma, nie do mnie ostatnie należy słowo. Oddać się temu, co przeznaczone i nie walczyć z tym. Ostatnie spojrzenie w niebo... Chwile przeszłości wirują, jak płatki śniegu podczas podmuchu wiatru. Czas nieubłaganie się kończy, mimo stania w miejscu. Szarość w oddali, na krańcu horyzontu. Oczy chyba nie mylą, być może to złudzenie. Dym, zwiastun nadziei, coś tam się pali. Choćby to zgliszcza, podłoże wypalone, ciągnie mnie instynkt w tamtą stronę. Daleka droga, nie wiem czy dotrę, czy chcę próbować swych sił podczas kolejnej wędrówki. Póki mnie całkiem dziś, czy jutro nie powali zmęczenie - idę przed siebie...
2 notes · View notes
Text
Lata przemijają, kiedyś byłem tu, gdzie jesteś teraz. Ludzie przemijają, odchodzą, by inni zajęli ich miejsce. Nostalgia, tęsknota za tymi ludźmi, którzy zniknęli z różnych powodów. Poznajesz nowe twarze, ale czy zastąpią Ci poprzednie? Wymieniamy się doświadczeniami, zdobywamy nowe. Tak bez końca, w kółko to samo, acz zawsze inaczej. Powiew świeżości i znów wracamy do przeszłości. Porównujemy, analizujemy, czasem uronimy łzę na zewnątrz, zaś w środku to ocean płaczu. Niecierpliwość narasta, chcemy wszystkiego szybciej, apetyt narasta z każdym kolejnym człowiekiem. Szybciej, więcej, bo nie starczy czasu. Równocześnie zachowujemy dystans, zarażeni przeszłością. Blokujemy uczucia, reakcje. Gasimy płomień, nim rozpali się na dobre. Zmienność, niepewność w wyborze, bądź zbyt szybkie rzucenie się w wir relacji, a wszystko pod wpływem chwili. Szarość i kolor. Być wśród ludzi, być ich częścią. Nauczyć się na nowo funkcjonować w społeczeństwie, otaczając się odpowiednim towarzystwem, o które dość trudno. Wspaniali ludzie, gdzie jesteście i jak zwrócić na mnie waszą uwagę? Wspaniali, tak jak i ja. Zepsuci, gdy i ja psuję się od środka. Gniję, nienawidzę, odpycham. Choć wolałbym kochać, to wędruję na uboczu. Chcąc poczuć się wolnym, porzucam miłość. Zaburzony umysł, brak umiejętności adaptacji. Czy może jednak błędne przyzwyczajenia i zbyt mało okazji, aby odnaleźć drzemiące za rogiem piękno?
5 notes · View notes
Text
Niebo to miejsce na ziemi mawiają, tak więc wyczekujmy, szukajmy tych chwil, które zakategoryzujemy jako namiastkę nieba. Let's give a shot, why not? A nóż to pojawi się tuż przed nami cudu natchnienie. Zdarzenie w różnej postaci, czy też osoba, która osłodzi nam znoje codzienności. Uważnie baczmy i otwierajmy się na możliwości, dziękując za każdy przetrwany dzień. Łatwo mówić, gdy szczęście gości w naszych progach, trudniej o pozytywne myślenie w czasie tragicznego stanu, jaki nawiedza i męczy, lecz wiedz! Wiedz o tym, iż nie tylko Ty mierzysz się co dnia z przeciwnościami losu. Duża rzesza ludzi walczy o utrzymanie czubka głowy na powierzchni tafli wody. Gdzie się nie rozejrzysz, są ludzie podobni. Niektórzy bardziej, lub mniej ukrywają co ich trapi, lecz każdy, dosłownie każdy skrywa różnego rodzaju problemy, mówiąc prosto. Grunt to mieć kogoś jak my sami, bądź kogoś zgoła innego, lecz nastawionego na rozmowę. Najgorsze jest przechodzić przez życie samemu. Kontakt z ludźmi, których często można nienawidzić za ich samą egzystencję i sposób bycia, ten kontakt jest potrzebny i zbawienny wręcz. Ile to daje odnalezienie w trudnym momencie kogoś, z kim można po prostu porozmawiać, ot tak, bez żadnych oczekiwań, na luzie i prawdziwie, bez udawania. Tak więc życzę wszystkim osłody, rąbka nadziei w jakiejkolwiek postaci. Niech ta noc znów przeminie, a poranek będzie inny niż poprzednie. Po przebudzeniu, po otwarciu oczu, bądź ot tak w ciągu dnia, znajdźmy ten punkt zaczepienia, który nas podtrzyma. Może to być coś małego, powinno być wręcz, wszak od małych rzeczy zwykle się zaczyna, a później przeradza w wodospad ukojenia. Kolejny dzień, łatwo nie będzie. Idziemy jednak przed siebie. Trzeba wykonać swoje obowiązki i następnie z satysfakcją usiąść, posiadając świadomość wygranej, że podołano lękom, obawom. Bo któż inny da radę jak nie ten, kto przez tyle lat zbierał doświadczenie i nadal stoi o własnych siłach, silny duchem? Moc drzemie w środku, czasem uśpiona, nieco przytłumiona, acz wystarczy rozniecić ogień, by rozproszył się po zakątkach umysłu i ogrzał wyziębione obszary, na nowo wdrażając je do prawidłowego działania. Ciężki dzień, to dobry dzień, taki sam jak każdy inny. To możliwość pokazania, że w krytycznej sytuacji potrafimy doprowadzić rzecz do końca i zachować się odpowiednio do sytuacji. Nie wszystko będzie od razu idealne, zakończone, czy wygładzone pod względem emocjonalnym i wizualnym. Wszystko jednak zależy od stwierdzenia, od kątu spojrzenia, od tego jak coś opiszemy, jak coś nazwiemy. Pozytywy sytuacji czasem odnajdziemy dopiero później, niekiedy i po skończonym dniu albo dnia następnego. Przetrwanie jest najważniejsze, wraz z punktem zaczepienia odpowiedniego myślenia.
0 notes
Text
Czasem bywa ciemno, mrocznie. Słońce gaśnie, wszystko pokrywa mrok. Oczy potrzebują dużo czasu, aby przyzwyczaić się do ciemności. Wędruję tak powoli, ze strachem by nie upaść, nie potknąć się i nie wyrządzić sobie szkody. Stoję w miejscu, gdy inni maszerują. W świetle latarni patrzę na nich, cienie przesuwają się wszędzie, a ja jako jedyny zauważam swój. Ten cień przypomina mi o tym, że tu jestem. Przypomina mi o chwilach z przeszłości, kiedy w taki sam sposób, niezmiennie mi towarzyszył, wraz z innymi rzeczami, które szalenie mocno trzymają i nie chcą puścić. To zjawisko każdemu znane, lecz ja kołyszę się pośród gąszczy zagubienia zbyt często. Słuchawki na uszach i olśnienie. Nie wszystko jest takie samo, acz schemat podobny. Szarość przykryła to, co było ważne. Niezrozumienie otaczającej rzeczywistości. To co miłe, miesza się z bólem. Już nie wiadomo, jak to naprawdę jest. Porównać to można do zachwiania równowagi. Brak pewności, umysł sygnalizuje, że coś jest nie tak. Shhhhh. Kolejny dzień. Ale nie chcę ciągle czekać. Niecierpliwość i znużenie powinnością. Brak poczucia sensu w stawianiu małych, regularnych i powtarzalnych kroków. Tik tok, zegar tyka. Chmury przykrywają niebo. Światła samochodów. Następnie śpiew ptaków. Pętla czasowa. Przeznaczenie, czy głupie wybory? Idiotyzm. Burzenie stabilizacji, regularne i nierozważne. Lęk. Oddech donośny pośród szumu ciszy. Zawroty głowy i okno na podwórze. Trzeba iść. Wolałbym chcieć, a nie musieć. Dlaczego taki jesteś? Dziwny. Jesteś nieco dziwny, bardzo niezrozumiały. Jesteś zaburzony, niezdefiniowany i strachliwy. Rzec by można - pojebany. Ano jestem sobą, takim właśnie delikatnym kolcem róży. Płynę teraz przed siebie, bądź płynąłem jeszcze niedawno, mając obrany kurs. Teraz tylko znajduję się na statku, bez steru, zdany na pastwę wiatru i prądów wodnych. Powtarzam sobie, że potrafię. Powtarzam sobie, że daję radę. I tak właśnie jest. Ale co jest obecnie warte świeczki? Wszystkie pogasły, zapałki już się skończyły. Szum fal, a ja leżę na plaży w ciemności. Zimny piasek. Zimno. Odczuwam chłód. Przypływ. Siły natury, a ja ich częścią. Dziś, czy jutro - zaprzepaszczone szanse otwierają nowe możliwości, by poczuć niebo na ziemi...
9 notes · View notes
Text
Chęć bycia (odczuwania)
Potrzeba (uczucia)
Usilne pragnienie (tego co przyprawia o uśmiech)
Bardzo dużo emocji
Brak ich ujścia
Fiksacja
Rozerwanie
Płomyk delikatny nadziei
Daj sobie jeszcze jeden dzień
Powtarzam czasem:
Dam sobie jeszcze jeden dzień
I daję ten dzień
Przykładam głowę do poduszki
Wdycham życie
Wypuszczam nozdrzami złą energię
I daję sobie
Ten jeden, kolejny dzień
Cisza i mrok
Otchłań
Mały człowiek w dużym świecie
Zagubienie
Niepewność
Skup się, na tym jednym i ostatnim dniu
Daj sobie dzień
I odpuść dopiero, gdy już wszystko runie
Bezpowrotnie, ostatecznie
Bez możliwości powrotu
Ogień nieskończony
Szkopuł w tym, że zgliszcza nadal płoną
Potężny ogień trwa
Zamiast niszczyć, może tworzyć
Jako potężna siła, tworzy podwaliny...
Czego?
Hartu
Więc bądź jak najznamienitsza stal
Stop dotąd nieznany
W pocie i krwi skąpany
Udręką i bólem naznaczony
Cichą rozpaczą skażony
Na pastwę depresji rzucony
Bądź człowiekiem pełnym lęku
Ale zacznij znowu czerpać z chwil małych
Poczuj na języku smak gorzki
By odróżnić go od słodyczy czającej się za rogiem
I otwórz drzwi, zabite dotąd deskami
Otwórz ponownie te wrota zapomniane
Obudź się już
Zbudź się!
Czas wstawać
Koszmar się kończy
Słońce wschodzi
Pójdźmy więc razem
Tam przed siebie
Gdzie horyzont rysuje się niewyraźny
Tam popłyńmy łodzią
W końcu dotrzemy ponownie
Do ziemi nam przez nasze działania obiecanej
Miłość znaczy w tym wszystkim
I nade wszystko, uczucie do samego siebie
Pokochaj siebie najbardziej
Bo inni mogą Cię zostawić
Mogą zmienić słowa, łamać przysięgi
Będą burzyć Twoją wiarę i stabilność
Dlatego samego siebie należy kochać najbardziej
Bo siebie nie zdradzisz
Twoje jestestwo będzie z Tobą
Na zawsze
Ludzie przemijają
Ranią
Dają też wiele, lecz mają tendencję do zabierania
Więc daj sobie najwięcej
I nie zdradź siebie
Miłość do samego siebie
Jak to brzmi?
Rozsądnie, odpowiednio i kojąco
Bezgraniczne uczucie
Od zawsze i na zawsze
Pośród tego szaleństwa
Zrozumienie, akceptacja
Ty
Tak, właśnie ja.
Ja i mój Bóg.
1 note · View note
beherit7-nonexistence · 2 months
Text
Trawy zielone, świateł jaskrawy blask.
W kominku słychać nieustający trzask.
I dym podświetlany, w ciemności zatacza krąg.
Fiolet, zieleń, niebieski kolor i zarys rąk.
Dłonie wyciągnięte w stronę sufitu.
Nakreślają nieokreślony kształt po cichu.
Myśl za myślą, swobodnie się przesuwa.
Odległość pomiędzy jawą, a snem jest duża.
Muza moja, bezszelestnie się porusza.
Nieustannie swoją uwagę na mnie wymusza.
Nie mam jej tego za złe, koi moją duszę.
Gdziekolwiek mnie pociągnie, ja za nią ruszę.
Każde jej spojrzenie, ożywia moje ciało.
Ilekroć się rozstaniemy, ciągle mi jej mało.
Idealna, perfekcyjnie jest stworzona.
Na jej widok wzdycham, wręcz konam.
Spokój mi daje, zarazem rozpala.
Ta wariatka nawet się nie stara.
Wie, że kluczem jest właśnie ona.
Uśmiecha się, gdy nazywam ją "moja".
Tak więc Muzo.
Dla mnie trwaj, po prostu bądź.
1 note · View note
beherit7-nonexistence · 2 months
Text
Zastanawiałem się kiedyś, jak to jest?
Leżałem w tym samym miejscu, gdzie leżę teraz.
Obecnie doświadczyłem wszystkiego i wiem.
Leżę tu i już nie zastanawiam się.
Przepełnia mnie głód życia.
Kiedyś umarłbym za to, czego nie miałem.
Dziś skory byłbym odejść za przeszłość.
Oba przypadki zdają się być tożsame.
Niekoniecznie odpowiednie, wśród szelestu codziennych rozterek, podczas przemierzania indywidualnej drogi, ogarniętej różnej maści lękami, przysłaniającymi barwne potoki pozytywnych zdarzeń.
I chuj.
3 notes · View notes
beherit7-nonexistence · 3 months
Text
Strzępki wspomnień
Niedocenione wcześniej słowa
Inne zbyt pobłażliwie przyjęte
Zapomniane rozmowy
I niewykorzystane chwile
Po nich zaś nowe możliwości
Lepsze bądź gorsze
Nostalgia
Do tych czasów bolesnych
Lecz słodkich zarazem
Przesuwasz palcami wzdłuż nadgarstka
W myśli wędrujesz
Widzisz te twarze, wśród nich i Ty
Przeszłość
Taka samotna
Śpij, zamknij oczy i śpij już!
Rozwierasz powieki
Patrzysz przed siebie i nasz wzrok napotykamy oboje
Mimo odległości
Nasze myśli wygrywają podobną melodię
Jedna z wielu
Porzucona
By na jej miejsce
Kolejnego dnia
Historię zapisać
Utrwalić
Przerzuć i znów zapomnieć
Nie zapomnij o mnie dziś, tej nocy
Tak jak ja zapomnieć chcę o życiu
Tym starym
I urodzić się na nowo
W objęciach pewności siebie
Zdobyć szczyt
I być tym usatysfakcjonowanym
Lecz co komu ze szczytu, gdy brak jest człowieka?
Tego jednością nazwanego
Tego, z którym dzielisz ekscytację codzienności
Opowiadasz o sobie
Słuchasz zarówno
Wymieniasz poglądy i...
I dbasz
Chcemy mieć o kogo dbać
Bez skrępowania
Chcemy mieć kogo dotknąć
Tak naturalnie mieć pewność
Że jestesmy dla siebie
I pokazywać to rzecz jasna
A zepsuć wszystko tak łatwo
Bądź zrozumieć, że miłość boli
I ciężko od niej wtedy uciec
Człowiek dla człowieka lekarstwem
Na inną ludzką postać
Chwała w zgodzie żyjącym ludziom
0 notes
beherit7-nonexistence · 4 months
Text
To nie tak, że potrafię.
Czuję jakby ktoś mi odebrał wolę.
Ciągle coś mnie blokuje.
Odbiera chęci do działania.
Duszę się.
Brak mi tlenu.
Umieram żyjąc.
Jest mi zimno.
Nie widzę końca tego stanu.
Już nie wierzę.
I boję się.
Odczuwam smutek.
Przygnębienie.
Brak mi Ciebie, jak niczego dotąd.
0 notes
beherit7-nonexistence · 4 months
Text
Czasami jestem jak złoto, innym razem jak pył. Trzymam mocno swoje życie w garści i wypuszczam je, tracąc kontrolę. Ku złudzeniu. Prawda jest inna, niż by przypuszczać można. Tworzę upadki kontrolowane, wymuszone i powtarzalne. Użalam się nad sobą, by innym było mnie również żal, by zwrócili na mnie swą uwagę. Na co dzień twierdzę, iż uwagi przykuwać nie lubię. Upadam. Powtarzam. Wymuszam upadek. I tak w kółko. Uzależnienie. Nowy początek. Raz jeszcze. I nowi w tym ludzie. Pędzący pociąg przyciągnął mą uwagę tym razem. Czasem słyszy się, że ktoś umiera w ten sposób. Czy mógłbym przeżyć? Parę rzeczy do zrobienia w tym chaosie. Do znudzenia, do porzygu. Ale zawsze ciut do przodu, mimo powtarzalności i jakby dłużej trwa ten spokój, wraz z kontrolą. Kolejne wyzwanie i marzenie być może się ziści, o ile nie uznam, iż cena zbyt duża. Sam nagrałem scenariusz, no to co się k*rwa dziwię, iż znów w błocie grzęznę? Ale widać ja tak lubię, zaczynać z trudniejszej pozycji. Hart skurwiałego ducha. I do jebanych gwiazd.
1 note · View note
beherit7-nonexistence · 7 months
Text
Tak długo oczekiwana świetlana przyszłość, by w pewnym momencie oddać wszystko. Zamienić mrok wyzierający z ust, na światło rażące bardziej niż słońce. Złamać przeznaczenia słodkość i utorować sobie drogę w akompaniamencie metalicznego posmaku na ustach. Gorzka to czekolada, zaklęcie rzucone na czarownicę, która bronić się nie wie jak, mimo lat praktyki i doświadczenia. Stąpanie po lodzie, nie kruchym a trwałym. Tylko śniegu płatki wgniatane w podłoże, zmrożone dostatecznie - wydają ten specyficzny odgłos. Pamiętasz te noce samotne, gdy przechadzając się po ciemnym lesie doświadczeń, jedynym odgłosem, który odpowiadał na Twe wołania, była cisza i Twój oddech, tak bardzo słyszalny pośród martwych pustkowi marzeń? Koniec jest już bliski, wtapia się w nowy etap rozpoczęcia kolejnej podróży. Niezbadane, lecz wyraziste marzenia, wokół palca owijane. Z prędkością światła lecą przed siebie i torują drogę wraz z Twoim ciałem. Począwszy od końca, zapoczątkowujesz nowy etap. Krzywda popycha do przodu, kształtuje ogień, który pali ciernie rozległe. W popiół obracasz swą gorycz, zastępując ją feniksa odgłosem kopyt, sunącego przed siebie. Wraz z zastępami snów niespełnionych lecisz w przestworza, lecz gdy one opadają, Ty nadajesz sobie swój własny kierunek. Z pozoru planu brak, acz jak podczas naczyń glinianych wyrobu, gdy kształt jest jeszcze nijaki, po jakimś czasie wszyscy zaczynają rozumieć - a w szczególności Ty - iż jesteś w stanie opanować wszechobecny chaos, w kształt kierowany Twymi dłońmi. Siła i słabość, dwie przeciwstawności i dwie cechy będące siebie tak blisko, iż granica zaciera się. Nastawienie określa kim jesteś.
3 notes · View notes
beherit7-nonexistence · 7 months
Text
Znana nuta, znana melodia.
Wkrada się do domu niczym Zodiak.
Choć czy Zodiak mordował w zamkniętej przestrzeni?
Jeżeli się mylę, to nic to już przecież nie zmieni.
Nie sposób spamiętać wszystkiego.
Tak jak nie da się uchronić siebie i bliskich od wszelkiego złego.
Czyhają na nas różne dziwactwa, potwory.
Czasem my sami, to takie przerażające stwory.
Błagamy o lepszy los, popijając wódkę z tonikiem.
Niekiedy jesteśmy przy tym dla drugiego człowieka wilkiem.
Owce na pożarcie, rozbiegane dookoła.
Ranią ludzi zwykle najprostsze słowa.
Brak niespodzianek mile widziany.
Pozostać człowiekiem wiecznie tym samym.
Lecz haczyk jest - zmieniać się na lepsze.
Nie tak jak owe przy stołkach wieprze.
I tak bez tołku oceniając innych,
Szukam obecnie kolejnych winnych.
Basta! - wykrzyknął głos rozwagi.
Miast gadać tyle, ugotuj szparagi.
Sięgam więc po worek z warzywem,
Popijam po chwili tą czynność alkoholem - piwem.
Wrzucam do garnka i robię je, przygotowuję.
Należy dobrze je termicznie obrobić.
Gdy zaprzestałem czytania książek - ciężko jest się wysłowić.
Poplątam się tu jeszcze chwilkę na rozgrzewkę
I być może za jakiś czas opublikuję jakąś sieczkę.
0 notes
beherit7-nonexistence · 10 months
Text
I cóż? Znowu to samo.
Rozmawiamy, lecz inaczej.
Wskazówki zegara krążą w kółko.
Padają słowa, a za nimi chowa się coś innego.
Niechęć, złość, poirytowanie - udajemy siebie.
Gramy w tą grę, bez większego sensu.
To nie tak powinno być.
Jak w klatce, tak w relacji naszej.
To nas więzi, nie pozwala odetchnąć.
Wątpliwości narastają.
Jak to rozwiązać?
Po prostu.
Nie wszystko złoto, co się świeci.
Gdy kurtyna opadnie, maski wraz z nią.
3 notes · View notes